Przeklęty tabor

Diana
Gif :
Przeklęty tabor  - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Przeklęty tabor
Pon 21 Gru - 12:25
Dźwięk pękania zbutwiałego orczyka pod butem Candran przerwał ciszę, nie przerywaną nawet cichym szumem wiatru. Wyrwało to Cienia z zamyślenia o tym jak nowe meble będą się wyśmienicie prezentować w jej domu i rozważała jak pozbawić ich poprzedniego właściciela głowy, tak ażeby krew nie zabrudziła zbyt wiele. Wtedy czyszczenie byłoby konieczne, a przecież w tym czasie można robić znacznie więcej pożytecznych rzeczy.
Dopiero teraz Diana zdała sobie sprawę, że ubrała się nieco nieodpowiednio do warunków, z jakim przyszło się jej mierzyć. Oczywiście nie chodzi tu o walkę, do tej była przygotowana nienagannie. Lekki pancerz, który miała na sobie, zapewniał dostateczną ochronę przed ciosami, a co nawet ważniejsze, nie krępował w żaden sposób ruchów. W przypadku walki z nadnaturalnymi siłami z najdalszych czeluści Krainy Snów było to istotne - przeciwko nim czasem nawet najtwardszy kawałek metalu nie był wystarczający. Niemniej Candran czuła się lepiej chroniona w ten sposób także przeciwko zwykłym mieszkańcom Krainy Luster - o wiele łatwiej było się do nich zakraść, gdy szczęk zbroi nie zwiastował jej nadejścia na kilka minut przed tym, nim była w stanie wyprowadzić cios.
Problem był wieczorny chłód, który zaczął dawać jej się we znaki - żałowała, że wychodząc nie postanowiła ubrać jakiegoś ciepłego płaszcza, który nie tylko zapewniłby osłonę przed mrozem, ale także dałby możliwość zabrania czegoś więcej niż swoich wspaniałych mieczy i kilku mniejszych ostrzy, głównie wziętych po to by nimi rzucać, czy granatów dymnych - w razie gdyby mała dywersja okazała się niezbędna.
Splotła ręce, pocierając jednocześnie palcami o ramiona. Kopnęła oderwany kawałek drewna nieco na bok, żeby nie stał jej już dłużej na nodze. Dopiero teraz bliżej przyjrzała się temu miejscu i na jej twarzy pojawił się lekki grymas. Nie podobało jej się to, co widziała - tandetne cyrkowe kolory nie były w guście Cienia lubującego się w minimalizmie stonowanej kolorystyce - co widać chociażby po jej ciemnym stroju. W istocie jednak to nie sama kiczowatość zatrzymanego konwoju była dla Diany najbardziej odrażająca, a sami Cyrkowcy - których na szczęście nie spodziewała się spotkać. I choć Candran widziała wiele Koszmarnych okropieństw, to wydawały jej się one o wiele piękniejsze niż zgniłe owoce pracy naukowców MORII - tamte stworzone były przez potężną, nadnaturalną siłę, a nie przez garstkę ludzi i ich śmieszne, wielce wadliwe urządzenia. Pozbawienie życia tych abominacji stanowiło w oczach Diany akt łaski.
Jedna z dłoni Cienia oderwała się od materiału okalającego jej ramiona i zacisnęła ka podartym starym płótnie jednego z wozów. Lekkie pociągnięcie nie wystarczyło by zerwać tkaninę, a mimo to zostało wykonane. Wkrótce po tym Tropicielka ruszyła dalej, obchodząc wóz.
- Jeżeli coś się tu ukrywa, to niestety nie ma nic wspólnego z Koszmarem. - powiedziała cicho, z lekkim zawodem w głosie, bardziej do siebie, niejako wypowiadając swoje myśli na głos, niż do kręcącej się zapewne gdzieś nieopodal Scavell.
Co prawda to miejsce nie było ich celem, a jedynie przystankiem na obranej drodze. Takim, z którego rozciągał się całkiem dobry widok na okolicę i którego nazwa mogła kusić możliwością przeżycia niebagatelnych przygód, a także poznania istoty klątwy, a może nawet odkryciem jak wykorzystać ją do własnych celów. Tyle że wszystko wskazywało, że nazwa ta nie była niczym więcej, niż tylko przesadą niezbyt rozgarniętych wieśniaków i za kilkoma cyrkowymi wozami nie kryła się żadna klątwa - może najwyżej tylko kilka zadomowionych tu bestii. Te nie stanowiły celu, który by interesował Cienia. Esencja była o wiele bardziej kusząca niż sterta mięsa i kości pokryta futrem.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Przeklęty tabor  - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Przeklęty tabor
Nie 27 Gru - 15:40
Trzymając nieprzerwanie dłoń na rękojeści Nysarthu Irith snuła się wolno wśród ruin tego, co niegdyś było jednym z wielu taborów Cyrkowców. Z pewnością kryształowe rzeźby, którymi to stali się zastygli w wiecznym bezruchu członkowie trupy, zaniepokoiły nieco Lunatyczkę – ale nie ze względu na grozę, jaką nabrzmiałe były stare plotki i opowieści Lustrzan odnośnie historii tego miejsca i losu artystów, lecz na myśl o tym, że Candran może zechcieć odświeżyć swoją posiadłość nie tylko nowymi meblami, a również posągami – a ona, drobna ledwo-co-Adeptka wymęczona trudami podróży będzie zmuszona przetransportować je tam sama, najpewniej na własnych plecach.
- Ja tego nieść nie będę. – wskazała brodą na pobliską rzeźbę i wymamrotała pod nosem, lecz na tyle głośno, by będąca niedaleko Candran mogła to usłyszeć.
Zastanawiała się przez chwilkę, czy Cień zaszczyci ją reprymendą za zakłócanie ciszy, czy też skwituje wszystko milczeniem. Nie chcąc jednak kusić losu odsunęła się szybko i ruszyła, by samej zająć się badaniem okolicy – choć nie spodziewała się znaleźć niczego intersującego w opuszczonym przez lata taborze to perspektywa ta wydała się jej być bardziej kusząca niż wizja rychłej i ewentualnej dekapitacji.
Szła tak więc wśród zmurszałych taborów i siłowała się z wiatrem próbującym podwiać jej czarny, podróżny płaszcz z miękkiej wełny i wejść w szczeliny lekkiej, skórzanej zbroi, by gryźć i kąsać swoimi lodowatymi zębami nieprzywykłe do chłodów ciało. Materiał pancerza szeleścił cicho przy każdym kroku, lekko szczękały metalowe okucia – bardziej ozdobne, niźli praktyczne. Broń, w jakiej specjalizowała się Scavell niejako narzucała rodzaj pancerza – musiał być lekki i nie krępować ruchów szermierza. Zajęła się badaniem stojącego na uboczu okratowanego wozu, gdy dźwięk pękającego drewna powrotnie przykuł uwagę Lunatyczki do swojej przełożonej. Spojrzała na nią krótko i wolno zbliżyła się. Pasja i oddanie, z jakimi Diana tropiła i walczyła z Koszmarami niejednokrotnie wprawiały Scavell w zastanowienie nad ich przyczyną – życie jej Liderki wydawało się być nakierowane wyłącznie na zdobywanie bogactw oraz likwidację kolejnych to Koszmarów. I z pewnością nie robiła tego z dobroci serca czy chęci ratowania stworzeń po tej stronie snu od koszmarnej korupcji.
Ach, błogosławione momenty ciszy niezakłóconej żadną zbędną gadaniną! Gdy wróciła myślą do lat dzieciństwa, najmilej wspominała te chwile spędzone z ojcem, gdy każdy w intymnym milczeniu siedział pochłonięty swoją lekturą i godzinami nie odzywał się do drugiej osoby. Lecz granica między ciszą rodzącą komfort a niezręczność jest niezwykle cienka, zatem Irith odchrząknęła cicho i z pewnym zakłopotaniem odezwała się po chwili:
- Jak myślisz, w takim razie co ich spotkało? Jakaś bestia? Czy to nie byłoby zbyt banalne? - omiotła wzrokiem konwój i oparła się ze skrzyżowanymi na piersi dłońmi o pobliski wóz.
Przyjrzała się pobliskiemu Cyrkowcowi, który zastygł na wieczność w tanecznej pozie z lekkim ukłonem i dłonią wyciągniętą do góry. Mimo ogólnej wręcz nienawiści Lustrzan do członków MORII, Scavell musiała przyznać w pełnej szczerości, że tajniki tworzenia tych niecodziennych hybryd niezwykle ją fascynowały – i z pewną rzetelnością młodego naukowca chciała podejść obiektywnie do tego problemu. Choć po części rozumiała gniew jej magicznych pobratymców, a ona i jej rodzina nie zostali w żaden sposób dotknięci działalnością tej organizacji.
Chłód powoli dawał się jej we znaki i nie hamował go nawet porządny płaszcz, zatem zmarszczyła bronie i zwróciła się znowu do Diany.
- Dlaczego więc się tu zatrzymujemy? Myślałam, że bardzo zależy ci na czasie i na nowych meblach.


Przeklęty tabor  - Page 2 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Przeklęty tabor  - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Przeklęty tabor
Nie 10 Sty - 3:25
W normalnej sytuacji Diana nawet nie zwróciłaby uwagi na protesty Scavell dotyczące redystrybucji pomników z przeklętego taboru do wygodnego domu Candran. W końcu, gdyby oczekiwała od niej tego, to nie przyjmowałaby sprzeciwu. Z tym, że kobieta nie zrozumiała o czym ta gadatliwa adeptka postanowiła znów mówić.
Zerknęła więc kątem oka, akurat zanim pomiędzy kobietami pojawiła się kurtyna z jednego z wozów. Był to zbyt krótki kontakt wzrokowy, by mógł nieść ze sobą jakąkolwiek treść. Zarówno Diana nie dostrzegła czego Irith nie zamierza nieść, ani też ta druga nie za wiele mogła wyczytać z twarzy Liderki Bractwa.
-Nie obchodzi mnie to. Nic interesującego. - Powiedziała tylko krótko na pytanie Scavell wyrażając w chłodnym głosie pogardę dla beznadziejnych istot, które dały się złapać na taką prostą cyrkową sztuczkę z zamianą w kamień. Liczyła jednak, że za "przeklętym" taborem stoi coś więcej, niż przyziemna magia, którą powszechnie spotyka się na każdym kroku w Krainie Luster, czy też Szkarłatnej Otchłani. Nudy!
-Chodź. Dodała jeszcze wciąż pozostając za wozem i mijając leżące na ziemi, nieco zarośnięte koło. Wtedy to usłyszała kolejne absurdalne pytanie o powód postoju.
Choć w gruncie rzeczy należy w tym miejscu poczynić dygresje, że najprawdopodobniej każde pytanie, na które Dianie nie chce się odpowiadać, Cień nazwałaby absurdalnym. Nawet nie przez treść, lecz dlatego tylko, że ktoś postanowił zakłócić jej spokój swoim głosem, a to niemal jak prośba o utratę nieużywanego zgrubienia na końcu szyi.
-Nie zatrzymuje się, planuję. - Odparła w końcu dość lakonicznie unosząc swoje spojrzenie w górę, na bezkresne niebo. Choć trochę kłamała, to odcięłaby głowę każdemu, kto miał zamiar ją rozliczyć. Jakkolwiek bowiem przez jej myśli przemykały rozważania dotyczące zakupu mebli z zapłatą w cięciach, to nie dominowały jej rozważań. Ponadto zatrzymywanie się tutaj nie było wcale konieczne dla uknucia planu, czy raczej jego dopracowania. W istocie jednak Candran chciała po prostu ukrócić dalsze pytania, tworząc wrażenie, że jest teraz zajęta czymś istotnym i nie powinno się jej zawracać głowy.

Ostatecznie jednak ruszyła przed siebie, dając ręką znać, że Adeptka powinna za nią podążyć. W końcu ktoś te meble musiał za sobą targać, czyż nie?


ZT x 2

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach