Park Spacerowy

Geograf
Gif :
Park Spacerowy C2LVMSY
Wiek :
Wieczny
Pod ręką :
Mapa i luneta
https://spectrofobia.forumpolish.com
GeografKonto Administracyjne
Park Spacerowy
Pią 18 Sty - 12:32

Niedaleko Różanego Pałacu znajduje się przepiękny park spacerowy. Idealny na rodzinne spędzanie czasu, jak i samotne spacery czy konne wycieczki. Park ten jest swego rodzaju laskiem, bo choć posiada wydeptane ścieżki, drzewa i krzewy rosną w swoistym, naturalnym nieładzie. Można tu także spotkać typowo leśne żyjątka: różnokolorowe świetliki, różnorakie owady, ptaki i inne. Jednak ogrodnicy Arcyksięcia pilnują aby nie zaplątały się tu żadne niebezpieczne bestie, które mogłyby komukolwiek zagrażać.
Można tu znaleźć wszelkiego rodzaju rośliny, które jednak najpiękniej wyglądają jesienią. Liście przybierają wtedy wszelakie kolory, również niebieskie czy fioletowe, a niektóre nawet w paski czy kropki. Największą frajdę sprawiają jednak tęczowe krzaki kasztanowate. Ich owoce, przypominające ludzkie kasztany, nie tylko miały różne zabarwienie, ale również kształty. O dziwo, nie traciły barwy po wysuszeniu, tak więc nadawały się idealnie do tworzenia wszelakich figurek.
Jednak nie tylko jesienią jest tu pięknie. Zimą drzewa pokrywają się kryształową warstwą lodu przez co przypominają one lodowe figury. Na wiosnę rozkwitają tam najróżniejsze rodzaje kwiatów, które rozsiewają wszędzie swoją przyjemną woń, a latem drzewa dają miły cień oraz smaczne, jadalne owoce.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park Spacerowy
Czw 16 Maj - 21:41
Wyhamował i cofnął się krok w tył, żeby nie stać tuż przed tym dziwnym kimś – jeszcze zostałby posądzony o agresję, do której mu przecież było daleko. Nie widział korzyści w atakowaniu swojego zleceniodawcy... przynajmniej przed wypłatą. Właściwie taki ktoś z uszami kota... Ciekawe, jakie ma płuca. Czy zachowują się tak samo jak te, które miał ochotę wyszarpnąć z klatki piersiowej Garika? Chwila, chwila, chyba się zapędził. Wróćmy do rzeczywistości. Co? Ach tak, Wpierw Herbaciane Łąki, gdziekolwiek to było.
Dał się prowadzić swojemu nowemu pracodawcy. Niby szedł obok niego, ale krok z tyłu, milczał, cieszę przerywał dopiero, jak był pytany i obserwował. Jeśli coś go zaciekawiło, nie odwracał wzroku nawet jeśli został przyłapany na gapieniu się. Gdy weszli w zalesiony teren, Charles przystanął na chwilę i zaczął patrzeć do góry, na lekko kołyszące się pod wpływem wiatru, dopiero co zaczynające się zielenić korony drzew. Dał sobie parę sekund na przyzwyczajenie, a potem dorównał do Sowy.
To są te Łąki? – spytał wskazując las dookoła siebie dłońmi.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park Spacerowy
Sro 29 Maj - 14:32
Minęło sporo czasu zanim tam dotarli. Po drodze mijali różne osobowości. Jedni bardziej przychylni, drudzy mniej. Trafiali się tacy, co z zainteresowaniem do nich podchodzili, niekoniecznie nawiązując przy tym rozmowę, acz czas ich naglił i nie było opcji opóźniać i tak już dłużącą się misję zbieractwa. Napotykali też zupełnie obojętne osobliwości, a ci z kolei mu pasowali. Mniejsza.
Pogoda im na ten moment sprzyjała. Robiło się ciepło, przyjemnie, w sam raz na leniuchowanie. Szkoda tylko, że na ten czas nie mógł sobie pozwolić na odpoczynek. Po drodze wyjaśnił pokrótce swojemu pomocnikowi co z czym się je, kilka słów o sobie, zwie się sową i zajmuje alchemią. Nadmiar informacji szkodzi, toteż ograniczył się do minimum otwartości.
- Dobra.
Wtrącił krótko i zatrzymali się gdzieś pośrodku łąki, gdzie zalesienie nie było wcale gęste i mogli w miarę możliwości swobodnie poruszać w poszukiwaniu pierwszego składnika. Trudno będzie im się tutaj zgubić, choć nie bez powodu ta kraina zwie się Krainą Luster, prawda? Mimo to wokół nich roztaczały się proste, acz malownicze krajobrazy. Cudowne w swojej prostocie... wiadomo.
- Teraz posłuchaj mnie uważnie, bo powiem to tylko jeden raz. Szukamy teraz herbatnikości, czyli... podejdź no tu bliżej.
Ujawnił przed nim księgę, którą kurczowo przy sobie trzymał przez ten cały czas. Opis herbatnikości, wygląd i jak należy do nich podejść i jak pobrać wyciąg z ów rośliny. Po tym podał mu preparat, za pomocą którego będzie mógł zebrać i zmagazynować zebraną substancję.
- Potrzebujemy minimum 74ml tego środka, choć wiadomo też, nie zaszkodzi jak weźmiemy nieco więcej. Wtedy wyjdzie więcej niż jedna mikstura, potem się podzielimy, ja odejdę zadowolony, ty odejdziesz zadowolony. Jeżeli będziesz pilnie uważał to być może i nauczysz się czegoś przydatnego w swoim życiu.
Nie było czasu się cergielić, a im szybciej uwinie się ze swoim zadaniem.
- Pytania? Jeżeli nie to proponuję wziąć się do roboty.
Nie czekając specjalnie na odpowiedź zaczął się rozglądać za herbatnikośćmi, ręką wołając do siebie towarzysza, by i ten się włączył do zbieractwa.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park Spacerowy
Sob 1 Cze - 16:19
Charles, nie uzyskawszy odpowiedzi na swoje pytanie, zaczął przyglądać się Sowie w milczeniu z twarzą iście enigmatyczną. Po prostu zaczął się gapić tymi swoimi zielonymi ślepiami. W jego głowie powstawało parę pomysłów na reakcję, jaką powinien teraz podjąć. Pierwszą było morderstwo. Zabije go. Czemu nie? To byłby pierwszy raz... Otoczenie jest idealne. Drugą myślą było odejście. Sobowtór zaczynał się nudzić, bo podróż była długa, Sowa nie okazał się do tej pory interesujący, do tego tworzył w głowie Marionetki więcej pytań niż odpowiedzi. Potem Charles pomyślał o tym, że jeszcze chwilę zostanie i poczeka na ten magiczny moment, kiedy ta imitacja życia, którą w sobie posiadał, przejmie kontrolę nad umysłem i sprawi, że z jego mechanicznego ciała zaczną płynąć odruchowe, a nie zaplanowane reakcje.
Mhmm... – mruknął przeciągle i nachylił się nad książką. Jego szyja w tym momencie wygięła się pod lekko nienaturalnym kształtem, jakby kręgosłup Charlesa miał większy zakres ruchów, czy jakby wcale go nie było na miejscu. A może to tylko dziwna gra cieni...? – Nie umiem szybko czytać po angielsku – poinformował. No tak, po akcencie można było poznać, że Harvey nie jest stąd, do tego, gdyby do tej pory powiedział więcej niż parę zdań, Akihiko na pewno wyłapałby, że jego rozmówca myli czasami znaczenie słów albo po prostu nie zna nazw. – No i co to są mililitry? – Wydawał się być coraz bardziej skonfundowany, ale też sfrustrowany. Odsunął się stając naprzeciwko Dachowca. – No i dlaczego mieliśmy iść na Łąki, a jesteśmy w lesie!?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park Spacerowy
Wto 18 Cze - 16:41
Serio? Kiedy już myślał że nawinął mu się ktoś konkretny w ręce, a okazuje się, że to zwykły tuman. Ostatni raz szukał wspólnika poprzez koneksje. Poważnie, co kolejny to lepszy. Podrapał się po głowie, próbując nie wybuchnąć jeszcze gniewem, choć miał nieodparte wrażenie, iż właśnie na tym zależało jego rozmówcy. Mruknął ponuro, po czym zaczął tłumaczyć mu co z czym się je.
- Dobra Harvey, zbieramy rośliny, a raczej ekstrakt z nich, a do tego posłużą nam te oto urządzenia.
Leciał na skróty. W międzyczasie chciał wręczyć mu jeden z tych ustrojstw do magazynowania wydzieliny, a dopiero wtedy dostrzegł nienaturalny ruch głową swojego towarzysza.
- Dobrze się czujesz?
Zapytał bardziej z niepokojem, aniżeli z troski. Na początku wydawał się sztywny, a teraz nagle ma jakieś dziwne konwulsje. Ciekawe czy panował nad sobą, czy przysporzy mu problemów.
- Mniejsza. Mililitr opisuje się w centymetrach sześciennych, to jednostka objętości rów-
Wiesz co? Po prostu rób to co ja! Chodź, szkoda czasu.

Rozejrzał się wokół siebie, nie wiedząc w czym miał problem.
- No jesteśmy na łąkach? I co w związku z tym, że z lasu przeszliśmy na łąki, w cieniu rośnie ich tutaj więcej niż na słońcu. Siedziałbyś trochę w alchemii byś zrozumiał.
Przeszedł kilkanaście kroków naprzód, po czym przystąpił do działania.
- Po prostu rób co ja, dobrze!?

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Park Spacerowy 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Park Spacerowy
Wto 18 Cze - 23:20

Interwencja fabularna MG ze względu na zbiórkę składników na eliksiry z kategorii B


— Przepraszam, ale co chcecie zrobić?
To pytanie musiało zostać skierowane do Akihiko i Charlesa, bo choć w okolicy przechadzały się dwie damy dworu, a po drugiej stronie łączki bawiła się grupa – a może stado? – młodych Dachowców, ganiających się wzajemnie to w humanoidalnej, to w zupełnie kociej postaci, uwaga pochodziła od wysokiej, wyprostowanej jak struna młodej kobiety, która parła aleją prosto w ich kierunku. Chyba dosłyszała ich burzliwą rozmowę. Choć nie była ubrana po męsku, dwuwarstwowa spódnica i utworzony z jednego, długiego pasa jedwabiu, odsłaniający skrawki ciała stan nie sprawiały wrażenia jakby nieznajoma miała należeć do udekorowanego brokatem i kilometrami tafty arcyksiążęcego dworu. Szczególnie, jeśli spodniej, szkarłatnej spódnicy daleko było do zasłaniania kolan, a druga warstwa była jeno prześwitującą falą materiału.
Bez słowa minęła spacerujące dwórki, nic sobie nie robiąc z szeptów natychmiast podjętych za jej plecami i skręciła na równiutko przycięty trawnik. Po kilkunastu krokach stała już przed mężczyznami, z powodu butów patrząc z góry (dosłownie) nawet na Marionetkę.
— Nie mogą tu panowie niczego zbierać — stwierdziła po prostu, jakby z zainteresowaniem zerkając na instrumenty przeznaczone do zbiórki soku. Wcisnęła zabłąkane, wpadające w oczy pasmo za aksamitną wstążkę, okalającą spięte w koronę włosy i czekała, popatrując to na jednego, to na drugiego.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park Spacerowy
Sob 22 Cze - 13:26
Taak... – wymruczał znów przeciągając słowo i specjalnie modulując głos tak, aby brzmiał jeszcze niżej. Czuł się dobrze... A raczej nie czuł się inaczej niż jeszcze chwilę temu, więc rozpoznał ten stan jako w miarę normalny. Wciąż się nudził, po głowie zaczynała mu chodzić chętka już nie tylko na odejście w swoją stronę, ale na wynalezienie sobie zabawy i bodźców kosztem Dachowca.
Mililitry, centymetry sześcienne? Kto je tak opisuje? Po co? I na czym! W jakim języku ten koleś mówił? Charles nigdy wcześniej nie spotkał się z takimi pojęciami, chociaż powoli zaczynał rozumieć, bardziej z kontekstu niż przez wytłumaczenie.
Posłał jeszcze skonsternowane spojrzenie Sowie, potem zerknął na trawę i znów na Sowę. Potarł bok piegowatego nosa i nagle wydał się zupełnie spokojny, jakby zrozumiał wszystko to, co wcześniej niosło frustrujący głód wiedzy. Miał robić to, co tamten? Jasne! Banalnie proste.
Sobowtór stanął ramię w ramię z Dachowcem i zaczął wiernie, niczym odbicie lustrzane odwzorowywać jego ruchy. Reakcje Marionetki były praktycznie bezmyślne, dlatego udawało mu się działać szybko, dodatkowo był bezczelny, co dodawało mu wiarygodności. Spostrzegł zbliżającą się kobietę, ale nie zareagował na jej obecność w sposób inny, niż zrobił to jego towarzysz. Kto kogo papugował...?
Ekhem – podniósł dłoń do ust i bardziej powiedział niż rzeczywiście odchrząknął. Wyprostował plecy, wygładził swój żabot, a potem wsparł ramię na biodrze. Że niby on kogoś naśladował? Gdzież, jak to? – Tak właśnie myślałem, że temu panu się coś pomyliło. – Przeszedł z jednej zabawy do drugiej, porzucając naśladownictwo na korzyść zabawy w aktora. Grał arystokratę, czemu nie? Miał okazję ich obserwować i czytał o nich dość dużo. Jeśli to mu nie wyjdzie albo się znudzi, bez sentymentów znajdzie inne źródło bodźców.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park Spacerowy
Sro 26 Cze - 23:29
Szło to w należytym kierunku i wydawało mu się, że wszystko powinno już iść sprawnie od momentu wyjaśniania co z czym się je. Bardzo leniwy ten pomocnik, aczkolwiek kątem oka zerkał to przynajmniej był o dziwo dobry w powielaniu czynności. Tak długo jak umie zebrać potrzebne mu przedmioty nic innego go nie obchodziło.
Nie minęła minuta i już znalazła się ciekawska osoba. Z racji skupienia się na zbieractwie nie zorientował się, że mieli gościa, dopóki ta nie przemówiła w ich kierunku.
- Nosz kur-
Urwał w połowie zdania jak tylko złapał kontakt wzrokowy z ową personą. W dodatku ten cymbał postanowił zabrać za nich głos, co w przeczuciu Akihiko nijak nie pomagało ich sprawie. Musiał chwilowo zaprzestać zbiory. Nie był pewny czy udało mu się nawet do połowy pobrać ekstrakt, choć to nie było aż takie ważne w tej chwili. Przeciągnął się leniwie i zrobił dwa kroki naprzód.
- A jak się panience wydaje? Zarabiamy na utrzymanie jako alchemicy. Z tego co mi powszechnie wiadomo to w tym konkretnym miejscu nie ma żadnych przeciwwskazań co do naszego zawodu.
Przejechał palcami po włosach, próbując przy tym wytrzeć czoło z potu. Już drugi raz w krótkiej chwili są problemy. Nie znosił problemów i przeszkód, także jeszcze chwila i po prostu wybuchnie. Postanowił jednak dać sobie jeszcze jedną szansę.
- A to niby czemu?
Ruszył parę kroków w przeciwnym kierunku, po czym oparł się o drzewo i przybrał defensywną postawę z założonymi ramionami.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Park Spacerowy 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Park Spacerowy
Sro 3 Lip - 0:53

To nie stłumione nagle, na jej widok, przekleństwo, a rozpoczęte tłumaczenia o „zawodzie alchemika” wywołały na ustach kobiety lekki, przelotny uśmiech. Wysłuchała jednak Dachowca ze skupioną miną, przytakując widocznie, aż zakołysał się srebrny gwizdek u jej prawego ucha.
Schyliła się po roślinę, którą przed chwilą zajmował się nieznajomy, rozcierając liście w palcach. Zaraz później podeszła do Marionetki, pochylając się nad dzierżonym przez nią, nowomodnym, „alchemicznym” sprzętem. Złośliwy pukiel włosów znów opadł na blady policzek.
— Mogę? — Błękitne spojrzenie błyszczało, wyrażało równocześnie pytanie i prośbę, choć nie było w nim do końca zgody na odmowę. Z ciekawości aż wyciągnęła po urządzenie ręce. Gdy Dachowiec odsunął się, nieco emanując bierną agresją – ach, ta mowa ciała – jej strapiona mina wyrażała więcej niż tysiąc słów (i więcej niż Rafaello).
— Jesteśmy w samym środku publicznego parku. Czy to roztropne, by poważni alchemicy, wykonujący swój zawód, zbierali składniki do eliksirów w miejscu, gdzie co drugi krzak został obsiusiany przez Innocenozy salonowe?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park Spacerowy
Sob 6 Lip - 17:54
Sowa – syknął Charlie mrużąc zielone oczy i posyłając Dachowcowi groźne spojrzenie. – Waż na słowa, nie przeklinaj – pouczył go. Ha! Charles pierwszy raz w życiu kogoś pouczył! Zaczynało mu się to nawet podobać.
Nie – krótko i zdecydowanie odmówił wydania nieznajomej kobiecie sprzętu alchemicznego. Nawet cofnął się o krok, a długimi palcami obydwu dłoni uchwycił pewniej urządzenie. – Przynajmniej dopóki Sowa nie wyjaśni nam, dlaczego obsiusiany został co drugi krzak. Te Innone... innocez... innozenony to tak specjalnie? – żądał odpowiedzi teraz spoglądając z wyższością na Akihiko i wcale nie krępując się, że właśnie przekręcił nazwę, jakby miał przed sobą swojego sługę, który na pewno nie śmie zwrócić mu uwagi na pomyłkę.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park Spacerowy
Wto 9 Lip - 18:49
- A ty co? Moja niańka!? Nie ty będziesz mi układał życie, Harvey!
Sam fakt, iż ich praca została przerwana dostatecznie go irytowała. Po prostu nie znosił, gdy nic nie szło po jego myśli. W dodatku nagle wszyscy pozjadali wszystkie rozumy, panosząc się wokół niego jak chędożona arystokracja. Nabrał głębokiego wdechu i w miarę możliwości uspokoił swoje nerwy. Nadal jednak wyraz twarzy dachowca nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do obecnego stanu rzeczy. Mianowicie złapał go wkurw.
- Innocenzy, Innocenozy. Jeden pies. Nawet troll może obsikać ten krzak, a my i tak wydobywamy jedynie ekstrakt, a cała reszta nas nie interesuje. Oczywiście można robić i w drugą stronę, ale tak przynajmniej będzie mniej roboty na głowie.
Zmierzył spojrzeniem to Harveya, to nieznajomą kobietę. Na pewno arystokratka, bo ci często mieli tupet wpierniczać się w rzeczy, które ich nie obchodziły. Nawet się nie przedstawiła, także dlaczego z drugiej strony mieliby tłumaczyć się ze swoich czynów nieznajomej osobie?
- Tym bardziej, że nie mamy czasu na tłumaczenie każdej osobie z kolejna co i jak działa, także jeżeli to wszystko to do widzenia.
Odwrócił się plecami do kobiety. Do Harveya zaś zwrócił się pokrótce.
- Im szybciej się uwiniemy, tym lepiej. Nie mam czasu na pierdoły.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Park Spacerowy 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Park Spacerowy
Pią 19 Lip - 20:33

Brunetka nie ruszyła się nawet z miejsca, choć ofuknięta z taką siłą i całym przekonaniem Dachowca przeniosła ciężar na drugą nogę, wpatrując się w niego usilnie jak gdyby zapamiętywała jego twarz. Gdyby zdolna była odczytać myśli, z uniesieniem brwi odbiłaby piłeczkę, iż to on nie przedstawił ani siebie, ani towarzysza, zaś kobiecie pierwszej przecież nie wypada. Zresztą, czy zatrzymujący cię na drodze strażnik pierwsze co robi to podaje swoje personalia i miejsce zamieszkania?
Nie to było jednak istotne. Kobieta pochylająca się dotąd dłońmi Charliego uniosła nieco głowę, jakby zaaferowana lub zainteresowana, a po bladych ustach przemknął złośliwy uśmieszek, możliwy do zaobserwowania jedynie przez sekundę i na pewno nie przez odwróconego tyłem Dachowca. Po chwili jednak jej twarz wróciła do pierwotnie łagodnego wyrazu.
— Te Innocenozy to udomowione zwierzątka, które są wyprowadzane na spacer, bo utraciły wolność na rzecz wygody i pełnej miski — wyłożyła drugiemu mężczyźnie tonem i z gestykulacją, które sugerowały, że bardzo lubiła coś tłumaczyć. Może nawet nawykła do tego. — Próbują jednak szczekać na każdego — a raczej gadać do każdego — i obsikiwać krzaki i drzewa jak to robiły kiedyś na wolności. Gorsze od nich są jeszcze tylko Reyuiny, które zamiast wcinać karmę, wyżerają ci kolory z najładniejszych sukienek.Problemy Pierwszego Świata. Albo Czwartego. — Oba gatunki, a także inne pokrewne, na przykład wilkowate, są przynajmniej przydatne przy rozróżnianiu herbatnikości pospolitych od szlachetnych, które na oko specjalnie się nie różnią — ciągnęła głośno konwersacyjnym tonem, pocierając palce w których zmięła niedawno liście. — Także owszem, one tak specjalnie, miły panie, ale odpowiednio wykorzystane przydadzą się do czegoś więcej niż tylko uzdrawiania i sikania na kwiatki. Czy teraz mogę? — Uparcie wyciągała ręce po urządzenie.
Nie zauważyła, że w ich kierunku spomiędzy drzew zaczęła gwałtownie biec jakaś starsza, fioletowowłosa Dachówka. Była jednak dalej niż na odległość głosu, a zbliżała się od strony Akihiko.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park Spacerowy
Wto 1 Paź - 17:01
Najwyraźniej jego towarzysz załapał jakąś zawiechę lub po raz enty nie wiedział jakiejś prostej pierdoły. Zaczął się nad wyraz mocno zastanawiać, czy był jakikolwiek sens tłumaczyć mu jak krowie na miedzy co z czym się je, czy wystarczyło pokazać raz, a on by nadążył lub też nie. Mimowolnie starał się zająć swoimi sprawami, lecz natrętna persona nie pozwalała mu na to, a ciągłym paplaniem uniemożliwiała mu koncentrację.
- Na wszystkie pioruny świata, czy człowiek nie może chwili spędzić w świętym spokoju!?
Ustał, potem szybko odwrócił się w stronę kobiety i podszedł na kilka kroków naprzód.
- Poza tym co ma piernik do wiatraka? Jestem cholernym alchemikiem, człowiekiem z ambicjami i przyszłościami, a nie jakimś treserem Innocenz obsikujących krzaki jak leci czy tych tam... Reyvuni- coś tam wpieprzających kolor, bo czemu by nie? No, słucham!?
Zacisnął zęby z nerwów, wyraźnie sfrustrowany niepotrzebnymi rozmowami, które według niego do zysków nie prowadziły. Tak by już dawno uwinął się ze zbieractwem.
- Jeszcze piknik urządźmy i pomówmy o tym przy herbatce! I na kiego grzyba nagle potrzebne ci aparatury do pobierania ekstraktu?
Nie był zbyt chętny do podania owego urządzenia, choć oporu też żadnego nie stawiał. Zdobył się na kolejne kilka kroków i póki co tylko pozwolił kobiecie na przyjrzenie się urządzeniu, nic ponadto.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Park Spacerowy 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Park Spacerowy
Nie 17 Lis - 16:08

Gdy Dachowiec obrócił się ku niej, rozsierdzony, zachowała kamienną twarz — bo czemu by nie? — ale w lazurowych oczach skrzyło się złośliwe rozbawienie. Albo po prostu rozbawienie - ale biorąc pod uwagę, że kosztem mężczyzny, nie można było pewnie powiedzieć o czystej, niewinnej radości. Wysłuchała tyrady tak dalekiej od przedmiotu sporu jak tylko było można — oznaki, że wyprowadzili kotowatego z równowagi, myśląc, że przecież nawet nie miała tego na celu. Tak jednak kończyły się sytuacje, gdy jej dobre chęci dostawały odprawę od osoby, która — pomimo ambicji i świetlanej przyszłości — nie do końca wie co robi.
Samozadowolenie. To odczuwała Sophie, choć nawet nie świadoma nazwy owej emocji. Albo może "poczucie wyższości"? Jak zawsze szukała nowych bodźców — by nasycić nudzącą się Folly i doedukować pod tym kątem samą siebie — i jak niemal zawsze wszystkie emocje kończyły tutaj: na tym wrażeniu mocy, pochodzącym z wyprostowanych ramion, śmiałego spojrzenia i przeświadczenia, że znów miała rację. Nie powiedziała jednak ni słowa, nie wypadając z roli damy dworu, nawet gdy z powodu tego buńczucznego tonu naszła ją ochota oświadczyć, że te jego ambicje zaraz pogrążą  światlaną przyszłość. Wystarczyłby jeden gest w stronę pałacowego strażnika. Albo jednokrotne użycie mocy, by już zawsze budził się z koszmarami.
Uśmiechnęła się tylko, choć dla wprawionego oka był to uśmiech dziwny, niekoherentny z wyrazem oczu. Jak gdyby właścicielka wyobrażała sobie właśnie, że jej rozmówca płacze i płonie.
— Jeśli mają panowie ochotę na piknik, znam miejsca lepsze niż obsiusiana łąka — zaproponowała, jakby w słowach kotowatego nie było ni grama ironii. Chciała właśnie wyjaśniać sprawę ekstraktora, ale zza pleców mężczyzny wyhynęła widziana już wcześniej w oddali starszawa Dachówka. Teraz jej srebrzyste włosy były w nieładzie, a źrenice dużych oczu miała zwężone jak u drapieżnika. Oparła się o najbliższy pień drzewa i dopiero po chwili zdołała wydusić z siebie pierwsze słowa:
— Pani Esmé...! Pani... — rozkaszlała się — pani! Riehl... zniknął! — wyznała i zaraz uciekła wzrokiem w głąb lasku. Niebieskie spojrzenie młodej dwórki stwardniało i nagle sprawiała wrażenie zupełnie innej osoby.
— Jak to uciekł? A gdzie Orem?
— Poluje w... — zaczęła, ale urwała gwałtownie na widok zaciętej, pobladłej twarzy brunetki. Odwróciła się, patrząc tam gdzie spoglądała i tamta.
Wśród niebieskich i zielonych drzew, w odległości zaledwie dziesięciu kroków od Akihiko i nieco dalej od kobiet, czaił się Alam. Bydlęciu spośród poszycia wystawał tylko biały pysk, ślepia patrzymy beznamiętnie, a urocze, błękitne magnolie wyrastające ze zdrewniałych łodyg na jego plecach sprawiały upiorne wrażenie.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park Spacerowy
Czw 21 Lis - 15:32
Wziął parę głębokich wdechów, próbując zachować trzeźwość myślenia. Harvey stał jak lump, choć zdawał się mieć z tego nie lada radochę. Kobieta również, choć wzorowo próbowała nie dać tego po sobie poznać, wykazywała prześmiewcze podrygi. Zachował owe uwagi dla siebie, bo w końcu nie po to tutaj przyszedł.
- Żaden piknik, cholera jasna. Zalecam zawracanie głowy komuś kto ma czas na bezczynność.
Już wcześniej był świadom obecności innych istot wokół, lecz dopiero teraz, gdy wyłoniła się nieznajoma kotowata, dostrzegł nowo przybyłe osoby. No świetnie, kto jeszcze zaszczyci ich swoją obecnością? Jakby nie miał dostatecznie na głowie, tak teraz będą mu trajkotały nad głową przy pracy. Zakładając, że nie będą miały kaprysu i tejże czynności mu udaremnić.
- A ty Harvey nie stój jakbyś węgorza w gaciach zapuścił, tylko ruszże się wreszcie!
Cóż, w każdym razie i tym razem nie mógł zacząć pobierania ekstraktu, jako że nastroszył uszy na wieść o zaginięciu. Cisnął ze złości sprzętem w roślinność, starając się nie wytracić całkowicie równowagi. W myśl tego jak przebiegała owa rozmowa sam spojrzał w kierunku krzaków, by dostrzec czającego się nieopodal stwora. Nie był w stanie stwierdzić co tam siedzi, lecz miał przeczucie, że jest w niebezpieczeństwie. Cofnął się parę kroków w tył, by znaleźć się przy najbardziej irytującej kobiecinie. Na chwilę zapomniał o swojej pracy. Czuł się tym faktem zaniepokojony.
- Co to do licha ciężkiego ma być?
Rzucił jedynie przez ramię w stronę szlachcianki. Nie ruszał się jeszcze, choć miał ogromną ochotę sięgnąć po broń i przedziurawić drapieżnika... tyle że zupełnie zapomniał o swoim uzbrojeniu.
- Ja pierdolę...
Mruknął pod nosem. Sytuacja nader wkurwiająco niebezpieczna. Teraz to za grosz nie miał pojęcia co zrobić.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Park Spacerowy 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Park Spacerowy
Czw 28 Lis - 20:04

Wścibska dwórka powolnymi, drobnymi kroczkami – jak na tak wysoką sylwetkę – wysunęła się naprzód, jakby zauważyła bezradność nowoprzybyłej Dachówki i to, że alchemika, któremu się właśnie naprzykrzała, zmroziło. Nawet nie spojrzała w kierunku upuszczonego ustrojstwa, które tak ją od początku interesowało, choć aktualnie mogłaby je zdobyć nikłym, a nawet żadnym, kosztem. Nie chodziło tu jednak już o żadne nowomodne urządzenie, a o bezpieczeństwo gości odwiedzających pałacowe ogrody. Dodatkowo, gdyby rozniosło się – prawdziwie czy nie – że po ślicznym arcyksiążęcym parku panoszą się Bestie... padłoby wiele niewygodnych pytań.
— To, mój panie — rzekła mu z kamienną twarzą, uspokajającym, nieco tylko głośniejszym od szeptu głosem; raczej nie był taki ze względu na potencjalną traumę Akihiko — wygląda mi na pysk Alama. Przypuszczalnie gdzieś niedaleko znajduje się i reszta.
Na ugiętych nogach, jakby przyczajona, minęła alchemika i poczęła zbliżać się do wilczyska. Paciorkowate oczy łypnęły kontrolnie w jej kierunku, wary stwora uniosły się, ukazując garnitur zębów, choć bez warczenia, ale dopiero po zauważeniu błękitnych magnolii zakamuflowanych pośród krzewów kobieta była pewna.
— Pani Esmé... — zaczęła z drżeniem starsza kobieta, jednak brunetka nie zwróciła na nią żadnej uwagi.

Z każdym krokiem kuliła się coraz bardziej, przyjmując przyczajoną, zwierzęcą postawę, aż w tej swojej długiej spódnicy przyklękła na jedno kolano, w którymś momencie – ciężkim do zaobserwowania – na oczach mimowolnie towarzyszących jej Dachowców przeistoczyła się w drugiego Alama, tyle że znacznie większego od obserwującej ich Bestii. Z braku pomysłu i planu skleconego nieco naprędce umaszczenie miał czekoladowe, jak włosy wymykające się dotąd spoza aksamitki, a grzbiet całą połacią porastały mu małe, fluorescencyjne grzybki, barwą reprezentujące calusieńką tęczę: od żywego szkarłatu na grzbiecie aż po fiolet gwieździstej nocy. W przeciwieństwie do tamtego, kobieta zawarczała nisko, aż zawibrowało powietrze i zbliżyła się doń na wyprostowanych łapach, znacznie nad nim górując. Agresor ponownie obnażył wargi, błyskając kłami i po chwili już obie Bestie były gotowe rzucić się sobie do gardeł.
W jednej sekundzie ruszyły na siebie, i zaskakująco lekko opadły na poszycie: skłębione kupy futra – czarnego i czekoladowego – kłapiące szczęki i machające łapy. Ciężko było nadążyć kto zyskuje przewagę i dobrze, że Bestie kotłowały się z dala od ścieżki, wśród młodych drzewek i krzaków, bowiem już dawno przyciągnęłyby czyjąś uwagę.
W pewnej chwili czarny Alam runął na ziemię całkowicie blisko Dachowców. Nie zwracał na nich uwagi, skupiony na przeciwniczce, od której boku po ostatnim ciosie odpadały barwne, mieniące się grzybki, ale przez długie (a może króciutkie?) dwie sekundy leżał niedaleko na boku, z pewnością próbując pozbyć się dzwonienia w głowie. Czy Akihiko mógł wtedy coś zrobić? A może należałoby zachęcić do jakiejś akcji ową towarzyszącą mu starowinkę?
Jeśli nie powziął błyskawicznej decyzji wtedy lub już wcześniej, czarne bydlę nawet na nich nie spojrzało, ponownie ruszając na brunetkę, choć jego ruchy były zauważalnie wolniejsze, jakby zmęczył się tą gwałtowną walką.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Park Spacerowy
Sro 11 Gru - 19:45
Zrobiło się gorąco i to nie na żarty. Całkiem fajnie było popatrzeć jak ktoś toczył za kogoś bój, tym bardziej że przywykł do zlecenia brudnej roboty innym poplecznikom. Nie na darmo nazywano go próżniakiem i leniem śmierdzącym. Szczegół ten jednak nie wyszedł poza syndykat. Z jednej strony faktycznie nie miał zupełnej ochoty pobrudzić sobie rąk, zważając na to, że nie wziął ze sobą broni. Irytowało go to, lecz musiał mimo wszystko zrobić miejsce na sprzęt alchemiczny, a tym bardziej nie spodziewał się tego typu utrudnień w miejscu bardziej publicznym.
Nie patrzył na Harveya, wydawał się zbity z tropu. Sam miał szczęście, iż on sam nie padł jako pierwszy ofiarą ataku. Miał mieszane myśli, przy czym spojrzał na starszą od niego kobietę, wyglądającą na zszokowaną lub przynajmniej zdenerwowanego.
- Jeżeli jesteś w stanie coś zrobić to lepiej zrób to teraz.
Spojrzał wymownie w kierunku dwóch czworonogów w walce. Zaskoczyła go ta pierwsza. Niby służbistka, wydająca się chłodna i irytująca, a tutaj taka przemiana. Nie czuł się już taki inny, skoro nie tylko on tak potrafi. Mimo wszystko jednak czas mu mijał, a postępów w zbieractwie lub biznesie nijak się nie rozwijał.
Chwilę się zastanawiał, gdyż czarny Alam zdołał zerwać się na równe nogi i pomknął w kierunku kobieciny. Na szczęście łatwiej było ich odróżnić ze względu na barwy. Nie planował jednak się w to wszystko mieszać, to nie była jego walka. Poza tym pozbawiony jakiegokolwiek uzbrojenia tylko by przeszkadzał.
- Harvey, zwalniam cię. A ty kobieto rób jak uważasz, ja stąd spadam.
Zebrał wokół siebie co tylko mógł i dosłownie przyśpieszonym krokiem ruszył w kierunku przeciwnym do oponentów. Takiego fiasku przy durnym zbieraniu ziół jeszcze nigdy nie zaznał. Śpieszył się teraz, by doglądnąć innych spraw, nieco ważniejszych od tych, na głowie.
[z/t]

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach