Okolice bitwy o Most Korzenny

Tyk
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę

Okolice bitwy

Zarówno siły, którymi dysponowała rodzina Fyortersole, na której czele stała Eleonora Fyortersole, jak również oddziały podległe sławnemu weteranowi Vincetowi Zorze, były niezwykle zdyscyplinowane. Próżno było szukać maruderów wałęsających się poza terenem bitwy. Oczywiście niewykluczone, że wraz z poniesionymi stratami część walczących będzie szukała schronienia w uliczkach otaczających pole bitwy.

Rankiem w dniu rozpoczęcia starcia Miasto Lalek nawet w najbliższych okolicach mostu, poza miejscem koncentracji wojsk obu walczących stron i terenami zagarniętymi tymczasowo przez Czarną Różę wydawało się niezwykle spokojne. Ulice nie były opustoszałe, choć można było dostrzec na nich znacznie mniejszy tłum niż w czasie pokoju pomiędzy gangami. Na Alei Bazyliowej otwierano nawet kawiarnie o stałej porze.


Spokój panujący w okolicach Mostu Korzennego wynikał przede wszystkim z niewiedzy mieszkańców. Choć zebrane w rejonie bitwy siły były pokaźne - jak na wojnę gangów - to obie strony próbowały zaskoczyć przeciwnika i unikały rozgłosu. I choć przez miasto już z samego rana przetoczyła się fala doniesień o znacznych siłach Vincenta zebranych w okolicach Alei Cynamonowej, to minęło zbyt mało czasu by doniesienia te mogły dotrzeć do wszystkich.




Pierwszy dzień bitwy


Wątek Violet, Ezekiel, Artemis Shepard

Proszę o opisanie w pierwszym poście posiadanego ekwipunku.

Restauracja “Ulikurak” wygląda jak miejsce, gdzie sprzedaje się podrzędne uliczne jedzenie, lecz renoma właściciela Kapelusznika Rzewa Cuthni sięga daleko poza Miasto Lalek. Wbrew pozorom jedzenie w tym miejscu jest naprawdę wyśmienite, a właściciel zawsze chętnie porozmawia ze swoimi klientami. Cuthni sprzedawał Vincetowi Zorze - gdy ten był jeszcze młody - kurczaki podczas jego studiów na uniwersytecie nazywanym dziś Akademią Zwycięstwa dzięki czemu między mężczyznami nawiązała się przyjaźń. Wysocy rangą członkowie Milicji Zory często jadają w Ulikuraku i Czarne Karty dowiedziały się o tym. Ezekiel został wysłany przez swoich przełożonych, by wyciągnął od Cuthniego informacje na temat Metalu Księżycowego. W końcu organizacja taka jak Czarne Karty sporo zyskałaby na wejściu w posiadanie tego cennego surowca.


Ulikurak nie był zatłoczony, zaledwie dwie osoby siedziały na drewnianych ławach przed budą sprzedawcy. Sam Rzew przygotowywał właśnie za pomocą magii i wyciągniętych z kapelusza składników jakieś danie dla jednego z gości. Ezekiel musiał jednak uważać, gdyby chciał podejmowąć agresywne działania, albowiem choć Ulikurak nie był zbytnio zatłoczony to znajdująca się tuż obok niego w ogródku kawiarni Nutka zebrał się niemały tłum ze względu na koncert sławnego w Mieście Lalek śpiewaka, który miał dać występ o dziewiątej. Z drugiej strony Cień miał asa w rękawie wypracowanego przez Czarne Karty. Organizacji udało się zdobyć dziennik kapitan Atski Cuthni - córki właściciela Ulikurak pływającej dla Kompanii Szkarłatnej Otchłani. Oczywiście samej Atski nie udało im się pochwycić, lecz Rzew nie miał tego jak sprawdzić.


Przy jednym ze stolików w Nutce siedziała właśnie Artemis Shepard, która miała w tym miejscu omówione spotkanie. Oczekiwała na uzdolnionego Baśniopisarza, który obiecał jej sprzedać beczki na wino, które ozdobią piwnicę w kamienicy Artemis i Themisa oraz pozwolą na przechowywanie nawet najprzedniejszego trunku. Do umówionej godziny spotkania wciąż jednak pozostało prawie pół godziny, a więc Szklana delektowała się smakiem jakiegoś zamówionego przez siebie deseru. Do ogródka kawiarni Nutka weszła także Violet Ni’ur, która w ostatnim czasie polubiła tutejszą gorącą czekoladę i chciała skosztować jej przed powrotem do Różanego Pałacu. Nieszczęśliwie jedyne wolne miejsce było obok kobiety należącej do Szklanych Ludzi, a zatem jeżeli Kotka chciała napić się swojej ulubionej czekolady, to nie miała wyjścia - musiała usiąść obok niej.

Kolejka: Dowolna


Wątek Basile i Niamh

Proszę o opisanie w pierwszym poście posiadanego ekwipunku.

Niedaleko Alei Bazyliowej w wąskich uliczkach za Akademią Zwycięstwa przechadzał się członek Stowarzyszenia czarnej Róży mający za zadanie obserwować ulicę i składać regularne raporty. W jego kieszeni spoczywała Złota Perła z Niebytportu - na wypadek, gdyby konieczne było wezwanie posiłków. Przemierzając zawiły labirynt za uniwersytetem stanowiącym sztab Milicji Zory Basile natrafił na patrol Milicji.


Marionetkarz z czarnym szalem zagrodził mu drogę. Żołnierz zmrużył oczy widząc, że Basile nie wygląda jak typowy przechodzień, który zabłądził szukając skrótu na aleję Bazyliową. Członek Stowarzyszenia Czarnej Róży był uzbrojony i do tego zamaskowany, co wzbudziło niepokój Milicjanta.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? - Powiedział donośny, żołnierskim głosem chwytając rękojeści swojego miecza. Okolica jednak nie sprzyjała walce. Ciasna uliczka gdzieś na północ od Akademii Zwycięstwa miała zaledwie półtora metra szerokości, a wysokie, kilkupiętrowe budynki po obu stronach powodowały, że w miejscu spotkania Milicjanta i Tropiciela było zawsze ciemno.


Tylko na pozór przypadkiem całkiem niedaleko dwóch mężczyzn stojących naprzeciwko siebie w nerwowej pozycji, po dachach okolicznych budynków niczym jakiś tajemny zabójca, przechadzała się Niamh. Choć w istocie wykonywała bardzo ważną misję dla gangu, do którego należała, za którą obiecano jej sowitą nagrodę, w której skład wchodzi święty spokój na tydzień. Kotka dostrzegła znaną sobie broń należącą do Basila - D’orfusilemar a także Milicjanta stojącego naprzeciwko Lunatyka.

Kolejka: Dowolna

Kolejny post Mistrza Gry pojawi się w okolicach 3-4 września.
Gracze mogą w tym czasie wymienić między sobą do 3 postów na gracza.



Ostatnio zmieniony przez Tyk dnia Pon 22 Sie - 22:20, w całości zmieniany 3 razy

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora

Nie ma na ziemi bardziej rozkosznej rzeczy niż święty spokój - lecz i święty spokój ma swoją cenę. Łapy Niamh odbijały się zwinnie od alabastrowego gzymsu zdobiącego górne piętro kamienicy wyglądającej na całkiem bogato wykończoną - kotka odnotowała w pamięci lokalizację domostwa i obiecała sobie, że zapozna się z jego zawartością jak tylko upora się z “niezwykle palącym zadaniem”, jakie zostało jej powierzone zeszłej nocy. Półświatek huczał od plotek na temat dziwnej koncentracji ludzi Zory i Fyoretsole dookoła Richardówki - ba, to była tylko kwestia czasu, by żołnierzyki Vincenta postanowiły wyrwać z gardła Eleonory przeprawę nad Ailir i połączyć swoje dzielnice - wiedziało to nawet kocię. Niemniej to były informacje, które ktoś musiał zweryfikować - wybór Naira padł na Niamh, która akurat nie tylko dysponowała odpowiednimi atutami do skutecznego wykonania tego zadania (mało kto potrafił znikać tak skutecznie jak ona), ale również nie miała nic ważnego do zrobienia.
Początkowo z czystej przekory i niechęci do podejmowania nadprogramowego wysiłku fizycznego nie chciała się na to zgodzić, jednak człowiek-kryształ jak się okazywało miał całkiem niezły dryg do negocjacji i zmysł kupiecki - kotka przehandlowała zadanie za tydzień świętego spokoju, oddelegowanie Zelosa (wybitnie nieudanej Marionetki, która była tak samo paskudna jak tępa i silna) jako jej osobistego służącego na dzień, stosowaną zapłatę w ukochanym złotku i milczące przyzwolenie na wyprawę po łupy i do rymu w trakcie wykonywania powierzonej misji.
Według jednej z plotek Zora miała zawrzeć mariaż z Akademią Zwycięstwa - dziwić się lub nie, ale zarówno szef uczelni, jak i dowódca Milicjantów mieli znać się jeszcze z owianej złą sławą wojny. Zdementowanie tej plotki stało się pierwszym celem, jaki obrała sobie Niamh - stąd też swoje kocie kroki skierowała wprost na Aleję Bazyliową.
Ku jej zaskoczeniu, powietrze wypełniało się charakterystycznym i znajomym zapachem taniej wody kolońskiej. Długi ogon Niamh zamachał nerwowo, gdy kotka przysiadła na gzymsie - trochę ze zmęczenia, trochę z ciekawości omiotła wzrokiem wąską alejkę roztaczającą się pod jej łapkami; z pozoru na pierwszy rzut oka nie działo się nic nadzwyczajnego, ot typowa dla ulic utarczka, które codziennie zwykły się zdarzać. Kotka już miała kontynuować swoją podróż, lecz zatrzymała się w półkroku uświadomiwszy sobie, że jeden z mężczyzn ma przy sobie charakterystyczną czarno-złotą broń która swoim kształtem przypominała starodawną broń palną. Niamh położyła uszy po sobie i zbliżyła się do krawędzi budynku - czerń szala drugiego z mężczyzn niewątpliwie był znakiem przynależności do Zory.

Najwidoczniej Fortuna się do niej uśmiechnęła i postanowiła odmienić ich role.

Panna Muurteilat zeskoczyła miękko na krużganek mieszczący się piętro niżej i wskoczyła na szeroki parapet, na którym poustawiane były w glinianych doniczkach rośliny o czerwonych kwiatach i intensywnym zapachu. Balkon wisiał tuż nad głowami mężczyzn, Niamh więc niewątpliwie dokonawszy skomplikowanych obliczeń matematycznych (głową, tułowiem czy tylną częścią ciała?) popchnęła dużą doniczkę i spuściła ją wprost na głowę Marionetkarza.

Zaraz po tym, jak rozległ się dźwięk tłuczonego szkliwa, na poziom Basile zeskoczyła Niamh, po wylądowaniu przybierając swoją ludzką postać.

Dachowiec ubrana była w czarną, lekką zbroję skórzaną ciasno opinającą chude ciało Niamh - odzienie praktyczne, bo zapewniające zarówno swobodę ruchów, jak i w miarę przyzwoitą obronę; kotka nie zakładała walki, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Jasne bryczesy wetknięte miała w długie, skórzane buty, które wyglądały na zdobyczne, a do uda przytroczyła jeden ze swoich sztyletów; drugi z nich wetknięty był w cholewę buta. W niewielkiej torebce wetkniętą miała Maskę Tysiąca Twarzy, kilka drobniaków, bandaże i oczywiście wytrychy.
-  Cześć Basile. - rzekła przeciągle i nachyliła się nad ogłuszonym Marionetkarzem, którego ostrożnie kopnęła czubkiem buta - To co, tym razem to ja jestem cnym rycerzykiem, a ty nadobną dziewicą w tarapatach? - kpiący uśmieszek zawitał na ustach kotki, która następnie pochyliła się nad ciałem niedoszłego oprawcy Lunatyka - A może znasz jakąś balladę na ten temat?




Okolice bitwy o Most Korzenny 7pso9y

Powrót do góry Go down





Basile
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 34 lata
Wzrost / Waga :
183 / 85
Pod ręką :
Muszkiet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t940-basile https://spectrofobia.forumpolish.com/t969-skrzynka-na-listy-basila https://spectrofobia.forumpolish.com/t1072-basile
BasileKoszmarny Paladyn
Koszmarny Paladyn
Tropiciel zdawał sobie sprawę z dwóch faktów, które bez wątpienia znalazłyby swoje miejsce w pieśni. Po pierwsze znajdował się zaledwie o krok od brutalnej bitwy toczonej bynajmniej na słowa, rymy i piękne melodie. Po drugie jeżeli miał wykonać oba założone przez siebie cele - wykonanie zadania dla Czarnej Róży oraz pomoc potrzebującym, nie mógł angażować się w sam konflikt i musiał się trzymać na uboczu. Wszak nawet głupiec wie, że aby ujrzeć cały mur nie można stać tuż przy nim.

Nieszczęśliwie boczna uliczka, którą Basile chciał się przekraść na tyły Akademii Zwycięstwa, by podejrzeć co ciekawego dzieje się u jednej z walczących stron, by później brzegiem rzeki móc podejść pod drugi ze sztabów okazała się być lepiej chroniona niż sądził. Spotkał na swojej drodze co prawda nie żądną krwi bestię o owłosionej twarzy, gniewnym spojrzeniu i niepohamowanej żądzy mordu, lecz żołnierza Zory z czarnym szalem. Mężczyzna miał zamiar się z nim dogadać.

D’orfusilemar nie pomagał w tym jednak. Jakże wyglądał rycerz, co twierdzi, że stawił się na bitewnym polu z bronią godną pieśni, nie chcąc jednak wziąć udziału w samej bitwie? Nawet zbroja chroniąca ręce i nogi nie świadczyła zbyt dobrze o pokojowych zamiarach Basila, a srebrzysty kirys zdobiony umieszczonym centralnie złocistym kołem i rozchodzącymi się od centralnego punktu wąskimi liniami złota - niejako słonecznymi promieniami odbierał wszelkie wątpliwości. Peleryna z białego futra zasłaniała zaledwie część prawego ramienia i połowę pleców, a zatem była za krótka by pozwolić Basilowi na udawanie przypadkowego przechodnia. Wszystko co zostało wyżej opisane to już dość, by Milicjant nabrał podejrzeń, a przecież Lunatyk miał także rapier przy pasie oraz sztylet.

Paladyn widział zaledwie dwie możliwe drogi - od razu odrzucił walkę, uznając ją raczej za swe niepowodzenie niż ewentualność. Po pierwszy mógł udawać ochotnika i liczyć na to, że Zora nie pogardzi uzbrojonym i wyszkolonym wojownikiem, który mógłby wesprzeć ich starania. To rozwiązanie miało jednak swoje wady. Stowarzyszenie miało już swoich ludzi wyznaczonych do obserwacji Zory, a sama Milicja miała medyków. To nie jedna z walczących stron potrzebowała pomocy, lecz niewinni, wbrew swej woli wciągnięci w bitewną zawieruchę. Druga z możliwości to powiedzenie prawdy, choć oczywiście niecałej. Czarna Róża bardzo dbała o dyskrecję i to był jeden z głównym powodów, dla których Basile nie ubrał maski tej organizacji, a wyłącznie dobraną do kapelusza o szerokim rondzie maskę zasłaniającą górną część jego twarzy. Jako członek Stowarzyszenia mógłby budzić zbyt wiele zainteresowania, a jako przypadkowy awanturnik zasłaniający swą twarz niknął wśród setek żołnierzy i najemników. Dzięki temu mógł być oczami zgromadzonego wokół Wieży Zegarowej Stowarzyszenia Czarnej Róży. Basile nie był jednak wyłącznie członkiem Czarnej Róży a także Tropicielem. Łowca Koszmarów potrzebuje swego oręża, by mierzyć się z monstrami z najdalszych czeluści Krainy Snów. Gdyby Milicjant kwestionował jego status - zawsze może pozwolić mu dotknąć D’orfusilemara.

- Jestem skromnym Tropicielem Bractwa, który nie szuka nic więcej jak tylko Koszmarów, które należy zgładzić. - Powiedział unosząc dłonie w góę, lecz nie w geście poddańczym, a tym mającym zapewnić o braku złych zamiarów - choć sam Basile nie zważał jak Mlicjant zareaguje. Zważał by na to jeszcze mniej (gdyby to było możliwe), gdyby tylko wiedział, że w czasie gdy wypowiadał swoje wyjaśnienia w stronę Milicjanta pędziła już doniczka zrzucona przez Niamh. Uderzenie niebieskich kwiatów było zaskoczeniem, nawet większym niż pojawienie się kotki, które nastąpiło chwilę później.
- Dziękuję za ratunek zacny rycerzu Niamh. - Powiedział skłoniwszy się przesadnie. Gdy Basile się wyprostował na powrót założył na głowę swój kapelusz, ściągnięty wcześniej sprawnym ruchem ręki. Złapał za pasek przytrzymujący karabin na jego ramieniu i spojrzał najpierw na kotkę, a następnie na leżącego na ziemi mężczyznę.
- Żyje? - Zapytał robiąc krok do przodu i ostrożnie przechodząc nad nieprzytomnym nieszczęśnikiem.

Czy pojawienie się kotki było wybawieniem, czy może przekleństwem? Mężczyzna nie chciał walczyć ani ranić Milicjanta - wszak Stowarzyszenie nie stało po żadnej ze stron. Ponadto był przekonany, że jego wyjaśnienie byłoby wystarczające. Z drugiej strony jeżeli nie, to być może Niamh nieświadomie pozwoliła mu na kontynuowanie misji. Nie mógłby jej jednak za to podziękować, wszak o jego zadaniu nie mogła się dowiedzieć.

- Nawet kilka ballad, choć żadna z nich króka na tyle, by nasz drogi przyjaciel nie zdążył się obudzić, bądź by nie ściągnęło tu więcej jego szacownych druhów. - Wypowiadając te słowa znalazł się na wysokości, na której stała kotka i przystanął na chwilę. Podniósł głowę - uprzednio skierowana w dół, by przypadkiem nie nadepnąć na Marionetkarza. - Dobrze Cię widzieć. - Powiedział i uśmiechnął się, czego nie ukryła maska zasłaniająca wyłącznie górną część twarzy. W duchu Lunatyk dziękował sobie, że nie miał na sobie munduru Stowarzyszenia, gdyż pomimo pełnej maski NIamh bez problemu rozpoznałaby go po charakterystycznym karabinie. Jednak teraz kotka wciąż nie wie, że mężczyzna pracuje dla Czarnej Róży.

Mężczyzna ruszył dalej, w głąb alejki a jeżeli Niamh postanowiła podążyć za nią to nie czekał ani chwili, by wrócić do tematu znanych sobie opowieści. Skoro tylko obrócił by się i ujrzał, że Niamh idzie za nim to powiedziałby:
- Dla przykładu znam taką balladę o dzielnym Sir Rovinie Czarnym, który sławnym był szermierzem na dworze Księcia Makawila i nie miał sobie równych ani na polach bitew, ani też na turniejowych szrankach. Rovin to mężny i prawy był rycerz. Jego cnoty nie podobały się tym, którzy ich nie mieli, bo widzieli w Rovinie jak w lustrze wszelkie swe wady. Najpodlejsi spisek uknuli, by imię Si Rovina splamić. Plan ich tak był podstępny, okrutny i bluźnierczy, że poczciwy władca nie przejrzał go od razu. Uwierzył w winy swego wiernego sługi i niemal Sir Rovina skazał na ścięcie. Jedynie interwencja szlachetnej Sary Makwali - książęcej córki - uchroniła oszukanego rycerza przed marnym losem, na który nie zasłużył. - Mówił bez pośpiechu, zupełnie jakby opowiadał właśnie niezwykle interesującą historię, choć w rzeczywistości jedynie streścił znacznie dłuższą opowieść, pomijając kilka nieistotnych wątków.

Powrót do góry Go down





Artemis Shepard
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Godność :
Artemis Keylynn Shepard
Wiek :
wizualnie 20
Rasa :
Szklany Ludz
Wzrost / Waga :
168 | 55
Znaki szczególne :
wrzosowe oczy, tatuaż w motyle z różyczkami.
Pod ręką :
Wachlarz, Torebka z drobnymi rzeczami i z kluczami do posiadłości, Mały sztylet, apteczka, Notatnik z długopisem i peleryna [służbowo, nie zawsze ma ją przy sobie]
Broń :
Bicz
Stan zdrowia :
Zdrowa cieleśnie i na umyśle.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t842-artemis-keylinn-szafirek-shepard https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t852-korespondencja-artemis-shepard
Artemis ShepardNieaktywny
Artemis siedziała bardzo spokojnie przy stoliczku, miała cudowny humor wręcz wyśmienity. Szklana oczekiwała ważnej persony, który ma sprzedać jej beczki na wino, które mają ozdobić piwnicę w naszej kamienicy, chciała dzięki temu zrobić niespodziankę dla łasucha winnego Themisa. Poprawiła swój ubiór aby nie wyglądał nagannie, dlatego wolała zrobić pierwsze dobre wrażenie przy rozmowie. Zdała sobie sprawę, że pół godziny zostało do spotkania, to miała ochotę przekąsić dlatego zamówiła z menu przepyszny deser który dostał dość bardzo szybko. W takim momencie z uśmiechem zaczynała delektować się nim. Po chwili usłyszała kroki nowej osóbki, która wstąpiła do Nutki, widać że te miejsce przyciąga chętnych wędrowników na pyszności. Skierowała głowę jedząc dalej deser bez pośpiechu, bo wiedziała że zdąży z jeść go za nim Baśniopisarz przyjdzie chcąc porozmawiać o interesach ze Szklaną. Miała jedynie nadzieję, że narzeczonemu taki kącik mu się spodoba bo poprzedniej rozmowie w hotelu rozmawiali o tym, więc nie zapomniała i zamarzyła o cudownym kawałku azylu w domu. Wyczuła drobne skrępowanie, gdy przybyła szukała wolnego miejsca, ale niestety większość stolików zostało zajętych przez mieszkańców a jedno z wolnych jeszcze krzesełek było przy Artemisowej. Szklana nie miała nic przeciwko aby tu zasiadła i chciała tu coś przekąsić lub się napić czekolady. Na dobrą sprawę, mogła sama zaproponować sąsiednie miejsce ale nie wiedziała jak może zareagować na słowa Shepardowej dlatego siedziała cichutko jedynie obserwując co zrobi nieznajoma.

Ekwipunek:

Powrót do góry Go down





Violet Ni’ur
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 88eda4a0673c5c533004f119182a3b92
Godność :
Violet Ni’ur
Wiek :
25 lat
Rasa :
Lisiczka
Wzrost / Waga :
168 cm i 55 kg
Znaki szczególne :
Białe lisie uszka i długi oraz puchaty lisi ogon
Pod ręką :
Sztylet
Broń :
Pazury, sztylet
Zawód :
Służka
Stan zdrowia :
Doskonały
https://spectrofobia.forumpolish.com/t557-violet-ni-ur#4459 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1170-violet-niur
Violet Ni’urDachowiec z Wysp Księżycowych
Dachowiec z Wysp Księżycowych
Lisica nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Dla niej ten dzień był tylko kolejnym dniem – słyszała co prawda szepty, widziała nerwowe zachowana niektórych osób, ale od samego początku walk między gangami wszyscy zachowywali się w ten sam sposób: niepewni tego, czy ich tereny nie zostaną pochłonięte przez kolejne starcia. Nawet nie przypuszczała, że wychodząc z Różanego Pałacu, mimowolnie zostanie wplatana w boje i najpewniej doświadczy traumy, związanej z niewinnymi istotami, które w ogniu starcia stracą życie. A może sama zostanie ciężko ranna lub też polegnie? Pozostawiając swojego brata samego. W końcu kto mógł przewidzieć wir walki i tego, jak potoczą się losy służki?  
Obecnie Violet wracała z Kliniki. Postanowiła zanieść lekarzom upieczone przez siebie ciasta oraz kwiaty, które pozbierała na jednej z polan. Chciała w ten sposób podziękować im za ciężką pracę, jaką wykonują – zwłaszcza, gdy teraz muszą dodatkowo zajmować się ofiarami starć między Zorą a Solą. Nie było to wiele; może nawet nic dla nich nie znaczyło, ale tym drobnym gestem chciała ich upewnić w przekonaniu, że są tutaj istoty, które doceniają wszystko to, co robią.
Blondynka włosy miała zaplecione w gruby warkocz oraz przewiązane złotą wstążką, która idealnie pasowała do złotych cekinów na jej sukience. Biała, zwiewna suknia dachówki sięgała samej ziemi, miała lekkie rozcięcie na lewej nodze, długie rękawy oraz cekinowe wzory, układające się w rozgwiazdy. Do tego miała materiałową torebkę i pasujące do niej buciki na lekkim obcasie.
- Myślisz, że możemy jeszcze wstąpić do Nutki, nim wrócimy do Pałacu? – zapytała z uśmiechem na ustach swoją towarzyszkę: ślicznego Fliksa o dźwięcznym imieniu Rose.
Mała kwiatowa wróżka zawirowała w powietrzu przed pyszczkiem kobiety i pokiwała główką entuzjastycznie. Biały lis zaśmiał się pod nosem, następnie wyciągając dłoń przed siebie. Zachęcona gestem bestyjka usiadła nań, pozwalając się usadowić na ramieniu.
Niebieskooka nie spodziewała się takiego tłumu w kawiarni. Była wręcz zaskoczona ilością osób, które zgromadziły się w Nutce. Niepewna rozejrzała się w poszukiwaniu wolnego miejsca, lecz żadnego nie dostrzegła. Ruszyła w głąb, mając nadzieję, że tam coś się znajdzie. Przechadzała się przez wnętrze, aż dotarła do wejścia na ogródek, ozdobiony barwnymi lampkami, kolorowymi kwiatami oraz uroczymi motykami, fruwającymi nad głowami gości. Niestety, tutaj również wszystkie stoliki były zajęte. Jedynie stoliczek na samym końcu, tuż przy ogrodzeniu miał puste krzesełko, lecz i tak był zajmowany przez inną osobę. W miarę, jak Wyspiarka zbliżała się do nieznajomej postaci; mogła ujrzeć, iż była to przepiękna kobieta o czarnych włosach z lekkim połyskiem fioletu.
Lisica zmiętosiła fałd sukienki w dłoni, zastanawiając się, czy powinna przeszkodzić nieznanej kobiecie. Rozważyła wszystkie za i przeciw i już kiedy miała zrezygnować oraz po prostu poczekać aż ktoś wyjdzie: do jej uszu dotarły słowa ekscytacji. Młoda kobieta entuzjastyczne opowiadała swojemu towarzyszowi o występie jej ulubionego śpiewaka.
- Myślę, że będziemy musiały jej przeszkodzić – cofnęła uszka, mówiąc to do Rose. Teraz już wiedziała, że jeśli chciała napić się czekolady; musiała zapytać, czy może się dosiąść i o ile kobieta nie zajmowała dla nikogo miejsca oraz była na tyle miła, że pozwoliłaby jej na takie działanie – nie miała szansy na znalezienie dla siebie miejsca.
Violetka zgrabnie podeszła do stoliczka. Uśmiechnęła się nie pewnie, grzecznie się witając, a potem pytając: przepraszam, że przeszkadzam panienko, lecz chciałam zapytać, czy miejsce koło panienki jest wolne i – jeśli tak jest – czy mogłabym się dosiąść? – prosząco nań spojrzała.
Jeżeli Artemis wyraziła zgodę, dachówka usiadła na miejscu, wdzięcznie kiwając jej głową.
- Bardzo panience dziękuje – posłała jej uśmiech, następnie zdejmując torebeczkę z ramienia oraz kładąc ją na kolanach. – Nazywam się Violet Ni’ur, a to jest Rose – przedstawiła zarówno siebie, jak i swoją różową bestię. Mała Fliks wciąż siedziała na ramieniu Violetki i po prostu pomachała do Szklanej kobiety.
Do ich stoliczka podszedł kelner. Przyjął zamówienie Violetki na gorącą czekoladę oraz trochę nektaru dla Rose, a także zapytał Shepard, czy życzyłaby sobie czegoś jeszcze.
- Panienka przyszła tutaj na występ? Jak wchodziłam, to słyszałam, że kilka osób o tym rozmawiało – zaczęła pogawędkę, chcąc umilić im obu czas, a także czekania na zamówienie.
- Osobiście wcześniej nie wiedziałam, że ktoś będzie dziś wieczorem występować, więc może sobie panienka wyobrażać, jak bardzo się zdziwiłam, widząc takie tłumy – powiedziała, zaraz jedna dodając – nie, żebym uważała Nutę na nieciekawe miejsce! Wręcz przeciwnie, uważam, że mają tutaj nie tylko śliczny wystrój, ale również przepyszną czekoladę. Miałam raczej na myśli fakt, że zajęte były wszystkie stoliczki, to wszystko – sprostowała, niezgrabnie machając dłonią.
- Dziękuję – podziękowała kelnerowi, który wrócił z ich zamówieniem. Lisica ochoczo zabrała się za picie czekolady, tak samo jak Rose za swój nektar.


Bestia: Fliks

Ekwipunek torebki: pieniądze; sztylet; kosmetyki; lustereczko; chusteczki; notesik; kolorowe pisaki


Snowy white fox of the Arctic,
was it your brush-like tail
that sprayed snow, like crystal sparks,
adorning the dark sky with a shimmering veil?
A beautiful blaze of auroral displays

Okolice bitwy o Most Korzenny 29bf52224b08a0d95f5956e79c9cc172
#87cefa
x x x x x

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora

Pierwotne podekscytowanie wymalowane na młodej twarzyczce Niamh malało z każdą minutą poświęconą na przetrząsanie zawartości kieszeni ogłuszonego Marionetkarza, aż w końcu zniknęło całkowicie niczym słońce za horyzontem (wszak ono raczej znikało, a nie malało przez perspektywę, jak to mawiali niektórzy przydrożni szarlatani) pogrążając lico młodej panny Muurteilat w wyrazie jej powszedniego niezadowolenia. Tam nic nie było, tylko kilka groszy i jakieś bezużyteczne klucze! Kotka zmarszczyła swój nos i brwi i z wyraźną pogardą powstała z ziemi
Tak, żyje. – burknęła do Lunatyka i na odchodne uraczyła Marionetkarza jeszcze jednym kopniakiem – Niestety. – Niamh nie była wszak dużą istotką, zatem jej cios był bardziej irytujący, niż dotkliwy. – Nic nie miał w kieszeniach. – odwróciła się i chciała poskarżyć się Basileowi na niesprawiedliwość los, lecz ten już zdążył nieco się od niej oddalić.
Takie sytuacje tylko utwierdzały Niamh, że życie jest niesprawiedliwym pasmem nieszczęścia, które istota ludzka może jedynie jakoś znieść oczekując na marny koniec – wszak za dobre czyny czekało go tylko złote runo nicości i zawód z pustych kieszeni Marionetkarza-rozbójnika. Lecz słowa podziękowania jakoś rekompensowały ten ból istnienia, wskazywały przecież, że kotka małymi krokami spłaca wobec Lunatyka swój dług – a Niamh nienawidziła mieć długów.

Zorczyk mógł się w każdej chwili obudzić i sprowadzić posiłki – kto wie, jakie ten patałach mógł mieć moce lub przedmioty – zatem kotce nie pozostawało nic innego, niż szybki obrót taktyczny na zgóry upatrzone pozycje. Oczywiście za Basilem.
- I pewnie wszystkie zmyślone przez ciebie? – skinęła głową odwzajemniając grzeczność Lunatyka – Dobrze, że cię nie pociachali.

W gruncie rzeczy nie śpieszyło jej się, by wykonać swoje zadanie – informacje nie zając, nie uciekną. Zresztą Niamh założyła, że może uda jej się uzyskać jakieś wiadomości niskim kosztem od rycerzyka, który być może dowiedział się czegoś dzięki swojej chęci zbawienia świata, toteż bez żadnych większych wątpliwości podążyła za mężczyzną w kierunku wąskiej alejki nucąc sobie pod nosem jakąś bliżej nieokreśloną, nieskładną melodię.
- Och, zacna ta Sara Mkjali.  – powtórzyła przerysowanym tonem za mężczyzną nieopatrznie przekręcając imię książęcej córki –  Potem ożeniła się z uratowanym rycerzykiem i żyli długo i szczęśliwie? – wygięła usta w podkówkę i spojrzała wyczekująco w złote oczy Lunatyka; jej powaga nie trwałą długo, szybko zaśmiała się szorstko i krótko –  Pewnie wymyśliłeś to na poczekaniu, co?

Bitwa gwarantowała chaos, który Niamh zamierzała wykorzystać na swoją korzyść – umarli przecież nie potrzebują pieniędzy, a kotka bardzo chętnie się nimi zaopiekuje. W gruncie rzeczy chaos był oczywisty i nie do uniknięcia, czy zatem pozostawało coś innego, niż pogodzić się z nieuchronnym? W okolicy słychać było krzyki wzajemnie nawołujących się rodzin, do których uszu zapewne zaczęły dochodzić wiadomości o tym, że zarówno siły Fyortów jak i Zorczyków rzeczywiście gromadziły się w okolicach Mostu Korzennego. Na wargach panny Muurteilat pojawił się nikły uśmiech rozmarzenia, spowodowany zapewne przez wizualizację jej obrzydliwego bogactwa.

Obróciła głowę w kierunku idącego obok niej Lunatyka, który zapewne jako cny rycerz postanowił nieść pomoc wszystkim potrzebującym bez względu na rasę, płeć, przynależność polityczną czy wyznawane poglądy – w gruncie rzeczy Niamh nie szydziła z tego, mężczyzna był wolną istotą i mógł robić co chciał. Pogrążona w swoich rozmyślaniach nie uświadomiła sobie jednak tego prostego faktu o naturze Basile.
- To co, przyszedłeś tu gwałcić, rabować, plądrować i mordować jak inni? – spytała rozmarzonym tonem spoglądając w rozciągającą się przed nimi dal alejki.


Ostatnio zmieniony przez Niamh dnia Pon 5 Wrz - 14:21, w całości zmieniany 1 raz


Okolice bitwy o Most Korzenny 7pso9y

Powrót do góry Go down





Artemis Shepard
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Godność :
Artemis Keylynn Shepard
Wiek :
wizualnie 20
Rasa :
Szklany Ludz
Wzrost / Waga :
168 | 55
Znaki szczególne :
wrzosowe oczy, tatuaż w motyle z różyczkami.
Pod ręką :
Wachlarz, Torebka z drobnymi rzeczami i z kluczami do posiadłości, Mały sztylet, apteczka, Notatnik z długopisem i peleryna [służbowo, nie zawsze ma ją przy sobie]
Broń :
Bicz
Stan zdrowia :
Zdrowa cieleśnie i na umyśle.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t842-artemis-keylinn-szafirek-shepard https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t852-korespondencja-artemis-shepard
Artemis ShepardNieaktywny
Artemis była pewna że tutaj na razie wojna nie dosięgnie w okolicy Nutki. Słyszała gwar tu istot, które głośno rozmawiali na różne tematy, dlatego dobrze, że wybrała dobre miejsce aby móc uspokoić swoje nerwy jak i poczekać na pewną osobę z którą miała w końcu się spotkać. Pogodnym wzrokiem spoglądała się popijając zamówioną czekoladę, bo deser już niedawno zjadła ze smakiem. Miała nadzieję, że nic się tamtemu nie stało i nie zabili go bo przecież trwa bitwa o most korzenny. Na dobrą sprawę, powinna pójść na front a nie leniwić się na tych terenach, ale niestety sprawa wypadła podwójna i musiała sama to załatwić bez narzeczonego. Westchnęła ciężko, niezadowolona z tego powodu ale z drugiej strony ma większe pole manewru do wystroju ich wymarzonego domu w kamienicy. Po chwili zauważyła niebieskooką jakby rozglądała się za miejscem, ze swoją uroczą bestyjką. Zauważyła że zaczęła nieznajoma podchodzić do Szklanej, wtedy lekko uśmiechnęła się do niej.
- Tak trzecie miejsce jest wolne. Bardzo proszę - odpowiedziała spokojnym głosem.
- Miło mi was poznać, jestem Artemis Shepard - była nadal uśmiechnięta do nowo poznanej istotki jak i bestyjki Rose. Na dobrą sprawę nie pomyślała szklana aby znaleźć swoją przeznaczoną uroczą istotkę, która by towarzyszyła w misjach i nie tylko. Potem zobaczyła kelnera, który przyszedł do ich stoliczkach wtedy zamilknęła na chwilę dając chwilę, aby nowo przybyła zdecydowała się coś do jedzenia lub do picia.
- Jeśli chodzi o mnie, po proszę kawę ale bez mleka - dokonała kolejnego zamówienia już po Violet mówiąc to do kelnera.
- Ja akurat tutaj umówiłam się z pewnym baśniopisarzem, z którym mam rozmawiać o interesach, bo chciałabym ładnie urządzić mieszkanko jak i winnicę w piwnicy - odparła pogodnym wyrazem twarzy, widząc że rozmowa pomiędzy nimi zaczyna się miło rozkręcać. - Nie wiedziałam, że tu ma być występ, ale chętnie go obejrzę. Oh tak to prawda, tłum jest ogromny i dużo miejsc zajętych widać, we dwójkę mamy szczęście że jeszcze mogłyśmy znaleźć wolne miejsce - zaśmiała się radośnie, mając uśmiech przyjazny przy Violet.
- Tak czekolada jest wyśmienita, bardzo kremowa i aksamitna, taką jaką lubię - przyznała rację swojej rozmówczyni. Zauważyła kelnera z zamówieniem widząc swoją kawę, wtedy podziękowała przyjaznym gestem.  - A co Ciebie tu sprowadza, w te okolice Violet? - spytała się z ciekawości, bo może dostanie więcej informacji o bitwie o moście korzennym.

Powrót do góry Go down





Basile
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 34 lata
Wzrost / Waga :
183 / 85
Pod ręką :
Muszkiet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t940-basile https://spectrofobia.forumpolish.com/t969-skrzynka-na-listy-basila https://spectrofobia.forumpolish.com/t1072-basile
BasileKoszmarny Paladyn
Koszmarny Paladyn
Oczekiwania co do stanu Marionetkarza, ściślej mówiąc do faktu jego życia, bądź bycia martwym, były znacząco odmienne. Podczas gdy kotka wyraziła swoje niezadowolenie z faktu, że Milicjant nie dołączył do zaświatów, to Basile odetchnął z ulgą. I to nie dlatego, że czuł się winny całemu zamieszaniu, ani też nie z powodu niechęci do zabijania.

Najzwyczajniej w świecie był świadomy tego, że nadszedł dzień, w którym zginie wiele osób, a tym samym dokładnie do rachunku strat kolejnego nieszczęśnika byłoby wyjątkowo lekkomyślne. Z drugiej strony Tropiciel zdawał sobie sprawę, że niektórzy odpowiedzieliby, iż przy tak wielu zgonach jeden kolejny nie będzie mieć znaczenia. Wiedział jednak, że popełniają oni błąd albowiem traktują człowieka nie jako podmiot, lecz przedmiot. Nic dziwnego, że nie dostrzegają także napełniającego zachwytem rozgwieżdżonego nieba.

Opowieść zajęła na tyle długo, że zdołali dotrzeć do szerszej ulicy znajdującej się kilkadziesiąt metrów za Akademią Zwycięstwa. O czym mogli wiedzieć dzięki drewnianemu znakowi stojącemu na skrzyżowaniu dwóch dróg. Zamiast jednak wejść na otwartą przestrzeń Basile oparł się o ścianę, poprawiając pasek karabinu.

- W zasadzie to żyli długo i szczęśliwie, lecz nie razem! Księżniczka znalazła męża godnego jej stanu i wyjechała do odległej krainy, a dzielny Sir Rovin umarł spokojną śmiercią jako zasłużony rycerz. - Basile odpowiedział zupełnie szczerze, wszak nie spodziewał się także okrutnego żartu ze strony kotki. Jednakże na jej słowa zamiast gniewu, na twarz jego wstąpiło rozbawienie.
- Jedynie doprawiłem i twórczo zinterpretowałem, wszak po równi nie wszystko jest fikcją, jak i nie wszystko jest prawdą droga Niamh.
Kciuk pociągnął za pasek karabinu, przesuwając się w dół, aż do wysokości przepony Basila, gdy cała dłoń mężczyzny zacisnęła się na cienkiej warstwie skóry.
- Podobnie jak nie jada się mięsa wyrwanego z wciąż krwawiącego ciała, lecz daje się kucharzowi by je odpowiednio przygotował, podgrzał i doprawił, tak i historii nie słucha się takimi, jakie są naprawdę, lecz pozwala się oczyścić ją ze zbędnych zawiłości i doprawić odrobiną literackiej magii.
Ależ nie poczuł się wcale urażony słowami Niamh! Wręcz przeciwnie. Rozbawiła go powaga z jaką do tych historii podeszła wyglądająca niemalże jak dziecko kotka. Tego typu opowieści nikt nie traktuje poważnie, gdyż nie taki ich cel. Mają nieść ze sobą morał, a nie nieść historyczny przekaz.
Nim kotka zadała kolejne pytanie, Basile spojrzał na drugą stronę ulicy, by zorientować się w sytuacji. Oddalał się wszak od pola bitwy i musiał decydować, czy nie warto byłoby zawrócić.
Słysząc słowa Niamh spojrzał jednak na kotkę i na jego twarzy było zdziwienie. Czyżby dziewczę sugerowało, że przybyło tu by gwałcić, rabować i mordować? O ile nie wątpił w to, że z chęcią by kogoś okradła - w końcu zaglądała do kieszeni Milicjanta, a także nie sądził, by zawahała się przed morderstwem - o ile jej wątłe ciałko nie okazałoby się przeszkodą, to nie wyobrażał sobie ją jako gwałcicielkę.
- Droga Niamh, czyżbyś przyszła do miejsca, gdzie przelewać będą krew by na cnotę niewinnych czyhać? Przyznam, że tego się nie spodziewałem, lecz i o tym mam odpowiednią historię - chcesz jej wysłuchać?
Wyciągnął dłoń w stronę Niamh i położył ja na głowie kotki, lecz dość szybko cofnął, widząc jakiś ruch po drugiej stronie ulicy.
- Uprzedzając pytanie historię tę przyrządziłem niczym kucharz przyrządza wyśmienitą pieczeń, czy jak wolisz to nazywać "wymyśliłem na poczekaniu. - W głosie Lunatyka na próżno było szukać jakiejś złośliwości, lekki ton wskazywał raczej na niewinne droczenie, niźli chęć wywołania antagonizmów między nimi.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Ezekiel zerkał na "Ulikuraka" z wnętrza ciemnej uliczki. Gładził kciukiem skórzany pasek obroży, zastanawiając się, czy jest mu ona potrzebna. Nie zdążył się jeszcze przyzwyczaić do jej mocy, a nie mógł sobie pozwolić, aby jego nieprzyswojenie się z działaniem artefaktu w jakikolwiek negatywny sposób wpłynęło na losy misji. Z drugiej strony, postać kobiety może dać Kapelusznikowi złudne poczucie bezpieczeństwa, a do tego to kolejny stopień zabezpieczeń chroniący jego tożsamość. Po rozważaniu nad za i przeciw, Cień ostatecznie zapiął ją wokół szyi. Przecież zdobył tą zabawkę do kurwy nędzy, dlaczego niby nie mógł się z nią teraz pobawić?

Ezekiela przeszedł dreszcz, później poczuł mrowienie od piersi aż do opuszków palców. Przejrzała się szybko w szybie kamienicy i natychmiast pokręciła nosem. Kciukami zmniejszyła troczę swoją szczękę, zaznaczyła mocniej obojczyki i zarzuciła włosami do przodu. Kiedy znowu spojrzała na swoje odbicie, długie, czarne włosy jej kobiecej postaci skróciły się w zgrabnego i eleganckiego boba. Przeczesała je palcami zadowolona ze swojej roboty. Wygładziła trochę koszulę, która zaskakująco dobrze przystosowała się do jej nowego kształtu, i ruszyła w stronę restauracji.

Pierwsze komplikacje pojawiły się od razu. Tłum ludzi w kawiarence obok nie był przewidzianą częścią akcji, ale Ezekiel nie mogła sobie teraz zawracać tym głowy. Po prostu trzeba liczyć na to, że rozmowy z Kapelusznikiem przebiegną pokojowo. Ewentualnie tłum można wykorzystać jako dywersję, się zobaczy. Ezekiel nigdy nie trzymała się planu co do joty, improwizację uważała za swoją mocną stronę. Przecież prędzej czy później coś musi pójść nie tak, trzeba być elastycznym.

Przynajmniej w restauracji były pustki. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, niby podziwiając wystrój, po czym podreptała do najbliższego, wolnego stolika. rozejrzała się, szukając wzrokiem właściciela lokalu, i uśmiechnęła się do niego, dając mu znać, że czeka, aż ten podejdzie do jej stolika.

Przedstawienie czas zacząć.

Wyposażenie:

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę


Okolice bitwy o Most Korzenny

Wątek Violet, Ezekiel, Artemis Shepard


Przytłumiony gwar rozmów mieszczan zgromadzonych w ogródku Nutki zagłuszył głośny i nagły świst, a kilka metrów nad ich głowami, między dachami kamienic przeleciał bladoniebieski pocisk o dużej średnicy pozostawiający za sobą świetlistą smugę – ogon magicznej niby-komety. Poświata miała na tyle intensywną barwę, że zaćmiła słońce, a niektórzy z klientów kawiarni podnosili głowy, by zobaczyć dziwaczną anomalię. Wkrótce rozległ się odgłos eksplozji oraz głośny rumor, któremu zawtórowały krzyki – część bywalców podniosłą się ze swych miejsc i opuściwszy ogródek, skierowała swoje kroki ku źródle zamieszania.

Na końcu alejki bladoniebieskim ogniem płonęła dwupiętrowa kamienica – obiekt trafiony zbłądzonym magicznym zaklęciem; pożar trawił górną część drewnianej kondygnacji, lecz groził szybkim rozprzestrzenieniem się nie tylko na resztę budynku, ale również na pozostałą zabudowę. W oknie pierwszego piętra zamajaczyła jakaś postać, lecz równie szybko zniknęła.


Zarówno dla Violet jak i Artemis niemałym zdziwieniem miał okazać się przekazany im telepatycznie przez ich zwierzchników rozkaz– członkinie Czarnej Róży nie zdradzając swojej tożsamości miały za zadanie zająć się zabezpieczeniem pożaru oraz pomocą uwięzionym w kamienicy ludziom. Dookoła miejsca pożaru zaczął gromadzić się krąg gapiów.


Eksplozja nie pozostawiła obojętnym również Rzewa Cuthni, który słysząc huk zamarł na krótką chwilę, po czym odłożywszy na blat przygotowywane danie, wyjrzał przez niewielkie okienko w kierunku alei. Pożar bywa zjawiskiem nieprzewidywalnym, które może roznieść się w krótkim czasie na rozległe tereny, toteż Kapelusznik kierowany chęcią zabezpieczenia własnego mienia uniósł ręce i zwrócił się do zebranych.
Wybaczcie, ale musimy zamykać. Zapraszam was jutro. – powiedziawszy to wyprosił gości i zabezpieczył swój lokal, po czym ruszył w kierunku płonącego budynku; musiał ocenić ryzyko, jakie groziło jego dorobkowi.

Kolejka: Dowolna


Basile, Niamh

Nad Miasto Lalek nadciągnęły ciemne chmury, lecz nic nie zapowiadało, by lada chwila miał spaść deszcz – bynajmniej nie w konwencjonalnym rozumieniu tego zjawiska. Pobliski zegar ledwo wybił godzinę siódmą, a gęstą ciszę przeciął gromki huk, któremu wkrótce zawtórowały kolejne, tworząc dziwaczną kakofonię dźwięków. Nieliczni przechadzający się w pobliżu mieszczanie nie mieli żadnych wątpliwości – bitwa pomiędzy Rodziną Fyortersole a Milicją Zory rozpętała się na dobre.


Z pewnością jednak nie było to najbardziej zaskakujące zjawisko, którego świadkami mieli się stać Basile i Niamh – o czym ta dwójka miała przekonać się dosyć szybko. Ledwie zdążyli wyjść na rozległą uliczkę ciągnącą się kilkadziesiąt metrów za Akademią Zwycięstw, gdy uwagę Lunatyka przykuł nietypowy ruch po przeciwległej stronie trotuaru. Choć mężczyzna mógłby przypuszczać, że byli to mieszczanie szukający schronienia przed zbłąkaną kulą magii, to dużo wątpliwości mogła budzić budowa tajemniczych postaci. Spod czarnej, wytartej peleryny jednej z nich wystawała wykonana z ciemnego materiału proteza ręki – widok niespotykany w tej części Krainy Luster.

Kolejka: Dowolna

Kolejny post Mistrza Gry pojawi się w okolicach 17-18 września.
Gracze mogą w tym czasie wymienić między sobą 1 post na gracza.


Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora

Różowe tęczówki Niamh stopniowo znikały pod wpływem rozszerzającej się czerni źrenicy, która w końcu zapełniła niemalże całe oko kotki. Nie wiedziała, co bardziej ja zaskoczyło - czy to, że bohaterowie opowieści nie wylądowali razem z gromadką paskudnych poczwar, co zbyt głośno krzyczą i wszelką chęć na pożycie odbierają, czy może to, że Lunatyk przed chwilą przyznał się jej, że… skłamał. To było przeżycie na tyle silne, że kotka aż zaniemówiła, a cały jej wysiłek ograniczył się do otwarcia ust.
- Następnym razem powiem ci to samo, jak stwierdzisz, że powiedziałam nieprawdę. - rzekła poważnym tonem po kilku krokach, a jej usta zamieniły się w cieniutką kreskę jedynie na końcach odznaczającą się różem od jasności twarzy.
Niczym dziwnym powinno być to, że Niamh nie widziała różnicy między przypowieścią a opowieścią o wydarzeniach historycznych - ba, dla niej by to tożsame pojęcia! Nie spodziewała się więc, że jej blef, który miał sprowokować Lunatyka, przybierze taki obrót i skłoni mężczyznę do otwartego przyznania, że nie powiedział samej prawdy. Kąciki ust kotki uniosły się w triumfalnym uśmieszku, lecz Niamh szybko opuściła je w dół, przywołując na twarz zawiedziony wyraz. Uniosła dłoń w czarnej rękawiczce spodnią częścią do góry i spojrzała na rycerzyka
- Basile, nie spodziewałam się tego po tobie. Otwarcie się przyznałeś, że mnie okłamałeś. A ja uwierzyłam całym swoim niewieścim serduszkiem w niepodważalną szczerość twoich słów.- mówiąc to opuściła dłoń na pierś i przymknęła oczy.

Ależ Niamh nie miała ochoty urażać pana Lunatyka! W gruncie rzeczy to jego obecność nie przeszkadzała jej, co nie było warunkiem łatwym do spełnienia dla marudnej kotki. Obróciła głowę i zastrzygła uszami nie do końca rozumiejąc, o co jej dzielnemu i cnemu rycerzykowi chodzi - w istocie dziwny to był pojedynek, a orężem wyłącznie mimika twarzy.
- Ja? Nie mam pojęcia, o czym mówisz. - uniosła wysoko brwi, a po chwili zmarszczyła czoło - Ja tu jestem tylko po to, by redystrybować dobra wszelakie. Niczym łotrzyk z twoich opowieści, co zabiera bogatym i niepotrzebującym. - gdyby nie absurdalność tego gestu, może i podrapała by się po głowie; nie była pewna, czy nie pomyliła czegoś w historii, jednak nie zawracała sobie tym zbytnio uwagi.

Basile sam wszak mówił, że takie podejście należało do tych szlachetnych, zatem cóż dziwnego było w tym, że kotka chciała się przyłączyć i wesoło grabić majątki możnych (i nie tylko) ku własnej uciesze i zyskowi? Może gdyby mężczyzna poprosił to też by się z nim podzieliła - co prawda bardzo niechętnie i że zwłoką wołającą o pomstę do nieba, ale czysto hipotetycznie mogłaby to zrobić!
- Ożeż cholera jasna. - warknęła Niamh podskoczywszy w miejscu, gdy poranną ciszę przeciął niemalże artyleryjski huk wybuchu, a dłoń Lunatyka tyknęła jej głowę. - Żeby cię szlag jasny trafił! - warknęła zaciskając drobne dłonie w pięści i wygrażając nimi w kierunku, z którego doszedł dźwięk. - Mogłam nie pisać się na tę robotę i zostać w domu.

Spojrzenie Niamh powędrowało mimowolnie za wzrokiem Basile, a koniuszek kociego ogona poruszył się niecierpliwie - nie było to zachowanie wiedzione żadnym fatalistycznym przeczuciem, lecz kocimi oczami, które wychwyciły ruch po przeciwległej stronie uliczki. Obraz trwał krótko, nim czarne postacie skierowały swoje kroki w stronę ciasnej alei, lecz była to chwila na tyle długa, by Niamh mogła wychwycić niecodzienny detal postaci - Marionetkarza, którego ręka zdawała się być zastąpiona czymś, co wyglądało na prymitywną kończynę Marionetki. Była to raczej ciekawostka, którą w normalnych warunkach panna Muurteilat by zignorowała; w głowie kotki pojawiła się jednak myśl, że być może taka informacja zadowoliłaby Naira i pozwoliła Niamh zakończyć wcześniej swoją misję?
- Chyba historia musi poczekać. Nie widziałam jeszcze bękartów lalkarzy i ich lalek. Ten świat stacza się na psy. - wskazała głową w stronę alejki, w której zniknęła zjawa.


Okolice bitwy o Most Korzenny 7pso9y

Powrót do góry Go down





Basile
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 34 lata
Wzrost / Waga :
183 / 85
Pod ręką :
Muszkiet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t940-basile https://spectrofobia.forumpolish.com/t969-skrzynka-na-listy-basila https://spectrofobia.forumpolish.com/t1072-basile
BasileKoszmarny Paladyn
Koszmarny Paladyn
Choć co do zasady Niamh miała racje, iż Basile przyznał się właśnie, że w jego słowach znalazło się kłamstwo, lecz w gruncie rzeczy się myliła. Wszystko polegało na subtelnym rozróżnieniu pomiędzy fałszem wypowiadanym, by miał zostać wzięty za prawdę - czyli kłamstwem, a fałszem, który w intencji mówiącego nigdy nie miał być poczytany za wierny faktom. Kiedy mówi się, że pięknie świeci słońce a niebo spowite jest czarnymi jak noc chmurami, to bez wątpienia jest to fałsz, a jednocześnie trudno charakteryzować to jako kłamstwo. Tak też Basile snując swe historię nie zapewniał nigdy o ich prawdziwości, nie snuł opowieści o swych znajomościach i nie zapewniał o swoich walorach. Można nawet pokusić się o zadanie pytania, czy opowieść Basila może zawierać w sobie logiczne wartości prawdy i fałszu, skoro te od samego początku nie miały odnosić się do rzeczywistości, a raczej miały być nośnikiem wartości - przynajmniej zazwyczaj.
- Droga Niamh, jest mi przykro niezmiernie, że zawiodłem Twoje zaufanie. Moje winy nie sprawią jednak, że przestaniesz wypierać się własnych przewinień i przekonywać mnie, że drogocenne futro jest starą pamiątką po babci, której nawet nie masz.
Wystrzały, które niebawem rozbrzmiały w Mieście Lalek sprawiły, że Basile skierował swoje spojrzenie w stronę, skąd dobiegały dźwięki. Można by rzecz, że kości zostały rzucone. Choć Vincent Zora ze swymi legionami nie przekroczył jeszcze rzeki, to jego rubikonem jest miejsce, gdzie Aleja Cynamonowa staje się Aleją Korzenną, która biegnie ku południu przez most.
- Obawiam się, droga Niamh, że zabór dóbr należących do bogatych i wpływowych Mieszkańców Miasta Lalek oraz dóbr należących do średnio zamożnych obywateli, którzy ciężko pracują na swoje utrzymanie, a nawet zabór rzeczy należących do biedoty, których stać na to, by kupić bochen chleba na cały miesiąc, w celu redystrybucji tych dóbr do kotki potrzebującej zaspokoić swoje, oczywiście ogromnie zasadne, potrzeby tworzenia nowego ładu i przekazania władzy w ręce Niamhletariatu, nie ma nic wspólnego z romantyczną wizją szlachetnego rozbójnika, który walczy z tyranią złego szeryfa i dba o los najbiedniejszych.
Gdy zaczynał mówić wciąż jeszcze patrzył w stronę źródła dźwięku, pomijając na razie "zadanie" o którym mówiła Niamh. W gruncie rzeczy nie interesowało go to, czy kotka przybyła tu by zbierać informacje, kraść, rabować, czy gwałcić. To ostatnie nie interesowało go w szczególności - na samą myśl, że miałby wyobrażać sobie haniebny stosunek seksualny, do którego doszło za sprawą przemocy, z udziałem wyglądającej niczym dziecko Niamh budził w nim zgorszenie. Wraz z kolejnymi słowami spojrzał jednak na Dachowca i dopiero z czasem przeniósł swoje spojrzenie na Marionetkarzy, którzy wyglądali jakby ich ciała połączono z Marionetkami.
Tropiciel nie miał nigdy do czynienia z wyspiarzami, lecz słyszał o nich. Był to niezwykle popularny temat w szeregach Czarnej Róży a do tego słyszał o możliwości pojawienia się Szarlatanów z Lunis na terenie bitwy o Most Korzenny.
- Prawdopodobnie widzę Marionetkarzy z Wysp Księżycowych. Będę ich śledził. - Telepatyczna wiadomość została przesłana za pomocą artefaktu przynależnego Briarowi prosto do Różanej Wieży. Tych słów Basile nie wypowiedział na głos, bowiem nie były przeznaczone dla uszu kotki.
- Droga Niamh, Ci bluźnierczy bękarci Marionetkarzy i ich tworów - Marionetek wydają się być niezwykle podejrzani. Czy mogłabyś śledzić ich - gdzie pójdą, lecz tak by Cię nie spostrzegli? Jeżeli powiesz mi dokąd się udali, to obiecuję wykupić Ci obiady na tydzień. I to nie w jakiejś podrzędnej karczmie prowadzonej w jednym pomieszczeniu z rzeźnickim warsztatem, lecz w najlepszej restauracji Miasta Lalek!
W planach Lunatyka było wykorzystanie biednej kotki, by dowiedzieć się gdzie Marionetkarze z Wysp pójdą. On sam natomiast miał zamiar zbadać uliczkę, z której Marionetkarze wyszli.
To prawda, że powinien donieść Stowarzyszeniu gdzie Marionetkarze się udadzą, lecz Niamh ze swoją kocią zwinnością nadawała się do tego znacznie lepiej. Ubranemu w błyszczącą zbroję Lunatykowi trudno byłoby śledzić kogoś niepostrzeżenie, z czym problemu nie miałaby niesforna kotka - komunistka.
Decyzja mężczyzny nie wynikała jednak z lenistwa, czy niechęci do wykonania swego zadania. Miał zamiar udać się w miejsce skąd Marionetkarze przyszli, by spróbować znaleźć jakąś ich kryjówkę. Spodziewał się tam zastać więcej przybyszów zza morza.
Basile nie wiedział wszystkiego i ten brak informacji był dla niego niezwykle niepokojący. Sądził jednak, że skoro Wyspiarze pomagali jednej ze stron, to mogą to robić pojedynczo lub większa, zorganizowaną grupą. Możliwe, że Ci, których Basile i Niamh widzieli, to wszyscy obecni w Mieście Lalek, lecz istniała także szansa, że było ich więcej i pozostali wciąż przebywali w jakimś dobrze ukrytym punkcie, który Basile miał zamiar odnaleźć.

Powrót do góry Go down





Artemis Shepard
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Godność :
Artemis Keylynn Shepard
Wiek :
wizualnie 20
Rasa :
Szklany Ludz
Wzrost / Waga :
168 | 55
Znaki szczególne :
wrzosowe oczy, tatuaż w motyle z różyczkami.
Pod ręką :
Wachlarz, Torebka z drobnymi rzeczami i z kluczami do posiadłości, Mały sztylet, apteczka, Notatnik z długopisem i peleryna [służbowo, nie zawsze ma ją przy sobie]
Broń :
Bicz
Stan zdrowia :
Zdrowa cieleśnie i na umyśle.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t842-artemis-keylinn-szafirek-shepard https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t852-korespondencja-artemis-shepard
Artemis ShepardNieaktywny
Członkini Czarnej Róży nie była zadowolona z tej sytuacji jaka teraz nadała się, bo w takim momencie czekała na tego baśniopisarza, który prawdopodobnie a raczej na pewno nie przyjdzie. No cóż na drugi raz z nim się omówi i wtedy spotkanie dojdzie do skutku. Gdy usłyszała nieprzyjemny huk była zaskoczona jak ludzie podnieśli się z miejsc, co uczyniła to samo patrząc na przybyłą towarzyszkę jak i rozmówczynię.
- Jednak nie posiedzimy na spokojnie w Nutce - wypowiedziała poważnym tonem głosu, spoglądając na niebo widząc
smugę nad swoją głową i innych przybyłych w Nutce. Artemis dobrze że miała przy sobie woalkę jak i swoją broń w razie czego. No to trzeba iść na służkę SCR, skończyła się balanga pomyślała sobie przed chwilą Szklana. Pokręciła głową przez chwilę i westchnęła cicho, po chwili dostała telepatyczny rozkaz od swoich zwierzchników. Gdy wyszła natychmiast z restauracji musiała ocenić sytuację jaką widzi w tej chwili, czyli innym słowem płonąca kamienica z rannymi mieszkańcami. Artemis w takim momencie założyła przed wyjściem z budynku swoją woalkę w taki sposób aby nikt tego nie zauważył i swój czarny strój.
- Proszę cofnąć się wszyscy, jest tu niebezpiecznie - odpowiedziała gapiom, którzy obserwowali jedynie tą sytuację, wtedy nie spodobało się że może dojść do kolejnego wybuchu. Ogrodziła teren, aby nikt z przechodniów, mógł przejść. Pokazała im granicę gdzie mają stać, wtedy zabezpieczyła cały teren na tyle ile mogła, mając nadzieję że ktoś z SCR jest w pobliżu aby pomóc ewakuować mieszkańców tego budynku. Artemis nie czekając na pomoc, zaczęła szybko działać aby pomóc poszkodowanym.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Oczywiście, przecież byłoby za łatwo, gdyby facet po prostu siał na dupie i posłuchał, co Ezekiel miała do powiedzenia. Dziewczyna fuknęła cicho, jak ten wypraszał ich z restauracji, a jej oczy podążały za nim, kiedy odbiegł w stronę płonącego budynku.

Może jednak... cała ta sytuacja wyszła na dobre? Im więcej ludzi, tym mniej będą zwracali uwagę na... no, ludzi. Przeciskała się przez tłum, mamrocząc mimochodem "przepraszam", starając się nie stracić celu z oczu. Niespodziewanie z masy gapiów wyrosła dziewczyna - i Ezekiel musiała przyznać, że całkiem ładniutka - i zaczęła próbować ogarnąć sytuację. Cień tylko uśmiechnęła się pod nosem na ten widok. Krzycz bardziej, kruszynko, krzycz. Im więcej par oczu patrzy się na ciebie, tym dalej moje dłonie są w stanie sięgnąć. Nie chcąc być zmiażdżona przez bezmyślny tłum, stanęła z boku na tyle, na ile mogła, przyglądając się Kapelusznikowi i całej sytuacji. 

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę


Okolice bitwy

Wątek Violet, Artemis Shepard, Ezekiel


Artemis musi opisać, w jaki sposób zmieniła ubranie i gdzie znalazła miejsce, by móc niepostrzeżenie się przebrać. Proszę również opisać, jak odgrodziła i zabezpieczyła teren przed cywilami.

Krzyki pełne grozy mieszkańców nieszczęśliwej kamienicy wypełniały całą alejkę. Pożar trawił w najlepsze budynek i stopniowo rozchodził się na niższą część kondygnacji, gdy w oknie wyższego z pięter zamajaczyła blada, młodo wyglądająca kobieca twarz wykrzywiona grymasem przerażenia. Zza jej pleców buchały wielkie jęzory niebieskiego ognia oraz wielkie tumany czarnego dymu grożące, że w każdej chwili dosięgną i ją.


Śmierci w płomieniach zawsze towarzyszą prawdziwe męczarnie - kobieta zdawała się być tego świadoma. W akcie desperacji zadarła swoją nogę i ubrana wyłącznie w białą koszulę nocną weszła na wąski, drewniany parapet - stamtąd nie było już drogi odwrotu. Nieprzyjemny plusk upadającego ciała rozbijającego się o bruk i chrzęst łamanego karku przecięły jak ostrze kata głośny, rozpaczliwy skowyt kobiety, która wypadła z okna.


W tym samym czasie pożar przeniósł się również na nieszczęśliwy parapet, z którego nieopatrzna samobójczyni w desperackim akcie próbowała ratować swoje życie przed jęzorami ognia. Jedna z desek oderwała się od konstrukcji i pozostawiwszy za sobą bladobłękitny ślad, spadła na stojący pod budynkiem stragan z wyrobami z mleka malikrów zaprószając stoisko ogniem.


- Ej, ty tam! - rozległ się donośny baryton Rzewa Cuthni, a pulchny palec wycelował w stojącego nieopodal Ezekiela - Rusz się i zobacz, co jej jest - wskazał głową na leżącą na ziemi kobietą - albo chodź mi pomóż. - sam ruszył w kierunku straganu, który próbował ugasić swoim ciemnym płaszczem.


Kolejka: Dowolna

Wątek Basile, Niamh

Rycerz i jego nie(d)oceniony giermek podjęli decyzję o rozdzieleniu swoich sił, a każdy z nich udał się w swoją stronę.

Droga Niamh za Marionetkarzami o niecodziennych modyfikacjach ciała wiodła głęboko w ciemną alejkę - jedną z wielu w zawiłym gąszczu labiryntu uliczek znajdujących się za Akademią Zwycięstwa. Trasa była skomplikowana - wiła się i rozdzielała na niezliczone odnogi i ślepe zaułki, grożąc, że kotka w każdej chwili może stracić swój trop, a w końcu - zgubić lalkarzy. Marionetkarze rozmawiali ze sobą ściszonym głosem i przezornie zerkali przez ramię, czy nikt za nimi nie podąża; po ich mowie ciała można było wywnioskować napięcie i gotowość do ewentualnej walki.


Niamh musi dokonać rzutu kostką 1k6, gdzie 1 oznacza, że Marionetkarze wykryją, że Niamh ich śledzi (kotka będzie mogła podjąć decyzję, czy uciekać, czy walczyć), 2-3 - Marionetkarze staną w miejscu i nie będą szli dalej, wiedząc, że ktoś ich śledzi, 4-5 - Marionetkarze będą podejrzliwi, ale pójdą dalej, 6 - Marionetkarze niczego nie zauważą.


Kroki Lunatyka skierowały się natomiast w kierunku, z którego przyszli Marionetkarze. Szedł kilkadziesiąt metrów wąską uliczką, w której wysokie drewniane budynki zasłaniały nieboskłon nad głową Basile’a, nim wyszedł na niewielki placyk w biedniejszej części dzielnicy. Zabudowę w większości stanowiły poszarzałe ze starości i brudu kamieniczki, z których niektóre bardziej przypominały szopy, niż pełnoprawne budynki mieszkalne; część z nich miała pozabijane deskami okna, a odpadający tynk z gzymsów groził paskudnym krwiakiem nieostrożnym przechodniom, którzy zbyt lekkomyślnie zapuścili się w tę okolicę. Po zaniedbanych uliczkach, gdzie w dziurach po kostce brukowej plenił się chwast, przemykały zakapturzone postaci w łachmanach.


Naprzeciwko uliczki, z której wyszedł Basile, po przeciwległej stronie placu mieścił się największy z okolicznych budynków - szerszy od innych kamieniczek stał samotnie wśród okalającej go karłowatej zabudowy o zmurszałych dachach. Liczył dwie kondygnacje, a zakratowane okna pierwszego z poziomów znajdowały się na oko półtora metra nad ziemią. Budynek pełnił kiedyś funkcję magazynu dla okolicznych kupców korzennych, lecz gdy dzielnica popadła w nędze, szybko został porzucony i opuszczony.


Przed wejściem do magazynu stała wysoka postać ubrana w czarny płaszcz, którego obszerny kaptur miała wciągnięty głęboko na głowę. Gdy poruszyła się w zniecierpliwionej manierze by rozejrzeć się po okolicy, ubiór odsłonił protetyczną rękę mężczyzny - wykonana z białego, połyskliwego materiału, swoimi lalkowymi stawami niewątpliwie przywodziła na myśl kończynę Marionetki, natomiast jego głowę okalała metalowa obręcz, w której niespokojnie poruszało się mechaniczne oko. Nieznajomy w ręku trzymał dużych rozmiarów topór, którym obecnie podpierał się niczym laską.


Informacje o Marionetkarzu z Wysp Księżycowych bez wątpienia zaintrygują dowództwo Czarnej Róży. Gdyby Basile spróbował zbliżyć się do zakapturzonego mężczyzny, ten bez słowa go zaatakuje.


Kolejka: Dowolna

Kolejny post Mistrza Gry pojawi się w okolicach 8-9 października.
Gracze mogą w tym czasie wymienić między sobą 1 post na gracza.

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora

Różowe spojrzenie kotki przeniosło się na wysokiego Lunatyka i zlustrowało go uważnie, jakby Niamh doszukiwała się w jego słowach kolejnych nieuczciwych forteli, którymi to mężczyzna próbowałby wieść ją na manowce dyskusji. Kąciki jej ust drgnęły w lekkim, rozbawionym uśmiechu, lecz panna Muurteilat szybko przywołała je do porządku. Opuściła je w dół, a brwi wzniosła ku górze, przyglądając się rycerzowi wielkimi ze zdziwienia oczami. Choć uwaga była słuszna, to przecież nie mogła się do tego przyznać.
Och, Basile, to było futro po stryjecznej ciotce żony szwagra mojej babki przekazane mi jako dar za uratowanie życia jej psa, którego jakiś szemrany Cyrkowiec-karczmarz multiinstrumentalista próbował przerobić na jedno z dań w jego spelunie. Też potrzebuję trochę zrozumienia dla mojego poświęcenia. Wyobrażasz sobie ratować psa? — wzdrygnęła się na samą myśl o takiej ewentualności i z wyczekiwaniem na pochwały spoglądała na towarzyszącego jej Lunatyka.

Zabawa stereotypami w rzeczy samej jest niczym innym niż balansowaniem po cienkiej linie zawieszonej nad bezdenną przepaścią niekonsekwencji. Niamh żywiła nieukrywaną niechęć do psów nie ze względu na swoją kocią naturę a przez to, że psy zawsze sprawiały jej prawdziwe problemy w czasie swych licznych wypraw po domach możniejszych od niej mieszczan. Przeklęte stróżujące stworzenia o nosach wrażliwych na każdy, nawet najmniejszy obcy zapach często wszczynały alarm i utrudniały realizację powziętych przez kotkę planów. A kotka lubiła, jak wszystko szło po jej myśli.
Widzisz, Basile, bo to wszystko wina tej przeklętej własności prywatnej. — westchnęła ciężko i zamaszystym ruchem barku poprawiła przewieszoną przez ramię torbę — Podobno najpierw trzeba zaspokoić swoje potrzeby i zadbać o własne bezpieczeństwo, nim się będzie pomagać innym. Skąd wiesz, że to nie jest pierwszy krok do stania się największym dobroczyńcą w Mieście Lalek? — przemilczała to, że zapewne byłby to jedynie sposób na pranie brudnych pieniędzy w sytuacji, gdyby mogła nimi wycierać sobie nos.

Niamh, gdyby czegoś nie chciała wykonać, zapewne nie marudziłaby, że jest do tego zmuszana, a po prostu nie uczyniłaby tego – lub zwlekała czekając na intratną ofertę handlową. Tak też było w tym przypadku. Zanim Basile wypowiedział swoje słowa Niamh była świadoma, że przekazanie swojemu szefowi informacji o cudacznych Marionetkarzach pozwoli wypełnić powierzone jej zadanie z nawiązką. Oferta Lunatyka ostatecznie przekonała ją do zabawy w kotka i myszkę – któż by nie chciał tygodniowych wakacji z darmowym jedzeniem? Przystanęła i zadarła głowę, by spojrzeć na rycerzyka.
Muszę? — zapytała przeciągając nadmiernie samogłoski i przewracając egzaltowanie oczami; westchnęła ciężko i wzruszyła ramionami. Na słowa o podrzędnej karczmie zmarszczyła ze zniesmaczeniem drobny nosek – ostatnimi czasy była w podobnej i jej wystarczyło wrażeń na najbliższy rok. — No dobra, ale tydzień i ani dnia krócej, dodatkowo chcę desery i herbatę. — wyciągnęła w jego kierunku dłoń i poczekała, aż ten scementuje ich nowy układ. — Z twoją strzelbą znajdę cię bez problemu. — skinęła głową i przemieniwszy się w kota ruszyła za Księżycowymi Marionetkarzami w ciemną alejkę.



Miękkie poduszki bezszelestnie odbijały się o nierówny bruk wyścielający wąską uliczkę. Młoda panna Muurteilat jak na Maine Coona nie była zbyt duża – co wtórowało jej niskiemu wzrostowi w ludzkiej postaci. Nic więc dziwnego, że jej obecność w ciemnych zaułkach nie budziła powszechnego zdziwienia – była ot kolejnym pospolitym kotem nie rzucającym się w oczy. Niezaprzeczalnie miało to swoje mocne strony – mogła na przykład niezauważenie przemykać przez labirynt ciasnych alejek, a wyostrzone kocie zmysły pozwalały utrzymać trop dziwnych ludzko-lalkowych hybryd przy jednoczesnym zachowaniu bezpiecznego dystansu. Im dłużej im się przyglądała, tym bardziej jej futro stawało dęba – idący przed nią nieznajomi wyglądali nienaturalnie, a jednocześnie ich postura wskazywała, że w razie konfliktu nie będą raczej salwować się ucieczką. Niamh wiedziała, że coś się dzieje i że nie może stracić uwagi, a tym bardziej ujawnić swojej obecności.

Powrót do góry Go down





Artemis Shepard
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Godność :
Artemis Keylynn Shepard
Wiek :
wizualnie 20
Rasa :
Szklany Ludz
Wzrost / Waga :
168 | 55
Znaki szczególne :
wrzosowe oczy, tatuaż w motyle z różyczkami.
Pod ręką :
Wachlarz, Torebka z drobnymi rzeczami i z kluczami do posiadłości, Mały sztylet, apteczka, Notatnik z długopisem i peleryna [służbowo, nie zawsze ma ją przy sobie]
Broń :
Bicz
Stan zdrowia :
Zdrowa cieleśnie i na umyśle.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t842-artemis-keylinn-szafirek-shepard https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t852-korespondencja-artemis-shepard
Artemis ShepardNieaktywny
Artemis przed wejściem na misję, musiała grzecznie towarzyszkę przeprosić, bo musi pójść do łazienki przebrać się w swój płaszcz jak i wiązaną maskę wtedy wyszła w taki sposób, aby nikt jej nie zauważył i pomóc poszkodowanym mieszkańcom, których dotknęła klęska w trwającej bitwie o most korzenny. Doskonale wiedziała, że musiała szybko wymyślić chcąc jak najszybciej  przedostać się tam do środka, ale wpierw musiała rozejrzeć za kratami, ewentualnie barykadami, które pomogłyby odgrodzić gapiących tu cywili. W takim momencie zauważyła, barykady po lewej stronie uliczki, w takim momencie szybko je przemieściła jak mogła gdzie byli właśnie mieszkańcy.
- Proszę odsunąć się, tu jest bardzo niebezpiecznie — odpowiedziała poważnym tonem głosu. Nie chciała kolejnych ofiar w takiej sytuacji. Po odgrodzeniu barykadami gdzie było niebezpiecznie, nakreśliła bezpieczną granicę, gdzie mają być mieszkańcy w takim momencie usłyszała nieprzyjemny trzask jakby ktoś upadł na ziemię.
- O cholera jasna, nie dobrze — zauważyła ranną młodą mieszkankę. W takim momencie musiała naprawdę działać, dlatego była już gotowa, aby wejść do płonącego budynku. Artemis wiedziała doskonale, że nie będzie innego wyjścia bo może dojść do kolejnych ofiar śmiertelnych, a jako członkini SCR na to pozwolić nie ma zamiaru. Westchnęła ciężko, dlatego zacisnęła lewą rękę w pięść i zaczęła w końcu szukać wejścia do kamienicy. Miała jedyną nadzieję, że tu niedaleko są inni członkowie w okolicy miasta i przypilnują tego terenu, aby żaden szaleniec nie wlazł bohatersko w płonący i niebezpieczny budynek, który może ale nie powinien runąć.

Powrót do góry Go down





Basile
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 34 lata
Wzrost / Waga :
183 / 85
Pod ręką :
Muszkiet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t940-basile https://spectrofobia.forumpolish.com/t969-skrzynka-na-listy-basila https://spectrofobia.forumpolish.com/t1072-basile
BasileKoszmarny Paladyn
Koszmarny Paladyn
Szwagier babki Niamh musiał być tak naprawdę bratem dziadka Niamh - aczkolwiek nie jest to element konieczny. Zatem mogło tu chodzić o żonę brata dziadka, a dokładniej ciotkę stryjeczną tejże żony, czyli córkę brata jej dziadka. Oznaczało to, że wiele pokoleń Dachowców, dachówek i innych elementów wykończenia domu musiało być zaangażowanych w ratowanie psa w celu zdobycia przez Niamh futra, która wszak nie istnieje. To bardzo dużo zachodu jak dla czegoś, czego w sumie nie ma. Z drugiej strony na tyle dużo, by rozwiązywanie tej zagadki zajęło długie miesiące - których w obecnej chwili Basile nie miał. Dlatego też nie próbował poznać odpowiedzi na pytanie: kto, kiedy, jak i z kim, lecz jedynie uśmiechnął się szeroko do niewysokiej kotki.

Basile nie wątpił, że psy mogły utrudniać Niamh życie. Nawet nie dlatego, że przeganiały ją z domów, które chciała okradać. Lunatyk wierzył, że gdzie w zepsutym, przesiąkniętym zgnilizną komunizmu i cynizmu ciele kotki znajduje się etycznie poprawne serduszko. To właśnie ono kazałoby Niamh głaskać te pieski, które przychodzą na zabawę i wesoło podskakują na jej widok czy zapach - ani myśląc używać swych ostrych i morderczych kłów do czegoś innego niż dumne trzymanie szyszki.

- Oj tak! To zdecydowanie wina własności prywatnej i tych wścibskich właścicieli psów. - Powiedział rozbawiony niedorzeczną postawą Dachowca, która była skądinąd urocza. W normalnych okolicznościach zapewne uraczyłby kotkę jakąś opowieścią o nikczemnym księciu Chrumtanie, który w imię pokoju wypowiedział wojnę, która po kilku latach zakończyła jego panowanie na przydrożnym drzewie - gdzie zawisnął po jednej z licznych, przegranych bitew.
- Mógłbym zastanawiać się nad prawdopodobieństwem tego, że okradanie nie-trupów prowadzi do stania się dobroczyńcą, lecz wolę zamiast tego zawierzyć w Twoje dobre serduszko i być dumny, że miałem swój niemały wkład w tym, że dzięki mnie postawiłaś pierwszy krok do świetlanej przyszłości. - Basile myślami był jednak już przy Marionetkarzach z Wysp Księżycowych, a zatem jego wypowiedź zabrzmiała tak, jakby Lunatyk mógł właśnie snuć wizję tego jak stoi wśród wiwatujących tłumów wysłuchując przemówienia Pani Burmistrz Niamh I Tego Mruknięcia, Wielkiej Darczyńczyni i Dobroczyńczyni Niezliczonych potrzebujących. Wyzwolicielki z biedy i niedoli tych, którzy żyli w nędzy. Przynosicielki chleba i oświaty. Najdobrotliwszej z dobrych.

Gdy kotka zgodziła się na wykonanie zadania powierzonego przez Lunatyka, ten jedynie dotknął jej głowy i poczochrał krótko po włosach.
- Uważaj na siebie. - Rzucił jej jeszcze opuściwszy dotychczas zajmowany kraniec ciasnej uliczki i wchodząc na przepastną aleję.

Szedł wolno, trzymając dłoń za pasek, który podtrzymywał D'yorfulilemar. Nie pasował do okolicy - jego pięknie zdobiony pancerz wyróżniał się aż nadto wśród zakapturzonych postaci ubranych we wszelkie odcienie szarości. Gdy dotarł do miejsca pilnowanego przez prawdopodobnie Marionetkarza z Wysp Księżycowych od razu zakomunikował telepatycznie do Wieży Zegarowej:
- Zlokalizowałem miejsce, które prawdopodobnie jest siedzibą wyspiarskich Marionetkarzy. Widzę jednego przy wejściu, spróbuję go minąć i przyjrzeć się pilnowanemu przez niego budynkowi.

Niestety jednak, choć Basile nie podejmował żadnych wrogich działań, to najpewniej jego strój wzbudził podejrzenia. Marionetkarz szybkim, sprawnym ruchem chwycił za swój topór i wykonał krok do przodu.
- Zjeżdżaj! nie chcemy tu takich, jak Ty.
To było ostrzeżenie, które słusznie wzbudziło ostrożność Lunatyka. Skoro ten tylko wykonał kolejny krok, który przybliżył go w stronę budynku zajmowanego przez Marionetkarzy to protetyczna ręka wystrzeliła z siebie kilka błękitnych iskierek, a ostrze topora pomknęło ku Lunatykowi.

Ten był jednak na to przygotowany, jeszcze przed ostrzeżeniem starał się kątem oko obserwować poczynania Marionetkarza. Dlatego też jeżeli był w stanie wykonać unik, to odskoczył najdalej jak mógł po czym wciąż się cofając sięgnął po swój karabin. W innym wypadku, gdyby wykonanie uniku było zbyt ryzykowne zamiast odskoku użył swojej mocy, która pozwoliła mu na szybkie przeniesienie się na maksymalną odległość.

- Zostałem zaatakowany. - Zakomunikował wciąż starając się unikać starcia. Bynajmniej nie ze strachu, lecz dlatego że nie wiedział jak wielu Marionetkarzy czeka za drzwiami okazałego budynku, bądź czai się w ciasnych uliczkach. Ponadto przekazawszy do Stowarzyszenia Czarnej Róży informacje o miejscu, gdzie znajduje się baza Marionetkarzy nie musiał sam jej szturmować - zamiast tego czekał na rozkazy z Wieży Zegarowej.

Jeżeli jednak dostanie przyzwolenie na walkę, to uniesienie broń do oka, jednocześnie używając swych magicznych zdolności do przemieszczenia się, jeżeli będzie to niezbędne by nabrać dystansu do przeciwnika. Następnie strzeli w stronę Marionetkarza. Oczywiście działania te podejmie dopiero wtedy, gdy otrzyma stosowne wytyczne ze sztabu Czarnej Róży, w innym wypadku będzie starał się utrzymać dystans i załagodzić sytuację - wszak Marionetkach, choć drażliwy, nie może wiedzieć, że Basile szuka właśnie jego i najpewniej chce po prostu przepędzić podejrzanie wyglądającego natręta.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę


Okolice bitwy


Wątek Violet, Artemis Shepard, Ezekiel


Fortuna sprzyjała Artemis - kobiecie udało się znaleźć w pobliżu wóz na tyle lekki, by bez większego trudu mogła przeciągnąć go pod płonący budynek i w ten sposób odgrodzić teren i gapiów od płonącego budynku. Niestety jednak każda mijająca sekunda była na wagę złota - dym kłębił się groźnie, a magiczny ogień pochłaniał kolejne pomieszczenia i piętra; wkrótce los młodej dziewczyny podzielił starszy mężczyzna, którego ubiór trawiły błękitne jęzory ognia. Spadając z wysokiego parapetu przypominał żywą pochodnię, która po zderzeniu się z ziemią obróciła się w popiół.

Artemis bez większego problemu zlokalizowała wejście do kamienicy. Wnętrze wypełnione było gryzącym dymem, który skutecznie ograniczał widoczność kobiety do dwóch metrów w przód. Dookoła słychać było trzaskanie magicznego ognia, który trawił sufit parteru; z monotonni dźwięków przebijały się głuche krzyki wiodące do jednego z mieszkań po prawej stronie Szklanej kobiety. Jeżeli Artemis podążyła w kierunku źródła dźwięku i weszła do środka pomieszczenia, zauważyła, że wprost na wysoką, drewnianą szafę zawalił się sufit pokoju przewracając ją na dywan - i, co okazało się po dokładniejszej inspekcji - drobno zbudowanego mężczyzny - Kapelusznika. Nieszczęśnik rzęził przygnieciony masywnym meblem, z rany na głowie sączyła się intensywnie krew, która zabarwiła biały włochaty dywan swoim szkarłatem na dużej powierzchni. Kapelusznik widząc Artemis uniósł w błagalnym geście dłoń w jej kierunku, lecz nim jej dosięgnął, kończyna opadła na podłogę, a oczy mężczyzny przysłoniła mgła.

Kolejka: Dowolna

Wątek Basile, Niamh


Ostrze topora mknęło w stronę Basile, lecz mężczyźnie udało się wykonać zręczny unik - broń z głuchym dźwiękiem uderzyła w ścianę kamienicy i opadła na ziemię. Równocześnie Stowarzyszenie przekazało mu kolejne rozkazy: w razie ataku ma kontratakować. Przydzielone wsparcie miało nadejść lada chwila.

Na atak ze strony Marionetkarza nie trzeba było czekać długo - napastnik ponowił natarcie, równocześnie starając zbliżyć się do Lunatyka. Nie docenił jednak swojego przeciwnika, który był wybornym strzelcem - sprawne oko wycelowało, a wnętrze D’orfusilemara zapłonęło złotem. Tyle wystarczyło, by przybysz z Wysp Księżycowych wylądował martwy na bruku.

Jeżeli Członkowie Stowarzyszenia użyli przydzielonych im pereł teleportacyjnych, zastali zamaskowanego strzelca z bronią uniesioną do oka oraz zwłoki Marionetkarza leżące na ziemi kilkanaście metrów dalej.


Tymczasem Niamh dalej niewykryta podążała za nietuzinkowymi Marionetkarzami. Rozmawiali oni między sobą cicho, głównie o tematach niezrozumiałych (a przede wszystkim nieinteresujących) dla młodej kotki. Po dłuższej chwili Dachowiec usłyszała, że zmierzają oni do zamku Gesdre znajdującego się kilka mil za Miastem Lalek. Uzyskawszy te informacje Niamh może wrócić do Basile.

Kolejka: Dowolna

Gracze mają czas na napisanie posta do 5 listopada.
Mogą w tym czasie wymienić między sobą 1 post na gracza.

Powrót do góry Go down





Artemis Shepard
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Godność :
Artemis Keylynn Shepard
Wiek :
wizualnie 20
Rasa :
Szklany Ludz
Wzrost / Waga :
168 | 55
Znaki szczególne :
wrzosowe oczy, tatuaż w motyle z różyczkami.
Pod ręką :
Wachlarz, Torebka z drobnymi rzeczami i z kluczami do posiadłości, Mały sztylet, apteczka, Notatnik z długopisem i peleryna [służbowo, nie zawsze ma ją przy sobie]
Broń :
Bicz
Stan zdrowia :
Zdrowa cieleśnie i na umyśle.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t842-artemis-keylinn-szafirek-shepard https://spectrofobia.forumpolish.com https://spectrofobia.forumpolish.com/t852-korespondencja-artemis-shepard
Artemis ShepardNieaktywny
Po chwili Artemis weszła do kamienicy, niestety widziała wszędzie gryzące opary i szalejący ogień jednakże nie miała zamiaru cofnąć się do tyłu bo są tu mieszkańcy, którzy potrzebują pomocy, żeby stąd jak najbezpieczniej ich wyciągnąć. Pamiętała przed wejściem jak spadła kolejna ofiara, nie mogła pozwolić na żaden błąd ze swojej strony. W takim momencie miała szczęście, że te opary nie gryzły ją w oczy i nie wdychała tych nieprzyjemnych oparów. Gdy zamknęła oczy wytężając swój słuch usłyszała głuche krzyki, a jedno z nich było nie lada blisko niej. Podążyła w końcu za tym dźwiękiem i zobaczyła mężczyznę rannego kapelusznika.
- Trzymaj się, wyciągnę Cię stamtąd - powiedziała szybko oceniając sytuację, w takim momencie ruszyła na pomoc i widziała co go przygniotło. W takim wypadku  musiała ocenić czy ten mebel jest ciężki, czy nie, jednakże uznała, że powinna sobie dać radę go zrzucić nieprzytomnego mam nadzieję kapelusznika. Jeśli udało się członkini SCR wywalić to podniosła mężczyznę z ziemi biorąc go pod ramię kierując się do holu tego parteru, aby skierować na powietrze. Potem poszłaby po kolejnych rannych nie trącąc ani sekund jak i minut. Na dobrą sprawę, czemu nie ma tutaj do cholery posiłków. Jednakże musi w takim momencie liczyć na siebie i uratować tych, którzy tam są nieprzytomni jak i ranni.

Powrót do góry Go down





Thorn
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Godność :
Aeron Vaele
Wiek :
Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182/100 (same rogi trochę ważą).
Znaki szczególne :
Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
Pod ręką :
Broń, zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
Broń :
Rapier.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t139-thorn https://spectrofobia.forumpolish.com/t949-ksiegi-klamstw https://spectrofobia.forumpolish.com/t1119-thorn
ThornDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Rozkazy były jasne a dodatkowe informacje jakie uzyskali dzięki pytaniom drużyny, uzupełniały całość szczegółami, które mogły mieć wpływ na przebieg całej akcji. Mimo wszystko Aeron czuł się nieco zagubiony w roli, jaką miał odegrać. Być może było to spowodowane tempem, lub tym, że przecież mieli nie mieszać się do bezpośrednich starć a właśnie to robili. Nie dopytując jednak o więcej, skinął głową potwierdzając swoją gotowość. Nie zgłaszał się na ochotnika, by wziąć złotą perłę, bo nie chciał mieć na głowie tak dużej odpowiedzialności. Swoją sylwetkę w Stowarzyszeniu kreował na istotę stateczną, na której można polegać ale nie zamierzał później odpowiadać głową za błędy które mógłby popełnić. Za bardzo się do niej przyzwyczaił.
Skryty w mroku maski, przyglądał się swoim kompanom. Każdy był inny, każdy grał takiego, jakim chciał być widziany w danej chwili. Być może po wszystkim dane im będzie zamienić parę słów, może wymienić uwagi. Czas pokaże. Jedno było natomiast pewne - wszystkim zależało na doprowadzeniu sprawy do końca.
Przed wyruszeniem poprawił rękawice zwane Dłońmi Zjawy, sprawdził szybko czy wszystkie zabrane ze sobą artefakty są na swoim miejscu i gdy już nic nie było do dodania, przeniósł się za pomocą perły na miejsce zdarzenia.

Najpierw poczuł szarpnięcie, nieprzyjemne i związane z przenosinami ciała do innego miejsca. Nic niebezpiecznego, a jednak kiedy już poczuł grunt pod nogami, zgarbił się odrobinę czując dobitnie ciężar własnego ciała i skrytych pod zaklęciem rogów. Potrzebował chwili by uspokoić rozszalałe zmysły, dlatego przeginając na bok głowę, strzelił karkiem. Futrzany kołnierz zafalował lekko, kiedy mężczyzna obrócił się by ocenić gdzie właściwie się znajduje. A pierwszym co rzuciło się w jego oczy nie było wcale to, co było stałym elementem krajobrazu jak budynki czy rośliny. Zobaczył nieopodal zamaskowanego Lustrzanina z bronią palną w ręku, a jeszcze dalej ciało postrzelonego. Nie był pewien czy dzierżący broń był wspominanym przez dowództwo zwiadowcą, lecz nie można było się tego dowiedzieć po prostu stojąc i mu się przyglądając, prawda?
- Nie czas żałować Róż, gdy płoną lasy.* - powiedział głębokim, ciemnym tonem, zbliżając się do tamtego. Uniósł ręce, pokazując w ten sposób, że nie zrobi mu krzywdy. Jeszcze nie. Nie miał pewności z kim przyjdzie mu rozmawiać, dlatego zachował czujność. Jeśli tamten był członkiem organizacji, rozpozna w elementach stroju Aerona barwy Czarnej Róży, nieoczywiste a jednak wskazujący ty, którzy mieli wiedzieć, kim zamaskowany Arystokrata jest.
Patrząc na strzelca, czekał na reakcje pozostałych i ewentualne potwierdzenie dowództwa, że ten tu napotkany jegomość jest zwiadowcą który wzywał pomocy. Zwrócił się do tamtego wskazówką, która pomogłaby mu określić przynależność przybysza, jednak w obecnych czasach nic nie może być brane za pewnik.


* Juliusz Słowacki, Lilla Weneda


Alden - #DC143C
Bianka - #228B22
Caius - #4169E1
Kaevan - #DAA520

Powrót do góry Go down





Vyron
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Godność :
Vyron Laraziron
Wiek :
Wygląda na 30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
182 cm / 76 kg
Pod ręką :
Sakiewka z pieniędzmi, sakiewka z kryształowym pyłem, oprawiony klejnot "Tchnienie Muzy", pałasz, rewolwer czarnoprochowy typu Le Mat, sztylet w cholewie buta.
Broń :
Pałasz, rewolwer typu Le Mat, sztylet w bucie
Zawód :
Dręczyciel ludu pracującego i pasożyt społeczny
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t141-vyron-laraziron https://spectrofobia.forumpolish.com/t1124-vyron
VyronDemoniczny Książę
Demoniczny Książę
Informacje, które otrzymali, przynajmniej dla Vyrona, były jasne i zrozumiałe. Wewnątrz budynku, który był celem operacyjnym, nie powinno być więcej niż 5 istot, a to znaczyło, że w najbardziej prawdopodobnym wypadku relacja sił będzie wynosiła 5:4. Znośnie, by nie powiedzieć całkiem nieźle. Poza tym, rozkazy mówiły jasno, że dobrze by było, gdyby udało się wziąć kogoś żywcem bez konieczności zmuszania „magików” do magicznego sondowania trupa.
I tyle.
Żadnych dodatkowych zadań, obostrzeń czy wytycznych operacyjnych. Co prawda miał z tyłu głowy to, że nie powinni raczej wpadać do środka jak horda rozszalałych dzikusów, ale też w działaniu nie musieli pokornie spuszczać głów i przepraszać za to, że żyją. Ważnym było to, że jeśli stanie się to konieczne, SCR dopuszcza ofiary po stronie przeciwnika. Potrzebował jednak jeszcze jednej informacji odnośnie zwiadowcy do którego mieli się przenieść, ale nim sformułował pytanie w jego głowie pojawiła się odpowiedź.
Mając wszystkie potrzebne informacje podszedł i zabrał przydzielone mu perły. Początkowo chciał sięgnąć jeszcze po złotą, ale zmienił zdanie. Niech weźmie ją ktoś inny.

Nie przepadał za tym typem podróżowania, ale lepsze to niż marsz na piechotę. Gdy znalazł się na miejscu, pierwszym co zobaczył, były plecy jednego z kompanów (bodajże Phobosa), następnie zamaskowany jegomość z bronią w ręku, który jak głosiła informacja otrzymana z SCRu, był zwiadowcą do którego mieli się przenieść, a w końcu malowniczo rozciągnięty na ziemi trup jakiegoś nieszczęśnika.
Słowa Phobosa sprawiły, że aż się skrzywił. Jeśli chodziło o pełne dramatyzmu wejście, to jego towarzysz właśnie je zaliczył. „Nie czas ratować róż …” dobrze, że nie „Był las nie było nas, będzie las, nie będzie nas”.
- Enyo, SCR – powiedział, podchodząc do zwiadowcy pewnym krokiem - Dobry strzał.
Odczekał, aż wszyscy towarzysze z SCRu pojawią się na miejscu, po czym ponownie zwrócił się do zwiadowcy
- Dobra, skoro wszyscy już są, to powiedz nam na czym stoimy i jak wygląda sytuacja.

Powrót do góry Go down





Niamh
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny B09814a7327f1f061e4ef28d753e7e9c
Godność :
Niamh Muurteilat
Wiek :
17
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
150/40
Znaki szczególne :
Różowe oczy, dziecięcy wygląd
Pod ręką :
Fabuła: Wiklinowy koszyk z niedużą ilością monet i kluczami, w kieszeni krótki nożyk, pod sukienką do uda doczepiony sztylecik
Broń :
Dwa sztylety przymocowane paskiem do uda
Zawód :
Służka, mały złodziej
Stan zdrowia :
w pełni zdrowa
https://spectrofobia.forumpolish.com/t873-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t990-skrzynka-pocztowa-niamh https://spectrofobia.forumpolish.com/t1103-niamh
NiamhMiaucząca Zmora
Miaucząca Zmora

Krótki zwiad przerodził się w długą wędrówkę po mniej znanych zaułkach Miasta Lalek za pokracznymi zakapturzonymi postaciami, co w żadnym razie nie napełniało Niamh determinacją. Pozostawała w cieniu oddalona bezpiecznie o kilka metrów od dwójki tropionych nieznajomych - jakkolwiek kotka bywała czasem nierozważna i zdarzało jej się przecenić swoje umiejętności, tak teraz była w pełni świadoma, że nie chce wdawać się w żadne bójki. Nie byli to członkowie konkurencyjnych gangów, których zdolności mniej-więcej czasami znała, a poza tym wybitnie nie chciało jej się zbędnie przedłużać swojej misji.

Przez większość czasu lalkarzo-lalki rozmawiali między sobą o rzeczach, o których Niamh nie miała pojęcia i wspominali takie miejsca, których kotka nawet nie kojarzyła - przypuszczała więc, że być może byli przybyszami z innej części Krainy Luster, którzy jakimś cudem zabłądzili do Miasta Lalek. Panna Muurteilat rozmyślała nawet, by przestać ich śledzić i wrócić do Basila, wszak wszystko wskazywało na to, że nie dowie się niczego innego, niż przepisu na ciasto z Marionetek, gdy nieznajomi zaczęli rozmawiać o Mieście Lalek. Ani Nair ani Basile nie byliby zachwyceni, gdyby Niamh przyniosła im zdawkowe informacje o jakimś Podmieście czy innym Lunaris toteż nadstawiał uszu i przyśpieszyła kroku, by przypadkiem nie uronić jakiegoś strzępka z ich rozmowy.
Nie podoba mi się, że do zamku Gesdre jest jeszcze taka długa droga. Przyspieszmy kroku, nie chcę tu być, gdy dzieciaki Mahrany rozbiegną się po mieście. — odezwał się wysoki, męski głos mężczyzny w granatowym płaszczu, któremu zawtórowało zdawkowe skinięcie głową niższej postaci.


Kotka przystanęła w półkroku, bynajmniej będąc pod wpływem wrażenia, jakie wywarło na niej potomstwo trzeciej części triumwiratu. Jakkolwiek jej wiedzą geograficzna była dosyć ograniczona, tak wiedziała, że wspomniany przez podejrzanych spacerowiczów zamek znajdował się kilka mil od Miasta Lalek. Nie postradała jeszcze na tyle zmysłów, by ruszyć w przygodę bez drużyny hen aż do Gesdre, gdzie prawdopodobnie mogła zastać wielu więcej podobnych do dziwnych hybryd osobowości - pomijając fakt, że zwyczajnie już jej się nie chciało.


Odwróciła się i pobiegła w stronę, z której przyszła. Zapewne taka informacja zadowoli obu jej kontrahentów.

Powrót do góry Go down





Themis
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 4c0f17d443cdf9f64333b7b26c7cd920
Godność :
Arthemis Magnus "CzyżyK" Pavoris
Wiek :
wizualnie 22 lata
Rasa :
Szklany Człowiek
Wzrost / Waga :
180/72
Znaki szczególne :
wysoki, patykowaty z kryształem między oczami i dużą, czarną blizną na klatce piersiowej
Pod ręką :
Bolerko-niewidko, Magiczny Złodziej, broń, sakiewka z pieniędzmi
Broń :
dwie krótkie szable (Notos i Euros)
Zawód :
najemnik
Stan zdrowia :
zdrowy
https://spectrofobia.forumpolish.com/t677-themis https://spectrofobia.forumpolish.com/t937-skrzynka-pocztowa-arthemisa-pavoris https://spectrofobia.forumpolish.com/t1118-themis
ThemisZłodziej Marzeń
Złodziej Marzeń
Pięć osób. Ni to dużo, ni to mało - można by było powiedzieć, że tak średnio. W rzeczy samej nie ilość wojsk świadczyła o sile przeciwnika, co ich jakość. Jasnym jest, że tuzin wybornie wyszkolonych i wyposażonych strzelców zmiecie kopę szarżującego nań chłopstwa uzbrojonego w widły i hełmy z łajna jak silny powiew wiatru ostatnie, pojedyncze jesienne listki. Skinął tylko głową na znak, że rozumie przekazane im informacje i dyskretnie rozejrzał się po kamratach, nim jego dłoń zacisnęła się na złotej perle. Nie, nie mógł sobie odmówić tego jakże honorowego zaszczytu i postanowił skorzystać z nadarzającej się okazji, by choć chwilę poczuć się ważnym - nawet, jeżeli tylko przed samym sobą.
Zapewne nie na miejscu byłoby, gdyby Themis wypytywał starszego stopniem kolegę o dodatkowe informacje - znał już miejsce, dowiedział się o przewidywanej liczebności sił przeciwnika. Pozostawało mu tylko poznać spodziewane zdolności przeciwników do pełnego szczęścia - tego jednak zapewne Los nie wiedział mimo prężnej działalności Trzeciego Wywiadu, toteż Szklany nie trudził go żadnymi zbędnymi pytaniami. Bywał już w mniej oczywistych sytuacjach, by przejąć się czającą się w cieniu niewiadomą.
- Nie przeciągajmy więc i chodźmy spotkać się z naszymi kolegami Wyspiarzami. - pożegnał Los i skorzystał z powierzonej mu białej perły.

Był Notos i nie ma Notosa - by po chwili znalazł się niedaleko wielkiego budynku, który wyglądał na opuszczony magazyn, co Themis wywnioskował po rozmiarach pustostanu. Czy byli na czas, czy się spóźnili - trudno było mu orzec. Mężczyzna z magiczną strzelbą musiał być ich zwiadowcą, który to starł się z leżącym trupem na bruku Wyspiarzem - nie potrzebował ich pomocy, zatem Strażnicy nie byli aż tak nie w czas. Obrzucił scenerię uważnym spojrzeniem, nim powrócił wzrokiem do mężczyzny w fantazyjnym kapeluszu.
- Notos, w służbie Jego Arcyksiążęcej Mości. - skłonił się lekko przed mężczyzną w masce i obdarzył go wąskim uśmieszkiem bladych ust - Podobno masz mieć dla nas informacje. - uzupełnił wypowiedź Enyo i splótł smukłe ramiona na wysokości piersi.

Powrót do góry Go down





Basile
Gif :
Okolice bitwy o Most Korzenny 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 34 lata
Wzrost / Waga :
183 / 85
Pod ręką :
Muszkiet
https://spectrofobia.forumpolish.com/t940-basile https://spectrofobia.forumpolish.com/t969-skrzynka-na-listy-basila https://spectrofobia.forumpolish.com/t1072-basile
BasileKoszmarny Paladyn
Koszmarny Paladyn
Wśród rzeczy niespodziewanych trzeba wskazać atak Marionetkarza. Lunatyk brał pod uwagę możliwość zastania zaatakowanym, lecz nie sądził, że jest to najbardziej prawdopodobna z możliwości.
Z drugiej strony rzeczą ze wszech miar spodziewaną było oddanie celnego strzału. Przynajmniej od chwili, gdy broń Tropiciela została uniesiona w górę i wycelowana w stronę napastnika.
To czego Basile się jednak nie spodziewał to pojawienia się obok niego członków Stowarzyszenia Czarnej Róży. To znaczy miał w głowie, że to się wydarzy. Został poinformowany przez sztab, lecz ze względu na niedawną walkę w pierwszej chwili pomyślał, że jakiś nowy wróg zmaterializował się tuż obok niego. Gdy zdał sobie sprawę z pomyłki oparł się o ścianę sąsiedniego budynku spoglądając na ponury magazyn.
- Owszem, mam informację, choć liczę, że te nie wywołają pożaru. - Powiedział nawiązując tym samym zarówno do wypowiedzi Thorna jak i Themisa.
Odepchnął się dłonią od ściany i zrobił krok w stronę magazynu znajdującego na końcu ulicy. Wskazał dłonią na budynek.
- Nasz drogi przyjaciel, który przedawkował nieco magię, strzegł tego ponurego gmaszyska. Nikt więcej nie wybiegł, więc pewnie jeszcze o nas nie wiedzą, choć nieszczęśliwie się złożyło, że sprawdzić nie miałem okazji. Jeżeli się nie mylę budynek powinien mieć jeszcze co najmniej jedno wejście - gdzieś na tyłach. Jeżeli piwnice są połączone z innymi, to trzeba doliczyć jeszcze jedno.
Obrócił się do członków Stowarzyszenia Czarnej Róży, by sprawdzić czy Ci mają jakieś pytania, po czym zanim na nie odpowiedział spojrzał jeszcze na nieboszczyka i dodał:
- Jeden Marionetkarz z ręką jakoby od Marionetki wyjętą mógłby być przypadkiem - wszak pomysłowy to lud. Nie jest on jednak jedynym, którego to widziałem - dwóch kolejnych poszło na północ. Poleciłem pomocnikowi go śledzić i długo nie wraca. Czym prędzej zatem pośpieszę sprawdzić co z tamtymi, a wam życzę powodzenia w tym nawiedzonym domostwie.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach