Gabinet Dyrektora

Bane
Gif :
Gabinet Dyrektora 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Gabinet Dyrektora
Sob 1 Cze - 21:36
Gabinet Dyrektora 837de97a7a8431cb4f1a76eec86c3471

Dostosowany specjalnie dla nowego Dyrektora niewielki pokój, w którym będzie mógł przyjmować gości i po części pacjentów. Ściany zostały przemalowane na jasny kolor, podobnie ciężkie meble. W centrum stoi biurko przy którym ustawiono jeden fotel dla Dyrektora, na przeciw dwa dla gości.
Za plecami właściciela stoi duży, szeroki regał na którym ustawiono całą masę książek dotyczących medycyny.
Nad biurkiem wisi gustowny żyrandol ze świecami, odpalany tylko gdy ktoś znajduje się wewnątrz.
Ogólnie pomieszczenie sprawia wrażenie eleganckiego, czystego i mimo niewielkich rozmiarów, jest dość przestronne by znalazło się w nim wszystko to, co jest potrzebne.
Bane przesiaduje tu za dnia, kiedy nie przyjmuje pacjentów. To tu podpisuje wszelkie dokumenty dotyczące Kliniki i omawia raporty z Ordynatorem, czy podpisuje umowy z nowymi pracownikami.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet Dyrektora 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet Dyrektora
Nie 2 Cze - 11:16
Otworzył drzwi i przepuścił ciemnowłosego przodem. Marionetki urządziły to miejsce naprawdę dobrze, Bane'owi odpowiadały zarówno meble jak i dobór kolorów. Było jasno i przestronnie, nawet jak na tak mały pokoik.
- Zapraszam. - wskazał stojące przed biurkiem fotele, zapraszając tym samym, by gość usiadł - Napije się pan czegoś? - zapytał podchodząc do barku. Odczekał chwilę i spełnił prośbę, jeśli jakakolwiek padła. Sam dostosował swój napitek do zamówienia przybysza, nie chcąc odstawać od niego za bardzo.
W końcu podszedł za biurko i usiadł w fotelu, rozpinając dyskretnie marynarkę.
- Cóż pana do mnie sprowadza, panie Veltigar? - zapytał uprzejmie, taksując wzrokiem jego twarz. Wyglądał na konkretnego typa który wie, czego chce. Idealnie, już dawno Bane nie rozmawiał z kimś, kto okazałby się konkretny w swoich działaniach.
Przypomniały mu się czasy, kiedy jeszcze żył w Świecie Ludzi i prowadził własny biznes. Lubił załatwiać te wszystkie sprawunki, od kontroli finansów po wydawanie poleceń, kto dzisiaj ma posprzątać salę z aneksem kuchennym. W takich chwilach czuł, że ma władzę.
Tak było i teraz. Siedział za biurkiem, w swoim Gabinecie i czekał na odpowiedź petenta. Był jak król, który łaskawie zgodził się na audiencję.
Bardzo spodobała mu się ta myśl, dlatego przyjazny uśmiech nieznacznie się pogłębił, chociaż nadal pozostawał profesjonalny.
Kątem oka zerknął na teczkę którą tamten przyniósł. Skórzany neseser? Ładnie. W Krainie Luster nie widział takich. Czyżby brunet pochodził ze Świata Ludzi? Nic nie było pewne, dwa światy przez lata tak bardzo się poprzenikały, pomieszały, że obecnie, widok Upiornego Arystokraty ubranego w zwyczajny, "ludzki" garnitur, nikogo już nie dziwi, podobnie jak widok Człowieka z doczepionymi kocimi uszkami.
Był cierpliwy i nie poganiał. Usiadł na krześle wygodnie i ustawił dłonie w geście słuchacza, dając w ten sposób sygnał, że jest ustosunkowany otwarcie i przyjaźnie do swojego rozmówcy. Był bardzo ciekaw, co sprowadziło eleganckiego bruneta do Kliniki na Wzgórzu.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet Dyrektora 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet Dyrektora
Pon 3 Cze - 4:40
Gabinet Dyrektora Q3qJz7J
Wygląd: Szatyn z włosami starannie uczesanymi i ułożonymi tak, by dobrze komponowały się z utrzymywanym w stałej długości, gęstym, ale dość krótkim zarostem. Sylwetka wysportowana i umięśniona. Ubrany jest w białą koszulę z mankietami na spinki z oprawionymi hematytami, szaro-zielonkawy krawat, szarą kamizelę garniturową, ciemne garniturowe spodnie i wypastowane, garniturowe buty. Od środkowego  guzika kamizeli do jej prawej kieszeni ciągnie się srebrna dewizka zegarka kieszonkowego. Wzrost : 190 cm. Waga: 85 kg
 

Charakter: Na co dzień elegancki, kulturalny i spokojny. W pracy stawia na profesjonalizm i indywidualne podejście do tematu. Od samego siebie wymaga równie dużo co od innych. Lubi literaturę, sztukę, muzykę i taniec. Mimo pozornego „kija w dupie” potrafi się żywiołowo bawić.

- Andres Veltigar – powiedział ściskając dłoń białowłosego - Cieszę się, że tak szybko pan przybył.
Powiedizał po czym ruszył we wskazanym kierunku zabrawszy ze sobą jedynie neseser. Walizka została przy krześle.
- Panią również … – powiedział zatrzymując się i spoglądając dziewczynie głęboko w oczy, po czym uśmiechnął się do niej w sposób miły, ciepły i niewymuszony. W uśmiechy tym była serdeczność, podziw i sympatia - Pani Doktor
Nie znał jej imienia, na „Ty” nie przeszli, a zatem zmuszony był nazwać ją „odstanowiskowo”, czyli tak, jak określił ją dziwaczny jegomość, który mienił się dyrektorem tego przybytku.
A zatem kwestia braku cyklicznych raportów z działalności placówki naukowo-badawczej, braku sprawozdań i wyników badań, a także próbek biologicznych, niejako rozwiązała się sama. Van Vyverna nie było na posterunku, na którym to posterunku, ów powinien się znajdować. Tylko czemu? Gdzie się podział ten cholerny Opętaniec?
Z pewnością będzie musiał się tego dowiedzieć, ale tymczasem miał do rozwiązania inny, równie ważny problem. Brak aktywnego wywiadu naukowo-badawczego na tych terenach. W Krainie Luster, zwłaszcza w placówce medycznej nastawionej na niesienie pomocy wszystkim istotom, łatwiej jest pozyskiwać próbki biologiczne niż w Szkarłatnej Otchłani, gdzie każdy spodziewa się aktywnej działalności MORII. Ponadto nie dysponował nikim zaufanym, kogo mógłby oddelegować do tej pracy. Oczywiście, mógł wprawdzie wysłać tu Apryline Moss albo Kurta Streichera ale problem zasadniczy polegał na tym, że Apryline Moss, czy jak kto woli Vega Jardine, była archeologiem i o medycynie miała pojęcie takie, że ból głowy leczy się paracetamolem, a Kurt Streicher był żołnierzem, który ból łba u ludzi zwykł leczyć aplikując kilka gram ołowiu wprost w miejsce bólu.
Kiepsko to wyglądało, a on nie mógł sobie pozwolić na wypuszczenie z łap tak newralgicznego punktu jak Klinika w Krainie Luster. A zatem będzie trzeba zmienić rolę. Dobrze, że chociaż powłoka w jakiej tu przybył, jest odpowiednia do tego celu.
Gdy weszli do gabinetu Białowłosego, Andres nie rozglądał się po nim. Sprawiał wrażenie człowieka, dla którego subtelny przepych, będący niejako echem dostojeństwa, to rzecz absolutnie normalna.
- Poproszę o wodę. – powiedział Andres siadając w fotelu wygodnie i opierając się o jego oparcie.
Odczekał aż Białowłosy również usiądzie.
Nim przystąpią do jakichkolwiek rozmów, Andres musiał go przeczytać, poznać jego zachowania i sposób bycia. Po chwili już wiedział z kim ma do czynienia. Wskazanie kierunku marszu i puszczenie gościa przodem przy jednoczesnym stwierdzeniu, że zaprasza do gabinetu „za sobą”, pytanie o to czego się napije, przy samodzielnym podejściu do barku i braku zaproszenia do samodzielnego wyboru, gest słuchacza po zajęciu wygodnej pozycji. Narcyz autokrata. Łatwy do manipulacji.
Andres pokiwał głową i uśmiechnął się lekko.
- Prawdę mówiąc panie Blackburn, na stanowisku Dyrektora placówki spodziewałem się zastać kogoś zupełnie innego, ale cóż, skoro to pan jest aktualnie dyrektorem tego przybytku, to sprawa spada niejako na pana ręce. – powiedział spokojnym głosem, po czym sięgnął po naczynie z wodą i upiwszy z niego łyk, odstawił z powrotem. Zmienił teraz pozycję. Usiadł prostując nogi i opierając się wygodnie, na zgiętym i opartym na podłokietniku, ramieniu.
Ewidentnie nie stresował się tą rozmową.
- Widzi Pan, z tego co wiem, to klinika cierpi na brak lekarzy z prawdziwego zdarzenia. W tej chwili, zważywszy na fakt, że pańskiego poprzednika nie ma, w całej placówce tylko pan posiada formalne wykształcenie medyczne. „Pani doktor”, którą spotkałem w poczekalni, raczej nie posiada dyplomu akademickiego i tytułu lekarza medycyny, prawda? – popatrzył dyrektorowi w oczy, aby sprawdzić reakcję na zaprezentowane fakty - Mógłbym powiedzieć, że przybyłem tu na zaproszenie pańskiego poprzednika, który prosił mnie o pomoc, ale brzydzę się kłamstwem. Prawda jest taka, że przychodzę tu z własnej woli, by zaoferować swoje usługi pańskiej placówce medycznej.
Powiedziawszy to podniósł neseser, wyjął z niego poświadczone z oryginałami kopie: dyplomu ukończenia studiów medycznych (magna cum laude) na Uniwersytecie Harvarda, dyplom specjalisty medycyny wewnętrznej oraz dyplomy z tej samej Alma Mater dotyczące specjalizacji biologicznych tj. mikrobiologii lekarskiej i wirusologii. Do tego dołączono spory plik listów polecających i pozytywnych opinii od wielu tuzów światowej medycyny. Trzeba przyznać, że Andres wyglądał wyjątkowo młodo, jak na kogoś z takimi osiągnięciami, ale gdy podczas odstawiania neseseru na ziemię, ruchem jednego palca przeniósł ułożoną stertę papierów wprost na biurko Banea, prawdopodobnie wszystko stało się jasne. Imć Andres Veltigar pochodził „zza lustra”.
Mężczyzna ponownie zajął wygodną pozycję w fotelu, a dawszy dyrektorowi placówki czas na zapoznanie się z dyplomem (magna cum laude) najlepszej w Świecie Ludzi uczelni, zaczął mówić dalej.
- Jak pan z pewnością widzi po przedstawionych dokumentach, jestem lekarzem, specjalistą chorób wewnętrznych, a ponadto specjalizuję się w mikrobiologii lekarskiej i wirusologii. – odczekał chwilę by aktualny dyrektor kliniki mógł sobie wszystko przemyśleć i poukładać - Posiadam również dostęp do nowoczesnych leków, badań i środków opatrunkowych. Zresztą, wydaje mi się, że nie muszę panu tego tłumaczyć. Z pewnością sam pan wie, iż nic tak nie podkreśla wartości i umiejętności lekarza jak dyplom ukończonej rzez niego uczelni, oraz stos listów polecających i pozytywnych opinii.
Ponownie sięgnął po wodę i upiwszy nieco, odstawił naczynie w miejsce w którym uprzednio stało.
Siedział sobie teraz spokojnie, podczas gdy Bane zapoznawał się z kolejnymi „peanami pochwalnymi”.
- Widzi Pan moje kwalifikacje oraz wie, co mogę zaoferować pańskiej placówce medycznej. Porozmawiajmy teraz o tym, co pan może zaproponować mi jako potencjalnemu pracownikowi. – powiedział uśmiechając się uprzejmie.
Był pewny siebie i swoich atutów na rynku pracy, nieulękły w prowadzeniu rozmów, a przede wszystkim profesjonalny. Przedstawił jasno i bez owijania w bawełnę co może zaproponować, oraz ile potrafi, a w zamian oczekiwał takiej samej szczerości, otwartości i odwagi.  
Bez problemu dało się wyczuć w jego zachowaniu to, że należy do ludzi, którzy posiadają na tyle wysokie kwalifikacje, by znaleźć pracę praktycznie w każdym miejscu.
Siedział zatem i czekał na to co powie pan Blackburn.
Blackburn … – przypomniał sobie nazwisko Banea - Jegomość od trującej krwi, która badał van Vyvern. Miło mi pana poznać, panie Blackburn. Niezależnie od pańskiej decyzji.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet Dyrektora 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet Dyrektora
Czw 6 Cze - 17:21
Bane uwielbiał rozmawiać z ludźmi, którzy nie owijali w bawełnę. Brało się to stąd, że po prostu męczyło go odczytywanie znaczenia między wierszami. Wolał mieć wszystko ładnie podane, na tacy, nawet jeśli miałoby to być gówno w kolorowym papierku.
Uwaga Andresa zaciekawiła białowłosego. Lekki skurcz jaki przeszedł przez jego twarz, delikatne zmarszczenie brwi zdradziło, że temat byłego dyrektora jest dość drażliwy. Bane nie miał zamiaru spowiadać się nieznajomemu ze zmian w kadrach.
Facet był konkretny. Wiedział też, że ze wszystkich pracujących tu osób tylko Cyrkowiec miał wyksztalcenie i licencję, która pozwalała mu na wykonywanie zawodu. W jakiś sposób było to uspokajające, bo przez chwilę Medyk miał wrażenie, że przybyły będzie podważał jego kompetencje. Wydawał się być bardzo pewny siebie, niezachwiany, niemożliwy do wyprowadzenia z równowagi.
Przypominał mu nieco Anomandera… Ale Opętaniec był przy tym lodowaty i bezwzględny, chociaż sprawiedliwy. Przynajmniej tak odbierał go Blackburn, zanim dowiedział się strasznych rzeczy na jego temat.
- Nie jest to wielką tajemnicą. - przyznał otwarcie, postanawiając, że nie będzie kłamał - Pani Doktor nie ma wykształcenia medycznego, ale wykazała się znajomością medycyny w stopniu zadowalającym na tyle, by przyjąć ją na wyższe stanowisko. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że posiada ona bardzo przydatną w pracy lekarza moc. - wyjaśnił ze spokojem - Jak sam pan zauważył, rozpaczliwie potrzebny jest nam personel. Nie odmówię stanowiska osobie, która może realnie wspomóc Klinikę. - posłał mu miły uśmiech, podekscytowany tym, że Veltigar w końcu odkrył kartę.
Chce zaoferować usługi... Brunet chyba spadł z nieba. Teraz, kiedy liczyły się każde wprawne w fachu dłonie, jego pomoc mogła się okazać nieoceniona.
Bane miał ochotę przyjąć go z miejsca, ale wypadało najpierw zapoznać się z dokumentami które przyniósł, a które zaczął wyjmować ze swojego eleganckiego neseseru.
Spokój jaki bił od Adresa był cudowny. Po wszystkich przeżyciach ostatniego czasu, Cyrkowiec potrzebował wytchnienia a zagwarantować to mógł jedynie sprawdzony, zaufany zespół.
Dokumenty wylądowały na biurku Dyrektora, przeniesione zapewne mocą. To potwierdzało, że elegant jest zza Drugiej Strony Lustra. Nie to, żeby miał to wielkie znaczenie... Jeśli chce pomóc, ma odpowiednie umiejętności i złoży przysięgę, zostanie przyjęty z miejsca.
Bane ujął papiery i zaczął je oglądać, czytając wszystko dokładnie. W kilku miejscach zmarszczył brwi, ale nie przez negatywne emocje. Był pod wrażeniem wykształcenia Veltigara. Takie osoby jak on są skarbami w Świecie Ludzi, a co dopiero tutaj. Trafiło się ślepej kurze ziarno.
Zapoznawanie się z materiałem nie trwało długo, bo już na pierwszy rzut oka było widać, że facet jest specjalistą. Jego referencje były wyśmienite, grzechem byłoby go nie zatrudniać.
Białowłosy miewał gorsze dni, ale dzisiejszy, chociaż zaczynał przypominać kalejdoskop, malował się w ładnych barwach. Nie spodziewał się, że złapie złotą rybkę za ogon a w tej chwili siedział przed nim złoty szczupak, który nie dość, że sam zaoferował swoje usługi, to jeszcze nie ma konkretnych żądań. Idealnie!
- W jaki sposób ma pan dostęp do leków, badań i sprzętu? - zapytał z ciekawości, bo wolał za w czasu wiedzieć wszystko, co mogłoby się przydać. Niezależnie jednak od odpowiedzi, oddał dokumenty właścicielowi i pokiwał głową w zamyśleniu.
Nie zastanawiał się czy go brać, to było oczywiste. Myślał jednak nad zapłatą która byłaby adekwatna do wykształcenia, nie uwłaczała nowemu pracownikowi ale i była na tyle odpowiednia, by Klinika nie zbankrutowała. Szkoda, że nie miał przy sobie Jana - Marionetka wiedziałaby ile zaproponować. Bane mógł jedynie bazować na tym, co otrzymał od Anomandera lata temu.
- Proponuję umowę o pracę na czas nieokreślony, lecz pierwszy miesiąc będą okresem próbnym zarówno dla mnie, jak i dla pana. Będzie pan mógł sprawdzić, czy odpowiadają panu warunki pracy w Klinice, personel i ogólny klimat tego miejsca. Chciałbym zaznaczyć na wstępie, że z racji, że nie znajdujemy się w Świecie Ludzi, nie obowiązuje tutaj Prawo Pracy. Oczywiście czas pracy jest określony i wynosi bazowo 8 godzin dziennie, ale trzeba wziąć pod uwagę przypadki nagłe. - powiedział spokojnie, patrząc w oczy Veltigara - Ma z tym związek kolejna kwestia: oferuję zakwaterowanie na terenie Kliniki i pełne wyżywienie. Będzie pan mógł zająć dowolny pokój w skrzydle mieszkalnym, do którego ma dostęp jedynie personel, nikt inny nie będzie pana niepokoił. Kwestia umeblowania pokoju pozostaje otwarta, zapewnimy panu wszystkie potrzebne meble czy sprzęt, oczywiście w granicach rozsądku. - sięgnął po swoją szklankę i upił z niej łyk wody - Na początek nie będzie pan samodzielnie prowadził badań czy przeprowadzał zabiegów, wszystko po to, bym mógł sprawdzić pana umiejętności. A jeśli już przy tym jesteśmy... - uśmiechnął się - Przybyłem do pana z wysoką gorączką, bardzo boli mnie głowa i ledwo chodzę, bo tak bardzo bolą mnie wszystkie mięśnie. Dziękuję za wodę, nie mogę niczego przełknąć, od kilku dni mam nudności. Męczy mnie też biegunka. - jęknął teatralnie, wcielając się w inną osobę - Boli mnie tutaj. - dotknął brzucha, w miejscu gdzie powinna być trzustka - I mam problem z sikaniem. Boli mnie, gdy chcę się załatwić a jak już się uda, sikam na czerwono. - westchnął - Byłem u internisty ale nie bardzo wiedział jak pomóc, obejrzał mnie, stwierdził, że mam wysypkę i zapisał mi jedynie wapno. - na ostatnie słowo Bane parsknął, okazując w ten sposób co myśli o tej metodzie - Proszę mi pomóc! Po to tu przybyłem! - warknął nagle z agresją i otarł rękawem nos - Och, krew? Niech pan coś zrobi, do cholery!
Po pokazie, usiadł wygodniej w fotelu i spojrzał wyczekująco na gościa. Pod tymi objawami mogło się kryć wszystko, ale wirusolog powinien mieć tylko kilka możliwości. Bane podał naprawdę klasyczne objawy.





That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet Dyrektora 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet Dyrektora
Czw 6 Cze - 21:50
Gabinet Dyrektora Q3qJz7J
Wygląd: Szatyn z włosami starannie uczesanymi i ułożonymi tak, by dobrze komponowały się z utrzymywanym w stałej długości, gęstym, ale dość krótkim zarostem. Sylwetka wysportowana i umięśniona. Ubrany jest w białą koszulę z mankietami na spinki z oprawionymi hematytami, szaro-zielonkawy krawat, szarą kamizelę garniturową, ciemne garniturowe spodnie i wypastowane, garniturowe buty. Od środkowego  guzika kamizeli do jej prawej kieszeni ciągnie się srebrna dewizka zegarka kieszonkowego. Wzrost : 190 cm. Waga: 85 kg
 

Charakter: Na co dzień elegancki, kulturalny i spokojny. W pracy stawia na profesjonalizm i indywidualne podejście do tematu. Od samego siebie wymaga równie dużo co od innych. Lubi literaturę, sztukę, muzykę i taniec. Mimo pozornego „kija w dupie” potrafi się żywiołowo bawić.



Czekając aż Białowłosy skończy czytać dokumenty, Andres omiótł spojrzeniem cały gabinet. Pomieszczenie było umeblowane specyficznie. Widać było, że nowy dyrektor starał się by wszystko tu nosiło przynajmniej ślad elegancji i klasy. Cóż, tak to już bywa z ludźmi na stanowiskach.  
Z zamyślenia wyrwało go pytanie Banea
- To proste. Pani Doktor ma moc leczenia, a ja chodzenia pomiędzy światami. Biorę pięćdziesięciolitrowy plecak i idę na zakupy. Żadna filozofia. No i nie muszę się bać złapania przez kogokolwiek.- wyjaśnił ze spokojem Andres
Cierpliwie wysłuchał warunków oferowanych przez aktualnego Dyrektora. Pokiwał głową na znak, że ja akceptuje. Pozostawało tylko spisać umowę.
- Mam nadzieję że wyprawa do Afryki się udała. No, ale skupmy się na problemie. Czy bolą już pana jądra? –zapytał biorąc do rąk i porządkując papiery.  Nawet nie spojrzał na Białowłosego. Widać, że znał już odpowiedź. - Pytam bo to prawdopodobnie piąty, szósty albo siódmy dzień, od kiedy ma pan objawy.
Spokojnie włożył papiery do teczki.
- To Marburg, – powiedział Andres spokojnym, nieco znudzonym głosem odstawiając neseser na ziemię i spoglądając na Banea. Minę miał taką, jakby Bane pokazał mu psie gówno i zapytał „Bąbelku, a cio to jest? Powiedz Dlektolkowi!” - Powiedzmy, że to „młodszy brat” Eboli. Prawdę powiedziawszy, po usłyszeniu tego, jakie objawy występują, zaleciłbym pacjentowi dużo czytać, dla zabicia czasu, zanim to czas zabije jego. Można wywnioskować, że pacjentowi zostało maksymalnie pięć dni życia. Bardziej prawdopodobne, że umże jutro albo po jutrze. Zabije go zespół rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego. – pokiwał głową uśmiechając się lekko i sięgnął po szklankę z wodą. Przez chwilę obracał ją w palcach po czym dopił płyn i ponownie odstawił na biurko.
- Prawdę mówiąc w tym przypadku przepisałbym pacjentowi czysty C22H28N2O. Jednorazowo 6 mg. Dla pewności.
Popatrzył na Banea i poprawił rękawy koszuli tak by nie zwijały się na wysokości ramion.
- Mam nadzieję, że zdałem ten prosty test? – powiedział spokojnym, jakby nieco znudzonym głosem - Czy są na dziś przewidziani jacyś pacjenci, których nie trzeba dobijać fentanylem ani zastrzykiem z chlorku potasu?  
Uśmiechnął się spoglądając na Dyrektora.
Oczekiwał na odpowiedź.
Ciekawe kiedy pozna cały zespół ?

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet Dyrektora 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet Dyrektora
Czw 13 Cze - 22:11
Wtrącenie informacji

Do Gabinetu zapukała jedna z Marionetek bez twarzy i gdy tylko otrzymała pozwolenie na wejście, szybko podeszła do Dyrektora, ignorując przy tym drugiego mężczyznę i poinformowała go o tym iż przybyło dwóch nowych pacjentów, z czego jeden jest dość poważnie ranny, a Julia prosi, o wsparcie w tym zadaniu.
Gdy tylko przekazała informacje o ile nie otrzymała żadnego polecenia, lekko się skłoniła i wyszła tak szybko jak weszła.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet Dyrektora 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet Dyrektora
Pią 14 Cze - 10:28
Kiedy mężczyzna wyjaśnił na czym polegała jego moc, kąciki ust białowłosego uniosły się nieznacznie. Ależ wygoda! Facet chyba spadł im z Nieba...albo wylazł z Piekła, sądząc po aparycji przywodzącej na myśl samego Lucyfera - eleganckiego, miłego ale skrywającego przerażającą prawdę. A może po prostu Bane był przewrażliwiony, bo bardzo bolało go to, czego dowiedział się o swoim długoletnim przyjacielu i mentorze, Anomanderze.
- Wygodna rzecz. - powiedział wyrażając swoje zdanie na ten temat. On sam również mógł poruszać się między światami ale odkąd zdobył artefakt który mu to umożliwia... nie odważył się na podróż. Sam nie wiedział, czego się boi. Może zderzenia ze Światem, który musiał opuścić? Który już nigdy nie przyjmie go na powrót? Cóż, może kiedyś zdobędzie się na odwagę. Czas pokaże.
Andres bezbłędnie rozszyfrował chorobę, którą udawał Bane. Właściwie można się tego było spodziewać po kimś, kto ma takie wykształcenie i referencje. Fakt faktem, nie byli w Świecie Ludzi i tutaj choroby były zgoła inne, dlatego wypadało przeprowadzić jeszcze dodatkowy test.
- Oczywiście. - potwierdził wynik pozytywny - Swoją drogą... Jeśli mógłbym wyrazić swoją opinię: podanie tego środka to bardzo... - przez chwilę szukał słowa - Łaskawe rozwiązanie. Prawdę mówiąc, myślę, że dogadamy się jeśli chodzi o metody pracy. - skinął mu głową z uznaniem - Zaznaczę jednak, że jestem chirurgiem i, chociaż potrafię wyleczyć katarek, wolałbym trzymać się specjalizacji. Dlatego początkowo będę kierował przypadki 'katarku' do pana. Jeśli poczuje się pan przytłoczony, proszę się nie krępować i poinformować mnie o tym. - wyjaśnił - Klinika to nie obóz pracy.
Uśmiech Veltigara wydał mu się trochę wymuszony. Mężczyzna miał miłą dla oka aparycję, był kulturalny ale momentami znudzenie wypływało na wierzch. Może miał za sobą męczącą podróż?
Cyrkowiec już chciał coś powiedzieć na ostatnie pytanie, kiedy do Gabinetu weszła Marionetka. Za pozwoleniem, zbliżyła się do Dyrektora i przekazała wiadomość, nie robiąc z informacji jakiejś wielkiej tajemnicy. Bane uśmiechnął się lekko i odesłał ją, dziękując za wieści.
- Jak to mówią: "Mówisz - masz." - powiedział z entuzjazmem, wstając z krzesła i zapinając marynarkę - Czas na chrzest bojowy. - zęby błysnęły w pogłębionym uśmiechu - Po drodze zajdziemy do składziku, od razu dostanie pan kitel. Umowę podpiszemy w wolnej chwili, jak już zajmiemy się pacjentami.
Ruszył do wyjścia, gdzie przytrzymał nowemu lekarzowi drzwi i jeśli tamten był gotowy, razem udali się do sal zabiegowych.

zt x2



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet Dyrektora 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet Dyrektora
Czw 20 Cze - 18:39
Drogę do gabinetu pokonali w milczeniu. Bane tym razem puścił Veltigara przodem i idąc za nim, zastanawiał się nad zmianami, które nastąpią w Klinice. Zachowanie Franka dało mu do myślenia. Nie oczekiwał co prawda zapłaty od świeżo przybyłego do Krainy Luster, ale problem zapłat był niepokojący. Co prawda na konto Kliniki spływały regularnie dotacje od możnych, których mieli 'zaszczyt' gościć, ale czy były one stałą niezmienną? A co, jeśli pewnego dnia któryś z arystokratów, dla kaprysu, stwierdzi, że przelewanie pieniędzy już nie jest takie fajne?
Otworzył drzwi pchnięciem i przepuścił Andresa, wzdychając cicho. Od tego wszystko zaczynał go boleć łeb. Dodatkowo poczuł ogromne pragnienie, ale nie chciało mu się wody. Chciało mu się wódy! Nie wypadało wyjmować przy nowym pracowniku piersiówki... Chociaż może lepiej od razu przyznać się do uzależnienia? Nie. To nieprofesjonalne.
Usiadł za biurkiem, a właściwie opadł na krzesło i sięgnął po dzbanek z wodą i nalał trochę do szklanek. Swoją od razu podniósł i upił odrobinę.
- Na pewno w swojej karierze spotkałeś się z bardziej i mniej wdzięcznymi pacjentami. - stwierdził kwaśno - I na pewno musiałeś przy nich zachować twarz miłego, uczynnego doktorka. To cholernie frustrujące. - dodał cicho, krzywiąc się i odkładając naczynie - W miejscach w których jesteśmy sami, nie kryjemy się z prawdziwymi emocjami, może dlatego czujemy się jak rodzina. Jeśli kiedyś będziesz chciał wyrzucić z siebie frustracje, śmiało. Zawsze chętnie ponarzekam na świat. - posłał mu uśmiech po czym otworzył szufladę w których znajdowały się spisane przez Jana Sebastiana wnioski i umowy, z miejscami gdzie należało wpisać dane.
Podał zestaw Veltigarowi, przysunął mu też pióro i inkaust. W międzyczasie do pokoju weszła cicho Marionetka bez twarzy i postawiła obok Andresa jego walizkę.
- Nie spiesz się. - powiedział białowłosy - Jeśli coś będzie niejasne lub niezgodne z wcześniejszymi ustaleniami, wskaż mi to od razu. - dodał i rozsiadł się wygodniej, zamykając na chwilę oczy.
Ciekawe co dzisiaj będzie na obiad?
Ostatecznie Veltigar podpisał umowę, jeszcze przez chwilę rozmawiali po czym Bane zaprosił nowego lekarza za trzy dni, kiedy będzie mógł rozpocząć normalną pracę. Na koniec uścisnęli sobie dłonie i Andres wyszedł a Dyrektor zabrał się za porządkowanie dokumentów.

z/t x 2 Bane i Veltigar



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach