Kieł Pustyni

Thorn
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Kieł Pustyni
Wto 9 Mar - 0:29
Kieł Pustyni Tierno-beauregard-long-way-by-ourlak

Pośród gorących piasków Namalowanej Pustyni, daleko, daleko za dużymi miastami w których kwitnie handel, wznosi się ku niebu samotna skała o dwóch szpicach. Nazwana Kłem Pustyni, stworzyła pewien punkt orientacyjny dla wędrujących po pustkowiach podróżników, maruderów którzy postanowili zapuścić się daleko, w sobie tylko znanym celu. Czy szukali kryształów? A może zakopanych w piachu bogactw lub egzotycznych roślin? Niezależnie od tego, co przywiało ich na te nieprzyjazne tereny, Kieł Pustyni był nie tylko punktem, pozwalającym rozeznać się w swoim położeniu na mapie, ale i dobrym przystankiem by odpocząć i uzupełnić zapasy. A także dać upust żądzom.
To właśnie u stóp skały zbudowano przybytek, który szybko zdobył popularność i sławę, lecz nie wśród tych, którzy uważali się za prawych i honorowych.
Burdel, bo tak nazywano takie miejsca, był w zasadzie kompleksem mniejszych budynków, połączonych ze sobą korytarzami. Przysadzistą budowlą, która z daleka pozostawała praktycznie niezauważalna dla oka wędrowca, lecz przy bliższych oględzinach okazywała się być swoistym, płaskim, dziwnym pałacem. Jasne ściany ozdobiono pozłacanymi ornamentami, progi pomalowano złotą farbą. Wszystko tu błyszczało, a najjaśniej sam pan tych ziem, lubiący przesiadywać w tym domu rozkoszy.
Miejsce to, mimo przepychu, przesiąknięte było bólem i chorobą. Niewolone w nim istoty były jedynie rzeczami, zabawkami które można było wynająć na określony czas i zrobić z nimi co tylko się chciało. A nie ograniczano się jedynie do kobiet, wykorzystywano nawet dzieci!
Kieł Pustyni złowrogo wisiał nad centrum zepsucia, bezradny i milczący, bo cóż mogła uczynić martwa skała?

Burdel na co dzień pełen był nie tylko niewolników, ale i klientów, używających sobie na całego, bez obawy o cokolwiek. Pełniący nad instytucją pieczę Upiorny Arystokrata, pan tych ziem, sam często korzystał z usług które oferował. Może właśnie to przekonanie, że wszystko mu wolno sprawiło, że stał się mniej czujny?
Wewnątrz budynków znaleźć można wiele udogodnień, jak łaźnie, pokoje dla szczególnie majętnych. Niewolnicy, głównie Dachowcy wyłapani z okolicznych wiosek, są przetrzymywani w piwnicach, aby swoją obecnością nie razić zażywających rozkoszy przybyszów z dalekich krain. Niedożywieni, często chorzy, już dawno stracili nadzieję na lepsze jutro.
Nadzieja umiera ostatnia?
Nieprawda.
Po nadziei umiera umysł.
A ostatnie umiera ciało.

Powrót do góry Go down





Batul
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Wiek :
180
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
165/50
Znaki szczególne :
Wąsy i cętki na ciele
Pod ręką :
nic
Stan zdrowia :
Liczne siniaki i zadrapania na ciele.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t772-batul#9505
BatulNieaktywny
Re: Kieł Pustyni
Czw 11 Mar - 20:25
Piwnica. To tu wylądowała, po latach niewolniczej służby. Brudna, zatęchła, śmierdząca potem, moczem, wymiocinami i bogowie raczą wiedzieć czym jeszcze. Lata lojalności, wiązania końca z końcem zostały przekreślone po tym, jak uroiła sobie, że może być wolna. Przecież to było niemożliwe. Jej brat miał rację, nie poradziłaby sobie sama, była od niego zależna i teraz widać to było doskonale. Nie mogła wyjść, nie mogła jeść, nie mogła skorzystać z toalety, ba, nawet kichnąć nie mogła bez jego przyzwolenia.
Ciągle pocieszała się, że mogła trafić gorzej. Mógł ją okaleczyć, odciąć ręce, nogi, skazać na wieczne męki, mógł ją nawet zabić. A tak można powiedzieć, że nawet okazał jej litość. Miała gdzie spać, było jej względnie ciepło i sucho, mogła dalej pracować. O ile to, co teraz robiła, można było w ogóle nazwać pracą. Była na każde jego zawołanie, gdy tylko ktoś chciał, nie ważne, co robiła, była zaciągana do odpowiedniego pokoju. Była traktowana gorzej niż bydło.
Ale przynajmniej żyła.
Wśród jęków i płaczów wciąż tliła się w niej nadzieja. Gdzieś tam żyła Rim. Gdzieś tam było jej dziecko, któremu udało się uciec. Nie było innej możliwości. Czuła to w kościach, że jej córka żyła, wyrwała się z tego marazmu, jakim było życie na usługach brata. Przynajmniej ona miała szansę na lepszą przyszłość. Naprawdę mocno chciała w to wierzyć. Mimo wszystko to Batul była cenniejsza dla tego zwyrodnialca. W burdelu jednak lepiej sprzedawały się dachowce.
Otuliła się ogonem, siedząc na swojej pryczy. Nie było tu ścian, tylko rząd cel po obu stronach drzwi. Nie mogła liczyć na ani odrobinę prywatności. Nie tylko dlatego, że każdy mógł widzieć jej ruchy, ale też dlatego, że jej celi pilnowało dwóch osiłków o inteligencji jętki. Na szczęście nie była ona im potrzebna, mieli tylko jedno zadanie – pilnować, by nie uciekła. Wyczerpana, zaniedbana i praktycznie niedożywiona nie miała z nimi najmniejszych szans. A nawet jeśli pokonałaby tych dwóch osiłków, kolejni strażnicy czaili się przy drzwiach i bogowie raczą wiedzieć gdzie jeszcze. Była w pułapce i musiała się z tym pogodzić. Jedyną szansą na wyjście z celi było wezwanie do klienta i wspólna wieczorna kąpiel. Ale i wtedy strażnicy nie odstępowali jej na krok.
Ale przynajmniej żyła…

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Czw 15 Kwi - 19:28
Książę Czepialski nie odpuszczał tak łatwo. Chociaż Aeron znał Larazirona od ładnych paru stuleci, jego obsesja na punkcie wywlekania na wierzch nawet najmniejszych błędów czy uchybień była momentami nie do wytrzymania. Propozycja Gawaina odnośnie zwiadu była śmiała, ale wcale niegłupia. Pojedynczy Cień miał większe szanse na przeprowadzenie takiej akcji, niż wielki Samum, sunący po niebie z żołnierzami na pokładzie. Nieważne jak szybki by nie był, w dalszym ciągu okręt pozostanie jedynie okrętem, którego nie sposób przeoczyć, nawet w nocy.
Upiornemu Arystokracie podobało się podejście Keera, bo zakładało wykorzystanie jak najmniejszej ilości żołnierzy, a co za tym idzie, minimalizowało ewentualne straty. Rudzielec był przyzwyczajony do podchodów, jednak przy całym powziętym ryzyku nie brał pod uwagę tego, że mimo gorzkich słów, nie pozostawał Cierniowi obojętny. Ryzyko było ryzykiem, czy chodziło o jednego z wielu żołnierzy, czy o konkretnego zabójcę. Aeron nie bał się o powodzenie misji, bo ostatecznie można było po prostu wparować do burdelu, zarżnąć kogo się da i wylecieć ze zdobyczą albo i bez. Bogatszym o dokument nadający prawo do ziem. Bał się jednak, że coś może się stać postaciom strategicznym, takim jak Vyron czy właśnie Gawain. A młody Vaele, chociaż lubił zapewniać wszystkich dookoła, że życie innych jest mu obojętne, losy tych konkretnych panów takie nie były. Viridian był zbyt cennym sojusznikiem. Keer natomiast był świetnym narzędziem, którego szkoda się pozbywać.
Uspokoiwszy się po swoim arcydojrzałym wybuchu, siedział sztywno siląc się na nonszalancką pozę. Nawet obcy zauważyłby, że swoboda jest pozorna. Świadczyły o tym nerwowe spojrzenie oraz podrygiwanie prawej nogi pod stołem. Pewnie gdyby Arystokrata nie był pośród zaufanych istot, siliłby się na ukrycie własnego stanu.
Kiedy Keer wypowiedział słowa o rodzinnej tragedii, Aeron spojrzał na niego badawczo. Nie bez powodu Cień użył tego sformułowania, lecz jaki on był? Cóż takiego się stało, że rudowłosy w ten sposób widział świat?
Cierń pamiętał śmierć własnej matki. Czy czuł wtedy satysfakcję? Nie, bo obarczyła go winą za samobójstwo. A może satysfakcję czuła służba, oglądając dramat rodziny Vaele? Nigdy nie będzie mu dane poznać prawdy. Postanowił jednak nie zawracać sobie teraz głowy podszytymi smutkiem wynurzeniami, bowiem czekała ich trudna wyprawa na Pustynię.
- Suknia nie będzie potrzebna. - uniósł rękę - Wystarczy zwykła koszula, najlepiej za duża. Rim po ucieczce nie miała nic własnego, ciężko więc by miała na sobie bogaty strój. - dodał po czym spojrzał na Viridiana, który postanowił skomentować pomysł. Westchnął na złośliwy komentarz, przybierając znudzony wyraz twarzy. Wytracił już energię na wybuchy złości. Nie da się sprowokować po raz kolejny.
- Wiesz czym jest Generis Collare, drogi przyjacielu? - zapytał spokojnym tonem - Jeśli nie, to uważaj. Nie zawsze to co widzimy jest prawdą. Jednego wieczora tańczysz z piękną damą a nocą uprawiacie miłość, nazajutrz budzisz się obok mężczyzny, który pochrapuje w twoich objęciach. - skrzywił się lekko, chociaż po prawdzie, to ta znajoma wizja wcale taka zła nie była - W takich momentach Upiorny zaczyna się zastanawiać, czy ruchał czy dał się wyruchać, a odpowiedź brzmi: i to i to. - uniósł kąciki ust - Ruchaj więc, Viridianie, ale nie daj się wyruchać. Chyba, że nie przeszkadza ci gdy druga strona ma na szyi zgrabną obróżkę. - wzruszył ramionami.
Wyobraźnia podsunęła mu naprawdę sprośny obraz. Lekko potrząsnął głową, chcąc pozbyć się z myśli widoku rozochoconego Larazirona. Fakt, Arystokrata był niczego sobie, lecz wyobrażanie go sobie w trakcie... Szlag by trafił wizualizację jego przemyśleń. Dlaczego w takiej chwili?
Odkaszlnął cicho w pięść, marszcząc brwi i skupiając uwagę na Kryształowym. Statkiem zabujało, co było potwierdzeniem wyruszenia w drogę. Aeron nie był przyzwyczajony do ruchów Samum, lecz miał już okazję nim lecieć, dlatego chociaż początkowo czuł się nieswojo, teraz mógł powiedzieć że zaczyna się przyzwyczajać do dziwnego uczucia, towarzyszącemu rejsowi. Może nie zasnąłby w takich okolicznościach, lecz podróż wytrzyma bez choroby morskiej, jakkolwiek by to nie brzmiało.
Vyron jak zwykle był nastawiony sceptycznie. Z jego słów wynikało, że najlepiej czułby się jako pojedynczy wykonawca planu. Na to jednak Vaele nie mógł się zgodzić choćby dlatego, że nie może pozwolić, by Laraziron przejął siedzibę na Pustyni dla samego siebie.
- Nie znamy ich mocy i umiejętności, tak jak oni nie znają naszych. - podsunął brunet, patrząc na swojego rogatego rozmówcę, który był dziś wyjątkowo rozmowny i skłonny do walenia wykładów - Nie zabiorą ci biżuterii, zatem będziesz miał swoją broń. Mnie możecie zakuć w kajdany. Na nogach, na rękach, na szyi... Im więcej, tym lepiej. Z ich bronią sobie poradzę, o to nie musisz się martwić. Poza tym... Przecież nie pierwszy raz będziesz walczyć, Vyronie. Nie zawsze byłeś w stanie przewidzieć, czym włada przeciwnik, a jednak stawałeś do walki z wysoko uniesioną głową. Co się zmieniło? Zmiękłeś? - zaczepił złośliwie, odgrywając się za jego wcześniejsze docinki - A może jest ktoś, do kogo chciałbyś wrócić, hmm? - celowo zrobił pauzę, mając w pamięci pewną Baśniopisarkę o dzikim spojrzeniu o której mówiła mu Rim, zakochaną w Kryształowym Księciu na zabój - Jeśli tak, to tym bardziej powinieneś wiedzieć, czym jest zobowiązanie. Ja, chociaż nic nie obiecywałem, nie mógłbym żyć ze świadomością, że gdzieś na Pustyni ktoś dupczy matkę mojej wybranki, dlatego jeśli jest okazja, chcę ją wyrwać. Jeśli się nie uda, będę mógł przynajmniej tłumaczyć sobie, że próbowałem. - powiedział - Co z nią zrobię w razie powodzenia, to już moja rzecz.
Podsumowanie zaprezentowane przez Larazirona było w porządku. Plan, chociaż dziurawy, mógł się sprawdzić a jeśli coś się posypie, będą go modyfikować na bieżąco.
Aeron przeniósł spojrzenie na Keera, który zadał bezpośrednie, ale i trafione pytanie. Należało poruszyć wszystkie kwestie, nawet te związane ze spotkaniem się już po akcji. Niezależnie czy uda się wyciągnąć Dachowca, czy nie.
- Viridian jest właścicielem Samum, zatem to on zdecyduje gdzie zacumujemy. Ja ze swojej strony mogę udostępnić ci mojego wierzchowca, który w razie potrzeby poniesie cię daleko od zagrożenia, by potem powrócić do mnie gdy niebezpieczeństwo minie. Nie potrzebuje wody ni jadła. - powiedział, chociaż tak naprawdę nie był zadowolony z perspektywy powierzania Rumaka Widmo-Ra w ręce Cienia. Będzie trzeba, to tak zrobi. Jeśli jednak istniała inna opcja, czekał na jej przedstawienie.
Ich rozmowy przedłużały się, ale może to i dobrze? Przynajmniej podróż minie w miarę szybko. O ile po drodze nie dojdą do wniosku, że dwóch rogaczy na jednym pokładzie to o jednego za dużo.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Kieł Pustyni
Pon 19 Kwi - 14:28
Cień powoli przesunął wzrok na Viridiana, nie wiedząc czy śmiać się, czy płakać. Najchętniej znokautowałby sam siebie, żeby nie musieć być świadkiem pokazu zdumiewająco kiepskiego poczucia humoru. W porównaniu do Kryształowego Księcia w ogóle nie znał Aerona, a i bez wieków wzajemnego picia sobie z dzióbków wiedział, że Cierń zawsze ma więcej niż jednego asa w rękawie. Mógł być nim artefakt, zaklęcie a nawet buteleczka eliksiru. Ktoś miał wyraźnie zły dzień. Atak został skierowany również w jego stronę, żeby tradycji dowalania rudemu stało się zadość.
- Otóż mam wierzchowca oraz dysponuję kilkoma przedmiotami, które zapewniłyby mi kamuflaż. Od nakrycia mnie i konia płachtą, przez zmianę koloru, do niewidzialności połączonej z ciszą. Monotonny krajobraz wiele ułatwia. Mógłbym podjechać, będąc bliżej, podejść i podejrzeć co trzeba. Uciekałbym albo w ten sam sposób, albo przez czyiś sen. Akurat strażnicy muszą się wymieniać. - Po co w ogóle ciągnęli ten temat, skoro już ustalili, że wejdą tam z buta lub przeprowadzą operację "Kopciuszek"? Konieczność niepozostawiania bez odpowiedzi każdej najmniejszej kwestii męczyła Keera coraz bardziej.
Wzruszył ramionami i skinął głową. Wola Aerona. Wiedział do kogo uderzyć, gdyby zmienił zdanie w sprawie fatałaszków. Uśmiechnąłby się na wzmiankę o zmianie płci i zaskakującej pobudce, ale wiedział o kogo może chodzić. Co prawda jego związek z Yako nie był wtedy ustalony, ale i tak zabolało. Właśnie tak działo się, gdy nie posyłało się fagasów i kurew do piachu lub za mury miasta - ich obecność i wspomnienie krzywdy koliły niczym... ciernie właśnie. Tylko Aeron nie był ani jednym, ani drugim. Zakopali wojenny topór. Teraz Keera wkurwiało jedynie podejście Upiornego, który traktował wszystko jak grę i zabawę.
Strzelił focha. Głośno wciągnął powietrze przez nos, założył ręce na piersi i siedział z nietęgą miną, starając się odgonić wszelkie wyobrażenia upojnej nocy Upiornego z Demonem. Najprawdopodobniej dzielili traumę, która zostawała po przemianie Yako. Z ich trójki Lis bawił się najlepiej. Oczywiście Aeron powiedziałby, że Keer przesadza. A ileż razy starał się ubić dwa ptaki jednym kamieniem? No?
Towarzystwo mogło odebrać jego postawę dwojako. Aeron skapnie się o co chodzi, ale Vyron pewnie uzna, że Cienia irytuje ich przekomarzanie.
Wyjrzał za szybę, gdy Viridian przytaknął wąskiej rzeczywistości widocznej w bulajach. Wieża nikła w oczach. Szybowali ku Namalowanej Pustyni wyżej od obrazów unoszonych przez ciepły wiatr i kolorowy pył. Trochę bujało, ale w przyjemny sposób.  Aeron i Viridian nadal wzajemnie się edukowali. Wyciszyłby ich i poszedł w kimę. Marzyć mógł, ustalać musiał, więc gdy Laraziron skończył przedstawiać kolejną odnogę planu, poprawił się i lekko skrzywił.
- Jeśli wejdę pierwszy, to mnie rozbroją. Szybciej przeszedłbym jako ochroniarz któregoś z was, czy nawet któregoś z oficerów. Co drugi bogacz ma czujkę, która zagląda mu w kielich i którą stawia przed drzwiami, by jego goły zad miał się dobrze. Muszę mieć wytłumaczalny, logiczny powód dla którego miałbym wejść do burdelu ze wszystkimi zabawkami. Mogę wejść i wypytać o Batul, pocisnąć kit, że doszły mnie słuchy o dowolności na jaką zezwala burdel, ale wówczas ktoś, kto wejdzie z wami później, musi dostarczyć mi mój sprzęt. Dlatego moim zdaniem spotkanie przed burdelem ma mało sensu. Zabunkrują się, będą próbowali się targować i zorganizować sobie drogę ucieczki lub zebrać siły, co przeciągnie akcję i utrudni dostanie się do środka. Lepiej będzie działać od wewnątrz niż zastanawiać się, co dzieje się za ścianami. - stwierdził. - Gońca sam bym posłał, przy czym zapytałbym nie tylko o moce, ale i charakter. Każdy coś lubi i czegoś serdecznie nienawidzi. Dobrze byłoby wiedzieć więcej niż tylko to, że są źli i niedobrzy. - Zerknął na Aerona ciekaw jego zdania. Dodatkowy wywiad nie zaszkodzi. I tak lecieli z całym garnizonem, z wielką pompą, więc jedna osoba więcej wiele nie zmieni.
- Może cię zaskoczę, ale też takiego mam. - Uśmiechnął się przebiegle. - Potrzebowałem czegoś, co dotrzyma mi kroku. - Cienie były stworzone do przebywania na pustkowiach i odludziach. Mógłby zaszyć się w skalnej norze i wyściubiać nos w poszukiwaniu zjadliwego snu raz na kilka miesięcy. Mimo wszystko nie był ascetą. Lubił swoją wannę, książki i olejki. Dostałby tam pierdolca. - Czyli powrót prosto do zamku. Dobrze. - podsumował i posłał Viridianowi pytające spojrzenie. - A gdzie będzie wtedy Samum? Zawsze możemy spotkać się gdzieś po drodze. - zaproponował. Nawet na pustyni były jakieś charakterystyczne punkty przy których mogli się przegrupować. Samum było ładnym kąskiem i choć wątpił w przegraną, nadal mogło dojść do dużych strat. Ktoś mógł się połasić na statek lub chcieć go zwyczajnie spalić. Cholera wie kto grzał dupsko w burdelu i z kim trzymał sztamę tamtejszy Upiorny. Pirackie niedobitki z ambicjami na odbicie się od ziemi i dna? Z kolei goście będą wiali drzwiami i oknami. Dwójce zbiegów będzie łatwiej wykorzystać powstałe zamieszanie. Jak przypadło na szaloną Krainę zdarzyć się mogło dosłownie wszystko.


Kieł Pustyni PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Pon 19 Kwi - 22:25
+18 – tekst zawiera pewną ilość słów powszechnie uznawanych za wulgarne


Dalej nie mieli planu, a co z tym idzie, cała ta sytuacja zaczynała go denerwować. Najchętniej obwołałby się wodzem i podpaliłby cały ten burdel lub ostrzelał go z armat, wcześniej ustawiwszy swoje wojsko w szeregu i nakazawszy strzelać do wszystkiego co zeń wybiegnie. Pies jebał czy to przyszła-niedoszła teściowa Aerona, zwykła biedna ladacznica czy jakiś hedonistyczny arystokrata ze spodniami w kroku. Poszczególni Bogowie rozpoznają swoich.
Niestety nie mógł tego zrobić, albowiem „Ratować Batul” było teraz hasłem przewodnim wyprawy. Tak naprawdę chętnie zmieniłby je na „Rozjebać Batul” choćby za to, ile nerwów i funduszy kosztowała ta wątpliwa przyjemność, a istniało niebezpieczeństwo, że to nie jedynie koszty jakie przyjdzie ponieść. Ciekawe czy młody Aeron Vaele zdawał sobie sprawę z tego, że w tej chwili, dług jego przyszłej żony, w stosunku do szlachetnego domu Laraziron, rośnie w tempie nieomal  wykładniczym. W tym wypadku nie obowiązywała stara handlowa zasada „alter alterius onera portate” (jeden drugiego brzemiona noście), która mówiła, że małżonkowie za wszelkie długi rozliczani są wspólnie. Przykre to, ale Aeron i Rim nie byli jeszcze małżeństwem. Bękart swój przelot na „Samum” i zbrojny udział Vyrona w tejże zwariowanej wyprawie opłacił koregencją na części Namalowanej Pustyni. Podczas ustaleń w Himmelhofie nie było mowy o ratowaniu matki jego narzeczonej. Ta informacja pojawiła się dopiero chwilę temu, a cena za ową nie została jeszcze ustalona. Z tego powodu, zgodnie z owym odwiecznym prawem, Vyron mógł ustalić cenę nie tylko za własną pomoc w uwolnieniu matki biednej panny Rim, ale i udiału własnych ludzi, noclegu na statku, wyżywienia i napojenia, odziania, eskorty, ochrony i rzecz jasna transportu.
Im dalej w las, tym ciemniej droga Rim. Im dalej w las, tym więcej drzew. pomyślał i uśmiechnął się do swoich myśli. Wyjątkowo paskudnie.
Nazwa „generis colar’ nie mówił mu praktycznie nic. No dobra, coś tam kiedyś obiło mu się o uszy, ale nie było to na tyle ważne, by przykładać do tego uwagę. Jak widać był to błąd. Postanowił zatem zignorować pytanie.
- Nie wiem jak to wygląda u ciebie, ale gdybym to ja obudził się w sypialni koło jakiegoś pochrapującego faceta, to ów facet nie obudził by się już nigdy. – powiedział z odrazą w głosie, a jego twarz wykrzywił grymas obrzydzenia. Co zabawne, on sam nigdy nie zabraniał swoim żołnierzom, dworzanom, poddanym czy służącym łączenia się w pary jednopłciowe. Mało tego, zezwalał na tego typu związki, albowiem tak jak jego dziadek, wychodził z założenia, że każdy miał prawo do swojego kawałka szczęścia, a stawanie na drodze miłości zazwyczaj mijało się z celem. Tak więc, o ile sam temat zawierania związków czy miłości homoseksualnej go nie gorszył, o tyle wizja samego siebie odbywającego stosunek z innym mężczyzną, przyprawiała go o obrzydzenie i złość. Wielokrotnie zastanawiał się czemu tak jest, czemu taka sama forma seksu z kobietą go pociągała i sprawiała mu dziką przyjemność, a z mężczyzną skrajnie odpychała i obrzydzała? Czemu kobiece ciało go podniecało, a męskie było mu obojętne? Może kiedyś znajdzie na to odpowiedź, ale teraz, to nie jest odpowiedni czas na takie przemyślenia.
Dziwne zachowanie Cienia, a raczej owo wciągnięcie powietrza i założenie rak na piersi nie uszło jego uwadze. Nie dziwił mu się. Sam by chętnie tak zrobił. Już teraz miał ochotę poderwać się na równe nogi i wykrzyczeć „UKŁADAJ NATYCHMIAST TEN CHOLERNY PLAN TY PIERDOLONY BĘKARCIE ALBO CIĘ ZAJEBIĘ! MIAŁEŚ NA TO PONAD SZEŚĆ GODZIN, PATAŁACHU JEBANY!” Panował nad sobą jednak na tyle, by tego nie czynić. Wytłumaczył sobie bowiem, że jego udział w obmyśleniu planu też wpłynie na ostateczną cenę owej „przysługi”. Choć nie wiedział do czego przywykł Gawain, ani jak wyglądało jego życie, to siedzenie w jednym miejscu z dwójka takich jak oni mogło być męczące, stresujące i wkurwiające ponad wszelkie pojęcie. Problemem było jednakże to, że ten nieszczęśnik, ze względu na pozycję społeczną, nie mógł nawet zaprotestować bez poniesienia ewentualnych konsekwencji. Jedyne co mógł zrobić do dusić wszystko w sobie i nie dać Aeronowi sposobności do ewentualnego ukarania go za ewentualną obrazę. Problem w tym, że dusił to w sobie dość nieumiejętnie. Jeśli Aeron nie wpadł jeszcze na to, by Cienia ukarać za obrazę majestatu, to nie chciał podsuwać mu tego pod rozwagę. Może i młody Vaele był porywczy, ale nie głupi. Szybko wyłapałby werbalne i niewerbalne ostrzeżenia. Popatrzył na Gawaina po czym, ziewał rozdzierająco i założył ręce za głowę strzelając stawami palców. O tak, to było to! Teraz, gdy wszyscy już złamali kodeks przystojnych i akuratnych zachowań, Aeron napadem złości, Gawain zniecierpliwieniem i krzyżowaniem rak na piersi, a Vyron znudzeniem i ostentacyjnym ziewaniem, nie można było wskazać na jednego winnego. Teraz, nawet jeśli Rudzielec był niżej w hierarchii społecznej, nie było nikogo na tyle kryształowego i eleganckiego by wymierzyć mu karę czy takowej w czyimś imieniu zażądać.
- No widzisz Vaele? Kwestia gońca powraca. – zapytał uśmiechając się złośliwie. Uśmiech jednak nie tyczył się gońca, albowiem Cierń na pewno odpowiednio zrozumiał to, co przed chwilą zrobił Viridian - Pchnij do Rim gońca, niech się wywie wszystkiego co można o naszych dwóch jegomościach. Nawet jeśli ta … nawet jeśli Rim nie będzie znała do końca ich mocy, to zawsze powie nam o nich cokolwiek, choćby to jak wyglądają, jak się noszą lub jak zachowują. Niechże się ta twoja dziewoja przyda do czegoś podczas wyprawy po jej matkę ... – powiedział wyciągając ręce zza głowy i siadając za stołem normalnie I nie powiększa i tak rosnącego w zastraszającym tempie długu rodowego. – dodał w myślach.
Słysząc pytanie Gawaina o to, gdzie będzie „Samum” wypuścił powietrze przez nos i na chwilę zamknął oczy. Musiał się uspokoić, albowiem nie chciał obrazić Gawaina mimowolnym warknięciem, bo ten, pytając o statek, starał się znaleźć dla siebie wyjście i drogę ewakuacji, co było rozsądne. Cień ni jak nie zasługiwał na to, by go besztać i to pomimo tego, że irytacja cała sytuacja z wolna zaczynała brać nad Vyronem górę,  
- Nigdy nie byłem na tutejszej pustyni Gawain, nie znam jej. Co za tym idzie, nie znam punktów charakterystycznych, a mapy jakimi dysponuję, są dość niedokładne by nie powiedzieć chuja warte. Mógłbym powiedzieć na odczepnego, że okręt zatrzymamy i po wszystkim spotkamy się ponownie przy obrazie „ pełnym białych winogron z rudym monstrum w środku”, ewentualnie przy obrazie „gościa co ostrzy sobie kutasa” tudzież przy obrazie przedstawiającym  „mężczyzn onieśmielonych wielkim chujem śpiącego starca”. Nie zrobię tego jednak, bo nie wiem gdzie są takowe obrazy. Możemy za to, w miarę zbliżania się do celu ustalić jakiś punkt, gdzie w wypadku rozdzielenia się spotkamy i gdzie w razie czego ma czekać na nas okręt. – odpowiedział
W głowie dokonał szybkiej reorganizacji planu uwzględniając uwagi Gawaina i to co powiedział Aeron.
- A zatem jeszcze raz i w punktach by było nam łatwiej. Jeśli macie jakieś pomysły to dodajcie je w formie punktów. Ewentualne pytania będą później.
Zatem tak:
1) Dolatujemy na przedpola lub nad burdel (do wyboru),
2) Opuszczamy się na ziemię we trzech i jedziemy do przybytku. Ja jako arystokrata, Gawain jako mój ochroniarz i zakuty w kajdany Aeron jako chuj-wie-co zwane roboczo w planie „Rimeron”.
3) Wchodzimy do burdelu i proszę o widzenie z włodarzami przybytku, albowiem zapewne mam córeczkę, której szukają.
4) Ja i „Rimeron” idziemy na spotkanie, a  ochroniarz Gawain siada przy barze (czy co tam jest w burdelu) jako znak naszej dobrej woli i uczciwych zamiarów.
5) Gawain robi to co umie i zaczyna poszukiwania.
6) W międzyczasie „Samum” z załogą podlatuje nad burdel i krąży sobie spokojnie strasząc armatami, tudzież nasi żołnierze schodzą z pokładu na ziemie by stanowić dodatkową kartę przetargową w razie gdyby coś poszło nie tak.
7) Gawain odnajduje Batul i :
a- Batul współpracuje -  okryje ją płachtą co zapewnia niewidzialność i wyprowadzi ją do żołnierzy albo na zewnątrz i na nas poczeka.
b- Batul odmawia współpracy – ogłuszy ją, ukryje i poczeka na nas lub wyniesie w ukryciu (o ile tak się da)
c – Batul wpada w panikę i wzywa straż, narażając zdrowie i życie Gawaina i nasze – zabija ją i zostawia trupa
Gdy się okaże, że „Rimeron” to jednak nie Rim:
a – wyjdziemy spokojnie do głównej sali bo nici z interesu sprzedaży córki, a taka niewolnica mi się przyda
b – zarżniemy ojca i wuja w pokoju spotkań przejmując interes
c – zostaniemy zarżnięci i nie wyjdziemy w przeciągu dwóch godzin – w tym szczególnym wypadku Gawain ucieka gdzie się da, CAŁY BURDEL MA BYĆ ZBURZONY, A WSZYSCY W NIM MAJĄ ZOSTAĆ ZABICI.
9) Zakładając jednak, że wychodzimy cali i zdrowi to jeśli :
a- Gawain będzie siedział przy ladzie - oznacza to, że musimy działać ostrożnie, ale Batul jest  ukryta i zabezpieczona.  
b- Gawaina nie ma przy barze, ale czeka na zewnątrz  – wychodzimy, zabieramy go ze sobą, odprawiamy na „Samum” i zaczynamy operację przejęcia władzy w stylu starej, dobrej, entuzjastycznej rzezi.
c- Gawaina nie ma przy barze ani na zewnątrz – siadam z „Rimeronem” przy barze by się napić przed dalszą drogą i czekamy na Gawiana oraz jego dalsze kroki.
 
Popatrzył na Arystokratę i Cienia wyczekująco. Czy będą jakieś poprawki?

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Sro 21 Kwi - 0:26
Zapomniał, że Keer jako Cień posiada tę cudowną umiejętność umykania dzięki snom. Zabawne. Kiedyś przywiązywał dużą wagę do jego rasy i upatrywał sobie w nim swojego zbawcę, a dziś tak po prostu zapomniał o tym, co Cieniom wychodzi najlepiej.
Spojrzał na mężczyznę badawczo. Może widział w nim teraz nie Cienia, a zwykłego zabójcę? Może polityka? Siedzieli w kajucie Samum i dyskutowali o tym, co miało nastąpić, spierali się w sprawie planu. I chociaż każdy z nich miał naprawdę nikłą wiedzę na temat miejsca do którego się udawali, próbowali wspólnymi siłami sklecić coś sensownego.
Słowa Viridiana wywołały uśmiech na jego twarzy. Nie pogardliwy, nie drwiący. Uprzejmy uśmiech, który miał załagodzić nerwy i powiedzieć zirytowanemu Arystokracie "Tak tak. Nie obudziłby się już nigdy." Aeron nie zamierzał drążyć tematu, bo nikt o to nie prosił. Nie raz, nie dwa zastanawiał się nad preferencjami Kryształowego Księcia, lecz interesowały go one z czystej ciekawości. Uwielbiał gromadzić ciekawostki na temat znanych mu osób by później w odpowiedniej chwili wykorzystać wiedzę i osiągnąć korzyści.
Po długich minutach czczej gadaniny, która zdawała mu się trwać wieku, w końcu udało im się zarysować plan, który chociaż nie doskonały, zawierał wiele elementów opierających się na współpracy. Ustalili już, że na jakiś czas mogą sobie zaufać, co będzie potem - czas pokaże. Vaele, chociaż uwielbiał grę półsłówek, manipulowanie i mówienie półprawdy, w temacie najazdu i ratowania Batul był szczery. Może właśnie dlatego, że mówienie prawdy przychodziło mu z trudem, gubił się w stanowisku i sprawiał wrażenie narwanego głupca.
Wiele stracił w oczach Vyrona tego dnia. Ile jeszcze przyjdzie mu stracić i kiedy zielone oczy, dziś łaskawie spoglądające w jego stronę, zaczną błyszczeć pogardą?
Tęczowooki wiedział, że będzie musiał przeprowadzić wiele rozmów, by wrócić na dawne tory. By udowodnić, że wydarzenia z dziś były jedynie chwilową słabością, podyktowaną brakiem komfortu. Bo, tak po prawdzie, nie czuł się wcale komfortowo.
Ratowanie matki Rim powziął jako osobistą misję lecz w głębi serca czuł, że nie do końca była to jego własna decyzja. Upiorna nigdy nie poprosiła go o odszukanie Batul, nigdy nawet nie wspominała o tym, że istnieje choćby cień nadziei na wyrwanie jej z burdelu. Zostawiła przeszłość za sobą i chociaż bywały momenty w których smutek wyciskał łzy z jej fioletowych oczu, dzielnie milczała i nie wymagała heroicznych czynów. A jednak on czuł, że wyrwanie jej matki ze szponów pustyni, jest jego cholernym obowiązkiem. Obowiązkiem, który chociaż nigdy nie został wprost nałożony, palił żywym ogniem.
Nie potrafił powiedzieć tego na głos. Nie mógł przyznać, że oto nadszedł dzień w którym on, Aeron Vaele, bękart który zaczął znaczyć w świecie Upiornych coś więcej niż kurz zalegający na ulicach miasta, ma obecnie w życiu okres, który można było nazwać swojskim terminem "pierdolnięcia hormonalnego". Rim była jego wybranką, jego damą i zrobiłby dla niej wiele. Nie wszystko, bo oprócz zauroczenia gdzieś tam w jego rogatym łbie przebłyskiwał jeszcze intelekt, lecz wiele. Tak wiele, by w końcu zaakceptowała jego zaloty i dopuściła go do siebie. By mógł udowodnić sobie i całemu światu, że chociaż sam jest brudnej krwi, to udało mu się spłodzić potomka pochodzącego z prawego łoża.
Znudzenie wymalowało na jego twarzy wyraz obojętności. Gadka-szmatka przeciągała się i najwidoczniej nie tylko on miał dosyć towarzystwa siedzących przy stole panów. Każdy powiedział co wiedział, trochę sobie podokuczali ale nadszedł czas by wreszcie zakończyć przepychanki słowne i złożyć w całość jeden, w miarę spójny plan. O dziwo, nie poszło wcale tak ciężko.
Westchnął kiedy zarówno rogacz jak i Cień upierali się przy posyłaniu gońca. Zafiksowali się na tej opcji, zupełnie zapominając o tym co Aeron powiedział im raptem kilka minut temu. A może nie powiedział?
- Wszystkie potrzebne informacje zostaną nam dostarczone lada moment. - powiedział ze spokojem, unosząc delikatnie dłoń w uspokajającym geście - Wysyłanie kolejnych gońców zwróci jedynie uwagę tych, dla których powinniśmy pozostać niewidoczni jeszcze przez jakiś czas. Cierpliwości panowie, jak tylko znajdziemy się nad pierwszymi piaskami Namalowanej Pustyni, otrzymamy odpowiedzi na większość nurtujących nas pytań. - uciął temat gońca, dając tym samym do zrozumienia, że nie będzie drugi raz tłumaczył się z ruchów swoich pionków na szachownicy zwanej polityką. Swoje wiedział, lecz nie był do końca pewien ile z informacji nadawało się dla uszu Vyrona, a ile dla uszu Gawaina. I znowu: czas pokaże.
Podsumowanie planu trochę trwało, ale ostatecznie to co powstało a co zostało pięknie wyłuszczone przez Larazirona, było do zaakceptowania. Wiele było niewiadomych, lecz w obecnej chwili tyle musiało im wystarczyć. Vaele nie zgłosił żadnych uwag, nie wtrącał się z poprawkami bo wiedział, że jeśli tego będzie wymagać sytuacja, plan po prostu ulegnie modyfikacji. Upiorni Arystokraci, chociaż w tradycjach bywali nieco skostnieli, jeśli szło o działania wojenne bywali nadzwyczaj elastyczni. A Viridian najbardziej.
Następne godziny podróży minęły im we względnym spokoju. Rozmawiali o przysłowiowej dupie Maryni, wymieniali się uwagami na tematy neutralne i żaden nie silił się już na złośliwości czy głupie komentarze. Co miało, już zostało wypowiedziane a dolewanie oliwy do ognia nikomu nie wyszłoby na dobre. Każdy z mężczyzn pokazał dziś nieco więcej niż zamierzał, lecz co było wcześniej sumiennie opracowane a co było spontanicznym wybuchem? Ciężko było ocenić. Jedno było pewne: nawet najzacieklej walczące psy w końcu kładły się w kątach i pozwalały sobie na odpoczynek.

Vaele przyglądał się mapom rozłożonym na blacie stołu i wodził dłonią po nakreślonych liniach, kiedy usłyszał pukanie do drzwi i głos jednego ze swoich żołnierzy, który przepraszając za niepokojenie, oznajmiał że statek właśnie przesuwa się nad granicą Namalowanej Pustyni. Upiorny podziękował i spojrzał najpierw na Viridiana, później na Gawaina.
- Za chwilę teleportuje się tu jeden z moich. Ten, którego wysłałem przodem a który zdołał zdobyć zaufanie jednego ze strażników burdelu. - powiedział, zerkając to na jednego, to na drugiego - Dostarczy nam niezbędnych informacji, które pozwolą doprecyzować plan. Uprzedzam was jednak, aby jego przybycie nie wywołało zaskoczenia, które może się skończyć sięgnięciem po broń. Pojawi się tu, wewnątrz kajuty, by nie płoszyć żołnierzy, których nerwy i tak są zapewne napięte jak postronki.
Niezależnie od tego co powiedzieli tamci, on po prostu czekał na żołnierza. Oderwał dłonie od mapy i wpatrywał się w drzwi, a każda minuta oczekiwania wprawiała go w zdenerwowanie. A co, jeśli został pochwycony? Jeśli ich zdemaskował? Był jednym z lepszych, lecz i takich można przymusić do zmiany frontu.
Najpierw rozległ się trzask a kilka iskier posypało się na podłogę. Vaele wstał i dłonią wskazał reszcie, że właśnie na to czekał i że nie muszą się niczego obawiać. W następnej chwili rozbrzmiał kolejny trzask, więcej iskier wystrzeliło na wszystkie strony a na środku kajuty pojawiła się odziana w czarne szaty istota, zgięta w pokłonie, wspierająca się na jednym kolanie. Dłonią dotykała piersi a twarz miała owiniętą czarną chustą, na której materiale osadził się piasek.
Tylko po sylwetce można było stwierdzić, że klęczący to mężczyzna, bowiem włosy w kolorze jasnej słomy miał związane w wysoki kuc, opadający grubą falą na jedno ramię. Nie odezwał się ani słowem, trwał w milczeniu i czekał na rozkaz, ściskając w opuszczonej dłoni gruby rulon papieru.
Okazany w ten sposób szacunek skierowany był przede wszystkim do Upiornych Arystokratów, bowiem to oni byli tu najważniejsi. Jedn był jego panem, drugi właścicielem statku. Obaj natomiast dzierżyli władzę o jakiej on, prosty sługa, mógł jedynie marzyć.
- Oddaj z czym przybyłeś i udaj się na spoczynek. - powiedział twardo Aeron, nie bawiąc się w powitania po czym wyciągnął dłoń po rulon - Będziesz mi jeszcze potrzebny, zatem nie oddalaj się zanadto.
Pozostając nadal na kolanach, jasnowłosy podał dokumenty unosząc głowę jedynie na tyle, by móc spojrzeć ukradkiem na resztę zgromadzonych w kajucie.
Gdy jego oczy rozpoznały znajomą twarz a ich spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem jastrzębich oczu, blondyn uśmiechnął się paskudnie i choć jego usta skrywała przyprószona piachem chusta, brwi i oczy zdradziły wesołość. Puścił Keerowi oczko, korzystając z chwili w której jego pan odwracał się do niego plecami by rozłożyć na stole przyniesione zapiski i szkice.
- Możesz odejść, vi Rimm. Dobra robota. Chwilowo jesteś wolny. - powiedział Aeron, nie racząc go ani chwili dłużej swoją uwagą. Blondyn ponownie skłonił się opuszczając głowę niżej, po czym wstał i nie odwracając się do nich tyłem, cofnął się do drzwi. Dopiero gdy je otworzył, odwrócił się i wyszedł, obdarzając znajomego cienia ponownym porozumiewawczym mrugnięciem.
Vaele nie czekał na zaproszenie. Rozłożył papierzyska na blacie. Było tam kilka arkuszy notatek sporządzonych z niesamowitą dbałością o szczegóły a dotyczących zarówno samego właściciela przybytku jak i ważniejszych pracowników, sporządzona starannie mapa oraz kilka portretów, każdy podpisany. Upiorny Arystokrata uśmiechnął się kiwając głową. Vi Rimm sprawił się wyśmienicie.
- A oto szczegóły, jakich jeszcze chwilę temu nam brakowało, a które przeważą szalę zwycięstwa. - powiedział zadowolony - Zacznijmy może od notatek. Chyba, że macie lepszy pomysł, panowie?

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Kieł Pustyni
Sro 21 Kwi - 12:51
Tym razem Aeron nie dał się sprowokować, ale chyba nie taki był cel Viridiana. Chłopcy zwyczajnie mu nie w smak i przy tym wolał pozostać. Zakończyli łóżkowe tematy, by móc ponownie skupić się na stojącym przed nimi wyzwaniem. I dobrze, bo nie lubił mówić o swoim życiu, a uwaga w końcu skupiłaby się również na nim.
Vyron zdawał się mieć dość całego latającego cyrku, bo przeciągle ziewnął. Przez chwilę czuł się niezręcznie, gdyż Upiorny rozdziawiał japę i niczym najprawdziwszy lew nawet nie spuścił go z oka. Nigdy nie wiesz, czy ziewa sobie ot tak, czy zastanawia się nad zrobieniem z ciebie obiadu. O dziwo to odrobinę rozluźniło atmosferę. Elegancja wzięła wolne i przez moment miał wrażenie, że nie siedzi z posągami a istotami z krwi i kości. Trójka zwykłych facetów snująca plany.
- Oby ten czas był tego wart - szepnął z nadzieją w głosie, bo tylko ją mógł teraz mieć. Na to, że mapa będzie dokładna i będzie czymś więcej niż bazgrołem. W końcu Aeron nie zatrudniłby patałacha, prawda? Nie spierał się dłużej. Może mieli nie wiedzieć, może Cierń dostał jakiś cynk.
Na jego twarz wkroczył nerwowy uśmiech. Częściowo bawiły go przywołane przez Viridiana sceny. Na usta pchało się przypomnienie, że obrazy stale zmieniają swoje położenie, ale powstrzymał się. Inaczej Viridian faktycznie  wpakowałby mu kryształ w dupę. Właśnie jego złość była źródłem nerwowości Gawaina. Pokiwał głową, przyjmując argumenty bez słowa skargi i dalszych uwag, po czym przysłuchał się podsumowaniu Kryształowego Księcia. Nadal istniało kilka niewiadomych, ale było ich mniej niż się początkowo wydawało. Jakoś okiełznają burdel.
Podczas kolejnych godzin sprawdzał sprzęt, przecierał to i tamto. Oczekiwanie przychodziło z trudem, więc wolał zająć czymś ręce i umysł, jeśli akurat nie gadali o pierdołach. W głowie powtarzał plan i nie pozwalał wyobrażeniom powstać. Nie mógł mieć żadnych nierealnych oczekiwań, by móc działać instynktownie. Plan i cel miały na powrót stać się jego drugą naturą i nie pozostawiać miejsca na błędy. Apogeum osiągnięto, gdy Aeron oświadczył, że lada moment będą gościć wtykę.
Trzask
Trzewia zawiązały się w ciasny supeł. Dobrze, że nie było w nich już grogu, bo nie dałby rady powstrzymać odruchu wymiotnego. Serce obijało się o żebra, nagle brakło powietrza. Cień przypominał teraz marmurową rzeźbę, tak bardzo pobladł. Ścisnął palcami nasadę nosa i odetchnął głębiej, licząc w myślach do dziesięciu.
Spokojnie... przecież to tylko jakiś Lunatyk. Nie ma się czego bać ani kogo zabijać. Jeszcze nie teraz. To przecież tylko...
Trzask
Sylwetka, która pojawiła się na środku wydała się Keerowi znajoma, podobnie jak długie włosy. Wstrzymał oddech, siedział wmurowany w krzesło i nie wierzył. Nie chciał wierzyć. Wbijał wzrok w klęczącego mężczyznę wściekły i przerażony. Ręce świerzbiły, chciałyby sięgnąć po broń, ale Cień nie znalazł w sobie siły woli. Zresztą byłaby to łaska na jaką gnojek nie zasługiwał. Puszczone w jego stronę oczko całkowicie go rozjuszyło. Wbijał palce w oparcie tak mocno, że aż drewno zajęczało. Kolejne sekundy wydawały się wiecznością. Chciał choć raz pomylić się w swoich przypuszczeniach i przeczuciach. Chciał stąd iść. Uciec. Wyskoczyć za burtę, byle znaleźć się z dala od tej zawszonej kreatury. Uciec od siebie. Gdy drzwi się zamknęły, drżącymi dłońmi sięgnął po puchar i ostrożnie zaczął nalewać sobie grogu. Nie zwracał uwagi na Upiornych, na mapę, a tym bardziej nie chciał patrzeć na portrety. Trzymając puchar oburącz wypił całą jego zawartość.
- Może na początek powiesz... - wychrypiał na wydechu i odstawił kielich. - skąd, do cholery, znasz Kaevana - wycedził cicho, bojąc się, że tamten mógłby go usłyszeć, po czym ukrył twarz w dłoni i odetchnął drżąco.
- Nie mam na to nerwów. Powiesicie mnie później za obrazę majestatu - wyszeptał bardziej do siebie niż do nich, po czym oparł ręce na udach, pochylił się w kierunku Aerona i skupił na nim swój rozbiegany wzrok.  
- Aeron, masz ty blade pojęcie, kim on jest? - Wskazał na drzwi. - Zaklął swoją siostrę, Eileen, w potwora i kazał maszkarę ubić, bo obiekt miłości Kaevana wolał ją a nie jego. Wbił mi na robotę wraz ze swoim ukochanym z worem na głowie. Każde myślało, że drugie od dawna nie żyje... Wtedy też Kaevan oświadczył, że zabił tej dwójce dziecko i najprawdopodobniej, po tym jak je oskórował, zeżarł. Wybacz, że akurat tej informacji nie doprecyzuję, ale gnojek musiał spinkalać przed moim ostrzem. Za oszustwo, za traumę, którą mi sprezentował i za to, że jest skończoną szują. To jego miałem na myśli, mówiąc o sadystach patrzących na rodzinne tragedie. Gdyby nie twoje pieprzone tajemnice, powiedziałbym ci już na wstępie - pociągnął nosem, po czym wstał i zaczął przechadzać się po pokoju.
- Lubi dobierać sobie kochanków, którzy wyglądają jak jego nieodwzajemniona miłość. Martwa zresztą. Nishant po wszystkim popełnił samobójstwo. - Uśmiechnął się paskudnie, w zamyśleniu pokiwał głową. Tak, ten gnojek uwielbiał postawnych, zielonookich mężczyzn. Wtedy mógł ruchać swoje niedoścignione marzenie, mentalnie się onanizować.
- Właśnie! - Wskazał palcem na Aerona. - Powiem to bez patrzenia na portrety. Taka mała gra, jeśli pozwolisz. - Ruchem brody wskazał na papierzyska przytargane przez poczwarę i czekał, aż Upiorny na nie spojrzy.
- Możliwe, że wśród nich będzie ktoś o baranich rogach i czarnych włosach. Nie będzie tego widać, ale i zielonych oczach. Przystojna twarz, barczysty, gwardzista, więc masz szansę go znać. Ba, może nawet sam byś się nadał... Spotkałem tego Upiornego i miałem przekazać pozdrowienia dla ciebie. Przez zamieszanie z Cośkiem wyleciało mi z głowy! - Zaśmiał się ponuro i poklupał się palcem w skroń, po czym podszedł do Aerona i śmiertelnie poważnie spojrzał mu w oczy.
- Teraz pozdrowienia mają nieco więcej sensu. Mówiłeś o ruchaniu, a vi Rimm może wyruchać nas wszystkich. Jeśli burdel prowadzi jego kochanek, to albo mu się znudził, albo to pułapka. Na was, bo macie dużo do stracenia i teraz także na mnie, bo Kaevan zapewne chciałby zamknąć mnie w celi i torturować przez następne półwiecze. Albo coś. Nie wiem, bo jest chory na umyśle lub doskonale udaje. - Spojrzał na Viridiana, potem znów na Aerona. Odwrócił się od nich i sięgnął po mapę z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Zatrważająca dokładność i ilość szczegółów jasno wskazywały na jej autora.
- Też wtedy otrzymałem taką mapę. Jak dobrze i długo go znasz, Aeronie? Po co ci on? - dodał cicho i zerknął na niego znad arkusza, po czym odłożył mapę i delikatnie ją wygładził. Nie spuszczał Ciernia ze swych czujnych, ale pozbawionych wyrazu oczu. Keer nie był już wściekły, smutny czy przerażony. Teraz miał już wyjebane na wszystko, bo sytuacja wyglądała beznadziejnie. Plan był kolażem mniej i bardziej gównianych pomysłów, wtyka okazała się być totalnym psycholem, a nie wiadomo, ile jeszcze podobnych wspaniałych niespodzianek miał dla nich jaśnie pan Cierń. Udział Kaevana zmieniał układ sił i sugerował kolejną wyreżyserowaną tragedię. Zupełnie nie był przygotowany na podobny scenariusz. Gdyby nie Batul, całe to szeroko zakrojone przedsięwzięcie, zabiłby go. Tak byłoby bezpieczniej, bo vi Rimm mógłby chcieć dorwać go z Batul i zmienić ją w krwawy ochłap na piachu. Albo zaciągnąłby go do innego burdelu, żeby go wykorzystywać. Albo wyłupiłby mu oczy, żeby zachować sobie nietypowy okaz jako trofeum. Niestety, stracił element zaskoczenia i czuł, że mieli przewalone.


Kieł Pustyni PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Sob 24 Kwi - 19:35
Zarys planu już mieli. Teraz czekali tylko na notatki, a gdy te się pojawią, dopracują go do końca i ustalą wszystkie szczegóły i szczególiki. Wewnętrzny kompas Vyrona, o ile tak można było to nazwać, nakazywał mu zrównanie burdelu z ziemią i wymordowanie wszystkich tam obecnych – z dziwkami włącznie. Nie czyniłby tego ze względu na krzywo pojęta moralność, bogobojność czy fanatyzm, nie. Burdel mógł stać się symbolem. Miejscem do którego banda obdartusów gotowa była pielgrzymować i przysięgać na własną krew zemsty, walki o wolność i inne czcze zrywy. Zniszczenie burdelu byłoby w tym przypadku nie tylko działaniem roztropnym, ale ze wszech miar koniecznym z punktu widzenia spokoju na podbitych ziemiach. W czasie gdy Aeron i Gawain wymieniali się uwagami, rozmawiali i plotkowali Viridian pogrążył się w zadumie.
Namalowana Pustynia stanowiła miejsce kłopotliwie nie tyle środowiskowo co geograficznie. Zakładając, że jej część już w chwili obecnej należała do terytorium Wielkiego Księstwa, niejako przez Góry Lodowe, stanowiła ona eksklawę. Wymagała zatem oddzielnego prawodawstwa, systemu obrony i zarządzania przynajmniej do chwili, gdy wyznaczony zostanie przepustowy szlak migracyjny połączony z siecią karawanserajów. Wiele księżyców będzie musiało upłynąć nim to wszystko zacznie funkcjonować na zadowalającym poziomie. Innym wyjściem było stworzenie swobodnej prowincji, ale i tu pojękiwał się problem. Pustynia ze była zbyt biedna by uczynić z niej prowincję, albowiem ta, by się rozrastać wymagała stałego zaopatrzenia, przynajmniej do czasu wybudowania niezbędnej infrastruktury. Zaopatrzenie takie, ze względu na brak szlaków drogowych, najłatwiej i najtaniej było przesyłać okrętem, ale to właśnie tu powstawał problem. Finanse księstwa nie pozwalały teraz na lekkomyślne wybudowanie kolejnej jednostki latającej, a zwłaszcza takiej przeznaczonej jedynie do transportu towarów.  Prowincja pustynna, mająca żyć z tego co wyprodukuje wydawała się być mrzonką. Sięgnął pamięcią do wspomnień, ale nawet wtedy, gdy jako malec przebywał z dziadkiem w świecie ludzi w podobnej krainie, większość osadnictwa skupiała się tuż przy rzece i jej delcie. Tu nie było rzeki, a raczej on o żadnej rzece nie wiedział. Pozostawała zawsze możliwość uczynienia z terenów pustynnych tzw. kolonii. Ta, podlegająca bezpośredniej zależności politycznej i gospodarczej pod metropolię (tu jako centralne terytorium państwa kolonialnego) mogłaby się rozwijać swobodnie, ale pod okiem Wielkiego Księstwa. W odróżnieniu od państwa marionetkowego lub protektoratu, w kolonii brak było niezależnych struktur władzy oraz odrębnych organów prowadzących w jej imieniu jakąkolwiek większą politykę ponad te lokalną i pozostającą niemal bez znaczenia na dużej arenie. Kolonia w większości przypadków musiała dbać o  siebie sama, ewentualnie będąc od czasu do czasu wspierana przez metropolię dostawami pewnych towarów (zawłaszcza w początkowym okresie) lub wojska – jeśli kodeks kolonii nie pozwalał jej na swobodna rekrutację sił.
Uczynienie z Namalowanej Pustyni koloni Wielkiego Księstwa zdawało się być najbardziej uzasadnione ekonomicznie, choć niosło za sobą pewne ryzyko w postaci przewrotu lub próby wybicia się na nieodległość, zwłaszcza gdy autochtonom kolonii zamarzą się prawa dane terytoriom zależnym.
Cóż, będzie to musiał dokładnie przemyśleć jak już wróci do domu. Pójdzie wtedy nad wodospad, usiądzie sobie tam gdzie siedzieli z Iris i rozważy wszystkie opcje. Iris, Pani Admirał Kryształowej Floty, czemu właściwie o niej pomyślał?
Z zamyślenia wyrwały go słowa o mającym przybyć posłańcu i faktycznie, chwilę później wraz z iskrami, a zatem z efektami specjalnymi przybył jakiś poseł z papierami w ręku. W tej właśnie chwili Vyronowi przyszło do głowy, że dobrze iż zwołał zebranie w kajucie kapitańskiej, a nie jak miało to miejsce na wielu okrętach gdy potrzeba było dyskrecji – w prochowni. W tamtym pomieszczeniu takie nagłe „pojawienie się” mogłoby skutkować natychmiastowym przeniesieniem się wszystkich zebranych w zaświaty z jeszcze lepszymi efektami specjalnymi. Swoją drogą ciekawa opcja z taką teleportacją. Jeśli wykonać ją na jakiejś zapadłej wiosze w Świecie Ludzi i przy okazji przelecieć córkę gospodarza, pewnie wszyscy we wsi by gadali, że oto pojawił się anioł, który nie tylko dokonał cudu zwiastując córze jakiegoś Iwana czy innego Wasyla kolejnego potomka, ale też spalił mu chatę,stodółkę i stóg, albowiem strzecha zajęła się od boskiej iskry. Nic ino cud, chuj że gospodarz stracił dorobek życia. Cud jak nic! Swoją drogą ciekawe, czy te kilka tysięcy lat temu, ktoś nie wyciął przypadkiem podobnego numeru pewnemu starszemu cieśli Iosifowi Obrucznikowi ?
Uśmiechnął się do własnych myśli, ale zaraz stłumił uśmiech. Nie wypadało śmiać się z takich rzeczy.
- Po to sam złamałem zasady zachowania ostentacyjnym ziewaniem byśmy nie musieli cię karać lub zabijać nie tylko za to, ale też skrzyżowanie rąk na piersi i westchnienie chwilę wcześniej. – rzucił od niechcenia słysząc słowa Gawaina. Kodeks honorowy i zwyczajowy Upiornych był napięty i sztywny jak skóra na bębnie i pozwalał  wyciągnąć konsekwencje za najmniejszą nawet obrazę.
Gawain, choć nie mógł tego wiedzieć, mimowolnie też zaczął podlegać pod ów kodeks. Najgorsze w tym wszystkim było to, że choć go nie znał musiał go przestrzegać, albowiem jak to mawiają „nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem”. Właśnie niejako dlatego, by chronić dupsko Gawaina, Vyron postanowił sam dopuścić się lekkiej obrazy wszystkich zebranych. I pomyśleć, że wszystko to przez sposób w jaki Gawain został przedstawiony...
Otóż Aeron, przedstawiając Gawaina jako przyjaciela rodziny jasno określił jego pozycję społeczną i zajmowane stanowisko. Zatem w tej chwili, zgodnie z Art. 5 kodeksu honorowego, do którego zwykła stosować się Upiorna Arystokracja w osobach Viridiana i Aerona (choć nieco uwspółcześnionym albowiem z Art. 8 wykreślono na przykład punkt 4 dochodząc do skądinąd słusznego wniosku, że jest to niezgodne z zasadami panującymi w świecie Arystokracji) Gawain zaczął podlegać pod kodeks honorowy a tym samym przysługiwało prawo do żądania satysfakcji, o ile nie należał do żadnego z punktów wymienionych w Art. 8 . Musiał tylko określić poziom obrazy, mianować sekundantów i dokonać kilku formalności.
Viridian wstał, wziął do reki rewolwer a z leżącej obok niego kabury kulkę wosku i usiadłszy, przysłuchiwał się z powagą temu co mówił Cień. Może i żołnierz Aerona był skurwysynem, ale czy mało to skurwysynów nosiła matka ziemia? Przecież wystarczyło zrobić cokolwiek złego w oczach kilku istot by zostać uznanym za złego, okrutnego i pozbawionego sumienia. Przecież Aeron sam uznał Viridiana za wyjątkowo podłe bydle, gdy ten rozkazał Iris zrównać z ziemią wioski w których byli buntownicy. Czy zatem Iris też była bestią? Skoro zniszczyła te wsie i obrazowo o tym opowiadała była pewnie w oczach Aerona wspólwinną. Gdyby tylko pomyślał wtedy, że to co uczynili zrobili dla niego …
Fakt, Vyron dopuszczał się niejednokrotnie rzeczy podłych i okrutnych, ale nigdy nie czynił tego z czystej chęci niesienia zła i siania strachu. Czasem takie zachowanie było koniecznością, ale jak to zwykle bywa zło zwykło zależeć od punktu widzenia.
- Pamiętaj, że zło zawsze zależy od punktu widzenia Gawain. Nie ma kryształów bez skazy, ale mniejsza o to. Zapewne założyłeś, iż ten Kermit, Kevin, Kevlar czy … jak mu tam, pracuje w tym burdelu – powiedział oglądając dokładnie rewolwer i dociskając kule w bębnie pobojczykiem. Ładunek prochowy musiał być dobrze ubity by po nałożeniu kapiszonu płomień przedostający się przez kominek z łatwością mógł go odpalić. – Tymczasem to zwykły posłaniec. Sługa jakich wielu ma każdy z nas. Nie liczyłeś chyba że na okręt teleportuje się ktoś obcy, albo że my sami pójdziemy odebrać materiały od zdrajcy? To byłoby zbyt niebezpieczne i nieodpowiedzialne. Poza tym zdrajca, gdy będzie już po wszystkim dostanie swoją nagrodę. Jeśli nie od Aerona to ode mnie. – uśmiechnął się jednym kącikiem ust.
Sprawdziwszy ubicie ładunków, zaczął zalepiać rozgrzanym w dłoni pszczelim woskiem każdą z komór. Pszczeli wosk nie tylko ograniczał gromadzenie się nagaru w lufie i smarował jej przewód, ale także ułatwiał czyszczenie i chronił przed mimowolnym odpaleniem więcej niż jednej komory, co w rewolwerach rozdzielnego ładowania się zdarzało, jeśli użytkownik nie stosował lekkonadkalibrowych pocisków, albo ładował broń niechlujnie. W przypadku Viridiana, który o swój ekwipunek dbał jak każdy żołnierz, była to zwykła ostrożność i dbałość o sprzęt.
- Powiem ci coś na pocieszenie Rudzielcu. Jesteśmy teraz na ziemi niczyjej, ale okręt na którym lecimy jest mój i stanowi niejako ruchomą część moich włości. Jeśli tak bardzo nienawidzisz tego ...jak mu tam i pałasz taką żądzą zemsty, to w drodze powrotnej wydam ci zgodę na pojedynek z owym gońcem Aerona, jednocześnie biorąc na siebie rolę rozjemcy. Musisz jednak wybrać sobie sekundanta oraz scharakteryzować jakiej obrazy dopuścił się on względem ciebie. Czy była ona lekka, ciężka czy też bardzo ciężka. – popatrzył na Aerona po czym zwrócił się do niego - Tak jak i ja znasz zapewne na pamięć wszystkie artykuły i podpunkty kodeksu honorowego. Zatem by wszystko było jasne, W tym wypadku czynie to na podstawie Art. 4 i Art. 5., zakładając i wierząc niezbicie, że nie wpasowuje się on pod żaden w punktów uwspółcześnionego art. 8 . Co do artykułów tyczących się postępowania honorowego, liczę na twój rozsądek..
Vyron wstał, podszedł do swoich bagaży, odłożył rewolwer, na który pozostało tylko nałożyć kapiszony i wyjął z sakwojaża z mała książeczkę oprawioną w okutą skórę. Ten nieco sczytany egzemplarz kodeksu honorowego Upiornych Arystokratów miał dla niego wielką wartość. Wrócił z nim do stołu i położył przed Gawainem
- Proszę, przeczytaj sobie i podejmij decyzję czy chcesz się pojedynkować czy też wolisz odpuścić. Myślę, że będziesz miał na to całą noc. – usiadł na swoim miejscu opierając się wygodnie o oparcie - To kodeks honorowy, pod który jako „przyjaciel rodziny Aerona” podlegasz. Egzemplarz ten należał jeszcze do mojego dziadka zatem jest nieco leciwy. Z najważniejszych zmian należy wymienić wykreślenie punktu 4 z artykułu 8 oraz zmianę minimalnego dystansu strzału z 12 na 20 metrów.
Miał nadzieję, że Gawain faktycznie przeczyta przynajmniej niektóre podpunkty z tego „regulaminu zachowań eleganckich” i podejmie decyzję, która uzna za słuszną. Vyron pokiwał głową do własnych myśli. Każdy, kto na to zasługuje ma prawo bronić swojego honoru, nawet najemnik czy płatny zabójca. W końcu w ich fachu honor to czasem jedyne co im pozostaje.
- Tymczasem przejdźmy do papierów, które właśnie dostaliśmy, i ustalmy co właściwie robimy i w jaki sposób. Liczę na to, że pamiętacie poprzednią, zaproponowaną wersję planu, jednak gdyby zdarzyło się, że w tych emocjach zapomnieliście, to przypominam jeszcze raz:
1) Dolatujemy na przedpola lub nad burdel (do wyboru),
2) Opuszczamy się na ziemię we trzech i jedziemy do przybytku. Ja jako arystokrata, Gawain jako mój ochroniarz i zakuty w kajdany Aeron jako chuj-wie-co zwane roboczo w planie „Rimeron”.
3) Wchodzimy do burdelu i proszę o widzenie z włodarzami przybytku, albowiem zapewne mam córeczkę, której szukają.
4) Ja i „Rimeron” idziemy na spotkanie, a  ochroniarz Gawain siada przy barze (czy co tam jest w burdelu) jako znak naszej dobrej woli i uczciwych zamiarów.
5) Gawain robi to co umie i zaczyna poszukiwania.
6) W międzyczasie „Samum” z załogą podlatuje nad burdel i krąży sobie spokojnie strasząc armatami, tudzież nasi żołnierze schodzą z pokładu na ziemie by stanowić dodatkową kartę przetargową w razie gdyby coś poszło nie tak.
7) Gawain odnajduje Batul i :
a- Batul współpracuje -  okryje ją płachtą co zapewnia niewidzialność i wyprowadzi ją do żołnierzy albo na zewnątrz i na nas poczeka.
b- Batul odmawia współpracy – ogłuszy ją, ukryje i poczeka na nas lub wyniesie w ukryciu (o ile tak się da)
c – Batul wpada w panikę i wzywa straż, narażając zdrowie i życie Gawaina i nasze – zabija ją i zostawia trupa
Gdy się okaże, że „Rimeron” to jednak nie Rim:
a – wyjdziemy spokojnie do głównej sali bo nici z interesu sprzedaży córki, a taka niewolnica mi się przyda
b – zarżniemy ojca i wuja w pokoju spotkań przejmując interes
c – zostaniemy zarżnięci i nie wyjdziemy w przeciągu dwóch godzin – w tym szczególnym wypadku Gawain ucieka gdzie się da, CAŁY BURDEL MA BYĆ ZBURZONY, A WSZYSCY W NIM MAJĄ ZOSTAĆ ZABICI.
9) Zakładając jednak, że wychodzimy cali i zdrowi to jeśli :
a- Gawain będzie siedział przy ladzie - oznacza to, że musimy działać ostrożnie, ale Batul jest  ukryta i zabezpieczona.  
b- Gawaina nie ma przy barze, ale czeka na zewnątrz  – wychodzimy, zabieramy go ze sobą, odprawiamy na „Samum” i zaczynamy operację przejęcia władzy w stylu starej, dobrej, entuzjastycznej rzezi.
c- Gawaina nie ma przy barze ani na zewnątrz – siadam z „Rimeronem” przy barze by się napić przed dalszą drogą i czekamy na Gawiana oraz jego dalsze kroki.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Czw 29 Kwi - 22:38
Spojrzenie tęczowych oczu prześlizgiwało się z jednego mężczyzny na drugiego. Aeron czekał. Zaproponował dalsze kroki, jednak musiał pamiętać, że nie on jeden ma decydujący głos. I chociaż plan Viridiana, mimo wielu niedociągnięć, był obecnie najlepszym jaki mieli, pojawienie się notatek i portretów mogło ułatwić sprawę.
Powoli posuwali się naprzód, co można było odczuć po kołysaniu statku. Chociaż w kajucie panowała cisza, wprawne ucho mogło wychwycić śpiewne wycie wiatru, łopot żagli i krzyki pracującej na zewnątrz załogi. Przez te kilka godzin nikt im nie przeszkodził, mimo iż wytracali czas na czczej gadaninie, czyszczeniu broni i dogrywaniu planu działania. Teraz, gdy w środku na chwilę pojawił się jego żołnierz, atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała. I to wcale nie Vyron był w tej chwili tym, na którego gniew należało zwrócić uwagę.
Upiorny Arystokrata uniósł lekko jedną brew kiedy z ust Cienia wypłynęły słowa, wypowiedziane zachrypniętym tonem. Przez chwilę po prostu patrzył na rudowłosego. Obserwował jego ruchy, chowanie twarzy w dłoniach. Wysłuchał westchnięcia. I kiedy już chciał udzielić mu wyczerpującej wypowiedzi, we wszystko wmieszał się Kryształowy.
Jego komentarz nie dotyczył jednak samego Kaevana, a sytuacji w jakiej się znaleźli. Wszyscy trzej poczuli się bardzo pewnie w swoim towarzystwie. Na tyle, by ignorować wszelkie zasady etykiety czy protokołów dyplomatycznych. Aeron jednak nie miał nikomu tego za złe, bo chociaż sam zazwyczaj bardzo się pilnował, dziś złamał zasady jako pierwszy. Dał się ponieść emocjom.
Przez cały czas trwania wywodu Keera, Arystokrata patrzył mu w oczy, pozostawiając twarz zupełnie beznamiętną. Informacje które przekazywał mu Gawain były naprawdę ciekawe i pewnie gdyby nie to, że Vaele poznał je już wcześniej, uniósłby teraz dłoń do ust i sapnął coś w stylu "Toż to straszne!" po czym poruszony historią, kazałby zaciągnąć vi Rimma przed swoje oblicze i wymierzyłby mu stosowną karę, którą byłaby śmierć. Niestety, albo stety - jak kto woli - ów sadysta, był rogatemu potrzebny. Jego wartość w teraźniejszości przysłaniała wszystko to, czego dokonał w przeszłości. Również pod wpływem emocji.
- Gdyby nie moje pieprzone tajemnice, powiedziałbyś mi wcześniej? - zapytał uśmiechając się niewesoło - Obawiam się, mój drogi, że nie ma potrzeby niczego mówić, bo ja o wszystkim wiem.
Viridian znowu postanowił się wtrącić, ale tęczowooki nie miał mu tego za złe. Upiorni Arystokraci ostrożnie dobierali sobie sojuszników, więc kto jak kto, lecz Laraziron wiedział jak to było ignorować dawne występki swoich podkomendnych.
- Vyron ma rację. Wiesz o nim tylko tyle, ile sam ci pokazał i ile udało ci się zobaczyć. Nie znasz jednak całej otoczki. Motywów. Powodów. - powiedział spokojnie - Dla ciebie Kaevan vi Rimm to skurwysyn, który zniszczył swoją rodzinę i zasługuje na potępienie. Dla mnie to jeden z żołnierzy, lojalny i niesamowicie przydatny. Znam go od dawna i chociaż nie znam szczegółów pracy, którą ci zlecił, jej ostateczny wynik był z tego co zdołałem ustalić zadowalający. - zamrugał kilkukrotnie - Nie wnikam w to, co was łączy, ale musisz zrozumieć jedną, bardzo ważną rzecz: Nie mogę rozliczać mojego żołnierza z tego co robi, nie będąc na służbie, w jego wolnym czasie. Tak, brzmi to okrutnie, lecz niezależnie od tego jakich okropności się dopuścił lub dopuszcza, służy mi wiernie i jest cenny, zatem interesuje mnie jedynie jego praca. - wyjaśnił bez ogródek.
Dopiero po chwili na światło dzienne wyszło to, że Gawain źle zinterpretował rolę Kaevana, jaką przyszło mu odegrać. Laraziron podsumował wszystko, zaznaczając, że doszło do znaczącego nieporozumienia, które należało szybko wyjaśnić. Dlaczego szybko? Bo właśnie na włosku wisiało zaufanie wśród zgromadzonej w kajucie trójki.
- Kaevan vi Rimm nie ma nic wspólnego z Namalowaną Pustynią ani tym bardziej z Kłem Pustyni, do którego zmierzamy. - szybkie spojrzenie na pierwszy arkusz notatek pozwoliło upewnić się, że użył dobrej nazwy - Znam go bardzo długo. Był żołnierzem walczącym w Wielkiej Wojnie. - powiedział zerkając kątem oka na Kryształowego Księcia, bowiem oprócz samego Aerona, tylko Laraziron wiedział czym tak naprawdę była ta wojna - Spotkałem go w namiocie medyka. Mówił mi wtedy, że po wszystkim wróci do siostry, bo oprócz majątku mieli tylko siebie. I wrócił... Ale resztę być może opowie ci sam, o ile kiedykolwiek będziesz miał ochotę poznać całą historię, a nie jedynie pojedynczy epizod. - Vaele sięgnął ku arkuszom papieru i rozłożył je szerzej, przyglądając się portretom. Keer nie miał racji. Na żadnym z nich nie było nikogo podobnego do opisu, jaki przedstawił Cień. Ale Upiorny wiedział, że nie musiał mu tego wytykać, bowiem w jego mniemaniu nieporozumienie zostało już wyjaśnione.
- Ktoś kiedyś powiedział mi, że w Świecie Ludzi nie ma istot zdrowych na umyśle, są tylko niezdiagnozowani. Może to tyczy się również Krainy Luster? - rzucił niby od niechcenia.
Przedstawienie Gawainowi możliwości, jakie miał w sprawie vi Rimma nie było potrzebnym posunięciem, a już na pewno niezbyt wygodnym dla samego Aerona. Kiedy tylko Vyron zaczął mówić o udzieleniu zgody na pojedynek, Vaele skrzywił się, zerkając na Larazirona. Owszem, rogaty miał rację, lecz czy naprawdę było im to w tej chwili w smak?
- Z racji tego, że najprawdopodobniej będę sekundantem jednej, lub drugiej strony, chciałbym już teraz doradzić, by zejść z tej drogi. Pojedynek niczego nie rozwiąże, a już na pewno nie skończy się dobrze. Nie znam co prawda twoich wszystkich umiejętności, lecz o Kaevanie mogę powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest złym szermierzem. - spojrzał na Cienia i zatrzymał wzrok na jego jastrzębich oczach - Rozumiem żal i uważam, że masz do niego prawo, tak samo jak i do sprawiedliwości. Sądzę jednak, że rozmowa byłaby rozsądniejszym rozwiązaniem. Przemyśl to, Gawainie.
Atmosfera, choć napięta, w chwili gdy Kryształowy przeszedł do planu nieco się rozluźniła. Aeron nie przywiązywał już wagi do postaci vi Rimma, bowiem uważał, że temat został zamknięty. Ostatecznie, sam Kaevan nie był daleko - jeśli Keer zechce konfrontacji, wystarczyło wyjść na pokład statku.
Upiorny wysłuchał powtórzonego planu i zerkając na przyniesione raporty, rozsunął je jeszcze szerzej, tak, by wiedzieli je wszyscy zgromadzeni przy stole.
- Moim zdaniem lepsze będą przedpola. Nie chcę ryzykować uszkodzenia Samum na "dzień dobry", a z tego co wynika z notatek, w burdelu przebywają przynajmniej dwie osoby posługujące się piromancją i jedna aeromancją. Pozostawienie statku w bezpiecznej odległości sprawi, że przynajmniej nie będę się musiał martwić o wypłacenie ci odszkodowania. - uśmiechnął się lekko do Vyrona, chociaż w głębi duszy wiedział, że skurwiel i tak srogo sobie policzy za wyprawę - Następnie udajemy się do Kła, przyjmując konkretne role. Kontakt, z którym rozmawiał vi Rimm zapowiedział, że będzie pośród strażników na froncie budynku i postara się bezproblemowo wprowadzić nas do środka. - wskazał palcem na konkretną linijkę w notatkach, gdzie została zapisana deklaracja - W czasie w którym my będziemy rozmawiać z tymi dwoma. - wskazał na dwie, naszkicowane na papierze twarze - Z właścicielem i jego prawą ręką, czyli z ojcem i wujem Rim, Gawain będzie mógł spokojnie udać się w mniej uczęszczane miejsca. - przeniósł wzrok na Cienia - Kontakt zaprowadzi cię do cel w piwnicach. Według zapisków, posiada moc usypiania i jest bardzo mocno zdeterminowany by dołączyć do moich szeregów, zatem możemy założyć, że na ten moment jest lojalny. Przeprowadzi cię przez piwnice i w razie problemów udzieli pomocy, lecz tak by nie wszcząć alarmu. Kaevan zdołał wymóc na nim obietnicę, że strażnicy burdelu zostaną wstępnie otumanieni winem. Tego jednak nie powinniśmy być pewni, zatem musisz na siebie uważać. Mimo pomocy, działaj sam a gdy już dorwiesz Batul, wykorzystaj Kontakt lecz nie daj się złapać. Po wszystkim będę chciał z nim porozmawiać, bowiem za pomoc będzie chciał na pewno odpowiedniej zapłaty. - zerknął na rogatego - My w tym czasie zajmiemy się ojcem i wujem. Zależy nam przede wszystkim na... przekonaniu ojca, że prawo do ziem należy się mnie, czyli jego zięciowi. Zatem gdy już wyjdzie, że nie jestem Rim, a to nastąpi z pewnością, rozpoczniemy rozmowę i to od niej będzie zależało, co stanie się w następnej kolejności. Jeśli się na nas rzucą, biorę na siebie wuja - według notatek posiada paskudną moc blokowania magii u przeciwnika. Jestem jednak od niego wyższy i silniejszy, zatem najzwyczajniej w świecie spuszczę mu srogi wpierdol. Vyron, bierzesz ojca. Poradzisz sobie z palcem w dupie, chociaż wolałbym byś tego tak, mimo wszystko, nie robił. - Aeron uśmiechnął się do Arystokraty - Jeśli w sali zrobi się zamieszanie, Kaevan który będzie w pobliżu powiadomi o wszystkim naszych żołnierzy, dlatego powinni być w gotowości i najszybciej powinni znaleźć się przy nas ci, którzy posiadają dar teleportacji. Przyda im się wiedza, gdzie co jest, dlatego za chwilę podamy mapę by wszyscy się z nią zapoznali. - wyjaśnił - Jeśli natomiast wszystko uda nam się załatwić w miarę pokojowy sposób bo nasze argumenty będą wystarczająco mocne by tamten zrezygnował z władzy, wychodzimy bogatsi o nowe ziemie i Batul. I co zrobimy z Kłem będzie zależało jedynie od naszej fantazji. Mało prawdopodobny scenariusz, ale i to trzeba wziąć pod uwagę. - wzruszył ramionami - Niemniej, Gawaina wyprowadzi nasz Kontakt. My wydostaniemy się sami. Po wszystkim spotkajmy się przy Samum, albo w miejscu gdzie początkowo zacumujemy. Wiem, nie jest to idealny plan ale przynajmniej mamy mapę, widzimy jak wyglądają najważniejsi i mamy Wtykę, która pomoże załatwić wszystko w miarę naturalny sposób. Nie mam więcej uwag.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Kieł Pustyni
Pią 30 Kwi - 11:53
Rzucił Vyronowi szybkie spojrzenie. Łagodniejsze i wdzięczniejsze od piorunów ciskanych w stronę Aerona. Doskonale zdawał sobie sprawę, że dał się wtedy ponieść. Że to wszystko było testem sprawności umysłowej, wychowania i wyrachowania. Głupoty i odwagi. Sprawdzali go, siebie nawzajem, aż w końcu Aeron podbił. Musiał czymś wyrównać, więc vi Rimm jeszcze żył, a on sypnął informacjami jak ostatni debil. Nie wytrzymał już drugi raz dzisiejszego dnia.
Zacisnął pięści i zazgrzytał zębami za zasznurowanymi ustami. Ponownie czuł się jak dziecko we mgle, którym pomiatano wedle uznania. Oczywiście, że Cierń o wszystkim wiedział. Jakżeby inaczej. Spuścił wzrok.
- Odmówiłbym... ale to też pewnie wiedziałeś.... - wychrypiał przez zaciśnięte z emocji gardło. Polityka. Gra. Władza. Wszystko zbudowane na kłamstwie i tajemnicy. Ciekawe, ile vi Rimm mu wypaplał. Ciekawe, czemu mimo tej wiedzy Aeron wziął go dziś na tę wyprawę. Po co? Kupy się nie trzymało.
Raz zarazem kręcił głową, gdy Viridian i Aeron pierdolili farmazony. Chyba zapomnieli kim jest i czym się para. Jakie kurna znowu zło? Jakie potępienie? Lecieli wydzierać ziemię i wyrżnąć Lustrzan, a ci walili takimi frazesami, że niedobrze się robiło.
- Obaj się mylicie. Myślałem raczej o udziałowcu, nieoficjalnym współwłaścicielu. I o kimś, kto od spraw rodzinnych powinien trzymać się z daleka, ale to twój wybór, Aeronie. Skoro twierdzicie, że jest czysty, niech wam będzie. I tak nie mogę teraz tego zweryfikować. Gdzieś mam jego motywy i powody. Większość przychodzi ze zdradzającym mężem czy spadkiem w rękach nielubianego krewnego. Dla mnie liczy się to, że mnie oszukał i wbił mi na robotę. Sam mógł to wszystko zrobić, skoro i tak z wielkim trzaskiem pokazał się na miejscu. - cedził słowa zły na siebie, Aerona, vi Rimma i resztę szopki. Nienawidził niespodziewanych zwrotów akcji, nagle pojawiających się osób i nieprzewidzianych okoliczności. Na usta pchało się słowo tchórz, ale zarzut ten byłby tylko częściowo usprawiedliwiony.
- Zadowalający... wystarczyło poczekać jeszcze parę minut... - wymamrotał pod nosem, niedowierzając i ponownie zrobił krótką rundkę po kajucie. Na tłumaczenia Ciernia tylko pokiwał głową i kilkukrotnie machnął ręką, żeby przestał. Rozumiał i wcale nie wymagał od niego żadnych działań w tej sprawie. Bo to była jego sprawa.
Zrobił wielkie oczy słysząc o Wielkiej Wojnie. No ładnie.
- Nie wątpię. Aczkolwiek nie spotkałem nikogo, kto wyszedłby z niej cało. - skwitował. Szukający adrenaliny szaleńcy. Widzący niestworzone w Krainie Luster rzeczy. Porzucone maszyny do zabijania, które nie wiedziały jak odnaleźć się w rzeczywistości bez krwi i pożogi. Tak, Kaevan z pewnością był w równej mierze przydatny co zwichrowany. Keer tam nie dotarł. Jeszcze nie.
- To został mu majątek - wzruszył ramionami. - Jak mówiłem, mało mnie to obchodzi, chyba że ta farsa była testem zaaranżowanym przez ciebie za jego pośrednictwem. W końcu o wszystkim wiesz. - potarł podbródek w udawanym zamyśleniu. - Niby mało prawdopodobne... - w oczach Keera błysnęła zaczepna i pełna gorzkiego rozbawienia iskra. Zanim Aeron zdążył cokolwiek wtrącić, uśmiechnął się krzywo i machnął dłonią. - Byłbym wówczas zaszczycony, ale wątpię byś wtedy przyznał się do długoletniej znajomości z vi Rimmem. Żaden Upiorny nie chciałby zostać połączony z podobnym procederem - dodał. Powiedzieć, że nie był zadowolony to jak nic nie powiedzieć. Zaufanie na czas wyprawy. Przyjaciel rodziny. Sratytaty, pierdu pierdu. Tak, miał żal. Zrobiło mu się zwyczajnie przykro. Za każdym razem, gdy odrobinę przekonywał się do Aerona, ten wbijał mu szpilę prosto między żebra. Czy on zawsze musiał fundować mu stany przedzawałowe? Wiedział i nawet nie pisnął. Słowem - egoista. Wszystko, co zyskał w oczach Cienia w świetle brzasku, właśnie stracił. Może Vyron miał rację i Ciernia już do końca pokopało z tej miłości, bo na nikogo i na nic nie zważał.
Tym bardziej doceniał Yako. Gwałtowne i szczere do bólu emocje Demona oczyszczały podobnie do niebieskiego płomienia. Tutaj pozostawał tylko żal i gniew... I jeszcze ten zasrany siostro-bijco-jebiec stał za drzwiami. Nie miał ochoty oglądać jego mordy. Przynajmniej gęby by nie wietrzył, śląc kolejne uśmiechy. Odetchnął ciężko i również zerknął na portrety.
Wtedy Vyron wyleciał z najlepszym najgorszym pomysłem, jaki dziś usłyszał. Zakrawał o kpinę. Wysłuchał propozycji do końca, ale jak wpadła jednym uchem, tak drugim wypadła.
Miałby odpowiedzieć honorem na manipulacje, wystawianie na szwank bez potrzeby? Miałby się pojedynkować i liczyć na sprawiedliwość i uczciwość? Nie komentował pomysłu. I tak wzięli go pod lupę. Zresztą sam nie wiedział, co o myśleć o Kaevanie. Dobry wróg to martwy wróg, ale sytuacja całkowicie się zmieniła. Kolejne słowa Kryształowego Księcia przykuły jego wzrok do okładki. Podlegał pod kodeks honorowy. Uch. Dzięki Aeronie. W głowie mu się nie mieściło, że ktoś faktycznie aspirował do posiadania tytułu szlacheckiego. Po co? Żeby zamknąć się w tych wszystkich regułach mówiących, kto jest bardziej obrażony?
- Zastanowię się, ale lekturą nie pogardzę. Dziękuję. -  Położył palce na noszącej ślady częstego użytkowania oprawie. Delikatnie uniósł książkę w górę, jakby chciał dodatkowo potwierdzić swe zamiary, po czym nieśmiało zerknął na jeden z artykułów. Na szybki rzut oka spełniał jedną trzecią warunków, by nie zostać uznanym za osobę honorową, choć wiele z popełnionych występków zostawił w Świecie Ludzi. Zamknął książkę i natenczas odłożył ją na stół.
- Widziałem go w akcji. - spojrzał w Aeronowi w oczy, tak jak on wpatrywał się w jego. Próby odczytania tęczy spełzły na niczym. Upiorny był teraz jak głaz. Nieustępliwy i skupiony. - Jest cholernie dobry. Nie wiem tylko, o czym mielibyśmy rozmawiać. Niech mi po prostu nie wchodzi w drogę. - podkreślił. - Chcę wyrwać dla ciebie Batul przy możliwie najmniejszych zawirowaniach, choć nie rozumiem, czemu nie korzystasz z usług vi Rimma. O ile pamięć mnie nie zawodzi, a jestem pewien świeżości swoich zmysłów, to teleportował się wtedy wraz z Nishantem. Podejrzewam, że z Batul też by mógł. - napomknął i również pochylił się nad stołem. Niby tak się dobrze znali, ale to jego brał do tej roboty. Może szykował sobie przyszłą grupę uderzeniową czy inszy dream team. Na samą myśl o współpracy z tą kreaturą żółć podnosiła się do gardła.
Viridian wrócił do planu, Aeron ukwiecił go nowymi informacjami, więc Keerowi nie pozostało nic innego niż uważnie słuchać i co jakiś czas delikatnie kiwać głową, notując w pamięci każdy szczegół.
- O ile kontakt czegoś nie wybarani, to go doprowadzę. Czy mogę wiedzieć, co mu obiecano? Gdy ryzyko okaże się większe niż jego przypuszczenia będę musiał podbić stawkę. Co mógłbym mu dodatkowo zaoferować bez szwanku dla ciebie? - zapytał, po czym uśmiechnął się kącikiem ust. - Nie obawiaj się, nie mam zamiaru dokonywać porównań. - dodatkowo zapewnił. Ile chciał dostać już sobie powiedzieli i ustalili. Kontakt musiał mu ufać, czuć się bezpiecznie i pewnie. Doceniony i otoczony opieką sam będzie rwał się do pomocy. Oczywiście za odpowiednią cenę i przyszłe perspektywy. Jeśli któregoś elementu zabraknie spęka lub ich wsypie. Chciał ograniczyć możliwość zdupcenia akcji i skończenia w piwnicy razem z Batul do minimum.


Kieł Pustyni PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Sob 1 Maj - 19:57
Wszystko, co w tej chwili robił, to bujał się na krześle i przysłuchiwał rozmowie Aerona z Gawainem. Zaprawdę, gdyby ktoś kiedyś malował obraz pod tytułem „Miej wyjebane a będzie ci dane”, śmiało mógłby zatrudnić Vyrona jako modela. Koniec, końców swoje już powiedział, a i sam plan co nieco się wyklarował. Jakby tego było mało, zaproponował możliwość rozwiązania sporu między żołnierzem Aerona a Rudzielcem. Cóż, każdy miał swoje stosowne do pozycji społecznej konflikty i prawdę mówiąc niespecjalnie go interesowało co zaszło między tymi dwoma, ale reakcja Cienia na Ke … tego tam bękarciego gońca, była na tyle ciekawa, że warto było rozważyć dalsze działania. Ciekawe ile ten ostatni był wart dla Aerona?
To co zaproponował Bękart było na tyle sensowne by wdrożyć to w życie.
- Wiesz co, bijąc ojca twojej przyszłej żony, a twojego przyszłego-niedoszłego teścia, będę się czuł jakbym gwałcił ślepą sierotę. Nie żebym miał coś przeciwko temu, w końcu każdy może mieć zajebistego pecha, ale jakoś tak ... nie wypada. – powiedział patrząc na książeczkę w której opisano kodeks honorowy – Jednak jeśli zaatakują to będziemy się bronić. I to jak bronić.
Przez chwilę nad czymś myślał.
- Wysiądziemy zatem na przedpolach, a do burdelu dojedziemy. Aeron, ty jako Rim będziesz wisiał przewieszony przez siodło bo musimy zachować pozory. Choć prawdę mówiąc, po twoim dzisiejszym popisie manier i opanowania, wolałbym włóczyć cię za koniem po piachu i kamieniach. Jeśli chodzi o „Samum” to mam na pokładzie kilku ludzi potrafiących wytworzyć i utrzymać iluzję, zatem bez problemu ukryją statek na błękitnym, pustynnym niebie. Trzeba będzie tylko wydać rozkazy, by żołnierze pozbawieni zajęcia, unosząc się nad burdelem, byli w miarę cicho i nie robili sobie głupich żartów w stylu powodowania nagłych opadów strumieni żółtego, punktowego deszczu na głowy strażników, czy udawania stada niewidzialnych, nad wyraz dorodnych gołębi.
Co do teleportacji, to Aeron miał rację. Im szybciej wyda rozkazy tym lepiej, dzięki temu, ci którzy potrafią się przenosić z miejsca na miejsce będą trzeźwi i gotowi do walki.
Vyron dalej w najlepsze bujał się na krześle, gdy w pewnej chwili z jego ciała wstał drugi Vyron i powoli ruszył do wyjścia.
- Ja zostaję z wami, a w tym czasie ja pójdę przekazać rozkazy swoim teleporterom i twórcom iluzji. Lepiej żeby nie integrowali się zanadto. – powiedział Vyron siedzący przy stole
- Skoro już idę, to przekazać coś twoim, Aeron? – zapytał Vyron przy wyjściu z kajuty.
Viridian, siedzący przy stole, popatrzył na Aerona z zaciekawieniem, czekając aż ten zdecyduje czy coś przekazać czy nie, po czym, gdy drugi Vyron wyszedł z kajuty, pierwszy zabrał głos.
- Dla waszej wiadomości mogę się tak podzielić jeszcze pięć razy, a każdy „ja” zachowuje niezależność w walce i myśleniu, ale to co zobaczy lub czego dowie się jeden, wiedzą wszyscy „ja”. Mówiąc krótko, sam jeden stanowię siedmioosobowa drużynę. – w tym momencie szczery, sprośny uśmiech rozjaśnił jego twarz - Poza tym, tak między nami facetami, wiecie jakie to daje możliwości w sytuacjach łóżkowych? Jazda na dwa, trzy, cztery albo i więcej batów. Prawdziwa orgia i tylko dwie osoby.
Zastanawiał się co musiał w tej chwili czuć Bękart. Do tej pory wiedział, że Viridian włada kryształem, ale ten pokaz był dla niego czymś zupełnie nowym.
Słysząc ostatnie pytanie Gawaina, Viridian nie wytrzymał. Kajutę kapitańską wypełnił jego szczery, głośny śmiech.
- Możesz mu zaoferować co tylko przyjdzie ci do głowy albo co ślina ci na język przyniesie. Psy, sokoły, konie, włości, latające okręty, upojną noc na sianie z Bękartem, a nawet jego zamek wraz z całym księstwem i tytuł padyszacha wszechlustrza. – powiedział z rozbrajającą szczerością jednocześnie ocierając załzawione od śmiechu oczy - Zawsze najbardziej doceniałem sprzedawczyków. Za chuja pana nie wiem, co mają w głowach, ale uwielbiam ich, jeśli mi sprzyjają. Nikomu i nigdy nie dałbym więcej niż im.
Przestał się śmiać i przez chwilę patrzył na Aerona z uśmiechem na twarzy, po czym ponownie przeniósł oczy na Cienia.
- Wiesz co, może jednak tego padyszacha czy innego cara i księstwo z zamkiem sobie daruj. Batul, choć dla niektórych ważna, nie jest warta aż tyle. Jednakże upojna noc na sianie ze Stalowym Bastardem to nad wyraz godziwa oferta. Poza tym jak to brzmi! Będzie mógł się chłopak chwalić po karczmach i burdelach z kim to nie igrał na sianie. Aż serce boli, że to nie mój sprzedawczyk ...
Westchnął teatralnie hamując jednocześnie uśmiech. Gawain chyba miał więcej z rycerza niż tylko samo imię.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Wto 4 Maj - 1:29
Rozmowa na temat Kaevana przedłużała się, mimo iż on sam nie miał aż tak wielkiego znaczenia pośród żołnierzy Aerona. Pewnie byłby zadowolony, że znajduje się na językach arystokracji a jego temat jest na tyle ważny, by poruszać go przy okazji ustaleń wojennych. Lubił być w centrum uwagi, ale już niekoniecznie Upiorni lubili rozprawiać na jego temat. Zwłaszcza, że dookoła było wiele tematów ciekawszych.
Vaele westchnął cicho. Protokoły zostały już złamane a każdy z nich był już zmęczony gadaniem i sporami, zatem nie musiał się martwić, że jego zachowanie zostanie źle odebrane. Już i tak dał Gawainowi wiele powodów, by tamten myślał o nim źle. Niestety nie było czasu na próby ugłaskania rozmówcy a całą sytuację ratowało to, że Keera wiązała umowa. Nie musiał lubić swojego zleceniodawcy, lecz żeby nie stracić w oczach szlachty, musiał wykonać powierzone zadanie bez mrugnięcia okiem. Był najzwyklejszym najemnikiem, dopuszczonym do rozmów z książętami.
- Zapamiętam twe słowa i wezmę je pod rozwagę. - powiedział kiwając głową. Zerknął ukradkiem na Vyrona, mając nadzieję, że temat vi Rimma został zamknięty przynajmniej dla niego. Nie było sensu tłumaczyć Cieniowi, dlaczego Aeron nie wykorzystał istoty zdolnej do teleportacji do uwolnienia Batul. Nie tłumaczy się zleceniobiorcy dlaczego nie wybrało się do pracy jego konkurenta, bo powody mogły być zarówno wzniosłe jak i błahe. Błogosławieni nieświadomi. Przynajmniej śpią spokojniej.
Kiedy rudowłosy mężczyzna powiedział o teście, Aeron wybuchnął serdecznym śmiechem, zupełnie nie pasującym do sytuacji. Keer przeżywał traumę i opowiadał im o niej zatem należało ją uszanować, lecz sugerowanie, że Upiorny Arystokrata był tym, który tę traumę mu zesłał, było po prostu niedorzeczne.
- Nie, nie miałem z tym nic wspólnego. - powiedział, rozbawiony samą myślą, że Gawain potrafił połączyć jego sylwetkę z czymś takim. Wiedział, że Cień jest w jego obecności ostrożny i nieufny, bo dał mu ku temu powody. Dał mu też powody, by ten myślał o nim jak o osobie pozbawionej kręgosłupa moralnego. W końcu... Aeron obracał mu ukochaną. Jak inaczej zatem mógł o nim myśleć?
Wesołość zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Kajuta Samum nie była dobrym miejscem do wywlekania na wierzch tego, co miało miejsce w przeszłości. Przede wszystkim dlatego, że obecny przy wszystkim był gospodarz, który równie dobrze mógł nie życzyć sobie prowadzenia rozmów, które go nie dotyczyły. Poruszanie kwestii obecności Kaevana i drążenie w celu uzyskania informacji dotyczących jego sylwetki już i tak było nietaktem, lecz na szczęście żaden z Upiornych nie chciał dłużej się na tym skupiać.
- Niech i tak będzie. - powiedział w końcu, kiedy Keer zażyczył sobie, by vi Rimm go nie zaczepiał. Jeśli miało się to w jakiś sposób przyczynić do sukcesu, Aeron nie zamierzał dyskutować. Kaevan na szczęście znał swoje miejsce w szeregach i zbyt wiele miał do stracenia, by dyskutować z rozkazami. A te miały być jasne.
- Mógłby. Gdyby wcześniej ją poznał. - powiedział ze spokojem - Może się teleportować jedynie do osoby, którą zna. Z którą zamienił choćby słowo. Kiedyś było inaczej, lecz z czasem jego moc nabrała znaczących ograniczeń. - dodał, chcąc ostatecznie zamknąć temat blondyna - Dlatego jest mi przydatny, lecz nie we wszystkim.
Viridian jak zwykle był niesamowicie subtelny, w wyrażaniu swoich fetyszy. Ciągnięcie za koniem po piachu i kamieniach? Chyba tylko jemu podobała się taka perspektywa, bo nie on miałby być ciągnięty. Wiszenie przerzuconym przez siodło też nie było spełnieniem marzeń, lecz to ostatecznie było najlepszym z rozwiązań. O ile Laraziron nie wpadnie na świetny pomysł klepania go po dupie.
Nie miał żadnych uwag co do reszty, dlatego jedynie pokiwał głową gdy Upiorny mówił o iluzji i całej reszcie. Może wyrażał się śmiesznie, lecz musieli zadbać nawet o takie pierdoły jak zakaz srania czy szczania z pokładu. Żołnierze miewali nieraz iście ułańską fantazję.
Sięgnął po naczynie i napełnił je sobie grogiem. Napitek był ciekawy w smaku i chociaż Vaele nie mógł przyznać, by należał do jego ulubionych, był obecnie jedyną opcją na zwilżenie gardła. A to bardzo mu się przyda zwłaszcza teraz, gdy już doszli do konsensusu.
Prawie się zakrztusił, gdy nagle z siedzącego na krześle Vyrona wyszedł drugi, identyczny. Powstrzymał odruch odkrztuszania i przełknął szybko ciecz, modląc się by trafiła tam, gdzie powinna. Oczy mu załzawiły, ale udało mu się zachować fason.
Kurwa mać, co on właśnie zrobił? JAK!?
- Nie, sam pójdę. - powiedział odstawiając grog. No pewnie, że wiedział o mocy Viridiana od dawna. Wiedział, jakżeby inaczej! Ktoś miał wątpliwości!?
Patrzył na kopię Arystokraty, pilnując się by nie zdradzić zbytniego zaciekawienia. Informacje jakie pozyskał były szalenie ciekawe i nigdy nie posądziłby swojego rywala o posiadanie tak ciekawej mocy. Właściwie... Teraz gdy już wiedział o jego możliwościach, nabrał do niego jeszcze większego szacunku.
Do czasu, gdy Laraziron nie zaczął mówić o jeździe na kilka batów i orgiach, jakie można było dokonywać z własnymi kopiami. Perspektywa była na tyle sprośna, by nawet on lekko się skrzywił, ale i na tyle ciekawa, by w jego tęczowych oczach błysnęło żywe zainteresowanie.
Ciekawe, co o takiej zabawie mogłaby powiedzieć Pani Admirał. O ile informacje o niej i Kryształowym były w ogóle prawdziwe.
Multiplikowanie się było czymś nowym dla Vaele i najchętniej okazałby entuzjazm, przyznając tym samym, że nic nie wiedział o mocy Viridiana. I pewnie tak by zrobił, gdyby nie obecność Gawaina. Przy nim musiał więc zachować spokój i grać tak, jakby znał koregenta na wylot.
Przewrócił oczami, kiedy zielonooki znowu zaczął kpić z niego i to w wyjątkowo słaby sposób. O ile oferowanie sprzedawczykowi wszystkiego, czego tamten zapragnie nie było głupim pomysłem, to oferowanie mu tyłka jednego z książąt nie było ani rozważne, ani śmieszne.
- A może zaoferujemy mu noc z Kryształowym Księciem, hmm? Albo i siedem nocy, skoro jest was siedmiu? - odgryzł się, patrząc tamtemu w oczy po czym przeniósł wzrok na Cienia - Zaoferuj mu wolność. Tego, będąc trzymanym za mordę pragnął najbardziej i o to prosił, decydując się na udzielenie nam informacji. Wolność i specjalne względy Księcia Vaele, jeśli będzie chciał podbicia stawki. Zdaję się na twoją kreatywność, ale może darujmy sobie kupczenie moim rewersem. - uśmiechnął się przyjaźnie, zupełnie jakby sama perspektywa niespecjalnie go odrzucała - Jeśli zatem wszystko mamy ustalone, pozwólcie bym teraz udał się do swoich i przekazał rozkazy. Nie zostało nam wiele czasu.
Jak powiedział, tak zrobił, dziękując uprzednio za poświęcony mu czas. Żołnierze wysłuchali wskazówek, każdy odebrał mapę by dokładnie ją przestudiować. Kaevan otrzymał zakaz zbliżania się do Gawaina i nawet się tym nie zdziwił. Pośród wojowników dało się wyczuć podniecenie zbliżającą się akcją.
Aeron po skończeniu ustawiania wszystkiego tak, jak ustalili przeszedł na dziób Samum i chłostany wiatrem, zapatrzył się w dal, szukając charakterystycznego kształtu Kła Pustyni. Byli jeszcze daleko, lecz spodziewał się go lada chwila. Również i na jego obliczu wymalowało się zdenerwowanie, które zdradzały zmarszczone brwi i zaciśnięte w wąską kreskę usta.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Kieł Pustyni
Wto 4 Maj - 14:28
Upiorny ucinał temat wszelkimi sposobami, co wzmagało ciekawość Cienia, której z natury mu nie brakowało. Istniały dwie możliwości. Bardziej prawdopodobną był przypadek i faktyczna nieistotność osoby vi Rimma. Drugą, bardziej wydumaną, choć przez paranoiczne nawyki niemożliwą do całkowitego zignorowania, był nieznany układ Aerona z Kaevanem. Nie mógł jednak ciągnąć rozmowy. Już samo zapewnienie, że Vaele będzie o tym pamiętał stanowiło ostrzeżenie.
Wybuch wesołości Aerona wziął za dobry omen. Nigdy go takim nie widział i w zaskoczeniu sam się uśmiechnął. Trochę krzywo, ale zdenerwowanie jeszcze z niego nie uleciało. W końcu to miała być prowokacja i żart. Owszem, podły, lecz nie mogli boczyć się na siebie w nieskończoność.
Gdy otrzymał jednoznaczną odpowiedź, przekrzywił głowę, a jego brew powędrowała w górę w ogólnie rozumianym przekazie: "Co ty nie powiesz?". Nawet dla Keera przedstawiona przed chwilą wersja wydarzeń była absurdalna i świadczyłaby o głupocie i skrajnej nieodpowiedzialności Aerona, obok których ten nawet nie stał. Upiornego brał raczej za hazardzistę zakładającego się z Mojrami.
Za to zyskał wskazówkę odnośnie typu humoru preferowanego przez Ciernia. Spokojnie mógł go sobie wyobrazić pijącego wino z Vyronem i wymyślającego coraz dziwniejsze scenariusze w ramach symulowanej dla rozrywki i treningu Gry.
Poczuł, że pętla na jego szyi trochę się rozluźnia. Wolał nie mieć Kaevana w zasięgu strzału, a już w szczególności za plecami. Zapewnienie może nie gwarantowało bezpieczeństwa, ale zwiększało na nie szanse.
- Dziękuję - odparł, posyłając Aeronowi przelotne spojrzenie, które szybko wróciło do przystojnej twarzy, gdy książę wspomniał o teleportacji vi Rimma. Oblicze Cienia pobladło. W głowie tłukło się jedno pytanie. Czy Kaevan mógł się teleportować do danej osoby nie znając jej aktualnego miejsca pobytu? Jeśli nie, wszystko będzie cacy. Jeśli tak, on, Yako i Cosiek mogli zostać udupieni w każdym momencie. Vi Rimm chyba też był zaskoczony, gdy ich oczy się spotkały... ale czy naprawdę tak było? Co jeśli udawał? A może to Cieniowi coś się przywidziało? Jeśli tak, to czemu jeszcze żył? Jeśli nie, to po co rozmawiałby z Yako i Cośkiem? Keer równie dobrze mógłby wziąć kwiatek i rwać z niego płatki, a i tak odpowiedź nie byłaby satysfakcjonująca.
Kryształowy Książę nie przebierał w słowach. Wizja ciągniętego po kamieniach kogokolwiek, bo Keer również nie popisał się kulturą, była w jego umyśle wyraźna. Vyron chyba lubował się w zestawianiu przewin z wymyślnymi karami. Miał jednak całkowitą rację co do żołnierzy. Wszak gdy kota nie ma, myszy harcują. Gawain uśmiechnął się w duchu wyobrażając sobie materializujący się znikąd złoty deszcz lub rozciapkany "grad". Tak, wielu żołnierzy pewnie chętnie ogłosiłoby konkurs na najlepszą celność lub największy zasięg.
Pomysł ukrycia "Samum" robił wrażenie. Aż nie mógł się doczekać jego realizacji. Jeszcze silniejsze emocje przyniósł pokaz Viridiana w postaci drugiego Viridiana. Keer nawet zamrugał, początkowo biorąc moc za powidoki. Przebiegał wzrokiem od jednego do drugiego Upiornego szukając różnic, lecz byli idealnie identyczni.  Biorąc pod uwagę naturę światła i kryształowy przydomek księcia, taka moc naturalnie do niego pasowała. Nie była to jednak iluzja, a doskonała kopia, która właśnie otworzyła drzwi i przemówiła tym samym głosem. Gawain wybałuszył gały słysząc o kolejnych pięciu kopiach. Vyron bez problemu mógł obstawić sobą całą kajutę.
Uśmiechnął się półgębkiem - Nic, tylko pozazdrościć - wychrypiał rozbawiony i przymrużył powieki. Początkowe wyobrażenie Vyrona z przypadkową szczęściarą niekoniecznie mu się spodobało, ale gdy pomyślał o sobie z Yako... cholera, to ryło banie. Widzieć siebie w niej i przy założeniu, że kopie dzieliły bodźce, czuć to co one. Jednocześnie. Jak to kontrolować? Czy mógłby "przełączać" widzenie, by oglądać wydarzenia z różnych perspektyw, czy obrazy zwyczajnie napływały do "najpierwsiejszego ja"? Musiał  porzucić rozważania, bo jego myśli zboczyły na sprośne tory, a szczegóły techniczne zaczęły dotyczyć procesów życiowych i ich możliwej synchroniczności.
Z objęć kuszących wizji wyratował go śmiech Viridiana. Jego niepochamowana radość budziła ambiwalentne odczucia. Owszem, było coś śmiesznego w przewrotności, ale noc na sianie z Aeronem już tak nie bawiła. Raczej budziła politowanie. Vyron uwielbiał te docinki. Cierń nie pozostawił ich bez odpowiedzi. Interesująco się zrobiło. Oni tak zawsze czy dziś mieli jakieś święto? Ciężko było hamować uśmiech, widząc zażartość obu Upiornych.
- Nie będzie niczyich rewersów, bo jeszcze chłop ucieknie - odparł, po czym przeniósł wzrok na Viridiana. - lub zginie po siedmiokroć. - dodał, przypominając sobie, co Laraziron mówił o budzeniu się obok mężczyzn. Raczej nie będzie musiał podbijać, ale teraz wiedział, co zaproponować. Wolność to jedno. Coś z tą wolnością trzeba było zrobić, czymś ją wypełnić. Każdy chce mieć jakieś zajęcie, karierę lub symboliczny domek z bielonym płotkiem. Mógł zaoferować przyszłość, a przynajmniej rozmowę o niej.
- Ja natomiast udałbym się po resztę mojego oprzyrządowania, żeby nasz "Rimeron" mógł nabrać rumieńców - oświadczył za Aeronem i jeśli tylko uzyskał powszechną zgodę, skłonił się i wyszedł na pokład. Już teraz panowało na nim poruszenie. Nowe rozkazy krążyły z ust do ust. Potem nie byłoby czasu szukać swojej torby w gąszczu innych. Starał się unikać Kaevana, jego wzroku i każdej molekuły, z którą miał styczność. Parę osób i palców wskazujących później zameldował się u kogo trzeba i otrzymał swój sprzęt. Pobrał również bukłak i prowiant. Nie dla siebie, ale dla Batul. Nie wiedział przeciwko czemu przyjdzie im stanąć, ale jeśli będą sami to największym wrogiem stanie się pustynia. Mogła być malowana, ale słońce nad nią już nie. Szybko sprawdził, czy wszystko jest na swoim miejscu, po czym naciągnął gogle i dołączył do Aerona. Wiatr wzniósł pył nawet tutaj, więc maska ponownie skryła oblicze Cienia.
- Mam wszystko. Tylko pamiętaj, że po wszystkim muszę ściągnąć kolory. - oświadczył i również spojrzał na morze piachu. Masy rozgrzanego i chłodniejszego powietrza ukazywały oddalone wzgórza i skały. Na tę chwilę nie było widać Kła, więc wzrok zawieszał na obrazach przepływających tu i ówdzie.


Kieł Pustyni PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Pon 10 Maj - 15:54
- Wolność ... – szepnął pod nosem krzywiąc twarz w kpiarskim uśmieszku. Choć może wcale to nie był uśmiech tylko mimowolny grymas obrzydzenia?
Zastanawiało go, co Aeron rozumiał pod pojęciem wolności i czemu obiecywał coś czego nie mógł dać. Mógł oczywiście zrobić ze sprzedawczykiem dokładnie to samo, co zawsze robił Viridian, ale takie rozwiązanie nie nosiło cech wolności, a jedynie „uwolnienia” – i to przy dużej dozie wyrozumiałości.
Wolność to nie arszyn sukna, ani dziwka, która można mieć za garść miedziaków. Wolność, jak jak bieda i kilka innych, była dla Vyrona pojęciami zakodowanym głęboko w głowie. W umyśle. Mówiąc dokładniej, każde z tych „odczuć”to był stan umysłu. Dla przykładu: można było nie mieć środków, można było mieć pustą sakwę i porwane buty na nogach, ale do chwili gdy w głowie nie zaświtała myśl o biedzie, było się z zwyczajnie spłukanym lub bez kasy. Z owego bycia spłukanym lub bez kasy podźwignąć się łatwo, z biedy, gdy ta już raz zawita w umyśle, otrząsnąć się niemal nie sposób. Podobnie było z wolnością i niewolą. Od czasu jak władał księstwem starał się, by wszyscy jego mieszkańcy czuli się wolni, choć byli świadomi jego zwierzchnictwa. Na jego ziemiach nie było niewolnictwa w dokładnym tego słowa znaczeniu, choć wielu przestępców, którzy dopuścili się ciężkich przewin, skazywano na dożywotnią pracę w kopalniach, kamieniołomach czy przy budowie podziemnych tras. Już dziadek Vyrona zauważył, że istoty wolne pracowały lepiej, wydajniej i przynosiły większy zysk. Z tego powodu, wolność należała się wszystkim uczciwym mieszkańcom księstwa i tylko głupiec dokonywałby zmian, które nie miały prawa przynieść poprawy.
W czasie gdy Vyron siedział w kajucie Vyron przekazywał żołnierzom rozkazy. Chwilę później każdy wiedział już co ma robić i czego się od niego oczekuje. Stał teraz oparty o maszt i obserwował jak zarówno Aeron jak i Cień opuszczają kajutę kapitańską i kierują się to swoich zajęć. Przez chwilę przyglądał im się jak stali na dziobie po czym wrócił do kajuty kapitańskiej.
- Ave ja! Powracający z pokładu pozdrawia cię. – powiedział Vyron zadziornie zamykając drzwi kajuty
- Zamknij gębę i daj mi pomyśleć. – powiedział Vyron bujający się na krześle
- Przecież wiesz co powinieneś zrobić. Zrób to co zamierzałeś zrobić na początku.
- Skończyłeś?
- Nie. Jesteś Wielkim Księciem, możesz wszystko! Pluń na wszystkich ...
- Jeśli ja plunę na wszystkich, to na nikim to nie zrobi wrażenia, ale jeśli wszyscy pluną na mnie, to utonę. Rozumiesz?
Vyron sprzed drzwi uśmiechnął się w odpowiedzi, po czym ruszył układać rzeczy. Przygotował szatę, ozdoby i broń po czym podszedł, usiadł przy stole bez słowa i przez chwilę wpatrywał się w siebie siedzącego.
- To nie dlatego, i dobrze o tym wiesz. Po prostu nie umiesz się do tego przyznać sam przed sobą.
Viridian bujający się na krześle zamknął oczy i trwał tak przez chwilę. Gdy je otworzył, na krześle obok leżała tylko kupka kryształowego pyłu. Skinął dłonią a pył, niczym waż, przepełzł do wiszącego przy jego pasie woreczka.
Może miał rację? Może faktycznie oszukiwał sam siebie ale nie potrafił się przyznać przed samym sobą do tego, że tak właśnie robi? Pokręcił głową jakby odganiał złe myśli.
Wstał i podszedł do przygotowanych rzeczy.
Założył czarne, jedwabne spodnie, pod którymi ukrył podszyte kolcze nogawice, wysokie buty, solidną białą tunikę, na którą wdział krótką kolczugę, a tą z kolei ukrył pod białym żupanem, zapinanym na białe, kryształowe guzy. Na to wszystko narzucił jeszcze biały, podszyty grubym futrem kontusz, a na głowę białe mucevveze. Wszystko to uzupełnił biżuterią pełną krzyształów.Przejrzał się w lustrze i przez chwilę kontemplował swój wygląd. Wyglądał naprawdę dobrze, ale czegoś mu brakowało. Podszedł do bagażu i wyjął zeń kilka bransolet z kryształami, które następnie założył na nadgarstki i kostki.
Przypasał do pasa pałasz, przywiązał sakiewkę z kryształowym pyłem i ponownie zajrzał do bagażu, skąd wyjął małe pudełko z maleńkimi miedzianymi „kubeczkami”. Palcami odliczył dziesięć z nich, które wyjął, a resztę zamknął i schował. Podszedł do rewolweru i ostrożnie założył kapiszony na kominki, dodatkowo dociskając je palcem. Teraz broń była gotowa do strzału. Dziewięć luf kulowych gwintowanych i jedna gładka było przygotowanych na to, by wypluć z siebie śmiercionośny ładunek. Broń schował za pas żupana (pod kontuszem) tak by nie była widoczna, ale by dostęp do niej był w miarę łatwy.
Wykonał trzy podskoki w miejscu by zobaczyć czy wszystko jest dobrze dopasowane a ubrania lub broń nie przeszkadzają w ruchach.
Wszystko było dobrze.
Odetchnął spokojnie. Została jeszcze tylko jedna rzecz.
Podszedł do małego ustępu ulokowanego w rogu pomieszczenia i pogwizdując jakąś melodyjkę oddał mocz. Nie ma to jak dobry sik tuż przed akcją.
Gdy był już gotowy, wyszedł na pokład, gdzie ujrzał stojących na dziobie Gawaina i Aerona. Podszedł do nich powolnym, spokojnym krokiem.
- Gotowi? – zapytał cicho, by ich w razie czego nie wystraszyć
"A przecież mógł wyjąć z kieszeni rewolwer… "

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Czw 20 Maj - 20:41
Po burzliwych dyskusjach solidnie okraszonych wybuchami śmiechu i wściekłości, nareszcie wszystko wskazywało na to, że są już dalej niż bliżej. Wyruszyli na pustynię i chociaż plan był opracowany naprędce a jego większa część opierała się na wzajemnym zaufaniu, czyli dość chwiejnej podstawie, Aeron był dobrej myśli. A przynajmniej chciał być dobrej myśli. Im dłużej wpatrywał się w rozpościerające się pod nimi morze piachu, tym więcej nachodziło go wątpliwości, od tych poważniejszych dotyczących samej wyprawy, aż po te malutkie i w danej chwili nic nie znaczące, jak jego wygląd w postaci Rim. W zaciszu zamku Dunkelheit w wysoko położonych komnatach jednej z wież, testował działanie Generis Collare. Stąd wiedział, że nawet jeśli ojciec Upiornej początkowo uwierzy w obecność córki, tak jej wuj od razu zauważy, że coś jest nie tak. Albo usłyszy, bo przecież głos Aerona, nawet w damskiej postaci, nijak nie odpowiadał głosowi Rim.
Wiatr owiewał mu twarz, przynosząc ze sobą drobinki piasku, osadzające się na włosach i rzęsach. Vaele mrużył oczy. Postawił Viridiana przed faktem dokonanym, bo o ile Keer wiedział po co się wyprawiają, tak Upiorny o ratunku usłyszał dopiero dziś. Jaką cenę przyjdzie mu zapłacić Kryształowemu Księciu, gdy już bezpiecznie wrócą do swoich zamczysk? Jeśli bezpiecznie wrócą do swoich zamczysk.
Brunet odwrócił lekko głowę gdy usłyszał słowa Gawaina. Przez chwilę stali w milczeniu. Skinął głową na sygnał, że nadszedł czas na użycie artefaktu, jednak jego postawa i osiąganie zdradziły zdenerwowanie. Czuł, że nie wszystko zostało wyjaśnione tak, jak powinno.
- Nie chcę, byś myślał o mnie źle, Gawainie. - powiedział ciężko, patrząc dalej przed siebie i marszcząc lekko brwi - Uczucia nigdy nie powinny brać góry nad rozumem, a jednak czasami jest tak, że głośniej słyszymy rytm własnego serca, niżli głos rozsądku. - dodał ciszej i zamilkł, a mięśnie na jego szczęce zagrały pod skórą.
Odwrócił się dopiero jak dołączył do nich Viridian. Aeron spojrzał na niego badawczo i skinął głową, wyjmując zza pazuchy mały woreczek. Rozsupłał go, wyciągając prosty, czarny, skórzany paseczek, zapinany na małą, srebrną klamerkę. Generis Collare. Kto by pomyślał, że tak potężny magiczny przedmiot będzie wyglądał tak pospolicie.
Vaele bez słowa uprzedzenia, założył obróżkę na szyję, zapinając ją ciasno by przylegała do skóry. Gdy tylko skończył i opuścił ręce, jego ciało oplotły węże ciemnego dymu, który wziął się znikąd. Wijąc się wkoło niego, zmieniały jego wygląd lecz dzięki nim proces nie wyglądał tak makabrycznie, jak mógłby wyglądać. Nie było krwi, nie było łamanych czy miażdżonych kości. Aeron zmalał, jego sylwetka wysmukliła się, by następnie dym nadał ciału kobiecych kształtów. Całość nie trwała długo i już po chwili naprzeciw mężczyzn stała średniego wzrostu, szczupła, młoda dziewczyna o dość szerokich biodrach i średniej wielkości piersiach. Szczegóły sylwetki, niewidoczne na pierwszy rzut oka ukrywały się pod za dużym ubraniem Aerona, które wisiało teraz na kobiecie w karykaturalny sposób.
- I jak? - zapytał Aeron, zmienionym, kobiecy głosem, delikatnym i niepewnym, zupełnie niepasującym do Aerona, nawet w wersji damskiej.
Twarz miała delikatną, niewielkie usta i śmiesznie zadarty nosek. Można było zaryzykować, że buzię miała puciatą bo policzki były ładnie zaokrąglone a kości policzkowe zarysowane łagodnie. Rysy twarzy były przeciwieństwem twarzy samego Vaele. Jako mężczyzna, jego twarz wyglądała na mocną i twardą, coć niepozbawioną uroku. Jako kobieta... miał po prostu śliczną buźkę aniołka.
To oczy zmieniły się jednak najbardziej, a dokładniej ich kolor. Tęcza wypłowiała i zniknęła na dobre, pozostawiając w swoim miejscu kolor srebra w ciemnej otoczce tęczówki. Włosy natomiast czarną falą spływały na ramiona i plecy, kończąc się przy łopatkach delikatnie skręconymi końcówkami.
Nie, nie wyglądał jak Rim. Nawet po zmianie kolorów ciężko będzie ją naśladować. Był podobnego wzrostu, lecz miał inne rysy twarzy i inne rogi - jego, granatowe, chociaż przypominały rogi Rim, były jednak grubsze u podstawy. Tylko rogi zdradzały, że stojąca przed Keerem i Vyronem dziewczyna ma coś wspólnego z Aeronem. Chociaż pewnie gdyby zobaczyli ją gdzieś na ulicy, uznaliby, że to ktoś nieznajomy.
Aeron nie czekał na odpowiedz i od razu zabrał się do roboty. Bez skrępowania zdjął wierzchnią część ubrania, spiął mocniej pasek podtrzymujący spodnie i zebrał nadmiar koszuli, wiążąc na boku zgrabny supeł. Rozpiął lekko dekolt koszuli i pozwolił by ta zsunęła się po jednej stronie, odsłaniając ramię. Buty również były za duże, ale ich nie zamierzał się pozbywać. Wyglądał, jakby komuś ukradł ubrania. I o taki efekt mniej więcej chodziło.
Spojrzał najpierw na Gawaina, potem na Viridiana. Nie wiedzieć czemu nagle ogarnął go wstyd, co poskutkowało wykwitem mocnego rumieńca i ucieczką wzrokiem w bok. Pewnie gdyby Aeron zobaczył się w lustrze, parsknąłby śmiechem, bo nie przypominał sobie by miał w sobie jakiekolwiek pokłady dziewczęcej powściągliwości. Słyszał jednak, że Generis Collare potrafią delikatnie wpływać na charakter, co ponoć miało związek z...hormonami?
- Umm... Zaczynamy? - zapytał cicho, splatając dłonie przed sobą i robiąc krok w stronę Gawaina. Laraziron działał na niego...nią dość specyficznie. Płoszył ją i wzbudzał niepewność, jednocześnie pozostając bardzo interesującym mężczyzną. Może gdyby patrzył bardziej przyjaźnie...
Szlag by trafił obrożę i jej działanie! Mieli zadanie do wykonania i tylko to się liczyło. Podejrzewał, że coś się może zmienić ale nie sądził, że te całe hormony będą działać tak specyficznie.
Jeszcze jeden krok w stronę Keera i jego spojrzenie jastrzębich oczu sprawiły, że poczuła jak jej ciałem wstrząsa dziwaczny dreszcz. Przyjemny, ale niespodziewany.
- J-jestem gotó...gotowa. - powiedziała Upiorna - Rim ma białe włosy, fioletowe oczy i fioletowe rogi, śniadą cerę... Umm, to chyba wszystko. - dziewczyna zagryzła lekko usta.
Kto by pomyślał, że damska wersja Aerona będzie zachowywać się w ten sposób.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Kieł Pustyni
Pią 21 Maj - 11:26
Lata obcowania z istotami powodowanymi nerwowością pozwoliły Gawainowi bezbłędnie rozpoznać stres. Upiorny starał się go maskować i nie poddać presji, ale każdy ruch był wykonywany albo zbyt szeroko, albo zbyt blisko przy ciele. Przez moment chciał powiedzieć mu, że będzie dobrze, może nawet klepnąć w ramię, ale wiedział, że podobne zabiegi na niewiele się zdadzą. Wartościowanie często pogarszało perspektywę, oddalało od celu. A będzie jak będzie i tyle. Musieli dać z siebie wszystko.
- Składamy się z emocji. Nie jesteśmy przecież Marionetkami. - odparł spokojnie niczym mentor. Sam stłumił swoje, lecz jeszcze nie całkowicie. Potrzebował ich choćby po to, by zrozumieć jak obecnie czuje się Aeron, a potem by przekonać Batul i nie przerazić jej na śmierć. A Vaele? Chyba myślał o emocjach w kategoriach przeszkody, a przecież niejednokrotnie okazywały się niezmiernie pomocne! Praktycznie każdy jakieś miał i dopiero ich brak powinien bić na alarm.
Również obrócił się w kierunku Larazirona. Przebrany, obwieszony klejnotami i prawie cały na biało prezentował się... autorytarnie. I trochę raził w oczy w tym słońcu, ale przynajmniej nikt nie powie, że bezczelnie lampi się na Upiornego. Skinął mu głową. Mieli więc Pana, Ochroniarza i została jeszcze Zguba. Vaele nie pozwolił im czekać, bo właśnie zaczął grzebać przy woreczku, więc Gawain również musiał przygotować różdżkę. Patyk z gwiazdką, którego wolał nie zgubić w żadnym zabawkowym.
Nigdy wcześniej nie widział Generis Collare w akcji. Gapił się na czarny, rzeźbiący ciało pod spodem, dym. Ciekawe. Spodziewał się natychmiastowej zmiany, jak za pstryknięciem palców, tymczasem obserwował jak ostre rysy łagodnieją, muskulatura ustępuje krągłościom, a kończyny skracają. Upiorny nie krzywił się, więc chyba nie bolało.
Uśmiechnął się pod maską i głośno wypuścił powietrze, słysząc pytanie. Co miał na to odpowiedzieć? Wiedział, że ma przed sobą Vaele, a stojąca przed nim dziewczyna stanowiła jego zaprzeczenie!
- Umm... jak urodziwa pannica? Zobaczymy po zmianie. - skomentował rozbawiony, delikatnie machając różdżką na boki. Nie zaprzątał sobie głowy szczegółami. Rimeron miał być tylko wabikiem, a nie perfekcyjną kopią.
Po paru machinacjach Aeronia przypominała stracha na wróble. Tu jej spadało, tam wisiało, ale poza tym... była całkiem urocza. Rumieniec, nieśmiałość i niepewny, drżący głosik podbiłyby każde serce. Mimo wszystko dysonans poznawczy doświadczany przez Keera skutecznie hamował wyobraźnię i zwyczajnie śmieszył. Kusił też psotami. Tymi niewinnymi, bo Vaele aż się o nie prosił, lecz zostawił to Vyronowi. Zastanawiał się też, czy Upiorny jest tak dobrym aktorem, czy to artefakt powodował jakieś skutki uboczne. Znany mu Aeron w obliczu własnej słabości raczej mężniał, starał się niczego nie pokazywać. Tym bardziej dziwiło Cienia zażenowanie świeżo upieczonego nabywcy piersi.
Cierpliwie czekał na zajęcie miejsca przez Upiorną, zapraszając szerokim gestem otwartej dłoni. Dla wspólnej wygody również musiał postąpić o krok. Przecież nie gryzł.
- Fiolet to mój ulubiony kolor... - odparł rozmarzony, dziarski i zaczepny, patrząc jej w oczy. Uniósł różdżkę między nich. Po tym stał się nieobecny, wydawał się bujać w obłokach, gdy wyobrażał sobie wszystkie kolory na ich przypisanym miejscu, by w końcu dotknąć odsłoniętego ramienia Vaele. Bladość szybko musnęło słońce, w stal i granat wpoiła się żywa purpura, a włosy wybielały niczym kość. Stanęła przed nimi prawdziwa córa pustyni.
Z trudem oderwał się od błyszczących ametystów i odsunął się na bok. Uciekł myślami, a odczuwane ciepło przeniosło się do wnętrza. Schował różdżkę i powiódł wzrok ku wydmom, szukając w nich niewiadomego. Już dawno powinien był zatrudnić portrecistę...


Kieł Pustyni PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Pon 7 Cze - 21:08
Stojąc na pokładzie, odziany w biel i obwieszony klejnotami czuł się dziwnie, ale skoro miał grać Upiornego handlującego innymi istotami, wolał to robić w stroju, który choć odrobinę zmieniał jego wizerunek. Przypominało to trochę oszukiwanie samego siebie, ale cóż innego miał zrobić? Czasami sprawa wymagała tego, by się dla niej poświęcić.
Obserwował przemianę uważnie, a wraz z nią, w jego głowie zaczęły wylęgać się demony. Niezbyt wysoka, średnie piersi, w zbyt obszernym ubraniu i o miłym dla ucha głosie. Niemal idealna. Brakowało tylko sadzy, zapachu dymu na włosach, krwi i łez spływających po policzkach …
Wziął głęboki oddech by opanować i ponownie podporządkować sobie swoje myśli i wypuszczone za symbolicznych klatek demony żądzy.
- Na pierwszy rzut oka ujdzie. Gdybym nie wiedział że to ty Bękarcie, mógłbym się nabrać. Krótko mówiąc, niezła z ciebie dupa i mam nadzieję, że nie kryjesz między tymi zgrabnymi nogami jakiejś chujowej niespodzianki. W rozumieniu dosłownym. – powiedział prostym, żołnierskim językiem to, o czym w tej chwili myślał. W końcu ponoć jakie tory taka stacja …
Cóż, ewidentnie czegoś mu brakowało, albowiem jak to mawiają, głodnemu chleb na myśli, ale przecież dzień się jeszcze nie skończył i jakby nie patrzeć lecą do burdelu, prawda?Uśmiechnął się lekko i pokiwał głową. Bardziej do swoich myśli niż w uznaniu dla efektu przemiany.
Gdy za swoją magię zabrał się Gawain z jego różdżką, Vyron stanął z założonymi na piersi rękoma i przyglądał się temu o się działo, a działo się wiele. Wyglądająca niczym idealna ofiara „Aerona”, zaczęła nabierać życia i kolorów. Biel i fiolet, połączone ze śniadą karnacją dziewczyny tworzyły miłą dla oka całość. Musiał przyznać, że ta całość podobała mu się bardziej niż poprzednia, niedoskonała wersja.
- Jeśli ta twoja Rim wygląda podobnie, to już rozumiem czemu w czasie podróży zachowujesz się jakbyś był niespełna rozumu. – powiedział kiwając głową ze zrozumieniem i uśmiechając się pod nosem.
Przeniósł wzrok na Gawaina gdy ten chował magiczny przedmiot i przez chwilę badał jego reakcję na dzieło, którego ów dokonał. Czy ta ucieczka oczami oznaczała, że Rimeron mu się podobała? Raczej tak, w końcu, jak to przed chwilą powiedział, fiolet był jego ulubionym kolorem.
Coś w jego wnętrzu drgnęło. Fiolet i pomarańcz …
- Już zapomniałem, że pomarańcz i fiolet tak ładnie razem wyglądają. – powiedział poważnie po czym odwrócił się na chwilę by skontrolować otoczenie, a może aby coś ukryć? Niemniej wszystko wydawało się być gotowe do akcji.
- Wszystko gotowe? Możemy ruszać? – zapytał odwracając się ponownie do Gawaina i Rimerona.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Nie 13 Cze - 17:16
Nie powinien pytać ich o zdanie, bo przecież tak naprawdę nie interesowało go, co o nim myślą, gdy używa Generis Collare. Artefakt był jedynie narzędziem, które otwierało wiele furtek, w zasadzie w każdym aspekcie życia - kobieca forma nada się do polityki, do działań szpiegowskich czy nawet w tak prozaicznych sprawach jak przebywanie w miejscu, gdzie jest gorąco. Tak, kobiece ciało było drobniejsze i wolniej się nagrzewało, a Aeron poczuł to już po kilku minutach używania obroży. Oddychało mu się nieco łatwiej, było mu chłodniej i jakoś tak ogólnie lżej.
Nie powinien pytać ich więc o to, co myślą o jego damskiej formie. A jednak jakaś próżna cześć jego umysłu nagle odezwała się głośniej niż dotychczas i zapragnął komplementów od tych dwóch, jakże urodziwych mężczyzn. Wyglądało na to, że Generis Collare jedne cechy wytłumia, by nasilić inne.
Próżno było oczekiwać od Viridiana czegoś więcej niż twarde słowa, pachnące zwykłym prostactwem. Młody Vaele ostatnimi czasy poznawał zielonookiego na nowo, odkrywając coraz to nowsze twarze Kryształowego Księcia. Laraziron był w istocie fascynującym mężczyzną, jednak może i przez to był równie niebezpieczny, co ciekawy.
Aeron, przyglądając się stojącym na pokładzie towarzyszom odkrył, jak zmienił się jego tok myślenia. Dostrzegał szczegóły i oceniał je w myślach, wcześniej ich zupełnie nie zauważając bądź ignorując. Widział teraz ładne, długie rzęsy stojącego obok Gawaina, widział również wplecione w czerń srebrne nici pojedynczych włosów na głowie Vyrona. Wszystko to sprawiało, że czuł się zażenowany ale i podekscytowany. Patrzył na świat oczami kobiety? Możliwe. Ale czy w takim razie, skoro myśli i patrzy jak kobieta, nie powinien nadać sobie jakiegoś kobiecego imienia? Nawet na potrzebę chwili.
Skoro jako mężczyzna był Cierniem to może na czas przemiany powinien nazywać siebie samego jakimś kwiatowym imieniem? Tak dla kontrastu? Nie. Zbyt banalne.
Na twarzy kobiety wykwitł rumieniec. Odwróciła wzrok i zagryzła usta, zastanawiając się co ma myśleć o słowach swoich towarzyszy. Byli tak blisko niej. Vyron, ubrany cały na biało, obwieszony złotem... Chodzący majestat. I Gawain ze swoim spojrzeniem drapieżnika, kocimi ruchami i tajemnicą wpisaną w każdy centymetr jego ciała, w ton jego głosu a nawet zapach. Te nowe bodźce przytłaczały go...ją. Nie potrafiła zrozumieć czemu czuję się tak a nie inaczej.
- Dz-dziękuję. - bąknęła do Cienia cicho. Larazironowi pewnie odpowiedziałaby coś w stylu "Sam se sprawdź, co mam między nogami, jeśliś taki ciekaw." gdyby była nadal Aeronem. Facetem z krwi i kości. Zamiast tego spojrzała na Kryształowego Księcia swoimi szarymi oczyskami i zamrugała kilkukrotnie, przyjmując twarz niewiniątka, zawstydzonego jak cholera jasna.
- Umm... Przemiana zaszła wszędzie. - powiedziała cicho - Tak przynajmniej czuję. Ale chyba nie będę w tej chwili sprawdzać, co mam w dole. - czerwień zalała twarz Upiornej - Na wszystko przyjdzie czas.
Zmiana kolorów nie była bolesna. Ba! nie czuła prawie nic. Gawain najpierw powiedział coś, co sprawiło, że Arystokratka skupiła wzrok na jego oczach. Keer był jak magnes i pewnie gdyby nie okoliczności i zdrowy rozsądek, Aeron zapomniałby się i dał się oczarować. W tej formie odczuwał wszystko inaczej. Nawet zapach tych dwóch... samców.
Po chwili rogata obróciła się by spojrzeć na Vyrona. O tak, obaj na nią patrzyli! Poczuła się naprawdę dobrze, nie mogła jednak zdecydować, który działa na nią mocniej. Podobało jej się to uczucie, które obecnie mogła porównać do przyciągania. Czuła się ładna, doceniana i... lubiana. Tak po prostu.
Widząc jak zmienia się odcień skóry, uniosła dłoń i zbliżyła do twarzy by podziwiać śniady odcień. Czarne włosy wypłowiały i zbielały, na co Upiorna zareagowała uśmiechem i przerzutem jak z reklamy szamponu do włosów. Zakołysała się na boki. Proces przemiany podobał jej się, nawet jeśli miała udawać swoją Rim.
Gdy była już gotowa, obróciła się wkoło własnej osi, wykonując dłońmi gesty przywodzące na myśl taniec. Lecz gdy usłyszała słowa Larazirona, zatrzymała się w miejscu i opuściła ręce, patrząc na niego uważnie. Była blisko. Na tyle blisko niego, by czuć pieprz i cytrusy, oraz jego własny zapach. Hipnotyzujący zapach Upiornego Arystokraty.
- Niespełna rozumu... - powtórzyła powoli, jakby chciała zasmakować każdego słowa - Sądzę, że i na ciebie przyjdzie czas, Kryształowy Książę. Czas, kiedy w obecności tej jedynej będzie ci brakowało języka w gębie, będziesz podenerwowany i odrętwiały. Kiedy będziesz gotów zdjąć z nieba gwiazdę, tylko po to by ujrzeć uśmiech wybranki. - powiedziała cicho, bez ani grama złośliwości po czym zbliżyła się do niego, wspięła na palce i skierowała usta w stronę ucha - Każdego w końcu to dopada. A jak już cię dopadnie, wtedy ja zaśmieję się gorzko i powitam pośród grona szaleńców. - wymruczała cicho - Może już powinnam... A może nie. Czas pokaże. - dodała szeptem tak cichym, że tylko Laraziron mógł ją usłyszeć.
Jeszcze przez chwilę trwała przy nim, testując swój nieco zmieniony charakter oraz czekając na jego reakcję. Kobiecy świat był niesamowity i przepełniony barwami, jakich Aeron wcześniej nie dostrzegał.
Atmosfera stała się gęsta, lecz należało w pierwszej kolejności myśleć o misji jaka na nich czekała. Wszystko było już gotowe a Samum zawędrowało daleko. Żołnierze wymieniali się spostrzeżeniami, radami i punktami planu, przygotowując statek do ewentualnego szybkiego desantu. Wszystko musiało zostać dopięte na ostatni guzik.
Gdzieś pośród krzątających się przewinęła się sylwetka Kaevana, lecz oprócz spojrzenia w którym nie było ani krztyny emocji, mężczyzna nie obdarował Keera niczym więcej. Nie ufał mu prawie tak samo, jak Cień jemu lecz wspólny cel chwilowo przysłaniał niechęć i żal pozostały po ich poprzednich spotkaniach.

Zejście z pokładu odbyło się bez problemów i w miarę szybko, jeśli wziąć pod uwagę, że Aeron w kobiecej formie poruszał się nieco inaczej i nie miał takiej wprawy w działaniu, jak w swojej naturalnej postaci. Przygotowano im konie i gdy nie pozostało już nic więcej do zrobienia, Upiorna Arystokratka z pomocą jednego z żołnierzy została dosłownie przerzucona przez grzbiet rumaka. Naprędce, używając mocy, stworzyła z podanego miecza kajdany, którymi owinęła sobie nadgarstki i kostki nóg. Ubranie jakie miała na sobie, chociaż związane w paru miejscach, niektóre miejsca odsłaniało. I tak, jeśli któryś z panów podszedłby do konia od boku, od strony głowy kobiety, i pochylił się zaglądając od dołu, zobaczyłby co nieco kobiecego ciałka, którego nie zakryła luźna koszula.
Zawstydzona, nie odezwała się ani słowem. Również wtedy, konia dosiadł władczy Vyron Laraziron. Modliła się, by nie klepał jej po tyłku w czasie jazdy, lecz jeśli przyszło mu to do głowy, nie protestowała na głos a zagryzała jedynie usta, nie mogąc się zdecydować czy jej się to podoba czy nie.
Droga do Kła trochę im zajęła a podróżowanie w taki sposób było straszliwie niewygodne. Kilka razy Viridian musiał ją poprawiać, łapiąc za różne części ciała, by nie zsunęła się z kołyszącego się na boki końskiego grzbietu. Było im wszystkim gorąco i już po chwili wszyscy pachnieli kurzem i potem. Aeron dopiero teraz poczuł, jak kobietom pachnie męski pot. Nie był zachwycony.
Zbliżając się do Kła Pustyni, nagle usłyszeli charakterystyczny dźwięk rogu. Ktoś grał, sygnalizując zbliżających się podróżnych, lecz nikt nie pokwapił się by ich zatrzymać i sprawdzić. Czy była to zasługa wtyczki? Ciężko było określić. Dopiero pod samymi bramami zatrzymało ich dwóch ubranych na modłę pustynną mężczyzn, zerkając podejrzliwie. Na twarzy jednego czaił się ledwo zauważalny uśmiech, drugi zaś spoglądał twardo, prosto na Viridiana. Jego masywne rogi skręcały się po bokach głowy brązowymi ślimakami.
- Kto zacz i z jaką sprawą? - zapytał rogaty a w jego głosie wybrzmiał ciekawy akcent.
- Głupiś czy ślepy? - rzucił od razu drugi - To Kryształowy Książę, Vyron Laraziron. - dodał wracając spojrzeniem do sylwetki ubranego na biało Arystokraty - Nie sposób pomylić go z kimś innym. - mruknął dodatkowo - Powiadom Pana. No już!
Rogaty obejrzał jeszcze raz przybyłych a potem swojego kolegę po fachu. Nie był przekonany do tego, co usłyszał. Być może drugi strażnik zareagował zbyt entuzjastycznie, bo o ile wieść o Kryształowym rozniosła się również na pustynię, tak opinia o Viridianie była raczej jednoznaczna.
- A czegóż szuka u nas Kryształowy Książę? - zapytał podchodząc w stronę Larazirona - Cóż sprowadza Władcę Lodowych Gór na Namalowaną Pustynię? Bo nie sądzę, byś przybył panie w celu skorzystania z gościny, skoro wieziesz ze sobą taki kwiatuszek, z którego nektar mógłbyś spijać bez przerwy, gdybyś tylko chciał. Po cóż więc ta fatyga, bo nie uwierzę, że przybyłeś panie by zasmakować dóbr pustyni, mając tak okazały pączek kwiatowy na wyciągnięcie ręki. I szczyptę pikanterii w interesujące postaci. - wyszczerzył zęby i oblizał usta lubieżnie, zerkając bez pardonu na wypięty tyłek Aerona a później na Gawaina, mając zapewne jego na myśli gdy mówił o ostatnim.
Udająca Rim Arystokratka zacisnęła oczy i zęby, błagając wszystkich bogów, by Vyron nie dał się sprowokować. Dodało to całej scenie autentyczności, bo pewnie Rim zachowałaby się tak samo pod wpływem strachu. Oprócz niewygodnych pytań, zwykła niewygoda dawała mu się we znaki - czuł, że się zsuwa, ale niewiele mógł poradzić. A może... może gdyby teraz spadł z konia, to podziałałoby to jako potwierdzenie tego, co za chwilę zostanie wypowiedziane? W końcu przywleczona do ojca i wuja Rim nie mogłaby być potraktowana inaczej. A już na pewno nie przez bezwzględnego Viridiana.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Kieł Pustyni
Nie 13 Cze - 20:31
Uśmiechnął się za maską tak szeroko, że kurze łapki wokół jego oczu o mały włos nie zyskały nowego wymiaru. Vyron nie zawiódł i wyprowadził idealny przytyk. Dla Gawaina nie liczyła się metoda, a efekt, a ten był nad wyraz zaskakujący i czarujący. "Aeronia " natychmiast spąsowiała i ciężko było sobie nie wyobrażać jej szeroko rozchylonej buzi i oczu w czasie zaglądania pod materiał szerokich spodni.
Gdyby nie książęcość Vyrona, jakiś dziwny chłód i wiele masek, które zmieniał raz po raz, byłby z niego najwspanialszy kompan. Keer nie wątpił, że Laraziron nie raz wychodził do swych żołnierzy, by zasięgnąć języka i zwyczajnie wychylić z nimi kielicha. Cieszył się szacunkiem każdego, kogo wciągnął na pokład swego okrętu.
Z trudem zmusił się, by nie przewrócić oczami na widok chichoczącej i podrygującej dziewczyny. "Samum" sunął w stronę swego celu nieuchronnie. Mimo to, odnosił wrażenie, że trwonią czas na głupoty. Początkowo wypowiedź Vyrona nie wydała mu się dziwna, ale "Aeronia" szybko przypomniała mu, że w każdym słowie może czaić się obelga. Riposta była zgrabna i niespodziewania śmiała. Jak ona sama.
I chyba się jej podobał. Obaj się jej podobali i pomimo szczerych chęci poczuł ukłucie zazdrości, gdy szeptała Larazironowi do ucha, a serce biło nieco żwawiej. Głupie. Całkowicie idiotyczne i niedorzeczne, bo pod fasadą rumieńców, uśmiechów i delikatności krył się Cierń, a jednak miło było być dostrzeganym przez płeć piękną. A może to kolejna z wielu gierek? Kolejny test? Przemyślenia sprowadziły Keera z powrotem na ziemię... no, pokład.
Nieznacznie zmarszczył brwi słysząc kolejny komentarz Vyrona. Tak, tęsknił, zastanawiał się, krążył w koło nieustannie zahaczając o dwie zwalczające się myśli i z trudem łapał równowagę. Mógłby rzucić to wszystko i ruszyć w pogoń za Yako. Ale Demon miał swoje życie i karierę, trzymał fasadę. Co robiłby całymi dniami? Chował się przed pokojówkami sprzątającymi kolejny z wielu pokoi hotelowych? Tylko by przeszkadzał. Tutaj miał swoje własne obowiązki i nie powinien mieszać uczuć z krwią. Nie tych. A najlepiej żadnych.
- Barwy zmierzchu. Jak niczego nie spartolimy, to znów je zobaczymy. - Odparł równie poważnie i sięgnął wzrokiem ku jadowitej zieleni oczu Larazirona, ale ten już patrzył w drugą stronę. Może trochę zaleciał romantyzmem, ale było coś zastanawiającego i tęsknego w spostrzeżeniu Kryształowego Księcia.
- Bardziej już nie będziemy. - odparł do siebie.

I faktycznie nie byli, bo właśnie przyszło im wymienić okręt na rumaki. Czas przed tym drobnym manewrem minął szybciej niż mógłby się spodziewać, ale każdy miał pełne ręce roboty. Ani się obejrzeli i już przecinali Namalowaną Pustynię. Oczy skrył za przyciemnianymi goglami. Słońce było już zbyt wysoko, by nie razić oczu Cienia. Vyronowe odzienie również nie niczego nie ułatwiało. Dla Gawaina świecił się teraz jak psu jajca.
Kieł Pustyni zaczynał dominować nad otaczającymi go piaskami. Niby kawał skały, ale opór stawiany sile czasu wyczuwało się na wyciągnięcie ręki. Prawie antyczny, niemalże święty, gdyby nie fakt, że urządzono w nim burdel. Szkoda było tak pięknego miejsca. Może należna ofiara przywróci mu dawny blask. Gdy zajechali na miejsce starał się nie okazywać zdenerwowania.  Nie lubił jak ktoś podchodził i gapił się na niego. Już miał powiedzieć, kto taki ku nim zmierza, ale panowie wyręczyli się sami. Póki co nie zasłaniał sobą Vyrona, ale gdy rozmowa przybrała formę przesłuchania wystąpił odrobinę naprzód.
- Bacz do kogo się zwracasz. Powody księcia pana, nie są dla was. Książe będzie omawiał je z waszym szlachetnie urodzonym, więc raczcie go poinformować o naszym przybyciu. - odparł gromko, bez złości i nie oczekując sprzeciwu. Od początku rogatek miał czuć, że srogo się myli, uważając, że ma prawo cokolwiek sądzić. Był zwykłym zakapiorem jakich wielu i Keer był gotów rzucić go pod końskie kopyta. Drugi już prawie robił w gacie, więc rogacz był sam.
Zatoczył rumakiem malutkie kółeczko, by podkreślić zniecierpliwienie. - Zwłaszcza, że póki co, owe dobra pustyni to piach i pył. - dodał nonszalancko, po czym obrócił głowę w kierunku drugiego strażnika. - Ty! Zdajesz się mieć więcej rozumu. Idź bez strachu! - dodał. Rogaty mógł nadal z nimi stać i się wykłócać, ale nie zatrzyma jednocześnie swojego kolegi i ich. Łatwiej było ich skłócić, łatwiej skusić pochwałą. Keer nie uważał, że ryzykuje. Strata jednego upartego gnojka była niczym w obliczu dobrego interesu z drugim Upiornym. Opłacało się obu stronom.


Kieł Pustyni PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Wto 6 Lip - 16:43
Droga do „Kła” nie należała do najprzyjemniejszych. Nie dlatego, że Vyronowi było niewygodnie, gorąco, czy też z powodu, że się spocił i we własnym mniemaniu zaczynał już śmierdzieć (czego nienawidził). Chodziło o Aerona i jego niecodzienną moc dawaną przez artefakt. Nie była to, rzecz jasna, o umiejętność granie poematu symfonicznego Modesta Musorgskiego na wilczej szczęce, a podstępna i niemal doskonała zmiana płci wraz z niektórymi cechami charakteru.
Ponadto, gdyby Viridian dostawał sztukę złota za każdym razem, gdy przyszło mu do głowy by dać transportowanej niewieście klapsa, czy mówiąc bardziej obrazowo, zacząć grać na dupsku Aerony jak dzikus - ludożerca na bębnie, jego rumak padłby pod ciężarem już na samym początku drogi.
Łajał się w myślach za każdym razem gdy pomyślał o czymś więcej. Było nie było, pod tą soczystą, mięciutką, delikatną i gładką jak skórka brzoskwini kobiecą powłoką, krył się Bękart ze swoją spoconą, śmierdzącą, włochatą dupą i paskudnym uśmiechem.
Ta myśl o spoconym, włochatym męskim dupsku tak obrzydziła Vyrona, że splunął on z końskiego grzbietu w pisaki pustyni i popatrzył na przewożoną przez siebie dziewczynę z odrazą
- Przestań się miotać … – warknął z obrzydzeniem - za kilka chwil czas będziemy na miejscu. – dodał ciszej i jakby delikatniej. W końcu cóż winna była ta dziewczyna, że jako facet była tak odpychająca i miała (prawdopodobnie) włochaty i spocony tyłek?
Zachowanie straży nieco go zdziwiło.
Było nie było przybywali przecież do burdelu, a nie do zamku jakiegoś Jaśnie Pana czy kogoś ważnego, komu trzeba się opowiedzieć z imienia i nazwiska.
Vyron, który cenił sobie szczerość i nie zwykł kłamać, już chciał powiedzieć wykidajle, że oto przyjechali tu, do pustynnego burdelu, we trzech, tylko po to, by utopić ów przybytek we krwi, dopuścić się aktów grabieży, mordów i nieodzownej, entuzjastycznej rzezi, oraz by ocalić jedną z ladacznic i przejąć te ziemie w imię walki o przestrzeń życiową dla swoich poddanych i rozwój gospodarczy księstw, ale Gawain był szybszy. W piękny sposób dał chamowi do zrozumienia kto jest kim, podkreślając to dodatkowo ruchami wierzchowca na którym siedział.
Bła ha ha ! Dobra robota Gawain! Brawo! Głowa wysoko i pakuj pod obcas kurwiego syna! Niech liże flek! Niech kozojeb zna swoje miejsce w szeregu! - zawył radośnie w myślach Viridian, choć jego twarz pozostawała bez wyrazu. Jedynie palec wskazujący lewej ręki rytmicznie choć bezdźwięcznie uderzał o kciuk. Niemal niezauważalna i powściągliwa forma oklasków.
Gdyby nie to, że Gawain pozostawał przyjacielem rodziny Bękarta i był na jego usługach, Vyron sam zaproponowałby mu służbę u siebie. Niestety, podbieranie lub jak kto woli „podkupywanie” sług funkcyjnych było najprostszą drogą do popsucia sobie stosunków dobrosąsiedzkich, a w skrajnych przypadkach mogło doprowadzić do wojny.
Vyron westchnął cicho i pokręcił głową, co można było uznać za komentarz odnośnie postawy wykidajły, choć tak naprawdę nim nie było. To była zwykła oznaka żalu. Cholerna szkoda, bo Cień spokojnie mógł pełnić rolę Głosu , albo jak kto woli, nietykalnego posłańca do zadań specjalnych. Miał w sobie jakąś powagę, dostojeństwo i niezbędną dozę śmiałości i odwagi.
Ten bardziej rozgarnięty ze strażników szybko pobiegł po kogoś znaczniejszego. Tymczasem Vyron zsiadł z konia, wyciągnął z juków worek i założył dziewczynie na głowę. Nie byłoby dobrze gdyby już na wstępie któryś przybyłych burdellordów rozpoznał, że Aerona to nie Rim.
- Oddychaj przez nos to będzie ci mniej duszno. – powiedział cicho w trakcie zdejmowania dziewczyny z siodła, po czym kiwnął do Gawaina głową.
Nie miał zamiaru pozwolić na to, żeby całą trójką, niczym zwykłe chamy przybywające po prośbie, czekali na zewnątrz i to jeszcze przed burdelem, do którego mógł wejść byle pies.
- Dobrze żeś został! Masz, zajmij się końmi. Wyczyścić, nakarmić i napoić. A żebyś zrobił to dokładnie, naści tu pieniążek. – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu podając mu wodze swojego konia, po czym od niechcenia rzucił ochroniarzowi złotą monetę. Tak po prawdzie pojęcia nie miał jaki jest zakres obowiązków wykidajły, ale też nie specjalnie go to obchodziło. W końcu płaci to wymaga, czyż nie? O błogosławiona ignorancjo bogaczy i szlachty, ileż cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto choć raz spróbuje jak smakujesz!
Weszli do środka.
Pustynna ruchalnia urządzona była całkiem przyjemnie. Nie było tu wprawdzie nadzwyczajnych udogodnień w postaci mebli z litego drewna, ale te wszystkie poduchy, baldachimy, ozdoby z liści i drewna sprawiały, że puszczenie tu czerwonego kura będzie jedynie formalnością.
- Powodzenia. Baw się dobrze. – powiedział do Gawaina, zostawiając go przy ladzie.
Sam przeszedł z Aeroną, której uchylił nieco worek (na tyle by oczy dziewczyny przyzwyczaiły się do światła wewnątrz budynku i by do wnętrza dotarło więcej świeżego powietrza), pod ścianę i tam poczekał aż przybędzie po nich ktoś ważniejszy.
Niemal w tym samym momencie w sali pojawili się dwaj obleśni osobnicy. Sprzedawczyk się nie mylił i miał dobre oko i sprawną rękę. Podobieństwo do gąb z rysunku było uderzające.
- Proszę za mną. - powiedział krótko ten mniej szpetny – jak rozumiem ma pan dla nas coś interesującego?
Masz dla nas Jaśnie Panie, ma dla nas Wasza Wysokość albo raczył nam Wasza Miłość przywieźć coś interesującego, ty chamie pierdolony! – Vyron zagotował się, ale nic nie powiedział. Koniec końców, ŻADNA przewina nie pozostanie bez kary.
- Owszem
- A cóż to takiego? - dopytywał się ten mniej szpetny otwierając jednocześnie jeden z pokoi w podziemiach.
Grube ściany i mocne drzwi przywodziły na myśl pokój przesłuchań, karcer lub katownię, ale Vyron nie miał zamiaru panikować.
- Cierpliwości. Usiądziemy, pogadamy, się dowiecie.
- Zatem proszę wejść i spocząć – powiedział gospodarz otwierając drzwi
- Wy przodem, tak, jak tradycyjna gościnność nakazuje. – powiedział Vyron z grzecznym uśmiechem. Musiał kupić Gawainowi jak najwięcej czasu.
Ten bardziej szpetny chciał coś powiedzieć, ale jego towarzysz przeczącym ruchem głowy dał mu do zrozumienia, że to nie ma sensu. Tradycje wśród Upiornych Arystokratów to rzecz niemal święta i to nie zależnie czy w możnych rodach czy u takich zezwierzęconych kmiotów jak ci z pustyni.
Gdy już wszyscy weszli i zajęli miejsca w niewielkim pokoju, rozpoczęła się standardowa gadka o niczym przerywana zaproszeniami do wypicia i zjedzenia, a gdy i ta dobiegła końca przyszła pora na interesy.
- A więc, cóż takiego dla nas masz?
- Mam to czego szukasz …
- Moją córkę?!
- Tyś powiedział ... – rzekł ze spokojem Viridian rozwiązując więzy i zdejmując z głowy Aerony worek.
Mimo tego, że dziewczyna przez jakiś czas zmuszona była pozostawać w niezbyt wygodnej pozycji i z workiem na głowie, Vyron nie miał wątpliwości, że kilka chwil swobody pozwoli jej mięśniom na odzyskanie sił i czegoś, co jego dziadek zwał „wigorem”.
Dwaj burdellordowie przyglądali się dziewczynie przez chwilę po czym ojciec Rim zabrał głos
- To nie jest moja córka …
- TO nie jest twoja córka? Czyli rozumiem, że mogę ją zabić tu i teraz, a Ty nawet się nie ruszysz i nie staniesz w jej obronie? – powiedział Viridian, a na jego twarzy pojawił się paskudny uśmiech godny szaleńca i sadysty - Pytam, bo jeśli to twoja metoda negocjacji przyjęta tylko po to, by zapłacić mi mniej niż trzeba, to miej na uwadze fakt, że w moim przypadku jest ona nieskuteczna i prędzej wykończę tę dziewczę niż pozwolę ci zaoferować mniej niż powinieneś dać. Przemyśl uważnie każdą swoją ofertę … przyjacielu
W pokoju ponownie na chwilę zapadła cisza.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Czw 8 Lip - 0:38
Chwilowo jego rola była bardzo prosta - leżeć na końskim grzbiecie z zamkniętą jadaczką. Viridian poprawiał go co jakiś czas, okazując zniecierpliwienie w ostry, typowy dla siebie sposób. Aeron nie spodziewał się królewskiego traktowania, bo nie było na to ani czasu ani sposobnego miejsca. Mieli zdanie do wykonania, a żeby zakończyło się ono sukcesem, wszystko musiało być idealne.
W czasie wymiany zdań przy strażnikach, Upiorna Arystokratka spoglądała przestraszona przed siebie, zagryzając mocno usta. Vaele jeszcze nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji - nigdy nikt nie próbował go sprzedać - lecz potrafił zachować się odpowiednio do sytuacji. Przerażenie mieszało się na jego dziewczęcej twarzy z niedowierzaniem.
Keer również był bardzo dobrym aktorem. Rudzielec aż kipiał pewnością siebie, co w obecnej sytuacji było zbawienne. Strażnicy ostatecznie byli tylko strażnikami, a do tej roli nie wybiera się specjalnie inteligentnych. Spławienie ich było dziecinnie proste.
Gdy Vyron założył mu na głowę worek, Aeron wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze nosem. Nie bał się uduszenia, po prostu stresował się wejściem do środka, a fakt, że przez jakiś czas nie będzie nic widział był dodatkowym bodźcem wzmagającym nerwy. Gdy Kryształowy zdejmował go z siodła, Upiorny w kobiecym ciele poczuł się jak worek ziemniaków. Wydawało się, jakby nie stanowił dla Larazirona zbyt dużego ciężaru.
Kolejne słowa rogatego sprawiły, że Vaele musiał ugryźć się we wnętrze policzka, żeby nie parsknąć śmiechem. "Naści tu pieniążek?" Kto w dzisiejszych czasach tak mówi? Zaiste, Viridian pełen był niespodzianek.
Prowadzony przez Vyrona szedł niepewnie, potykając się delikatnie co kilka kroków. Nie dlatego, że mu nie ufał, bo pewnie gdyby przyszło mu się do tego przyznać, powiedziałby, że dałby się mu poprowadzić nawet w ogień, wierząc, że Laraziron wie co robi. Po prostu wczuł się w rolę pochwyconej dziewczyny, która burdelu bała się jak niczego innego.
Drgnął, słysząc jak Viridian odprawia Keera prostym zdaniem. Nie musiał się temu przyglądać by wiedzieć, że Cień odszedł w sobie tylko znanym kierunku. Pozostawało więc mieć tylko nadzieję, że kontakt dotrzyma słowa i zabierze Gawaina do Batul.

Poczekał, aż rudzielec zostanie sam. Dopiero gdy Kryształowy i prowadzona przez niego niunia zniknęli w głębi budynku, mężczyzna który wcześniej witał ich w drzwiach zbliżył się do Keera i klepnął go po przyjacielsku w ramię.
- Co, pierwszy raz w Kle? - zagadnął, uśmiechając się krzywo - Aż się prosisz o najlepszy towar, bo widać, żeś majętny. A nawet jeśli nie, to twój pan taki jest. - wskazał brodą za Larazironem - Daję słowo, prawie się zesrałem jak zobaczyłem go na własne oczy. To prawda co o nim mówią, że samym spojrzeniem ustawia do pionu. - parsknął krótkim śmiechem - Chodź, zaprowadzę cię gdzie trzeba, pogadamy trochę. Skończyłem zmianę, chcesz się napić czy wolisz bym od razu pokazał ci najlepszy towar? - pociągnął Gawaina za sobą, zmuszając tym samym by dziwnooki poszedł za nim.
Przez chwilę szli w milczeniu, mijani przez przeróżne istoty. Jedyną wspólną dla klientów rzeczą było to, że ich wzrok był mętny, rozanielony.
- Nie obawiaj się. Wszystko jest w najlepszym porządku. - mruknął kontakt, zbliżając się do jego ucha, niby to dlatego, że chciał przepuścić przechodzącego mężczyznę. Zadziwiające było to, że faktycznie tylko oni pozostawali spięci i trzeźwi pośród istot przechadzających się po burdelu. Czyżby to moc o której wspominał Aeron? Usypianie. Niebezpieczna broń. Oby kontakt pozostał lojalny aż do końca.
Na ustach mężczyzny błąkało się rozbawienie. Poprowadził Keera w dół, do piwnic. Korytarze z czasem pustoszały lecz wrażliwy węch zielarza mógł wychwycić nieprzyjemny zapach brudu i... strachu.
- Jaki on jest? - zapytał nagle kontakt, uśmiechając się do Gawaina - Kryształowy robi wrażenie, ale słyszałem, że Stalowy też potrafi wgnieść w podłogę. - dodał luźno - Dobrze, że zainteresowali się tym syfem, bo pewnie gdyby nie to, prędzej czy później wszyscy byśmy tu pozdychali. Albo pozabijali się nawzajem. - wzruszył ramionami, zaskakując szczerością.
Spacerek był... dziwny. Wszystko szło za łatwo. Nie musieli się chować po kątach, nie musieli przemykać w cieniu. A to wszystko za sprawą mocy istoty zdeterminowanej do tego, by zmienić swój los, by wyrwać się z Kła i dołączyć do świty jednego z tych cywilizowanych Upiornych.

Chociaż nie widział przybyłych, ich głosy powiedziały mu co nieco o aparycji właścicieli. Ojciec Rim był bezpośredni i zwyczajnie nieprzyjemny, co można było wytłumaczyć tym, że prawdopodobnie zdziczał z dala od miast Krainy Luster. Nie używał poprawnych form grzecznościowych, co mogło urazić Arystokratę. Larazirona z pewnością uraziło.
Prowadzony do kolejnego pomieszczenia, zastanawiał się nad tym co zrobi. Słyszał rozmowy o dupie Maryni, lecz nie skupiał na nich swojej uwagi. Bądź co bądź, był pochwyconą dziewczyną z worem na głowie. Cóż miał robić, jak nie stać posłusznie i trząść się na sam dźwięk głosu właścicieli burdelu.
Wcześniej zerkała przez worek, toteż kiedy Vyron zdjął jej go z głowy, mrużenie oczu było jedynie grą aktorską. Dzięki temu oraz przerażeniu jakie zaraz wypłynęło na lico Upiornej, Aeron mógł z sukcesem udawać porwaną Rim. Wiedział, że od razu zauważą nieścisłości w wyglądzie, lecz jedyne co pozostało, to grać na zwłokę.
Dziewczyna opuściła wzrok a po jej policzkach pociekły łzy. Zaczęła wyłamywać ze stresu palce, co powodowało pobrzękiwanie kajdan. Nikt nie zauważył subtelnego użycia mocy. Zamki w drzwiach szczęknęły cichutko, wprawione w ruch magią.
Słysząc, że Vyron mówi o zabijaniu, zaczęła kręcić głową i zerkać to na Kryształowego, to na drugiego Upiornego, który był ojcem prawdziwej Rim, to na Dachowca, będącego wujem białowłosej.
Obrzydliwe kreatury.
- Nic nie dostaniesz... mości książę. - powiedział właściciel uszu, kłów i pokaźnej długości pazurów, nachylając się w stronę przestraszonej dziewczyny - Chociaż, jak tak na nią patrzę, to mogłaby się nadać... - postukał się pazurem w usta, unosząc lekko głowę, po czym odwrócił do gospodarza - Mogłaby być Matką. Ma szerokie biodra, nie byłoby problemu z porodami. Nie zastąpi twojej córki, ale skoro już książę trudził się transportem...
- Jest podobna...
- Ale to nie ona. - warknął Dachowiec - Mieszkała ze mną od dzieciaka, znam każdy centymetr jej ciała. To nie ona.
Wymiana zdań jaka nastąpiła między mężczyznami była nużąca, lecz Aeron nie wychodził z roli i dalej pochlipywał, rozmazując łzy zakutymi w kajdany dłońmi. Informacja o tym, że w burdelu najpewniej mają kobiety, które rodzą im personel była tak odstręczająca, że aż brzmiała niewiarygodnie. Dlatego jedyne co zrobił Vaele, to wzmógł dygot.
- N-nie... Błagam... Książę... - mamrotała, pociągając nosem lecz widząc że to nie działa, odwróciła lico ku tamtym.
- To aż dziwne, że jest ktoś tak do niej podobny. - marudził Upiorny, na co wuj Rim syczał z irytacją.
- Przeszkadza ci to? Jak zdechnie Stara, to będziesz mógł obracać tą ile wlezie. - wskazał Upiorną - Patrz, młoda jest. Może nawet dziewica. Będziesz mógł myśleć, że obrabiasz swoją ukochaną córcię.
Szczerość rozmawiających była zaskakująca i... obleśna. Aeron poczuł, że puszczają mu hamulce i chyba nadszedł czas na koniec tej farsy.
- Dobra, kurwa, dosyć. - powiedziała nagle dziewczyna, opuszczając dłonie od twarzy - Bierzesz grubego, ja rozpierdolę pchlarza.
Nie czekając ani chwili dłużej, Vaele wstał i będąc jeszcze pod postacią kobiety, chwycił rant stołu i wywrócił go w stronę gospodarzy. Wszelkie jadło i napitki zsunęły się i pospadały, roztrzaskując na podłodze. Element zaskoczenia dał mu czas na zmianę postaci i pozbycie się kajdan (metalu użył do zrobienia dwóch zgrabnych kastetów). Następnym co było do zrobienia, to skupienie na sobie uwagi wuja, który potrafił blokować moce. Nie wątpił w to, że Viridian poradzi sobie ze starym Upiornym, jeśli tylko będzie mógł korzystać z magii.
- Jesteś mój. - warknął w stronę Dachowca.
Zabawę czas zacząć.

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Kieł Pustyni
Czw 8 Lip - 22:42
Dziwaczna sytuacja. Pracował dla Ciernia, a teraz udawał, że dla Vyrona. Ważne, że podziałało, nikogo nie sprowokował, nikt nie sięgnął po broń, a gospodarze zostaną poinformowani. Laraziron jeśli coś sobie myślał, to nie dał po sobie tego poznać. I dobrze. Keer zdążył się już zorientować, że reakcja Upiornego oznaczała dla jego interlokutora loterię i pojedynek na słowa. Z tym szermierzem nie sposób było wygrać.
Na znak Kryształowego Księcia zsunął się z końskiego grzbietu i podszedł bliżej. Mniej rozgarnięty strażnik "awansował" na koniuszego. Oddał mu lejce obcego konia i poszedł za dwójką Upiornych.
Powitał go przyjemny chłód, szepty i chichot mieszający się z szemrzącą wodą wydobywającą się ze ściennej fontanny oraz ciekawskie, ale zamglone spojrzenia. Skłonił głowę po żołniersku w podziękowaniu, po czym ściągnął kaptur i gogle i maskę, gdy tylko Vyron i Aeron odeszli. W końcu miał nie budzić podejrzeń.
Jego zainteresowanie lokalem szybko zostało dostrzeżone przez "mądrego" jegomościa, który ich witał. Keer spiął się i lekko skrzywił na klepnięcie w ramię. Dopiero teraz miał szansę lepiej mu się przyjrzeć. Miał przydługie włosy barwy brudnego piasku i wodniste oczy. Skórę dawno skubnęło słońce. Był raczej przypalony niż śniady. Życie strażnika odcisnęło na nim swoje piętno, ale wynagrodziło jako taką rzeźbą mięśni. Cały wydawał się być odrobinę wymoczkowaty.
- Pierwszy raz tu, nie pierwszy w takim miejscu - odparł i powiódł wzrokiem za odchodzącym Vyronem. - Nie jest także rozrzutny, ale dziś ma wyjątkowo dobry humor.
Nie zamierzał wyprowadzać go z błędu. Oficjalnie Aerona tu nie było, więc powołanie się na niego nie stanowiło żadnej gwarancji bezpieczeństwa. Do tego kontaktowi zależało głównie na mamonie. Przynajmniej w tym momencie.
- Doskonale. Mam czego ci trzeba. - Krzywy uśmieszek przybrał pełniejszy kształt.
Stawianiu do pionu i sraniu w gacie odpowiedział blady uśmiech i szorstki chichot Keera. Gdyby tylko wiedział, że nie dalej jak kilka godzin temu odniósł dokładnie takie samo wrażenie.
- Nie ty jeden... no, ale! Nie przejechałem takiej drogi, żeby strzępić język. Chodźmy. - zdecydował. Nie mogli tracić czasu, a już teraz był przekonany, że znalazł się w towarzystwie kontaktu... lub osoby, która skutecznie go udawała. Mężczyzna pociągnął go w głąb budynku. Nikt nie zwracał na nich szczególnej uwagi. Goście przybytku zdawali się działać bezwiednie, automatycznie. To nie było tylko wzmocnione wino. Oni przysypiali. Musiał mieć się na baczności.
Na kolejne słowa tylko przełknął ślinę i zaszył usta. Tak mówi każdy, absolutnie każdy, komu nie należy ufać. Chociaż i tak nie ufał, więc czy to miało jakieś znaczenie? Przewodnik był cały w skowronkach i nie potrafił opanować wesołości, co tylko potęgowało uczucie brnięcia prosto w paszczę lwa. Zmarszczył nos, gdy doszła do niego woń niemytych ciał i przerażenia. Pierwotna i dzika.
Tak blisko...
Pytanie zbiło go nieco z tropu, ale szybko pojął o co pyta kontakt.
- Wymagający, ale sprawiedliwy jeśli okazać należny mu szacunek. Stalowy bywa bardziej sentymentalny, ale w gruncie rzeczy jest dokładnie taki sam.  Zwyczajnie mają różne sposoby na zjednywanie sobie innych. - odparł spokojnie Gawain, posyłając mu jeden ze swych zagadkowych uśmiechów. Wgnieść to on wgniótł Aerona. Co prawda poniosło ich wtedy i ostatecznie Keer musiał przebłagać i przeprosić Upiornego za jego własny upór, ale satysfakcja należała do Cienia. - Liczą na to, że wrócisz z nami. A potem zdecydujesz jak będzie wyglądało twoje nowe życie. - wzruszył ramionami.
...a jednak tak daleko.
Zastąpił mu drogę.
- Dlaczego łazimy w kółko? - warknął parę centymetrów od jego twarzy.
- C-co?! Wcale nie! To tylko iluzja! Za kogo mnie masz? - panika w głosie blondyna była udawana, ale całkiem niezła. Parę sekund ciszy wystarczyło jednak, by zmienił swoje podejście. -Upewniam się, rudzielcu. - dodał hardo. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, Keer zabrzęczał mu przed nosem sakiewką. Zamrugał szybko, bo nie wiedział, kiedy Cień zdążył wyciągnąć ją spomiędzy swoich klamotów.
- Pieniądz rodzi pieniądz. Możemy renegocjować, gdy mnie do niej doprowadzisz. A jest tego więcej - wygładził ubranie na piersi blondyna i odsunął się. Sakiewki już nie było. Musiał przyznać, że uliczne sztuczki nie różniły się od wyczynów iluzjonistów. Jego palce i ciało same ukrywały, odsłaniały i odwracały uwagę, gdy tego potrzebował. Tchnienie Muzy robiło robotę. Kontakt stał przez moment z zaciśniętymi pięściami i łypał na Keera spod byka.
- To może być twoja jedyna szansa.  
Facet odpuścił i bez słowa ruszył w przeciwnym kierunku, zachęcając Cienia ruchem dłoni. Minęli parę osób z obsługi, ale podobnie jak goście zdawały się błądzić. Szybko znaleźli się w niewielkiej kanciapie.
W wąskiej przestrzeni zapach był o wiele bardziej nieprzyjemny. Waliło jak w psiarni, a nawet nie otworzyli drzwi. Keer skinął głową na kontakt. Stal odkryła przejście do niższej warstwy piwnic.
- Ile będę miał czasu, zanim się ockną się ze swojego stuporu? - zagadnął, gdy kontakt ponownie go za sobą pociągnął.
- Mniej więcej pół godziny - odparł mu spięty szept. Widocznie pojął ryzyko, doszło do niego, że punkt zwrotny w jego życiu jest tuż tuż. - Po prostu ich nie zaczepiaj, to się nie zorientują, że coś jest nie tak. Nadal mgliście wszystko kojarzą, więc udawaj klienta.
- Postaram się - skwitował i tym razem to w jego głosie zabrzmiało rozbawienie. Chciał trzymać się go choć przez chwilę, bo wiedział, co zaraz zobaczy.


Kieł Pustyni PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Sro 14 Lip - 17:07
A miało być tak pięknie …
Przyjechawszy do tego szacownego przybytku wszawej rozpusty, mieli zasiąść przy stole, porozmawiać, ustalić obustronny zakres działań i wysokość ewentualnej gratyfikacji za owe działania. Pewnie nawet by się dogadali. Mało tego! Gdyby „Burdeltatusie” wyjątkowo dobrze zapłacili, Vyron skłonny był nawet opylić niewieście (tymczasowo) dupsko Aerona. Niech sobie staruszki-poczciwiny poużywają póki jeszcze mogą.
I co z tego wynikło?
NIC!
Jak zwykle na przeszkodzie musiał stanąć w gorącej wodzie kąpany Bękart! Że też Aeron i Gawain nie mogli się zamienić miejscami … Spokojny i nieco wycofany Cień byłby ze wszech miar lepszą „dziewoją na sprzedaż” niż krwiożerczy i od początku wyprawy zachowujący się jak wariat Aeron.
Ech, cóż, nie można mieć wszystkiego. Pozostawało zatem jedynie mieć nadzieję, że przez tę chwilę gdy oni sobie tu gawędzili, Rudzielec zdołał odnaleźć, a może nawet uratować, matkę Rim.
Słysząc zdecydowane słowa Aerony, Vyron uśmiechnął się przepraszająco
- Aleście ją … znaczy jego ... rozochocili tymi ruchalniczymi pogaduszkami. Skubany napalił się jak trza. – mówiąc to, Vyron powoli sięgnął do woreczka z kryształowym pyłem i rozsupłał go. Uszło to uwadze obu mężczyzn, gdyż obaj patrzyli jak zaczarowani na cyrk czyniony przez Aeronę, która po przewróceniu stołu stała się dziwacznie ubarwionym Aeronem. W tej właśnie chwili Viridian byłby gotów postawić diamenty przeciw orzechom, że Jego Kiłość oraz jego kamrat, nazwany przez młodego Vaele „Pchlarzem”, mniej by się zdziwili gdyby zamiast tego do pokoju wpadła jedna z ladacznic, wskoczyła na stół, nasrała do patery z owocami i życzyła zebranym smacznego.
Zielony pył, niczym atakujący wąż wystrzelił z wnętrza sakiewki, pokrywając dokładnie pulchnego „burdeltatę”.
- Kto by pomyślał, że to ja będę tym bardziej skorym do rozmów i spokojniejszym. No nic, niech Wasza Kiłość się nie rusza to będzie mniej bolało... – powiedziawszy to, od niechcenia skinął palcami.
Kryształowe drobiny, jakby tylko na to czekały, zaczęły rosnąć i niczym igły wbijać się i wrastać w ciało oraz stawy Arystokraty. Proces był szybki. Minęło ledwie pięć może sześć uderzeń serca, a Ojciec Rim już był zamknięty w kryształowej trumnie, z której wystawała tylko pulchna gęba i jedna ręka od nadgarstka do palców.
Tymczasem, nieco innobarwny Cierń, z pasją i zapałem godnym lepszej sprawy okładał po mordzie dachowca. Bity raz coś syczał innym razem skamlał i warczał, ale Aeron trzymał fason. Raz z prawej, raz z lewej, raz z prawej, raz z lewej i tak w koło Macieju. Viridian w pewnym momencie chciał nawet krzyknąć, żeby Cierń przestał go okładać z taką pasją, bo dziad mu zdechnie zanim coś powie, ale jako że nie lubił dachowców uznał, że lepiej zachować tę uwagę dla siebie.
Wstał, wyjął zza pazuchy arkusz pergaminu i pióro
- Niech Wasza Kiłość pisze … – powiedział podsuwając uwiezionemu w krysztale pod rękę kartę i wręczając pióro - Zanim jednak przejdziemy dalej to udzielę ci pewnej nauki. Jeśli użyjesz mocy, zawołasz straże czy uczynisz cokolwiek innego niż mówię, to bardzo się wkurwię. Tak bardzo, że uczynię z ciebie kryształową marionetkę. Uwierz mi, ból z tym związany jest nie do opisania, zatem nie prowokuj mnie i rób co każę. Jeśli dobrze pójdzie to ...
W tym momencie Dachowiec zawył przeraźliwie zahaczając nawet o „wysokie C” i tym samym bezczelnie przerywając wypowiedź Arystokraty. Vyron popatrzył na niego z odrazą, ale szybko zrozumiał czemu tak się stało. Cierń, widać znudziwszy się „waleniem kota” (po ryju) postanowił, niechybnie w ramach kary za stawianie oporu władzy, zrobić Kiciusiowi tak zwanego „Lodogórskiego Pieszczocha” polegającego na silnym chwyceniu jajec przeciwnika w garść, ściśnięciu ich z całej siły (najlepiej między palcami by bardziej bolało) i ukręceniu wora z jednoczesnym szarpaniem na lewo i prawo. Ponoć „Lodowogórski Pieszczoch” wywodził się od powitalnego rytuału dzikich górali zamieszkujących tamtejsze góry. Niestety, wszyscy oni wymarli bezpotomnie.
- O czym to ja mówiłem zanim mi przerwano? Dobra, nie ważne. Pisz w prawym górnym rogu … Namalowana Pustynia, Kieł Pustyni i dzisiejsza data … teraz na środku majuskułami „TESTAMENT” … – powiedział wstając i podchodząc do zatopionego w krysztale grubasa niczym zawodowy nauczyciel. Nawet złączył ręce za plecami w ten charakterystyczny dla belfrów sposób - „Ja ….tu wpisz swoje tytuły imiona, nazwisko i przydomek jeśli posiadasz … zamieszkały na Namalowanej Pustyni w Kle Pustyni … w Kle Pustyni … na wypadek mojej śmierci …. mojej śmierci …. piszesz to opasły kurwi synu czy nie? – warknął Vyron pochylając się i patrząc na grubasa, który z zaciętym wyrazem pyska potrząsał łbem na boki
- Nie. Nie będę spisywał testamentu! - powiedział hardo
- Naprawdę? Ale wiesz o tym, że jeśli nie zrobisz tego dobrowolnie to bez problemu to na tobie wymogę? Popatrz proszę na swoją lewą rękę. – powiedział uwalniając ja na chwilę z kryształowej trumny - To dziwne mrowienie, które czujesz pod skórą to moje kryształy. Wędrują sobie przez twoje tkanki. Napiszesz o co proszę, czy mam kontynuować?
- Nic nie napiszę. Uwolnij mnie i pierdol się! - odparł Upiorny
- Odmawiam wykonania twoich próśb, ale przyznam, że właśnie na takie zachowanie liczyłem – powiedział uśmiechając się, a kryształowa trumna zasłoniła usta męzczyzny.
Przeszedł u usiadł na krześle przed swoim interlokutorem.
- Nie lubię hałasu więc zakryłem ci ryj, a teraz popatrz na swoją lewą rękę. Widzisz? Teraz możesz nią ruszać … – wystarczył ruch palcem by kryształy w ciele grubasa wróciły do życia - a teraz już nie.
Powiedział, gdy zielone igły zaczęły wyrastać z dłoni mężczyzny.
Kryształ idealnie tłumił dzikie wrzaski.
- Teraz pokażę ci jak zginam twoje palce i rękę – powiedizał z uśmiechem, ale zupełnie innym od poprzedniego, albowiem ten uśmiech pełny był okrucieństwa i jakiegoś wewnętrznego szaleństwa. Przez krótką, króciutką chwilę Jego Kiłość miał wrażenie, że patrzy w oczy potwora, którym kapłani zwykli straszyć ciemny lud. Vyron jeden wie czy się mylił czy też nie.
Dźwięki pękających kości i rozszarpywanego mięsa wypełniły pokój. Burdellord zawył z bólu, gdy powyrywane ze stawów palce dłoni najpierw zaczęły się wyginać w przeciwną stronę, a chwilę za nimi poszedł staw łokciowy wzbogacając już i tak nie małą gamę dźwięków o trzask pękających więzadeł.
Nawet Aeron i ustawicznie okładany po ryju wuj Rim zrobili sobie przerwę w zapasach i spojrzeli na to co się działo. Viridian ząś siedział spokojnie naprzeciwko grubasa, a jego zielone oczy wpatrywały się w oblicze ofiary dosłownie chłonąc jej cierpienie. Po ustach błądził mu grymas czegoś, co przypominało drapieżny uśmiech, ale dość szybko zniknął, a w ślad za nim potrzaskaną kończynę otoczyła kryształowa trumna, która jednocześnie odsłoniła usta.
- Widzisz, gdybym chciał mógłbym to napisać za ciebie i to twoją własną ręką, ale nie chcę. Jestem do bólu uczciwy. Chcę, byś to zrobił sam, z rozmysłem i planowo. To jak będzie, napiszesz to co ci dyktuję? – powiedział Vyron w tonem niemal ojcowskim i ciepłym po czym wstał i ponownie stanął koło ofiary
- Nigdy! - wykrzyknął z desperacją w głosie ojciec Rim – Wypuść mnie natychmiast! Jestem Arystokratą! Wyzywam cie na pojedynek!
- Wiesz, że władca, który musi przypominać innym, że nim jest, jest chujowym władcą? Poza tym dobrze wiesz, że poza rogami, nie ma w tobie nic z Arystokraty. Nie masz honoru, nie dbasz o własny ród, trudnisz się tym co niegodne a tym samym nie jesteś godzien, żeby ktokolwiek honorowy dotrzymywał ci pola. Wyrównamy tedy ową niedogodność. – powiedział Laraziron ze spokojem, po czym pochylając się dobył z buta sztylet i przez chwilę oglądał go bardzo uważnie i sprawdzał ostrość. Gdy skończył, jego słowa były pełne chłodu i ciężkie jak odlane z ołowiu – Jesteś bydlakiem, a zatem tak jak bydlę zostaniesz potraktowany.
Podszedł bliżej, a kryształowa trumna posłusznie odsłoniła rogi mężczyzny.
- Jako że żyjesz na tym zadupiu i jesteś zwykłym bydlakiem, zapewne nigdy nie polowałeś w Pańskich lasach. Nie martw się jednak, będę ci o wszystkim opowiadał. – mówiąc to, krótkimi ruchami ostrza zaczął golić włosy i oczyszczać pole operacyjne wkoło rogów - Widzisz, w przeciwieństwie do poroża nakładanego sezonowo przez jeleniowate, rogi podobne do naszych, są dobrze ukrwione i unerwione pomimo faktu, że zarówno poroże jak i rogi wyrastają z możdżenia. – powiedziawszy to, powolnym ruchem wbił nóż pod kątem mniej więcej osiemdziesięciu stopni tuż obok podstawy rogu.
Mężczyzna wytrzeszczył oczy skowycząc opętańczo. Trumna idealnie krępowała ruchy.
- U podstawy rogu, jak już wiesz, znajduje się możdżeń. To z umieszczonej na nim pochewki wyrasta róg. – poprowadził ostrze noża dookoła niczym ząb otwieracza do puszek, wykorzystując możdżeń jako punkt podparcia. Następnie powolnymi rytmicznymi ruchami oddzielił skórę od powierzchni rogu – Jednak gdy zniszczy się pochewkę rogową i uszkodzi możdżeń, istnieje szansa, że róg już więcej nie urośnie. Niestety ta procedura jest potwornie bolesna i jak mówi moja nadworna medyk, winna ona być wykonywana w znieczuleniu nie tylko miejscowym, ale też ogólnoustrojowym. – wytłumaczył ze spokojem, po czym brutalnym ruchem docisnął rękojeść noża do głowy zmieniając kąt natarcia czubka ostrza z osiemdziesięciu na mniej więcej 20 stopni prowadząc go stale po możdżeniu aż do wyczucia oporu, a następnie pchnął mocno wbijając je między róg a ów kostny wyrostek.
Teraz nawet kryształ ledwo tłumił przepełnione bólem, szaleńcze wycie ojca Rim, a krew z rany zaczęła spływać po jego twarzy.
- Róg od możdżenia należy oddzielać szybko i sprawnie za pomocą specjalnego noża. Można również próbować wypalać rogi, ale istnieje prawdopodobieństwo, że te odrosną. Dlatego, choć jest najbardziej krwawa, uznaję metodę chirurgiczną za najpewniejszą. – powiedział kiwając głową i jednocześnie kręcąc ostrzem w torebce rogowej, powodując częściowe oddzielenie rogu. Następnie złapał z róg i brutalnie szarpnął najpierw do siebie, następnie od siebie, na lewo, na prawo i ponownie mocno do siebie. Po tym ostatnim ruchu, róg Jego Kiłści pozostał w rekach Vyrona.
- Widzisz, gładko poszło. Teraz pora na drugi róg i spokojnie będziesz mógł dalej obracać się wśród chamstwa i drobnomieszczaństwa bez obawy, że ktoś dojrzy w tobie szlachcica. No, Wieprzku, przygotuj się bo ból będzie teraz jeszcze gorszy.
Mówiąc to, podszedł z drugiej strony.
- Napiszę! Napiszę wszystko! Przyznam się do czego zechcesz! Tylko mi daruj … - zaczął wykrzykiwać obleśny zboczeniec z zapałem kiwając okrwawionym łbem.
- Widzisz, jaki jesteś rozsądny? – powiedział Viridian a na jego twarzy pojawił się uśmiech ciepły i szczery jak pierwsza miłość - Niestety, nie lubię zostawiać niedokończonej roboty. Sam rozumiesz, masz dwa rogi, a zatem jesteśmy w połowie. Obiecałem ci przecież, że zostaniesz potraktowany jak bydlę, a ja słowa zawsze dotrzymuję. Jak już mówiłem, jestem do bólu uczciwy.
- Błagam! Oszczędź minie! Daruj mi! Zmienię się! Przysięgam!
Vyron pochylił się i popatrzył przerażonemu mężczyźnie prosto w oczy
- Na czym to ja skończyłem? A, no tak … wiesz, że po pierścieniach na rogach można też poznać w ilu ciążach była krowa? Jest tak, albowiem każda ciąża pozostawia po sobie charakterystyczny pierścień. – powiedziawszy to, pogłaskał ojca Rim po twarzy i przeszedł do drugiego rogu, gdzie zaczął powtarzać procedurę. Upewnił się tyko, czy kryształ szczelnie zasłania usta ofiary.
Już kończył, gdy przypomniał sobie, że przecież nie są w pokoju sami. Jakby od niechcenia przeniósł wzrok na Aerona, by sprawdzić co ów robił i jak sobie radził, albowiem do tej pory nie było źle. Przecież chwilę wcześniej siedział na Dachowcu w klasycznym dosiadzie, i okładał go ile wlezie.
Przynajmniej do czasu.
Teraz Cierń w prawdzie dalej siedział na Dachowcu w dosiadzie, ale wpatrywał się w Vyrona i to co ów robił. W tejże chwili, nieznaczny ruch przyciągnął uwagę Larazirona.
Nie namyślał się długo. Wyciągnął rękę, a z pierścienia na jego palcu, w stronę Aerona, niczym rapier, wykształciło się kryształowe ostrze. Minęło jednak Upiornego i przygwoździło do ziemi dłoń Dachowca, który ewidentnie odzyskawszy przytomność, sięgał właśnie po srebrny nóż ze stołowej zastawy, leżący obecnie na podłodze koło niego, czego Aeron nie miał szans widzieć.
Nie zastanawiał się nad tym, że Aeron uzna to co zrobił za atak na niego czy też nie. On miał swoje zadanie do wykonania.
- Twoje rogi się nie zmarnują, zapewniam cię. Uczynię z nich zdobne rogi na trunek. – powiedział, odrywając od głowy Arystokraty ostatni róg - No i po wszystkim. Teraz nikt z plebsu nie uzna cię za Arystokratę, i będziesz miał szansę znaleźć sobie miejsce wśród podobnych sobie bydląt.
Kryształowy knebel ponownie opadł, ale mężczyzna nie krzyczał już. Siedział teraz ze spuszczonym, okrwawionym łbem i łkał cicho niczym dziecko.
- Bierz pióro i pisz – słowa Vyrona były chłodne, a ton nie pozostawiał wątpliwości, że cierpienie ojca Rim nie rusza go ani trochę - Pisz!Albo wycisnę z ciebie życie i sam napiszę oświadczenie o przejęciu twojego majątku z dobrodziejstwem inwentarza.
Drżąca ręka ojca Rim ujęła pióro i zaczęła kreślić na pergaminie najpierw miejsce i datę, następnie słowo testament, a potem wszystko to, co początkowo podyktował mu Kryształowy Książę.
Widząc postęp, Vyron podszedł do stołu i przybrawszy ponownie pozę nauczyciela, spokojnym głosem zaczął dyktować to, co skatowany spaślak miał pisać dalej.
- … na wypadek mojej śmierci lub zaginięcia bez wieści, powołuję do spadku po mnie … do spadku po mnie: Aerona Vaele w części ½ oraz Wielkiego Księcia Vyrona Larazirona w części ½. Jednocześnie wydziedziczam …. WY-DZIE-DZI-CZAM …. swojego współpracownika … tu wpisz imię i nazwisko tego Dachowca z którym przylazłeś …, który okazał się niegodnym splunięcia skurwysynem. Teraz to podpisz. – dopilnowawszy złożenia podpisu, Vyron zabrał pergamin i pióro.
No, to teraz to wszystko należało do nich.
Popatrzył na Aerona z nieco drapieżnym uśmiechem
- Jak się czujesz jako Koregent Lodowych Gór oraz Namalowanej Pustyni? – nagły błysk w oku świadczył o tym, że przypomniał sobie coś jeszcze - No i jako współwłaściciel pustynnego burdelu? – dodał ze śmiechem.
Wyglądało na to, że wyprawa im się udała i opłaciła, a Gawain nie musiał się dłużej kryć ze swoimi poszukiwaniami.
W końcu jak to mawiali w Świecie Ludzi „ Wolność Tomku, w swoim domku!”

Powrót do góry Go down





Gawain
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Gawain Keer
Wiek :
Wygląda na około 30 lat.
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
183 cm / 76 kg
Znaki szczególne :
Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki, cienka blizna na brodzie od lewego kącika ust
Pod ręką :
klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze // Event:
Broń :
Nóż ceramiczny, sztylet, kusza
Zawód :
Najemnik do prac wszelakich, zielarz
Specjalne :
Administrator, Strażnik toku fabuły
https://spectrofobia.forumpolish.com/t225-gawain-keer https://spectrofobia.forumpolish.com/t226-nie-az-takie-tajne https://spectrofobia.forumpolish.com/t250-kontakt-z-keerem https://spectrofobia.forumpolish.com/t1085-gawain
GawainDręczyciel
Dręczyciel
Re: Kieł Pustyni
Nie 18 Lip - 19:50
Stopnie wykute w twardym kamieniu ściągały ich w dół. Miły dla Keera chłód i ciszę psuł nasilający się fetor, który wskazywał na coś więcej niż tylko nieopróżnione nocniki. Tak ostro pachniały lazarety pełne ofiar cholery, słodkawa i mdła gangrena oraz litry słonawego, chorobliwego potu.
Postara się. Tak, głównie nie wpieprzyć nikomu, bo wiedział, co zobaczy za kilkanaście kroków. Zredukowane do zwierząt, okaleczone istoty. Nie był w stanie pojąć, czemu ktokolwiek miałby w takich warunkach trzymać dziwki. Niestety rozumiał dla kogo są tak trzymane. Z obrzydzeniem uświadomił sobie, że będzie musiał zagrać najgorszego z najgorszych, lecz to nie był dobry moment na bohaterstwo.
Dwóch strażników przed drzwiami uśmiechnęło się krzywo na ich widok. Jeden trącił drugiego łokciem, a ten wcisnął mu w dłoń wygrzebane monety. Gawain mógł się jedynie domyślać, o co się założyli.
- Witamy, witamy w naszych niskich progach! - zarechotał pierwszy chyląc się w karykaturze ukłonu.
- Specjalne usługi dla zaspokojenia nietypowych gustów! - dodał ciszej i nieco bełkotliwie, porozumiewawczo unosząc brew, ale wzrok miał rozjechany. Uśmiechał się przygłupio. Akurat ta dwójka faktycznie zakosztowała wzmocnionego wina. Przy całym tym smrodzie woń alkoholu była perfumą.
Cień również uniósł brew, jakby nie wiedział o co tamtemu chodzi.
- Jak dla kogo - burknął nieporuszony i odczekał, aż odryglują drzwi i wpuszczą go do środka.
Zastał strażnika i klatki wypełnione istotami tak obdartymi z wszelkiej godności, że w pierwszym momencie nie wiedział na co, czy raczej na kogo patrzy. Na jego widok jedne chowały się w kątach klatek, kuliły się na pryczach i milkły, inne rzucały się ku niemu i patrzyły jak na zbawienie, jak na boga. Przyjmowały nęcące pozy, na ile było to możliwe w więziennych warunkach, szczypały skórę lub wbijały paznokcie w obnażone uda, by zostawić zaczerwienione ślady. Kobiety, mężczyźni, dzieci. Wszyscy tak chudzi i zabiedzeni, że Keerowi zdało się nierealnym, że jeszcze nie przecisnęli się przez żelazne pręty.
A on stał przed nimi, całkowicie oniemiały.
- Wskażcie mi Neachtar Tréigthe - wydusił z siebie w końcu, nie mogąc oderwać oczu od druzgocącego widoku masy patykowatych ciał. Na dźwięk pseudonimu Batul, niektórzy zanieśli się zwierzęcym skowytem niemocy i złości, ciągali się za włosy, przeklinając i wyzywając Nektar Pustyni od najgorszych. Wielu z nich miało jej cętki lub kolor oczu, dlatego w duchu podziękował Aeronowi za dobry wywiad.
Odwrócił się na pięcie i podążył za sennie stąpającym strażnikiem. Mógłby go zadusić. Mógłby ubić, ale nie wiedziałby, co czynić potem. Uwolniłby ich... i co? Co by im dał? Cały piasek Namalowanej Pustyni? Wiedział jak zachowują się porwani, przetrzymywani, ale bestialstwo jakie spotkało te istoty było wręcz niepojęte. Nie miałby pojęcia co robić.
W końcu się zatrzymali. Nie liczył po ilu klatkach. Nie chciał wiedzieć. Dopiero wtedy przestał patrzeć na plecy strażnika i przeniósł wzrok na kobietę wewnątrz klatki. Wychudzone, wytytłane niebożę, ale to z pewnością była Batul. Wyobraził sobie, jak wyciąga ją z tego wariatkowa, jak reszta jej szuka i klnie na czym świat stoi, gdy zorientują się, że uciekła. A potem się uśmiechnął i zdobył na odrobinę okrucieństwa.
- No, wejdzie tam który i pokaże mi tę buźkę, czy mam tak stać i czekać aż opadnie? - wskazał na nią. Strażnicy ślamazarnie wykonywali polecenia, ale nie oponowali. Jeden z dwójki ściągnął Batul z pryczy paroma szarpnięciami, a potem trzymając za uszy zmusił ją do spojrzenia w górę. Podobieństwo do Rim, choć Gawain znał ją tylko z rysunku, było uderzające.
- I jak? Prawda, że niezwykła? - Informator ponownie klepnął go w ramię i wyszczerzył się od ucha do ucha.
- Jeszcze jak - Gawain zmrużył oczy i wysupłał sakiewkę. - Z pewnością warta każdego złocisza. - Już prawie położył ją na wyciągniętą dłoń, by poderwać ją w ostatnim momencie. - I tak jak było dogadane. Premia za spokój - dodał szeptem i ruchem oczu wskazał strażników. Większość mogła usłyszeć słowo pokój, ale dla posiadaczki kocich uszu treść rozmowy nie była tajemnicą. Odpowiedziało mu jedynie leciutkie skinięcie głową i złoto zmieniło właściciela.
- Robić z panem interesy, to przyjemność - uśmiechnął się szerzej i zważył sakiewkę w dłoni.
- Przyjemność to dopiero będę miał. Bierzcie ją do pokoju. - Keer machnął rudą czupryną i usiłował maskować zniecierpliwienie. Wzięli ją pod ramiona i unieśli bez żadnego trudu. Jej stopy ledwo sięgały kamiennej posadzki, przesuwały się po płytach w rytm ich kroków. Tym razem spacer był nieco krótszy, a Keer szybko zauważył, że podążają w innym kierunku. Informator nieco ich wyprzedził, zaczepił parę osób, które przytakiwały z cielęcym wyrazem twarzy i wskazywały kierunki.
Parę drzwi później znaleźli się w innej części budynku. Nie było słychać tu muzyki i śmiechu głównej sali, a jęki i krzyki każdego rodzaju.
- Tutaj, proszę - Informator wskazał kierunek i puszczając mu oczko, odwrócił się by pójść w swoją stronę, gdy zatrzymał go Keer.
- Co do wcześniejszej propozycji, chętnie się potem napiję - posłał mu blady uśmiech, po czym puścił jego ramię i dogonił strażników, którzy właśnie wciskali Batul do pokoju.
Wnętrze wypełniał duży materac i miękkie poduszki pod ścianami. Stopień niżej, we wnęce, umieszczono sporą, wypełnioną wodą balię, lecz nie unosiła się nad nią para. Był jeszcze stoliczek, parę trunków i fajka wodna.
Keer usłyszał jak strażnicy szurają plecami i sprzączkami o drzwi. Wysoko, niżej, nisko. A potem cisza. Całkowita i nieprzenikniona za sprawą Cienia. Otworzył drzwi tak, by Batul mogła zobaczyć smacznie śpiących strażników. Rudzielec nakrył ich bolerkiem niewidkiem i ostrożnie zamknął drzwi, by nie walnąć żadnego z nich w głowę. Potem ich oddechy i bicie serc wróciło, gdy Cień cofnął działanie swojej mocy.
- Batul. Mamy dwadzieścia minut, więc proszę, wypij, zjedz i rób co mówię. - zaczął i wyciągnął zza pazuchy rysunek przedstawiający Rim, a z torby wyciągnął bukłak z wodą i jakieś suchary. Wszystko ułożył na brzegu łóżka i oparł się o drzwi. - Twoja córka, Rim, żyje. Jest wolna, bezpieczna i ma się dobrze, choć naprawdę dobrze będzie, gdy już do niej dołączysz. Jestem w stanie cię stąd wyciągnąć jeszcze dziś. - Zerknął na nią, by wybadać jej reakcję i przegrzebywał torbę. Nie lubił kłamać, ale nie mógł powiedzieć jej o Vaele i Larazironie. Spanikowałaby i tyle by z tego było.
- Plan jest następujący: zdejmujesz te łachy, cała smarujesz się całą zawartością słoika. - wcisnął jej pojemniczek rdzawej maści.- Pomniejszy cię i będziesz... mniej więcej taka. - Ocenił jej wzrost i pokazał dłońmi pięćdziesiąt centymetrów. - Potem lądujesz w mojej torbie, daję ci chwilę na wykorzystanie czarodziejskiej wstęgi, żeby wymyślić sobie ubranie, po czym nakrywam cię bolerkiem i stajesz się niewidzialna. W razie przeszukania nikt cię nie zobaczy. Po wyjściu z pokoju nie mogę stąd od razu wybiec, więc siedź cicho i nie wierć się. Będę siedział, jechał konno, wspinał się, ale będziesz bezpieczniejsza w torbie, poza zasięgiem wzroku osób mogących podnieść alarm. Kiedy znajdziemy się daleko stąd, dam ci znać i resztę podróży spędzisz w normalnym rozmiarze i lepszych, niż dno mojej torby, warunkach.
Dał jej chwilę na przetrawienie jego słów.
- Zanim powiesz, że to jakaś chora gra czy żart przemyśl dwie rzeczy. Kto, poza twoją córką i popieprzoną resztą rodziny, wiedziałby jak naprawdę się nazywasz? Po co ktoś miałby zadawać sobie tyle trudu i ryzykowałby realną ucieczkę, gdyby chciał cię zranić lub się ciebie pozbyć? - Przekrzywił głowę w bok, po czym wyciągnął z torby zwykłą szmatkę i przetarł nią zapylone szkła gogli. Pozornie nie zwracał większej uwagi na Batul, ale nadal był czujny i spięty.


Kieł Pustyni PbcKfC9

Ekwipunek:

Aktualny ubiór:


Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Kieł Pustyni 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Re: Kieł Pustyni
Pią 23 Lip - 16:50
Odkąd tylko przekroczyli próg Pustynnego Kła, wszystko tutaj było dla niego obrzydliwe. Chociaż wnętrze zostało urządzone gustownie, Aeron miał wrażenie, że drogie tkaniny aż ociekają tłuszczem, potem i smrodem. I chociaż pomieszczenia przez które byli prowadzeni nie śmierdziały - zapewne tylko dlatego, że gości przyjmowano w "lepszej" części - Upiorny Arystokrata czuł woń zgnilizny, demoralizacji i zwykłego zezwierzęcenia. Pod postacią kobiety miał jednak do odegrania inną rolę, dlatego nie okazywał obrzydzenia, chowając prawdziwe uczucia za fasadą strachu istoty, która za chwilę ma zostać sprzedana do domu publicznego.
Dziś jednak młodemu Vaele trzymanie gardy nie szło zbyt dobrze. Wściekłość jaka w nim narosła w końcu znalazła ujście i gdy drobna kobieta wywróciła stół by następnie stać się rosłym facetem, Aeron pozwolił aby złość zawładnęła jego ciałem i umysłem. Z białą czupryną i fioletowymi rogami, rzucił się na Dachowca, szczerząc zęby jak dzika bestia.
Nie krzyczał, bo i po co? Skupił się na uderzeniach wyprowadzanych prosto w twarz wuja Rim. Nie dbał, czy coś mu złamie, zmiażdży czy poprzestawia. Kastety pozostawiały wyraźne ślady, kreśląc na licu zwyrodnialca jego testament, zapisany w języku przemocy. I chociaż to Aeron go pisał, nie czuł się źle z tym, że odbiera pchlarzowi możliwość przelania słów na karty. Liczyło się tu i teraz.
A teraz jego twarz przypominała miazgę. Należało zatem wyhamować, żeby Dachowca nie zabić. Arystokrata miał bowiem dla niego inny plan, który zakładał, że wuj pozostanie przy życiu. Chociaż... ciężko będzie to nazwać normalnym życiem.
Na twarzy Upiornego malowała się odraza i złość. Zawsze myślał, że taki wyraz twarzy może osiągnąć jedynie Laraziron. Najwidoczniej nie tylko on.
To nie tak, że Aeron wyszedł bez szwanku. Dachowiec syczał, warczał, młócił rękoma, szarpał się pod siedzącym na nim mężczyzną. Zacinał pazurami, a szpony miał pokaźnej długości i ostrości. Próbował też gryźć, lecz porzucił próby po tym jak jego zęby posypały się po posadzce. Poharatał jednak ubranie Arystokraty i rozorał mu skórę na przedramionach oraz na szyi, na tyle głęboko by krew zabarwiła materiał, lecz nie na tyle by Upiorny miał się czym przejmować. Nie pierwszy raz bierze udział w mordobiciu.
Niczym rozwścieczone zwierzę dyszał, pozwalając by ślina skapywała mu z brody. Nie odezwał się jednak ani słowem, bo nie było sensu uzmysławiać Dachowca za co dostaje wciry. On doskonale wiedział za co.
Zmęczony "zabawą" i wściekłością, w pewnej chwili spojrzał w stronę Viridiana by podejrzeć jak tamten sobie radzi. To co zobaczył zbiło go z tropu. Spodziewał się okrucieństwa, lecz nie takiego wyrazu twarzy u przyjaciela. Laraziron ze spokojem pozbawiał Upiornego Arystokratę jego największej ozdoby i zmuszał, by tamten samodzielnie spisał potrzebne dokumenty.
To co stało się w następnej chwili zmroziło białowłosego rogacza - Vyron wyciągnął dłoń i sprawił, że z jego pierścienia wystrzelił kolec. Chociaż Kryształowego i Stalowego łączyła wieloletnia przyjaźń, Aeron przez chwilę był pewien, że oto nadszedł jego koniec. Ciężko było mu uwierzyć, że Laraziron posunie się do zdrady i w ostatecznym momencie pozbędzie się współwłaściciela nowych włości, jednak zachowanie takie nie byłoby niczym nowym. Upiorni Arystokraci przez lata udowadniali światu, że władza słusznie im się należy. Nie zdobyli jej jednak tylko dyplomacją.
Gdy jednak kolec przyszpilił rękę pchlarza, Vaele odetchnął i skinął lekko zielonookiemu. Trwało to zaledwie chwilę bo już po chwili odwrócił się do swojej ofiary. Twarz wuja Rim była mieszanką mielonki i opuchliny, jednak jego oczy nadal patrzyły trzeźwo na Upiornego. I ciskały gromy.
Aeron chwycił tamtego za żuchwę i ściskając go mocno, szarpnął go w górę, pochylając się jednocześnie nad jego ciałem. Twarz Arystokraty w jednej chwili wygładziła się i złagodniała a jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, który można byłoby nazwać uprzejmym, może nawet i słodkim.
- Zaśpiewam ci kołysankę. - powiedział bez złości, odetchnął w celu uspokojenia oddechu po czym uśmiechnął się szerzej. Oczy nabiegły mu czernią, co oznaczało początek zabawy.
Co zobaczył kocur? Nie wiadomo. Lecz to co ujrzał musiało go przerazić, bowiem w sali rozległ się przeraźliwie głośny krzyk. Wycie obdzieranego ze skóry.
- Poszły kotki na wycieczkę.
Przepłynęły wartką rzeczkę,
Przeskoczyły wielkie góry
A przed nimi zamku mury.
- Upiorny, nie przerywając kontaktu wzrokowego wyprostował się i poprawił, by usadzić się nieco wygodniej. W czasie gdy tamten wrzeszczał wniebogłosy, rogaty kontynuował pioseneczkę.
- Lecz do twierdzy wejść nie mogły
Gdyż jej liczne straże strzegły.
Toteż obóz rozłożyły
Obliczając wątłe siły.

Głos Dachowca powoli łapał chrypkę. Ręce opadły mu na boki bezwładnie, oczy natomiast rozwarły się jeszcze szerzej, co Vaele przyjął z rozkoszą. Sam zaczął wpatrywać się w nękanego intensywniej.
- Przy warowni dzielnie siedzą,
Pyszne smakołyki jedzą.
Popijają słodkie mleczko:
Wiwat koty i wycieczko!
- Aeron uniósł dłoń w geście wiwatu, szczerząc się radośnie na opowieść. Leżący pod nim Dachowiec zawył. Pięknie akompaniował śpiewającemu Upiornemu.
- Relaksują słabe łapki;
Ubierają szale, czapki.
Przytulają się do siebie
Pod pałacem w siódmym niebie.
- białowłosy opuścił rękę i poklepał pierś wuja, dając sygnał, że tamten nie musi się niczym stresować i spokojnie może iść spać. Już i tak wytrzymał naprawdę długo.
- Kiedy wreszcie wypoczęły,
Oczy same się zamknęły.
We śnie fortecę zdobyły
I już nigdy się nie obudziły.
- zakończył Arystokrata. Dachowiec zawył po raz ostatni, wyprężył się pod nim po czym po prostu zwiotczał, zamykając przy tym oczy. Vaele uśmiechnął się i pochylił się nad nim, by pogłaskać go między kocimi uszkami.
- Słodkich snów. - powiedział, korzystając z ciszy jaka zapadła. Wstał, bo pchlarz i tak leżał nieruchomo, nie dając żadnych oznak życia. Tylko wprawne oko mogło zauważyć, że jego klatka piersiowa unosi się nieznacznie w oddechu.
Aeron rozluźnił ramiona, strzelił z karku i jedną ręką przetarł obolałe oczy, które wracały już do normalnego koloru. Vyron zadał pytanie, lecz Upiorny poczekał z odpowiedzią na tyle długo, by nie potraktować Kryształowego mocą. Panował nad nią, lecz przeszłość pokazała, że zdarzały się wypadki.
- Jest tak, jak  być powinno. Czuję się z tym naprawdę dobrze. - powiedział przeczesując białe włosy ręką, barwiąc je czerwienią. Kolejne pytanie sprawiło, że skrzywił się z niesmakiem. Trącił butem leżącego na ziemi Dachowca.
- To miejsce nie będzie już burdelem. Czas tu posprzątać. - powiedział - Zaczęliśmy od najbardziej kłopotliwych śmieci, teraz pójdzie już sprawniej.
Szczęk zamków potwierdził, że drzwi zostały odblokowane. Można byłoby spodziewać się, że zaraz wpadną do nich uzbrojeni po zęby strażnicy, jednak nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego, po kilku chwilach wrota sali otworzyły się szeroko, wpuszczając dwóch mężczyzn - żołnierza Larazirona i żołnierza Vaele.
Obaj zbliżyli się i pokłonili, zdając raport z sytuacji w budynku. A sytuacja była opanowana, co uspokoiło Aerona.
- Zabierz to ścierwo. - kopnął nieprzytomnego Dachowca - Tylko ostrożnie. Jeszcze dycha i tak ma pozostać. Zajmę się nim później.
Żołnierz wytargał wuja Rim, za nim do sali weszło jeszcze kilku aby w razie potrzeby służyć swoim panom wsparciem.
Vaele westchnął przeciągle po czym spojrzał na Viridiana i uśmiechnął się do niego z tryumfem.
- Przejdźmy się po nowych włościach, Koregencie.
I jak powiedział, tak zrobili, a spacer nie należał do najprzyjemniejszych. Burdel został opanowany przez wojsko, lecz wyglądało na to, że obyło się bez rozlewu krwi. Może i kilku dostało po mordach, lecz wystarczyło minąć kilku żołdaków, by móc stwierdzić, że żadnej walki na śmierć i życie nie było. Może to i lepiej?
Aeron znał budynek jedynie z map, lecz nie musiał się martwić konkretną drogą. To miejsce należało teraz do nich, zatem mogli się zapuszczać w każdy zakamarek.
Gdzieniegdzie napotykali prowadzoną przez żołnierzy istotę, która mogła być zarówno strażnikiem, klientem jak i wykorzystywanym ponad pojęcie "pracownikiem". Wszyscy tutejsi byli na swój sposób brudni, bo nawet ci ubrani w zdobne szaty sprawiali wrażenie niedomytych, ociekających potem i innymi wydzielinami ciała. Vaele pilnował, by na jego twarzy nie malowała się odraza.
Przez całą drogę nie zamienili ze sobą ani słowa. Każdy pogrążony we własnych myślach. I kiedy dotarli do sali, którą żołnierze przedstawili im jako salę w której kiedyś odbywały się "większe zabawy", ich oczom ukazały się zbite dwie kupy masy istot, otoczone przez zbrojnych. Jedną grupę stanowili zarządzający burdelem, drugą ofiary sutenerów.
Smród jaki go uderzył sprawił, że Upiorny Arystokrata przystanął na sekundę w miejscu i zamrugał oczami, delikatnie marszcząc nos. Szybko opanował mimikę i zbliżył się, by obejrzeć mieszkańców Kła Pustyni. Można by rzec... nowych poddanych.
Strażnicy i pracownicy administracyjni łypali na niego wrogo, lecz w oczach niektórych dostrzegł ciekawość. Z raportów przedstawionych przez wtyczkę wynikało, że i im nie żyło się tutaj łatwo. Mimo wszystko jednak nadal pozostawali bandą wykolejeńców i sprzedawczyków, niegodnych byle splunięcia za czyny jakich się dopuszczali, czy z własnej woli, czy też nie.
Wykorzystywane w burdelu kobiety i mężczyźni stanowili masę złożoną z wychudzonych ciał, patykowatych kończyn obciągniętych skórą, brudu, smrodu, chorób i pasożytów. Pozostałe na ich głowach włosy aż poruszały się od mieszkającego w nich robactwa. Ciała pokrywały im plamy świadczące o toczących ich chorobach. Niektórzy w oczach mieli strach inni... nie mieli w nich już nic.
Aeron zagryzł mocno zęby, mięśnie szczęki zagrały pod skórą. Nie spodziewał się, że będzie aż tak źle.
- P-panie...? - jakaś mizerota wyciągnęła rękę w stronę Arystokratów, ściągając na siebie ich uwagę. Dziewczynka o wielkich niebieskich oczach i skołtunionych fioletowych włosach zbliżyła się jeszcze, lecz nie odważyła się przejść obok przyglądających się jej strażników.
- P-panie. Weź mnie, proszę. - powiedziała, uśmiechając się blado - Nie będziesz żałował. Jeszcze jestem mała, zatem można bez obaw. - kontynuowała.
Vaele z trudem powstrzymał odruch wymiotny, bo na samą myśl o dziecku i tym, co z nim robiono, ogarnęła go zgroza zmieszana z obrzydzeniem. Nie wiedział do kogo ona mówi, czy do niego, czy do Viridiana. Nie zamierzał jednak pytać. Miast podtrzymać rozmowę z młodocianą prostytutką, odwrócił się od niej i zamknął na chwilę oczy, marszcząc brwi, następnie zbliżył się do Larazirona i spojrzał w jego zielone oczy.
- Zakończmy to, Vyronie. - powiedział cicho, tak cicho, że tylko drugi Arystokrata mógł go usłyszeć - Nie widzę innej możliwości. To już nie są normalne dzieci, kobiety, mężczyźni. Niech w śmierci odnajdą ukojenie.


Ostatnio zmieniony przez Thorn dnia Czw 29 Lip - 18:35, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach