Soleil, Słoneczny Dwór

Złotko
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Claudillea e Praga
Wiek :
wizualnie pomiędzy 20 a 30.
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
175 cm i 67 kg
Znaki szczególne :
sześć palców u lewej stopy, ciemna skóra
Pod ręką :
-
Broń :
bicz
Zawód :
ekonomistka, kupczyni strategiczna, stalowa dama na emeryturze
https://spectrofobia.forumpolish.com/t915-claudillea-mavia-rodu-praga https://spectrofobia.forumpolish.com/t1010-i-got-my-own-back#14617 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1005-claudillea-e-praga-korespondencja https://spectrofobia.forumpolish.com/t1127-zlotko
ZłotkoPocałunek Słońca
Soleil, Słoneczny Dwór
Sro 11 Sty - 2:57

Okolice, w których osiedlił się na dobre ród Pragów, nie prezentują się imponująco. Proszę: skrajnie południowa część nabrzeża, niewiele traktów handlowych, brak większych aglomeracji. Z dołu piasek plaż i bezkresne Morze Łez, od góry zaraz początek Namalowanej Pustyni, gorącej i nawiewającej więcej kolorowego piachu. Okazało się, że to bezludzie, nazwane później Dzikimi Plażami, było wszystkim czego wyczerpana wojnami Libussa e Praga mogła chcieć.
Obecnie w posiadaniu Pragów znajduje się Słoneczny Dwór oraz dwa nadmorskie kurorty, obsługujące Arystokratów i innych gości, którzy zwykle z polecenia dowiedzą się o dobrociach dzikich ostępów tej części Morza, a także zupełnie zwyczajne miasteczko portowe u stóp Dworu, noszące jego nazwę - Słoneczny Port. Rodzina zamieniła wojaczkę na rzecz handlu kamieniem, muszlami, podwodnymi skarbami oraz kilka wieków temu, dzięki małżeństwu z jednym z Odyseuszów, oprócz karawan krytych wozów objęła też transport morski.

Soleil, główna posiadłość na terenie Słonecznego Dworu, zbudowana została na klifie i niewielka jej część wrasta w tę skałę, zapewniając mieszkańcom i zapasom tak pożądany chłód. Stylem przypomina białe, arabskie pałace, a jej kopulaste dachy lśnią w nadmorskim słońcu bogatą miedzią. W dwupiętrowym, pełnym światła budynku oraz na terenie wewnętrznego ogrodu mieszają się zarówno goście, jak i zatrudnieni uciekinierzy. Bez wezwania wstęp do prywatnej części domostwa, mieszczącej się na ostatnim, najmniejszym piętrze ma niewielu: kilkuosobowa zaufana służba z ochmistrzynią Bernadette na czele oraz asystentka Lei, Celia (każdy z nich jest Upiornym Arystokratą), pół tuzina osobistych strażników-Marionetek i oczywiście Pragowie.
Pozostałą część domu w ruch wprawia kolejne kilkanaście osób – pokojowi, kuchenni i inne niezbędne na dworze osoby jak medyk czy zbrojmistrz. Nie wyróżnia ich nic poza faktem, że sporo z nich to Upiorni z kręgu Szlachetnych, i że niemal wszyscy znaleźli niegdyś w Soleil schronienie. Ich kwatery znajdują się na wszystkich głównych poziomach domu, we wschodniej części.

Najczęściej używane pokoje to salonik przy wewnętrznym tarasie, gdzie przyjmuje się interesantów, gabinet pani domu zaraz obok oraz kameralna jadalnia nieopodal. Na piętrze - od południowej strony, a więc z widokiem na morze - znajdują się pokoje gościnne. Wszystkie mieszkalne pomieszczenia cechują nieprzeszklone, wysokie okna z muślinowymi firanami, marmurowe, dające chłód podłogi i jasne wyposażenie, zawierające wiele złoceń i okuć, tak lubianych przez panią domu. Styl domu jest prosty i elegancki, bogaty w sposób, który się nie narzuca.
Wokół pałacyku znaleźć można obszerny, pełen nadmorskiej roślinności ogród oraz stajnie i budynki gospodarcze. Dziedziniec na froncie wybrukowano wydobywanym przez Pragów beżowym kamieniem, który w słońcu wygląda jakby miał w sobie kawałki miedzi, zewnętrzne ściany w niektórych miejscach składają się z oślepiająco białego muszlowca, a kolumny - a w zasadzie alabastrowe rzeźby syren i gladiatorów - ocieniające krużganki przy wewnętrznym ogrodzie są autorstwa doskonale władającej mocą Claudillei.

Ojciec Arystokratki niedomaga i spędza cały czas w pokoju z widokiem na morze i żaglowce, pokój Sandry również znajduje się w wewnętrznym kręgu domostwa. Nad domostwem panuje niepodzielnie pani Claudillea, ona osobiście podejmuje gości i potrzebujących, a także zarządza karawanami kupieckimi, niegdyś należącymi do ojca. Malutką flotę handlową przejął jej drogi brat, a czasami witają tu także niepokorne młode panny, zesłane na to pustkowie przez rodzicieli, naiwnie wierzących, że odosobnienie i towarzystwo przeklętej Rogatej Rycerki poprawią ich zachowanie. Najwyraźniej słuchali za chętnie o rodzinnej klątwie Pragów, a za mało o charakterze tej hardej, wyemancypowanej głowy rodu.


Ostatnio zmieniony przez Złotko dnia Nie 15 Sty - 21:43, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Złotko
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Claudillea e Praga
Wiek :
wizualnie pomiędzy 20 a 30.
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
175 cm i 67 kg
Znaki szczególne :
sześć palców u lewej stopy, ciemna skóra
Pod ręką :
-
Broń :
bicz
Zawód :
ekonomistka, kupczyni strategiczna, stalowa dama na emeryturze
https://spectrofobia.forumpolish.com/t915-claudillea-mavia-rodu-praga https://spectrofobia.forumpolish.com/t1010-i-got-my-own-back#14617 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1005-claudillea-e-praga-korespondencja https://spectrofobia.forumpolish.com/t1127-zlotko
ZłotkoPocałunek Słońca
[+15]

— Och, niech się pierdolą sami ze sobą — rzekła głośno i wyraźnie pani na Soleil spod kartki papieru, zgiętej wpół  i spoczywającej na jej twarzy. Linia złożenia leżała idealnie na grzbiecie nosa, a odchylona głowa nie pozwalała jej spaść. Bose stopy opierały się o marmurowe biurko, a ozdoby na kostkach odbijały się w jego polerowanym blacie. Błękitna spódnica arystokratki zwieszała się pomiędzy stołem a drewnianym krzesłem jak girlandy pajęczyn albo płatki kwiatu diphyllei. Nagie ręce założyła buńczucznie na piersi, owiniętej w większości jasnym pasem jedwabiu i udrapowanym na ramieniu kolejnymi zdobieniami.
Na karcie znajdowało się pismo z zażaleniem z ośrodka wypoczynkowego. Z zażaleniem, że lord X został wyproszony z fontanny razem z panią Y nim dokończyli tam... to, po co przyszli. Na Prawdę, nie obchodziło jej co i jak robią w kurorcie niewierni małżonkowie, ale czy mogliby nie robić tego w publicznym hammamie w środku nocy? Sprawa schadzki byłaby zabawną odmianą od problemów ze znikającym zaopatrzeniem i technicznych z karawanami — i raczej nie zostałaby dotkliwie ukarana — gdyby nie to, że od tamtych państwa wpłynęła skarga co do jakości świadczonych usług.
Modre oczy Claudillei zalśniły. Sięgnęła po pawie pióro, którego używała do pisania i po chwili kończyła już krótką odpowiedź słowami:

"Podsumowując, jest nam bardzo przykro, że kurort nie posiada publicznej fontanny przeznaczonej specjalnie do stosunków analnych między gośćmi. Jesteśmy jednak w stanie zaaranżować taką przestrzeń, z wdzięczności za wskazówkę sygnując je Pańskim nazwiskiem rodowym.
Z pozdrowieniami, Claudillea Mavia e Praga. "

Oczywiście mogła wyznaczyć tak zarządcę ziem, jak i kurortów, i nie męczyć się z takimi osłami sama, ale wtedy tak jak większość lordów nie miałaby pojęcia co się dzieje w jej domenie. A Lea lubiła zarządzać swoim małym światem: rozmawiać o bolączkach mieszkańców, przyjmować chętnych raz na tydzień, by mogli opowiedzieć i o trudnościach, i o tym, co w porcie działo się dobrze. Nawet osobiste odpowiadanie na prośby i skargi uważała za część powinności. Jakby mogła spojrzeć w oczy swoim mieszkańcom, gdyby jako jedyna wylegiwała się, zamiast pracować?
Położyła odpowiedź na kilkanaście innych i zawołała Celię, która powinna pracować w bibliotece obok.  Jej asystentka i sekretarka wsunęła się do gabinetu z piramidą kuleczek pistacjowych na talerzu, po czym zwinęła sprzed nosa — i dłoni — Lei pierwszą z wierzchu i popatrzyła (prawie) niewinnie.
— Przybył alchemik, o któregoś prosiłaś — oznajmiła, zgarniając kolejny smaczek. Gdyby nie miała tak dobrego refleksu, dosięgłoby ją trzepnięcie po rękach, a tak tylko spojrzała na panią figlarnie, wkładając kulkę z osypującymi się pistacjami do ust. Claudillea rzuciła w nią następną, którą Celia bez problemu przechwyciła i połknęła.
— Powinnaś być Cyrkowcem — roześmiała się. A nie Strachem. — Poproś tu alchemika i przyślij kogoś z kuchni. — Machnęła dłonią. — Na te się zgadzam, na te jest odmowa, a te — wskazała ostatnią, największą stertę — wyślij.
Lea nie spodziewała się jednak, że alchemik, po którego posłała, alchemik, który jak jej doniesiono, pojawił się w niedalekim porcie, to dobrze znana postać.
— Ludo! — rzekła ciepło, wstając zza biurka, i na powitanie chcąc ująć jego ręce.


Ostatnio zmieniony przez Złotko dnia Pon 30 Sty - 1:29, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Ludovic Aristance Masséna
Wiek :
Wizualnie około dwudziestu lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
177 cm / 62 kg
Znaki szczególne :
Blizny po kajdanach na kostkach i nadgarstkach
Pod ręką :
Spora torba na ramię z lekami i ziołami, portfel, nóż
Broń :
Nóż
Zawód :
Alchemik
https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t1096-ludo
LudoDiabelski Bibliotekarz
Ktoś mógłby się zastanawiać, jak zielonowłosemu przybyszowi udało się dotrzeć do Słonecznego Portu w stanie tak czystym, świeżym i – najwyraźniej – wypoczętym, jak gdyby tyle co wyszedł z domu po ośmiu godzinach snu, porannej kąpieli i filiżance kawy. Jeszcze bardziej dociekliwi spytaliby, jak on w ogóle do miasteczka dotarł; przecież nikt nie widział, żeby schodził na ląd z któregoś ze statków, a mieszkańcy Portu dobrze wiedzieli, że nie był jednym z nich. Odpowiedź była najprostsza z możliwych; nieznajomy był Lunatykiem, a zatem mógł podróżować między światami, kiedy tylko przyszła mu na to ochota. W miasteczku zjawił się zaś nie dlatego, że miał w nim coś do roboty; po prostu uznał, że zmaterializowanie się pod samą bramą Słonecznego Dworu byłoby nieuprzejme. Grzeczność wymagała, by dał gospodarzom możliwość dostrzeżenia go z okien, kiedy zmierzał w górę ścieżką prowadzącą do ich domostwa. Nawet mimo tego, że w tym przypadku miał w gruncie rzeczy pewność, że nie odeślą go z kwitkiem ani nie będą udawać, że ich nie ma; w końcu Lunatyk nie przyszedł z niezapowiedzianą wizytą, a w odpowiedzi na wystosowane przez panią na Soleil ogłoszenie.

Miał przynajmniej podstawy, by spodziewać się, że żaden inny alchemik go nie ubiegł. W końcu nie wszyscy posiedli zdolność teleportacji.

Odźwierny chyba go nie poznał, a Ludo nie poznał jego. Być może w ciągu ostatnich sześciu lat na to stanowisko przyjęto kogoś nowego, a być może po prostu jego twarz zdążyła wylecieć Ludovicowi z pamięci. Nawet Lunatykom zdarza się zapominać. Gdyby się nie zdarzało, po co byłyby im te wszystkie księgi?

Pan w jakiej sprawie? – spytał odźwierny, obrzucając badawczym spojrzeniem przybysza – obszerny, pasiasty, czarno-czerwony zawój, coś pomiędzy szalem a kocem, który skrywał większość jego sylwetki; przewieszoną przez ramię skórzaną torbę; gruby, sięgający poniżej pasa warkocz koloru wiosennej trawy i wreszcie oczy, przymrużone, jak gdyby słońce, które odźwiernemu szczególnie nie przeszkadzało, dla nieznajomego było uciążliwe.

W sprawie ogłoszenia. – Ludo pamiętał dobrze, że kiedy ostatnio gościł w Słonecznym Dworze, jego głos brzmiał jak przerzucanie łopatą mokrego żwiru, a to za sprawą długich lat spędzonych w toksycznych oparach, które wyrządziły spustoszenie w jego aparacie mowy. Od tego czasu zmieniło się wiele – zniknęła przykra dla ucha, kojarząca się z ostrym bólem gardła chrapliwość, zastąpiona przez miękki, ciepły tenor. – Podobno pani e Praga szuka alchemika?

Pięć minut później podążał już korytarzami Soleil, dwa kroki za ochmistrzynią, którą, dla odmiany, pamiętał. Architektura dworu zawsze mu się podobała. Miło patrzyło się na te bogate, ale nie przesadzone zdobienia, tak misterne, że stworzenie ich musiało kosztować niezliczone godziny precyzyjnej roboty. Wśród tych smukłych kolumienek, zgrabnych łuków i rzeźbionych fasad odnosiło się wrażenie, że wszystko to stworzyły umysły i ręce ludzi wrażliwych na piękno i dobrze wiedzących, jak się piękno osiąga.

Z rozmyślań na tematy artystyczne wyrwał go widok znajomej twarzy. Ludo uśmiechnął się i uniósł dłonie, by odwzajemnić podwójny uścisk Lei.

Dobrze cię znowu widzieć – powiedział, spoglądając na nią z wesołym błyskiem w oczach, które w tym oświetleniu miały kolor bladego fioletu. Już wtedy, przed sześciu laty, zwrócił uwagę na to subtelne podobieństwo, które ich łączyło; tak jego tęczówki, jak i jej włosy potrafiły zmieniać barwę. –Mam nadzieję, że nie przychodzę nie w porę? Wiem, że nie wszyscy mają takie ilości czasu wolnego, jak ja.

Powrót do góry Go down





Złotko
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Claudillea e Praga
Wiek :
wizualnie pomiędzy 20 a 30.
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
175 cm i 67 kg
Znaki szczególne :
sześć palców u lewej stopy, ciemna skóra
Pod ręką :
-
Broń :
bicz
Zawód :
ekonomistka, kupczyni strategiczna, stalowa dama na emeryturze
https://spectrofobia.forumpolish.com/t915-claudillea-mavia-rodu-praga https://spectrofobia.forumpolish.com/t1010-i-got-my-own-back#14617 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1005-claudillea-e-praga-korespondencja https://spectrofobia.forumpolish.com/t1127-zlotko
ZłotkoPocałunek Słońca
Ochmistrzyni zerknęła na niego spod oka, doprawdy raz czy dwa, nie mógł być więc pewien czy to ciekawość czy rozpoznanie, nie odezwała się jednak ani słowem gdy prowadziła go przez kolejne wyłożone marmurem korytarze i malowane łuki zastępujące większość drzwi. Pałacyk wyglądał jak żywcem wyjęty z arabskiej baśni - albo to on zapoczątkował wiele z nich. Jednocześnie dużo jego elementów nie pasowało do tej wschodniej kultury - witraże z szybek w jasnych kolorach w strategicznych oknach, wysokie krzesła mijanej z oddali jadalni, egzotyczne z punktu widzenia pustyni rośliny w glinianych donicach. Och, jeszcze chwila i Ludo będzie mógł stwierdzić, że przed spotkaniem z panią domu zafundowano mu oprowadzanie!
Bernadette zapukała do jasnych, wpół przesłoniętych draperią drzwi dwa razy po dwa razy i uchyliła je, gestem zapraszając gościa do środka, a sama odeszła.
— Można powiedzieć, że i tak zawsze jestem w pracy, więc pora jest odpowiednia — odpowiedziała z błyskiem w oku, unosząc ich ręce i bezceremonialnie obracając go wokół własnej osi. Oglądała go jak dawno niewidzianego członka rodziny, młodszego brata albo kuzyna. — Ciebie z kolei dobrze słyszeć! I tak wyraźnie! — Odsunęła się o krok, choć miała ochotę zdjąć też ten zawój, by w pełni ujrzeć odżywioną i pogodną twarz podopiecznego. Ruszyła w kierunku wyjścia do salonu, nie kłopocząc się znajdowaniem sandałów, z pewnością wkopanych gdzieś pod biurko. Spojrzała na Lunatyka przez ramię, spod grzywy jasnych włosów, z kolejnym jasnym uśmiechem na opalonej twarzy.
— Zapraszam do salonu. Nie rozmawia się z dawnymi przyjaciółmi przy biurku do pracy.
Na niskim stoliku w bawialni czekały już zimne napoje, owoce i karafka słodkiego wina. Nie był to poczęstunek jak dla interesanta, tak więc Bernadette chyba też go pamiętała. Claudillea przysiadła na jednej z otoman, pozostawiając mężczyźnie do wyboru tą drugą, lub którąś z dużych, obitych lnianym adamaszkiem puf. Służąca — również z rogami — chciała odebrać od niego okrycie, a z gabinetu bezszelestnie wysunął się towarzyszący dziś Rycerce Elen, jeden z osobistych strażników rodziny. Po chwili z powodu jasnych szat i bezruchu właściwego tylko dla Marionetek, znów niemal wtopił się w ścianę. Kobieta sięgnęła po kielich, do którego nalała soku o jasnym, brzoskwiniowym odcieniu. Służący zniknęli, ale Lea, oparta lekko o poduszki, z bosymi stopami, wyglądała na zainteresowaną bardziej samopoczuciem i życiem Ludovica niż sprawunkiem, który go tu przywiódł.
— Nie pamiętam czy poprzednim razem przyznałeś się komuś, że zajmujesz się alchemią?


Ostatnio zmieniony przez Złotko dnia Sro 15 Lis - 0:44, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Ludovic Aristance Masséna
Wiek :
Wizualnie około dwudziestu lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
177 cm / 62 kg
Znaki szczególne :
Blizny po kajdanach na kostkach i nadgarstkach
Pod ręką :
Spora torba na ramię z lekami i ziołami, portfel, nóż
Broń :
Nóż
Zawód :
Alchemik
https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t1096-ludo
LudoDiabelski Bibliotekarz
Ludo roześmiał się, kiedy pani domu porwała go w obroty. Przeniósł ciężar ciała na pięty i dał się ponieść sile odśrodkowej. Wirowali sobie tak przez chwilę, aż otoczenie rozmyło się wokół nich; kiedy wreszcie się zatrzymali, Ludo podskoczył lekko na jednej nodze, by zachować równowagę.

– No nie – prychnął żartobliwie, kiedy Lea stwierdziła, że jest w pracy przez cały czas. – Ty też wyznajesz ten chory pogląd, że jeśli lubi się swoją pracę, to nie przepracuje się w życiu nawet dnia? To zupełna ściema. Przerwy są niezbędne do utrzymania produktywności. I mówi ci to ktoś, kto miał od wykonywania swojego zawodu ładnych kilkanaście lat przerwy. Tak właśnie zachowuje się świeży umysł i stały napływ inspiracji.

Odsłonił w uśmiechu lekko krzywe zęby, gdy Lea wspomniała o zmianie, jaka dokonała się w jego głosie. – Myślałaś, że zmyślałem, kiedy mówiłem, że w młodości śpiewałem w chórze? Najlepszy tenor w promieniu... No, to już zależało od tego, jak się ustawialiśmy...

Poszedł w ślad za nią bez słowa. W odróżnieniu od pani domu miał na stopach buty, więc dźwięk jego kroków był bardziej słyszalny; i bez oglądania się Lea wiedziałaby, że gość posłusznie podąża za nią.

Dawnych przyjaciół? No wiesz? – Udawał przez chwilę obruszenie sugestią, że przyjaciółmi byli kiedyś, w zamierzchłych czasach. W końcu nie widzieli się ile – raptem sześć lat? Cóż to jest sześć lat dla istot żyjących całe wieki? Jakaś część jego umysłu wysunęła pytanie, czy Lea nazywała przyjaciółmi wszystkich swoich podopiecznych. Może był to swego rodzaju zabieg marketingowy, mający sprawdzić, by każdy przebywający w Soleil arystokrata poczuł się wyjątkowy – a to coś, czego przecież każdy z nich pragnął.

W salonie szybko pozbył się swojego ponczo i podał je rogatej służącej, pozostając tylko w koszuli koloru piasku - takiego zwykłego, nie tego wielobarwnego z pobliskiej pustyni. Miedziane spinki do mankietów były wyrzeźbione w kształt główki jakiegoś ssaka, nieco przypominającego kota – biorąc pod uwagę, do kogo należały, prawdopodobnie mangusty, czy też ichneumona. Ludo zerknął z ciekawością na strażnika, który ulokował się w odleglejszym kącie salonu. Ktoś mógłby pomyśleć, że pani domu planowała złożyć jakąś propozycję nie do odrzucenia. Ludo nie podejrzewał jednak Lei o tak bezpośrednie metody.

– Zabawnie sformułowane pytanie – stwierdził, opadając na jedną z puf, tak dużych, że mógłby chyba zatopić się w niej w całości. – Wiedziałaś o tym, tylko nie pamiętasz, czy powiedziałem ci o tym sam, czy dowiedziałaś się z... innych źródeł? Jeśli mam być szczery, nie jestem pewny. Chociaż... taak, na pewno się przyznałem, bo tamten baron czy hrabia, jak mu było... No, mniejsza o to. Chciał kupić truciznę, bo bał się, że synowie mają go dość... – Pokiwał głową z nieszczerym zatroskaniem. – Ale nie czułem się wtedy jeszcze na siłach, żeby pracować, poza tym nie mam w zwyczaju prowadzić interesów, kiedy jestem u kogoś w gościnie.

Powrót do góry Go down





Złotko
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Claudillea e Praga
Wiek :
wizualnie pomiędzy 20 a 30.
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
175 cm i 67 kg
Znaki szczególne :
sześć palców u lewej stopy, ciemna skóra
Pod ręką :
-
Broń :
bicz
Zawód :
ekonomistka, kupczyni strategiczna, stalowa dama na emeryturze
https://spectrofobia.forumpolish.com/t915-claudillea-mavia-rodu-praga https://spectrofobia.forumpolish.com/t1010-i-got-my-own-back#14617 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1005-claudillea-e-praga-korespondencja https://spectrofobia.forumpolish.com/t1127-zlotko
ZłotkoPocałunek Słońca
W zamyśle Claudillei wirował wyłącznie Lunatyk, no ale może dała się porwać w obrót czy dwa – przecież zabawa nie była czymś złym. Nie musiała również sprawiać wrażenia nobliwej matrony i poważanej pani domu, bo większość domowników i służby wiedziała, że w razie konieczności potrafi w ułamku chwili przekształcić się w anioła, ale tym razem sprawiedliwości i kary. Bez zawahania i bez skrupułów – inaczej posiadłość zarządzana przez samotną, piękną kobietę spotkałby marny los. A więc stała się Kirke tych wybrzeży.
Skądże, po prostu zarządzanie to kawał twardego, suchego ciasta –  nie dość, że ciężko je ugryźć, to przy chwili nieuwagi posypie się na kawałki. Gdybym mogła, byłabym zupełnie gdzie indziej. — Uśmiechnęła się łagodnie, ale w jej oczach nie było ani krzty żalu czy zgorzknienia. — Ktoś to musi zrobić, więc równie dobrze mogę to być ja.
Tajemnice rodzinne były znane jedynie wewnętrznemu kręgowi służby, jednak Lea nie należała do osób, które by się nad sobą i swym losem użalały. Mogła wprawdzie pozabijać siostrę i ojca, ale co dalej? Byłaby wolna, li jakim kosztem?

Być może faktycznie pospieszyła się z takim stwierdzeniem, lecz ci, którzy opuszczali Soleil gdy tylko stanęli na nogach, często nie wracali nigdy – czy to ze wstydu, czy też w ochronie przed złymi wspomnieniami. Ciężko było to stwierdzić. Być może bali się, że odnajdą w oczach Lei litość, a przecież jedyne z czym patrzyła to twarda troska. Nie była przyjaciółką od białych kłamstw, a raczej tą, która powie „weź się w garść, bo kto za ciebie obrzuci jego dom zgniłym mango?”. Poczekała z odpowiedzią aż wygodnie usiądą.
Tak? To kto jak kamień w wodę przepadł na te sześć lat? — Uniosła i jasną brew, i szklankę do ust, a w oczach roiło się od figlarnych błysków, gdy lustrowała sylwetkę i ruchy mężczyzny.
Słuchała dalej, aż jej spojrzenie stwardniało.
Cieszę się, że postanowiłeś nikogo nie truć pod moim dachem — rzekła złowieszczo spokojnie i na tym zakończyła temat, a ten nagły, nienaturalny bezruch wyparował z niej bez śladu. Przechyliła głowę. Był inteligentnym rozmówcą.
Nawet jeśli wiedziałam, nie miałam pojęcia gdzie cię szukać, stąd to ogólnodostępne ogłoszenie. Przykro mi, jeśli czujesz się urażony, że cię sprawdzałam. — Szczere „przykro mi”, ale nie: „przepraszam”. — Choć może tak wyglądać, nie jestem naiwna. Wpuszczam do domu wszystkich obwiesiów i włóczęgów, których wyrzuci mi morze i przywieje samum, co nie znaczy, że wierzę ślepo w ich słowa. Nawet jeśli przeszliście próbę Prawdy, szczerze szukając azylu i obiecując nie czynić zła na terenie Dworu.
Zamachała w powietrzu palcami dłoni, gdzie błyszczał rodowy pierścień; wieniec cytrynów nosił w sobie zaklęcie, które uniemożliwiało mówienie nieprawdy. Niestety, diabeł tkwi w szczegółach – nie można skłamać, jeśli wierzy się, że coś jest prawdą. Nawet jeśli nią nie jest.
Nie mogę was bronić jeśli nie znam kontekstu przewin lub sytuacji, w której się znaleźliście. — Odszukała jego spojrzenie i unieruchomiła je następnymi słowami. — A jak dobrze wiesz, bronię was zaciekle.
Wtedy też machnęła dłonią uzbrojoną w połówkę figi i znów rozparła się na poduszkach.
Nie podejrzewaj mnie więc o takie niecne myśli i opowiadaj. Gdzie teraz mieszkasz? Czy dalej włóczysz się po Szkarłatnej Otchłani? Jeśli tak, żądam kiedyś wycieczki z oprowadzaniem!
Oczywiście zostawienie wszystkiego tutaj na miesiąc czy trzy nie wchodziło w grę, ale nikt nie zabroni jej marzyć i snuć wydumanych planów.


Ostatnio zmieniony przez Złotko dnia Sro 7 Cze - 20:37, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Ludovic Aristance Masséna
Wiek :
Wizualnie około dwudziestu lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
177 cm / 62 kg
Znaki szczególne :
Blizny po kajdanach na kostkach i nadgarstkach
Pod ręką :
Spora torba na ramię z lekami i ziołami, portfel, nóż
Broń :
Nóż
Zawód :
Alchemik
https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t1096-ludo
LudoDiabelski Bibliotekarz
Prowadząc zwyczajną, uważną, acz nienazbyt natarczywą obserwację rozmówczyni, Ludo odnotował kolejną cechę, którą, jak mu się zdawało, przejawiali oboje. Zarówno ona, jak i on nierzadko mówili o sprawach trudnych, nawet bolesnych, w sposób bezpośredni, bez tego ukazującego zaabsorbowanie sobą samym dramatyzmu, tych ziejących egzaltacją patetycznych słów i zbolałych spojrzeń, które nieodmiennie Ludovica irytowały u innych. Rozmowy z osobami przekonanymi, że ich życie jest trudniejsze, a przeszłość bardziej bolesna, niż wszystkich innych, zawsze sprawiały, że miał ochotę przewracać oczami.

– Sugestię przyjąłem – powiedział z psotnym błyskiem w oku. – Zabiorę się za organizację jakiegoś małego porwania. Chociaż na tydzień czy dwa, żebyś miała solidny pretekst, żeby się oderwać od obowiązków. Jeśli boisz się, że ciasto faktycznie się w tym czasie rozsypie, mogę zawczasu podać datę, żebyś mogła przygotować dla personelu dokładne instrukcje.

Choć dopiero co odnalazł wygodną pozycję w przepastnej miękkości pufy, zaraz wychylił się do przodu, żeby nalać sobie wina. Przez pewien czas po opuszczeniu kwasowych jaskiń wszystko smakowało dla niego tak samo, to jest nijak - na szczęście ta przypadłość, podobnie jak chrapliwość głosu, zdążyła już ustąpić. Mimo, że minęło już kilka lat, Ludo wciąż znajdował przyjemność w przypominaniu sobie smaków, które zdążył zapomnieć i odkrywaniu zupełnie nowych. Mimo, że akurat w tej chwili nie patrzył na Leę, aby upewnić się, że nie rozleje wina po stoliku, poczuł wyraźnie, jak zmienił się jej ton. Nie miał zamiaru robić jej wyrzutów; nawet trochę go zaskoczyło, że Lea udzieliła tak wyczerpujących wyjaśnień co do swoich praktyk. Po chwili uznał, że chyba wie, z czego taka reakcja wynikła. Jego rozmówczyni po prostu miała do jego prywatności większy szacunek, niż on sam.

– Oczywiście, że nie czuję się urażony – powiedział dobitnie, bez żadnych niejednoznaczności, odkładając karafkę na stół. – Przecież nigdy nie kryłem się z tym, czym się zajmuję, ani przed tobą, ani przed innymi. – Wielokrotnie słyszał już, że ta beztroska to z jego strony bardzo głupie zachowanie, ale nawet nauczka, którą w końcu dostał, nie zmieniła zbytnio jego podejścia. Zakręcił delikatnie kieliszkiem i przesunął nim pod nozdrzami. – Jestem ci bardzo wdzięczny za to, co dla mnie zrobiłaś i jest mi dogłębnie obojętne, że przyjrzałaś się mojej przeszłości. Większość dramatis personae już nie żyje, więc z ich strony też nie spodziewałbym się pretensji.

Sadowiąc się z powrotem w pufie i słuchając jej następnego pytania zwlekał jeszcze przez chwilę ze skosztowaniem wina. Płyn koloru miedzi zbliżył się niebezpiecznie do brzegu kieliszka, kiedy Ludo zmieniał pozycję, ale ostatecznie ani kropla nie wydostała się z naczynia.

– Tu mnie masz. Dalej nie mam stałego miejsca zamieszkania, co faktycznie trochę utrudnia kontakt z potencjalnymi klientami... No ale jak już ustaliliśmy, praca nie jest wszystkim. Włóczę się po Otchłani i nie tylko. Ostatnio odwiedziłem pewną urokliwą wioskę, w której dawniej bywałem... Wyobraź sobie, że wszystkich mieszkańców dotknęła tajemnicza epidemia bezsenności. Nie mogli zasnąć, choćby nie wiem, jak się starali, a im dłużej nie spali, tym coraz więcej zapominali. Najpierw umykały im drobne rzeczy, potem coraz większe, jak nazwy przedmiotów czy zwierząt gospodarskich. Doszło do tego, że na każdym garnku widniał napis "garnek", a każdą krowę opatrzono etykietką ze słowem "krowa" i krótką instrukcją obsługi. – Pokiwał głową z powagą, choć na jego wargach nadal błąkał się uśmiech. – Gdy tam trafiłem, mieszkańcy chodzili między domami jak błędni, nie wiedząc, kim są ani co powinni robić. Widok naprawdę przyprawiał o dreszcze.

Powrót do góry Go down





Złotko
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Claudillea e Praga
Wiek :
wizualnie pomiędzy 20 a 30.
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
175 cm i 67 kg
Znaki szczególne :
sześć palców u lewej stopy, ciemna skóra
Pod ręką :
-
Broń :
bicz
Zawód :
ekonomistka, kupczyni strategiczna, stalowa dama na emeryturze
https://spectrofobia.forumpolish.com/t915-claudillea-mavia-rodu-praga https://spectrofobia.forumpolish.com/t1010-i-got-my-own-back#14617 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1005-claudillea-e-praga-korespondencja https://spectrofobia.forumpolish.com/t1127-zlotko
ZłotkoPocałunek Słońca
Claudillea rozciągnęła usta w uśmiechu, wyraźnie ubawiona.
Podaj datę, by przypadkiem nie stwierdzili porwania i nie posłali za nami całej straży przybocznej! Jeśli pamiętasz narwaną arystokratkę stale u mojego boku, musisz też pamiętać, że Celia z pewnością nie zadawałaby za wielu pytań p r z e d .
Modre oczy kobiety błyszczały od jasnego słońca, a usta od soku.
Może ramach przeciwdziałania bezdomności powinnam zatrudnić cię jako nadwornego alchemika, ale obawiam się, że truciciel na zamku nie poprawiłby i tak wątpliwej reputacji tego miejsca. — Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Rozmowa o przeszłości wydawała się borykać bardziej samą Pragę niż osobę bezpośrednio zainteresowaną. Szczególnie, gdy Ludovic z beztroską właściwą tym, którzy odpuścili lub pogodzili się z losem opowiadał o śmierci towarzyszy, a sama Arystokratka posiadła zgoła inne informacje. Bez dwóch zdań i bez rozterek czy by przypadkiem nie oszczędzić mężczyzny i nie rozgrzebywać jego zabliźnionych ran Lunatyk powinien się dowiedzieć jak sprawy stoją – albo przynajmniej zdecydować czy chce wiedzieć więcej czy też przeszłość ma zostać tylko przeszłością. Tym, co zaprzątało Leę była forma ich podania; nie była przecież ani bezmyślna, ani gruboskórna i znała istotną rolę emocji.
Postanowiła zostawić to na koniec, by Ludo miał czas i możliwość naprawdę zastanowić się co – i czy – to wszystko dla niego oznacza.

Lekka opowieść o mieszkańcach owej postronnej wioski kryła pod powierzchnią wiele mroku, zaś opowiedziana tak pogodnym tonem – u uważnego słuchacza powinna wywoływać ciarki. Ale taki właśnie w oczach Lei był Ludovic: nie do końca poważny, nie do końca wesoły, zawsze na granicy i rzadko kiedy pozbawiony tej beztroski. Wrócił do niej gdy tylko nieco wydobrzał i pytaniem z tyłu głowy pozostawało czy owa niefrasobliwość była jego immanentną, niezależną cechą, czy murem, którym się otoczył.  Po trosze jak i ona, spoglądał na dolę i niedolę ludzką z zainteresowaniem, ale z odległości, jakby nie dotyczyło go to w najmniejszym stopniu – bo i nie dotyczyło. Arystokratka nie interesowała się polityką krainy lub jej problemami w globalnej skali, ale żywo reagowała gdy coś działo się w okolicy jej ziem i jej pracowników. Uczynienie azylu z pałacu można uznać za jeden ogromny wyjątek, w ramach dziedzictwa rodowego, choć ta inicjatywa także przejawiała się jedynie na terenie Słonecznego Dworu – daleko jej było do wspomagania czy finansowania uchodźców gdy już ruszyli w swoją stronę.
I jak się skończyła twoja wizyta? Gdyby nie owe „ostatnio”, mogłabym brak kontaktu od ciebie podciągnąć pod tamto zapominalstwo. — Uśmiechnęła się szelmowsko i upiła soku.
Czy to mogły być te niesławne Koszmary czy myślisz, że nasze normalne, codzienne szaleństwo?


Ostatnio zmieniony przez Złotko dnia Sro 7 Cze - 20:35, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Ludovic Aristance Masséna
Wiek :
Wizualnie około dwudziestu lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
177 cm / 62 kg
Znaki szczególne :
Blizny po kajdanach na kostkach i nadgarstkach
Pod ręką :
Spora torba na ramię z lekami i ziołami, portfel, nóż
Broń :
Nóż
Zawód :
Alchemik
https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t1096-ludo
LudoDiabelski Bibliotekarz
Och, nie wątpię, że z Celią jakoś się dogadamy– odparł, machając wolną ręką. – Przecież jej też zależy na twoim dobrym zdrowiu i samopoczuciu, prawda? Jeśli wytężymy nasze niepospolite mózgi, na pewno uda nam się wymyślić, co począć z rozbitkami Krainy Luster przez dwa tygodnie twojej nieobecności.
Jej uwagę na temat możliwości zatrudnienia go na stałe skomentował z początku jedynie cichym chichotem. Po chwili dodał: – Obawiam się, że tajemnicze zniknięcie po ucieczce w towarzystwie niesławnego truciciela również mogłoby się na tej reputacji odbić. Może na tę okazję ufarbuję włosy i założę karnawałową maskę?
Zrobił pauzę w opowieści, po trosze dla wzmocnienia efektu, po trosze by wreszcie skosztować wina, które zdążyło już więcej niż wystarczająco pooddychać w jego dłoni. Degustacja, jak zwykle w przypadku Ludovica, przyniosła cały wachlarz wrażeń, przypuszczeń i werdyktów – koniec końców w jego zawodzie rozpoznawanie składników i metod produkcji poprzez smak było umiejętnością bez mała kluczową. Smak moreli, brzoskwini i orzecha oraz intensywna słodycz dawały połączenie, które Ludo uznał za bardzo przyjemne.
Skończyła się klasycznie – odpowiedział w końcu. – Nie mogłem ich przecież tak zostawić. Zaczekałem do następnego nowiu, wszedłem na pobliskie wzgórze, gdzie stoi zwęglona piorunami wierzba... – jego głos stopniowo nabrał niemal uroczystej barwy, jak u rasowego gawędziarza opowiadającego baśń czy legendę. – I uwarzyłem miksturę z tupotu kocich stóp, ścięgien niedźwiedzia, oddechu ryby i śliny ptaka. Każdemu z mieszkańców dałem po łyżce, a to, co zostało, wlałem do studni. Po tygodniu wszystko było już w normie, a ozdrowiali za nic nie mogli zrozumieć, dlaczego wszystko w ich wiosce jest tak drobiazgowo opisane.
Kiedy Ludovic umilkł, wyraz jego twarzy nie wskazywał jasno, gdzie w tej opowieści kończyły się fakty, a zaczynały wymysły, ani czy w ogóle miała ona w sobie coś więcej niż fikcję. Przecież nawet najbardziej niewiarygodnych historii można było bronić stwierdzeniem, że nie takie rzeczy działy się już po drugiej stronie lustra.
Też się zastanawiałem, czy nie maczał w tym palców jakiś Cień – przyznał. – Ale byłoby to dziwne, prawda? Cienie żywią się snami, więc cała wioska dotknięta bezsennością to dla nich głodówka... Chyba, że któryś nażarł się tak, że nie została ani odrobina snów...

Powrót do góry Go down





Złotko
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Claudillea e Praga
Wiek :
wizualnie pomiędzy 20 a 30.
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
175 cm i 67 kg
Znaki szczególne :
sześć palców u lewej stopy, ciemna skóra
Pod ręką :
-
Broń :
bicz
Zawód :
ekonomistka, kupczyni strategiczna, stalowa dama na emeryturze
https://spectrofobia.forumpolish.com/t915-claudillea-mavia-rodu-praga https://spectrofobia.forumpolish.com/t1010-i-got-my-own-back#14617 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1005-claudillea-e-praga-korespondencja https://spectrofobia.forumpolish.com/t1127-zlotko
ZłotkoPocałunek Słońca
Już dawno nikt z takim zaangażowaniem nie rozważał jej zdrowia psychicznego! One sama już dawno zrzuciła całokształt na karb obowiązków i po prostu ignorowała okazjonalne przebłyski, że tak naprawdę chciałaby czegoś innego. S u c h  i s  l i f e.
—  Jeśli planujesz jednak porwanie zamiast zaproszenia, powinieneś mi o tym powiedzieć dopiero w dniu porwania, nie wcześniej. Tak sądzę.  
Zmarszczyła jasne brwi, jakby naprawdę zastanawiała się nad zagadnieniem.
Zresztą, na nic ci się nie przydam. Jestem  o b r z y d l i w i e  rozpieszczona, a moje umiejętności handlowe będą potrzebować czasu na dostrojenie się do nowej krainy. D u ż o  czasu i jeszcze więcej uwagi. Lepiej już zażądaj okupu! Chyba że z tupotu kocich łapek da się też uwarzyć eliksir miłosny i  p r z y p a d k i e m  zamierzasz go wtedy użyć?  —  Upiorna uśmiechnęła się powoli, z rozmysłem.
Kobieta zmieniła pozycję, pod półprzezroczystą spódnicą zakładając nogę na nogę. Dłonią o barwie wypolerowanego drewna sięgnęła po kolejną szklankę zmrożonego soku. Nic nie jadła.

Potrząsnęła głową.
Nie, nie! Miałam na myśli te makabryczne twory, które podobno wypełzają z Krainy Snów. Mawia się, że zmieniają rzeczywistość albo umysły.
Przechyliła głowę, namyślając się.
Ale to co mówisz też ma wiele sensu. Nie jestem wprawdzie zaznajomiona z nawykami żywieniowymi Cieni, bo nie mam żadnego nadwornego zjadacza snów, ale opowieści mówią o Sennych Maniakach - jakby seryjnych mordercach snów. Wybierają wyselekcjonowane kąski i dlatego jedzą napadowo, jakby od działki do działki.
Uniosła brew, a jej oczy błyszczały wesoło. Być może pomyślała znów o eliksirze miłosnym, który mógł uchodzić za formę używki, gdy zapytała:
Czy narkotyki są produkowane przez Alchemików? Opium może wytworzyć zielarz, ale coraz częściej spotykam się w hotelu z magicznymi uzależnieniami.


Ostatnio zmieniony przez Złotko dnia Sro 7 Cze - 20:39, w całości zmieniany 5 razy

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Ludovic Aristance Masséna
Wiek :
Wizualnie około dwudziestu lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
177 cm / 62 kg
Znaki szczególne :
Blizny po kajdanach na kostkach i nadgarstkach
Pod ręką :
Spora torba na ramię z lekami i ziołami, portfel, nóż
Broń :
Nóż
Zawód :
Alchemik
https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t1096-ludo
LudoDiabelski Bibliotekarz
Myślisz? – spytał w zamyśleniu, odnosząc się do jej uwagi na temat właściwego sposobu przeprowadzania porwań. – Może i racja... Ja osobiście z uprowadzeniami nie mam doświadczenia, tym zawsze zajmowali się moi znajomi... Ale przecież wszystkiego można się nauczyć, wystarczy się odpowiednio przyłożyć.
Uczynione mimochodem odniesienie do jego starych kompanów, wywrotowców i konspiratorów, wspólnie z którymi dawniej knuł misterne intrygi, nie wywarło, jak się zdawało, negatywnego wpływu na jego dobry humor. Wszyscy oni i tak przecież od dawna gryźli już ziemię i próżno byłoby w Krainie Luster szukać kogoś, kto pamiętałby ich imiona. Nieśmiertelni, jak Ludovic miał już wielokrotnie okazję zauważyć, miewali pamięć wybiórczą i dziurawą.
Wyraźnie ubawiony zastrzeżeniami Lei co do jej potencjalnej przydatności, dopił wino, odstawił lampkę na stolik i pozostał jeszcze przez chwilę wychylony do przodu, dla bardziej teatralnego efektu.
Ależ, moja droga pani e Praga, ani przez myśl by mi nie przeszło porwanie z tak niegodziwych i oportunistycznych powodów jak to tylko, żebyś mi się miała na coś przydać. Ja po prostu najzwyczajniej w świecie lubię spędzać z tobą czas.
Po tym stwierdzeniu znowu odchylił się znowu w pufie, splatając dłonie za głową. W drodze do Soleil zupełnie nie spodziewał się, że rozmowa zejdzie na takie tory; oczekiwał raczej rzeczowej, zwięzłej transakcji, a dopuszczał też możliwość, że Lea w ogóle nie będzie chciała prowadzić interesów z dawnym klientem jej ośrodka, a do tego trucicielem. Mimo to zupełnie mu ten obrót spraw nie przeszkadzał.
Czy tupot kocich łapek to część przepisu na miłość? Zabrzmiało metaforycznie. Co do tego, czy tak jest w istocie... Hm, chyba nie powinienem zdradzać tajemnic zawodowych, co?
W pozycji, w której siedział, z rękami za głową, jedna ze spinek w jego mankietach pochwyciła wpadający przez okno promień słońca, rzucając maleńkiego "zajączka" na ścianę za Leą. Ludo poruszył delikatnie nadgarstkiem tak, by skierować go na jej twarz, aż plamka światła przesunęła się po jej policzku i nosie.
Zielarz! – prychnął lekceważąco. – Do zielarza to można chodzić z problemami gastrycznymi, albo w sezonie grypowym. Nie, do narkotyków wartych jakiejkolwiek uwagi trzeba alchemika właśnie. Substancje psychoaktywne to niezwykle skomplikowana... – Tu ugryzł się w język, aby nie zanudzać rozmówczyni specjalistycznymi wywodami. – Czy to jest właśnie powód, dla którego zamieściłaś ogłoszenie? Problem z uzależnionymi od magicznych substancji klientami? Nie ukrywam, że ciekawość trochę mnie zżera.

Powrót do góry Go down





Złotko
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Claudillea e Praga
Wiek :
wizualnie pomiędzy 20 a 30.
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
175 cm i 67 kg
Znaki szczególne :
sześć palców u lewej stopy, ciemna skóra
Pod ręką :
-
Broń :
bicz
Zawód :
ekonomistka, kupczyni strategiczna, stalowa dama na emeryturze
https://spectrofobia.forumpolish.com/t915-claudillea-mavia-rodu-praga https://spectrofobia.forumpolish.com/t1010-i-got-my-own-back#14617 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1005-claudillea-e-praga-korespondencja https://spectrofobia.forumpolish.com/t1127-zlotko
ZłotkoPocałunek Słońca
Uniosła palec i potaknęła.
Tak, tak, ciężka praca popłaca! — zgodziła się ochoczo, kontynuując grę. — Z własnego doświadczenia mogę ci potwierdzić, że przy odpowiednim samozaparciu idzie nauczyć się wszystkiego, od usuwania śladów krwi po small talk.
Zawiesiła głos dosłownie na moment, by dać rozkwitnąć żartowi.
Aktualnie interesuje mnie Tkanie Magii — tu na ułamek sekundy zacięła się, wszak rodzinna klątwa była dla postronnych tylko (aż) małomiasteczkową plotką — ale zdaje się, że zostałam zrobiona na szaro przez potencjalną nauczycielkę. I nawet nie spróbowała mnie oszukać! — zawołała Lea egzaltowanym, dramatyzowanym tonem. — Po prostu nie przyszła na pierwszą lekcję.
A gdy tak gładko i bezceremonialnie przyznał się do sympatii, kobieta uśmiechnęła się olśniewająco, rozciągając pełne wargi.
— Jesteś na bardzo dobrej drodze do tego, bym naprawdę poprosiła o eliksir z tupotu kocich stóp.
Jeśli któraś z ówczesnych dwórek nie miała za długiego języczka, Ludo nie wiedział, że Arystokratka posiada zdolność do manipulacji emocją i uczuciem i w żadnym razie nie potrzebuje miłosnego eliksiru, by rzucić kogoś na kolana gdyby zawiódł jej urok osobisty. A jednak jej przymrużone, modre oczy błyszczały jasno i wesoło.

Tajemnice zawodowe. Claudillea z ociąganiem skierowała myśli ku głównemu powodowi ich spotkania, zupełnie nieświadoma, że świetlne błyski puszczane przez Lunatyka spoczywają na jej twarzy. Gdyby wiedziała, doceniłaby, że nie zachowuje się jak podrostek i nie próbuje jej dziecinnie oślepić. Czuła jednak, że coś się święci (a de fakto – już uświęciło) i zmrużyła oczy jeszcze bardziej, próbując wychwycić c o.
Z kolei jego monolog o wyższości specjalistów nad pospolitym cyrulikiem wywołał cichy chichot. Kilka kropelek laudanum tu i ówdzie, nie tylko przy objawach histerii, z pewnością pomogłoby zrelaksować się kilku znanym jej arystokratkom. Nie powiedziała jednak nic.
Między innymi, choć potrzebuję też kilku eliksirów. — odpowiedziała mu. — Ale jeśli będę wiedziała z czym mamy do czynienia, łatwiej przyjdzie mi opieka nad tymi pod zbytnim wpływem.
Dorośli ludzie i mogą robić co im się żywnie podoba, lecz gorszenie innych gości w publicznej fontannie czy udawanie Rajskich Ptaków na balkonie budynku stanowiło przekroczenie granicy raz, dobrego smaku i w drugim przypadku, bezpieczeństwa dla Claudillei Pragi.
Wiem, że używają złotego proszku nazywanego Aurum. Mam szczerą nadzieję, że nie zostanie powiązany ze mną – a l b o  że nie nazwano go tak ze względu na mnie. Krąży też coś halucynogennego oraz wzmacniacz p o t e n c j i, który po przedawkowaniu pobudza agresję, a nie coś innego.
Zastanowiła się, a później dała znak strażnikowi pod ścianą.
Przynieś, proszę, folder dotyczący incydentów w hotelach.
Po raz pierwszy sięgnęła po wino, to samo co wcześniej Ludovic, i krótko westchnęła.
Jeśli będziesz w stanie stworzyć antidota albo choć środki nasenne, będę ci po stokroć dłużna. A jeżeli widzisz trzecie wyjście, zamieniam się w słuch. W końcu „do narkotyków wartych jakiejkolwiek uwagi” potrzebuję alchemika i proszę – oto znalazłam jednego.
Leniwe przymknięcie powiek, leniwy uśmiech.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Ludovic Aristance Masséna
Wiek :
Wizualnie około dwudziestu lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
177 cm / 62 kg
Znaki szczególne :
Blizny po kajdanach na kostkach i nadgarstkach
Pod ręką :
Spora torba na ramię z lekami i ziołami, portfel, nóż
Broń :
Nóż
Zawód :
Alchemik
https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t1096-ludo
LudoDiabelski Bibliotekarz
Słuchając Lei Ludo skonstatował, że nie ma wielkiej trudności z wyobrażeniem sobie rozmówczyni przy czynności takiej jak usuwanie śladów krwi z ubrań, posadzek czy innych powierzchni. W kontekście Lei byłoby to coś zgoła bardziej naturalnego niż zwyczajne, codzienne pranie czy sprzątanie. Nie to, żeby posądzał ją o jakieś morderstwa czy brutalne tortury, ani tym bardziej wiedział cokolwiek o konkretnych przypadkach takich praktyk w Soleil; po prostu w przypadku arystokratów pewne kulturowe wzorce i osobiste doświadczenie dyktowały mu takie a nie inne skojarzenia.
Bardzo nieładnie z jej strony. – Kiwnął głową, odnosząc się do wzmianki o zawodzie sprawionym przez nauczycielkę. – I nieprofesjonalnie. Słyszy się to i owo o naciągaczach, co oferują kursy ze sztuk magicznych. "Nauka latania w dziewięć godzin, tylko teraz za pół ceny", i takie tam... Ale domyślam się, że z góry za lekcje nie zapłaciłaś, więc stracony został tylko czas?
Nigdy nie przejawiał większego zainteresowania plotkami, więc nawet jeśli podczas rekonwalescencji w ośrodku Lei słyszał jakieś poszeptywania na temat rodowych klątw, najpewniej nie przywiązał do nich większej wagi niż do konspiracyjnych rozmów o tym, kto z kim i kiedy, i ile razy. Ludo miał umysł zdyscyplinowany, jasny i precyzyjny w pewnych dziedzinach, w innych natomiast potrafił być zadziwiająco nieświadomy. Szczęśliwie nie aż tak nieświadomy, żeby nie docenić odpowiedzi Lei na swoją wcześniejszą uwagę o sympatii, jaką ją darzył.
Na zamówienie od ciebie uwarzyłbym go z tupotu łap tygrysa. Nie wiem, czy to by wpłynęło na działanie, ale przynajmniej bym ci zaimponował.
Kiedy sięgnęła po wino, dźwignął się ze swojej pufy, podniósł karafkę i nalał jej lampkę, a następnie ponownie napełnił własną, cały czas przetwarzając to, co powiedziała na temat stosowanych w okolicy substancji.
Przyznaję, że o tym Aurum pierwsze słyszę. – Obszedł stolik, żeby podać jej lampkę. – Straszny obciach po tym, jak się mądrzyłem, jaki to ze mnie znawca, co? Skończyła mi się prenumerata tygodnika o nowościach w świecie narkotyków. A jeśli chodzi o to powiązanie... Ktoś musiałby naprawdę za tobą szaleć, żeby dedykować ci nie tylko nazwę, ale też kolor proszku. To jak taka alchemiczno-narkotyczna serenada pod balkonem.
Uznawszy, że dość już się nasiedział, zaczął się powoli przechadzać po pokoju. Kroki zaprowadziły go do okna za plecami Lei. Roztaczał się z niego iście wspaniały widok na morze i portowe miasto. W dole, na dziedzińcu, ktoś grał na altówce.
Jeśli chodzi o halucynogeny, bezpośrednie antidota raczej odpadają – powiedział po chwili. – Lepiej nie próbować walczyć z efektem, bo bardzo łatwo pogorszyć sprawę, a nawet wyrządzić trwałe szkody na psychice. Oczywiście warto mieć pod ręką środki uspokajające na te przypadki, w których przeczekanie nie wchodzi w grę, występuje padaczka, ataki paniki i tak dalej. To ostatnie dotyczy również agresji wywołanej afrodyzjakami.
Odwrócił się do Lei, oblany wpadającym przez okno blaskiem słońca jak jakiś uwieczniony na obrazie święty – nie zgadzał się tylko lekko złowieszczy uśmiech.
Tyle powiedziałby ci lekarz. Ja dodam jeszcze, że są też mniej, hm, konwencjonalne sposoby na utrzymanie niesfornych pacjentów w ryzach. W końcu mówimy o osobach, którzy przebywają w twojej gościnie, a co za tym idzie, jedzą i piją to, co im podasz. Jakiś hipotetyczny zdolny alchemik mógłby przygotować bezbarwną, bezwonną substancję, która sama z siebie nie ma żadnych efektów. Natomiast jeśli ktoś zjadłby na kolację pieczeń skropioną taką substancją, a następnie golnąłby sobie coś na potencję... Dość powiedzieć, że zanim pojawiłby się efekt zamierzony, a tym bardziej uboczny, taki jak agresja, wystąpiłyby gwałtowne i bardzo malownicze wymioty. Myślę, że ryzyko takiej reakcji wybiłoby twoim gościom z głów niemądre pomysły, nawet tym najbardziej niereformowalnym.

Powrót do góry Go down





Złotko
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Claudillea e Praga
Wiek :
wizualnie pomiędzy 20 a 30.
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
175 cm i 67 kg
Znaki szczególne :
sześć palców u lewej stopy, ciemna skóra
Pod ręką :
-
Broń :
bicz
Zawód :
ekonomistka, kupczyni strategiczna, stalowa dama na emeryturze
https://spectrofobia.forumpolish.com/t915-claudillea-mavia-rodu-praga https://spectrofobia.forumpolish.com/t1010-i-got-my-own-back#14617 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1005-claudillea-e-praga-korespondencja https://spectrofobia.forumpolish.com/t1127-zlotko
ZłotkoPocałunek Słońca
Machnęła dłonią, ale kontynuowała w tym samym co wcześniej tonie:
– Obecnie bardziej skłonna jestem uwierzyć tym oszustom, ogłaszającym się w pamfletach niż żywym ludziom! W zasadzie – zrzucę to fakt, że nie było cię i nie udzieliłeś mi tej rady wcześniej – zapisałam się na jeden taki, korespondencyjny kurs.
Uniosła rękę i zrobiła głęboki wdech, aż zafalowała owinięta w gołębioszary jedwab pierś, a następnie razem z powietrzem wypuszczanym nad jej dłonią pojawiło się światło, które pojaśniało i rozrosło się w małe słońce, konkurujące ze światłem zza okna.
A z powodu efektów skłonna jestem takim naciągaczom uwierzyć. W innym wypadku po prostu bym tego Alexa von Easta znalazła – odrzekła, nie dopowiadając oczywistego. Nie było jednak sensu rozmyślać czy groziła na poważnie, w końcu za niedoszłą nauczycielką nie ruszyła.
Zgasiła wytworzone światło i jej błądzący wzrok przesunął się z dłoni Lunatyka na jego oczy, a potem usta Arystokratki zadrgały, gdy kontynuowała.
Szczerze mówiąc, nie mogę mieć nawet pewności czy aby przypadkiem nie jesteś jednym z nich! – Zawiesiła głos, wyraźnie czekając. (Nie wytrzymała.) Z każdym kolejnym zdaniem w jej głosie narastał śmiech, znajdując swój szczyt w „czy zdajesz sobie sprawę”. – Aurum nie znasz, obiecujesz eliksiry o zmodyfikowanych przepisach, a na koniec chcesz moim gościom podawać emetyki! Chyba zdajesz sobie sprawę, że już nigdy nie postawiliby nogi w żadnym przybytku Pragów?
Zamieszała kieliszkiem i rozciągnęła usta w uśmiechu – pogodnym, ubawionym, zupełnie innym od złowieszczego uśmieszku Ludovica – podziwiając niezwykle przyjemny widok, jakim był obleczony w światło Lunatyk. Nie przeszkadzało jej nawet, że wyglądał tak młodo – koniec końców niewinny i naiwny nie był.
Nie mogę i nie muszę kompletnie ucinać używek, ale dobrze byłoby mieć pod ręką coś… resetującego? Oczyszczającego krew, gdy ktoś przekroczy granicę? Eliksir, który, powiedzmy – postukała palcem w wargi – leczyłby…
Spojrzała na niego, zrezygnowana, jakby dopiero właśnie usłyszała samą siebie.
Właśnie dyktuję ci zlecenie na uniwersalną odtrutkę, prawda? Taką, której nikomu nie udało się jeszcze uzyskać?

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Ludovic Aristance Masséna
Wiek :
Wizualnie około dwudziestu lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
177 cm / 62 kg
Znaki szczególne :
Blizny po kajdanach na kostkach i nadgarstkach
Pod ręką :
Spora torba na ramię z lekami i ziołami, portfel, nóż
Broń :
Nóż
Zawód :
Alchemik
https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t1096-ludo
LudoDiabelski Bibliotekarz
Ludo przez chwilę stał w bezruchu, obserwując z żywym zainteresowaniem powstającą świetlistą sferę, jak gdyby spotęgowany po tysiąckroć ciąg dalszy jego zabawy ze słonecznym refleksem. Po kilku sekundach zbliżył się nawet o dwa kroki, zupełnie jak przyciągana światłem ćma; zdawał się nie przejmować mroczkami, jakie z całą pewnością wpatrywanie się w tak jasny punkt musiało wywołać. Kiedy blask wreszcie zgasł, Lunatyk zamrugał kilkakrotnie.
Nie powiem, robisz bardzo dobrą reklamę cechowi naciągaczy i oszustów. – Skupił wzrok z powrotem na arystokratce, z wyrazem twarzy wyrażającym uznanie. – Trafienie do toalety o trzeciej w nocy już nigdy nie będzie się wiązało z ryzykiem przywalenia o coś w ciemności.
On również śmiał się cicho, kiedy wyliczała oskarżenia plasujące go w gronie pospolitych oszustów i szachrajów, o których mówił z taką wyższością. Uniósł dłonie na znak, że na swoją obronę ma niewiele lub zgoła nic.
Och, myślę, że trochę lekceważysz przywiązanie waszych gości do tych przybytków – pozwolił sobie wtrącić, upijając jeszcze jeden łyk wina. Ryzyko, że trunek zacznie wpływać na jego zachowanie, było żadne – jego podwyższona odporność na toksyny przekładała się również na tolerancję na alkohol. Mimo swojej dość wątłej postury Ludo mógłby stanąć do zawodów z nawet najbardziej zaprawionym w bojach moczymordą i to raczej nie on skończyłby pod stołem – tym bardziej nie musiał się więc obawiać, że jego mowa stanie się bełkotliwa, a oczy szkliste od czegoś tak błahego jak parę lampek wina. – Pewnie, stroiliby fochy i odgrażaliby się, że więcej się tu nie pokażą, jeśli nie pozwolisz im radośnie nadużywać ulubionych używek. Ale idę o zakład, że żaden z nich by tych gróźb nie spełnił. Przecież oni tych ośrodków potrzebują o wiele bardziej, niż ty ich gościny! Przyzwyczaili się już do nich, do tej opieki, ekskluzywności i społecznego mikroklimatu. A nawet jeśli czasem ktoś wyrzyga się do wazonu? Przecież to błahostka.
Uznał, że dość już się powymądrzał o sprawach, o których bądź co bądź wiedział niewiele; nie powinien jej przecież tłumaczyć, jak ma zarządzać własnym domem. Nadając swojemu uśmiechowi lekko przepraszający odcień, wysłuchał opisu przedmiotu zamówienia, jakie chciała złożyć.
Utrafiłaś w sedno – przyznał. – Trudno będzie przygotować antidotum, które zadziała na każde świństwo, jakie twoi goście sobie skombinują. Nie to, żeby mnie to bardzo smuciło. Mogę wpadać z wizytą za każdym razem, kiedy trzeba będzie uzupełnić twoją apteczkę. – Zrobił krótką pauzę, żeby puścić do niej oko. – Może zróbmy tak: jeśli masz gdzieś odrobinę tych afrodyzjaków i tego Aurum... skonfiskowanego dla dobra gości, rzecz jasna... mogę je wziąć, przyjrzeć mu się i przygotować coś, co przynajmniej nie dopuści do zgonu w wyniku przedawkowania, a może nawet zniweluje efekty. Jeśli go nie masz, sam zbadam temat, może popytam wśród znajomych. Potrwa to trochę dłużej, bo spora część moich znajomych ma mi za złe, że rzadko ich odwiedzam... Możesz sobie wyobrazić?

Powrót do góry Go down





Złotko
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Claudillea e Praga
Wiek :
wizualnie pomiędzy 20 a 30.
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
175 cm i 67 kg
Znaki szczególne :
sześć palców u lewej stopy, ciemna skóra
Pod ręką :
-
Broń :
bicz
Zawód :
ekonomistka, kupczyni strategiczna, stalowa dama na emeryturze
https://spectrofobia.forumpolish.com/t915-claudillea-mavia-rodu-praga https://spectrofobia.forumpolish.com/t1010-i-got-my-own-back#14617 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1005-claudillea-e-praga-korespondencja https://spectrofobia.forumpolish.com/t1127-zlotko
ZłotkoPocałunek Słońca
Kobieta postukała palcem w wargę, aż w końcu zaśmiała się z samej siebie i zdecydowała na wyznanie.
– Używam jej raczej do niespodziewanych kontroli portowych. Choć wstyd przyznać, że za pierwszym razem przyboczni wyławiali mnie zza falochronu. Jak widać, nauka korespondencyjna wymaga dużo więcej zaangażowania i poświęcenia  – orzekła, odgarniając włosy z nagich ramion.

Gdy tylko negował jej obawy, wysoko uniosła jasne brwi, a potem znacząco nimi poruszyła.
– Nie sądziłam, że leczenie, na które cię wysłałam zrobiło aż takie wrażenie! Powinnam zatrudnić cię jako akwizytora, Ludovicu, nie alchemika. Jestem pewna, że przychody znacznie by się zwiększyły.
Wróciła myślami do incydentu, od którego zaczęła dziś dzień. Oba kurorty, którymi zarządzała leczyły nie tylko smutki doczesne, ale i dolegliwości ciała. Posiadała też  niewielkie skrzydło, zajmujące się klątwami i im podobnymi dolegliwościami, skrzydło znane z tego, iż po przekroczeniu progu odcina magię, dając wytchnienie choćby tym z mocami parapsychicznymi. Czy powinna wydzielić odcinek, gdzie będzie można próbować używek? Sprawdzonych, sprowadzanych ze znanego źródła?

Rozmawiali dalej o odtrutce, a Claudillea pielęgnowała i pilnowała pomysłu, który pojawił się nagle, ale miał ręce i nogi. Nie trzeba iść pod wiatr, gdy wieje w dobrą stronę.
Z równoczesnego słuchania i myślenia wyrwało ją stwierdzenie, które uznała za konieczne, by skomentować.
– Czy mogę sobie wyobrazić ich smutek, że z rzadka przebywają w twojej obecności? Mogę. Gdy tu przybyłeś, wydawałeś się entuzjastyczny, ale złamany. Teraz twoja osobowość błyszczy.
Claudillea uśmiecha się w nieco inny sposób, ale nie ma tam ani drobiny łagodności czy litości.
– Wyraźnie widzę dlaczego chcą przebywać w towarzystwie tak zjawiskowego człowieka. – Ciekawa była, czy przed wypadkiem jego charakter był podobny do obecnego. – Mimo, że może ich wszystkich otruć. Choć może to dlatego ty jesteś zapraszany, nie odwrotnie. – Dodatkowo ciekawa, na ile może sobie wobec niego pozwolić.

Z każdą chwilą robiło się coraz goręcej i choć Arystokratka dopiła swój kieliszek wina, przerzuciła się teraz na chłodną wodę kokosową – idealny elektrolit. Zdecydowanie nie posiada odporności alkoholowej Ludovica, a z pewnością nie zamierzała jej sprawdzać przed południem i na dawno niewidzianym podopiecznym.
Ze szklanką w ręku, z namysłem, wróciła do poprzedniego wątku zainteresowana, co też Lunatyk miałby do powiedzenia:
– Przyzwyczaili się, ale konkurencja nie śpi. Właśnie zaczęłam rozważać czy jeśli sama będę im sprzedawać narkotyki, w kontrolowanych warunkach, w ilościach rozrywkowych, czy będzie bezpieczniej.
Przeniosła spojrzenie na mężczyznę, nagle ubawiona.
– Zaraz się okaże, że po prostu zlecę ci zrobić je w parach: narkotyk i odtrutkę.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Soleil, Słoneczny Dwór 5PUjt0u
Godność :
Ludovic Aristance Masséna
Wiek :
Wizualnie około dwudziestu lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
177 cm / 62 kg
Znaki szczególne :
Blizny po kajdanach na kostkach i nadgarstkach
Pod ręką :
Spora torba na ramię z lekami i ziołami, portfel, nóż
Broń :
Nóż
Zawód :
Alchemik
https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t1096-ludo
LudoDiabelski Bibliotekarz
Och, doprawdy. – Ludo zakrył usta dłonią w żartobliwym geście mającym ukazywać skromne zakłopotanie. – Mam nadzieję, że nie prawisz mi tych komplementów jedynie w nadziei na zniżkę za wyświadczone usługi, co?
Nie był może osobą szczególnie próżną, ale i tak ani trochę nie przeszkadzało mu słuchanie tak miłych słów z ust kogoś, kogo sam darzył sympatią i szacunkiem; wszak takich osób nie było na świecie wiele. W końcu czy ktoś predysponowany do zdecydowanie pozytywnych uczuć odnośnie reszty świata mógłby pracować w takim zawodzie, jak on?
Jeśli pytasz o to, czy zapraszam znajomych do siebie, a oni odmawiają, bo nie palą się do kosztowania potraw i napitków, które dla nich przygotuję... – Wzruszył beztrosko ramionami. – Historia zna takie przypadki, owszem. Ale jednak większą część winy ponosi moje nietowarzyskie usposobienie. Po prostu nie lubię, kiedy ktoś łazi mi po przestrzeni roboczej i dotyka rzeczy, których nie powinien. Chociaż oczywiście w pewnych przypadkach byłbym więcej niż chętny zrobić wyjątek.
O tak, on też był ciekaw, na ile może sobie pozwolić.
Wysłuchał przedstawionego przez Leę pomysłu, przyglądając się jej z trudnym do zinterpretowania wyrazem twarzy. W końcu pokręcił głową z szerokim uśmiechem.
Nie wiem, czy znam jeszcze kogoś, komu przyszłoby do głowy prowadzić odwyk dla uzależnionych z dostępem do tego, od czego są uzależnieni. – Prawda, jej ośrodek spełniał o wiele więcej funkcji, niż tylko odwyk, ale to wcale nie umniejszało rozbawienia Ludovica. – Jak dla mnie pomysł jest niegłupi! W końcu wiedziałabyś dokładnie, co zażywają i miałabyś pewność, że to produkty dobrej jakości, bez dodatku tłuczonego szkła, denaturatu i tym podobnych.
Odstawił pusty kieliszek na stół, na chwilę zbliżając się na tyle, by wyczuwalny stał się delikatny zapach, który zawsze mu towarzyszył – dziwaczna mieszanina, trochę przywodząca na myśl olejek z kadzidłowca, trochę pieprz i inne przyprawy, z nutą jakiegoś rozpuszczalnika czy innych chemikaliów, której za pewne nie zdołałyby usunąć dwa tygodnie ciągłych kąpieli.
Może się przespacerujemy? – zaproponował swobodnie. – Masz tak ładny dom, że aż szkoda siedzieć cały czas w jednym miejscu.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach