Ekskluzywny bar "Andromeda"

Val'rakh
Gif :
Ekskluzywny bar "Andromeda" 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci

Andromeda szczyci się opinią jednego z najbardziej ekskluzywnych barów na terenie Glassville. Lokal ten znany jest z szerokiego wyboru przepysznych, jednak kosztownych drinków, toteż stałymi bywalcami są jedynie najzamożniejsi mieszkańcy miasta oraz turyści spragnieni rozrywki na poziomie. Już od wejścia gości wita niecodzienny klimat, łączący w sobie klasykę oraz nowoczesność. Dominują odcienie fioletu, granatu oraz złotego, a futurystyczne dodatki i neonowe światła kontrastują z bogato zdobionymi, aksamitnymi fotelami i marmurowymi stolikami. Wzrok z pewnością przyciąga sufit wyglądający, jak gdyby nad głowami odwiedzających rozpościerała się galaktyka wraz z migoczącymi gwiazdami. Z głośników zawsze dobiega nastrojowa, przyjemna dla ucha muzyka. Ochrona skrupulatnie pilnuje, by goście Andromedy zachowywali się należycie, toteż nie uświadczycie tu pijackich burd i przepychanek.

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
Ekskluzywny bar "Andromeda" 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
Słońce chyliło się ku zachodowi, zastępując szarość pochmurnego dnia ponurą ciemnością nocy. Zimne jesienne powietrze szczypało w policzki i mierzwiło włosy. Val’rakh szedł przed siebie i choć zdawało się, że zmierza ku jasno określonemu celowi, nie wahając się bądź rozglądając na boki, w istocie napawał się tym przedziwnym pobytem w materialnym wymiarze, wypełnionym zabawnymi acz całkiem interesującymi stworzeniami. Ludzka egzystencja była taka prosta, a jednocześnie porywająca dla kogoś, kogo nie imały się człowiecze reguły  życia i śmierci, a istnienie w linearnym kontinuum czasoprzestrzennym i przyzwyczajenie się do tak kruchego schematu rzeczywistości początkowo przyprawiały Koszmar o coś, co człowiek zapewne określiłby jako zawrót głowy. Val’rakh powoli przywykł do życia między tymi delikatnymi stworzonkami obleczonymi w skórzane kokony. Nie był to pierwszy raz, gdy infiltrował obce wymiary, jednak życie w sennym świecie zdecydowanie różniło się od materialnego. Ten posiadał więcej osobliwych dlań doznań, przeżyć, emocji i historii, jednak przy tym także brutalnych ograniczeń, których nie mogła w prosty sposób ominąć istota pochodząca z wymiaru snów i myśli, nawet tak pradawna i potężna, jak Żniwiarz Światów. Uznać można, że choć na to nie wyglądał, Koszmar wręcz cieszył się tą odmianą, chłonąc doznania materialnego świata każdym zmysłem. Spoglądając kątem oka na mijających go ludzi, osłaniających się przed ostrymi podmuchami zimnego wiatru, czując ów wiatr na własnej (poniekąd) skórze i wdychając nocne zapachy miasta, na które w chwili obecnej składały się duszące samochodowe wyziewy, smakowite aromaty dochodzące z mijanej restauracji oraz mocne, damskie perfumy, zapewne należące do jednej z kobiet, które to szły tuż przed Val’rakhiem. Czy może raczej Vanyą Volandem, gdyż takie właśnie miano upodobał sobie w tym wcieleniu. Młody acz niezwykle wręcz obiecujący koroner z Glassville spędzał wieczory i noce na zwiedzaniu przeróżnych zakamarków miasta, oddając się typowo ludzkim rozrywkom, z których większość wydawała mu się kuriozalna, aczkolwiek nie mógł zaprzeczyć, że zdarta z człowieka skóra wewnątrz której się ukrywał, odczuwała je jako przyjemne. Zwłaszcza jedzenie i picie były czymś, do czego zupełnie nie przywykł i choć szwendał się po Ziemi już niemal dwa pełne wieki, odruch przełykania wydawał mu się dziwnie obcy, nienaturalny i łaskoczący. Mimo to, za dzisiejsze miejsce wypoczynku wybrał jeden z miejscowych barów. Ten, który cieszył się najlepszą i najdroższą sławą, gdyż chociaż Vanya lubił poznawać rozmaite dzielnice i sekrety ludzkich miast, przepych i luksus były mu zdecydowanie bliższe, a i pewną przyjemność sprawiało mu otaczanie się rzeczami estetycznymi, pięknymi i wartościowymi.
W lokalu rozbrzmiewała nie za głośno elegancka muzyka, którą Vanya określił w myślach jako równomierną. Nie było zbyt tłoczno, zapewne z uwagi na dość wygórowane ceny wszystkiego, co bar miał w zwyczaju serwować. Mężczyzna zajął miejsce przy końcu baru i zamówił szklankę whisky z lodem. Ciężko było stwierdzić jaki dokładnie stosunek Koszmar miał do alkoholu. Zupełnie nie rozumiał ludzkiego uwielbienia dla tych napojów, jednak musiał przyznać, że jego skóra odczuwała całkiem ciekawe, przyjemne mrowienie, gdy wypił go wystarczająco dużo. Nie robił tego jednak zbyt często, gdyż to delikatne, zabawne mrowienie mogło przerodzić się ociężałość, która już przyjemna mu nie była. Zwłaszcza, gdy jego Koszmarny umysł zachowywał pełną trzeźwość, a paskudna, człowiecza powłoka bezwstydnie odmawiała pełnego posłuszeństwa blokując precyzję jego ruchów. Sączył więc swój trunek powoli, delektując się cierpkim smakiem i mocnym zapachem, nasłuchując głosów, śmiechów i równomiernej, ludzkiej muzyki.


Ekskluzywny bar "Andromeda" 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
Ekskluzywny bar "Andromeda" 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Odrzucanie jakże powszechnych i uznawanych za dobre uczuć, stało się codziennością dla Ludożercy. Przywiązanie i potrzeba ochrony drugiego człowieka wzbudzała w nim ogromne obrzydzenie, a świadomość, iż sam był bliski temu zjawisku, jedynie utwierdzała go w przekonaniu o utrzymywaniu odpowiedniego dystansu względem jakiejkolwiek istoty. Tajemnicze zniknięcie Lamb zadziałało na niego bowiem jak kubeł zimnej wody, a rozczarowanie i drżenie umysłu, który wcześniej przepełniony był głównie obrazami gotyckiej piękności, skryły się za fasadą wiecznego niezadowolenia i planów, których realizacja pewnie dla drugiego człowieka okazałaby się czymś wręcz niemożliwym. Mimo chwilowego zwątpienia, nie był głupcem i wiedział, że jego postanowienia nie będą łatwe do zrealizowania, a także będzie to wymagało od niego sporego zaangażowania i poświęcenia, niekoniecznie tylko finansowego. W tym celu będzie musiał przygotować się mentalnie na współpracę z innymi, stłumić poczucie wyższości i spojrzeć na drugą istotę jak na kogoś równego sobie. Sama myśl rodziła w jego głowie paranoje, zaś aspołeczna natura Wilka mogła stanowić sporą przeszkodę. Dlatego też najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji było opuszczenie posiadłości – w której swoją drogą przebywał zdecydowanie nader długo – a także socjalizacja. Nie można było jednakże doszukiwać się wielkich zmień, w których stałby się nader aktywnym członkiem społeczności zamieszkującej Glassville, planował jedynie krótki kontakt z kimś, kto nie zostałby przy najbliższej okazji przez niego zjedzony. Chciał przyswoić pewne wzorce, uważał, że dzięki temu łatwiej mu będzie manipulować ludźmi. Izolowanie się od nich przyniosłoby jedynie odwrotny efekt od zamierzanego.
  Bar Andromeda wydał się dla niego nie tylko idealnym miejscem do interakcji, ale był również przyjemnym z pożytecznym. Nigdy nie ukrywał swojej słabości do trunków wysoko procentowych, sam do końca nie rozumiejąc, co tak na dobrą sprawę ciągnęło go do stałego spożywania alkoholu. Wszedł do środka i momentalnie zmarszczył brwi zaraz po tym, jak omiótł całe pomieszczenie spojrzeniem błękitnych ślepi. Nie był to jednak grymas niezadowolenia, wręcz przeciwnie! Gdyby nie jego gburowatość i wieczne niezadowolenie z egzystowania z tymi prymitywnymi istotami, zwanymi również ludźmi, połasiłby się o delikatny uśmiech. Był nie tylko koneserem drinków, ale również piękna. Przede wszystkim czystość i bogactwo były dla niego kwintesencją elegancji. Rozejrzał się po lokalu jeszcze raz i od razu rzucił mu się w oczy mężczyzna, czy może winien na niego mówić, młodzieniec, który jak na jego gust, miał nieco przydługą grzywkę. Odczuł niepohamowaną chęć odgarnięcia chłodnych w odcieniu kosmyków z jego twarzy, pomimo stosunkowo dużej odległości jaka ich dzieliła. I nie świadczyło to wcale o chęci bliższego poznania się, nawyk ten wynikał bowiem głownie z jego przesadnej pedantyczności i spojrzenia na wszystko z perspektywy estetyka.
  Skierował się toteż w jego stronę, uprzednio zamawiając przy barze kieliszek wytrawnego, czerwonego wina. Stanął wyprostowany przy blacie i zerknął na jego bladą twarz. Niby prezentował się jak przedstawiciel tej samej płci co Wilk, aczkolwiek jego rysy twarzy i całokształt były zdecydowanie delikatniejsze, porównywalne niemalże do kobiety. Niemniej wcale mu to nie przeszkadzało, podobała mu się ta niecodzienna uroda, to kim był aktualnie nie miało żadnego znaczenia.
  – Niby taki ekskluzywny lokal, a wpuszcza do środka nieletnich. – mruknął, choć niewątpliwe rzucił to bez większego przemyślenia. Wszakże dopiero co układał w głowie plan doskonały, w którym niestety brakowało miejsca na typowe dla niego, aroganckie komentarze i uwagi.
  – Można? – dodał po chwili, zerkając znacząco na wolne miejsce obok. Co prawda sam wychodził z założenia, iż wolno mu wszystko i nie powinien pytać nikogo o zdanie, a już na pewno nie o zgodę. Niemniej jednak postanowił spróbować swoich sił w roli obytego z kulturą arystokraty, chowając do kieszeni dumę i władczość, którą przecież tak ochoczo niegdyś pokazywał przy każdej możliwej okazji.
  Jeżeli młodzieniec zgodził się na towarzystwo Wilka, ten odpiął marynarkę i usiadł pewnie na krześle. Zerknął kątem oka na stoliki obok baru, które, zważywszy na aksamitną tapicerkę i równie, miękko wyglądające oparcie, wydawały mu się wręcz krzyczeć w jego stronę, aby to właśnie tam przenieśli swoją rozmowę(o ile do niej w ogóle dojdzie). Postawił szklane naczynie na marmurowym blacie, przesuwając w drodze powrotnej ręką po jego powierzchni, zaś namacalny przez rękawiczki chłód wprowadził go w zadumę.

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
Ekskluzywny bar "Andromeda" 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
Czyż nie było doskonałym przykładem ironii, kiedy to Wilk chcąc zasmakować nieco ludzkiego towarzystwa trafił na zapewne najbardziej nieludzkie stworzenie, jakie chodziło po tej planecie? Ale któż mógł przypuszczać, że nieznajomy spotkany w barze jest koszmarną poczwarą z sennego wymiaru, och nie, z pewnością nikt o zdrowych zmysłach nie poczyniłby na wstępie tak szaleńczego założenia.
Gdyby Vanya znał myśli Wilka i wiedział, że został wytypowany przez niego na osobę o wyglądzie najbardziej pokrzepiającym dla jego estetycznego zmysłu oraz gdyby był człowiekiem, zapewne by mu to schlebiało (jednak z uwagi na jego koszmarne jestestwo, w takiej sytuacji odczuwałby raczej coś na kształt ludzkiej sympatii do ocierającego się o nogi kociaka). Nie posiadał jednak, niestety, zdolności telepatii, a na pewno nie w obecnej, niejako okaleczonej wadliwymi zaklęciami formie. Miał za to okazję zauważyć od razu kto się do niego zbliża, obserwując salę w lustrze wypełniającym ścianę za barem, jeszcze zanim mężczyzna skierował do Vanyi swoje słowa.
Zacisnął delikatnie palce na stojącej przed nim szklance whisky, a jego dwa pierścienie oraz sygnet brzdęknęły cicho w kontakcie ze szkłem. Drugą dłoń, obleczoną w czarną rękawiczkę, uniósł zaś i odgarnął z twarzy przydługą grzywkę, po czym zaczesał kosmyki za ucho, odsłaniając przy tym kolczyk wykonany ze złota, choć mieniącego się w dziwny, obcy sposób. Obrócił twarz w stronę nieznajomego mężczyzny i spojrzał na niego spod lekko przymrużonych powiek.
Oczy Vanyi mogły budzić niepokój, gdy spoglądało się w nie po raz pierwszy. Były zimne, jakby puste, wręcz nie z tego świata, choć nie sposób było opisać co dokładnie potęgowało to dziwaczne wrażenie. Niektórzy twierdzili, iż czuli się, jakby Koszmar potrafił zajrzeć nimi w najmroczniejsze zakątki ludzkiej duszy; jakby były ludzkie i nieludzkie zarazem. Jeżeli Wilk zwrócił na to uwagę, mógł spostrzec, że jego rozmówca mruga w zdecydowanie dłuższych odstępach czasu, niż przeciętny człowiek (jako że wciąż czasem zapominał o tej czynności, która w ogóle nie była mu potrzebna).
Jestem starszy, niż śmiałby pan przypuszczać. – Choć komentarz Wilka mógł wydawać się dość arogancki, w głosie Vanyi nie słychać było oburzenia, złości czy niechęci. Ciężko było jednak określić jakie emocje z niego emanowały. Z pewnością brzmiał spokojnie i miękko, przez co nie sprawiał wrażenia nastawionego negatywnie.
I w rzeczy samej to, co powiedział Vanya, było szczerą prawdą, zarówno wobec najnowszej skóry, która choć od momentu oddzielenia od poprzedniego właściciela nie postarzała się ani o dzień i wciąż wyglądała iście młodzieńczo, obecnie liczyłaby sobie lat ponad trzydzieści, jak i jego koszmarnej istoty nawiedzającej dalekie wymiary od czasów niepamiętnych, a przy tym absolutnie niemożliwych do określenia z ludzkiego punktu widzenia, zważając na chaotyczną anatomię czasu i przestrzeni w świecie snów.
W odpowiedzi na pytanie Wilka Vanya skinął głową, nie nazbyt energicznie, acz wystarczająco gwałtownie, by założone chwilę temu za ucho kosmyki włosów znów niesfornie opadły mu na twarz.
Choć Koszmar sam preferował luksusy, swoje miejsce przy barze wybrał nieprzypadkowo. Było ono idealne do spokojnej obserwacji otoczenia, którą dodatkowo ułatwiało ogromne, barowe lustro. Początkowo sądził także, iż zajęcie tego siedziska pomoże mu pozostać stosunkowo niezauważonym, gdyż nie miał na tę noc zaplanowanych towarzyskich interakcji z gatunkiem ludzkim, jednakże w tej kalkulacji najwyraźniej się pomylił. Nie przeszkadzało mu to jednak, całkiem lubił, gdy te zabawne, materialne stworzenia potrafiły go w jakimś aspekcie zaskoczyć!
Vanya upił mały łyk whisky.
Cóż pana do mnie sprowadza poza troską o demoralizację rodzimej młodzieży? – zapytał i choć wciąż nie brzmiał na nastawionego wrogo, tym razem w jego głosie niemal dało się dosłuchać nuty ironii.


Ekskluzywny bar "Andromeda" 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
Ekskluzywny bar "Andromeda" 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Gdyby Wilk chociaż w połowie posiadł wiedzę na temat pochodzenia swojego rozmówcy, czy był świadom jego prawdziwej, koszmarnej formy, zapewnię powstrzymałby się na dobre od kąśliwych komentarzy. Ba! Pewnie nie stałby tu teraz i nie wodził przenikliwym spojrzeniem za każdym nawet najmniejszym ruchem mężczyzny. Jakby samą obserwacją starał się wyciągnąć z niego jakiekolwiek informacje. I chociaż nie posiadał żadnych zdolności, ułatwiających mu to zadanie, tak puste spojrzenie Val'rahka rzuciło mu się w oczy jako pierwsze – kiedy już oczywiście znajdował się w odpowiedniej odległości. Niestety owa charakterystyczna cecha nijak mu się w tym momencie przydała, mógłby nawet pokusić się o stwierdzenie, że pojawiło się z tego powodu jeszcze więcej niewiadomych. Nim jednak zdążył jakkolwiek zareagować, w jego uszach zabrzmiał miękki głos jegomościa Voland.
  W duchu zaśmiał się, kiedy przed oczami pojawił mu się obraz minionej chwili; przychodzi do ekskluzywnego baru w celu – o ironio – łaknienia ludzkiego towarzysza, a kiedy już udaje mu się znaleźć równie nieludzkiego partnera, zachowuje się jak rozpieszczony bachor. Bękart, który nie wyniósł z domu podstaw kultury, czy grzecznościowego per Pan. Nie można jednak od Wilczka oczekiwać natychmiastowej zmiany i poprawy! Ostatni raz kiedy połasił się o wyciągnięcie z siebie reszki dobrego wychowania, było podczas spotkań z Lamb. Aczkolwiek nawet wtedy przychodziło mu to niekiedy opornie. Należy natomiast docenić starania, dzięki którym powstrzymywał się od kolejnych zuchwałych i opryskliwych wstawek.
  Stłumił rosnące w nim rozbawienie, które szybko mogło przerodzić się w słyszalny śmiech i zastąpił je cichym chrząknięciem, a całość dopełnił przymknięciem powiek, dodając tym samym pewnej dozy teatralności. Oczy, które nadal skrywały się pod siną płachtą skóry, jedynie zdradziłyby nieszczerość słów, jakie układał sobie w głowie. Upił niespiesznie łyk czerwonej cieczy, delektując się cierpkim posmakiem pozostawionym na języku. Wprawdzie akt ten wyglądał trochę tak, jak gdyby wcale nie zależało mu na samym kosztowaniu trunku, co zyskaniu na czasie.
  – Ach! Po drodze musiałem gdzieś zgubić dobre maniery! Mam za sobą ciężki dzień, musi mi Pan wybaczyć. – skinął lekko głową, chcąc tym samym nadać swoim słowom niejakiej skruchy. – Czyżby rzucony w Pana stronę komplement okazał się nietaktowny? – dodał zdziwiony, choć doskonale zdawał sobie sprawę z aroganckiego wydźwięku słów, które rzucił bezmyślnie na przywitanie. To, iż prezentował się tu teraz niczym pokorny szczeniaczek, wcale nie wykluczało drwiny z jaką wewnętrznie komentował całą sytuację. Uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu i machnął dłonią, jakby porzucającym tym gestem dotychczasowy temat.
  Tak naprawdę sam Wilk nie potrafił jednoznacznie określić co go sprowadzało i skąd to dziwne przyciąganie. Oczywiście, od początku planował znaleźć kogoś, kto posłuży mu jako towarzysz, podczas gdy on będzie powoli oswajał się z ponownym kontaktem z innymi istotami. Koszmar również posiadał charyzmę, idealnie wpasowującą się w gust Cyrkowca, ale czy to aby na pewno wszystko? Może Vanya był wiedźmą, która rzuciła na niego zły czar? Już na samym początku dostrzegł w nim pewne kobiecy cechy!
  – Będę z Panem szczery - te słowa, szczególnie z ust Wilka, zawsze będą brzmieć pusto – Nie należę do tych, których obecność drugiego człowieka cieszy, czy w jakikolwiek sposób przyciąga. Ale jestem tylko człowiekiem – gdyby nie krótka pauza na kolejny łyk wina, dźwięczny śmiech Ludożercy rozszedłby się po całym pomieszczeniu. – Niestety czasem i mnie dopada samotność, a tym samym chęć socjalizacji. A Pan? Cóż, Pan rzucił mi się po prostu w oczy jako pierwszy. Tak, jak ludzie lubią oglądać piękne obrazy, tak ja lubuje się w osobach o ponadprzeciętnej urodzie. – dokończył, zawieszając spojrzenie na jego tęczówkach, których koloru nadal nie potrafił dokładnie sprecyzować.
  Wychodził z założenia iż w udawaniu ważne były dwie reguły – odpowiednie posługiwanie się kłamstwem i wplatanie prawdziwych, aczkolwiek nijak istotnych informacji. W ten sposób łatwo wychodziło się na wiarygodnego, a przy okazji nie zdradzało się niczego, co mogło okazać się niekorzystne. Tak samo tym razem uznał, iż założenia sprawdziły się idealnie, zdołał nie tylko porównać się do zwykłego człowieka, ale pozostać przy tym szczerym, wspominając o swojej introwertycznej naturze. Często również narzucał te reguły innym, z tego też powodu łatwiej przychodziła mu współpraca (czy nawet zwykła rozmowa) z kimś o przychylnej, wręcz uległej osobowości. Źle znosił kwestionowanie logiki jego działań, zaś niezadowolenie nierzadko owocowało brakiem szacunku wobec drugiej osoby. W tym wypadku rozmowa z Koszmarem była dla niego czymś w rodzaju zabawy. I to pewnie dlatego przekraczał pewne granice, których w normalnej sytuacji nie musiałby nawet stawiać ze względu na ich oczywistość. Jak chociażby kontakt fizyczny, który w głównej mierze kojarzył z brudem. Na szczęście skórzane rękawiczki przychodziły z pomocą i okazały się niezastąpione.
  Okrytą dłonią powędrował flegmatycznie w stronę młodzieńca i zatrzymał się na bezpiecznej odległości, oferując tym samym uścisk dłoni:
  – Caspian. Caspian Grizzled. Miło mi. – bawił się w środku doskonale i postanowił podzielić się tym z Vanyą w postaci cynicznego uśmiechu, który zagościł na jego twarzy wraz z ostatnimi słowami.

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
Ekskluzywny bar "Andromeda" 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
Dało się słyszeć ciche pobrzękiwanie kostek lodu o szklankę, gdy Vanya zaczął się nią bawić, lekko przechylając na boki. Choć często takie odruchy noszą znamiona podenerwowania, jego mowa ciała, mimika oraz ton głosu nie zdradzały, by był spięty, a już z pewnością nie rozmową z nieznajomym.
Nie powiedziałem, że czuję się urażony – odparł zdawkowo choć szczerze na dość teatralne próby tłumaczenia się przez mężczyznę z nieszczególnie uprzejmej próby nawiązania konwersacji.
Niemniej, nie można powiedzieć, by Vanya odczytał przyrównanie go do małoletniego człowieka jako komplement. Bardziej jako przejaw cokolwiek uroczej nieświadomości swojego rozmówcy, typowej dla humanoidalnych stworzeń, które spotykają go po raz pierwszy.
Gdyby Vanya był człowiekiem i wiedział, że Wilk dopatruje się w nim kobiecych cech, być może jego męska duma poczułaby się urażona, jednak zważywszy na bycie pradawną istotą z sennego wymiaru, której z niejakim trudem przyszło rozpoczęcie odróżniania między sobą ludzi – gdyż dlań wszyscy wyglądają do złudzenia podobnie, niczym psy tej samej rasy w oczach laika – podobny komentarz, nawet wypowiedziany na głos, w ogóle by go nie dotknął.
Ponadprzeciętnej urodzie? – Mimika Koszmaru w jego skórnej powłoce była dość uboga, gdyż odczuwane przezeń emocje dalece wykraczały poza możliwości wyrażenia za pośrednictwem ludzkiego ciała, jednak dało się dostrzec lekkie uniesienie kącików jego ust. Z drugiej strony ciężko było z całkowitą pewnością stwierdzić czy miał być to zalążek delikatnego uśmiechu, czy też raczej stłumiony śmiech. – Prawi mi pan tyle komplementów… Czyżby zmierzał pan do zaproszenia mnie na kolację? – Vanya upił mały łyk whisky. – Jeśli tak, to ułatwię to panu i od razu powiem, że lubię owoce morza – dodał, przelotnie spoglądając Wilkowi w oczy.
Nie poświęcił zbyt wielu myśli analizie zachowania oraz słów mężczyzny, a zarazem szukaniu przyczyny niewątpliwego zainteresowania jakim obdarzył Vanyę oraz natury tegoż zainteresowania. Czy miało ono podłoże romantyczne, czy pewne cechy jego wyglądu bądź zachowania wzbudziły w Wilku zupełnie inny rodzaj ciekawości, a może był on w rzeczywistości potwornym acz charyzmatycznym kryminalistą, który dybie na jego życie lub kosztowności, z którymi Voland zbyt często bezpruderyjnie się obnosił. Dla Koszmaru nie miało to wielkiego znaczenia, choć poczynione przez niego, nieco żartobliwym tonem, insynuacje mogły zasugerować, iż jego interpretacja skłaniała się ku wariantowi pierwszemu. Nie było to jednakże do końca prawdą, przywykł on bowiem, że czasem jego obecność wzbudzała swego rodzaju fascynację u humanoidalnych istot i nie wydawało mu się to niczym niezwykłym.
W gruncie rzeczy ma pan rację. Brak towarzystwa każdego możne w końcu znudzić, a picie jest lepszą rozrywką, gdy ma się kompanów.
Można pokusić się o stwierdzenie, że Vanyę poniekąd bawiły ludzkie gierki, intrygi i podchody w ich interakcjach z innymi przedstawicielami własnego gatunku. Sam nie widział powodu do głębszych analiz swoich relacji z tymi małymi stworzeniami, wszak cała jego egzystencja w materialnymi wymiarze była jedynie przedziwnym, koszmarnym eksperymentem o przeznaczeniu znanym tylko Val’rakhowi. Stworzenie egzystujące na innym poziomie rzeczywistości, zupełnie abstrakcyjnym dla ziemskiego punktu widzenia, nie potrafiło traktować swojego ludzkiego życia i równie ludzkich relacji na poważnie, zastanawiając się nad każdym słowem i tym, co chce osiągnąć w rozmowie ze spotkanymi na swej drodze osobami, z których każda była jedynie kroplą w bezkresnym oceanie prędko gasnących pod naporem czasu istnień, jakie mógł spotkać na Ziemi. Tym też sposobem wcielenie Koszmaru, w którym obecnie przebywał, było człowiekiem stosunkowo szczerym i wręcz skomplikowanym w swej prostocie. Czy byłby w stanie wyczuć, gdyby Wilk chciał go okłamać? Czy potrafiłby przejrzeć jego gierki? Nawet gdyby, nie obchodziłyby go one na tyle, by faktycznie jakkolwiek się nimi przejąć. Na swój koszmarny sposób, Val’rakh lubił ludzi, a przynajmniej uczucie, jakim darzył ten gatunek skłaniało się zdecydowanie bardziej ku byciu pozytywnym i przychylnym. Dlatego też nie miał nic przeciwko ich towarzystwu, prowadzeniu rozmów, które dodawały wiarygodności jego ludzkiemu istnieniu, jednak nie potrafił patrzeć na nich, jak na równych sobie, jak na kogoś, kto byłby w stanie wywrzeć znaczący wpływ na jego życie i kim warto byłoby zaprzątać sobie głowę na dłużej, kiedy już zniknie z zasięgu wzroku.
Vanya Voland. Mnie również miło. – Odstawił szklankę na blat, po czym uścisnął dłoń Wilka.
Dobrze, że ten nosił rękawiczki, gdyż dzięki temu nie poczuł jak dziwnie chłodna w dotyku jest skóra Vanyi.


Ekskluzywny bar "Andromeda" 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
Ekskluzywny bar "Andromeda" 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Nawet nie poczuł lekkiego drgnięcia jego górnego, prawego kącika ust, porównywalnego do niekontrolowanego tiku. Była to najprawdopodobniej reakcja na zuchwałość Vanyi, która nazwana została w ten sposób tylko w głowie Wilka, kiedy to z łatwością przyszło mu manewrowanie słowami Ludożercy tak, by wyszły one na jego niekorzyść. Intencje Val'rakha zapewnię różniły się od tego, do czego porównywał je mężczyzna, aczkolwiek Caspian na początkowym etapie relacji uważał każdego za swojego potencjalnego wroga, jedynie czyhającego na odpowiedni moment by zaatakować.
Topornie szło mu powstrzymywanie się od rzucenia gniewnego spojrzenia i równie niepożądanych komentarzy.
  – Cóż... – urwał, sam nie wiedząc dokładnie do czego zmierza, co chce mu powiedzieć, czy też jak właściwie zachować się w tej sytuacji. Z trudem przychodziła mu kontrola własnych reakcji. Bowiem z jednej strony starał się zachować spokój, a przy tym świetnie bawić się w tejże komicznej scenerii, aczkolwiek z drugiej strony nie spodziewał się, iż z czasem stanie się to równie mozolne, co teraz.
  Przeczesał włosy, które już i tak same układały się w odpowiednim kierunku, do tyłu i powrócił spojrzeniem do swojego rozmówcy.
  – Obawiam się, że nasza kolacja skończyłaby się fiaskiem. I nie byłoby to wcale wynikiem braku zainteresowania tą samą płcią. – czy też jakąkolwiek. – A brakiem wiedzy, gdzie takowe owoce morza dostaniemy. – prawdą było, iż Wilk mimo stosunkowo obszernej wiedzy na temat Glassville, rzadko odwiedzał jakiekolwiek restauracje, czy lokale. Pomijając już wszystkie magiczne aspekty, bardziej przypominał zwykłego człowieka i to nie tylko ze względu na jego aparycję, ale również zachowanie. Zdecydowanie lepiej żyło mu się w świecie ludzi, niż pośród magicznych, czasami wręcz aż nadto ekscentrycznych istot. Toteż wypadałoby interesować się miastem, które się zamieszkiwało i pomimo ciągłego wypierania z siebie swojej przynależności do Cyrkowców, nawet on posiadał pewne nieludzkie przyzwyczajenia, które zaspokajał na swój własny brutalny sposób właśnie w tym świecie.
  Bywał i korzystał z miejskich restauracji tylko wtedy, kiedy było to konieczne. W gruncie rzeczy były to zazwyczaj spotkania biznesowe, gdyż Wilczek (co zresztą nie sposób nie zauważyć) nie należał do osób kontaktowych. Nie potrafił nawet przywołać w głowie obrazów, gdzie jego wypady na miasto miałyby podłoże towarzyskie. Pomijając wyjścia z Lamb, którą najchętniej wymazałby z głowy raz na zawsze. Ileż czasu jeszcze będzie pojawiać się w jego głowie i nawiedzać jego sprane sumienie, które zaczynało powoli wprowadzać go w lekką konsternacje. Może to dlatego był teraz tak podatny na wiele czynników, skutecznie tłumiących jego arogancję i skrywających ją pod płachtą ironicznych, czasami wręcz szczenięcych, zachowań. I choć ciężko było jednoznacznie określić jego stosunek do Tancerki Śmierci, tak z łatwością przyszło mu stwierdzenie, iż poniekąd zaczynało go niepokoić jej zniknięcie. A może po prostu uraziła Wilczą dumę, którą stawiał wyżej niż jakąkolwiek istotę?
  Kiedy młodzieniec skomentował jego słowa, jedynie skwitował to lekkim skinięciem głowy, na tyle niemrawym i ospałym, że ciężko można było to nazwać jakąkolwiek reakcją. Nie miał w zanadrzu żadnej poprawnej odpowiedzi, tudzież nie zapadły one w jego pamięci na długo. Dla niego alkohol to alkohol, a jego smak zmienia się jedynie wraz ze stanem trzeźwości.
  Odrętwiałość myśli, która pojawiła się wraz z czarnowłosą stworzyła tym samym niezręczną (czy też nie) ciszę. Spojrzenie powędrowało w stronę kołyszącej się w kieliszku, czerwonej cieczy, którą wprawił w ruch manewrując naczyniem w dłoni. Śmiał powoli powątpiewać, aby interakcje międzyludzkie kiedykolwiek stały się dla niego czymś pożądanym, czy chociażby normalnym. Zastanawiał się o czym też miałby rozmawiać z niejakim Volandem, bo przecież nie można było tutaj mówić o jakiejkolwiek chęci nawiązania głębszej relacji. Najchętniej milczałby jak grób, tak jak właściwie robił to teraz i trwał w tym stanie aż do momentu, kiedy przebywanie wśród ludzi zmęczy go na tyle, by wrócić do rezydencji.
  Nim doszła do jego głowy myśl dotycząca jego nagłego milczenia i spostrzeżenie, iż może się to wydać nowemu towarzyszowi dziwne, odwrócił wzrok od wina i uśmiechnął się do Vanyi na tyle przyjaźnie, na ile jego wiecznie niezadowolona mimika twarzy pozwoliła.
  – Spacer. – chrząknął krótko, po czym zbliżył kieliszek do ust i upił duży łyk, pozostawiając na dnie jedynie kilka kropel.
  – Może zamiast kolacji, pozwolisz się zaprosić na spacer? – dodał szarmancko, odstawiając naczynie na blat.
  Wyciągnął (wnioskując po tym, że uścisk trwał chwilę i ręką jest już wolna) ponownie dłoń, tym razem kierując ją w stronę wyjścia i chcąc tym samym dać mu do zrozumienia, iż Panie powinny iść przodem. Biorąc jednak pod uwagę naturę Val'rakha bardzo możliwe, iż nie zrozumiał tego gestu, niemniej również niewiedza Wilczka jedynie nadawała całej tej sytuacji jeszcze większej ironii.

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
Ekskluzywny bar "Andromeda" 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
Vanya również sądził, że to nie brak zainteresowania byłby ewentualnym powodem niepowodzenia wspólnej kolacji. Bo czy gdyby absolutnie nic w nim nie interesowało Wilka, starałby się nawiązać z nim rozmowę i to usłaną pochlebstwami? Nawet gdyby ową interesującą częścią miało okazać się jego mięso, które Ludożerca w wyniku zbyt pobieżnych oględzin przez skórę mógł uznać za ludzkie.
Wielka szkoda! Mieszkam w Glassville stosunkowo niedługo i liczyłem, że może z czyjąś pomocą łatwiej będzie mi odkryć co ciekawsze miejsca – odparł, acz ton jego głosu nie wskazywał na to, by rzeczywiście jakkolwiek obeszła go informacja, iż nie zostanie zaproszony na kolację. Być może dlatego, że choć odczuwanie rozlewającego się po podniebieniu smaku owoców morza było przyjemne, przełykanie pokarmu nadal było mu czynnością nader nienaturalną. – Z drugiej strony, z pewnością nie tylko restauracje są tu godne uwagi.
Posiadanie ludzkiego „przewodnika” zawsze było prostsze. Nawet w Londynie, w którym wszak spędził dziesiątki lat, nie orientował się wcale tak dobrze, albowiem ludzki świat ewoluował w mgnieniu oka. Dla pradawnej istoty ludzkie dziesięciolecia wydawały się zaledwie krótkimi chwilami, a zmiana czasów wiązała się z koniecznością dalszej adaptacji, ewolucji ludzkiej postaci Koszmaru wraz z jego ludzkim otoczeniem. Dlatego też lubił, gdy ludzie mogli wprowadzać go w swój świat, chociażby poprzez pokazywanie mu ciekawych dlań miejsc.
Gdyby spośród ludzkiego słownictwa przyszło wybierać określenie, jakim Val’rakh mógłby chcieć nazwać swojego rozmówcę, zapewne byłoby to coś oscylującego wokół „sympatyczny” – a co zapewne ze strony Wilka oraz większości osób go znających spotkałoby się z niemałym zdziwieniem. Jednakże w istocie, taki mu się wydawał, wręcz pocieszny, niejako niezdarny w nawiązywaniu relacji, z czym poniekąd i sam Koszmar mógł się utożsamiać. Na chwilę obecną nie wnikał on jednak w to, czy jest to spowodowane charakterem Caspiana (wszak całkiem introwertycznych osobników miał okazję spotykać już nie raz!), czy też przynależnością do jednej z humanoidalnych ras magicznych, których to przedstawicieli też widywał na ludzkich ziemiach od czasu do czasu. I czy dla niego miałoby to w ogóle jakiekolwiek znaczenie? Niemniej, takie właśnie odczucia, mniej więcej tłumacząc z koszmarowego na nasze, towarzyszyły Vanyi podczas trwania ciszy, która rzeczywiście, przeciętnej osobie mogła wydawać się nieco niezręczna.
Chętnie przyjmę zaproszenie – odpowiedział posyłając przy tym Wilkowi ledwie zauważalny cień uśmiechu.
Jako człowiek, zapewne pomyślałby choć przez chwilę czy mroźne, jesienne wietrzysko choć trochę zelżało, jednak Val’rakhowi było to zupełnie obojętne. Większość doznań skórnych była dlań przytępiona, a i samego zimna czy też ciepła nie kategoryzował jako odczucia jednoznacznie pozytywnego lub negatywnego. Raczej jako neutralny warunek, coś, co po prostu jest i nie warto zaprzątać sobie tym myśli. Prognozy pogody śledził jedynie po to, by móc odpowiednio dostosować swoją ludzką garderobę i nie odstawiać od człowieczych pobratymców swojego tutejszego wcielenia pod względem kroju i grubości odzienia.
Gdy zrozumiał, że Wilk liczył na wybranie się na wspólny spacer natychmiast, spojrzał tylko przelotnie na swojego drinka. Zawsze powoli sączył swój alkohol, by uniknąć nieszczególnie przyjemnych efektów, jakie przynosił on jego ludzkiemu wcieleniu.
Zostało mi jeszcze trochę w szklance… – stwierdził i lekko zakołysał naczyniem, wprawiając jego zawartość w ruch. – Mógłbym cię prosić o przysługę? Przyniesiesz z szatni mój płaszcz? Ja w tym czasie dopiję whisky. – Vanya wyciągnął w stronę Wilka rękę, a w niej małą, srebrną blaszkę z wygrawerowanym numerem 19, którą to przed chwilą wyjął z kieszeni spodni.
Każdy wie bądź przynajmniej wiedzieć powinien, że dobrym whisky należy się delektować, a nie wypijać jednym haustem, jak pospolity opilec. Jeżeli więc Caspian się zgodził, Vanya wręczył mu numerek z szatni, zaś sam zajął się dokańczaniem swojego trunku. Skoro jednak Wilk tak usilnie pragnął w swoich oczach „zdegradować” Volanda do kobiety, nie powinien zbytnio oburzać się na podobną prośbę, gdyż wobec „pani” taki gest byłby przejawem nieodzownej kurtuazji.


Ekskluzywny bar "Andromeda" 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
Ekskluzywny bar "Andromeda" 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Oprócz tego, że Val’rakh był łudząco ludzki, co przecież dla Wilka okazało się najbardziej interesującym aspektem, biorąc pod uwagę jego wilczy głód, był przede wszystkim osobliwy. Niby uprzejmy, niekonfliktowy (przynajmniej na razie), przez bardziej rozrywkowych mógłby nawet zostać nazwany nudnym, za to dla Ludożercy niezwykle tajemniczy, a zarazem interesujący, przez co ciekawska natura Caspiana, która doprawdy ujawniała się tylko podczas ucztowania, wymusiła w nim tak nietypowe dla niego zachowania. Przecież przyjemniej jest spożywać posiłek znając pochodzenie oraz ewentualne niespodzianki, które mogą konsumenta zaskoczyć podczas biesiadowania. Wilcza dieta różniła się bowiem od ludzkiej i zapewnie od większości magicznych istot, toteż powinien zachować jeszcze większą ostrożność w wyborze jadła. Najprawdopodobniej to właśnie te czynniki utrzymywały ludojada przy towarzystwie młodzieńca, albowiem jak inaczej można było wytłumaczyć jego niezdrowe zainteresowanie nowo poznanym mężczyzną?
  – Znam doskonałe miejsce! – chciał jeszcze dodać, że idealnie uwieczni ono ich znajomość i żywot Vanyi, kiedy już pozbawi go skóry, jednakże w porę ugryzł się w język.
  Wyjście z baru nie tylko ułatwi mu zaprowadzenie koronera w bardziej przystępne dla Wilka miejsce, ale dodatkowo pozwoli mu dostarczyć płucom dawkę nikotyny, której zapragnął wraz z pierwszym łykiem wina. Wyczekiwał jedynie potwierdzenia, a kiedy już się go doczekał, niemalże od razu zsunął się z miejsca, sięgając po coś do kieszeni, po czym wyciągnął banknot, który wartością znacząco przekraczał cenę trunku i położył go przy opróżnionym kieliszku. Już miał się odwracać na pięcie, chwytając jeszcze w rękę laskę, kiedy głos Vanyi ponownie zagrał w jego uszach. Tym razem nie zaznał jednak przyjemności wraz z melodyjnie brzmiącymi słowami, a coś na wzór zniesmaczenia, chociaż twarz wyrażała głównie zaskoczenie, nawet upuścił na ziemie laskę, po którą sięgnął dopiero po dłużej chwili. Uśmiechnął się krzywo i prostując się, mruknął gardłowo:
  – Oczywiście. – ledwie się powstrzymał, aby pozostać na tyle uprzejmym, na ile jego barwa głosu pozwalała. Jedno musiał Val’rakhowi przyznać, wytrącił Wilka z równowagi już nie pierwszy raz, nie robiąc tego jednak w postaci sympatycznego zaskoczenia, jakie można odczuć podczas przyjęcia niespodzianki. Sprawiał, że biedny Wilczek czuł nie tylko niepożądane ogłupienie, ale zaczął się poważnie zastanawiać nad intencjami Badacza Śmierci.
  Odebrał od niego kluczyk koniuszkami palców, by mimo skórzanego odzienia, ręka ograniczyła kontakt fizyczny do minimum. Powędrował w stronę szatni, uprzednio jeszcze upewniając się, że zmierza w dobrym kierunku. Odebrał płaszcz niespiesznie i równie ospałe ruchy wykonywał podczas powrotu, w duchu klnąc na całą absurdalność sytuacji.
  Co prawda mógł się pochwalić znajomością savoir vivre na wielu podłożach, głównie wyuczoną za życia Lorda Grizzled, po którym odziedziczył majątek, aczkolwiek pod płachtą wrodzonej arogancji ciężko było to dostrzec, a jeszcze ciężej docenić. Przez chwilę nawet pojawiła się w jego głowie chęć zaproponowania mu pomocy podczas zakładania płaszcza, niemniej uznał to za niestosowne, mimo iż chwilę wcześniej zdawał się z zachwytem bawić w gentlemana, sprowadzając Vanyę do roli kobiety w tym przedstawieniu. Zatem podał mu, wcześniej zawieszony w zgięciu łokcia, płaszcz i uśmiechnął się, kiedy jego ręka zaraz po pozbyciu się łachmanu, ponownie wskazała kierunek drzwi, aby przepuścić Vanyę pierwszego.

  Zt {Vanya + Wilk}

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach