Dom Diany

Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Dom Diany
Sob 2 Maj - 21:45
Dom Diany MQIb0hI

Powrót do góry Go down





Fran
Gif :
Dom Diany 5PUjt0u
Godność :
Fran. Kotek. Frankotek? Frania!
Wiek :
23 lata.
Rasa :
kitku.
Wzrost / Waga :
175/54
Znaki szczególne :
w ludzkiej postaci: pieprzyk pod prawym okiem, piegi, znamię na nadgarstku, blizny na dłoniach i palcach. No i kocie uszy i ogon. Ale przez większość czasu zasuwa zwyczajnie jako kot.
Pod ręką :
zapalniczka, guma, i paczka papierosów poupychane po kieszeniach.
Zawód :
...kot?
https://spectrofobia.forumpolish.com/t636-frankotek#6186
FranNieaktywny
Re: Dom Diany
Wto 12 Maj - 3:55
Frania, jak na paskudnego śpiocha przystało, zasnęła praktycznie od razu po tym, jak wślizgnęła się do kieszeni Diany.  Przespała też większość ich podróży, od Wielkiej Hali Wycieczkowej aż po dom Tropicielki. Nie miało to jednak trwać dużo dłużej. O ile sam fotel może i był miękki, owszem, to sposób, w jaki panna Candran rzuciła swoim płaszczem sprawił, że znajdujący się w nim drobny kot wyleciał z niego, przeturlał się po podłodze i uderzył łbem o nogę pobliskiego stołu. Fran syknęła z niezadowoleniem, przybierając ludzką, choć nadal tycią postać i rozmasowując formującego się na jej głowie guza. Następnie rozejrzała się po miejscu, w którym się znajdowała, a którego absolutnie nie rozpoznawała. Chwilę zajęło jej poskładanie ostatnich wydarzeń w spójną całość. Co teraz? Powinna stąd uciec? Nie, nic się przecież nie dzieje, a w razie czego będzie miała mnóstwo czasu by wziąć nogi za pas. W takim razie jakie działanie powinna podjąć?
Rozmyślania te zostały gwałtownie przerwane donośnym burczeniem brzucha Dachowca. No dobrze, zatem wygląda na to, że pierwszym zadaniem, jakiego się podejmie będzie znalezienie czegoś do jedzenia. Z tą myślą w głowie, Frania zaczęła zwiedzać, robiąc przy okazji trochę hałasu. Przeczesała wszystkie kieszonki i kolejne pokoje, szafki i półki, ale poza masą dziwnych ostrzy czy innych cudów, które mogłoby równie dobrze uchodzić za broń, nic ciekawego nie znalazła. Ociupinkę ją to rozczarowało, bo dom wcale nie wydawał się mały, choć równie dobrze mogła być to kwestia jej obecnych rozmiarów. Ale chwila! Na jednym z blatów wypatrzyła kawałek odrobinę suchego, bo zostawionego na wierzchu pieczywa. Wdrapała się tam i poczłapała w jego stronę. No trudno. Póki co wystarczy!
Teraz, kiedy jej głód został tymczasowo zaspokojony, nadszedł czas by zeksplorować kolejne piętro obcego budynku. Fran, zmieniwszy się w tyciego mruka, zeskoczyła na cztery łapy i podreptała w kierunku schodów. Przy okazji mogła strącić jakąś butelkę czy inny drobny przedmiot nieostrożnym machnięciem ogona, jednak przekonana, że jest w budynku sama (w końcu było tak cicho!), nawet nie obejrzała się za siebie. Przeciwnie, wdrapała się na kolejne stopnie, przeskakując ostatni i stanęła pewnie na samym środku przejścia, rozglądając się wokół siebie. Zastrzygła wąsami, na których nadal wisiały pozostałości po jej ostatnim posiłku w postaci okruszków i śmiało wkroczyła do kolejnego pomieszczenia, zupełnie jakby była u siebie.


Dom Diany RKx4f7y

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Dom Diany
Sob 16 Maj - 1:19
Candran nie słyszała hałasu jaki wywołała Frania podczas swych zabaw. Znajdowała się na górnym piętrze, a szelest ubrań oraz dźwięki związane ze zmianą grubej quasi zbroi na coś o wiele odpowiedniejszego do odpoczynku w domowym zaciszu, w tym brzdęk ostrzy, skutecznie zagłuszył jakąkolwiek nadzieję kobiety na wcześniejsze wykrycie Dachowca.
Żadna z nich nie wiedziała o drugiej, każde zajęte swoimi własnymi hałasami i przedzielone dość grubymi, starymi ścianami. Sytuacja była zaprawdę absurdalna.
Gdy do pokoju, w którym się znajdowała wkroczył mały kotek Diana zajęta była porządkami. Przebrana już w długą i prostą, czarną sukienkę upewniała się, że wszystkie ostrza zostaną odłożone na ich miejsce, w szczególności jej Tropicielski oręż - dwa miecze. Do tego wkładała zakupione rzeczy, niezbędne do przeprowadzenia rytuału do szufladki znajdującej się pod biblioteczką. Tylko zbieg okoliczności chciał, że zechciała spojrzeć w stronę drzwi akurat wtedy, gdy pojawiło się w nich małe kociątko.
Przez chwilę ametystowe oczy utkwione były w tym karłowatym pchlarzu, po czym z cichym westchnięciem Candran wróciła do układania wszystkiego tak, by łatwo było jej odnaleźć niezbędne przedmioty i nie musiała kłopotać się w tym w przyszłości.
- Przeszkadzasz. Chcesz czegoś? - Powiedziała po dłuższej chwili. Musiała w końcu zastanowić się skąd takie niepoważne zwierzątko pojawiło się w jej domu. Z początku myślała, że przypałętało się przez zamknięte drzwi i miała zamiar je zignorować.
Była teraz zajęta, a kot pewnie sam pójdzie, a jeżeli nie to będzie mogła się go równie dobrze pozbyć za kilka chwil - gdy znajdzie na to chwilkę. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że przecież spotkała już to coś, stojące na progu.
Tak, to było dzisiaj podczas zakupów. Magiczny kot, czy Dachowiec? Najprawdopodobniej to drugie. Teraz Diana zdała sobie sprawę jak ta paskuda dostała się do jej domu. Musiałą przez cały czas znajdować się w kieszeni.
Nie zmieniało to jednak faktu, że zdaniem Candran kotka powinna mieć jakiś powód by zakłócać jej spokój. W innym wypadku...
Diana zerknęła kątem oka na leżące jeszcze na łóżku ostrza, których księżycowy blask ukryty był w misternie wykonanych pochwach. To była zaprawdę piękna i zabójcza broń.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Sro 1 Lip - 23:50
Enigmatyczny, krótki liścik z napisanym jednym słowem – „Przyjdź. D.” był powodem, dlaczego Scavell przemierzała teraz szybkim krokiem pokrętne, przypominające labirynt uliczki Upiornego Miasteczka, by ostatecznie dotrzeć do drzwi groźnie wyglądającej, choć całkiem majestatycznej posiadłości, którą jej przełożona zwykła zwać swym domem. Niejako przez fakt uratowania przez Dianę z gruzów posiadłości, a także wcielenie w szeregi Bractwa spowodowało, że Irith otrzymała tutaj swój kąt do spania -  z pewnością po to, by być bardziej użyteczną.
Wiadomość zastała ją prawdopodobnie w najmniej pożądanej okoliczności – w końcu po tylu miesiącach udało jej się natrafić na trop Wiedzącego, któremu to zawdzięczała znaczące przemeblowanie jej życia i otrzymała okazję wręcz nie do odrzucenia, by wyrównać rachunki. Podążała za jego śladem ładnych parę dni, gdy pewnego wieczoru do jej niewielkiego obozowiska zawitał ptasi posłaniec z liścikiem. Sytuacja wydała jej się być raczej niecodzienna i dosyć poważna – nie mogła przywołać wspomnienia, by Diana wzywała ją kiedykolwiek w żadnej sprawie, zatem postanowiła, że nie będzie dłużej zwlekać i bardzo niechętnie porzuciła swoje łowy, spakowała swoje rzeczy i posłusznie wróciła do rezydencji. Powodem również była pewna (choć pewnie nieco przesadzona) obawa Lunatyczki przed dekapitacją, która była całkiem możliwa, gdyby Cień się nader na nią rozzłościł.
W końcu dotarła do czarnych, masywnych drzwi znajomej posiadłości; zatrzymała się przy nich, umieściła na ich skrzydłach dłonie i wzięła głęboki wdech – nie była pewna, czego może się spodziewać, dlatego z pewnym wahaniem pchnęła je i weszła do środka. Zmarszczyła brwi i rozejrzała się po domu chwilę, by zaraz skierować się raczej szybkim krokiem w kierunku odległego szczęku metalu, z dłonią położoną przezornie na rękojeści swojej broni. Odgłosy nie wydawały się być zbytnio zajadliwe, lecz lepiej dmuchać na zimne.
W takiej więc pozycji oraz mięśniami napiętymi i gotowymi do ewentualnej walki, Irith wkroczyła do pomieszczenia, w którym przebywała Diana. Lunatyczka zrelaksowała się nieznacznie widząc, że jej liderka ubrana jest raczej po domowemu, jednak powtórnie zmarszczyła brwi, próbując wydedukować powód, dla którego została wezwana.  Z pewnym wahaniem Scavell skinęła jej głową na powitanie i krótkim spojrzeniem omiotła wnętrze pokoju, lecz nie dostrzegła niczego, co mogłoby ją w jakikolwiek sposób naprowadzić na cel.
- Wzywałaś mnie? - tylko tyle i aż tyle wypowiedziała Irith siląc się, by jej ton głosu brzmiał jak najspokojniej i najbardziej neutralnie
Zaraz potem w jej oczy rzuciła się puszysta kulka sierści – Irith powstrzymała rodzącą się w niej chęć wytarmoszenia jej we wszystkich możliwych, kocich zakamarkach. Wyciągnęła nawet rękę w jej stronę, ale zaraz cofnęła ją, odchrząknęła i wyprostowała się bardziej.
- To my… mamy kota?

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Dom Diany
Sro 8 Lip - 12:21
Diana nie miała i nie planowała mieć kota. No chyba że byłaby to jakaś groźna pantera, bądź inszy tygrysek, który może w ramach potrzeby rzucić się na kogoś i go zabić. I najlepiej, gdyby ta przesłodka kicia nie przepadała za dziećmi.
Jedyny problem jaki by panna Candran z tym miała to ogromny dylemat pomiędzy zawieszeniem na płocie odstraszającej tabliczki "Uwaga! Zły kot", czy może wręcz przeciwnie zachęcać paskudy, by nieco przetrzebić ich liczebność za pomocą zachęcającego "Mini Zoo ze słodkimi kotkami". Niestety nikt dotychczas nie zaoferował Dianie tak przydatnego zwierzątka i problem z tabliczką na płocie pozostawał na tym etapie czysto teoretycznym zagadnieniem.
- Nie. - Odpowiedziała tylko krótka wyraźnie niechętnie opuszczając swoje myśli, w których kiciuś bawi się rozczłonkowanymi ciałami małych, już nie krzyczących diabełków.
Nieśpiesznie wyciągnęła swoją dłoń w stronę małego zwierzęcia, które lekkomyślnie wkradło się do domostwa Diany. Nim jednak wypowiedziała kolejne słowa nastąpiła nieco komiczna scena, w której Cień wskazywał na zwierzę w milczeniu z wyraźnie zafrasowaną twarzą.
Ostatecznie jednak Diana poddała się i nie postanowiła co z pchlarzem uczynić należy. Choć wizja wyrzucenia go przez portal była niezwykle kusząca. Nie miała jednak pomysłu gdzie go wysłać, a więc na razie musiała ten pomysł porzucić.
- Zrób coś z tym. - I trudno powiedzieć, czy mówiąc to Diana miała na myśli przerobienie kociaka na rękawiczki, żeby mógł odpokutować swoje grzechy w mroźne dni, czy wręcz przeciwnie nakarmienie i zadbanie o zwierzaka, a może tylko o wyrzucenie go za drzwi lub najlepiej za granicę Upiornego Miasteczka, żeby nie mógł łatwo tu wrócić. Na to pytanie i Diana nie znała odpowiedzi.
- Tylko się pośpiesz. - Popędziła ją, gdy już prawie usiadła na wielkim łóżku, tuż po tym jak na materacu oparła się dłoń Cienia. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że nie odpowiedziała na pytanie Irith o powód wezwania i w jej oczach mogło to wyglądać tak, jakby kazała jej przemierzyć pół kraju, by zabrać sprzed jej oczu kotka. Zresztą Diana byłaby do tego zdolna.
Będąc już na łóżku Diana wzięła do ręki miecz, a następnie wysunąwszy go z pochwy położyła ostrze na swoich kolanach. Dotknęła księżycowego metalu opuszkami palców.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Czw 9 Lip - 2:00
„Oho, to może być ciekawe” – krótka myśl przebiegła przez umysł Irith i sprawiła, że między jej zmarszczonymi brwiami zagościła dosyć okazała lwia zmarszczka. Czy powodem, dla którego została sprowadzona przez pół Krainy Luster do tego zapominanego przez wszystkich miasteczka miał być kot? Scavell szybko jednak odrzuciła tę możliwość, futrzasta kulka wyglądała na jeszcze zadbaną i całkiem żywą – musiała być też świeżym „gościem” tego domu, więc z pewnością nie mogła być powodem, dla którego tyle czasu temu Diana postanowiła ją wezwać do siebie. Irith rozluźniła się nieco, zdjęła rękę z rękojeści i schowała ją do kieszeni płaszcza, w milczeniu obserwując Cienia i w sumie nadal nie rozumiejąc, czy cała ta sytuacja jest rodzajem jakiejś farsy, w której dowiaduje się, że jej reakcja jest magicznie rejestrowana dla potomnych.
- To co on tu niby robi? Włamał się? – ironia miała być wygłoszona wyłącznie w myślach, lecz zanim Lunatyczka zorientowała się, słowa opuściły jej usta w formie krótkiego mruknięcia.
Licząc, że Diana tego nie usłyszała, Irith gwałtownie wyprostowała się i szybko ruszyła do kota starając się zachować dalsze milczenie, wymamrotała jednak krótkie „tak jest szefie” i chwyciła zwierza w dłonie – ostrożnie, by w razie czego nie podrapał jej za bardzo swoimi malutkimi, lecz ostrymi jak brzytwa szponami. Może z wyglądu nie był ani pumą, ani tym bardziej lwem, ale jego pazurki potrafiłyby zostawić dosyć głębokie rany, które z czasem przekształcić by się mogły w równie imponujące blizny. Lunatyczka podobnie nie wiedziała, co na myśli miała Diana w stosunku do kulki futra, a że sama pałała raczej sympatią do tego typu stworzonek, postanowiła obdarzyć je specjalną ilością miłości. Nakarmiła je więc tym, co znalazła w spiżarni i upewniwszy się, że jej nie podrapie (specjalnie obniżyła jeszcze mankiety płaszcza, by dodatkowo chronił jej skórę) ułożyła go na swym przedramieniu i ruszyła z powrotem do pomieszczenia służącego za sypialnię Cienia. Tak stojąc, z jedną ręką obciążoną zwierzakiem, drugą głaszczącą jego puszystą sierść, patrzyła w milczeniu na Dianę i wyczekiwała odpowiedzi, która nadałaby sens wezwaniu. By dodać dramatyzmu, po chwili głaskania przeniosła dłoń i wsparła ją o biodro. Rzuciła tylko krótkie spojrzenie na broń Diany i musiała przyznać, że była dosyć imponująca, choć Scavell w duchu liczyła, że nie będzie wymierzona ani w nią, ani w jej futrzanego towarzysza. Odchrząknęła, by zwrócić na siebie uwagę.
- Czy czymś jeszcze mogę służyć?


Dom Diany 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Dom Diany
Sob 18 Lip - 13:19
Diana mogłaby wyprowadzić z błędu Irith mówiąc jej o tym, że wzięła tego kota, żeby ukarać jakiegoś wyjątkowo irytującego bachora. Wyjaśnić, że ta przeklęta abominacja chciała tego kota i Candran nie mogła sobie odmówić odebrania mu tego, czego tak chciał.
Ostatecznie mogłaby dojść do fragmentu, gdy kot zmniejszył swoje rozmiary i schował się w jej kieszeni. Przyznać się, że całkiem o nim zapomniała i musiała go tutaj sama przynieść, a teraz ten mały szkodnik pewnie szuka czegoś do jedzenia - jak to takie małe pędraki mają w zwyczaju.
I nawet przez chwilę białowłosa rozważała taką możliwość, lecz szybko ją porzuciła. Nie tylko dlatego, że musiałaby się przyznać do wprowadzenia kociej paskudy do domu całkowicie nieumyślnie, lecz także nie miała zamiaru się przed nikim z niczego tłumaczyć. Dlatego też zbyła mruknięcie Irith jedynie krótkim machnięciem ręki mającym oznaczać by się pośpieszyła.

Gdy kobieta wróciła do pokoju Diany, ta czyściła świecące ostrze swojego cennego miecza i nie od razu zwróciła na nią uwagę. Dopiero słysząc słowa leniwie uniosła spojrzenie i ujrzała coś, co wprawiło ją w niemały szok. Czy ta idiotka straciła tyle czasu na chodzenie z sierściuchem po domu? Może go jeszcze oprowadziła? Pokazała mu wszystko razem z rysem historycznym? Przecież to jakiś absurd! Miała coś z nim zrobić, a potem przyjść tutaj dowiedzieć się o tym, w czym Dianie ma pomóc.
- Weź tamto pióro. Spiszesz moje plany, a potem wywiesisz je na jakimś rynku, czy innym zatłoczonym placu, żeby wszyscy wiedzieli co chcę zrobić. - Powiedziała obojętnym głosem - trudno było po samym sposobie w jaki Diana wydała polecenie Scavell zrozumieć, że jest to jedynie ironia. Nawiązanie do faktu, że kobieta tak beztrosko dopuszcza do tych planów jakiegoś kota, czy innego Dachowca, który może te plany komuś rozpowiedzieć. W końcu nie był to zwykły kociak, a tego Candran była pewna. Nawet jednak gdyby nie widziała co ten potrafi i tak należałoby zachować ostrożność.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Pią 21 Sie - 11:16
Irith zmarszczyła brwi i uważnie słuchała - choć rozkaz Diany wydał się jej odrobinę ekscentryczny w swej naturze, to przez jej myśl przebiegło tłumaczenie, że jej szefowa naczytała się książek i postanowiła powtórzyć czyny jednego z ludzkich reformatorów. Z jednej strony zmęczenie, jakie wywarła na Lunatyczce podróż w przyspieszonym tempie do domostwa Cienia, z drugiej jej wyraźnie i rosnące z każdą chwilą poirytowanie nieznajomością sytuacji spowodowały, że bez większego zastanowienia wykonała to, co Diana sobie zażyczyła – wzięła do ręki wskazane pióro i rozejrzała się za czymś, na czym mogłaby zapisać jej postulaty i stworzyć całkiem zgrabny manifest. Miotała się więc chwilę po pomieszczeniu szukając kawałka papieru; niczego takiego nie mogła jednak znaleźć, opuściła więc pokój i udała się w wyprawę poszukiwawczą po domostwie. Kot na ramieniu zaczynał się niecierpliwić długim czasem poszukiwań, zatem Scavell wystawiła go za drzwi domostwa i gdy już znalazła odpowiednio estetyczny (różowy) kawałek pergaminu, wróciła do sypialni Cienia. Tam wyszukała jakieś wygodne miejsce do procesu twórczego, usiadła z piórem w dłoni i spojrzała trochę sennym wzrokiem na Dianę w oczekiwaniu na dalsze rozkazy.
-  Taaak..? – ziewnęła zasłaniając usta wierzchem dłoni
I właśnie to ziewnięcie okazało się być momentem przełomowym, ziewnięciem, które otworzyło oczy Scavell na wielkie faux pas, jakie popełniła zajmując się niecodziennym gościem. Słodki dotąd kotek rzeczywiście mógłby nie być tylko słodkim kotkiem, a niebezpiecznym Dachowcem lub innym stworzeniem-szpiegiem, które mogłoby próbować zebrać niezbędne informacje lub zagrozić w ten czy inny sposób. A ona naiwnie chodziła z nim po całym domu! Skonsternowana odłożyła pióro i splotła ręce na biurku.
-  Och. Przepraszam. - mruknęła to pod nosem, czerwona jak burak przez swoje zakłopotanie i niezręczność.


Dom Diany 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Dom Diany
Nie 13 Wrz - 19:54
Diana nawet przez chwilę nie spodziewała się, że jej słowa mogą zostać wzięte za prawdziwe polecenie. Było to dla niej zbyt abstrakcyjne i głupie. Toteż z początku nie mogła uwierzyć temu, co widzi.
Uniosła jedną brew w górę, jednocześnie unosząc swoją dłoń i zakrywając część twarzy, tak że dwa palce oparte były o jej niewielki nos. Obojętne spojrzenie ametystowych oczu nie wyrażały zażenowania jakie odczuwała Candran na widok wyczynów tego nędznego rekruta.
W oczach Diany Irith nie potrafiła pojąć prawd tak prostych jak to, że rzeczy nie muszą być tym, na co wyglądają. Przecież to podstawa w walce z koszmarami. Ponadczasowymi bytami, które potrafią przybierać najróżniejsze formy i wykraczają daleko poza ograniczony świat empirii.
- Pff - Wydała z siebie cichy dźwięk, ledwo słyszalny dla ust Scavell dmuchnąwszy jednocześnie w swoją dłoń. To był dobry czas, by przestać skrywać twarz i swoje zażenowanie za palcami. Ręce Liderki oparły się o wygodne i miękkie poduszki leżące na łóżku, a sama Tropicielka odchyliła nieco głowę.
Zastanawiała się przez chwilę, czy powinna coś powiedzieć? Przywołać dziewczynę do porządku i przypomnieć jej, że ma walczyć z koszmarami, a nie z władzą papieską. Tyle że niezbyt chciało jej się komukolwiek, cokolwiek tłumaczyć. Toteż poprzestała tylko na tym, że sięgnęła po leżące obok miecze i przesunęła je na krawędź łóżka.
Nie powiedziała, że oczekuje ich wyczyszczenia przez Scavell. Może po prostu uznała, że to będzie sposób na rehabilitację za poprzednią gafę i pokazanie, że jest w stanie pojąć, czego się od niej oczekuje? W końcu w walce nie było czasu na dokładne instrukcje. Każdy musiał wiedzieć co powinien robić - inaczej najpewniej ginął.
- Niedługo wyruszamy. Jeden koszmar i wyjątkowo ładny dom. - w tych lakonicznych słowach Diana zarówno przekazała Irith informacje co do ich zadania, jak również nie powiedziała niczego co mogłoby choć trochę rozjaśnić biedaczce sytuacje.
Zachowała dla siebie te kilka strzępków informacji, które miała o koszmarze zsyłającym koszmarne sny i grasującym po niewinnych uliczkach jakiegoś nudnego miasteczka, czy też o powodzie, dla którego chciała wymienić część mebli w tym domu na te, które ujrzała w posiadłości pewnego Lunatyka. Także o fakcie, że wspomniany Lunatyk był pewną przeszkodą na drodze do uzyskania tych mebli, a tę trzeba było usunąć - najlepiej szybkim i celnym cięciem.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Czw 1 Paź - 12:00
Rumieniec na twarzy Lunatyczki tylko pogłębił się, gdy zauważyła reakcję Diany - choć ta była dosyć subtelna, to rekrutka stawała się stopniowo bardziej wyczulona na „humory”, jeśli to tak można nazwać, swojej przełożonej. Zacisnęła więc dłonie na materiale swojego zakurzonego ubrania i siedziała tak z miną zbitego szczeniaka – miłość własna i duma spowodowały, że Scavell całą tę sytuację – choć może trochę błahą w swej naturze - odebrała ze zdwojoną siłą, czując bliżej nieokreślony rodzaj upokorzenia. Rzeczywiście, jak można być tak nieświadomym zagrożenia, które może czyhać za każdym rogiem? Scavell, jako świeża członkini Bractwa, nie miała jeszcze bezpośredniej styczności z koszmarami z wyłączeniem tamtej felernej nocy, gdy nieomal nie straciła życia i rozpoczęła swoją przygodę w Bractwie oraz „znajomość” z Dianą. Dodatkowo, popisała się swoją niewiedzą, z pewnością lekkomyślnie ryzykując bezpieczeństwo swoje i Cienia – czy to w przypadku życia, czy skrywanych tajemnic. Zastanawiała się tylko, czy spotka ją za to jaka kara? Wizja utraty głowy nie wydawała jej się być zbyt kusząca. Westchnęła więc i siedziała tak – sztywno i napięcie, patrząc na swoje zaciśnięte dłonie – pogrążona w rozmyślaniach nad tym, jak najefektywniej zapaść się pod ziemię.
Z wszystkich możliwych opcji, podróż do owianego złą sławą świata ludzi wydała się jej pomysłem najbardziej atrakcyjnym – wszak tam nikt by jej nie znał, podróż między światami jest trudna, a poza tym dla pewności mogłaby rozpocząć swoje życie pod zmienioną tożsamością. Próbowała sobie przypomnieć jakieś atrakcyjne, ziemskie miejsce, ale z nazw geograficznych przyszła jej do głowy wyłącznie Argentyna – zanotowała w pamięci, że przed podróżą musi się jeszcze doszkolić w zakresie ludzkich spraw. Prowadzenie plantacji marchwi bądź zostanie ludzkim skrybą – to jest remedium na doznane upokorzenie!
Szczęk przesuwanego metalu wyrwał ją jednak z jej rozmyślań. Przełknęła ślinę i spojrzała niepewnie na Dianę – nie widząc jednak, by ta żywiła zamiary dekapitacji Scavell, Lunatyczka z lekkim zdziwieniem przekrzywiła głowę i obserwowała liderkę. Spojrzała potem na broń i przyjrzała się jej uważnie – rzeczywiście, jej miecze można byłoby nazwać małymi dziełami sztuki – z pewnością podobały się rekrutce, która patrząc na nie czuła lekkie ukłucie zazdrości. Metal był jednak nieznacznie zabrudzony.
Słysząc słowa Diany, Scavell na powrót podniosła wzrok i spojrzała na nią. Och, a więc wspólne plany? Czyli jednak nie straci głowy! Wypuściła z siebie powietrze, którego wstrzymywania nie była świadoma i rozluźniła ciało. Jednak nie była wzywana wyłącznie dla jakiejś zachcianki liderki, a sprawa wydała się jej raczej poważna, toteż jej rozdrażnienie lekko ustąpiło, choć frapowała ją druga część dyspozycji – postanowiła jednak nie kusić losu i pytania o „wyjątkowo ładny dom” zostawiła dla samej siebie. Skinęła więc tylko wolno głową na znak, że zrozumiała rozkazy.
Domyśliła się, że zanim wyruszą w podróż, musi wyczyścić miecze Diany – nie miała co do tego pełnej pewności bądź rozkazu, zatem wolno wyciągnęła dłoń w stronę mieczy, a gdy Cień nie protestował – wzięła je do ręki i zniknęła w pobliskim pomieszczeniu, które służyło za zbrojownię.  Tam poddała je starannej konserwacji – nasmarowała odpowiednim olejem oraz wypolerowała ostrze tak, że mogła się w nim przejrzeć. Zadowolona z efektu swojej pracy i licząc, że Diana choć minimalnie to doceni, skierowała się znowu do jej sypialni.
Skłoniła się i trzymając miecze położone na obu dłoniach podała swojej przełożonej. Odzyskując trochę rezonu postanowiła, że spróbuje zyskać choć trochę więcej informacji.
- Kiedy dokładnie wyruszamy? I gdzie się udajemy?


Dom Diany 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Dom Diany
Wto 20 Paź - 21:10
Można powiedzieć, że Diana jako osoba niezwykle zaangażowana w tropinie Koszmarów poświęcała każdą wolną chwilę na obmyślanie tego jak się z nimi uporać. I to właśnie przez te myśli, które całkowicie pochłonęły Candran, ta nawet nie spostrzegła upływu czasu - a może przez zbyt częste obcowanie z Krainą Snów zatraciła gdzieś rozumienie pojęć trwania i przemijania? Tym samym nie mogła zrozumieć wagi minionych chwil, tych w których Scavell czyściła miecze, a Diana rozmyślała.
Odebrała swoje ostrza i przyjrzała im się dokładnie, mrużąc oczy gdy jej blady palec przesuwał się po zimnym, gładkim ostrzu. Z poetyckiego zamyślenia w jakie wpadł szermierz trzymający doskonale wykonane i zabójcze ostrze białowłosą wyrwały słowa, co były jak dziesięciometrowa ręka Koszmaru przenikająca przez każdą materię by dosięgnąć swego celu - niechciane i nieuniknione.
Nie od razu więc padła odpowiedź, zamiast tego najpierw nastąpiło krótkie i niezbyt śpieszne spojrzenie w stronę najbliższego okna, przez które pomimo zasłon wpadało do środka nieco światła słonecznego. Nie kierując ponownie wzroku na swojego pachołka odrzekła:
- Niedługo. Skoro tylko się ściemni. - Typowo dla niej nie wypowiedziała zbyt wiele słów. Przynajmniej tak mogło się wydawać w pierwszej chwili, nim Candran ukryła połyskujące księżycowym światłem ostrze za starannie wykonaną czarną pochwą zdobiona dwiema rybami. - Do miasta. Wracając natknęłam się na Araafta i nawet udało mi się znaleźć głupców, którzy za tę słodką myszkę są gotowi zapłacić i to dość hojnie. Choć niestety chcą go żywego, a więc esencję trzeba sobie zapewnić w inny sposób. Przy okazji mają całkiem ładne meble. Pasowałyby do mojej sypialni, więc je również weźmiemy. - Po tych słowach Diana po prostu odwróciła się i położyła na łóżku, odkładając przygotowania na później - a raczej oczekując, że Scavell domyśli się, iż oczekuje się od niej, że to ona wszystko przygotuje. Candran wierzyła w słuszność i oczywistość takiego obrotu spraw, że w ogóle nie dopuściła do siebie myśli, że może być inaczej. Może w innym wypadku zauważyłaby, że kobieta dalej stoi w jej sypialni?

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Pon 30 Lis - 16:04
Irith westchnęła ze znużeniem na myśl o kolejnej szykującej się podróży. Liczyła szczerze, że wyprawa nie będzie wydarzeniem rychłym i zdąży choć odrobinę odpocząć – wszak gnała do posiadłości Cienia co tchu, a w trasie była już od kilku dobrych tygodni. „Nic dziwnego, że w tej pracy się nie odpoczywa!” – zganiła się jednak w myślach i wysłuchała do końca (z pewnym zdziwieniem, że Liderka tyle mówi) dyspozycji Candran. Pojmanie Koszmaru żywcem niespecjalnie napełniło Lunatyczkę entuzjazmem – nie uda się pozyskać jego esencji, by w końcu wykuć broń, a w konsekwencji awansować choć minimalnie w szeregach Bractwa; nie wierzyła również w dobroduszną pomoc Diany w jej zdobywaniu, więc cały trud ”zapewniania esencji” spadnie pewnie na barki Scavell. Uniosła brew z niesmakiem, skłoniła się sztywno i przeczuwając, że to na niej ciąży cały obowiązek przygotowań do tej wycieczki jakby do sklepu meblowego, ociężale opuściła pomieszczenie.
Krzątała się jakiś czas po domostwie namyślając się, co może być niezbędne do takiej wyprawy. Korzystając z chwili czasu, jaki pozostawał jeszcze do zmierzchu, przestudiowała pobieżnie niektóre dostępne w domu teksty traktujące o Koszmarach – a tych było tu całkiem sporo, żeby nie stwierdzić, że niemalże wszystkie książki były koszmarnocentryczne. Scavell co prawda posiadała pewną wiedzę o Koszmarach wyniesioną jeszcze z czasów swojej przynależności do kultu czcicieli jednego z nich, ale informacji nigdy dosyć. Spisała tytuły co ciekawszych tekstów i wróciła do przygotowań.
Na szczęście jej przełożona przynajmniej nie była wybredna, jeśli chodzi o żywienie – Cienie nie muszą jeść, więc spakowała dla siebie niewielką ilość najbardziej podstawowej żywności, różnorakie „przydajki” wszelkiej maści, jak pochodnie, zioła czy bandaże oraz – oczywiście – swój drogi Nysrath. Zmieniła również dotkniętą pogodą podróżną odzież na coś bardziej odpowiedniego i ze sporą tobą podróżną torbą pod pachą wyszła na zewnątrz, by objuczyć ich wierzchowce. Zaczekała na zewnątrz na Dianę i wyruszyły „skoro tylko się ściemniło” w kierunku wytyczonym przez Cienia.

/zt x2


Dom Diany 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Sob 27 Sie - 2:08
Scavell z urodzenia będąc Lunatyczką przywykłą do podróży między światami nie przepadała za wymyślną formą transportu, jaką zapewniały jej portale Diany. Brakowało w tym pewnej organiczności i naturalności podróży, pewnej spontaniczności teleportacji - nie, ona widziała dokładnie przez wyrwę w rzeczywistości spowodowaną przez zdolności Candran miejsce, w którym się znajdzie przekroczywszy progi teleportu. Nie było nawet mowy o tym dreszczyku emocji, towarzyszącym zwłaszcza młodym przedstawicielom jej rasy, gdy teleportujący się zastanawiali się, czy wpadnie do jeziora czy też nie! Nie wspominając o fakcie, że adeptka nie była świadoma, jak bardzo Cień potrafi je kontrolować - kto wie, czy w czasie podróży nie zaszłaby jakaś anomalia, która zatrzasnęłaby Irith dajmy na to w Krainie Snów? A stamtąd Lunatyczka nie znała drogi powrotu, ni wspomóc jej nie mogły wrodzone talenty. Wad w istocie było sporo, ale nie wzgardzała zazwyczaj portalami - zawsze to było mniej wysiłku z jej strony.

   Tak Irith mogłaby roztrząsać kwestię portali Candran, lecz była zbyt zaaferowana czekającymi kobiety przygotowaniami do starcia z Koszmarem, by zaprzątać sobie głowę niedorzecznym marudzeniem.
Powrót do domu (co prawda Diany, ale Scavell znalazła w nim swój kąt w zamian za czyszczenie jej mieczy i bycie dziewczynką na posyłki) był dla niej dziwacznym wydarzeniem - choć nie było ich w dianowym siedliszczu zaledwie tydzień, czas ten zdawał się być przynajmniej kilkakrotnie dłuższy i adeptka miała wrażenie, że nie było ich tam kilka lat.
   Somnificium, które z ociąganiem weszło do portalu jako ostatnie zatrzęsło skrzydełkami i z jęknięciem opadło na czarną kanapę.
   - No, wreszcie w domu. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. - rzekło z wyraźną ulgą, a portal wiodący do kryjówki Zorczyków zamknął się ze świstem.
   Scavell spojrzała na swoją demoniczną książkę ze skonsternowaniem niemalże identycznym do tego, które wypisało się na twarzy Marionetkarza pomylonego z Lastrangem, po czym spojrzenie swoich stalowych oczu przeniosła na mosiężny zegar wybijający okrągłą godzinę.
   - Nie było cię tu piętnaście minut.
   Książka zapowietrzyła się, machnęła gniewnie okładkami i skomentowała, że Scavell nie ma litości dla biednej spaczonej księgi, lecz kobieta nie poświęcała jej więcej uwagi. Wiedziała, że muszą się odpowiednio przygotować do starcia - a na pewno warto było zacząć od zmienienia ubrań przesiąkniętych jeszcze zgnilizną bagien i stęchlizną siedziby Zorczyków. Ciepła kąpiel z pewnością też byłaby ukojeniem dla zmęczonego ciała - sama myśl o gorącej wodzie opływającej jej ciało wywołała mały uśmieszek na twarzy Lunatyczka.
   Wizja ta była niezwykle kusząca, jednak wizja dekapitacji krążyła nad głową Scavell jak kruki nad świeżym truchłem. Nim zwróciła się do Diany zdjęła z siebie płaszcz, który powiesiła na zdobnym wieszaku, a z jej piersi wydarło się na wpół zmęczone, na wpół rozmarzone westchnięcie.
   - Przygotuję nam eliksiry, a to ułatwiłoby mi, gdybym wiedziała, czego się spodziewać. Choć w sumie w tym momencie ciężko ustalić, z czym się zmierzymy.


Ostatnio zmieniony przez Scavell dnia Sob 1 Paź - 15:32, w całości zmieniany 1 raz


Dom Diany 3lgQ88B
#886b8e | #af522d

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Dom Diany
Wto 30 Sie - 21:47
Co miała wspólnego Scavell i pewien stary narkoman, seksoholik, co miał uzdolnioną magicznie dziewczynę w każdym mieście? Niechęć do portali. Co łączyło tworzącą portale Dianę Candran i Urząd Celno-Skarbowy? Mieli gdzieś czy Irith bądź gbur o dwóch mieczach lubią portale, czy też nie. Ważne, żeby płacili.

W tym miejscu mógł pojawić się opis o tym, że słowa Książki były dla Diany absurdalne - albowiem nie był to dom jakiegoś stosu kartek i jeżeli miała wrócić na swoje miejsce, to powinna zawędrować na półkę. Najlepiej do działu z kiepskimi kawałami bądź niszczarką dokumentów. Oczywiście opis taki mógłby się pojawić i zakończyć stwierdzeniem, że przecież to Diany nie obchodziło. Jednakże to oznaczałoby, że wbrew narracji Candran przywiązała do słów książki i do samej książki jakąkolwiek uwagę, a przecież tak nie było.

Zamiast tego Diana po wejściu przez portal do swojego domu zrzuciła dość szybko płaszcz nasiąknięty wilgocią deszczu i palcami poprawiła niesforny kosmyk włosów, który opadł jej na czoło. Przez chwilę zastanawiała się jakie kroki powinna podjąć, by przygotować się do walki z Koszmarem, który ponoć czyhał gdzieś w Mieście Lalek. Co jednak ważniejsze mieli mierzyć się także z ludźmi, a to oznaczało, że otwierał się szereg nowych, zabójczych metod. Mogli się tam zakraść i spróbować zabić wszystkich po cichu - choć w takim wypadku musiałaby przypomnieć adeptce, że ma nie przywoływać swojej dramatycznej książki. Z drugiej strony otwarta walka brzmiała całkiem kusząco. Diana dawno nie tańczyła z ostrzami, a więc mogła za tym zatęsknić.

Gdy Tropicielka wpatrzona była w okno, za którym na wietrze poruszały się upiorne gałęzie pozbawionych liści drzew z rozmyślań wyrwały ją słowa Irith dotyczące eliksirów. Kolejny aspekt wspólny pomiędzy pewnym rzeźnikiem a Scavell - musieli sobie łyknąć przed starciem.
- Będziemy walczyć z bandą przygłupich kultystów oraz miejmy nadzieję z Koszmarem. Czyli dość standardowo, a zatem wybierz coś przydatnego. - Candran zdawała sobie sprawę, że jej odpowiedź w sumie nie będzie tak naprawdę odpowiedzią. Jednak nie chciało jej się teraz poszukiwać w głowie listy eliksirów, które znajdowały się w posiadaniu jej adeptki. Byłaby zbyt zajęta rozmyślaniem o zabraniu uzbrojenia, w tym formuł zaklinania, gdyby tylko aktualnie nie była pochłonięta przez chęć wzięcia kąpieli.
- idę wziąć kąpiel. - Oświadczyła bardziej dlatego, że nie chciała by ktokolwiek jej przeszkadzał, niźli ażeby poinformować Scavell o swoich zamiarach. Wolnym krokiem ruszyła w stronę wanny, gdzie niestety nie było jeszcze gorącej wody.
Do głowy wpadł jej niezbyt dobry plan, który jednocześnie byłby ogromną ujmą dla Kultystów - to znaczy przed tym jak obetnie im głowę. Żeby jednak móc go zrealizować, konieczne było ażeby to przeklęte miasto przestało tonąć w deszczu. Odchodząca w głąb domu Diana stworzyła mały portal na wysokości swojej głowy i spojrzała w stronę Miasta Lalek. Nieszczęśliwie wciąż padało.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Pią 2 Wrz - 22:34
- Mhm. – odparła jedynie Scavell skinąwszy głową i odwróciła się plecami do Diany wyraźnie zbyt zaaferowana rozmyślaniami odnośnie czekającej ich walki z kultystami.
   Może nawet obawiałaby się, że spotka kogoś ze swojej starej sekty, do której należała, nim znalazła się na łańcuszku przemierzającej przestrzeń ale nie czas Candran – być może, gdyby jej eks-koledzy żyli, a nie zostali zaszlachtowani przez manifestację Koszmaru, która przejęła ichniejszego wodzireja. Nie spodziewała się, że jej znajomość z Beliah, jej byłym narzeczonym, zakończy się w tak… nieoczekiwanie brutalny sposób. No ale cóż mogła uczynić w tej chwili? Chyba wyłącznie przygotować się do starcia z kimś, kim sama mogłaby być kilka lat temu.
   Nie wiedziała, jak dużą wiedzą dysponowali Kultyści, lecz mogła przypuszczać, że niezbyt dużą – nie przywołali przecież bytu z Krainy Snów, a wyłącznie odnaleźli jej manifestację, być może całkowicie przypadkowo, w jednym z opuszczonych magazynów w Mieście Lalek. Być może niczego nieświadomi zaczęli ją czcić jak jakieś bóstwo licząc, że w ten sposób wkupią się w jej łaski i zagwarantują sobie błogi immunitet. Koszmary były przewrotne, a ich natura – niezrozumiała dla śmiertelników skrępowanych więzami ciała, toteż Koszmar mógł wyręczyć je i sam pozbyć się kultystów. Doświadczenia Scavell zdawały się potwierdzać jej przypuszczenia, lecz nie czyniły z nich regułę.
    Dłoń w rękawiczce powędrowała do ust kobiety, następnie chwyciwszy zębami materiał na palcach pociągnęła, wyswobadzając rękę z uścisku galanterii. Zapomniała jednak ją wypluć.
   Podeszła do biblioteczki i wspiąwszy się na palce, sięgnęła na górną półkę po jedno z opasłych, wysłużonych tomiszczy, w których zgromadzone były receptury alchemiczne. Hipotetycznie nie potrzebowała ich, ponieważ większość przepisów pamiętała – nie chciała jednak popełnić głupiego błędu przez roztargnienie i pośpiech. Naga dłoń wędrowała przekręcała opuszkami palców cieniutkie stronnice, które w każdej chwili groziły rozdarciem; kobieta cmoknęła niezadowolona ze stanu swej książki i w pamięci zanotowała, że w wolnej chwili musi dokonać koniecznych napraw.
   Walka z kultystami z pewnością zostanie zrzucona na barki Scavell – tyle potrafiła zrobić, wszak z Koszmarami nawet nie próbowała się pojedynkować nie mając odpowiedniej do tego broni. Z pewnością zatem przyda się jakaś trucizna, którą Lunatyczka będzie mogła wykorzystać w walce. Żałowała, że musiała zbliżyć się do swoich oponentów – może powinna pomyśleć o zdobyciu umiejętności pozwalającej jej walczyć na dystans?
   Paznokciem podkreśliła napisaną własną ręką nazwę „Wężowe Oko”. Przepis co prawda nie był jej autorstwa, jednak zdobyła go od pewnego starego jegomościa, którego niektórzy określiliby mianem szarlatana, jeszcze za czasów swoich studenckich lat. Nie miała okazji wykonywać jej wiele razy – były to ot głupie żarty wymierzone w nielubianych kolegów, lecz była świadoma jej skuteczności. Ale paraliż, nawet słaby, zawsze się przyda.
   Mruknęła coś do siebie i z nosem utkwionym w książce ruszyła w kierunku schodów. Niekłamczyk też się przyda, gdyby udało im się dorwać jakimś cudem kogoś żywcem będzie mogła wydrzeć z niego strzępki wiedzy – oczywiście o ile delikwent będzie miał choćby mgliste pojęcie o Koszmarach. Zmarszczyła nos i przekartkowała książkę trafiając na receptury defensywne. Uwarzyć Kenczandisa czy połykacza mieczy? Jeżeli starczy jej składników, przygotuje oba – w końcu lepiej dmuchać na zimne. Przelotem spojrzała na Eliksir Nie-Ma-Linowy i pomyślała, że niewidzialność nie będzie głupim pomysłem.
   Ruszyła po schodach w kierunku swojej sypialni a zarazem prowizorycznego laboratorium alchemicznego z niezadowoleniem mrużąc oczy. Rękawiczka smutno powiewała w jej zębach, a zgarbiona Scavell liczyła, że Diana zrobi sobie dzień autopielęgnacji. Chyba będzie musiała dokonać selekcji eliksirów, które przyjdzie jej uwarzyć – w tym tempie do końca tygodnia nie przygotuje nawet połowy zaplanowanych mikstur.


Ostatnio zmieniony przez Scavell dnia Sob 1 Paź - 15:32, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Dom Diany
Pią 16 Wrz - 0:17
Stabilność postanowień nie zapewnia może wiecznych sukcesów, lecz bez wątpienia pozwala posunąć się do przodu. W nieznaną, mroczną przyszłość, lecz dla wielu jest to lepsze niż stanie w miejscu. Diana zrobiłaby wszystko, co tylko możliwe, by nie musieć tkwić w miejscu. Kajdany bezczynności są znacznie gorsze niż więzienne kraty, gdyż często ich groza jest nieuświadomiona.
Czy możliwe jest wyobrażenie sobie Diany, która miałaby dla wygody bycia pod czyjąś nieustanną kuratelą, rezygnować z leczenia? I to tylko po to, by następnie ubolewając złorzeczyła na sprawującego nad nią opiekę? Tropicielka nie chciałaby jedynie bezczynnie siedzieć, lecz wolałaby przede wszystkim zapewnić sobie pełnię sprawności - a potem rozważać ewentualne wakacje, na których nie będzie musiała liczyć na niczyją pomoc.
I to przecie nie tak, że chciwość nie ceniła sobie wygody! W gruncie rzeczy nie można jednak mówić o wygodzie, gdy odczuwa się ból. Nawet najpyszniejsze wino nie smakuje zbyt dobrze, gdy wlewane jest do ust przy pomocy niesprawnej ręki, sprawiającej ból przy każdym ruchu.
Oczywiście rozumiała, że niektórzy boją się starcia z nieznanym. Stają się bezsilni nie przez ograniczenia własnego ciała, lecz przez słaby umysł. Nie chcą ryzykować cierpieniem, więc uciekają w tani alkohol, którego każdy łyk powoduje ból, by chronić się przed jedynie potencjalnym cierpieniem. Co nie oznaczy, że Candran miała wobec takich osób jakikolwiek szacunek.
Co nie oznacza, że należało szaleńczo gnać do przodu za wszelką cenę. Diana zamiast wyruszyć do walki z nieznanymi sobie siłami kultystów wolała wrócić do swojego domu i przygotować się odpowiednio. Poza wymogami pola bitwy konieczne było także zapewnienie komfortu dla walczącej. I to właśnie stało się przyczyną, dla której Candran zażywała gorącej kąpieli w czasie, w którym Scavell przygotowywała eliksiry.
Zresztą czas ten nie był zupełnie jałowy, poświęcony bez reszty na bezmyślną radość z powietrza ciepłego od gorącej wody, wypełnionego ledwo widoczną parą wodną. Tropicielka w istocie cały czas rozmyślała nad tym, co powinna uczynić i jaką obrać taktykę.

Gdy jednak Candran zastanawiała się nad tak istotnymi rzeczami istniały także osoby, które nie liczyły się z koniecznością dobrego przygotowania. Dwaj wędrowcy, którzy nie wiedzieli gdzie w Upiornym Miasteczku mogliby zostawić swój powóz i stwierdzili, że ogród przed domem Diany jest idealnym do tego miejscem. nie tylko uszkodzili otaczający dom płot, lecz także kołami rozgrzebali ziemię w ogródku. I wszystko uszłoby im na sucho, gdyby tylko ich powóz nie stał się gniazdem dla Incuberre Diany, które siedziało teraz wygodnie w środku.

Wędrowcy przepełnieni zostali nieopisaną trwogą na widok bestii, której przecież w tym miejscu być nie powinno. Z początku nie wiedzieli co uczynić, lecz gdy usłyszeli głosy w domu uznali, że bez wątpienia stwór jest sprawką gospodarzy. Poszli więc zapukać do drzwi w bojowym nastroju, bo przecież oni chcą wracać do swoich stron, a jakaś poczwara im nie pozwala!

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Sro 21 Wrz - 12:34
Drzwi otworzyły się ze zgrzytem źle naoliwionych zawiasów, a skrzydło drzwiowe zahaczając się o leciwy dywan wzbiło tumany kurzu. Nie, Scavell zdecydowanie nie miała czasu, by posprzątać w miejscu, które służyło jej za noclegownię; choć może zwyczajnie była to kwestia braku chęci? Z cichym syknięciem zamknęła za sobą drzwi i odczepiła od pasa z barwionej na czarno skóry rodowy rapier i niechlujnie rzuciła go na łóżko. Nie patrząc pod nogi, z nosem ciągle wetkniętym między stare stronnice jej książko-dziennika alchemicznego pokuśtykała do biurka, z którego drugą, wolną ręką zrzuciła walające się na nim bibeloty, robiąc miejsce na odłożenie leciwej księgi. Gdy podniosła głowę, by spojrzeć na zawieszoną nad hebanowym pulpitem półkę, na której przechowywała najbardziej podręczne składniki alchemiczne, Scath, jej Incuberre przywitało ją przenikliwym piskiem, które szybko przerodziło się w odgłos przypominający coś w rodzaju syknięcia. Kobieta cofnęła się, a zdziwienie nagłością dźwięków rozluźniło jej mięśnie żuchwy, przez co przetrzymywana w zębach rękawiczka z bezgłośnym szelestem spadła na biurko.
Złaźże, przeklęty ptaszorze!  – warknęła próbując ściągnąć bestię z półki, jednak jedynym efektem, jaki jej to przyniosło, było kilka czerwonych pręg na palcach – śladów po dziobnięciu Incuberre.
    Zrezygnowana westchnęła i świadoma, że właśnie przegrała starcie z własną bestią, z opuszczonymi ramionami podeszła do wysokiej, oszklonej szafki, na której półkach równymi rzędami poustawiane były buteleczki, niektóre z nich zawierające w sobie substancje o kolorach wszelakich; od malinowego różu, przez zgniłą zieleń, na bladym błękicie kończąc. Wzrokiem odszukała wypisane koślawym charakterem pisma jej własnej ręki etykietki z nazwami substancji: spośród tych, które planowała zabrać ze sobą, w jej zapasach miała Eliksir Nie-Ma-linowy i Wywar Kenczandisa - mogła zatem bez obawy o składniki uwarzyć Nalewkę połykacza mieczy. Chwilę jej zajęło, nim odnalazła stojącego w tylnym rzędzie Niekłamczyka; cień uśmiechu zatańczył na jej ustach, gdy zacisnęła palce na szklanej buteleczce z niemalże bezbarwną cieczą o delikatnym, czerwonawym zabarwieniu – jakże ona nienawidziła warzyć tej mikstury!
    Pozostawało więc przygotować połykacza mieczy i Wężowe Oko – oczywiście o ile Scath pozwoli jej skorzystać ze składników, między którymi uwiła sobie gniazdo. Lunatyczka odwróciła się i rzuciła ptakowi harde spojrzenie, które Incuberre bez wahania jej odwzajemniło. Zapowiadało się na prawdziwą, małą wojnę.

    W międzyczasie pozostawione samo sobie Somnoficium zadowolone krążyło po pokoju, machając skrzydełkami i prawiąc nieprzyzwoite żarty wobec ustawionych na półkach biblioteczek książek. W zasadzie koszmarny pomiot nie liczył się, że kuzynki w jakikolwiek sposób mu odpowiedzą – widział w nich raczej jedyną publikę, przed którą mógłby ćwiczyć swoje wysoko wysublimowane poczucie humoru bez obawy, że zostanie podziurawione zbłąkanym czarodziejskim ostrzem. Jakim szczęściem mieli okazać się strudzeni wędrowcy, którzy lada chwila mieli zapukać do drzwi domostwa Candran!
    Słysząc poruszenie i pukanie, Somnoficium posłało zdziwione sześciookie spojrzenie Encyklopedyi stworzeń wszelakich, które książka obrała za swojego aktualnego rozmówcę, i z trzepotem skrzydełek polewitowało w kierunku wejścia powtarzając pełne ekscytacji „Goście, goście!” . Zahaczając grzbietem o wysokie okno otworzyło je na oścież, a gdy zauważyło dwójkę nieznajomych, zadrżało całe z ekscytacji i obróciło się do nich tą stroną okładki, na której znajdowały się pomarańczowe oczy książki.
No to czego, kochanieńcy? – zaskrzeczało szelmowsko opierając się o framugę okna.


Ostatnio zmieniony przez Scavell dnia Sob 1 Paź - 23:51, w całości zmieniany 3 razy

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Dom Diany
Pon 26 Wrz - 22:57
Morskie fale były nieodłączonym elementem krajobrazu wybrzeża. Nawet jeżeli nie sięgały kilku metrów i nie wdzierały się głęboko na piaszczysty ląd, lecz jedynie leniwie muskały suchą plażę, to fale zawsze były obecne.
Zupełnie inaczej było w wannie wypełnionej gorącą wodą, w której leżała Diana oddając się słodkiemu relaksowi. Jej ciało poruszało się zaledwie odrobinę, wraz z każdym oddechem, nie wzburzając jednak powierzchni wody, która dla percepcji fioletowych oczu pozostawała gładką taflą. Oczy Cienia jednak nie obserwowały wody, a zamiast tego, skryte pod powiekami, mogły dostrzec jedynie bezkresną ciemność.
Nie zmieniło się to nawet wtedy, gdy o wiele bardziej delikatna, prawa dłoń Candran wynurzyła się leniwie z głębin i pozostawiając za sobą nie tylko wielką falę utworzoną samym ruchem, lecz także dziesiątki mniejszych - spowodowanym kroplami spadającymi na powrót do oceanu wanny. Palce Cienia oparły się na odchylonej w tył głowie, konkretnie na czole i wstrzymały na chwilę.
To właśnie w tej chwili do uszu Tropicielki dotarły jakieś dźwięki. Słowa? Może coś innego? Nie miało to większego znaczenia - przyjęła, że to adeptka najpewniej spiera się ze stertą kartek.
Dłoń powoli osiadła na czole, a palce zawędrowały pomiędzy wilgotne włosy, których znaczna część znajdowała się pod powierzchnią. Przyjemnie ciepła od gorąca wody dłoń spotkała się z policzkiem Cienia kilka chwil po tym jak książka weszła w dialog z niewychowanymi turystami.
Jednak tamten dialog nie miał zbyt wielkiego znaczenia. Nawet jeżeli jakieś dźwięki dotarły do łazienki, to były stłumione, zbyt liche by można choć rozpoznać czy rzeczywiście są słowami, czy też jakimiś bliżej nieokreślonymi dźwiękami innego rodzaju.
Candran usiadła wspierając się prawą ręką na krawędzi wanny, a lewą kładąc na swojej nodze. Rozejrzała się po łazience wracając myślami do zadania, które przed nią stało.

Tymczasem przed domem, na progu stał mężczyzna o szerokich ramionach, jednym oku zielonym drugim zaś srebrnym - lecz zasłoniętym przez czarną grzywkę opadającą na oko.
- Te, Nela, patrzaj jakiś notes do nas gada!
Na dźwięk jego słów stojąca dotychczas tyłem kobieta patrząca w stronę "potwora" gnieżdżącego się w wozie odwróciła się do domu i spojrzała na książkę należącą do Scavell.
- spoko. - Odparła tylko drapiąc się po tyle głowy. Jej włosy nie były zbyt długie. Co charakterystyczne z części włosów uformowano coś na kształt kocich uszu - kobietę można by pomylić z Dachowcem w słabym świetle, czy z dużej odległości. Miała na sobie brązową koszulkę i zielone, kończące się w połowie łydek spodnie.
- Książka my tu stanęliśmy i chcemy odjechać, ale jakaś bestia tam siedzi. Weźcie ją, bo nie możemy do wozu wsiąść! - Powiedział co prawda bez podnoszenia głosu, lecz w sposób zdradzający roszczeniową postawę.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Sob 1 Paź - 23:57
Magiczne stworzenia posiadające ponadnaturalne umiejętności nie bez powodu określane są mianem „bestii”. Ich natura bywała nieprzewidywalna i nawet najbardziej niepozornie wyglądające istoty mogły stanowić pewne niebezpieczeństwo dla obcujących z nimi osób, które nie miały podstawowej wiedzy o ich behawiorze; z reguły nie były to zwykłe kotki (a nawet te potrafiły boleśnie podrapać), choć część ich właścicieli traktowała swoje bestie jak zwykłe zwierzątka domowe.
   Bywało przecież tak, a przynajmniej o takich sprawach ludzie najgłośniej plotkowali, że bogaty mieszczanin podarowywał swojej ukochanej córeczce na okrągłe urodziny nowego pupila – a że pociecha lubiła koty i przechodziła etap młodzieńczego buntu, wybór padał na Gatto. Bestia, choć wyglądająca niesztampowo, szybko skradła serca domowników swoim kocim urokiem; stworzenie szybko stawało się niemalże członkiem rodziny towarzysząc swojej właścicielce niemalże przy każdej jej czynności. Sielanka nie trwała długo, kot szybko osiągnął swoje pełne, dorosłe rozmiary, a psoty typowe dla kociąt powodowały coraz więcej szkód. Nie tylko niszczyło dywany, meble, ale w wyniku pewnego niefortunnego wypadku przy zabawie: Gatto dało ponieść się swoim instynktom i udało się na polowanie – na nieszczęście domowników, jego ofiarą okazała się być owa dorosła już córka, z którą bestia była niemalże nierozłączna, a która miała to nieszczęście stać tyłem do stworzenia (a jak wiadomo dla dużych kotowatych jest do pretekst do ataku).
   Będąc pomna na tę ludową przypowieść Scavell – choć jej oponent był znacznie mniejszy i nie posiadał kłów, bo był zaledwie ptakiem wielkości kury – wyciągając rękę w kierunku felernej półki ze składnikami poczęła ostrożnie i powoli zbliżać się w kierunku siedzącego nań Incuberre; pośpiech nie był wskazany, bo spłoszone stworzenie mogło skutecznie ogłuszyć Lunatyczkę swym krzykiem na kilka długich i bolesnych minut. Scath podniósł głowę, a następnie ją cofnął ustawiając się w bojowej pozie. Rozłożył również skrzydła i zakrył nimi swój mały łebek, lecz nie w obronie wykonał ten gest – gdy dłoń Tropicielki zbliżała się w jego kierunku, skrzydła posłużyły jako oręż do zwalczania najeźdźcy. Nic innego Irith zrobić nie mogła, niż pod wpływem ciosów lotek wycofać swoją rękę z nieprzyjemnym sykiem.
–  Uparty z ciebie gołąb. – Incuberre odpowiedziało syknięciem. – A za krakersa ustąpisz? – rzekła z wahaniem, gdy jej dłoń odnalazła w głębokiej kieszeni pozostałości jakiś starych sucharów, które posłużyły jej za prowiant w czasie jej podróży, którą zdawało jej odbyła wieki temu.
Nie było to za wiele, ledwie kilka okruszków, które jak się okazało skutecznie rozproszyły uwagę Scath. Ptak uniósł się i spojrzał na Lunatyczkę swoimi wielkimi jak spodki oczami, po czym zazgrzytał dziobem i pojednawczo złożył skrzydła, gdy kobieta pomachała mu przed nosem kawałkiem sucharka.

   Droga wreszcie była wolna i Scavell wreszcie mogła skorzystać z poustawianych na szerokiej półce składników.

   Lunatyczka jednak zapewne wolała być na swoim miejscu, niż wymienić się rolami z jej diabelską książką, która nie z bestią, lecz dzikimi lokatorami toczyła boje. I to z przybyszami, którzy nie znali się na poczuciu estetyki, które koszmarne tomiszcze ceniło ponad swoje papierowe życie. Zadygotało wściekle i kłapnęło okładkami słysząc impertynencki ton przybłęd. Wzniosło się w powietrzu i obróciło w stronę pukających gości, by lepiej spojrzeć na nich z pogardą swoimi licznymi oczami!
Kultury trochę przybłędo, nie wiesz z kim rozmawiasz. – rzekło suchym jak jego kartki głosem – Jam jest Somnoficium, pradawna księga z czeluści Krainy Snów! Kto na mnie spojrzy, ten duszę straci, gdy przeżyje bliskie spotkanie z moimi kulami.
   Spróbowało wykrzesać z siebie kule koszmarnej energii, lecz jego wysiłki spłynęły na niczym: z jego wnętrza wydobyła się jedynie cienka struga dymu, a książka zakasłała. Szybko otrząsnęła się ze złego wrażenia, dosłownie. Brakowało jeszcze, by zaczęli mu opowiadać nieszczęśliwą i tragiczną historię ich przeszłości – może o tym, że ojciec jednego z nich trudnił się prostytucją. Na takie bezeceństwa Somnofiucium pozwolić nie mogło. – A co mnie to obchodzi? Wasz wóz, wasz problem.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Dom Diany
Sro 26 Paź - 21:16
Największą zaletą Koszmarów był fakt, że niewielu wiedziało o nich cokolwiek więcej, niźli tylko plotki powtarzane po karczmach. Niektórzy na sam dźwięk słowa Koszmar uciekali w pośpiechu - jakby ten mógł bez powodu zmaterializować się tam, gdzie wypowiedziano jego imię. Inni o wiele chętniej otwierali swe sakwy, gdy usłyszeli, że trzeba zmierzyć się z paskudztwem z czeluści Krainy Snów. Godziwa zapłata mogła Dianie odpowiadać, lecz bezsprzecznie chciała więcej.

Trzeba się jednak zastanowić kto byłby w stanie zapłacić tak duże sumy za pozbycie się Koszmaru z samego centrum Miasta Lalek. Oczywiście była Milicja Zory, lecz czemu nie wykonać tego zlecenia nie dla jednego, lecz dla wielu zleceniodawców. Od każdego można wtedy odebrać oddzielną nagrodę. Niestety, choć Cień długo rozważała możliwości, to w końcu nie znalazła nikogo godnego uwagi. Owszem, drobni kupcy mogliby dorzucić kilka groszy. Jednak to było za mało, by tracić cały dzień i zwlekać - ryzykując, że jacyś nadgorliwi tropiciele wyprzedzą Dianę.

Candran westchnęła uginając jednocześnie nogi i niemalże zanurzając głowę pod powierzchnią wody. Przymknęła oczy, pozwalając dłonią spocząć na dnie wanny. Wszystko wskazywało na to, że najsensowniejszym rozwiązaniem będzie po prostu wyruszyć, by zabić Koszmar i wyprawić pogrzeb zgrai kultystów. Najpewniej Ci będą mieć przewagę liczebną. To niezbyt pocieszające, szczególnie, że Tropicielki nie dysponowały zbyt dobrym rozpoznaniem.

Przez krótką chwilę Diana zastanawiała się, czy nie powinna była zażądać pomocy samej Zory. Jednak szybko zrozumiała, że wtedy musiałaby uważać na to kto wróg, a kto nim nie jest. To wprowadziłoby zbędną zawiłość burzącą piękną harmonię ataku każdego, kto ośmieli się podejść do zasięgu księżycowych ostrzy. Milicjanci na polu bitwy byliby jak rodzynki w przepysznym cieście - zbędnym utrapieniem.

Tymczasem Somnoficium trafiło na dyskutanta o zdolnościach erudycznych równych tym, które posiadała sama książka. Podkreślić jednak należy, że wbrew podpowiedzą autokorekty nie chodzi o zdolności erotyczne. Tych książka raczej nie posiada zbyt rozwiniętych - taką przynajmniej powinniśmy mieć nadzieję.
- A czy ty wiesz do kogo rozmawiasz? Ja nie jestem byle kto, lecz szanowny obywatel. Jestem szlachetny Asmo Deush, znany kupiec korzenny, najwspanialszy sukiennik i pierwszorzędny poborca podatkowy, a to jest moja droga jedna jedyna Lucy Feari znana aktorka scen dużych i małych, drewnianych i kamiennych, sławna alchemiczka i jubilerka oraz pastaritorianka. Prawda Nela?
Powiedział wyraźnie oburzony, tupnąwszy nogą i unosząc się dumą. Na tę chwilę temat wozu odszedł chyba na dalszy plan, gdyż mężczyzna niespecjalnie chciał go poruszać.
Tymczasem kobieta, która zapewne nosiła sceniczny pseudonim Nela odpowiedziała, drapiąc się po głowie.
- Ta, zgadza się. - Po czym wróciła do wyjątkowo intensywnego ziewania.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Sob 19 Lis - 2:46
Incuberre zajadało się zwietrzałymi krakersami dzięki czemu Scavell wreszcie mogła przejrzeć zawartość półki, na której nierównymi rzędami poustawiane były niechlujnie słoiki ze składnikami. Uczyniła na niej jeszcze większy chaos, niż go zastała przestawiając pojemniczki w poszukiwaniu tych z potrzebnymi jej reagentami i ku jej uldze tym razem udało jej się znaleźć wszystko, czego szukała. Nie przedłużając już niepotrzebnie, wzięła się za przygotowywanie potrzebnych jej eliksirów.
Eliksirów, które na szczęście nie posiadały zawiłych składów i których kobieta nie musiała przygotowywać w drugą pełnię księżyca z krwi cztero wiekowych dziewic-mężatek, mieszając siedem razy w prawo i sześć w lewo wielką chochlą wykonaną ze szkła pozyskanego z ciała Szklanego Człowieka. Pokroiła co miała pokroić, resztę zmiażdżyła lub połamała, by zwiększyć osmozę organicznych części składników i całość wrzuciła do kadzi, aby roztwór się powoli destylował. Rzuciła przelotne spojrzenie na zegar i splotła ręce za sobą - eliksiry potrzebowały kilku godzin, aby dojrzeć, toteż Scavell miała dla siebie chwilę przerwy.
Nie musiała się nawet obwąchiwać by być świadomą, że nie pachnie świeżo - mogłaby przysiąc, że nie wywietrzyła jeszcze z włosów odoru bagien, a już wchłonęły odór bijący od nieszczęsnego Vilfura. Wychyliła się ze swojej pracowni i nasłuchiwała - z dochodzącego z oddali plusku wnioskowała, że Diana jeszcze bawi się w syrenkę, toteż postanowiła skorzystać z planu awaryjnego, przewidzianego specjalnie na tę okazję.
Wzięła ze stolika nocnego zdobioną buteleczkę wypełnioną przezroczystą opalizującą cieczą, której wonią zaciągnęła się, by pozbyć się niesmaku pozostawionego przez niezbyt przyjemny zapach własnego ciała.

Chwilę potem znajdowała się w posiadłości ciotki Letycji mieszczącej się w Mieście Lalek. Irith zastała kobietę sączącą kolejną z rzędu kawę w swoim wielkim fotelu w kolorze, który zawsze kojarzył się Lunatyczce z barwą taniego wina. Letycja spojrzała wielkimi ze zdziwienia oczami na przybyłą krewniaczkę - kilka chwil zajęło jej pozbycie się nieoczekiwanego szoku, nim odstawiła porcelanową filiżankę malowaną w tandetne kwiaty i ruszyła w stronę Irith.
Kochana, tak dawno cię tu nie było! — zaczęła z uśmiechem zmierzając w stronę krewniaczki z szeroko rozłożonymi ramionami — Tak mi przykro, słyszałam o Belilah. Smutna spra…
Później, ciociu, wpadłam tylko wziąć kąpiel. — urwała jej Scavell i skłoniwszy się niedbale oddaliła się w stronę wanny zostawiwszy krewniaczkę ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy.


Bez wątpienia Somnoficium wolałoby zajmować się sztukami miłosnymi, które nijak były przystosowane do jego papierowego ciała, niż prowadzić zajadłe konwersacje z dwójką stworzeń o ilorazie inteligencji nieożywionego stosu papieru. Klapnęło wściekle okładkami, a sześć pomarańczowych oczu zwęziło się gniewnie, gdy mężczyzna rozpoczął swój monolog.
Dla mnie synek to możesz być murarz-tynkarz-akrobata, a twoja kobieta może być tancerka-kramiarka-mulitinstrumentalistka. Albo pójdziecie po dobroci, albo was poszczuję Puszkiem Okruszkiem. — w oczach książki pojawiła się wredna iskierka omnipotentnego znawcy Koszmarnych bestii — Lub Candran. Osobiście na waszym miejscu wybrałbym Puszka.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Dom Diany
Nie 18 Gru - 20:56
- Ty mnie chcesz szczuć!? Wiesz kim ja jestem głupi notatniku?! Czy Ty mnie jakimiś szczurami straszysz? Co za wyszczekane abecadło! - Mężczyzna, wyraźnie wzburzony, ruszył w stronę książki należącej do Scavell. Jego towarzyszka ze znudzoną miną wymamrotała pod nosem tylko coś, co uważny słuchacz mógłby określić tylko jako "pośpiesz się, zima tu."
Mężczyzna bez wątpienia był równie waleczny co głupi. Choć może właśnie jego odwaga wynikała właśnie z wąskich horyzontów myślowych? Nie zdawał sobie sprawy z tego, że groźby książki mogą mieć podstawę w stanie faktycznym, ani też że wszelkie ciosy wyuczone podczas ulicznych walk. Nie zdawał sobie też sprawy, że każde spotkanie jego twarzy z twardą oprawą koszmarnej księgi będzie o wiele większym uszczerbkiem dla jego wątpliwej jakości piękna, niż dla okładki. Nie policzył także, że tom może nie odczuwać bólu i metaforycznie pluć na utratę kartek, czy inne zarysowania.
W gruncie rzeczy to nieuprzejmy mężczyzna parkujący w miejscu, gdzie jego noga nie powinna stanąć, nie za wiele myślał. Jeżeli już w jego głowie zrodziła się jakaś myśl, to była ona jak ptak bez piórek z odciętymi skrzydłami próbujący latać - zgoła żałosna.
Nim jednak doszło do pojedynku, który zadrży posadami świata - starcia stosu kartek i przedziwnego konstruktu z mięśni i kości, który tylko przez brak badań jest utożsamiany z istotą myślącą, coś przerwało przygotowania do heroicznego boju.
- Co tu się dzieje? - Pytanie padło z ust Candran, która usłyszawszy głosy z zewnątrz rozpoznała, że jeden z nich należy do sterty kartek adeptki, a drugiego nie znała. W pierwszej chwili pomyślała nawet, ze ten przeklęty zeszłoroczny kalendarz sprosił gości lub zamówił sobie najnowsze wydania różowych romansideł - by wmawiać Cieniowi, że to wszystko dla Scavell na jej urodziny!
Gdy jednak ujrzała mężczyznę idącego gniewnie w stronę książki zaczęła wątpić w swoje przypuszczenia. Nie żałowała jednak ani chwili wzięcia ze sobą ostrzy, które trzymała w lewej ręce.
Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał na Dianę. Ta jednak nie patrzyła na nich, dość szybko zwróciła swoje spojrzenie ku tandetnemu powozowi stojącemu na jej ogródku.
- E, Dziewucha! Ten głąb nic nie rozumie. Weź tę poczwarę z mojego cuda, bo jedziemy w dalsza trasę i przez wasze poczwary się spóźnimy. Już, już.
Candran dopiero na już spojrzała na nieproszonego gościa. Z mokrymi włosami i policzkami zaróżowionymi od gorącej wody nie wyglądała zbyt groźnie. Zmrużyła lekko oczy.
- Czy ja dobrze rozumiem? - Uniosła dłoń. Zgięty palec wskazujący znalazł się na centymetr przed jej ustami. - Wjechali tutaj, zniszczyli mi ogród i chcą teraz wyjechać? - Te słowa zostały skierowane do książki, na którą fioletowe oczy Candran się skierowały.
O dziwo w jej głosie trudno było poszukiwać gniewu. Nazbyt się chyba rozluźniła kąpielą i nie do końca pojmowała skandaliczność zastanej sytuacji.
Mężczyzna natomiast nie pojmował nie tylko zasad dobrego wychowania, lecz przede wszystkim zdrowego rozsądku.
- Ogród? Te kilka chwastów to nie ogród! Mój wuj Akli to ma ogród! Setka drzew! Tutaj to jakieś pole ogrodzone płotkiem, a nie ogród.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Wto 28 Lut - 15:06
Wraz z sykiem ciśnienia buchającego z magicznego kranu, wanna na nóżkach napełniała się ciepłą, parującą wodą. Ten mały, prozaiczny widok zaowocował błogim uśmiechem na twarzy Scavell. Nie mogła odmówić sobie okazji, by wreszcie chwilę wypocząć. Tak, na odpoczynek zdecydowanie sobie zapracowała – będąc na posyłki Diany, nie miała dla siebie chwili w samotności. Z szafki dobrała kilka kosmetyków, które wsypała do wody nie patrząc nawet na etykietki zdobiące kryształowe buteleczki – krewniaczka nie powinna mieć jej za złe, gdy sama obsłuży się jej gościnnością. Mieszanina wzburzyła się i pokryła gęstą, zielonkawą pianą.
Jakkolwiek nie wyglądało to zachęcająco, Scavell zanurzyła się w wannie – i z westchnieniem czuła, jak ciepła woda obmywa jej ciało i rozluźnia obolałe mięśnie. Tak, zdecydowanie potrzebowała takiej chwili. Nie myślała nawet o tym, co działo się w posiadłości Candran. Słyszała sygnały wysyłane jej przez Somnoficium; ignorowała je uparcie nucąc pod nosem nieskładną melodię ochrypłym głosem. Na sprawy rodem z Upiornego Miasteczka będzie jeszcze czas.

Być może gdyby posłuchała słów swojej książki, niezwłocznie powróciłaby do posiadłości. Działa się wszak rzecz niebywała – cienka nić pogardy połączyła „bezużyteczny stos kartek” i Chciwość wspólną wolą pozbycia się niechcianych przybyszów. Takie zdarzenia nie dzieją się wszak codziennie!


Głupi notatniku?! — Somnoficium niemalże zapowietrzyło się słysząc zniewagi kierowane pod jego adresem — Ty bezużyteczna sterto mięcha, Puszek to dla Ciebie zmiłowanie.
Gdy Diana wyłoniła się z wnętrza, błysk triumfu rozświetlił liczne oczy koszmarnej księgi. Candran była na miejscu, a Somnoficium nie spodziewało się, że kiedykolwiek ucieszy się na jej widok. Jak widać okoliczności były zmienne, a nic tak nie łączy jak wspólny wróg – i cóż z tego, że porozumienie było bardziej kruche, niż traktaty dyplomatyczne łączące państwa, w których jedno wypowiedziało drugiemu wojnę kulturową?
Ach, Credwan! Dobrze, że jesteś! —zamachało ukontentowane skrzydełkami i energicznie obróciło się w stronę przybyszów — Raczej nie inaczej. — zamruczała nisko książka, konspiracyjnie — Czekaj czekaj, zaraz jeszcze zaczną gadać o odszkodowaniu za to, co twoje ptaszysko zrobiło im z wozem.

Powrót do góry Go down





Diana
Gif :
Dom Diany 4a8fd4f9cf6e221328ca4d9a6518b2cc
Godność :
Diana Candran
Wiek :
Wizualnie ma 25 lat
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
170 cm / 63 kg
Znaki szczególne :
Tatuaż = dwa karpie koi: czarny i biały, Proteza wykonana na Wyspach Księżycowych zamiast lewej ręki, fioletowe oczy, broń o delikatnej, srebrzystej poświacie
Pod ręką :
Katana i czemu Tyk nie zmienia opisów
Broń :
Daishō
Zawód :
Liderka Bractwa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t603-diana#5487 https://spectrofobia.forumpolish.com/t913-skarbic-diany https://spectrofobia.forumpolish.com/t1016-skladzik-diamentow https://spectrofobia.forumpolish.com/t1079-diana
DianaSiedem Nieszczęść: Chciwość
Re: Dom Diany
Pon 17 Kwi - 22:17
Trudno byłoby nazwać Dianę damą. Nawet nie dlatego, że od sukienek wolała raczej lekkie i praktyczne zbroje zapewniające ochronę i nie krępujące ruchów. Powodem nie było także to, że Diana pierwsza odcięłaby głowę nieszczęsnego rycerzyka, który chciałby uratować ją z wieży. Jej Wieży. Jej Przytulnej i Wyjątkowo Prestiżowej Wieży ze smoczym strażnikiem. Przede wszystkim Candran niespecjalnie zważała na konwenanse i nie wystrzegała się brania tego, co chciała przy użyciu siły - zwykle dwóch księżycowych ostrzy.
Nawet Diana jednak rozumiała, że wejście do czyjegoś ogrodu, zdeptanie jego roślinek - nawet jeżeli były to tylko chwasty - stanowi pokaz niewyobrażalnego wręcz chamstwa i lekkomyślności. Przynajmniej tak długo, jak nie ma się siły odpowiedniej, żeby móc zlekceważyć właściciela tego ogródka.
Fioletowe oczy Diany zatrzymały się na krótką chwilę na starym powozie. Nie wyglądał zbyt okazale. Farba pozostała tylko w nielicznych miejscach, a przy okazji jedno z kół było poluzowane.
Szybka ocena sytuacji dała Dianie jasno do zrozumienia, że dwóch nieproszonych gości nie ma na poparcie swojego stanowiska zbyt wiele siły. W innym wypadku zamiast robić awanturę, to samodzielnie usunęliby pupilka Diany ze swojego nadwątlonego przez czas środka transportu.
- Odszkodowanie jest tu konieczne! My znamy swoje prawa i będziemy o nie walczyć! Nie, nie, nie myśl sobie, że cofniemy się przed zawiadomieniem odpowiednich organów! Ale możemy się dogadać.
Ostatnie słowa głupiec wypowiedział, gdy zobaczył, że Candran zbliża się w jego stronę. Zapewne zwiedziony jej łagodnym wyglądem, mokrymi włosami i zarumienionymi policzkami, uznał że Cień nie zbliża się do niego, żeby skrócić go o głowę.
To był spory błąd z jego strony. Gdy tylko Diana znalazła się na tyle blisko, że nieznajomy był w zasięgu jej ostrzy na bladej twarzy Cienia pojawił się delikatny uśmiech. Mężczyzna mylnie zinterpretował jej gest i wyciągnął dłoń w jej stronę. Nim jednak jego palce zetknęły się z jej mokrymi włosami, ostrze przebiło tors w śmiertelnym pchnięciu.
Kobieta w tym czasie zaczęła mówić:
- Debilu! Tobie tylko dziwki w głowie! - Skoro tylko jednak ujrzała krew i srebrzyste światło ostrza Tropicielki zacisnęła dłonie w pięści. - Przeklęta dziewucha!
W ręce nieznajomej zmaterializowała się długa włócznia zdobiona pnączami w barwie zgniłej zieleni. W jej postawie Tropicielka dostrzegła jednak poważne uchybienia. Naruszycielka ogrodu trzymała swoją broń za plecami, opartą o plecy z ostrzem skierowanym ku dołowi. To nie była najlepsza pozycja i świadczyła raczej o słabym wyszkoleniu.
Diana cofnęła się, wyciągając ostrze z ciała mężczyzny i kierując się w stronę drugiego celu.
- Co Ty myślisz? Że kim Ty jesteś? Myślisz, że te twoje nędzne nożyki cokolwiek Ci dadzą? Zaraz zginiesz!
Fioletowe oczy po raz kolejny zwróciły się ku powozowi i siedzącej w nim bestii. Jakże lekkomyślne ze strony kobiety było zapominanie o przyczynie całego zamieszania i o tym, że ta przyczyna może stanąć po stronie Candran. Na tę chwilę jednak Diana nie uważała, by potrzebowała wzywać bestię. Przeciwniczka nie sprawiała wrażenia dobrze wyszkolonej. Była raczej kimś, kto przesadnie polegał na swoich magicznych zdolnościach i myślał, że samo pokazanie nieco kiczowatego oręża rozwiązuje wszelkie problemy.

Nela pojawiła się za Cieniem, chcąc zaatakować od tyłu. Diana była zaskoczona. Nie samym atakiem, lecz tym jak bardzo był on przewidywalny. To tylko potwierdziło wstępną ocenę - kobieta nie była zbyt dobrze wyszkolona. To przecież oczywiste, że gdy wróg zniknie Ci sprzed oczu, to będziesz spodziewać się, że ten pojawi się za Tobą.

Ostrze włóczni było po prawej stronie kobiety, a po lewej stronie Candran. Oznacza to, że teraz Diana mogła spodziewać się ataku z prawej strony. Sięgnęła po drugi miecz, pozwalając pochwom opaść na ziemię. Prawą ręką przygotowała się do zablokowania ataku, odsuwając się jednocześnie w lewo i wykonując obrót. Kolejnym oczywistym błędem Neli było skrócenie dystansu. Jej przewagą nad Dianą była długość włóczni, w porównaniu do mieczy Cienia. Pomogła Tropicielce, usuwając największy problem jaki miałaby w tej walce - zbliżenie się do przeciwnika. Będąc tak blisko nie był problemu, by kolejnym pchnięciem Diana zakończyła pojedynek. Nie uczyniła tego jednak, a zamiast tego pchnęła w brzuch, po czym przytrzymawszy włócznie nogą cięła także w rękę.

Raniona kobieta przeklinała padłszy na ziemię. Diana odsunęła się od niej, patrząc z pogardą.
- Teraz możesz mi powiedzieć kim jesteś. - Odparła obojętnie, licząc jednak, że może ta para żebraków ma jakiś ukryty majątek, który Diana będzie mogła zgarnąć po ich śmierci. Był to jedyny powód, dla którego odmówiła sobie przyjemności szybkiego odebrania życia Neli.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Dom Diany A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Dom Diany
Czw 18 Maj - 14:25
Scavell uświadomiła sobie, że się nudzi. Zanurzona po uszy w ciepłej wodzie, gwałtownie otworzyła oczy. Nie była nawykła do takiej ciszy, którą przerywało tylko miarowe kapanie wody z kranu. Przetarła twarz i zmoczyła włosy, delikatnie masując okrężnymi ruchami skórę głowy. Deszcz spuszył i skołtunił jej włosy, przez co potrzebowały szczególnej uwagi. Przeczesała w zamyśleniu pasma palcami i zmarszczyła brwi. Somnoficium było nieznośnie głośne, jednak ta głucha cisza, która nagle nastała, była niepokojąca. Wynurzyła się z wanny i otarła ociekające ciało ręcznikiem.
Z pewną trwogą musiała zauważyć, że nie ma się w co ubrać. Uniosła swoje ubrania do twarzy, lecz ich nieświeży zapach wykrzywił twarz Scavell w grymasie zniesmaczenia. Musiała się więc pogodzić, że w samym ręczniku będzie musiała przenieść się do domu Candran, w którym to obecnie przechowywała wszystkie niemalże swoje rzeczy, wszak nie będzie sabotować swojego pieczołowitego wysiłku w doprowadzeniu się do czystości zakładając brudne ubrania!
Wyszła z łazienki i krótkim „dzięki ciociu, niedługo wpadnę na dłużej!” pożegnała się z krewniaczką. Chwilę po tym znowu pojawiła się w posiadłości Diany. Drzwi do jej pokoju były otworzone na oścież – najwidoczniej zapomniała ich zamknąć, gdy zajmowała się przygotowywaniem eliksirów. Dzięki temu małemu błędowi mogła jednak usłyszeć odgłosy bójki dochodzące z dołu, nieznany kobiecy głos wykrzykujący obelgi, a także Somnoficium skandujące „Credwan, Credwan!”. Westchnęła ciężko i z ociekającymi od wody włosami szybko zeszła na dół.
A wy mi co tu się dzieje. — rzekła stając w pewnej odległości w drzwiach.
Dłonie trzymała w górnej części ręcznika, asekurując go przed nagłym i niechcianym upadkiem, niemniej jedna z rąk najpierw powędrowała do ust, zakrywając je, a następnie zatrzymała się na czole – Scavell nie chciała nawet patrzeć na scenę, jaką zastała.
Ty wiesz, że my już nie mamy miejsca w ogródku? — rzekła tylko, kompletnie ignorując fakt, że Diana przyszpiliła mieczem do ziemi.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach