Plac z posągiem Trzech Syren

Velo
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba

Na uroczy, mały ryneczek umiejscowiony bezpośrednio na skraju Morza Łez składają się jedynie pochyły placyk wyłożony wydobywanym niedaleko muszlowcem (nieco podobnym do ludzkiego piaskowca, acz znacznie trwalszym i zdecydowanie bielszym, w słońcu niemal oślepiającym), fontanna-posąg na postumencie oraz wiele ławek w kształcie muszli, z których wydobywa się perły. To właśnie sam posąg zasługuje na kilka dodatkowych zdań, postawiono go bowiem na cześć trzech legendarnych sióstr, które ufundowały podwaliny miasteczka. Przypadkiem znalazły one złoża muszlowca, z którego wydobycia utrzymuje się po części miasteczko, a z którego zbudowany jest fundament każdego jednego domku i kamieniczki w miasteczku, jednak gdy osada zaczęła dobrze prosperować, zniknęły jak sama piana morska. Ludzie dorobili im niezwykłe pochodzenie oraz ogony i wznieśli pomnik, by nie zapomnieć o dobrodziejkach, po których pozostały tylko muszle, w których dotąd jeszcze słychać szum morza. Przekształcony później w fontannę ze słodką, zdatną do picia wodą, pomnik zbudowany jest z tęczowego marmuru, tego samego co ściany Tęczowej Areny. Dodając doń białą posadzkę i jasne ławki-leżanki, całość poraża w promieniach słońca, którego w tej części Morza Łez nie brakuje.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Violet razem ze swoimi strażnikami przemierzała kolejne zakątki Krainy Luster. W jej rękach znajdował się bukiecik z dźwięcznych kwiatów, które przy każdym jej kroku wydawały przyjemną melodię. Blondynka z delikatnym uśmiechem przechadzała się kolejnymi łąkami, polami oraz uliczkami. Nie znała jeszcze tak wielu miejsc! Dlatego też była zafascynowana każdym z nich. Wypytywała swoich strażników o poszczególne budowle czy rośliny, o których czytała tylko w książkach lub słyszała od innych sług. Niekiedy nawet uczyła się o nich, a później zdawała testy, z których musiała uzyskać perfekcyjny wynik. W końcu musiała być wykształcona, by zawsze móc prowadzić inspirujące rozmowy ze swoim panem.
***
Biały lis przeszedł całą drogę od pięknej polany z muzycznymi kwiatami aż po brzegi morza.
- Co to za miejsce? – zapytała, gdy stanęła na środku placu, podziwiając jasne budowle. Oczywiście, zadawała sobie sprawę, że to jakieś morskie miejsce, jakaś część portu, najpewniej rynek. Nigdy jednak nie widziała takiego na własne oczy, jedynie w ilustrowanych książkach. Dlatego wolała się upewnić.
- Rynek – odpowiedział jeden ze strażników z westchnieniem. Kobieta wyjaśniła im, że jedynie słyszała o danych miejscach, ale nigdy ich nie widziała. Dlatego też zapytała i poprosiła, czy nie mogliby (jeśli znają odpowiedź) odpowiadać na jej pytania. Zgodzili się, jednak po długich godzinach spędzonych razem byli bardziej niż zmęczeni.
Lisica kiwnęła głową i podeszła do jednej z muszelkowych ławek. Dotknęła dłonią śliskiej powierzchni. Była jasna oraz mieniła się w słońcu. Ułożyła bukiecik z kwiatów na muszelce i sięgnęła po perłę. Była duża i ciężka. Mieściła się w jej obu dłoniach z ledwością. Violet postanowiła, że weźmie taką dla Armira. Na pewno się ucieszy z takiego daru.
Niebieskooka usiadła na ławce. Odłożyła imponującą perłę oraz zaczęła uważniej przyglądać się posągowi trzech syren. Był jeszcze bardziej oślepiający niż ławki. Nie zmieniało to jedna faktu, że był niesamowity.
Lisica poprawiła niebieski materiał sukni, wygładzając go oraz uważając, by przypadkiem się nie zagiął. Zamachała ogonem w rytm melodii, którą grały dla niej kwiaty. Uśmiechnęła się do siebie. Koniecznie będzie musiała przyjść tutaj z bratem.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Plac z posągiem Trzech Syren 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Wena
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 093205cd83a7da5e2990ebaeff9e8b89
Godność :
Astrid Lumizione, bądź inaczej i każde z imion równie prawdziwe.
Wiek :
500 lat
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
Raz taka, innym razem inna... Może żadna, skoro to tylko kula światła?
Pod ręką :
Nic
https://spectrofobia.forumpolish.com/t414-kuleczka https://spectrofobia.forumpolish.com/t1154-opisy-weny https://spectrofobia.forumpolish.com/t989-wampirze-lisciki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1125-wena
WenaKrwiopijca
- Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i
ta jesień rozpostarła melancholii mglisty woal
- Dało się usłyszeć melodyjny głos niedużej wszak dziewczynki, która skocznym krokiem przemierzała plac, nie zwracając żadnej uwagi na to, co ją otaczało.
Zamiast tego pochłonięta była stawianiem coraz to dalszych kroków i robieniem w krótkich przerwach w swojej wyprawie kilku obrotów, które nieraz kończyły się teatralnym niemalże upadkiem, co okazywał się być zawsze jedynie kolejnym wymysłem Zjawy.
- Coś tam coś tam coś tam - Kontynuowała w rytm melodii, widocznie zapominając słów, lecz zupełnie się tym nie przejmując. Co więcej jakby odcinając się od świata zewnętrznego zamknęła oczy, przeskakując z jednego kamienia na drugi i tak przemierzając bruk pokrywający plac, aż do czasu, gdy natrafiła na dziecięcą zabawkę ciągniętą przez szkaradnego paskudnika. Nieoczekiwany kawałek drewna na kółkach zachwiał równowagą obracającej się Weny, gdy z ust jej padały kolejne słowa:
Słoneczka zachodzące za mój zimowy stół
Nadchodzą znów wieczory sałatki niejedzonej
Tęsknoty dojmującej i łzy przełkniętej wpół

Zjawa upadłą plecami w swym różowym mundurku tuż pod stopy Violet z wciąż zamkniętymi oczami i wykrzykując z wyraźnym bólem, lecz i niezwykłą wręcz wytrzymałością, która nie pozwalała przerwać piosenki nawet w taki dojmującej chwili:
Addio pomidory - Mówiła to z bólem, tak gdyby słowa te w rzeczywistości były czymś w rodzaju okrzyku "Ała, ale boli!". Choć ból trwał tylko chwilę, gdyż już po chwili Zjawa otworzywszy swoje oczy, na które opadły różowe włosy, na jej twarzy pojawił się łagodny uśmiech, a z ust wyszły kolejne melodyjne słowa, wypowiedziane rozbawionym głosem:
Porwał dziewcze zdrady poryw
i zabrała pomidory te ostatnie com schowane przed nią miał

I ktoś mógłby się zastanawiać co za brednie ta istota robi, lecz w istocie była to próba wyparcia, desperacka próba przykrycia dziwnych zmian na skórze. Wyjątkowo niepokojący objaw choroby, które Wena z nieznanego nikomu powodu, chyba tylko z własnej zachcianki, nazwała pomidorami właśnie.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Violet najpierw usłyszała dziewczęcy głos, a później zobaczyła niewyraźną postać z oddali. Wpatrywała się w nią, wyraźnie zaciekawiona kim jest osoba, tak beztrosko śpiewająca w środku dnia na takim ryku. W końcu każdy może tu przyjść, zobaczyć i usłyszeć te pieśń. Lisica zastanawiała się czy to rodzaj występu? Może zaraz zacznie grać muzyka? Może ktoś inny przyłączy się do wirującej oraz wygłupiającej się dziewczynki? A może śpiewała dla siebie, nie bacząc na innych? To też było równie prawdopodobne.
Lisica posłała szybkie spojrzenie swoim strażnikom, którzy nie wyrazili specjalnych obaw obecnością różowowłosej dziewczyny. Niemniej jednak, jak zwykle z resztą, gdy tylko ktokolwiek zbliżał się do blondynki, byli w pełnej gotowości. Wstali z ławki nieopodal tej, na której siedziała lisiczka oraz podeszli trochę bliżej do Ni’ur.
Niebieskooka ponownie zwróciła swoje iskrzące oczy na dziewczynkę. Zmarszczyła brwi w lekkim niezrozumieniu – zupełnie nie miała pojęcia o czym ona śpiewa. Czy były to słowa z jakimś głębszym przesłaniem, o którym Violet nie wie? A może były to totalne bzdury i śpiewała ona wszystko to, co akurat przyszło jej na myśl?
Tekst piosenki przestał dla blondynki mieć jakiekolwiek znaczenie, gdy mała istotka upadła przed nią na ziemię. Violet od razu zerwała się ze swojego miejsca i – nie przejmując się zupełnie swoją sukienką, którą przecież mogła tak pobrudzić, uklękła przy nieznajomej.
- Wszystko w porządku? – zapytała z troską, gdy tylko różowa istota przestała śpiewać. Uderzenie plecami o podłoże wydawało się lisicy bolesne, więc zawałą sobie sprawę, że musi ona teraz cierpieć. – Mogę trochę złagodzić Twój ból, jeśli jest taka potrzeba – powiedziała niemalże od razu, zupełnie nie dopuszczając do siebie nawet jednej myśli, że nieznajoma mogłaby być kimś złym i w jakikolwiek sposób chcieć pozyskać informacje o lisicy lub wykorzystać Violet. W końcu była tylko dzieckiem, na dziecko wyglądała, więc oczywistym było, że jej serce jest czyste i niewinne.  
- Chodź, pomogę Ci wstać, dobrze? – ostrożnie położyła dłoń na jej ramieniu, a drugą chciała złapać jej małą rączkę w swoją dłoń. Czemu jednak chciała? Czemu miała taki zamiar, nie wykonując tej czynności? Bowiem zauważyła coś tak niepokojącego, że aż futro stanęło jej dęba. Przerażające zmiany na skórze, które albo były wynikiem jakiejś choroby, albo niebezpiecznych eksperymentów...
- Potrzebujesz udać się do lekarza?
Może to jej śpiewanie o rzeczach co najmniej dziwnych i bezsensownych było jednym z objawów tej choroby lub wynikiem paskudnej ingerencji w jej psychikę oraz ciało? Violet na samą myśl o takich rzeczach, czuła, że zaczyna nic tylko współczuć różowej dziewczynce.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Plac z posągiem Trzech Syren 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Wena
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 093205cd83a7da5e2990ebaeff9e8b89
Godność :
Astrid Lumizione, bądź inaczej i każde z imion równie prawdziwe.
Wiek :
500 lat
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
Raz taka, innym razem inna... Może żadna, skoro to tylko kula światła?
Pod ręką :
Nic
https://spectrofobia.forumpolish.com/t414-kuleczka https://spectrofobia.forumpolish.com/t1154-opisy-weny https://spectrofobia.forumpolish.com/t989-wampirze-lisciki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1125-wena
WenaKrwiopijca
W tej przeklętej chwili, w której wszystkie nieszczęścia tego świata miały swoje miejsce na tym nieszczęsnym placu, jakby to właśnie tutaj zamknięto wszelkie plagi, które mogły nawiedzić ludzkość. Wena pluła na taki prezent ślubny! Pluć by jej przyszło na wszystko, gdyby nie to, że nie uchodzi tak wspaniałej istotce jak ona. Do tego członkowi rebelii! Fakt, że Wena nigdy nie zastanawiała się przeciwko czemu się buntuje, lecz sama ta nazwa brzmiała tak dumnie, wręcz romantycznie! Walka z nieopisanym wrogiem, którego złowieszcze macki sięgały do każdego zakamarka świata. Z takim to właśnie potężnym, rzucającym przerażający cień na świat złem Wena walczyła. Tyle jej wystarczyło.
Wracając jednak do udręk trapiących tę małą duszyczkę, należy stanowczo zaprzeczyć jakoby obecność Violet w czymkolwiek pomogła. Nie! To była jeszcze gorsza tortura! Tak jak skazańcy, których chłostano nie w zaciszu czterech ścian lochu, co prawda najczęściej zimnego, lecz własnego, lecz na miejskim placu, gdzie każdy przechodzień mógł go dostrzec. Tym właśnie była obecność nieszczęsnego burka i jego bezmózgich osiłków!
Niech nie zauważą. Mówiła sobie w myślach Wena przeklinając w głowie wszelkie istnienie, a szczególnie te kamienne, które stało się jej posłaniem po niezbyt oczekiwanym upadku. Gdy zdała sobie sprawę, że jej modlitwy nie zostały wysłuchane, jej pragnieniem było by zignorowali jej upadek i poszli w swoją stronę. Cóż za wstyd! Niepodobne to, by ideał tak łatwo sięgał bruku! Nie mówcie nic! Skoro już pastwić się przybywacie i z cierpienia ludzkiego szydzić!
I niech to! Wszelkie prośby na nic się zdały. I już Wena złorzeczyć by zaczęła bogom, bóstwom i wszelakim siłom nadludzkim, lecz jej złość inne znalazła ujście. Ta troska przynosiła wstyd Aristide i dziewczynce nie do pomyślenia było, by ktokolwiek miał ją traktować jak małą dziewczynkę, która po byle upadku potrzebuje pomocy. Niech was Tanatos! - Myśl, która towarzyszyła spojrzeniu oczu zjawy na Violet i słowom, które wypłynęły z ust dziewczynki:
- Ból? - Spytała niezwykle sprawnie udając zdziwienie. Mrugnęła trzykroć oczami i przechyliła nieco głowę. - Przecież to jest piękne przedstawienie! To wyglądało na upadek? - Zaśmiała się głośno, choć uważny obserwator mógłby spostrzec, że nie był to śmiech szczery. Szczególnie, gdy na chwilę, ledwie mrugnięcie, ucichł tuż po początku, gdy Wena zdała sobie sprawę, że jej plecy bardziej są obolałe niż sądziła. Wtedy to zmrużyła jedno oko z bólu, lecz wkrótce po tym nieco poprawiwszy pozycję wróciła do śmiechu. Coś, czego normalny obserwator nawet by nie dostrzegł.
- Każdy bowiem wie, kto w losów ludzkich zanurzył się toń, że każde uniesienie poprzedza upadek a ten jedynie zapowiada przyszłe wzloty. - Powiedziała niezwykle poważnym filozoficznym tonem, który tak pasował do jej małej dziewczynki, że większość ludzi wzięłoby jej słowa za brednie małego dziecka. Po nich zaczęła wstawać powoli, uważając na swoje obolałe wciąż plecy.
- Lekarz nie uleczy tej pustki nieopisanej, która owładnęła duszom szukającą natchnienia i nie mogącą nigdzie go dostrzec! - Będąc już w pozycji pół siedzącej zasłoniła oczy przedramieniem w teatralnym geście. - Na nic tu znachorzy, kiedy mnie trzeba by ktoś duszę mą ocalił! - Była świadoma, że zabrzmi jak dziwne dziecko, które gada głupoty. I dramatyzuje! Nikt nie chce rozmawiać z dramatyzującymi, zapatrzonymi w siebie dziewczynkami.
- Właśnie. Nikt. Już! Idźcie sobie! Idźcie! - Pomyślała Wena przyglądając się nieznajomym i nie myśląc nawet czego od niej chcą, a złorzecząc na świat, że ten musiał przeciąć ich drogi.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Serce jej się krajało, kiedy słuchała tego dziecka. Te fałszywe zaprzeczenia, że nic ją nie boli, chociaż łatwo przecież można było nie dość, że sobie wyobrazić taki ból, to jeszcze dostrzec go w przy każdym najdrobniejszym ruchu! Biedne dziewczę, nauczone i zmuszone okłamywać nawet obcych i zapewniać ich, ze wszystko jest dobrze, mimo świadomości, iż jej stan jest bardzo daleki od dobrego. Czyżby dziewczyna miała okrutnego pana, który nic nie robił sobie z jej cierpienia? A może pana nie miała lecz rodziców – surowych i wymagających, pragnących samych sukcesów oraz negujących każde niepowodzenie? Możliwym przecież było, że Wena w bólu i cierpieniu musi znosić całą masę okropieństw, by zadowolić swoich rodziców lub przynajmniej jakiś opiekunów! Jakiż okropny żywot, to jest dla dziecka. Vi doskonale zdaje sobie sprawę, że takie „wychowanie” nie jest niczym dobry. Jedynie szkodzi dzieciom, niszczy je, sprawia iż stają niczym więcej jak bezosobowymi masami, które niczym marionetki prowadzone na sznurku, kukiełki! Tańczą tak, jak zagra im pan.
- Nie musisz mnie okłamywać, czuję Twój ból mym sercem. Dlatego wybacz mi mą śmiałość, ale muszę to zrobić – powiedziała blondynka i nie bacząc na swoją rozmówczynie czy jej protesty, użyła swojej mocy. Jasne płatki śniegu wydostały się z jej dłoni i upadły na plecy Weny, od razu pokrywając je jaśniejącą powłoką oraz leczącą, zabierającą cały ból. Po kilku chwilach, krótkich jak trzy mrugnięcia okiem, jej cierpienie zniknęło, a plecy były całkiem uleczone.
- Myślę, że upadki i wzloty są nieodłącznym elementem naszego życia, jednak nie zmienia to faktu, że kiedy spadamy oraz uderzamy o grunt – ból nas pochłania i musimy go zaleczyć.
Niebieskooka cofnęła uszy lecz na jej usta wkradł się delikatny (sztuczny, wyuczony) uśmiech, którym chciała rozjaśnić te przykrą sytuację i jakoś pocieszyć to biedne, obłąkane dziecko, dotknięte przeraźliwa chorobą, dziwnymi oraz strasznymi odznaczeniami skórnymi, przeraźliwymi umysłowymi załamaniami. W końcu jak inaczej niż chorobą, co umysł dotknęła nazwać to, o czym ona teraz mówi? O cierpiącej duszy, która potrzebuje natchnienia, by zyskać uleczenie!
- Powiedz, od dawna chorujesz? – troskliwość wręcz biła od dachowca – Nie boli Cię gdzieś jeszcze? Czy te zmiany na Twoich dłoniach i twarzy… Czy jesteś pewna, że nie chcesz iść ze mną  do lekarza? Ponieważ myślę, że znawca koniecznie powinien je obejrzeć.
Chociaż dalej przerażenie ja ogarniało, gdy tylko na to spoglądała, to wiedziała, że nie powinna tego okazywać. Nie mogła się jednak zdobyć, by postawić uszy w naturalny sposób, a co dopiero przyjaźnie unieść ogon oraz nim zamachać! Obawiała się, że sama złapie te nieprzyjemną chorobę, że jeszcze przyjdzie jej zarazić jej brata! Albo po stokroć gorzej, jej pana! Na samą myśl o czymś takim, aż ciarki ją przeszły, a ona sama zbladła wyraźnie. Końcówka ogona poruszyła się niespokojnie – Violet dalej trwała w klęczącej pozycji, więc miała nadzieję, że dziewczynka tego nie zauważy oraz się nie obrazi na nią  za tak nieprzyjemny gest.
Nie zależnie jednak o tego, ja Lisica by się nie obawiała, nie mogła tak po prostu zostawić jej tutaj. Musiała coś zrobić, upewnić się, że znajdzie się ktoś, kto będzie mógł się nią zająć.
- Jeżeli jednak bardzo nie chcesz udać się do szpitala, to może chociaż pozwolisz się odprowadzić do domu, bym miała pewność, że ktoś się Tobą zajmie? – spytała z nadzieją w głosie.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Plac z posągiem Trzech Syren 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Wena
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 093205cd83a7da5e2990ebaeff9e8b89
Godność :
Astrid Lumizione, bądź inaczej i każde z imion równie prawdziwe.
Wiek :
500 lat
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
Raz taka, innym razem inna... Może żadna, skoro to tylko kula światła?
Pod ręką :
Nic
https://spectrofobia.forumpolish.com/t414-kuleczka https://spectrofobia.forumpolish.com/t1154-opisy-weny https://spectrofobia.forumpolish.com/t989-wampirze-lisciki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1125-wena
WenaKrwiopijca
Aristide była dzieckiem z aparycji oraz z pewnych cech, które zwykle były przypisywane najmłodszym - była ciekawska, uparta jak osioł, egocentryczna i nie liczyła się z nikim innym. Na pewno jednak nie była przestraszona i fakt, że ukrywała ból nie wynikał z chęci cierpienia w milczeniu, znoszenia trudów nędznego życia tak, by nikt się o tym nie dowiedział.
Wampirzyca była po prostu zbyt dumna, by przyznać się do tego, że coś takiego jak upadek może ją zranić. Do faktu, że upadek ten nie został wywołany przez żadne obce, zewnętrzne siły, a wynikał jedynie z nieostrożności samej Weny. Wrodzona duma nie pozwalała jej się do tego przyznać, a tym bardziej, do tego że istniały jakiekolwiek negatywne następstwa tego zdarzenia.
Przerośniętemu ego Aristide nie podobało się, że ktoś jej pomaga. Nie podobało się, że taka pomoc rzeczywiście była w jakimś umiarkowanym stopniu potrzebna.
Obolałe ciało nie było jednak zbyt skore do ucieczki i mimowolnie poddało się leczeniu. Jednocześnie w myślach Zjawa przeklinała, kończąc długą i wyjątkowo złorzeczną wiązankę słowami:
- Niech Cię Tanatos - które to słowa mimowolnie wyszły nawet z ust zjawy, przypominając jednak bardziej mruczenie niezbyt zadowolonego z życia kota - marudy, niż jakiekolwiek dźwięki mogące uchodzić za mowę.
Zęby zacisnęły się nieco za mocno mając pomiędzy sobą dolną wargę, a wydłużone kły dziewczynki przebiły ich różową powierzchnię sprawiając, że po podbródku spłynęła strużka krwi. Zaaferowana tą jakże upokarzającą sytuacją Aristide nie zauważyła nawet zadanych sobie ran - więc niech nikt nie śmie nazywać jej ascetą!
Dopiero przyjemny, metaliczny smak kilku kropel, które dostały się na język zwróciły uwagę Sennej na głód i na to, że całkiem blisko ofiara, która mogła zaspokoić jej pragnienie. Szybki rzut oka na jej strażników - byli daleko i nie spodziewali się ataku. Miała chwilę, by wypić kilka kropel, a później uciec.
Weny nie obchodziły słowa o spadaniu. Dla niej jedyny liczyła się teraz tylko krew. Oblizała zranione wargi i położyła swoją dłoń na przedramieniu lisicy. Wydarzenia dalej potoczyły się naprawdę szybko.
Choroba? Jaka choroba? Czy to durne dziewczę uznało, że krwawiące usta to wynik jakiejś choroby? Może jeszcze ona - wspaniała Aristide ma mieć szkorbut? Chamstwo!
Gdy Wena myślała o propozycji odprowadzenia do domu - tak niedorzecznej, w końcu nie miała domu oraz o rzekomym dolegliwością już jej usta znajdowały się w pół drogi do szyi Pani Dachowiec.
Chwilę później ostre kły zatopiły się w delikatnej szyi nieznajomej. Młodzieńczy wygląd i niezdarność mogły sprawić, że strażnicy nie od razu zrozumieli znaczenie tego gestu. Z ich perspektywy mógł to być całus w szyję, bądź wtulenie się w wybawicielkę - w szczególności, że Wena nie wypowiedziała żadnych słów.
W jej głowie wszystko ułożyło się w idealny plan. Na pewno uznają, że to podziękowanie i nim zorientują się, że z ciała Violet wypływa ciepła, smaczna krew, to niewielkie ciało Sennej Zjawy będzie już napojone i będzie można przystąpić do ucieczki.
Jedną ręką trzymała przedramię Dachowca, by ta nie mogła się odsunąć, bądź próbować ją odepchnąć, a drugą chwyciła za materiał sukienki, zaciskając go w pięści. Oczywiście w tej postaci była słaba - zbyt słaba, by wygrać nawet z niezbyt masywną i silną ofiarą. Liczyła po prostu na zaskoczenie, na wywołanie szoku, który uniemożliwi obronę.
Taka to nasza mała optymistka.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Biały lis był bardzo zadowolony, że udało jej się wyleczyć plecy rozmówczyni oraz pozbyć się jej bólu. Oczekiwała słów podzięki, jednak one nie nadeszły. Zamiast tego przyszło mamrotanie. Jej niewyraźne słowa dotarły do szusu dachowca i chociaż nie słyszała dokładnie, co powiedział, to jednak po je tonie wywnioskowała, że to nic przyjemnego i bliskie jest byciu obraźliwym. Poczuła się urażona, a jej ogon smutno zwinął się koło nogi. Sądziła, że się ucieszy, iż cały ten ból zniknie… Zaraz jednak wpłynęło na nią olśnienie. Ta biedaczyna tak zniszczona przez żywot, nie potrafiła inaczej wyrażać swoich uczuć i myśli. Przez to ciągłe udawanie oraz kłamanie, wyrobiła w sobie jakiś mechanizm obronny, opryskliwość i pyskowanie, gdyż obawia się ukazać swoje słabości. Jakże okrutnym los musiał dla niej być. Blondynka w końcu nawet nie miła powodów, śmiałości, by zakładać, że ona wcale nie jest niewinnym dzieckiem. Że to tylko jakieś pozory lub – o zgrozo – wymysły niebieskookiej Lisicy, która kieruje się jedynie swoim sercem. Czyżby jej pragnienie, by widzieć w innych dobro mogło przyćmić jej osądy? Możliwe. Ale jakże by mogła podejrzewać tak niewinnie wyglądająca istotę? Małą dziewczynę  dużych oczach w różowej sukieneczce? Nijak. Dlatego też puściła mimo uszu jej nieprzyjacielskość. Skupiła się na cieszeniu się z tego, że jest wyleczona.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – powiedziała, jednak widok i zapach krwi, która zaczęła spływać po wargach Weny sprawiły, ze dachowiec głośniej wciągnął powietrze nosem. Przepełnione było metalicznym zapachem. Czyżby samookaleczenia było jakoś powiązane z jej chorobą?
- Proszę, przestań! Nie rób sobie krzywdy.
Nie wiedziała nawet, jak powinna na to zareagować. No bo nie mogła spodziewać się takiego obrotu sytuacji. Umyślne krzywdzenie się? To przecież nie do pomyślenia!
- Moja droga, nie rób już tego – powtórzyła, kiedy jej prośba nie spotkała się z żadnym odzewem. Na szczęście po tej próbie się udało. Ba! Wena nawet zareagowała jakoś żywiej i dotknęła ramienia Violet! Lisica uśmiechnęła się przyjaźnie oraz zamachała puchatym ogonem. Teraz miała pewność, że jest jej wdzięczna! Wspaniale.
Nie zdążyła nawet zareagować, kiedy poczuła palący ból, wbijanych zębów w delikatną skórę szyi. Co się działo? Nie miała pojęcia. Wiedziała, jedynie, że jest podtrzymywana i… chyba traciła swoją krew? Czuła się wysysana i przerażona. Nie wiedziała co robić, dlatego też na kilka chwil pozostała w bez ruchu, a potem zebrała się w sobie i pomyślała, że przecież musi coś zrobić, zanim coś poważnego jej się stanie. Nie liczyło się już zatem, że Wena jest zdrowa oraz że jest małą dziewczyną. Była zagrożeniem dla blondynki i chociaż łamało to ducha Violet, musiała się z tym pogodzić.
Zamachnęła się wolną ręką oraz wbiła ostre pazury w bok dziewczynki. Weszły głęboko, a ona już czuła na palcach wypływającą krew. Przejechała nimi, tworząc szramy. Po tym, nawet po szybkim wyleczeniu możliwe, że zostaną blizny.
- Straż! – krzyknęła rozpaczliwie, chcąc zwrócić ich uwagę. Czuła, że wiele krwi już straciła i robiło jej się słabo. Nie była zbyt wytrzymała, w końcu czemu by miała być? Była tylko służką, miała dobrze służyć i ładnie wyglądać, pozwalać się pieścić i głaskać oraz przytulać, nie być twardą i silną.
- Pomocy! – wołała już niepotrzebnie, mężczyźni zwrócili się w ich stronę z wyciągniętą bronią i ruszyli na Wenę, która albo dalej tkwiła przy służącej Arcyksięcia lub odskoczyła już na bok, zaczynając uciekać. Którakolwiek z tych opcji, by to nie była, Violet nie zamierzała uczestniczyć w walce innej niż ta, by pozostać w pełni świadomą oraz pewną tego, co zobaczy. Kręciło jej się w głowie i była bardzo przestraszona. Potrzebowała czasu, by dojść do siebie. Nie ważne więc co się później stało. Czy strażnicy dopadli Wenę nim ta zdążyła dać nogę? A może nie? Cóż. Byle by tylko jakoś przetrwać ten przeraźliwy akt. Tak, jakby została omamiona niewinnością jej wyglądu, a potem padła jej ofiarą! Ach, chyba zaczynała bredzić z tego wszystkiego, a jej myśli zaczęły się plątać.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Plac z posągiem Trzech Syren 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Wena
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 093205cd83a7da5e2990ebaeff9e8b89
Godność :
Astrid Lumizione, bądź inaczej i każde z imion równie prawdziwe.
Wiek :
500 lat
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
Raz taka, innym razem inna... Może żadna, skoro to tylko kula światła?
Pod ręką :
Nic
https://spectrofobia.forumpolish.com/t414-kuleczka https://spectrofobia.forumpolish.com/t1154-opisy-weny https://spectrofobia.forumpolish.com/t989-wampirze-lisciki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1125-wena
WenaKrwiopijca
Ciało, w którym znajdowała się Wena nie było prawdziwe. To nie była jej realna forma, w której się urodziła, czy też powstała, a jedynie jedna z wielu masek przybieranych przez Aristide każdego dnia, bo tak łatwiej było porozumiewać się z ludźmi niż za pomocą zmiany natężenia świecenia jako kula światła.
Było jednak w pełni sprawnie i każda rana zadana temu ciału była nie mniej realna niż rana zadana komukolwiek innemu. Czując pazury wbijające się w jej drobne, dziewczęce ciało natychmiast przypomniała sobie, że nie może zbyt długo pozostać w tym miejscu.
Strażnicy byli zagrożeniem. Violet również choć o wiele mniejszym - przez ubytek krwi nie była w stanie poważnie zagrozić Sennej Zjawie, gdyby doszło do walki. Wena jednak nie zamierzała walczyć. Syknęła z bólu tuż po tym jak odsunęła się od zakrwawionej szyi i przeklęła pod nosem wszystkich wokół pod nosem, oczywiście czyniąc to w typowym dla siebie stylu:
- Do hadesu z wami wszystkimi
Violet mogła dosłyszeć te słowa, nim jednak dałaby radę odpowiedzieć to Wena gdzieś zniknęła - nie znajdowała się już przed nią. Dopiero głos dobiegający ze szczytu fontanny, gdzie strażnicy musieliby dopiero się wspiąć ujawnił lisicy gdzie podziała się ta okropna, mała istotka.
- Cóż za brak honoru! Hańba po prostu! Tak wołać kolegów, to się nie godzi! - Była zirytowana, choć to dla Weny było odruchem całkowicie normalnym. Tym razem jednak chodziło o coś więcej. Irytowała ją szlachetność Violet i chęć pomagania potrzebującym, nawet nieznajomym. Było to tak bardzo sprzeczne ze światopoglądem kuleczki, że musiała szukać sposobu, by ośmieszyć tę postawę. I znalazła! Nazywając kobietę tchórzem.
Gdyby nie to swoiste pragnienie zemsty zapewne Wena uciekłaby gdzieś daleko. Nie lubiła ryzykować, a już na pewno nie w sytuacji, gdy nie czekał na nią żaden zysk - a tutaj już otrzymała krew, która wciąż znajdowała się na jej brodzie i sukience. Chciała ją wytrzeć rękawem - ubranie i tak nie było już czyste - i wtedy ujrzała fioletowe zabarwienie na jej skórze oraz coś co w przyszłości będzie pełnoprawną macką.
Krótkie spojrzenie na Violet i jej ochroniarzy stojących poniżej i gniewne zmrużenie oczu.
- Coście mi uczynili! Nędznicy! Dranie bez honoru. Pluje na wasze bluźniercze praktyki! Macie natychmiast cofnąć wasze heretyckie klątwy albo... - Zatrzymała się w swoich okrzykach, bo naprawdę nie wiedziała czym w zasadzie mogła im zagrozić. Wtedy jednak ją olśniło! Czy może raczej ruch języka po wargach i zebranie kilku kropel krwi, które się na nich ostały stał się inspiracją.
- Albo ona zginie! Mogę to zrobić! - Przekonywała bardziej siebie niż ich, będąc gdzieś w głębi swojego świetlistego serduszka świadoma, że jest to zwykły blef.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Lisica była przerażona tym, co zrobiła. Pierwszy raz kogoś celowo zraniła. W samoobronie, ale jednak. Z premedytacją wbiła pazury w kruche i małe ciało dziewczynki. Przeniosła wzrok na zakrwawioną, drżącą rękę. Krew Weny pachniała inaczej niż jej własna. Była tak samo mocna i ostra, metaliczna. Było w niej jednak coś, co sprawiało, że pachniała inaczej. Nie usiała tego zdefiniować, ale zdawała sobie sprawę, że każdy, kto ma dobrego nosa wyniucha różnicę. Nie o krew się jednak martwiła, a o swoje zachowanie. Wykorzystała fakt, że jest drapieżnikiem, że ma pazury i zraniła nimi kogoś!  Chciała krzyczeć i płakać. Chciała wrócić do domu, do Armira. Chciała, żeby brat ją mocno przytulił i pogłaskał czule oraz zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Że nie musi się już niczym niepokoić. Niestety, wiedziała że nie mogła (nie teraz) – musiała zostać na tym placu, spoglądać na perłę, którą chciała wziąć dla czarnego lisa i słuchać jak kwiaty grają swoją piękną melodię i żyć ze świadomością, że jest niczym innym, a dziką bestią! Pokręciła głową, próbując się skupić na czymś innym niż to. Postąpiła tak, bo musiała. Nie miała wyjścia. Inaczej by umarła – powtarzała sobie w myślach. Wzięła kilka głębokich wdechów, chcąc pozbyć się tego palącego ją uczucia. Zwróciła się w stronę swojej straży, która zdecydowanie nie zamierzała się cackać z dziewczynką. Lub czymkolwiek była ta krwiożercza istota. Musiała się uspokoić, bo od samej utraty krwi było jej niedobrze, a wirujące w niej obrzydzenie do tego aktu tylko to pogłębiało.
Przyłożyła wolną dłoń (czystą, nie umazaną krwią Weny) do ran na szyi i pozwoliła śnieżynką opaść na dziury po kłach. Nie były duże, szybko się zaleczyły, więc krew już z niej nie leciała. Nie zmieniło to jedna faktu, że to, co już straciła będzie usiało się samoistnie uzupełnić. A to potrwa i pozostawi Lisicę osłabioną oraz mającą problemy z dłuższym skupianiem na czymś wzroku i myśli.
- Dlaczego… co ja Ci zrobiłam? – zapytała, mając nadzieję, że będzie to dostatecznie głośne i Wena to usłyszy oraz odpowie. W końcu dlaczego ona sama ta postąpiła, już wiedziała.
Strażnicy z kolei znaleźli się pod fontanną, wymachując swoimi brońmi i grożąc dziewczynce, że za atakowanie służby jego Arcyksiażęcej mości grozi poważna i surowa kara, której będzie musiała się poddać, lepiej by dobrowolne! Bo ja już ją dopadną oraz zaciągnął do lochów, to nie będzie zbyt przyjemnie.
- Złaź, gówniaro! – wykrzyczał jeden z jej strażników. Miał gdzieś jakieś chore wyzwiska rzucane w ich stronę czy bzdury gadane o jakiś klątwach. Chciał wypełnić obowiązek jak najlepiej potrafił i teraz pluł sobie w brodę, że nie zareagował wcześniej. Na pewno zostanie ukarany za niedopilnowane Violet.
Ni’ur jednak nie miała tego wyznania w poważaniu.
Mówiłam Ci – zaczęła, próbując wstać. Podparła się o kostkę brukową jedną ręką, a drugą o ławkę – przy okazji ochlapując kwiaty czerwoną esencją życia  – jednak jej próby spełzły na niczym. Organizm Lisicy nie radził sobie z utratą takich ilości krwi, więc nawet na przedostanie się na ławkę na chwilę obecną była za słaba. Miała nadzieję, że gdy odczeka chwilę, to będzie lepiej. W końcu z coraz większą łatwością mogła myśleć (głównie dlatego, że zniknął ból). Nie, żeby tak naprawdę chciała. Wyrzuty sumienia i strach przed swoimi instynktami ją dobijały.
- Że jesteś chora. Nie słuchałaś.
Nie miała pewności czy po tak dużym wysiłku jaki włożyła w próby wstania jej głos był dostatecznie mocy, by zostać usłyszaną. Ona za to słyszała doskonale rozmowę, jaką prowadziła Wena ze strażnikami.
- Za grożenie śmiercią służbie Arcyksięcia przewiduje się karę śmierci! – poinformował zakrwawioną Wenę, drugi strażnik. Wyraźnie stracił już cierpliwość, bo użył swojej zdolności do kontrolowania wody oraz przekierował jeden ze strumieni wypływających z fontanny w miejsce, na którym stała Zjawa. Miał nadzieję, że ciśnienie wody zwali ją z góry i wpadnie ona prosto w ich sidła. A raczej na wyciągnięte miecze.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Plac z posągiem Trzech Syren 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Wena
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 093205cd83a7da5e2990ebaeff9e8b89
Godność :
Astrid Lumizione, bądź inaczej i każde z imion równie prawdziwe.
Wiek :
500 lat
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
Raz taka, innym razem inna... Może żadna, skoro to tylko kula światła?
Pod ręką :
Nic
https://spectrofobia.forumpolish.com/t414-kuleczka https://spectrofobia.forumpolish.com/t1154-opisy-weny https://spectrofobia.forumpolish.com/t989-wampirze-lisciki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1125-wena
WenaKrwiopijca
- Dlaczego?! - Krzyknęła zdumiona Zjawa, będąc w szoku wywołanym bezczelnością tej przeklętej baby. Ona ośmiela się zadawać pytania, na które odpowiedzi są tak jasne i oczywiste, że gdyby tylko Kartezjusz potknął się o nie podczas przechadzki w ogrodzie, to je, a nie myśl, uczyniłby podstawą swojej filozofii. Długo biła się z myślami, czy w odpowiedzi prychnąć na uszate dziewczę, czy może je wyśmiać? W końcu jednak, dla pokazania swej wyższości rzekła ex cathedra:
- Nasyłasz na mnie tych bezmózgich osiłków. - I o dziwo mało było w jej słowach złości. Zdawała się mówić raczej jak rodzic to niesfornego dziecka, które pyta dlaczego nie może bawić się zapałkami lub zadaje inne niedorzeczne pytanie, na które każdy wykazujący choć śladowe oznaki myślenia mógłby bez żadnego problemu odpowiedzieć apriorycznie.
Filozoficzne refleksje co raz pojawiające się w myślach Aristide zwiastowały nieszczęście dla biednej Ni'ur. Niebezpieczeństwo mogło zostać zażegnane, gdyby nie zwykły przypadek. Akurat w chwili, gdy strażnicy przypuścili swój atak, Wena skończywszy swoją odpowiedź obróciła się oburzona i tupiąc nogą o kamienny murek najwyższego poziomu fontanny. W ten jakże niedorzeczny sposób Zjawa uniknęła ataku, a woda zaledwie prawie otarła się o jej plecy.
Może Zjawa powinna być rozważniejsza, zważać na słowa, by nie narobić sobie zbyt licznych wrogów. Jednak czuła się anonimowa - jej imię i nazwisko to zaledwie dwie skarpetki, które mogła wymienić w każdej chwili. Co więcej! Jeśli tylko chciała mogła założyć dwie zupełnie różne i nikomu nic do tego. Ta tożsamościowa elastyczność sprawiała, że Aristide wygadywała mnóstwo głupot i nigdy za swoje słowa nie odpowiadała. To utwierdziło ją, że jest w gruncie rzeczy bezkarna.
Znów spojrzała na Violet i ponownie uderzyła swoim butem o kamień. Jak się okazało obuwie wybrane przez Aristide miało zbyt miękką podeszwę bo Zjawa poczuła ból, co jeszcze bardziej ją rozzłościło.
- Nieszczęście! - Krzyknęła, nie wyjaśniając jednak do czego właściwie te słowa się miały odnosić. - Zabić mnie chcecie tą przeklętą klątwą! - Absurdalność zwrotu "przeklęta klątwa" ani na chwilę nie wzbudziła w Wenie zdziwienia. Nawet powieka jej nie drgnęła. Dziewczynka była wszak zajęta tymi niegodziwcami, którzy grożą jej śmiercią i to przy użyciu klątwy.
I jeżeli ktoś pyta, to owszem, ta Zjawa miesza czas i całkowicie pomija przyczynowość, tak jakby cała ta scena była jakimś dziełem epoki romantyzmu, w którym najpierw poznaje się środek, aby po nim nastąpił początek, a zakończenie to było w prologu, który wydawał się mówić o czymś całkowicie odmiennym. Za to epilog przedstawi ten sam środek, lecz z innego punktu widzenia. Och! Jakże romantycznie.
- Macie natychmiast prób swych bluźnierczych zaniechać i czary swe cofnąć! - Nie byłaby sobą, gdyby ponownie nie zagroziła stojącym nieco niżej strażnikom. W zasadzie jednak jej sytuacja była dość komfortowa, jeśli nawet ją pochwycą to bądź się przeniesie w inne miejsce, bądź stanie się świetlistą kulą, która rzuci nieco światła na tę spaczoną ziemię.
Aristide zawsze chciała być nazywana słoneczkiem, lecz świadoma faktu, że jej światło jest tak różne od tego, które rozświetla dzień i bliżej mu do odbitego blasku księżyca, karciła każdego, kto próbował spełnić jej marzenie.
Nie mogło to jednak zmienić faktu, że Aristide straciła nieco krwi i jej ciało reagowało na ten fakt. Zakręciło się jej w głowie i teatralnie uniosła dłoń, łącząc zewnętrzną stronę nadgarstka z czołem.
- Umieram! - Odparła po raz pierwszy, błędnie przypisując swoją złą kondycję rzekomej klątwie, która wypełni jej ciało mackami, niż utracie krwi.

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Zdezorientowana Lisica naprawdę próbowała pojąc Wenę. Całym swoim umysłem starała się poznać tok jej rozumowania oraz odnaleźć większy i głębszy sens w jej słowach. Niestety, nawet i bez straconej krwi i szoku, w którym wciąż (acz z każdą chwilą coraz mniejszym) przebywała nie mogła tego zrobić. Wena była zupełnie innym stanem umysłu. Niestety, nie pomagało to Vi w jej zrozumieniu.  Zastanawiała się, jak to się mogło stać?. Przecież przyszła jej tylko na pomoc a ona? Rzuciła się na Violet z kłami! Skrzywdziła ją, zmusiła blondynkę do użycia pazurów i … nie potrafiła nawet odpowiedzieć czemu czyni tak okrutne rzeczy. Może… problem naprawdę tkwił w niebieskookiej? Może to ona zawiniła jej jakoś swoimi słowami – czynami przecież nie mogła, uleczyła, nie zadała ból. Ale czy te próby zrozumienia dziewczyny miały sens? Odznaczała się chorobą, która definitywnie musiała zaatakować jej mózg i w nim namieszać.
- Zaatakowałaś mnie - wyrzekła, mówiąc łamanym głosem. Wciąż nie była w stanie samodzielnie podnieść się na nogi. Drżały one jakby w strachu do samej siebie. Cała była roztrzęsiona i nie była pewna czy to bardziej wina Weny, czy może własnego  zachowania. Cokolwiek by to nie było, uniemożliwiało jej nawet wygodniejsze ułożenie się na ziemi.
- Chciałam Ci pomóc! – wykrzyknęła ile sił miała w płucach. Nic jej nie zrobiła, więc czemu była tak boleśnie oskarżana? Musiała się bronić, stąd rana! Ale choroba-klątwa? Nie Violet była jej winna. Przypominająca dziewczynę bestia już przyszła z dziwnymi oraz podejrzanymi oznakami czegoś niedobrego. Lisica wszakże pytała czy nie zabrać jej do profesjonalnego lekarza, czyż nie?
- Złaź natychmiast, to od razu zabiorę te „czary” razem z twoim życiem! – krzyczał, wyjątkowo sfrustrowany strażnik, któremu nie udało się zwalić Weny na ziemię. Aż go coś trafiało z tego powodu. Zabrakło mu kilku milimetrów, by siła wody mogła zrzucić Wenę ze szczytu fontanny.
Oczywiście spróbował jeszcze raz. Tym razem podzielił wodę na swa strumienie i zaatakował w ten sposób Wena nie miała większych szans, by ominąć ten atak. A jeśli jej się faktycznie to nie udało, to spadłaby prosto na kostkę brukową.
- Tak! Twoja głupota będzie przyczyną, twej śmierci – zakrzyczał drugi strażnik. Miał po dziurki w nosie Weny i jej zachowania. Najchętniej to by ją spalił za głoszone herezje i podniesienie ręki na lisicę. W końcu to jemu się dostanie niezłe lanie, gdy tylko wrócą do pałacu. Aż go ciarki przechodziły na myśl, jaką kreatywnością okaże się Arcyksiążę podczas wymyślania kary. Miał tylko nadzieję, że będzie to loch lub chłosta, a nie wysłanie do Lisiego zakątka. Oszalałby tam do końca i popełnił samobójstwo wśród tych wszystkich lisów.
Blondynka zacisnęła mocno szczęki. Ponownie podjęła się próby wstania ii tym razem jej ciało bardziej współpracowało. Powoli, ostrożnie oraz bardzo niepewnie stanęła na własnych nogach.
- Przestań już. Potrzebujesz pomocy medycznej. Oddaj się w ich ręce, lekarz więzienny się Tobą zajmie – starała się mówić pewnym tonem, ale kręciło jej się w głowie. Oddychała ciężko, jakby przebiegła maraton, a nie podniosła się i wstała. Ale, najważniejsze było to, że w końcu jej się to udało (do trzech razy sztuka, jak to mawiają).
- Proszę, poddaj się i chodź z nami - dlaczego Lisica dalej upierała się, żeby pomóc Wenie? Chyba po mimo tego, co się stało, w jakich okolicznościach się spotkały oraz dokąd podążyła ich znajomość, nie potrafiła tak po prostu nie próbować udzielić pomocy. W pierwszej kolejności była wszakże sobą, a nie krwiożerczą bestią z kłami i pazurami czy sługą Pana Rosarium. Była sobą. A jej osoba nie pragnęła niczego innego, jak wyzwolić każdą istotę od cierpienia.


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Plac z posągiem Trzech Syren 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Wena
Gif :
Plac z posągiem Trzech Syren 093205cd83a7da5e2990ebaeff9e8b89
Godność :
Astrid Lumizione, bądź inaczej i każde z imion równie prawdziwe.
Wiek :
500 lat
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
Raz taka, innym razem inna... Może żadna, skoro to tylko kula światła?
Pod ręką :
Nic
https://spectrofobia.forumpolish.com/t414-kuleczka https://spectrofobia.forumpolish.com/t1154-opisy-weny https://spectrofobia.forumpolish.com/t989-wampirze-lisciki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1125-wena
WenaKrwiopijca
Chamstwo! Wena trafia na wyjątkowo nachalne babsko z równie paskudnymi kochankami, rycerzykami na białych osłach, którzy przybyli jej z pomocą. Wena nie chciała ich pomocy! Chciała tylko spokoju i żeby te paskudztwa sobie gdzieś poszły. Najlepiej tak daleko, jak tylko się dało i nie pokazywały się jej na oczy!
I cóż to za atak, kiedy Aristide napił się tylko nieco krwi! To żaden atak. To tak jakby uśmiech nazywać mówieniem. Okropne dziewczę powinno być wdzięczne, że zostało ugryzione przez Senną Zjawę i że ta nie zakończyła jej życia - co nie byłoby wcale takie trudne. Zamiast jednak wdzięczności i w końcu zostawienia biednej kuleczki Ci nie dawali jej spokoju stojąc u jej stóp jak jakiś motłoch proszący o chleb. Dla takich jednak nie ma nawet ciastek!
- Pf! Jeszcze czego! - Powiedziała obracając się w miejscu. Dalej zdarzenia następowały szybko. W pół obrotu nagłe zachwianie się, jeszcze zanim moc strażnika zdążyła dosięgnąć Aristide. Upadając powoli Senna Zjawa krzyknęła:
- Esmeraldo! Ja umieram! - śpiewnym głosem, który raczej nie wskazywał na to, że Wena jest w stanie bliskim agonii. Czuła się jednak źle i to wszystko wystarczało, by stwierdzić, że jej stan jest krytyczny. I nie zamierzała się dać uwięzić. Poza tym to przecież było bez żadnego sensu! Była cholerną kulką światła?! Jak oni chcieli uwięzić światło? Mieli tam czarne dziury? Przecież nie zrobiła nic takiego, żeby wrzucać ją do dziwnego, kosmicznego odkurzacza, gdy są jakieś osobliwe rzeczy. Wena nie wiedziała w sumie jakie. Tyle co słyszała, to podczas gdy uganiała się za pewnym artystom, który był zafascynowany kosmosem. Dla małej Aristide liczyło się jednak jedzenie, a nie jakaś nudna teoria względności, czy inne fizyczne brednie.
Zjawa uderzyła o taflę wody wyrzucając w górę niemal połowę tego co udało się zebrać w sadzawce. Jednak nim uderzyła o dno zniknęła, po raz kolejny używając swojej mocy i przenosząc się gdzieś daleko. Musiałą koniecznie znaleźć kogoś, kto będzie wiedział co jest z ciałem Zjawy!

ZT x 2

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach