Twych oczu nie zapomnę nigdy...

Thorn
Gif :
Twych oczu nie zapomnę nigdy... 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Zapach krwi przytłaczał, mieszał się ze smrodem przepełnionego rynsztoka, błotem, stęchlizną wąskich alejek. Zapachem śmierci.
Aeron Vaele przemierzał w ciszy opustoszałe uliczki Miasta Lalek, trzymając się za bok i wspierając na ścianach budynków, pozostawiając na nich krwawe ślady. Cała okolica była wyludniona, mieszkańcy uciekli w bezpieczniejsze części Krainy Luster. Na wojnie lepiej unikać większych skupisk, są łatwym celem dla wroga.
Czuł, jak uchodzi z niego życie, bo chociaż rana która ziała w jego boku nie była bardzo poważna, był wycieńczony walką. Odkąd na terenach Krainy Luster zaczęły pojawiać się większe grupy, zorganizowane grupy Ludzi, on, jako żołnierz miał pełne ręce roboty. Jak rozpoznać cywila, jeśli wszyscy Ludzie wyglądają tak samo? Przynosili ze sobą przedziwne przedmioty, Lustrzanie zwyczajnie nie mieli prawa wiedzieć co było bronią a co jedynie przyniesioną ze sobą pamiątką.
Najgorsi byli tak zwani Cyrkowcy – nieprzewidywalne istoty, mutanci powstali z wyłapanych Ludzi i mieszkańców Szkarłatnej Otchłani i Krainy Luster. Często szaleni, pozbawieni jakichkolwiek hamulców. Byli… najgorsi.
Zbroja chrzęściła przy każdym ruchu, podkute buty uderzały o bruk, szurały po nim kiedy Upiorny pociągał nogami. Zostawiał za sobą krwawą ścieżkę, ale nie przejmował się tym zbytnio. Kto niby miałby za nim iść, skoro wszyscy jego towarzysze broni zginęli?
Miał dosyć. Dosyć tej cholernej wojny z Ludźmi, dosyć rozlewu krwi, dosyć magii, broni, krzyków. Marzył by dotrzeć do domu i opaść na łóżko, zasnąć i zapomnieć o kolejnej porażce. Za wcześnie wybrał się do boju, przeszkolenie które otrzymał było niewystarczające. Tylko dlaczego musiał się o tym przekonać w tak krytycznym momencie, kiedy zalewała ich fala wrogich żołnierzy, wrzeszczących i niewrażliwych na ból, prących na przód, ku zwycięstwu.
Aeron wybrał się z kilkoma zaufanymi, których mógł nazwać przyjaciółmi. Razem trenowali, znosili mordercze szkolenie. Razem wstawali w nocy, kiedy któryś z Dowódców akurat miał humor na popatrzenie, jak oddział biega dookoła budynków. Razem z nimi pił w Koszarach, śmiał się do rozpuku.
Ilu jeszcze przyjaciół przyjdzie mu pochować? Ilu zginie, podziurawionych dziwaczną bronią Ludzi? Rogaty nie miał nawet sił by godnie ich opłakiwać. Sunął pustymi uliczkami, z trudem łapiąc powietrze bo dusił się we własnym ciele. Zabrakło mu łez, dlatego z jego ust co chwilę dobiegał szloch lub pojedynczy jęk, jak gdyby miało to wystarczyć zmarłym za pożegnanie. Już nigdy ich nie zobaczy, nie powie im, jak bardzo ceni sobie ich towarzystwo. Nie wychyli kufla paskudnego, żołnierskiego wina. Nie usłyszy ich śmiechu, do końca dni będą go prześladowały ich krzyki i płacz. Bo wielu płakało. Jak tu nie płakać, kiedy bestia wyhodowana przez MORIĘ pożera cię żywcem? Kawałek po kawałku?
Chłód jaki ogarniał z wolna jego ciało mroził krew w żyłach, sprawiał, że jego kończyny drętwiały i każdy ruch sprawiał mu ból. Dłoń która podtrzymywała krwawiący bok, ślizgała się po obnażonym ciele. Rana rwała, ale w tej chwili nie zwracał uwagi na takie niedogodności. W tej chwili liczyła się tylko wszechogarniająca cisza.
Miasto Lalek było puste. Szedł, szukając… właściwie czego? Pomocy? Zrozumienia? Zawiódł. Swoich towarzyszy, samego siebie. Nie wróci im ich życia. A może wybaczenia? Bo przecież gdyby nie pomysł, by razem z nimi wybrać się w bój właśnie dziś, wszyscy żyliby. Może nawet siedzieliby teraz przy ognisku i rechotali ze sprośnych żartów.
Pozostała pustka.
To nie bok mu krwawił najmocniej, to krwawiło serce. Żal wstrząsał nim i nie pozwalał się zatrzymać, dlatego Aeron szedł dalej, opierając się o ściany mijanych budynków. Spomiędzy spękanych warg chciał wyrwać się krzyk, ale Arystokrata już dawno zachrypł, wykrzykując w czasie bitwy chaotyczne rozkazy. Nie był z nich dumny, były idiotyczne i doprowadziły do zagłady. Na wszystkie kręgi piekieł, dlaczego dopiero w walce można przekonać się, jak niewiele się jeszcze umie?! Dlaczego sprawdzian ten zawsze okupiony jest taką ilością krwi?
Oparł się o jedną ze ścian i zatrzymał, dysząc, wypluwając ślinę zmieszaną z krwią. Przygryzł sobie język, nie jakoś poważnie ale czuł w ustach metaliczny posmak. Jak żałośnie musiał teraz wyglądać? Nie, tak nie wygląda zwycięzca. Tak wygląda żałosny, ocalały cudem szeregowy, który nie bardzo wie gdzie się znalazł i jak udało mu się przetrwać.
Chciał zapaść się pod ziemię, zniknąć. Osunął się po ścianie chcąc usiąść i chwilę odpocząć. Ciężkie powieki przypominały, jak był padnięty. Obiecywały zbawienny sen, dlatego Aeron poddał się i półleżąc na bruku niczym pijak lub żebrak, zamknął oczy i poddał się, mając nadzieję, że wraz ze snem przyjdzie zapomnienie.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Twych oczu nie zapomnę nigdy... 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Zapach krwi przytłaczał, mieszał się ze smrodem przepełnionego rynsztoka, błotem, stęchlizną wąskich alejek. Zapachem śmierci.
Pamięć, chodź zawodna, tym razem zadziałała idealnie przypominając białowłosej dawne czasy. Kiedy to w podobny sposób przemierzała Świat Ludzi, uciekając przez kostuchą. Tym razem jednak było inaczej, teraz nie uciekała, bo już nie miała gdzie. Wojna zawitała do jej bezpiecznego azylu, ludzie weszli przez Karminowe Wrota pokazując im swoją najnowszą broń. Ludzie przeciw ludziom, "potwory" przeciw podobnym sobie. Irracjonalna walka by sprawdzić, kto szybciej wyginie, bez zasad, bez ustaleń.
Nic tylko chaos.
Ale cywile nigdy nie byli przygotowani na wojnę, nikt nie jest wstanie zebrać tyle prowiantu na parę lat, by spokojnie przeżyć. Szczególnie kiedy rzeki zaroiły się od trupów.
Ciszę miasta lalek przerywał miarowy stukot kopyt. Uzbrojona, zakapturzona postać przemierzała ulice miasteczka. Widząc niedaleko siebie postać leżącą na ulicy zeskoczyła z rumaka i wyciągając miecz podeszła ostrożnie. Po odzieniu wiedziała, że był to żołnierz Krainy Luster, albo jego zwłoki. Jednak była wojna, a wojna kieruje się własnym prawem.
Podeszła bliżej i zamarła w połowie kroku, poczuła krew napływającą do jej głowy i nagły skurcz żołądka. Schowała broń i podbiegła do żołnierza.
-Ej, halo, żyjesz? Kurwa mać.
Parvatti korzystając z mocy podniosła mężczyznę i wprowadziła go do budynku jednej z kamienic. Tam ułożyła go na czyimś łóżku. Pobiegła do konia zabierając z juk apteczkę i klepła go w zad. Koń pocwałował przed siebie. Jednak Paro wiedziała, że sam uda się do miejsca gdzie znajdzie dach nad głową i siano, oraz, że wróci kiedy go zawoła.
Tymczasem zajęła się opatrywaniem mężczyzny. Zdjęła jego zbroję i zatamowała krwawiący bok, jak tylko najlepiej potrafiła. Co prawda nie miała ani odpowiedniego wyszkolenia, ani środków by wykonać profesjonalny opatrunek, jednak bandaże musiały starczyć. Rana też nie była wielka więc mężczyzna miał szanse przeżyć. Przy bandażowaniu kobieta cały czas używała swojej mocy, by przytrzymać go w pozycji siedzącej, jednak i taki zabieg ją zmęczył.
Przykryła mężczyznę peleryną, by ten nie zmarzł, przy utracie krwii ciało się szybciej wychładzało, a przecież nie może pozwolić sobie kogoś niechcący zabić. Zacisnęła wargi i wstała od łóżka, miała ochotę krzyczeć. Dość było tej wojny, bezsensownego przelewania krwi, sama miała ręce zakrwawione purpurą, teraz dodatkowo należała ona do NIEGO.
Ból, złość, smutek, żal, strach.
Za duże emocje targały sercem Paro, więc przyglądając się mężczyźnie odsunęła się i uciadła przy ścianie obok, tak, że jeśli odzyskał przytomność to mógł ją zobaczyć. By uspokoić się, wyciągnęła z sakwy zapalniczkę i paczkę papierosów, zakrwawioną dłonią włożyła jednego do ust i odpaliła. Wciągając głęboko dym w płuca oparła głowę o ścianę przymykając oczy. Zostało jej tylko nasłuchiwać.
A wokół znowu panowała cisza.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Twych oczu nie zapomnę nigdy... 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Nie czuł już nic. Ani bólu, ani smrodu ulicy. Ogarnęła go cudowna nicość gdy odpłynął w sen. A może po prostu stracił przytomność? Nieważne, w tej chwili liczyło się tylko to, że wreszcie mógł odpocząć. Obolałe po walce ciało było teraz nic nie liczącą się powłoką, której i tak nie czuł, umysł, zmęczony walką był w tej chwili czysty. Myśli odpłynęły w dal pozostawiając cudowną pustkę, to czego pragnął od wielu lat. Za czym tęsknił, o co błagał samego siebie co wieczór, gdy po całym dniu kładł się do łóżka.
Nie słyszał stukotu kopyt na bruku, nie słyszał odgłosu zsiadania. Właściwie nie zarejestrował nic, bo spał spokojnie pod jedną ze ścian budynków. Spał, w swojej brudnej pokrzywionej zbroi, utytłany we krwi i w błocie które zabrał ze sobą z pola walki.
Nie wyglądał jak Arystokrata. W tej chwili mógłby być pomylony z żebrakiem lub pijakiem, mało to było takich w tych niespokojnych czasach? Omijani szerokim łukiem - lepiej nie patrzeć na życiowych nieudaczników, kiedy na wojnie giną tysiące. Lepiej pozostać ślepym na los losowo napotkanego mieszkańca, pozostać głuchym na jego błaganie o pomoc bo przecież wojna jest ważniejsza. A najważniejsza jest ucieczka, ratowanie życia.
Nie winił nikogo za takie podejście, sam przecież nie patrzył w stronę żebrzących na ulicach bezdomnych, pozbawionych majątku istot, kiedy przejeżdżał na swym pięknie opancerzonym rumaku przez miasto. Kiedy w lśniącej zbroi kierował się na front.
Właściwie nie myślał wtedy o niczym co go otaczało. Skupiony na walce którą przyjdzie mu stoczyć. Nie przewidział porażki, przecież był tak pewny siebie...
Nie odpowiedział na jej pytanie, bo go zwyczajnie nie usłyszał. Był w tej chwili zwykłym worem mięcha z rogami, okutym w zbroję. Mogła zrobić z nim co chciała.

Sen nie trwał jednak długo, a może to tylko jemu wydawało się, że minęło zaledwie pięć minut? Odpoczynek nie przyniósł ze sobą ulgi w bólu, bo gdy Aeron ocknął się, pierwszym co poczuł było ukłucie w boku i zdrętwienie wszystkich kończyn. Czy już umarł?
Sięgnął ku ranie i przycisnął do niej dłoń, krzywiąc się ale gdy poczuł pod palcami opatrunek, zamarł. Czy to mu się śniło? Ktoś zaciągnął go pod dach, bo w pokoju było ciemno, zdjął zbroję i postanowił opatrzyć. Czyżby rozpoznał w nim szlachcica i liczył na nagrodę?
Miał na sobie koc... płaszcz... jakiś materiał, ciężko było w tym momencie zidentyfikować czym go okryto. Spróbował dźwignąć się do siadu, ale wycieńczone ciało odmówiło posłuszeństwa i z ust mężczyzny wyrwał się tylko syk.
Kiedy wreszcie oczy przyzwyczaiły się do ciemności, ujrzał...ją. Fala wstydu zalała go i przygniotła, jak gdyby upadło na niego kowadło. Jej widok zaparł mu dech w piersiach, poczuł straszliwy żal. Tęsknota odżyła, zapłonęła świeżym płomieniem i chociaż widział ją przy sobie, w tym samym pomieszczeniu... Chociaż zrozumiał, że to ona go tutaj przyciągnęła i opatrzyła... Czuł ogromny smutek. Dawne uczucie odżyło, nie potrafił go nawet nazwać.
Wielka gula w gardle wcale mu nie pomagała, zachrypnięty głos nie chciał wydobyć się z gardła a spierzchnięte usta jedynie ukazały proste, białe zęby. Chciał tyle jej powiedzieć... ale i nie mówić nic.
- P-Panna Rai. - powiedział chwiejnym głosem i uśmiechnął się, bo naprawdę cieszył się, że widział ją żywą - Dziękuję... jest mi wstyd, że widzisz mnie w tym stanie. Nie jestem w tej chwili godzien twej uwagi... - głos mu się załamał a twarz wykrzywił grymas. Musiał szybko ukryć napływające do oczu łzy wstydu, dlatego zacisnął mocno powieki.
Tak strasznie żałował, że ich kolejne spotkanie musiało odbyć się w takich okolicznościach, kiedy on był poobijany i nie mógł w pełni być mężczyzną.
W końcu jednak nie wytrzymał i ukrył twarz w dłoniach. Udawanie, że ociera ją z kurzu i brudu nie bardzo mu wychodziło, po jego policzki poznaczyły jasnymi ścieżkami spływające łzy.
- Panno Rai... Parvatti. - wydusił powstrzymując głos by nie drżał - To... to taka ulga, że żyjesz. Nie zniósłbym, gdyby doniesiono mi o twojej... Nie. Żyjesz. To najważniejsze.
Podniósł się do siadu, już pewniej. Koszmarnie czuł się ze swoją słabością, dlatego zagryzł zęby i wstał. Musiał pokazać, że jest silny, przecież nie może teraz rozpamiętywać porażki.
- Czy... mógłbym prosić, byś podeszła?
- zapytał po chwili - Chciałbym... poczuć, że naprawdę tu jesteś. Bo jeśli to sen... To już nigdy nie chcę się zbudzić.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Twych oczu nie zapomnę nigdy... 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Siedziała pod tą ścianą paląc papierosa za papierosem. Czuła, jak dym zaczyna ją dusić, jednak ręce, czarne od zaschniętej krwi nie potrafiły się ruszyć. Była zmęczona, strasznie zmęczona od tygodnia. Mało spała, mało odpoczywała, właściwie to odpoczywała jedynie gdy miała chwilę, kiedy koń musiał się napoić i zjeść coś. Ale nie potrafiła zasnąć, przy smrodzie zgliszczy i trupów.
Zjadła bym lazanię i napiła się dobrego wina, albo wódki.
Spojrzała na sufit, brudny i okopcony. Widocznie ktoś w tym domu albo zajmował się gotowaniem poza kuchnią, albo alchemią. Chyba, że wrzucili mu bombę dymną do pokoju. Opcji było wyjątkowo dużo, jak na taką małą przestrzeń. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk ruchu, spojrzała przed siebie i widziała jak mężczyzna się rusza. Nie wstała, nawet nie poruszyła się, chyba nawet wstrzymała oddech przerażona i szczęśliwa jednocześnie. Żył, to było najważniejsze, że jednak żyje, jednak co teraz. Czy powinna go zostawić, czy zostać, pozna ją ?
Jak ma się wytłumaczyć, czemu nie jest z resztą cywili w bezpiecznym miejscu? Przecież nie należała do wojska, ani nie była medykiem.

Ale czemu miała się tłumaczyć, przecież nic nie zaszło. Gra. To była tylko głupa gra w którą niczym ćma dała się złapać. Poleciała prosto do lampy, która obiecywała ciepło słońca, a otrzymała tylko ból. Poparzyła się. Głupia ćma. Była tylko głupią ćmą. Słysząc głos zacisnęła oczy, nie chciała spojrzeć na twarz, nie chciała dostrzec w mroku tęczowych oczu, które ją zahipnotyzowały ostatnim razem. Jednak słysząc głos, który się załamał poczuła skurcz w gardle, coś, co przez zamknięte powieki wyciskało z niej łzy smutku, żalu. Podniosła głowę i ujrzała jak Upiorny Arystokrata chowa swą twarz płacząc jak dziecko. Otarła policzki z kurzu i łez, przecież to dalej mogła być gra. Ale jak daleko by się posunął, by coś udowodnić, czy też zyskać. Jak?
-Nikt by pana nie powiadomił o mojej śmierci.
Jej głos był zachrypnięty, zimny, obcy. Nie sądziła, że potrafi tak szorstko podejść do kogokolwiek, a jednak nauka jej ojca nie poszła w las. Jednak, czy na pewno? Czy lód jej głosu mógł zagnieździć się także w sercu. Baśniopisarka cicho wypuściła powietrze uświadamiając sobie, że dalej, momentami je wstrzymywała. Choćby chciała, nie potrafiła ruszyć się z miejsca odrętwiała, czuła się jakby chłód jej słów ogarnął ją całą i pochłonął, zupełnie, jakby przymarzła na tej podłodze i do tej ściany nie zdolna się uwolnić bez ciepła, przyjemnego lipcowego słońca, które ożywiał wszystko na swojej drodze.
Czy jednak możliwym było, by do tego pokoju wdarły się nagle promienie słońca niosące nadzieję na zakończenie wszelkich konfliktów?

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Twych oczu nie zapomnę nigdy... 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Dziadek zawsze powtarzał mu, żeby pod żadnym pozorem nie okazywał słabości, bo zostanie wykorzystana. Czy to przez wroga, czy przyjaciela.
Lekcje z nim był straszne, bo przeważnie kończyły się krzykiem i biciem... Ale ostatecznie przyniosły efekty. Thorn nauczył się, że zawsze musi być twardy, nawet gdy upadł, powinien wstać bez słowa narzekania. Znosił porażki, wyciągał z nich lekcje i uczył się, że przede wszystkim należy zawsze i w każdej sytuacji pozostać mężczyzną silnym.
Przez lata pojął jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz: Twardy osiąga wiele, ale Sprytny - wszystko. Zmienił więc podejście i szybko zaczął wykorzystywać swoistą grę aktorską do własnych celów. Nauczył się perfekcyjnie kłamać, mamić i owijać wokół palca. Dlatego też nikt tak naprawdę nie wiedział jaki jest Aeron Vaele, ostatni z rodu. Był znany, ale dla każdego inny - może właśnie dlatego w niektórych kręgach uchodził za niebezpiecznego.
W tej chwili nie miał sił na zabawę w kłamstwa i mrzonki, był wymęczony i obolały, a jedyne czego pragnął było w tej chwili nieosiągalne. Parvatti pomogła mu, bez wątpienia to ona zaciągnęła go w to miejsce i opatrzyła ale... utrzymywała dystans.
Na nic zdały się jego prośby o to, by podeszła. Chciał po prostu upewnić się, że była prawdziwa, że nie śnił. Wiele razy spotykał na swej drodze Śmierć i nauczył się, że obrazy które mu podsuwała były zdradliwie piękne. W takich chwilach nie wiedział, czy za obcowanie z nią płaci śmiechem, pocałunkami czy bólem lub łzami.
Spojrzał na jasnowłosą kobietę ale nie powiedział już nic. Może spojrzenie wystarczy? Tęcza zamknięta w jego oczach przygasła już gdy zdał sobie sprawę, że przegrywa. Potem tylko obserwował, jak jego kolejni kompani padają w ferworze walki. Ich krzyki nadal odbijały się w jego głowie echem, jakby chciały przypomnieć, że przez jego głupie decyzje, Śmierć zabrała wiele istot.
Twarz miał okopconą, włosy posklejane potem i krwią, pewnie też niemiłosiernie śmierdział. Nie było w nim nic ze szlachcica jakim przecież był. W tej chwili czuł się jak śmieć, jak ostatni tchórz który nie potrafił wyjść na spotkanie Kostusze.
Chwycił się za obandażowany bok i skrzywił, poprawiając na siedzisku. Był wdzięczny Parvatti za wszystko co uczyniła, ale między nimi zawisła teraz cisza. Swoim całunem przykryła wszelki żal, nigdy niewypowiedziany a jednak obecny.
Bo Aeron czuł go. Wiedział, że Baśniopisarka ma mu za złe, że wtedy tak po prostu uciekł. Zostawił ją na przyjęciu z rozmazaną szminką, pomiętą suknią i wspomnieniem pocałunku. Przez całą drogę powrotną pluł sobie w brodę, czując jej smak na języku i przeklinając samego siebie. Jak mógł tak postąpić? Nie można tego zwalić nawet na młody wiek bo przecież pamiętny bal był dawno temu...
Upiorny Arystokrata wstał, nieco nieporadnie ale zawzięta mina wskazywała na to, że zachowa resztki dumy. Następnie zbliżył się do Parvatti i padł przed nią na jedno kolano.
Nie interesowało go co powie, w tej chwili działał nie z egoistycznych pobudek, nie dlatego, że chciał coś osiągnąć. Po prostu czuł, że należą jej się przeprosiny. Nawet jeśli nie zmażą żalu, powinna wiedzieć, że jest mu przykro.
Pochylił głowę i położył dłoń na sercu, oddając jej w ten sposób najniższy z możliwych pokłonów. Nie co dzień widzi się szlachcica klęczącego w ten sposób przed kimś innym niż władca, a jednak Thorn chciał oddać jej honory.
- Wybacz, Parvatti.- powiedział - Za to, że wtedy dałem nadzieję a potem uciekłem, zostawiając cię samą. Wybacz.
Klęczał tak, czekając na jej ruch. Była w tej chwili panią sytuacji, był gotowy na wszystko - łącznie z uderzeniem czy kopnięciem. Co jednak zrobi tęczowooka? Któż to może wiedzieć.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Twych oczu nie zapomnę nigdy... 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
"Pamiętaj Par, to nie nasz świat. Żyjemy wśród kłamców i obłudników, tylko dlatego, że potrafimy się dostosować do nich. Do ich zasad. Naucz się żyć i wyciągać wnioski, poznawaj wroga i jego czułe punkty, a nigdy cię nie zniszczą. Będziesz naszą świetlistą latarnią."
Kiedy była mała często słyszała te słowa, miała być silna by odbudować dawną chwalę Baśniopisarzy, ale jak miała tego dokonać, kiedy była sama? Czemu miała walczyć przeciw swoim przyjaciołom. Dlaczego to na jej barkach, a nie czyiś innych miała spoczywać ta smutna odpowiedzialność? Znosiła wszystko bez słowa sprzeciwu, każde upokorzenie w swoim życiu, każdy cios, każde kłamstwo, każdą obrazę. Jednak mimo wszystko nie mogła sobie stworzyć prawdziwego, normalnego życia, bo powinna urodzić się synem, a nie córką. Nie miała już siły do tego świata, który spływał właśnie krwią i odradzał się w ogniu.
W tej chwili poczuła jak bardzo ciążą jej setki lat życia.
Widziała, jak ranny Arystokrata się poprawia na łóżku. Patrzyła, jednak nie potrafiła wykonać ruchu, czuła się stara i zmęczona. Może to obcowanie z ludźmi sprawiło, że tak się czuła, może to przez to, że oni sami żyją bardzo krótko wydaje się jej, że sama już powinna dawno umrzeć. Ale przecież będzie żyć jeszcze wiele stuleci i przeżyje jeszcze wiele walk. Tylko, czy tą jedną przegra i rozpadnie się na części, czy uda jej się stłamsić żal i smutek. Widziała wiele bólu i cierpienia, rannych, trupy, wychudzone dzieci, widziała epidemię chorób, wojny, najazdy, zbrodnie religijne. Jednak nie potrafiła przyzwyczaić się do widoku powykrzywianych trupów.
Czuła się pusta, niczym marionetka, porcelanowa lalka bez duszy, która może tylko obojętnie patrzeć przed siebie, chociaż nie widzi. Dopiero słysząc słowa żołnierza dojrzała, wyrwana z strasznych wspomnień. Widząc jak przed nią klęczy ze spuszczoną głową poczuła coś, dziwny ucisk, którego nie znała wcześniej.
Pozwoliła mu dokończyć, po czym ujęła jego twarz w swoje dłonie. Zniszczone, przesuszone i drżące, ciemne z krwi i brudu. Nie była szlachetnie urodzoną panną z wiekowego rodu Baśniopisarzy, nie była damą, która pół życia spędziła w królewskim dworze. Nie była buntowniczką, która mimo zakazu przekroczyła Bramę i weszła do Świata Ludzi. Nie była żadną z nich, nawet sama nie wiedziała, kim teraz jest.
-Jeśli chcesz mnie naprawdę przeprosić, to mnie nie okłamuj.-Zrobiła krótką przerwę, czując jak dolna warga jej zadrżała na widok smutnych oczu. -Nigdy więcej nie okłamuj mnie, inaczej nie będę mogła ci wybaczyć.
Czy mężczyzna, który jest urodzonym kłamcą będzie wstanie rozebrać dzielący ich mur i pokazać prawdziwego siebie? Nie wiedzieli nawet czy kiedykolwiek jeszcze się spotkają, czy będą mogli ze sobą rozmawiać, czy przeżyją. Przyglądała się oczom Aerona, smutnym i ciemnym próbując w nich znaleźć odpowiedź, na wszystkie pytania, które ją dręczyły. Sama powstrzymując łzy, czekając na odpowiedź w bezruchu, trzymając dłonie na jego twarzy. Chciała go objąć, a właściwie sama zniknąć w silnych ramionach, by na chwilę świat mógł się zatrzymać. Jednak czy ta chwila zapomnienia jej pomoże? Czy znowu będzie kolejną kłamliwą i chwilową iluzją, po której mężczyzna zniknie zostawiając ją samą.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Twych oczu nie zapomnę nigdy... 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Ciężar jego własnego ciała przytłaczał go, kiedy tak klęczał przed Baśniopisarką pośród gruzów. A może to nie jego waga, a ciężar kłamstwa? Ile niewypowiedzianych słów, ile pretensji zawisło między nimi? Nie potrafili powiedzieć sobie wszystkiego. Nie bez konsekwencji.
Ujęła jego twarz a on podniósł na nią wzrok. Patrzył w jej tęczowe oczy, takie same jak jego i widział w ich odbiciu siebie. Żałosnego mężczyznę, który wysłał na śmierć cały swój oddział a teraz płaszczy się pragnąc... wybaczenia? Zrozumienia?
Upiorni Arystokraci nawet jeśli pragnęli pozostać na uboczu, byli od maleńkości skazani na taksujące spojrzenia wszystkich dookoła. Uważani za zło konieczne. Uzurpatorzy Krainy Luster. Bo jak inaczej ich nazwać, skoro zagarnęli te ziemie siłą.
A teraz uczestniczyli w wojnie. Walczyli o to, co powinno należeć do nich. Z czysto egoistycznych pobudek stawali do walki z Ludźmi, wrogiem nieznanym, by zachować ziemie, wygonić najeźdźcę. A przecież nie tak dawno sami nimi byli...
Karmienie mieszkańców mrzonkami, że Upiorni walczą dla nich było przynajmniej w połowie kłamstwem. Walczyli dla siebie, bo bardzo nie lubią kiedy ktoś im coś odbiera. A już zwłaszcza władzę.
- Nie okłamywać... - powtórzył, patrząc w jej oczy - Panno Ray... Nie wiem, czy tak potrafię. Powstałem z kłamstwa, całe życie byłem nim karmiony. - powiedział szczerze - Sam już nie wiem co nim jest, a co nie. - opuścił głowę.
Pewnie wypadałoby powiedzieć coś więcej, ale Aeronowi zabrakło argumentów. Nie mógł jej powiedzieć, że boi się, że prawda ją zabije. Im mniej osób wie... tym lepiej. Upiorny nie wytrzyma straty kolejnej osoby która jest bliska jego sercu.
- Powiem... powiem coś, czego jestem pewien. - podjął po chwili - Parvatti, zależy mi na tobie. Jestem tobą zauroczony, utonąłem w tęczy twoich oczu. Chciałbym... stać u twego boku. Być twoją tarczą i mieczem, walczyć za ciebie i zamykać w ramionach gdy potrzebujesz ukojenia. - podniósł dłoń i odgarnął czułym gestem kosmyk z jej twarzy - Wiem jednak, że to niemożliwe. Dlatego pozwól mi, ten ostatni raz kłamać. Kłamać całemu światu, że nie łączy nas nic. Nie zniosę, jeśli przeze mnie coś ci się stanie. - uśmiechnął się lekko a w jego oczach zapłonęło uczucie - Świat nie może o nas wiedzieć. Nie może wiedzieć, że mam kogoś kogo... - urwał, niegotowy na mocne wyznanie.
Na chwilę zapadła cisza, dość niezręczna. Nagle jednak mężczyzna uśmiechnął się i cicho zaśmiał.
- Jestem cały w kurzu i krwi ale... czy mogę cię pocałować? Bardzo bym tego chciał. - powiedział cicho - Bo również to nie jest kłamstwem.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Twych oczu nie zapomnę nigdy... 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Słuchała jego słów uważnie, a każde z nich odbijało się w głębokiej ciszy pustego miasta. Kłamstwo. Nikt nie był zrodzony z kłamstwa, ludzie rodzą się z nienawiści, miłości, obowiązku, przypadku, braku świadomości, braku odpowiedzialności, gorliwości religijnej, ale nie z kłamstwa. Z kłamstwa ludzie walczą, oszukują się, ramią, cierpią i zdradzają. Nikt nie jest kłamstwem, kłamstwo jest tylko ułudą, a każda żywa istota, chociaż ukrywa się w ułudzie, to żyje naprawdę.
-Prawdą jest to co czujemy.
Powiedziała bez zastanowienia się, poszła za ciosem i wydała mocne oświadczenie. A co ona sama czuła? Siedziała w opuszczonym mieszkaniu, czyimś mieszkaniu w kamiennicy. Z Upiornym Arystokratom, o którym nic nie wiedziała i chciała go uratować przed nim samym, chociaż powinien być jej obcy i obojętny. Uratowała go i powinna zostawić, wrócić, zaopiekować się niewinnymi cywilami, rodzinami z dziećmi. Ale nie mogła się ruszyć i odejść od niego.
Każde słowo ryło się w głębi niej, w sercu, nieśmiertelnej duszy. Wszędzie. Każde słowo zalewało jej ciało czerwienią. Każde słowo było niczym lekarstwo i trucizna dla jej samotnego jestestwa.
Zatrzymała na policzku ciepłą dłoń, przytrzymując swoją. Nie chciała by teraz mówił, że odejdzie, że czegoś nie mogli zrobić. Łza popłynęła po jej policzku zatapiając się między złączonymi palcami rąk.
-Możemy, Aeronie. Dla ciebie przepiszę gwiazdy, zmienię cały ten i ten drugi świat. Mogę walczyć z całym światem, byle byś został blisko mnie.
Głos jej się urwał, nie potrafiła nic powiedzieć. Tyle chciała, ale nie mogła, a przecież by go przekonała. Przez całe życie dokonywała rzeczy niemożliwych, cudów. Spełniała marzenia wielkie i te małe, zmieniała dla ludzi świat. A teraz miała zrezygnować z tego tęczowego spojrzenia oczu pełnych uczuć? Przez ryzyko? Nie mogła, choćby miała by oddać życie.
Słysząc jego słowa uśmiechnęła się blado kręcąc głową i pocałowała go. Chciała przylgnąć całym ciałem, czując ciepło. Jednak musiała uważać, na rany wojenne mężczyzny więc jedną rękę wplotła w włosy na jego karku, a drugą ścisnęła jego dłoń splatając ich palce razem. Całowała go delikatnie smakując miękkich warg, kurzu krwi. Jednak jej to nie przeszkadzało, bo mogli być blisko.
A teraz liczyło się tylko bicie ich serc.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Twych oczu nie zapomnę nigdy... 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Jej słowa były szczere i niosły prawdę, może właśnie dlatego tak bardzo bolały.
Chciał być silny, wytrzymać ból który pojawił się w piersi. Zaciskał mocno zęby chłonąc co mówiła, jej zapach i to jak wyglądała. Chciał ją zapamiętać, bo jeśli faktycznie przyjdzie im zakończyć ten piękny sen, przynajmniej zachowa wspomnienia. Ich nie odbierze mu nikt.
Zaśmiał się gorzko na jej zapewnienie. Czuł, że była gotowa przeciwstawić się wszystkim by tylko wieść swoje życie. Wybrała go, chciała z nim spędzić kolejne stulecia? Powinien czuć się zaszczycony, dlaczego więc tak rwało go serce.
Uniósł jej dłoń i przyłożył do swojego serca. Nie był pewien, czy kobieta zrozumie gest, dlatego posłał jej delikatny uśmiech i zamknął oczy. Brakowało mu słów, ale może niespokojny rytm serca powie więcej?
Sam nie potrafił nazwać uczucia jakim ją darzył. Była kimś więcej, dużo o niej myślał. Żałował ucieczki z balu... Ale gdyby został, zakończenie mogłoby być przykre. Sprawił jej ból ale przynajmniej w porę się wycofał, ucinając plotki.
I nagle wspomnienie ich schadzki wróciło ze zdwojoną siłą. Znowu poczuł zapach morza, jej perfum. Smak soli osadzający się na ustach, niesiony morską bryzą. Znowu poczuł palącą ochotę, by po prostu zatopić się w niej, pozwolić utonąć w jej oczach. Pieścić, adorować. Okazywać to dziwne, nienazwane uczucie.
Kiedy się do niego zbliżyła i pocałowała, uczucie to wybuchło pod jego skórą z taką siłą, że z trudem pokonał chęć rzucenia się na nią. Musiał pamiętać, że byli w obcym domu, pośród kurzu. On był cały we krwi, ona z pewnością była zmęczona... A jednak jedynym co teraz czuł, był jej słodki, kuszący zapach i smak jej ust. Pomieszany z metalicznym posmakiem pyłu i posoki miał teraz wydźwięk drapieżny. Pijany nim, objął ją mocno i przycisnął do siebie. Nie zwracając uwagi na ból w opatrzonym boku, w jednej chwili uniósł ją, podtrzymując silnymi rękoma i zaniósł na łóżko. Chciałby zrobić wiele, ale nie chciał się narzucać, dlatego najpierw położył się na posłaniu a następnie pociągnął ją tak, by była na górze. By miała władzę.
Jego tęczowe oczy lśniły, oddech przyspieszył i gdy patrzył na nią z dołu, poczuł wzbierającą rządzę. Może to, czego nie dokończyli wtedy, nadejdzie dzisiaj? Warunki nie były najlepsze... Ale przynajmniej nie spieszyli się donikąd. I byli sami.
Wreszcie nie musieli uciekać ani chować się po kątach.
- Parvatti… - wyszeptał tuż przed tym jak pociągnął ją na siebie, by usiadła na nim okrakiem. Jeśli to zrobiła, biodrami podrzucił ją lekko by siłą grawitacji opadła na niego całym ciałem. I gdy ich twarze znalazły się blisko, wpił się w jej usta, głodny jej smaku. Języki splotły się w dzikim, namiętnym tańcu kochanków. I już nie liczyło się nic. Ani kurz, ani krew.
Byli tylko oni. Spragnieni siebie jak nigdy dotąd.

Powrót do góry Go down





Parvatti
Gif :
Twych oczu nie zapomnę nigdy... 5PUjt0u
Godność :
Parvatti Ray
Wiek :
1000 lat ponad, ale dalej się trzyma
Rasa :
Baśniopisarka
Wzrost / Waga :
165 cm/ 53 kg
Znaki szczególne :
Srebrno złote włosy, tęczowe oczy i elfie uszy.
Pod ręką :
Papierosy, klucze do mieszkania, portfel, zapalniczka, bransoletka Animicus.
Zawód :
Alkoholik, obieżyświat.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t189-parvatti
ParvattiNieaktywny
Czując bicie serca mężczyzny drgnęła. Przyjemne ciepło ciała mężczyzny ogarniało jej palce. Rytmiczne bicie serca było dla niej teraz najcudowniejszą muzyką jaką mogła poznać. Jednak w tych rytmicznych odgłosach znajdowało się coś niepokojącego, gdyby mogła tylko wejść do głowy mężczyzny i poznać jego ból, niepewność jaka go oganiała. Chciała by przelać na siebie wszystkie te niepokojące emocje, zamienić je miłością i pewnością na lepsze jutro. Przecież teraz nie było niczego, trwała wojna, a oni razem mogli ją przeczekać ukryci z dala od całego świata.
Przecież tyle razy kierowała konia podczas wędrówek w stronę jego rodowego zamku. Tyle razy zaczynała pusty list w który chciała przelać wszystko co niemożliwe było do nazwania. Tyle razy chciała za nim gonić albo uciekać, że sama nie wiedziała już co nią kierowało po tym balu.
Gdy ich ciepłe oddechy się splotły poczuła w sobie pustkę. W ciele i duszy ziała ogromna pustka, którą delikatnie owiewał ciepły oddech. Gorącymi ustami scałowywała krew z jego warg. Chciała wyryć w sobie, pod skórą każdy dotyk, ciepłej, miękkiej skóry. Gdy złapał ją w talli poczuła jak oddech więźnie jej w gardle. Zimna pustka powoli zastępował gorący ogień rozkwitający w miejscu gdzie ich ciała się stykały. Gdy ją podniósł oplotła nogami jego biodra na tyle nisko by nie zranić boku wojownika. Nie chciała go nawet na sekundę puścić. Nie tym razem.
Zadrżała z podniecenia słysząc jak wyszeptał jej imię. Usiadła na nim dając się prowadzić silnym ręką mężczyzny, bo już nic innego nie było ważne.
Wszystko zniknęło przed nią. Podrzucona oparła odruchowo dłonie po obu stronach głowy mężczyzny jednak przywarła do niego delikatnie kładąc się na jego ciele. Stęsknione usta odnalazły się, a w tęczowych oczach wirował płomień namiętności. Jedną dłonią odnalazła jego rękę, zapamiętując kształt ramion, siateczkę żył, odciski na słoniach od pracy mieczem, złapała go w nadgarstku i przełożyła jego dłoń na swoim udzie zaciskając ją mocno na skórzanym materiale spodni. Pragnęła czuć całą sobą jego podniecenie, cudowny żar, który ich rozpalał. Drugą rękę wplotła w jego włosy palcami muskając na zmianę ucha i długich, zakrzywionych rogach. Jej usta oderwały się od słodkich warg i zjechały na szyję mężczyzny w miejsce, gdzie pod cienką skórą mogła wyczuć puls jego tętnicy.
Serce jej oszalało, zniknęła kamienica i cały świat.
Byli tylko oni, spalani w własnym pożarze.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach