Dziupla Mayarda

avatar
GośćGość
Dziupla Mayarda
Sob 6 Kwi - 13:59
Dziupla Mayarda to znane tylko wybranym mieszkanie, w którym spotykają się ci, którzy chcą napić się i dobić interesu nie do końca idącego w zgodzie z literą prawa. Miejsce to składa się z trzech sporych pokojów, kuchni i łazienki, a urządzono je zgodnie z duchem Miasteczka: ściany są pokryte ciemnymi materiałowymi tapetami, podłogi zrobiono z czarnego, matowego drewna, wszelkie meble zaś to pokaz kunsztu oraz mrocznej wyobraźni rzeźbiącego, bo często występują na nich motywy czaszek oraz innych kości czy nagrobków. Klimatu dodaje fakt, że większość mieszkania nosi wyraźne ślady użytkowania, a zadrapania, otarcia i przebarwienia tylko dodają mrocznego klimatu. Jeśli chodzi o światło, to w większości poustawiano świece na przypominających talerzyki świecznikach, a gdzieniegdzie poubierano świece w dynie.


_________________________________


Odkąd uciekł od Stwórcy, Charles był. Po prostu był. Był tam, gdzie akurat go chciano albo gdzie nie przeszkadzał na tyle, aby go wyrzucono.
Jak mu szło? Otóż na samym początku swojej wolności zagadywał do przypadkowych przechodniów licząc, że rozumieją one rosyjski – jedyny język, jaki Marionetka obecnie potrafiła. Szczęśliwie spotkał na swojej drodze parę życzliwych osób, które przygarnęły go pod dach, opowiedziały co nieco o funkcjonowaniu świata, nauczyły podstawowych słów czy podarowały książkę do nauki angielskiego. W taki sposób Charles przeżywał dzień za dniem, ciesząc się tym, czego tak pragnął i chłonąc wiedzę jak gąbka, a także gromadząc własne spostrzeżenia i wnioski.

Obecnie, po czterech miesiącach od stworzenia, przebywał w Dyniowym Miasteczku. Jak tu trafił? A bardzo prosto: szedł przed siebie wytrwale, niczym duch snuł się po ulicach, zaglądał wszędzie, gdzie się dało, zwracał na siebie uwagę albo przemykał niepostrzeżony. Zagadywali go obcy ludzie albo sam ich zaczepiał, zdarzyło mu się nawet pomieszkiwać pod dachem tych, którzy potrzebowali towarzystwa czy oferowali wiedzę w zamian za pomoc.
Któregoś razu nawiązał kontakt z mężczyzną, który chciał go zatrudnić do przenoszenia skrzyń ze szklanymi butelkami w najróżniejszych kolorach, rozmiarach i kształtach. Charles zgodził się, a wieczorem po dobrze wykonanej robocie został zaproszony przez pracodawcę na spotkanie towarzyskie do Mayarda. Sobowtór oczywiście nie odrzucił okazji do poznania, co też tam się będzie działo, choć z doświadczenia wiedział, że większość spotkań towarzyskich to po prostu ładniej nazwane wspólne picie alkoholu czy też zażywanie innych substancji. Oczywiście sam korzystał z okazji i próbował wszystkiego, czego tylko mógł, ale nic na niego nie działało. Przywykł do tego, że pozostaje mu na trzeźwo, jedynie przy cygaretce obserwować, jak z każdą godziną atmosfera staje się coraz bardziej gęsta.
Tego wieczora (a może dnia? przez ciemność panującą za oknem Charles stracił poczucie czasu) również tak było. Siedział wygodnie zatopiony w fotelu, palił cygaretkę, trzymał popielniczkę na udzie i słuchał, obserwował, czasami wtrącał się do jakiejś rozmowy lub nawet był do niej zapraszany. Po pewnym czasie podszedł do niego mężczyzna, który zatrudnił go tego dnia, powiedział, że w pokoju obok jest ktoś, kto potrzebuje kogoś sprawdzonego do pomocy. Wspaniale! Oby i to zlecenie skończyło się podobną albo nawet lepszą zapłatą.
Charles zabrał popielniczkę i z dopiero co rozpoczętą cygaretką poszedł do wskazanego pomieszczenia. Wyminął wychodzącą kobietę, która z upiornym uśmieszkiem na ustach mruczała coś do siebie o odpowiedniej dawce, i zaczął się rozglądać. Szczęśliwie w Charlesie na pierwszy czy nawet drugi rzut oka trudno było rozpoznać Marionetkę, dlatego na razie od zebranych nie otrzymał przeznaczonej dla swojego gatunku nieufności – otrzymał nieufność przeznaczoną dla każdego, kto przekroczył próg Dziupli, z czego się cieszył i co pomagało mu zniknąć w tłumie.
To ty chcesz zatrudnić kogoś do pomocy? – spytał podchodząc do mężczyzny, który najbardziej zgadzał się z opisem, który wcześniej dostał.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Dziupla Mayarda
Pon 8 Kwi - 19:50
Miejsce jak to miejsce. Interes rozkręcał się czasem lepiej, a czasami trochę gorzej. Pomimo tego było to ulubione miejsce Akihiko do spędzenia wolnego czasu. Zawsze można było ugrać ciekawy interes, urobić licytację lub po prostu się poopierdalać. A ponieważ był dachowcem szczególnie leniwym, uwielbiał nie robić zupełnie nic. Ot, głownie rzeczy na którym sam mógłby skorzystać, nie działał bowiem charytatywnie jak zwykły palant.
Rozsiadł się wygodnie na swoim siedzisku, zamówił małą gorzałkę i omiótłszy spojrzeniem pomieszczenie oparł się na krześle, a nogi wystawił na stół. Dobre dziesięć sekund poprzeciągał się w ośmiu różnych pozycjach zanim wrócił do pozycji wyjściowej. Ubrany był w to samo co zawsze, czyli ubrania. A konkretnej czarna koszula z kapturem, pasujące kolorem spodnie. Do tego trampki, rzucająca się w oczy obroża z dyndającym na niej krzyżem, najpewniej rzecz wyniesiona ze świata ludzi.
W końcu poprawił się na siedzisku i przejrzał pobieżnie świstki papieru.
Spodziewaj się wysokiego gościa. Pomoże ci z twoim zbieractwem.
W tym momencie zmarszczył brwi.
- Bardzo kurwa informująca wiadomość. Teraz na bank będę wiedział który to który.
Wycedził pod nosem. Z drugiej strony to nie w jego interesie leżało szukanie pomagiera. Bardziej na odwrót sprawy się miały. Wzruszył jedynie ramionami i przejrzał pozostałe wiadomości.
Handel odbył się sprawnie. Maluch zaczął coś narzekać, ale odbyło się bez większego rozpierdolu.
400 x alkohol ze świata ludzi
150 x papierosy
35 x noże
12 x dziwny proszek do nosa
4 x granaty

Granaty? Nie przypominał sobie żeby miał na liście granaty. I skąd niby je wzięli? Rąbnęli wojskowym? Uśmiechnął się lekko pod nosem. Zuchwałość lub głupota kierowała tymi ludźmi, ale to nie on im płacił, czy dyktował co mają robić i jak mają żyć. Robił swoją działkę i miał wywalone na rzeczy nie związane z nim osobiście. Grunt że targ się udał. Przeklęci ludzie zawsze chcą więcej i więcej.
Przejrzał inne wiadomości, mniej lub bardziej potrzebne rzeczy. Z ośmiu rzeczy dwie się posypały, a ta trzecia dziwna, bo zupełnie na niekorzyść. No dobra, dało się w dalszym ciągu wyjść na plus, ale spodziewał się czegoś lepszego.
Nie doczytał ostatniej wiadomości, bo podszedł go mężczyzna, wysoki w dodatku. Nim się zastanowił ten wyjawił mu swoje intencje. Czyli o owego pana się rozchodziło. Zbadał go pokrótce od stóp do głów, po czym dopił gorzałkę i zerwał się na równe nogi.
- Dokładnie tak.
Zaczął spokojnie, podchodząc do niego o krok bliżej. Jebaniec był wysoki, ale nie wyglądał na takiego, który szukałby zwady. I dobrze, bo nie potrzebował bezmózgiego osiłka do tego zadania. Zaczął mu się chwilę przyglądać w skupieniu, dosłownie krążył wokół niego, jakby szukając pewnego detalu, zapewne czegoś co mogłoby mu się nie spodobał. Wrażenia można odnieść różne, ale walił to pies.
- I ty mi w tym pomożesz. Zaczynamy od razu, póki dzień nam jeszcze sprzyja.
Zebrał wszystkie potrzebności i niepotrzebności ze stołu, wziął do ręki księgę, wsunął do niej kartki, a następnie poinstruował, by ten ruszył wraz z nim.
- A, i Sowa jestem. Masz mi mówić tak samo jak wszyscy, możesz się słuchać i możesz mieć wyjebane. Od tego będzie zależała twoja nagroda za wspólną pracę. Nic dodać, nic ująć.
Dla pewności zawołał go ręką do siebie, po czym chciał już ruszyć w kierunku wyjścia.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Dziupla Mayarda
Pon 8 Kwi - 21:06
Charles spokojnie stał, patrzył na nieznajomego z góry. Pozwolił się nawet obejść i oglądać, korzystając z niemal bezgranicznych zapasów cierpliwości, choć gdzieś wewnątrz czuł, że mu się to nie podoba, że jest oceniany jak towar na targu.
Harvey – przedstawił się spokojnie i zaczął iść za swoim nowym zleceniodawcą. Kiedy Charles znalazł się w zasięgu wzroku mężczyzny, który go tu przyprowadził, pozdrowił go i pożegnał podnosząc do niego dłoń. No, już. Tyle. Więcej nie potrzebował, mógł ruszać. Wszystko, co mogło mu się przydać w podróży miał przy sobie... albo po prostu wcale tego nie miał, bo w rzeczywistości posiadał niewiele więcej, niż właśnie trzymał w kieszeniach.
Potarł swój piegowaty nos i moment milczał, trzymając się blisko Sowy.
Właściwie co możesz mi dać w ramach zapłaty? Pieniądze? Nocleg?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Dziupla Mayarda
Czw 18 Kwi - 9:34
No tak. Najważniejszy szczegół umknął mu z głowy, nikt nie pracuje w końcu na darmo i za darmo. Odwrócił się szybko na pięcie, zatrzymując się w ten sposób tuż przed współpracownikiem.
- Harvey, tak? Co do zapłaty możesz wybrać nagrodę pieniężną lub składniki, a nawet i miksturę, którą mam zamiar uwarzyć. Zadanie do prostych nie należy, acz powinna wynagrodzić wszelki trud. Ta, możemy omówić wszystkie szczegóły, ale to po drodze.
Ruszył w kierunku wyjścia i oczekiwał tego samego od Harveya. Swoją drogą nie mógł jeszcze ustalić jakie pochodzenie ma owa osoba. Jeżeli to kolejny strach to przysięgał, że rozwali mu łeb.
- Idziemy na ten moment na Herbaciane Łąki, później zaś na Malinowy Las i tak dalej i tak dalej. Reszty dowiesz się po drodze, a teraz ruszaj się! Nie ma czasu na opierdalanie się.
Uchylił drzwi, niemalże pośpiesznie opuszczając owe miejsce. Dużo zbierania, a tak mało czasu. We dwóch przynajmniej zawsze to raźniej i mimo braku zaufania idzie się dogadać z każdym, jeżeli dana czynność jest w jego lub jej interesie.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Dziupla Mayarda
Czw 16 Maj - 21:23
Wyhamował i cofnął się krok w tył, żeby nie stać tuż przed tym dziwnym kimś – jeszcze zostałby posądzony o agresję, do której mu przecież było daleko. Nie widział korzyści w atakowaniu swojego zleceniodawcy... przynajmniej przed wypłatą. Właściwie taki ktoś z uszami kota... Ciekawe, jakie ma płuca. Czy zachowują się tak samo jak te, które miał ochotę wyszarpnąć z klatki piersiowej Garika? Chwila, chwila, chyba się zapędził. Wróćmy do rzeczywistości. Co? Ach tak, Wpierw Herbaciane Łąki, gdziekolwiek to było.

[zt razem]

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Dziupla Mayarda DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Dziupla Mayarda
Nie 24 Sty - 23:05
Gdy wchodzili do owianego (nie)sławą mieszkania, Iskra – pardon, Draculaura – oprócz poprzednich pakunków, była już dodatkowo cięższa o średniej wielkości klatkę, przesłoniętą półprzezroczystym welonem. Znajdował się w niej Mrniszek, magiczny ptaszek, na którego kobieta polowała – choć nie dosłownie – od dłuższego czasu. Może nie przypominał kanarka, ale rozmiary miały podobne. Pozostawało żywić nadzieję, że Victor nie zechce uczynić go apéritifem.
O położeniu – i istnieniu – tego miejsca kobieta dowiedziała się ni mniej, ni więcej a od monsieur Laurenta, będącego od dłuższej chwili jej stałym łącznikiem z baronem Tyree. Nie była zadowolona z tej współpracy, oczywiście, że nie. Zdawała sobie jednak sprawę, że wpadła jak śliwka w kompot – jak mawiał jej ojciec – i musi zeń wyplątać się ostrożnie, bo lina po której stąpa w każdej chwili może owinąć się wokół jej pięknej szyjki.
Zajęła miejsce przy jednym z okrągłych stolików i niemal natychmiast przysiadł się do nich blady, jasnowłosy mężczyzna – prawdopodobnie mężczyzna. Wydawało się, że jego płeć jest płynna, tak samo z resztą jak przynależność do materialnego świata, co rusz rozpływał się bowiem we mgłę, by za sekundę powrócić do poprzedniej, stałej postaci. Iskra szukała kilku przedmiotów, których nie było w podstawowym wyposażeniu gabinetu, który od kilku tygodni wynajmowała. A skoro okazuje się, że będzie zmuszona przebywać w Krainie częściej niż podejrzewała, nie ma sensu żyć jak zakonnica. A na pewno nie jak ascetka.
Pierwszym przedmiotem było zabytkowe zwierciadło w kutej, a nie drewnianej ramie. Owalne i nieco zaśniedziałe, wyglądało na swoje lata, choć taflę miało jasną i czystą. Bez problemów odbijało wszystko co powinno, a ruda, która lubiła drogie przedmioty z historią nie wahała się długo. Gdy zobaczyła, że jej odbicie puszcza do niej perskie oko, wzięła to za dobry omen. Równocześnie przyniesiono dzbanek z wodą i Eva spojrzała pytająco na Franka i stojącą przed nim szklankę. Własną przed chwilą napełniła. Kupiec prezentujący przedmioty odmówił.

Następne były dwa zdobione kufry z dębiny i regał wypełniony mrocznymi figurkami My Little Pony. Nie miała pojęcia i nie chciała wiedzieć skąd się tu wzięły i dlaczego wyglądały jak wyglądały. Wszystkie meble obłożone były dosyć paskudnymi zaklęciami przeciwwłamaniowymi i to dlatego kobiecie zależało by kupić je tutaj, a nie w pełnym słońca warsztacie przy głównej ulicy Miasta Lalek. Zakupy szły jednak dosyć sprawnie, bo Iskrze albo coś się podobało, albo nie. A jeśli nie – albo kupowała inna, albo robiła brakującą rzecz samodzielnie. (Choć w przypadku mebli faktycznie raczej zleciłaby wykonanie projektu.) Gdy zabierano meble, Eva wybrała z półki dwa makabryczne koniki, które postawiła na ich stole, obok dzbanka z wodą, a resztę poleciła spalić.
Z diabolicznym uśmiechem przesunęła w jego kierunku szarozielonego kucyka z nienaturalnie jedwabistą grzywą i ogonem, poznaczonego plamami zielonego niczym mech pluszu. Przy swojej szklance zostawiła konika czarnego jak noc, o równie czarnym i bezdennym spojrzeniu. Bardziej niepokojące i nikczemne wydawało się tylko wnętrze kuli, za którą zakupiła Mrniszka. Bardzo dobrze, że drugi taki kamień leży daleko na dnie jej torby w Mieście Lalek.


Ostatnio zmieniony przez Iskra dnia Sob 10 Kwi - 17:34, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Dziupla Mayarda 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Dziupla Mayarda
Wto 26 Sty - 1:59
Słysząc jej pytanie wzruszył jedynie ramionami. Nie znał się na tutejszych istotach, więc skąd miał wiedzieć, czy nie kryło się tu coś dziwniejszego? W każdym razie słyszał sporo opowieści i ani jedna z nich nie podobała mu się, a już i tak sama nazwa tych istot budziła spore kontrowersje. Frank nie planował na pewno w najbliższym czasie spotkać się z jakimś strachem... Albo cyrkowcem.
- Podejrzewam, szczęśliwie nie spotkałem jeszcze takiego hmm... cyrkowca. - przez myśl mu przeszło, jak głupia to nazwa - W każdym razie spotkałem sporo innych nieprzyjemnych istot, to nie byłaby specjalna nowość.
Spojrzał w jej kierunku spod przymrużonych powiek, czekając aż zbierze swoje rzeczy. Dopiero teraz zauważył torby, które nosiła i przez myśl mu przeszło, że chyba powinien zaproponować ponoszenie ich... Przełożył to jednak póki co, dopóki przynajmniej nie opuszczą karczmy. Nieco dosyć miał tego miejsca jak na ten wieczór, a droga czekała ich dosyć długa.
- Legalne... - zmarszczył brwi, jakby to słowo wywołało w nim jakieś spore wątpliwości - Cóż... To, co robię ja jest z pewnością legalne. Jest legalne, dopóki nie zadaje niewygodnych pytań.
Zmarszczył brwi i wbił wzrok w ciemności przed nimi, zastanawiając się nad czymś. Już dawno domyślał się, że paczki które przenosi nie są do końca czyste, stąd wysokie płace za tego typu roboty i stąd napaści. Pytanie tylko, czy on jako zwykły roznosiciel powinien tytułować się przestępcą... Wolał raczej nie, ale to co poznał podczas swoich wypraw, to pozostanie jego.
- To raczej kwestia dyskusyjna, w tym mieście szczerze wątpię, by panowało jakieś prawo... A skoro coś nie jest zakazane, to jest legalne. - wzruszył ramionami i po chwili wyciągnął dłoń w kierunku kobiety - Mogę madame przejąć pakunki?
Spytał, nieco nieudolnie naśladując jej akcent, chociaż bynajmniej ze złośliwym zamiarem. Uśmiechnął się pod nosem, spodziewając się raczej odmowy, ale zaproponować chyba zawsze jest grzecznie.

Mężczyzna starał się zbytnio nie rzucać na targu w oczy, podobnie w niejakiej Dziupli Mayarda. Będąc pośród straganów głównie wypatrywał skarpetek i innych elementów odzieży, przy których cały czas upierał się, by były kompletnie niemagiczne. Pomijając jego uprzedzenie, wolał uniknąć sytuacji jak ta sprzed paru tygodni, gdy próbując założyć bieliznę okazało się, że ta w jakiś nieznany mu sposób zmienia temperaturę i prawie odmroziło mu pewne elementy ciała. Klasyczne ubrania, to jest to czego potrzebował, także zamiast oglądać magiczne lusterka i niesamowite bestie, przebierał na straganie tajemniczego jegomościa, który zachwalał się, że ma wszystkie skarpetki świata. I rzeczywiście, było ich dużo, może nawet nie kłamał...
- Urocza miejscówka, nie ma co...
Mruknął na widok ponurego bloku, do którego wmaszerowali w następnej kolejności. Frank zgodził się dotrzymać towarzystwa Francuzce i tutaj, chociaż zdecydowanie mniej mu się podobało, niż przy straganie ze skarpetkami. Wparował więc zaraz za swoją towarzyszką, pod pachą dumnie dzierżąc parę gaci, jakieś bluzki i jakąś książkę, co do której wciąż nie miał pewności, czy nie ma na sobie klątwy. I tutaj, w dziupli Mayarda ograniczył dosyć swoją ciekawość, siadając przy stole jak na szpilach i rozglądając się podejrzliwie po budynku. Było tu pełno podejrzliwych typów, na tych to on się znał i chyba nawet co niektórych poznawał.
- Eeee... - spojrzał na wodę i przez chwilę zawahał się, bo serio chciało mu się pić - Nieeeee, ja chyba podziękuję.
Odparł po dłuższej chwili i odsunął szklankę od siebie. Nie przyznał się, że podejrzewa wodę o bycie zatrutą. Może i była to zbytnia paranoja, ale ostrożności nigdy za wiele, a to miejsce serio mu się nie podobało. Nie interesował się zbytnio procesem kupna, bo dość szybko go znudził (nigdy nie fascynowało go wybieranie mebli). Dopiero gdy postawiono przy nim jakąś dziwaczną figurkę, podniósł ją do oczu, a potem spojrzał pytająco w kierunku towarzyszki.
- Nie wiedziałem, że interesujesz się kolekcjonowaniem zabawkowych... kucyków.
Wypuścił powietrze z ust i odstawił figurkę po dłuższej chwili. Nie chciał być niegrzeczny, a cisnęło go by nazwać zabawki nieco inaczej. Zaczął patrzeć na kobietę pytająco, jakby czekając na następny punkt programu czy też pożegnanie. Co właściwie ich tu jeszcze trzymało?

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Dziupla Mayarda DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Dziupla Mayarda
Pią 29 Sty - 13:31
Cyrkowiec nie byłby żadną nowością? Jeśli mister Frank chciał w to wierzyć, niech wierzy. Cyrkowcy byli nieprzewidywalni i bardzo zachowawczy, równocześnie niezniszczalni i krusi jak zabytkowa porcelana... Byli tworem ludzkim, ale bardzo często pierwowzorem (czasami dosłownie!) był magiczny ludek. Nie dało się ich sklasyfikować. Jedyną wspólną cechą, jedynym co ich tak naprawdę łączyło był fakt, że białe fartuchy zdołały się doń dobrać. (No i jeszcze fakt, że zdołali to przeżyć.) W każdym innym aspekcie byli jak pojedynczy, pierwsi i ostatni przedstawiciele obcego gatunku. Każde z nich.
Może nie wyglądali przerażająco na pierwszy rzut oka czy może nie zachowywali się jak zwierzęta, ale każde z nich nosiło w sobie ciężar drogi, którą przeszli (a raczej ich nią zawleczono), by stać się kim są teraz. Może nie przypominali magicznych stworzeń z Krainy, ale nie dało się ich tak beznamiętnie z tamtymi  zrównać, jak zrobił to przed chwilą Opętaniec.
Wyszła z gospody w gorszym niźli wchodziła humorze, choć nie protestowała, gdy mężczyzna zechciał pomóc z torbami – wszak mogła go łatwo dogonić nawet pijaniutka. (I tyle w kwestii zaufania pobratymcowi.) Nie szukała go jednak specjalnie na bazarze, dając sobie czas, by ochłonąć. Bądź co bądź, Cyrkowców tworzono w głównej części z Ludzi. Miała prawo być wściekła.

Zerkała na Opętańca kątem oka i przez cały zakupowy proces siedział jak szpilkach, strzelając spojrzeniem to po wnętrzu, to po poszczególnych gościach przybytku. Zastanowiło ją to w zestawieniu z wcześniejszymi wyjaśnieniami o pracy, która była legalna póki nie drążył. Większość szemranych interesów taka była. Jej znajomość z baronem taka była. Działania Gildii częstokroć takie były.
Czyżby kogoś rozpoznał? Może nie był tu bezpieczny? Może zaciągnęła go do jaskini lwa? Westchnęła w duchu. Czy ona była jakimś magnesem na nieprzyjemnych gości? Westchnęła w myślach jeszcze raz i pociągnęła łyk wody. Proponowano im napitek z woltażem, ale chyba i on, i Iskra mieli go na razie dosyć. Zwłaszcza, że Opętaniec wyglądał jakby chciał się stąd jak najszybciej wydostać. Odkąd tu weszli zachowywał się ociupinkę paranoicznie. Może faktycznie zabrała go prosto w paszczę lwa?
A przecież Dziupla wyglądała niemal ekskluzywnie w porównaniu choćby z takimi z barami w Mrocznych Zaułkach, w których zdarzyło jej się raz czy dwa bywać. Nie przypuszczała, by ktoś zechciał ich tu otruć, przecież właśnie zobowiązała się wydać na ich rzecz trochę złotych monet. Nie powinni ich tu zaatakować, wszak są gośćmi i nie szukają zwady. Nawet migający kupiec ulotnił się z chwilą zakończenia transakcji i podpisana weksla.
Dopiero podarunek nieco zbił go z pantałyku. Patrząc jak sformułował zdanie, przypuszczała, że odpłynął myślami dobrą chwilę temu i nie słyszał, że pozostałe kucyki zasilą czyjś piec. Przekrzywiła głowę, a rude włosy rozsypały jej po ramieniu. Zdmuchnęła sprzed oczu zwisający z wianka liść bluszczu. Uśmiechnęła się psotnie i spojrzała mu w oczy, także zielone:
— Dopiero się spotkaliśmy, nie wiesz o mnie ani jednej prawdziwej rzeczy.
Odczekała chwilę, po czym zmieniła temat:
— Nie wygląda pan w tym miejscu na zrelaksowanego. Ze swojej strony mogę zapewnić o dyskrecji i renomie tego mieszkania, ale jeśli chce pan wyjść natychmiast, możemy to zrobić. Zasadniczo mam co chciałam.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Dziupla Mayarda 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Dziupla Mayarda
Wto 2 Lut - 14:43
Odebrał więc od niej pakunki, nawet niezbyt świadom, jak wkurzył ją swoim stwierdzeniem. Nie widział w nim wcześniej żadnej obelgi wymierzonej w cyrkowców, zresztą też rudowłosa była zbyt nieprzewidywalna, by mógł mówić o próbie rozszyfrowania jej intencji. Nie głowił się zbytnio nad tym, dlaczego wydawała się taka wściekła przy wychodzeniu z baru. Rad był, że nie zawracała mu głowy na bazarze, sądząc bowiem po tym co kupiła, niezbyt dogadaliby się w kwestii kierunku zakupów. No i też zasadniczo nic ich nie łączyło, czemu mieliby trzymać się przez cały czas razem? Chyba jedynym powodem byłyby torby kobiety, które Frank uznał za stosowne taszczyć całą drogę. Jakieś resztki kultury miał, a chyba tego wymagają osoby z Francji. Po akcencie wnioskował, że właśnie stamtąd pochodzi jej mentalność.

Rozglądał się uważnie po wnętrzu, nie potrafiąc skupić na czymkolwiek wzroku przez dłużej, niż dwie sekundy. Po pokoju rozległo się wkrótce ciche, miarowe stukanie o deski stolika, które wydawały nieustannie jego palce. Był zestresowany i spięty, to na pewno, wierzył bowiem, że w takim miejscach może spotkać kogoś, kogo wolałby nie spotykać. Nie zobaczył go jeszcze póki co, ale ludzie, dla których pracował mieli też swoich wrogów. Nie byli to co prawda jego wrogowie, ale niestety jako roznosiciel paczek pojawiał się w mieście częściej, niż taki szanowny baron. Jego twarz mogli niektórzy sobie zapamiętać... Łomot już też niemal dostał, zasadniczo coraz częściej zastanawiał się, jak ta praca wpisuje się w jego zasadę o unikaniu niebezpieczeństw. Taki paradoks, wolał tę pracę od innych, bo nie musiał w niej mieć do czynienia z magią, której nie rozumiał i za którą nie przepadał.
- Wiem tyle, że nawet po tej stronie lustra nie ma osoby, która przedstawiałaby się nazwiskiem Draculaura. - mruknął cicho, przekrzywiając nieco głowę pod jej spojrzeniem - Może więc powiedz coś, co będzie trochę bliższe prawdy.
Spojrzał na trzymanego konika i odstawił go na stół obok dzbanka. Jakoś tak nie miał ochoty go trzymać w dłoniach, wyglądał paskudnie i podejrzewał, że ktoś dorobił mu parę magicznym właściwości. Następnie znów uniósł wzrok na rudowłosą.
- Trudno być zrelaksowanym w szemranych miejscach. Jest jakiekolwiek inne, które jeszcze można odwiedzić?
Oparł się na krześle i założył ręce na piersi, znów rozglądając się po otoczeniu. Szczerze to tak, chciał stąd wyjść, ale wyglądało na to, że jego towarzyszka czuję się tu komfortowo. Nie potrafił zrozumieć dlaczego i miał nadzieję, że szybko jej się znudzi. Pytanie tylko, gdzie mieli się udać potem? Spodziewał się, że kobieta sama powie mu, na co ma teraz ochotę.
- Zaniechanie formy grzecznościowej to nie pomyłka, tak swoją drogą... - zmruży oczy i znów zerknął w jej kierunku - Nie jestem Panem czegokolwiek poza własną bielizną, a i tą niedługo mi pewnie zabiorą.

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Dziupla Mayarda DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Dziupla Mayarda
Sro 17 Lut - 0:31
—  Po tej stronie nie ma. Po tamtej jedna jest— uśmiechnęła się przewrotnie, w duchu zastanawiając czy mężczyzna sprawdzi to czy nie. Wpisując w wyszukiwarkę Google w try miga dowiedziałby się, że wcale nie kłamała. Tylko czy miał po temu możliwości? W Krainie Luster z pewnością nie. Iskrze zaświeciły się oczy. Jak to nieplanowane spotkania mogą dodać inspiracji! — I to było prawdą. — Pochyliła się leciutko ponad blatem i zniżyła głos, jakby nadając ich rozmowie pozory poufałości, o którą, choć nie wprost, poprosił Frank. — By przejść na "ty", będziesz musiał wypić ze mną bruderszafta. Pytanie tylko czy tutaj, czy zabierze mnie monsieur gdzieś indziej. Znam Dyniowe Miasteczko równie dobrze co i pan. — Czyli niemal wcale, gdyby ta aluzja wymagała jakiegokolwiek wyjaśnienia. Miał jednak prawo wyboru, możliwość decydowania za nich dwoje, bo z własnej woli oddała mu inicjatywę. Nie zdarzało się to często, a jednak Eva poczuła dziką chęć, by sprawdzić nowego znajomego.
Mimochodem też, z nieprzeniknionym spojrzeniem jasnych oczu rozważała ostatnią kwestię. Wypowiadał się tak beznamiętnie o czymś co nie powinno być nieważką historyjką i nie wydawał się wcale przejęty swoim, potencjalnie nieuchronnym, marnym losem.
— Ktoś mi niedawno powiedział, że w Krainie Luster nie znajdzie się osób dobrych i złych, a jedynie myśliwych i ich ofiary. Przytaczając dokładnie, "potwory, czyli ci, którzy pożarli, nim zdołano ich pożreć". Co pan na to? I na to pańska ludzka moralność? — Zupełnie nieelegancko oparła łokieć na blacie stołu, a brodę na pięści i tak wsparła się o stół, wyczekując odpowiedzi. Była ciekawa co odpowie, bo choć miała już wyrobioną opinię, lubiła słuchać ludzi. Była ciekawa szczególnie po tym jak się podświadomie poddał, insynuując, że odbiorą mu nawet własne, noszone majtki.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Dziupla Mayarda 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Dziupla Mayarda
Pią 26 Lut - 13:52
Rzucił jej krótkie spojrzenie, unosząc przy tym nieco brwi. To było doprawdy... Głupie nazwisko i jeśli rzeczywiście istniał ktoś taki, to raz, że na ten moment opętaniec nie ma jak tego sprawdzić, a dwa, że będzie poważnie zdziwiony. Mimo wszystko jej słowa znaczyły ni mniej ni więcej, że po tej stronie lustra takiej osoby nie ma.
- Może kiedyś dane będzie mi to sprawdzić...
Mruknął tylko cicho, wzruszając ramionami. W tym momencie zerknął w kierunku wyjścia, myśląc nad tym, ile czasu przyjdzie spędzić im jeszcze w tym szemranym miejscu... O dziwo problem sam się rozwiązał, gdy kobieta postanowiła nachylić się nieco i zdradzić mu sekret, w jaki sposób nieco znieść dystans między nimi. Trudno było teraz Frankowi ocenić, czy tego właśnie chciał, ale jego rozmówczyni wydawała się sympatyczna i wolał nie mówić do niej ciągle "pani draculauro". Brzmiało to po pierwsze głupio, a po drugie mało serdecznie, a chyba do tego dąży się w kontaktach z innym człowiekiem... Czy czymkolwiek, co przypomina humanoida. Na jej propozycję spojrzał znów w jej twarz uśmiechając się nieznacznie pod nosem.
- Pierwsza kobieta po tej stronie lustra, która sama pali się do alkoholu, zamiast potępiać mnie za jego spożywanie... - pokręcił głową nieco rozbawiony - Chętnie, nie przepadam za budynkami z takim wystrojem.
Machnął ręką po okolicy. Gdzie się z nią napije? No gdzieś znajdą z pewnością jakieś miejsce, pubów nie powinno brakować. Biorąc pod uwagę wcześniejsze wypowiedzi rudowłosej, opętaniec podejrzewał jaki sens miała jej aluzja, ale postanowił zignorować to. Teraz myśli głównie zajmowało mu to, gdzie pójść, a przede wszystkim, jak stąd wyjść. Oparł się o stół i czekał cierpliwie, aż kobieta da znak, by zabrali się do drogi... Kusiło go, by zaproponować swoje ramię czy ogólnie rękę, wspominając coś o jej francuskim pochodzeniu, ale uznał, że tego typu drwiny są raczej nie na miejscu. Zresztą może będzie jeszcze na to okazja, gdy wyjdą na ulicę, wciąż nie był pewien, czy konwenanse na jego towarzyszce robią jakiekolwiek wrażenie.
- Dawno już nie rozmyślałem w kategoriach filozoficznych. - wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko - Nie było zbytnio ku temu okazji.
Rozmowa nieco ostudziła jego podejrzliwość i nerwowe zerkanie po okolicy. Mógł skupić wzrok na zdecydowanie bardziej urokliwym widoku, niż stare meble... Oparł się o stół i zerknął na jej oczy, myśląc przez dłuższą chwilę nad odpowiedzią. To był ciekawy temat.
- Myślę, że tej krainie potrzebna jest żelazna pięść... - zaczął powoli - Przypomina to obraz anarchii i gdyby tylko w świecie ludzi cywilizacja zaczęła się sypać, być może porządek wyglądałby tam podobnie. Moja ludzka moralność na to tyle, że ci, którzy usprawiedliwiają swe czyny chęcią przeżycia mogą to osiągnąć tylko połowicznie... Bo potworem się jest nadal, nawet jeśli ktoś widzi to jako zachowanie prewencyjne. Zaś bycie dobrym nie wyklucza bycia łowcą, wystarczy zostać idealistą.
Wzruszył ramionami i skinął krótko głową. Uznał, że to będzie odpowiedni moment, by opuścić to miejsce, więc wstał z krzesła i wyciągnął do rudowłosej dłoń w zapraszającym geście.
- Więc czy szanowna Pani skusi się na małego drinka albo dwa?

Powrót do góry Go down





Iskra
Gif :
Dziupla Mayarda DsVkl5j
Godność :
Eva M. Markovski // Iskra (Étincelle) Rosenthal
Wiek :
wizualnie 20+, mentalnie z 55 i ciut.
Rasa :
Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
Wzrost / Waga :
1,65 m // 54 kg
Znaki szczególne :
piegowata skóra, ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy (u Ludzi nosi przyciemniające soczewki); roślinny tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym przedramieniu i brzuchu
Pod ręką :
Frank i Ivor: kopertówka z Bezdenną Sakwą w środku || Wrona: czarna nerka ze szmacianką-zabawką przewieszona w poprzek piersi || Wrona: nerka zawieszona w poprzek piersi, termos z kawą || Sea: Duża, czarna torebka na ramię z przywieszką-szmacianką, część magicznych przedmiotów wśród biżuterii
Broń :
Walter P99 dawno temu zabrany Moriemu - gdzieś na dnie torby
Zawód :
projektant magicznych przedmiotów codziennego użytku || Bogu ducha winna dziennikarka
Kontrahent :
(nie)chciany asystent Saul Fyortersole?
Stan zdrowia :
fizyczny nienaruszony, ogólnie hemofobia || EVENT: trauma po widoku wybuchającego ciała Artemis i/oraz budzący się lęk przed krwią + częściowa niepoczytalność i fantomowe bóle (Koszmar)
https://spectrofobia.forumpolish.com/t264-iskra https://spectrofobia.forumpolish.com/t265-czy-ze-zmrozonego-serca https://spectrofobia.forumpolish.com/t266-kontakt-iskra-rosenthal-eva-markovski https://spectrofobia.forumpolish.com/t1088-iskra
IskraWybryk Natury
Re: Dziupla Mayarda
Sob 10 Kwi - 23:23
— Biorąc pod uwagę, ze spotkaliśmy się nad kuflem dyniowego piwa, nie powinien być pan aż tak zdziwiony — odrzekła z nikłym uśmiechem, nie wspominając, że wczoraj wypiła prawdopodobnie więcej niż on przez cały zeszły tydzień. Nie był to powód do chwalenia się. Błogosławione i przeklęte jej lecznice moce.
Jeśli jednak chodziło o zawieranie znajomości, lubiła być tradycyjna, a gdzie zacieśniało się więzy jak nie w barze? Nawet takie przygodne. Biorąc pod uwagę szumek w głowie, była bardziej niż chętna, by ją zacieśnić.
Wstała i zebrała torby, a te przekazała komuś z obsługi kupca, który prezentował wcześniej wyposażenie. Jeśli dostarcza do Gildii jej meble, równie dobrze mógł zrobić to samo z pakunkami. Choć lokal był podłej opinii – przynajmniej opinii Franka – pracowników i zaopatrzenie miał nienaganne; nie bała się, że cokolwiek zginie. Z pewnością nie była pierwszą damą, którą mieli nadzieję uczynić swą stałą klientką, więc takie rzeczy były dlań na porządku dziennym. (A dodatkowo doskonale wiedziała ile i czego kupiła.) Na bogów, naprawdę zachowywała się jak własna matka!
Po odprawieniu zakupów zbliżyła się do Opętańca – i nawet jeśli wstał, gotów do dalszej drogi, do towarzyszenia jej – na krótką chwilę położyła mu na ramieniu dłoń, znów ulotną jak dotknięcie motyla, jak spadający liść.
Czy spodziewała się, że podchwyci propozycję kontynuacji spotkania tak chętnie? Była pewna jednej rzeczy – procenty coraz bardziej uderzały jej do głowy, a więc bruderszaft musiał zostać odroczony. Koniecznie. Już i tak mówiła nadto swobodnie. Jeszcze kilkanaście minut i naprawdę może zechcieć zacieśnić tę znajomość.
— Obawiam się, że będzie to musiało zaczekać, monsieur — mruknęła z uśmiechem czającym się w kącikach czerwonych ust. — Nie myślę do końca jasno, a pański punkt widzenia jest na tyle mi bliski, że chciałabym go usłyszeć na trzeźwo.
Cofnęła rękę, sięgając do wnętrza niewielkiej torebki po notatniczek, z którego mogła wydrzeć kartkę. Każda jedna miała fakturę i grubość bibułki welinowej, choć nie przebijały pisma, a brzeg zdobił motyw konstelacji, poruszający się i zmieniający się co kilkanaście stron. Wszystko w posiadaniu Iskry było albo wysmakowane, albo spowite duchem pragmatyzmu. A najlepiej gdy łączyło obie te cechy, jak owy notatnik o nigdy niekończących się stronach.
— Gdybyś nadal miał ochotę na małego drinka, zapytaj o mnie w przyszłym tygodniu na recepcji. — Przesunęła po stole niebieskawą karteczkę i już bez słowa chwyciła klatkę z Mrniszkiem, ruszając do wyjścia i ewidentnie kończąc spotkanie. Po kilku krokach obejrzała się jeszcze przez ramię i, jeśli za nią patrzył, posłała mężczyźnie lekki, choć szczery półuśmiech. Za chwilę już jej nie było.
Notatka głosiła:

Iskra Marionetkarka
Gildia Główna Marionetkarzy
Miasto Lalek



[zt]

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach