Staw Tysiąca Kości

Geograf
Gif :
Staw Tysiąca Kości C2LVMSY
Wiek :
Wieczny
Pod ręką :
Mapa i luneta
https://spectrofobia.forumpolish.com
GeografKonto Administracyjne
Staw Tysiąca Kości
Pią 18 Sty - 12:34

Staw ukryty między wysokimi, kolczastymi drzewami, które dwa razy do roku obrastają małymi, smolistymi malinami. Owoce te niestety nie są jadalne. Można za to przyrządzić z nich doskonałą truciznę, której nawet mała dawka jest w stanie uśmiercić dorosłego osobnika każdej ze znanych Krainie Luster ras.Woda wydaje się czarna i mulista, zaś nad nią zawsze unosi się gęsta mgła i słodki zapach śmierci. Staw swą nazwę zawdzięcza niezliczonym szczątkom zaścielającym dno, które jednak gołym okiem można dostrzec tylko nocą, bowiem wtedy, w blasku księżyca woda staje się czysta i przejrzysta. Zdarza się, że jakieś suche kości zaciskają się na łydkach, a szkieletowe dłonie łapią za kostki.To miejsce jest najczęściej kąpieliskiem potworów oraz wodopojem mięsożerców... i oczywiście przeklętym cmentarzem nieszczęśników.

Powrót do góry Go down





Cassé
Gif :
Staw Tysiąca Kości 5PUjt0u
Godność :
Cassé
Wiek :
20
Rasa :
Szklany Ludź
Wzrost / Waga :
175/63
Znaki szczególne :
podkrążone oczy, liczne blizny
Pod ręką :
lusterko kieszonkowe, kilka wytrychów
Zawód :
naganiacz kłopotów
Stan zdrowia :
psychicznie strzaskany
https://spectrofobia.forumpolish.com
CasséNieaktywny
Re: Staw Tysiąca Kości
Nie 22 Lis - 11:59
Długo zastanawiałem się co tak naprawdę przywiodło mnie do tego przeklętego miejsca, może to jakaś intuicja, że przez pewien czas będę mógł odpocząć od świata i nie będę musiał nigdzie uciekać? A może to miejsce po prostu odzwierciedlało moją udręczoną duszę? Staw emanował odorem żalu i śmierci, coś w środku mnie kazało nie za bardzo zbliżać się do niego jakbym przeczuwał, że w tych mętnych wodach może czaić się jakieś monstrum które tylko czeka żeby wciągnąć mnie pod wodę. Wolnym kroczkiem podreptałem pod jedno z tych mało przyjaźnie wyglądających drzew. Ostrożnie poszukałem miejsca do oparcia aby nie za bardzo poharatać się wystającymi kolcami i usiadłem ze skrzyżowanymi nogami opierając się o pień.
- Może w tym ponurym miejscu znajdę trochę więcej spokoju... - powiedziałem po cichu sam do siebie. Najwidoczniej ładne i kolorowe miejsca niezbyt mi leżały, może przez to, że przyciągały do siebie wiele innych istot co działało na mnie niesamowicie odpychająco.
- Co ja mam właściwie ze sobą robić? Może te cyrkowe występy były mi przeznaczone? Zabawka dla innych istot? - zastanawiając się nad sensem swojego istnienia nieświadomie zacząłem przy tym ukręcać jeden z lokokolców wystających z mojej głowy - Nieee... To niemożliwe, żadna istota nie zasługuje na taki los... - mocno pokręciłem głową na boki chcąc odgonić te smutne myśli i wtedy zdałem sobie sprawę, że nigdzie nie widzę swojej towarzyszki, poderwałem się na równe nogi i ze strachem w oczach zacząłem rozglądać się dookoła
- Nel?.. - zawołałem cicho w pustą przestrzeń

Powrót do góry Go down





Aliénor d'Aquitaine
Gif :
Staw Tysiąca Kości 5PUjt0u
Godność :
Aliénor d'Aquitaine
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
158/40
Znaki szczególne :
Czarne uszka, cętki na puchatym ogonie
Pod ręką :
Torba ze słodyczami
Zawód :
Pieszczoch.
Stan zdrowia :
Idealny.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t718-alienor-d-aquitaine#8476
Aliénor d'AquitaineNieaktywny
Re: Staw Tysiąca Kości
Nie 22 Lis - 12:52
Kocie łapki delikatnie odrywały się od podłoża, kierując się za znajomym zapachem. Gdzie też mogła się podziać nasza znajdka? Kilka pociągnięć noskiem sugerowało, że zguba znajdowała się w coraz bliższym zasięgu. W takich chwilach Eleonora dziękowała za swoją zwierzęcą formę, choć wiele razy żałowała, że nie przyszło jej urodzić się w innej postaci. Miauknęła pytająco, rozglądając się dookoła, jednakże nigdzie nie mogła ujrzeć białej czupryny. Wtem do jej nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach – słodki, wręcz mdły, który mógł należeć jedynie do umarlaków. Śnieżnobiałe futro zjeżyło się po całej długości kręgosłupa, a puchaty ogon podwoił swój rozmiar. Już miała zawrócić i szukać w innym miejscu, kiedy jej kocie uszka dobiegł znajomy głos. Od razu popędziła jego śladem, a gdy tylko ujrzała Casse, wskoczyła mu bez pytania na ręce, ocierając o niego białym łepkiem. Czuła ulgę, że nic mu się nie stało. Ale dlaczego przyszedł akurat tutaj? Czyżby nie wyczuwał zagrożenia, które aż krzyczało z każdej cząstki tego otoczenia? Kotka wlepiła pytające spojrzenie w twarz swojego towarzysza, poszukując odpowiedzi na nurtujące ją pytanie. Dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że nadal przebywa w swojej kociej formie i chłopak nie będzie w stanie zrozumieć jej kociego bełkotu, gdy z jej pyszczą wydobywały się jedynie miauknięcia. Wyskoczyła więc z jego ramion tak szybko jak się w nich znalazła, zmieniając w międzyczasie swoją postać na tę bardziej ludzką.
- Cass! Gdzieś ty się podziewał? Tylko na chwilę straciłam cię z oczu! – rzuciła z przejęciem, a puchaty ogon poruszał się niespokojnie na boki, nadal będąc mocno napuszonym. Delikatnie uderzyła dłońmi o jego klatkę piersiową, jakoby chciała go podrapać za karę, lecz zamiast pazurów miała do dyspozycji ludzkie dłonie, w dodatku dość małe.
- Nie rób tego więcej – dodała spokojniejszym tonem, wlepiając zasmucone oczy w twarz towarzysza. Widząc jego ponury nastrój, przechyliła głowę na bok. – Wszystko w porządku? – zapytała, pocierając ramiona chłopaka swoimi dłońmi, które przed chwilą niezbyt boleśnie uderzały o jego ciało.

Powrót do góry Go down





Cassé
Gif :
Staw Tysiąca Kości 5PUjt0u
Godność :
Cassé
Wiek :
20
Rasa :
Szklany Ludź
Wzrost / Waga :
175/63
Znaki szczególne :
podkrążone oczy, liczne blizny
Pod ręką :
lusterko kieszonkowe, kilka wytrychów
Zawód :
naganiacz kłopotów
Stan zdrowia :
psychicznie strzaskany
https://spectrofobia.forumpolish.com
CasséNieaktywny
Re: Staw Tysiąca Kości
Nie 22 Lis - 19:09
Na szczęście nie dane było mi zbyt długo się bać, Nel szybko odnalazła się i w swojej kociej postaci przybyła mi na ratunek. Zaraz jednak przybrała swoją drugą formę i zganiła mnie, co wydawało mi się całkiem uzasadnione, ale to słyszalne przejęcie w głosie... Może to i bardzo samolubne, ale cieszyłem się słysząc je. Uśmiechnąłem się delikatnie kiedy uderzyła mnie dłońmi, nie mogłem stwierdzić czy był to gest złości czy naprawdę chciała mnie zganić uderzeniem, w końcu niemal nie czułem fizycznego bólu.
- Wybacz, zagapiłem się, a... A później coś potwornie zaczęło ciągnąć mnie do tego miejsca, nawet nie zwróciłem uwagi, że zniknęliśmy sobie z oczu... Przepraszam... - spuściłem głowę w dół na znak skruchy - Tylko co mnie właściwie tu przyciągnęło? To miejsce jest straszne... - rozejrzałem się dookoła i wskazałem palcem staw - Niech Ci nie przychodzi do głowy zbliżać się do tafli wody, poza odorem śmierci i tą mgłą musi tam być coś jeszcze... - słysząc ostatnie pytanie uśmiechnąłem się smutno - Póki nas nie rozdzielą wszystko będzie w porządku, tylko... - zrobiłem małą przerwę na głębszy oddech - Tylko po co ja jestem na tym świecie? Wszyscy których mijamy zdają się mieć jakiś cel... A ja? Ja zawsze starałem się tylko przeżyć... - gwałtownie padłem na swoje cztery litery i złapałem się za głowę ciągnąc swoje włosy - Nie mam żadnej przeszłości, nie pamiętam NIC, musiałem być beznadziejny skoro trafiłem w ręce takiego tyrana... - zacząłem ciągnąć coraz mocniej białe loki - Ciągle bym tylko uciekał, gdyby nie Ty to tak naprawdę nie miałbym też teraźniejszości... Może to tylko kolejny epizod w moim życiu aż nie znajdzie się dla mnie następny właściciel?.. - w końcu wyrwałem mały kosmyk ze swojej czupryny i przyjrzałem mu się uważnie - Widzisz? Nawet nie czuję bólu, jakbym był specjalnie przystosowany do tych wszystkich chorych zabaw i występów - ostatnią część zdania niemal wykrzyczałem, przez panującą ciszę i wodę w pobliżu dźwięk mocno rozniósł się dookoła. Smutno pociągnąłem nosem i ukryłem twarz w dłoniach.
- Nel... Ja... Ja przepraszam... - za każdym razem gdy traciłem nad sobą panowanie było mi wstyd, z początku zawsze sobie powtarzałem, że to był już ostatni raz, ale z czasem nawet już ja przestałem w to wierzyć. Jak ona to wszystko znosi? Że jeszcze mnie nie zostawiła w pizdu albo nie sprzedała...
- Ty naprawdę musisz być aniołem stróżem, jakim cudem jeszcze mnie nie zabiłaś? -

Powrót do góry Go down





Aliénor d'Aquitaine
Gif :
Staw Tysiąca Kości 5PUjt0u
Godność :
Aliénor d'Aquitaine
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
158/40
Znaki szczególne :
Czarne uszka, cętki na puchatym ogonie
Pod ręką :
Torba ze słodyczami
Zawód :
Pieszczoch.
Stan zdrowia :
Idealny.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t718-alienor-d-aquitaine#8476
Aliénor d'AquitaineNieaktywny
Re: Staw Tysiąca Kości
Nie 22 Lis - 19:52
Spokojnie wysłuchiwała słów płynących z ust białowłosego, chłonąć je niczym gąbka. Naprawdę na tym świecie nie było innej istoty, na której tak bardzo by jej zależało. Czuła nieodpartą potrzebę ochrony tej zagubionej duszyczki, a jej ból sprawiał niemal fizyczne cierpienie jej samej. Nie umiała tego wytłumaczyć i na dobrą sprawę nawet nie próbowała, gdyż nie widziała w tym sensu. Głośne westchnięcie wydobyło się spomiędzy lekko zaróżowionych ust; naprawdę niekiedy nie rozumiała zachowania swojego kompana. Kto o zdrowych zmysłach pakowałby się w takie bagno? Och, chwila – przyganiał kocioł garnkowi – przecież ona sama nie należała do osób z nienaganną psychiką.
- Nie martw się, nie zamierzałam tam nawet się zbliżyć. Nie wiem czy możesz to wyczuć, ale ta woda pachnie samym zgniłym mięsem… I to na pewno nie tylko zwierzęcym – dodała po chwili cichszym głosem, jakby bała się, że cokolwiek znajdującego się pod taflą wody wyjdzie i pożre ją na śniadanie. Na samą myśl najeżyła się bardziej, a puchaty ogon zaczął szybciej poruszać się na boki. Wszystko inne stało się jednak nieważne, gdy tylko białowłosy zaczął wyjawiać przed nią prawdziwy powód swojego paskudnego nastroju. Położyła kocie uszka, wysuwając nieznacznie dolną wargę, a jej ślepia wyglądały, jakby zaraz miała się rozpłakać. Wiedziała, że musi być silna za ich oboje, a jednak nie udawało jej się to w takich sytuacjach do końca. Wzięła głęboki oddech, pozwalając chłopakowi wyrzucić z siebie wszystko co leżało mu na sercu. Szczera rozmowa zawsze pomaga, a przynajmniej w takim przekonaniu żyła kotka, która dopiero od niedawna miała kogoś, z kim mogła porozmawiać. Gdy sprawy zaczęły zachodzić za daleko, a w ręku Casse pojawiły się kosmyki jego włosów, dziewczyna pochwyciła jego nadgarstki z siłą jakiej sama po sobie się nigdy nie spodziewała. Nie słyszała już krzyków, ani do jej nozdrzy nie docierał słodki zapach śmierci – jej oczy w barwie lodu wpatrywały się w twarz towarzysza, a dłonie zaciskały się na nadgarstkach z taką samą siłą.
- Nigdy cię nie zabiję. Prędzej oddam swoje życie za ciebie, głuptasie – wycedziła przez kocie kły, starając się zapanować nad emocjami. Była zła, ale nie na Casse, lecz na siebie, że nie potrafiła mu pomóc. Nie potrafiła zrozumieć z jakim bólem musi się mierzyć każdego dnia, a jej towarzystwo wcale nie uśmierzało go. Po chwili westchnęła głośno, opierając swoje czoło o te należące do białowłosego.
- Jestem tu, już wszystko będzie dobrze – szepnęła, puszczając nadgarstki chłopaka i obejmując go, a następnie kołysząc nim delikatnie na boki w swoich objęciach. Musiała go uspokoić – jedynym, co umiała, było właśnie pocieszanie innych i zapewnianie im bliskości, gdy tego potrzebowali. Casse przechodził kolejne załamanie i powinna już do tego przywyknąć, lecz za każdym razem było to bolesne doświadczenie. Po chwili odsunęła się delikatnie, przeczesując dłonią czuprynę chłopaka.
- Lepiej? – zapytała z uśmiechem, wycierając kciukiem zaschnięte łzy na jego policzku.

Powrót do góry Go down





Cassé
Gif :
Staw Tysiąca Kości 5PUjt0u
Godność :
Cassé
Wiek :
20
Rasa :
Szklany Ludź
Wzrost / Waga :
175/63
Znaki szczególne :
podkrążone oczy, liczne blizny
Pod ręką :
lusterko kieszonkowe, kilka wytrychów
Zawód :
naganiacz kłopotów
Stan zdrowia :
psychicznie strzaskany
https://spectrofobia.forumpolish.com
CasséNieaktywny
Re: Staw Tysiąca Kości
Nie 22 Lis - 22:08
Bujając się tak rytmicznie z Nel zacząłem cicho nucić jakąś niezidentyfikowaną melodię, po chwili nawet udało mi się odgonić myśli o rzuceniu się w tą złowrogą toń. Pociągnąłem ostatni już raz smętnie nosem.
- Tak, lepiej... - wyszeptałem z zamkniętymi oczami, czując jak jej dłoń przeczesuje mi włosy delikatnie uśmiechnąłem się - Ale wiesz... Nie mów, że oddałabyś za mnie życie, nie wybaczyłbym sobie tego, poza tym nie dałbym rady sobie bez Ciebie, a pewnie z tęsknoty niemal natychmiast bym do Ciebie dołączył... - otworzyłem oczy i skubnąłem delikatnie jedno z kocich uszu, ciągle nie mogłem wyjść z podziwu, że ktoś jest w stanie znosić wszystkie moje odloty - Po prostu ten chory ból istnienia... Ja... Ja naprawdę chciałbym się go pozbyć, ale nie wiem jak... - bezradnie rozłożyłem ręce i zacząłem wodzić wzrokiem za ogonem Przytulanki - Cały czas się zastanawiam czy na tym świecie jest w ogóle miejsce dla kogoś takiego jak ja... Tak jakbym w poprzednim życiu za dużo nabroił i teraz muszę za to płacić... - westchnąłem głośno i powoli zacząłem się podnosić na nogi - Jakbym szedł przez cały czas z otwartymi ranami, a wszyscy dookoła dodatkowo sypali mi na nie sól, tyś jedyna jak mirra... - chyba powróciłem już do tego stanu w którym mogłem już normalnie funkcjonować i trzeźwo myśleć, na szczęście ten atak nie był zbyt długi, właściwie to większość z nich kończyła się zaskakująco szybko gdy Nel była w pobliżu. Zerknąłem na niebo po którym księżyc właśnie rozpoczynał swoją wędrówkę
- Myślisz, że możemy tutaj zostać na noc? Nie mam ochoty na dalsze podróże, ale trochę się o Ciebie... O nas się boję... Poza tym pewnie jesteś głodna, trochę czasu minęło od naszego ostatniego posiłku... - gorączkowo zacząłem przeszukiwać kieszenie i plecak jednak stan moich zasobów sprawił, że cicho przekląłem pod nosem - Wybacz, nie będzie dziś zbyt wykwintnej kolacji... Może uda się sporządzić jakąś breję, jeśli nie znajdę tutaj żadnej przyprawy to niestety będzie to smakować jak przypalony mech czy inne paskudztwo, ale zjeść musimy... - zacząłem ostrożnie przeczesywać pobliskie krzaki w poszukiwaniu czegoś co może nadać trochę lepszy smak naszemu posiłkowi - Wiesz, tak się zastanawiam... Jak to jest, że już po chwili zachowuję się normalnie mimo iż przed chwilą rwałem włosy z głowy... Oczywiście to Twoja zasługa, ale nie potrafię zapanować nad sobą, jestem jak taka chorągiewka co się przekręca razem ze zmianą kierunku wiatru... - moją uwagę przykuła pewna roślinka, a właściwie to ziarna ukryte w jej kwiatach czy co tam właściwie było - Hej, zapewne irytuje Cię zapach tej wody, masz taki czuły węch... Rozgnieć delikatnie te ziarenka i trzymaj gdzieś przy sobie, ich intensywny zapach powinien trochę ukoić Twoje nozdrza... - odwróciłem się w stronę Aliénor i z uśmiechem na ustach wyciągnąłem w jej stronę dłoń - Szkoda, że nie nadają się do gotowania... -

Powrót do góry Go down





Aliénor d'Aquitaine
Gif :
Staw Tysiąca Kości 5PUjt0u
Godność :
Aliénor d'Aquitaine
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
158/40
Znaki szczególne :
Czarne uszka, cętki na puchatym ogonie
Pod ręką :
Torba ze słodyczami
Zawód :
Pieszczoch.
Stan zdrowia :
Idealny.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t718-alienor-d-aquitaine#8476
Aliénor d'AquitaineNieaktywny
Re: Staw Tysiąca Kości
Sro 9 Gru - 18:39
Delikatnie zmarszczyła brwi, czując na kocich uszach dotyk; miejsce te było bardzo wrażliwe, podobnie zresztą jak i sam ogon, który poruszał się teraz rytmicznie na boki. Ciche westchnięcie wydobyło się świstem spomiędzy warg dziewczyny. Nie za bardzo wiedziała jak jeszcze może pomóc przyjacielowi, lecz jej problem sam się rozwiązał, gdy Casse powrócił do swojego normalnego stanu. Po chwili dołączyła do niego, prostując nogi i otrzepując sukienkę z resztek zabrudzeń, spowodowanych klękaniem na podłożu.
- Teoretycznie tak, jednakże nie wiem czy to do końca dobry pomysł. Możliwe, że będziemy musieli pozostawać na straży na zmianę. Kto wie co za licho tutaj się kręci... - dodała nieco zamyślona, splatając palce u dłoni za swoimi plecami. W zasadzie w ogóle nie podobał jej się pomysł nocowania tutaj, lecz i tak było za późno na dalsze wędrówki, a poza tym Casse miał rację: byli zmęczeni wędrówką i wygłodzeni. Na samą myśl o jedzeniu w kocim brzuszku zabrzmiało ciche burczenie; Eli całkowicie zapomniała o tym jak bardzo była głodna aż do tej chwili. Jej policzki pokryły się rumieńcem, który starała się zakryć drobnymi dłońmi.
- N-Nie jest źle! Prawie wcale nie jestem głodna! - próbowała przekonać bardziej samą siebie niż towarzysza o braku potrzeby spożycia posiłku. Obracając się na pięcie lustrowała wzrokiem otoczenie, poszukując czegoś zdatnego do zjedzenia. Jej uwagę po chwili przykuł głos Casse, który trzymał wyciągnięte w jej kierunku małe ziarenka. Eli spojrzała z czułością na białowłosego; jak on się o nią troszczył! Z wdzięcznością przyjęła podarunek, rozgniatając w dłoniach ziarna i chowając je w poły swojej sukni. Musiała przyznać, że ten zapach był o niebo lepszy od stęchlizny unoszącej się znad wody.
- Dziękuję. Może coś uda nam się znaleźć do jedzenia. W ostateczności użyję swojej mocy... - mruknęła cicho pod nosem, spoglądając na swoje stopy. Chciałaby być bardziej przydatna niż teraz.

Powrót do góry Go down





Cassé
Gif :
Staw Tysiąca Kości 5PUjt0u
Godność :
Cassé
Wiek :
20
Rasa :
Szklany Ludź
Wzrost / Waga :
175/63
Znaki szczególne :
podkrążone oczy, liczne blizny
Pod ręką :
lusterko kieszonkowe, kilka wytrychów
Zawód :
naganiacz kłopotów
Stan zdrowia :
psychicznie strzaskany
https://spectrofobia.forumpolish.com
CasséNieaktywny
Re: Staw Tysiąca Kości
Pon 14 Gru - 15:57
- Na zmianę?.. Łeee... - zrobiłem smutno-zmartwioną minę - Wiesz, że to nigdy nie działa dobrze, któreś z nas będzie niewyspane, bo znając nasze szczęście to będziemy musieli stąd uciekać - gwałtownie pokręciłem głową na boki chcąc odgonić wizję zbliżającego się horroru - Wiesz... Tak w ogóle to jestem zmęczony tym uciekaniem, tylko gdzie my znajdziemy azyl? - bardzo chciałbym aby Nel była w stanie odpowiedzieć mi na to pytanie, jednak dobrze wiedziałem, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Gdyby znała jakieś miejsce gdzie nas przyjmą... Na pewno już dawno byśmy tam byli albo chociaż byli w drodze. Widząc jak Przytulanka próbuje mnie przekonać o braku głodu tylko zaśmiałem się perliście
- Chyba sama nie wierzysz w to co mówisz... - widząc jak bacznie przegląda okolice w poszukiwaniu jakiś składników uśmiechnąłem się słabo - Nie kłopocz się, ja się tym zajmę. Jeszcze czego żebyś zabrała mi jedyną rzecz w której jestem przydatny - roześmiałem się kolejny raz - Wiesz, że nie możemy ciągle jest słodyczy, ja też je kocham, ale czasami trzeba zjeść coś treściwego... - zrobiłem kilka kroków w stronę krzaków w poszukiwaniu czegokolwiek, niestety wybór nie był zbyt wygórowany. Zacząłem przeczesywać wszystkie krzaki i zbierać znane mi owoce oraz warzywa, wolałem nie tykać tych niesprawdzonych, jeszcze bym otruł Nel i siebie.
- Yyy Nel... Małą prośbę mam, mogłabyś przygotować malutkie ognisko czy tam jakieś palenisko, no i trzeba będzię skądś wytrzasnąć wodę, nie jestem pewien czy chcemy korzystać z tego co do zaoferowania ma ten niepokojący staw... - wróciłem z wypełnioną zaimprowizowaną torbą, którą była po prostu podwinięta koszula - Nie będzie takiego dramatu... Trochę się tego uzbierało, no i coś jeszcze nam zostało z ostatnich posiłków. - bez zwłoki zabrałem się do sortowania składników na dwie grupy, części jadalne i niejadalalne. Zawsze wkładałem serce w przygotowywanie tych posiłków, to był mój jedyny sposób aby odwdzięczyć się w jakiś sposób Nel za opiekę i za to, że znosi moje wszystkie jazdy i humorki, zawsze się przy tym zastanawiałem czy naprawdę smakują jej moje potrawy czy zjada je tylko z grzeczności. Chcąc przerwać panująca ciszę poruszyłem temat dzisiejszego noclegu
- Hej, a co powiesz jakbyśmy próbowali zapaść w sen na drzewie? No wiesz, mam wrażenie, że nad ziemią będzie trochę bardziej bezpiecznie... Niemożliwe, że trafliśmy na teren jakiegoś nadrzewnego predatora... Jeżeli tak by było to wiesz co... To właściwie będzie mi już wszystko jedno, niech mnie to cholerstwo zeżre -

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Staw Tysiąca Kości 5PUjt0u
Godność :
Luscus Khanri
Wiek :
13 lat
Rasa :
Szklany Człowiek
Wzrost / Waga :
Wzrost: 1.68 m | Waga: 42 kg
Znaki szczególne :
Dość ciężka do przeoczenia pozostałość po starciu z piratami; brak lewego oka.
Pod ręką :
Pozornie nieduża skórzana torba będąca prezentem od jego mamy; Weny oraz srebrzysty nożyk od jego taty, Themisa.
Broń :
Przy sobie jedynie stępiony sztylet.
Stan zdrowia :
Zdarte kolana oraz wyłupane oko.

https://spectrofobia.forumpolish.com/t904-luscus-karta-postaci https://spectrofobia.forumpolish.com/t1007-podreczny-zeszycik-szklanego https://spectrofobia.forumpolish.com/t1014-kontakt-do-luscusa https://spectrofobia.forumpolish.com/t1097-luscus
LuscusRozbite Lustro
Re: Staw Tysiąca Kości
Pon 5 Gru - 9:09
Ahh…te podróże.

Minęły już 2 miesiące, odkąd szklany zamieszkał na terenach posiadłości dobroczynnego Sennego Marzenia — Erishi. W tym okresie jego stan fizyczny uległ znacznym zmianom, oczywiście na lepsze. Gorzej jednak było jednak z jego stanem psychicznego zdrowia. Dzieciak dalej przeraźliwie bał się obcych istot, może nie aż tak, jak przy pierwszym spotkaniu z Gwiezdnym, jednak dalej nie było zbyt dobrze. Jedyną osobą, jakiej obecność Luscus praktycznie w pełni akceptował był wcześniej wspomniany Eri. Szklanemu zdarzało się nawet wychodzić z własnej woli ze swojej bezpiecznej norki, by czasami przywitać czy nawet odwiedzić Sennego.

Młody często wychodził na dłuższe spacery. Nie raz zdążyło się nawet, że nie wrócił na noc czy też dwie. Nie była to jednak jego złośliwość, czy próba okazania nastoletniego buntu, a zwyczajna chęć odizolowania się od innych. Najczęściej spędzał czas szwendając się po pobliskim lesie czy też łąkach. Ze znalezieniem miejsca odpoczynku nie było dla niego większego problemu, większa i wytrzymalsza gałąź drzewa znajdująca się nieco wyżej ponad ziemią była dla niego w zupełności wystarczająca, by móc się na nią wspiąć, a następnie beztrosko zasnąć.

Tym razem Luscus postanowił urządzić sobie dłuższą wycieczkę, by ponownie nie zamartwiać Gwiezdnego, zostawił list na drewnianym stoliku w swoim tymczasowym mieszkaniu. Fakt, że wyprawa ta nie miała konkretnego celu, nie był żadną nowością. Młody zabrał ze sobą swoją ukochaną skórzaną torbę, towarzyszącą mu już od prawie dwóch lat. Jej aktualną zawartością było kilka drobnych przekąsek, lekko stępiony sztylet służący Szklanemu bardziej do zabawy, o ile podrzucanie i łapanie ostrza, czy też rzucanie nim w wyznaczone punkty można tak określić, niż krwawej walki. Poza tym w skład jego ekwipunku wchodził jeszcze bandaż i drobne opatrunki, które Luscus uznał za przydatne, książka, pluszowy smok podarowany mu przez Gwiezdnego oraz węgiel i kilka kartek niedbale wysuniętych pomiędzy strony książki.

Dzieciak wyruszył poprzedniego dnia, wędrował tak, robiąc sobie co kilka godzin przerwy, noc spędził u korzeni wielkiego drzewa o czarnych jak węgiel liściach. Byłoby to nieco dziwne, gdyby nie fakt, że drzewo było ono zlokalizowane w Krainie Luster. Po przespanej nocy nastał czas na kontynuację wycieczki, dzieciak nie był do końca świadomy, gdzie się zapuszczał, w pewnym momencie nawet nieco zapomniał, o tym, że powinien jakkolwiek oznaczyć drogę czy zapamiętać drogę.

Jego oczom, a raczej oku ukazało się dość specyficzne miejsce. Drzewa otaczające Szklanego były bardzo wysokie i kolczaste, na ich gałęziach nie dało się dostrzec nawet jednego liścia. Atmosfera panująca tam była naprawdę specyficzna, okolice te wywoływały lekki niepokój samym swoją egzystencją.

Dzieciak rozejrzał się wokół, było to dla niego dość dziwne, ale jednocześnie fascynujące. Postawił kilka niepewnych kroków naprzód, oglądając dokładnie każdą nawet niewielką rzecz napotkaną na swojej drodze.

W tym momencie dojrzał jezioro. Woda w nim nie była czysta i przejrzysta, lecz mulista, wydawała się nawet czarna. W okolicach zbiornika wodnego również dało się dostrzec zarysy sylwetek istot, jednak w znacznej większości nie były to humanoidalne istoty, a...potwory?

Młody podszedł do najbliższego większego kamienia, wszedł na niego, a następnie usiadł po turecku, położył skórzaną torbę pomiędzy nogami, a następnie otworzył ją i wsunął w nią swoją chłodną dłoń, po chwili wyciągnął węgiel, oraz książkę. Sprawnie wysunął papier spomiędzy stron lektury i położył go na twardej okładce. Chwycił węgiel i raz na jakiś czas rozglądając się zaczął coś szkicować.

Powrót do góry Go down





Themis
Gif :
Staw Tysiąca Kości 4c0f17d443cdf9f64333b7b26c7cd920
Godność :
Arthemis Magnus "CzyżyK" Pavoris
Wiek :
wizualnie 22 lata
Rasa :
Szklany Człowiek
Wzrost / Waga :
180/72
Znaki szczególne :
wysoki, patykowaty z kryształem między oczami i dużą, czarną blizną na klatce piersiowej
Pod ręką :
Bolerko-niewidko, Magiczny Złodziej, broń, sakiewka z pieniędzmi
Broń :
dwie krótkie szable (Notos i Euros)
Zawód :
najemnik
Stan zdrowia :
zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t677-themis https://spectrofobia.forumpolish.com/t937-skrzynka-pocztowa-arthemisa-pavoris https://spectrofobia.forumpolish.com/t1118-themis
ThemisZłodziej Marzeń
Złodziej Marzeń
Re: Staw Tysiąca Kości
Wto 7 Lut - 16:28
Miękkie poduszki odbijały się rytmicznie o ziemię, gdy Czyżyk zwinnie mknął pomiędzy czarnymi pniami na wpół obumarłych drzew. Jego nozdrza, wyostrzone i wrażliwe na zapachy, szalały pod wpływem mdławego wszechogarniającego odoru rozkładu i śmierci, a atawistyczny odruch jeżył sierść na karku i nakazywał szybki i niezwłoczny odwrót – stłumił go jednak bez problemu, wszak przede wszystkim pozostawał człowiekiem nawet, gdy przywdziewał zwierzęcy kształt.

Zapach jednak, mimo swojej odrażającej natury, zwiastował, że Szklany zbliża się do swojego celu. Nie był częstym bywalcem tych stron, nie miał wszak powodów do zapuszczania się na podobne odludzia – wyjątkiem były jedynie nieliczne zlecenia, jakie zbierał za czasów swojej najemniczej kariery. Czasem jakaś zazdrosna żona potrzebowała wyeliminować po cichu swojego męża, a czasem w grę wchodziło wyeliminowanie nieobdarzonego przez naturę krewnego, który to miał dziedziczyć cały majątek – wszystkie te sprawo łączyło jedno: maliny.
I tu nie chodzi wcale o siostrobójcze zapędy niektórych panien! Rosnące tu owoce słynęły jako składnik jednej z najskuteczniejszych trucizn. Wystarczyło tylko kilka kropel, by położyć trupem Equesa.

Jakkolwiek posiadanie kilku owoców w swojej sakiewce byłoby dobrym rozwiązaniem, tak Themis nie pokonywał tak wielkiego dystansu tylko po to, by zdobyć śmiercionośne maliny dla spokoju sumienia. Powód był zgoła inny – jego zadaniem było „przejąć” nierozważnego alchemika, który rzekomo miał opracować przepis na nową, niemalże niewykrywalną truciznę, a który to odrzucał przyjaźń Stowarzyszenia. Kiedyś jego zapasy musiały się skończyć, zatem agentowi Czarnej Róży nie pozostawało nic innego niż zastawić pułapkę na zwierzynę tuż przy jej wodopoju. Nie dysponował jego rysopisem, co komplikowało jego zadnie, za to posiadał dużo wiary w siebie i we własne szczęście!

I nagle do jego nosa dotarł nowy, obcy zapach. Zastrzygł uszami i wolnym krokiem wyłonił się z gęstej roślinności, zbliżając się tym samym do krawędzi jeziora. Chwilę zajęło mu zlokalizowanie nowej istoty – siedziała ona na dużym kamieniu plecami do Czyżyka. Mógł to być jego cel, więc Szklany uznał, że najlepiej będzie podkraść się do niego – zniweluje wtedy możliwość jego ucieczki.

Stojąc nisko na łapach, zaczął się wolno zbliżać w stronę Luscusa.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Staw Tysiąca Kości 5PUjt0u
Godność :
Luscus Khanri
Wiek :
13 lat
Rasa :
Szklany Człowiek
Wzrost / Waga :
Wzrost: 1.68 m | Waga: 42 kg
Znaki szczególne :
Dość ciężka do przeoczenia pozostałość po starciu z piratami; brak lewego oka.
Pod ręką :
Pozornie nieduża skórzana torba będąca prezentem od jego mamy; Weny oraz srebrzysty nożyk od jego taty, Themisa.
Broń :
Przy sobie jedynie stępiony sztylet.
Stan zdrowia :
Zdarte kolana oraz wyłupane oko.

https://spectrofobia.forumpolish.com/t904-luscus-karta-postaci https://spectrofobia.forumpolish.com/t1007-podreczny-zeszycik-szklanego https://spectrofobia.forumpolish.com/t1014-kontakt-do-luscusa https://spectrofobia.forumpolish.com/t1097-luscus
LuscusRozbite Lustro
Re: Staw Tysiąca Kości
Nie 28 Maj - 21:33
Gdyby owy niezrównoważony alchemik został przedstawiony starszemu jako dość młodo wyglądający szklany chłopak o rozczochranej czuprynie i wyłupanym oku, to pomylenie go z właśnie Luscusem nie byłoby zbytnio dziwne, ponieważ w taki sposób skrótowo można byłoby opisać szklanego dzieciaka. Co prawda włosy młodzieńca nie były rozczochrane celowo, a wręcz przeciwnie! W tym przypadku uporanie się z wiecznie płaczącymi się mocno pofalowanymi, a na dodatek nieco krzywo ściętym włosami bywało istnym koszmarem!

Wdychając ze spokojem w sercu, jakże wonne powietrze zmieszane z oparami znad jeziora, szklany dzieciak zupełnie nieświadomy obecności obcego dla niego mężczyzny, siedział na kamieniu. Mocniejszym muśnięciem węgla o kartkę dokończył nieco bardziej szczegółowy zarys tego, co znajdowało się przed nim. Oparł książkę wraz ze szkicem o nogę, a węgiel odłożył na chłodną powierzchnię kamienia. Spojrzał na dłonie, które były niemalże całkiem usmarowane węglem, wcześniej używanym przez młodego jako rysika. Wiedząc, że jedyną chusteczkę, jaka miał przy sobie aktualnie służyła jako opakowanie na prowiant młody sięgnął do torny następnie wyciągając z niej przekąskę; kawałek ciasta zawinięty w chusteczkę. Odpakował swoje jedzenie, chwycił ciasto w zęby, wytarł na ile mógł pozostałości po węglu, a następnie wziął kęs ciasta i zaczął przeżuwać.

Kiedy już nie skupiał się na swoim rysunku i tym samym nie musiał poświęcać większej uwagi widokowi jeziora, który swoją drogą już troszkę mu się znudził, rozciągnął się, unosząc obie ręce wysoko do góry. W tamtym momencie mając dobry słuch, usłyszeć by się dało ciche chrupnięcie.

Luscus szybko schował cały posiadany dorobek do torby, która chwilę później została zarzucona na jego ramię. Ostrożnie wstał, rozglądając się w okół, a niedługą chwilę później zwinnie zeskoczył z kamienia. Dalsze przebywanie w miejscu, które przez swój brak życia zaczynało być dla Szklanego nudne nie miało większego sensu.

Stawiając powolne kroki przed siebie młodzieniec troszkę nerwowo próbował przypomnieć sobie, z której części tego lasu o ciernistych drzewach przybył. Dość szybko wykluczył przeciwną stronę jeziora, w końcu tam nawet nie próbował się zapuszczać! Zadecydował więc ruszyć w nieco losowym z jego perspektywy kierunku. Trzeba przyznać, że obrana przez młodego droga szczęśliwie nie była odległa tej, którą trafił nad upiorne wody jeziora, zapewne gdyby tylko opuścił te straszliwe tereny uświadomił by sobie gdzie jest. Dreptajac tak, jego uwagę przykuło kilka krzewów.

Krzewy, które ujrzał Luscus rosły w nienaturalnie równych rządkach zupełnie tak, jakby zostały tam posadzone celowo. Pierwszą myślą Szklanego, było to, że właściciel krzaków może być gdzieś w pobliżu, to też młody odruchowo ponownie rozejrzał się, by sprawdzić, czy aby na pewno jakaś humanoidalna sylwetka nie znalazła się w jego pobliżu. Jednak gdy już to sprawdził przykucnął przy roślinach, by się im przyjrzeć. Uświadomił sobie wtedy, że były to maliny, jak na jego oko nawet całkiem spore okazy. Pomyślał wtedy, że ułożenie roślin musiało być zwyczajnym zbiegiem okoliczności, szczególnie że w drodze do okolic jeziora w zasięgu wzroku nie widział żadnego choćby małego domku, który mógłby należeć do właściciela. Poza tym któż normalny chciałby zamieszkiwać tak szkaradne miejsce! Chłopiec zerwał jeden owoc i postanowił go powąchać. W niektórych przypadkach zapach jadalnych roślin różnił się od tego wydzielanego przez trujące okazy. W tym przypadku jednak Luscus nie był w stanie stwierdzić na ile mógłby pozwolić sobie na degustacje owocu. Ogarnęło go specyficzne uczucie niepokoju, najpewniej spowodowane brakiem pewności co do drogi powrotnej, lub ogólnie nieprzyjemną aurą miejsca. Szklany zadecydował, że zjedzenie owocu nie jest najlepszym pomysłem. Barwa malin rosnących w tych okolicach wydawała mu się jednak dość atrakcyjna, to też postanowił zerwać kilka, może kilkanaście sztuk, w celu zrobienia z nich naturalnej farbki. Luscus niejednokrotnie wykorzystywał rośliny jako naturalne barwniki do swoich prac, początkowo dlatego, że nie miał wystarczających środków do zakupu własnych bardziej profesjonalnych farb, aktualnie bardziej z faktu, że całkiem podobały mu się efekty takiej techniki. Zebrane owoce zawinął w ubrudzoną węglem chustę i zawiniątko schował w torbie.

Powrót do góry Go down





Themis
Gif :
Staw Tysiąca Kości 4c0f17d443cdf9f64333b7b26c7cd920
Godność :
Arthemis Magnus "CzyżyK" Pavoris
Wiek :
wizualnie 22 lata
Rasa :
Szklany Człowiek
Wzrost / Waga :
180/72
Znaki szczególne :
wysoki, patykowaty z kryształem między oczami i dużą, czarną blizną na klatce piersiowej
Pod ręką :
Bolerko-niewidko, Magiczny Złodziej, broń, sakiewka z pieniędzmi
Broń :
dwie krótkie szable (Notos i Euros)
Zawód :
najemnik
Stan zdrowia :
zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t677-themis https://spectrofobia.forumpolish.com/t937-skrzynka-pocztowa-arthemisa-pavoris https://spectrofobia.forumpolish.com/t1118-themis
ThemisZłodziej Marzeń
Złodziej Marzeń
Re: Staw Tysiąca Kości
Pią 9 Cze - 3:43
Gdy zbliżył się dostatecznie blisko, oczom Themisa ukazał się młody chłopak siedzący na skale. Przez długie godziny przemierzał niebezpieczne lasy, a teraz, wreszcie, miał przed sobą potencjalny trop, który mogłaby go przybliżyć do przejęcia poszukiwanego alchemika. Szklany postanowił działać ostrożnie i nie dać się wykryć. Ukrył się więc za drzewem, zza którego mógł obserwować dalsze ruchy nieznajomego. Wyglądał młodo, ale sam był chodzącym przykładem tego, że nie warto oceniać wieku po wyglądzie.
W pewnym momencie jasnowłosy wstał i zaczął nieśpiesznie oddalać się od kamienia. Nie zwlekając dłużej Themis wyruszył śladem młodego alchemika, trzymając się w cieniu drzew, by nie rzucać podejrzeń.  
Minęło kilkanaście minut, a nieznajomy wciąż wędrował przez gęsty las. Różany Strażnik utrzymywał odpowiedni dystans, aby nie zostać zauważonym. Nagle jednak ‘alchemik’ zatrzymał się przy równo ustawionych krzewach malin. Widział, jak zerwał kilka owoców i przysiadł, aby je badać. To był znak. Musiał schylić się po te konkretne, trujące owoce. Szklany ostrożnie podszedł bliżej, trzymając się w cieniu drzew. Widział, jak chłopak kontempluje owoce, a potem owija je w chusteczkę i wkłada do torby. To było jego potwierdzenie, że młodzieniec posiadał cenne informacje.
Themis przygotował się do skoku, gdy nagle zauważył, że chłopak zmienia zachowanie. Wyraźnie stawał się zaniepokojony. Czyżby zdawał sobie sprawę z obecności Themisa? Szklany podjął decyzję. Wciąż w psiej postaci wyszedł z ukrycia, powoli zbliżając się do młodzieńca. Kiedy był już odpowiednio blisko, przybrał swoją ludzką postać. Jego górna połowa twarzy skryta była za maską zdobioną w róże.
— Proszę, proszę. — rzekł rzucając mu szeroki uśmiech — Właśnie na ciebie czekałem!

[zt]

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Staw Tysiąca Kości 5PUjt0u
Godność :
Luscus Khanri
Wiek :
13 lat
Rasa :
Szklany Człowiek
Wzrost / Waga :
Wzrost: 1.68 m | Waga: 42 kg
Znaki szczególne :
Dość ciężka do przeoczenia pozostałość po starciu z piratami; brak lewego oka.
Pod ręką :
Pozornie nieduża skórzana torba będąca prezentem od jego mamy; Weny oraz srebrzysty nożyk od jego taty, Themisa.
Broń :
Przy sobie jedynie stępiony sztylet.
Stan zdrowia :
Zdarte kolana oraz wyłupane oko.

https://spectrofobia.forumpolish.com/t904-luscus-karta-postaci https://spectrofobia.forumpolish.com/t1007-podreczny-zeszycik-szklanego https://spectrofobia.forumpolish.com/t1014-kontakt-do-luscusa https://spectrofobia.forumpolish.com/t1097-luscus
LuscusRozbite Lustro
Re: Staw Tysiąca Kości
Sob 4 Lis - 23:30
Młodzieniec początkowo nie zdołał usłyszeć kroków Różanego Strażnika w jego czworonożnej postaci, jednak gdy ten znajdował się już w odległości kilku metrów od niego, gwałtownie uniósł on wzrok ze skórzanej torby, a następnie obejrzał się za siebie, by dostrzec kompletnie obcą mu osobę. W pierwszej chwili chłopak poczuł, jakby jego serce stanęło w miejscu.
Początkowo Szklany pomyślał, że obcy mógł być właścicielem podejrzanie równo rosnących, jakby umyślnie posadzonych przez kogoś krzewów. Ta myśl jednak opuściła go, gdy tylko nieznajomy przemówił. Dlaczego obcy oczekiwał konkretnie obecności Luscusa? Czy on kiedykolwiek w ogóle widział tę osobę na własne oczy? Im więcej pytań rodziło się w głowie młodzieńca, tym więcej niewiadomych w niej pozostawało. Szklany uważnie obserwował Różanego Strażnika, analizując jego wygląd. Może jednak młody kiedyś natknął się na tego mężczyznę?
Wzrok Luscusa zawiesił się na moment na masce nieznajomego. Zdawało mu się, że jeszcze, gdy tułał się on bez konkretnego celu po Krainie Luster widywał już osoby w podobnych maskach pokrytych różanymi wrorami. Przemknęło mu przez myśl, że tajemniczy nieznajomy mógł być jednym z nich, jednak w jego głowie dalej tkwiło pytanie: dlaczego właśnie on?
Po chwili namysłu jednak Szklany otrząsnął się z natłoku dezorientujących go myśli, zdając sobie sprawę, że obcy dalej stoi przed nim mając na ustach szeroki uśmiech. Spowodowało to u niego jedynie więcej stresu. Gdy w końcu zebrał się na odwagę jego usta rozchyliły się, by zadać pytanie.
— Przepraszam, czy jest jakaś szansa, że spotkałem już pańską osobę…? — chłopak wydusił z siebie, nieśmiało unikając kontaktu wzrokowego jak ognia. Jego głos był cichy, Luscus był wyraźnie zdenerwowany niespodziewanym spotkaniem. Młodzieniec czuł jakby jego serce podskoczyło mu do gardła.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach