Sztab Zory

Tyk
Gif :
Sztab Zory D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Sztab Zory
Pon 22 Sie - 0:15

Sztab Zory

Akademia Zwycięstwa określana jest przez wielu mianem perły w koronie Miasta Lalek; wywodzi się z niej liczne grono powszechnie szanowanych uczonych niejednokrotnie mających istotny wkład w rozwój życia intelektualnego tej części Krainy Luster. Uczelnia, choć w jej murach proces kształcenia studentów przebiega nieprzerwanie od milenium, swoją obecną nazwę nosi od zaledwie trzydziestu lat - zmiana podyktowana była chęcią upamiętnienia poświęcenia Marionetkarzy, zarówno profesorów jak i zwykłych studentów, które przyczyniło się do wygrania wojny z MORIĄ. Obecny rektor z dumą obnosi się jako członek byłego oddziału Vincenta Zory.

Nie powinien budzić powszechnego zdziwienia fakt, że w obliczu widma ponownego konfliktu dawne powiązania odżyły, a Akademia Zwycięstwa opowiedziała się po stronie Milicji, udostępniając Zorczykom swój gmach na potrzeby sztabu. Dogodna lokalizacja uczelni była z pewnością decydującym atutem: położona przy szerokiej Alei Cynamonowej, gwarantowała nie tylko dobry widok na Most Korzenny, ale również stanowiła ważny punkt strategiczny dla relokacji sił Zory i przeprowadzenia ataku na Akademię Sztuk Pięknych ufundowanej przez Rodzinę Fyortersole.


Siły Zory ściągały z terenów całego Miasta Lalek, lecz postronni obserwatorzy nie potrafili rozróżnić, kto z przybyłych jest Milicjantem, a kto zwykłym członkiem społeczności akademickiej.


Oddziały rozlokowano w utrzymanym w stylu renesansowym budynku Akademii, która wybudowana była na planie litery U. Północne skrzydło, wraz z przylegającą do niego Wieżą Przesilenia, pełniącą de facto rolę obserwatorium astronomicznego, zajęło dowództwo z samym Vincentem Zorą na czele. Na długim dębowym stole pośrodku Auli de Vaella rozstawiono plany miasta, na których analizowano potencjalne rozmieszczenie i rozmiar sił Rodziny Fyortersole, a dwuskrzydłowe drzwi prawie że nie zamykały się przez korowód informatorów przekazujących nowe informacje dowództwu. Był stąd również łatwy dostęp do pełniącej rolę punktu obserwacyjnego Wieży Przesilenia, która pięła się dziesiątki metrów w górę i zapewniała odpowiedni widok na Most Korzenny oraz Pałac Gwiazd. Z pewnością był to punkt najbardziej strzeżony - przełamanie oporu Północy byłoby ciosem ostatecznym zadanym siłom Zory zgromadzonym w Akademii.


Wschodnie oraz zachodnie skrzydło budynku przeznaczone zostały na obiekty użyteczności wojskowej, a dzielący je wirydarz, na którym hodowano rośliny będące cennymi składnikami, z których wytwarzano eliksiry, zapełniał się spacerującymi przybyszami.


Parter wschodniej części Akademii Zwycięstwa przekształcony został na szpital polowy naturalną koleją rzeczy składający się z pomniejszych salek rozmiarem wyznaczanych przez sale wykładowe, w których dotychczas wykładano podstaw Zaklinania. Oddziały medyków Milicji miały do dyspozycji również piętro uczelni, które pełniło funkcję magazynu medykamentów. W zachodnim skrzydle natomiast utworzono magazyn broni oraz amunicji do starodawnej broni palnej wykorzystywanej przez oddziały Zory.





Pierwszy dzień bitwy


Wątek Queen, Bane

Proszę o opisanie w pierwszym poście posiadanego ekwipunku.

Błonia Akademii Zwycięstwa wypełnione były żołnierzami Milicji Zory - głównie należącymi do Cienia Tenbres - łatwo było ich rozpoznać po niemal zupełnie czarnych strojach bądź Krakenobójców, którzy nosili błękitne peleryny. Dwa elitarne oddziały słuchały właśnie przemówienia Vincenta Zory.
- Bracia, przed ponad ćwierć wieku stanęliśmy w obronie naszego domu przeciwko zewnętrznemu agresorowi i dziś ponownie musimy to uczynić. Nie walczymy bowiem z Fyortami, którzy bronią tego mostu, lecz o Miasto Lalek wolne od wpływu Wysp Księżycowych. - Bane, Queen oraz Dachowiec imieniem Addenes słuchali przemówienia z jednej z mniejszych auli uniwersyteckich. Dźwięk słów Vincenta wpadał przez otwarte okno.
- To Lae’phel jest prawdziwym wrogiem, lecz Eleonora tego nie rozumie. Stawia swoje kruche wpływy ponad dobrem Miasta Lalek. Gdy zaoferowałem jej, by stanęła przy naszym boku - odmówiła. Wolała wysłać przeciwko nam swoje Marionetki. Jeżeli jednak mamy pokonać Lae’phela musimy najpierw pokonać Fyortów, a ten most jest do tego kluczem.
Przemówienie trwało, lecz do auli wszedł stary Marionetkarz z krótkimi, posiwiałymi włosami noszący szary mundur jednego z oddziałów broniącego sztabu Zory.
- Jestem generał Wos i jestem odpowiedzialny za przydział ochotników. - Powiedział ściągnąwszy czapkę i odłożywszy ją na biurku.
- Miło mi powitać was w szeregach Zory, lecz obawiam się, że znaleźliście się po złej stronie rzeki. Tutaj, na północy nasze siły są liczniejsze, a przeciwko nam jest zaledwie niewielka skała, którą musimy zdobyć - Richardówka. - Obrócił się do tablicy i zaczął rysować na niej kreski, które po chwili ułożyły się w plan nadchodzącej bitwy.
- Potrzebujemy was na południu. Pałac Gwiazd jest spory i jest tak naprawdę twierdzą a my nie mamy dość ludzi, by choćby myśleć o szturmie na południu. Wasza trójka to niewiele, lecz jeżeli udałoby się wam przedostać na drugi brzeg, to poprawilibyście morale i pomogli przygotować atak, gdy my skończymy tu na północy. Wiem, że jesteście ochotnikami i możecie odejść w każdej chwili, więc czy przyjmujecie to zadanie? - Mężczyzna oparł dłonie na stole z mierząc wzrokiem wszystkich zebranych w sali. Jego słowa zagłuszyły przemówienie Vincenta Zory, lecz nie mogły zagłuszyć okrzyku żołnierzy, który rozbrzmiał po zakończeniu przemowy. Najwidoczniej lada chwila miał rozpocząć się atak, a była dopiero siódma.

Kolejka: Dowolna

Kolejny post Mistrza Gry pojawi się w okolicach 3-4 września.
Gracze mogą w tym czasie wymienić między sobą do 3 postów na gracza.

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Sztab Zory 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Re: Sztab Zory
Pią 2 Wrz - 20:03
Straszka jako osoba, która wspierała milicję była bardzo ciekawa, czy uda jej się spotkać ich głównodowodzącego, Vincenta Zore – w końcu, kto nie chciałby mieć osobistych powiązań z kimś, kto jest głównym głosem całego ugrupowania? Chyba tylko głupiec.  Niestety obecnie mogła tylko słuchać urywków jego słów, które docierały do nich przez okno. Kim byli oni? Jakiś nieznany jej dachowiec, który na szybko przedstawił się jako Addens oraz dobrze jej znany lekarz. Trujący Bane, którego szczerze nie spodziewała się tutaj spotkać. Kotka, logicznie rzecz ujmując, jak ex dachowiec mogła nie chcieć znajdować się pod kontrolą, kto gardzi jej gatunkiem, jeszcze bardziej niż obecna władza. Ale medyk? Jaki on miał w tym interes? Przecież nie potrzebował przyłączać się do żadnego gangu, żeby zajmować się leczeniem rannych. OH! No tak, przecież jego dziewczyna, a może już narzeczona? Czy w ogóle jeszcze z sobą byli? No, w każdym razie Wyspiarze mogliby się do Juli przyczepić i chcieć z robić z niej niewolnice. W końcu była ślicznym liskiem ze ślicznymi skrzydełkami. Tak, to mogło być to. Nawet gdyby - w teorii - nie byli już z sobą, to Bane na pewno wciąz darzył ją uczuciem i niechciałby, żeby coś jej się stało.
Czekając na jakieś ciekawsze działania, na kogoś kto w końcu ruszy do nich tyłek zaczęła obserwować obu mężczyzn. Bane wyglądał na zmęczonego życiem, bardziej niż wtedy, kiedy widzieli się po raz ostatni. Nie mniej, wciąż był przystojny i prezentował się bardzo dobrze.
Addens również był niczego sobie; miał śliczne orzechowe oczy i mocno kasztanowe futro.
Raven uśmiechnęła się do siebie, zadowolona z faktu, że postanowiła ubrać się w coś innego niż mundur. Oczywiście miała czarny szal Zory oraz szare elementy, dzięki czemu łatwo było rozpoznać do jakiego ugrupowania należała. No, w sumie buty miała pełne, wojskowe. Torba również była z bardziej wytrzymałego materiału.
Jej bestia siedziała obecnie gdzieś z tyłu, ucinając sobie drzemkę. Jej słodka mała pysia.
W końcu ktoś wszedł do małej auli. Kotka przeniosła fioletowo-czerwone oczęta na mężczyznę w mundurze. Od razu go polubiła: przeszedł do rzeczy, nie bawiąc się w jakieś głupie powitania i cackanie.
Kiedy generał zakończył swój wywód, kotka wstała, pobudzona okrzykami dobiegającymi zza okna.
- Pisze się na to – zafalowała ogonem – jak reszta stchórzy, pójdę nawet sama z moją Lorelei.
Chciała rzucić facetom wyzwanie, być bezczelną i drapieżną, żeby zachęcić ich do ruszenia tyłów i – skoro już zdecydowani się zgłosić – zostania, walczenia oraz przygotowywania się na ostrą jatkę. Może nie potrzebnie, może sami byli równie porywczy, co ona. Pełni własnych postanowień, determinacji i nie było niczego, co by ich spłoszyło.


Ekwipunek:
animicus (na sobie), kosmata broszka (na sobie), płaszcz zmiennokształtności (na sobie), bransoleta topimyszki (na sobie), podpałka, noże, sztylety, broń palna + naboje, kilkanaście paczek zapałek, kilkanaście paczek zapalniczek, woda, bandaże

Bestia: Phantom (B)


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Sztab Zory TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sztab Zory D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Sztab Zory
Nie 4 Wrz - 18:02


Sztab Zory

Wątek Queen, Bane

Gdy tylko głos Vincenta ucichł i zawtórowały mu salwy aplauzów wiernych mu oddziałów, dowództwo przekazało rozkazy wymarszu - każda sekunda była na wagę złota. Błonia Akademii Zwycięstwa, a później cała Aleja Cynamonowa wypełniła się gromkimi krokami maszerujących równym krokiem oddziałów; na samym przedzie dumnie kroczyli Krakenobójcy, których błękitne peleryny dumnie łopotały na wietrze, później Cienie Tenebres – cali na czarno. Morale było wysokie, a śpiew żołnierzy niósł się echem po szerokiej drodze wiodącej wprost na Akademię Sztuk Pięknych, wpadając przez okna również do sal wykładowych Akademii Zwycięstwa. Wkrótce dołączyć mieli do nich również ochotnicy, dotychczas zgromadzeni w jednej z auli.
Nie traćmy więcej czasu. Za mną. – rozkazał lapidarnie Wos zakładając na głowę swoją czapkę i kierując się w kierunku wyjścia.

Oddział, do którego należała Queen, Bane i poznany przez nich Dachowiec nie mógł liczyć więcej niż tuzin osób. Równym dwuszeregiem grupa pomaszerowała za generałem przez olbrzymi gmach Akademii Zwycięstwa.
Tak nie można! – gdy mijali jedną z sal wykładowych do ich uszu dotarł wysoki męski głos należący do ciemnowłosego Cienia o skroniach przyprószonych siwizną, ubranego w wykwintny surdut i złote, półokrągłe okulary, zza których wyzierały krwistoczerwone oczy – To ma być przybytek nauki, niosący kaganek oświaty, a nie łunę zniszczenia! Nie godzi się, by Akademię przerabiać na koszary!

Ochotnicy, którzy chcieli dołączyć się do dyskusji z profesorem mieli na to chwilę - ich oddział maszerował niezbyt pośpiesznym krokiem, zatem nie mieliby problemu dołączyć do niego po rozwiązaniu problemu sędziwego uczonego.

Jeżeli Bane oraz Queen nie byli zainteresowani dyskusją i ruszyli dalej za swoim dowódcą i resztą oddziału, to wychodząc z budynku Akademii natrafili na troje członków Milicji - dwóch niosących trzeciego rannego ze złamaną nogą. Dowódca Bane i Queen krzyknął do prowadzonych przez siebie ludzi: - Ktoś jest w stanie pomóc biedakowi?

W przypadku rozmowy z profesorem możecie sami pokierować dalszą częścią rozmowy, podobnie jak w przypadku pomocy członkowi Milicji możecie opisać wykonane przez was czynności. Jeżeli nie chcecie reagować, to proszę po prost o opisanie reakcji na oba wydarzenia.
Kolejka: Dowolna

Kolejny post Mistrza Gry pojawi się w okolicach 17-18 września.
Gracze mogą w tym czasie wymienić między sobą 1 post na gracza.


Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Sztab Zory 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Sztab Zory
Sro 7 Wrz - 22:47
Mimo iż bardzo chciał pozostać neutralny i na obecność Zory w Klinice zgodził się tylko dlatego, że był przekonywany, że placówka nadal będzie działać i nieść pomoc wszystkim, niezależnie od ugrupowania, szybko został wciągnięty w politykę i nim się obejrzał, nie było już odwrotu. Tak też znalazł się pośród wspierających Zorę.
Przysłuchując się temu, co miał do powiedzenia wygłaszający mowę mężczyzna, oglądał paznokcie, jawnie okazując w ten sposób brak zainteresowania. Tylko pozorny, bowiem gdyby ktoś zapytał go o czym tamten mówił, Cyrkowiec streściłby przemówienie, może nie co do słowa, ale na pewno przytoczyłby jego najważniejsze elementy.
Ubrany w białą, elegancką koszulę, białe spodnie, marynarkę, sięgający kolan płaszcz, rękawiczki i buty stanowił dla pozostałych zebranych nie lada ciekawostkę - pośród wszechobecnej czerni i szarości był jak lampka w ciemności. A że na klapie marynarki miał przypiętą dużą, złotą broszkę z Laską Eskulapa, wszyscy dookoła wiedzieli jaką pełni funkcję.
Mimo pięknego, jasnego ubrania i elegancko ufryzowanych, białych jak śnieg włosów, wyglądał na naprawdę zmęczonego. Czarno zielone oczy, podkreślone nieładnie ciemnymi sińcami łypały na każdego, kto zbliżył się do medyka. Zaczepiony oczywiście starał się odpowiadać na pytania bądź udzielać się w jakikolwiek grzeczny sposób, jednak rozmówca mógł odnieść wrażenie, że Bane wcale nie jest zadowolony ze swojego udziału w wojnie. Co wcale z prawdą się nie mijało.

Jedynym, podnoszącym ciśnienie medyka elementem była... Queen. Kobieta, Straszka, którą poznał lata temu, do której miał odwagę startować zaraz po przybyciu do Krainy Luster, wtedy gdy wszystko było nowe i przerażające. Ciężko było powiedzieć, czy działał wtedy w stresie czy może faktycznie miał na nią chrapkę... jedno było pewne - Queen nadal wzbudzała zainteresowanie Cyrkowca. Początkowo nie nawiązywał z nią żadnej interakcji, pozwalając kobiecie (i sobie samemu) na przestrzeń, potrzebną do zorientowania się w sytuacji. A że był z nimi jeszcze Addens, Bane nie chciał niepotrzebnie wywlekać na wierzch niczego, co było osobiste i dotyczyło spraw prywatnych.
Przysłuchując się mowie dowodzącego, przyglądał się paznokciom i myślał, czy zabrał wszystko co potrzebne. Na kostce lewej nogi zapiął Animicusa, w noszonej na ramieniu torbie medyka miał ukrytą Kulę pomocną by na czas odnajdywać tych, którzy potrzebowali pomocy. Bursztynowy Kompas ukrył w wewnętrznej kieszeni doszytej do koszuli, na wysokości mostka a Rubinowe serce zawiesił na szyi, rezygnując z części Blaszki i zostawiając ją w Klinice, by niepotrzebnie nie narażać Tulki na stres na który będzie narażony. Oprócz tego w torbie spoczywała też Pozytywka Sekretów a spod płaszcza wystawała końcówka Czarciego ogona, dodatkowej kończyny która bardzo przyda mu się przy pracy.

Straszka wykazywała większą inicjatywę i werbalnie wyraziła chęć zmiany pozycji. Bane na słowa dowódcy kiwnął głową, również zgadzając się na taki obrót spraw. Gdy ruszyli, zbliżył się do kobiety i dotknął jej ramienia, zwracając na siebie jej uwagę. Jeśli spojrzała w jego stronę, posłał jej lekki uśmiech. Jeśli pamiętała, że za dawnych lat miał problem z mimiką, teraz mogła być odrobinę zaskoczona jego wyglądem.
- Cieszę się, że cię spotkałem. - mruknął - Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. - dodał i nie powiedział już niczego więcej. Jeszcze przez chwilę patrzył jej w oczy po czym odwrócił wzrok i skupił się na marszu we wskazane przez dowódcę miejsce.
Gmach Akademii Zwycięstwa był naprawdę imponujący a spacer prawdopodobnie byłby przyjemny, ale w takim towarzystwie (nie licząc oczywiście miłego towarzystwa Queen) marsz nie mógł sprawiać radości.
Okrzyki starszego mężczyzny oczywiście zwróciły uwagę Cyrkowca, jednak Bane oprócz spojrzenia w stronę awanturującego się, nie zatrzymywał się i szedł dalej, uznając że nie on powinien zajmować się rozmową z pracownikiem Akademii.
Idąc dalej natknęli się na o wiele ciekawszy przypadek i w tej sytuacji medyk nie mógł już zignorować napotkanych osób. Widząc rannego zmarszczył brwi i poprawił torbę. Gdy padło pytanie, nie zawahał się i  od razu, przepychając się przez resztę oddziału, zbliżył się do poszkodowanego.
- Ja. - powiedział twardo - Połóżcie go na podłodze. Tylko ostrożnie! Chcę go obejrzeć. - dodał ze stanowczością w głosie. Być może sprawiał wrażenie zblazowanego, niezainteresowanego sprawą Zory i samej wojny, lecz w obliczu cierpienia innej istoty, w głowie tłukła się jedynie przysięga, jaką składał lata temu, a która w chwili słabości przypominała każdemu medykowi, jaka była jego rola.
Jeśli mu to umożliwiono, przykucnął przy rannym i zaczął oglądać nogę, szukając miejsca złamania. Oczywiście najlepiej byłoby go zabrać do Kliniki, jednak na takie luksusy nikt w tej chwili nie mógł sobie pozwolić.
Noga była lekko przegięta pod dziwnym kątem, dokładnie w połowie uda. Na szczęście nie było to złamanie otwarte, jednak i tak stanowiło zagrożenie dla samego poszkodowanego. I sprawiało ogromny ból.
- Niech ktoś przyniesie mi coś, czym mogę usztywnić nogę. Mogą być dwie deski, dwa grube pręty lub cokolwiek, co pozwoli ją ustabilizować. - polecił, zerkając w stronę dowódcy co miało być niemym pytaniem o pozwolenie na wydanie takiego polecenia.
Niezależnie od tego czy jego prośba została spełniona, Bane w następnej kolejności zwrócił się do Queen, przywołując ją ręką. Tylko ją znał na tyle, by mógł jej zaufać.
- Muszę nastawić kość. Nie będzie to przyjemne ani dla niego, ani dla wszystkich zebranych, łącznie ze mną. - zaczął - Wiem kim jesteś, dlatego proszę cię, byś... zajęła się jego emocjami. Zabierz jego strach. Ułatwi mi to sprawę. - dodał bardzo cicho - A was, panowie, proszę byście przytrzymali rannego na mój sygnał.

Jeśli nic nie stanęło na przeszkodzie a usztywnienie (jakiekolwiek) zostało dostarczone, Cyrkowiec polecił dwóm żołnierzom by unieruchomili rannego, dał Queen sygnał by zajęła się jego emocjami (jeśli się zgodziła) a sam odetchnął i gdy wszystko było gotowe, zaparł się mocno i zaczął ciągnąć za nogę. Właściwie prawie nie wierzył, że uda mu się cokolwiek zdziałać, bo napięte mięśnie były tak twarde, że równie dobrze mógłby próbować przegiąć kamień, ale należało spróbować. Krzyk rannego był tak niemiłosiernie głośny i rozpaczliwy, że nawet Bane poczuł się źle z tym, co robił, lecz mimo to nie odpuścił.
W pewnej chwili jeden z mężczyzn należących do oddziału pochylił się nad rannym, objął jego głowę i zacisnął rękę, przyduszając nieszczęśnika.
- Już już, cicho. - wymruczał, gdy tamten zaczął krztusić się własnym krzykiem i brakiem powietrza. Żołnierz trzymał dotąd, aż ranny nie zwiotczał, powieki opadły a twarz mu złagodniała. Stracił przytomność.
I wtedy też nastąpił bardzo nieprzyjemny trzask a ciągnięta noga wyprostowała się, sprawiając jednocześnie że Bane puścił gdy ta była na miejscu i opadł na zad. Było po wszystkim.
- I tak ktoś będzie go leczył. - powiedział "dusiciel" wzruszając ramionami - Nie ma za co. - dodał na co Bane uśmiechnął się i skinął mu głową w podzięce. Być może mało kto o tym wiedział, lecz utrata przytomności sprawiła, że mięśnie rannego odpuściły i pozwoliły nie grzeszącemu siłą medykowi na dokończenie rozpoczętego dzieła. Po wszystkim unieruchomił nogę z pomocą przyniesionych materiałów, podziękował za pomoc i polecił zabrać nieprzytomnego wgłąb budynku, gdzie ktoś doprowadzi go do porządku. Nie używał swoich mocy, bo wiedział, że leczenie nastawionej "na szybko" nogi, może wcale nie przynieść rannemu nic dobrego.

Jeśli natomiast cokolwiek o co prosił Cyrkowiec nie zostało wykonane a udzielenie pomocy zostało uniemożliwione, Bane polecił tym, którzy nieśli rannego by zanieśli go w spokojne miejsce i tam poszukali pomocy.


Decyzji MG pozostawiam co ostatecznie zostało wykonane, a co nie.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sztab Zory D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Sztab Zory
Nie 18 Wrz - 21:55


Sztab Zory

Wątek Queen, Bane

Wszystkie polecenia wydane przez Bane’a zostały wykonane niezwłocznie przez Milicjantów - kim byli, by wykłócać się z lekarzem? Jeden z oddziału poszkodowanego, Dachowiec o szarym futrze skinął krótko w podzięce i zza pazuchy wyciągnął sztylet o zdobionej geometrycznymi motywami rączce, którą trzymając za ostrze skierował w stronę Cyrkowca.
- Dzięki, doktorku. To za fatygę. - przekazał broń lekarzowi - Lepiej jest mieć się czym obronić niż nie mieć, zwłaszcza jak idzie się na front. - skłonili się i odmaszerowali w głąb Akademii.

Wkrótce oddział Bane i Queen wyszedł na rozległy plac przed Akademią Zwycięstwa, na którym zgromadzone były już pozostałe siły Zory. Oddziały żołnierzy ubranych w ciemne mundury, ale również zwyczajne ubrania ciągnął się z lewej i prawej strony aż po horyzont - Vincent rzeczywiście zgromadził wielu ludzi pod swoim sztandarem. Gdy ochotnicy ustawili się w równym szyku, ich dowódca odwrócił się do nich twarzą i zdejmując swoją czapkę zabrał głos.
- Tak jak mówiłem, jesteście oddelegowani na południe mostu, musicie więc przedrzeć się nad brzeg rzeki, skąd zostaniecie przetransportowani dalej. - mimo swoich lat głos Wosa był hardy i donośny - Macie dwie drogi. Możecie ruszyć ścieżką bezpośrednio na wybrzeże, ale wiedzie ona bardzo blisko linii frontu. Jak się domyślacie, może być niebezpiecznie, jednak dojdziecie tam w nie więcej, niż dziesięć minut. - na poznaczonej zmarszczkami twarzy generała pojawił się krótki grymas niezadowolenia - Możecie też wybrać dłuższą drogę i przejść wąskimi uliczkami niedaleko nabrzeża. Nie przewiduję, by bitwa rozniosła się na tamtą okolicę, zatem choć będziecie iść blisko pół godziny, nie powinniście napotkać żadnych sił przeciwnika. Decyzję pozostawiam wam. - założył swoją oficerską czapkę i krótkim żołnierskim gestem zasalutował - Życzę wam powodzenia. Nie zgińcie.

Kolejka: Dowolna

Kolejny post Mistrza Gry pojawi się w okolicach 8-9 października.
Gracze mogą w tym czasie wymienić między sobą 1 post na gracza.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Sztab Zory 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Sztab Zory
Pon 17 Paź - 21:22
Wszystko udało się tak, jak tego chciał. Nikt nie utrudniał mu pracy, polecenia zostały spełnione a sam Bane... cóż, przyzwyczajony do tego, że otaczający go świat lubi kopać go w tyłek, złapał się na tym, że myślał nie o stanie pacjenta a o tym, że poszło mu za łatwo.
Oszołomiony nieco tym małym sukcesem, przyjął sztylet i patrząc na szarego Dachowca uśmiechnął się zmieszany. Podziękował, a jakże, w końcu może i był gburem ale nie chamem.

Nie dane im było zamarudzić tam dłużej, bo już po chwili maszerował z resztą zaangażowanych w sprawę istot w stronę Akademii Zwycięstwa. Tłum zgromadzonych na placu sprawił, że medyk aż sapnął z wrażenia. Wyglądało na to, że nie bierze udziału w jakiejś małej ruchawce a prawdziwej wojnie. Tylko czy wybrał dobrą stronę?
Dowódca szybko i zwięźle powtórzył polecenia i nakreślił sytuację. Blackburn początkowo nie chciał podejmować ryzykownych decyzji, lecz wyglądało na to, że oto miał do wyboru dwie ścieżki. Queen była milcząca, lecz Cyrkowiec taką ją właśnie zapamiętał z czasów swoich początków w Krainie Luster, zatem jej małomówność nie była niepokojącym sygnałem.
Niepokojące było to, że Bane zaczynał odczuwać silny stres. Nigdy nie był odważny, nie miał w sobie genu bohatera który rzuca się na pierwszą linię i własnym ciałem osłania kolegów przed ostrzałem. Wręcz przeciwnie, był obrzydliwym, rozhisteryzowanym tchórzem. I właśnie teraz poczuł, jak po skroni spływa mu kropelka potu.

Gdy nadszedł czas podejmowania decyzji i ktoś postanowił zapytać go o zdanie, Bane przełknął stojącą mu w gardle wielką gulę i zmrużył oczy, starając się wyglądać na opanowanego.
- Sugeruję wybór drugiej opcji. My, medycy, jesteśmy wam potrzebni żywi. Nie ma sensu ryzykować i wybierać krótszą trasę, lepiej iść bezpieczniejszą. - powiedział, poprawiając ubranie i przymocowując otrzymany sztylet do paska, na boku, tak by w razie potrzeby łatwo było go dobyć. Nie potrafił walczyć nożem, ale lepiej być uzbrojonym niż całkowicie zdanym na łaskę innych.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Sztab Zory D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Sztab Zory
Wto 18 Paź - 14:23


Sztab Zory

Wątek Queen, Bane

W oddziale, w którym znajdował się medyk i Straszka zapanował konsensus co do wyboru drogi – choć była zdecydowanie dłuższa, to ryzyko bezpośredniego starcia z uzbrojonymi bojówkami stronników Fyortersoli było minimalne.
Stronnicy Zory przedzierali się wąskimi alejkami, w których rybi smród bijący znad nadbrzeża Ailir był ich najmniej dotkliwym problemem, wkroczyli bowiem w tę część miasta, o której problemach władze miejskie zdawały się celowo milczeć – wszak co z oczu, to z serca. Zmurszałe mury i spadający z gzymsów tynk straszył rozbiciem głowy, a walające się pod ścianami śmieci groziły nieostrożnym wędrowcom niechybnym upadkiem.

Cuchnęło przeokropnie – intensywny rybi, zgniły zapach tak charakterystyczny dla nadbrzeża nie tylko sprawiał wrażenie, że przedzierał się aż do szpiku, ale również mieszał się z odorem rozkładu i niemytych ciał – być może ku zaskoczeniu Zorczyków zaułki nie były opustoszałe, lecz wypełnione całą gamą istot – począwszy od praczek wylewających szare mydliny na miejski bruk, przez damy nocy świadczące swe usługi już od wczesnych godzin porannych, na żebrakach i powszechnych złodziejaszkach skończywszy. Życie biedoty toczyło się niezmąconym torem – i tylko odległe wybuchy magicznego ognia powodowały, że tubylcy zadzierali głowę na skrawki nieba wyzierające spomiędzy wysokich murów kamienic i szeptali między sobą obojętnymi tonami.

Alejka była szeroka na dwa metry, a boczne wejścia do kamienic skutecznie pomniejszały przestrzeń, lecz towarzyszący Bane i Queen Addenes był niezbicie pewien, że podążają właściwą drogą. Było ciemno i cicho, a na prowizorycznych leżankach odpoczywali żebracy - jeden z nich, siedzący na schodkach Dachowiec zauważywszy mały oddział Zory uniósł głowę i z błyskiem w oku przyglądał się maszerującym stronnikom Milicji.
- Panie, daj pan grosza, mam chorą córkę. – mężczyzna w łachmanach wyciągnął swoją dłoń w kierunku przechodzącego obok Bane i złapał go za rękę. – Młoda jest jeszcze, ledwo kocię, a już jej los dokucza. – z piersi mężczyzny, którego wieku nie sposób było określić przez liczne warstwy materiału i brudu na twarzy, wydarło się ciężkie westchnienie. – Wspomóż pan groszem starca!

Kolejka: Dowolna

Gracze mają czas na napisanie posta do 5 listopada.
Mogą w tym czasie wymienić między sobą 1 post na gracza.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Sztab Zory 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Sztab Zory
Nie 13 Lis - 19:54
Chociaż Bane był lekarzem już od lat, nic go tak nie odrzucało od kogoś lub czegoś jak smród. Przemieszczając się w stronę południowej części mostu, przechodzili przez wyjątkowo podłą dzielnicę, taką, do której na trzeźwo nigdy by się nie zapuścił. W sumie nawet będąc pijanym by tu nie zaszedł. Wszechogarniający smród zgnilizny, padliny i choroby sprawiał, że białowłosy szedł krzywiąc się nieładnie, nie raz unosząc dłoń do ust. Może nie powinien się tak zachowywać, przywdziewając maskę profesjonalizmu, lecz dziś jakoś nie miał ochoty zgrywać przykładnego medyka. Spotkał się już z różnymi stadiami rozkładu, martwicę znał i babrał się w niej niejednokrotnie, ale nikt nie powiedział, że odpowiadał mu zapach tego...syfu.
Queen pozostała milcząca co w zasadzie było mu na rękę. Nie zaczepiał jej przez wzgląd na ich pierwsze spotkanie. Było to dawno temu, ale nadal odbijało się echem w pamięci Blackburna, paląc jak otwarta rana. Kiedyś był inny, o wiele bardziej przystępny w rozmowie, mimo iż jego twarz pozostawała martwa. Później... cóż, niejeden stwierdziłby, że się rozbestwił, poczuł zbyt pewnie. Może tak, może nie. Historia oceni.
Przechodząc dalej widział żebraków, widział wsparte na framugach, machające zgrabnymi nóżkami panienki lekkich obyczajów. Być może zatrzymałby się przy jednej i uciął sobie pogawędkę z racji charakteru, lecz odrzucał go ich fetor i sam fakt, że prawie pewnym było, iż są na coś chore. A nie miał zamiaru łapać jakiejś lustrzanej choroby wenerycznej, zwłaszcza, że tych jeszcze nie poznał zbyt dobrze.
Złapany za rękę w pierwszym odruchu chciał wyrwać się z uścisku, patrząc na mężczyznę szeroko otwartymi oczami. W ustach zagotowała się żrąca ślina, lecz widząc z kim ma do czynienia, powstrzymał moc i skupił się na tym, co żebrak miał do powiedzenia.
Bardzo się starał nie drżeć z odrazy. Dawno już nie miał do czynienia z takim marginesem społecznym, do Kliniki zaglądali tylko ci, których było stać na usługi prawdziwego lekarza a nie felczera. Kątem oka spojrzał na Queen, lecz pociągnięty i zapytany o pieniądze, ponownie spojrzał na tamtego. Zjeżył się cały i wyszczerzył zęby. Oj nie lubił dzielić się majątkiem. Czarci Ogon zamachał nerwowo pod płaszczem. Wolna ręka sięgnęła ku przypasanemu sztyletowi.
- Nie dam ci pieniędzy. - powiedział patrząc na zaczepiającego z góry, zadzierając nosa - Ale przyjdź do Kliniki na wzgórzu. Poproś o pomoc, nikt ci jej nie odmówi. A ja, gdy tylko wrócę, umorzę twój rachunek. - dodał z kwaśnym grymasem - Wyleczymy twoją córkę. Ty w tym czasie poszukaj uczciwej pracy. Nic więcej dla ciebie nie uczynię.
Palce dłoni zacisnęły się na rękojeści podarowanego mu chwilę temu sztyletu. Bane nie był pewien, czy byłby w stanie zabić, lecz z groźbami nie miał problemu. Jeśli będzie trzeba, przystawi ostrze do szyi żebraka i zastraszy go na tyle, na ile będzie potrafił. Chwilowo to do śmierdziela zależało, co stanie się dalej.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Sztab Zory A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Sztab Zory
Sob 3 Gru - 21:56


Sztab Zory

Wątek Bane

Żebrak widząc złowrogą rekację Bane początkowo zacisnął dłoń na przegubie mężczyzny spoglądając przez jego ramię w mrok alejki, a następnie wycofał ręce i gniewnie zmarszczył krzaczaste brwi.
Klinyka, mówi dobry pan, Klinyka! — żachnął się żebrak niemalże wykrzykując swoje słowa i  uniósł w górę lepkie od brudu ręce w obronnym geście — Zgraja szarlatanów, co uczciwych ludzi naciąga. — Dachowiec dając wyrazu swojej pogardzie siarczyście splunął na chodnik niedaleko buta Bane i wytarł usta brudnym rękawem — Ja nie wiem, jak dobry pan może pracować pod takim jegomościem dyrektorem, co z ludziami się za pan brat… bratał. Ludziska mawiają jeno, że ten jegomość to się z moryją w dobrej komitywie trzymał i niejednego z naszych pokroił. Ba! Mój daleki kuzyn ze strony ojca wujka mojej matki nieboszczki, co na wojence ogon stracił zawsze mawia, że w całej tej Klinyce to naszych porywajo i do ludzisk sprowadzić chco. Wie dobry pan, co ja na to wszystko? Że dintojra to się szykuje, ot co.
Alejka, choć ciasna, zadziwiająco tętniła życiem. Bane poczuł nagłe i bolesne szturchnięcie w ramię, po którym wysoki kobiecy głos wymamrotał nieskładne “przepraszam”, a osoba, do której należał puściła się pędem w kierunku ciemnej uliczki ciągnącej się za plecami Cyrkowca. Gdyby Bane sprawdził kieszenie zauważyłby, że czegoś mu brakuje - co konkretnie zostało skradzione może określić gracz.

Wyznaczam czas na napisanie posta do 18 grudnia





Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Sztab Zory 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Sztab Zory
Wto 20 Gru - 21:30
Przez lata pracy spotykał się z różnymi opiniami na temat Kliniki i pracujących w niej osób. Jedni reagowali uśmiechem, wspominając jak to któryś z lekarzy wyleczył kogoś dla nich ważnego, inni obrzucali personel obelgami, nie mogąc się pogodzić z tym, że nie zawsze udzielona pomoc wystarcza do uratowania życia. Nie spotkał się jednak jak dotąd z tak otwartą wrogością i to popartą takimi argumentami. Najbardziej zaskakujące w tym wszystkim było to... że żebrak miał informacje, które teoretycznie nie powinny wypłynąć poza mury samej Kliniki. A może... Może po prostu Bane był ślepy i zbyt zajęty karierą by zauważyć, że Lustrzanie plotkują.
Nie chciał dochodzić skąd obdartus wie o MORII, nie chciał ani potwierdzać ani zaprzeczać, jednak w tej sytuacji niewyrażenie swojego stanowiska mogło obrócić się przeciwko niemu. Przyglądając się tamtemu z ledwo skrywaną odrazą, przesunął się lekko w bok by w razie czego kolejna plwocina nie dosięgła jego buta. Cóż za ordynarna reakcja.
Dintojra? Medyk zmarszczył brwi. Nie podobało mu się to, w jakim kierunku zmierzała ta rozmowa. Jeśli wziąć słowa żebraka na poważnie, można by pomyśleć, że prości mieszkańcy Krainy Luster cieszą się z tej całej wojny bo upatrują w niej ostatecznego rozwiązania kwestii morijskiej. A przecież tak nie było.
- Drogi panie. - zaczął Bane, zmuszając się do uśmiechu - Zdania twojego nie zmienię, ale ponawiam zaproszenie do Kliniki. Przyjdź, przekonaj się. Być może będziesz mile zaskoczony a twoja córka wyzdrowieje szybciej, niż zdołasz zmówić pacierz do tego, kogo wyznajesz. - wzruszył ramionami - Zrobisz jak uważasz, wierzę jednak, że w obliczu choroby bliskiej osoby będziesz skłonny spróbować wszystkiego, co mogłoby jej pomóc.
W zasadzie dla niego dyskusja była zakończona, nie zamierzał namawiać brudasa do przybycia. Dla niego był to jedynie gest dobrej woli, takie zaproponowanie leczenia, bo przecież w ogólnym rozrachunku będzie stratny. Tak, był łasy na pieniądze i rzadko kierował się czystym altruizmem.
Trącony w ramię zaklął cicho i od razu odwrócił się do kobiety, która go potrąciła. Jej zachowanie było jednoznaczne, a wsunięcie dłoni w kieszeń potwierdziło, że właśnie dokonała kradzieży. A ukradła... Bursztynowy Kompas!
- Stój! - krzyknął, ruszając za nią w te pędy. Jeśli ktoś ze sztabu go zatrzymał, w krótkich słowach przekazał, że został obrabowany a przedmiot ten ma wyjątkowe znaczenie. Pognał więc za złodziejką ile sił w nogach, układając w głowie plan co zrobi jak ją dorwie.
Bardzo nie lubił gdy ktoś mu coś zabierał. I to bez pytania.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Sztab Zory A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Sztab Zory
Pon 9 Sty - 19:12


Sztab Zory

Wątek Bane

Nikt nie zatrzymywał Bane. Addens obróciwszy się za oddalającym się Cyrkowcem krzyknął, aby dogonił ich jak najszybciej i że dalsza trasa wiedzie prosto, aż do nadbrzeża.
Tymczasem złodziej nie zwalniał. Postać w kapturze biegła co tchu przed siebie przepychając się łokciami przez przypadkowych przechodniów, którzy mieli nieszczęście znaleźć się na jej drodze. Plask butów na błotnistym gruncie niósł się echem po wąskich, śmierdzących uliczkach, lecz nie budził żadnego zainteresowania ze strony tubylców – ci byli widocznie przyzwyczajeni do podobnych pogoni, a wrodzona niechęć do wychylania się ponad szereg powodowała, że nikt z tłumu nie próbował zatrzymać uciekającego złodzieja.

Bane choć nie tracił dystansu, nie mógł jej dogonić – mała postać była zbyt zwinna i za dobrze znała plątaninę uliczek, by dać się przechytrzyć Cyrkowcowi. Los w tej materii miał się jednak uśmiechnąć do Cyrkowca w najmniej spodziewanych okolicznościach.


Uciekinier w pewnym momencie skręcił na rozwidleniu w jedną z bocznych alejek i tym samym zniknął Cyrkowcowi z oczu, lecz ledwie kilka chwil później do uszu Bane mógł dotrzeć charakterystyczny dźwięk szczęku metalu o kostkę brukową. Mężczyzna nie miał wiele czasu na reakcję. Wkrótce w jego nozdrza uderzyła woń zgniłych jabłek, jakby na moment śmierdzące rybami uliczki Miasta Lalek zamieniły się w sad wyjątkowo ciepłą jesienią.

Otrząsnąwszy się z dreszczyku pościgu, Bane mógł zaobserwować anomalię, jaka objęła pobliskie uliczki – na leciwych ścianach, miejscami pozbawionych tynku, wiła się skomplikowana siateczka żyłek pulsująca rytmicznie bladoczerwonym światłem. Również bruk został poddany metamorfozie – krwistoczerwony, miejscami skryty był pod mięsistymi kupami zdaje-się-śmieci. Choć okolica była spokojna, to z głębi alejki i w pewnym oddaleniu zza pleców Cyrkowca dochodziły trudne do nazwania odgłosy, które z każdą chwilą zdawały się zbliżać coraz bardziej do Blackburna.

Bane może zadecydować co zrobi – czy pójdzie w głąb alejki, w której zniknął złodziej, czy rozejrzy się po okolicy aby zbadać dziwną anomalię.

Gracz ma czas na napisanie posta do 30 stycznia.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Sztab Zory A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Sztab Zory
Sob 4 Lut - 19:58


Sztab Zory

Wątek Bane

Pośpiech nigdy nie jest dobrym doradcą. Bane biegnący za małym złodziejaszkiem nie docenił niewidzialnego przeciwnika, jakim jest nierówny grunt; nie zauważywszy ubytku w kostce brukowej, noga Cyrkowca zapadła się we wgłębieniu i wygięła się pod nienaturalnym kątem, co zaowocowało utratą równowagi przez mężczyznę. Medyk miał ułamki sekundy na reakcję, nim jego twarz miała zderzyć się z kanciastą nawierzchnią – dla jego szczęścia, instynktownie wyciągnął ręce do przodu, chroniąc tym samym głowę przed bliskim spotkaniem z brukiem.
Niestety impet zderzenia z ziemią był na tyle duży, że nie oszczędził nadgarstka mężczyzny; jak tylko pierwszy przypływ adrenaliny minął, mógł poczuć tępy, promieniujący na cały przegub ból. Po chwili ręka zaczęła stopniowo puchnąć, a jej ruchomość była w znacznym stopniu ograniczona. Dokonawszy prostego badania, Bane bez wątpienia orzekłby, że jego skręcił sobie prawy nadgarstek.

Upadek zaowocował również zdarciem lewego kolana, które uderzyło niefortunnie w kostkę brukową oraz kilkoma mniejszymi otarciami i zadrapaniami na dłoniach i nogach.

Stan Cyrkowca nie był groźny, zatem po kilku chwilach bez większego wysiłku, acz z pewnym dyskomfortem mógł dźwignąć się na nogi. Po złodzieju nie było ani śladu – dźwięk miękkich kroków całkowicie ucichł i pozostawił mężczyznę zdanego na samego siebie w obcym miejscu.

Jeżeli Bane postanowił odejść drogą, którą przyszedł, mógł się rozczarować. Po tym, jak podniósł się z upadku zauważył, że za jego pleckami wyrosło kilka długich, grubych macki wijących się w sposób nieskoordynowany i nierytmiczny. Nowe zjawisko odcinało mu drogę powrotu, choć mógł zaryzykować i spróbować przeciskać się między nimi.

Mały placyk, będący w rzeczywistości jedynie rozwidleniem dróg z dużą ilością wolnego miejsca wytyczonego przez zaniedbane, nagie krzewy bliżej nieokreślonej rośliny, bez wątpienia uległ prawnej nadnaturalnej transformacji, którą Cyrkowiec mógł stwierdzić na pierwszy rzut oka. Ściany budynków zdawały się być pokryte siatką pulsujących nitek, a nierówny, zdradziecki bruk upstrzony był krwistoczerwonymi grudami tkanki.

Droga rozdzielała się na dwie odnogi. Pierwsza z nich, ulica Morgena, wiodła w kierunku rzeki, co Bane mógł wnioskować po przerzedzającej się zabudowie dachów; z jej strony biła intensywna woń przejrzałych jabłek, a siatka żyłek zdawała się być nieco rzadsza. Była bez wątpienia zaniedbana – leżała wszak na terenie jednej z biedniejszych dzielnic Miasta Lalek, zatem naturalnym elementem krajobrazu były hałdy na wpół rozłożonych śmieci piętrzące się pod zmurszałymi ścianami kamienic.

Druga droga, Aleja Goździkowa, wiodła w kierunku Sztabu Zory i cechowała się dużym zagęszczeniem rozpadającej się zabudowy. Przy niej znajdowała się leciwa Karczma o wdzięcznej nazwie Jaszczurzy Tulipan; jej właściciel był podstarzałym, otyłym mężczyzną o sumiastym wąsie i wielkich dłoniach, który słynął ze sprzedawania rozwodnionego, ale wyjątkowo taniego piwa. Z wnętrza szopy, która stanowiła ośrodek życia tutejszej ludności, uchodziły dźwięki skocznej muzyki i chóry przekrzykujących się głosów wyśpiewujących sprośne przyśpiewki.

Gracz ma czas na napisanie posta do 17 lutego.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Sztab Zory 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Sztab Zory
Wto 7 Lut - 20:25
Bane niestety nie należał do wyjątkowo szybkich czy sprawnych osób. Jak na swoją rasę i wiek mógł pochwalić się całkiem niezłymi wynikami, jeśli szło o bieganie co rano dla sportu, ale gdy przychodziło co do czego, wiele mu brakowało. Może dlatego, że nigdy tak naprawdę nikogo nie gonił. Ani przed nikim nie uciekał.
Początkowo wierzył, że jednak uda mu się JAKOŚ złapać złodziejaszka. Gnając co sił w nogach, obserwował jak uciekinier oddala się od niego w zawrotnym tempie. Na twarzy medyka pojawiła się prawdziwa złość a wyszczerzone jak u zwierzęcia zęby sprawiały, że stojący mu na drodze mieszkańcy odsuwali się na boki, robiąc mu miejsce. Niestety nic nie było w stanie mu pomóc, by odzyskał zgubę.
Po jakimś czasie biegu zauważył, jak otoczenie zmienia się a zapach w uliczkach intensywnieje. W pewnym momencie nawet był zmuszony zakryć nos i usta ramieniem, bo nie był w stanie wytrzymać wyziewu jaki owionął go gdy mijał jedną z ulic.
I właśnie to było powodem zakończenia pościgu.
Zahaczywszy o wystającą kostkę brukową, przechylił się niebezpiecznie w przód. Niczym w zwolnionym tempie, zamrugał szeroko otwartymi oczami widząc, jak ulica zbliża się ku jego twarzy. W ostatniej chwili udało mu się zamortyzować upadek i...
- Nnnniech to szlaggg! - tak jak szybko upadł, tak samo obrócił się na plecy i uniósł rękę ku górze, łapiąc drugą na nadgarstek. No tak. Chrupnięcie. Tylko głupi pomyślałby, że to gałązka, będąc w środku miasta na brukowanej ulicy, gdzie ze świecą było szukać jakichkolwiek drzew.
Warcząc, wściekły na złodzieja, bruk i wreszcie siebie, z trudem powstrzymał napływające do oczu łzy. Nie, nie był przecież jakoś specjalnie delikatny - MORIA dość dobrze konserwowała, prawda? Po prostu miał ochotę rzucić to wszystko i iść do domu. Zostawić tę całą durną zabawę w wojnę... Mało miał wrażeń? Cholerna przysięga lekarzy!
- Następnym razem jak mnie weźmie na szukanie wrażeń to sobie na spacer pójdę, kurwa jego maaaać! - rzucił w przestrzeń, nadal leżąc na bruku. Ręka paliła żywym ogniem, a robiła to wyjątkowo paskudnie, bo o ile otwarte rany uwalniały szlamowatą krew i nie czyniła ona Bane'owi wiele krzywdy, tak przy skręceniach czy złamaniach zamkniętych, cały ten syf zbierał się w tkankach i drażnił wszystko dookoła.
Nie było czasu na rozpaczanie czy wycie do nieba. Medyk, z głośnym warknięciem, podniósł się, nadal trzymając się za obolałe miejsce i rozejrzał dookoła. Pulsujące na ścianach budynków żyły sprawiły, że skrzywił się jeszcze bardziej. Można było powiedzieć, że przyzwyczaił się do dziwactw Krainy Luster, ale to COŚ było wyjątkowo paskudne. Rozchodzący się dookoła odór sprawiał, że ciężko było wziąć głębszy oddech. Wyostrzone zmysły były w tym wypadku przekleństwem.
- Jak oddech cukrzyka... - mruknął, szukając jakiejkolwiek drogi odwrotu. Nie był wojownikiem, nie był nawet odpowiednio odważny by wracać tą drogą, którą tu przybył. Wijące się na wszystkie strony dziwne macki odcięły mu drogę. Nawet nie myślał, by zbliżyć się nich nawet o krok.
Nie miał wielu ścieżek do wyboru. Słysząc gwar dochodzący z pobliskiego przybytku, pokręcił lekko głową. Bawić się w takim momencie? No tak. Tam gdzie wojsko i napięta atmosfera, imprezy są najgłośniejsze.
Chociaż przez chwilę pomyślał nawet by do nich dołączyć, ostatecznie wybrał uliczkę pełną... śmieci. A przynajmniej zamierzał. Zrobił nawet kilka kroków do przodu. A gdy do jego nozdrzy dotarł smród, mężczyzna wykonał perfekcyjny "w tył zwrot" i mimo początkowych oporów, ruszył Aleją Goździkową. W takim stanie, zły i poobijany, nie nadaje się do dalszej pracy - musi wrócić do sztabu, zameldować że ma w dupie cały ten syf i wraca do swojej Kliniki. Tam też przecież są żołnierze, może akurat potrzebują pomocy?
- Jak ktoś ma pecha to i w dupie złamie palec... - rzucił pod nosem, zbliżając się do karczmy. Nie zamierzał wchodzić do środka, chciał jedynie przystanąć przy niej i chwilę odpocząć, bo po pościgu był trochę zmęczony. Latka już nie te, co?
Żałosne.
No ale tak to właśnie jest, jak się myśli, że nadal jest się młodzieniaszkiem. Szybkiej fury nie miał, bo mieszkał gdzie mieszkał, więc nie można było powiedzieć, że czerwonym ferrari leczy kompleksy. Ale miał młodą dziewczynę. Stroił się jak paw. Wylewał na siebie litry perfum. I wciąż wydawało mu się, że jest najpiękniejszy.
Szkoda, że jak przychodziło co do czego, to pierwszy lepszy złodziej wyjmował mu z kieszeni co tylko chciał a pościg kończył się tym, że Bane zaczynał sypać się jak spróchniały korzeń.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Sztab Zory A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Sztab Zory
Pią 17 Mar - 21:04


Sztab Zory

Wątek Bane

Drzwi karczmy otworzyły się z hukiem, a z trzewi karczmy ze zdwojoną siłą uderzyła skoczna muzyka śpiewana przez młody, dźwięczny głosik. Jakkolwiek głos był zduszony, tak Bane mógł dosłyszeć, że cała izba zgodnie i nieskładnie śpiewa historię o młodej buntowniczce-bohaterce zwykłego ludu, co łukiem władała biegle.

Cyrkowiec mógł być słuchaczem koncertu za sprawą starszego mężczyzny, który ociężale wygramolił się ze środka budynku, by najprawdopodobniej zaczerpnąć świeżego powietrza. Ubrany był w obwisły fartuch, całkiem czysty jak na realia karczmy w biednej dzielnicy, pod którym skrywał się potężny mięsień piwny. Mężczyzna obtarł spocone czoło dłonią i podrapał się po gęstej, czarnej brodzie, nim zauważył stojącego nieopodal Bane. Podciągnął czerwone spodnie i zwrócił się w kierunku Cyrkowca.
O, panoczku, co tu panoczek jak palec stoi? — zapytał jowialnie zbliżając się do Blackburna i rozkładając serdecznie ramiona — Pewniście głodni, chodźta do środka! Strawy u nas pod dostatkiem, a i nasza mała Casyera popisy swoje nam daje, coby milej się nam gadało potem!

Nim skończył, z framugi drzwi wyłoniła się jasna czupryna, a zaraz potem dołączyła do niej reszta ciała młodej kobiety ubranej jak dziewka. Przezuła coś, co trzymała w ustach, zarzuciła długim blond warkoczem i skinęła w kierunku wnętrza.
Chodź pan do nas, Hela właśnie skończyła gotować potrawkę. — obdarzyła go filuternym uśmiechem i zaraz zniknęła we wnętrzu budynku.


Gracz ma czas na napisanie posta do 31 marca.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Sztab Zory 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Sztab Zory
Sob 1 Kwi - 20:09
Możliwe, że po prostu Bane był przewrażliwiony albo życie w Krainie Luster nauczyło go nieufności. Stanąwszy pod karczmą, skrzywił się patrząc na swój nadgarstek. Raczej go nie złamał, jednak tak czy siak powinien unieruchomić. W takich warunkach wolał go sam sobie nie nastawiać, ba, najchętniej wcale by go nie dotykał, tylko oddałby się w ręce Jaśka w Klinice. Co począć, był w terenie i pozostało mu kląć pod nosem na siebie i cały świat.
Już pal licho kradzież, potknięcie się o bruk mogło się skończyć o wiele gorzej. Zły jak osa, stał więc pod budynkiem i starał się złapać oddech po pościgu.
Muzyka dobiegająca z wnętrza była całkiem przyjemna i zdecydowanie kontrastowała z tym, co działo się w mieście. Bane początkowo pomyślał, że po prostu zawróci do sztabu, jednak gdy z wnętrza karczmy wyszedł całkiem sympatyczny jegomość i zaczepił go, plan zszedł na dalszy tor.
Cyrkowiec obejrzał sobie czarnobrodego od stóp po głowę. Uśmiech i serdeczny gest mogły być jedynie grą aktorską, jednak z drugiej strony... po co tamten miałby grać przed nieznanym sobie białowłosym facetem?
Medyk już miał coś powiedzieć, może nawet odmówić, ale wtedy ze środka wyjrzała wcale niebrzydka dziewczyna. Ubrana była tak, że nie pozostawiała wiele wyobraźni - czyli odważnie. A Bane był bardzo podatnym na urok ładnych pań, słabym byłym Człowiekiem.
- Macie coś, czym mógłbym usztywnić rękę? - zapytał podchodząc bliżej i patrząc mężczyźnie w oczy - Zapłacę. I za coś do picia. - dodał i jeśli tamci weszli do środka, poszedł za nimi.
Czas pokaże czy decyzja okaże się dobra.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Sztab Zory A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Sztab Zory
Czw 20 Kwi - 12:34


Sztab Zory

Wątek Bane

Mężczyzna wyciągnął rękę, aby uścisnąć prawicę Bane’a; jego ręka zawisła w powietrzu, gdy zauważył spuchnięty nadgarstek Cyrkowca. Poruszył sumiastymi wąsami i pochylił się w stronę Blackburna, aby lepiej przyjrzeć się jego dłoni.
Uuuu, paskudnie to wygląda panoczku, nie ma co. Cosik się znajdzie, jeno jak do zmierzchu z nami poczekasz to nasz poczciwy Albert do nas zawita, co w uzdrowicielskim fachu się specjalizuje. Teraz jest w terenie, hula z żołdakami. — machnął ręką i wyprostował się, dłonie chowając w obszernych kieszeniach fartucha — Jadła i trunków u nas bez mała. Zapraszam! — rzekłszy jowialnie, odwrócił się i sprężystym krokiem pomaszerował do drzwi, następnie pchnął ich skrzydło i przytrzymał je, przepuszczając przed sobą Bane.

Ciemnowłosy mężczyzna pacnął Bane po ramieniu i powiedział, że idzie poszukać na zapleczu czegoś stosownego do usztywnienia ręki, co by nie było zwykłą szpachlą, po czym zniknął za ladą.


Karczma wypełniona była ludźmi wszelkiej masy. Pod ścianą, niedaleko wejścia, grupa Dachowców grała w dziwaczną grę: przy użyciu kota (lub ich pobratymca w swej kociej postaci) wyrzucającego z wysokiego pudełka kule z wyrytymi symbolami uczestnicy zdawali się czynić jakieś zakłady, a w każdym razie Bane mógł dojrzeć, iż gracze na środek stołu wykładali złoto, czasem posiadane przez nich przedmioty niezwykłe.

Kilka metrów od nich stał krąg śpiewających patronów ustawiony ciasno dookoła siedzącej na podwyższeniu młodej Dachowiec. Kobieta uderzała swoją smukłą dłonią w strony lutni, a jej wysoki i czysty głos wypełniał niskie pomieszczenie karczmy, jakimś cudem przebijając się przez kakofonię dźwięków rozśpiewanego tłumu.
Siadaj pan tutaj. — zza drewnianej wspornicy wyłoniła się znana już Bane’owi jasnowłosa kobieta, wskazując dłonią najbliższy wolny stolik — Co podać panu przystojnemu? — uśmiechnęła się i wyciągnęła z kieszeni fartucha wysłużony notesik i węgiel do pisania — Mamy piwo, wino, okowitę – do wyboru, do koloru.
Kolejka: Dowolna

Gracze mają czas na napisanie posta do 13 maja.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Sztab Zory 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Sztab Zory
Pią 12 Maj - 19:17
W pierwszej kolejności chciał odpowiedzieć, że sam jest lekarzem i obejdzie się bez pomocy ichniego... felczera. Zanim jednak otworzył usta, zastanowił się. A nie często się to zdarzało w takiej kolejności.
Był ciekaw wspomnianego Alberta uzdrowiciela. Kto wie, może tej jegomość naprawdę był lekarzem a Cyrkowiec go błędnie ocenił, wpychając go do szufladki wiejskich znachorów?
Hulanie z żołdakami brzmiało tak swobodnie... Czy bywalcy tego przybytku w ogóle zdawali sobie sprawę z tego, że na zewnątrz trwają prawdziwe, dość poważne walki? Tam gdzie wojna, tam patologia wszelkiej maści. Może to właśnie był ich sposób odreagowania.
Przeszedł dalej, zaproszony wgłąb karczmy. Mimo iż nie znał się na wystroju wnętrz, rozejrzał się na boki oceniając stan ścian i całej reszty. Chociaż pachniało jedzeniem i napitkiem oraz subtelną nutką spoconych ciał, towarzystwo zdawało się bawić całkiem zacnie. Postanowił usadowić się gdzieś na uboczu i poczekać na Alberta.
Pacnięty w plecy uśmiechnął się wymuszenie. Nie będzie przecież narzekał, skoro gruby powiedział, że poszuka czegoś do usztywnienia ręki. Bane miał tylko nadzieję, że będzie to coś, co naprawdę się nada.
Przez chwilę obserwował grę hazardzistów, bardziej zwracając uwagę na to, co lądowało na stoliku niż na ich śmiech czy rozmowę. Wykładali na ladę przeróżne rzeczy, od monet aż po dziwacznie wyglądające ustrojstwa, które być może były jedynie bibelotami, albo artefaktami. Nie potrafił grać, dlatego postanowił, że na ten moment nie będzie się angażował w grę.
Kotka śpiewała całkiem przyjemnie co było nie lada wyczynem, zważywszy na gwar. Brzdąkając na instrumencie, umilała czas... chyba tylko sobie i swoim patronom. No, może jeszcze i tym, którzy siedzieli z zamkniętymi mordami albo opychali się akurat jadłem, nie wydając żadnych dźwięków.
Kiedy jasnowłosa postanowiła wskazać mu stolik, przeszedł w tamto miejsce. Zadziwiające, że tak długo milczał, prawda? Ano nie aż tak zadziwiające, biorąc pod uwagę, że bolała go ta nieszczęsna ręka. Gdzieś z tyłu głowy pojawiła się też myśl, że przecież odłączył się od oddziału. Czyli zdezerterował, prawda?
Panu przystojnemu...tak?
- Okowitę. - powiedział, krzywiąc się nieco gdy stawiał rękę na stół - Poproszę. - dodał, przypominając sobie o manierach.
Przez następne minuty przyglądał się hazardzistom, wyciągając dyskretnie szyję gdy na stole lądowała kolejna błyskotka. Przed chwilą został okradziony... Może złodziej nie uciekł daleko i postanowi (jak ostatni kretyn) spylić towar w pierwszym lepszym napotkanym przybytku uciech? Jak na przykład ta karczma?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Sztab Zory A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Sztab Zory
Nie 25 Cze - 0:37


Sztab Zory

Wątek Bane

Nic nie wskazywało na to, żeby z karczmą, w której trzewiach znalazł się Cyrkowiec, coś było nie tak. Była to ot kolejna z licznych karczm w Mieście Lalek prowadzona przez prostych mieszczan wiążących koniec z końcem. Towarzystwo nosiło się w miarę przyzwoicie i nikt z postronnych nie zdawał się nawet dawać jakiejkolwiek przyczyny do wszczęcia burdy.

Kelnerka kiwnęła głową i bez słowa zniknęła na zapleczu, pozostawiając Bane samemu sobie. Nie minął kwadrans, nim wróciła razem z butelką gorzałki i dwoma niewielkimi kieliszkami które postawiła na drewnianym stoliczku o nierówno ciosanym blacie, który straszył drzazgami. Już miała odchodzić, lecz przystanęła w półkroku i palnęła się dłonią w środek czoła.
Zapomniałabym. Szef kazał przekazać. — wyciągnęła z obszernej kieszeni fartucha drewnianą, płaską łychę, którą podała Bane — Tylko to mamy, Albert wszystko co by się przydało nam zabrał jak ruszył się bić z Fyortami.


Obok jego stolika przechodziła dwójka mężczyzn w średnim wieku wyjątkowo pochłonięta rozmową.
Powiem ci, że w tej karczmy to ceny mają okazyjne! — rzucił rudowłosy mieszczanin ubrany w zbyt krzykliwy i niemodny strój, na co jego towarzysz machnąwszy ręką, jakby odganiał się od natrętnej muchy, odburknął:
Tak. Co okazja to wzrost cen.

W międzyczasie drzwi do gospody otworzyły się raz jeszcze, z hukiem, który przykuł uwagę patronów, wpuszczając do środka nowego, strudzonego gościa.


Gracze mają czas na napisanie posta do 9 lipca.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Sztab Zory 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Sztab Zory
Pon 3 Lip - 12:30
____Świat schodził na psy. Baron został wysłany z ramienia Kart jako wsparcie w bitwie o most - w ten sposób mieli zdobyć więcej wpływów jak już wszystko się uspokoi. Pieprzony Poe... Przeklinał w duchu przyjaciela, który kazał mu zająć się tym, żeby wszyscy wiedzieli, komu zawdzięczają bezpieczeństwo w trakcie tego konfliktu oraz do kogo się zgłosić, jesli potrzebują pomocy w ucieczce. Oczywiście, był chodzącą bronią Kart - nie zmieniało to faktu, że był cholernym Księżycem, a nie jakimś pospolitym Waletem...

____W zamieszaniu i chaosie w końcu udało mu się dotrzeć do zawszonej karczmy, w której miał zostawić kolejne czarne monety służące do ucieczki przy pomocy ustawionego pionka w Skrzydłach Nocy. Każdy krok to było kolejne przekleństwo rzucone w kierunku swojego przełożonego. Każdy oddech to była kolejna klątwa rzucana w kierunku każdej żywej istoty, która stawała mu na drodze. Cień miał tak bardzo dość tego co się właśnie działo, że zamierzał zostać w tej karczmie na tyle długo, aby - być może, chociaż na to nie liczył - wszystko w końcu się uspokoi, a ten cały konflikt zdechnie jak żarzący się węgiel pod butem.

____Przed wejściem do karczmy stał jakiś ledwo przytomny mężczyzna, który ewidetnie starał się wygrzebać z dziurawej sakiewki ostatnie drobniaki na - najprawdopodobniej - tanią gorzałkę, którą miał się znieczulić, aby przetrwać kolejny dzień na froncie. Ivor - jak to miał w zwyczaju - nie zamierzał czekać, aż ten w końcu doliczy się tych pieniędzy i kopnął go w zadek wpychając na drzwi, które otworzyły się z hukiem, a kopnięta ofiara Barona wleciała twarzą prosto na podłogę.

____W akopmaniamecie zwalającego się cielska niczemu nie winnemu przechodnia i rozsypujących się po podłodze drobniaków Cień wszedł do izby i rozejrzał się od niechcenia po zebranych. Na sobie miał opancerzone buty nałożone na czarne spadne z grubej skóry, pod białym płaszczem ze srebrnymi zdobieniami wystawała lekka zbroja płytowa z dziwnie lśniącego materiału, rękawice mężczyzny zakończone metalowymi szponami sprawiały wrażenie, jakby zaraz miał rozszarpać nimi kolejną ofiarę. Całość stroju zwieńczał zrobiony z tego samego materiału co pancerz, rycerski hełm zakrywający całą głowę i szyję mężczyzny.

____Przy pasie z prawej strony widoczna była zwieszona srebrna maczuga, której naostrzone końce zbrukane były nie do końca zaschnięta jeszcze krwią, z drugiej strony wisiała Jaskółka, które rytmicznie obijała się o udo swojego właściciela. Na lewym udzie przytroczony był również nabity rewolwer czarnoprochowy, z pięcioma kulami. Dodatkowo do pasa na plecach miał przytroczoną torbę, która zawierała: sakwę z pieniędzmi, dodatkowe kule i proch do rewolweru, apteczkę w tym opatrunki, bandaże, igły, nicie, preparaty do odkażania i znieczulania, sakwa tytoniu, fajka oraz zapalniczka benzynowa, zapałki i kilka świeczek.

____Kruk spojrzał na mężczyznę, który starał się złapać rozsypane monety i westchnął. Wyciągnął z sakiewki kilka monet i rzucił mężczyźnie pod nos, żeby nie wywoływać niepotrzebnej burdy. Kopnął go odruchowo, nie chciał jednak wzbudzać większej sensacji, niż było to potrzebne. Był już wystarczająco zmęczony całą sytuacją, żeby jeszcze podjudzać plebs.  Jedyna osoba, którą rozpoznał był Bane. Naczelny rzeźnik lekarz Krainy Luster, którego widywał od czasu do czasu na dworach i balach. Lepsze to, niż nic - pomyślał Cień i dosiadł się do mężczyzny. W milczeniu zdjął hełm ukazując wyhodowana magicznie twarz . Bane, był jedną z niewielu osób, które mogłby wiedzieć co kryje się za maską - nie było co do tego jednak pewności. A reszta zebranych najpewniej i tak straciłaby przytomność, a przynajmniej ostatni posiłek gdyby pokazał im swoje prawdziwe oblicze.

____- Nawet Ciebie doktorze wysłali na front, co? - Powiedział z lekkim rozbawieniem sytuacją, w którą się znaleźli. Dwóch zmęczonych i brudnych od codzienności wojny mężczyzn. Obydwaj mieli na dłoniach ogromne ilości krwi, żaden z nich nie miał czystego sumienia. Mogła dzięki temu nawiązać się między nimi nić porozumienia... Z tego samego powodu, obaj wiedzieli, żeby nie ufać temu drugiemu, bo mogą skończyć z poderżniętym gardłem.

____Baron wyciągnął i nabił fajkę specjalnym tytoniem. Zapalił ją i zaciągnął się głęboko dymem. Wypuszczając bordową chmurę, rozejrzał się ponownie po izbie i wsłuchał w szum zebranych. - Świat schodzi na psy - westchnął głośno i ponownie zaciągnął się dymem z fajki.

____- Potrzebujesz z tym nieco pomocy, doktorku? - Zapytał wskazując ustnikiem fajki na ranę mężczyzny. Zabawne, jakie los potrafił płatać figle. Nawet lekarz, mógł potrzebować pomocy medycznej. Nawet morderczy cień, mógł potrzebować pomocy w zabiciu kogo. Świat, to dziwne miejsce.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Sztab Zory 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Sztab Zory
Nie 9 Lip - 17:04
Bane należał do osób, o żelaznym charakterze. W ciągu swojego życia udowodnił już, że ciężko wyprowadzić go z równowagi a on sam charakteryzuje się niezwykłą stabilnością psychiczną. Było wiele okazji, kiedy świat mógł się o tym przekonać, na przykład wtedy gdy jego szef, dyrektor kliniki nie zwracał na niego uwagi a on, z płaczem skamlał coś w stylu "Senpai, notice me!". Albo wtedy, gdy rozpaczliwie pragnąc upicia się, niemal zgodził się na lewatywę z alkoholu. Albo wtedy, gdy chcąc wzbudzić w dziewczynie litość, poderżnął sobie na jej oczach gardło.
Złoty człowiek! A jaki twardziel...
Może właśnie dzięki tym super cechom, gdy do karczmy wszedł Kruczy Baron, Bane prawie narobił w gacie a w jego głowie wyświetlił się komunikat "Wiej". Właśnie dzięki temu żelaznemu charakterowi i chartowi ducha, Cyrkowiec siedząc na dupie przy stole poczuł jak z każdym kolejnym krokiem Barona jemu coraz bardziej poci się potylica. Nie, przecież nie był tchórzem.
Był arcytchórzem! Kogo chciał oszukać? Niestabilny psychicznie, drący mordę kiedy tylko nadarzyła się okazja, zgrywający ważniaka ale tak naprawdę trzęsący się jak osika...
Z miną jak kot srający na pustyni (czy ktoś wie w ogóle co to za mina?) siedział więc, spuściwszy wzrok i gdy dostał okowitę, od razu przyssał się do naczynia, bardzo starając się by się przy tym nie krzywić jeszcze bardziej. Ten napitek był tak beznadziejny, że prawie zrobiło mu się słabo, ale biorąc pod uwagę, że kelnerka właśnie wręczyła mu łyżkę a do jego stolika zmierzał chyba największy skurwiel w okolicy, Bane nie zamierzał marudzić. Od czasu do czasu jego instynkt samozachowawczy działał prawidłowo.
Mógł odpowiedzieć coś sensownego, zwłaszcza, ze gdy tamten zadał dość przyjazne pytanie, w głowie medyka ułożyła się całkiem przyjemna fraza, wskazująca na to, że białowłosy wcale nie sra w gacie ze strachu.
- Ano. - zanim zamknął mordę zdał sobie sprawę, że wypluł z siebie słowo, które wcale tych ust nie miało opuścić, bo przecież chciał powiedzieć coś mądrzejszego w stylu "No tak, medyk na polu walki to dość cenny nabytek." - Obiecali mi górę złota, a ja lubię złoto. - uniósł się nieco zaskoczony, że ta durna myśl opuściła jego głowę i znalazła ujście przez usta. Nie zdążył ugryźć się w język i tylko spojrzał na Barona zaskoczony swoim zachowaniem.
Gdyby ścisk tyłka mierzono jakąś skalą, jego ścisku nie dałoby się zmierzyć, bo wywaliłoby skalę. Przełknął ślinę i zaśmiał się zażenowany swoim zachowaniem. Szkoda, że nie może schować się do mysiej dziury.
Obserwował jak tamten nabija fajkę a gdy dym rozszedł się pośród nich, Cyrkowiec odruchowo uniósł nieco głowę by dyskretnie wyłapać zapach. Dopiero pytanie mężczyzny, skądinąd całkiem przystojnego, wyrwało go z odrętwienia jakie wywoływał strach i wstyd za to, co powiedział przedtem.
Spojrzał na trzymaną łyżkę i trybiki w jego głowie zaskoczyły, na co medyk drgnął. Przystawił łyżkę do nadgarstka.
- Nie, dziękuję, zaraz będzie po wszystkim. - dodał tym razem grzecznie, pokornie spuszczając łeb. Szybko pogrzebał w torbie i wyjął z niej kawałek bandaża. Ciasne owinięcie ręki trwało zaledwie chwilę a gdy już nadgarstek był usztywniony (na oko Bane'a, odpowiednio), mężczyzna położył rękę na blacie a drugą chwycił naczynie i przystawił do ust. W czasie gdy upijał okowitę, usztywnione miejsce zaświeciło się delikatnym, mlecznym blaskiem. Ze wstrętem odstawił puste naczynie.
- Nie pij tego kurewstwa. Obrzydliwe. - wzdrygnął się i ponownie zdając sobie sprawę z chamstwa, spuścił z tonu - Proszę wybaczyć. To przez nerwy. - powiedział wyciągając rękę w stronę Barona - Odnoszę wrażenie, że mnie pan zna, baronie, zatem nie będę się przedstawiał. Niemniej miło mi pana poznać, sir. Chociaż okoliczności nie są specjalnie ciekawe...



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Sztab Zory 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Sztab Zory
Sob 15 Lip - 1:30


Sztab Zory

Wątek Bane i Ivora

Strzępki rozmowy pomiędzy Bane a Ivorem doszły do uszu kędzierzawego młokosa, który czkając podniósł się i zataczając zbliżył do stolika, niemalże wpadając na drewniany taboret, na którym nikt nie siedział. Łapiąc się dłońmi za blat stołu pochylił się konspiracyjnie nad mężczyznami i wybełkotał:
Pan się cieszy, że nie dostał wywaru z kretoszczura. To dopiero świństwo, które serwują w lane czwartki. — poklepał go po ramieniu łysy jegomość i prostym krokiem ruszył dalej, znikając w drzwiach wejściowych.

Młoda Dachowiec zaprzestała swojej gry i podarowała instrument małej dziewczynce, która na pierwszy rzut oka zdawała się być jej mniejszą wersją; ciężko było jednak orzec, czy była to siostra, czy może córka. Uśmiechnęła się szeroko do stojącego za szynkiem karczmarza i wykrzyknęła:
Kierowniku! Dwa funty złota dla strudzonego grajka, migiem!
Dobrze, Japyczku, to będzie pięć kuflów.

Gracze mają czas na napisanie posta do 28 lipca.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Sztab Zory 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Sztab Zory
Wto 25 Lip - 10:16
____

____Z niemałym podziwem obserwował jak Bane starał się trzymmać zawartość swojego żołądka jak i jelit nadal w środku. Zaśmiał się cicho na "Ano" doktora, ale całkowicie zgodził się z kolejnym zdaniem dotyczącym złota.

____- Złoto zawsze jest dobrą wymówką, żeby zabić kilku gorszych od nas plebejuszy - z tym mogę się zgodzić - powiedział z dziwnym i nieco przerażającym chłodem w głosie, w oczach Kruka było widać pewnego rodzaju pasję do sprawiania cierpienia.

____Wypuścił kolejną gęstą chmurę dymu gdy pijany człowiek starał się ostrzec Doktora przed jakimś wyciągiem z kretoszczura - Ivor był ewidentnie zbyt bogaty, żeby w ogóle mieć jakiekolwiek pojęcie o czym ten pijaczyna ględził. Na swoje szczęście szybko postanowił się zabrać od ich stolika. Baron westchnął głośniej, niż wypadało. Nienawidził spędzania czasu w tak obdrapanych i zatęchłych dziurach. Przypominały mu o czasach, gdy został wygnany z rodzinnych stron. Nie był to czas jednak na ckliwe wspominki.

____Z zafascynowaniem obserwował jak Bane kolejno bandażuje ranę i leczy ją pijąc ten okrutny trunek, który został mu podany. Dalej pykając fajkę zaśmiał się na słowa mężczyzny - trochę z politowaniem, trochę ze szczerego rozbawienia całą tą sytuacją.

____- Monsieur Blackburn - powiedział ściskając dłoń mężczyzny i nakładając na wierzch drugą dłoń. - - Pana jak i moja sława nas wyprzedzają, nie ma spokoju dla takich jak my - zaśmiał się z pewną dozą nostalgii w głosie i ponownie wypuścił większą chmurę dymu. -Sądząc, że jesteś tu, gdzie jesteś Bane... Zakładam, że reszta Twojego oddziału pożegnała się już z życiem? - Rzucił jakby od niechcenia w stronę mężczyzny zmieniając nagle całkowicie ton na zimniejszy i bardziej pasujący do jego renomy. Zakładał, że Doktor musiał zdezerterować - ktoś taki jak on, nie nadawał się do wojny. - Mógłbym - za odpowiednią opłatą - wymazać odpowiednie informacje i sprawić, że wyszedłbyś na tym jako jedyny ocalały bohater, który pomógł uratować parę istnień, decyzję zostawię Tobie oczywiście - powiedział i uśmiechnął się do swojego rozmówcy. To wszystko to był oczywiście blef. Zamierzał wykorzystać Cyrkowca do granic jego możliwości, a na koniec - jeśli ten jeszcze by żył - sprawić, że będzie jego dłużnikiem.

____Baronowe oczy zwrócił się ku grającej jeszcze chwilę temu dziewczyny, która swoją urodą i muzyką przyciągnęła jego uwagę od samego początku. Na jego twarzy malował się miły i lekko kurtuazyjny uśmiech. Każdy kto jednak chociaż raz stał twarzą w twarz z potworem widział w jego oczach, że znalazł kolejną ofiarę. W szmaragdowych źrenicach Ivora zapalił się płomień chorej rządzy i chęci zdominowania tego stworzenia, wgryzienia się jej w krtań i spicia esencji jej życia - nie tylko w przenośni.

____- Japyczek - rzucił jakby sam do siebie nieco rozmarzony kiedy jego oczy starały się wypalić obraz dziewczyny w pamięci. - - Co ktoś z tak pięknym głosem i talentem do podnoszenia ducha robi w takiej dziurze, panienko bard? - Rzucił w stronę dziewczyny wystarczająco głośno by mogła go usłyszeć i zareagować. Na podstawie jej reakcji postanowił podjąć kolejne kroki.

____Ivor był zmęczony całą tą bitwą. Chciał odpocząć - a chwila relaksu w tej zapyziałej dziurze miała służyć mu właśnie za to. Mimo tego już zaczął kombinować kolejny biznes i znalazł kolejną potencjalną ofiarę. Nie potrafił odpoczywać - jego Is dronning wiecznie miała do niego o to pretensje. Nie mógł nic na to jednak poradzić. Taki już był i taki zamierzał być do końca. Wiecznie głodny.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Sztab Zory 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Sztab Zory
Pią 28 Lip - 15:52
Przebywanie w towarzystwie kogoś takiego jak Kruczy Baron było... lekko rzecz ujmując odrobinę niekomfortowe. Nie dlatego, że Bane był w jakiś sposób uprzedzony. On się go po prostu bał. Znając samego siebie i swojego pecha, czuł, że może go czymś urazić. W klinice, na swoim własnym terenie mógł sobie pozwolić na zuchwalstwo - tutaj, w jego obecności, nie.
Kątem oka obserwował jegomościa, starając się nie dać mu odczuć, że się na niego gapi. W zasadzie znajomość z Baronem mogła nieść za sobą tylko korzyści - o ile tamten jest w ogóle zainteresowany "przyjaźnią". A mogło być przecież różnie, prawda?
W ustach odzianego w czerń mężczyzny nazwisko lekarza brzmiało... zaskakująco przyjemnie. Cyrkowiec wpatrzył się w umykający z jego ust dym palonej fajki. Czy mieli ze sobą coś wspólnego? Być może. Gdyby nie to, czy Baron zdecydowałby się zagadnąć? A kto go tam wie. Medyk słyszał o nim wiele, ale na pewno nie to, że jest typem przyjacielskiego kompana do picia. Czas więc pokaże, czy to spotkanie będzie jedynie mile spędzonym wieczorem, czy może przerodzi się w coś więcej.
- Być może. - powiedział powoli, mrużąc oczy - Będę szczery, może mi się to opłaci... - dodał, unosząc naczynie z którego wcześniej pił ten syf, który oni nazywali okowitą - ...mam to gdzieś czy żyją, czy nie. To nie moja wojna. Przyciągnęły mnie pieniądze, a jakże, ale zobaczymy czy w ogóle będę coś z tego miał. - wzruszył ramionami - Poza tym w czasie marszu z oddziałem zostałem okradziony. A ja bardzo nie lubię, jak się zabiera coś, co do mnie należy. - skrzywił się i zerknął w stronę artystek, które postanowiły się wymienić.
Przez chwilę milczał, analizując ofertę. W końcu uśmiechnął się, wcale nie uroczo a raczej uśmiechem z gatunku paskudnych.
- Chojna oferta. - mruknął - Pozwoli pan, Baronie, że ją przemyślę. - skinął głową, ponownie patrząc na jego usta i dym.
To co stało się w następnej kolejności sprawiło, że Bane zaśmiał się cicho i dopiero po czasie zdał sobie sprawę, że mogło to być niegrzeczne. Może nastawienie Ivora go tak rozluźniło? Stracił czujność? Albo faktycznie nadawali na podobnych falach.
Jeśli Baron na niego spojrzał, posłał mu rozbawiony uśmiech a zaraz potem poruszył głową w stronę Japyczka. No tak, ładna dziewczyna, czemu by więc się nie zabawić? Bane był ciekaw co będzie dalej, dlatego odwrócił się w stronę muzykantki i czekał na jej reakcję, zerkając co chwilę na Tyree.




That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Scavell
Gif :
Sztab Zory A7c78c1cf8554d3256eba773fd3bfcbe
Godność :
Irith Adelaide "Scavell" Bellclair
Wiek :
28 lat
Rasa :
Lunatyk
Wzrost / Waga :
170 / 60
Znaki szczególne :
blizna po cięciu na gardle
Pod ręką :
wymienione w poście eliksiry, broń, Scath, Przepaska ślepo-widzenia, Chmarny talizman
Broń :
Nysarth (rapier), mizerykordia
Zawód :
Adept Bractwa
Stan zdrowia :
zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t649-irith-scavell https://spectrofobia.forumpolish.com/t934-skrzynka-korespondencyjna-irith https://spectrofobia.forumpolish.com/t1113-scavell
ScavellDiabelski Bibliotekarz
Re: Sztab Zory
Czw 24 Sie - 20:55


Sztab Zory

Wątek Ivor, Bane

Kufle ze stukiem wylądowały na blacie, a muzykantka z uśmiechem chwyciła przyniesione jej zamówienie w drobne dłonie i żwawo oddaliła się od baru w stronę swojej kamratki zajętej strojeniem skrzypek, nie zwracając zupełnie uwagi na poczynania ze strony Ivora - zupełnie tak, jakby minęła powietrze.

Tymczasem do stolika, przy którym siedziała dwójka gentlemanów, zbliżył się mężczyzna w średnim wieku o gładkiej, jasnej skórze twarzy i podkrążonych błękitnych oczach. Upiorny, jak mogli przypuszczać po trójce nierównomiernie rozłożonych rogach, mnął intensywnie trzymane w dłoni rondo kapelusza.
- Słyszałem, co panowie mówili. O interesach. - ton jego głosu drżał, a oczy biegały od jednego do drugiego - Jej się to nie spodoba, oj nie spodoba. Nie lubi konkurencji, a stawka jest zawsze wysoka. Oj wysoka. - pobladł i szybko oddalił się od Ivora i Bane - na tyle szybko, że nawet gdyby próbowali, nie mogli go ani zatrzymać, ani odnaleźć w tłumie.

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Sztab Zory 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Sztab Zory
Pon 11 Wrz - 14:25
____Ivor przytaknął tylko porozumiewawczo na słowa mężczyzny, który postanowił zastanowić się nad ofertą. Zaśmiał się w duchu, Bane nie był pierwszą osobą, która postanowiła wziąć pod uwagę propozycję Barona. Dopiero po czasie wszyscy orientowali się, że jedyną dobrą opcją było jej odrzucenie i odcięcie od niego jak najszybciej. Gdy tylko Kruk upatrzył sobie ofiarę, bardzo ciężko było go od siebie odpędzić.
____Brak reakcji muzykantki sprawił, że kącik ust mężczyzny wykrzywił się na ułamek sekundy z niezadowolenia. Zaciągnął się ponownie fajką i wypuszczając dym z płuc, oparł się dłonią o blat i zaczął się prostować, aby podejść do dziewczyny.
____W tym momencie do stolika podszedł Upiorny, który wyglądał... Żałośnie - co i tak obrażało wszystkie żałosne stworzenia - a to wszystko nawet nie było spowodowane jego samym wyglądem, ale też energią i brakiem jakiejkolwiek symetrii w jego rogach. Ivor syknął cicho wyrażając niezadowolenie z faktu, że ktoś staje mu na drodzę - i to na dodatek widocznie specjalnie i z jakimś celem.
____- Nie ma żadnej konkurencji, której nie rozgniótłbym pod butem - wycedził wściekły i urażony Kruk. Sięgnął odruchowo po rewolwer, ale zanim wycelował lufę w środek głowy mężczyzny, tego już nie było nigdzie widać.
____- Parszywy tchórz - powiedział widocznie zirytowany i wybity z rytmu mężcznyzna. Opadł zrezygnowany na krzesło i ponownie zaciągnął się fajką. W jego oczach widoczne były iskierki irytacji, a rewolwer dalej trzymany w dłoni odbijał się rytmicznie o nogę stołu - niczym tik nerwowy jego strzelca.
____- Więc Bane - powiedział po głębokim westchnięciu do swojego rozmówcy. - Jaki masz teraz plan?


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach