Opuszczona kopalnia kryształów

Seamair
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Sympatia, czy faktycznie potrafiłam ją w kimś wzbudzić? Pomyślałam o przeklętym lunatyku, który potraktował mnie kiedyś magią rubinowego serca... Później o Zegarmistrzu, który naprawdę mógł zmienić coś w moim życiu, lecz na ironię zabrakło mu na to czasu...
Ale to było i minęło... nie warto się przywiązywać... skoro później tyle się przez to cierpiało. Zatem czy zależało mi na zaskarbieniu sobie czyjejkolwiek sympatii? Nie.Dlatego też nie rozwijałam już tego tematu i skupiłam się na tym, by ponownie ochłonąć...

Musiałam mocno przyspieszyć kroku, by zrównać się z Dachowcem. Ten najwyraźniej zapomniał, a co bardziej prawdopodobne próbował wykorzystać fakt, posiadania dłuższych nóg a co za tym szło możliwości stawiania zdecydowanie większych kroków... Ale niedoczekanie. Nie miałam zamiaru, tracić okazji na lepsze zdobycie informacji, malujących się na twarzy czy spojrzeniu. Nawet kiedy Kocur krył się za swą barierą, która niczym wiekowy lodowy mur – sprawiała wrażenie niewzruszonej i niemożliwej do sforsowania... nawet wtedy zdawało mi się dostrzegać przez nią przebłyski prawdziwych emocji... A przez ostatnie wydarzenia w tej barykadzie powstały pewne luki... Ten fakt z całą pewnością by mnie cieszył, gdyby nie świadomość, że moje własne „zabezpieczenia” poległy w zdecydowanie większym stopniu. Było to wysoce rozczarowujące...
Zatem faktycznie mieliśmy ze sobą coś wspólnego. MORIIa okradła nas z dzieciństwa, a także szansy na względnie normalne życie. Gdy zdradził, co go spotkało, opadała na mnie ciężka i przytłaczająca myśl... że, nie będzie łatwo spojrzeń na niego tak samo, że po wydostaniu się z tej kopalni, wiele spraw nie będzie mogło ot, tak wrócić na dawny tor.

„Upływ czasu nie miał znaczenia...” właśnie to zdanie napawało mnie największym niepokojem... Jak upływ czasu mógł nie mieć znaczenia? Nie mogłam sobie tego wyobrazić... tego, że w niewoli przychodził taki moment, który łamał w człowieku wolę... do tego stopnia, że ten przestawał liczyć dni. Byłam pewna, że sama zwyczajnie bym zwariowała, gdyby ktoś zamknął mnie w cholernej celi... Co było gorszą krzywdą świadoma niewola i strach czy prawda o tym, że całe dotychczasowe życie było niczym innym, jak niewolą a samemu było się zabawką szaleńców. Lata powolnego cierpienia w świadomości czy ten jeden niewyobrażalnie potężny cios prawdy, brutalnie wyrywający umysł z zakłamania?

To nie był temat do licytowania się, oboje przeżyliśmy traumę, z którą każdy musiał żyć i radzić sobie (albo i nie) na swój sposób. Dlatego też powstrzymałam się od komentarzy, było jednak widać, że to, co usłyszałam, zdecydowanie nie było mi obojętne. W moim spojrzeniu znów zawitała ta dziwna gorycz.

Dopiero pojawienie się tajemniczej istoty, zmusiło do przekierowania myśli na zupełnie inny tor. Czymkolwiek było to coś, sprawiało wrażenie, zainteresowanego naszymi osobami w dodatku po chwili zaczęło się ku nam zbliżać. Instynktownie spięłam mięśnie, tak by w razie potrzeby móc zareagować błyskawicznie. Kątem oka dostrzegłam, jak Dachowiec sięga po broń, lecz nie poszłam w jego ślady. Nie znałam zamiarów świetlistej obecności a zainteresowanie to jeszcze nie wrogość... Jeśli chodziło o potencjalną obronę, wolałam w pierwszej kolejności sięgać po magię.

W chwili, w której jaśniejąca sylwetka zniknęła, cicho wypuściłam powietrze z płuc, nie zdając sobie nawet sprawy, że już dłuższy moment wstrzymuję oddech.
-Przecież jest opuszczona... nie trwają tu przecież dalsze wykopaliska. Natura nie lubi pustki, mogli zatem znaleźć się i dzicy lokatorzy... A jeśli to coś za tak owego się uważa... to może być też zdania, że wpadliśmy tu bez zaproszenia.
Czy powinniśmy schodzić głębiej? Może lepiej poszukać innej odnogi? Tylko jaką mieliśmy gwarancję, że i tan nie wpadniemy na coś dziwnego? To coś czymkolwiek było, nie zaatakowało nas... Może uda się z tym czymś dogadać? Jeśli jeszcze się pojawi.

Kocur zaskoczył mnie i to podwójnie. Po pierwsze spodziewałam się, że będzie protestował przed dalszym zapuszczaniem się w tunel, po spotkaniu nieznanej istoty. Niepewność w jego spojrzeniu zdradzała, że On również nie miał pojęcia, co takiego przed chwilą widzieliśmy. Było jednak pewnym, że widzieliśmy to oboje, a zatem nie była to jakaś halucynacja. Raczej.
Po drugie kontynuował rozmowę, mimo iż nadarzyła się świetna okazja, aby temat został ostatecznie urwany.
-Zatem możesz uznać, że jeszcze ta jedna rzecz nas łączy. Też chcę, by odpowiedzieli za to wszystko... Nie da się zwalczyć, całego zła szerzącego się po tym świecie. Ale pozwolić na to by zło pochodzące z tego obcego zaczynało się szerzyć w naszym to już przesada.
W końcu również pomaszerowałam przed siebie. Nadal byłam spięta... obawiałam się, że istota nadal mogła nas obserwować. Albo, że zniknęła tylko po to, by sprowadzić sobie towarzystwo. Od kiedy zrobił się ze mnie taki czarnowidz?

-Mnie właśnie to tutaj trzyma... możliwość zemsty, wymierzenia kary... i przerwanie tego chorego dzieła.

Sprawiedliwość była piękną ideą, ale ja w nią nie wierzyłam. Zemsta jest bardziej realna i osiągalna. Nawet jeśli samemu trzeba ubrudzić sobie ręce, aby osiągnąć cel... A nie należało tracić czasu. Nie wiedziałam ile tak właściwie go mam. Istoty magiczne były w końcu długowieczne. Upiorni Arystokracji, okazywali się wyjątkowo żywotni (o ile nie umierali w durnych pojedynkach, czy nie dali się otruć własnym członkom rodzinny, czy zranionym kochankom) czego dowodem był sam Rosarium. W przypadku Cyrkowców długowieczność przestawała być pewnikiem... była to jedna, z których rzeczy się obawiałam, że mój organizm przez te wszystkie zmiany, zatracił tę część siebie. Między innymi właśnie dlatego starałam się tak szybko zdobywać zarówno wiedzę, jak i wpływy. Mogłam mieć na to mniej czasu niż inni.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Przyśpieszył kroku, to jednakże niestety nie pozwoliło mu uniknąć stawania z dziewczyną twarzą w twarz. Dało jednak na tyle dużo czasu, by większość tych dziur, jakie powstały, mógł zacząć skrupulatnie łatać, tak by dziewczynie ukazała się znów lodowa maska. Ale nie wszystkie dziury mógł załatać. Temat MORIA i tego, co się wydarzyło w jego dzieciństwie... Jak nienawidził ludzi, którzy uwięzili go i odebrali mu możliwość normalnego życia, pojawiało się rozgoryczenie. Wściekłość, która wybuchała na nowo za każdym razem, gdy chociaż pomyślał o tej przeklętej organizacji. Jak dotąd nie przyszło mu do głowy, że ktoś jeszcze może czuć podobną wściekłość, a na pewno nie ta zidiociała czarownica. Potrzebował naprawdę sporo czasu, by dojść do prawdy. Szkoda tylko, że dążąc do niej, musiał również odkryć siebie samego, nie tylko dlatego że się zdemaskował, ale dlatego że po prostu nie czuł się na siłach udawać. To był tak ciężki temat, że gdy ktoś go poruszy, Christopher nie jest w stanie już tak samo jak wcześniej udawać niewzruszonego. W tym jednym wypadku musiał się złamać i on o tym wiedział, dlatego wolał uniknąć tej rozmowy... Nie sądził w ogóle, że dziewczyna będzie pamiętać o tym, co jej powiedział przy wyjściu z mieszkania. To było jedno krótkie zdanie rzucone na odchodne. Sam nie był pewien, czemu je wypowiedział, ale widać nie tylko jemu pobrzmiewało ono w głowie aż do dzisiaj. Aż do momentu, kiedy przyszła pora, by wyspowiadać się. Tyle dobrze, że nie tylko strażnik pokazał o wiele więcej, niż chciałby. Gdy jego spojrzenie spoczęło na twarzy czarownicy dostrzegł u niej kilka emocji, których większość sam skrywał w sobie przez długie lata. Gdyby teraz powiedział coś więcej, zburzyłoby to ich dotychczasową relację, a tego nie chcieli obydwaj. Już i tak zrobiło się piekielnie niezręcznie... Skoro obydwaj nie wiedzieli, jakimi uczuciami się darzyć ani jak podchodzić do siebie nawzajem, to chyba najlepszym wyjściem było milczeć. Zamknąć rozmowę tu, gdzie stanęła, a skupić się na ich zadaniu.
- Jeśli to coś potrafi stać się niewidzialnym albo teleportować, to mamy dosyć spory problem...
Mruknął w zamyśleniu, unosząc lampę i spogladając na sufit. Tutaj w kopalni jednym z największych zagrożeń było pogrzebanie żywcem. Raczej żaden z nich nie chciał wykąpać się w gruzie, a jeśli w miejscu tym tkwił ktoś jeszcze, to zdecydowanie mógł im takie rozrywki zapewnić. Mimo wszystko musieli ruszyć dalej, chociaż zdecydowanie ostrożniej, niż wcześniej.
- Nie jest dla mnie ważne, co da się zrobić, a czego nie da się zrobić. Po tym co przeszedłem chcę poświęcić swoje życie temu, co mnie uratowało i co może uratować innych. Szło mi całkiem dobrze... A potem skończyłem jako niańka, zapewne podpadając czymś szefowi.
Sapnął z nutą irytacji. Dopiero w tych słowach odniósł się bezpośrednio do tego, co spotkało ich obu. Z jednej strony Seamair mogła odebrać to jako przytyk, a z drugiej jako próbę uzmysłowienia jej dramatu Christophera. Poświęcił czemuś życie, tylko po to, by wylądować jako ochroniarz dla osoby, która ewidentnie go nie chce w pobliżu siebie. Która uprzykrza mu życie i utrudnia pracę - jedyny jego cel na ten moment. Nawet nie robił jej w tym momencie wyrzutów, zwyczajnie pragnął zamknąć swoją krótką historię w piękną całość. Nigdy wcześniej jej wprost nie mówił co oznaczała dla niego aktualna rola. Dziewczyna przy okazji dowiedziała się, że oboje myślą podobnie w tej kwestii - ich pozycja jest zwyczajną karą wymierzoną przez arcyksięcia. Następne chwile strażnik poświęcił na stopniowym zagłębianiu się w tunel, tym razem w kompletnej ciszy. Rozglądał się co jakiś czas w poszukiwaniu tajemniczej, świetlistej postaci, po tej jednak nie było ani śladu. Miejsce, w którym wcześniej pojawiła się, okazało się swoistym skrzyżowaniem podziemnych dróg. Ścieżkę, którą maszerowali przecinały tory, prowadzące zapewne do punktów wyładunku na powierzchnię. Żyły na ścianach były w tym miejscu wyjątkowo jasne, tak że nie dało się już zignorować ich blasku. W ich świetle co jakiś czas pobłyskiwał pusty wagon, rdzewiejący na torach na prawo od nich. W tym miejscu Christopher zatrzymał się, spoglądając pytająco na towarzyszkę. To ona lepiej znała to miejsce, gdzie mieli iść dalej?

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Cholerna szczerość... czemu tak nagle wezbrała w nas obojgu? Może właśnie to była cześć tych dziwnych anomalii, które występowały w kopalni? Bo przecież, szczerość potrafi być bardzo groźna. Kłamstwa towarzyszą nam w codziennym życiu, stanowią coś zwyczajnego. Nie chodzi tu wcale o wielkie zdrady i oszustwa, lecz te drobne kłamstewka, które czynią naszą rzeczywistość prostszą. Może to właśnie prawdomówność była przyczyną tylu dziwnych wypadków, kiedy to nader-często dochodziło do krytykowania poglądów, albo jakaś dziwna moc zmuszała do przyznania się w sprawie romansu z żoną kolegi z drugiej zmiany. Prawda potrafi wyzwolić wiele emocji, często również tych nieprzewidzianych.
Zastanawiałam się nad swoją teorią. Właściwie łatwo było ją obalić... wystarczyło skłamać. Niestety przez rozmowę, która się między nami wywiązała, trudno było mi zebrać myśli... a przecież zwykle nie miałam z tym najmniejszego problemu. To było takie irytujące.
Jak również to, że na siłę szukałam jakiejś wymówki dla własnego zachowania... Chciałam by była to wina czegoś albo kogoś... bo przecież JA w życiu nie odbyłabym takiej rozmowy, z kimś, kogo uważałam za swego przeciwnika. Wroga, którego należało wyeliminować z pola walki, tak szybko, jak tylko było to możliwe. Opcjonalnie wszystko mogłoby okazać się jeszcze cholernie głupim i naiwnym snem. Ale jeśli miałam być ze sobą szczera... to czy naprawdę, chciałabym w tym momencie otworzyć oczy i się obudzić? Stracić coś tak absurdalnego, a jednak boleśnie realnego... dziwną i cienką nić czegoś będącego cieniem porozumienia? W mojej świadomości było to coś tak nierealnego...że jednak w pewnym nikłym i ledwo zauważalnym stopniu...ciekawiło mnie.
-Tak.. o ile jest wrogo nastawione.
Wolałam nie zaklinać rzeczywistości i wspominać, że być może istota zniknęła tylko po to, by wezwać posiłki... Pokręciłam głową, chcąc odgonić złą wróżbę.
Ponownie zainteresowałam się siatką żył ciągnących się po kamiennych ścianach. Promieniowały podobnym blaskiem, co tajemnicza istota... Moja dłoń powędrowała do świetlistego punktu, lecz zatrzymałam ją w pół drogi. Czy intruz nie pojawił się właśnie chwilę po tym, jak dotknęłam jednej z żył? Czy to, co właśnie miałam przed oczyma, mogło działać niczym jakaś energetyczna pajęczyna, której dotknięcie alarmowało „drapieżnika”? A może po prostu zaczyna ponosić mnie wyobraźnia? W każdym razie cofnęłam rękę i znów ruszyłam przed siebie.

I znów słowa Dachowca w pewien sposób wybiły moje myśli z dawnego płynnego rytmu. Doszukałam się w nich kolejnego podobieństwa. Z tym że droga, którą on obrał, płynęła z wdzięczności. Może też bym ją czuła, gdyby przed laty ktoś faktycznie mnie uratował... ale ja musiałam sobie poradzić sama. Tego właśnie nauczyło mnie życie i tamte wydarzenia. Że należy liczyć na siebie i tylko na siebie... Pomaganie i chronienie bestii było pokutą, ale też pasją. Kochałam te stworzenia, rozumiałam je a one mnie. Z „ludźmi” nie było tak łatwo. W życiu nie kierowałam się ideałami, nie bawiłam się w szlachetność... To było zbyt naiwne, ale i zbyt trudne. Wymagało rzeczy, na które po tym wszystkim nie umiałabym się zdobyć...
Z jakiegoś dziwnego powodu, może zmęczenia tym wszystkim... darowałam sobie powtarzanie oczywistości. Takich jak to, że nie prosiłam o niańkę i że, sama doskonale sobie radzę. A może trudno było mi to powiedzieć, po tym, co zaszło w Skrzydłach Nocy... A może dlatego, że znając szerszy kontekst, w jakiś sposób rozumiałam jego frustrację, która wcale niewiele bardziej różniła się od mojej własnej. Staliśmy sobie na drodze, ale nie z własnego wyboru.
-Podpadłeś... zastanówmy się. Spowodowałeś niewielki pożar w jego pałacu, podpalając dywan? Byłeś bezczelny? A może groziłeś jednej z jego służek? Szczerze wątpię, byś to Ty czymś podpadł.
Można by pomyśleć, że była to całkiem losowa układanka przewinień... gdyby nie jeden istotny fakt. Wzmianka o płonącym dywanie. Byłam nawet ciekawa czy Szron zdoła skojarzyć tę informację ze wzmiankami, które pojawiły się już w czasie Zimowego Balu. I uświadomić sobie, że właśnie tymi rzeczami, sama zdołałam nalecieć się naszemu szefowi...
-A jeśli to nie Jego czysta złośliwość i tak jak według oficjalnej wersji... Przydzielono mi ochronę, ponieważ przewodzę ważnemu projektowi. To po jego zakończeniu konieczność posiadania prywatnej eskorty, powinna zostać zniesiona. W każdym razie tak podpowiadałaby logika... A zapewniam Cię, że przykładam wiele wysiłku, do tego by ukończyć go jak najszybciej się da...
Nie były to puste słowa, naprawdę poświęcałam wiele wysiłku i czasu na odnalezienie lekarstwa... na zgłębienie natury Anielskiej Klątwy. Chociaż ciągły konflikt z Dachowcem często działał rozpraszająco. Znacznie przyjemniej snuło się plany uprzykrzania komuś życia. Niestety już jakiś czas temu zaczęła do mnie docierać świadomość, że nie pozbędę się Christophera, tak jak zamierzałam od samego początku. A po dzisiaj byłam już tego pewna. Kocur nie zrezygnuje i nie pójdzie prosić o przeniesienie, choćbym sama wychodziła ze skóry po to, by go złamać...

Widząc pytające spojrzenie, bez słowa sięgnęłam po mapę. Jej ponowne analizowanie tym razem zajęło mi dłuższą chwilę. Odnóg tuneli było coraz więcej, a oznaczenia na arkuszu miejscami były mało czytelne. A w każdym razie dla mnie... zapewne górnik znacznie lepiej poradziłby sobie z rozczytaniem części zagadkowych symboli. Wyjaśniłam dalszy przebieg trasy i ponownie wysunęłam się na czoło naszego dwuosobowego pochodu.
Byłam spięta, w pamięci nadal miałam świetlistą istotę, a w dodatku znów dało się słyszeć te dziwne odległe szmery. Po jakiś dziesięciu minutach w końcu natrafiliśmy na bardziej otwartą przestrzeń. Ściany były tu bardzo wysokie a przejścia strome, lecz w skalnych wyrwach w końcu połyskiwały kryształy.
-No nareszcie...
Zadowolona ze znaleziska, żwawo ruszyłam do jednej z wyrw, gdzie mogłam przystąpić do pracy. Ubrałam specjalne ochronne rękawice i zaczęłam odłupywać fragmenty kryształów. Każdy nawet najmniejszy skrawek od razu lądował w grubym szklanym pojemniku. Magiczny minerał, choć zawierał potężną moc, był też na swój sposobu toksyczny. Zbyt długi kontakt z nieoszlifowanym i odpowiednio zabezpieczonym kryształem miał cały wachlarz mało przyjemnych skutków ubocznych.



~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Głowa strażnika powoli zaczynała go boleć od tylu myśli na raz. Nie był jakimś tępym osiłkiem, którego nie stać na wysiłek intelektualny, ale to było po prostu... Zbyt dużo wspomnień, które wywoływały w nim jakiekolwiek emocje. Ogólnie zbyt dużo emocji, zarówno tych z jego strony, jak i ze strony jego towarzyszki, przez cały ostatni czas. Jego usztywnione i utwardzone sumienie dawno temu odzwyczaiło się od odczuwania tylu rzeczy na raz, bo ten uznawał je po prostu za słabość. Tak skrajne emocje rozpraszały i przeszkadzały w pracy, przypominając mu tylko jeszcze o rzeczach, o których wolałby dawno temu zapomnieć. Aż do dzisiaj jego sumienie, empatia i wszystko inne pozostawały niezmienne. Teraz otrzymywały przerażające dawki bodźców, od których po prostu już nie wytrzymywał. Nie wiedział co myśleć, nie wiedział co powinien mówić i co robić. Wręcz rozpaczliwie uchwycił się jedynej rzeczy, która mogła ostudzić szalejące głęboko w nim emocje wywołane wspomnieniami. Praca. Tak jak zawsze, ta jedyna stała rzecz była tym, co pozwoliło mu wyrwać się z huraganu i stanąć twardo na ziemi. Na moment wyrzucił z umysłu to wszystko, co go nękało, wiedząc jednak, że wróci szybciej, niż się tego spodziewa. Utkwił wzrok w miejscu, gdzie powinna stać istota, skupiając się na tym, by to o niej w tej chwili myśleć.
- Jesteśmy tu intruzami poniekąd. Przedarliśmy się przez zaporę, której większość osób nie tknęłoby nawet...
W tym momencie sięgnął pod płaszcz, by wyciągnąć pistolet. Spojrzał na niego nieco zniesmaczony, bowiem uświadomił sobie, że to broń skuteczna jedynie przeciwko fizycznym przeciwnikom. Nie miał jednak lepszej i uznał, że lepiej być w stanie gotowości, nawet jeżeli będzie musiał znosić kpiny ze strony czarownicy. Nie był zaklinaczem duchów, tylko strażnikiem. Nie targał ze sobą magicznych amuletów.

W oddali błysnęło gdzieś znowu, zapewne istota dalej obserwowała ich, utrzymując bezpieczny dystans. Christopher nie skomentował tego, po prostu wędrując dalej. Uznał, że skoro póki co się wycofuje, to nie zamierza atakować. No chyba, że wciąga ich w pułapkę... Ostatecznie jednak oboje mieli parę możliwości ucieczki, od portali poprzez przemiany.
- Nie wiem. - spojrzał na Seamair nieco zdezorientowany jej typami, po czym z czasem jego wyraz twarzy przeszedł w bardziej podejrzliwy - Sęk w tym, że nic mu nie zrobiłem. Rzadko kiedy zajmowałem się ochroną czegoś, dlatego zdziwiło mnie, że oddelegował mnie do tego zadania. Ale musiał wiedzieć, z kim ma do czynienia i komu mnie przydziela, dlatego nie wierzę, że to po prostu przypadek. Ktoś tu miał ucierpieć.
Niestety płonący dywan był tak małym szczegółem, że nie wspomniał o nim. Płomienie jednoznacznie kojarzył się z Seamair, ale czy połączył fakty? Nawet jeśli, to pozostawił to dla samego siebie. Wolał myśleć, że to on coś zrobił źle, bo przecież prywatny ochroniarz to powinna być nagroda, a nie kara. To ten ochroniarz ponosi karę, a nie chroniona.
- Dobrze wiedzieć, że próbujesz się mnie pozbyć na inne sposoby, niż te mniej czyste. Jeśli jednak to kwestia złośliwości arcyksięcia, to eskorta może nagle okazać się niezbędna przy innych projektach.
Westchnął ciężko i ruszył za Seamair. Nie chciał myśleć o tym, że już nigdy się od siebie nie uwolnią, bo to była całkiem nieprzyjemna wizja. Niestety ich szef był ekscentrykiem i różne glupie pomysły mogły przyjść mu do głowy, zwłaszcza że już jeden przecież przyszedł i zrujnował życie dwóch strażników na parę miesięcy.
- Jak dużo tego czegoś potrzeba?
Spytał rzeczowo, przystając gdzieś z boku i obserwując otoczenie. Rozglądał się za tą dziwaczną istotą, chociaż nie wiedzial, z jakiej strony może nadejść. Za to Seamair wiedziała... Gdy coś na ścianie rozbłysło i w przeciągu ułamków sekund jakiś świetlisty cień wyłonił się ze skały, podchodząc do czarownicy i zamachując się na nią jakimś niewyraźnym przedmiotem. Poruszał się bezszelestnie, zupełnie jakby w ogóle nie miał ciała.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Ktoś tu miał ucierpieć, z tym mogłam się zgodzić. Bo z jakiego jeszcze powodu Rosarium mógłby chcieć skazywać Nas na siebie? Czy ten niemal tysiącletni Upiór, uroił sobie w tym wszystkim jeszcze jakiś cel? Nauczkę, lekcję dla nas obojgu, lub tylko jednego z naszej dwójki? A może po prostu z nudów, zaczął poszukiwać rozrywki, bawiąc się w ten sposób cudzym kosztem...
Mój stosunek do Agasharra zdążył zmienić się już kilkukrotnie... i z czasem stawał się coraz bardziej skomplikowany. Z jednej strony cieszyła mnie wiara pokładana w moje umiejętności oraz to, że podczas pracy nad projektem dał mi tyle swobody... Z drugiej strony czułam wściekłość na rogacza, od dnia, kiedy dowiedziałam się o rozkazie przydzielenia mi prywatnej eskorty... Zdecydowanie nie widziałam w tym nic z nagrody ani zaszczytu, a jedynie dalsze konsekwencje kary, jaką postanowił mi wymierzyć. W tym wszystkim pewne było tyle, że zarówno chroniona, jak i chroniący nie byli zadowoleni z tej decyzji, a co więcej uważali ją za...lekkomyślną. Delikatnie mówiąc... bardzo delikatnie.

Sama miałam ochotę westchnąć, równie ciężko, jak Dachowiec po wygłoszeniu swych obaw. Bo te były również moimi. Jednak do tej pory w miarę skutecznie udawało mi się odpychać z myśli tą jakże przerażającą wizję. Pokładałam nadzieję, w możliwości zdobycia awansu, z czym wiązało się też uzyskanie większej mocy. Jeśli uda mi się zdać egzamin... na pewno pokażę swą wartość i udowodnię, że nie potrzebuję niańki.
-Akurat w tej kwestii możesz na mnie liczyć.
Odparłam, podsycając swą odpowiedzeń nutą złośliwości. Śmiesznie małą w porównaniu do poziomu, jaki potrafiłam osiągnąć jeszcze ponad tydzień temu... Ze złością pomyślałam o Tkaczu... gdyby nie spaprał własnej roboty, to nie musiałabym się teraz tak idiotycznie czuć... A właściwie nie wiedzieć co tak naprawdę powinnam czuć. Nie zastanawiałabym się teraz nad tym wszystkim. Nowa wiedza na temat Szrona nie mąciłaby mi w głowie... Nie przeżywałabym dylematów, które w zwyczajnych okolicznościach nie miałby szansy zrodzić się w moich myślach.

Naprawdę cieszyłam się, mogąc w końcu skupić uwagę na czymś pożytecznym, czyli zbieraniu magicznego minerału. Wbrew pozorom ta czynność wymagała skupienia. Dźwięk, kolejnych zapełniających się szklanych pojemniczków, dawał ukłucie satysfakcji.
-Nie mogę ich zebrać zbyt wiele. Za duża ilość tego kryształu niesie nieprzyjemne konsekwencje dla organizmu. Dlatego muszę, się z tym szybko uporać byśm-
Zamarłam w pół słowa, kiedy tuż przede mną pojawił się nagły rozbłysk światła. Wiedziałam już, co zwiastował... i nie pomyliłam się, kiedy jaśniejąca istota rzuciła się w moją stronę. Oczy zapiekły mnie od nagłego rozbłysku i zatańczyły przed nimi tęczowe powidoki, które zdecydowanie utrudniały mi widzenie. Warknęła, robiąc gwałtowny unik do tyłu. W podziemiach rozniósł się brzęk tłuczonego szkła. Wypuściłam z rąk jeden z pojemników, odruchowo starając się osłonić.
-Przestań! Nie szukamy zwady!
Zdążyłam jeszcze krzyknąć, lecz istota w tej właśnie chwili zamachnęła się czymś w moją stronę. Nie widziałam czym... nagły obraz przesłaniały mi jasne i kolorowe plamy. Zareagowałam instynktownie, ponownie odskakując w tył, a w każdym razie próbując. W myślach wypowiadałam słowa inkantacji, aktywując zaklęcie. Na moich dłoniach niemal natychmiast zatańczyły tęczowe płomienie. Liczyłam na to, że uda mi się przestraszyć dzikiego lokatora kopalni.
Nasłuchiwałam. Nie chciałam się teraz odwracać, by ustalić pozycję Szrona. Gdy ten znalazł się dostatecznie blisko mnie, syknęłam cicho, mając nadzieję, że jedynie On to usłyszy.
-Nie widzę zbyt dobrze... w każdym razie chwilowo.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Chciałby być w tej kwestii takim optymistą jak Seamair, nie wierzył jednak zbytnio już w coś takiego, jak awans. Zabijaka jak on po prostu nie miał jak awansować, bo niby na co? Zabijakę generalnego? Zresztą ostatnia sytuacja w postaci przydziału do arystokratki sprawiła, że w ogóle przestał o tym myśleć. Pokazała mu ona dobitnie w jakim miejscu widzą go przełożeni. I szczerze wątpił, by to się w zmieniło w najbliższym czasie... Nawet jeżeli czarownica zakończy swą misję, to skąd miał mieć pewność, że nie zostanie przydzielony do innej osoby, znów jako ochroniarz? Przyszłość malowała mu się w wyjątkowo szarych barwach.
- Miło to usłyszeć, ale nie sądzę, by na cokolwiek się zdało.
Wypuścił powietrze z ust, mrużąc przy tym swoje oczy i wbijając wzrok w ciemności. Jego twarz na powrót stężała, jakby strażnik starał się wygonić miękkie emocje ze swojego ciała. Sympatia... Aż tak daleko nie mogło to zajść, więc postanowił jednym ruchem uciąć wszystkie swoje skłębione myśli. Nie wiedział nawet, że jest w stanie to zrobić, tak szybko. To było przecież takie proste, a jednak nie potrafił... Czy w ogóle ta zmiana była na stałe? Czy może gdy tylko minie zagrożenie w postaci świetlistych istot, to natarczywe myśli zwyczajnie powrócą. Dachowiec miał nadzieję, że nie, chociaż z drugiej strony czuł przemożną chęć rozwiania ich na dobre, a nie tylko wyrzucania w kąt.

Postukał palcem w swój pistolet z niecierpliwością. Grota musiała być jakąś opuszczoną kopalnią, bowiem na pułkach skalnych majaczył co jakiś czas w ciemności narzędzia i sprzęt kopalniany. Widać górników nigdy nie interesowały kryształy, nie zdołali dotrzeć do złóż które teraz eksploatowali albo zwyczajnie nie zdążyli ich wydobyć. Ostatnia opcja była wyjątkowo niepokojąca, ale Szron nie chciał dać porwać się fantazjom i historiom o duchach.
- Rzuć broń!
Krzyknął w kierunku świetlistej istoty, samemu mrużąc nieco oczy od jej blasku. Był on o tyle nieprzyjemny, że w mrokach kopalni oczy przyzwyczaiły się do mroku. Światło w tym przypadku było wyjątkowo niepożądane. Napastnik jednak nie myślał nawet o porzuceniu oręża, w ogóle nie odwrócił się w kierunku strażnika. Nie zrobił sobie również nic z płomieni, jakie pojawiły się na dłoniach Seamair. Zatrzymał się zwyczajnie w miejscu i gotował do kolejnego uderzenia od góry czymś, co po dłuższej obserwacji można było rozpoznać jako... kilof. Problem w tym, że ten tak samo jak cała sylwetka, był w całości zbudowany ze światła. Czarownica nie miała również ani chwili wytchnienia, bowiem nawet jeśli oddaliła się od miejsca uderzenia, w miejscu gdzie upuściła słoik z kryształami znów buchnęło światłością. Pojawiła się druga istota, która teraz dla odmiany po prostu stała w miejscu, obserwując otoczenie. Ciężko było ocenić po twarzy, kim była, o ile w ogóle posiadała twarz.
- Nie sądzę, by oni ciebie rozumieli... - uniósł pistolet i już chciał oddać strzał, gdy spostrzegł drugiego osobnika - Po twojej lewej! Odsuń się!
Krzyknął nagle, natychmiast oddając strzał w kierunku jednego z widm. Stał jakieś półtora metra od Seamair i jeśli ta na chociaż krótki moment spojrzała w kierunku, to mogła zobaczyć konsternację na jego twarzy. Ale nie mogła wiedzieć dlaczego, ponieważ ciężko było jej patrzyć na napastników.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Światło zwykle nie kojarzy się z czymś agresywnym... no, chyba że odsypiamy właśnie zarwaną noc, a ktoś bezczelnie rozsunie wszystkie zasłony w sypialni. Wówczas owszem w jasności, tkwi sporo agresywnej energii... Kto jednak mógł się spodziewać, zostania zaatakowanym przez światło tkwiąc w totalnych podziemiach... Nie ja... czego dowodem były teraz nieznośnie łzawiące oczy oraz brak ostrości widzenia.

Czułam adrenalinę buzującą w żyłach. Wyglądało na to, że na próżno łudziłam się, iż konflikt uda się rozwiązać pokojowo... Coś śmignęło zdecydowanie za blisko mnie... Na szczęście zdołałam w porę uskoczyć. Lecz teraz zastanawiałam się, czy pierwszy cios po prostu nie dosięgnął celu, a może miał stanowić ostrzeżenie? Wiedziałabym, gdybym tylko mogła spojrzeć agresorowi w twarz... Zwykle wystarczy jedno spojrzenie, by odkryć, czy ktoś naprawdę chce się Ciebie pozbyć z tego świata.
-Ciebie raczej też nie mają zamiaru słuchać...
Rzuciłam tylko w stronę Dachowca, który również był na etapie rzucania ostrzeżeń. Jego przekaz zdawał się posiadać większą siłę przebicia, gdyż poniósł się echem po jaskini. Należało przyznać, że była tu całkiem niezła akustyka. W międzyczasie nastąpił kolejny wybuch światła... A ja zaklęłam, spostrzegając, że teraz mieliśmy już do czynienia nie z jedną, lecz dwiema tajemniczymi istotami. Czym byli? Magiczne istoty a może jedynie czyjeś konstrukty, utkane z energii i magi?

Byłam ostrożna... jak nigdy. Nie wiedzieć, czemu obudziło się we mnie dziwne wewnętrzne postanowienie, by tym razem wrócić z misji w stanie nietkniętym. A w dodatku by owe osiągnięcie było moją własną zasługą.
Sytuacja nie malowała się ciekawie, ale przecież nie raz już walczyło się z większą ilością przeciwników. Z tą różnicą, że zwykle wiedziałam, z kim toczę bój... Przeciwnik po zadanym ciosie krwawił, jęczał z bólu czy też zdychał... na efekt końcowy wpływało sporo czynników.
Co miało podziałać na tych tutaj? Miałam się przekonać już za chwilę. Huk oddanego przez Strażnika strzału, nieprzyjemnie dźwięczał mi w głowie. Od razu powiodłam spojrzeniem ku istocie, którą wziął na celownik. W tej chwili zdałam sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy, istota znalazła się zdecydowanie zbyt blisko...
Postanowiłam nie marnować czasu, skoro Christopher właśnie testował tradycyjne fizyczne rozwiązanie, ja miałam zamiar, sprawdzić jak przeciwnik zareaguje na to magiczne. Kolor płomieni tańczących na moich rękach nagle zmienił się i stał swą bardziej naturalną wersją. Nie miałam jeszcze zbyt wielu okazji do okiełznania nowego artefaktu, jakim był pierścień żywiołu ognia... jak widać, właśnie się nadarzyła. Dwie niewielkie ogniste pociski, pomknęły w stronę drugiego napastnika.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Dachowiec zacisnął nieco zęby na jej odpowiedź. Ameryki nie odkryła, nikogo z nich te istoty zapewne nie rozumiały, ponieważ nie reagowały na żadne próby komunikacji. W głowie Christophera przebiegła przedziwna myśl, że może rzeczywiście mają do czynienia z duchami... Tylko dlaczego te miałyby nawiedzać to miejsce? W takich opowieściach raczej zawsze był jakiś powód, dla którego zmarli nie chcieli przejść na drugą stronę. Teraz tymczasem, o ile w ogóle to coś można było nazwać duchem, a nie zwyczajnie swego rodzaju dziwaczną bestią, wyglądało na to że przyczepili się do nich bez powodu.
- Może to przynajmniej zrozumieją.
Mruknął przed samym momentem wystrzału. Niestety, to co zobaczył chwilę potem sprawiło, że rozproszył się na dłuższą chwilę i nie ponawiał ataku, nie ruszył nawet na pomoc swojej towarzyszce, chociaż to drugie może po części ze złośliwości. Po dłuższej chwili dopiero przeładował broń i spróbował wystrzelić. A potem jeszcze raz, aż wreszcie dotarło do niego, że to kompletnie na nic. Dopiero wtedy schował szybkim ruchem broń do kieszeni i ruszył w kierunku swojej podopiecznej, która już postanowiła zrobić z napastnikami porządek przy pomocy płomieni.

Kule ognia pomknęły z dużą prędkością, rozświetlając na moment nierówne ściany i podłoże groty, w której się znaleźli. Również przez światło tych kul ognia mogli dostrzec błysk starego, mocno zardzewiałego sprzętu górniczego gdzieś pod ścianą. Niestety świetlista istota miała w poważaniu prawa fizyki, czy jakiejkolwiek logiki... No chyba, że arystokratka zdołała ostatecznie ją unicestwić, chociaż to było bardzo wątpliwe. Gdy tylko bowiem kula ognia zetknęła się z tajemniczym bytem, ten zniknął bez śladu, zupełnie jakby nigdy go tam nie było. Tymczasem ten, który wcześniej próbował uderzyć czymś kobietę, dalej stał w miejscu około metr od niej i zamachnął się od góry przedmiotem, który trzymał. Ten cios ewidentnie nie był wycelowany w nią... W ogóle w nic nie był wycelowany, zatem można było wywnioskować, że była to jakaś forma ostrzeżenia albo groźby.
- Cofnij się, z tym nie da się walczyć w ten sposób!
Warknął do niej Christopher, łapiąc ją nagle za ramię i ciągnąc parę kroków do tyłu. O ile czarownica nie opierała się, to wycofali się bardziej na środek jaskinii, pozostawiając istotę przy ścianie samą. A potem i ona znikła, tak jak ta, którą wcześniej trafiła swoją kulą ognia... Dachowiec, który wciąż trzymał ją za ramię, trochę odruchowo, zaczął rozglądać się podejrzliwie po całym pomieszczeniu. Nie śmiał nawet próbować zapalić jakiegoś światła, zresztą przez cechy ich napastników nie było to w ogóle potrzebne. Jego czujne spojrzenie badało pasma ciemności, które wiedział, że kryły w sobie przejścia z innych części kopalni. Ale to nie było konieczne... Ich wróg ujawnił się szybko i zapewne już w całej swej okazałości. Półki skalne parę metrów nad nimi rozbłysnęły nagle dziesiątkami tego typu istot, które w milczeniu krzątały się. Niektóre patrzyły w ich kierunku lub w inne części groty, inne coś wskazywały, jeszcze inne przechadzały się. Wszystko to zaś w towarzystwie blasku, który z bliskiej odległości zapewne by ich oślepił.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Kiedy mój atak się nie powiódł, poczułam swoiste rozczarowanie... zwykle ogień całkiem skutecznie radził sobie z rozwiązywaniem problemów, które stawały mi na drodze. Oczywiście nie wszystkich... czego chodzącym dowodem była postać Christophera, lecz tu w grę wchodził cały szereg zasad i konsekwencji nie zaś fakt, iż strażnik mógł okazać się na ogień odporny...
Chociaż, kiedy bardziej się nad tym zastanowić i wziąć pod uwagę moce, jakimi dysponował Strażnik, istotnie mogłoby to być wyzwanie. Było to dziwne zrządzenie losu, że nawet w kwestii talentów stanowiliśmy swe zaprzeczenia. Podobnie jak zresztą temperamentów, jednak tutaj bardziej niż los, mógł liczyć się głos Arcyksięcia. Do dziś nie wiem, co sobie myślał... podejmując właśnie taką decyzję. Mogłabym zapytać go wprost, lecz bałam się własnej reakcji na odpowiedź w styku „Przeciwieństwa się przyciągają...”. Po czymś takim „niechcący” mogłaby spłonąć kolejna część pałacowego wyposażenia... Jedyną logiczną cechą, jaką mógłby się kierować, to fakt, że zarówno Christopher, jak i ja sama okazaliśmy się cholernie uparci. Gdyby, które kolwiek wykazało w tej kwestii słabość, to jedno czy drugie w końcu dałoby za wygraną. A tak nasza wojna toczyła się miesiącami... Jednym z bardziej przerażających efektów owych „zbrojnych działań” było coraz lepsze zrozumienie przeciwnika. Uodpornienie się na chłód, jakim emanowała postać Christophera, który sprawiał, że ktoś obcy zaczynał się wycofywać, po jednym lodowatym spojrzeniu rzuconym przez Dachowca. Odczytywanie mimiki, reakcji, a nawet specyficznego poczucia humoru... było coś bardzo drażniącego w myśli, srebrnowłosy opanował to wszystko w takim stopniu... Niepożądany efekt uboczny naszej batalii.

Sytuacja nie wyglądała dobrze... w krótkim czasie udało nam się dojść do wniosku, że w starciu z tajemniczymi istotami bezskuteczna okazała się dyplomacja, ataki fizyczne oraz magiczne... Co zatem nam pozostawało? Wyglądało na to, że oboje doszliśmy do tych samych wniosków, lecz to Dachowiec pierwszy wypowiedział je na głos. Nim zdołałam zrobić choćby pół kroku w tył, poczułam nagły uchwyt na ramieniu. Chociaż wiedziałam, że Szron stał koło mnie, w pierwszym odruchu skojarzyłam ten gest z atakiem. Strażnik mógł poczuć, jak moje ciało nagle się spięło, mięśnie zagrały pod skórą... byłam gotowa, by skontrować atak... Jednak gdy dotarło do mnie, do kogo należała ręka zaciskająca się na moim ramieniu...powstrzymałam się w porę.
Przez moment z dziwne konsternacją wpatrywałam się w mężczyznę, by w końcu szybko odwrócić wzrok, w którym przez moment tliły się jeszcze przebłyski złości, ale i strachu.
Po tym całym czasie nadal nie oswoiłam się z myślą o byciu obiektem ochrony. Zawsze byłam zdana na siebie, więc w chwili zagrożenia tak nagłe posunięcie kojarzyłam z atakiem... teraz tym bardziej prawdopodobnym, skoro przeciwnik potrafił równie nagle zniknąć, jak i się pojawić tuż przed samym nosem...

Znienacka, mrok ciemnych zakamarków zaczęła rozpraszać jasność... Nie trudno było się domyślić, co było źródłem blasku... znacznie gorszym zadaniem było podniesienie wzroku, aby utwierdzić się w swych złych przeczuciach... Wszędzie dookoła nad nami, zaczęły pojawiać się dziesiątki jaśniejących postaci. Budziły niepokój, podobnie jak cała masa górniczego sprzętu rozrzuconego pod ścianami. Rzeczy nadgryzione przez zęby czasu robiły wrażenie, jakby ich właściciele porzucili je w niedbałym pośpiechu.
Odruchowo zrobiłam pół kroku do tyłu... słyszałam teraz przyspieszone bicie własnych serc... Byłam już bliska tego, by otworzyć portal i zastosować odwrót taktyczny... ale coś nie dawało mi spokoju.
Istoty, a przynajmniej cześć z nich, sprawiały wrażenie zajętych własnymi sprawami... inne zdawały się spoglądać w naszym kierunku.
-Dlaczego nie atakują... mają nas jak na tacy...
Szepnęłam do Strażnika, nadal czujnie wypatrując potencjalnych agresorów. Mocniej przycisnęłam do siebie torbę z minerałami... było ich tutaj tyle, a mi udało się zebrać ledwie garść.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Jego dłoń zacisnęła się na ramieniu Seamair tylko po to, by chwilę potem pociągnąć ją w tył. Nie było czasu na jakieś ceremoniały czy delikatność, zresztą znając dziewczynę, nie potrzebne tu były takie rzeczy. Przynajmniej tyle, że oboje byli zaprawieni w walce i nie szczędzili w słowach. Oboje byli brutalni w sytuacji zagrożenia, chociaż z różnych pobudek, jak niedawno dowiedział się strażnik. Niby podobni, a jednak o bardzo rozbieżnych drogach... Coraz bardziej przerażała go myśl o tym, że coraz więcej znajduje rzeczy między ich dwójką, które nie stanowią kolejnych przeszkód do pokonania. Nigdy nie myślał w zasadzie o tym, co by było, gdyby trafił na kogoś o innym temperamencie... Może i jego praca była spokojniejsza, ale czy dałby radę wtedy? Na swój sposób wizja opiekowania się jakąś kompletną sierotą bez inicjatywy była jeszcze bardziej przerażająca, niż te kilka miesięcy. Do diaska... Wolał nie myśleć o tym w ten sposób, że mogło być o wiele gorzej. Mimo wszystko, jakimś sposobem jeszcze to wszystko wytrzymał. W dodatku udało mu się wykonywać swoje zadanie i zamierza robić to nadal. Zmrużył nieco oczy, co było oznaką determinacji w jego przypadku. Dosłownie postawił dziewczynę przed sobą, spoglądając przez dłuższą chwilę w jej oczy. Strach... Znowu to widział. Nigdy wcześniej nie, dlaczego więc teraz widział to tak często? Czy po tamtej nocy w barze coś się złamało i nauczył się rozpoznawać te mniej butne emocje?
- Nie daj się zabić.
Mruknął tylko do niej, patrząc jak ta się gwałtownie obraca. Niby typowy przytyk, ale w pewnym sensie prośba, to jedno proste zdanie było wszak z jego perspektywy całym sensem jego pracy. Nie mógł pozwolić jej zabić, czy nawet skrzywdzić, co ta uparcie mu utrudniała. Otrzymał bardzo niewdzięczną pracę i mógł się tylko pocieszać, że tym razem to nie sama podopieczna ściągnęła na siebie niebezpieczeństwo.

Nie mieli długiego czasu na odpoczynek. O ile istoty tutaj na dole zniknęły, przynajmniej na razie, tak na półkach skalnych pojawiły się dosłownie całe zastępy. Każda z nich teoretycznie stanowiła niewyraźny obłok światła, ale szczegóły rózniły się w każdym przypadku. Im dłużej się im przyglądali, tym bardziej dostrzegali, że to istoty jak najbardziej ludzkie... Z tym, że jedynie ich widma. Wykonywały swoje upiorne czynności w kompletnej ciszy, w większości ignorowali wręcz przybyszy. Te zaś, które zdawały się patrzeć w ich kierunku, wkrótce okazały się jakby ślepe... Niezależnie jakby się ruszyli, czy przemieścili, tych to nie obchodziło. Patrzyli po prostu w dół zsypu, czasami coś pokazując, a czasami odwracając wzrok gdzie indziej. Całkiem szybko materialni przybysze mogli zrozumieć całkiem interesujący fakt... Żadna z tych istot ich nie widziała. Jakby dla nich nie istnieli.
- Ja... Nie wiem. - wymamrotał wyraźnie skonfundowany zaistniałą sytuacją - Zdają się nas nie widzieć.
Strażnik po dłuższej chwili podszedł do miejsca, w którym wcześniej czarownica upuściła słoiczek z kryształami. Fragmenty migały. Trącił je delikatnie butem, tylko po to, by zbudziło się kolejne widmo. Mignęło parę razy i zniknęło w mgnieniu oka. Tym razem dachowiec nawet nie podniósł na nich ręki. Patrzył się tylko tępo na to, co się dzieje.
- Bierz te kryształy, póki nie zmienili zdania. I uważaj na nie lepiej...
Uznał, że również Seamair zaczęła domyślać się, do czego tu właściwie doszło. Czy kiedykolwiek w ogóle zostali zaatakowani? Nie wiedział, ale miał ochotę wynieść się stąd jak najszybciej.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz


Nie daj się zabić, reprymenda, którą zdarzało mi się słyszeć zdecydowanie zbyt często... Doprawdy, jakbym prosiła się o śmierć... albo chodziła z wymalowaną na ciele tarczą strzelniczą. Podejmowałam się ryzyka, temu zaprzeczyć się nie dało... jedna w moim własnym odczuciu, tylko wtedy kiedy sytuacja naprawdę tego wymagała. Czy należało mnie winić, za to, że los uporczywie często zmuszał mnie do podejmowania inicjatywy? Zdecydowanie nie należało oczekiwać, że w razie zagrożenia będę jedynie bezczynie stać i czekać na rozwój sytuacji. Mimo moich usilnych starań Szron nadal żywił takimi oderwanymi od rzeczywistości wyidealizowanymi oczekiwaniami...
A mimo wszystko, w sytuacjach zagrożenia nie utrudniałam mu pracy, gdyż sama również nie chciałam dać się zabić. Nie było mi po drodze na randkę ze śmiercią, nawet jeśli czasem zdarzał nam się niezobowiązujący flirt. W sytuacjach, kiedy ostrze, prześlizgnęło się zbyt blisko, podobnie jak zbłąkana strzała czy kula.

Nie mogłam zaprzeczyć, temu, że od czasu pojawienia się Dachowca i ukrócenia mojej swobody... znacznie rzadziej musiałam sięgać po magiczne medykamenty... bo zdarzało mi się wracać do swej posiadłości w dość pokiereszowanym stanie... nigdy jednak nie było tak fatalnie, bym sama nie potrafiła się o siebie zatroszczyć. Co sprowadzało się do nafaszerowania się eliksirami, opatrzeniu ran i padnięciu pół przytomnym na łóżko, jeśli udawało mi się do niego dotrzeć.
Zawsze samej udawało mi się umykać przed dotykiem kostuchy... do czasu wizyty w Skrzydłach Nocy...

Z każdą chwilą poświęconą na obserwację świetlistych widm, utwierdzałam się w przekonaniu, że mamy do czynienia z jakimś dziwnym rodzajem iluzji... A przynajmniej wolałam, aby właśnie tym były owe istoty. Bo jeśli faktycznie są to duchy... to zaczynałam obawiać się wizji przejścia w zaświaty. Bo co jeśli po śmierci dusza miałaby zostać uwięziona w takiej formie i zajmować się najpewniej tym, co jej posiadacz robił na krótko przed śmiercią?

Zdecydowanie bardziej wolałam wierzyć w iluzję, którą ktoś stworzył, aby przepędzić intruzów z kopalni... A może samo miejsce w jakiś sposób utrwaliło tą właśnie historię? Rzeczy odpowiedzieć na choćby cześć z tych pytań, musielibyśmy spędzić tu nie kilka godzin a dni... może nawet i tygodni. Magia potrafiła być cholernie zawiła... A prawda była taka, że chciałam się stąd wynieść i to jak najszybciej. To miejsce nadal przyprawiało mnie o dreszcze i to nie tylko przez te świetliste zjawy. Wyraźnie poruszające się po tunelach prądy zimnego powietrza... nieustanie kojarzyły mi się z oddechem czegoś złowrogiego.
-Albo to ich w rzeczywistości nie ma...
Dodałam ściszonym głosem, jednocześnie przyglądając się poczynaniom Christophera. Spięłam się mimowolnie, po tym, jak przed mężczyzną znów zamajaczyła świetlista sylwetka. Mniej wyrazista, jednak nadal trwająca w tej samej pozie, wykonująca te same ruchy... sprawiała wrażenie zapętlonej w czasie.

Posłuchałam kocura, a nawet zdusiłam w ustach cisnący się na język komentarz... Bo przecież On sam zdołałby zrobić unik, kontratak a w locie jeszcze pochwycić naczynie nim to się rozbiło... Aktualnie bardziej niż na nowej kłótni, zależało mi na wydostaniu się stąd, dlatego też szybko zebrałam minerały, chowając je do wnętrza torby. Nie zdołałam zebrać ich zbyt wiele, ale już ta ilość powinna zapewnić mi możliwość posunięcia badań naprzód.
-Wynośmy się stąd...
Przez ramię rzuciłam spojrzenie na Strażnika oraz na coraz liczniej rojące się świetliste sylwetki. Znów kilka widm zajaśniało w oddali, może jakieś pięć metrów od naszej dwójki... Nie było sensu ryzykować, skoro miałam już, to po co tu przybyliśmy. Otworzyłam przed sobą dość spory portal, który miał nas przenieść na polanę przed kopalnią, gdzie czekały moje bestie.
Gdy wkraczałam w świetliste przejście, to nagle zafalowało i zmniejszyło się widocznie...
Wiedziałam, co właśnie się stało i co miało stać się zaraz.
-Szlag by to!
Syknęłam, odwracając się nagle w stronę Ochroniarza. Moje palce zacisnęły się na materiale płaszcza, który nosił mężczyzna, na chwilę przed tym, jak portal wyrzucił nas na polanę. Niestety nie tak jak planowałam, gdyż na moment zawiśliśmy na jakieś dwa metry nad ziemią, a krzewy znajdujące się pod nami również znacznie utrudniły zgrabne lądowanie... Przez moment magiczne przejście połyskiwało, aby zniknąć, jakby nigdy nie istniało.
-To nie moja wina, anomalia... magia na siebie oddziałuje ta moja i ta tkwiąca w kryształach. Dobrze, że w ogóle udało się stamtąd wydostać w ten sposób...
Odezwałam się od razu, chcąc uprzedzić jakąkolwiek krytykę ze strony Dachowca. W moim głosie zdenerwowanie mieszało się z irytacją. Było to wyraźne ostrzeżenie, że nie życzę sobie roztrząsanie tematu lądowania... Kocur powinien się cieszyć, że w ogóle udało mi się go przenieść... to magiczne sprzężenie mogło podziałać bardzo różnie... sekunda za późno i białowłosy mógłby nadal tkwić w kopalni albo wylądować na drugim końcu krainy.
Gdy udało mi się pozbierać, zajęłam się otrzepywaniem liści oraz połamanych gałązek, które przywarły do mojej garderoby.
-I niby jak opisać to w raporcie... bo dalej nie jestem pewna czy to była magiczna iluzja, czy jednak coś więcej...


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Widma zdawały się należeć do ich świata jedynie połowicznie. Niby po tej stronie, a jednak w innej rzeczywistości, sąsiedniej do tej ich. Być może miejsce to stanowiło swego rodzaju rulon czasowy. Tak jak przeważnie zmierzał on tylko w jednym kierunku, może teraz zakręcił niespodziewanie i wbił się w przeszłość, zaszczycając ich wizją tamtejszych mieszkańców. Może to rzeczywiście dusze umarłych, a może Seamair miała rację... jedynie iluzja. By zbadać takie coś potrzebowali zdecydowanie więcej czasu, a tego niestety nie mieli. Nawet Christopher był w stanie zgodzić się z czarownicą w akurat tej kwestii, gdyby tylko ta wypowiedziała swoje wnioski na głos. Póki co jednak zajmował się pokruszonymi kryształami, które walały się po podłodze. Schylił się nawet w powolnym ruchu, by podnieść jeden z nich i obejrzeć dokładnie pod czujnym wzrokiem zielonych ślepi. Albo nic tam nie znalazł, albo zauważył coś, czym nie chciał się dzielić z Seamair, bo po chwili zwyczajnie schował kryształek do kieszeni i odwrócił się w jej kierunku. Nie potrzebowali już w tej chwili źródeł światła, jarzące się żyły w kamiennych ścianach oraz blask widmowych postaci był wystarczającą poświatą dla strażników. Widzieli dokładnie niemal każdy zakątek kopalni, która w rzeczywistości okazała się gigantycznym złomowiskiem sprzętu górniczego.
- Są czy nie są, nie nasza sprawa, by odwodzić ich od ich zajęć. - stwierdził krótko, po czym podszedł bliżej czarownicy - Sprężaj się.
To ostatnie dodał zupełnie, jak gdyby czytał jej w myślach i wiedział, że ta ledwo powstrzymała się od komentarza. Może i wydarzenia ostatnich dni nieco zmieniły ich relację, ale to nie znaczyło, że zamierzał być wobec niej bardziej grzeczny. Zresztą wobec nikogo nie był, a w obecnej sytuacji wprost nie chciał zostawać tu nawet sekundy dłużej. Świetlistych postaci nie dało się zranić ani kulą, ani nożem, ani nawet ogniem... Napawały więc niepokojem i poczuciem bezradności. A tego nienawidził.

Gdy kobieta wreszcie skończyła wszystkie przygotowania do ewakuacji, stanął parę kroków za nią i obserwował w spokoju jak się męczy z portalem. Nie trzeba być ekspertem, by widzieć, że coś z nim jest nie tak. Tym razem to Seamair chyba czytała w myślach dachowca, bo gdy ten już chciał powiedzieć coś na temat jej niedziałających mocy, portal ustabilizował się w miarę, a to znaczyło, że praktycznie od razu pociągnęła go za sobą.
- Uważaj do cholery!
Syknął tylko do niej, niemalże wywracając się razem z nią, gdy ta postanowiła pociągnąć go za płaszcz do portalu. Kulawo bo kulawo, ale wskoczył za nią i wkrótce przenieśli się... No cóż, już sądził, że wyrzuci ich jeszcze na drugi koniec świata. Szczęśliwie zdolności jego podopiecznej nie szwankowały aż do tego stopnia. Strażnik zerwał się z krzaków oraz poprawił swój płaszcz nieco zirytowany, po czym wyprostował się i rozejrzał po drzewach. Otwarta przestrzeń... Brakowało mu tego przez ostatnie kilka godzin. Albo kilkanaście. Trudno ocenić, ale musieli być tam jakiś czas, bo na zewnątrz już się powoli ściemniało.
- Zdecydowanie za często pchasz mnie bez ostrzeżenia w swoje portale. - mruknął pod niej z niezadowoleniem, po czym zerknął na bestie w oddali - Już się nie tłumacz.
Trudno było ocenić, czy rzeczywiście zrozumiał, czy po prostu chciał ją uciszyć... Albo był to zwyczajny przytyk. Przez chwilę obserwował tylko bestie.
- Więc napisz zgodnie z prawdą. W kopalni natrafiliśmy na niezidentyfikowane obiekty, które nie przejawiały agresji. Arcyksiążę i tak nie pofatyguje się tutaj.
Westchnął ciężko i przetarł twarz ze zmęczeniem. Cała tamta sytuacja była dosyć wyczerpująca. Nawet jak na niego, miał ochotę fizycznie odpocząć. Czeka ich zresztą jeszcze nie do końca przyjemna droga powrotna. Na ramię strażnik sfrunęła sierpówka, na którą zerknął krótko i pogładził po łebku.
- Wstawaj i chodź już. Potem nad tym pomyślimy.
Rzucił do niej tylko krótko, po czym sam ruszył w kierunku ich transportu.

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Po dłuższej chwili walki z leśnym runem dałam za wygrane, zdając sobie sprawę, że cała i tak tonę w kurzu. Kopalniany pył, nie pozwalał, puścić w zapomnienie tej całej wycieczki. Pytanie, który jej element był bardziej stresogenny... szczera rozmowa z Dachowcem czy może konfrontacja ze świetlistymi zjawami. Z dwojga złego te drugie, ostatecznie nie stanowiły większego zagrożenia i można było zostawić je za sobą... w przeciwieństwie do Strażnika.
A dokładnie w tym momencie, zaczęłam bardzo żałować, że i jego ot, tak nie porzuciłam w tej przeklętej kopalni.
Słysząc pretensje kierowane w moją stronę, wyprostowałam się i posłałam mężczyźnie złowrogie spojrzenie, dopełnione dobrze mu znanym jadowicie słodkim uśmiechem.
-Oj... dobrze, zapamiętam, by następnym razem po prostu zostawić Cię po jego drugiej stronie.
Powrót na właściwy tor oraz płynąca z niego satysfakcja nie trwały długo. Gdyż słowa „nie tłumacz się” zwiały je równie niczym wiatr suche liście. Zacisnęłam zęby, zdając sobie sprawę, że faktycznie się tłumaczyłam... i to przed kim do cholery! Nie musiałam, a wręcz nie powinnam i właśnie ten fakt najbardziej podburzał moje ego. Dopiero zaczerpnięcie oddechu i zapach lasu, który wypełniał mi nozdrza, pozwolił na odrobinę rozluźnienia. A musiałam się rozluźnić i to szybko, bo wiedziałam, że była to jedna z tych chwil, kiedy kocur mógł napawać się satysfakcją z wyprowadzenia mnie z równowagi. Po takim czymś na wyimaginowanej tablicy punktacji naszej „relacji” po stronie Christophera pojawiał się kolejny znacznik... a w ostatnim czasie i tak zdobył ich zdecydowanie zbyt wiele.
Opuszczenie gardy mogłam tłumaczyć jedynie zmęczeniem. Bo istotnie byłam piekielnie zmęczona... to o czym marzyłam w chwili obecnej to naprawdę długa gorąca kąpiel, która zbyłaby ze mnie stres i zmęczenie. Choć to miało jedynie złagodzić objawy, potrzebowałam innego sposobu, aby naprawdę odreagować. Ostatnio czułam się jak kłębek nerwów, którym na dodatek ktoś jeszcze próbował się bawić... Wcześniej podobnych problemów nie miałam... A przynajmniej właśnie tej wersji zamierzałam się trzymać.

Pokręciłam tylko głową, słysząc odpowiedź ze strony Strażnika, lecz gdy uniosłam oczy ku niebu, poczułam ulgę. Zdecydowanie zbyt długo tkwiliśmy w tych podziemiach... Widok pierwszych gwiazd pojawiających się na nieboskłonie miał w sobie coś pokrzepiającego. Mimo iż dostrzec można było na razie jedynie te kilka najjaśniejszych.
-Oczywiste, że nie pofatyguje się tu osobiście... ale nadal mamy zapotrzebowanie na minerały, może tu wysłać kogoś jeszcze. Zresztą nieważne, sama mu to wyjaśnię.
Machnęłam tylko ręką i skrzywiłam się nieznacznie, gdy dotarło do mnie, że termin kolejnego karnego dyżuru w Lisim Zakątku zbliżał się nieuchronnie. Ciekawe jakie „atrakcje” czekały na mnie tym razem. Bo na to, że ktoś postanowi włamać się do rezerwatu i choć odrobinę upiększy mój dzień, dawno liczyć przestałam. Z pozytywów całej tej sytuacji, dostrzegałam jedynie to, że nikt z SCR nie zdołał jeszcze przydybać mnie na lisim posterunku...

Wstawaj... już dawno byłam na nogach, czego Dachowiec najwyraźniej nie zauważył. Z kolei ja widziałam, teraz wyraźnie, że ten również dostał dziś porządnie w kość. W sumie dobrze... może postanowi sobie po tym wszystkim wziąć mały urlop i będę miała choć trochę spokoju. Wpadłam już nawet na skuteczny sposób, chronienia się przed niepożądanymi myślami. Nauka czegoś nowego była w takich sytuacjach niezwykle pomocna. A ja już od dłuższego czasu zastanawiałam się nad spróbowaniem swoich sił w okiełznaniu broni palnej. Chcąc nie chcąc zainspirował mnie do tego Strażnik... pokazując podczas misji, że jest to zarówno skuteczna, jak i praktyczna sztuka... Ale było też wielu innych dobrych strzelców, potwierdzających ową regułę. Nie potrzebowałam nauczyciela... skoro udało mi się w pojedynkę opanować trudne zaklęcie, to na pewno rozpracuje również broń palną. Prawda?

Oboje byliśmy zmęczeni... Lecz ja sama nie byłam dostatecznie wycieńczona, abym znów zaczęła znosić komenderowanie moją osobą. Tym bardziej że misja jako taka praktycznie dobiegła końca. Materiał został pozyskany, a kopalnia znów uzyskała status opuszczonej. Nie licząc widm...
Przyspieszyłam kroku, tak by zrównać się z Dachowcem, lecz nie zerkałam w jego stronę. Również skupiłam spojrzenie na bestiach, które poderwały się z ziemi, wyraźnie poruszone naszym powrotem. Wkrótce wyprzedziłam Christophera, powitałam obie bestie. Zatrzymałam się przy Ra, szukając w nim dosłownego oparcia, pozwoliłam sobie oprzeć się o bok bestii. Z przytroczonej do siodła juki wyciągnęłam manierkę z wodą i kilkoma wykami ugasiłam pragnienie, z którego dopiero po wydostaniu się z kopalni zdałam sobie sprawę.
Bestie prezentowały się dobrze, choć tak jak zapewne i naszą dwójkę męczył je głód. Brak śladów i zapachu krwi, świadczył, że ani Ra, ani Likyus nie wypuściły się na łowy.
-Długo was nie było i marnie wyglądacie.
W telepatycznym przekazie Luxora, który mogliśmy usłyszeć oboje, pobrzmiewała troska.
-To nic, drobne „komplikacje”.
Krótki moment walczyłam z chęcią ziewnięcia. Pogładziłam bestię po karku, po czym zaczęłam się mocować z bezdenną sakwą, a raczej z tym, by wyciągnąć z jej wnętrza zapas suszonego mięsa, które rozdzieliłam między dwiema istotami. Dopiero wówczas wyprostowałam się i odezwałam do dachowca, posyłając w jego stronę oszczędne spojrzenie.
-Ściemnia się, więc powrót zajmie nam więcej czasu. Chyba że masz sposób by samemu szybciej wrócić do siebie, to droga wolna. W końcu misja została zakończona.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Christopher
Gif :
Opuszczona kopalnia kryształów - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Christopher Morrison
Wiek :
25
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
179/65
Pod ręką :
troszkę pieniędzy
Broń :
rozkładany nóż oraz niewielki pistolet
Zawód :
Różany strażnik
https://spectrofobia.forumpolish.com/t578-christopher#4939 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1076-christopher
ChristopherKot Czarnoksiężnika
Kot Czarnoksiężnika
Dachowiec nawet zbytnio nie próbował pozbyć się całego syfu, jakiego nabawili się podczas upadku. Zerknął tylko nieco zirytowany na swój strój... Elegancikiem nie był, ale potem trzeba to będzie czyścić. W każdym razie zajmie się tym potem, teraz był zbyt zmęczony na takie prozaiczne zadania, jak pranie swoich ubrań. Mruknął pod nosem z niezadowoleniem i spojrzał na swoją podopieczną, która wywaliła ich w te krzaki.
- Być może tak byłoby lepiej.
Odparł jej tylko, mrużąc przy tym oczy. Nie miałby większych problemów przy powrocie z kopalni, mniej więcej wszak pamiętał drogę powrotną. Zresztą... Jako mgiełka mógł przeniknąć przez naprawdę wiele przeszkód, także zawalony korytarz, czy zbyt ciasny tunel nie stanowiły dla niego żadnego problemu. Niestety zajęłoby to zbyt wiele czasu, portale rzeczywiście bywały pomocne, chociaż wolał wchodzić w nie z własnej woli, a nie być wpychanym jak szmaciana lalka. Mężczyzna pokręcił tylko jeszcze krótko głową i po wygłoszeniu komentarza na temat jej tłumaczenia, poprawił swój strój, ruszając do bestii. Nie pamiętał, by kiedykolwiek wyjaśniała mu się z czegokolwiek i zdawało mu się to jak najbardziej normalne. Jeśli tłumaczysz się z czegoś, to chcesz wybielić się i udowodnić, że to nie kwestia twoich umiejętności, czy wiedzy... To w prostej linii prowadziło do podświadomej próby imponowania. Christopher nie wiedział, czemu dziewczyna miałaby chcieć mu imponować, jego opinia nigdy wcześniej jej zbytnio nie obchodziła, a raczej obchodziła w takim sensie, że robiła wszystko dokładnie na odwrót.

- Przyjdzie i zobaczy dokładnie to samo, co my. Masz zamiar wracać tam, by dokładniej zbadać sobie te widma?
Zerknął na nią krótko przez ramię. Ton głosu sugerował pytanie retoryczne, Christopher nie wierzył bowiem, by kobieta po tak desperackiej ucieczce chciałaby pchać się tam z powrotem. Badanie mieszkańców kopalni nie było ich misją, w ogóle schodzenie do tej kopalni nie było ich misją, mogli zwyczajnie kryształy kupić, a w ten sposób tylko głupio się narażali. Szczęśliwie, że te wszystkie duchy to tak naprawdę iluzje, a przynajmniej coś w tym rodzaju. Dachowiec postanowił nie wyprzedzać czarownicy, gdy ta wyprzedziła go nagle. Odetchnął jedynie głębiej, okazując tym samym swoje zmęczenie jej gierkami. Ale w pewnym sensie miała do tego prawo, w końcu to jej bestie, a jak już Christopher wiedział, ma niezłego fioła na ich punkcie. Tego właśnie fioła wykorzystał, by dowiedzieć się o niej tych wszystkich informacji, gdy parę tygodni wcześniej wkradł się do niej pod postacią kota. Miał nadzieję, że tamto wspomnienie gryzie ją do dzisiaj.
- Kopalnia jest duża. Mamy za sobą długą drogę, ale nic nam nie groziło.
Odparł krótko w kierunku Luxora, wyczuwając jego telepatyczny przekaz. Nie chciał mu się spowiadać z tego, co tam się stało, ale bestia najwyraźniej popierała wszystkie formy ochrony swojej właścicielki. A pomijając, że sam pomagał Christopherowi w robocie, to bestia jako sprzymierzeniec ochroniarza była cierniem w boku Seamair. I tej myśli się trzymał, wolał raczej zdobywać jego zaufanie, niż je tracić. Rozmowa jednak nie mogła trwać dłużej, bo nadszedł moment, kiedy musieli władować się na grzbiety bestii i pofrunąć do domu.
- Jesteśmy w środku lasu... Niestety nie potrafię tworzyć magicznych portali ze względną precyzją miejsca docelowego.
Mruknął cicho, ostatnie zdanie nasycając wyraźną ironią. Stanął gdzieś z boku, czekając tylko, aż dziewczyna przygotuje bestie do podróży. Niestety, w tej kwestii polegał na niej... Chociaż gdyby zbytnio się puszyła, to znalazłby własną drogę, miał jakąś tam godność. Jeśli ta skończyła wreszcie, podszedł nieco bliżej, gotując się do lotu. Nie przepadał za tą formą transportu, ale nie mógł odebrać jej skuteczności. Czas wracać.
- Będziemy się widzieć już niedługo...
Dodał tylko na sam koniec, zanim wzbili się do lotu. Rzeczywiście, zamierzał w najbliższym czasie zrobić sobie urlop. Problem tylko w tym, że Seamair pojedzie razem z nim, żeby nikt się o tym nie zorientował. Miał do załatwienia parę spraw, a ona będzie pod ręką. Urlop bez brania urlopu. Genialne, przy okazji będzie miał trochę zabawy z perypetii rogatej tam, gdzie zamierza się wybrać.

ZTx2

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach