Samotne mokradła

Diana
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Samotne mokradła
Pon 5 Lip - 19:17
Czy należy uprzedzać o rzeczach oczywistych? Pytanie Irith było w samych podstawach głupie. To było oczywiste, że nikt przy zdrowych zmysłach, szanujący siebie, swój czas, a także wierzący w przyrodzoną godność ludzkości nie mógł pozwolić tej plugawej istocie wypowiadać dalszych słów. Powiedział i tak już za wiele, a to wszystko dlatego, że Candran niespecjalnie śpieszyła się do tego, by się doń zbliżyć.
Warto jednak odnotować, że z pijackiego bełkotu Abrahama Diana nie pojęła żadnego słowa. I nie można tu wątpić, że gdyby Lunatyk powiedział cokolwiek istotnego, to i tak nie zostałoby to zrozumiane przez naganną manierę mówienia. A zatem Scavell powinna wiedzieć, że Diana, nie lubiąca bezczynności, zrobi to co zrobić należało.
- Znakomicie. - Odparła tylko krótko Tropicielka, opierając swoją dłoń na ścianie. Na zbierające się w głębi pomieszczenia szkaradztwa białowłosa nawet nie spojrzała. Nie to, że nie widziała możliwości ich wykorzystania - chociażby jako żywej tarczy. Nie jest również tak, że Diana nie rozważała możliwości rzucenia się na nią przez jakiegoś bachora. Przyjęła jednak, że taki atak nie miałby żadnych szans na powodzenie, a ich wykorzystanie wymagało więcej wysiłku, niż Candran chciałaby włożyć w rozmowę z tymi szympansami.
Słysząc naiwne wyjaśnienia Scavell Diana uniosła ledwie brew i dodała jeszcze kilka słów:
- Tak, powinniście być wdzięczni. - Choć w przeciwieństwie do wdzięczności za rzekome uratowanie Abrahama przed jakąś klątwą, Diana mówiła raczej o uratowaniu świata przed istotą tak niegodną istnienia, że mogłaby być wyjątkowo słabym i pokracznym Koszmarnym bytem. Gdyby tylko nie fakt, że Diana nie wyczuła nawet odrobiny koszmarnego "zapachu". Abraham po prostu był tak głupi, co nie miało związku z Krainą snów. Mogło jednak być efektem jakiejś klątwy. Diana słyszała kiedyś o takim przypadku z ust pirata, którego statek został opanowany przez Koszmar. Pomimo jednak noszenia przy sobie dwóch mieczy i białych włosów Cień nie była wiedźminem i nie interesowało ją odczynianie klątw.
- Zostawiam ich Tobie. - Dodała jeszcze tuż przed tym jak przekroczyła próg budynku i wzięła głęboki wdech. Chociaż zapachy dochodzące do jej nozdrzy nie były najpiękniejsze, to o niebo lepsze od zgnilizny, która toczyła dom - uliczną latarnię.

Dzieci wciąż były przerażone, jednak zbliżyły się słysząc słowa Scavell. Z ich twarzy trudno było wyczytać, czy uwierzyły. Królowało bowiem obrzydzenie krwią, która powoli zajmowała coraz większą część podłogi i ciałem pozbawionym głowy.
- Powscyma pani Kruka? Pszesz niego nie moszemy wychocić z domu i musielśmy psychocić do Abrahama. Powscyma pani Kruka, prawda? - Około dwunastoletnia dziewczynka z każdym słowem była coraz bliżej, aż chwyciła swoimi małymi paluszkami ubrania Irith, patrząc w górę na Adeptkę kocimi oczami.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Samotne mokradła
Pon 4 Paź - 11:50
Scavell wydęła nieznacznie usta i z pewną niechęcią spojrzała w dół na kotowatą dziewuszkę, która śmiała naruszyć jej świętą nietykalność cielesną. Wymusiła sztuczny uśmiech i pochyliła się nieznacznie w jej stronę. Nie ukrywała, że nigdy nie była dobra w kontaktach z dziećmi; ba, dzieci wręcz niepokoiły ją, były niesamowicie nieprzewidywalne, a nieprzewidywalność to coś, czego Scavell bardzo nie lubiła. Pokiwała głową ze zrozumieniem, miała rolę bohaterki do odegrania!
- Obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by zatrzymać to szaleństwo. Tymczasem nawet nie próbujcie opuszczać domu, bo może spotkać was los gorszy od losu Abrahama – skłoniła się, nałożyła na głowę kapelusz i szybkim krokiem wyszła z budynku, popychając idącego przed nią Dachowca-przewodnika, nadal zdezorientowanego wydarzeniami z ostatniej chwili.
Czas na zajęcie się sierotami będzie potem, gdy już uda im się uporać z Koszmarem, który zaprowadził je w te okolice; z pewnością wypadałoby znaleźć im innego opiekuna, skoro ich dotychczasowy leżał na podłodze latarni we własnej krwi i niższy o głowę. I to zajęcie z pewnością spadnie na Scavell, bo – jak przypuszczała Lunatyczka – Diana nie podzielała trosk Irith co do losu podrostków.
Gdy już znalazła się na zewnątrz, zerknęła na Dianę i odchrząknęła cicho, aby zwrócić na nią swoją uwagę. Warto byłoby wreszcie wrócić na szlak, choć Scavell obawiała się, jakie inne, dziwne sytuacje mogą je spotkać po drodze. Zmarszczyła brwi i popchnęła raz jeszcze Kotowatego tak, że ten stał twarzą w twarz z Dianą.
- Skoro udało ci się pozbyć lokalnego szaleńca – zaczęła i wskazała na syna karczmarza – ten oto tutaj młody gentleman powinien zaprowadzić nas do naszego docelowego miejsca.
Młodziak wyglądał, jakby miał zaraz się rozpłakać: patrzył wielkimi, czarnymi oczami raz na jedną, raz na drugą kobietę z niepokojem i nieukrywaną nieufnością, jakby obawiał się, że zaraz sam podzieli los nieszczęśnika Abrahama. Ciekawe, czy w obecnej sytuacji będzie chciał je zaprowadzić w miejsce, o którym mówili Kapelusznicy?


Samotne mokradła - Page 2 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Samotne mokradła
Pią 22 Paź - 17:02
Trudno oczekiwać od Diany zrozumienia dla przerażenia jakie ogarnęło syna karczmarza. I bynajmniej nie chodzi o fakt, że była nieustraszonym pogromcą Koszmarów i miała do czynienia z bytami o wiele bardziej przerażającymi niż kobieta z mieczem. Ona po prostu nie spostrzegła nawet wyrazu twarzy Dachowca. Nie poświęciła mu nawet spojrzenia.
Zamiast tego spoglądała ze spokojem w dal. Na linię starych olsz rosnących nad mokradłami, na które zmierzali. Upiorne rozłożyste korony nie zachęcały do wkroczenia na te nieprzyjazne tereny w oddali, a jednocześnie napawały Dianę pewną niespotykaną zadumą.
To co najbardziej odstraszało ją od ponurych, otoczonych mgła zgnilizny bagien, było zupełnie różne od potworów, które mogły czytać w konarach starych drzew. Nie liczyły się długopalczaste drzewne enty polujące na wrogów natury, czy stare wiedźmy ważące w swych starych kociołkach magiczne mikstury niezbędne do klątw ciągnących się przez pokolenia.
Chciwość byłaby gotowa zmierzyć się z każdym, by osiągnąć to, czego pragnie. Nawet jeżeli musiałaby przekroczyć granicę rozsądku, nie miałoby to znaczenia.
Inaczej było z wilgotną bagnistą breją zalegającą kilometrami pośród spróchniałych drzew, której kora pokryta była małymi, plugawymi żyjątkami. Choć nie przerażały one Diany, to sprawiały, że zwlekała z postawieniem kroku. Niski standard zniechęcał bardziej, niż jakiekolwiek zagrożenie.
To jednak była tylko kwestia czasu, gdy Chciwość jednak przezwycięży odrazę.
- Znakomicie. Ruszajmy.
Powiedziała w końcu i ruszyła w stronę lasu. Czy myślała co się stanie, jeżeli syn Karczmarza postanowi uciec? Nie, nie zakładała nawet takiego scenariusza i gdyby ten nastąpił byłaby wielce zdziwiona.
W końcu czy nie byłoby ogromnie nierozsądnym nie zaprowadzić do celu kogoś, kto na swojej drodze zabił już kilka osób i nie było miejsca, w którym nie przelano by krwi?
I kto wie, czy nie przeleje się jej jeszcze więcej, gdyż na skraju mokradeł pojawił się stary mężczyzna ubrany w szary, postrzępiony płaszcz i błękitną czapkę z czarnym Gatto. Marionetkarz wyraźnie starał się powstrzymać wyjątkowo paskudne stworzenie wielkością znacznie przewyższające którąkolwiek z Tropicielek, czy nawet samego Marionetkarza. Rozlewające się cielsko stworzenia i jego małe raciczki ryjące grząski grunt sprawiło, że Diana postanowiła ominąć to dziwne wydarzenie łukiem na tyle szerokim, by czasem nie została poproszona o pomoc.
Na nic jednak delikatne skręcenie w prawo, gdy i tak usłyszała głos starego weterana:
- Pomóżcie drogie panie! Ten stwór zjadł mi pół ogródka, a teraz próbuje uciec. - Krzyczał tak głośno, że kilka ptaków poderwało się do lotu z koron pobliskich drzew.
Złodziej wydał się z siebie dźwięk podobny pocieraniu o siebie dwóch szyszek, niezbyt podobny do mowy i raczej świadczący o braku inteligencji. Kimkolwiek był ten Marionetkarz raczej nie padł ofiarą jakiegoś prastarego bóstwa lasu. Miał po prostu pecha mieć swoją farmę zbyt blisko dziczy, z której przychodziły zwierzęta zwabione zapachem. czasem takie, które wydawać by się mogło zjadły swych braci, sąsiadów i w zasadzie wszystko co tylko znalazło się w promieniu kilkunastu metrów od nich.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Samotne mokradła
Nie 24 Paź - 14:11
Młody Dachowiec ostatecznie okazał się być w pełni władz umysłowych i zdając sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazł, kierując się zapewne niezachwianym instynktem samozachowawczym, postanowił współpracować i poprowadził Tropicielki przez bagna.
Droga prowadziła wśród spróchniałych konarów starych drzew, tak rozłożystych, że ich groteskowa plątania zasłaniała cały nieboskłon, przepuszczając jedynie nieliczne promienie umierającego słońca. Stopy Scavell, na jej szczęście ubrane w wysokie i grube skórzane buty, grzęzły w bagnistej brei i z każdym stawianym krokiem ciągnęły Lunatyczkę w dół, jakby grożąc, że w każdym momencie mogą ją w siebie wchłonąć i pogrążyć Irith na wieczność w bagnistych odmętach. Może Koszmar, z którym przyjdzie im walczyć, przyjął taką oto nietypową postać, a kobiety przez cały czas deptały po jego monstrualnym, plugawym cielsku? Wszak Koszmary mogły przybrać każdą z możliwych postaci, a nawet fizycznych postaci nie mieć.
Wizja ta nie napełniała zatem Scavell optymizmem, czuła, że każdy mięsień jej ciała napina się mimowolnie, a dłoń wędruje na rękojeść Nysrathu jakby przewidując możliwość nagłego ataku z bagnistej brei. Lunatyczka nie miała jeszcze doświadczenia praktycznego w walce z Koszmarami, cała jej wiedza teoretyczna pochodziła jeszcze z czasów jej bytności w Kulcie Snów. Niemniej czy znajomość inkantacji przywoławczej lub sposoby składania ofiar Koszmarnym Władcom przydałyby się w obliczu walki z dzikim pomiotem najgłębszych odmętów Krainy Snów?
Teoretyzowanie, choć tak miłe sercu Scavell, postanowiła odłożyć na bok i skupić się na swym zadaniu, aby nie pozwolić emocjom zapanować nad sobą. Spięła barki, wyprostowała się przesadnie i przyspieszyła nieco kroku, aby nadążyć za Cieniem i prowadzącym je Dachowcem, który narzucił dość żwawe tempo.
Mokradła były zadziwiająco spokojne i bezludne, zatem obecność Marionetkarza ubranego w łachmany nieco zaskoczyła Lunatyczkę. W młodości lubiła czytać książki opisujące historię Krainy Luster, toteż po symbolu na czapce rozpoznała w nim byłego żołnierza – weterana z czasów wojny z MORIĄ.
Odór, jaki bił od knura, uderzał niemiłosiernie w nos Scavell, zagłuszając nawet zgniłą i szlamowatą woń bijącą z mokradeł. Z pewnością był to największy, najtłustszy i najbardziej odrażający przedstawiciel swojego gatunku, jaki kobieta widziała w swoim życiu. Nic więc dziwnego, że Lunatyczka, kierując się rycerską chęcią śpieszenia z pomocą weteranowi w opałach, wyciągnęła swój rapier i celując w bestię zbliżyła się do niej wolno.
- Skąd go pan wziął? Dawno takiego szkaradztwa nie widziałam. – burknęła do Marionetkarza
Niezbyt to rozsądne, niemniej Scavell zaatakowała szybkim ruchem rapiera wymierzonym w podgardle wieprza celując tak, by cios był śmiertelny. Niestety, dosięgnięcie do krtani tak wielkiego stworzenia nie było zadaniem łatwym, a wymierzony cios wbił się w jego obojczyk. Bestia wydała z siebie przestraszony kwik, a Lunatyczka szybko wyciągnęła broń ociekającą krwią i odskoczyła do tyłu, gotując się na uniki przed szarżującą świnią. Ta jednak, najwidoczniej równie tchórzliwa, jak spasiona, z przeraźliwym kwikiem ruszyła w głąb bagna zostawiając za sobą krwiste ślady.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Samotne mokradła
Pon 25 Paź - 21:28
- Wziąłem? - Krzyknął z wyraźnym oburzeniem stary weteran podnosząc się z wilgotnej ziemi i próbując ręką usunąć błoto, które przylepiło się do jego spodni i pleców. - To paskudne bydle dręczy mnie od kiedy tylko przybyłem na tę ziemie. Mówili, że wyjedź na wieś, odpoczniesz, znikniesz na jakiś czas sprawa ucichnie i wrócisz w pełni sił. Vincent powiedział mi o tej farmie, przybyłem tutaj kilka tygodni temu. - Mężczyzna westchnął ciężko spoglądając w miejsce, gdzie knur podążył.
W międzyczasie Liderka Bractwa dotarła na miejsce zdarzenia wraz z Dachowcem, który zwlekał tak długo tylko ze względu na chłodne spojrzenie Candran i chęć zachowania swojej głowy na miejscu, przytwierdzonej do szyi. W przeciwieństwie do Cienia, Dachowiec wykazywał się o wiele większym entuzjazmem wobec starego weterana.
- Panie Sereo! Stary Yharim znów się naprzykrza? Dopiero co go przepędzaliśmy nie dalej jak trzy dni temu pochodniami. Paskudne, uparte stworzenie!
Podczas gdy Kot dzielił się ze światem swoim nic nie wartym monologiem Diana zrobiła kilka kroków w stronę Scavell. Trudno było ocenić, czy jej chłodne spojrzenie oznaczało chęć ukarania adeptki, która porzuciła misję dla zapasów w błocie, czy może pouczenia na temat nie dobywania cennego ostrza z byle powodu. Prawda okazała się być jednak zupełnie inna"
- To nie był Koszmar. Co najwyżej koszmar, ze względu na paskudztwo tego stworzenia. - Była świadoma, że jej słowny żart nie zostanie doceniony. W końcu kto zastanawiałby się, że użyła słowa koszmar w dwóch zupełnie odmiennych znaczeniach.  - Irin Pogromczyni Wieprza. - Dodała jeszcze, a kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze. Gdyby jednak wiedziała, że jej igranie z ambicjami adeptki będzie miało skutek w postaci dodatkowego zadania, które otrzymają, to nie powiedziałaby niczego.
Na jej słowa Marionetkarz przerwał pogadankę o tym jak ostatnim razem udało się przepędzić świnię za pomocą rzędu pochodni rozpalonych wzdłuż całego płotu i zwrócił się do Tropicielek.
- Drogie Panie! Nie wiem gdzie zmierzacie, lecz waleczności wam nie brak. Sam ruszyłbym do walki, lecz rany poniesione na wojnie i w Mieście Lalek odebrały mi wiele sprawności. Jeżeli jednak uda wam się zakończyć żywot tej bestii, to wiedźcie, że gdy zawitacie do Miasta Lalek Milicja Zory nie zapomni wam  szlachetnego czynu.
Spotkało się to z krótkim prychnięciem ze strony Cienia, który ruszył w stronę mokradeł.
- Przemyślimy propozycję, a teraz nie traćmy już czasu.
Diana nie uważała, że to zadanie odpowiednie dla nich. W zabijaniu Koszmarów może i było coś romantycznego, lecz w tarzaniu się w błocie, by ubić knura nie miało w sobie niczego kuszącego. Z drugiej strony miała przy boku adeptkę, która bardzo paliła się do tego rodzaju rozrywek. Jeśli spotkają tego stwora, to niech Scavell go zabije, a Diana sprawdzi co takiego cennego jest w "wdzięczności Sory". W oczach Tropicielki to uczciwy i słuszny podział obowiązków.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Samotne mokradła
Nie 31 Paź - 19:34
- Niech na całym świecie wojna, byle tylko wieś spokojna? – sparafrazowała słowa z utworu, którego tytułu nie pamiętała i uniosła brew zwracając się twarzą do starszego mężczyzny.  W prawej ręce nadal dzierżyła ociekający krwią wieprza Nysarth; oparła jego klingę o wnętrze dłoni i zbliżyła się do weterana w geście, który mógł wydać się być groźbą. Tropicielka jednak wyjęła z kieszeni szmatę i zaczęła czyścić broń ze śmierdzącej posoki knura, a gdy skończyła, z obrzydzeniem złożyła materiał i wepchnęła ją tak głęboko w kieszeń, jak tylko się dało.
    Słysząc znajomy okrzyk obejrzała się przez ramię na towarzyszów podróży. Posłała Dianie krótkie, badawcze spojrzenie, a widząc chłód jej jasnych oczu, wyprostowała się przesadnie spodziewając się, iż zaraz spadnie na nią gąszcz krytyki. Gdy tak się jednak nie stało, rozluźniła się nieco i schowała swoją broń za pas, w bezpieczne miejsce. Uśmiechnęła się mimowolnie, nieznacznie na komentarz Cienia. Nie spodziewała się, iż jej Liderka będzie dziś tak łaskawa, by obdarzyć ją czymś na kształt żartu. Pokiwała głową spoglądając w stronę, w którą uciekła paskudna bestia.
    - Urodą z pewnością nie grzeszył. – i parsknęła krótko, nieco gniewnie słysząc przydomek, jakim obdarzyła ją Candran. Przewróciła oczami na przekręcenie jej imienia, tym razem przynajmniej brzmieniowo prawdziwe i przekształcone były do siebie podobne.
    Tego wieczora poleje się dużo krwi, oczywiście o ile fizyczne manifestacje Koszmarów takową substancję w sobie posiadają. Oczy Scavell błysnęły na wspomnienie o Milicji Zory: plotki, nawet te, które słyszała w „Czarnej Polewce” na początku swojej podróży niemalże gromiły o tym, że ten sławetny gang Marionetkarzy przejął jakiś czas temu ładunek księżycowego metalu. Wielce prawdopodobne wydało się Scavell, że przedstawiciele Milicji Zory będą mogli chcieć podzielić się cennym towarem w zamian za głowę bestii i odpowiednią opłatę. A metal był jedynym składnikiem, jakiego brakowało Irith do wykucia swojego spaczonego oręża.
    Toteż nic dziwnego w tym, iż dziarskim ruchem zdjęła z głowy kapelusz i trzymając go w prawej ręce skłoniła się nisko przed weteranem, jakby głucha na słowa Diany.
    - Zrobimy, co w naszej mocy, gdy tylko uporamy się z Koszmarem. - wyprostowała się, mruknęła do Marionetkarza słowa pożegnania i ruszyła za swoją Liderką.

    Kroczyła długimi krokami grzęznącymi w błocie i starała się nadążyć za prowadzącą Liderką i Dachowcem. Była zbyt pogrążona własnymi myślami, by zważać na zmieniający się krajobraz okolicy i rosnącą coraz bardziej ciszę. Liczyło się dla niej wykucie oręża. Zrównała się z Dianą i zwróciła do niej konspiracyjnym szeptem:
    - Miejmy na uwadze ofertę weterana, samodzielnie mogę zająć się tym dzikiem. Słyszałam, że Milicja Zory przejęła transport księżycowego metalu, może nam odstąpią odpowiednią ilość w zamian za pomoc. Nie potrafią raczej zająć się metalem, by w pełni wykorzystać jego potencjał, więc…
    - To tu. - przerwał jej Dachowiec, zatrzymujący się na polanie otoczonej ze wszystkimi stronami bagnistą breją. Na jej środku znajdował się drewniany stolik z jasnego drewna obstawiony dookoła podobnymi krzesłami; niektóre z nich były poprzewracane, jak gdyby ktoś wstawał z nich w popłochu. Dookoła walał się targan wiatrem obrus, resztki ciast i owoców pozostałych po przyjęciu były naruszone przez okoliczne zwierzęta; niektóre elementy porcelanowej zastawy były stłuczone na drobny mak.
    Scavell rozejrzała się po okolicy, ale nie dostrzegła w pobliżu zwłok zagubionych Kapeluszników. Spojrzała wyczekująco na Dianę.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Samotne mokradła
Wto 2 Lis - 21:26
Szept, którego użyła Scavell nie wydał się być Dianie konspiracyjny. Raczej patrzyła na niego niczym na prośby małego dziecka, które uczepiwszy się spodni dorosłego zaczęło cichutko mówić, że czegoś chce. Oczywiście tylko dlatego, że wcześniej zostało skarcone za zbyt głośne wyrażanie swoich niepoważnym pragnień. Nieszczęśliwie Diana nie przepadała za dziećmi.
- Księżycowy metal? - Powtórzyła pod nosem, bardziej do siebie niźli do Scavell bądź tego pchlarza, który był ich przewodnikiem. Wykonała jeszcze kilka kolejnych kroków, znalazła się zaledwie dwa metry po pozostałościach po herbacianym przyjęciu.
Przez całą tę drogę zastanawiała się dlaczego jakiś gang marionetkarzy, znany z tego, że zrzesza nieokrzesanych brudasów, miał dostęp do Księżycowego metalu. Ten był niezwykle rzadki, a jego cena niewyobrażalna. Dosłownie nie dało się jej wyobrazić, albowiem metal ten nie był dostępny na rynku. Jedyny sposób żeby go zdobyć to znaleźć jakiś antyk, który był z niego wykonany bądź ryzykować nieprzyjazne powitanie i zawitać na Archipelag, gdzie było jego źródło. Mimowolnie spuściła wzrok na wykonaną w Lunis rękę, która zastępowała jej tę utraconą.
- Wyjaśnij mi coś. - Powiedziała mrużąc lekko oczy i przyglądając się uważnie Scavell. Kątem oka dostrzegła, że ich przewodnik postanowił dać nogę. Nie przejmowała się jednak tym specjalnie - także tym by ratować jego nędzny żywot przed Koszmarem. Wyczuwała dobrze jego zapach, był w okolicy. Wkrótce dało się usłyszeć także głos wypowiadający przedziwne słowa. Te wydawały się nie być złożone z żadnych dźwięków znanych ludzkiej mowie. Choć zarówno Diana jak i pozostała dwójka - w tym uciekających Dachowiec - je słyszeli, żadne nie byłoby w stanie ich opisać, ani też powtórzyć.
- Skąd jakieś obdartusy mają Księżycowy Metal? Ile go mają? Czemu brzmisz, jakby ktokolwiek był na tyle głupi, by transportować ogromne ilości kruszcu potrzebnego Tropicielom i pozwolił go sobie ukraść jakimś dzieciakom bawiącym się w wojnę?
Odgłosy nasilały się. Czymkolwiek był idący w ich stronę Koszmar - bez wątpienia był coraz bliżej, a dźwięki stawały się coraz bardziej niepokojące. O ile na początku mogły przypominać religijną pieśń, podniosłą i powolną, to teraz były szybkie i agresywnie jak zwierzę rzucającą się na swoją ofiarę.
- Zajmiesz się tą szkaradną świnią. - Powiedziała do niej niezależnie od tego jaką Scavell udzieliła odpowiedzi. Wszak Księżycowy Metal był bardzo cenny. Nawet jeżeli Diana go nie potrzebowała i gdyby jej adeptka straciła głowę podczas tego starcia w nieszczęśliwym wypadku, to i tak posiadanie odrobiny tego materiału było istotne. Stanowił znakomitą kartę przetargową w negocjacjach z Tropicielami.
I zastanowić się tylko można dlaczego Candran tak bardzo lekceważyła nadchodzące zagrożenie, które Scavell mogła już dojrzeć za jej plecami. Dwie postacie zbliżały się ku nim. Jedna z nich mogłaby uchodzić za Kapelusznika - po stroju i zwisającym na ręce kapeluszu. Sama ręka wygięta była w nienaturalnej pozie, jakby została złamana. Druga z postaci przypominała psa - cztery łapki i ogon, lecz zamiast głowy miała wijące się kłębowisko węży. Takie same jak wydostawało się zza kołnierza koszuli byłego Kapelusznika.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Samotne mokradła
Sro 3 Lis - 13:44
Konspiracyjny czy też nie, jej szept zdawał się osiągać swój cel – z pewnością zwrócił uwagę Diany, a to zadowalało dostatecznie Scavell. Żywiołowo przytaknęła na wspomnienie o księżycowym metalu, co jak na dość statyczną i powściągliwą Lunatyczkę było dosyć osobliwe, i zatarła z ekscytacji ręce. Metal owiany był nimbem tajemnicy i licznymi legendami, o których czytała w swoich księgach; na pewno słynął ze swojej podatności na zaklinanie oraz z tego, iż dzięki tej cesze wykonywano z niego oręż Tropicieli. I to właśnie najbardziej interesowało Scavell, która to chciała jak najszybciej wyjść z nieszczęsnej roli Adeptki i stać się pełnoprawną Tropicielką. A przejęcie całego ładunku cennego kruszcu wydawał się okazją idealną, by wyhandlować swoją własną broń. Plus może wyciągnie dla siebie coś dodatkowego…?
Zerknęła w stronę Candran – jej słowa zabrzmiały dla niej złowróżbnie, toteż cofnęła się i spięła, jakby była gotowa, że zaraz Cień ją uderzy. Cios jednak nie nadszedł, ale zamiast tego zaniepokojenie jeszcze mocniej ogarnęło trzewia Lunatyczki, gdy zaczęła wyczuwać coś plugawego, z czym jeszcze nigdy nie miała do czynienia. Uczucie było wszechogarniające i duszące, napełniające Irith nieopisaną trwogą, której źródła nie mogła zlokalizować. Biedna Scavell po rytuale inicjacji nie miała jeszcze kontaktu z Koszmarami, dlatego też zdawała się nie łączyć dziwnego uczucia ze zmianami, jakie zaszły w jej organizmie, a które pozwalały na wyczuwanie obecności przybyszów z odległych zakątków Krainy Snów. Rzuciła szybkie, nieco zdezorientowane spojrzenie Candran, która zdawała się nie reagować w żaden sposób. Czyżby tego nie odczuwała? Dodatkowo do jej uszu zaczęły docierać jakieś dziwne dźwięki, które tylko potęgowały uczucie osaczenia i niepokoju; choć nie mogła odmówić im plugawości, to na pewien sposób ją fascynowały.
Niemniej by opanować strach przesadnie skupiła się na ustach Cienia i słowach, jakie zaczynały z nich padać. Cień wyjątkowo się rozgadała, czyżby za sprawą koszmarnego wpływu? Przełknęła ślinę i przeanalizowała wypowiedź Diany – i niemalże równie, jak Koszmarną obecnością (której to z kolei świadoma nie była w pełni), przeraziła się ignorancją Diany dotyczącą ostatnich, głośnych wydarzeń w Krainie Luster. Już nawet nie była w stanie określić, czy bardziej jest wystraszona, czy może wzburzona!
- J-ja byłam na balu u Arcyksięcia i-i wtedy zawarto traktat z Wyspami. Nie znam szczegółów, ale podobno Wyspy handlują z A-Arcyksięciem metalem… I podobno jakiś g-gang Marionetkarzy przejął transport w Mieście Lalek. Nie wiem, nie znam szczegółów, j-jak tam pójdziemy to się d-dowiemy szczegółów…. – próba opanowania drżenia głosu nie przyniosła oczekiwanego efektu: Diana nadal mogła wyczuć ziarno strachu kiełkujące w Lunatyczce.
Drugi raz przytaknęła szybkim ruchem głowy i wbiła spojrzenie na coś, co zbliżało się do Tropicielek. Dziwne stworzenia człapały do nich za plecami Cienia, która zdawała się być nieświadoma ich obecności. Choć może je zwyczajnie ignorowała…? Dziwne uczucie było jeszcze silniejsze, opresyjnie starając się zagłębić w psychice Scavell, która starała się zacięcie je opanować i zwalczyć.
Czyżby to był los, jaki spotkał zaginionych uczestników przyjęcia? Irith z odrazą omiotła karykaturalne postaci kroczące przez bagna i cofnęła się odruchowo, dłoń kładąc w pogotowiu na rękojeści broni. Był to ruch bezcelowy, Scavell miała w świadomości fakt, iż zwykłym orężem nie obroni się przed Koszmarem.
- A myślałam, że jednego paskudztwa nam na dziś wystarczy.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Samotne mokradła
Pią 5 Lis - 20:45
Diana dość mgliście pamięta bal, na którym przecież była. Rzecz jasna była to okazja niepowtarzalna, lecz bardziej niż piękne przemowy i barwne stroje interesował ją Koszmar mający tkwić gdzieś w czeluściach podziemnych korytarzy. I choć wino było całkiem dobre, a wiele sukienek naprawdę piękna - choć wybitnie niepraktyczna, to niezbyt często wracała myślami do tego wydarzenia. W istocie nie pamiętała nawet, że na tym przyjęciu był ktokolwiek z Wysp Księżycowych. Jednak nawet, gdyby kogoś takiego zobaczyła, pewnie nie zapamiętałaby tego faktu.
- Hmmm... - wydała z siebie przeciągły dźwięk, w tym samym czasie, w którym jej dłoń powoli skierowała się na czarną rękojeść magicznej szabli.
Specjalnie nie przejmowała się lękiem, który ogarnął młodą adeptkę. Może byłby to problem, gdyby liczyła, że ta zapewni jej swoim ciałem osłonę na jakiś czas. Aktualnie jednak sama zamierzała zająć się tym Koszmarem.
Nie była lekkomyślna, by czekać ostatniej chwili. Obróciła się w stronę z wolna nacierających istot jeszcze zanim Ci osiągnęli linię stołu. Była więc przez cały czas bezpieczna.
Dobyła miecz powoli, tak by każdy obserwujący mógł zrozumieć znaczenie tego gestu. W gruncie rzeczy był on jednak skierowany nie do Scavell, a w stronę Koszmaru, który zmierzał w jej stronę. Dla tego stworzenia już sam fakt, że Tropicielki przed nim nie uciekały mógł być zdziwieniem. Jednak ujrzawszy srebrzyste światło rozświetlające mrok mokradeł mógł poczuć trwogę. Oczywiście nie dało się jej zaobserwować w sunących ku Dianie nędznych manifestacjach - te kroczyły nieustępliwie.
Candran nie wiedziała jaką wiedzę posiada istota kryjąca się w zakamarkach Krainy Snów. Niemniej czułaby satysfakcję, gdyby Koszmar wiedział co oznaczają jej zaklęte miecze. O ile zwykle Koszmary manifestując się w Trzech Światach kryły się za zasłoną swych nic nie wartych form, to Diana była w stanie zranić nie tylko je, lecz także dotknąć prawdziwego jestestwa Koszmaru.
Miecz skierowany został ku zwierzęcemu napastnikowi. Był zdaje się o wiele szybszy i łatwiej mógłby dołączyć do walki pomimo oddzielającego ich stołu.
Cień trzymała miecz przed sobą, tak by móc łatwo się bronić, bądź wyprowadzić atak.
Musiała mimo wszystko uważać, bo choć była dobrze wyposażona to błąd i tak mógł kosztować ją zbyt wiele. Sztuczne palce zacisnęły się na białej rękojeści, gotowe by dobyć także drugiego ostrza Tropicielki.
- Złap tego tchórza, może być ich więcej niż dwóch. - Wydała polecenie, jednocześnie robiąc krok w tył by uniknąć kłów koszmarnego pomiotu. Ostrze spadło na głowę, która nieroztropnie wysunięta została do przodu. Kolejne cięcie poszło tuż pod linią łusek, a gdy ugodziło w ciało zwierzęcia, te padło martwe. Atak był szybki, lecz ryzykowny. Zabrakło zaledwie sekund, by koszmarny pomiot dostrzegł okazję i wystrzelił w jej stronę wszystkie wężowe głowy. Tego ataku nie byłaby w stanie zablokować ani uniknąć w standardowy sposób, a nie zamierzała wykorzystywać wszystkich atutów przy tak lichym przeciwniku.
Cofnęła ostrze i spojrzała w stronę drugiego oponenta. Niezaprzeczalnie kiedyś musiał być kapelusznikiem, a to oznacz, ze zagadka zaginionego musiała zostać rozwiązana.
Ominęła stojące przy stole krzesła idąc w stronę ludzkiego gniazda węży. Nie spodziewała się (hiszpańskiej inkwizycji), że manifestacja Koszmaru wykorzysta otoczenie przeciwko niej. Choć stwór był dość nieporadny, to posiadał siłę o wiele większą niż to wynikałoby z jego fizycznej budowy. Złapał krzesło i rzucił nim w stronę Candran.
Omal nie trafił. Tylko refleks Cienia sprawił, że kobieta uskoczyła na czas. I od razu też przystąpiła do ataku. Nie było czasu na zwłokę, widziała jak jej oponent sięga po kolejny mebel. Nim jednak zdążył to uczynić jego ciało zostało przeszyte przez srebrzystą klingę. Wkrótce po tym ciało opadło na ziemię.
Dopiero wtedy Diana miała czas spojrzeć, czy Scavell stała w miejscu, czy też ruszyła wykonać zadanie. Bez znaczenia jednak co miało miejsce, to Cień szepnęła:
- To jeszcze nie koniec.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Samotne mokradła
Sob 6 Lis - 17:05
Koszmarna obecność nadal starała się poprzez lęk wedrzeć do umysłu Lunatyczki i sparaliżować jej ciało swoimi długimi, opresyjnymi mackami. Scavell była jednak świadoma jej zabiegów i tego, że znajdowała się gdzieś w pobliżu; czuła, że to dziwne uczucie, mające swoje źródło gdzieś pod splotem słonecznym rezonuje na całe jej ciało, napina każdy jej mięsień i uwalnia adrenalinę z nadnerczy, szykując ją na bliskie spotkanie z przybyszem z innego planu egzystencji. Czyżby to był właśnie był ten osławiony zapach Koszmaru? Wszak Koszmary, jako istoty, które w swojej prawdziwej formie nie miały materialnej powłoki utworzonej z prochów tej ziemi, nie mogły przecież pozostawiać po sobie zapachu w ścisłym rozumieniu tego słowa – toteż osoby, które nie przeszły rytuału inicjacji nie mogły wyczuć jego obecności. Choć zastanawiała się, czy możliwa by była sytuacja, w której członek Bractwa przeczuwa jestestwo Koszmaru, ponieważ czuje jakiś z góry określony zapach, na przykład cynamonu? Czy zapach stopniowałby się w zależności od potęgi i pozycji Koszmaru i czy wtedy byłby intensywniejszy, czy może każdy z nich miałby swój własny, unikalny zapach?
Pytania w rzeczywistości pomogły Scavell odciągnąć swoje myśli od bania się; zajęta swoimi rozmyśleniami, które stanowiły dla niej nie tylko pożywkę intelektualną, ale również pewien plan dalszego skonkretyzowania tego niezbadanego jeszcze zagadnienia, powoli uspokajała drżenie swojego ciała. Może wreszcie będzie jakoś przydatna?
Gdyby ktoś spytał, dlaczego Scavell nie walczy, odpowiedziałaby, że to kwestia bólu ręki, z którym to jej liderka z wiadomych przyczyn zmagać się nie musiała. W rzeczywistości Scavell była bezużyteczna ze swoją bronią – co prawda była ona wykonana bardzo misternie przez jednego ze sławniejszych kowali, a w zwykłych warunkach stanowiła śmiercionośne narzędzie, to z jej użyciem walka z Koszmarem nie różniłaby się niczym od bezrozumnego dźgania powietrza igłą. Toteż walkę z Koszmarem i jego pomiotami postanowiła zostawić prawdziwym fachowcom.
- Już się robi. – odparła lapidarnie na słowa Cienia i rozejrzała się za uciekającym Dachowcem.
Małe plugastwo było zaskakująco szybkie jak na kogoś tego rozmiaru i zdążyło uciec ładny kawałek: kotowaty biegł przed siebie bezrozumnie w kierunku przeciwnym do tego, z którego przyszli. Droga wiodła w bagna, a zadrzewienie nie było gęste. Lunatyczka westchnęła – nie dogoni go nawet, gdyby za nim pobiegła (a gentlemani wszak nie biegają). Omiotła okolicę uważnym spojrzeniem i zdjęła  szybko płaszcz. Zapowiadała się przyjemna pogoda do lotu!
Na tyle lekkiej, skórzanej zbroi umiejscowione były długie otwory mniej więcej na wysokości łopatek, których szwy rozeszły się na boki, gdy z pleców wystrzeliła para wielkich, białych skrzydeł. Irith poruszyła nimi kilkukrotnie, by pozbyć się nieznośnego mrowienia zawsze towarzyszącego ich pojawieniu się, zatrzepotała kilka razy i wzbiła się w powietrze. W ten sposób będzie szybsza i zdobędzie lepszą widoczność na Dachowca, który dobiegał do gęstych krzaków na granicy polany.
- Kici, kici. – mruknęła do siebie i wzbiła się nieco wyżej.
W jej głowie nadal rozchodziła się dziwna, antyczna melodia nucona przez karykaturalne, wężowate stwory. Ciekawa była, czy Tropicielki również mogłyby zostać zamienione w takie monstra, czy może spaczenie, jakiemu uległy, chroniło je przed taką formą działania Koszmaru? I czyżby to byli owi zaginieni Kapelusznicy? Scavell rozczarowała się, iż wytłumaczenie ich zniknięcia będzie takie… banalnie przenudne!
Wszak wszystko rozwiązywał Koszmar. Lunatyczka w sercu liczyła cicho, że owe nagłe zaginięcie to w rzeczywistości intryga uknuta, by wreszcie połączyć ze sobą kochanków rozdzielonych przez los; że zaginiona Kapeluszniczka, Mathilde Solivagnant, znudzona odpychającym i zarozumiałym mężem, który więcej mówił, niż robił, powzięła plan doskonały i spłoszywszy natrętnych gości, rzuciła się w objęcia pana Montpellier. Następnie zatuszowali swoje ślady i razem zaszyli się w chatce w głuchym lesie i przez resztę życia – lub gdy jedno z nich znudzi się taką sielanką – będą się cieszyć tylko swoim towarzystwem.
Choć teraz Scavell nie wykluczała, iż z owej zakazanej relacji zrodzić mógł się swoisty trójkąt, jeżeli oczywiście uwzględnimy i dopuścimy do niej Koszmar. Może świadomość biedaków zamknięta została w wymiarze Koszmaru, gdzie zmuszani są do opętańczych orgii? Krzywy uśmiech zagościł na wargach Lunatyczki, gdy zanurkowała po kotowatego.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Samotne mokradła
Nie 7 Lis - 19:09
Całe szczęście Diana nigdy nie słyszała wymówki, która zrodziła się w umyśle adeptki. W innym wypadku gotowa była usunąć jej problem w postaci ręki, by ta nie musiała już więcej uskarżać się na jej ból. No cóż, trzeba przyznać, że był to bardzo drażliwy temat dla Cienia i nie należało z niego żartować. Przynajmniej nie bez świadomości, iż może to grozić utratą własnego ciała.
Aktualnie jednak Cień nie miała zbyt wiele czasu na rozważania co do myśli i losu Scavell. Posłała ją po uciekającego Dachowca. Bynajmniej nie z troski o niego, lecz ze względu na to, iż gdzieś w tej puszczy wciąż znajdowało się źródło Koszmaru największa i w pewnym sensie pierwotna manifestacja.
Resztki krwi brudzące szlachetne księżycowe ostrze zostały usunięte za pomocą specjalnie do tego przeznaczonej chusty, noszonej w jednej z kieszeni płaszcza Candran.
Co prawda czekała ją jeszcze walka, lecz nim to nastąpi Diana chciała obmyślić plan działania. Nie chodziło tylko o to, by wypędzić Koszmar - czy może raczej uwolnić go z objęć rzeczywistości. O wiele ważniejsze było, by umożliwić wykorzystanie jego siły. Ta nie była zbyt wielka - to zaledwie jakiś pomniejszy koszmarny byt. Ujrzała to za pomocą swoich tropicielskich zdolności. Mimo tego Bractwo od wieków wykorzystywało siłę pochodzącą z Krainy Snów przeciwko Koszmarom i Diana nie miała zamiaru utracić tej szansy lekkomyślną szarżą.
Wiedziała już, że ukąszeni przez złowrogie węże stają się domem dla tej koszmarnej abominacji. Czy więc zachowawszy dla siebie odrobinę tego jadu, nie mogłaby tego wykorzystać?
Zupełnie jak w tych tandetnych opowieściach ze świata ludzi. Tych o żywych trupach, które rozprzestrzeniając się sprowadzają chaos. Stworzenie takiego gniazda węży w rezydencji jakiegoś bogacza oznaczałoby podwójny zysk. Po pierwsze byłaby na miejscu, by odebrać zlecenie na rój Koszmarów. Po drugie bez wątpienia zabrałaby co ładniejsze eksponaty z posiadłości.
Wymagało to jednak odpowiednich przygotowań. Co prawda Diana nie miała przy sobie niczego, co byłoby odpowiednie do zebrania jadu węża, szczególnie tak dużego. Jednak Świat Ludzi był o wiele bardziej obfity w różnego rodzaju materiały niż cuchnące mokradła w Malinowym Lesie. Jeżeli wiedziało się, gdzie szukać, wystarczyło tylko stworzyć odpowiedni portal i wziąć co trzeba, nim ktokolwiek zauważy obecność Tropicielki.
Candran wiedziała gdzie szukać gniazda, a teraz miała już odpowiednie "opakowanie" na koszmarny jad. Oczywiście istniała pewna szansa, że się myli i plan się nie uda. Jednak była zbyt chciwa, by nie spróbować. Wiedziała gdzie iść - nie bez powodu była Tropicielką i od wielu lat zabijała Koszmary. Po drodze natrafiła jeszcze na jedne podobne psu stworzenia, które trzeba było zlikwidować ze względu na wyrastająca z szyi węże.
- W końcu. - Odparła stając naprzeciw Gniazda, głównej manifestacji koszmarnego bytu, który nawiedzał te przeklęte mokradła. Stworzenie przypominało nieco mityczną hydrę - z jednego wspólnego ciała, tym razem nie należącego do żadnego zwierzęcia, wydostawały się ogromne głowy węży. Było ich co najmniej pięć , choć możliwe, że było ich więcej, lecz niewidoczne dla spojrzenia Candran.
Cień rzuciła zrabowane pojemniki w stronę atakujących głów. Na szczęście węże pochwyciły przynętę i zacisnęły swoje kły na zbiornikach na jad. Diana nie miała jednak czasu tego obserwować, gdyż trzecia głowa była tuż przed nią i trzeba było uskoczyć.
Mogła dobyć swoich ostrzy i po prostu zakończyć tę walkę za pomocą ich magicznych właściwości. To jednak oznaczałoby, że nie zdobędzie zbyt wiele jadu,
Znalazłszy się poza zasięgiem głów zerknęła w stronę węży próbujących pozbyć się pojemniczków. Dostrzegła czarną ciecz, która wypływała z zębów koszmarnego gada. Potrzebowała więcej czasu.
Zdziwiła się, gdy bezkształtne cielsko zaczęło sunąć w jej stronę. Początkowo założyła, że gniazdo jest nieruchome, a ono zbliżyło się - przez co Tropicielka znów była w zasięgu pozostałych trzech głów.
Zmarszczyła gniewnie nos, gdy Koszmar ponownie zaatakował. Było zbyt wcześnie na prawdziwą walkę. Dlatego też dobyła noży i rzuciła nimi w atakującego gada. Zraniła dwie głowy, w które celowała. Chociaż rany te nie były na tyle poważne, by zmniejszyć ilość atakujących ją węży, to wystarczyły, by wstrzymać atak. Dzięki temu tylko jedna głowa dotarła do Diany. Z uniknięciem tego ataku kobieta nie miała najmniejszego problemu.
Gdy ponownie znalazła się poza zasięgiem węża - cofając się po wykonanym uniku - raz jeszcze spojrzała na napełniające się zbiorniki. Potrzebowała zdecydowanie więcej czasu.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Samotne mokradła
Pon 8 Lis - 21:40
- Puszczajże mnie, paniusiu, ja tam nie wracam! - złapany Dachowiec wierzgał i wyrywał się z uścisku Scavell, która tylko mocniej złapała chłopaka za płaszcz i podniosła do góry – był wszak niewiele ważącym chucherkiem.
- Słuchaj, tam gdzieś w bagnach może być więcej wężoludzi i wężopsów, może nawet pełza tam jakaś bestia zamieniona w podobne szkaradztwo; wydaje mi się, że bezpieczniej będzie, gdy będziesz w towarzystwie dwóch Tropicielek, niż miałbyś biegać samopas, prawda?
Chłopiec zrobił tylko wielkie, kocie oczy, desperacko rozejrzał się po okolicy – widocznie nie w smak był mu powrót do osobliwych Kapeluszniczych poczwar. Przełknął głośno ślinę i otworzył buzię.
- A-ale… - zdanie zostało przerwane krzykiem, gdy Scavell gwałtownie poderwała się do lotu trzymając go za ramiona.
Koszmary okazywały się być bardzo ciekawym przedmiotem badań: bogactwo form, w jakich się manifestowały, zdawały się ciągle zaskakiwać Lunatyczkę. Czy był w tym jakiś wzór na to, jaką postać przybierze dany Koszmar, czy może to była kwestia ściśle indywidualna i uzależniona od pewnego widzimisię Koszmaru? Oraz, co za tym idzie, czy Koszmar może sam decydować, jak będzie się manifestował, czy wynika to z samej jego natury. Miły dreszczyk emocji rozchodził się po jej ciele i po raz pierwszy od feralnego wypadku Scavell poczuła badawcze ożywienie. Zastanawiała się, czy po pokonaniu Koszmar zostawia swoją fizyczną powłokę – w takim wypadku można byłoby poddać je swoistej ekspertyzie.
Pogrążona w rozmyślaniach, nawet nie zauważyła, że już doleciała do polany, przy której rozstała się ze swoją Liderką. Nie zastawszy jej tam, ruszyła po trupach wężostworzeń w stronę odgłosów walki. Gdy dostrzegła Dianę, zrzuciła Dachowca ma ziemię jakieś pięć metrów od Cienia i sama wylądowała miękko w bezpiecznej odległości. Niemniej to, co ujrzała, wprawiło ją w osłupienie.
Diana zdawała się bawić z Koszmarem, niż rzeczywiście z nim walczyć, co nie miało sensu dla Lunatyczki – przecież jej szefowa nie lubiła się przemęczać i gdyby istniała taka możliwość, od razu odcięłaby wężom łby raz a skutecznie. Czyżby więc ten Koszmar odzwierciedlał mit o hydrze: gdy odcięto mu jedną głowę, na jej miejsce odrastały trzy kolejne? Odrzuciła tę hipotezę, Cień wszak zraniła dwie z głów, zatem to nie mogło być powodem wstrzymanego ataku. Dopiero po chwili ujrzała, że to plugastwo coś… trzyma w pysku. Coś małego i przezroczystego, czego Scavell nigdy nie widziała na oczy. Odwróciła się w stronę Diany i wbiła w nią zażenowane spojrzenie
- Przepraszam bardzo, ale o co chodzi? Co one mają w pyskach? – kolejny rzut oka na Koszmar uzmysłowi, że w tym małym, przezroczystym „cosiu”, jak roboczo nazwała dziwny pojemnik, skrapla się wydzielina z kłów jadowych węży; Scavell aż przetarła oczy ze zdziwienia – Czy ty chcesz… zebrać ich jad…?! Po co ci to?
W rzeczywistości Lunatyczka martwiła się nieco o Cienia. Choć szermierz był z niej całkiem niezły, to jednak głów było dużo; chwila nieuwagi wystarczyła, by jej Liderka podzieliła los Kapeluszników. Jednak Scavell nie postanowiła mieszać się w walkę – obecnie żaden byłby z niej pożytek.
Również ciekawił ją powód, z którego panna Candran postanowiła zebrać jad zamiast od razu zabijać potwora. Łudziła się też, że może Chciwość zechce podzielić się z nią jadem, oczywiście w celach badawczych?

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Samotne mokradła
Sro 10 Lis - 9:49
Aktualnie to nie koszmarne Gniazdo Węży było największym wrogiem kobiety. Dwie z pięciu głów były wyłączone z walki - wściekle próbowały pozbyć się zbiorników wypełniających się powoli ich jadem. Pozostałe głowy nie stanowiły zagrożenia na tyle dużego, by Candran trzymając odpowiedni dystans nie była w stanie unikać ataków sunącego w jej stronę potwora. W ostateczności miała pewne atuty, które wciąż trzymała w rękawie. Portale, czy niematerialność zapewniały ją, że tak długo jak jest świadoma ataku, ten jen nie dosięgnie.
Największym wrogiem Tropicielki był sam teren. Musiała nieustannie być świadoma swojej pozycji i tego co ją otacza. Przypadkowe drzewo, czy nawet krzew mogłyby sprowadzić na kobietę zgubę, gdyby jej plecy natrafiły na nie niespodziewanie.
Toteż starała się wplatać w uniki chwilę na krótkie zerknięcie, które pozwoli jej na dalsze cofanie. Gdy natomiast teren za jej plecami był zbyt trudny, to wyczekawszy na atak zrobiła unik w lewą stronę, przebiegając obok koszmarnego cielska, by znaleźć się z tyłu i wykorzystać dobrze znany grunt. Nieustannie zerkała też na zbiorniki.
W istocie to nie teren był teraz największym wrogiem Diany, a jej własna chciwość. Tego jednak by kobieta nigdy nie przyznała.
Z tańca uników i ataków, wyprowadzanych tylko pro forma, gdyż te w istocie niewiele przyniosły Dianie korzyści, Tropicielka została wyrwana dopiero słowami adeptki.
Czemu ona nie mogła dłużej poszukiwać pchlarza? Teraz zadaje głupie pytanie! Przy czym w ocenie Diany pytanie było głupie głównie dlatego, że nie uwzględniało chciwości Cienia oraz było pytaniem, na które Diana niekoniecznie znała odpowiedź. Wiedziała co jad tych węży potrafi stworzyć i była świadoma, że taka moc mogłaby być przydatna. Niemniej nie miała aktualnie wobec jadu żadnych planów.
Uniki trwały jednak dalej, a pytanie pozostało na razie bez odpowiedzi. Scavell mogła jedna dostrzec zniecierpliwienie Diany, gdy ta umyślnie zbliżyła się zbyt blisko, by zostać zaatakowaną, a następnie uskoczyła za drzwo. Nacierająca głowa była blisko, podążyła więc za Cieniem. Czy Tropicielka chciała owinąć głowę wokół drzewa, może przybić ją do niego by spowolnić bestie?
Tego niestety nigdy się nie dowiemy, gdyż uciekając za drzewo Candran ujrzała, że pojemniki są już pełne.
Był to sygnał by dobyć srebrzystych ostrzy i skończyć tę nudną zabawę. Krótszy miecz przebił atakującą głowę trzymany sztuczną dłonią. Ten atak był ryzykowny i zapewne Diana nie zdecydowałaby się ryzykować choćby draśnięcia przez Koszmar, gdyby nie fakt, że jad nie mógł zadziałać na protezę. Pchnięcie było jednak czyste. Drugi atak został wymierzony prosto w tułów bestii, która odsłoniła się na ten atak podchodząc do drzewa. Dłuższy miecz lśniący światłem księżyca zatopił się w Koszmarze.
Cała magia rodem z najgłębszych czeluści Krainy Snów zaczęła zbierać się w jednym, małym punkcie - Esencji Koszmaru. Po koszmarze z mokradeł pozostał jedynie jad.
- Jeszcze nie wiem. - Odparła szczerze wkrótce po tym jak księżycowy blask mieczy zniknął w pochwach, a Diania ruszyła ku pojemnikom, by je zebrać.
- Pchlarz cały? - Trudno powiedzieć, czy przez brak snu, zmęczenie walką, czy może raczej znużenie, lecz Diana ziewnęła przeciągle, zasłaniając usta palcami prawej dłoni. Następnie przykucnęła i podniosła pierwszy pojemnik z jadem, upewniając się, że nic z niego nie wypłynie. Wkrótce później uczyniła to samo z drugim zbiornikiem jadu.




Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Samotne mokradła
Sro 10 Lis - 23:15
Zatrzęsła rozłożystymi skrzydłami i złożyła je na plecach. Fizyczna manifestacja Koszmaru rozpłynęła się w powietrzu, gdy spadł nań finalny cios Candran. Scavell pokiwała głową z uznaniem nad kunsztem, jakim jej Liderka wykazała się w walce, samej mając oczywiście zerowy wkład w pokonanie dziwnego stworzenia. Mówiąc kolokwialnie, nic tu po niej, więc gdy tylko cielsko manifestacji Koszmaru zaczęło się gwałtownie zwijać, aż przemieniło się w całkiem niewielką Esencję Koszmaru, Scavell zbliżyła się do niej, kucnęła i zacisnęła palce na nienaturalnie chłodnym przedmiocie.
A więc to tak pozyskuje się ten cenny składnik! Paradoksalnie, istota w swej naturze niematerialna pochodząca z niematerialnego świata, przyjmując materialną manifestację w świecie oczywiście materialny, pozostawia sobie materialny przedmiot, który w zdaje się być tak dziwny, że aż niemożliwy do zaistnienia – coś na kształt kamienia, który nastawiony jest na ciągłe stawanie się na nowo, poddany ciągłym i gwałtownym metamorfozom.
Esencja stwarzała nowe możliwości, które mogły być ciągle niedostępne i ukryte przed wzrokiem zwykłych śmiertelników. Uczeni z Bractwa, choć z pewnością przyłożyli wiele wysiłku i poświecili wiele zasobów, by zbadać dziwny twór, który Koszmar pozostawia po swojej „śmierci”, z pewnością nie mogli dotrzeć do wszystkich niuansów, jakie skrywał w sobie ten mały, nieco niepozorny przedmiot. Rozpalało to tylko ambicje Scavell - chciała jak najszybciej zabrać się do pracy i z nowym spojrzeniem zabrać się za sprawę.
Schowała przedmiot do kieszeni i wyprostowała się. Parsknęła cichym, niedosłyszalnym dla Cienia śmiechem słysząc jej wytłumaczenia. Rozbawiła ją szczerość Cienia! Rzeczywiście, nomen omen – Diana mogła chcieć zebrać jad dla samego tylko faktu jego posiadania – a kto wie, może przyda się potem?
Jad, w przeciwieństwie do fizycznego ciała Koszmaru, nie zniknął – choć Scavell początkowo była bardzo sceptycznie nastawiona do pomysłu Candran to teraz, im dłużej przyglądała się pozostawionym przez niego pojemnikom z jadem, tym bardziej chęć jego posiadania udzielała się Lunatyczce. W celach naukowych, oczywiście. Przecież niecodziennie można zdobyć substancję rodem z najgłębszych czeluści Świata Snów! Może jej badania na przedmiocie okażą się być nie tylko pionierskie, ale wręcz rewolucyjne? Musiała szybko wymyślić plan, nim Cień zabierze wszystko dla siebie.
- Ach, rozumiem… a mogę trochę..? Do badań, oczywiście! – wiedziała, że Chciwość nie będzie zbyt chętna, by się z nią podzielić; zbliżyła się do Diany, stanęła w bezpiecznej odległości za jej plecami i niskim tonem osoby udającej, że zna się na takich sprawach złożyła lukratywną ofertę. – Kto wie, może nawet uda mi się rozpracować tajniki tego jadu i stworzyć syntetyczny zamiennik lub recepturę na truciznę o takich samych właściwościach…? – zadarła głowę i spojrzała na niebo, częściowo zasłonięte przez suche konary starego drzewa – Z pewnością byłoby to niemalże niewyczerpalne źródełko toksyny, wszak dwa pojemniki to nie jest zbyt dużo… - może wizja kolejnego potencjalnego zysku skusi Candran i ta przystanie na prośbę Scavell?
Ekscytacja nowymi możliwościami badań tak zaabsorbowała uwagę Lunatyczki, że obecność trzęsącego się Dachowca, którego upuściła z jakiś dwóch-trzech metrów zniknęła z jej uwagi. Zmarszczyła brwi i obejrzała się na kotowatego – siedział skulony pod drzewem i bujał się raz w przód, raz w tył. Biedny dzieciak nabawi się traumy przez poczynania kobiet.
- Trochę poobijany, ale chyba żyw. – rzuciła niedbale, zbyt pochłonięta rozmyślaniami o potencjalnym wykorzystaniu jadu i esencji.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Samotne mokradła
Czw 11 Lis - 23:30
Diana nie mogła być pewna, czy jeżeli wstrzyknąć zebrany jad do ciała jakiegoś nieszczęśnika, to stanie się z nim to samo, co stało się z Kapelusznikiem czy tym dziwnym psem. Wiedziała za to, że musi unikać spotkania swoich ostrzy z czarną cieczą - gdyż ta bez problemu zneutralizowałaby wszelkie koszmarne właściwości.
Uwaga Scavell co do zbyt małej ilości jadu była trafna. Przecież wystarczyło ogrodzić to miejsce i upewnić się, że zbierze się go o wiele więcej. Diana pomyślała o tym jednak dopiero teraz, wcześniej zbyt zajęta unikami i świadomością terenu. Ogromna strata! Choć wymagałoby to jeszcze więcej irytującego tańca z wężem. Diana nie miała nic przeciwko tańcowi, lecz w wypadku węży istnieje ten ogromny problem, że nie sposób im nadepnąć na stopę. Odbiera to niemałą część przyjemności płynącą z tańca.
To czego Candran nienawidziła jeszcze bardziej niż niemożność okazania swojego niezadowolenia przez bolesne przydepnięcie czyichś palców, to próba pozbawienia jej czegokolwiek. Toteż na dźwięk słów Scavell w pierwszej chwili Lunatyczka mogła ujrzeć mordercze spojrzenie ametystowych oczu, które dopiero po chwili zmieniło się w obojętność wraz z portalem, który pojawił się za plecami Diany.
- Przemyślę Twoją propozycję, a teraz Esencja. - Odparła krótko wyciągając dłoń przed siebie, a skierowaną ku Adeptce. Ta chyba nie myślała, że zgarnie tak cenny kamyk i umknie to uwadze Chciwości? Z drugiej strony Scavell mogła rozpoznać miejsce za portalem i wiedzieć, że był to nierzadko wykorzystywany przez Dianę schowek. Pytanie tylko czy ma świadomość, że o rzeczy takie jak Esencja Koszmaru, czy pieniądze lepiej prosić Liderkę Tropicieli podczas relaksu, niż krótko po stoczonej walce.
- To dobrze. - Dodała ostatecznie, gdyby otrzymała już cenne pozostałości po Koszmarze i umieściła je w bezpiecznym schronieniu razem z jadem. Warto zauważyć, że Scavell mogła być pozytywnej myśli. Diana nie była z tych osób, które unikają odpowiedzi na pytanie, starając się zwlekać do zapomnienia. Jeżeli była czemuś przeciwna bez wątpienia, by o tym powiedziała. Jeżeli chodzi o dobra materialne, a także magiczną moc, to nigdy nie pozwoliłaby sobie na choćby sugestię, że ktoś ma do jej skarbów jakiekolwiek prawo. Candran była pod tym względem zdecydowanie gorsza od smoka, bo te ogromne, ziejące ogniem gady, przynajmniej zakładały gniazda na swych kosztownościach.
Z drugiej strony nie chciało jej się tracić czasu na dokładne wyjaśnienia swojego stanowiska względem Dachowca. Pchlarz nie obchodził ją nawet odrobinę. Jedyne na co liczyła, to że ten nie zamieni się w kolejnego żywego trupa, tylko z wężami. Mógł być żyw, mógł być nie żyw - ważne, by nie syczał.
- Teraz będziesz mogła się wykazać. - Powiedziała po dłuższej chwile, która upłynęła na niezbyt śpiesznym rozglądaniu się. Nie wyjaśniła, o co jej chodziło, lecz po odrazie jaka wymalowała się na jej twarzy łatwo było odgadnąć, że chodzi o górę cielska na krótkich nóżkach machającej pokracznie brzydkimi raciczkami.[/color]
Tropicielka podeszła do przerażonego Dachowca i zatrzymała się przed nim, po czym kolejne słowa skierowała właśnie do tego przeklętego wielbiciela zwierzęcych uroków:
- Powinieneś podziękować. Nie podzieliłeś losu Kapelusznika, choć kto wie... gdybyś dalej uciekał. Teraz jest już bezpiecznie i masz wrócić do wioski oraz upewnić się, że Kapelusznicy zjawią się za dwa tygodnie w kawiarni "Kociełakocie" w Mieście Lalek wraz z moją nagrodą.
Czy mogą próbować oszukać Candran? Oczywiście, jednak dla kogoś kto był w stanie wytropić Koszmar, czy zlikwidować feudalnego władcę znalezienie i zabicie kilku Kapeluszników nie stanowiło większego wyzwania. Natomiast Księżycowy Metal był towarem na tyle cennym, że każdy dzień zwłoki mógł oznaczać, że Marionetkarze go stracą, bądź sprzedadzą. Żadna nagroda od Kapeluszników nie była tak cenna, toteż Chciwość nie chciała zwlekać - szczególnie, że do pokonania był jeszcze chrumek.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Samotne mokradła
Wto 16 Lis - 12:05
Możliwości, które zagwarantowałby jad, były wręcz nieograniczone, nie mówiąc już o sławie i prestiżu, jaki przypadłby jej, dzielnej Adeptce, gdyby rozpracowała jego tajniki i opatentowała formułę, która z pewnością byłaby bardzo intratna. Przed Scavell malowało się całe spektrum perspektyw, z których grzechem byłoby nie skorzystać. Choć istniała wątpliwość, czy jad pozbawiony materialo-niematerialnego ciała Koszmaru na tym planie egzystencji wciąż posiadał swoje właściwości. Również wątpliwe było to, czy którekolwiek z dostępnych jej narzędzi czy składników umożliwiało jej odtworzenie dziwnej formuły nie z tego świata – ale wtedy, gdyby wydzielina Koszmaru nie utraciła swoich specyficznych przymiotów, mogłaby pozyskiwać ją z przemienionych przez jad stworzeń. Ciekawe, jak Diana zapatrywałaby się na kurowęże lub wężoświnie biegające po jej ogródku?
Jakże Scavell cieszyła się, iż stała plecami do Cienia i nie mogła ujrzeć owego spojrzenia, którym kobieta ją uraczyła! Metaforyczne szpile dyskomfortu zaczęłyby wbijać się w jej ciało, a umysł skryłby cień strachu przed nagłą dekapitacją! Lecz Lunatyczka stała do niej odwrócona plecami z myślami pogrążonymi w rozwlekłych rozważaniach nad nietypową naturą bytów, jakimi były Koszmary. I trwałaby tak – zadumana i ze wzrokiem wpatrzonym w dal, gdyby nie słowa, jakie Diana do niej skierowała.
Podskoczyła lekko zaskoczona nagłością głosu Tropicielki, nagle odcięta od delikatnej struktury swoich myśli i w nieco żołnierskiej manierze odwróciła się na pięcie. Nie stała jednak na baczność, lecz z dłońmi wetkniętymi w kieszenie płaszcza, a jedna z nich zaciskała się wokół dziwnego w dotyku kamienia. Chwilę zajęło jej przeprocesowanie żądania Cienia, lecz gdy dotarł do niej sens słów Candran, westchnęła ciężko i bardzo niechętnie wręczyła Esencję Koszmaru swojej liderce – taka okazja przeszła jej koło nosa! A przecież mogłaby to wykorzystać dla dobra nauki i ogółu!
- Dziękuję za twą łaskawość. – skłoniła się przesadnie i na powrót wsadziła ręce do kieszeni.
Lecz mimo wszystko powinna być zadowolona – nie spotkała się przecież ani z dekapitacją, ani z odpowiedzią odmowną. Pozostał w niej cień nadziei, iż jej liderka udostępni jej trochę jadu – dla dobra badań, oczywiście.
Zadanie od Diany nigdy nie kończyło się najprzyjemniej dla Scavell – i zawsze wymagało to od niej jakiegoś wysiłku! A przecież w podróży była przez tak długi czas, a musiała jeszcze wyczyścić z mebli posiadłość zajęta przez kultystów. Mruknęła coś niewyraźnie pod nosem starając się zgadnąć, co tym razem będzie musiała zrobić. Zatrzepotała nerwowo skrzydłami i postanowiła, że tym razem będzie udawać zaskoczoną.
- Oho? – przekrzywiła głowę i zbliżyła się do Cienia – Zamieniam się w słuch. Masz na myśli pana wieprza i weterana? I dostawy księżycowego metalu…? – dodała ostatnie pytanie nieco ciszej i bardziej niepewnie, nieco kusząc Cienia i przypominając jej o swojej prośbie.
Kolejne słowa Cienia wysłuchała tym razem z nieukrywanym zaskoczeniem – Diana i czekać na zapłatę? I to całe dwa tygodnie? Ciekawe, czy Kapelusznicy uwierzą słowom dzieciaka i rzeczywiście zjawią się w umówionym miejscu.
Ale za to „Kociełakocie” brzmiało całkiem uroczo! Oczy Scavell rozszerzyły się i błysnęły ekscytacją. Może będą tam mieć koty, a nie samych Dachowców…? Trochę nie wypadało brać na kolana kotowatego i zachwycać się, jakim słodkim jest kociakiem; nie było to chyba zbyt dobrze odbierane wśród przedstawicieli tej rasy.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Samotne mokradła
Czw 18 Lis - 14:30
Pobojowisko wyglądało naprawdę podle. Połamane gałęzie leżące wszędzie dookoła, ślady po ruchach masywnego cielska na grząskim podmokłym gruncie. W powietrzu wciąż unosi się dziwna koszmarna obecność - ostatni, niknący ślad po pokonanym monstrum z mrocznych, niezbadanych czeluści Krainy Snów.
W oczach Tropicielki to miejsce nie było jednak wcale różne od cuchnących, otaczających je bagien. Nawet całkowicie nie koszmarne stworzenie, jak chociażby łapczywy wieprz spotkany po drodze, czy wiele innych istot, w tym bestii żyjących w tych lasach, były w stanie zmienić krajobraz w podobny sposób jak wężowe gniazdo.
W takie opuszczone miejsca rzadko kiedy ktokolwiek się zapuszczał. Bagna bywały zdradliwe. Zupełnie różne od rozkosznych leśnych polanek i ukrytych wśród rzadkich drzew strumyków. Na takich parszywych mokradłach nie tylko fauna była problematyczna.
Dianę ogarnęła nieoczekiwanie nostalgia za miejscami mniej wilgotnymi o standardzie wyższym niźli dziura w ziemi wykopana niezdarnie w pośpiechu. Uniosła dłoń do białych włosów, delikatnie musnąwszy paznokciami trzech zgiętych palców o swój podbródek. Pocierając palcami wilgotny kosmyk zmarszczyła nieznacznie brwi.
Gdyby nie była osobą, która mogłaby zostać wykorzystana przez starych Lustrzan w opowieściach dla swych wnucząt jako alegoria chciwości, to najpewniej opuściłaby to miejsce. Wizja zdobycia Księżycowego Metalu, surowca tak cennego nie tylko dla Bractwa, była zbyt pociągająca, by jej nie ulec i nie pozostać na tych bagnach jeszcze przez kilka chwil.
Nie można zapominać także, że adeptka, która tak ochoczo próbowała perswadować Dianie podzielenie się z nią odrobiną cennego koszmarnego jadu, potrzebowała broni wykutej z surowca, który zdawał się być na wyciągnięcie ręki.
I ktoś by mógł zapytać dlaczego Diana przejmuje się losem Scavell, dlaczego zależy jej tak bardzo, by ta miała odpowiedni oręż? Kto pyta, ten nie zna zbyt dobrze Chciwości. Tropiciel, który nie ma swojego oręża jest nieprzydatny jako żywa tarcza. Żaden przeciwnik nie przejmie się małą myszką, która nie stanowi dla niego żadnego zagrożenia. I właśnie dlatego Diana chce, by ta mała myszka zmieniła się w coś groźniejszego, czego Koszmary nie będą w stanie zignorować. Tylko wtedy może skutecznie pełnić swoją rolę żywej tarczy.
- Tak, masz zabić to okropieństwo. - Odparła bez zastanowienia, opuszczając dłoń na rękojeść dłuższego ostrza.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że nie do końca wie jak znaleźć stworzenie, które spędzało sen z powiek Marionetkarza. Przez chwilę uznała, że zostawi tę sprawę adeptce, lecz to było ryzykowne. Co jeżeli wystraszone zwierzę się być zagrożeniem dla życia Scavell? Wtedy Diana musiałaby nie tylko czekać tutaj zdecydowanie dłużej, niż powinna, lecz jeszcze samodzielnie wytropić i zabić wieprza. Taka wizja skutecznie wyperswadowała zdanie się na niedoświadczone dziewczę i zmusiła Cienia do opracowania planu działania.
Candran nie dała po sobie poznać swych wewnętrznych rozterek. Ruszyła pewnym krokiem przed siebie, dając ręką znać, że Scavell ma podążyć za nią.
Z tego co Marionetkarz mówił, to zwierzę dość regularnie napadało jego farmę. Oznaczało to, że mogli po prostu zaczekać na kolejny atak zwierzęcia. Co prawda wcześniej przybyło po trzech dniach - to zdecydowanie za długo. Jednak wtedy zostało przepędzone przez ogień. Kto wie czy spłoszone rapierem nie zapragnie wrócić nieco szybciej, chociażby wieczorem. Wtedy ofiara przyszłaby prosto w ich ręce, a adeptka zajęłaby się jej zabiciem. W innym wypadku skorzystają z gościny Marionetkarza, który przecież nie odmówi, gdy chodzi o zabicie jego przekleństwa. Rankiem mogli wyruszyć po tropach do legowiska bestii. To znaczy Scavell wyruszyłaby tropem, a Diana po prostu nadzorowałaby jej wysiłki - czy raczej upewniała się, że zadanie zostanie wykonane, żeby nie stracić szansy na nagrodę.
To o czym jednak Tropicielka zapomniała, to ażeby wyjawić plan działania Scavell Pogromczyni Wieprzy.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Samotne mokradła
Pon 22 Lis - 14:19
Grymas niezadowolenia przeszedł przez twarz Lunatyczki, która fuknęła cicho poprawiając pióro kapelusza, które targane silnym wiatrem postanowiło wpełznąć jej na twarz i drażnić nos. Czuła się rozdarta wewnętrznie – z jednej strony pragnęła oddać się w pełni badaniom nad jadem, które mogły być przecież prawdziwą rewolucją w świecie nauki, a konieczność pokonania jeszcze wieprza tylko odsuwała ją od upragnionych studiów; z drugiej – pokonanie wieprza otwierało jej drogę do zdobycia magicznego oręża i awansu w szeregach Tropicieli. Nie sądziła, aby taka okazja mogła jeszcze kiedykolwiek się powtórzyć, niemniej wizja koniecznej walki ze śmierdzącym dzikiem nie napawała jej optymizmem ni determinacją. Spojrzała na Dianę, której słowa rozwiały wszelkie wątpliwości, jakie zdążyły zagnieździć się w głowie Scavell – decyzja jak widać zapadła, a Lunatyczce nie dane pełnić tutaj funkcji decyzyjnej. Ale nie powinna mieć żadnych pretensji do Candran, sama ją przecież o to prosiła, choć okoliczności były inne.
Opatuliła się szczelniej czarnym płaszczem i wbiła ręce w jego kieszenie. Mimo wszystko Scavell nie była wojowniczką; jeszcze długa droga przed nią, nim będzie mogła jakkolwiek dorównać swojej Liderce w sztuce walki, o ile kiedykolwiek będzie to możliwe.
Niechęć do starcia z wieprzem zaprzątała jej głowę i znalazła dziwny wyraz uzewnętrznienia się, gdy odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła przed siebie z kierunku, z którego kobiety przyszły. Ten podział obowiązków powinien jawić się jej jako sprawiedliwy, Diana przecież przed chwilą pokonała Koszmar, który stanowił z całą pewnością większe zagrożenie, niż jakiś podrzędny knur. Może po prostu była zła, że nie udało jej się go pokonać za pierwszy razem i zawstydzona brakiem kunsztu w walce z dzikiem, który został zaledwie raniony?
- Całe siłowanie się z wieprzem w błocie spada na mnie. - westchnęła dramatycznie licząc, iż słowa nie dolecą do uszu Cienia - Koszmar to przy nim prawdziwa królewna.
Podświadomie podzielała niewysłowione pragnienie Diany, by jak najszybciej opuścić to miejsce i udać się gdzieś, gdzie panuje choć odrobinę wyższy standard. Skórzany buty o dziwo przemokły i błotnista woda nieznośnie pluskała w ich środku, a mniejsze istoty zamieszkujące mokradła zwabione ciepłem ciał kobiet zaczęły latać i nieznośnie brzęczeć w okolicach uszu Scavell.
Obejrzała się przez ramię na Dianę. Wytropienie tego zwierzęcia nie będzie łatwym zadaniem, bagno z pewnością zdążyło zatrzeć już jego ślady, zatem bezsensowne wydawało się kobiecie szukanie ohydnej igły w stogu błotnistego siana. Odchrząknęła cicho. Powrót na farmę wydał jej się być w tym momencie najlepszym rozwiązaniem i punktem wyjścia do dalszego działania. Może powinny tam zaczekać, aż wieprz przeprowadzi kontratak na Marionetkarza? Nie widziała innego rozwiązania, wątpiła również, by Diana zechciała jakkolwiek ją wspomóc – przecież jednoznacznie zrzuciła zadanie na Scavell.
Pytanie, choć głupie w swej naturze, samo cisnęło się na usta Lunatyczki. Broczyła w bagnie w milczeniu, lecz pod chwili zatrzymała się gwałtownie i obróciła w stronę Diany, wbijając w nią spojrzenie szarych oczu. Podobno nie ma głupich pytań i warto mieć nadzieję.  
- Czy… mamy jakiś plan, jak to coś wytropić? Wieprzy na pewno w okolicy jest pod dostatkiem, więc udanie się na poszukiwania w głąb bagien jest na pewno bezsensowne. – słowa, choć wypowiedziane niezwykle niepewnie, przerwały ciszę.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Samotne mokradła
Pon 6 Gru - 21:47
Trudno nie przyznać racji Scavell. W istocie koszmar był przy wieprzu piękną królewną. Szlachetne łuski pokrywające całe ciało, smukła szyja i lśniące bielą kły. Co więcej Koszmary nie miały tych wszystkich organów wewnętrznych pełnych cuchnących na wpół strawionych resztek jedzenia, krwi i przede wszystkim tłuszczu, którego musiało być co nie miara w tak pokaźnym cielsku. Zabity, a raczej wypędzony Koszmar zmieniał się w gustowny byt, do którego można użyć określenia kamień o wyjątkowo stylowym wnętrzu. Raniony knur bryzgał na wszystkie strony krwią, a flaki wylewały się z niego. Do tego cuchnął przeokropnie.
Nic dziwnego, że Diana wolała zlecić tę nieszczęsną pracę komuś innemu, samej nie brudząc sobie rąk. Nie można jednak zgodzić się z twierdzeniem, że Diana w żaden sposób nie pomogła adeptce w wykonaniu powierzonego jej zadania. Wręcz przeciwnie! Opracowała plan, który właśnie realizuje, a który właśnie jest realizowany.
Znajomość planów sprawiła, że Diana poczuła frustrację na dźwięk banalnego pytania ze strony adeptki. Uniosła na krótką chwilę wzrok, a dojrzawszy pozbawione liści gałęzie drzew przeniosła lewą dłoń na rękojeść miecza. Westchnęła ciężko i spojrzawszy ponownie przed siebie odpowiedziała:
- Kiedy czegoś bardzo pragniesz tak bardzo, że starasz się to zdobyć pomimo przeciwności losu, to nie powstrzymają cię pochodnie. Wieprz chce zjeść warzywa Marionetkarza, bo na bagnach próżno szukać czegokolwiek zjadliwego poza padliną i jej wciąż żywą formą. No i może jakimiś jagódkami, czy co tam rośnie na mokradłach. Nie musimy go szukać. Sam przyjdzie.
Co prawda nie była pewna, czy tak się stanie w istocie. Równie dobrze stworzenie mogło wrócić za kilka tygodni. Z drugiej strony nie zostało poważnie zranione, a tylko dźgnięte. Było tchórzliwe, lecz wyjątkowo łakome na skarby ogrodu Marionetkarza.
Znajdowali się już całkiem blisko granicy bagien. Droga w tę stronę była o wiele szybsza - może dlatego, że nie trzeba było pilnować pchlarza, by nie uciekł, może dlatego, że była już znana Tropicielkom.
Do czasu wyjścia na otwarte tereny, wyrwane mokradłom przez Lustrzan i poświęconą na ich nędzne domy, Diana nie wypowiedziała już ani jednego słowa. Dopiero wtedy, gdy jej nozdrza przestały czuć odór wszechobecny na błotnistych ścieżkach mokradeł, gdy pozostawiły za sobą wilgotne rośliny i powietrze pełne komarów i innych im podobnych paskudztw Candran ponowie przemówiła:
- Dziś już nie ma co liczyć na wieprza. - W jej głosie dało się wyczuć delikatną nutkę zawodu. Nie chodziło tu rzecz jasna o pchnięcie adeptki prosto w knurowe objęcia, lecz niechęć do tego paskudnego miejsca.
Tylko wizja nagrody przywiodła Dianę w to miejsce i tylko wizja nagrody sprawiła, że jeszcze go nie opuściła. Nie mogła - nie wiedziała kiedy przekleństwo przydomowych ogródków znów uderzy.
Diana i Scavell zmierzały teraz do piętrowego domostwa Marionetkarza nie dlatego, że tylko tam mogły znaleźć łóżko. Tandetna chata - latarnia stała przecież teraz prawie pusta i mogła zostać wykorzystana. Wtedy jednak mogłyby się spóźnić. Przeoczyć kradzież marchewek i musieć czekać kolejne dni, czy tygodnie, bądź co gorsze wyruszyć znów na bagna w poszukiwaniu złodzieja.
Cień dopiero teraz dostrzegła, że niebo niemal zupełnie zostało spowite przez gęste chmury, wyjątkowo ciemne i złowróżbne. Przyśpieszyła kroku, by nie zostać złapaną przez ulewę na otwartym polu.
Dopiero minąwszy lichy płotek, dziurawy w wielu miejscach - zapewne za sprawą knura, który swym cielskiem go taranował, Diana mogła się lepiej przyjrzeć miejscu zamieszkania Marionetkarza. Przynajmniej tak sądziła, że to ten dom. Wszystkie szczegóły się zgadzały. To była farma położona najbliżej mokradeł.
Budynek był dość prosty, lecz co pozytywnie zaskoczyło pannę Candran - murowany. Co prawda porośnięty mchem, lecz bez wątpienia nie była to kolejna drewniana chatka. Okien nie było zbyt wiele, choć były całkiem spore i bogato zdobione roślinnymi motywami.
- Intrygujące. - Szepnęła Diana mijając skokiem trzy schodki - ostatnią przeszkodę na drodze do drzwi. Szybkim spojrzeniem sprawdziła, czy adeptka gdzieś się po drodze nie zgubiła, po czym zapukała kilka razy.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Samotne mokradła
Pon 20 Gru - 11:57
Nic więc dziwnego, że ubicie wieprza jawiło się dla Scavell jako zadanie uwłaczające, świadczące jedynie o tym, że nie jest w stanie poradzić sobie z prawdziwym wyzwaniem, jakim była walka z Koszmarem. Ale cóż mogła uczynić posiadając jedynie oręż, który nadawał się do dziurawienia wściekłych dzików, który w żaden sposób nie mógł zranić prawdziwej formy istoty z najgłębszych czeluści Krainy Snów?
Paradoksalnie jednak, ubicie wieprza otwierało przed nią nowe bramy i dawało nowe możliwości – mogła przecież dzięki temu położyć rękę na jakże cennym, księżycowym metalu! Zdobycie przyjaźni Marionetkarzy, zwłaszcza tych z Milicji Zory, było zadaniem, które niezaprzeczalnie zaprzątało myśli Scavell, choć jedynie tylko w pewnym stopniu zacierało odrazę, jaką wywoływała w niej wizja walki z dzikiem. Jej rola sprowadziłaby się w tej misji jedynie tylko do bycia rzeźnikiem.
Wiatr zerwał się i poruszył nagimi gałęziami pobliskich drzew. Zerwał ostatnich niedobitków i porwał ze sobą w sobie tylko znanym kierunku. Scavell zadrżała z zimna i szczelniej przycisnęła do siebie skrzydła, by w tym jakże nieefektywnym geście zatrzymać jak najwięcej uciekającego ciepła przy sobie. Trudy podróży dawały jej się we znaki i z pewnością również nie pogardziłaby ciepłym schronieniem. I jedzeniem, skrzydła i lot pochłaniały dużo energii.
Wysłuchała w ciszy plan Cienia i mruknęła krótko na znak, że rozumie. W istocie plan był prosty, niemalże prostacki, ale podobno w prostocie siła. Zmarszczyła brwi i spojrzała z boku na profil Candran. W istocie w tym planie była istotna dziura, która zakładała, że zranione zwierzę wróci do ogrodu Marionetkarza. Było to wątpliwe, ale ze słów mężczyzny wynikało, że dzik zawsze wraca, napastuje go niemalże i nie daje mu i jego warzywom spokoju.  
Najwyżej spędzą noc w miarę cywilizowanych warunkach, a sprawą zajmą się rano. Gorzej, jeśli wtedy świnia również się nie zjawi, a Diana zacznie się niecierpliwić. Z drugiej strony, czy Chciwość odrzuciłaby możliwość tak znacznego wzbogacenia się?
- Marionetkarz powinien się cieszyć, że to bydle zainteresowało się jego warzywkami, a nie nim samym. Nigdy nie widziałam tak wielkiego knura. – prawa dłoń powędrowała na brodę kobiety i w zamyślonym geście pogładziła ją krótko.
Zastanawiało ją, po czym kobieta wnioskowała, że zwierzę się nie zjawi. Było wszak niesłychanie nieprzewidywalną, bezrozumną masą targaną wyłącznie instynktami i nastawioną na zaspokajanie podstawowych potrzeb. Jak widać, potrzeba jedzenia była tą dominującą.
Choć Scavell również nie należała do najaktywniejszych rozmówców – zwłaszcza po traumatycznej śmierci swojego narzeczonego – to cisza, jaka między nimi zapadła wprawiła ją w zakłopotanie. Odchrząknęła cicho patrząc w przestrzeń przed kobietami, a następnie przeniosła wzrok ponownie na kobietę.
- Możemy zrobić zakłady i postawić na porę dnia, w której zjawi się knur – o ile oczywiście się zjawi. – zaproponowała z małym uśmiechem; wszak dobry hazard nie jest zły!
I choć mała zabawa mogła wydać się Cieniowi bezsensowna – bo taką się wydawała nawet samej Scavell, to pozwoliła Lunatyczce na poczucie, że w istocie jest istotą ludzką, jakkolwiek groteskowo by to nie zabrzmiało. Bo czyż ludzie nie wyrażają się najbardziej przez kontakty z innymi ludźmi? Irith aż zdziwiła się z potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem, jaka się w niej zrodziła.
Lunatyczka zatrzymała się u stóp schodów i rozejrzała się po okolicy. Zmurszały płotek rozpadał się na jej oczach, nadgryziony zębem czasu. Bagno upominało się o swoje: grunt, choć nieco suchszy, niż w sercu bagien, nadal był podmokły i miejscami grząski. Warzywa w przydomowym ogródku wyglądały mizernie, jakby nie były w stanie czerpać niezbędnych sił witalnych z nieurodzajnej ziemi.
W domostwie Marionetkarza powstało poruszenie, gdy rozległo się pukanie. Światło w jednym oknie zgasło, by po chwili zapalić się w kolejnym. Drzwi zaskrzypiały, gdy wyłoił się z nich pan Sereo, ubrany w gruby szlafrok, spod którego wyłaniała się bielizna nocna. Z nieukrywanym zaskoczeniem spojrzał raz na Dianę, raz na Scavell.
- O, witam panie ponownie! Szybko wróciłyście z bagien, ale nie dziwię się, na bagnach próżno szukać szczęścia, znajdzie się jeno wygłodniałe knury. Co panie sprowadza?


Samotne mokradła - Page 2 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Samotne mokradła
Sro 12 Sty - 3:28
Chciwość i hazard powinny iść w parze, czyż nie? Chciwca łatwo jest skusić obietnicą niewyobrażalnej wygranej, tak że zapomni o bezdennej przepaści porażki tuż za swoimi plecami. Diana jednak nie była młodym Cieniem i nie gardziła niczym bardziej niż utratą tego, co posiadała. Kiedy ktoś próbowałby ją mamić nagrodą, by nie spojrzała w dół, to bez wątpienia wrzuciłaby tego kogoś w otchłań, a sama wzięłaby swoją nagrodę.
Nic więc dziwnego, że na dźwięk słów Irith Cień spojrzała na nią wzrokiem, w którym dało się dostrzec zarówno pogardę jak i brak zrozumienia dla niedorzecznego pomysłu.
- Może Marionetkarz się zgodzi. - Odparła tylko, tym samym jednocześnie dając znać adeptce, że ta nie ma co liczyć na wciągnięcie Candran w ryzyko utraty czegokolwiek. W gruncie rzeczy Scavell mogła się jednak cieszyć, bo za złowróżbnym spojrzeniem nie poszły żadne czyny.
Na marginesie wskazać należy, że zbytnim optymizmem jest twierdzenie, że jeżeli wieprz miał się zjawić na marionetkarzowych włościach, to uczyni to za dnia. Równie dobrze stworzenie mogło zjawić się w świetle księżyca i wyciągnąć śpiącą Scavell z łóżka.
- Wygłodniały knur. - Odparła Candran tonem, który wskazywał na wypowiadanie słów oczywistych, o które jej rozmówca nie powinien nawet pytać. Jak wielkim trzeba być ślepcem, by nie dojrzeć powodu, dla którego dwie Tropicielki przybyły do domu Marionetkarza, który poprosił je o zabicie wieprza.
Mimo wszystko Candran nieco złagodniała w następnych sekundach, będąc zapewne świadoma, że jeżeli odcięłaby Marionetkarzowi głowę, to niczego by nie uzyskała. Na pewno nie miałaby otwartej drogi do pozyskania magicznego metalu.
Dlatego też nieco łagodniejszym tonem dodała następnie:
- Szukanie go w lesie to głupota, zaczekamy na niego tutaj. - Zerknęła przez ramię Marionetkarza na wnętrze, by dodatkowo podkreślić, że oczekuje, iż zostanie wpuszczona do środka. Wizja znalezienia się w ciepłym i całkiem przytulnym wnętrzu spowodowała, że na jej twarzy pojawił się łagodny uśmiech satysfakcji. Mylnie zinterpretowany przez Marionatkarza jako życzliwość.
- Ach! To rozsądne. Jestem wielce wdzięczny, że zajmą się Panie tym przeklętym knurem. Zapraszam! Zapraszam! - Odrzekł Marionetkarz cofając się, by wpuścić kobiety do środka.
Nim Diana przekroczyła próg spojrzała jeszcze raz w stronę drzew rosnących na okolicznych mokradłach. Wydawały się upiorne, to prawda. Jednak z tej odległości było w nich też coś pięknego. Mając perspektywę, która uniemożliwiała dojrzenie wilgotnego podłoża, robactwa czającego się w zakamarkach kory, czy rozkładających się trucheł nieszczęsnych zwierzątek, można było nazwać ten upiorny las obrazem mrocznego majestatu.
Przypomniała sobie w tej krótkiej chwili Cienie i innych Lustrzan, którzy starali prezentować mrocznie, za nic mając sobie zbyt wysoka cenę, którą płacą dla swoich zachcianek. Niewygodne krzesła, małe okna, przez które nie dało się swobodnie czytać listów bez świec nawet w południe, czy w końcu wszechobecne kruki, o które można było się potykać. Diana nie potrzebowała mroku, wystarczyła jej wygoda.
Ostatecznie weszła do środka, rozglądając się po pomieszczeniu. Nie interesował jej jednak ani stół, ani kominek, czy regały wypełnione częściami marionetek. Poświęciła wszystkiemu tyle tylko czasu, by w razie czego wiedzieć gdzie powinna się udać.
- Gdzie znajdziemy wolne pokoje? - Spytała nie spoglądając nawet na Marionetkarza, a jedynie zanurzając dłoń w białych włosach, lekko przy tym przechylając głowę. Chciała wyglądać na zmęczoną, choć w rzeczywistości wcale nie było jej śpieszno do odpoczynku. Marionetkarz nie musiał jednak o tym wiedzieć.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Samotne mokradła - Page 2 A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Samotne mokradła
Nie 3 Kwi - 0:14
- Tędy, moje miłe panie, proszę pozólcie za mną. - Marionetkarz skłonił się z przesadną galanterią i zaprowadził kobiety na piętro, gdzie ulokował je w małym pokoju, którego całe wyposażenie stanowiło jedno wąskie łóżko, wysoka szafa, krzesło i stół.
    Scavell była widocznie zmęczona wydarzeniami minionego dnia, westchnęła więc ciężko, lecz musiała skapitulować - nie widziała sensu kłócić się z Dianą o to, kto będzie spał w sposób cywilizowany. Wiedziała też, że jest na  z góry straconej pozycji, a Cień dysponowała dwoma poważnymi argumentami, które w każdej chwili mogły skrócić Lunatyczkę o głowę. Wolno ściągnęła z siebie płaszcz i opatuliła się nim jak kocem.
- To ja w takim razie wezmę krzesło. - i z pewnym ociężałym stęknięciem, nie czekając na odpowiedź Diany, zajęła swoje miejsce.
    Nie mogła liczyć z pewnością na żadną wdzięczność ze strony Candran na uczynioną w jej kierunku grzeczność. I choć Cienie z całą pewnością nie śpią jak inne rasy, to wizja odprężenia we w miarę wygodnym i na pierwszy rzut oka czystym łóżku zdawała się być bardziej kusząca, niż przesiedzenie całej nocy na twardym drewnie.
    Czuła, jak jej ciało pogrąża się we wszechobecnym zmęczeniu; pulsowanie nadwyrężonego ciała odbijało się wibracjami w każdej kończynie kobiety, rezonując w niej w uciążliwie. Wkrótce pulsowanie ustąpiło miejsca dziwnej lekkości członków i nim Scavell się zorientowała, zapadła w sen.
   
Nie wiedziała, ile czasu minęło, odkąd usnęła, lecz pierwsze promienie wschodzącego słońca zaczynały lizać ją nieznośnie po twarzy - ciężar ciała pchnął ją na pobliski stolik tak, że spała z głową ułożoną na rękach na kształt poduszki opartą o wypolerowane drewno. Był to wyraźny znak, że trzeba ruszać z powrotem na bagna.
    Dobry myśliwy nie tylko musi odznaczać się znajomością zwyczajów zwierząt czy celnym okiem, ale przede wszystkim cierpliwością. Polowanie zazwyczaj wymagało spędzania w bezruchu wielu godzin, nim zdobycz postanowiła napatoczyć się na myśliwego. Cierpliwość rzecz jasna nie była mocną stroną Scavell, która to nie potrafiła biernie siedzieć i czekać, niestymulowana żadnymi bodźcami. Nuda prędko ogarnęła Lunatyczkę.
Postrach tutejszych warzyw przyszedł ponownie w same południe. Słońce bystro świeciło przez nieliczne liście drzew, a podmokły grunt parował intensywnie, wypełniając powietrze nieznośną, lepką wilgocią.

    Pojedynek nie należał do najbardziej widowiskowych - Irith, jak to było ustalone, zajęła się wieprzem i dosyć szybko położyła go trupem.

    Marionetkarz z nieukrywaną wdzięcznością podziękował kobietom i obiecał, że za nie poręczy swoim zacnym znajomym. Nie pozostawało nic innego, niż opuścić te zapomniane przez wszystkich tereny i wrócić wreszcie do cywilizowanych warunków, co kobiety uczyniły, jak tylko Irith zmyła z siebie śmierdzącą posokę knura.

[zt x 2 --> Ulice Starego Miasta]

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach