Wszechogarniająca Pustynia

Arariel
Gif :
Wszechogarniająca Pustynia 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Jeśli nie dotrzymam słowa, to pójdę zamiatać pustynie – mawia się w okolicy. Jest jednak ktoś, kto robi to bezwarunkowo, codziennie głaszcząc każde ziarnko piasku. Wiatr smuży wydmy, układa skomplikowane wzory i wygładza pagórki. Niezłomna siła, decydująca się czasem z nudów zrobić małe przemeblowanie, by widoki ze skupisk istot nie były monotonne.
Jest to cała niezagospodarowana przestrzeń między znacznymi lokacjami. Zawsze w towarzystwie wiatru trzeba w końcu ją przekroczyć, jeśli chce się przejść z jednego punktu do drugiego. Pustynia jest bardzo rozległa i jej części się różnią, jakby sprzeciwiając naturalnemu porządkowi. Posiada małe sfery, w których panują różniące się bardzo warunki, w niektórych jest lodowato, w innych słońce grzeje jak przez lupę, potęgując naturalny żar. Inne są pełne roślinności i drzew, a inne to po prostu spore zbiorniki wodne, niechcące wyparować. Mimo wszystko ciężko na nie trafić w takiej przepastności pustyni. Są wykorzystane głównie jako zasoby, przez tych, którzy na stałe się osiedlili, tworząc mniejsze lub większe społeczności, choć mogą zaskoczyć szczęśliwego lub pechowego wędrowca.
Na większości pustyni klimat jest jednakowy, jednakowo gorący. Hałdy piasku wymagają dużej wytrzymałości do przebycia, a warto się zaopatrzyć w odpowiednie odzienie i dużo wody.
Na pustyni piasek jest zwyczajny, kwarcowy, jednak mnóstwo w nim wielokolorowych drobinek, które mienią się w słońcu. Baśniopisarze przefiltrowują go, wydobywając pyłki i tworzą z nich trzy podstawowe kolory, które mogą dalej mieszać. Z namalowanego piasku tworzy się piękny skrzący piaskowiec, który opalizuje wszystkimi kolorami, z niego zbudowane jest na przykład Miasteczko Ślepego Słońca.
Jeden z najsłynniejszych rejonów, to ten, nad którym lewitują fruwające obrazy. Po popchnięciu w tym rejonie jakiegokolwiek malunku w górę, unosi się on dzięki magicznej sile. Niektóre z nich są stacjonarne, ale wiele lubi się przemieszczać z wiatrem, czasem nawet jak klucze przypominające ptasie. Przedstawiają dzieła wszystkich trzech światów i są ich tam naprawdę setki tysięcy. Legendy głoszą, że kiedyś piasek był zwyczajny, jednak pierwszy baśniopisarz zostawił tutaj wszystkie swoje obrazy, które się roztopiły, mieszając z ziarnami. Nazywają to świętym cyklem, w którym niektóre lewitujące obrazy natrafiają na przeszkody, niszczą się, łamią, lub są ofiarami jakichś istot i po prostu spadają na ziemie. Topią się, tworząc namalowany piasek, by później barwniki zostały odfiltrowane do tworzenia farb i użyte do kolejnych dzieł. Nowa sztuka wraca, by znów lewitować.
Na terenie pustyni znajduje się wiele lasów, choć w takiej przepastności ciężko trafić na nie przypadkowo. Rosną tam drzewa o różnych rodzajach drewna i kory, specyficznych dla tego miejsca, które przy paleniu produkują kolorowe dymy.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Wszechogarniająca Pustynia 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Spojrzała niepewnie na Lorianne. Nie rozumiała kontekstu określenia, tak mogłoby powiedzieć co najwyżej zwierzę, albo ktoś z księżyca.
- Jakiego znowu świata ludzi? A co tutaj nie jest świat ludzi, myśmy nie ludzie? – wątpiłaby była to kwestia braku szacunku do siebie, czy czegoś podobnego. Co prawda nadal był motyw, z jakiego dysku może pochodzić Kapeluszniczka, ale malarka zdążyła już odchodzić powoli od tej myśli. Wcześniej była tak zamknięta w swoim świecie, że nierealnym było, żeby z niego ciemnowłosa również pochodziła. Im bardziej poznawała świat i ją, tym stawało się to realniejsze. Teraz jednak znowu była zagubiona.
- A co, ludzie gorsi, że nie zasługują na tulenie i głaskanie? – spojrzała prosto w złote oczy. Nagle dostała jednego z tych przebłysków. Tak, przejrzała ją na wylot. Nie spodziewała się, że jej geniusz może zostać użyty przeciwko koleżance, w końcu była nieuchwytna i nieskończona. Uśmiechnęła się szeroko.
- Roozumiem, jesteś zazdrosna taaak? – mówiła z dużym zadowoleniem, podnosząc z ekscytacji głos. To było fajne uczucie, że ktoś uznaje cię za takiego ważnego i zabiega. Chce, żebyś poświęcał mu uwagę. Mniejsza o to, jak bardzo urojona to była myśl i, że jej przebłyski zazwyczaj nie prowadziły do najbardziej rezolutnych wniosków.
- Nie martw się, starczy i dla ciebie tulaśków. – chciała ją pocieszyć z problemu, który sama wymyśliła. Nie czekając i nie zważając na protesty podeszła do niej i ją objęła miło na chwilę. Gdyby kot miał jej włazić w twarz, to go dzióbnęła lekko, żeby zeskoczył.
Może sama dla siebie stworzyła wymówkę, by móc to ot tak zrobić?
Wędrowały przez ocean pustyni. Słońce dopiero miało stać się nieznośne, więc przynajmniej pot się tak nie gromadził. Do krótkich zwiadów wokół swojego domu była przyzwyczajona, więc potrafiła się poruszać po piasku. Gorzej z takimi wielogodzinnymi wyprawami, gdzie powinna była w sumie się zaopatrzyć w lepsze obuwie. Ehh… i tak ich sakiewki miały podobną wagę co zawartość.
Nie zapominaj, że to ty decydujesz, co kiedy robimy
Nie wiedziała jeszcze co to iluzja wyboru, ale czuła ogrom odpowiedzialności. Tak wiele mogła zrobić, a każda decyzja była tak inna i mogła się diametralnie inaczej skończyć. Samo obranie każdego z ośmiu kierunków, już dawało tak odmienne efekty. Zaczęło ją martwić to, żeby podejmowała decyzje, ale te właściwie. Chłopak z miasteczka Snowflake miał za małą wiedzę, więc działał głupio, nie chciała czegoś zepsuć. Spojrzała na koleżankę.
Przy niej mogła się pomylić i nie będzie to koniec świata. Mogła się uczyć na błędach i będzie ktoś, kto chwyci ją za rękę, gdy będzie lecieć w przepaść z powodu własnej głupoty. Oddała niemy wyraz szczęścia, uśmiechając się do Kapeluszniczki, jednak nie tłumacząc, z jakiego to powodu. Dodało jej to werwy i energii do działania.
- Hefajstos, nie powiesz nic? Może jakaś rada? Dobrze się bawisz tak na słońcu w futrze? – zwróciła się do małego zdrajcy. Jej głos nie był jednak taki milutki i przyjemny jak do koleżanki. Można było usłyszeć coraz większą zadrę się w niej formującą, do niego.
Ha, ciemnowłosa potrzebowała uproszczenia. Arari sądziła, że w połaciach samego piasku nie będzie to potrzebne. Dobrze więc, dobrze. Zamknęła oczy.
- Dobra, to widzę co innego. To jest długie, składa się z wielu oczu. Jak kij, ma dwa końce. Wiąże, plącze i kłuje. – czy używanie pamięci fotograficznej to było oszustwo? W każdym razie nie widziała o tym. Nie było w okolicy nic ciekawego do zawieszenia wzroku.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Lorianne otworzyła buzię, ale równie szybko ją zamknęła. Gdyby ignorancja była zbrodnią, Arariel naprawdę zasługiwałaby na karę śmierci. Wielokrotną. Wróć... To nie była wina Zjawy, wszystko przez tę dziwną kobietę, która ją stworzyła i zamknęła w domku pośrodku niczego. Kiedy wrócą do Ślepego Słońca, koniecznie trzeba będzie ponownie odwiedzić bibliotekę z pająkami. Skoro jasnowłosa lubi czytać, trzeba jej znaleźć kolejne wartościowe lektury.
Obróciła się, by zmierzyć spojrzeniem włosy Arariel, opalizujące wszystkimi kolorami tęczy niczym tafla szlachetnego kamienia. Na jej rzęsy, oczy, skórę z delikatną fakturą płótna. To miałby być człowiek?
- Widzisz, gdyby moje życie zależało od tego, czy przejdziesz się po ulicy Świata Ludzi bez zwracania na siebie uwagi, z miejsca mogłabym popełnić samobójstwo - mruknęła bez najmniejszego wahania.
W Krainie Luster jasnowłosa nadal rzucała się w oczy, ale to była zupełnie inna sprawa. Tutaj dziwadła nie były niczym niezwykłym, a odmienność malarki była bardzo subtelna, właściwie w granicach normy. Waniliowa.
Roozumiem, jesteś zazdrosna taaak?
Lorianne uśmiechnęła się szerzej i przymknęła oczy. Zjadanie tatusiów jest złe i trzeba urządzić dramę na całą długość ulicy, ale obściskiwanie się z połową miasta już nie stanowi problemu. Nie wchodziło w grę niezrozumienie sprawy, skoro posądzona została o zazdrość.
- No to masz wybaczone - pozwoliła się uściskać jako jedna z wielu wyściskiwanych przez Arariel osób, dla Kapeluszniczki właściwie nie była wielka sprawa.
Liczyła po prostu na to, że Arariel poczuje się zawstydzona. Jaka szkoda.
Atmosfera towarzyszyła im całkiem przyjemna, nawet jeśli słońce wspinało się coraz wyżej i trzeba było owinąć się wielkimi, zwiewnymi chustami, by unikać poparzenia skóry. Arariel wydawała się naprawdę szczęśliwa, Lorianne też nie narzekała. Było gorąco, ale to zrozumiałe. Wszędobylski piach mógł frustrować, ale na to też niczego nie dało się poradzić. Za to były swobodne i mogły pójść, gdzie tylko nogi by je poniosły - oczywiście  wypadałoby wcześniej odpłacić się Sakhimowi za leczenie. Swoją drogą, naprawdę strasznie miły z niego gość. Nie domagał się nawet niczego w zastaw. Na dobrą sprawę mogłyby teraz po prostu zniknąć, prawda?
- Długie, plącze, kłuje i składa się z oczu? Ktoś tu chyba za długo był na słońcu - zanim Lorianne zdążyła cokolwiek przypasować do opisu przedstawionego przez Arariel, głos zabrał Hefajstos, przemieniając się znów w humanoidalną formę.
Przeciągnął się leniwie, wydając cichy pomruk zadowolenia, jak po naprawdę udanej drzemce. Następnie stanął przed Arariel i pochylając się, zajrzał jej w oczy. Uśmiechał się przy tym tak samo przyjaźnie, jak wcześniej przy barze z grillem.
- Kręci ci się w głowie? Masz problemy z oddychaniem? Widzisz rzeczy, których nie ma? To normalne na pustyni. Napij się wody i odpocznij w cieniu, to ci się poprawi - wyprostował się, górując nad jej drobną sylwetką.
Cień, rzucał na nią cień.
Click-! Lorianne zamknęła kopertę kieszonkowego zegarka, który zaraz poptem umieszczony został w kapeluszu. Z wnętrza zaczęła natomiast wyciągać inne przedmioty - koc, wysokie szklanki, cukierniczkę, powidła, miód, mleko... Na końcu dołączył do tego szklany dzbanek, w którym chlupał chłodny, jasnozielony płyn. Przy dnie unosiły się napęczniałe od wody liście herbaty.
- Siadajcie, siadajcie, i tak pora na herbatkę. - zachęciła ciemnowłosa, ochoczo rozścielając kocyk, podczas gdy pozostałe przedmioty unosiły się wokół niej, lewitując w powietrzu - Na pewno poczujemy się lepiej. To lekka, cytrusowa herbata, zrobiona metodą "zimnego parzenia". Idealna na warunki pustynne, orzeźwiająca i chłodna... - nie ważne jak małomówny był Kapelusznik, temat herbaty zawsze bez pudła rozplątywał język - Zrobiłam też trochę lodu podczas pobytu w okolicy Snowflake. Kiedy użyć, jeśli nie teraz~
Wyraźnie ożywiona rozstawiała przedmioty na kocyku. Dla każdego przygotowała miejsce, nie biorąc nawet pod uwagę faktu, że ktoś mógłby chcieć odmówić. Misja? Ograniczony czas? Palące słońce? Wszystko to miała głęboko w kapeluszu, pora na herbatkę to święta sprawa i należało ją odpowiednio celebrować. Spora taca pośrodku obciążona została ciasteczkami z kolorowym lukrem.
Hefajstos obserwował to z błyszczącymi oczyma, a potem zajął szybko miejsce na kocyku i zacząć wsuwać ciastka, jedno po drugim, zupełnie nie okazując minimalnej choć kultury jedzenia. Co więcej, wyglądało na to, że jeśli Arariel się nie pospieszy, wszystko skończą w jego żołądku. Pytanie tylko, czy po awanturze w Ślepym Słońcu, jasnowłosa miała jeszcze ochotę na kosztowanie deserków Lorianne.
- Arariel, siadasz? - zapytała Kapeluszniczka, poprawiając swą czapkę.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Wszechogarniająca Pustynia 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
W niektórych tematach ciężko było się zrozumieć. Wynikało to oczywiście z nieświadomej ignorancji Arariel. Jak dla niej to życie Lorianne było w pełni bezpieczne. Przeszły przez uliczki Miasteczka Ślepego Słońca i ludzie, jako że przecież są w świecie ludzi, nie zwracali na nią jakiejś szczególnej uwagi. Wręcz wydawali się ją akceptować! Ciemnowłosa zdecydowanie wyolbrzymiała zagrożenie. Takie niepotrzebne i przedwczesne zakończenie przygody wydawało się straszne. Spojrzała na Lori z miną zbitego psa. Niech jej będzie, ale niech tego nie robi.
Arariel oczywiście nie miała w zwyczaju zaczepiać innych ludzi i ich tulić. To było tylko hipotetyczne założenie i w ten sposób też pomyślała. Nie widziała w tym nic złego, ale jakiś wewnętrzny strach i wstyd ją trochę faktycznie by blokował. Wypadało się najpierw chociaż przywitać. Z kotami naprawdę było łatwiej, zamiauczą, nie zrozumiesz, ale przynajmniej nie powiedzą nie. W zasadzie mało osób poznała przez ten czas, więc nie miała nawet ku temu okazji. Wyglądało na to, że wszystko w porządku z Lorianne i kryzys został zażegnany.
- Pamiętaj, jeśli jeszcze kiedyś poczujesz taką potrzebę, rzuć hasło „Arari, tulaśki” i już jestem przy tobie. – to była dopiero odpowiedzialność. Wprowadzać środki zaradcze, zanim jeszcze sytuacja powstała.
Koteł postanowił się podzielić swoją mądrością i radą, o którą prosiła. Szybko tego pożałowała.
- Ta, tyś widział, co w trawie piszczy. – zacytowała ironicznie z wielkiej księgi. Normalnie czułaby się bardzo niekomfortowo, wszędzie sam piach a ona o takich rzeczach mówi. Jednak dzięki magicznym wersetom, mogła sobie pozwolić na takie zagrywki!
- Oczywiście, że chodzi o łańcuch Lorianne. Tak samo, jak igła ma oczka, i to wiele. Ma dwa końce. Może kłuć szpikulcem albo wiązać i plątać. – w zasadzie nie musiał mieć on złych intencji, wręcz mógł być troskliwy, ale była już tak na niego cięta, że wszystko interpretowała negatywnie. Dzięki księdze coraz lepiej łapała ukryte znaczenia, co też prowadziło do paranoi w zrozumieniu, gdy mogła znaleźć obrazę, tam, gdzie jej nie było.
Dopiero po chwili zauważyła, że coś jest nie tak z Kapluszniczką. Rozkładała już kiedyś zestaw herbaciany, ale nie tak nagle w środku nigdzie, bez zapowiedzenia.
- „Nie zapominaj, że to ty decydujesz, co kiedy robimy” – powtórzyła jej własne słowa, krzyżując ręce i próbując tupać w piasek. Nie prezentowało się to jednak tak, jak sobie wyobraziła. Pierwszy raz trafiła na herbaciany atak pod wpływem wskazania zegarka.
Zaczęła się przyglądać temu, co ciemnowłosa wyciąga. Lód… i herbata na zimno…
Z jednej strony obietnice i duma, z drugiej ta opcja jej się naprawdę podobała. Już na samo wyobrażenie chłodu orzeźwiającego płynu na podniebieniu robiło się jej przyjemnie. Czemu by nie pójść na kompromis i napić się herbaty, ale zadzierać nos?
Gdyby tylko coś zrobić z tym słońcem. Wtedy może udać, że to był tak naprawdę jej pomysł! Wyciągnęła brystol, po czym go rozłożyła.
- Przytrzymaj go w powietrzu swoją telekinezą, zrobię coś dla nas. – zwróciła się do przyjaciółki, po czym zaczęła na nim rysować rysikiem przedmiot przy pomocy prostych ruchów. Był to parasol, jednak z gigantyczną tarczą, mniej dbała o długość rączki. Dodatkowo był on składany, dzięki czemu zajmował na papierze mniej miejsca i mógł być większy. Niekoniecznie trzeba było go wbijać w ziemie rączką. Chciała, by był taki duży, że wystarczyło go oprzeć rondem o piasek, a i tak by je dobrze zasłaniał. Sięgnęła w głąb rysunku, wyciągnęła parasol, po czym go rozłożyła przed kocykiem. Siadła obok Lori.
- Oh, tak… chętnie, napiję się… herbatki. – starała się naśladować głos niechętnej flegmatycznej paniusi, jednak nie miała pojęcia, jak on brzmi. Była to więc tylko jej koślawa nadinterpretacja. Jeśli miała zadzierać nosa, to chyba tak powinna mówić?
Nie… nie mogła takiej roli utrzymywać. Nie mogła udawać obrażonej długo.
- Mmmmmmmmmm! Ale dobra i zimna, aż mi mózg zamarza! – eksplodowała szczęściem. Słońce jakby straciło na znaczeniu. Cytrusowy smak i zieleń było niczym wskazanie samego herbacianego boga. Musiał się im teraz przyglądać. Była w siódmej pustyni. Nawet Hefajstos wydawał się już jakiś przyjemniejszy i fajniejszy.
Nie miała zamiaru odmówić ciastek. Trochę się spóźniła, ale o te kilka ostatnich zamierzała walczyć! Stare sprawy należy zostawić z tyłu. Wybaczyła już ciemnowłosej sprawę ludobójstwa.
Jej umysł od razu jakby lepiej pracował, gdy schroniła się w cieniu i schłodziła napojem. Spojrzała na piasek i zaczęła dochodzić do bardzo głębokich wniosków na temat jego podstawowej natury.
- Czytałam w księdze, że z gówna bata nie ukręcisz. Ale właściwie, z piasku też bata nie ukręcisz…

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
- Haaa...? - Lorka obróciła się ku Arariel z łobuzerkim błyskiem w oku, słysząc obietnicę jasnowłosej - Arariel, tulaśki!
Naiwnością byłaby wiara, że rzuciła tym hasłem z potrzeby bliskości drugiej osoby. Bardziej przypominało to polecenie rzucane wytresowanemu zwierzakowi - i oczywiście nie skończyło się na pojedynczym przypadku. Co jakiś czas rzucała magicznym hasłem, jakby sprawdzała, czy Arariel się zirytuje i cofnie dane słowo.
Na wspomnienie o łańcuchu Dachowiec obrócił spojrzenie ku Lorianne, taksując ją dokładnie wzrokiem o zakopanych w piachu trzewików aż po zagięty koniec kapelusza. Naturalnie, łańcucha nie zobaczył. Nawet ciemnowłosa dała się nabrać i oklepała rondo tiary, jakby spodziewając się, że może coś jej się ze środka wysypało. Naturalnie niczego takiego nie znalazła. Skinęła głową, patrząc w oczy Hefajstosowi, oboje doszli do wspólnego wniosku.
- A jednak haluny.
Szczęśliwie zgrało się to w czasie z porą na herbatkę. Arariel protestowała wprawdzie, ale jakoś tak słabo, z pewnością sama nie mogła się doczekać chłodnego napoju bogów. Lorianne zgodziła się jednak, że należały jej się jakieś wyjaśnienia. W końcu dowodziła ich wycieczką.
- Skoro widzisz rzeczy, których tu nie ma, to nie możemy ufać twojemu osądowi. Odpocznij chwilę w cieniu i ruszymy, jak poczujesz się lepiej. - naturalnie pomogła jej przy stworzeniu parasola osłaniającego przed słońcem - Poza tym, mamy porę na herbatę. Jeśli nie napiję się herbaty, stanie się coś bardzo złego - oznajmiła enigmatycznie, wyraźnie jednak nie planowała mówić niczego więcej w tym temacie.
Zachichotała, oglądając pyszałkowate reakcje Arariel, Hefajstos też uśmiechał się szeroko, pożerając ciasteczka. Kto by się spodziewał, że piknik na pustyni potrafi być aż tak przyjemny? Hefajstos, jako tubylec, zaczął opowiadać im o metodach przetrwania na pustyni - o sposobów pozyskiwania wody z rosy osadzającej się przed świtem, poszukiwaniu wód podziemnych, czy rozpoznawaniu symptomów zbliżającej się burzy piaskowej. Okazało się też, że większość zwierząt pustyni funkcjonuje głównie w nocy, zupełnie jak mieszkańcy Ślepego Słońca. Nie brzmiało to zbyt dobrze, miały polować po ciemku? Wszystko, co do tej pory udało im się zaobserwować, to różnego rodzaju żuki i robaki, chronione przed słońcem dzięki swym pancerzykom.
- Pamiętajcie też, moje drogie, by wystrzegać się gryzoni na pustyni - paplał dalej, osuszając drugą szklanę mrożonej herbatki - Mogą się wydawać urocze i puchate, ale musicie wiedzieć, że gryzonie pustyni są tak naprawdę mięsożerne! - zawołał dramatycznym tonem i kompletnie nie dało się stwierdzić, na ile jego słowa były prawdziwe.
Może po prostu jako kotowaty miał kosę z myszoskoczkami?
- Arari, tulaśki! - zażądała Lorianne, gdy ostatnie ciasteczko zostało pochłonięte, a drużyna pokrzepiła się wyraźnie.
Hefajstos ochoczo pomagał przy pakowaniu, wytrzepał nawet koc z drobinek piasku.
- Swoją drogą, czego właściwie szukacie na pustyni? - zapytał, składając go dokładnie w kostkę.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Wszechogarniająca Pustynia 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Oczywiście nie miała zamiaru łamać raz danego słowa. Skoro prowadziła taką możliwość i zasadę, to jasnym było, że musiała być na każdą potrzebę. Nie czuła się z tego powodu jakoś źle, wręcz super! Gdyby wcześniej wiedziała, że Lorianne jest taka spragniona tulenia, to by powiedziała o tym szybciej. Jak dużo można rozwiązać rozmową! Gdy padało magiczne hasło, rzucała wszystko i skakała susem na Kapeluszniczkę, z taką determinacją, jakby właśnie ratowała świat. Obejmowała ją mocno i pewnie, z przyjacielską miłością. W zasadzie nie było to dalekie od prawdy, w jej małej zamkniętej sferze to ciemnowłosa była światem. Za każdym razem robiła to z taką samą pasją, nie pokazując żadnego zniecierpliwienia czy zmęczenia.
Nie wiedziała o co chodzi i w czym mają problem w związku z łańcuchem. Że niby widzi rzeczy, których nie ma? Nie kojarzyła nic takiego, a pamięć miała bardzo dobrą. Co prawda wiedziała, że od słońca można dostać udaru, ale żeby coś jej wypadło z głowy? Może jednak usiądzie, wydawali się zatroskani. Kolejny plus dla picia herbaty.
Trochę niepokojąco brzmiała informacja o Deserowej Zjawie. Czy już się jej to kiedyś przydarzyło? Tak jak Sakhim mówił, doczytali się, że z powodu uzależnienia organizmu, Kapelusznicy potrzebują herbaty dla prawidłowego metabolizmu.
- Pij, pij nie chce, żebyś została zfagocytowana, czy żeby zjadły cię może jakieś ameby czy wrotki. – niezbyt jarzyła proces, a było tam dużo mądrych słów. W jej głowie jednak roiło się o wiele ciekawsze wyjaśnienie tego zjawiska.
- Czy kiedyś już się przemieniłaś w Herbałaka od niepicia herbaty? Czy może Fusołak, Herbapir, Fusopir? – taka wersja była prostsza i logiczniejsza. Są potwory, które potrzebują jakiejś substancji i przemieniają się w swoją straszną formę, by ją zdobyć tak jak na przykład wampir czy wilkołak. Kapeluszniczka wyglądała, jakby jednak nie chciała jej zdradzić tego sekretu.
W sumie nie chciała też się uzależnić od tego niesamowitego napoju, ale… pokusa była zbyt duża.
Bardzo szybko przychodziło jej łączyć przeciwne rzeczy, w zupełnie innych warunkach. Przed chwilą w świecie z lodu rozpalały ognisku, a teraz piją zimną herbatkę w piekarniku. Jakich jeszcze sytuacji będzie mogła doświadczyć? Oby była herbatka na latającym dywanie!
Hefajsos opowiadał ważne, wydawało się rzeczy. Też mieszkała na pustyni, a nic o tym nie wiedziała! Tylko co z tymi zwierzakami?
- No a co mają jeść jak nie mięso, piasek? Bez kitu! – nie była taka głupia, by się nabrać! Już mówiła do niego lżej jakby nieco wyleczona dzięki kuracji Lorianne. A co do Kapeluszniczki, gdy ostatnie ciastko zniknęło, padło znowu magiczne hasło. Arariel zaskoczona, wybiła się nogami, rzucając na koleżankę, tak, że ta ostatecznie musiała wylądować do tyłu głową i włosami na piasku, a malarka na niej. Opalizujące włosy rozświetlały uśmiechającą się słodko twarz. Przytuliła się mocno.
- Dopóki jestem w zasięgu, nie masz się czego obawiać! – zaśmiała się przyjaźnie. Po chwili ją uwolniła, bym mogła się otrzepać.
Zaczęli po chwili pakować imprezę. Przez chwilę Arari chciała wziąć parasol ze sobą, ale z powodu rozmiaru był dość nieporęczny. Postanowiła go zostawić. Tak czy siak, będzie gorąco, promienie odbijały się od jasnego piasku, a ich chusty były o wiele wygodniejsze.
- Pięć szmaragdowych, pięć purpurowych ważek. Istotne są ich skrzydła, dlatego należy uważać, by ich nie uszkodzić. Ważki mogą być martwe. Jeden żywy skorpion tęczowy, pięć pąków kwiatu opuncji. – zacytowała z pamięci, gdy przywołała sobie obraz kartki. Może chłopak wiedział gdzie najłatwiej je znaleźć?
- Loriś, a masz więcej takich budzików do herbaty? Żebym też wiedziała, kiedy potrzebujesz i mogła ci przypomnieć. – wolały przecież uniknąć konsekwencji. Tak mniejsza szansa, że się przegapi. Czy to była tajna intryga, żeby dostać magiczny zegarek, który był wcześniej opisywany chłopcu z miasteczka Snowflake? To byłby jej szczyt. Raczej jednak była za głupia, więc sądziła, że zwykłe i magiczne zegarki są inne.
- Ruszamy w stronę ciemności. – a raczej ciemnego punktu, ale tego nie musiała tłumaczyć! Zalety bycia liderem.
Im byli bliżej, tym to coś się powiększało, aż w końcu jasnym było, że jest to ewenement na pustyni, jaskinia.
- Loriś, masz światło? – ciężko, żeby ta nie miała czegoś w kapeluszu, ale uważała, że jako Lider musi dać jasny znak. Ha, jasny!

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
No dobra, Lorianne nie doceniła zapału, z jakim Arariel podejmowała się każdego tulaska. Normalna osoba dość szybko zorientowałaby się, że się z niej drwi, i nawet jeśli próbowałaby dalej dotrzymać słowa, robiłaby to z mocno zaciśniętymi szczękami i piorunami strzelającymi z oczu. A tutaj? W oczach malarki jak zwykle widać było gwiazdy. Lorianne zaśmiała się cicho, tym razem zmuszona była uznać własną porażkę.
- Fago-co...? - zapytała Kapeluszniczka, zanim zdołała ugryźć się w język.
Ameby, wrotki... naturalnie o takich sprawach kompletnie nie miała pojęcia. Przypuszczała, że jest to kolejna rzecz, o której jasnowłosa dowiedziała się dzięki tym paru dniom spędzonym z Sakhimem, tak jak jelcie. Wspominała, że ma dobrą pamięć, ale Lorianne nie mogła podejrzewać, jak bardzo. Gdyby wiedziała, z pewnością kusiłoby ją zamknięcie Arariel w bibliotece na pół roku, by przyswoiła sobie całą zawartą tam wiedzę. Z drugiej strony jednak, wiedza jest niczym bez zrozumienia. Definicje można zakuć tak, by w nocy o północy zrywać się z łóżka i recytować je bez zająknięcia - ostatecznie jednak to tylko kompozycja słów, nad którymi trzeba się zastanowić lub pojąć je dzięki powiązanej wiedzy i doświadczeniom.
- Obrazisz Kapelusznika, implikując, że pije swoją herbatę razem z fusami - zauważyła chłodnym tonem, sama wprawdzie nie brała takich rzeczy do siebie, ale prędzej czy później Arariel spotka innych, mniej lub bardziej poważnie traktujących miłość swojego życia - Moja ciotka Luvette za takie słowa rzeczonymi fusami by cię nakarmiła, ciągnąc przy tym za policzki i słodkim głosem zmuszając do powtarzania, jak bardzo ci smakują. I tak przez miesiąc.
Cioteczka Luvette naprawdę nie żartowała, gdy szło o herbatę. Paradoksalnie, w każdym innym przypadku była przemiłą osóbką o wielkim sercu i jeszcze większej posiadłości, do której chętnie zapraszała każdego, kto zapukał. Jej gościnność ustępowała tylko obsesji na punkcie herbaty.
A więc tulaśki~ Lorianne zaśmiała się jedynie, gdy wylądowała plecami poza kocem, zapadając się nieznacznie w sypkim piachu. Miał jasny, miętowy kolor, i był wciąż ciepły pomimo cienia rzucanego przez parasol. Arariel też była ciepła, jej włosy pachnęły wiatrem.
- Ja też, ja też! - zanim zdążyły się rozdzielić, Hefajstos zamknął obie w swoich ramionach, beztrosko dokładając swoją osobę do "kanapki".
Malarka mogła poczuć od niego zapach ulicy. Niezbyt przyjemny. Lorianne nie czuła nic, zgniatana na dole. Niby magicznie zaleczone rany nie powinny się łatwo otwierać, ale czy na pewno było to takie bezpieczne?
- Hmm, ważki powinny trzymać się wody, więc raczej trzeba poszukać oazy. O skorpiony rzecz jasna najłatwiej tam, gdzie mogą zbudować sobie nory, czyli przy kamieniach, kaktusach, różnych takich... - poskrobał się po głowie - Skorpiony tęczowe zwykle otaczają swoją norę różnokolorowym piaskiem, ale przez to łatwo jest je wyśledzić, więc zostało ich niewiele. - na chwilę jego głos zgubił ten zawsze przyjazny ton, szybko jednak odzyskał uśmiech - Ale to jeden z niewielu gatunków, który jest aktywny w dzień. Rozglądajcie się dokładnie za kolorowym ciałkiem maszerującym po piachu!
Kapeluszniczka rzeczywiście powiodła spojrzeniem dookoła, poszukując barwnej plamki na tle jednolitej masy piasku. Uaktywniła też swoje zmysły, starając się wyczuć coś w ten sposób, ale szybko dała sobie spokój - znalazła tylko maleńkie plamki drobnych istnień, praktycznie niepoliczalne. Robaczki, żuczki, owady, nawet jeśli nie rzucały się bardzo w oczy, były wszechobecne pośród suchych piasków. Kontrola nie wykazała natomiast żadnego bardziej znaczącego istnienia - była tu tylko ich trójka, Hefajstos nie ukrywał żadnej istoty w swoim ciele.
W miarę zbliżania się do "ciemnego punktu", Lorianne coraz czujniej przeszukiwała okolicę. Pustynia, siłą rzeczy, nie posiadała zbyt wielu naturalnych kryjówek, wniosek nasuwał się więc prosty - te, które istniały, z pewnością nie były niezamieszkane. Pół biedy skorpiony, węże i pająki, choć i z tymi należało zachować ostrożność. Jama była jednak na tyle duża, by nawet Hefajstos wszedł do środka bez uginania karku, a sama Lorianne czuła się, jakby wchodzili właśnie w paszczę wielkiego stwora. Poklepała dłonią po utwardzonej powierzchni piaskowca, wydawał się solidny.
- Mhm, poczekaj... - podczas gdy oni badali dalej okolicę jaskini, ciemnowłosa wyciągnęła lampę naftową ze swego kapelusza, bez pośpiechu rozpaliła płomyk, który w jasnym świetle pustynnego słońca wydawał się praktycznie niewidoczny - Kto powinien nieść lampę i w jakiej kolejności chcesz, byśmy wchodzili?
Hefajstos spojrzał z wyraźnym zdziwieniem na Kapeluszniczkę, nie rozumiejąc do końca, dlaczego nie podejmuje tej decyzji sama. Najwyraźniej uważał Arariel przede wszystkim za drużynową maskotkę, może coś pokroju giermka. Uśmiechnął się do jasnowłosej przyjaźnie.
- W jaskini ważki nie znajdziesz, kaktusów też nie. Będą za to dzikie węże i krwiopijcze nietoperze. Na pewno chcesz tam wejść? Mogą się nawet trafić bestie, które raz upatrzywszy sobie ofiarę, nie spoczną póki ta nie padnie martwa u ich stóp...
Sama jaskinia kusiła wilgotnym powietrzem, obiecując obecność podziemnej rzeki. Trzeba było tylko nie zabić się, podążając łagodnie opadającym w dół korytarzem. Im dalej się szło, tym temperatura stawała się niższa - nadal było ciepło, ale taka nagła zmiana wymagała przyzwyczajenia się. Właściwie, gdyby nie brak światła i klaustrofobiczna atmosfera, byłoby tu bardzo przyjemnie.

Spoiler:

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Wszechogarniająca Pustynia 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Pamięć u malarki była pewnym problemem. Dawała jej poczucie, że wie coś na jakiś temat, bo kojarzy słowa używane przy danej dziedzinie, choć nie było w tym dużo zrozumienia, zwykłe powtarzanie. Była niczym laik, co mógł łatwo liznąć wszystkiego. Zwiększało to co prawda jej pewność siebie, ale może to i gorzej. Sama chętnie wymęczyłaby jakiegoś historyka, by bez przerw jej opowiadał historie albo zamknęła się w największej bibliotece. Czy wyszłaby wtedy z tego mądrzejsza, czy może brak odpowiednich, solidnych fundamentów sprawiłby, że jej urojenia jeszcze bardziej by się pogłębiły? W końcu każdą napotkaną rzecz musiałaby jakoś interpretować po swojemu i mogła powstać z tego zawiła siatka. Może po prostu potrzebowała nauczyciela, który by to nadzorował i tłamsił głupie leniwe idee w zarodku.
Oczywiście nie miała zamiaru nikogo urażać, ale gdy ślina wszystko plącze na język, to tak wychodzi. Ona niejednokrotnie piła herbatę z fusami, zwłaszcza gdy lenistwo górowało, co było w zasadzie częste. Skrzywiła twarz na myśl jedzenia fusów. Czyli jednak Herbapir nie Fusołak.

Już chciała uwolnić Lorianne z uścisku, gdy coś ją przygniotło. Nie potrafiła jeszcze tak dobrze skojarzyć zapachu ze środowiskiem, ale faktycznie nie był on za przyjemny. Była przyzwyczajona do ciągłego utrzymywania higieny, Mama ją do tego ganiała. Tak samo boleśnie zostało jej to wpojone, jak to, że powinna chodzić ubrana przy ludziach. Chodzenie nago było przyjemne, gdy powstała nie istniał u niej wstyd. Stworzycielka jednak postarała się odpowiednio, by go wytworzyć.
Jej umysł począł szybko tworzyć implikacje i poczuła smutek. Czy chłopak nie miał domu, nie miał matki? Rodziło się w niej współczucie. Zresztą, nie była w stanie długo trzymać urazy, w końcu więc jej foch na chłopaka przeszedł. Ciężko, żeby po takiej herbatce została jeszcze jakaś chmurka w umyśle.
Właściwie sama ta interakcja była niezwykle miła. Nie mogła długo skupiać się na szczegółach. Zazwyczaj to ona była tą tulącą się i głaszczącą, niemogącą opanować swoich uczuć. Każda sytuacja, w której to ona zostawała ofiarą, była nadzwyczajna i specjalna. Z uśmiechem dała się ponieść chwili. Kolejna przygoda i było ich więcej niż na początku! Gdy uścisk Hefajstosa się nieco poluźnił, to jedną ręką opierając się o piasek, drugą rozsunęła włosy z czoła Kapeluszniczki. Pocałowała ją swoimi delikatnymi ustami w czoło.
- Dziękuje, że jesteś. – dodała po odsunięciu swojej głowy, z promieniującym uśmiechem. Przetarła jej czoło, jakby zamazując jakiś ślad, po czym wstała. Podeszła do Dachowca i go objęła, również bez ostrzeżenia, po czym również podziękowała za jego obecność.
- Hefajsos, nie masz rodziny, prawda? Po tej wyprawie zapraszam do mojego domu. Tam mam prysznic i mogę przyciąć ci potem te kłaki wchodzące na oczy. – dodała z troską. Oczywiście, zaproś prawie obcego do swojego mieszkania. Bardzo łatwo wrócił do jej łask. Jeszcze niedawno mówiła o unikaniu przedstawiania się, by nie wpuścić czasem jakiegoś potwora.
- Kolorowe ciało na piasku? Hmm. – skupiła się na swoich wspomnieniach. – To widziałam coś takiego! Ale to było jakieś piętnaście minut wcześniej. – niestety ciężkie do odnalezienia bez dobrych punktów orientacyjnych i z wiatrem zamiatającym pustynie.
Lampa stworzyła dylemat. Bohater przychodzi ostatni, ale z drugiej strony obrońca idzie z przodu, by osłaniać przed niebezpieczeństwem. Nie mogła naraz być z dwóch stron. Gdyby weszła sama, to nie byłoby problemu, a tak?
- Bestie, które nie spoczną, dopóki nie padniesz martwy? A próbowałeś głaskania? – to musiała być kwestia złego podejścia. Walka czasem była potrzebna, ale powinna być ostatecznością. Gdy każdy wybiera konfrontację siłową z góry, to potem dochodzi do takich nieprzyjemnych sytuacji. Na jej rodowitej pustyni nie mogło się kryć nic złego. Od tego kolorowego piasku miękło serce, kto mógłby się temu przeciwstawić. Teraz wiedząc, że jest w środku ktoś w potrzebie, nie mogła ominąć tego miejsca.
- Idę z przodu jako głaskacz alfa. Lori będzie mnie ubezpieczać na środku, możesz nieść lampę. – w końcu to Arari były najbardziej dłonie potrzebne, nie mogła ich sobie zajmować. - Głaskacz omega z tyłu. – wykoncypowała formację. Cóż za mądre słowa. Kim by była, gdyby nie wielka księga. Fakt, że potrafiła rozdzielać związki, wybierać słowa i tworzyć przy pomocy ich zdania świadczył o naprawdę dobrym przyswojeniu materiału.
Ruszyli do środka. Tunel był nieco opadający w dół. W pewnym momencie na swoim radarze Kapeluszniczka mogła wyczuć nową istotę, będącą gdzieś na końcu ich celu. Coś inteligentnego jednak dzikiego… smakowało jak Strach z lekką nutą koszmaru i zwierzęcia. Im byli niżej tym dochodziło coraz bardziej wilgotne i zatęchłe powietrze. Na dodatek pojawiały się jakieś roślinne zapachy? Jakby mech i jakieś glony, może jeszcze grzyby. Słychać było szum, który był coraz głośniejszy.
Na końcu tunelu było kopulaste pomieszczenie. Ze stropu wylewała się woda, tworząc mały wodospad, pod którym zbierała się woda w formie jeziorka, która zajmowała dużą część przestrzeni. Było tu zatrzęsienie życia, cały ekosystem. Mnóstwo owadów, grzybów, mchów, paproci, różnych chwastów, nawet coś kolorowego, co przypominało kwiaty. Woda była pełna zieleni w niej żyjącej.
- Ważki? – spytała zaskoczona, nie mogąc objąć tego, co widzi wzrokiem. Podziemna oaza?

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Ja tu ginę, tato~
O tym, że Lorianne wciąż jest osłabiona utratą sporej ilości krwi, Arariel najwyraźniej zapomniała. Hefajstos w ogóle nie mógł wiedzieć. Tulali się więc radośnie i śmiali, podczas gdy ciemnowłosa powoli żegnała się z tym światem, przygnieciona ich ciałami. Ciekawe, czy prowadziła na tyle dobre życie, by pójść do kapeluszniczego nieba... Gdy Arariel cmoknęła dziewczynę w czoło, ta leżała tylko plackiem z pustymi oczami, zastanawiając się, w jaki sposób wieść o jej śmierci dotrą do państwa Flitwick. Swoją drogą, ostatnio coś często przydarzały jej się takie sytuacje, może dobrze byłoby poinformować rodziców z wyprzedzeniem? Przynajmniej nie spędzą długich lat w niepewności po tym, jak już jej się padnie, a jeśli jakimś cudem jednak wywinie się śmierci, na pewno się ucieszą jej cudownym odzyskaniem...
Nie, odrzuciła ten pomysł. Arariel chciała odwiedzić jej dom, więc niedługo pewnie i tak zawędrują w okolicę Odwróconego Osiedla.
W odpowiedzi na propozycję malarki, Hefajstos zrobił zdziwioną minę. Nie wyglądał na speszonego ani zirytowanego jej komentarzem o braku rodziny, po prostu nie rozumiał, o co jasnowłosej chodzi. Prysznic? Włosy? Wiedziony nagłym impulsem uniósł jedno ramię do góry i powąchał okolicę swej pachy z głębokim namysłem.
- Aż tak źle? Jeszcze nie minął tydzień od ostatniej kąpieli - próbował się bronić, ale bez przekonania, z przyjaznym uśmiechem chwilę później znów objął Arariel - Oczywiście nie odmówię. Darowanemu wielbłądowi nie zagląda się w zęby. A gdzie właściwie mieszkasz?
Lorianne, odzyskując powoli kolory, skupiła się raczej na wspomnieniu kolorowego ciałka. Piętnaście minut temu?
- Skoro go zostawiłaś, widocznie miał być zostawiony. To nie był skorpion tęczowy, którego szukamy - oznajmiła z pewnością w głosie, zupełnie jakby pustynia miała gdzieś konkretną sztukę, przeznaczoną dla ich drużyny.
Hefajstos parsknął śmiechem.
- Takie z was kłusowniczki, że pewnie zwierzęta musiałyby same zamknąć się w tej klateczce, byście wróciły z jakąkolwiek zdobyczą - otarł łezkę z kącika oka - Haha, jesteście świetne!
Rzeczywiście, do tej pory nie popisały się przed nim specjalnie, szczytem umiejętności było zorganizowanie pikniku na wydmach. Jego brak wiary w powodzenie wycieczki nie ruszył Lorianne zupełnie, choć trochę przesadzał z tym śmiechem. Przecież nikt mu nie kazał iść z nimi, prawda?
- Chcesz pokonywać bestie głaskaniem? - Hefaistos ryknął kolejną falą śmiechu zanim jeszcze zdołał wyrównać oddech po poprzedniej - Ahahah, mój brzuch... proszę, haha, już nie mogę... Może jeszcze zaproponujesz, by zostały twoimi przyjaciółmi?
Kapeluszniczka pozwoliła, by ta dwójka kontynuowała swoją dyskusję bez niej. Przygotowała lampę, wyciągnęła też koniec łańcucha z kapelusza, by był przygotowany w razie nagłej konieczności. Zwisał przy jej prawym uchu, a koniec obciążającego szpikulca obijał się luźno o jej biodro. Oczywiście, tak samo jak Hefajstos, nie wierzyła specjalnie w ugłaskiwanie potworów. Nie było to niemożliwe, w końcu nic nie było niemożliwe, jak to z uporem powtarzała Arariel... mimo wszystko lepiej być przygotowanym na każdą ewentualność.
A więc ustalone, Arariel - Głaskacz Alfa, ruszyła przodem. Hefajstos - Głaskacz Omega - zamykał ich formację. Lori ujęła mocniej lampę, zastanawiając się, jak ma walczyć skoro jej dłonie są zajęte. No ale nic, decyzja jak decyzja, najwyżej Arariel będzie miała jakieś wnioski na przyszłość. Kapeluszniczka niosła więc latarnię w lewej dłoni, w prawej trzymała łańcuch, którym kręciła sobie beztrosko jak śmigiełkiem. Zdecydowanie lepiej, by nikt nie podchodził zbyt blisko. Oczywiście nie umknęło uwadze ciemnowłosej, że tylko tamta dwójka nosiła tytuł głaskaczy. Najwidoczniej Arariel pamiętała, że Flitwick miała się nie wtrącać bez potrzeby.
- Łoooo matko - Hefajstos nie krył swojego zdumienia podziemnym skarbcem, na jaki niespodziewanie natrafili, podniesiony od ekscytacji głos wydawał się jeszcze głośniejszy z powodu tutejszej akustyki, płosząc co strachliwsze stworzenia - Toż to mityczna podziemna oaza! Myślałem, że to tylko legenda, a ona istnieje naprawdę!
Lorianne słuchała tego z obojętną twarzą, bardziej skoncentrowana na zlokalizowaniu strachopodobnej istoty. Nie zająknęła się w tym temacie ani słówkiem, uniosła tylko lampę wyżej, by każdy mógł lepiej sobie obejrzeć wnętrze oazy. Kilka skrzydlatych owadów - chyba ciem - przyfrunęło z każdej strony, bijąc skrzydełkami powietrze by szkle latarni. Żaden z nich nie wyglądał jednak na ważkę.
- W sumie, skoro już znaleźliśmy wodę, powinienem pewnie skorzystać z kąpieli - westchnął Hefajstos i jeśli Arariel go nie zatrzymała, po prostu wskoczył do podziemnego jeziorka, nie zdejmując z siebie nawet ubrań.
Nawet te odważniejsze zwierzątka czmychnęły ku najbliższym zakamarkom.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Wszechogarniająca Pustynia 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Lorianne była zaklejona, można było ją uciskać i ugniatać, a krew przecież nie miałaby którą dziurką uciec! Nie ma się czego obawiać, Arari była obeznana w jelciach.
- Co, tydzień? – dla niej raz dziennie wydawało się mało. - Koty się liżą codziennie! Zaniedbujesz się, nie chciałbyś odstraszyć chyba kociej księżniczki? Ale nie liż się teraz, jeśli tydzień minął, najpierw się umyjesz, a potem liż. – odparła opiekuńczo. To ona z obserwacji widziała, jak te zwierzęta często dbają o higienę, a on tego nie nabył? Dobra, jak miała mega lenia, to też sobie czasem odpuszczała, ale potem pojawiały się wyrzuty sumienia. Dobra, często sobie odpuszczała, jak mieszkała sama.
Na pytanie o lokalizacje poklepała torbę.
- Noszę dom przy sobie, składany. Gdy oddamy rzeczy Panu Sakhimowi, to mogę go rozłożyć gdzieś na skraju miasteczka. – co prawda rzucałby się bardzo w oczy, był w większości wykonany z artystycznie ułożonego drewna i różnił się od tutejszej piaskowcowej architektury. Jakoś się tym nie przejmowała, bo co, ktoś by pukał do niej? Tylko raz się tak zdarzyło i była to Lori.
Kwestia wielbłąda była bardzo intrygująca. Kojarzyła kilka związków z tym zwierzęciem, ale nie ten, znała podobny z koniem. To naprawdę był mistrz słowa. Zaczęła się zastanawiać nad innymi możliwymi kombinacjami. Pająk nie wielbłąd, pić musi. Czy pająki piją?
Nerwowo wyciągnęła zwierzęcy atlas, przewracając frenetycznie strony.
- Pająki piją wodę! – powiedziała zupełnie nagle, bez jakiegokolwiek kontekstu. Wierzyła, że fakt ten sam w sobie jest na tyle ważny i interesujący, że musi się nim podzielić.
Specjalny skorpion to na pewno był taki, co miał plamę w postaci uśmiechniętej buzi tyle. Tak, na pewno taki czekał gdzieś na nie.
- Kłusownicy są źli, my nie jesteśmy źli, nie jesteśmy kłusownikami… - powiedziała, nadymając wargi i marszcząc brwi. We wszelkich opisach to słowo było bardzo negatywnie nacechowane.
- Wystarczy ładnie poprosić, to wejdą, nie muszą się same zamykać, pomogę im. – chwytanie za drzwi klatki mogło być problematyczne dla takiego zwierzątka, nie chciałaby sobie przytrzasnęło nibyrączkę.
Hefajstos cały czas się śmiał, a ona czuła się, jakby nie rozumiała jakiegoś żartu, który wcześniej padł. Czy znowu uciekały jej jakieś wspomnienia od słońca? To nie było fajne, być tak poza obiegiem. Wzmagało to poczucie samotności, Kapeluszniczka na pewno wiedziała, o co chodzi, bo się uśmiechała ciągle w tym samym czasie.
- Z czego się śmiejesz? Nie rozumiem. – spytała zakłopotana niekomfortową sytuacją. Miała coś na twarzy? Nerwowo się poklepała, próbując zmazać z facjaty wymyślony brud. – Przyjaciół poznaje się w biedzie, to szkoda, żeby taka relacja się zmarnowała, warto zaproponować przyjaźń. – skoro już i tak zaszło się tak daleko. Było zresztą powiedzenie, jak dają za darmo, to bierz, a gdy już się kogoś pogłaskało, to przyjaźń była praktycznie za darmo. Lorianne łatwo ją oswoiła w ten sam sposób.

Było tutaj naprawdę niezwykle. Nigdy nie widziała tyle życia w jednym miejscu, nawet biblioteka pajęczarki się tego nie imała.
W zasadzie Arariel chciała Dachowca powstrzymać, ale za nim zdążyła się namyślić, podnieść rękę i zawołać, to on już był w wodzie.
- Ta wooda… śmierdzi. – dodała już po pluśnięciu. – Będziesz pachniał jak glon, nie wiem, czy to lepsze, ale trudno, dla samej frajdy warto… - dno jeziorka było całe zielone i wyrastały z niego do góry długie pnącza. Na dodatek chłopak nie postanowił się nawet rozebrać. To nie były idealne warunki na pranie.
- Lepiej powiedz, czy widzisz tutaj coś z tych rzeczy, co mieliśmy znaleźć… - raczej kaktusy nie rosły pod wodą, ani ważki nie pływały, więc trzeba było przeszukać górę.
W zasadzie kusiło ją zaraz skoczyć za nim, jednak jej uwagę przyciągnęła istota, wyfruwająca prosto ze stropu i opadająca po drugiej stronie pomieszczenia na ziemię. Pojawiła się w nim zupełnie znikąd niczym teleportowana. Kreatura była jakby z falującego cienia, stworzona z czarnych jak noc kosmyków, które ciągle tańczyły. Na twarzy widniały tylko duże białe oczy, a sylwetką przypominała coś humanoidalnego, a nawet wręcz o kobiecych kształtach. Długie do piersi włosy, szczupła sylwetka, i cieniutkie jak patyczki ręce, zakończone ostrymi ogromnymi szponami. W jednej z dłoni trzymała coś zielonego… nie, to był po prostu kwiat, z kielichem, jednak bez żadnych płatków. Ze strony istoty dochodził odgłos żałosnego łkania, który musiał faktycznie wydobywać się z jej twarzy, choć ciężko było odnaleźć w tak zawiłej czerni nos lub usta. Nie roniła łez, jednak dźwięk był identyczny jak przy płaczu. Dość niedawno Arariel przypomniała sobie, jak to brzmi.
Byt był w zgarbionej pozycji, skupiony bardzo na elemencie, który trzyma. Czarne loki przysłaniały jej większość oczu. Nie ruszała się z miejsca.
- O… hej… - jak zacząć tak kuriozalne spotkanie? To było pierwsze, co w zaskoczeniu przyszło jej do głowy. Była mowa o głaskaniu potworów, ale nie spodziewała się, że naprawdę do tego tu dojdzie. No i jak tu podejść? Miała doświadczenie głównie z kotami, a to coś było w miarę wysokie.
Zmarszczyła czoło w intensywnym procesie myślenia, jakby chcąc na siłę wymusić jeden ze swoich błysków.
- Ładne masz włosy, drugi raz już to mówię, ale też bym chciała takie mieć. – pierwszy raz powiedziała tak do Kapeluszniczki i jej odczucia do takiego wizerunku się nie zmieniły. Co prawda twarz bez jasnej od razu mimiki twarzy wydawała się problematyczna, ale nie chodzi o to, by skupiać się na negatywach!
Co do tego, co istota trzymała w ręce, to przypomniała się jej jedna historia.
- Hmm, ładny kwiatek… - wypluła nagle słowo, jakby się widocznie pomyliła ze stresu. – Znaczy nie ładny, brzydki… nie ważne, sam kwiatek jest w porządku, ale jest bez płatków. Zerwałaś płatki i wynik cię bardzo zasmucił. Zakładam, że miłość cieniowej księżniczki cię nie zasmuciła, tylko raczej ta negatywna opcja. Rozumiem. Też mnie ktoś kiedyś zostawił, więc wiem, jak to jest. Mam nadzieje, że znajdzie się kiedyś ktoś taki, kto przyjdzie pewnego dnia do twoich drzwi, zapuka i rozjaśni twoje życie. – a może mogę to być ja? Robiła tutaj bardzo silną projekcję, ale wykazywała się swoją nadzwyczajną empatią. Może i nie miała doświadczenia w pocieszaniu innych, ale starając się postawić na ich miejscu, wydawało się jej, że wie, co sama chciałaby usłyszeć.
Na razie Arariel wstrzymywała się z nagłymi gestami, stała w miejscu i czekała na reakcję. Łkanie cienistej istoty ucichło nieco i spowolniło, jednak nadal tam było. Podniosła pierwszy raz głowę i zaczęła się rozglądać po owej trójce jakby z zaciekawieniem.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Kocia księżniczka? Hefajstos poklepał Arariel po głowie z pobłażliwym uśmiechem. Nie wierzył w bajki, ale najwyraźniej nie chciał pozbawiać jasnowłosej tej dziecięcej naiwności.
- Nie no, skoro ci to przeszkadza, nie mogę zwlekać! - zawołał poważnym tonem i nie zmieniając nawet formy w kocią, podniósł dłoń do ust i zaczął entuzjastycznie lizać jej wierzch - Mieszkam na pustyni od urodzenia, co mi tam odrobina piasku.
Ewidentnie rozumiał, dlaczego Arari chciała, by wcześniej się umył, a jego obecne zachowanie było oczywistą prowokacją. Z pewnością nie należał do osób, które przejmowały się własnym wizerunkiem. Nie wyglądał na szczególnie majętną osobę, ubiór miał zwyczajny, praktyczny, włosy rozczochrane od wiatru.
- Co ty, ślimak jesteś, żeby dom ze sobą nosić? - kontrolnie poklepał Arariel po plecach, a potem przeniósł wzrok na torbę B.I.S. i pustą klatkę - Czekaj, Sakhim? Szukacie tych zwierząt dla Sakhima?
Nie wyglądało na to, by pierwszy raz słyszał to imię - naturalnie kojarzył specjalistę od leczenia Dachowców. Mina trochę mu zrzedła, jakby właśnie zjadł coś wyjątkowo niedobrego. Ale tak jak Arariel, tak i Hefajstos szybko porzucał nieprzyjemne myśli, a jego twarz szybko rozciągnęła się w uśmiechu.
- No a co mają pić? Niektóre piją też krew - dodał złowrogo, próbując napędzić towarzyszkom stracha.
- Jeśli to mądre zwierzęta, na pewno nie pogardzą też dobrą herbatą - wtrąciła Lorianne, powoli dochodząc do siebie po całym tym wygniataniu.
Choć w sprawie kłusownictwa nie była już tak bardzo przekonana jak Arariel. Zauważyła, że Hefajstos spojrzał na nią pytająco po deklaracji jasnowłosej, jakby chciał zapytać, czy i ona zaprotestuje. Wzruszyła tylko ramionami. Nie dlatego nawet, że nie miała w tej kwestii zdania - po prostu nie robiło jej różnicy, jak ktokolwiek chciał nazywać ich obecne działania. Poszukiwanie skarbów, łowiectwo, kłusownictwo czy nawet morderstwo, proszę bardzo, ważne, by Sakhim dostał swoje składniki.
- Dokładnie, same wejdą do klatki - powtórzyła po Arari z uśmiechem, po którym nie dało się stwierdzić, czy mówiła na poważnie.
Hefajstos mógł więc tylko machnąć ręką i już nie dyskutować więcej. Mimo wszystko nie porzucił całkowicie tematu, opuścił na ramię Arariel szeroką, wyraźnie nawykłą do pracy dłoń.
- Jak polujecie na żywe stworzenia, toście kłusowniczki i tyle. Jeśli uważacie się za dobre osoby, powinnyście zostawić je w spokoju. Przecież te zwierzęta też chcą żyć. - zauważył takim tonem, jakby w tej kwestii w ogóle nie było o czym dyskutować.
Jakby istniało tylko czarne i białe. Lorianne nie miała ochoty wdawać się w dyskusje na temat moralności. Wolała Hefajstosa, kiedy nie dawał się porwać swoim ideałom.

- Śmierdzi? Wydaje ci się, same zobaczcie - Dachowiec zanurzył się po ramiona i nagłym ich wymachem chlusnął wodą z bajorka prosto w Arariel i Lorianne - Ale jeśli ja mam być glonem, to wy też!
Lori, skupiona na bardziej na szybkim zlustrowaniu jaskini niż na osobie Hefajstosa, nawet nie próbowała odskoczyć. Ochlapana poczuła jednak coś na kształt ulgi. Tyle czasu w nieludzkim upale, przez chwilę naprawdę miała ochotę pójść w ślady uszatego i zanurkować w tej może niezbyt czystej, ale przynajmniej chłodnej wodzie. To nie był jednak odpowiedni moment, co tylko potwierdziło nagłe pojawienie się ciemnej, eterycznej istoty.
Kapeluszniczka uniosła wyżej latarnię, starając się lepiej oświetlić postać i to, co trzymała w dłoniach. W przeciwieństwie do Arariel, Loriane nie od razu rozpoznała w tym pozbawiony płatków kwiat. Romantyczne kocha-nie kocha w ogóle nie miało prawa przyjść jej do głowy. Jedno tylko było pewne od początku - potwór kwilił żałośnie, przeżywając jakieś własne nieszczęścia, można więc było zadziałać szybko i podjąć próbę unieruchomienia go łańcuchem. O ile ta dziwna sylwetka w ogóle dawała się spętać, co do czego Flitwick miała pewne wątpliwości.
Zanim jednak wypuściła z prawej dłoni wciąż obracający się łańcuch, do bestii odezwała się Arariel. Nie tonem wskazującym, że szykuje się do walki. Nic z tych rzeczy. Malarka przywitała się przyjaźnie i wyrzuciła z siebie słowa tak absurdalne w tych okolicznościach, że Lorianne uśmiechnęła się mimowolnie. Zrozumiała, że jasnowłosa naprawdę chciała bestię tulać i głaskać.
Oczywiście naczelną zasadą życiową złotookiej Kapeluszniczki było nie przeszkadzanie ludziom wtedy, gdy próbowali się głupio zabić. Dlatego też nie powiedziała ani nie zrobiła zupełnie nic, wciąż obracała swój łańcuch w gotowości i oświetlała jaskinię uniesioną w górę latarnią. Ruszyła tylko nieco w bok, by w razie czego Arariel nie zasłaniała jej przeciwniczki. Gdyby eterycznie wyglądająca istota rzuciła się niespodziewanie w stronę malarki, Lorianne gotowa była wypuścić łańcuch, by opleść ją dokładnie i mniej więcej unieruchomić. Po ostatnich wydarzeniach niespecjalnie miała ochotę przebijać swoich przeciwników tak na dzień dobry.
Pobladły Hefajstos skulił się w jeziorku, wystawiając tylko twarz - od nosa w górę. Patrzył na Arariel szeroko otwartymi oczami, jakby spodziewał się, że to ostatnie chwile jej życia. Nie do końca jeszcze do niego docierało to, że dziewczyna nie próbuje się wycofać.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Wszechogarniająca Pustynia 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
Jakoś specjalnie jej nie brzydziło ani nie dziwiło, że lizał się w ludzkiej formie. Skoro był kotem, to wydawało się to jakoś naturalne. Jednak robił to na przekór jej słów. Przez chwilę się zastanawiała, czy się przejęzyczyła, ale szybko mogła to zweryfikować. W zasadzie to jego sprawa, jak tak lubi i chce. To była tylko troskliwa rada.
- Było po prostu powiedzieć, że nie zależy ci na kocich księżniczkach. – o dziwo takie istoty istniały, co było ciężkie do pojęcia na początku, sama Lori była tego żywym dowodem.
Ona też żyła tutaj od urodzenia, ale do piasku miała inne podejście. Był to oczywiście potrzebny i surowiec, ale w butach i pod ubraniem bardzo nieprzyjemny. W smaku też paskudny. Tak, próbowała. Kilkukrotnie.
Herbata z piasku jest jeszcze gorsza.
Zmarszczyła brwi na jego komentarz.
- Nie. Żółw. – wyjaśniła bardzo krótko. – Tak, mieszkaliśmy kilka dni u niego. Pomagałam mu z kotkami. – nie rozumiała jednak jego zaskoczenia, pauzy i reakcji. W odczytywaniu emocji nie była najlepsza, czemu więc by nie spytać.
- A co, wylądowałeś kiedyś u niego? Coś was łączy? – do Sakhima przychodzili dachowcy z całego miasteczka, nie byłoby w tym więc nic dziwnego. O co jednak chodziło Hefajstosowi.
W zasadzie nie wystraszyła się krwiożerczych pająków. Bardziej zastanawiającą dla niej kwestią był ich kolor, czy są czerwone? Będzie musiała poczytać na ten temat.
- O toto to. – potwierdziła słowa Kapeluszniczki na temat herbaty. Kto by się nie dał skusić albo na dobry napój, albo na słodycze.
- Miniaturowe filiżanki wyglądają naprawdę słodko. Loriś, może Sakhim mógłby dorobić ci cztery ręce. Mogłabyś trzymać więcej kubków naraz. – ba, nawet i dwa czajniki i cztery filiżanki w jednym momencie. Ewentualnie dwa spodki zamiast pojemników. Uroczo~!
Hefajstos bardzo upierał się o rozmawianie na temat kłusownictwa. Była to dla niego jakaś ważna prywatnie strefa?
- Słuchaj, skorpion przyjdzie do Sakhima, zostanie przekonany prezentami, by pożyczyć trochę jadu z ogona, pomachała łapką na do widzenia i pójdzie dalej w swoją stronę. Kaktusy się nie obrażą. – zaczęła tłumaczyć mu jak dziecku, jak to będzie przebiegać. To, że na chwile je pożyczają, to nie taki problem. Nie wyobrażała sobie, że skorpiona jeszcze można by w inny sposób wykorzystywać.
No dobrze, ale był problem z ważkami. Potrzebne były skrzydła. Te i może mogłyby odrastać, ale w instrukcji było, że można je zabić. Jak to ugryźć? Mogłaby je porównać do smoków i zdehumanizować, ale nie czuła przekonania w ten argument. Chyba trzeba było wytoczyć ciężkie działo, schowane skrzętnie pod plandeką.
- Są rzeczy święte. Los Lori jest na przykład święty. Rybka i tobie i nam smakowała, a wcześniej pływała beztrosko w stawie. Nie robimy tego, by się brzydko wzbogacić, czy dlatego, że nam się to podoba. Robię to, bo ufam, że Sakhim ma odpowiednią wiedzę i pomoże Lorianne. Tak jak jem, żeby mieć siły do malowania. – nigdy nie była wegetarianką i nie planowała takiego stylu życia. Koniec w życiu był naturalny i choć sama chciała od niego uciekać, to wszystko kręciło się w cyklu. To było odpowiedzialne podejście, nawet i tego bajki uczyły. Nie umiała wytykać hipokryzji, ale zrobiła to nieświadomie.
- Obiecuje zrobić to z szacunkiem i dążyć do uniknięcia cierpienia i bólu, na ile będę umiała. – to była wręcz sprawa honoru. Hefajstos się przejmował, chciała mu pokazać swoją determinację i cnoty wyrobione przez piękne morały książek. Miała nadzieje, że poprawi to jego nastrój.

Chlusnęła w nie zielona woda. W sumie i tak sama zamierzała skoczyć, ale z samego zaskoczenia stęknęła. Teraz też będzie potrzebowała solidnego prysznica i prania. Smród był wszędzie, wiec jeszcze nie robiło to dużej różnicy, co innego jak wyjdą. Będzie tak musiała iść przez pustynie i wszystko będzie na niej parować, a ona będzie to wdychać. Chociaż w zasadzie teraz takie ochłodzenie było nawet przyjemne.
- Jak robią glony? – spytała się Kapeluszniczki. Rozłożyła ręce, by woda mniej po niej skapywała. Nie znała odpowiedniej onomatopei. Uwagę Arariel jednak przykuła nowa istota, której ciemnowłosa była świadoma od dłuższego czasu.

Kontynuowała przemowę, zwłaszcza że złapała teraz uwagę istoty, która się rozglądała po nich.
- Na świecie są ekstrastycznie niezwykłe istoty, taka Lori to cud nad cudami, boska przyjaciółka! – wykrzyknęła entuzjastycznie. Zaczęła opowiadać, jak może wyglądać ten, kto przybędzie na ratunek. Bestia spojrzała teraz prosto na malarkę i skupiła na niej spojrzenie. Coś się działo, ale Senna Zjawa nie zdawała sobie z tego sprawy.
- W zasadzie, to jest po prostu najlepsza, nie można znaleźć innej takiej. – powiedziała tęczowłosa, jednak jakoś już tak z mniejszym przekonaniem i werwą.
- W zasadzie jest po prostu bardzo fajna, dobrze się można bawić w takim towarzystwie. – znowu powiedziała to ciszej, a emocje z niej uchodziły jak powietrze z balonu.
- W zasadzie, to jest w porządku, jest trochę mądra. – dodała już jakoś sennie. To już nie były te wzniosłe określenia, jakich zwykła używać.
- W zasadzie, to może być… - jej głos był spokojny i taki zupełnie niepasujący. Zupełnie jakby była obudzona w środku nocy i wypiła dwie herbatki uspokajające. Nie, nawet wtedy by tak nie mówiła. Kazam żywiła się jej emocjami, bardzo ją zaciekawiły. Oczy bestii się uśmiechnęły, wyginając w łuki. Powoli się pochyliła i zerwała kolorową roślinę przypominającą kwiat, która też miała płatki. Zaczęła je zrywać jeden po drugim. Był to dość napięty moment, na końcu tego procesu mogło czyhać nagła reakcja i niebezpieczeństwo. Gdy poleciał ostatni z nich, istota wyglądała jednak na zadowoloną. Pofalowała wesoło w miejscu, po czym zniknęła pod ziemią i kryła się ciągle gdzieś wokół, lecz w zasięgu radaru Lorianne.
- To co… z tymi ważkami? Jest tu coś… czy wracamy? – wydawało się, że energia jej powoli wraca, ale nadal była jakaś taka zamulona i niewyraźna. Zresztą zachowywała się, jak gdyby nic się przed chwilą nie stało.

Powrót do góry Go down





Arariel
Gif :
Wszechogarniająca Pustynia 5PUjt0u
Godność :
Arariel
Wiek :
Wizualny 18
Rasa :
Senna Zjawa
Wzrost / Waga :
170/50
Znaki szczególne :
Specyficzne włosy i oczy, błyszcząca z bliska skóra. Androgyniczny wygląd.
Pod ręką :
Pędzle, farby, zwinięte płótna, torba B.I.S., Malowany Dom na obrazku.
Broń :
Sztuka i ideały... w ostateczności rysowany miecz.
Zawód :
Pustelny Malarz
https://spectrofobia.forumpolish.com/t687- https://spectrofobia.forumpolish.com/t691- https://spectrofobia.forumpolish.com/spa/Arariel
ArarielNieaktywny
//Skip z powodu zniknięcia graczki bez żadnego słowa. Do ewentualnego uzupełnienia po powrocie, w przyszłości.

Lorianne i Arariel opanowały bestie, zebrały wszystkie składniki i wyleczyły Kapeluszniczke z futerka. Hefajstos został umyty i oporządzony. Lorianne znalazła w kapeluszu zaproszenie na bal. Arariel wymusiła na niej pójście nań, więc musiała przejść nauki etykiety i trzeba było zarobić na wypożyczenie sukien. Po balu rozdzieliły się tymczasowo, obiecując spotkać za jakiś czas.

[ZT]

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach