Rezydencja "Conchella"

Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Rezydencja "Conchella"
Sob 5 Sie - 17:55

Rezydencja położona na górującym nad okolicą malowniczym wzgórzu, którego zbocza pokryte są czerwonymi kwiatami. Do posiadłości prowadzą wyłącznie dwie drogi. Główna pnąca się powoli po stokach wzgórza, szeroka i brukowana oraz druga, niewielka dróżka biegnąca przez las porastający wschodnie zbocze.
Sam budynek nie był specjalnie okazały jak na standardy posiadłości Upiornej Arystokracji. Jadąc głównym traktem wjeżdżało się przez ceglaną bramę na zewnętrzny dziedziniec, przy którym po prawej stronie stał budynek stajni a po lewej zabudowania służebne, w których mieściły się m.in. kwatery służby i kuchnia. Naprzeciwko bramy znajdował się natomiast główny budynek, do którego można się było dostać przechodząc pod łukiem, na którego kamieniach wyryto nazwę rezydencji, a następnie przekraczając wewnętrzny dziedziniec z okazałą fontanną na środku. Główny budynek posiadłości był piętrowy z kilkoma sypialniami na piętrze. Najwięcej terenu przeznaczono na ogrody, których granice wyznacza ceglany mur o wysokości około dwóch metrów, którego częścią są 3 bramy: główna, już wspominana oraz dwie mniejsze, będące ledwie stalowymi kratami wewnątrz ogrodzenia.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Największy problem podróży Edenem jest fakt, że niewiele miejsc jest przystosowana na przyjęcie pojazdu o tak okazałych wymiarach. Nawet teraz podróż opóźniła się o kilka godzin, gdyż konieczne było sprawdzenie, czy plaże w okolicach celu podróży nadają się do lądowania. Wśród wąskich uliczek Miasta Lalek niewiele jest alei czy placów, na których arcyksiążęcy pociąg mógłby się zatrzymać - choć niezaprzeczalnie samo pojawienie się lecącego zamku wywarłoby spory wpływ na mieszkańców lustrzanej metropolii.

Lord Protektor wyrwał się z zamyślenia, gdy przez okno powozu dostrzegł pokryte kwiatami wzgórze oraz niewielką posiadłość na jego szczycie. Przynajmniej dla Agasharra, przywykłego do ogromnych gmachów Różanego Pałacu, gdyż rezydencja nie była wcale tak mała. W jej komnatach, daleko od sąsiadów można było ukryć wiele sekretów, które nie powinny wyjść na światło dzienne.
- Charlotte powinna na nas czekać na miejscu. Nie jest wszak tajemnicą, choć oficjalnie nikt tego jeszcze nie powiedział, że będzie mogła wykorzystać moją nową posiadłość jako swój warsztat. - Wypowiedziawszy te słowa Rosarium uśmiechnął się do siedzącego naprzeciwko niego Colette i Rogatego Rycerza - głównodowodzącego prywatną ochroną Arcyksięcia.

Posiadłość, którą widział z okna, otrzymał od swoich dalekich krewnych, którzy chcieli tym gestem zyskać przychylność Lorda Protektora i pozbyć się niechcianego problemu - willi wybudowanej przez wygasłą gałąź rodu założoną przez czarną owcę rodziny. Młodego buntownika, który związał się z odwiecznymi rywalami swojej rodziny. Gdy kochankowie umarli zaatakowani podczas podróży przez bandytów, żaden z rodów nie chciał przejąć ich świeżo wybudowanego domu.

- Oficerowie zakwaterują się w kwaterach służby, reszta gwardii rozbije obozowisko wokół posiadłości. Warty wewnątrz budynku i w ogrodach są rozplanowane tak, by w każdym momencie na terenie znajdowało się nie mniej niż 50 gwardzistów. - Rogaty Rycerz kontynuował przerwaną wcześniej rozmowę, zdając raport z przygotowań. Jego ludzie byli już na miejscu i wszystko przygotowywali. Nawet stąd Arcyksiążę mógł dostrzec żołnierzy rozbijających namioty w okolicach drogi. Jedynie jedna trzecia sił mających obozować wokół posiadłości towarzyszyła Upiornym Arystokratom podczas krótkiego przejazdu z plaży, gdzie wylądowali Edenem, do samej rezydencji.
- Trzystu gwardzistów. - Mruknął pod nosem, na tyle jednak głośno, że zarówno Colette, jak również Rogaty Rycerz mogli usłyszeć jego słowa.
- Wasza Wysokość, jeżeli pojawią się jakieś problemy, to mamy jeszcze żołnierzy strzegących Edenu... - Przerwał jednak widząc dłoń Lorda Protektora, dotąd spoczywająca na kapeluszu leżącym na siedzeniu obok Rosarium.
- Jesteś niezwykle gorliwy, lecz mylnie odczytałeś moje słowa. Jestem raczej zdziwiony, jak ponownie kameralna wyprawa zmieniła się w kampanię wojenną.
- Bezpieczeństwo Arcyksięcia jest najważniejsze. - Zakomunikował w sposób wręcz sakralny, wskazujący wyraźnie jak niezwykle sumienny jest w swoich obowiązkach.
Lord Protektor tylko uśmiechnął się, nie chcąc spierać się ze swoją ochroną w kwestiach, które zostały im powierzone. Wiedział, że jego gwardia działa sprawnie i wielokrotnie udowodniła, że jest o krok przed jego wrogami. Niemniej środki bezpieczeństwa powodowały rozgłos.
Agasharr musiał jednak docenić, że nie tak duży jak przypuszczał. Co prawda obecność pociągu nie sposób przegapić, lecz tym razem nad obozem nie powiewały ogromne sztandary zdobione różą rodu Rosarium. Było rzeczywiście nieco kameralniej, niż podczas jego ostatniej oficjalnej wyprawy. Podczas tym niejawnych przygód Rosarium towarzyszyło Stowarzyszenie Czarnej Róży, które o wiele lepiej potrafiło dbać o dyskrecję.
- Ślicznie wyglądasz Colette. - Powiedział do siedzącej obok Rogatego Rycerza kobiety, odrywając spojrzenie szkarłatnych oczu od pałacyku na wzgórzu. - Nie przewiduje podczas tego wyjazdu zbyt licznych komplikacji, a wśród największych "zagrożeń" mogę wskazać nieco ekscentrycznych sąsiadów. Czyli nic z czym nie poradziłoby sobie trzystu wyszkolonych gwardzistów. - Spojrzał na towarzyszące mu osoby, i gdy jego spojrzenie zatrzymało się na Rogatym Rycerzu dodał także: - a przecież mamy jeszcze Eden. Słowem: nic nam tu nie grozi. Możecie się nieco rozluźnić.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Przyglądała się z uwagą kwiatu, który wyrósł na środku jej drobnej, bladej dłoni. Jasnoróżowe płatki niewielkiego pączka rosły z każdą chwilą, aż w końcu utworzyły całkiem sporą różę, która zdawała się być stopiona z jej ciałem. Przez umysł Colette przeszła nawet natrętna myśl podszyta niezdrową ciekawością, którą jednak szybko odtrąciła. Nie, naprawdę nie chciała wiedzieć, co się stanie, gdy oderwie od siebie kwiat.
Zaspokoiwszy swoją ciekawość a także pozbywszy się uczucia mrowienia w dłoni, powróciła do swoich rozmówców i poprawiła założoną nogę na nogę; tren jej sukni odsłaniał łydki, na których połyskiwały jasnymi światełkami opalizujące jasne pończochy.
Conchella znajduje się na uboczu… To wymarzone miejsce dla Charlotte, musimy jeszcze tylko otoczyć jej nową małą norkę gęstą siecią mrocznych mitów, aby nikt nierozważny nie postanowił zapuścić się wprost do jej leża. Nie, żebym nie wierzyła w jej zaradność! — pośpieszyła się z wyjaśnieniem i obdarzyła oboje mężczyzn delikatnym uśmiechem — Lecz trudno będzie usprawiedliwić zaginięcia awanturników, którzy skuszeni wizją samotnej posiadłości, postanowią spróbować położyć swoje ręce na rzekomych skarbach skrytych w jej wnętrzu.
Ostrożnie wyciągnęła przed siebie nogę odzianą w błękitny pantofelek i ukradkiem spojrzała na białowłosego Upiornego. Kontynuowała niemalże od razu:
Sam arcyksiążęcy autorytet powinien odstraszać śmiałków. Przypuszczam jednak, że znajdzie się paru nierozważnych poszukiwaczy skarbów, którzy zakładać będą, iż Lord Protektor nie będzie przebywał w swojej letniej rezydencji ulokowanej na takim odludziu. Słusznie zresztą! A kilku służących, jak to było zapewne do teraz, nie stanowi dla nich żadnego wyzwania.
Rozmach wyprawy był proporcjonalny do tego, kogo w rzeczywistości eskortowano. Śmiechem można było skwitować silnych i niezależnych młodych władyków, którzy w swej gnuśności wybierali się samozwańczo do Lunis, a kończyli jako zbezczeszczone zwłoki rzucone pokotem w przydrożnych miejskich rowach. Przysłuchiwała się uważnie słowom Rogatego Rycerza; przypuszczała, że towarzyszyć będą im gwardziści, lecz prawdziwa skala rozmiaru w istocie wywierała na niej silne wrażenie.
Wygładziła wolną dłonią falbanę sukni, na której podołku znajdowało się sporych rozmiarów coś podobnego do jajka; przedmiot przyjemnie rezonował z jej wnętrzem, zdradzając ukrytą w nim esencję. Pogładziła w zamyśleniu opuszkami aksamitną różaną powierzchnię przedmiotu, zadziwiająco twardą jak na coś, co wyglądało wręcz przytulnie.
Nie zapominajmy, że mamy do dyspozycji jedną z najbardziej zasłużonych Ciernistych Wiedźm i prawdopodobnie całą armię wyhodowanych przez nią chowańców. O ile zdążyła się choć częściowo przeprowadzić. — płatki trzymanego w dłoni kwiatu rozsypały się jakby za sprawą podmuchu wiatru, a w dłoni Colette uformował się niewielki, lecz bardzo zdobny sztylet w barwie różu – koloru odpowiadającego płatkom wcześniejszego kwiatu. Daleka podróż pociągiem idealnie nadawała się do praktykowania Różanej Magii – zwłaszcza pod okiem kogoś, kto był w niej już biegły.
Szanowała dowódcę gwardii za rzeczowość, z jaką podchodził do swoich obowiązków oraz za poświęcenie, z jakim sprawowanie tej funkcji się wiązało. Rogaty Rycerz nie mógł pełnić swoich obowiązków z rodowych włości, które jak Colette udało się dowiedzieć, znajdowały się na skraju Malinowego Lasu; naturalnie musiał być obecny w Różanym Pałacu. Wyprostowała się nieznacznie i delikatnie ułożyła dłoń na zgrubiałej skórze wierzchu dłoni gwardzisty, jakby w uspokajającym geście. Był zbyt spięty.  
Mój panie, uważam, że sir Artorias ma dużo racji w swoich słowach. Czyż nie nad Morzem Łez przyszło stacjonować generałowi Lae’phelowi? — spoważniała, lecz po błysku w oku Upiorni mogli przypuszczać, że jest to jedynie część jej występu — Któż wie, jak dalece posunie się mój rodak i czy w przypływie kolejnego szaleństwa nie postanowi iść wprost na Conchellę, jak to uczynił ostatnim razem z dobrami biednego księcia de Sevilla? — zachichotała wieńcząc swoją wypowiedź i ofiarowała sztylet Rogatemu Rycerzowi. Nie w geście obrazy, lecz spełnienia przewrotnej obietnicy, jaką złożyła mu w momencie, w którym Gwardzista do nich dołączył.
W istocie, Księżycowy Generał odniósł poważny cios na swojej reputacji, gdy oddział zubożałego Demonicznego Księcia przeszkodził mu w jego dumnym marszu na Miasto Lalek. Colette nie chciała jednak wracać do wydarzeń minionej bitwy, wszak wyprawę nad Morze Łez chciała potraktować jako miłą odskocznię od problemów targających metropolię Marionetkarzy.
Dziękuję, arcyksiążę. — skłoniła nieśmiało głową — Nie bez znaczenia jest tu Twój gust. Różany Dwór gości u siebie najprzedniejszych krawców.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Pon 13 Lis - 16:51, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Lord Protektor przyglądał się uważnie mówiącej wyspiarce, choć trzeba przyznać, że niewiele uwagi poświęcał kwiatu na jej drobnej rączce. Zdawał sobie sprawę z wielu możliwości i przemyślał wiele scenariuszy mających jak najlepiej zabezpieczyć interesy Charlotte i jej Agm.
Jednym rozwiązaniem było proponowane przez Colette odstraszanie poprzez rozsianie kilku plotek. Na pewno sprawiłoby to mniej przypadkowych gości, lecz jednocześnie zachęcało poszukiwaczy przygód do przybywania z daleka. Takie historie mogły bowiem stworzyć złudzenie wspaniałych skarbów ukrytych wewnątrz posiadłości. Nikt jednak nie powie im przecież, że te skarby to krwiożercze Agmy i raczej niebezpiecznym byłoby próbować je zdobyć.
Na działania Colette Arcyksiążę odpowiedział przesuwając delikatnie palcami po nodze kobiety, tuż pod jej kolanem.
Druga opcja była przeczeniem wyjątkowości tego miejsca, co spowodowałoby brak zainteresowania ze strony poszukiwaczy przygód, a jednocześnie narażałoby Charlotte na wizyty sąsiadek z ciastem.
Sama wizja przyjmowania niezbyt interesujących osobników szczycących się swoimi kulinarnymi zdolnościami i pozbawionych choćby odrobiny charakteru i głębi, spowodowała że Charlotte zasiadła za swoim biurkiem i rozpoczęła wymyślanie przerażających historii. Zastanawiała się także, czy lepiej by jej pupile rozszarpały pochwyconego członka MORII, przypadkowego nieszczęśnika, czy też jedynie udawały pochwycenie kogoś.
- Gdyby tylko wiedzieli co ich czeka, to woleliby złożyć donos na samych siebie, by trafić do bezpiecznego więzienia. Charlotte bywa...
Lord Protketor uśmiechnął się łagodnie, po czym odpowiedział:
- Proszę kontynuuj. - zachęcając swojego gwardzistę do wyrażenia opinii na temat kobiety, która sama siebie nazwała agmową mamą.
- Przerażająca. - Z jego postawy, tonu głosu, spojrzenia dało się wyczytać prawdziwe intencje kryjące się za słowami. Nie chodziło o to, że bał się teraz, bądź kiedykolwiek Charlotte. Zdawał sobie sprawę, że stoją po tej samej stronie. Jego słowa były raczej próbą obiektywnego, żołnierskiego opisania rzeczywistości.
Rosarium skwitował jego krótką ocenę łagodnym uśmiechem, który ustąpił na wieść o wyspiarskim generale. Człowieku bardzo ambitnym i porywczym a jednocześnie nie głupim, by występować przeciwko arcyksiążęcej potędze.
- Lae'phel musiałby niezauważony maszerować przez kilka godzin, nim dotarłby do miejsca, w którym się znajdujemy. Obawiam się, że gdybym nakazał Charlotte spalić wszystkie dowody na jej mroczne badania i nakazać przyjąć Lae'phela jako gospodarz przy wsparciu arcyksiążęcego legionu, to zanim księżycowe oddziały dotarłyby na to urokliwe wzgórze, to nasza droga przyjaciółka zdążyłaby wszystko odtworzyć - znudzona czekaniem. Jak Colette zdążyła zauważyć same różane sztandary są wystarczające by wrogowie dobrze zastanowili się nad tym, czy chcieliby przeciwko mnie występować. Tych, których ta manifestacja sił nie odstraszy jest niewielu. Tych silniejszych uważnie obserwuję, a ze słabszymi poradzicie sobie bez najmniejszego problemu.
Gwardzista tymczasem pochylił się delikatnie w stronę Colette i szepnął jej na ucho, nie dość jednak cicho by nie mogły dotrzeć także do ich władcy.
- Jeszcze wczoraj trzy razy sprawdzał dokładnie nasz plan. Teraz tylko udaje, że jest lekkoduchem.
Arcyksiążę zaśmiał się i odparł:
- Owszem, dlatego teraz jestem przekonany, że nic nam nie grozi.
Za oknem Rosarium mógł dostrzec różane sztandary powiewające na wzgórzu. Zajęcie posiadłości oficjalnie jako Arcyksięstwo było o tyle istotne, że przecinało wiele bezpodstawnych roszczeń zanim te zostałyby sformułowane.
- Och, możesz mi uwierzyć, że mój gust miałby o wiele większe znaczenie, gdyby nie chęć przygotowania najważniejszych szczegółów tej małej wyprawy. Niestety przez uciekający czas, za którym głupotą byłoby gonić, wydałem jedynie dość ogólne wytyczne.
- Odparł do Colette, gdy jego palce raz jeszcze przesunęły się powoli po materiale opinającym nogę kobiety, tym razem przy samym kolanie i nieznacznie nad nim.
- W końcu goniąc za czasem łatwo jest utracić go jeszcze więcej. - Zawtórował Rogaty Rycerz, który od razu rozpoznał nawiązanie uczynione przez Arcyksięcia do dawniejszej rozmowy, odbytej wiele lat temu.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Rezydencja "Conchella"
Sro 20 Wrz - 20:11

Wielkie eposy wymagały od autora nie tylko sposobności opisywania niecodziennych czynów wielkich bohaterów, ale również doprawienia wszystkiego nutą fantazji tak, jak wprawny kucharz doprawia potrawę garścią przypraw. A wyobraźnię Colette miała bogatą. Jej oczy przysłonił mrok zamyślenia.
Delikatne mrowienie rozeszło się w miejscu, w którym palce mężczyzny nieśpiesznie błądziły po jej nodze, a ją samą ogarnęło dziwaczne, niespodziewane napięcie antycypacji. Cieszyła się, że tuż obok nie było Delphine, która mogłaby zdradzić jej małe grzeszki.
A tych ostatnimi czasy było sporo.
Przerażająca. — odezwał się Artorias, wyrywając tym samym Colette z jej burzy myśli.
Wystarczyła krótka chwila, by Colette powróciła do głównego nurtu dyskusji. Oczywiście, że rozmawiali o Charlotte!
I zaskakująco kreatywna, jeżeli chodzi o moją opinię. — dodała ze speszonym uśmiechem — Zapewne dysponuje całym arsenałem agm o szerokim wachlarzu śmiercionośnych możliwości. Nie będzie przesadą, jeżeli powiem, że chciałabym zobaczyć choć kilka z nich w działaniu.
Zmiana w mimice Upiornego nie umknęła uwadze Colette. Nie spodziewała się, że jej żart o burzliwej naturze wyspiarskiego generała strapi jej towarzysza podróży! Spojrzała na niego z dołu, delikatnie dociskając podbródek do klatki piersiowej i z uwagą studiując jego wyraz twarzy.  Wsparła się łokciem o podłokietnik, a luźny materiał rękawa zsunał się nieznacznie, odkrywając jasne ramię Colette. Kobieta była jednak na tyle skupiona, iż nie zanotowała tego faktu.
Dlaczego musielibyśmy, nawet czysto hipotetycznie, niszczyć agmy? — podjęła po chwili, gdy mężczyzna skończył swą wypowiedź, a noga otarła się ostrożnie o nogawkę jego spodni. Tyle musiało jej na razie wystarczyć. Na komentarz Rogatego Rycerza uśmiechnęła się szeroko, rozbawiona dostarczoną przez niego informacją. — Czy fakt posiadania tak zaawansowanej broni nie martwiłby niejednego, a wielu napawał słusznym respektem? Zdaje się, że niewielu wie o agmach, lecz kiedyś fakt ich istnienia w taki czy inny sposób ujrzy światło dzienne. Ciekawi mnie, jak się na to zapatrujesz, mój panie? — przekrzywiła głowę, a paznokcie kobiety zabębniły o blat stoliczka.
Sir Aristos zdawał się być poczciwym człowiekiem, z całą pewnością przyjemnym w obyciu lecz w tej krótkiej chwili Colette przyłapała się na myśli, że chciałaby, aby oficer odmaszerował do swoich obowiązków. W Różanym Pałacu pełno było służby i obowiązków, a od czasu ich wiyty w Wieży Zegarowej Miasta Lalek sporo się działo. Panna Lucan chciała pozwolić sobie na małe tete-a-tete z arcyksięciem, lecz los - w zasadzie od ich pierwszego spotkania - kładł jej same kłody pod nogi w postaci dodatkowego towarzystwa, które wręcz zdawało jej się pełnić rolę przyzwoitki. I było to w pełni normalne - życie arystokracji zawsze było w ten czy w inny sposób nacechowane ekshibicjonizmem, a w pobliżu zawsze ktoś był. Lecz czy nie mogła być choć trochę egoistyczna?
Doprawdy? — zapytała delikatnie marszcząc czoło. Jak daleko idące były jego sugestie, a jak daleko posuwała się inwencja twórcza służących i krawców, skoro Colette przyszła na gotowe? — W takim razie nie pozostaje mi nic innego, niż liczyć, że prędko nadarzy się kolejna okazja, może nieco spokojniejsza, w której będę mogła zobaczyć pełną krasę arcyksiążęcego gustu.
Czuła się… nietypowo, ujmując dyplomatycznie. Pochlebiało jej to, bez wątpienia, lecz kwestia ceny zawsze gdzieś majaczyła na horyzoncie. Bezinteresowność jest rzadką cechą, a Rosarium jawił jej się jako osoba zaciekle sprytna i zaprawiona w politycznych grach. W pewnym momencie - przeczuwała Colette - zapewne zwróci się do niej o zapłatę. Lecz jaka będzie cena? Czy piękna pieśń wystarczy, by spłacić lekkomyślnie zaciągnięty dług? A może arcyksiążę przez nią sięgnie po wpływy jej ojca, by otworzyć sobie silniejszą legitymizację na Wyspach Księżycowych? Przez ułamek sekundy prawie jej się zrobiło przykro.
Czy spodziewamy się jakiś kłopotów ze strony sąsiadów? — zapytała po chwili, wracając do nieco starszego tematu.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Pon 13 Lis - 16:51, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Rezydencja "Conchella"
Nie 22 Paź - 0:13
Do Różanego Dworu dotarły wieści o Marionetkach, które wyszły na ulice Tertum zwanego inaczej Brzoskwiniowym Grodem, wprowadzając chaos i atakując niewinnych mieszkańców. Gdyby Charlotte tworzyła Marionetki, to wyspecjalizowane, bojowe Agmy, mogłyby być naprawdę niebezpieczne w przypadku ich buntu. Na szczęście Agmy nie miały wiele wspólnego z prawdziwym życiem, były tworami sztucznymi, pozbawionymi własnej woli. Przynajmniej w przeważającej większości. Zakaz wykorzystania agmotwórczej magii do tworzenia istot myślących byłby niezgodny z założeniami Czarnej Róży - która pragnie sięgać coraz dalej, nie zważając na to jak bluźnierczymi sztukami będą operować.
W gruncie rzeczy chodziło tylko o zachowaniem należytych środków ostrożności, a nie o rezygnację z heretyckich praktyk.
- Stworzenie broni, której nie jest się w stanie zwalczać może okazać się samobójstwem, gdy w nieustannym wyścigu zbrojeń wrogowie pójdą naszym śladem. - Odpowiedział na pytanie Arystokratki, spoglądając na jej twarz. Zauważył przy tym niesforny materiał sukni Colette, który nie utrzymał się na swoim miejscu.
Agasharr nie obawiał się buntu Agm, czy zdrady Charlotte. Nie mógł jednak wykluczyć, że od Czarnej Róży odwróci się jakiś niżej postawiony twórca Agm, czy też wykradnięcia sekretów Agm przez wrogów Róży. Choć Stowarzyszenie dobrze ukrywa swoje tajemnice, to nie ma tajemnic, których nie da się rozwiać.
Porozumiewawcze spojrzenie z Artoriasem utwiedziło Lorda Protektora w tym, że jego gwardyjski generał zgadza się z nim co do zachowania istnienia Agm w tajemnicy. Podobnie jak wielu innych sekretów.
Możliwe, że gdyby Czarna Róża była w stanie otwartej wojny z wrogiem, który miałby nad nią przewagę i zmusiłby do defensywny na wszystkich frontach, to wszelkie zasady ostrożności musiałyby zostać odrzucone. Teraz jednak Rosarium wolał nie tylko przygotować nowe sposoby walki, lecz także upewnić się, że Czarna Róża będzie miała możliwość odpowiedzi na każde zagrożenie - nawet płynące ze strony jej własnej tajnej broni.
- Wbrew pozorom nie rządzimy strachem. - Wtrącił krótko kapitan arcyksiążęcej straży.
- Stowarzyszenie Czarnej Róży a także samo Arcyksięstwo to siła, która nie ma sobie równych w Krainie Luster, czy w Szkarłatnej Otchłani. Nie jestem jednak tyranem, pragnącym trzymać żelazną ręką władzę opartą na strachu. - Rozpoczął zainspirowany słowami Artoriasa, które wydały mu się naprawdę odpowiednie w tej chwili. - Ujawnienie istnienia Agm dałoby nam ledwie krótkotrwała korzyść, a stracilibyśmy trzymanego w rękawie asa - gotowego do użycia by dodać do równania niespodziewany dotąd element, który sprawi, że wynik będzie dla nich bardzo niesatysfakcjonujący. Naszym największym wrogiem nie są głośni i wojowniczy watażkowie, magnaci z ambicjami, lecz wrogowie wyposażeni w spryt. Zdolni do pozostawania w cieniu przez nawet setki lat, by uderzyć gdy będą na to gotowi. Nie ujawnią się tak długo, jak nie będą przekonani, że zwyciężą. - Mówiący Agasharr patrzył to na Colette, to na Artoriasa, a przede wszystkim przez okno na posiadłość majaczącą na wzgórzu otoczoną przez różane sztandary. Na zakończenie swojej wypowiedzi spojrzał jednak na kobietę i odparł, uśmiechnąwszy się: - Pozwólmy im zatem nie uwzględnić kilku zmiennych w swoich równaniach i ujawnić się zbyt wcześnie.
Nie bez powodu Arcyksiążę przykładał tak wielką wagę do badań Koszmarów i utworzenia Tropicieli Czarnej Róży. To były ujawnione już elementy układanki, która sięgała znacznie głębiej w planach władz Stowarzyszenia. Koszmary mogły okazać się kolejną ukrytą zmienną - o ile tylko Czarna Róża znajdzie sposób na ich ujarzmienie.
Patrząc na Colette i dostrzegając pewne zamyślenie na jej twarzy, może spojrzenie uciekające nieco w dół. Brak skupienia podczas praktykowania różanej magii Rosarium przypomniał sobie słowa Delphine i sprawy, o których Cień mu doniosła.
- Colette, dlaczego nie obawiasz się zębów Lorda Skoczysława? Dlaczego nie obawiałabyś się zębów żadnego królika? - Zapytał, choć gwardzista od razu pokazał pewną nieścisłość w metaforze Lorda Protektora.
- Nikt nie obawia się stworzeń, które nie są z reguły agresywne. Gdy ryzyko ataku jest bliskie zeru nie bierze się go pod uwagę, a La’phael pokazał, że jest zdolny do czynów brawurowych.
Lord Protektor zaśmiał się, zerknął na gwardzistę, po czym ponownie spojrzał na Colette i powiedział:
- Artorias ma po części rację, lecz w tej metaforze nie jest najważniejsze ryzyko ataku, a jego ewentualne skutki. Królik nie jest w stanie wyrządzić wiele szkód żadnemu z nas. Zatem nie musimy nawet zastanawiać się, czy ten jest agresywny, bo nawet gdyby taki się okazał, to nie wyrządzi żadnych szkód. Wierzę, że zarówno agmy Charlotte, jak również twoi żołnierze Artoriasie są murem, o który jakiekolwiek ewentualne rajdy La’phaela czy innych lokalnych wodzów się rozbiją.
Odpowiedź Lorda Protektora rozbawiło towarzyszącego mu gwardzistę, który ujął dłoń Colette - tę samą, która spoczęła na jego ręce i uniósł ją nieznacznie.
- Będę was zatem strzec tym gorliwiej, by ci nieszczęśni głupcy nie wpadli w ręce Charlotte. Najgorszemu wrogowi nie życzę takiego losu.
Wyspiarka obserwując Lorda Protektora oraz Aristosa mogła spostrzec, że duża część ich komunikacji następuje niewerbalnie. Mogło się jej nawet wydawać, że dalsze kroki gwardzisty były właśnie wynikiem takiego niewysłowionego dialogu. Artorias bowiem delikatnie powiódł dłoń Colette w stronę Arcyksięcia. Rosarium nie zwlekał i ujął delikatnie paluszki Arystokratki, jednocześnie kierując swoje spojrzenie prosto w jej oczy.
- Powinnaś pozwolić swoim palcom odpocząć. Pewne rodzaje magii potrafią być bardziej wyczerpujące, niż jesteśmy gotowi to przyznać. - Jednocześnie przesunął kciukiem po wierzchu dłoni kobiety.
Krótki dźwięk wydany w momencie, gdy mówił o pewnych rodzajach magii, przypominający szybko stłumiony śmiech, mógł być dla Colette wskazówką tego jak powinna interpretować słowa Arcyksięcia.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Rezydencja "Conchella"
Pon 23 Paź - 11:07

Arystokratka w milczeniu przysłuchiwała się słowom mężczyzny, od czasu do czasu śląc mu delikatny uśmiech, niemniej jej oczy biegały po jego twarzy jakby szukając czegoś trudnego do uchwycenia; małej skazy mimiki, która mogłaby zdradzić jego ewentualne, ukryte motywy. Nie uważała się za zbyt dobrą w tej grze, w której tak lubowały się jej starsze kuzynki i niektóre wyżej postawione służące. Często drobną zmianę w mimice można było zrozumieć w sposób nieopatrzny, a młode dziewczęta, jak wspominała po latach Colette, miały przykrą tendencję do absolutyzowania swoich przeczuć co do uczuć, jakimi rzekomo miał darzyć je ich kolejny, nowy wybranek serca.
Dopiero, gdy słowa Rosarium zawisły w powietrzu, Colette odwróciła się nieznacznie i w zamyśleniu spojrzała w głąb pomieszczenia. Pozostawało tylko mieć nadzieję, iż żaden czynnik nieprzewidziany nie postanowi wykraść Czarnej Róży sekrety tworzenia niby-życia w postaci agm. Krąg osób, które były dopuszczone do tego typu sekretów musiał być na tyle wąski, by zminimalizować czynnik nielojalności, ale również na tyle szeroki, by zapewnić pluralizm pomysłów i wartki rozwój badań. Dziwnie ciążył jej kamień, który spoczywał na jej podołku, a w środku którego zaklęty był niby-smok. Potencjał agm był niezbadany, a to pociągało ich tajemniczość, która tak nęciła pannę Lucan. Może warto będzie bliżej zapoznać się z Charlotte…?
Zapewne. — rzekła po chwili patrząc spod wpół przymkniętych powiek — Ludziom łatwo przychodzi buntować się przeciwko tyranowi, nawet, jeżeli karą za bunt będzie śmierć. Im mniej ktoś ma do stracenia, tym na większe ryzyko może sobie pozwolić, a desperaci mogą posunąć się do straszliwych kroków. — przerwała na chwilę, a jej usta ułożyły się w wąską linię, gdy jej wzrok podążył za niknącymi na widnokręgu szczytami drzew przechodzącymi płynnie w niską roślinność — Dlatego bez wątpienia warto bawić się w sabotowanie ich działań poprzez sianie dezinformacji. — podjęła swoją myśl delikatnie sunąc palcami po gładkiej skórze własnego ramienia — Kilka sprzecznych informacji przekazanych przez niepowiązane ani z Czarną Różą, ani z Arcyksięstwem osób pozwoli zasiać ziarno niepewności wśród tych, którym zależy na szybkim odsłonięciu owych kart.
Słysząc wymianę zdań między Upiornymi, Colette wyprostowała się i wyciągnęła szyję; drobne kryształki zakołysały się i zalśniły ciepłymi promieniami odbijanego w nich światła słonecznego puszczając króliczki, które rozbiegły się po przedziale. Choć w pierwszej chwili nie zrozumiała kontekstu pytań Rosarium, z pomocą przyszedł jej Artorias. Przygryzła delikatnie wargę, nim ponownie zabrała głos.
Jednak i zęby królika potrafią wyrządzić przykre szkody. Czy nie smutnym odkryciem będzie odnalezienie licznych dziur w ulubionej sukience albo pogryzionym rzadkim egzemplarzu książki, który nieopatrznie zostawiło się w zasięgu króliczych ząbków? — uśmiechnęła się do gwardzisty i pozwoliła mu się ująć za rękę — Morał jest prosty. Nie należy zostawiać ani królików, ani Lae’phela bez odpowiedniego nadzoru.
W normalnych warunkach zapewne nie pozwoliłaby sobie na rzucanie podobnych protekcjonalnych słów pod adresem Lae’phela. Był wszak zasłużonym generałem pochodzącym ze znamienitego rodu, a jego pozycja była ugruntowana przez jego kampanię wojenną, która zakończyła się sukcesem. Colette słyszała jednak plotki, że mężczyzna wypadł z łask, stąd też został niejako zesłany na kontynent w ramach kary. Plotki miały jednak do siebie to, iż nie stanowiły obiektywnie dobrego źródła informacji, a jedynie wskazówkę, gdzie tych właściwych szukać.
Teraz jednak Upiorna czuła dziwny rodzaj wolności, który czerpała z rzeczy tak prostych, jak możliwość (wpół)otwartej krytyki poczynań wyspiarskiego generała.
Pierwsza bitwa o Conchellę prowadzona przez dzielne i liczne siły okolicznych rzezimieszków i pomniejszych szlachetków przeciwko straszliwej wiedźmie Charlotte i jej koszmarnym rycerzom.  — podjęła słowa wypowiedziane przez gwardzistę — Brzmi jak niezgorszy temat na balladę. — ostatnie słowa rzuciła nieco ciszej, jakby kierowała je bardziej do siebie niż do towarzyszących jej mężczyzn.
Urwała jednak temat i z zaskoczeniem spojrzała na Rosarium, nie zauważając subtelnej komunikacji, jaka wywiązała się między mężczyznami. Może to nawet lepiej? W innym wypadku Colette zapewne zaczęłaby zastanawiać się, czy jej działania skierowane wobec Aristosa nie były zbyt śmiałe i nie zostały zrozumiane w nieopatrzny sposób.
Mój panie! — westchnęła i uciekła wzrokiem od intensywnego spojrzenia Upiornego — Zawstydzasz mnie. — wybąkała, czując się jeszcze bardziej speszona przez subtelny śmiech mężczyzny. Zacisnęła palce dookoła dłoni Upiornego, starając się opanować narastającą w niej panikę. Chwilę zbierała się w sobie, nim jej oczy ponownie połączyły się z oczami arystokraty, pochyliła się również w jego stronę z policzkami przyozdobionymi różanym pąsem. — Nie dane było mi jeszcze praktykować magii tego rodzaju. W Lunis nie uczą takich rzeczy. — jej głos był cichy, niemalże nie różnił się od szeptu, a sama Colette zdawała się wahać przy swoich słowach — Nie będę ukrywać, iż z chęcią zgłębiłabym arkana tej sztuki. — urwała, a w powietrzu zawisło niewypowiedziane pytanie, na które Upiornej nie starczyło już odwagi.

Różana Magia skrywała wszak w sobie mnóstwo sekretów.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Pon 13 Lis - 16:52, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Rezydencja "Conchella"
Pon 23 Paź - 20:35
La'phael nie był pozostawiony bez obserwacji. Stowarzyszenie Czarnej Róży było czymś więcej, niż kolejną gwardią Arcyksięcia różniącą się od innych obowiązkiem noszenia maski.
Róża obserwowała nie tylko generała z Lunis, lecz także wszystkie większe siły i ugrupowania. Demoniczni Magnaci ze swoimi prywatnymi oddziałami, gangi Marionetkarzy, flotylle piratów, czy wreszcie imperia z odległych zakątków Krainy.
Zdaniem Artoriasa, które Agasharr podzielał, większym zagrożeniem byli jednak znacznie słabsi, lecz bliżsi Conchcelli mieszkańcy okolicznych ziem. Szczególną niechęcią arcyksiążęcy wywiad darzył kapelusznicy ród Kub.
Byli nieprzewidywalni, a przy okazji ich deklaracje niewiele miały wspólnego z prawdziwymi intencjami. W gruncie rzeczy nie byli nawet rodem a zbieraniną przypadkowych włóczęgów, którzy otrzymali na własność kawałek ziemi. Otwarcie pogardzają oni arystokracją i niejednokrotnie atakowali swoich sąsiadów - Upiornych Arystokratów.
Anarchistyczne i antyarystokratyczne tendencje nie byłyby jednak niczym dziwnym, lecz Kubowie nie tylko żyją jak arystokraci, lecz również aktywnie zabiegają o możliwość aranżacji mariażu z magnackimi rodami mającymi swoje włości na Kryształowych Pustkowiach - bardzo daleko od wybrzeża Morza Łez.
Kubowie byli ludźmi, którzy potrafili karcić kogoś za używanie wobec nich zwrotów grzecznościowych właściwych arystokracji, a jednocześnie wymagać takich zwrotów, gdy ktoś je pominął.
Trudno było zrozumieć wartości jakimi Kubowie się kierowali. Być może nawet nie kierowali się niczym specjalnym, a jedynie bieżącą potrzebą. Zwalczali tych, których uważali za świetniejszych od siebie i szukali rozgłosu przez polityczne małżeństwa z tymi, którzy nie stanowili dla nich bezpośredniej konkurencji. Kubowie byli zdecydowanie większym zagrożeniem niż La'phael, choć bez wątpienia wyspiarski generał byłby zdolny zrównać z ziemią ich włości. Grupa opłaconych najemników nie mogła równać się z wojskiem Lunis, a tym bardziej z Gwardią Cieni.
- Czarna Róża czuwa nie tylko nad poczynaniami La'phaela, lecz także nad innymi - w tym bliższymi - zagrożeniami. - Odpowiedział łagodnie, kolejny raz porozumiewawczo spoglądając na Artoriasa, który kiwnął głową.
- Będziesz mogła się o tym przekonać, tak samo jak uczyć się tajemnych sztuk o których nie słyszano na Wyspach Księżycowych, a także tych, które są tam uznawane za bluźniercze. - Powiedział przesuwając powoli kciukiem po rączce kobiety.
- Mam nadzieję, że w balladzie o bitwie toczonej na stokach tego pięknego wzgórza porośniętego czerwonymi kwiatami po naszej stronie walczyć będą mężni rycerze pod moim dowództwem, a nie koszmarne monstra Charlotte. - Powiedział Artorias nieco zamyślony, choć jednocześnie rozbawiony - zdradzały go uniesione lekko kąciki ust, czy oczy.
- Colette na pewno dopilnuje, by niewygodne fakty zostały pominięte a arcyksiążęca gwardia zyskała słuszne uznanie swych umiejętności. Opuścił swoją dłoń, pozwalając pannie Lucan cofnąć swoją rękę, bądź też pozostawić ją na jego palcach - spoczywających teraz na kolanie monarchy.
- Wiem jednak, że nie chodzi o chwałę, lecz o ukrycie atutów, o którym wcześniej rozmawialiśmy. Myślę jednak, że w naszym interesie leży, że gdyby istnienie Agm wyszło na jaw, to musimy zrobić wszystko, by nasi wrogowie uznali je za istoty rodem z Krainy Snów. Niech myślą, że są Koszmarami i przygotowują się do walki z nimi, jak do walki z Koszmarami.
Wóz zatrzymał się a Artorias przez okno. Dotknął palcami skroni, jakby pozdrawiał kogoś stojącego obok wozu. Zarówno Colette i Agasharr nie musieli zwracać na to większej uwagi. Wiedzieli, że przejeżdżają właśnie przez posterunek stanowiący zewnętrzny system obronny. Od teraz po drodze będą mijać coraz więcej różanych żołnierzy.
W międzyczasie Lord Protektor ponownie spojrzał na wyspiarkę i wrócił do wcześniej poruszanych wątków.
- Zgodzisz się chyba ze mną, że jakkolwiek kuszące może być zgłębiane tajemnych sztuk, to niektóre powinny być poznawane raczej w świetle księżyca, niźli w blasku dnia.
Nieświadomie sugerując przy okazji Colette najlepszą porę do zgłębiana arkanów sztuki, o której przed chwilą rozmawiali.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Rezydencja "Conchella"
Wto 24 Paź - 23:12

Uśmiech zakwitł na ustach Colette, gdy arcyksiążę zapewnił ją o możliwości pobierania nauk udzielanych przez Czarną Różę. Niewątpliwie była to okazja niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju - nic więc dziwnego ni zdrożnego w tym, że Upiorna zareagowała przesadną być może ekscytacją. Na szczęście dla Agasharrowych palców panna Lucan nie była siłaczką, zatem jej uścisk nie był na tyle mocny, by sprawić arystokracie choć cień dyskomfortu. Ot mocniej zacisnęła wokół jego dłoni na krótką chwilę swoje palce, po czym rozluźniła je i zaczęła… delikatnie wodzić opuszkami po wewnętrznej części ręki Rosarium. Była bardziej, niż wdzięczna, lecz na okazanie ów wdzięczności na pewno znajdzie się lepsza i bardziej stosowna okazja. Za bardzo chybotało, by Colette mogła w takich okolicznościach szukać natchnienia!
Przymrużyła oczy i westchnęła cicho - leczy gdy przyłapała się na tej nie do końca uświadomionej reakcji, zarumieniła się jeszcze bardziej i opuściła wzrok na ich splecione palce, leżące obecnie na nodze arystokraty. Nie zabrała jeszcze dłoni - ta należąca do Rosarium była przyjemnie ciepła i miła w dotyku, stąd też kobieta postanowiła pozwolić sobie na taką śmiałość. Co więcej sama ponownie naśladowała gest Upiornego, gdy jej palce błądziły nieśmiało po jego ręce.
Historie mają to do siebie — zaczęła Colette obracając się delikatnie w stronę gwardzisty — iż mogą opowiadać te same wydarzenia w diametralnie różny sposób w zależności od tego, komu przypada rola gawędziarza. — zachichotała cicho i spojrzała na Rogatego Rycerza — Liczmy więc, że nasza opowieść będzie na tyle przekonywująca i porywająca, iż to nas będą odbierać za honorowych i świetlistych wojowników nowego porządku.
Na kolejne słowa Upiornego tylko przygryzła wargę i zadzierając głowę, a tym samym wyciągając szyję, spojrzała na niego z ukosa. Nim zakończyła ten drobny gest, uśmiechnęła się jeszcze zakłopotana.
Takie maskowanie agm to sprytne posunięcie. — wróciła po chwili do wcześniejszego tematu; i bluźniercze, lecz tego nie dodała, a uśmiechnęła się szeroko — Koszmary zawsze budzą słuszny respekt. Panowie pozwolą, iż podzielę się plotkami wygłaszanym przez pewnego arystokratę o nieparzystej ilości rogów, które całkiem niedawno podsłuchałam, gdy przyłapałam go na nagabywaniu jednej z pokojówek do czynów bezecnych. — uśmiechnęła się i jeżeli mężczyźni pozwolili, kontynuowała: — Słyszałam, że podobno w Lunis składa się krwawe ofiary z pierworodnych niemowląt płci żeńskiej, by Księżycowa Arystokracja mogła ujarzmiać Koszmary dzięki mocy Luzjadła i czynić z nich swoje wierzchowce, a także inne mniejsze koszmarne pupile, które człapią po ulicach Górnego Miasta w świetle dnia zupełnie, jak czynią to psy czy koty. — uśmiechnęła się i w sposób przerysowany przewróciła oczami — Nie muszę mówić, iż nie ma w tym ani ziarnka prawdy? Nie wykluczam, iż na niektórych maluczkich wyspach Księżycowego Archipelagu może dochodzić do podobnych incydentów, lecz w większości zwalczamy tak samo Koszmary, jak czyni się to na kontynencie. W zasadzie tym trudni się jeden z dwóch zbrojnych zakonów Kościoła Lun’nartha, swoją drogą jest formacja owiana nimbem tajemnicy. — urwała i zamilkła, gdy powóz raz jeszcze się zatrzymał.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Pon 13 Lis - 16:51, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Rezydencja "Conchella"
Sro 25 Paź - 19:53
Artorias był wyraźnie rozbawiony słowami Colette o świetlistych wojownikach nowego porządku i zanim kobieta powiedziała coś więcej dorzucił od siebie krótki komentarz:
- Jeśli nie będzie na tyle przekonywująca i porywająca, to będę miał nieco więcej pracy z tymi, którzy nie poznali się na jej pięknie. Liczę, że przyjdzie mi pozwolić sobie na odrobinę lenistwa. - Po wypowiedzeniu tych słów po raz kolejny pokazał dłonią znak do jakiegoś żołnierza przechodzącego obok wozu.
Rosarium zachęcił wyspiarkę do opowiedzenia historii stworzonej w umyśle Tofela poprzez delikatne muśnięcie palcami lewej, dotąd wolnej ręki, po wierzchu dłoni Colette. Arcyksiążę wiedział wprawdzie, że rzadko kiedy opowieści Upiornego Arystokraty Tofela są wartościowe. Zwykle są zbieraniną bredni i zasłyszanych przez niego fragmentów zdań. Warto było jednak obserwować jednostki takie jak on i uważać na niego. Można się nawet zastanowić, czy Różany Pałac stał przed Tofelem otworem wyłącznie dlatego, by mieć niegodziwca na oku.
Kiedyś nawet poważnie rozważał pozbycie się mężczyzny z dworu, za czym stał honorowy Artorias - uważający, że taka poczwara tylko brudzi ogrody. Nawet teraz na twarzy Rogatego rycerza pojawił się ledwie zauważalny, szybko zanikły grymas obrzydzenia. Przeciwnego zdania była Charlotte powołująca się na Nimue i jej przeszłość. W argumentacji Ciernistej Wiedźmy Tofel był nieszkodliwy otoczony przez wyszkoloną Różaną Gwardię, lecz mógł wyrządzić wiele złego, gdyby to on miał przewagę.
- Nie mówił też czasem, że Lukis to przerażająca świątynia mrocznych sił, gdzie ulicami płyną rzeki krwi, a zamiast drzew ozdobę stanowią kotły wrzącej krwi, w której gotuje się każdego, kto odważył się uśmiechnąć? Ponoć to owiane złą sławą Lukis miało znajdować się na Wyspach Księżycowych, ale dotąd nie słyszałem o takim miejscu i nie potrafię go zlokalizować na mapie... - Odpowiedział Rosarium na słowa Colette o bzdurach wypowiadanych przez Tofela, nawiązując po części do prawdziwych doniesień, jakie otrzymał o tym arystokracie, a po części na własnych wymysłach. Rozbawienie na twarzy monarchy nie umknęło uwadze Artoriasa.
- Lordzie Protektorze, to nie są wcale sprawy błahe. Takie Lupis musi być siedliskiem wyjątkowo okropnych Koszmarów i kto wie czy Agmy naszej drogiej Charlotte nie znalazłby sobie w nich godnego rywala! Pozostaje nam tylko wypytać u źródła gdzie można takie Lutis znaleźć, byśmy mogli się tam wyprawić i zbrojnie uratować te wszystkie niemowlęta płci żeńskiej przed Lukadłem.
Wyraz twarzy Artoriasa a także jego ton głosu nazbyt wyraźnie wskazywały na niepoważny, wręcz żartobliwy ton, a także na świadomość, że dwukrotnie przekręcił nazwę stolicy Wysp Księżycowych, tak jak uczynił to kiedyś Tofel nazywając to miasto Lukis.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Rezydencja "Conchella"
Czw 26 Paź - 1:19

Działania Colette osiągnęły zamierzony skutek: mężczyźni zdawali się być choć trochę bardziej odprężeni, niż byli kilka chwil wcześniej, a temat rozmowy zboczył na mniej poważne tory. Arcyksiążęce bezpieczeństwo bez wątpienia było dobrem o wysokim priorytecie obrony, lecz w całym tym chaosie nie można było zapominać o chwili zasłużonego odpoczynku. A ten mógł się w każdej chwili skończyć, zważywszy na fakt szemranej opinii sąsiadów, o których Upiorna słyszała tylko urywki plotek.  
Tofel był szlachcicem wielu talentów: w tym przodowała przede wszystkim zuchwała butność, nierealistycznie zawyżone poczucie własnej wartości przy jednoczesnym braku jakichkolwiek atutów do zaoferowania, ale również niepohamowana chuć, którą uzewnętrzniał wobec przypadkowych służących, które miały te nieszczęście znaleźć się na jego drodze. Ku uciesze panny Lucan jej drogi nie krzyżowały się często z tymi tofelowymi, a większość informacji, jakimi o nim dysponowała, zawdzięczała Charlotte.
Och, tego już nie usłyszałam, bowiem gdy tylko ujrzał Vincula, pobladł jak ściana, potem zaczerwienił się jak pomidorek tak, że rogi zlały mu się z jego twarzą i uciekł w stronę skrzydła szpitalnego. Chyba mamrotał coś o tym, że musi na zaś skontaktować się z łamaczem klątw. — pozwoliła sobie na zamyślony uśmiech, który zakryła wierzchem wolnej dłoni.
Do tej pory dumna była ze swej małej zemsty, jakiej dopuściła się przy pierwszym ich spotkaniu. Nie ukrywała również, iż z chęcią powtórzyłaby swoje czyny, a z Tofela uczyniła obiekt ćwiczebny do rzucania nań klątw wszelakich.
Spodobało jej się poczucie humoru Rogatego Rycerza, którego starania nagrodziła cichym śmiechem i szerokim uśmiechem.
Sir Artoriasie, masz rację. Jakie szczęście, iż mamy w swoim gronie osoby tak światłe i światowe, jak nasz trójrogi przyjaciel. — westchnęła egzaltowanie — W innym wypadku nie poznalibyśmy tak dosadnie groźby, jaka czyha na kontynent przez to, że postanowił bratać się z Luzis. To kwestia czasu, by stare obyczaje zaczęły upadać pod napływem nowomody.
Nie budziło zdziwienia Colette, że mężczyźni tak ochoczo przyłączyli się do wyśmiewania niewiedzy Tofela. Ułożenie tej subtelnej politycznej układanki uniemożliwiało przypisanie miejsca jednemu, lecz ważnemu elementowi - dlaczego ktoś taki jak Tofel dopuszczony został na Różany Dwór? Był to istotny ośrodek władzy, wokół którego gromadzili się możni z całej Krainy Luster, którzy chcieli skorzystać na arcyksiążęcym autorytecie. Mogło to przecież - i w sumie to robiło - budować mylne przeświadczenie co do wielkości nieszczęsnego Tofela. Czy nie lepiej byłoby go zesłać na jakąś prowincję?
Proszę wybaczyć mi śmiałość. — zaczęła po chwili zwracając się do obu mężczyzn — Nie moja to rola, sama wszak jestem skromnym gościem na arcyksiążęcym dworze. Motywuje mnie jedynie ciekawość. Dlaczego ktoś taki jak Tofel również korzysta z twej gościny, mój panie? Śmiem przypuszczać po waszych reakcjach, iż jest to przynajmniej persona non grata, którą nawet służba unika jak Schnee ognia.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Pon 13 Lis - 15:10, w całości zmieniany 3 razy


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Rezydencja "Conchella"
Pią 27 Paź - 0:08
Upiorna Arystokracja i kwestia rodowa są o wiele bardziej skomplikowane, niż można by sądzić. Nie każdy, kto mienił się tytułem Księcia miał jakiekolwiek wpływy, a jednocześnie nierzadko rody rycerskie, sięgające swoimi korzeniami do sławnych wojowników z minionych czasów, nie zajmowały się od dawna walką. Artorias był jednak przykładem Rogatego Rycerza, który nie tylko jest zakorzeniony w tradycji, lecz jest także jej żywym obrazem. Znakomity wojownik, dysponujący zdumiewającymi magicznymi zdolnościami.
Tofel był zupełnie inny. Nie tylko roztrwonił majątek, który odziedziczył, lecz dodatkowo próbuje przekonać wszystkich, że rozpadająca się kamienica w Mieście Lalek jest społecznym awansem względem starej rodowej posiadłości położonej o trzy dni drogi od granicy Malinowego Lasu. Zresztą Tofel w tych historiach lubi pomijać, że nawet tę starą kamienicę odebrano mu ze względu na długi, w które wpadł przez swój alkoholizm i zamiłowanie do uciech cielesnych.
To nie oznacza, że nie miał już żadnego majątku. Osoby takie jak Tofel są bardzo skuteczne w ukrywaniu się przed wierzycielami i w obietnicach bez pokrycia.
- Doczekaliśmy czasów, gdy każdy pragnie być rezydentem w Różanym Pałacu, a osoby szukające poklasku - do takich należy Tofel - ciągną na mój dwór ze szczególną zawziętością, by nie powiedzieć: uciążliwością.
Rozpoczął swoje wyjaśnienia Lord Protektor, spoglądający na widoczny z przodu wozu mur otaczający posiadłość położoną na szczycie wzgórza - ich cel podróży.
Zwrócił swoje spojrzenie ku Colette i Artoriasowi, kontynuując.
- Nie byłoby problemu z usunięciem Tofela z mojego dworu, lecz to byłoby tylko ukryciem problemu za kotarą, a nie jego usunięcie. Tofel w Różanym Pałacu jest jedynie irytującym petentem, próbującym przekonywać o swojej wielkości niczym błazen. Poza murami jest jednak Upiornym Arystokratą. Może lichym i pozbawionym istotnego majątku, bez wsparcia armii, czy kontaktów, lecz same jego nazwisko, kilka obietnic, bądź resztki rodowego majątku są wystarczające, by mógł uczynić wiele złego. Trzymamy go zatem blisko, gdzie nie jest w stanie wyrządzić żadnych szkód.
Powóz podskoczył w trakcie słów wypowiadanych przez Arcyksięcia, dając do zrozumienia, że przejechali przez bramę i znaleźli się na terenie posiadłości.
- Co prawda rozważaliśmy permanentne rozwiązanie problemu. - Lord Protektor ściszył nieco głos i pochylił się do przodu. W ślad za nim to samo uczynił Artorias, opierając przedramię na kolanie.
- Mógłbym zasłaniać się Lustrzaną Magnaterią, która na pewno nie patrzyłaby przychylnie na śmierć Upiornego Arystokraty i tym, że wojna z nimi nie byłaby nikomu na rękę. W istocie jednak po prostu nie jestem tyranem i barbarzyńcą.
Artorias przesunął swoją głowę w stronę Colette i powiedział, również ściszonym głosem:
- Tłumacząc na mniej polityczny język: brakuje dobrego powodu, a gdy się taki znajdzie, to Tofelowi przydarzy się nieszczęśliwy wypadek. Na przykład będzie miał pecha i wracając podchmielony do swej komnaty spadnie ze schodów. Tak z trzy razy, dla pewności.
Agasharr zaśmiał się i od razu odpowiedział Artoriasowi:
- Nie mógłbym zawieść Charlotte, której obiecałem pozwolić zająć się Tofelem. To znaczy może nie jej samej. Mówiła o kilku specjalnych Agmach, które chciałaby przetestować. - Pierwsze ze swoich słów wypowiedział rozbawiony, lecz spoważniał i kontynuował swoją wypowiedź:
- Tofel w istocie nie dopuścił się żadnego czynu, który byłby wystarczający by uzasadnić morderstwo. Wiele można o nim złego powiedzieć, lecz nic na tyle dużego, by pozbawić go życia. Jak to jednak mawia Charlotte: to tylko kwestia czasu.
Prawdopodobnie Lord Protektor mógłby powiedzieć na temat Tofela znacznie więcej, lecz powóz się zatrzymał a za oknem już widać było Różanych Gwardzistów oraz samą Charlotte.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Rezydencja "Conchella"
Sob 28 Paź - 23:15

Dobieranie odpowiednich osób do swojego dworu nie było w takim razie wcale banalnym zadaniem. Nie można było kierować się w nim jedynie swoją sympatią bądź antypatią, lecz zwinnie odnajdywać się w zawiłej plątaninie polityczno-społecznych zależności. Wszystko to niepokoiło Colette - czuła się nieporadna, nieumiejętna; jak mała mrówka, która nieopatrznie znalazła się na wielkiej pajęczynie dworskich powiązań.
Różany Pałac powoli zmienia się w Lunis, mój panie. — uśmiechnęła się i pochyliła energicznie do przodu — Lecz by pójść jeszcze dalej, pozostaje tylko wymodlić sobie proroka i założyć kościół, który jeszcze dodatkowo umocni twoją władzę. — zaśmiała się i musnęła palcami wierzch dłoni mężczyzny.
W oknach powozu zamajaczyły pierwsze zabudowania posiadłości - nowego laboratorium Charlotte. Znaczyło to tyle, że lada chwila zatrzymają się tuż przed głównym wejściem i wpadną w wir nowych spraw. Upiorna czuła w sobie dziwne napięcie, które starała się ukryć pod płaszczykiem pogody ducha. Nie było to zadaniem trudnym, bowiem towarzystwo znacząco ułatwiało jej to zadanie.
Zapewne masz rację, mój panie. — przytaknęła po chwili — Szkoda jednak, iż nie może być chociaż odrobinę mniej uciążliwy, niż jest obecnie. Słyszałam, że służki donoszą Delphine… — urwała; wiedziała doskonale, że arcyksiążę najprawdopodobniej już wie o wszystkim — że Tofel czyni wobec nich zuchwałe awanse. — dodała nieco ciszej.
Przekrzywiła głowę w kierunku Artoriasa nie przerywając spojrzenia, jakim złączyła się z Rosarium. Słowa Rogatego Rycerza wprowadziły pannę Lucan w konsternację. Rozwarła wargi, a olśnienie spadło na nią niemalże natychmiastowo.
Sir Artoriasie, tego się po tobie nie spodziewałam. — zaśmiała się cicho, zasłaniając usta wierzchem dłoni — Nie spodziewałam się też aż tak dalece idących planów wobec Tofelowych występków. — rzekła z zamyśleniem, lecz w jej oczach tańczyły rozbawione iskierki  — Nie będę jednak zaprzeczać, że sama nie rozważałam wyzwania go na pojedynek za pierwszym razem, gdy usłyszałam jego inwektywy. — przyznała się z wahaniem i zawstydzona odwróciła wzrok — Byłoby to jednak jego zwycięstwo, a nie moje, nawet jeśli z boju to ja wyszłabym z życiem. Tak łatwo dać się sprowokować byle pieniaczowi? To nie przystoi nikomu.
Kołysanie powozu stawało się coraz słabszy proporcjonalnie do malejącej prędkości kół. Colette przymknęła oczy, świadoma, iż lada chwila znów będzie musiała skryć się za dworską maską.
Poza tym śmierć Tofela odebrałaby nam tylko smutną, zapyziałą namiastkę wspaniałego Baltazarowego majestatu. — westchnęła cicho i dotknęła dłonią skroni.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Pon 13 Lis - 15:09, w całości zmieniany 2 razy


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Rezydencja "Conchella"
Nie 29 Paź - 20:04
Gdyby Rosarium nie aspirował do ugruntowania swojej pozycji jako Lorda Protektora i związanych z tym prerogatyw, a nawet poszerzenia własnych uprawnień i sięgnięcia po władze nad Krainą Luster, to Tofel już dawno zostałby wygnany z dworu.
Musiał jednak pamiętać zarówno o tym, że Upiorny Arystokrata byłby bardziej szkodliwy poza murami Różanego Pałacu, jak również o tym, że Tofel, choć nędzny, może zyskać poparcie wśród części magnatów Krainy Luster.
Tak w gruncie rzeczy jednak sprawa Tofela nie była zbyt istotna, a haniebne zachowania na dworze budziły raczej uśmiech tak wśród Arystokratów, jak i służby.
Tofel był głupcem, lecz zdawał sobie sprawę z tego, że władza Arcyksięcia w jego włościach jest absolutna i nie powinien wychylać się zbytnio. Być może zebrałby po swojej stronie kilku magnatów, lecz oni byli daleko, a Różani Strażnicy i Charlotte byli blisko. Tofel zresztą na długo zapamięta pierwsze spotkanie z Agmową mamą i jej różane ostrze.
- Delphine nie tylko strzeże snów, lecz także potrafi przynieść Tofelowi koszmar nie gorszy niż ten, który gotuje dla niego Charlotte. - Agasharr odparł Colette, starając się zapewnić ją, że jest świadom Tofelowych występków, lecz nie pozostaje na nie bierny.
Działalność Delphine wymagała zaufania władzy Różanego Pałacu. Cien nie odważyłaby się wpływać na sny mieszkańców bez zgody Arcyksięcia, nie ze strachu, lecz z powagi jaką traktuje swój zawód.
- A gdy już na wzór Lunis wprowadzimy arcyksiążęcy kult, to być może rozsądnym posunięciem będzie ofiarny stos, mający być wróżba zwycięstw. Tofel posłuży nam za pierwszą ofiarę. - Zażartował, po czym kiwnął głową Artoriasowi, który pierwszy opuścił powóz, by upewnić się, że wszystko jest w porządku. Nim jednak wyszedł, już stojąc lekko pochylony, powiedział:
- Charlotte gardzi Tofelem z powodu jego chuci, a mnie drażni jego brak honoru. To co nas łączy, to fakt, że lubimy być gotowi na pewne ewentualności.
Gdy Gwardzista opuszczał powóz, to Lord Protektor zastanawiał się nad kwestią kultu. Wiara na Wyspach Księżycowych wydawała się być instytucją, kolejnym urzędem w aparacie władzy stworzonym przez wieki. Była użyteczna jako symbol pojawiający się na uroczystościach. Będzie musiał jednak później dowiedzieć się o Lunis więcej. Zarówno od Colette, jak i z innych źródeł. Z drugiej strony byli fanatyczni wojownicy pustyni, których religia przenika każdy aspekt ich życia. Bez katedr i wspaniałych szat, lecz definiuje nie tylko to jak żyją, lecz także jak umierają.
Arcyksiążę nie chciał by Kraina Luster podążyła żadną z tych dróg, choć wielokrotnie zastanawiał się nad kwestią, którą kult mógł rozwiązać. Jeżeli Arcyksięstwo miało pochłonąć magiczne światy potrzebowało czegoś, co zjednoczy kosmopolityczne Miasto Lalek z jego gangami, przesycone fanatyzmem pustynne imperium, zastygłe w czasie Wyspy Księżycowe, a także wiele innych, skrajnie różnych miejsc. Pewien swoisty kult mógł zaspokoić tę potrzebę, jeżeli byłby odpowiednio wykorzystany.
- Tak jak na Baltazara i na Tofela kiedyś przyjdzie czas, lecz nie jest on wcale tak istotny, jak sam twierdzi. - Odparł unosząc dłoń Colette w górę, dając jej znać, że przyszła jej kolej by wysiąść z wozu. Sygnał dany przez Artoriasa był jasny - na zewnątrz jest bezpiecznie.
Tuż przed wozem, oddalona od niego o około pięć metrów, stała czekająca na Arcksięcia, Colette i Artoriasa kobieta o imieniu Charlotte ubrana w prostą, kremową suknię zdobioną bladoczerwoną róża przy lewym ramieniu.
Kobieta ukłoniła się dworsko z zaangażowaniem choć Colette mogła dostrzec, że pod względem techniki Marionetkarka nie była zbyt doświadczona. Robiła wszystko poprawnie, lecz brakowało jej doświadczenia. Nic dziwnego, skoro Charlotte częściej spędzała czas z Agmami, niż na salonach. Przygotowała się jednak najlepiej jak mogła, by powitać Arcyksięcia w swojej nowej posiadłości.
- Witaj Charlotte, jak widzę rozgościłaś się już. Wejdźmy do środka. - Odpowiedział Rosarium, gdy tylko opuścił wóz.
Charlotte wyprostowała się i odsunęła na bok, by przepuścić Arystokratów do ozdobnych drzwi wejściowych.
- Czeka mnie jeszcze wiele pracy, w szczególności nad dostosowaniem piwnic. Jestem ogromnie wdzięczna za ten prezent i z przyjemnością zmienię go na siedlisko złej wiedźmy. - Uśmiechnęła się przy ostatnich słowach, nawiązując zapewne do jakiejś wcześniejszej rozmowy. Następne słowa Charlotte skierowała do Colette:
- Gdy będziesz pisać o tym miejscu, to prosiłabym o stworzenie naprawdę dobrej historii! Nie chcę być obiecującą Marionetkarką, która zmarnowała swój potencjał. Będę bardzo wdzięczna jak trochę podkolorujesz. - Zaśmiała się przed ostatnim zdaniem, gdy Colette ja mijała.
Następne słowa Charlotte skierowała do Artoriasa.
- Sir Artoriasie, to zaszczyt być chronionym przez tak znamienitego Rogatego Rycerza. - Powiedziawszy to kobieta pochyliła delikatnie głowę.
W odpowiedzi Artorias uśmiechnął się i pokiwał głową, jakby nie był pewny, czy słowa kobiety go zawstydziły, czy też doszukał się w nich nutki szyderstwa - wszak wiedział, że Charlotte ze swoimi Agmami nie potrzebowała ochrony.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Rezydencja "Conchella"
Pon 30 Paź - 21:25

Nim ujęłą kryształowe jajo pod wolne ramię, poprawiła swój strój, który w trakcie ich podróży zdążył stracić swój pierwotny, nienaganny stan. Tofel był zaledwie uciążliwym cierniem wbijający się w opuszki palców, a ten mały defekt nie mógł przyćmić piękna wyglądu i zapachu kwiatu.
—  Osoba, która rzeczywiście ma posłuch wśród ludzi, nie musi przypominać o swojej pozycji na każdym swoim kroku. Tofel jak widać jest małym człowieczkiem o zbyt dużym mniemaniu o sobie. — ujęła delikatnie oferowaną jej dłoń i utrzymała przez subtelnie dłuższą niż potrzeba chwilę spojrzenie, którym złączyła się z Upiornym, nim zwinnie wstała z siedzenia, a łagodny uśmiech przez krótki moment przyozdobił jej niewielkie usta.
Otoczeni byli kolumnadą Różanych Gwardzistów, których Colette twarze widziała po raz pierwszy. Robiło to imponujące wrażenie - tak samo jak posiadłość, która wznosiła się przed nią dumnie. Czuła się zmieszana, więc pierwsze, co zrobiła, to ujęła Upiornego pod ramię - upewniwszy się, iż gest ten jest pożądany przez arystokratę. Odnalezienie się w nowej sytuacji stanowiło dla niej istotne wyzwanie.
Dygnęła na powitanie nowej gospodyni Conchelli, Marionetkarki o barwnej osobowości, którą Colette miała okazję poznać w bardziej polowych okolicznościach. Za każdym razem dużym zaskoczeniem dla panny Lucan był fakt, że tak potężna Ciernista Wiedźma, którą właśnie miała przed sobą, wyglądała tak niepozornie i zwyczajnie. W zasadzie przez jej umiłowanie prostoty zadaniem niezbyt trudnym było pomylić ją ze służącą - lecz oczywiście nie urągało jej to pod żadnym względem, lecz czyniło oponentem o niebo bardziej niebezpiecznym, niż krzykliwe jarmarczne szarlatanki, które niejednokrotnie widywała w Lunis, a które zapewniały o niezwykłej skuteczności jej specyfików.
Nie poświęcała dużej uwagi ukłonowi Charlotte - doskonale wiedziała, iż rola pani Fleury wykraczała dużo dalej, poza bycie uroczym bibelotem zdobiącym jej własną posiadłość, którego jedynym zadaniem było znanie dworskiej etykiety. Był to drobiazg jednak wysoce mile widziany, a dla samej Colette - naturalny, nie posądzała Marionetkarki o brak ogłady, skoro była tak blisko Różanego Dworu. Zauważyła jedynie pewną sztywność i teatralność jej gestów, lecz zrzuciła to na karby charakteru ich gospodyni.
—  Nie omieszkam wspomnieć słowo czy dwa o twych Draekwach, droga Charlotte. — wymieniła krótką grzeczność i posłała kobiecie subtelny cień uśmiechu. —  W bajce o złych wiedźmach zawsze muszą być smoki.
Charlotte była osobą energiczną, o przyjemnym obyciu i nadnaturalnej życzliwości. Przy tym arsenale cech zadziwiająco łatwo było zapomnieć, iż nie bez powodu znana była jako Agmowa mama, a jej potomstwo było bluźnierczo powstałym niby-życiem o śmiercionośnych właściwościach. Zadziwiające, jak łatwo było deprecjonować zagrożenie z powodu jego nieszkodliwego wyglądu!  
Ujmując Upiornego pod ramię ruszyli wspólnie do środka posiadłości; wkrótce ich ciała owiał przyjemny chłód bijący z leciwych murów. W powietrzu unosił się przyjemny aromat pieczeni oraz wonnych przypraw.
—  Spodziewamy się komitetu powitalnego ze strony naszych drogich nowych sąsiadów? — zagadnęła cicho, gdy schronili się w cieniu strzelistych łuków zdobiących wejście do posiadłości —  Orszaku posłów niosącego szczodre dary dla starej smoczycy i jej upiornego władcy liczących, że w ten sposób przebłagają ich srogi gniew? — szepnęła cicho i ostrożnie zadarła głowę, by zbliżyć się nieco bardziej do ucha arystokraty.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Pon 13 Lis - 15:09, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Lord Protektor w istocie zgodził się z Colette odnośnie jej słów dotyczących Tofela. Małość Upiornego Arystokraty nie polegała na wzroście, lecz przede wszystkim na braku istotnych i prawdziwych osiągnięć. Nawet jeżeli mężczyzna miał jakieś talenty, to skrywał je skrzętnie pod grubymi murami prostactwa i chuci.
Charlotte nie była znana poza kręgami Różanego Pałacu i Stowarzyszenia Czarnej Róży. Wyglądała bardzo niepozornie. Jak przypadkowy przechodzień, takich jak mija się setki podczas wędrówki ulicami miasta. Mimo tego spośród tych, którzy ją znali, wszyscy zdawali sobie sprawę, że nie jest przeciętną osobą. Tofel lubił podkreślać wbrew arystokratycznym zwyczajom swoją wyjątkowość. Kilka razy wywodził nawet swoje pochodzenie od jakichś mitycznych istot raz smoków, innym razem koszmarów, a jeszcze innym razem mówił, że ma wśród krewnych antycznych Baśniopisarzy.
Tofel próbował wynosić swoją tuszę na podium i nie rozumiał, że prawdziwy autorytet przemawia bez słów. Nie wiedział, że gdy komuś się grozi, to stoi się na straconej pozycji - odsłania się karty i pokazuje się granice swoich możliwości. Pomimo jednak licznych przechwałek, Tofel uchodził szybko z pomieszczenia, gdy ujrzał Charlotte - a wystarczyło tylko jedno spotkanie, w którym kobieta nie wypowiedziała do Upiornego Arystokraty nawet słowa. Głupiec sam był sobie winny, że nie zareagował na ostrzegawcze spojrzenie.
Charlotte na słowa Colette o smokach uśmiechnęła się wyłącznie. Rosarium ocenił ten uśmiech jako aprobatę dla pomysłu wprowadzenia smoków do opowieści, lecz także pewną niewypowiedzianą obietnicę rzuconą przez Charlotte: mam coś więcej niż tylko Draekwy.
- Nie spodziewamy, choć sądzę, że mimo to nie unikniemy wizyty sąsiadów. Przyjdą tu zwiedzeni orszakiem i ogromnym pociągiem stojącym na plaży. Przyjdą, lecz na szczęście nie dziś. Wyślą najpierw posłów, by się zapowiedzieć i wybadać teren.
Słowa Rosarium wypowiedziane były w delikatnym zamyśleniu. Na bieżąco układał w swojej głowie różne możliwości. Starał się przypomnieć informacje, które posiadali o sąsiadach Charlotte.
Wtedy niespodziewanie obok Colette pojawiła się Charlotte, która przyśpieszyła kroku, by stanąć obok Upiornych Arystokratów i oznajmiła:
- Proszę o wybaczenie za śmiałość, lecz pozwoliłam mojej protegowanej dołączyć do nas podczas posiłku. Dziewczyna nie mogła się doczekać, by móc ujrzeć naszego władcę.
Arcyksiążę uśmiechnął się do Charlotte, a na jego twarzy nie było widać żadnego zaskoczenia. Nie był uprzedzony o obecności Drozda, lecz zdawał sobie sprawę, że siostra Kolibra przebywa wraz z Agmową mamą w tej rezydencji.
- Dobrze, a jak twoja uczennica się spisuje? - Zapytał, po czym natychmiast skierował spojrzenie w stronę Colette i wyjaśnił jej:
- Charlotte ma dobre serce i ogromną niechęć do naszego przyjaciela, o którym rozmawialiśmy. Obie cechy spowodowały, że otoczyła szczególną opieką tę dziewczynę.
Charlotte szła jeszcze przez krótką chwilę obok Colette. Poszła dopiero, gdy powiedziała:
- W magii jest bardzo biegła i znakomicie włada swoimi mocami, lecz jej ogólny stan wymaga nieco pracy. Wczoraj powiedziała mi, że woli być tutaj, bo jej siostra nie chce jej przytulać.
Artorias, do którego Charlotte znów dołączyła słyszał słowa Charlotte i żartobliwie - na co wskazywał rozbawiony ton głosu - powiedział:
- Mam nadzieję, że nie stworzyłaś Agm specjalnie by robiły za przytulanki dla dzieci?
- Nie, choć jak tak o tym mówisz, to wydaje się to być znakomitym pomysłem. - Odparła Charlotte, po czym widząc jak Gwardzista się skrzywił dodała rozbawiona: - Żartowałam.
Rosarium uśmiechnął się łagodnie na dźwięk dobiegającej go z tyłu rozmowy, po czym zwrócił się do Colette.
- Odnosząc się zarówno do sąsiadów Charlotte, jak również do Orli, to możemy być pewni, że spotkasz wiele nowych osób. Myślę, że powinnaś naprawdę rozważyć spisanie przewodnika po kontynencie. - Powiedział co prawda żartem, z drugiej strony jednocześnie zastanowił się jak różni się postrzeganie rzeczywistości wyspiarzy od tego, które mają mieszkańcy kontynentalnej części Krainy Luster.
Zresztą nawet jego postrzeganie świata, osoby zainteresowanej wszystkimi Trzema Światami, a także Krainą Snów i czyhającymi w niej Koszmarami, różniło się znacząco od punktu widzenia prostych karczmarzy, kupców, rolników, którzy całe swoje życie spędzają związani z jednym kawałkiem ziemi i traktują opowieści z odległych stron jako bajki dla dzieci.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Zmarszczyła nosek i zasępiła się na krótką chwilę. Sąsiedzi potrafili być niezwykle uciążliwi. Ze wspomnień Colette relacja te cechowała się przede wszystkim ciągłym, wzajemnym sprawdzaniem własnych granic - czy to osobistych, czy terytorialnych. Nie raz też obserwowała sprawy, w których pod sąd jej ojca poddane były przez ich podwładnych spory o miedzę czy o drzewa owocowe rosnące na granicach dwóch posiadłości.
Na szczęście za osobą Charlotte stał arcyksiążęcy autorytet, choć pewnie kobieta potrafiłaby i bez niego zadbać o własne interesy. Nie musiała się więc obawiać zajazdu ze strony rozzuchwalonych sąsiadów łakomych nowych dóbr i skrawka ziemi. Jednak i oni mogli być irytującym kamykiem w trzewiku - świadomi powiązań, mogliby chcieć wkupić się w łaski swoją irytującą i fałszywą służalczością i lizusostwem.
Gdyby Charlotte była inna, zapewne przejmowałaby się pierwszym wrażeniem, jakie na nich wywrze. — zażartowała cicho i zacisnęła dłoń na przedramieniu mężczyzny — Na szczęście to Charlotte. To oni powinni obawiać się jej.
Marionetkarka była żywym srebrem. Wszędzie było jej pełno! Wkrótce zaczęła opowiadać o nowej osobie - osobie, której Colette nie znała, a nie skojarzyła jej z osobą, która była współodpowiedzialna za zniszczenie jednostki pozaświatowców w Szkarłatnej Otchłani. Colette spojrzała na Charlotte z zaskoczeniem i uśmiechnęła się niepewnie. Odkąd przybyła na kontynent, ciągle odczuwała groteskową mieszaninę familiarności i poczucia obcości. Cóż jej innego pozostawało, niż przybierać maskę spokoju?
Rozumiem. — odparła tylko na słowa mężczyzny, a jej usta ułożyły się w wąską linię. Odwróciła wzrok i spojrzała gdzieś w bok, a na jej twarzy zagościł wyraz nieobecności.
Otaczali ją niezwykli ludzie. Każdy był uzdolniony czy to w magii, czy to w walce, czy być może w innych sztukach. Byli również świadomi swoich mocnych, ale również słabych stron - a to czyniło z nich niebezpiecznych przeciwników. Przez ciało Upiornej przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a żołądek ścisnął spazm stresu. Cóż ona miała im do zaoferowania? Zaledwie potrafiła coś grać, może śpiewać, a w przypadku Tkania Magii musiała się jeszcze wiele nauczyć. Nie mogła się równać z talentem i wiedzą Charlotte czy mistrzostwem bitewnym Artoriasa.
Z jej rozmyślań wyrwała ją Charlotte. Drgnęła i obróciła nieco za szybko głowę w jej stronę.
Siostra? — zapytała, lecz nie bezgłośnie, a nader cicho — Przytulać?
Nie spodziewała się, że Orla okaże się być młodą, zaledwie jedenastoletnią Lunatyczką, której siostrę, Nimue, miała już okazję poznać.

Lecz dzięki sprowadzeniu na ziemię przez Charlotte, Colette mogła przysłuchać się rozmowy, jaka toczła się za jej plecami. Marionetkarkę i Upiornego łączyła zadziwiająco dynamiczna relacja. Choć na pierwszy rzut oka wydawała się być spolaryzowana, wystarczyła zaledwie chwila by dojść do wniosku, że ta dwójka dogaduje się zadziwiająco dobrze.
Co widać bardzo cieszyło Rosarium. Gdy odezwał się do niej powtórnie, Colette spojrzała na niego z twarzą, na której malował się łagodny uśmiech. Było to zadanie niełatwe, w środku ściskała ją niewidzialna ręka lecz nie wolnego rynku, a stresu.
Jeżeli raz jeszcze dane by mi było spotkać się z Zilkasami, nie wyszłabym przynajmniej na osobę gołosłowną. Lecz wtedy i przedsięwzięcie byłoby znacznie większe, bo nie obejmowałoby zaledwie Szkarłatnej Otchłani, a również Krainę Luster. — odparła po chwili i uśmiechnęła się z zamyśleniem.
Słowa Upiornego potraktowała jako żart. Nigdy nie spodziewałaby się, że jej mały fortel znajdzie jakiekolwiek urzeczywistnienie - w oczach Colette jawił się tylko jako półprawda, która miała przybliżyć ją do osiągnięcia celu, dać jej alibi. Lecz być może w tym właśnie momencie w umyśle Upiornej zakiełkowała myśl, że może wcale nie jest to taki niemądry i bezpłodny pomysł?


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Pon 13 Lis - 14:52, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Gdyby Rosarium znał myśli Colette, to zapewne od razu podzieliłby się z nią refleksją, że jego zdaniem Charlotte nie tyle nie obawiałaby się zbrojnych wypraw sąsiadów, lecz byłaby wielce nimi podekscytowana - wszak nie na co dzień można sprawdzić swoje bluźniercze "dzieci" w warunkach bojowych.
Obecnie pozostawało mężczyźnie wyłącznie zgodzić się ze słowami Colette, toteż uśmiechnął się do niej łagodnie, kierując ku twarzy wyspiarki swoje szkarłatne oczy.
- Nie mogę się nie zgodzić. - Powiedział krótko, po czym zerknął za siebie bowiem Charlotte postanowiła dorzucić swoje stanowisko.
- Można by się zastanowić, czy wspaniali strażnicy Sir Artoriasa zostali tu przysłani by strzec mnie przed zbrodniczymi zakusami sąsiadów, czy może strzec ich przed zwykłą, prostą Marionetkarką. - Odpowiedziała rozbawiona, jednocześnie kierując bardzo wymowne spojrzenie w stronę Artoriasa, niejako prowokując go do zajęcia stanowiska.
Żołnierz prychnął tylko, po czym oznajmił - jakby było to coś oczywistego:
- Przypomniałaś mi, że zapomniałem wydać moim ludziom polecenia, by nie wypuszczali przerażającej, zwykłej, prostej Marionetkarki poza mury Conchelli...
Do Rosarium oraz Colette dobiegł chichot Charlotte, która niemal natychmiast odparła:
- Na pewno chodziło o to, że dzięki temu nie musiałeś im płacić jak strażnikom więziennym!

W tym czasie Rosarium oraz Lucan dotarli już niemal prawie do wnętrza posiadłości. W międzyczasie mieli jednak okazję zamienić ze sobą kilka słów - nie ograniczając się wyłącznie do wysłuchiwania przekomarzań pomiędzy twórczynią agm a arcyksiążęcym gwardzistą.
- Poleciłbym rozpocząć swoje kronikarskie przedsięwzięcie właśnie od Krainy Luster. Nie tylko dlatego, że jest bliżej, lecz przede wszystkim stanowi pewną całość, nie przedzieloną przez siebie bezkresną pustką Otchłani. Jeśli byś podjęła się tego zadania, możesz liczyć na pewną pomoc nie tylko ode mnie, lecz także od Kolibra - którą poznałaś już podczas bitwy w Mieście Lalek oraz jej młodszej siostry, którą za chwilę poznasz.
Lord Protektor odniósł się do słów Colette, a jednocześnie nawiązał do jej wcześniejszych wątpliwości, które usłyszał dzięki temu, że Colette szła obok niego.
Wkrótce weszli do wnętrza posiadłości i znaleźli się w jadalni przed zastawionym stołem. Szybki rzut oka pozwolił określić, że Charlotte była samowystarczalna pod względem służby - wszyscy służący stojący w pomieszczeniu byli Marionetkami.
- Cieszę się, że jednak posłuchałaś mojej prośby. - Artorias powiedział głosem nieco ściszonym, lecz na tyle głośnym, by usłyszeć mogły go nie tylko Agmowa mama, lecz także Upiorni Arystokraci.
Charlotte przygryzła delikatnie lewą część dolnej wargi i dopiero gdy ukłoniwszy się wskazała miejsca przygotowane dla Arystokratów odpowiedziała Artoriasowi.
- Tworzenie tych wszystkich Marionetek było pracochłonne.
Stojąca pod oknem niska dziewczynka, początkowo niezauważona podeszła do Arcyksięcia i pokłoniła się niezgrabnie z bladą twarzą.
- Wasza Wyskość, to zaszczyt móc po.... powitać i móc się zastawić. Jestem Orla Aderyn.
Dziewczyna mówiła bardzo szybko i nieco nieskładnie, wyraźnie zestresowana sytuacją. Nim jednak Arystokraci zdążyli cokolwiek odpowiedzieć dziewczyna podniosła się i szybko chciała uciec, lecz została zatrzymana w pół kroku przez głos Charlotte.
- Orla! Czy ty chcesz na stos trafić dziewczyno?
Dziewczyna odwróciła się niepewnie i patrzyła to na Arcyksięcia, to na Colette, to na Charlotte aż w końcu odpowiedziała smutnym głosem ze spuszczoną głową:
- Nie.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Rezydencja "Conchella"
Sob 11 Lis - 21:15

Colette powinna być wdzięczna losowi, Absolutowi czy innemu bóstwu, że Agasharr nie umiał czytać w myślach, czy nie kierował się dziwnym przeczuciem podpowiadającymi mu niewysłowione przemyślenia arystokratki. Nie tylko dlatego, że mężczyzna mógłby dowiedzieć się małych sekrecików Upiornej, które przed nim skrywała, lecz również ich relacja odarta zostałaby z pewnego dreszczyku nieprzewidywalności. A poza tym panna Lucan mogłaby mieć poważne wątpliwości co do powodów, z jakich jej towarzysz słyszy głosy w głowie.
Charlotte, nasz poczciwy sir Artorias jeszcze lada moment gotowy będzie Cię zamknąć w najwyższej wieży twojej nowej posiadłości. — zażartowała i uśmiechnęła się do pary delikatnie odwracając w ich stronę głowę.
Gdy znaleźli się u podnóża schodów, Colette złapała w dłonie obszerny materiał i uniosła w górę długi tren błękitnej sukni. Słowa Artoriasa zasiały w umyśle panny Lucan nowe wątpliwości, a jej myśli pofrunęły w kierunku wizji Charlotte, która dosiadając jednej ze swych agm, być może nawet Draekwy, udawała się na poszukiwania obiektów ćwiczebnych dla swoich nowych eksperymentów. Upiorną zafrapowała myśl, iż nie potrafiła chociaż oszacować, do jakich czynów jej gospodyni byłaby w stanie się posunąć dla postępu nauki i jej badań.
Lecz nie dane było jej zbyt długo wyobrażać sobie stosy ciał, na których coraz to nowsze Agmy prezentowały swoje zdolności, bowiem ku jej radości Rosarium postanowił złożyć jej propozycję, którą z pewnością można byłoby zaklasyfikować jako jedna z tych nie do odrzucenia. Biedna Colette aż zadarła głowę, by wbić swoje liliowe w oczy w wyższego od niej mężczyzną i otworzyła usta z niedowierzenia. Przez ułamek sekundy szukała odpowiedzi na swoje pytania, którą jak przypuszczała mogła znaleźć w lekko uniesionym kąciku ust bądź w zdradliwej iskrze błyszczącej w jego oczach. Czy były to tylko żarty? Nie udało jej się nic odkryć, a jej wnętrze ścisnął bliżej nieokreślony skurcz. Stres, antycypacja czy podniecenie - wszystko zdawało się w owym momencie mieszać jak w tyglu.
Mój panie, twoja oferta jest wyjątkowo hojna. — odparła z zamyśleniem i opuściła głowę — Lecz przedsięwzięcie to jest znacznych rozmiarów, a ja mam nikłe doświadczenie w spisywaniu historii językiem faktów. — przeszli kilka kroków, a Colette była wyraźnie zanurzona w myślach; po chwili podjęła ponownie temat — Może mogłabym zacząć od opisania Różanego Dworu? Osoby z nim powiązane mam niemalże pod samym nosem, a ośrodek arcyksiążęcej władzy będzie dobrym punktem wyjścia do dalszych badań nad Krainą Luster. — swoją propozycję wypowiedziała nieśmiało. — Z oczywistych też powodów, orędzie przeze mnie głoszone będzie mogło być zgodne z Twoimi politykami. Choć w taki sposób będę mogła odpłacić się za mecenat, jakim proponujesz mnie objąć.  — zatrzymali się przed drzwiami prowadzącymi do jadalni, a Colette dygnęła przed mężczyzną unosząc nieznacznie falbany sukni.
Wkrótce też skryli się w wiekowych murach Conchelli. Środek domostwa uderzył w nią feerią rozmaitych zapachów: znajome zapachy przypraw mieszały się z obcą, trudną do opisania słodko-korzenną wonią. Rozwiązało to odrobinę splątany stresem brzuch Colette. Charlotte była Marionetkarką, zatem jej służbę stanowić powinny Marionetki. Budziło to wiele pytań w umyśle młodej Upiornej, lecz jedno z pytań wychodziło na prowadzenie: czy Marionetki będąc tworami nie stworzonymi z ciała potrafią gotować? Nie dysponowały one wszak zmysłem smaku, a tak przynajmniej Colette przypuszczała, jak więc mogły przygotować aromatyczne i smaczne potrawy?
A tymi zastawiony był długi drewniany stół znajdujący się przy przeciwległej do wejścia do komnaty ścianie. Zasłany był czerwonym obrusem haftowanym czarną, połyskliwą nicią. Gdyby się mu przyjrzeć, obserwator bez większego trudu mógłby zauważyć drobne, czarne różyczki. Perfekcjonizm Charlotte rozczulił w pewnym stopniu Colette - staranie to zdawało się być na wyrost.
Nie ociągając się podeszła do wskazanego miejsca i wsparła się dłońmi o rzeźbione oparcie. Okazało się to być miejsce idealne do przyglądania się skromnemu spektaklowi urządzonym przez młodziutką dziewczynkę. A więc to była siostra Kolibra! Dziecko wydawało się być zestresowane zapewne obcą dla niej sytuacją, zatem Colette obdarzyła ją ciepłym uśmiechem i nie przyglądała jej się zbyt intensywnie mimo swej olbrzymiej ciekawości. Nie trudno mogłoby ją speszyć!
Jak mniemam stosy przeznaczone są dla wrogów arcyksięstwa. Słyszałam o twoich dokonaniach, droga Orlo. To ty byłaś w oddziale, który bronił nas przed pozaświatowcami?


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Pon 13 Lis - 14:52, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Rezydencja "Conchella"
Nie 12 Lis - 18:53
Tajemnica była dość istotną cechą zarówno Stowarzyszenia Czarnej Róży, jak również najważniejszych osób na dworze Arcyksięcia. Już uprzednio choćby Charlotte zwracała na to uwagę, nawiązując do tego, jak jest postrzegana w środowisku Marionetkarzy z Miasta Lalek. Poza najbardziej zaufanymi ludźmi, wiedza o tym czym naprawdę Charlotte się zajmuje była niedostępna.
Nie oznacza to jednak, że Rosarium tworzył barierę, która nie przepuszczała żadnych informacji. Wręcz przeciwnie. Sekrety były ukryte w widocznym miejscu, lecz ich odkrycie wymagało posiadania stosownego klucza.
Można powiedzieć, że drzwi w Różanym Pałacu nie były zamknięte, lecz kto je otworzył bez stosownego klucza nie ujrzałby nic więcej, jak tylko kolejny, niczym się nie wyróżniającym salonem pełnym pięknych obrazów, wyszukanych rzeźb i niewinnych ploteczek.
Wystarczy tylko wspomnieć, że Charlotte jest przez większość uznawana za zwykłą służącą, na którą nikt nawet nie zwraca uwagi. W gruncie rzeczy to jej spotkanie z Tofelem wynikło z takiej właśnie pomyłki Upiornego Arystokraty.
- Witaj Orlo. - Powiedział Rosarium tuż po tym jak Charlotte zainterweniowała i zatrzymała uciekającą dziewczynę. Uśmiechnął się do młodej członkini Stowarzyszenia Czarnej Róży, lecz widząc jej zmieszanie postanowił zająć miejsce przy stole. Rzucił jednak jeszcze:
- Słyszałem, że podobnie jak twoja siostra lubisz pracować w ogródku. Będziesz pomagać Charlotte przy kwiatach?
Odpowiedź dostał natychmiast, choć nie od razu była to odpowiedź werbalna. Najpierw dziewczyna kiwnęła głową, po czym spojrzał na agmową mamę. Dopiero wtedy powiedziała:
- Tak, jak mi pozwoli. - jednocześnie wyciągając swoje ręce, by objąć Charlotte, która w międzyczasie podeszła do niej i pogładziła dziewczynę po włosach.

Arcyksiążę uśmiechnął się zarówno do Charlotte, jak również do Orli i stanął obok Colette przy swoim krześle. Będąca w objęciach Agmowej mamy dziewczyna spojrzała na Colette, która zadała pytanie i z uśmiechem odparła głośno:
-Tak!

Zanim jednak wszelkie rozmowy mogły być kontynuowane, wszyscy musieli zająć swoje miejsca. Wszyscy poza Artoriasem, który ukłoniwszy się oświadczył, że chce sprawdzić jeszcze wszystkie zabezpieczenia i jeśli wolno, to oddali się. Zapowiedział jednak, że niechybnie wróci, gdy tylko upewni się, co do bezpieczeństwa posiadłości.
Gdy wszyscy pozostali zajęli Charlotte, nawiązując do pytania Colette, zachęciła Orlę, by powiedziała coś więcej o ich wyprawie.
- Panna Lucan słyszała ode mnie o naszej małej wyprawie. Tej, w której zasiałaś, droga Orlu, swoje rośliny w tej paskudnej jaskini. Zechcesz nam opowiedzieć coś więcej?
Następnie usiadła a Orla pochylona już nad talerzem opuściła łyżkę i wyprostowała się. Przez chwilę wahała się, widząc, że jest obserwowana przez wszystkich. Po długiej chwili jednak zaczęła opowieść:
- A więc ja... znaczy my. Ja i ciocia Charlotte oraz jeszcze jedna osoba. - Spojrzała na Agmową mamę. Nie widząc sprzeciwu kontynuowała. - Nie wiem za dużo, ale chyba to byli pozaświatowcy z tej sławnej wojny. Oni tam chyba się zaszyli i siedzieli.
Lord Protektor zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczynka miesza nieco fakty, lecz nie przerywał jej. Te szczegóły nie były tak istotne, a Drozd i tak wyglądała na całkiem zestresowaną.
- I musieliśmy ich wygonić, bo mogli porywać małe dzieci. Bo... - Zatrzymała się. Przygryzła wargę i patrzyła na wszystkich. Zupełnie jakby się nad czymś zastanawiała.
- Bo ja w sumie jestem dzieckiem i nie chciałabym, żeby mnie porwali!
Słowa te wywołały rozbawienie zarówno Chartlotte, jak również samego Arcyksięcia, który uśmiechnął się, jednocześnie poruszając palcami po przedramieniu Colette.
- I my tam weszliśmy, ale nikogo nie było. Znaczy byli! Ale leżeli na ziemi. Dotarliśmy do takiego złego pana, który chciał pomagać porywać małe dzieci. Tak nie można! I wtedy Charlotte mi powiedziała, ze mogę użyć mojego talentu. Znaczy takiej jakby magii, że mogę stworzyć roślinki z niczego i one bardzo szybko rosną. I ja byłam zła na tego pana i pozwoliłam roślinkom w nim wyrosnąć. Zrobiła dobrze. Ciocia Charlotte tak mówiła!
Skończyła swoją opowieść, po czym uśmiechnęła się radośnie, w poczuciu wykonania dobrego obowiązku i wróciła do jedzenia zupy.
Uważny obserwator zauważyłby, że talerz zupy Drozda był pełny, gdy ta zasiadała do stołu.
Posiłkiem zajęła się także Charlotte, gdy Arcyksiążę zwrócił się do Colette, kontynuując porzucony wcześniej temat.
- Jak sądzę opowieść Orli jest inna od tego, co mówiła ci Charlotte. Fakty nie są tak istotne, jak sposób ich przedstawienia i cel, dla którego się o nich mówi. Mam jednak nadzieję, że opisując Różany Dwór nie znajdę nawet akapitów poświęconych Tofelowi, a całość będzie zgodna z pewnymi celami Arcyksięstwa, o których pomówić przyjdzie nam później.
W trakcie słów wypowiadanych przez Agasharra do pomieszczenia wszedł Artorias i oznajmił w żołnierskich słowach, że teren jest dobrze zabezpieczony, a oni mogą w spokoju zająć się posiłkiem.
- Usiądź zatem przy stole Artoriasie. - Oznajmił mu Rosarium, skończywszy mówić o przyszłej kronice, którą Colette miała spisywać.
Gwardzista z typową dla niego precyzją zajął miejsce obok Charlotte, na co Marionetkarka uśmiechnęła się i nawiązawszy do wcześniejszych słów Colette zażartowała:
- Tylko proszę mężny Sir Artoriasie, nie zamykaj mnie w żadnej wieży. Mamy tu zbyt wiele pracy, by jeszcze wznosić jakieś dodatkowe budynki.
Dowódca uśmiechnął się, sięgając po wino nalane dopiero co przez jedną ze służących przy stole Marionetek.
- Na co byłaby nam wieża, która nie zatrzyma Cię wewnątrz nawet na chwilę?
Słowa te spotkały się z krótkim komentarzem ze strony Charlotte.
- Uznam to za komplement.
Rosarium przez chwilę śledził ich rozmowę. Następnie spojrzał na Orlę, której talerz był już prawie pusty. Dziewczyna była pochylona nad talerzem, trzymając głowę dość nisko.
- Można się nawet zastanowić, czy zaczynając od Różanego Dworu, a następnie przechodząc na resztę Krainy Luster, by później opisać także Szkarłatną Otchłań jest opisem krain oczami wyspiarki, czy może raczej kroniką nowego porządku, który dopiero się kształtuje?
Powiedział cicho Rosarium, jednocześnie zaczynając w końcu swój posiłek.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Ona również zajęła swoje miejsce przy stole, uprzednio wygładzając niedbale zmarszczki, jakie powstały na opalizującym materiale błękitnej sukni z tyłu jej stroju. Jeszcze brakowałoby, by zdradliwe rozcięcie na nodze przesunęło się w nieodpowiednie miejsce i ukazało więcej, niż powinno! Obawa ta zrodziła nową wątpliwość - przede wszystkim co do psotnej natury jej dobrodzieja. Przez to też rzuciła przelotne spojrzenie Rosarium, a potem ponownie przeniosła wzrok na stojący przed nią srebrny dzban, w której równo wypolerowanej powierzchni odbijała się jej jasna sylwetka ubrana w kunsztowną suknię. Zdawało się, że stawała się coraz bardziej próżna. Jajo przekazała jednemu ze służących.
I ta właśnie myśl wywołała drobny uśmiech na twarzy arystokratki, gdy zwinnym ruchem dłoni rozłożyła batystową chustę w kolorze ciemnej czerwieni i umieściła ją na swoich udach.  W międzyczasie służący zwinnie lawirowali między krzesłami i przynosili coraz to nowsze potrawy na srebrnych półmiskach. Rozmaite zapachy, które czuła jeszcze w przedsionku posiadłości, zyskały na intensywności i wypełniły nos Colette przepyszną, różnorodną mieszaniną.
Potraw nie było zresztą przesadnie dużo. Na stole znalazły się złocista pieczeń, z której spieczonej skórki ściekał jasny, słodki sos, owoce morza ułożone w fantazyjne kompozycje na srebrnych, sierpowatych półmiskach, soczyście wyglądające warzywa oraz korzenna potrawka o intensywnym, bliżej nieokreślonym zapachu - i zapewne też składzie.
Nie zapomniano również o aromatyzowanym winie, którym pełne były zdobione karafki. Colette nie musiała długo czekać, bowiem jeden ze służących szybko napełnił jej pucharek. A przy plotkach nie było niczego lepszego, niż wino!
Charlotte była pełna sprzeczności. Z jednej strony swój przydomek zyskała dzięki złośliwej niby-ciotce, która krytykowała jej bezdzietność, a przede wszystkim oddanie swoim badaniom, z drugiej - jak się okazywało, była niczym matka dla młodej Drozd. Być może w innych okolicznościach bezpośrednio zapytałaby Koliber o okoliczności, w jakich znalazły się razem z siostrą pod skrzydłami Charlotte. Może była to jakaś jej daleka rodzina, którą Marionetkarka zgodziła się przyjąć na wychowanie? Może ich rodzice byli członkami jednego z gangów i zginęli w wyniku walk o wpływy?  Ich historia mogła być również mniej dramatyczna, bowiem rodzice sióstr Aderyn mogli oddać je na wychowanie kuzynce z powodów finansowych?
Z radością dowiem się o szczegółach waszej małej wyprawy. — zapewniła zarówno Charlotte, jak i Orlę, choć sformułowanie użyte przez Marionetkarkę zasiało w niej spore wątpliwości.
Nie mogła omieszkać okazji, przy której mogła dowiedzieć się więcej o owych pozaświatowcach. Co prawda miała okazję zamienić kilka słów na ten temat z Charlotte, lecz wtedy nie było okazji, by drążyć ten temat i należycie zaspokoić ciekawość Colette.
Wystarczyło pomyśleć, że jeszcze zaledwie kilka miesięcy temu Wyspy Księżycowe były dla niej niezbadanym gwiazdozbiorem maluczkich mikroświatów. Teraz stały przed nią otworem nie tylko Kraina Luster, czy Szkarłatna Otchłań, ale również gdzieś nieśmiało wyglądała kolejny świat należący do tajemniczych pozaświatowców. Pozaświatowców, z którymi Stowarzyszenie Czarnej Róży toczyło boje o przestwór Otchłani.
Oparła się o stół i pochyliła nieco do przodu, by chłonąć opowieść Orli. Oczywiście była ona nieskładna, lecz nie przeszkadzało to Colette - starała się wyłuskać z niej najbardziej interesujące ją fakty, a tych było całkiem sporo. Dodatkowo też miała okazję przyjrzeć się samemu Drozdowi, który był zgoła inny od jej starszej siostry. Uwagi te jednak postanowiła zostawić na później. Tak samo jak fakt, iż niektóre aspekty historii dziewczynki rozbawiły Colette - te jednak skomentowała delikatnym uśmiechem.
Cudem powstrzymała się też od wydania z siebie zadowolonego westchnienia, które to zostało sprowokowane przez palce mężczyzny błądzące po jej przedramieniu. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało i rzuciła mu przelotne spojrzenie, nim powróciła do opowiadającej swoją historię Orli.
Jesteś bardzo dzielną Strażniczką. — pochwaliła ją z uśmiechem, choć miała przed sobą makabryczne wizje, gdy wyobraziła sobie zwłoki pozaświatowca rozrywane od wewnątrz przez pędy Drozda — Dlatego też tak lubisz zajmować się ogrodem? — pytanie było ogólne, dlatego też liczyła, iż dziewczynka będzie miała szerokie pole do jego interpretacji.
Uniosła kielich do ust, a jej zmysły wypełnił przyjemny aromat i smak korzennego wina. Nie było to jednak uczucie obezwładniające, a Colette nie posądzała nikogo z zebranych w Conchelli o niecną próbę jej uśpienia i późniejszego wykorzystania. Prościej rzecz ujmując, beztrosko cieszyła się obcą jej kompozycją smakową!
Wybacz mi, mój panie. — skłoniła głową zwracając się do Upiornego — Lecz nie miałam w planach tworzenia przewodnika po najbardziej zapijaczonych rozpustnikach. Lecz i to byłoby zbytkiem łaski dla pana Tofela.
W międzyczasie Artorias wrócił do jadalni, Colette jednak nie odniosła się do ich słów. Bardziej istotne były te wypowiedziane przez siedzącego obok niej Upiornego Arystokraty. Chwilę dumała w ciszy nim zabrała głos.
Nie wiemy, co przyniosą nam gwiazdy. — odparła cicho i skosztowała kolejny łyk trunku. Po chwili kontynuowała — Najpierw muszę uzupełnić swoje kardynalne braki w wiedzy. Jak mogę pisać o Szkarłatnej Otchłani nie wiedząc, kim są pozaświatowcy?


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Rezydencja "Conchella"
Wto 14 Lis - 23:21
Niezwykłą przewrotnością jest to, że niekiedy zdarzeniom kierowanym przypadkiem przypisuje się głębsze znaczenie. Łączy się datę urodzenia z datą znaczących wydarzeń, czy mawia się, że imię ostatniego, to imiona dwóch pierwszych. Jednak bywa i odwrotnie. Zdarzeniom mającym swój konkretny cel i sens, skrupulatnie zaplanowanym łatwo jest przypisać przypadkowość.
W istocie Colette mogła zastanawiać się, czy pewne detale wynikają z jakiegoś większego planu, czy choćby z osobistych zachcianek, czy może były wyłącznie zbiegiem okoliczności. Ach! jakże łatwiej byłoby gdyby odpowiedzialna była za nie Charlotte - u niej wszystko wydawało się być nieprzypadkowe.
- Nie, nie! - Pokiwała głową, tuż po tym jak łyżka z brzdękiem uderzyła o dno talerza, w którym zostało już naprawdę niewiele zupy. Dziewczyna uniosła wzrok i spojrzała na Colette, choć wkrótce po tym spuściła oczy w dół.
- Bo... chodzi o to, że wtedy mogę spędzać czas z siostrą! Ona... często jest w ogrodzie. - Mówiła wolno i wyraźnie, niemal sylabizując każde słowo, wyraźnie niepewna doboru słów.
- Najpierw polubiłam ogród, a później odkryłem, że mogą robić czary! - Dodała i uśmiechnęła się szeroko. Tym razem wypowiedziała to zdanie pewnie i nieco głośniej niż poprzednie słowa.
Magiczne zdolności właściwe Lustrzanom nie były dobrze zbadane. W Krainie wszyscy przyjmowali je za coś oczywistego i nie zastanawiano się nad nimi specjalnie. Co prawda było kilku badaczy, do części z nich Stowarzyszenie już dotarło, lecz nikt nie pojął tego tematu w pełni.
Faktem było, że niekiedy magiczne talenty mogły być powiązane z charakterem, czy przeszłością danej osoby, a w skrajnych przypadkach mogło nawet dojść do ich zmiany.
Można zatem zadać pytanie: czy magia jest czymś rozumnym, czy też jedynie ślepą siłą kierowaną przypadkiem. Kto wie czy odpowiedź na to pytanie nie będzie największym z osiągnięć Czarnej Róży pod przewodnictwem Agasharra Rosarium. W swych konsekwencjach dalece przekraczającym nawet sztuczne życie, jakim są Agmy, czy Różaną Magię.
Zresztą Różana Magia była w tym aspekcie bardzo interesującym przykładem. Nie była to bowiem magia nazywana powszechnie magią natury. Różane Zaklęcia przyjmowały kształt roślin, lecz niejako dodatkowo. Ich forma była wtórna względem tego, czym były.
- Czy to nie piękne? - Odparł na słowa Colette o gwiazdach, tym samym zajmując dość jednoznaczne stanowisko w kwestii predestynacji. Świat byłby miejscem o wiele mniej ciekawym, gdyby wszystko było zapisane i jedynie odgrywało się z góry ustalony scenariusz, nie mogąc na nic wpłynąć. Niepewność stanowiła coś przerażającego, lecz jednocześnie nadającego wszystkim działaniom jakikolwiek sens. Niepewność w małych dawkach była wybitną przyprawą, motywującą do starań, a w dużych - trucizną stawiającą umysł przed nieogarnialnym bezkresem.
Lord Protektor uniósł kielich i wziął niewielki łyk wina. Rzuciłem przy tym okiem na Charlotte, pochłoniętą jedzeniem i Artoriasa, który nawiązał kontakt wzrokowy z Drozdem. Gwardzista i dziewczynka uśmiechnęli się do siebie wzajemnie.
- Temat pozaświatowców na pewno rozpala Twoją wyobraźnię, lecz nie jest tak ciekawy jak mogłoby się zdawać. - Oparł się wygodnie na swoim krześle i uniósł głowę. Spojrzał kątem oka na Colette i trwał w tej pozycji przez kilka chwil.
- Byłoby okrutnym jednak pozostawić Cię z tym tylko zapewnieniem, a nadto lekkomyślnym wierzenie, że jest ono wystarczające, by odwieść Cię od zadawania pytań. - Wziął kolejny łyk, po czym odłożył kielich i oparłszy dłoń na Colette pochylił się nieznacznie w jej stronę. Ledwie odrobinę - ktoś nieuważny mógłby nie zauważyć nawet tego gestu. Nieszczęśliwie przy stole jedynie Drozd pasowała do tego opisu.
- Pozaświatowcy nie są integralną częścią Szkarłatnej Otchłani, lecz raczej chorobą, której nie udało się nam jeszcze całkowicie wyplenić. Co więcej Ci pozaświatowcy nie stanowią nawet istotnej części swojego świata. Choć na pewno część najniebezpieczniejszą. Poza nimi niewielu wie o istnieniu Krainy czy Szkarłatnej Otchłani. Pozaświatowcy, z którymi Charlotte i Orla walczyły to żołnierze kierowani chciwością i strachem. Pragną wykorzystać zasoby Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani dla swoich korzyści, być może do zdobycia wpływów we własnym świecie, być może do czegoś jeszcze gorszego. Boją się tego, czego nie rozumieją, choć wykazują się zadziwiającym pociągiem do eksperymentowania. Z tego co wiem, to jednak nawet według standardów ich świata niemoralne i haniebne są eksperymenty, które pozwoliły im wypaczyć mieszkańców Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani do tego, co dziś nazywamy Cyrkowcami.
Rosarium na powrót się wyprostował i spojrzał na Charlotte, która właśnie wymieniała się jakąś uwagą o Conchcelli z Artoriasem.
- W gruncie rzeczy jednak, to co czynią pozaświatowcy jest tylko jednym z licznych problemów. Ich eksperymenty, choć godne potępienia, nie różnią się wcale tak bardzo od tego, co odkryliśmy podczas bitwy o Most Korzenny, a co było dziełem Marionetkarzy z Lunis. Pozaświatowcy nie są jedynym zagrożeniem dla spokoju Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani, choć zdecydowanie najbardziej egzotycznym - biorąc pod uwagę, że coś dla nas powszechnego jest dla nich obce. Pozaświatowcy nie używają bowiem magii, choć ich twory mogłyby za takie uchodzić. Zgromadziłem całkiem pokaźną kolekcję książek dotyczących ich świata, którą z przyjemnością Ci zaprezentuje, Colette, jak tylko przyjdzie nam powrócić do Różanego Pałacu.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Gdyby Colette przypuszczała, że w pewnym momencie swojego życia przypadnie jej bycie protegowaną Charlotte, być może nie snułaby podobnych rozmyślań o przypadkowości bądź też jej braku. Tak jednak nie było, dlatego też cóż innego mogła uczynić, niż samej wziąć udział w niby przypadkowej grze zbiegów okoliczności? Skoro została jej narzucona rola, postara się ją odegrać jak najlepiej! Założyła nogę na nogę, a rozcięcie przesunęło się nieco wyżej, ukazując subtelne zdobienia jasnej pończoszki, tymczasem jej łydka niby niechcącą musnęła lekko materiał spodni mężczyzny.
Nie dane było jednak jej długo dokuczać mężczyźnie, bowiem Orla pośpieszyła z odpowiedzią na jej pytanie. Sposób, w jaki dziewczynka wypowiadała swoje słowa zafrapował Colette. A co, jeżeli Lunatyczka mówiła tak specyficznie ze względu na obce pochodzenie panny Lucan? Przecież mogła wyjść z założenia, że Wyspiarka może nie rozumieć jej słów! Posłała szybkie spojrzenie zmrużonych oczu Charlotte, swojej nowej ofierze, którą w wolnej chwili postanowiła zasypać pytaniami. Wizja ta jednak na tyle rozbawiła Upiorną, że na jej ustach zatańczył szeroki uśmiech.
Nimue aż tak lubi kwiaty?  — zaśmiała się cicho — Szum liści, spokój ogrodu… zdaje się, że rzeczywiście może wyciszyć swoje zmysły.  — dodała z pewną zadumą i zadarła lekko głowę. — Mam nadzieję, że kiedyś oprowadzisz mnie po waszym ogródku?
W międzyczasie Colette została obsłużona i mogła cieszyć się aromatem gęstej, kremowej zupy; nie, nie była to ta sama, którą tak zawzięcie pochłaniała Orla. Upiorna ostrożnie zanurzyła w niej srebrną łyżkę i uniosła ją do ust, by zasmakować potrawy. Tak ważyła chwilę słowa Upiornego.
Mój panie  — uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny — na pewno znajdą się całe rzesze osób, które nie zgodzą się z nami w żadnym stopniu. Jak można przewidzieć coś, co jest niepewne? Jak można to kontrolować?  — ostatnie pytanie wypowiedziała ciszej, z zadumą patrząc w krwisty puchar.
Mężczyzna zdecydowanie postanowił bawić się jej kosztem. Od zapadnięcia się pod ziemią chroniła ją tylko warstwa makijażu, która zamaskowała nieco rumieniec, który postanowił zdradliwie przyozdobić jej policzki. Przygryzła lekko wargę i spojrzała w twarz Upiornego. Może przynajmniej w taki sposób skupi się na wypowiadanych przez niego słowach?
Jejku, nie spodziewałam się aż takiego natłoku informacji!  — wydukała z siebie po chwili, po czym zarumieniła się speszona. Tak mówić nie wypadało! Odchrząknęła, a jej ton przybrał nieco bardziej oficjalny ton. — Dziękuję, mój panie, za tak szczegółowe wyjaśnienie obcej dla mnie sprawy.  — skinęła delikatnie głową, jakby w ten sposób skłoniła się przed nim — Nie będę ukrywać, że bardzo będę zadowolona, jeśli udzielisz mi swoje księgozbiory. To bardzo dużo nowych dla mnie informacji i chyba będę potrzebowała trochę czasu, aby to wszystko poukładać sobie w głowie.  — na jej jasnych ustach odmalował się wyraz zakłopotania — Na tę chwilę ciśnie mi się tylko jedno pytanie: jacy oni są? Bardzo się od nas różnią? Muszę przyznać, że dla mnie ten opis brzmi, jakbyś opowiadał mi o jednym z dzikich plemion Ludów Morza zjednoczonych pod berłem Degdy. — zaśmiała się cicho i pochyliła w kierunku arcyksięcia. — Na pewno przyda mi się to do kolejnej ballady. Czyny drużyny Orli trzeba odpowiednio opiewać. — delikatnie wzniosła puchar jakby w geście toastu i upiła z niego niewielki łyk.
Tymczasem w stronę jadalni poprzez niski kamienny korytarz niósł się tupot okutych butów i brzdąkanie kolczych oczek.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Pon 20 Lis - 21:21, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Rezydencja "Conchella"
Nie 19 Lis - 18:44
Tylko głupiec zakłada, że do wszystkiego potrzebna jest siła. Niekiedy o wiele lepszy efekt można uzyskać w o wiele bardziej subtelne sposoby. Jest cechą pospólstwa szukającego odpowiedzi w alkoholowym transie widzieć świat prosto, czy wręcz prostacko. Osoby chcące sprawować władzę, gotowe po nią sięgnąć, muszą zdawać sobie sprawę, że szepty bywają głośniejsze od krzyku.
Lord Protektor uśmiechnął się łagodnie, na chwilę spuszczając swój wzrok, by zaraz powrócić do zgromadzonych przy stole. W czasie, gdy Charlotte wysyłała Orlę na misję, palce Rosarium dyskretnie przyjęły wyspiarskie zaproszenie.
Zanim Charlotte odesłała dziewczynę, Orla odpowiedziała na pytanie Colette:
- Ja nie wiem. - Słowa płynące z ust dziewczynki były pełne zamyślenia, lecz także obaw. - Siostra nie lubi, jak ktoś zakłóca jej spokój.
Na te słowa uaktywniła się Charlotte, która klasnęła w dłonie i oznajmiła:
- Dziecko, porozmawiam z Nimue, już się nie zamartwiaj. Jednak widzę, że już zjadłaś, czy byłabyś tak dobra i sprawdziła, czy Dachowce już wszystko przygotowały w ogrodzie? Później możesz się pobawić, ale chciałabym upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu.
Na te słowa Lunatyczka kiwnęła głową, wstała z zajmowanego przez siebie krzesła i głośno doparła:
- Tak, już idę!
I pobiegła, a dźwięk jej kroków rozbrzmiewał jeszcze przez krótką chwilę, aż całkowicie ucichł zagłuszony przez grube mury posiadłości.
Arcyksiążę wysłuchał uważnie słów Colette, a gdy ta ta odpowiedziała o kontrolowaniu, to palce Arcyksięcia zacisnęły się nieznacznie. Na razie jednak słuchał dalej.
- Na poznanie pozaświatowców przyjdzie jeszcze czas, a nawet konieczność.
Uzupełnieniem słów Arcyksięcia były słowa Charlotte, która dodała:
- Jako członkini Stowarzyszenia Czarnej Róży będziesz musiała wiedzieć o naszych gościach zdecydowanie więcej, niż możesz chcieć. Nie myśl, że nasz władca oszczędzi Ci wiedzy o ich mrocznych sekretach. - Powiedziała i zachichotała rozbawiona, jednocześnie unosząc wino do ust.
Lord Protektor spojrzał na Charlotte. Uśmiechnął się i zwrócił ponownie do Colette, lecz w tym momencie do sali wszedł gwardzista, który zasalutował i oznajmił, że ktoś stoi przed bramami obozu i domaga się audiencji.
Artorias wstał od stołu i ukłoniwszy się oznajmił, że zajmie się przybyłym gościem. Charlotte w typowym dla siebie stylu oznajmiła, żeby Rogaty Rycerz nie marnował zbyt wiele czasu i czym prędzej dołączył w ogrodzie.
- Pytałaś o kontrolę tego co niepewne, a tu pojawia się ktoś nadgorliwy, kogo przewidzieć się nie dało. Prawdziwa kontrola nie polega jednak na tym, by decydować o każdym drobiazgu. - Uniósł kielich i wziął ostatni łyk wina, po czym kontynuował:
- Nie jest brakiem kontroli płynięcie łodzią z prądem rzeki, a lekkomyślną brawurą jest walka z nurtem tylko dla udowodnienia swoich sił. Nie musimy przewidywać każdej możliwości, widzieć każdej możliwej przyszłości, by móc coś kontrolować.
Po słowach Arcyksięcia głos zabrała także Charlotte, która choć patrzyła w miejsce, gdzie Artorias i różany gwardzista zniknęli kilka chwil wcześniej, to słuchała uważnie rozmowy między Colette a Rosarium.
- Nasza Nimue jest przykładem osoby widzącej więcej od innych, lecz płaci za to dość wysoką cenę. Strach wyobrazić sobie, jaka jest cena za pełnię wiedzy o przeszłości, przyszłości i teraźniejszości. Choć sama wizja jest niezwykle kusząca. - Przy ostatnich słowach spojrzenie Marionetkarki uciekło gdzieś w górę, a ona sama delikatnie przygryzła prawą część dolnej wargi.
Gdyby tylko Artorias tu był na pewno uznałby, że ten gest jest niepokojący, lecz ten aktualnie zajęty był innymi sprawami. Nie musiał osobiście spotykać się z posłem, lecz jednocześnie jako zaprawiony w bojach rycerz, nie chciał biernie czekać, gdy mógł działać.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Rezydencja "Conchella"
Pon 20 Lis - 15:35
TW: wspomnienie o gwałcie

Uciekanie się do użycia siły zazwyczaj oznaczało w istocie przyznanie się do własnej niemocy niż potwierdzało czyjąś potęgę. Mężczyzna dopuszczający się gwałtu w gruncie rzeczy okazywał słabość, a nie siłę i dominację wobec swojej ofiary. Słabość wynikającą z niemożności okiełznania swej prymitywnej żądzy, a także niemożności zaspokojenia swej potrzeby w sposób cywilizowany. Colette uniosła pucharek do ust, a jej język skosztował przedniego, słodkiego i nieco cierpkiego trunku. Wyraz rozkoszy odmalował się na jej twarzy – do tego stopnia, że Upiorna wpół opuściła powieki, a jej liliowe oczy skąpały się w mroku rzucanym przez jasne rzęsy. Mężczyzna nie mógł usprawiedliwiać hołubieniu swojej chuci tym, iż nie mógł się powstrzymać wobec kobiety, do której rzekomo żywił głębsze uczucia. Wykorzystywanie swej uprzywilejowanej pozycji w stosunku do osoby, która znajdowała się w czasowej niemocy było nie tylko zaprzeczeniem swoich dobrych intencji, lecz również niezwykle groźnym potwierdzeniem tego, że drugą osobę traktowało się zaledwie jako przedmiot służący do zaspokojenia swoich potrzeb.
Nie inaczej było z władzą. Zuchwale garnęli się do niej ci, którzy nie dysponowali odpowiednimi przymiotami; ci rozkoszowali się z przypominania na każdym kroku swych lichych tytułów, gustowali się w doszukiwaniu się swej legitymizacji w cechach iście bezpodstawnych, jak chociażby kształcie podbródka czy wielkości rogów. W ich mdłych umysłach jednak te cechy przysłaniały kwestie błyskotliwości myśli, zmysłu strategicznego czy możliwości sprawnego lawirowania w rozmaitych sytuacjach politycznych. Swej znikomej pozycji dopatrywali się natomiast nie we własnych przywarach, lecz w zmowach osób u władzy, którzy to według ich paranoicznej natury dążyć mieli do uścisku potencjalnych potentatów.
Przełknęła łyk cierpkiego napoju i spojrzała z dołu na arcyksięcia. Niewielka kropelka burgundowego napoju zebrała się w kąciku ust i spłynęła w dół, pozostawiając za sobą subtelny, prawie niewidoczny ślad, gdy kobieta uśmiechnęła się delikatnie na znak aprobaty dla poczynań Agasharra. Nie ośmieliła się jednak nic dalej mówić, niemo akceptując i zachęcając do wspólnych niecności.
W międzyczasie Orla umknęła pogoniona przez Charlotte. W Conchelli zaprawdę panowały luźne obyczaje, lecz nie przeszkadzało to Colette. Dziewczęta mogły zająć się rzeczami bardziej dla nich pożytecznymi niż pieczołowita dbałość o maniery; nie musiały uczestniczyć w dworskim spektaklu manieryzmu, chociaż miały taką możliwość. Tymczasem z bardziej oczywistych powodów Colette posłała pytające spojrzenie Upiornemu – wiadomym było, że niektóre z rzeczy lepiej pozostawić niedopowiedzianymi. Odpowiedź była aż nadto oczywista, a we wnętrzu arystokratki błysnął język ognia.
Po uchyleniu mi rąbka tajemnicy w towarzystwie nazbyt wygadanego niby-wuja spodziewam się otrzymać więcej pytań, niż odpowiedzi. Nie ukrywam jednak, że bardzo chętnie zaspokoję ciekawość choć w minimalnej części. — zadarła wysoko podbródek i trwała tak chwilę w powadze, nim roześmiała się i przygryzła wargę — A na pewno byłoby mi bardzo miło, gdyby się tak stało. — wypowiedź zwieńczyła szerokim uśmiechem.

Odprowadziła wzrokiem Artoriasa. Zastanawiała się, czy będzie posłańcem dobrych czy złych wieści.
Może to nie nasi sąsiedzi, lecz niezadowolony samozwańczy właściciel plaży, któremu nie podoba się, że Eden gniecie jego kamyczki? — zażartowała i westchnęła cicho — Zatem wzorem kontroli powinno być dostosowywanie się do potrzeb i reagowanie na bieżąco. — podsunęła odchylając się w krześle, a jej wzrok spoczął na Charlotte. Wysłuchała słów Marionetkarki i opuściła głowę — Lecz wtedy pojawia się kolejny problem. — dotknęła palcem wargi w zamyślonej manierze — Pewną wiedzę w większym lub mniejszym stopniu można posiąść jedynie o przeszłości. Teraźniejszość jest płynna, miesza się w niej i przeszłość, i przyszłość, a ta ostatnia jest morzem możliwości, niezbadanym i niezgłębionym. Ciągle poddanym zmianie. Zdobycie takiej wiedzy nie jest przeznaczone dla śmiertelników. Lawirowanie w skomplikowanym gąszczu niekończących się zmiennych przynieść może jedynie szaleństwo. Bo jak można określić, co jest koniecznością, a co możliwością? — urwała i uśmiechnęła się przepraszająco.


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach