Palarnia Opium "Tu quis es?"

Geograf
Gif :
Palarnia Opium "Tu quis es?" C2LVMSY
Wiek :
Wieczny
Pod ręką :
Mapa i luneta
https://spectrofobia.forumpolish.com
GeografKonto Administracyjne
Pośród mrocznych, ciasnych i dusznych Zaułków znaleźć można wiele przejść i bram, prowadzących do ciemnych nor, piwnic, opuszczonych hal i magazynów, zbudowanych zapewne jedynie w celu wzbudzenia w przybyszach jeszcze większego niepokoju. Jedne z nich zbudowane są pod poziomem ulicy, głęboko osadzone w murze, sklecone z czarnych, spróchniałych desek. Te drzwi, mimo iż nie różnią się od innych, są szczelnie zamknięte. Dopiero po przyłożeniu do nich specjalnej przepustki, która postronnej osobie wydałaby się przypadkowym śmieciem, zasuwa uchyla się ze szczękiem, a młoda kobieta prowadzi klientów do środka. Już po chwili można poczuć znajomy, ciężki zapach. W olbrzymiej sali panuje półmrok, rozświetlany jedynie kilkoma papierowymi lampionami. W przeciwieństwie do panującego na zewnątrz brudu i rozkładu, wnętrze jest nieskazitelnie czyste, a ściany ozdobione są arrasami przedstawiającymi olbrzymie, kolorowe grzyby. Z sufitu opada w dół kilkanaście namiotów, w których ustawiono elegancko zdobione szisze, wokół których rozłożono wygodne pufy. Ich materiałowe ściany zachowują wewnątrz cenne opary. Można tu kupić nie tylko opium, ale również tytoń, marihuanę i różne dziwne używki świata luster, zaś niepalący mogą zrelaksować się zapachem kadzidełek.

Palarnia Opium "Tu quis es?" PolishedGiganticHairstreak-small

Miejscem tym od lat zarządza cień imieniem Jethro Rothschild, wraz ze swą żoną, Monique. Oboje są nazywani przez swych klientów "Chińczykami" lub "Żółtkami" - Jethro dorobił się miana "Papy żółtka", a Monique "Mamy żółtki", gdyż wieloletnie przebywanie w narkotykowym dymie wysuszyło ich skórę, marszcząc ją i nadając jej żółtą barwę. Jethro zawsze fascynowały wszelkie substancje psychoaktywne, a pewnego razu będąc w londyńskim East Endzie - koło roku 1867 - zaszedł do jednej z tamtejszych palarni. Ów pomysł na branie narkotyków z klasą spodobał mu się tak bardzo, że postanowił odtworzyć ją w rodzinnych stronach. Niestety, pierwsze dwie zostały dość szybko zamknięte - dopiero obudowując swój pokoik rozkoszy siatką zabezpieczeń i zaklęć udało mu się prowadzić biznes przez następne stulecia. Przykładowo, jeżeli ktokolwiek chciałby sforsować drzwi palarni siłą, po otwarciu odsłoniłyby kolejny brudny, zagracony pokój.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Palarnia Opium "Tu quis es?" 5PUjt0u
Godność :
Anastasia Sokolova
Wiek :
26
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
164/56
Znaki szczególne :
Duża blizna na prawym policzku, kapelusz
Pod ręką :
Zapalniczka, dużo środków przeciwbólowych
Broń :
Dwa sztylety i nóż schowany w bucie
Zawód :
Najemniczka, czasem kradziejka
Stan zdrowia :
Fizycznie, szukodzona prawa dłoń od rozbitej szyby.
Psychicznie, dno i bąbelki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t890-anastasia
AnastasiaNieaktywny
To była bardzo długa noc. Długa i krwawa. Anastasia znowu wiedziona imaginacjami Vlada dopuściła się kilku zbrodni. Najpierw była jakaś dziewczyna, która na nią wpadła. Skończyła z pociętą twarzą i podciętym garłem. Następny był Kapelusznik... z nim się trochę namęczyła i zawdzięcza mu kilka nowych szram na ciele, ale ostatecznie i jemu odebrała życie. Dlaczego mężczyzna znalazł się między nią a jej ostrzem? Bo Vlad ją tak zmanipulował w jej własnej głowie pokazująć nie prawdę jako prawdę, że uwierzyła w to, że Kapelusznik chciał ją zabić jako pierwszą, w istocie mężczyzna zareagował jej z pomocą by zobaczył wątłą dziewczynę gadajacą samą do siebie. Przy nim Anastasia wpadła już w swój krwawy obłęd. Tej nocy posłała kilka istot do szpitala, a kilka na tamten świat, nie zależnie w co wierzyli.
Ubrudzona w krwi, która już zaczęła zastygać pojawiła się w drzwiach palarni. Było ledwo kilka godzin przed świtem gdy przekroczyła wejście. Zaletą czarnych ubrań było to, że nie było widać na nich aż tak krwi, jednak gdyby ktoś się przyjrzał zobaczyłby bordowe ślady posoki na jej twarzy. Udała się od razu w najbardziej zaciemniony i zadymiony fragment palarni i zmęczon runęła na kanapę. Idąc do swojego miejsca oczywiście zaopatyła się w odpowiednie specyfiki do palenia. Gdy już się rozsiadła odpaliła opium i pozwoliła narkotykowi zacząć działać.
- I co... myślisz że się mnie pozbędziesz? Jesteśmy związani ze sobą Ana... - zamruczał z pogardą Vlad w jej głowie.
- Milcz... - przeszło jej przez myśł i wziełą kolejny głęboki wdech dostarczając do płuc kolejny obłok dymu.

Powrót do góry Go down





Phoebus
Gif :
Palarnia Opium "Tu quis es?" 6f7995a551a48242da1234ce2d5455a2
Godność :
Phoebus Richard Fyortersole
Wiek :
54 lata, wygląda na wczesną trzydziestkę
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
180/78
Znaki szczególne :
Wypalone, puste oczodoły zasłonięte srebrną maską, nieznacznie zgarbiona postawa
Pod ręką :
złoty zegarek na łańcuszku, krótki miecz schowany pod płaszczem, pieniądze, Enyo
Broń :
krótki miecz
Zawód :
Capo Fyortersoli, twórca Marionetek
Kontrahent :
Clio
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t894-phoebus-fyortersole https://spectrofobia.forumpolish.com/t1018-listy-phoebusa https://spectrofobia.forumpolish.com/t1108-phoebus
PhoebusKoszmarny Augur
Koszmarny Augur
Nuda potrafi sprawić, że człowiek jest w stanie uczynić wiele rzeczy, by tylko ją zagłuszyć – na przykład wygnać kalekę na nocny spacer po kulturalnych rubieżach Miasta Lalek, gdzie godziwy mieszczanin nie śmiałby się zapuścić po zmroku, za towarzysza mając jedynie nisko wiszący księżyc. I Marionetkę-ochroniarkę sunącą w cieniach przydrożnych kamieniczek, gotową w każdej chwili zainterweniować, gdyby jej stwórcę ktoś postanowił zadręczać niedorzecznymi próbami rozboju.
   Ręka Phoebusa zaciśnięta była na bogato zdobionej rękojeści hebanowej laski, której zakończona szpikulcem nóżka wybijała cichy rytm marszu na podniszczonej i nierównej kostce brukowej. Nocny chłód przyjemnie otulał sylwetkę mężczyzny, dając chwil wytchnienia od spiekoty słonecznego dnia. Zdawać by się mogło, że wszystkie czynniki niezbędne do tego, by uznać spacer za przyjemny zostały spełnione. Nacisk należy położyć na „zdawać się”, ponieważ sielanka szybko została przerwana rozdzierającym krzykiem dobiegającym z pobliskiej, ciemnej alejki. Ciemna postać mężczyzny zatrzymała się na środku opustoszałej alejki i zamarła w bezruchu, starając się określić źródło pochodzenia dźwięku. Powolnym gestem odwrócił głowę w stronę czającej się w bezpiecznej odległości Enyo, która widząc ten równie niespiesznie dołączyła do swojego mistrza i wsparła go ramieniem. Phoebus z nieukrywaną ulgą ujął ją pod ramię – wizja dwoiła się i troiła, obfitując tańczącym mu przed oczami morzem możliwości i nieznośnym pulsowaniem w głowie. Nie czas był na gwałtowne ruchy – zwłaszcza gdy nie przeczuwał zbliżającego się do niego i szczerzącego kły niebezpieczeństwa.
   - Panie Fyortersole, czyżby to ona, czy może ma konkurencję? – twarz Marionetki pozostawała nieruchoma, lecz Phoebus mógł wyczuć w niej pewne napięcie.
   Dłoń w czarnej skórzanej rękawiczce wolno uniosła się do skroni ukrytej za srebrną maską, a po chwili osunęła się leniwie na spiczasty podbródek. Rzeczywiście pytanie Enyo było jak najbardziej zasadne – ważyło się tu przecież jakże odwieczne pytanie: „swój czy wróg?”, lecz każda z obu ewentualności wymagała od Phoebusa działania. Wyprostował się gwałtownie i skierował głowę w stronę swojej towarzyski.
   - Chodźmy, Enyo, sądzę, że przekonamy się na własnej skórze.
   Pełniąc funkcję kapitana powinien dopilnować, by jego ludzie nie harcowali aż nadto – zwłaszcza w tak bestialski sposób. Wciąż korzystając z pomocy Marionetki, u której boku szedł wsparty, ruszyli w kierunku alejki, z której rozszedł się krzyk. Nie zastali tam niczego, czego by się nie spodziewali, lecz wargi Phoebusa wykrzywiły się w niemym wyrazie dezaprobaty. Potem zawtórowało mu ciężkie westchnięcie, które wyrwało się z jego piersi w sposób mimowolny. Zrobiła zbyt dużo bałaganu, jak na tak niewielkiego Kapelusznika. Trzeba będzie to posprzątać.
   Kobieta rzeczywiście zostawiała za sobą krwawe ślady – posoka jej ostatnich ofiar skrzyła się w srebrnym świetle księżyca, dzięki czemu mężczyzna mógł iść po nitce do kłębka. Nie mógł jednak powiedzieć, że był zadowolony rezultatem swoich poszukiwań.  Wizje gwarantowały mu odpowiedni poziom odrealnienia, nie musiał więc podnosić go w żaden inny sposób pozaustrojowymi środkami halucynogennymi. Sięgnął do kieszeni, skąd po chwili poszukiwań wyciągnął zmiętą, żółtą karteczkę z narysowaną na niej czerwonym tuszem uśmiechniętą, prostacką wręcz twarzą. Drzwi ustąpiły, a Fyortersole został powiedziony do środka.
   Jak się spodziewał, lokal był gwarny jak na tę porę dnia, a unoszące się w powietrzu narkotyczne opary skutecznie ograniczały widoczność klientów. Jakie szczęście, że Phoebus nie musiał zmagać się z przywarami materialnych oczu, które w takich warunkach zaszłyby mgłą! Wzrok natrafił na charakterystyczną kobiecą postać wylegującą się na tandetnej kanapie. Ruszył więc w jej stronę wyjątkowo wolno, uważając na przechadzających się po palarni tubylcach. Zatrzymał się nad jej głową i splótł ręce z tyłu.
   - Panna Sokolova. Zadziwiające, że spotykamy się w takich okolicznościach. Po panny stroju mniemam, iż noc należała do raczej… owocnych. – patykowaty palec uniósł się i zawisł na wysokości szyi kobiety.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Palarnia Opium "Tu quis es?" 5PUjt0u
Godność :
Anastasia Sokolova
Wiek :
26
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
164/56
Znaki szczególne :
Duża blizna na prawym policzku, kapelusz
Pod ręką :
Zapalniczka, dużo środków przeciwbólowych
Broń :
Dwa sztylety i nóż schowany w bucie
Zawód :
Najemniczka, czasem kradziejka
Stan zdrowia :
Fizycznie, szukodzona prawa dłoń od rozbitej szyby.
Psychicznie, dno i bąbelki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t890-anastasia
AnastasiaNieaktywny
No i mamy kanał drodzy państwo. Anastasia już naprawdę zaczęła odpoczywać. Miała bardzo wyciszony system nerwowy przez co bodźce z otoczenia docierały do niej dużo wolniej niż normalnie. Opary opium również działały na Vlada, który porzucił chwilowo dręczenie młodej damy na poczet tego, by zacząć w głowie kobiety nucić kołysankę, którą śpiewała jej matka. Drań.... Jak on śmiał tak przywoływać wspomnienia jej rodziców. Wzięła kolejny głęboki wdech oparów i zadowolona przymknęła oczy pozwalając by jej organizm się pławił w letargu.
Z jednej strony to było bardzo lekkomyślne. Na jej rodzinę polował jakiś zabójca... W końcu rodzice, rodzeństwo... Nie żyli... A ona nie miała pojęcia co dzieje się z jej Alexandrem... A tutaj w takiej chwili była niemalże całkiem bezradna, w końcu narkotyk skutecznie tłumił jej mordercze zapędy ale i upośledzać zdolność do obrony. Było jej w tej chwili na tyle dobrze i komfortowo, że nie zwróciła w ogóle uwagi na to, że ktoś się zbliżył do niej jeszcze na domiar złego znalazł się w tak niewielkiej odległości od niej. Gdy usłyszała głos, jeszcze zanim uzmysłowiła sobie kto do niej mówi, delikatnie wygięła się by w razie czego móc spróbować chociaż sięgnąć po ostrze. Jednak cień rozsądku uświadomił jej kto do niej mówił.
Otworzyła oczy, które wbiła w postać nad sobą lustrując go uważnie, acz było wyraźnie widać to, że ma w tej chwili bardzo błędne spojrzenie. Ana nie raz i nie dwa przyjmował dużo narkotyków... Czasami taka ilość, która była dla jej organizmu aż nad to wystarczająca.
- Cóż.... Muszę przyznać, że troszeczkę dałam upust swoim zdolnością... -przyznała spokojnym i leniwym tonem podnosząc się do siadu. Anastasia pomimo naćpania musiała w tym momencie całkowicie skupić się na rozmowie. Znała Phoebusa jeszcze z dzieciństwa. Z tego co rozumiała na swój mały dziecięcy wtedy rozum to był przyjacielem jej rodziny i kimś całkiem wysoko postawionym w gangu. Po tym gdy jej rodzice zostali zamordowani, a potem skrupulatnie jej rodzeństwo było eliminowane poniekąd wpadła pod jego skrzydła i pieczę. Jednak... Bardzo ważna rzecz spędzała jej sen z powiek gdy dochodziło do rozmowy między nimi. Czy on wie o jej głosie w głowie... Czy rodzice mu o tym wspomnieli? W końcu istoty dookoła niej w wielkości były przekonane że to jaka jest brutalna itp. wynika z tego jaki ma charakter, a nie z choroby psychicznej której nie chciała leczyć. Gdyby nie Vlad byłaby wbrew pozorom bardzo samotna.
- Cóż nakłoniło cię Panie do odwiedzenia mnie o tak wczesnej porze...-dodała biorąc głęboki oddech. Nie była głupia. Phoebus nie zapuściłby się do takiej dziury bez powodu. Albo miał do niej interes... Albo niedokładnie posprzątała... Obawiała sie że jednak to ta druga kwestia postawiła na jej drodze tego Marionetkarza.

Powrót do góry Go down





Phoebus
Gif :
Palarnia Opium "Tu quis es?" 6f7995a551a48242da1234ce2d5455a2
Godność :
Phoebus Richard Fyortersole
Wiek :
54 lata, wygląda na wczesną trzydziestkę
Rasa :
Marionetkarz
Wzrost / Waga :
180/78
Znaki szczególne :
Wypalone, puste oczodoły zasłonięte srebrną maską, nieznacznie zgarbiona postawa
Pod ręką :
złoty zegarek na łańcuszku, krótki miecz schowany pod płaszczem, pieniądze, Enyo
Broń :
krótki miecz
Zawód :
Capo Fyortersoli, twórca Marionetek
Kontrahent :
Clio
Stan zdrowia :
Zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t894-phoebus-fyortersole https://spectrofobia.forumpolish.com/t1018-listy-phoebusa https://spectrofobia.forumpolish.com/t1108-phoebus
PhoebusKoszmarny Augur
Koszmarny Augur
Cichy chrzęst mechanicznych stawów zawtórował zjawieniu się w przybytku rozpaczy i nędzy Enyo, która w milczeniu przystanęła po prawej stronie Phoebusa, z ręką przezornie zawieszoną na rękojeści egzotycznej szabli. Głowa mężczyzny odwróciła się nieznacznie w jej stronę, a z ust Marionetkarza wydarł się chichot stłumiony dłonią w skórzanej rękawiczce, którą to machinalnie się zasłonił – zawsze bawiło go paradoksalne w swej naturze, niemalże matczyne przewrażliwienie na punkcie bezpieczeństwa ze strony jego własnego tworu. Wiedział, że z pewnością powinien być jej wdzięczny – nie tylko ze względu na okolicę, w jakiej się znaleźli, ale również z powodu osoby, która znajdowała się przed nimi w stanie błogiego otumanienia.
   Była to sama Anastasia Sokolova, której przygarnięcie przez Fyortersoli zbiegło się z czasem powrotu syna marnotrawnego na łono rodziny. I choć Phoebusowi niejako przydzielono ją pod opiekę, dzięki czemu mógł się z nią nieco zapoznać i oswoić, po latach nadal odnajdywał w niej coś niepokojącego, jakąś nieopisaną ciemność czającą się gdzieś w odmętach umysłu młodej kobiety, która w każdym momencie groziła, że pochłonie świat. Rzecz jasna nie chodziło wyłącznie o mordercze skłonności Marionetkarki, a o to, co za nimi stało.
   Lecz czy mógł ją winić? Dorastała przecież w warunkach wybitnie niesprzyjających rozwojowi młodej damy, a wizja życia w ciągłym lęku przed utratą głowy najodporniejszego przyprawiłaby o wizytę w domu dla psychicznie i nerwowo chorych.
   Enyo poruszyła się niespokojnie, wodząc brązowymi tęczówkami za każdym, nawet najmniejszym ruchem Anastasii, jakby obawiała się, że w każdym momencie mogą zostać zaatakowani przez niepozorną, jasnowłosą kobietę.
   - Panie Fyortersole, czy na pe… – nie dokończyła swego słowa, uciszona ręką Phoebusa, która leniwie uniosła się do góry.
   Choć dane im było dziś przekonać się na własne oczy, jak bardzo Anastasia dała się ponieść krwawej sztuce zabijania, to Marionetkarz nie sądził – w przeciwieństwie do swojej Marionetki – że ze strony panny Sokolovej czeka ich jakieś zagrożenie. Nie powoływałby się jednak na żadne koligacje – kobieta była zwyczajnie zbyt otumaniona, by czegokolwiek dokonać.
- W to nie wątpię, z pewnością ciała mieszczan same się nie doprowadziły do takiego stanu. Na przyszłość radziłbym być bardziej powściągliwym. – rzekł opierając ciężar ciała na zdobionej lasce, gdy nachylił się w stronę kobiety.
   Palarnia opium w środku ciemnej nocy to nie są sprzyjające okoliczności do moralizatorskich pogawędek o dobru rodziny i o należytym wykonywaniu obowiązków, przy jednoczesnym powściąganiu swych morderczych skłonności. Ale czy kiedykolwiek będą do takich rozmów sprzyjające warunki?
   - Panno Sokolova, czy wierzy pani w przypadki? – zaczął cicho, długimi palcami nasuwając srebrzystą maskę głębiej na głowę; niezależnie od odpowiedzi kontynuował - Oczekuję na ciebie w moim warsztacie. Musimy wyjaśnić zaistniałą sytuację, choć proponuję, byśmy uczynili to w bardziej cywilizowanych warunkach.
   Skłoniwszy się, razem z Enyo udał się w kierunku wyjścia.

[zt]

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Palarnia Opium "Tu quis es?" 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
DRUGA FABUŁA ODGRYWANA W RAMACH BONUSU POSTACI IRVETTE

Spokojnie sypia tylko ten, który ma kontrolę nad swoim życiem i wszystkim co go otacza.
Aeron, oprócz szeroko pojętej reformy wojskowej, którą zasugerował mu Viridian, a którą młody Vaele zaczął wprowadzać w życie od razu po powrocie z Kryształowego Twierdzy, Upiorny Arystokrata chciał w dalszym ciągu mieć baczenie na to, co dzieje się na terenach bezpośrednio do niego nienależących. W związku z tym, czym prędzej rozesłał listy, w których to zapraszał możnych tego świata na spotkanie, w celu omówienia co większych przedsięwzięć.
Tak też o było w przypadku rodu La Corix.
Chociaż mężczyzna jak dotąd utrzymywał z nimi bardzo ograniczone kontakty, nie mógł pominąć tej rodziny, sporządzając listę co znaczniejszych Arystokratów. Pismo wysłał więc niezwłocznie i umówił się z głową rodziny w... dość szemranym, lecz zapewniającym dyskrecję miejscu. Mając na względzie to, że Upiorni bardzo lubią relaksować się w podobnych przybytkach (on również), zdobył przepustki do Palarni Opium "Tu quis es?". Nie był tam całe wieki, lecz w pamięci nadal kołatały się wspomnienia posiadówek w narkotycznych, ciężkich oparach dymu, spokojnych rozmów i relaksu, jakiego nie da się osiągnąć nigdzie indziej.
Tak, dało się tam załatwiać interesy. Upiorni Arystokraci we własnym towarzystwie, nieotoczeni kordonem poddanych, zachowywali się całkowicie normalnie, jak zwykli, prości mieszkańcy Krainy Luster.

Na miejsce dotarł wcześniej, kilka minut przed umówioną godziną. W ciągu chwili, dzięki przepustce został wpuszczony do środka i sunąc korytarzami, wdychając zapachy rozmaitych środków odurzających, udał się do zarezerwowanego pokoju. Zamówił lżejszy umilacz w postaci owocowej shishy.
Ubrany w czarny komplet, mimo braku ozdób, wyglądał tak, że wystarczyła chwila obserwacji by wiedzieć, że ma się do czynienia z osobą o wyższym statusie majątkowym. Co tu dużo mówić, Aeron prezentował się naprawdę dobrze.
Rozsiadłszy się na jednej z kanap, zapalił węgielek i wszystko było gotowe, sięgnął po jeden z węży i pociągnął solidnie. Poczuł w ustach smak melona, wypuścił chmurę dymu i odłożył końcówkę, opierając się wygodniej.
Nie wiedział kogo się spodziewać, uzupełnił swoje dane na temat rodziny La Corix na tyle, na ile pozwalały mu i czas i znajomości. Dowiedział się, że ostatnimi latami interesy rodu nie prosperowały tak, jak powinny i prawdopodobnie gdyby nie chęć utrzymania dobrych kontaktów w niepewnych czasach młody Vaele całkowicie zignorowałby La Corixów. Biorąc jednak pod uwagę, że Upiorny Arystokrata miał swój cel w odnawianiu kontaktów, czekał teraz na głowę rodu.
Nie nastawiał się na konkretny tok rozmowy, chciał po prostu rozeznać się w terenie. Entuzjastyczna odpowiedź ze strony zapraszanego na spotkanie szlachcica sprawiła, że był dobrej myśli. Czas jednak pokaże jak to wszystko się rozwinie.
Zrelaksowany czekał więc, pilnując by węgielek tlił się spokojnie. Co jakiś czas zaglądała do niego obsługa i pytała, czy nie chciałby zamówić czegoś jeszcze. Nie byli jakoś specjalnie nachalni, jednak gdy po raz trzeci zajrzała do niego właścicielka z przymilnym uśmiechem, zrozumiał że ona nie chce zebrać zamówienia a sprawdza stan jego upojenia. Z niemałą satysfakcją witał ją trzeźwym spojrzeniem i miłą odmową.


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Irvette
Gif :
Palarnia Opium "Tu quis es?" 5PUjt0u
Godność :
Irvette la corix
Wiek :
15
Rasa :
upiorna arystokracja
Wzrost / Waga :
140/38
Znaki szczególne :
małe znamię na pośladku
Pod ręką :
pluszak w kształcie królika, torbę ze słodyczami i jakimiś przyborami malarskimi i drobnymi zabawkami
Broń :
przywoływana: plastikowy młotek
Zawód :
bezrobotne dziecko; twórczyni króliczych napojów
https://spectrofobia.forumpolish.com/t935-irvette#13701 https://spectrofobia.forumpolish.com/t936-norka-irvettki#13702
IrvetteNieaktywny
Fabuła odgrywana w ramach bonusu mojej postaci

Ir nie była personą, która jakoś specjalnie parała się pracą na rzecz swojej własnej rodziny. Nie interesowało jej poszerzanie wpływów, czy gościnne
pojawianie się na balach, gdy już okazyjnie dostanie na jakieś zaproszenie. Wszelakie konflikty w kraju obchodziły ją mniej, niż to, co zostanie podane jej na śniadanie. Nie ma co się jednak dziwić, gdy wszystkie obowiązki głowy rodu, były dla niej zwyczajnie nudne; ostatecznie wszystkim zajmował się oddelegowany przez nią zarządca posiadłości. Nielicznie pojawiały się na tle momenty, gdzie musiała zacisnąć swoje ząbki i sama się czymś zająć, zwłaszcza gdy ktoś nachalnie chciał wejść w jej życie, jej świat ze swoimi buciorami. Nie sugerowała, że takowe zaproszenie, które ostatnio jej wysłano, było kierowane właśnie takim zamiarem, zarządca dał jej jednak do zrozumienia, że tym razem musi osobiście udać się na owe spotkanie. W krainie zaczynały narastać konflikty, które z biegiem czasu zapukają zapewne do bram jej króliczej norki.

Mrok, zapach czy mijający ją podejrzani ludzie, sugerowały jedynie, że kręcąca się parasolka, która mieniła się nie mniej rażącym różem od ubrania, które właśnie miała na sobie, byłą tak irracjonalna, jeśli weźmie się pod uwagę estetykę wizualną tego miejsca. List miał jednak do siebie to, że nie mogła zaprotestować wprost, odnośnie do miejsca spotkania, a może mogła? Wystarczyło zająć się sprawą własnoręcznie, prawda? Sama osobiście wybrałaby jakiś przytulny lokal, z dostępem do przeróżnych słodyczy. Skoro jednak jej brak zaangażowania w zarządzanie majątkiem, jak i statusem sprawiły, że była właśnie w takim miejscu, nie powinna obarczać winną nikogo innego jak samą siebie.
Przekraczając jednak próg lokalu, doświadczyła niejednokrotnie tego dziwnego uczucia, które odczuwa się, gdy ktoś mówi ci „nie powinno cię tu być dziecko” mina, jak i wątpliwości obsługo co do pojawienia się tu Ir, szybko została rozwiana, gdy ta okazała im zaproszenie, które dostała. Wskazano jej odpowiednie pomieszczenie, do którego się udała; nie śpieszyło się jej, gdzieś słyszała, że spóźnianie się jest w dobrym geście. Dodatkowo zapach, który dochodził do jej noska, stanowczo nie pochodził od jakiegoś wyrafinowanego jedzenia, czy upiększaczy zapachowych, których używają kobiety. Dlatego, gdy zapach zdawał się nasilać, zasłoniła usta, jak i nosek swoją chusteczką, którą chwilę wcześniej wydobyła z króliczej torby. Gdy doprowadzono już ją ostatecznie do miejsca spotkania, przekroczyła próg wejścia, zachowując jednak ostrożność, jak i wykazując trochę niepewności. Nie znała tej persony, a nikt nie dał jej przecież zapewnia, że nie natrafiła na jakiegoś zboczeńca, który czeka na jej puchaty króliczy ogonek, który akurat dziś został w domu.
- dzień do...dobry, Irvette la Corix, miło mi pana poznać
Dopiero teraz, po ukłonie, a może i podczas zdołała zlustrować mężczyznę, który oczekiwał jej przybycia. Widząc jego estetykę ubioru, poczuła lekkie dreszcze, typowa czerń, zero kolorów, no cóż… najwidoczniej nie każdy może mieć tak wspaniały gust, jak królicza dama; stwierdziła, to będąc ubrana głównie w róż, o ironio. Nie mogła jednak dostrzec rysów twarzy, a wszystko przez wszechobecny dym, który na taką odległość wszystko rozmazywał. Do zapachu prawie już się przyzwyczaiła, dlatego opuściła w dół swoją chusteczkę. Cały czas będąc jednak w gotowości, gdyby zapach ponownie stał się zbyt natarczywy.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Palarnia Opium "Tu quis es?" 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Wybierając palarnię opium jako miejsce spotkania z głową rodu La Corix, był przekonany, że będzie miał do czynienia ze starszym, statecznym panem La Corix albo elegancką damą, panią La Corix, Upiornymi Arystokratami w sile wieku, albo przynajmniej z rówieśnikami. Sam jakoś specjalnie leciwy nie był, ale z czystym sumieniem mógł stwierdzić, że wiele już w życiu widział, wiele doświadczył...a nadal było mu mało. Spragniony poznania wszystkich światów, które były na wyciągnięcie ręki, odnawiał więc kontakty ze szlachtą Krainy Luster, by w razie niepowodzenia, kiedy przyjdzie mu z pokorą skłonić głowę, nie będzie musiał obawiać się dźgnięcia w plecy. Ktoś kiedyś powiedział mu, że zaufanie też ma swoje granice i Aeron zamierzał o tym pamiętać, jednak w razie potrzeby wolał zwracać się o pomoc do sojuszników, a nie błagać o litość swoich wrogów.
Nic i nikt nie przygotował go jednak na to, co miało się stać. Chwilę przed spotkaniem zebrał wszystkie dostępne informacje na temat rodu La Corix, rozpytał o rodzinę i jej historię. Sądził, że jest na bieżąco... Jakże straszliwie się pomylił.

Słysząc dziewczęcy głosik, zakrztusił się dymem, unoszącym się w pomieszczeniu i rozkaszlał, unosząc dłoń i rozganiając nią dym. Widząc sylwetkę ubranej w róż, niskiej postaci, pomyślał początkowo, że zaszła fatalna pomyłka i do palarni wysłano omylnie dziecko, które miało mu przekazać jakieś wieści. Bywało już wcześniej tak, że posłańcami były dzieci, sprytne i szybkie, ale Aeron, chociaż korzystał z umiejętności plotkarskich bawiących się w mieście dzieci, nigdy nie odbierał meldunku w takich okolicznościach. Czemu więc w ogóle wpuszczono tutaj tę dziewczynkę?
Gdy się przedstawiła, wszystko stało się jasne a fatalna pomyłka stała się koszmarną pomyłką. La Corix... wysłali dziecko?!
Opanowując kaszel poczuł narastający w nim gniew. Przez chwilę bił się z myślami, mając zamiar odprawić dziewczynkę z gorzkim pozdrowieniem dla jej rodziców i wiadomością, że zrozumiał kpinę i przekaz. Mimo wszystko jednak jego twarz pozostała nieruchoma a jedynym znakiem, że mężczyzna był zaskoczony, były nieco szerzej otwarte oczy i uniesione brwi.
Wstał, bo przecież należało powitać damę, nawet jeśli była ona jeszcze dzieckiem. Zrobił krok ku niej i wpatrując się w nią jak jastrząb w ofiarę, pochylił się w lekkim ukłonie, jednocześnie wyciągając rękę by La Corix podała mu swoją drobną dłoń. Jeśli to zrobiła, ucałował jej wierzch w powitaniu.
- Witaj, panienko Irvette La Corix. - powiedział uśmiechając się lekko - Książę Aeron Vaele zwany Stalowym Bastardem. - przedstawił się, celowo pomijając pełny tytuł a decydując się na nowy przydomek - Wzajemnie, panienko. - dodał wskazując jej miejsce obok siebie - Wybacz okoliczności, nie sądziłem, że przyjdzie mi spędzać czas z tak młodą damą. Usiądź obok, proszę.
Sam zajął miejsce i posłał jej przyjazny uśmiech. Jeśli tego chcieli, zagra w ich grę i nie da im satysfakcji, jakkolwiek by nie był mocno urażony. Wysłanie dziecka na rozmowy było śmiałym posunięciem, ale być może Irvette nie była po prostu oseskiem. Być może patrzył właśnie na najzdolniejszego dyplomatę rodu La Corix.
Cóż, czas pokaże.
- Chciałbym zapytać o zdrowie rodziców panienki. Czemuż nie zjawili się osobiście?


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach