Czerwonolistny cmentarz

Geograf
Gif :
Czerwonolistny cmentarz C2LVMSY
Wiek :
Wieczny
Pod ręką :
Mapa i luneta
https://spectrofobia.forumpolish.com
GeografKonto Administracyjne
Czerwonolistny cmentarz
Pią 18 Sty - 12:51

Szaleńcza, krwawa i niespodziewana. Trwająca ledwie kilkadziesiąt minut, której żniwo po obu stronach zostało bogato zebrane przez wysłanniczkę samej śmierci. Wysłanniczka ta, znana ze swojej nikczemności, postanowiła nie uwalniać dusz od poległych tu ciał. Umarli zostali zapomniani, zalani ulewnymi deszczami, zanurzeni w gruncie, gdzie odnaleźli miejsce swojego niespokojnego… spoczynku.
Masowa mogiła  z czasem powstała do pionu – kości, obdarte już z mięśni i ścięgien, poczęły odnajdować drogę ku światłu. Przybrały w rozmiarach, pięły się ku firmamencie, gromadząc na swoich dłoniach czerwonawe liście – symbol wciąż tkwiących w tym miejscu dusz. Niegdyś wrogowie, teraz żywe grobowce swoich własnych ciał – ustawione jak sąsiad obok sąsiada.
Minęły lata, a masowa mogiła stała się laskiem z lotu ptaka i upiornym cmentarzyskiem z perspektywy robaka. Kto postawi kroki na ścieżce prowadzącej do gaju, ujrzy pozornie bezpieczne miejsce. Bowiem choć jedne kończyny wynoszą liście ku górze, inne, tkwiące w głębinach gleby, szukają nowych kości, nowego materiału na przedłużenie swojego istnienia – żądają wieczności, nie chcą być już dłużej osamotnione.

Powrót do góry Go down





Kris
Gif :
Czerwonolistny cmentarz 5PUjt0u
Godność :
Christopher Chandler
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
170/60
Pod ręką :
Pewnie nosi przy sobie paczkę czekolady lub słodyczy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t92-christopher-kris-chandler https://spectrofobia.forumpolish.com/t92-christopher-kris-chandler https://spectrofobia.forumpolish.com/t92-christopher-kris-chandler https://spectrofobia.forumpolish.com/t1093-kris
KrisLukrowy Czart
Lukrowy Czart
Re: Czerwonolistny cmentarz
Wto 30 Lip - 20:49
Kościsty Strasznik
Wymagana liczba osób do pokonania: 1-2
Czerwonolistny cmentarz U2avbnF

Pojawił się niczym nieoczekiwany gość, spadł na ziemie, uklęknął z gracją na swych nagich kościach. Wstając zmaterializował swoją kosę, która wręcz połyskiwała blaskiem na okolice cmentarza. Zrobiło się nie małe spięcie w powietrzu. W około zaczęła szaleć burza, takiej jakiej jeszcze nikt nie widział. Jej echo było słyszalne zarówno w Świecie Ludzi jak i Krainie Luster. Miało się wrażenie, jakby jakieś bóstwo zstąpiło na ziemię. Czerwone liście, które były tak charakterystyczne dla tego miejsca, przykryła biała, lepka substancja. A ów Koszmar zajął miejsce przy jednym z nagrobków, może nawet zdałoby się odczytać, gdyby nie zżarł ząb czasu wyrytych imion, nazwisk. Usiadł obok, zmaterializował filiżankę z jakimś napojem i zaczął popijać. A po chwili wybuchł płaczem takim, że jak ktoś go usłyszał, zapłakał razem z nim.


Z racji zakończenia Koszmarnej Inwazji, Koszmar nie straszy już w tym temacie.


Głos: #ccff66
MG: #cc6600

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Czerwonolistny cmentarz 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Misja na Koszmara !

Nie bardzo pamiętałam, który to już raz obiecałam sobie solennie „Więcej, nie będę pić z Lunatykami!” . I nie, żebym miała coś, co tych powsinogach, którym ciężko usiedzieć w miejscu, bo ciągle, by tylko odkrywali jakieś niezbadane rejony wiedzy, albo zbierali jakieś fanty. Znała pewnego błękitnokrwistego, który na ten przykład kolekcjonował sztuczne oczy. Każda wizyta w jego domu pozostawiała na skórze uczucie, bycia obserwowanym, które trwało jeszcze na długo po zakończeniu wizyty. W każdym razie, jeśli mowa o niemożności usiedzenia w miejscu, to tu akurat mieliśmy wspólny mianownik. I może dlatego tak dobrze, szło mi się dogadywanie z tymi bardziej rozrywkowymi, a już, szczególnie kiedy w pobliżu był dobry alkohol. Ba marny też się, nadawał.
Ale po co wspominam o tym wszystkim? Cóż to tak tylko na wypadek, gdyby kogoś interesowało, dlaczego spędziłam noc w jakimś cholernym lesie, mimo że wykupiłam pokój w tawernie.
Tej nocy spotkało mnie bowiem, ogromne rozczarowanie... Otóż najmłodszy na oko trzydziestoletni blondas o cholernie przebiegłym spojrzeniu, zagadywał mnie tego wieczora niejednokrotnie. Jego siostra oraz stryj chyba nie byli z tego faktu szczególnie szczęśliwy, lecz reszta amatorów złocistego trunku nie miała na ten fakt większego baczenia. A ja cóż? Facet był niczego sobie, a ja pijana … to też zabezpieczenia, stojące na czele mej „czci” jakoś nieszczególnie miały ochotę się zbroić. W trakcie całej tej uroczej imprezy musiałam wspomnieć coś o moim zamiłowaniu do gadów. Ponieważ blondas, kilkukrotnie obiecał mi pokazać groźnego węża... No cóż, nie jesteśmy dziećmi, wiadomo o co chodzi.... Miałam tylko pewne obawy, czy faktycznie uda się coś zwojować na owym froncie, ponieważ Lunatyk ledwo zachowywał pion. Cóż, może faktycznie miał tyle po ile wyglądał i jeszcze nie znał tak dobrze, jak ja swojego limitu. W każdym razie, gdy w pewnym momencie ociągnął mnie na bok, wiedziałam co się świeci. A przynajmniej myślałam, że wiem, do czasu aż oboje nie zniknęliśmy w rozbłysku fioletowego światła, po czym pojawiliśmy się u wejścia jakiejś sporej groty. Blondas oświadczył, że tu mieszka wąż, o którym mówił... i że go dla mnie przywoła. W tamtym momencie moje rozczarowanie sięgnęło, dna... które jednak nie okazało się ostatecznym. Dno bowiem zostało pogłębione o jakieś sześć stup pod ziemią albo sześć stup w głąb gadziej paszczy. Tak, stało się, dokładnie to, co się wam wydaję. Otóż wąż, który okazał się egzemplarzem o naprawę imponującym rozmiarze, zeżarł mojego niedoszłego kochanka. Co miałam zrobić w takim wypadku? Nie znałam gościa na tyle dobrze, by czuć chęć ruszenia mu się na odwet. A w dodatku mnie wnerwił... to też odeszłam w niewiadomym kierunku, nim gad zdążył się namyślić czy nie ma jeszcze ochoty na deserek.
Noc spędziła w wygodnym hamaku, rozwieszonym jakieś trzy metry nad ziemią. I spało mi się całkiem dobrze, do czasu aż z sennych objęć nie wyrwały mnie huki i trzaski, które kojarzyły się z jednym. Burza. I to nie byle jaka. Mimo wszystko nie uznałam jej za dostateczny powód, aby, popadać w paranoję, lub by zmieniać swoje plany. A planowałam wrócić do karczmy, z której zostałam, porwana. Miałam bowiem przeczucie, że zostawiłam tam coś ważnego... nie mogłam tylko przypomnieć sobie co takiego. Przy okazji, mogłabym też poinformować resztę zgrai o tym, że jeden z jej członków, postanowił bardzo dogłębnie przeanalizować temat, gadziej anatomii. W jaki sposób przekazać im taką nowinę? Jedno było pewne, będzie potrzebna czekolada.
Zgadzając się z własnymi myślami, przytaknęłam sobie na zgodę, po raz kolejny wsuwając do ust, łyżkę zapełnioną kremem czekoladowym pochodzącym ze świata Ludzi. Był naprawdę obłędnie dobry i w wypadku mojej pokręconej anatomii, stanowił najlepszy straszak na kaca. Smakował też dobrze w połączeniu z prażonym bekonem !
Nie bardzo wiedząc, gdzie się znalazłam, zwyczajnie zmierzałam przed siebie. Niby mogłam użyć kompasu i przeskoczyć do interesującego mnie miejsca od razu. Uznałam jednak, że poranny spacerek mi się przyda. Trzeba było w końcu rozprostować kości i inne części organizmu, które tkwiły w trybie „drzemka”.
Uśmiechnęłam się szeroko na widok znajomego kościstego lasu... który wyglądał jednak nieco inaczej, niż go sobie zapamiętałam.
-Co jest? Liści zapomnieli pomalować? Czy ktoś się bawił z chmurami i deszczem wybielacza. Te przeklęte magiki, ciągle trzeba po nich sprzątać...
Mówiąc to, wyciągnęłam z wnętrza kapelusza, tęczową różdżkę, po czym zaczęłam zbliżać się w kierunku lasku.

Powrót do góry Go down





Kris
Gif :
Czerwonolistny cmentarz 5PUjt0u
Godność :
Christopher Chandler
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
170/60
Pod ręką :
Pewnie nosi przy sobie paczkę czekolady lub słodyczy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t92-christopher-kris-chandler https://spectrofobia.forumpolish.com/t92-christopher-kris-chandler https://spectrofobia.forumpolish.com/t92-christopher-kris-chandler https://spectrofobia.forumpolish.com/t1093-kris
KrisLukrowy Czart
Lukrowy Czart
Zdecydowanie biały kolor dominował całe otoczenie, wydawało się jak na swój dziwny sposób całkiem normalne, wystające nagrobki, opadłe na nie liście. Ot, zwyczajny cmentarz, jednak coś zdawało się, że nie pasuje, gdzieś jakby w niedalekiej oddali, ktoś wystukiwał pewien komunikat. Rytm był dość miarowy, jednak ze zmiennym tempem, może była to jakaś forma komunikacji ze światem. Dla wprawnego umysłu można było wyłapać całą wiadomość, którą pojawiła się w białych plamach, dużo kropek i minusów.
Kod:
-.- - --- / - ..- / .--- . ... - ..--..
 -.- - --- / - ..- / .--- . ... - ..--..
 - ..- / - -.-- .-.. -.- --- / ...-... -- .. . .-. -.-.. .-.-.-
 -.-. --.. . --. --- / --..-. -.-- .-- -.-- / ... --.. ..- -.- .- ..--..
 - ..- / -. .. . / -- .- / --..-. -.-- .-- . --. --- / -.-. --.. .-..- --- .-- .. . -.- .-
Czy Kapelusznicy uda się rozwiązać to? Czy będzie umiała się skomunikować z Koszmarem, którego jeszcze nie zauważyła, ale odczuwać może jakieś dziwne mrowienie pod skórą? Niepokój? Strach? Przygnębienie? Która z tych emocji jest prawdziwa, a która tylko zwykłym marazmem.


Głos: #ccff66
MG: #cc6600

Powrót do góry Go down





Fatum
Gif :
Czerwonolistny cmentarz 5PUjt0u
Godność :
Fenrisa Arcelia Timandra Unenia Meara (FATUM) Weridust
Wiek :
Wyglądam na jakieś 24 i na tyle się czuję!
Rasa :
Kapelusznik albo niedorobiony Cyrkowiec, mentalnie coś pomiędzy.
Wzrost / Waga :
Całe 173 cm i niecałe 61 kilogramów chodzącego uroku osobistego, doprawionego gramem szaleństwa.
Znaki szczególne :
Ja cała jestem szczególna!
Pod ręką :
Jasper(czapka), o ile rękę trzymam na głowie.
Zawód :
Artystka sceniczna! Błazen - akrobata, dawca uśmiechów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t436-fatum#2159 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1083-fatum
FatumOaza Spokoju
Re: Czerwonolistny cmentarz
Wto 20 Sie - 15:53
Gdy już miałam zabrać się za przefarbowanie liści na żywszy i radośniejszy kolor, coś zaczęło docierać do moich uszu. Dźwięk, który raczej nie kojarzył się z niczym szczególnie przyjemnym czy miłym. Zamarłam jednak w pół kroku, aby móc lepiej się wsłuchać w miarowe postukiwanie.
Zmarszczyłam brwi, starając się wymyślić, co mogło być źródłem owego odgłosu. Stukanie, stukanie, stukanie. Żeby jeszcze miało to jakiś miły rytm, ale nie. Brzmiało to, jak dzięcioł. Tak to z całą pewnością był dzięcioł.
Kolejna chwila poświęcona na akustyczną analizę przyniosła jednak pewną korektę. Dźwięk nie przypominał tego, który wydaje z siebie drewno. Zresztą wiedziałam dobrze, że drzewa w tym lesie mają bardzo specyficzną naturę. Musiał być to zatem pijany dzięcioł, który nawet nie utrafił w odpowiednie drzewo.
Przytaknęłam sobie, zadowolona z własnej dedukcji, po czym spróbowałam odtworzyć fragment zasłyszanego rytmu. Złapałam za jeden z rogów swej błazeńskiej czapki, po czym odegrałam kawałek przekazu. Jaki był w tym cel? Cóż uznałam, że po mojemu zabrzmi lepiej. Las wydawał się spory i przemalowanie, choć go nawet z użyciem tęczowej różdżki zajmie mi zapewne dłuższą chwilę. Postukałam palcem o dolną wargę, zastanawiając się nad czymś szalenie istotnym.
Czy widział już kiedyś pijanego dzięcioła? Nie przypominałam sobie, a musiał być to widok ciekawy, który szkoda byłoby przegapić, skoro nadarza się ku temu sposobność. To też, kierowana nową, narastającą we mnie potrzebą, ruszyłam za źródłem dźwięku. Nie spieszyłam się, bo pamiętałam, że większość ptactwa charakteryzuje się płochliwością. Zresztą, w tym miejscu trzeba było uważać na stawiane kroki. Kościste łapki, wystające tu i ówdzie z podłoża lubowały się w obmacywaniu, stóp i nóg. Raz już straciłam tutaj całkiem dobrego buta! Teraz nie miałam zamiaru powtarzać tamtej akcji.

Powrót do góry Go down





Kris
Gif :
Czerwonolistny cmentarz 5PUjt0u
Godność :
Christopher Chandler
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
170/60
Pod ręką :
Pewnie nosi przy sobie paczkę czekolady lub słodyczy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t92-christopher-kris-chandler https://spectrofobia.forumpolish.com/t92-christopher-kris-chandler https://spectrofobia.forumpolish.com/t92-christopher-kris-chandler https://spectrofobia.forumpolish.com/t1093-kris
KrisLukrowy Czart
Lukrowy Czart

Wsłuchując się bardziej, mogła usłyszeć miarowe stukanie dzięcioła, albo czegoś bardzo zbliżonego do tego. Koszmar biorąc pod uwagę, że został niezrozumiany w morsie, uniósł się ze swojego miejsca, wziął większy kamień i przesunął nim po kosie, wywołując bardzo metaliczny i nieprzyjemny dźwięk, który dotarł do uszu kapelusznicy. W głowie zaś usłyszała słowa układające się w następujący sposób:
Skręć w lewo, skręć w prawo, strach Twym przewodnikiem, ciekawość przeszkodą, cofnij się a pójdziesz do przodu. Pójdź do przodu a cofniesz się, gdy zaś spotkasz mnie, nad grobem ostrzył będę się.
Cały czas dziewczyna słyszała powtarzające się słowa w jej myślach, natomiast krajobraz wokół niej był nadal niezmienny, białe połacie, zamiast czerwono-listnych liści. Kilka nagrobków rysowało się wyraźniej, a gdy ruszyła w stronę dźwięku, rozległ się śmiech, czyżby odgłosy cyrku? Czy zaczynała świrować? A może ktoś chciał się zabawić jej kosztem? Cóż zrobi dalej Fatum, czyżby jej ciekawość była zbyt mocna, aby zachować zdrowy rozsądek?


Głos: #ccff66
MG: #cc6600

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Czerwonolistny cmentarz 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Czerwonolistny cmentarz
Pią 14 Lut - 23:02
Już. To krótkie słowo bolało opętańca równie mocno, co śrut wystrzelony z odległości dwóch metrów. Rozcięło ono tę nikłą zasłonę nadziei, że kobieta jakimś cudem go powstrzyma od przejścia przez portal. Ale nie... Frank nie mógł wciąż dociec, co siedzi jej w głowie, mimo dosyć długich już obserwacji. Czynił głupstwo, pakując się w to całe bagno, ale starał się szczególnie o tym nie myśleć. Ostatnimi dniami w jego pojawiało się mu coraz więcej irracjonalnych myśli, a teraz wyglądało na to, że znalazły wreszcie ujście. Dlatego Diana nie musiała dwa razy mu powtarzać tego krótkiego, acz wyrazistego słowa. Boone odwrócił od niej spojrzenie i z dosyć niewyraźnym wyrazem twarzy ruszył ku przejściu. A gdy już się zdawało, że przyjdzie mu przekroczyć portal, białowłosa go zatrzymała. Serce Franka na moment przestało bić, a myśli się zatrzymały. Tylko po to, by chwilę później wybuchnąć w jego głowie w wyrazie wściekłości. Zacisnął zęby, starając się nie dawać jakichkolwiek zewnętrznych oznak tego, jak zirytowała go ta zabawa. Nawet nie dlatego, że kobieta go obraziła, bo przecież nie powiedziała nic szczególnego. Dlatego, że przez moment dała mu nadzieję, a zaraz potem mu ją zabrała. Mężczyzna spojrzał na nią z ledwo widoczną irytacją, po czym ruszył po wino. W przeciwieństwie do wędrówki w kierunku portalu, tym razem zrobił to szybko. Gdy był jakiś metr od stolika, jego kieliszek śmignął nagle, spadł i roztrzaskał na kawałki. Frank nawet nie zwrócił szczególnej uwagi na to, że nie miało to prawa się stać samoistnie. Chwycił wino za szyjkę, po czym ruszył tym samym tempem w kierunku cmentarza. Tym razem nie przeciągał tego zbędnie. Uwaga o winie wyrwała go z tego dziwacznego transu, gdy świadomie rzucał się w niebezpieczeństwo.
- W dupę se wsadź to wino.
Mruknął ledwo słyszalnie pod nosem, gdy tylko przekroczył portal i oddalił się na tyle, by białowłosa nie powinna go słyszeć.

Pierwsze co rzuciło się w oczy, to rzecz jasna drzewa. Frank potrzebował dłuższej chwili, by przyjrzeć się im i odkryć, czym w istocie są. Skrzywił się i ponownie przełknął obficie gromadzącą mu się ze stresu ślinę w ustach. Na chwilę spojrzał przez ramię, czy Diana przeszła razem z nim, po czym odsunął się parę kroków, by nie blokować jej przejścia. Omiótł całe to mroczne miejsce jeszcze raz wzrokiem, po czym ruszył powolnym krokiem w kierunku najbliższego drzewa, jakby chciał mu się przyjrzeć. Szedł i szedł, wzrok mając utkwiony w kościach, aż nagle stanął na czymś miękkim. Niemal wywalił się, jedną nogą tracąc nagle stabilność. Opętaniec zatrzymał się, po czym schylił po to coś. A w rękach trzymał... misia. "Co do cholery" przeszło mu przez myśl. Spojrzał w kierunku kościstej rośliny, jakby to za jej sprawą ta pluszowa zabawka trafiła pod jego stopę. Mężczyzna zmarszczył brwi ze zdziwienia. W następnej chwili już wracał do swojej nauczycielki, w jednej ręce za łeb trzymając pluszaka, a w drugiej wino. Tylko jedno z nich podarował kobiecie.
- Zdaje się, że łupy wojenne przypadają nauczycielowi...
Mruknął z ledwo wyczuwalną ironią, prawie że wciskając białowłosej maskotkę w ręce. Frank nie mógł być pewny co do tej zasady, ale podejrzewał, że tak to właśnie Diana widziała. Nie wyglądała na zbyt szczodrą osobę, co szczególnie jej uczniowi nie przeszkadzało, jako że nie zapowiadało się na skarby.
- W którą stronę zatem?
Spojrzał na nią pytająco, na powrót poważniejąc. Miś go rozproszył i wytrącił całe to miejsce z mrocznego rytmu, musiał jednak znów się skupić.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Czerwonolistny cmentarz 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Czerwonolistny cmentarz
Pon 17 Lut - 22:32
Prezent? Zapłata? Próba przymilania się? Czymkolwiek był ten absurdalny gest Franka, w której Diana otrzymała jakiegoś brudnego pluszowego misia wydał się jej w pierwszej chwili niezwykle żałosny. Cień nie była małą dziewczynką, by cieszyć się z nadmiernie puchatej tandety. To nawet nie tak, że gardziła pluszakami jako takimi. Nie miała nic przeciwko, by jakieś wyjątkowo piękne i cenne okazy zdobiły jej półkę, czy zapełniały nieużywaną przestrzeń łóżka.
Dla Candran żałosne były także słowa, które może i miały być ironiczne, żartobliwe i wywołać na twarzy Cienia uśmiech, lecz spowodowały tylko delikatny grymas. Szczególnie, że ten zaczął wpychać jej to paskudztwo w dłonie, pomimo jej biernej, wręcz niechętnej temu postawy.
Gdy skrzyżowane ręce Diany się poruszyły, to palce prawej ręki zacisnęły się na głowie stworzenia i zamaszystym ruchem wyrzuciły go za siebie i tylko przypadek chciał, że przy okazji kobieta pociągnęła zabawkę za uszy aktywując.
W tamtej chwili nie spodziewała się, że odrzucona zabawka okaże się mieć jakiekolwiek magiczne właściwości. W szczególności nie spodziewała się, że urośnie do rozmiarów, których nie powstydziłby się prawdziwy niedźwiedź i może się nawet na coś przydać. Nawet jeżeli tych gabarytów stworzenie nie byłoby specjalnie silnie, okazałoby się powolne, a nadto pozbawione specjalniejszych zdolności, to mógł robić za na wpół żywą tarczę.
Ametystowe spojrzenie leniwie zwróciło się w stronę pluszaka, kątem oka mierząc jego obecne wymiary. Jej postawa ani przez chwilę nie przestała być obojętna, także wtedy, gdy zabrała w końcu głos.
- Jednak go zatrzymam. - Przeszła do porządku dziennego z tym, że wcześniej chciała go wyrzucić. Nie uznała też za konieczne odpowiedzieć na wcześniejsze ironiczne docinki ze strony Franka.
Wystawiła za to wciąż trzymany pomiędzy palcami kieliszek, oczekując, że mężczyzna wypełni go w odpowiedniej ilości zakupionym przez siebie winem. I dopóki nie poczuła delikatnego zapachu trunku oraz zwiększonego ciężaru trzymanego w dłoni szkła, nie odpowiedziała na pytanie zadane przez mężczyznę.
Dopiero wtedy rozejrzała się po tym miejscu. Z radością stwierdziła w duchu, że miejsce to jest spokojne pomimo tego, że gdzieś z odległych, niewidocznych zakątków dało się słyszeć niepokojące hałasy.
- Tutaj. Przygotuj się do walki. Masz piętnaście minut. - Akurat tyle, by Diana mogła nieśpiesznie wypić wino oraz przyjrzeć się nowej, dość przypadkowej zdobyczy, którą koniecznie trzeba będzie umyć skoro tylko panna Candran wróci do domu.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Czerwonolistny cmentarz 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Pluszowy miś dla Franka był po prostu śmieciem. Wręczył go Dianie chyba tylko po to, by musiała właśnie głowić się nad tym, co z nim uczynić. Była to zresztą jego mała zemsta za całą tę sytuację. Mężczyzna już dawno przestał się łudzić, że białowłosej jakkolwiek zależy na jego przeszkoleniu. Bo i czemu miałoby, skoro przecież ją oszukał. Całkiem możliwe było, iż domyśliła się podstępu, a Frank wpakował się prostp w jej pułapkę. Cóż, odwrotu już nie było. Pluszowy miś był raczej mierną zemstą, ale zawsze była to rzecz, która dawała opętańcowi swego rodzaju poczucie kontroli. Milczenie w napięciu było marną perspektywą. Jakież było zdziwienie Boone'a, kiedy zobaczył, w co tak naprawdę miś się zmienił. Mina nieco mu zrzedła, zdołał jednak jakimś cudem nie rozdziawić japy. Mężczyzna dosyć szybko się opanował i spojrzał nieco poirytowany na wystawiony tuż przed nim kieliszek wina.
- Co za dużo, to nie zdrowo.
Mruknął sarkastycznie pod nosem i nalał bez większych ceregieli wino. Wyglądał trochę, jakby miał nadzieję sam pociągnąć go trochę z gwinta. Niestety, kobieta raczej nie przystałaby na picie potem z butelki. Po skończonym nalewaniu opętaniec jednak nie zabrał trunku z powrotem ze sobą, a odstawił go na ziemię, co by nie musieć znowu robić za służbę. Miał zresztą się przygotować. Butelką wina raczej walczyć nie będzie...
- Skąd taka dokładność?
Na chwilę zwrócił się do cienia, tylko po to, by chwilę później zacząć rozglądać się za bronią. Spodziewał się raczej usłyszeć docinek odnośnie niewykorzystanych skrzydeł, ale szczególnego wyboru nie miał. Nikt go jeszcze nie nauczył, jak przemienić je w oręż. Frank upatrzył sobie jakiś przedmiot z boku cmentarza i już miał pójść po niego, gdy coś go tknęło. Zmarszczył nieco czoło, po czym zwrócił swój wzrok ponownie na Candran.
- Można wiedzieć, skąd właściwie pochodzisz? I kim ty jesteś?
Dianie poświęcił praktycznie całą swą uwagę, oczekując najwyraźniej w zamian przynajmniej tyle samo. Było to raczej niewykonalne przy jej charakterze, Boone zamierzał jednak swoje ostatnie 15 minut poświęcić na rozmowę z nią, nie zaś na przygotowania. Bo co niby mogło być ważniejsze od kobiecej uwagi?

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Czerwonolistny cmentarz 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Czerwonolistny cmentarz
Pią 21 Lut - 23:58
Cień nie oceniał szans na przeżycie Franka zbyt dobrze. Wydał się jej małym dzieckiem, które rozprasza się bzdurami jak pluszowy miś, czy wykonuje polecenia zdecydowanie za późno. Gdyby miała na nim polegać i ociągałby się tak długo podczas walki z prawdziwym Koszmarem, to tylko cudem mógłby uniknąć śmierci.
Niespecjalnie ją to jednak obchodziło.
Dla Candran liczyło się wino, którego dotykały jej usta, gdy odwróciła się od mężczyzny, lekceważąc całkowicie jego docinki, by spojrzeć na "coś" co chciała wyrzucić, a okazało się być o wiele bardziej przydatne niż sądziła.
Zaaferowana "pluszowym niedźwiedziem" nie zwróciła kompletnie uwagi, że Frank pytał ją o czas. Zresztą dla niej było oczywiste, że rzuciła jakiś nieduży, wystarczający na przygotowania czas, by jak najszybciej mieć to z głowy. Nie zamierzała nawet patrzeć na zegarek, czy rzeczywiście upłynie tyle czasu, ile wyznaczyła.
Zamiast tego palcami dotknęła brzucha magicznego bytu, ożywionego za pomocą jakiejś wyjątkowo farsową magią ukrytą w tak niedorzecznej formie. Stworzenie nie było najprawdopodobniej iluzją. Candran czuła pod palcami materiał, z którego było wykonane i o dziwo wydawał się on dość mocny, by zatrzymać słabsze ataki. To mogło okazać się całkiem użyteczne.
I ignorowałaby Franka dalej, gdyby nie fakt, że usłyszała pytanie, które wzbudziło w niej wątpliwości. Jeżeli ten kretyn rzeczywiście jej szukał to musiałby wiedzieć, że jest Tropicielem. Dlaczego więc pytałby teraz kim Diana jest? Kobieta nie zastanawiała się nad tym zbyt długo, uznając, że w wyjątkowo nieporadny sposób, próbuje podtrzymać rozmowę.
Westchnęła cicho, unosząc lewą dłoń - będącą tak naprawdę znakomicie wykonaną protezą ukrytą pod rękawiczką i wzięła kolejny łyk wina, po czym wyrzuciła pusty już kieliszek tak, ze ten spadł za nagrobki kilka metrów dalej. Skoro już skończyła inspekcję misia, mogła przejść do nieszczęsnego Gabrysia.
- Koszmar, którego masz pokonać będzie w swojej prawdziwej formie z pełnią sił, które posiada w swoim świecie. Czyli znakomicie. - Ostatnie słowa mogły wydać się ironią, lecz przesuwająca palcami protezy po rękojeści krótszego ostrza panna Candran nawet nie pomyślała, że jej obojętny głos może zabrzmieć jak ironia.
W istocie bowiem dla nich była to dobra wiadomość. Oznaczała, że Koszmar ten jest raczej pomniejszym bytem, który przyrównać można do zwierzęcia biegającego po lesie. Jakiegoś tchórzliwego zająca, czy inne niegroźne paskudztwo. Tylko taki Koszmarny byt był w stanie samoistnie przedostać się w swojej prawdziwej postaci do Krainy Luster. Najpotężniejsze Koszmary władające niemierzalnymi połaciami Krainy Snów mogły być obecnie jedynie jako cień swojej prawdziwej potęgi. Nawet jednak to marne odbicie było stokroć potężniejsze niż to, z czym miał mierzyć się Frank.
- Masz jakąś broń? - Spytała po tym jak rozglądając się po okolicy nie znalazła niczego ciekawego i chcąc nie chcąc spojrzała w końcu na Franka, który wyglądał na tak samo bezbronnego jak w barze. To był czas, żeby sobie naostrzyć miecze, czy wyjąć choćby malutki, właściwy bardziej kobietom niż Gabrysiowi rewolwerek mieszczący się w rękawie.
Musiał mieć broń, inaczej nie ma sensu przechodzić przez portal i przyglądać się farsie, jaką będzie rzekomy pojedynek Franka z koszmarnym bytem. Właściwsza nazwa to trening przy użyciu worka, którym w tym wypadku byłby Opętaniec.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Czerwonolistny cmentarz 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Czerwonolistny cmentarz
Sob 22 Lut - 21:44
Opętaniec niezależnie od tego, jak długo czekał, nie otrzymał ostatecznie odpowiedzi. Diana z jakiegoś powodu ignorowała go, co Franka wyjątkowo irytowało. Wręcz nienaturalnie. W jego umyśle pojawiła się nagle jakaś bestia, która ryczała wściekle za każdym razem, gdy białowłosa odwróciła wzrok. Piła i piła to wino, kompletnie się nim nie przejmując. Nie powinien przecież tak o to dbać, jako że za kobietą nawet nie przepadał, ale jakiś cichy głosik w duszy mówił mu, że warto mieć jej uwagę. Ambicja? Zauroczenie? Z każdą chwilą uczucie to zdawało się być coraz bardziej natarczywe, a bestia coraz głośniejsza. Cokolwiek to było, mężczyzna nie podejrzewał, iż swoje źródło miało w magii. Dopiero po chwili zorientował się, że na coś nadepnął... Podniósł stopę, przyglądając się znalezisku ze zdawkowanym zainteresowaniem. Z lekkim niepokojem stwierdził, że swoją nogą nastąpił na jakiś dziwaczny rodzaj kwiata, którego pyłek wciąż unosił się w powietrzu. Pewnie bardziej by się przejął możliwością zatrucia, ale zbliżała się jego walka z koszmarem. Miał nieco inne priorytety, między innymi również jego nauczycielkę.
- W pełni sił? Czyli jak silny? I czemu niby to znakomicie?
Trzy pytania na raz, a zasadniczo mógł je ograniczyć do jednego. "O czym ty kobieto mówisz?". Niestety, z jakiegoś powodu obrał sobie za cel, by ta nie miała nawet chwili, w której mogłaby z nim nie rozmawiać. Każdy jej przejaw zainteresowania dawał mu swego rodzaju ulgę porównywalną do narkotyku. Do głowy nawet mu przyszło, że to naprawdę zauroczenie... Tylko wyjątkowo dziwne, nad którym nawet się nie zastanawiał.
- Broń? - spytał nieco zbity z tropu - A... tak, tak. Poradzę z tym sobie przecież.
Frywolność w jego głosie zdecydowanie gryzła się z tym, co reprezentował sobą wcześniej. Zdenerwowanie, panika i strach. Teraz zaś brzmiał, jakby wręcz chciał kobiecie zaimponować... Problem w tym, że za żadne skarby nie wiedział, skąd ma zdobyć oręż, o którym mowa. Kątem oka zerknął w kierunku skrzydeł, ale te nie wyglądałby na coś, co reaguje na komendy głosowe. Lecz jakie to przecież miało znaczenie... To były jego skrzydła. Powinny się przecież usłuchać i zmienić, jeśli tego zechce. W przeciwnym wypadku, czekała go bitwa z demonem na pięści. Chyba, że będzie walczył skrzydłami, co z czasem nie wydawało się aż takie głupie. W końcu, były z metalu.
- Ile lat już tak walczysz z tymi koszmarami?
Ponownie podjął próbę rozmowy z cieniem. Spojrzał na twarz Candran, uświadamiając sobie dopiero wtedy, że kobieta jest zasadniczo jego rówieśniczką. Przyglądał jej się w ten sposób może nawet nieco za długo, gdyż w duchu nie mógł w to uwierzyć. Jej aura powagi oraz lodowatej obojętności musiała go zmylić i ukryć młody wiek. Ale jak mogła w takim razie być doświadczona w swoim zawodzie? Zachowywała się co najmniej, jak specjalista z trzydziestoletnią karierą.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Czerwonolistny cmentarz 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Czerwonolistny cmentarz
Nie 23 Lut - 21:34
Trzy pytania. To zdaniem panny Candran były o trzy pytania za dużo. Choć nie mogła odmówić Frankowi, że poruszył niezwykle istotne kwestie, który żółtodziób mógł nie rozumieć. To jednak, że ze strony Opętańca było rozsądnym poruszyć te kwestie, nie oznaczało, że Dianie chciało się je wyjaśniać.
Przewróciła więc tylko oczami przesuwając jednocześnie palcami po zimnej stali krótszego z mieczy. Była obecnie zajęta sprawdzaniem swojego oręża, które świeciło jasną, księżycową poświatą. Musiała dokonać inspekcji obu ostrzy, choć nie miała wątpliwości, że te były wyjątkowo ostre.
- Wyobraź sobie drzwi. - Rzekła beznamiętnie unosząc ostrze, w które wpatrzone były jej ametystowe oczy, na wyciągniętych rękach w górę i pochylając je tak, by stworzyło z rękoma jedną linię. - Będziesz walczył z wilkiem, który przez nie wszedł bez najmniejszego problemu, a nie z młodym smokiem, który ledwo się w nich zmieścił. - I choć jej metafora była wymyślona tylko po to, by ten dzieciak się już odczepił i przestał ją nękać pytaniami, to kryło się w niej wiele prawdy. Koszmar, z którym Frank się miał zmierzyć był słaby. Pojedynek z nim nie będzie się różnił znacząco od walki ze średniej siły bestią. Dla Diany to była po prostu strata czasu. Jedyny powód, dla którego postanowiła się tą sprawą zająć to obiecana jej nagroda. Nawet esencja, niezbyt wielka, nie była dość kusząca.
Ostrze skryło się w pochwie, a dłoń Candran dobyła drugiego, dłuższego miecza o białej rękojeści, którym od razu wykonała kilka szybkich cięć w powietrzu. Nie miała walczyć, jednak jeżeli ten żółtodziób zawali sprawę, to ona będzie musiała dokończyć sprawę. Opuściła ostrze.
Fakt, że Frank po raz któryś już wypytywał o nią sprawił, że Diana zerknęła kątem oka na niego. Stało się to w chwili, gdy zgasnął ostatni promień srebrzystego światła rzucanego przez katanę Diany.
- Jak mniemam przygotowania skończone. - Powiedziała nie uznając za stosowne tłumaczyć Frankowi, że wnioskuje tak z powodu jego nudnych pytań oraz faktu, że ten stoi i przygląda się jej zamiast wykonywać jakiekolwiek inne, bardziej sensowne czynności.
Wskazała ruchem głowy na stworzony dopiero co portal, który pojawił się niedaleko Cienia, po jego prawej stronie.
- Czas ruszać. Do portalu. - Oznajmiła.

zt x 2

I ruszamy do tego tematu -> https://spectrofobia.forumpolish.com/t256-ulice-starego-miasta

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach