„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna

Wilk
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca




Wilcze Kasyno

  „Nazwa Kasyna” – jest największym miejscem rozrywki, a zarazem jedynym kasynem w Glassville, mieszczącym się w samym centrum miasta. Doskonały wybór dla tych, którzy chcą spędzić swój czas (i pieniądze) w ekskluzywny sposób pośród ogromnego wyboru gier hazardowych i profesjonalnej obsługi klienta. Lokal mieści w sobie bar/restauracje, gdzie znajduje się duży wybór kosztownych trunków, a także kuchnia włoska i azjatycka, scenę, przy której rozstawione zostały stoły z czarnego marmuru wraz z wygodnymi fotelami wykończonymi skórą, przyciemniony pokój na automaty do gier, pokój na pozostałe gry karciane, czy ruletkę. Przy głównym wejściu mieści się okienko, w którym następuje wymiana żetonów. Górują tutaj odcienie takich kolorów jak czerń, czerwień, złoto oraz w zdecydowanie mniejszych ilościach srebro. Górne piętro wyposażone zostało w dodatkowe środki bezpieczeństwa oraz ochronę, wyłączne dostępnie dla właściciela, gdzie znajduje się jego gabinet i sejf.
  W każdy weekend organizowane są występy na żywo jazzowych zespołów, a także tancerek burleski.
Kasyno dostępne jest od poniedziałku do piątku w godzinach: 18.00 – 3.00, a także w weekendy: 17.00 – 05.00, wyłącznie dla osób elegancko ubranych.
UWAGA: po wejściu należy niezwłocznie wyposażyć swoją postać w żetony, to nie miejsce dla turystów, w przeciwnym wypadku Wilk was zje!
  
DOSTĘPNE GRY:


Ostatnio zmieniony przez Wilk dnia Sob 25 Sty - 23:43, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Kręcili się krótką chwilę po mieście, a w międzyczasie Caspian pokazywał miejsca warte uwagi, gdzie większość niewiele się różniła (pomijając ekskluzywność) od baru, z którego właśnie wyszli. Wilk powinien poważnie zastanowić się nad swoją słabością do alkoholu, czy też na tym etapie można było już mówić o uzależnieniu, jeżeli jedyną rozrywką w mieście według niego okazało się upijanie swoich żali, czy też – w jego przypadku – nudy. Centrum miasta kojarzyło mu się głównie z wonią mieszkańców, która w ludzkiej formie nijak mu odpowiadała, oparami jedzenia z pobliskich restauracji, w tym ciężkim zapachem typowym dla fast-foodów, ale przede wszystkim przepychem ludzi, których głównie kategoryzował na mniej lub bardziej brudnych. Na szczęście tak długo jak pozostawał w ludzkiej formie, tak nie musiał się martwić smrodem miasta, bowiem jego nozdrza nie były na tyle rozwinięte i czułe, jak te wilcze.
  Długo zastanawiał się nad doskonałym miejscem, w które zamierzał zaprowadzić Val’rakha. Jego wcześniejsze słowa w barze były zwykłym blefem, aczkolwiek przez wylewającą się z niego pewność siebie, jakby towarzyszącą mu od zawsze, ciężko było się domyślić, że jest inaczej. Również jego dotychczasowe zachowanie, choć myśli w głowie mieszały się chaotycznie w wirze niezdecydowania i początkowej fazie psychozy, nie zdradzały wewnętrznej walki z samym sobą. Zatem jeżeli jego towarzysz próbował dowiedzieć się czegokolwiek o miejscu, do którego zmierzali, a które w głowie dopiero ustalał, zbywał go takimi słowami jak: „zaraz tam będziemy, to niespodzianka”.  Chociaż biorąc pod uwagę charakter Vanyi i jego dość cyborgowe zachowanie, nie musiał się o to martwić.
  – Czego właściwie szukasz w Glassville? – zapytał nagle, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Szybkim ruchem ręki poczęstował swojego rozmówcę (o ile ten palił), po czym sam odpalił zawinięty w papierku tytoń i zaciągnął się, tym samym dając mężczyźnie krótką chwilę na odpowiedź. Nie zamierzał jednak pozostawiać pytania bez większego wyjaśnienia i jeżeli koroner nie zaczął mówić, bądź miał możliwość nieinwazyjnego wtrącenia się, kontynuował:
  – To miasto, prócz słynnego wytworu luster – czy też organizacji, która bada lustrzan, a niekiedy nawet tworzy – nie wyróżnia się niczym w Anglii, a nie oszukujmy się, nie wyglądasz mi na byle jakiego mieszczucha, który szukałby tu zatrudnienia w celu lepszego życia. – mógł powiedzieć to samo o sobie, z tą różnicą, że Wilk był świadom swojego pochodzenia i magicznych zdolności, a zamieszkanie w Glassville (czy też bardziej na jego obrzeżach) wynikało wyłącznie z możliwości szybkiego przedostania się do lustrzanej krainy, w której chcąc nie chcąc jako magiczna istota mógłby się schronić, gdyby zaszła taka konieczność. Czego nie mógł stwierdzić w przypadku Val’rakha, gdyż nie znał (jeszcze) jego prawdziwej natury. Aktualnie porównałby go do równie apsołecznego, ale za to bardziej sympatycznego młodzieńca, niźli koszmarnego tworu, którym był w rzeczywistości.
  Obrał konkrety kierunek, którzy zaprowadzić ich miał do nowo powstałego, aczkolwiek nadal zamkniętego, kasyna, którego Wilczek był właścicielem. I chociaż od początku planował go zabrać w bardziej przystępne dla siebie miejsce, ale w żaden sposób niepowiązane z nim, gdyby zaginięcie (z wiadomych przyczyn) jegomościa Voland sprowadzić miało na Caspiana niepożądane problemy, tak w ostateczności uznał, że im dłużej zastanawiał się nad wyborem, tym bardziej mógł wzbudzać potencjalne podejrzenia.
  Zatrzymali się przy dużych, metalowych drzwiach, nad którymi widniała tabliczka z oznaczeniem wyjścia ewakuacyjnego, po czym otworzył je przy pomocy karty, a zaraz po ich przekroczeniu usłyszeć mogli donośny alarm, który Wilk uciszył kilkoma kliknięciami w malutkim pilocie. Przed nimi znajdowała się jeszcze jedna przeszkoda w postaci bramy rolowanej, przy której musiał się pochylić i przytrzymać przycisk, by pancerz ochronny zaczął się powoli, niemalże irytująco mozolnie, zawijać na wał umocowany nad samym wejściem. Zgasił przed wejściem papierosa i wyrzucił go do kosza obok.
  – Bezpieczeństwo przede wszystkim. – rzucił pod nosem bardziej do siebie, po czym uśmiechnął się do swojego kamrata, zachęcając go tym samym do wejścia gdyby ten, ze względu na odstraszający dźwięk, postanowił się wycofać, bądź zatrzymać.
  – Domyślam się, że pewnie już nie raz gościłeś w kasynie i nie muszę Ci tłumaczyć zasad.– urwał, aby otworzyć drzwi z okienkiem zaraz przy wejściu i zanurzyć się we wnętrzu pokoju, z którego wyszedł po chwili, trzymając w ręku dwa woreczki pełne żetonów do gry. Wręczył jeden Vanyi i skierował dłoń w kierunku głębszej części lokalu.
  Miejsce pachniało nowością, jeszcze nieprzesiąknięte ludzkim brudem, nieskażone grzesznością i rozpustą tych, którzy niebawem obsypać mieli Wilka swoimi pieniędzmi. Stoły, skórzane fotele, czy też sama scena, nadal otulone były folią, która zabezpieczyć miała meble przed osadzeniem się na nich kurzu. W powietrzu unosił się zapach impregnujących drewno preparatów, połączony z płynami nabłyszczającymi, które wdychał z lubością, zaspokajając tym samym swoją wieczną potrzebę patologicznej czystości. Spojrzał na swoje dzieło zadowolony, w myślach wychwalając siebie za pomysł. Majątek Lorda Grizzled, choć duży i zapewnie wystarczający na luksusowe życie jeszcze przez kilka dobrych lat, malał, a wraz z tym wzrastała obawa Ludożercy, iż kiedyś będzie musiał ponownie zniżyć się do rangi byle jakiego lokaja, ażeby – o ile szczęście będzie mu sprzyjać – po raz drugi zyskać możliwość godnego życia. Niemniej równało się to z większym niebezpieczeństwem, bowiem musiałby nie tylko ponownie zmienić nazwisko, ale i znaleźć odpowiednie wytłumaczenie, wszakże chcąc nie chcąc, odziedziczył nie tylko majątek, ale także wiążące się z nim znajomości i reputację, chociaż teraz znacznie mniejszą, gdyż Wilk nigdy nie kontynuował interesu swojego przybranego ojca, toteż zmuszony by był do poważnego zastanowienia się nad swoją przyszłością w Glassville, a przecież nie zamierzał go opuszczać. Z tego też powodu postanowił pozyskać odpowiednią wiedzę i papiery, dzięki czemu powstało kasyno, które posłuży mu nie tylko jako alibi w krytycznych momentach, ale także pozwoli mu na wydobyciu (przez chociażby pomoc przyszłych klientów) większej ilości informacji na temat samego miasta, czy też zwykłemu zwiększeniu zawartości portfela.
  Pokierował ich następne kroki do baru, gdzie ominął ladę, sięgnął po grubą ścierkę do kurzu pod blatem i przejechał kilkukrotnie po szklanych butelkach z alkoholem, bardziej dla zasady i pedantycznej natury, niźli faktycznej potrzeby ściągnięcia z nich zanieczyszczeń.
  – Dzisiaj będę Twoim barmanem. – zażartował, choć zapewnie żart wydał się zabawniejszy i bzdurny dla samego Wilka, który tylko w wymagających tego sytuacjach, płaszczył się (choć i to jest zbyt mocnym określeniem) przed kimkolwiek.
  – A potem pozwolę Ci wybrać grę. – dodał i omiótł spojrzeniem jasnych tęczówek półki, po czym wbił znaczący wzrok w mężczyznę za ladą, jakby chcąc przyśpieszyć jego wybór trunku.


Ostatnio zmieniony przez Wilk dnia Nie 19 Gru - 17:42, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
  Vanya pozwolił się prowadzić Caspianowi przez ulice Glassville, które zdążył zasnuć mrok wieczora. Z uwagą słuchał i obserwował, gdy ten wskazywał mu co ciekawsze zakątki tego miasta. Nawet jeżeli były to miejsca, w których główną rozrywkę stanowił alkohol, nie można było odnieść wrażenia, jakoby Voland w jakikolwiek sposób negatywnie oceniał swojego przewodnika za dobór prezentowanych turystycznych sugestii.
  W przeciwieństwie do jego towarzysza, Val’rakhowi nie przeszkadzał zapach siedlisk ludzkich. Kakofonia zapachów ciał, jedzenia, spalin, perfum, wiatru i niezliczonej ilości innych woni, pośród których znalazłyby się takie, których Koszmar nie potrafiłby nawet nazwać po angielsku, była czymś, czego wcześniej nie miał okazji doświadczyć, a jako poniekąd badacz, poszukiwał tego, co dlań nowe. Cielesne doznania zmysłowe różniły się natężeniem, barwą i formą od onirycznych wrażeń sensorycznych doświadczanych w Krainie Snów. Koszmar starał się więc chłonąć otaczającą go, wciąż nie do końca poznaną rzeczywistość za pośrednictwem skradzionej powłoki, a spacer na swój nieludzki sposób sprawiał mu przyjemność.
  Raz zapytał Wilka dokąd ten go prowadzi, jednak bez przejawiania jakichkolwiek oznak zniecierpliwienia bądź podenerwowania. Zadowolił się również odpowiedzią, jakoby miała to być niespodzianka i kiwnął głową w geście zrozumienia, po czym nie męczył już swego przewodnika pytaniami o cel drogi, prawdopodobnie ku jego uciesze.
  Vanya poczęstował się papierosem od Wilka, po czym sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął metalową zapalniczkę, która wyglądała na dość starą. Któż wie ile to lat była już w posiadaniu Val’rakha. Ponieważ pełen proces zapalenia papierosa zajął mu krótką chwilę, odpowiedział na pytanie swojego towarzysza dopiero, gdy ten je rozwinął.
  – Nie szukam tu niczego konkretnego, po prostu potrzebowałem zmiany. – Vanya zaciągnął się papierosem, po czym wypuścił z ust niewielką chmurę białawego dymu. – Londyn mnie już znudził. Znam na wylot każdy zakamarek tego zamglonego miasta. – I było to w istocie prawdą, gdyż Val’rakh miał okazję spędzić w owej metropolii czas dłuższy niż nie jeden, a nawet nie dwa przeciętne żywoty ludzkie, toteż z pewnością widział na przestrzeni dziesiątek lat co takiego Londyn miałby mu do zaoferowania. – A Glassville ma coś w sobie. Coś, można by rzec, wręcz… magicznego. Nie uważasz? – zwrócił się na moment do Wilka spoglądając na niego przelotnie, jednak jak gdyby nie czekając nawet na odpowiedź, kontynuował: – Byłem tu już kiedyś. Parę ładnych lat temu, ale mam całkiem miłe wspomnienia. Pomyślałem – czemu by nie spróbować w Glassville, skoro szukam dla siebie nowego miejsca? Poza tym, dochodziły mnie słuchy, jakoby można było tu doświadczyć zjawisk paranormalnych. Nie myśl, proszę, że jestem przesądny, ale ciekawi mnie skąd te plotki akurat tutaj – dodał, jak gdyby wcale nie wiedział skąd zrodziły się podobne opowieści.
  Myśli Val’rakha na krótką chwilę odpłynęły w kierunku chwil, które spędził w tym mieście nieco ponad sto sześćdziesiąt lat temu. Wtedy wyglądało zupełnie inaczej, jednak wciąż zachowały się tu pewne archaiczne budynki i kamienice, łączące się w sieć malowniczych zaułków i przypominające mu dawne Glassville, jeszcze niepochłonięte przez zimne, toporne budownictwo nowych czasów. Przed oczyma jego pamięci stanęły też obrazy pewnej postaci, urokliwej (a przynajmniej jak na tutejsze standardy) Lunatyczki, która odkryła przed nim sekretne, lustrzane portale prowadzące do groteskowego świata po drugiej stronie, a także inne, zgoła bardziej intymne tajemnice. Przez ten niedługi czas więc mężczyzna milczał i zdawał się być nawet bardziej oderwany od rzeczywistości, niż zazwyczaj.
  Vanya był nawet w pewien sposób ciekawy w jakież to miejsce zamierza zabrać go Wilk, które to miałoby być aż niespodzianką. Cierpliwie poczekał, aż ten upora się z otwarciem wszystkich zabezpieczeń swojego lokalu, po czym zaraz za nim również zgasił swój papieros i wyrzucił niedopałek do kosza. Posmak tytoniu w swoich ustach uważał za dziwny – gorzki i ciężki, a jednak nie gorszył Volanda w żaden sposób. Lubość, z jaką ludzie wdychali ów dym wydawała mu się jednakże dość zabawna, zwłaszcza, iż był dla nich trujący i doskonale o tym wiedzieli.
  Wnętrze i przepych kasyna, które rozpostarło się przed Vanyą, z pewnością zrobiłoby na nim wrażenie, gdyby ten był człowiekiem, za jakiego się podawał. Przywykł jednak do znacznie bardziej bajecznej wytworności, chociażby swojego własnego zamku. Mimo to doceniał poczucie estetyki Wilka i to, z jaką dbałością o szczegóły oraz nastrojowość urządzone zostało to miejsce. Zastanawiał się o ile kasyno byłoby mu ciekawsze, gdyby wypełniały je przeróżne ludzkie istnienia, które mógłby obserwować z właściwą badaczowi wnikliwością.
  – Dawno, dawno temu. Więc nie krępuj się, gdybyś chciał udzielić mi dobrej rady – odparł, odbierając z rąk Wilka woreczek z żetonami.
  Val’rakh nigdy nie był powściągliwy przy oddawaniu się ludzkim (tudzież jakimkolwiek innym) rozrywkom, toteż nietrudno zgadnąć, iż w przeciągu swej powierzchownie człowieczej egzystencji miał już sposobność spróbować także hazardu. Nie było to jednak zajęcie, które skusiłoby go na dłużej, toteż w murach podobnego przybytku zagościł jedynie raz, mniej więcej u schyłku dziewiętnastego wieku. Nie widział powodu, by roztrwaniać zgromadzone fundusze na powtarzalne, koncepcyjnie trywialne gry, a nie dostarczały mu one dreszczu adrenaliny podobnego temu, który towarzyszył lubującym się w nich ludziom. Wygrana bądź przegrana nie miała wszak dlań najmniejszego znaczenia, gdyż tutejsze pieniądze były ostatnią rzeczą, jaką zaprzątałby sobie głowę Val’rakh, nawet próbując zmieszać się z otaczającym go ludzkim pierwiastkiem. Niemniej, podjąwszy się próby życia pośród tych kruchych, materialnych stworzeń, nie miał nic przeciwko temu, by co i raz skosztować rozrywek, które on sam, jako przedwieczna istota z obcego wymiaru, odbierał jako te mniej interesujące. Uznać by to można wręcz za zagłębianie się w ziemską kulturę i obyczaje.
  Vanya podążył za Wilkiem w głąb lokalu. Delikatnym ruchem zdjął foliową otulinę z jednego siedziska – zrobił to jednak powoli, dając gospodarzowi czas na reakcję, gdyby okazało się, iż zrobił coś niepożądanego – po czym usadowił się na wybranym miejscu. Niemal uśmiechnął się do Wilka stojącego za barem. Oparł łokieć na blacie, zaś głowę na dłoni, przechylając ją lekko na lewą stronę.
  – W takim razie, poproszę… – urwał na krótką chwilę, by omieść spojrzeniem repertuar znajdujących się w barze trunków. – Black Russian z lodem – dokończył, upewniwszy się, że na stanie znajduje się zarówno mocna wódka, jak i subtelny likier kawowy. – Miło z twojej strony.
  Vanya kątem oka lustrował wnętrze pomieszczenia. Przyglądał się szczegółom, choć większość elementów była okryta płaszczem folii.
  – Jestem pierwszą osobą, którą tu zaprosiłeś jeszcze przed otwarciem? Powinienem czuć się wyjątkowy?


Ostatnio zmieniony przez Val'rakh dnia Pią 1 Maj - 22:29, w całości zmieniany 1 raz


„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Londyn. Miasto obiło mu się o uszy, aczkolwiek nigdy nie zapuszczał się w tak odległe rejony. Dlatego również odpowiedź Val’rakha nie była dla niego większym zaskoczeniem, chociaż sam pokusiłby się o stwierdzenie, że ten zdecydowanie bardziej pasował mu do obrazu przedstawiającego wielki, nawiedzony zamek, niżli londyńską metropolię. Ilekroć Vanya zabierał głos, Caspian odnosił nieodparte wrażenie, jakoby rozmawiał z osobą trzecią, która odpowiadając na pytania w imieniu koszmaru, przedstawiała go jako jakąś prehistoryczną postać. Pewnie nie zwróciłby na to większej uwagi i temat równie szybko co go spostrzegł, porzucił, gdyż nie był zwolennikiem zagłębiania się w żywot swoich rozmówców, czy też kogokolwiek. Niemniej fascynował się jego osobą w sposób daleki od fasady, jaką zwykł zakładać na swoją twarz podczas nielicznych przechadzek po mieście, aby poznać mniej lub bardziej ciekawsze persony. Podobną do tej, jaką Vanya mógł zobaczyć w barze, kiedy to Wilk dość nieporadnie próbował nawiązać z nim kontakt, a co w istocie doprowadziło ich potem do wspólnego wypadu do kasyna. Z tą różnicą, że koroner podczas ich pobytu we wcześniejszym lokalu nie był rozmowny, żeby nie powiedzieć, że wręcz zmuszany przez ludojada do odpowiedzi. Teraz, kiedy rozwijał swoje wypowiedzi, nie pozostawiając Wilkowi jedynie zdawkowości swoich słów, dostrzegł jak bardzo różni się od spotkanych dotychczas ludzi. Oprócz tego, że był wyjątkowo estetyczny w wyglądzie, przez co nie musiał przesadnie uważać na zagrożenie wynikające z kontaktu fizycznego, dodatkowo jego odpowiedzi okraszone zostały swego rodzaju nutką tajemniczości, która po zakończeniu pozostawiała po sobie gorzki posmak niedosytu. A z racji tego, iż Ludożerca zdecydowanie bardziej lubował się właśnie w takich smakach, był tym faktem niezwykle uradowany, choć jego twarz nadal wyrażała bliżej nieokreślony grymas, który swoim wyglądem przypominał bardziej minę zrzędliwego emeryta, niźli faktycznie zaabsorbowanego rozmową. Na szczęście sposób w jaki poruszał głową mógł jasno zakomunikować Val’rakhowi, że z zainteresowaniem słuchał jego słów. Nie było to jednak zjawisko oczywiste. Bo chociaż w głowie wyciągał ręce po więcej, tworząc w myślach schemat kolejno zadanych przez niego pytań, tak w rzeczywistości milczał, kiedy jego towarzysz mówił, by na zakończenie tematu, rzucić krótko:
  – Nigdy nie byłem w Londynie.ani gdziekolwiek poza granicami Glassville. Powiedział krótko jakby miało to w jakiś sposób podsumować wypowiedź blondyna. W pewien sposób nawet mu zazdrościł, choć nie planował tego nigdy ujawnić. Wszakże dla niego granica szklanego miasta była czymś w rodzaju bariery, która ogradzała go od przeniesienia swoich bestialskich zapędów na inne tereny. Było też poniekąd schronieniem dla niego samego – niewiele wiedział o samym Londynie, czy też innych miejscowościach Anglii. A w niektórych sytuacjach to właśnie zwykli ludzie stwarzali największe zagrożenie, o czym zresztą sam przekonał się za młodu, kiedy jego dna zostało zmieszane dla eksperymentu z dna zwierzęcia oraz innego bytu, który z całą pewnością nie pochodził z tego świata.
  Jedyna sensowna rada jaka przychodziła Wilkowi do głowy dotyczyła głównie wydawanych w kasynie pieniędzy. W gruncie rzeczy w tym momencie koroner nie musiał się o to martwić, został tutaj zaproszony jako gość, co oznaczało, że wszystko będzie na koszt Wilka, który i tak nie musiał wydawać nawet grosza, aby skorzystać z atrakcji. To kolejna zaleta posiadania kasyna. W prawdzie gry poniekąd traciły na wartości, jeśli po skończeniu nie można było wymienić żetonów na prawdziwe pieniądze, jednakże jemu zależało teraz na wspólnej zabawie. Czy też stworzeniu pozorów, jakoby wypad do zamkniętego jeszcze kasyna, miał okazać się czymś niezwykle ekscytującym.
  – W prawdzie sam nie jestem stałym bywalcem kasyna. Nie jako gracz. Nigdy nie rozumiałem przesadnej fascynacji automatami do gier, czy innymi grami, dzięki którym, tacy ludzie jak ja – o mało nie ugryzł się w język, porównując swoje jestestwo do kogoś innego. Zatem aby usprawiedliwić przerwę w zdaniu, udał, że ścierka, którą wcześniej oczyszczał butelki z alkoholem, upadła. Schylił się po nią od niechcenia, aby kontynuować wyuczoną, acz niezwykle amatorską, grę aktorską.
  – Kasyno to po prostu łatwy i szybki zarobek. – dokończył prostując się, choć nie planował rozwijać swojej myśli. Zapewnie nie miałby jednakże nic przeciwko, gdyby Vanya kontynuował ten temat.
  Wilk machnął niedbale ręką, dając tym samym Val’rakhowi przyzwolenie na usunięcie z siedzenia niepotrzebnej folii. Sam o tym kompletnie zapomniał, ale pomysł wstąpienia do jego lokalu powstał w jego głowie tak szybko, że nie zdołałby się odpowiedni przygotować nawet wtedy, kiedy do dyspozycji miałby zdecydowanie więcej czasu. Nie należał również do osób lubujących się w towarzystwie kogokolwiek, toteż mimo poznania podstaw dobrego zachowania, nadal popełniał błędy.
  – Black Russian z lodem. – powtórzył za nim półszeptem, po czym bez słowa ruszył w stronę kuchennego zaplecza baru, uprzednio jeszcze wyjmując z metalowego szkieletu na naczynia, niską szklankę. Zapełnił ją lodem do połowy przy pomocy odpowiedniej łopatki do lodu, a kiedy wrócił przystąpił od razu do robienia drinka. Nigdy nie pracował jako barman, ale robienie, czy też poznawanie coraz to ciekawszych drinków uważał za swoje hobby. Dlatego też zamówienie Vanyi było mu dobrze znane, a nawet znajdowało się wysoko na liście jego ulubionych drinków. Wszakże jak mógł się nie miłować w wódce, która już sama w sobie miała mocny smak oraz kawowym likierze? Espresso było nierozłącznym elementem jego diety, choć dla niektórych takie zestawienie mogło wydać się niezwykle niesmaczne. Mała czarna i ludzkie mięso?
  – Wyjątkowy? – powtórzył obojętnie, chociaż zaciskająca się pod blatem pięść informowała o tlącym się w jego wnętrzu gniewie, wzrastając za każdym razem, kiedy padające z ust Vanyi słowa uderzały prosto w jego dumę. Przeczesał dłonią włosy, starając się ułożyć w głowie odpowiednie słowa, a tym samym skupić się na prostej czynności, która odciągnie go od wymierzenia w kierunku swojego gościa ciosu.
  – Jeżeli twierdzisz, że pomieszczenia, które w większości są pokryte folią ochronną wystarczą, byś poczuł się wyjątkowy, to tak. Choć nie ukrywam, że myśl o tym, jak niewiele w takim przypadku potrzebujesz, jest wyjątkowo przykra. – odpowiedział w końcu, nie przejmując się tym, że jego słowa mogą zabrzmieć nieprzyjemnie. Jednakże czy istocie z innego wymiaru zrobi to większą różnice? Czy w ogóle zauważy jakąkolwiek różnicę w dobieraniu słów przez Ludożercę? Z całą pewnością Wilk nie zamierzał się nad tym dłużej zastanawiać. W myślach triumfował nad swoim zwycięstwem, które sam w ten sposób określił. Potrzebował tego wewnętrznego zapewnienia, że to on trzyma wszystko w garści, nawet, jeżeli pochodziło od niego samego. Dzięki temu pierwotny przebieg zdarzeń nie zostanie zaburzony przez ten drobny incydent.
  – To jak, atrakcja wybrana? – rzucił szybko, próbując tym samym zmienić jak najszybciej temat, czy też raz na zawsze go zakończyć, bowiem po kilku głębszych ciężko mu było kontrolować odczuwane emocje, choć niekoniecznie oznaczało to dla Vanyi, że Wilk stanie się wtedy dla niego zagrożeniem (o ile już takim nie powinien być). Oczekując odpowiedzi, przystąpił do przeszukiwań jednej z szafek znajdujących się pod blatem.

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
  Spoglądał na Caspiana bladymi, szarofioletowymi oczami, przyglądając się jak ten przygotowuje drinka. Z twarzy Vanyi, jak to zazwyczaj, nie dało się odczytać zbyt wiele, a może i zupełnie nic. Wydawał się do bólu obojętny, nie zdradzał swą mimiką żadnych oznak ekscytacji, radości czy zniecierpliwienia. Nieco więcej dało się wyczytać między wierszami z tonu jego głosu, jednak i ten przeważnie brzmiał dość chłodno i monotonnie. Być może tak też leżało w naturze ludzkiej postaci Val’rakha, lecz kto wie, z biegiem lat mógłby także przyswoić sobie tajniki symulowania ludzkich emocji. Tylko on jeden wiedział jak długo zabawi jeszcze pośród śmiertelnych istot w materialnym wymiarze.
  – Dziękuję – zwrócił się kurtuazyjnie do Wilka, gdy ten skończył serwowanie mu drinka.
  Vanya ujął szklankę w dłoń, a sygnety na jego palcach brzdęknęły cicho w kontakcie ze szkłem. Dla Val’rakh nie miało znaczenia, czy Wilk kiedykolwiek trudnił się zawodem barmana, choćby i przelotnie; nie zamierzał nawet w tę kwestię wnikać. Zwłaszcza, iż po skosztowaniu kilku łyków uznał, że mu smakuje, a przynajmniej na tyle, na ile odpowiadał mu cierpki smak wódki i słodkawy posmak kawowego likieru.
  – Robisz dobre drinki – stwierdził, obracając delikatnie szklankę w dłoni, wprawiając tym napój w ruch, aż kostki lodu lekko zastukały, obijając się o szkło i siebie nawzajem.
  Mała kropla trunku została na jego ustach. Oblizał je, zahaczając przy tym na moment pobłyskującym metalicznie, czarnym kolczykiem o dolną wargę.
  – Och? – W głosie Vanyi można było słyszeć nutę zdziwienia, jednak mężczyzna nie zdawał się być przy tym zły, prędzej zaskoczony taką interpretacją jego pytania, którą uznał za nieco płytką, wręcz zbyt płytką, by nie nie miała być jedynie gierką i próbą ukrycia zakłopotania przez Wilka.
  Choć jego rozmówca chciał urwać temat, Val’rakh zdecydował się pociągnąć go jeszcze przez chwilę, wprost nie mogąc pozostawić tak zaczepnego tonu bez odpowiedzi. Być może Koszmar miał w sobie jednak pewne zalążki ludzkich emocji, które nie pozwalały mu nie podnieść rękawicy, gdy interesujący dlań człowiek wyzywał go na słowną potyczkę?
  – Czy sam wcześniej nie nazwałeś tego miejsca „doskonałym”? A zatem czy nie poddałoby to w wątpliwość twojego dobrego smaku, skoro za „doskonałe miejsce” dla gościa uważasz pomieszczenia pokryte folią? Ale… – Upił łyk drinka. – Musiałeś mieć swoje powody, prawda? Więc może jednak powinienem czuć się wyjątkowy? – zapytał, choć tym razem wcale nie oczekiwał odpowiedzi.
  Wszakże sądził, że znał ją od samego początku.
  – Wybrana. Spróbujmy ruletki – odpowiedział na pytanie Wilka, kątem oka zerkając w kierunku stołu do ruletki, który zauważył już po wejściu do kasyna. – Jestem ciekaw czy będzie mi dziś dopisywać szczęście.
  Po prawdzie Vanya nie zastanawiał się głębiej nad wyborem hazardowej atrakcji na ten wieczór, jednak szybko podjął decyzję. Pobieżnie kojarzył zasady gry w ruletkę, co także ułatwiłoby jej rozpoczęcie, gdyż Caspian musiałby poświęcić zdecydowanie więcej czasu na tłumaczenie procedur towarzyszących wszelakim karciankom, o których wiedza Val’rakha była cokolwiek znikoma.
  Upił jeszcze kilka większych łyków ze szklanki. Black Russian zaserwowane przez Wilka było dość mocne, Vanya czuł lekkie pieczenie alkoholu w przełyku. W tym momencie nie odczuwał jeszcze działania wypitych trunków, jego ludzka powłoka nie wydawała się ociężała, jednak wiedział, iż może to wczas nastąpić, jeżeli jego kompan uraczy go kolejnymi drinkami.


„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
   Cisnęło mu się na usta, by odpowiedzieć, że Najlepsze, jednakże w porę się powstrzymał uznając, że mógłby tym zachęcić do kolejnej wymiany zdań w tej niepotrzebnej – i przez Wilka najwyraźniej przegranej – debaty. Zaczynał powoli żałować, może nie samego wypadu do kasyna, co zmiany w zachowaniu Vanyi. Chociaż pozostawał tak samo obojętny i nie sposób było odczytać jego zamiary, tak z łatwością przychodziło mu nie tylko ripostowanie słów Wilka. Koszmar również zdawał się zachowywać swobodnie w jego towarzystwie, co w normalnej sytuacji zapewnie nie byłoby niczym dziwnym, wręcz pożądanym. Wszakże oznaczać to mogło, iż Ludożerca wcale nie był takim złym towarzyszem, co znacząco gryzło się z jego codziennym zachowaniem. Jednakże kluczowym w tym wszystkim było słowo Ludożerca. Caspian zaproponował odwiedzenie kasyna w określonym celu. Toteż swobodność w czynach Val’rakha wydała mu się nie tyle dziwna, co podejrzana. Albo był niezwykle towarzyską (by nie powiedzieć, że naiwną) istotą, albo wiedział, że w potencjalnym starciu by wygrał. Oczywiście mężczyzna nie zapominał o swojej słabości – kulejącej nodze – która w postaci wilka mu jednak nie ciążyła. Niemniej Vanya wydał mu się „nieswój” już od samego początku. Może był równie nieobliczalny co Wilk?
  – Ruletka. – powtórzył za nim i zamyślił się na chwilę, robiąc przy tym taką minę, jak gdyby wybór Val’rakha nijak mu odpowiadał, a przecież to on sam kazał mu wybierać. W prawdzie żadna z gier dostępnych w kasynie nie była dla niego na tyle interesująca, by na dźwięk jej nazwy reagować radością, wszakże każda opierała się wyłącznie na szczęściu. Bywały momenty, w których należało wykazać się ogromnym sprytem, aby móc skutecznie oszukać i wygrać, aczkolwiek nie w przypadku ruletki. O ile ktoś uprzednio nie przekupił krupiera, nie było mowy o obejściu systemu. Zatem problem z wyborem koszmaru był taki, że należało się udać do stołu by w nią zagrać, a Wilk dopiero co wygodnie rozsiadł się na taborecie za ladą.
   Rozglądając się po głównym pomieszczeniu kasyna dotarło do niego, że niezależnie od odpowiedzi nic nie było go w stanie teraz zadowolić, bowiem żadna z atrakcji nie znajdowała się w barze. Jednakże jakkolwiek to nie zabrzmi – Caspian był poniekąd, a przynajmniej w większości przypadków próbował być, człowiekiem słownym i nawet teraz, choć z widoczną niechęcią podnosił się z siedzenia, wskazał ręką drogę. Nie czekając, ruszył pierwszy. Zdawać się mogło, że zapomniał o swojej wcześniejszej drwinie, kiedy to pozwolił Vanyi iść przodem, jak na prawdziwego dżentelmena przystało. A może był już na tyle zmęczony, że jakiekolwiek czynności, nawet te, do których potrzebne były tylko usta i chwila cierpliwości, stawały się dla niego udręką? Nie był przyzwyczajony do tak długo trwających kontaktów międzyludzkich, przytłaczały go i wysysały, już i tak niewielką, energię życiową. Nie mógł jednak narzekać na towarzystwo Val’rakha. Niepytany, rzadko zabierał głos, a jeśli już zdarzyło mu się o coś zapytać, temat poruszany przez niego nie był na tyle obciążający, by Caspian odpowiadał z przymusu i udawanej grzeczności. Zresztą Vanya i Wilk byli do siebie poniekąd bardzo podobni. Cyrkowiec był wyprutym z jakichkolwiek skrupułów emocjonalnym wrakiem, którego gdyby nie wiecznie naburmuszona mina i niechęć do całego świata, niewiele by różniło od lalki. Koszmar natomiast przypominał bardziej ludzkie naczynie, którego bezemocjonalny wyraz twarzy, chwilami okraszony jedynie delikatnym uśmiechem, wzbudzał w Wilku niechęć. Nienawidził braku kontroli, a w takim przypadku, kiedy nie potrafił odgadnąć emocji i intencji swojego rozmówcy, nie sposób było go kontrolować.
  Ich relację możnaby spokojnie (i klimatycznie) porównać do gry w rzutki, gdzie każdy z nich, celując w sam środek, stara się zbesztać ego drugiego. Tak bynajmniej myślał Wilk, którego myśli były dodatkowo podsycane sprzecznymi sygnałami, których mężczyzna sam doszukiwał się na siłę. Nie był tym jednak zasmucony, bardziej poirytowany na samego siebie, że tak długo w tym brnął. Usprawiedliwiał swój brak działań tym, iż wcześniej opracowanego planu należało trzymać się do samego końca. Paradoksalnie jednak koniec ten zdawał się z każdą chwilą oddalać, a droga do mety wydłużać. W jego głowie pojawiła się nawet myśl, iż maraton po mięso Vanyi nie był wart tego całego zachodu. Cóż, poniekąd była to prawda – Wilk nie zwykł bawić się z jedzeniem.
  – Brakuje nam tylko krupiera. – zauważył kiedy już znaleźli się przy stole. Położył swój woreczek na zielonej powierzchni, po czym wysypał jego zawartość na stół i starał się w miarę możliwości szybko ułożyć żetony tak, by były one idealnie posegregowane kolorystycznie.
  – Uważam, że w tym przypadku będzie lepiej jak zmienimy trochę zasady gry i będziemy wybierać liczby po kolei. Aby było sprawiedliwie – ja będę rzucał kulką Tobie, a Ty mi. – propozycja nie była wcale taka zła, wprawdzie jedno z nich prędzej czy później i tak musiało zdecydować się na przejęcie roli krupiera, skoro prawdziwego nie było w pobliżu. Chociaż miała to być tylko zabawa, Wilk nie mógł sobie pozwolić na pewne nieścisłości wynikające z braku organizatora. Był perfekcjonistą, który uwielbiał porządek i nie rozstawał się z tymi cechami nawet teraz, w równie banalnej scenerii, co wypad do zamkniętego jeszcze kasyna tylko w towarzystwie właściwie nieznajomego, którego planował przecież pożreć. Ruletka nie była jednak czymś, gdzie mógł polegać na swojej inteligencji i pochwalić się zdolnością działania pod presją. Musiał zdać się na los i szczęście, a przecież są to dwie możliwości, których Wilk dopuściłby się w ostateczności. W takich okolicznościach nie powinien przejmować się potencjalną przegraną, aczkolwiek w towarzystwie Vanyi odczuwał nieodpartą chęć stałego uczucia wyższości. Chciał być od niego lepszy. Uważał się za lepszego, ale coś nadal podsycało w nim potrzebę udowadniania tego na każdym kroku. Może to obojętność Vanyi na podobne zagrania ze strony Wilka? Koszmar zdawał się być niewzruszony nieudolnymi próbami dominacji, a możliwym było także, że wcale ich nie dostrzegał, w duchu śmiejąc się z niezgrabności Wilka, kiedy podejmował się podobnych działań.  
  Wyciągnął z kieszeni wcześniej znalezione pod blatem, metalowe pudełko, które mogło się pochwalić bogatą zawartością kubańskich cygar, których mężczyzna nie był największym fanem. Zdecydowanie wygodniej mu było manewrować między palcami filtrem zwykłych papierosów, ale zdarzały się momenty, w których sięgał po rozmaitsze wytwory tytoniowe, bardziej dla samego prestiżu, niż faktycznej przyjemności z palenia. Wyciągnął jedno i wsunął między usta, po czym skierował pudełko w stronę Vanyi, odczekał chwilę, by ten poczęstował się jednym z cygar, a potem odłożył je na stół. Odpalił mocno się zaciągając i koszmar po chwili mógł dostrzec jak mężczyzna przysuwa się w jego stronę i oferuję mu pomoc z odpaleniem jego, o ile ten nie przystąpił do tego pierwszy.
  – Wiesz już czym się zajmuje – zagaił, po czym omiótł pomieszczenie spojrzeniem i rozłożył jedną rękę. – Ale ja nie wiem, czym zajmuje się mój towarzysz – dodał z krzywym uśmiechem na ustach, nadal stojąc blisko blondyna.

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
  W istocie, rozważania Wilka były dość bliskie prawdy. Val’rakh nigdy nie obawiał się ludzi. Choć materia i stworzone z niej istoty rozumne ciekawiły go, w jego oczach nie byli czymś, co mogło mu zagrozić. Ba! W większości nie byli nawet w stanie wyczuć jego obecności. A jeżeli już udawało im się wyczuć obcy pierwiastek, który nosił w sobie Badacz Śmierci, nie potrafili go zinterpretować. Jak więc mógł obawiać się, że człowiek będzie w stanie go zranić? Przedwieczną istotę zrodzoną w dalekiej krainie snów. Jego życie nie było wszak tak kruche, jak ludzkie. Jedynym wyjątkiem mogli być tropiciele, jednak nimi również Val’rakh nie zaprzątał sobie zbyt często głowy. Do tej pory żaden nie zdołał go wyśledzić, a przecież pozostawiał za sobą więcej śladów niż jakikolwiek inny koszmar — w postaci własnego na poły koszmarnego potomstwa.
  Zauważył pewną niechęć u swego gospodarza, gdy wstawał zza baru i prowadził go w kierunku stołu do ruletki. Nie przejął się jednak zbytnio, a tym bardziej nie zamierzał się nad tym zastanawiać, gdyż przecież to Wilk sam z siebie zaproponował im grę. A po cóż miałby proponować czynność, na którą tak bardzo nie ma ochoty? Vanya nie mógłby wszak odgadnąć, że miała to być gra innego rodzaju — uśpienie jego czujności, by podstępem pozbawić go życia, a potem zedrzeć mięso z jego kości.
  Po raz kolejny tego wieczoru, dał się prowadzić Wilkowi i stanął obok niego przy stole.
   — Dobry pomysł, pasuje mi — przystał na propozycję, kładąc przed sobą worek, który otrzymał wcześniej.
  Idąc za przykładem Caspiana, również wysypał swoje żetony i ustawił w kolorowe kolumny.
   — Może ty będziesz krupierem jako pierwszy? — zaproponował.
  Zaczekał na odpowiedź Wilka, a jeżeli ten się zgodził, powoli zdjął kilka niebieskich żetonów z ułożonego stosu, następnie kilka fioletowych, po czym umieścił je na szczycie stosu fioletowych.
   — Obstawiam. — Flegmatycznym ruchem przesunął przygotowane żetony, umieszczając je na odpowiednim miejscu planszy. — Na początek czerwone.
  Val’rakhowi nie zależało na wygranej, toteż obstawił losowo jeden z zakładów zewnętrznych. Nawet gdyby żetony miały zostać wymienione na pieniądze, wciąż nie miałoby to dla niego znaczenia. Zaryzykował jednak postawienie żetonów o wysokich nominałach. W przeciwieństwie do Wilka, dla Vanyi nie miało znaczenia także symboliczne znaczenie wygranej w grze losowej i postawienie siebie na piedestale, na górującej pozycji w ich relacji. Wszak, dlaczego i Koszmar miałby musieć udowadniać coś sobie w interakcji z człowiekiem? Tym bardziej, że Val’rakhowi potyczki słowne z rozmówcą całkiem odpowiadały.
  Poczęstował się jednym z cygar i kiwnął głową w stronę Wilkach w geście podziękowania. Do tej pory nie miał jednak sposobności palić takowego; ograniczał się wyłącznie do papierosów od czasu do czasu. Czemu by jednak nie spróbować innych ludzkich przyjemności? Nie chcąc popełnić błędu, z chęcią przystał na pomoc Wilka w rozpaleniu cygara. Gdy było już zapalone, zaciągnął się dymem. Musiał przyznać, że ma zupełnie inny aromat, niż to, co zwykle palił. Mocniejszy i jak gdyby smaczniejszy.
   — Jestem patologiem i lekarzem sądowym. Jeżeli kiedyś zmarłbyś w sposób, który zaniepokoiłby policję, byłbyś w dobrych rękach. Choć, oczywiście, ci tego nie życzę — odpowiedział na pytanie Wilka i choć u kogoś innego takie słowa mogłyby zabrzmieć jak cokolwiek mroczny acz zabawny żart, w przypadku beznamiętnej fizjonomii Val’rakha, aspekt upiorny zdecydowanie przeważał.
  Poniekąd było w tym coś z ironii, kiedy to lekarz na usługach policji wylądował w jednym pomieszczeniu, sam na sam, z kryminalistą, który na dodatek niechybnie planował jego morderstwo. Być może, gdyby tylko Vanya chciał, mógłby wyłapać pewne drobne gesty i słowa, wyczytać z nich nieco intencji Wilka. Był on jednak jednocześnie niezwykle dobry, jak i zupełnie nieoddany swojej kryminalistycznej pracy. Ze świecą by szukać lepszego patologa, który niemalże bez badań jest w stanie bezbłędnie określić czas, miejsce i przyczynę zgonu! W istocie jednak Val’rakha nie obchodziły policyjne śledztwa. Nie obchodziło go, czy zbrodniarze zostają schwytani ani czy dosięgnie ich kara. Lubił za to wczytywać się w losy umarłych, poznawać ludzkie historie, sięgać po wiedzę, która jego gatunkowi była obca i nieznana — wiedzę o materialnej śmierci.


„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Właściwie wcześniejsze stwierdzenie braku krupiera miało być niejako subtelnie zastawioną pułapką, na którą miał nadzieję, że Vanya się nadzieje. Niestety ku jemu zaskoczeniu, a już na pewno piętnującemu niezadowoleniu, Koszmar zaplanował dla niego zupełnie inny scenariusz. Czyżby Pan Volad sobie z nim pogrywał?
  – Z przyjemnością. – ileż jadu wypluwał z siebie za każdym razem kiedy zabierał głos. Wpływ jaki miał na niego Vanya był sprawą bardzo konfliktową, a przede wszystkim zagadkową. Z jednej strony młody mężczyzna był ciekawym i co najważniejsze, konkretnym rozmówcą. Odpowiadał na jego pytania dokładnie, ale nie rozwijał swoich wypowiedzi w sposób niepotrzebny i męczący dla Wilka. Z drugiej jednak strony wyprowadzał go z równowagi przy każdej możliwej okazji, przez co Ludożerca toczył w swojej głowie wewnętrzną walkę z samym sobą i chęcią wgryzienia się w krtań blondyna. W tym wypadku motywem wcale nie byłby doskwierający mu głód, a gniew. Swoje chwilowe i raczej niezauważalne z zewnątrz rozchwianie emocjonalne tłumaczył sobie ilością i narzuconym (właściwie przez samego siebie) tempie spożywanego alkoholu.
  Wraz z rozwijającą się (o ile można tak powiedzieć o grze w ruletkę) rozgrywką, wilczy plan pożarcia Vanyi wydłużał się, zastępując jego apetyt ciekawością. W prawdzie Wilkowi nigdy nie doskwierała samotność, aczkolwiek musiał się sam przed soba przyznać, że z łatwością potrafiłby wyobrazić sobie ich kolejne spotkanie (gdyby oczywiście do planowanej konsumpcji nie doszło). A gdyby jeszcze sprawić, aby słowa Vanyi były mu bardziej przychylne, mógłby nawet pokusić się o stwierdzenie, że potrafiłby z niego czerpać przyjemność. Niemniej jednak niewiedza prawdziwego pochodzenia Val'rakha, nie pozwalała Ludożercy całkowicie wyzbyć się z głowy smakowitej intrygi. W jego oczach blondyn nadal był zwykłym człowiekiem, a ci zostali przez niego skategoryzowani na klientów i jadło.
  Gdy kulka zatrzymała się wreszcie na polu, które obstawił Vanya, Wilk zerknął na niego wyjątkowo zadowolony i pogratulował mu skinięciem głowy. Pokierował swoje wcześniejsze zmartwienia dotyczące zwycięstwa Volanda w zupełnie innym kierunku. Bowiem wypłacając mu należytą nagrodę mógł w ten sposób pokazać, z jaką łatwością przychodzi mu trzaskanie pieniędzmi. W tym świecie zasady były proste: pieniądze to władza. A z władzą było mu do twarzy.
  – Tak jak obiecałem: Żetony możesz potem wymienić na prawdziwe pieniądze. – właściwie sam nie był pewien, czy mu o tym wcześniej wspominał. Niemniej jak bardzo było to teraz istotne, skoro nie planował wpuszczać go stąd żywego?
  – Niewątpliwie. – swobodne zadowolenie zniknęło nagle z jego twarzy, ponownie za sprawą słów jego rozmówcy. Ciche cmoknięcie obiło się dźwięcznie o ścianki już tylko do połowy wypełnionej szklanki, a precyzyjne spojrzenie osadziło się na zielonej planszy. Z perspektywy Vanyi mogło to wyglądać, jakoby Wilk zastanawiał się, który kolor i liczbę obstawić. W rzeczywistości jednak nie wiedział, jak powinien odczytać jego wypowiedź. Czarny humor? Ukryte intencje? To właśnie ta niewiedza wprawiała go w niepokój. Jakże kruche potrafi być męskie ego w obecności drugiego mężczyzny. Nieprzerwana potrzeba rywalizacji, wieczny niepokój i zniecierpliwienie. Ciężko przychodziła mu akceptacja niewiedzy, zwłaszcza tej dotyczącej jego samego. Ta krótka chwila milczenia w towarzystwie kilku głębokich zaciągnięć cygarem pozwoliła mu na rozplątanie kłębka niechcianych i rozeźlonych myśli. Powinien przestać doszukiwać się we wszystkim teorii spiskowych i ponownie skupić na swoim pierwotnym planie.
  – Muszę przyznać, że babranie się w stercie trupów nie pasuje mi do kogoś takiego jak Ty. Skąd zatem pomysł na taką profesje? – jakże ironicznym zbiegiem okoliczności okazała się sceneria, w której się znaleźli. Ludożerca poznający na swojej drodze zupełnie przypadkiem lekarza sadowego. Gdyby nie uczta, na którą powoli się przygotowywał, owa znajomość przyniosłaby Wilkowi niemałe korzyści. Albowiem czegóż nie dało się kupić za pieniądze.

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
  Kącik ust Vanyi drgnął w delikatnym uśmiechu, kiedy kulka potoczyła się na obstawione przez niego pole. Choć wygrana była mu kwestią w zasadzie obojętną, dobrze było wiedzieć, że uśmiechnęło się do niego trochę szczęścia.
  — Prawdziwe pieniądze? Muszę przyznać, że jesteś dla mnie bardzo hojny. Darmowy alkohol, pieniądze w przypadku wygranej... To naprawdę miłe z twojej strony. Wiesz jak rozpieszczać swoich gości.
  Vanya nie sądził, by Wilk wspominał wcześniej, że żetony będzie mógł wymienić na prawdziwe pieniądze. Była to niespodzianka niewątpliwie miła, jednak dla samego Koszmaru cokolwiek neutralna, gdyż jak zostało to poruszone wcześniej, pieniądze nie były czymś, czym zwykł się zamartwiać bądź na brak których kiedykolwiek w swoim życiu by się skarżył. Nie przywykł jednak do tego, by nieznajomi nieznający jego prawdziwej natury obsypywali go podarkami i w tym też kierunku podążyła nić jego myśli. Czy Wilk snuł pewne domysły na temat jego potwornej natury? A może to jego ludzkie oblicze było mu tak nad wyraz miłe? Z pewnością to, co w rzeczywistości było powodem szczodrości Caspiana wobec Vanyi, było też ostatnim, o czym ten by pomyślał. Przez jego głowę przemknęły jedynie zdecydowanie milsze korzyści, jakie Wilk mógłby uzyskać z relacji z nim, niźli napełnienie swojego żołądka ludzkim mięsem. [czyt. Vanya myśli, że Wilk go podrywa]
  — A co w takim razie o mnie myślisz? Co by do mnie pasowało? – spytał z nieukrywanym zaciekawieniem, po czym zaciągnął się cygarem.
  Choć nie zwykł przejmować się tym, co mogą myśleć o nim ludzie, był ciekaw jakim typem osoby ochrzcił go w myślach Caspian. Czy cielesna powłoka, jaką obecnie przybrał, wydawała się zbyt delikatna wobec wykonywanego zawodu? A może nie sprawiał wrażenia osoby doświadczonej w medycynie? Podobne przytyki zwykł już słyszeć, gdyż jego skóry zaprzestawały procesu starzenia w momencie, gdy zdzierał je z ofiar, a mężczyzna, którego zdecydował się oskórować i okraść z tożsamości był dosyć młody. Dla Val’rakha jednak informacje o tym, jak odbierany jest przez ludzkie otoczenie mogły być cenne, gdyż to właśnie w nie próbował się wtopić. Nie można jednak ukryć, że Koszmar posiadał swego rodzaju zmysł estetyczny, którym kierował się często przy wyborze ciał. Skóra zdjęta z młodego mężczyzny o przyjemnej w ludzkim rozumieniu fizjonomii zdawała się mu stwarzać znacznie lepsze możliwości podczas realizacji potwornego planu przejęcia materialnego świata, niźli cielesność sędziwego naukowca, który za to mógł sprawiać wrażenie osoby bardziej doświadczonej w swoim fachu. Toteż nieprzerwanie ignorował zaczepki słowne kolegów z pracy, którzy i tak prędzej czy później przekonywali się jak nieoceniona wprost jest jego pomoc w roli lekarza sądowego.
  — Myślę, że wybrałem ją dlatego, że interesuje mnie... śmierć. Jest taka zagadkowa, prawda? W jednej chwili życie tak po prostu się kończy, w ciele zaczynają zachodzić destrukcyjne procesy, każda ludzka cząstka zaczyna się roztapiać w zjednoczeniu z kosmosem. Odczytywanie ostatnich chwil ludzi, którzy do mnie trafiają i dochodzenie do przyczyny, w której utracili swoje życia, sprawia mi swego rodzaju satysfakcję – odparł i to wyjątkowo obszernie, jak na swoje zwyczaje.
  Gdy jednak chodziło o jego pasję, a takową dla Val’rakha było nic innego, jak właśnie śmierć, potrafił wykrzesać z siebie nieco więcej słów. Ba, mógłby się rozwodzić długimi godzinami na temat tego, co też odnajduje fascynującego w czymś tak prozaicznym, jak ulotność ludzkiego żywota. Zapewne ku przerażeniu Wilka, który to niewątpliwie właśnie zwięzłość i nietrwonienie słów cenił w swoim rozmówcy. Nieprzywykły do życia obleczonego materią Vanya wręcz cenił podobne dysputy z ludźmi, jednak do tej pory nie dowiedział się od nich wiele więcej ponad to, co już zdążył wyczytać z ksiąg i medycznych podręczników. Istoty z tego wymiaru nie były panami swoich dusz, nie potrafiły odradzać się i stapiać z eteryczną energią, jak byty z Krainy Snów. Nikt nie potrafił udzielić odpowiedzi na jego pytania dotyczące natury śmierci, ponieważ jedyne, czym dysponowali cieleśni, to ich własne domysły. Dlatego też Val’rakh z jednej strony z pobłażaniem traktował ludzkie religie i wierzenia, ale jednocześnie był ich ciekawy, gdyż we wszystkim mogło tkwić ziarno prawdy.


„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Sprzeczność z jaką Vanya odczytywał i przekręcał prawdziwe zamiary Wilka wydawać się mogła dla obserwujących ich perypetie niezwykle zabawna, dla niego natomiast była niczym płachta na byka. Jednakowoż nie wiadomo czy za sprawą niejakiej sympatii względem koszmaru, czy też aby uniknąć niepotrzebnych starć umysłowych, zaczynał się do tego powoli przyzwyczajać. Zatem w odpowiedzi na jego słowa machnął niedbale ręką i rzucił ciche: „to nic takiego”. Uznał, że im szybciej zakończy temat, tym skuteczniej uchroni się od natarczywych myśli.
  Co o nim myślał? Z pewnością za dużo. Właściwie potrzebował dłuższej chwili, aby udzielić mu na to pytanie odpowiedzi. Deliberował sam ze sobą, których stwierdzeń użyć, a które przed koszmarem ukryć. Problem w tym, że większość jego przemyśleń w dużej mierze dotyczyła fizyczności Vanyi. Niechętnie podchodził zatem do idei przyznania racji swojej spaczonej fascynacji. Zwłaszcza, że Wilk pragnął jego piękno uchwycić w dość niecodzienny sposób, odbiegający dalece od przyjętych norm ludzkich, czy też artystycznych. Choć z tym drugim pewnie wielu artystów mogłoby dysputować, przywołując na swoją obronę swobodność w interpretacji. Taksydermia to przecież sztuka.
  – Nie należę do osób towarzyskich, a tym bardziej nie zaczepiam przypadkowych ludzi w barze. Dodatkowo jak sam widzisz – rozłożył ręce i rozejrzał się po kasynie. – Nie wszystko jest jeszcze gotowe do otwarcia, nie zaprosiłbym zatem byle kogo. – zawiesił się na chwilę, jakby w obawie, że powie za dużo. – Ale może to prawda, aby nie oceniać książki po okładce. – dokończył, a na jego twarzy pojawił się półuśmiech. Sam przecież ukrywał swoje prawdziwe czyny pod szyldem kasyna.
  „...każda ludzka cząstka zaczyna się roztapiać w zjednoczeniu z kosmosem.”
  Skoro życie było tak ulotne, jaki zatem miało sens? Kto decydował o jego wartości? Kiedy człowiek zaczął orzekać prawo do jego zniszczenia i czy właściwie Caspian może w jakikolwiek sposób postawić się w podobnej sytuacji, odnieść do praw i morali rządzących tym światem, skoro jego własne człowieczeństwo zostało mu już dawno odebrane? W prawdzie zamieszkiwał Świat Ludzi jakby był jego własnym, aczkolwiek nie potrafił odpowiedzieć, czy to zamiłowanie do mordu go tutaj trzymało, czy może tęsknota za dawnym ludzkim życiem. Czy zasady napędzające ów krainę w ogóle go dotyczyły, skoro sam odnosił się do siebie jak do jednostki postawionej ponad wszystkimi? I czy gdyby tak zapomnieć o wszystkich materialnych wartościach, każdy człowiek i jego istnienie byłoby tak samo ważne i równe? Niemniej jednak świat nie był miejscem, gdzie doszukiwać się można sprawiedliwości. Nawet jeśli ustanowione zostały jakieś zasady, w rzeczywistości nadal panował chaos. Zwłaszcza, że większość władców ukrywało swoją prawdziwą naturę i intencję pod płaszczem fałszywych obietnic. Czasami zastanawiał się czemu ludzie, kiedy zapytani jak wygląda diabeł, przedstawiali go jako koszmarną postać z rogami i ogonem. Wszakże powinien wzbudzać swoim wyglądem zaufanie, kusić, dawać złudne wrażenie bezpieczeństwa, niczym wilk w przebraniu owcy. Sam był przecież tego idealnym przykładem. I chociaż wyglądał jak zwykły człowiek, już dawno przestał nim być.
  Słowa Vanyi wzbudziły w ludożercy mieszane uczucia, bądź przypomniały mu o tych, które tak skrupulatnie starał się w sobie zabić. Z jednej strony rozumiał fascynację śmiercią, z drugiej zaś nie analizował jej bardziej, niż było to konieczne podczas pozbawiania życia kolejnej ze swoich ofiar. Jedno było pewne – nie mógł się zgodzić z powiedzeniem, które często słyszał od obsługujących go barmanów, iż w towarzystwie pije się lepiej – w jego przypadku miało to tragiczne skutki. W samotności nigdy nie dochodziłby do równie banalnych konkluzji cisnących umysł z jednej pułapki w drugą. O ile można było odnaleźć jakikolwiek wniosek z ulatniającego się życia. Pewnie tylko głupcy, bo tak zwykł nazywać entuzjastów optymistycznego myślenia, dostrzegliby w podobnych przemyśleniach pozytywy. Potrafił sobie nawet wyobrazić ten ich pieszczotliwy ton, który głosiłby, że to właśnie czekająca na każdego śmierć powinna być powodem do radości z każdego nadchodzącego dnia!
  Milczenie Wilka wydawało się adekwatne do sytuacji, wszakże każdy człowiek chociaż raz w swoim życiu dawał się ponieść egzystencjalnym przemyśleniom. Rozmasował zmarszczkę między brwiami, jakby ten drobny gest miał w jakiś sposób pomóc mu okiełznać burzące się w głowie myśli i pytania, zastanawiając się, czy istotne jest poszukiwanie na nie odpowiedzi. Wiedział, że prędzej czy później pytań będzie tak wiele, iż zaczną się rozrastać po jego umyśle niczym pleśń, której nie zdoła już dłużej ignorować. Tymczasem jednak wolał przenieść swoje myśli na bardziej neutralny grunt – swojego rozmówcę.
  – Nie będę ukrywał, iż to niezwykle interesujący zawód. Grzechem byłoby nie skorzystać z możliwości dowiedzenia się czegoś więcej. – krótka pauza, aby przenieść spojrzenie niebieskich tęczówek na lico blondyna. – Jak byś odczytał własną śmierć tu i teraz? Oczywiście czysto hipotetycznie! – zaciągnął się mocno i długo, próbując tym samym ukryć nikczemny uśmieszek rozbawienia.


Ostatnio zmieniony przez Wilk dnia Nie 19 Gru - 17:42, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
  Być może inna osoba na miejscu Vanyi w odmienny, bardziej adekwatny sposób odczytałaby zamiary Wilka, on jednak nie był pod żadnym względem człowiekiem. Dysponował jedynie wiedzą na temat tego gatunku, którą zdążył posiąść podczas swojej niespełna dwustuletniej wędrówki po Świecie Ludzi, który wciąż krył przed nim wiele tajemnic. Dla postronnego, ludzkiego obserwatora, dwieście lat może się wydawać czasem nad wyraz długim, by zaaklimatyzować się w nowym miejscu, jednak dla Val’rakha była to jedynie kropla w oceanie jego wiecznej egzystencji. W dodatku całkowicie obcej, sprzecznej z genezą jego niematerialnego istnienia. Dlatego też, zgodnie z tym, czego zdążył się nauczyć, w pierwszej kolejności interpretował słowa i zachowanie Wilka jako człowieka, który chciał spędzić przyjemny wieczór w towarzystwie osoby, która w tym czy innym sensie mu się podobała. A że i Wilk wydał mu się w pewien sposób miły, z chęcią na to przystał. Z pewnością ostatnie, czego Vanya by oczekiwał, to przypadkowa znajomość z morderczym kanibalem dybającym na jego życie.
  – Bardzo mi miło. Wcześniej nie byłeś taki skory do przyznania, że traktujesz mnie wyjątkowo. Mam nadzieję, że to nie tylko skutek uboczny alkoholu – stwierdził przekornie.
  Cisza, która nastała po jego słowach, nie wydawała się Val’rakhowi niezręczna. Najwyraźniej skłonił swego towarzysza do przemyśleń i cierpliwie czekał, aż ten wyrwie się z objęć kłębiących się w jego głowie myśli. A gdy to już nastąpiło, słysząc pytanie Caspiana, otworzył nieco szerzej oczy, w których tliło się zaciekawienie. Odczytanie własnej śmierci nie było nigdy czymś, nad czym się zastanawiał. Wszak śmierć w Krainie Snów nie była tym samym, czym materialna śmierć. Nie raz już toczył w swej rodzimej krainie krwawe boje i nie raz odradzał się, by powrócić jeszcze potężniejszy. Jak jednak mógłby wyglądać jego prawdziwy koniec? Czy w ogóle było to coś wyobrażalnego i możliwego do opisania? Sądził, że jednak nie o to pytał Wilk. Póki co nie zdradził się czymkolwiek, co mogło sugerować, że z pewnością wie, kim tak naprawdę jest Val’rakh. Z drugiej strony, nie mógł być tego absolutnie pewien, bowiem spotykał na swej drodze ludzi, którzy potrafili wejrzeć w jego koszmarną naturę. Postanowił odpowiedzieć na postawione pytanie z perspektywy Vanyi-człowieka, jednocześnie nie mogąc ukryć pewnego dystansu do swojego ludzkiego wcielenia.
  – To ciekawe pytanie. Zakładając, że znalazłbym tutaj ciało osoby wyglądającej jak ja... Na początku musieliby zabezpieczyć je technicy. Kiedy zostałoby przewiezione do prosektorium, zacząłbym od oględzin zewnętrznych. Sprawdziłbym czy widoczne są jakieś rany. Brak śladów walki mógłby świadczyć o zgonie z przyczyn naturalnych, jak na przykład zawał serca albo tętniak mózgu, ale również o tym, że znałbym sprawcę i atak był niespodziewany. Mogłoby też dojść do zatrucia, na przykład poprzez dosypanie czegoś do zaoferowanego za darmo alkoholu. Łatwiej byłoby ustalić przyczynę śmierci w przypadku widocznych śladów, jak rana postrzałowa czy kłuta. Pobrałbym próbki krwi do analizy toksykologicznej. Następnie zająłbym się czaszką. Otworzyłbym ją za pomocą piły i zabezpieczył mózg do dalszych badań. Potem klatka piersiowa i jama brzuszna. Musiałbym odseparować płaty skórno-mięśniowe na przedniej powierzchni klatki piersiowej, następnie otworzyć jamę otrzewnej, tak, żeby nie uszkodzić jelit. Nacięcie rozpocząłbym poniżej wyrostka mieczykowatego. – Opisywał przebieg sekcji jednocześnie wskazując odpowiednie miejsca na swoim ciele lewą dłonią.
  W drugiej zaś trzymał cygaro, którym zaciągał się co i raz. Wypowiadał się zdecydowanie obszerniej, niż miał to w zwyczaju, gdyż temat był mu szczególnie bliski z ochotą opowiadał o szczegółach swojej profesji.
  – Zakładając jednak, że ciało należałoby do osoby znajdującej się na moim miejscu, a w kasynie nie ma nikogo, oprócz nas, ty musiałbyś okazać się mordercą. Może więc to ty powinieneś mi powiedzieć co byłoby przyczyną śmierci? Jaką śmierć przewidziałbyś dla tego ciała? – Vanya wykonał zamaszysty, jakby zapraszający gest ręką. – Hipotetycznie.
  Wilk nie zdawał sobie sprawy jak w swej istocie podchwytliwe było to pytanie. Bowiem ciało, w którym przebywał Val’rakh, raz już umarło. Przed laty zacisnął swoje szpony na pewnym młodzieńcu, by obedrzeć go ze skóry, w której to schroniła się jego prawdziwa, koszmarna postać. Było to prawdopodobnie jedno z jego ulubionych wcieleń, choć może nieco zbyt młode, bowiem wzbudzało niedowierzanie co do jego doświadczenia w wykonywanym w Świecie Ludzi zawodzie. Wydawało się jednak Val’rakhowi estetycznie przyjemne i wygodne. Sam już nie pamiętał dlaczego dokładnie pozbawił życia akurat tego biedaka, wszak przywdziewał już tyle skór, że kolejne odebrane istnienia zlewały się dla niego w miałką historię niegodną zapamiętania. Górował w niej jednak pewien motyw – bowiem Koszmar nie tolerował, gdy inne istoty próbowały mu w jakiś sposób zagrażać. Niekoniecznie wszystkie je zabijał, jednak robił to chętnie, gdy akurat potrzebował nowej skóry. A ludzkie życie było w jego rękach bardzo kruche. Któż z tego świata, poza łowcami, był w stanie stawić mu czoła? Na pewno nie młody dziennikarz, zbyt ciekawski ku swej własnej zgubie, który ongiś próbował uchronić świat przed Val’rakhiem, jednak w ostatecznym rozrachunku, nie udało mu się uchronić nawet jego samego.


„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Czy Wilk traktował go wyjątkowo? Jego zachowanie z pewnością odbiegało od normy. Czy był to efekt uboczny alkoholu? Niezaprzeczalnie spowalniał jego myślenie i ruchy. Nadal był jednak świadom tego co robi, choć sam nie do końca rozumiał swoje decyzje. Nawet teraz rozmyślał nad nieszkodliwym komentarzem zdecydowanie dłużej, niż powinien.
  – Pożyjemy, zobaczymy.z dużym naciskiem na pożyjemy.  
  Słuchał wywodu na tyle uważnie, na ile alkohol pozwolił mu się skupić. Podążał wzrokiem za ręką, która pokazywała mu odpowiednie części ciała. A przynajmniej tak mu się wydawało, że była to tylko jedna ręka, choć obiekty zadawały się w jego oczach dwoić. Nawet stanął bokiem i oparł się lekko o stół, by zachować pozory kontroli nad własnym ciałem.
  Jaką śmierć przewidziałbyś dla tego ciała?
  To zabawne w jaki sposób wypowiadał się o swoim ciele Voland. Zupełnie tak, jakby wcale do niego nie należało. Być może gdyby nie upojony alkoholem umysł, Wilk skupiłby się na tej kwestii nieco dłużej i pociągnął temat. Wolał jednak przyjąć normalniejszą wersję, o ile można mówić w obecnej sytuacji o jakiejkolwiek normalności, w której Vanya był takim samym perfekcjonistą co on i z wyjątkową pasją podchodził do swojego zawodu. Nic zatem dziwnego, że jego jedyną reakcją okazało się zduszenie w sobie śmiechu, co wywołało dość gwałtowny ruch klatki piersiowej i wypuszczenie powietrza nosem.
  Ciężko było mu się powstrzymać od wylania z siebie wszystkiego, co zdążyło się zrodzić w jego głowie. Wszystkich pomysłów krwawych scenerii, w których ostatecznie dochodziło do takiego samego końca. I chociaż ów pragnienie lawirowało wśród układającej się w jego głowie odpowiedzi, niemalże przeciskając przez usta, wiedział, że musi się powstrzymać. Rozłożył ręce, starając się tym samym stworzyć fałszywą fasadę niegroźnego właściciela kasyna.
  – Cóż… Z pewnością nie wiem o śmierci czy też samym ludobójstwie tyle, co lekarz sądowy, aczkolwiek zmuszony do odpowiedzi – wcale nie czuł się w żaden sposób przymuszony, wręcz przeciwnie, czerpał z tego wiele przyjemności. – odparłbym, iż biorąc pod uwagę podobny wzrost i pewnie niewielką różnicę w masie naszych ciał, bezpośrednie starcie mogłoby przynieść mi wiele niepotrzebnych strat. Zakładając również, że morderstwo było zaplanowane, a ja kuleje, sięgnąłbym po najprostszy sposób - przeniósł znacząco spojrzenie na szklanki, z których jeszcze niedawno sączyli swoje trunki: – Otrułbym Cię. – dokończył niewzruszony. Nie dał jednak mężczyźnie wiele czasu na przetworzenie otrzymanych informacji, bowiem jego odpowiedź, mimo niewielkiej ilości czasu, była dokładnie przemyślana. Również to, co planował za chwilę zrobić.
  Zmniejszył odległość między ich ciałami na tyle, aby obecna bliskość zdecydowanie naruszała komfort drugiej osoby, aczkolwiek zachowując tym samym dystans, by przypadkiem nie dopuścić do niepotrzebnego kontaktu cielesnego. Jeżeli Val’rakh w żaden sposób nie protestował Caspian uniósł ospale dłoń i przy pomocy palca wskazującego ogarnął jasny kosmyk włosów Vanyi. Pochylił się lekko do przodu, a kiedy znalazł się blisko upragnionego miejsca, przy uchu blondyna, przemówił:
  – Choć nie ukrywam, że jako myśliwy – pozwolił sobie na chwilę przerwy, dzięki której uporządkował swoje myśli i wyzbył się ewentualnych niepewności. – Pewnie zdjąłbym z Ciebie skórę, wypchał i dodał do swojej kolekcji. – dodał ściszonym głosem.
  Wilk blefował. Mimo iż dopuszczał się ludożerstwa, nigdy nie posiadał zamiłowania do taksydermii, czy jej pochodnych. Nie traktował swoich ofiar jako hobby, ani nie przywiązywał się do nich na tyle, aby potem budować z ich szczątek pewnego rodzaju ołtarze. Traktował swoją dietę jak każdą inną, z tą różnicą, że musiał się z nią ukrywać. Z myślistwem miał natomiast tyle wspólnego, co politycy z mówieniem prawdy. Raz czy dwa razy przyszło mu pożreć myśliwego, aczkolwiek na tym kończyła się jego wiedza w tej dziedzinie, czego doskonałym przykładem jest fakt, jak mozolnie przychodziło mu realizowanie planu zabicia Val’rakha. Co innego kiedy zmieniał się w wilka, kierowany głodem, działał wtedy instynktownie, dlatego też na zabijanie decydował się głównie w zwierzęcej postaci. Jako człowiek natomiast obserwował i zbierał informacje.
  – Oczywiście to tylko przypuszczenia. Cóż bowiem kulawy mężczyzna miałby zrobić z martwym ciałem mężczyzny? - dodał i jakby na dowód swoich słów poklepał się po niesprawnej nodze i lekko skrzywił, kiedy dłoń natrafiła na czuły punkt.

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
  Val’rakh w końcu dopalił swoje cygaro i rozejrzał się za popielniczką, by odłożyć niedopałek. Gdy wypatrzył takową na stole nieopodal, podszedł do niej, po czym wrócił do Wilka i przysłuchiwał się jego słowom. A przysłuchiwał się zupełnie nieświadomy kłębiących się w jego głowie krwawych wizji śmierci, którą chciałby na niego sprowadzić. Jego odpowiedź wydawała się mu logiczna, wszak rzeczywiście byli równi wzrostem, a i z uwagi na niesprawność swojej nogi, jego szanse w ewentualnym starciu przynajmniej nieco spadały. Być może lepiej się stało, że Caspian nie zdecydował się podzielić swymi morderczymi fantazjami z Vanyą, gdyż ten, choć jak na Koszmar nad wyraz tolerancyjny i przychylny wobec ludzi, posiadał także swoją mroczną stronę. Były czyny, których nie mógł wybaczyć, a jeden z nich to nic innego, jak zagrażanie mu. W jakikolwiek sposób, nawet, jeżeli sam wiedział doskonale, że nie ma czego się obawiać. Niewzruszona postawa Wilka, jak gdyby rzeczywiście tylko odpowiadał na niecodzienne zapytanie swojego towarzysza, nie wzbudziła w Val’rakhu jego instynktu. Wszak zadał pytanie i oto otrzymał na nie odpowiedź.
  Nie zdążył wydobyć z siebie słowa, gdyż ku jego zdziwieniu, Wilk nagle się do niego zbliżył. Vanya zauważył, że jego towarzysz od początku zachowuje pewien fizyczny dystans i mógł wydawać się nieco zdziwiony tak gwałtowną zmianą. Nie poczuł się jednak niekomfortowo, wszak gdyby towarzystwo Caspiana nie było mu miłe, już z początku nie zgodziłby się na spędzenie z nim wieczoru. Pozwolił Wilkowi na odgarnięcie kosmyka włosów ze swojej twarzy, a nawet po tym kącik jego ust zadrżał w delikatnym uśmiechu. Val’rakh wciąż uczył się być człowiekiem i czasem nawet nie zdawał sobie sprawy, że długie włosy jego obecnego wcielenia po raz kolejny opadły mu na twarz.
  – Dość nietypowa wizja, ale myśliwi lubią zbierać trofea, prawda? Chociaż jakby została ze mnie tylko skóra, nie byłoby już tak zabawnie. Przecież miło nam się rozmawia – stwierdził w odpowiedzi, z lekkością, jak gdyby słowa i zachowanie Caspiana nie były pod żadnym względem niepokojące.
  Na wspomnienie o skórze jednak pewne myśli obudziły się w Vanyi. Czyżby jego rozmówca próbował w subtelny sposób dać mu do zrozumienia, że domyśla się podwalin jego prawdziwej natury? Wszak nie miał powodów, by skupiać się akurat na skórze. Spotykał już na swej drodze ludzi, którzy w swych snach potrafili dotrzeć do jego wymiaru, a potem przejrzeć jego koszmarną postać. Rozpoznać, że w istocie nie jest on człowiekiem. Val’rakh, choć nie rozgłaszał na prawo i lewo kim tak naprawdę jest, nigdy nie miał oporów przed ujawnianiem się tym, których uważał za w jakiś sposób ku temu godnych. Niestraszni byli mu łowcy Koszmarów z Bractwa, robił ze światem to, czego chciał. A Wilk wydawał mu się być dość ciekawym egzemplarzem człowieka. Rzadko ktokolwiek wnikał w jego powiązania ze śmiercią, był ciekawy tego, co go w niej fascynuje. Być może okaże się równie zainteresowany tajemnicą Żniwiarza Światów, kryjącego się pod człowieczą powłoką.
  – Zastanawia mnie... to moja skóra tak przypadła ci do gustu czy chciałbyś zobaczyć co kryje się pod nią? Może coś jeszcze bardziej niezwykłego?
  Tym razem to on zrobił krok w stronę Wilka.
  –  Wiesz, mógłbym ci pokazać.
  Jeżeli rozmówca w jakikolwiek sposób wyraził zainteresowanie, Val’rakh kontynuował.
  Wyciągnął rękę, jak gdyby chciał dotknąć Wilka, jednak w ostatniej chwili cofnął ją i dłoń Vanyi spoczęła na jednym z guzików jego kamizelki.
  Rozpinał je jeden po drugim, aż w końcu ściągnął z siebie element garderoby i położył na stoliku obok.
  – A może... – zaczął, gdy tylko pewna myśl przemknęła mu przez głowę. –  Chciałbyś mi z tym pomóc? – dokończył pytanie, wskazując dłonią na guziki koszuli.
  Być może pod pewnymi względami w Val’rakhu było więcej człowieczeństwa, niż u Caspiana. Choć usnuty przez niego plan objawienia swojej prawdziwej formy był czymś absolutnie niewyobrażalnym dla mieszkańca tego świata, w jego zachowaniu było coś z człowieka, który jednoznacznie okazuje swoje zainteresowanie miłej mu osobie.


„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  – Miło – miał okropny nawyk powtarzania pojedynczych słów swoich rozmóców. – Tak, jest bardzo sympatycznie. – dodał po chwili, upewniając bardziej samego siebie, niż Vanyę. Uśmiechnął się gdyż bawiła go ta lekkość z jaką podchodził do wszystkiego Val’rakh. Zupełnie nieporuszony, spokojny, tak, jakby rozmawiali o czymś naprawdę przyjemnym. Błądził spojrzeniem po twarzy mężczyzny. Niewielka odległość między ich ciałami pozwoliła mu na na dokładniejszą obserwację swojego towarzysza; Fizycznie wyglądał na młodszego od niego, chociaż w jego oczach kryła się pewna mądrość i doświadczenie. Był pewny siebie i nie ulegał bliskości Wilka, wręcz przyjął ją zaskakująco otwarcie. Na tyle zaskakująco, że…
  Nie potrafił przypomnieć sobie okresu w swoim życiu, w którym miał tak wiele pytań, jak teraz. Nawet nie wtedy, kiedy zastanawiał się co ze sobą począć dalej, gdy udało mu się zbiec z siedziby MORII. Może pominął w rozmowie jakiś drobny szczegół, który pozwoliłby mu zrozumieć słowa i zamiary Vanyi? Nie lubił niepewności, a wraz z natłokiem pytań, czuł pewien dyskomfort z brakiem odpowiedzi. Mogłoby się wydawać, że naturalną reakcją na coś równie nieprzewidywalnego (przynajmniej dla Wilka) byłoby drgnięcie, chociażby niewielka zmiana w mimice jego twarzy, czy postawie. Jednakże w przypadku mężczyzny, stał on wryty w ziemię niczym posąg. I mimo, iż zewnętrznie wydawać się mogło, że jest niewzruszony, tak wewnętrznie toczył batalię nie tylko z własnymi myślami, ale również odtwarzał w kółko słowa rozmówcy. Szukał czegoś, jakiejś wskazówki, która podpowiedziałaby co też niezwykłego miał na myśli mężczyzna.
  Nic nie odpowiadał, nie reagował. Przyglądał się jedynie jak mężczyzna pozbawia się części garderoby i czuł nieprzyjemne wzburzenie, iż dzieje się to zdecydowanie za wolno. Pozwolił aby chęć zerwania z niego kolejnych części rozlała się po nim niczym wzbierająca woda. Może złudnie myślał, że gdyby proces przebiegł szybciej, uniknąłby reakcji, jakie wywoływał w nim kontakt fizyczny. Był jednak prawie pewny, że blondyn w pewien sposób pogrywał sobie z nim, nawet jeżeli intencje koszmaru nie były wcale tak koszmarne (celowy zabieg). Wiedział, że głupio postępuje i gdyby nie strach przed gorzkim smakiem porażki, pewnie już dawno pozbawiłby go życia. Zamknął oczy i pokrył swoimi dłońmi ręce mężczyzny. Spojrzał na twarz blondyna ostatni raz, po czym zawiesił wzrok na rękach, którymi wyjątkowo sprawnie zabrał się za rozpinanie guzików koszuli Vanyi. A warto wspomnieć, że jego doświadczenie w rozbieraniu kogokolwiek było raczej niewielkie, by nie powiedzieć, że znikome. Wilk przeżył z Val’rakhiem więcej pierwszych razów, niż niejedna cnotka.
  – Mam nadzieję, że nie będę tego żałował. – powiedział pół żartem, pół serio. Wcześniej nie miał żadnych problemów z elastycznością swojej twarzy, teraz zaś odnosił wrażenie, jakby podano mu miejscowe znieczulenie. Uniesiony w górę kącik ust średnio przypominał zadowolenie, a coś na podobieństwo maskowania, kiedy staramy się zmylić swoje prawdziwe emocje pod przykryciem półuśmiechu. Powodem jego frustracji było zamiłowanie do piękna i doskonałości, które prezentował sobą Val’rakh. W tym momencie był wszystkim czego pragnął, a zarazem wszystkim, co go irytowało. Można było nawet pokusić się o stwierdzenie, że przemawiają przez niego te uczucia, które można porównać do uczuć osoby zauroczonej. Aczkolwiek znając prawdziwą naturę Wilka nie wiadomo, czy nie jest to wyłącznie ekscytacja tak wiernie wyczekiwaną przez Ludożercę główną atrakcją. Przecież to właśnie po to tutaj przyszli, prawda?

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
  Na usta Vanyi wstąpił bardzo delikatny uśmiech, jednak dotychczas najbardziej widoczny przy jego ubogiej mimice twarzy. Odczuwał pewnego rodzaju satysfakcję, że Wilk skorzystał z jego propozycji, gdyż utwierdziło go to w przekonaniu, które snuł od początku tego wieczoru – jakoby w ten czy inny sposób wydawał się swemu towarzyszowi interesujący, nawet jeżeli był to jedynie efekt jego wrodzonych mocy jako Koszmaru. Gdyby był w stanie odczytać myśli Caspiana, możliwe, że uśmiech byłby jeszcze wyraźniejszy. Val'rakh uważał ludzi za interesujący gatunek, a przy tym jednych jego przedstawicieli za ciekawszych od innych. Wilk zdecydowanie należał do tych, którzy bardziej przykuli uwagę Vanyi, choć sam do końca nie był w stanie stwierdzić dlaczego. Być może było to połączenie fizyczności z przymiotami intelektualnymi, które w równym stopniu doceniał u swego rozmówcy lub może była to aura śmierci otaczająca Wilka jako mordercę, jaką Vanya podświadomie wyczuwał, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, a która ciągnęła go ku niemu. Chociaż Koszmar nie był w stanie odczuwać większości (o ile nie wszystkich) ludzkich emocji, a także wielu z nich nie rozumiał, gdyby był człowiekiem, zainteresowanie czarnowłosego mężczyzny z pewnością by mu schlebiało.
  Kiedy Wilk rozpiął ostatni guzik, Val'rakh zrzucił z ramion koszulę i położył ją obok zdjętej wcześniej kamizelki. Zrobił kilka kroków w tył. Znajdowali się na tyle blisko siebie, iż ten uznał, że widok będzie lepszy z nieco większego dystansu. Po chwili obrócił się plecami do swego towarzysza. Wilk mógł zobaczyć długą szramę, ciągnącą się od karku, przez całe plecy Vanyi. Blizna była dość szeroka, pokryta lekko zszarzałą tkanką o teksturze podobnej do drobnych łusek. Tuż pod skórą można było dojrzeć ruchy nietypowe dla mięśni i ścięgien, bardziej przypominające wijące się węże. Ustały jednak, gdy Val'rakh wzruszył ramieniem, jakby poprawiając niewygodnie leżący element garderoby. Wygiął rękę do tyłu, wręcz nieco za mocno, jak na typowego człowieka, by dotknąć dłonią swojej blizny. Ta zaczęła powoli się rozstępować, czemu towarzyszył zgoła nieprzyjemny dźwięk rozrywanych tkanek. Koszmar zatopił w niej swoje palce, poszerzając szczelinę, a wtedy z wnętrza wydobyły się cienkie, purpurowe macki, zwijające się i prostujące, jak gdyby każda z nich była osobnym organizmem. Spośród nich wyłonił się nagi, nieobleczony żadnym mięsiwem kręgosłup, a wszystkie kręgi zakończone były skierowanym w dół, kościanym wyrostkiem o kształcie kolca. Val'rakh sięgnął ręką w kłębowisko macek i z otworu w swojej skórze wyciągnął coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na półprzezroczystą tkaninę. Gdy jednak dwa płaty rozpostarły się za Koszmarem, można było dojrzeć, iż są to skrzydła, przypominające owadzie. Jak gdyby poszarpane, poznaczone cienkimi, zielonkawymi żyłkami, pulsującymi nieznaną energią. Z niektórych macek kapała niebieskawa substancja, jednak gdy tylko stykała się z podłożem, natychmiast wyparowywała, roztaczając wokoło Vanyi woń podobną zapachowi morskich fal przemieszanemu z aromatem korzennego kadzidła, acz na tyle niezwykłym i eterycznym, jakoby nie pochodziło z tego świata. Cały proces, choć mógł wyglądać boleśnie, nie sprawiał Koszmarowi nawet najmniejszego bólu.
  Val'rakh był skłonny przyznać, iż ciekawiło go jakie to emocje dojrzy malujące się twarzy Wilka. Trwogę? A może zaciekawienie? Czy jego przypuszczenia były trafne i domyślał się on, choćby w niewielkim stopniu, jego koszmarnej natury? Odwrócił się więc w stronę mężczyzny, a skrzydła otuliły go przy tym ruchu, niczym jedwabny płaszcz.
  Z pleców Vanyi wysunęły się jeszcze dwa ramiona, które choć rozmiarem przypominały jego ludzkie, pokryte były matowymi łuskami, a na każdej dłoni znajdowało się sześć palców przyozdobionych złotymi pierścieniami. Koszmar bezbłędnie potrafił manipulować rozmiarem swej potwornej postaci, toteż jego prawdziwe oblicze, wyłaniające się spod skóry, w swej wielkości pasowało do powłoki Vanyi Volanda.
  – Więc... Ze skórą czy bez? – spytał tonem głosu, w którym można było wyczuć nutę wesołości, coś, co było niemalże nietypowe dla Val'rakha. – Jak lepiej? –  dodał, gdy swoją ludzką ręką przeczesywał włosy, zaś dodatkowe kończyny wsparł na biodrach.
  Sytuacja była niezwykle groteskowa. Val'rakh zadał swe pytania z lekkością, jak gdyby pytał o to, w jakim odcieniu koszuli bardziej mu do twarzy. W istocie, ludzkie skóry były dla niego niczym odzienie, przebranie, które wkładał, gdy chciał zasmakować ziemskiego życia. Gdy już zdecydował się obnażyć swoją prawdziwą formę przed człowiekiem, stawał się niezwykle bezpośredni, a zawoalowane aluzje dotyczące jego koszmarnego pochodzenia zamieniały się w bezpruderyjne twierdzenia. Wszak oto sam zdemaskował jeden ze swoich sekretów. Nie czuł zatem oporów przed odkryciem jeszcze odrobiny tajemnicy i wyjaśnieniem kim tak naprawdę jest (przynajmniej na tyle, na ile uważał, iż jest w stanie przyswoić istota ludzka), o ile został o to zapytany.


„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Gdyby Wilk był tylko człowiekiem zapewne najpierw doznałby szoku, a potem jego ciałem zawładnęła panika. Czułby niemalże fizycznie, jak jego zmysły tracą wszelkie punkty orientacji, jak gardło się ściska i wypełnia stalową kulą, a korpus zalewa wodospad potu. I chociaż fizycznie nie różnił się od zwykłego człowieka, tak jego odmienność wykluczała podobną reakcje. Był wprawdzie zaskoczony, choć niekoniecznie tym co widzi, a samym absurdem sytuacji. Czyż to nie ironiczne, że próba socjalizacji, od której tak bardzo stronił, okazała się klęską? Nie wyobrażał sobie podobnego finału, aczkolwiek od początku uważał to niecodzienne przyciąganie za podejrzane. Brak wiedzy przeszywał jego dumę na wylot. Wszakże nie tylko jego zamiary legły w gruzach – nigdy nie jadł owoców morza, i chyba niekoniecznie pragnął to zmieniać – ale również świadczyło to źle o jego spostrzegawczości, w tym przypadku o jej najwidoczniejszym braku. Można nawet dywagować, iż bardziej niż zdziwienie czuł coś pomiędzy konfuzją, a rozczarowaniem. Niestety od zawsze był emocjonalną kaleką, która w parze z ograniczoną mimiką twarzy, bardzo ubogo prezentowała zewnętrznie uczucia mężczyzny. Zatem to, co tak naprawdę czuł, nie miało w ostatecznym podsumowaniu większego znaczenia. Ponieważ z perspektywy Val’rakha, Wilk wyglądał na wyjątkowo opanowanego, lekko zamyślonego, ze spojrzeniem, które poszukiwało odpowiedzi w tym, co ujawnił przed nim koszmar.
  Val’rakh przypominał bowiem dzieło, które przyprawiało obserwatora o niemały zawrót głowy. Nie wiedział, na której potwornej części powinien zawiesić swoje spojrzenie. Jak coś równie chaotycznego, może jednocześnie prezentować się tak naturalne i realne. Wprawdzie sam nie był człowiekiem, a przybierana przez niego paranormalna forma przykuwała spojrzenia wielu Lustrzan, tak nie mógł być na coś równie podobnego kiedykolwiek przygotowany. Nie przebywał po drugiej stronie lustra na tyle często i długo, by móc się do owych analogicznych dziwów przyzwyczaić. Dodatkowo nie miał pewności, czy Kraina Luster to jedyne miejsce, z którego mógł pochodzić Vanya. Może spotkanie Koszmaru sprawi, że Wilk zainteresuje się bardziej drugą stroną lustra i jego mieszkańcami.
  Jak lepiej? Najdalej stąd! Szkoda tylko, że znajdowali się w jego kasynie i ucieczka wydawała się wyjątkowo niekorzystna. W mniej groteskowej scenerii niewątpliwie podzieliłby czarny humor blondyna. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której człowiek, istota, czymkolwiek Vanya Voland był, z podobnym rozbawieniem podchodził do ściągania z siebie skóry? Niemalże echem odbiły się w jego głowie słowa, które wypowiedział zanim to wszystko się wydarzyło i nie potrafił odpowiedzieć, czy żałował ujrzenia prawdziwej natury Volanda, czy może był mu poniekąd wdzięczny. Albowiem zdążyły się zrodzić w jego głowie obrazy zgoła makabrycznych konsekwencji, gdyby dopuścił się pierwotnego planu i w duchu dziękował za swoją mizerną wyobraźnie, która przeciętnie prezentowała to, co zdarzyć się mogło naprawdę.
  Przeszedł po jego szpiku dreszcz, który z ordynarną brutalnością wyrwał go z nużącej zadumy. Umysł trzeźwiał, wracał powoli do rzeczywistości, choć realia przypominały scenę wyjętą z horroru. Wsunął między zsiniałe wargi papierosa i zaciągnął się mocno, rozluźniając przy tym napięte mięśnie twarzy. Nie zmienił swojej zdrętwiałej pozycji, chociaż kończyny wołały o pomstę do nieba. W obecnej sytuacji wolał zachować dystans. Nie mógł jednak trwać w milczeniu wieczność, a z jakiegoś nieokreślonego bliżej powodu był wyjątkowo empatyczny (albo przerażony) względem Val’rakha, zatem nie chciał go urazić brakiem odpowiedzi. Nawet jeżeli podobał mu się bardziej ze skórą, bez tych wszystkich obślizgłych macek i drugiej pary rąk. Nie wspomniawszy o owadzich skrzydłach.
  – Chyba nie będzie to niegrzeczne, jeśli zapytam – czym ty, do cholery, jesteś, Vanya? – wraz z tymi słowami wyobraził sobie cyrkowca, który żonglował całym asortymentem piłeczek. Dodatkowa para rąk zapewniłaby spektakularne przedstawienie.
  – W gwoli ścisłości to nie tak, że mi się już nie podobasz – chrząknął – Wyglądasz naprawdę... zjawiskowo! Ale przy Tobie moje zdolności to pikuś. – ostatnie zdanie rzucił bardziej do siebie. Nie przejmował się ujawnieniem swojego sekretu, utrzymanie go w tajemnicy było teraz jego najmniejszym zmartwieniem. Jeżeli wcześniej ich siły były wyrównane, tak teraz wszystko uległo zmianie. Nie tylko Wilk wydawał się bardziej upity, chociaż przez ogłupienie czuł się trzeźwiejszy niż wcześniej, aczkolwiek w starciu mógłby zostać podwójnie pokiereszowany. Nie wspominając o tym, że musiał powstrzymywać swoje ciało od drgnięć, gdyż na samą myśl o nawet przypadkowym dotknięciu purpurowych macek, jego tułów pragnęło zgiąć się w rewerans. Niekoniecznie po to, by okazać swojemu towarzyszowi szacunek, a opróżnić zawartość żołądka.

Powrót do góry Go down





Val'rakh
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 8CZhH8B
Godność :
Val’rakh, Żniwiarz Światów, Badacz Śmierci, Strażnik Czerwonego Morza Dusz; wśród ludzi znany jako Vanya Voland
Wiek :
W ludzkiej postaci wygląda na ~25 lat
Rasa :
Koszmar
Wzrost / Waga :
W ludzkiej postaci – 1,8 m, w koszmarnej – ok. 4 m / Względna
Znaki szczególne :
W ludzkiej skórze – mała blizna pod lewym okiem oraz dużo większa wzdłuż kręgosłupa, kolczyk w języku, oczy o szarofioletowej barwie
Pod ręką :
Portfel, zapalniczka, telefon, klucze do apartamentu i samochodu
Zawód :
W Świecie Ludzi – Koroner
Stan zdrowia :
Zdrowy, choć w materialnej postaci zawsze jest trochę osłabiony
Specjalne :
Administrator, Grafik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t564-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t848-val-rakh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1151-poczta-vanyi-volanda https://spectrofobia.forumpolish.com/t1122-val-rakh
Val'rakhBadacz Śmierci
  Gdy spojrzenie Val'rakha spoczęło na twarzy mężczyzny, dojrzał na niej pewną zadumę i opanowanie. Z pewnością odczuwał swego rodzaju satysfakcję, gdy miał okazję spotykać ludzi, których nie oblewała blada trwoga na widok jego koszmarnej postaci. Jednak diabeł tkwił w szczegółach i podobnie jak jeszcze do niedawna Wilk nie znał przynajmniej ułamka prawdy o swoim nowopoznanym towarzyszu, tak i Vanya nie był świadom, że tak naprawdę wcale nie stoi przed nim zwykły człowiek i jego reakcja nie do końca wynikała z wyjątkowości, jaką odznaczały się dla Koszmaru osoby, które nie zaczynały wznosić do nieba modłów po zobaczeniu choć jednej jego macki, a raczej tego, iż sam był istotą cokolwiek nieludzką. Ciężko stwierdzić czy było to spowodowane znacznym przytępieniem tych nieco bardziej mistycznych zmysłów Val'rakha, gdy ten opuszczał Krainę Snów i swój rodzimy wymiar, czy też bezwstydną pewnością siebie, w której nie przywiązywał nawet wagi do tego, by chcieć jakkolwiek zidentyfikować istotę, z którą rozmawia. Wszakże paleta odczuwanych przez niego emocji, w ludzkim ich rozumieniu, była nad wyraz uboga i strach zdecydowanie się na niej nie znajdował. Nie oznacza to, iż Koszmar nie posiadał instynktu samozachowawczego – a wprost przeciwnie, bo sam z siebie nigdy nie szukał zwady i wolał nie wchodzić w konszachty z cokolwiek bardziej szalonymi mieszkańcami materialnego świata, jednak przy tym zdawał się uważać, że cokolwiek mógłby odkryć w tej krainie, nie byłoby w stanie faktycznie zagrozić jego istnieniu. Zatem choć instynktownie wiedział kto przekracza granice jego wymiaru, w ludzkim świecie nie objawiał podobnych zdolności i wykazał się beztroską nieostrożnością, godząc się iść w odosobnione miejsce z nieznajomym, który jeszcze chwilę temu miał wobec niego cokolwiek mordercze plany.
  Nie zdając sobie sprawy, iż Wilk również skrywał swoje nadnaturalne sekrety oraz z niekoniecznie przychylnych myśli, jakie kłębiły się w jego głowie, w pierwszym odruchu Val'rakh uznał, iż należy on właśnie do ludzi dla niego wyjątkowych, tych bardziej zaintrygowanych, niż przerażonych potwornościami, jakie spowijał całun jego skradzionej skóry.
  – Właściwie to nieco skomplikowane – stwierdził w odpowiedzi na pytanie Wilka, wzruszając lekko ramionami, jednak prędko zaczął kontynuować, jak gdyby nie chcąc rozczarować go tak zdawkową i wymijającą odpowiedzią. – Trudno mi to wyjaśnić w języku ludzi, ale myślę, że miejsce, z którego pochodzę, nazywacie snami. A czym jestem... Nie sądzę, żeby moje faktyczne imię wiele ci powiedziało. Powiedzmy, że jestem badaczem z eterycznego świata, który zainteresował się materią.
  Po chwili Val'rakh przeciągnął się, dość leniwie i powoli, a jego dodatkowe ramiona wygięły się ku tyłowi w nienaturalny sposób –  jakby nie imały się go ograniczenia anatomii kośćca typowe dla ludzi (co w istocie było prawdą) – po czym zniknęły w kłębowisku macek, wciąż wijącym się wewnątrz wyrwy w jego skórze. A gdy chowały się do środka, po bokach ciała Vanyi przez krótką chwilę widać było wybrzuszenia, jak gdyby Koszmar układał ręce w wygodnej pozycji wewnątrz swojego cielesnego przebrania. Być może ku uciesze Wilka, któremu niezbyt przypadły do gustu nadprogramowe kończyny u jego rozmówcy, jednak mogła być to kwestia sporna, jako że proces ponownego chowania się w skórze przez Koszmar również należał do dość makabrycznych widoków.
  – Jeśli chcesz, mógłbym kiedyś opowiedzieć ci historię mojego świata. Na przykład przy kolacji! Tym razem ja zapraszam. –  Wraz z tymi słowami, na usta Vanyi znów wkradł się niezwykle delikatny uśmiech, który choć dla niego samego był przejawem czegoś w rodzaju sympatii, w zaistniałych okolicznościach mógł wydawać się cokolwiek upiorny. Zwłaszcza, iż Wilka, w przeciwieństwie do Val'rakha, mogła wcale nie cieszyć wizja kolejnego ich spotkania.
  Vanya oparł się o pobliski stół, wspierając się na parze swoich ludzkich rąk. Jego macki kłębiły się nad blatem, jednak żadna nie dotknęła powierzchni, co już z pewną dozą pewności mogło ucieszyć Cyrkowca.
  – Bardzo mi miło, ale to ledwo mała próbka tego, co potrafię. Mimo to, cieszę się, że, jak widać, cię nie zawiodłem – odparł, trwając w błogiej nieświadomości, iż Wilk nie był zachwycony tym, co zobaczył.
  Choć mężczyzna ostatnie zdanie wypowiedział bardziej do siebie, niż do Vanyi, ten zdecydowanie się nim zainteresował. Brzmiało bowiem, jakby Wilk również skrywał niecodzienną tajemnicę, a Koszmar uwielbiał wszelkiego rodzaju tajemnice odkrywać.
  – Zdolności? Może też chciałbyś podzielić się jakimś sekretem?

FABUŁA ZAWIESZONA
Kolejne odpisy Val'rakha będą możliwe dopiero, po zakończeniu nowej fabuły.


„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 6wyUN10

Powrót do góry Go down





Wilk
Gif :
„Wilcze Kasyno” Tu sobie wyobraź fajną nazwę kasyna 2aDwF1P
Godność :
Caspian Grizzled aka Wilk.
Wiek :
Wizualnie jakieś 28 lat.
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
180 cm | 71 kg
Znaki szczególne :
Blizna na udzie. | W Krainie Luster: wilcza głowa zamiast ludzkiej; skóra w kolorze smoły.
Pod ręką :
Drewniana laska, paczka papierosów, benzynowa zapalniczka, leki przeciwbólowe, telefon.
Broń :
Drewniana laska i zabójczy urok osobisty.
Zawód :
Zawodowe pożeranie ludzi; biznesmen; właściciel kasyna.
Stan zdrowia :
Kuleje na prawą nogę.
Specjalne :
Grafik-Koder
https://spectrofobia.forumpolish.com/t543-wilku https://spectrofobia.forumpolish.com/t625-woof-woof https://spectrofobia.forumpolish.com/
WilkLudożerca
  Skomplikowane to niedopowiedzenie! Takie i podobne myśli krążyły po głowie Wilka, kiedy ten podniósł wzrok na swojego rozmówcę, by choć na chwilę oderwać spojrzenie od macek i dodatkowych ramion. Ciężko było stwierdzić, czy wygląd Val’rakha budził w Wilku grozę, czy może bardziej odrazę, z całą pewnością był rozpraszający. A w obecnej sytuacji nie mógł sobie pozwolić na chociażby odrobinę beztroski. Nie wynikało to jednak z chęci poprawy swoich niewerbalnych zdolności komunikacji, a bardziej ku przestrodze. Na początku ich relacja przypominała polowanie na owce tylko w wyobraźni Caspiana, tworząc złudne nadzieje na pewne zwycięstwo. Niestety owe polowanie mogło szybko zakończyć się potrawką z owczarka. O ile dieta Koszmarów uwzględniała mięso z wilka.
  Kraina Snów była mu obca. Chroniczna bezsenność malowała ciemne kręgi pod jego zmęczonymi oczami, a jedynie dzięki nadmiarowi leków nasennych lub alkoholu udawało mu się zapadać w sen. Miał on jednak niewiele wspólnego z odpoczynkiem, a odurzony umysł nie był nawet świadom gdzie się przenosi. Uczucie urwanego filmu stało się dla niego codziennością. Wyjątek stanowiły sporadycznie nawiedzające go koszmary, które ku jego nieszczęściu były mniej atrakcyjne, niż ten stojący przed nim. Z tego niezwykle skąpego wyjaśnienia, mężczyzna skomentował jedynie imię żniwiarza:
  – Kim zatem jest Vanya Voland? – nie spodziewał się złożonej odpowiedzi, z góry zakładając, że tak samo jak on, Koszmar przyjął czyjeś nazwisko, bądź zwyczajnie je wymyślił. Nie spotkał się z wieloma magicznymi istotami w świecie ludzi, ale na własnym przykładzie wiedział, że podrobienie tożsamości było dla nich błahostką.
  Obserwował znikające ramiona, w duchu licząc na to, że za ich śladem pójdą również macki. Nic więc dziwnego, że Wilk zmarszczył brwi kiedy te wiły się niewzruszone. Przelotnie zerknął na stolik obok, upewniając się, że ubranie blondyna nadal się tam znajduje. Chciał zapytać Vanyi, czy nie jest mu zimno, wszakże biedaczyna stał półnagi i pewnie w innej scenerii to pytanie mogło wydać się wyjątkowo troskliwe. Niemniej jednak Wilk nie marzył o niczym innym, niż pozbyciu się macek z zasięgu wzroku. Brakło mu jednak subtelności w przekazywaniu informacji i starał się ignorować dyskomfort, który zawitał wraz z trzeźwiejącym umysłem.
  Czy Vanya sobie z nim pogrywał? Obraz wspólnej biesiady, gdzie głównym celem było poznanie historii jego świata, wzbudzał równie silne emocje, co dotknięcie jednej z jego macek. Nie zdołał od razu odpowiedzieć, usprawiedliwiając się defektem zapalniczki i nieodpartą potrzebą zapalenia papierosa. W istocie przedmiot działał prawidłowo, a Wilk umyślnie pozorował niezgrabność swoich ruchów(co zresztą nie było takie dziwne, biorąc pod uwagę alkohol), dywagując nad propozycją Vanyi. Być może nie była to nawet poważna propozycja i nie musiał wcale odpowiadać. Jednak w jego umyśle zrodził się pewien dysonans. Walcząc ze swoimi przekonaniami, zastanawiał się, czy poznanie Koszmaru będzie dla niego jakkolwiek korzystne. Relacje, niezależnie od tego jak bliskie, porównywał do transakcji. Skupował niesprawne produkty (tudzież poznawał ludzi) tylko wtedy, gdy miał pewność, że w przyszłości przyniesie mu to zysk. Tam, gdzie inni widzieli jedynie niedoskonałości, on dostrzegał subtelną szczelinę, która prowadziła do łatwej manipulacji. Mimo wszystko, wątpił, że uda mu się to w przypadku Val'rakha. Co miał zatem do zaoferowania „badacz z eterycznego świata, który zainteresował się materią”? W miarę zbliżania się do prawdy o Vanyi, czuł, że jego istota staje się dla niego coraz bardziej nieuchwytna. Ludzie, a tym bardziej istoty magiczne, nie byli regułkami, których wykucie na pamięć pozwalało bezbłędnie przewidywać ich działania. Posiadał w głowie ogólny zarys swojego rozmówcy, ale wyciągał ręce po więcej. Czy ta nieziemska siła, której przyciąganiu nie potrafił się oprzeć, była warta ryzyka? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a coś mu podpowiadało, że świat Badacza był bliżej otchłani, niż wszystkie biblijne opisy tego miejsca razem wzięte. Możliwe, że nie była to ciekawość, lecz zwierzęca zachłanność:
  – Liczę, że poza owocami morza będzie w menu stek. – swoim prawdziwym jadłospisem jeszcze będzie miał okazję się pochwalić, tak samo jak mocami. Miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał ich używać przeciwko Vanyi.
  – Mój sekret? Cóż, powiedzmy, że mam w sobie tyle ze zwykłego człowieka, czego nie zdążył strawić mój układ pokarmowy. – rzucił równie enigmatyczną wypowiedzią, co jego rozmówca wcześniej.
  – A moje zdolności, z pewnością nie jest aż tak… – urwał, szukając w głowie odpowiedniego słowa. – spektakularne jak Twoje. – nie pamiętał kiedy ostatnio tak ważył na własne słowa. Był zarozumiały, ale postanowił schować do kieszeni arogancje. Tylko głupiec porywał się na walkę z krakenem. Takim właśnie mianem określił go w swojej głowie. Choć gabaryty blondyna były dalekie od imponującego wodnego monstrum, bardziej bowiem przypominał karykaturę stwora, Wilk wolał zachować czujność. Przezorny zawsze ubezpieczony.
  – Obawiam się, że próba demonstracji skończyłaby się zniszczonym ubraniem, a słyszałem, że pierwsza randka zapada w pamięci najbardziej. – umyślnie zaakcentował słowo randka, aby mimo wszystko zachować pozory pewnej lekkości, chociaż sytuacja budziła w nim gamę sprzecznych emocji. Jakże ironicznie z jego strony, biorąc pod uwagę, że przecież chwilę wcześniej pomagał mężczyźnie w rozbieraniu.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach