Louise

Lou
Gif :
Louise 5PUjt0u
Godność :
Louise Clark
Wiek :
26
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
171/58
Znaki szczególne :
Papieros w dloni, piegi, obezwładniający uśmiech
Pod ręką :
Zawsze coś mądrego do powiedzenia! No i pomadka do ust
Broń :
Scyzoryk, sztylet
Zawód :
Skandalistka
Stan zdrowia :
Zawsze może być lepiej
https://spectrofobia.forumpolish.com/t721-louise#8549 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1008-louise#14612 https://spectrofobia.forumpolish.com/t972-kontakt-z-lou https://spectrofobia.forumpolish.com/t1095-lou
LouKlucznik
Louise
Pią 20 Sty - 14:11
Chronologia:

Zakończone
Halloweenowe poznanie Joe
Spotkanie z Eliotem po wielu samotnych tygodniach
Ponowne spotkanie z Jo (a raczej zasadzka)

Aktywne
Halloweenowy sen z Iskrą i Jo
Awantura w karczmie feat Eliot
Domhnall pada ofiarą Lou w bibliotece (albo na odwrót) - retrospekcja


***


Spisane tylko w odmętach świadomości
Louise do brata

***

"Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek najdzie mnie ta nieodgadniona i przygnębiająca tęsknota, skutecznie chwytająca za kark i ciągnąca za włosy do samej ziemi. Zwykle uważałam to za jakieś niezrozumiałe i niewyjaśnione anomalie, bo w końcu z jakiej racji powinien mnie obchodzić ktoś, kto zniknął z mojego życia z dnia na dzień, nie zostawiając po sobie nawet niedopitej herbaty.
Denerwowałeś mnie na każdym kroku. A nawet półkroku, nie zdążyłam dotknąć moim nowym, wypastowanym butem ziemi, a ty już zdążyłeś wypaplać coś, co mnie skutecznie zirytowało. Nie były to głupoty, wręcz przeciwnie - twoja natura mądrali przelewała się przez ciebie z każdym wypowiedzianym słowem. I chyba to najbardziej mnie wkurzało, bo najzwyczajniej w świecie ci zazdrościłam. Duma to, Duma tamto, powtarzali rodzice, jak najęci kupując ci coraz większe stosy książek. Chyba chcieli tym trochę odpracować ten czas, którego ci nie poświęcali, ale z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że raczej widzieli w tobie pewien potencjał, którego koniec końców nie udało im się zrealizować.
Tym bardziej nie mogę pojąć tego czegoś, co zagnieździło się w mojej głowie, nieuzasadnionego przekonania, że jednak to uczucie pustki trochę racji w sobie ma. Poza momentami, w których miałam ochotę stosować wobec ciebie nieskrępowany ostracyzm, nie byłeś aż taki zły. Ba, czasami nawet udało ci się mnie rozśmieszyć i to nie tylko w sytuacjach, kiedy obrażałeś się na cały świat i wracałeś z płaczem do domu; pamiętam te jaśniejsze przebłyski wspomnień, może teraz nieco przekształconych i zamazanych, ale nadal silnie tkwiących w moim umyśle. Lubiłam te nasze wyprawy (właściwie jestem pewna, że naszym powołaniem było podróżowanie), gdzie podczas przeskakiwania z kamienia na kamień adrenalina pulsowała z zawziętością, przysłaniając zdrowy rozsądek, szwendanie po polach sąsiadów i szaleńcze ucieczki z miejsca zdarzenia - bo z kim innym mogłam to robić, jak nie z tobą? Byłeś moją oporą, świadomością, że nie jestem tam sama i mam się jeszcze do kogo odezwać. Koniec końców i tak wybaczałam ci wszystkie docinki i kłótnie, a obraza na ciebie przechodziła mi zwykle po niecałej godzinie, nawet wtedy, kiedy wiedząc, że jestem alergiczką, podkładałeś mi dmuchawce pod nos kiedy spałam.
Teraz gubię się we własnych przekonaniach do tego stopnia, że jestem rozdarta w swoich poczynaniach - czy lepszą opcją jest mieć cię przy sobie, trzymać i nigdy już nie wypuścić, czy żebyś już nigdy nie pojawił się w moim życiu, w obawie, że ponownie z niego znikniesz."



“Imagine me; I shall not exist if you do not imagine me"
~Nabokov

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach