Rezydencja "Conchella"

Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Rezydencja "Conchella"
Pon 29 Sty - 20:16
- Stwierdziłbym, że teraźniejszość jest nieuchwytna. Nim zdążyć coś o niej powiedzieć, staje się przeszłością. Przeszłość jest natomiast tym, co jest pewne, choć niełatwe do poznania. Tak jak we mgle pewna jest droga, po której się idzie, lecz nie sposób poznać dokąd prowadzi. Rozgałęzienia tego traktu są tak liczne, że przypomina labirynt. Szaleństwem byłoby chcieć poznać ten labirynt i zrozumieć wszelkie jego odnogi, głupotą wiara, że podąży się zawsze dobrą drogą. Nas nie interesuje obłęd, a zatem jesteśmy gotowi na obranie błędnej ścieżki i świadomi, że klęską byłoby nie wejść do fałszywego korytarza, lecz uparte w nim trwanie.
- Odpowiedział na słowa Colette, jednocześnie powoli, ostrożnie sięgnąwszy po leżącą na stolę chustę. Gdy w pomieszczeniu rozbrzmiał głos Charlotte Arcyksiążę wytarł właśnie ostrożnie kącik ust Colette ze zbłąkanej kropli napoju.
- Wasza Wysokość, to rozsądne założenie, lecz pamiętajmy, że przeznaczone tylko dla naszych uszu. Nieomylność, jakkolwiek fałszywa, jest nam potrzebna dla legitymizacji poczynań.
Lord Protektor zdawał sobie sprawę z tego, że wybrana przez niego ścieżka nie jest drogą prawdy. Choć jeszcze kilka lat temu formalnie niczym nie różnił się od wielu książąt - magnatów Krainy Luster, tak teraz coraz częściej szeptano, że Agasharr Rosarium jest pierwszym z nich. Władza ta nie pochodziła z przymusu. Ardyksiążęce legiony, jakkolwiek liczne, nie wprowadzały dekretów Rosarium na halabardach. Ta władza pochodziła ze słów i korzyści płynących z jej uznania.
Im jednak macki Arcyksięstwa będą sięgały dalej, im ich uścisk będzie silniejszy, tym częściej będzie zdarzało się, że konieczne będzie użycie siły. Maszerujących legionów, czy cichych ostrzy Czarnej Róży.
- Wiem co masz na myśli Charlotte. Na to jest jednak jeszcze zbyt wcześnie. - Na chwilę przeniósł wzrok z Marionetkarki na Upiorną Arystokratkę, a na jego twarzy pojawił się uśmiech wywołany tym jak przypadkowo powrócił do poruszanego wcześniej tematu.
- Przyjdzie jednak czas, gdy moje edykty i dekrety będą z racji samego wydania wiązały tak Krainę Luster, jak Szkarłatną Otchłań. Przyjdzie czas, gdy zamiast kusić korzyściami będziemy rozkazywać. To wszystko jednak nastąpi dopiero w swoim czasie.
Marionetkarka zaśmiała się, niespecjalnie zdziwiona odpowiedzią, która padła z ust Lorda Protektora:
- Nie zaszkodzi spróbować przyśpieszyć nieco bieg wydarzeń.
Aktualnie bowiem prawo stanowione przez Arcyksięcia obowiązuje w sposób bezwzględny wyłącznie na terenach samego Arcyksięstwa, we wszystkich Dworcach Kolei Lustrzanej, portach Kompanii, a także w Rubinowym Porcie i kilku innych mniejszych ośrodkach. Przyjęcie dyspozycji Lorda Protektora w innych miejscach wynika od woli ich władz, choć większość sprzymierzonych magnatów oraz mniejszych osad przyjmuje je wprost. Inaczej jest z Miastem Lalek, gdzie lista zastrzeżeń jest nierzadko dłuższa od samych dekretów, czy Wyspami Księżycowymi gdzie Arcyksiążęce prawo nie ma żadnego posłuchu.
- Jak uważasz Colette, czy centralizacja władzy nad Krainą Luster i Szkarłatną Otchłanią nie jest zbyt prostą drogą do tyranii? Ile wojen będzie trzeba stoczyć dla tej tyranii? Raczej wykluczone, że wszyscy będą co najwyżej milcząco patrzeć.
Charlotte podeszła do swojego miejsca przy stole, stając za krzesłem i pochylając się, by wziąć pachnące pieczywo.
- Pytałaś jak można określić, co jest koniecznością, a co możliwością. Tyrania to konieczność, droga z której nie można już zejść.
Słowa Charlotte, jakkolwiek będące powtórzeniem słów wypowiedzianych dużo wcześniej przez samego Arcyksięcia zrodziły w głowie Lorda Protektora pytanie: "Czy rozpoczętych procesów nie da się zatrzymać? Może nawet bez Lorda Protektora doszłoby do centralizacji władzy, choć może w nieco innej formie?"

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" - Page 2 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Blada dłoń kobiety uniosła się i spoczęła delikatnie na przegubie Rosarium. Nie była to próba opozycji czy odtrącenia oferowanej chusteczki. Niemniej oczy Colette zasłoniły się cieniem skrępowania, gdy Upiorna opuściła swój wzrok na haftowane mankiety arcyksiążęcego stroju, a jasne policzki przyozdobiły się nikłym rumieńcem. Oczywiście pozwoliła materiałowi zebrać winną kroplę z kącika jej ust. Myśli kobiety dryfowały jednak na peryferiach jej świadomości.
W szaleństwie możliwości próżno było jednak szukać pewności. Pokiwała więc w zamyśleniu, zgadzając się niejako ze stanowiskiem Rosarium. Roztrząsanie potencjalnych scenariuszy było zadaniem tyle ciekawym, co niepraktycznym, a w szerszej perspektywie prowadzić mogło jedynie do paranoicznych myśli.
Zmarszczyła brwi na słowa Charlotte, lecz nie komentowała ich. Było w nich sporo racji, ludzie wszak lgnęli do osób przypisujących sobie dogmat nieomylności, lecz wystawiało też ich na konieczność podtrzymywania tej łatwej do obalenia fasady. W zasadzie wszystko to wymagało utrzymywania nieskazitelnej propagandy, a nie było to łatwe zadanie.
Lecz przy pomaganiu w tym, by sprawy wartko potoczyły się i obrały właściwy bieg nie zapominajmy o ostrożności. — westchnęła tylko cicho i musnęła palcami wierzch dłoni arcyksięcia.
I sama zdziwiła się, jak łatwo przyszło jej zinternalizować sobie postulaty arcyksięstwa. Czy była to zasługa sprawnych forteli Rosarium? Zapewne nie było to bez znaczenia. Mogła jedynie określić mgliste przeczucie, jeszcze nie w pełni uświadomione: będąc po stronie arcyksięstwa, tej straszliwej machiny, która nieubłagalnie przetoczyć się miała przez rodzime jej Wyspy Księżycowe, panna Lucan miała szanse zyskać coś dla siebie. Była to myśl nagła, ostra i otrzeźwiająca. W Lunis była jedynie jednym z licznych pionków. Nawet, jeżeli nie czekałaby jej żadna promocja, przynajmniej pozostawałaby wśród wygranych bierek, a być może zyskałaby coś więcej niż pozostawanie na szachownicy po rozegranej grze.
Wszystkie światy zdatne są do bycia w żelaznym uścisku tyrana i bez władzy centralnej, mój panie. — rzekła po chwili, a jej dłonie w zamyśleniu bawiły się pierścionkami wetkniętymi na jej palce — Każdy z lokalnych władyków dąży do tego, by mieć jak najpełniejszą władzę nad swoimi ziemiami. Nie zawsze z poszanowaniem żyć sobie poddanych. Może właśnie taki rodzaj kolonizacji jest niezbędny do tego, by wbrew strasznej nazwie przynieść choć trochę wolności tym, którzy obecnie są w uścisku? — spojrzała w stronę Charlotte i uśmiechnęła się do niej delikatnie.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z ironii sytuacji, w jakiej się znalazła.



⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Tylko głupiec oczekiwałby, że inni pójdą za nim bez żadnego interesu własnego, kierując się wyłącznie postulatami o słuszności roszczeń, bądź sprawiedliwych powodach. W sprawach polityki nie liczą się emocje, bądź empatia, a wyłącznie interesy.
To nie tak, że nie ma miejsca na wzniosłe ideały, czy też wyższe cele. Wojownicy walczą o wiele lepiej, gdy wierzą, że ich miecz jest dobywany w słusznej sprawie. Łatwiej wszak myśleć o zachowaniu życia i porzuceniu szańców, gdy walczy się dla niezbyt wysokiego żołdu, niż gdy czuje się na sobie odpowiedzialność za życia mieszkańców stolicy ukrytych za murami stołecznego miasta.
- Być może niezbyt to dziś szlachetne pozostawić niektórych bez należytej ochrony Protektoratu Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani. - Rozpoczął, lecz przerwał usłyszawszy ciężkie, żołnierskie buty dowódcy swojej gwardii.
Artorias był jednak na tyle daleko, że nie było powodu, by wstrzymać się przed kontynuowanie wypowiedzi. Dlatego też musnąwszy delikatnie brzeg dłoni Colette Rosarium wstał z zajmowanego miejsca i powiedział:
- Jednak o ile łatwiej będzie wkraczać na tereny możnowładców i kolejno, jeden po drugim, ściągać ich z tronów bądź uczynić z nich wyłącznie urzędników, gdy arcyksiążęce legiony będą szły wyzwalać, a nie zdobywać.
Gwardzista, który wszedł w połowie drogi zasalutował. Czekał na sygnał, którym było kiwnięcie głowy. Gdy to nastąpiło, powiedział:
- Poseł rodu Altam pragnie oficjalnie powitać Lorda Protektora i przekazać ostrzeżenie. - Powiedział głosem obojętnym, typowym dla żołnierzy. Ledwie dostrzegalny ruch oczu w bok zdradził jednak jego prawdziwe nastawienie. Szybko też kontynuował:
- Rzeczony poseł uważa, że niegodziwcy z klubu Wilan planują coś wysoce niegodziwego. Przekonałem posła, że długa podróż była naprawdę męcząca i najwcześniej spotkanie będzie możliwe następnego dnia.
Charlotte, która także wstała z krzesła podeszła do Agasharra oraz siedzącej wciąż jeszcze Colette . Oparłszy swoją dłoń na ramieniu kobiety pochyliła się i ściszonym głosem zażartowała.
- Ciekawe skąd wiedzą, że nasz władca przybył do mojego nowego domu... Może rzeczywiście mam tutaj szpiega, którego muszę niezwłocznie odnaleźć i przykładnie ukarać? Choć nie wiem... To zawsze może być kwestia zamku na kółkach.
Delikatny uśmiech połączony z szybkim zerknięciem w stronę Marionetkarki był jedynym komentarzem. Dla Rosarium było oczywiste, że jego przybycie tutaj nie było żadną tajemnicą.
- Przejdźmy do ogrodów, może dzięki temu unikniemy ścian, które mają uszy. - Choć bez wątpienia nie pozwoli to na uniknięcie wyposażonych w narząd słuchu krzewów, drzew, kwiatów, kostek budujących ścieżki w ogrodzie, niewielkich kamyczków rozsypanych gdzieniegdzie, ławek, zapewniających oświetlenie latarni, wody w kilku oczkach wodnych na terenie posiadłości i wielu innych niewymienionych tutaj obiektów.
Lord Protektor podał dłoń Colette, zachęcając ją tym samym do tego, by wstała, a jednocześnie spojrzał w stronę Artoriasa.
- Dobrze się spisałeś, lecz nie spoczywaj na laurach. Wilanowie bez wątpienia będą chcieli donieść o spisku ze strony Altamów.
Gwardzista uśmiechnął się i odparł:
- Liczyłem tylko na to, że nie wpadną, gdy poseł Altamów był u nas...
Gdy tylko Arystokratka wstała Rosarium uniósł delikatnie jej rączkę zbliżając ją do swojego nosa, by poczuć zapach perfum, które dziś wybrała. Następnie puściwszy jej dłoń objął ją delikatnie, by pozwolić Colette wkroczyć do ogrodu jako pierwszej.
- Mówili, że to dobra okolica. Początkowo myślałam, że spokojna. Teraz rozumiem, że chodzi o dobrze zaopatrzony bufet dla agm... żeby nie powiedzieć o nadreprezentacji osób niewprawionych w korzystaniu z rozumu. - Mówiła bardziej do Colette, niż do Arcyksięcia, lecz przy ostatniej części dodatkowo ściszyła nieco głos i pochyliła się do ucha Arystokratki.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" - Page 2 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Z krótkim wahaniem chwyciła się ciepłej dłoni oferowanej jej przez mężczyznę i z pociągnięciem jego ramienia podniosła się z krzesła, by wylądować miękko na niewysokich obcasikach – stuknęła cicho o marmurową posadzkę i zadarła główkę, by spojrzeć na wyższego od niej niemal o dwie głowy Rosarium. Sprawy sąsiedzkie zawsze były wyjątkowo przykre w osądzeniu – i to nie tylko dla stron, ale również – a może przede wszystkim? – dla osoby sędziego. Często sięgały one swymi korzeniami kilka pokoleń wstecz, często również były wyjątkowo błahe, a mimo tego – bardzo krwawe. Jakkolwiek geneza waśni mogła dla Colette wydawać się intrygująca, liczyła, iż nie poświęcą jej więcej czasu, niż byłoby to potrzebne.
Powietrze było duszne, a woń mieszających się w nim zapachów potraw, bogactwa przypraw i aromatu dojrzałych owoców przytłumiająca. Nic więc dziwnego, że Colette z wdzięcznością przyjęła propozycję spaceru. Uśmiechnęła się delikatnie i wiedziona ruchem mężczyzny uniosła do góry rączkę; gdy ta zatrzymała się na wysokości twarzy Upiornego, wiedziona bliżej nieokreślonym odruchem, musnęła palcami dłoni jego ciepły policzek, gdy Rosarium zajęty był ocenianiem jej perfum o zapachu bzu z nutą paczuli i truskawki. Nie umknął jej uwadze ten drobny gest, bowiem nie odrywała od niego oczu.
Wyśmienity pomysł, mój panie. Zdaje się, że ogrody naszej Charlotte są wyjątkowo urodzajne i bujne. — rzekła cicho, obracając się w stronę ciemnowłosej kobiety i obdarzając ją krótkim uśmiechem.
W międzyczasie jej dłoń spoczęła na splocie słonecznym mężczyzny, a sama Upiorna delikatnie naparła na niego sobą. Bliskość ta, zadziwiająco śmiałą jak na Colette, umożliwiła jej bezproblemowe przekroczenie drzwi wiodących do ogrodów.
O to ostatnie akurat nietrudno. — zaśmiała się cicho, odpowiadając na poufałe słowa Marionetkarki — Szanowny pan Tofel jest tego chodzącym przykładem. — nawiązała do słów, które padły, nim wraz z Upiornym opuścili powóz — Do tego dochodzą autodestrukcyjne zakusy niektórych jednostek… Liczę, iż ani Altamowie, ani Wilanowie nie postanowią zmusić nas do rychłego zakończenia ich rodów. Czas jest zbyt cenny, by przeznaczać go na podobne błahostki jak spory sąsiedzkie. — jeżeli mężczyzna nie oponował, Colette najpierw wsparła się o jego ramię, a następnie przycisnęła się do niego — Możemy go przecież przeznaczyć na rzeczy znacznie przyjemniejsze. — uśmiechnęła się i odwróciła głowę w stronę ciągnącej się przed nią alejki.

Lecz dopiero w tym momencie uświadomiła sobie coś, co nią wstrząsnęło. Zacisnęła swoje drobne dłonie i zaśmiała się nerwowo.
Jak chociażby twoje agmy, Charlotte. Czy mogłabyś mi pokazać swoje najnowsze osiągnięcia? — zapytała po chwili nieśmiało — Czy bardzo niewspółmierne będzie wykorzystanie Draekwy do przejażdżki…?

[1/25 – nauka umiejętności czytania mowy ciała]


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Rezydencja "Conchella" - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Rezydencja "Conchella"
Sro 17 Kwi - 20:11
W obliczu planów przejęcia imperium nad całą Krainą Luster i Szkarłatną Otchłanią, a kto wie czy nie również w Świecie Ludzi, los Altamów oraz Wilanów wydawał się być nieistotny. W dzienniku Arcyksięcia ich zniszczenie nie zostałoby nawet odnotowane - podczas realizacji jego planów wygaśnie wiele więcej arystokratycznych rodów niż Altamowie i Wilanowie. Natomiast w dzienniku Charlotte zanotowano by tylko starannym pismem uwagi na temat skuteczności Agm i dostrzeżonych problemach, które należałoby wyeliminować. Nazwisko Altamów oraz Wilanów nie padłoby jednak ani razu. Byłoby bowiem zbyt nieistotne. Jedynie w zapiskach poczynionych ręką Artoriasa zanotowano by te nazwiska, lecz tylko dlatego że jego rolą jest strzec bezpieczeństwa tak samego Arcyksięcia, jak również jego dworu i planów.
Dwoje Arystokratów oraz towarzysząca im gospodarz - Marionetkarka Charlotte znaleźli się już w ogrodach. Lord Protektor prowadził Colette, pozwalając jej wesprzeć się na swoim przedramieniu.
Jednakże słowa wyspiarki o przeznaczeniu czasu na coś przyjemniejszego rozbawiły zarówno Rosarium, jak Charlotte, które odwróciła się by ukryć uśmiech - niby prowadząc do dalszej części ogrodów.
- Kiedy moje najnowsze osiągnięcia byłyby idealne do zakończenia sporów sąsiedzkich.
- I stworzenia legendy o przerażających Koszmarach nawiedzających tę okolicę. - Odparł Arcyksiążę, który jednocześnie dłonią przysłonił policzek Colette. Bardzo wygodnie, by ukryć jakiś nieproszony rumieniec, choć nie to raczej było celem Lorda Protektora. Pogładził kobietę kciukiem po skórze nieopodal oka.
- Kilka mrocznych legend nie zagrozi arcyksiążęcym planom.
- Może jednak doprowadzić do śmierci kilku lekkomyślnych Tropicieli, a to są nasi sojusznicy.
Następnie Arystokrata delikatnie ujął podbródek Colette i uśmiechnął się do niej. Przez krótką zaledwie chwilę, gdyż rozbawiona Charlotte nie ustępowała. Odwróciła się tak, że niemal straciła równowagę i spostrzegła:
- Naszych sojuszników ostrzeżemy, a pozostali... Niekiedy trzeba pomóc swoim sojusznikom i uwolnić ich od ciężaru nadmiernej konkurencji.
- To jeszcze nie czas na terror. - Odparł wyraźnie rozbawiony mężczyzna, jednocześnie cofając dłoń lekko musnąwszy obojczyk Arystokratki.
- Jeszcze. - Podkreśliła wymownie podchodząc do stojących teraz Rosarium i Colette. Zatrzymała się dość blisko nich i dodała: - Zatem Wasza Wysokość życzy sobie, by teraz był czas na wspomniane przyjemności?
Mówiąc to ułożył swoją prawą dłoń w dolnej części pleców Colette i pochyliła się w jej stronę.
- Charlotte, cieszę się, że próbujesz zawsze postawić na swoim. To cecha, która bez wątpienia się przyda podczas realizacji moich planów. Jednak nie tym razem. - Odpowiedział uprzednio pokręciwszy głową z lekkim uśmiechem. Na te słowa Marionetkarka przewróciła oczami i wyszeptała prosto do ucha Colette:
- Nigdy nie zaszkodzi spróbować.
Lord Protektor mógł się zastanawiać, czy Charlotte realizuje pewien plan, o którym nie przystoi mówić, czy też może dostrzegłszy zakłopotanie Colette postanowiła się z nią podroczyć. Mimo wszystko jednak był bardziej zajęty inną refleksją.
Altamowie i Wilanowie, Fyortersole i Zora. Kraina Luster była rozdarta sąsiedzkimi sporami bardziej niż mogło się wydawać a na pewno bardziej, niż Lord Protektor chciał przyznać. Często nawet mieszkający obok siebie Arystokraci nie potrafili dojść do porozumienia, choćby mieli wspólnego dziadka. W zasadzie im bliższe było pokrewieństwo tym większa wrogość towarzyszyła ich waśniom.
- Colette. - Zwrócił się do kobiety, jednocześnie ruszając w dalszą drogę po ogrodach Charlotte. - Myślę, że konflikt pomiędzy Altamani i Wilanami będzie dobrym praktycznym sprawdzianem tego, o czym rozmawialiśmy wcześniej. Najpierw jednak należy zadać pytanie jakie jest nasz cel. Rozwiązanie tego konfliktu, czy tylko trzymanie go jak najdalej od interesów Arcyksięstwa?
Lord Protektor nawiązywał oczywiście do rozmowy o tłumieniu buntów armią i tym, że niekiedy lepsze są rozwiązania na pozór o wiele słabsze i mniej stanowcze.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Rezydencja "Conchella" - Page 2 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Rezydencja "Conchella"
Pią 26 Kwi - 11:35

Choć może los zwaśnionych ze sobą rodów sąsiadujących swymi posiadłościami z „Conchellą” w skali makrokosmicznej wydawał się być niczym więcej niż niewielkim ziarenkiem piasku dryfującym na gargantuicznym płótnie pejzażu Wielkiego Eposu Historii malowanym przez czas, nie można było zapominać, iż wszystko zbudowane było z malutkich, niewidocznych gołym okiem cząsteczek. To one statuowały to, jaka jest rzeczywistość. Wojny wszczynane były z powodów błahych, które jednak poprzez usta wprawnych oratorów dorastały do rangi heroicznych batalii, umierających za sprawę męczenników czy niczemu niewinnych ofiar, których to życia wznoszone bywały na sztandary przez głodne gwałtownej zmiany pułki pospólstwa. Los był wyjątkowo zawiłą i skomplikowaną siecią niewiadomych, a rzeczy z pozoru nieistotne potrafiły swym impetem wywoływać kolejne to przemiany społeczne, których wystąpienia nie mógł spodziewać się ten, kto obserwował ich przyczynę.
Uniosła wzrok ku górze, by spojrzeć na Upiornego ze zdziwieniem kryjącym się w liliowych oczach, gdy jego dłoń dotknęła ciepłej skóry policzka kobiety; zatrzepotała kilkukrotnie rzęsami nim przymknęła powieki i pozwoliła sobie na tę krótką chwilę przyjemności. Z pewną odrazą do myśli, a na pewno dużym jej niezrozumieniem, zmarszczyła brwi – nie mogła bowiem odpędzić sugestii, iż w tej pozycji jest wybitnie odsłonięta na ewentualne zranienie, a dłoń mężczyzny, która aktualnie obdarzała ją pieszczotą, bez problemu mogłaby wyłupić jej oko.
Przysłuchiwanie się wymianie zdań między Rosarium a panią Martin w takich warunkach nie stanowiło zadania łatwego, bowiem Colette przytłoczona była ilością otaczających ją bodźców. Czuła ciepło bijące od arcyksięcia, ciężar dłoni na jej policzku, choć monarsze palce wkrótce postanowiły przemieścić się na jej podbródek i unieść go nieco w górę. Źrenice Upiornej rozszerzyły się, a ona uparcie wpatrywała się w jego twarz. Gest był władczy, stanowczy choć zarazem delikatny, pozbawiony brutalności. Czyżby mężczyzna się nią bawił…?
Zacisnęła więc blade palce na przegubie mężczyzny. Pogładziła opuszkiem kciuka odsłoniętą skórę. Kolejny impuls. Pociągnęła nieśmiało dłoń niżej, zachęcając swojego towarzysza, by przeniósł ją na jej odsłoniętą szyję – i w tym też momencie przerwała łączący ich kontakt wzrokowy, odwracając się w stronę Charlotte.
Nie spodziewała się jednak tego typu poufałości ze strony Marionetkarki. W pierwszej chwili zamarła i zadarła gwałtownie głowę, by spojrzeć na Upiornego w pytającej manierze, a następnie delikatnie przekrzywiła ją w bok; długie kolczyki zastukały o siebie dźwięcznie. Zachowanie to miało co najmniej dwuznaczną naturę, lecz Colette nie była na tyle odważna, by dłużej rozważać tę myśl i ją analizować. Z trudem stłumiła dziwne uczucie próbujące obudzić się w jej wnętrzach, które zdawało się być mieszaniną obawy i groteskowego rodzaju zazdrości.
Czyż nie przyszło nam doznawać teraz zacnych przyjemności? — choć pierwsze słowa bardziej wydukała niż wypowiedziała, przy dalszej części swojej wypowiedzi udało jej się opanować drżenie głosu — Miły spacer w doborowym towarzystwie w pięknym otoczeniu przyrody. Czy może być coś przyjemniejszego niż ożywiająca konwersacja? — w istocie była speszona i próbowała przenieść rozmowę na tory bardziej banalne. Nie tylko policzki płonęły jej bowiem żywym ogniem.
Jej spojrzenie powróciło do Upiornego i taksowało go przez chwilę. Cokolwiek Charlotte miała na myśli, było to najwyraźniej ustalone między nimi dużo wcześniej, nim nawet zjawili się w Conchelli. Mężczyzna nie wydawał się być zły na Marionetkarkę za ów falstart. Poczuła, iż powoli narasta w niej frustracja.
Arystokrata jednak ruszył w dalszą drogę, a Colette uczyniła to samo.
Nie wiem, mój panie. — przyznała się z wahaniem i opuściła nieznacznie głowę —Opowiedzenie się po którejkolwiek ze stron przyniesie złość jej oponenta, który również liczył na wsparcie. — odparła cicho — Najprościej zachować status quo i liczyć, iż problem rozwiąże się sam. Lecz czy jest to najlepsze rozwiązanie? W najgorszym przypadku oboje mogą zjednoczyć się przeciwko temu, w którym widzieli swojego wybawcę, lecz który nie uczynił nic, by uśmierzyć ich problemom. Może tyrania jest najlepszym rozwiązaniem, by narzucić im taki kompromis, który będzie w takim stopniu dolegliwy dla obu stron?

[2/25 — nauka umiejętności czytania mowy ciała i komunikacji niewerbalnej]


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach