Gabinet zabiegowy

Geograf
Gif :
Gabinet zabiegowy C2LVMSY
Wiek :
Wieczny
Pod ręką :
Mapa i luneta
https://spectrofobia.forumpolish.com
GeografKonto Administracyjne
Gabinet zabiegowy
Pią 18 Sty - 12:16
Gabinet zabiegowy 5aKNJXy

Przestronna sala zabiegowa, znajdując się na parterze Kliniki zajmuje spore pomieszczenie, ściany zostały pomalowane na klasyczną biel, płytki pokrywające podłogę są jasnobrązowe – imitują drewnianą posadzkę i zupełnie nie kojarzą się ze szpitalem.
Przy ścianach zostały ustawione przeszklone regały z medykamentami i sprzętem medycznym. Narzędzia utrzymane są w sterylnej czystości i regularnie dezynfekowane, dlatego pracujący w sali zabiegowej lekarz może w każdej chwili bez obaw wyjąć jedno z nich i używać, nie martwiąc się o higienę.
Przy półokrągłej ścianie na której są trzy duże okna stoi stół na kółkach, obok niego ustawiony został mały stoliczek i krzesełko na kółkach dla lekarza.
Z pokojem zabiegowym połączone jest malutkie pomieszczenia, które oddzielają drzwi – jest to zaplecze sanitarne ze zwykłą umywalką i szafą w której znajdują się czyste fartuchy, maski i rękawiczki.
Oba pomieszczenia są jasne dzięki wielkim oknom które wpuszczają dużo światła dziennego. Rolety jednak umożliwiają zapewnienie pacjentowi odrobinę prywatności, jeśli tego sobie życzy. Całość choć wygląda nieco surowo, sprawia nie najgorsze wrażenie. Jest przede wszystkim czysto i jasno a ciepła barwa podłogi nadaje pokojowi nieco koloru.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Sob 8 Cze - 10:27
W zabiegowym pomogła mu przesiąść się na stół i tam poprosiła go by rozebrał się od pasa w górę. Oczywiście mu w tym pomogła. Widząc jednak, że bardzo go boli, podała mu tabletki ziołowe, przeciwbólowe. Były dość mocne, więc powinny choć trochę uśmierzyć ból. Podała mu je ze szklanką wody - proszę to połknąć i popić, zaraz powinno być lepiej - uśmiechnęła się do niego miło.
Gdy tylko uporali się z ubraniami, zaczęła go dokładnie oglądać. Nie widziała, żeby coś było poza tym dziwnym bólem żebra.
Położyła mu dłonie na plecach i skupiła się. Musiała przeskanować jego ciało, by wiedzieć czy coś jeszcze się nie stało, albo czy ból nie jest spowodowany czymś poważnym. W końcu westchnęła - myślę, że to nic poważnego. Co najwyżej pęknięte żebro. Płuca są całe, a siniaki wyglądają na spowodowane uderzeniami, a nie jakimś wylewem, dlatego nie ma się o co martwić - powiedziała spokojnie i zauważyła wiewiórkę, która za czymś ewidentnie niuchała i nie była zadowolona. Podeszła do szafki i wyciągnęła z niej kilka małych orzeszków. W końcu nie tylko człekokształtni mieli jakieś problemy ze zdrowiem i mimo iż Anomandera już w Klinice nie było, to nada pomoc mogły znaleźć zwierzęta zarówno te magiczne jak i nie. Dlatego miała trochę smakołyków zawsze pod ręką, w razie czego.
- Uroczy futrzak - powiedziała i dała orzeszki na blat, żeby mogła sobie po nie skoczyć jeśli chce. Nie był daleko więc raczej sobie poradzi. Poza tym nie chciała dawać obcemu zwierzęciu czegoś z reki, w szczególności, że sama posiadała raczej drapieżniki, niż gryzonie.
- Poczekamy aż leki zaczną działać i wtedy zajmiemy się resztą - powiedziała, myjąc ręce i przygotowując sobie waciki i płyn odkażający by na wszelki wypadek móc przemyć rany, choć trochę. Może je zaleczyć, ale jak wda się do krwiobiegu zakażenie to raczej nie będzie to miało najmniejszego sensu.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 9 Cze - 12:35
Ból przemieszczania się był obecny nawet na wózku, przy czym z pewnością mniejszy. Tori próbował robić dobrą minę do złej gry. Nie mógł się jednak zdobyć na uśmiech.
W końcu pomyślał gdy zatrzymali się w pokoju zabiegowym. Natychmiast jednak zmienił zdanie gdy zdejmowanie ubrań podrażniło wszystkie guzy na jego tułowiu. Zamroczyło go na kilka sekund, po czym zauważył, że ma w rękach tabletkę i szklankę wody. Proszę to połknąć powtórzył sobie w głowie po czym zażył lek. Nie spodziewał się natychmiastowych efektów, ale gdy w czasie badania, które było w pewien sposób krępujące, zrobiło mu się nieco lżej, zdobył się na zmianę wyrazu twarzy i spojrzenie na stojącą niedaleko kotkę. Był wdzięczny za jej obecność i pomoc, nawet teraz.
Chwilę mu zajęło też zrozumienie czemu Finny ma focha, którego ostentacyjnie pokazywał nie zbliżając się do pana, a jedynie drepcząc po zdjętych ubraniach. Może ta sytuacja była i dla niego stresująca? A może po prostu był żarłokiem i spodziewał się nagrody za to co robił. Westchnął z dezaprobatą, gdy potwierdziła się jego obawa. Wiewiórka rzuciła się na wyjęte przez lekarkę orzechy.
Za bardzo Cię rozpieściłem mały gnojku pomyślał i skupił się na tym co robi pracowniczka kliniki.
- Uroczy i łakomy- skomentował z dość sporym opóźnieniem. Kochał go szczerze, ale chyba ostatecznie skrzywdził zwierzaka. Nie był jednak treserem, fakt, że nauczył go tak dużo, już był dość imponujący.
- Mogę mówić, to chyba dobry... znak- powiedział zaraz po tym, próbując przyśpieszyć zabieg. Im szybciej tym lepiej, prawda?
Finny miał dziś pecha, a przynajmniej tak to sobie tłumaczył. I to na pewno wina jego pana. Przez cały czas zdejmował z siebie domek, nie chciał go nagrodzić za robione sztuczki... No ale zasłużył, na pewno.
Kiedy udało mu się w końcu zasnąć, pan znowu zaczął z siebie zdejmować miękką korę, zostawiając to nieowłosione ciało zupełnie odkryte. Finny'emu się to nie podobało i próbował uciec, ale ze strachem stwierdził, że znowu są w innym miejscu. I znowu inaczej pachniało.
W końcu jednak 'niepan' zostawił orzeszki na stole. Tak! Czyli pan go tu zabrał, żeby dostać orzeszki! Trzeba będzie podziękować. Ale najpierw zje.

Powrót do góry Go down





Queen
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Raven Black
Wiek :
Wygląda na dwadzieścia parę
Rasa :
Kotostrach
Wzrost / Waga :
160 cm | 50kg
Znaki szczególne :
Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
Pod ręką :
Bursztynowy kompas (w kieszeni spódnicy), zapałki i zapalniczki, noże (przypięte specjalnymi pasami do ud)
Broń :
Noże, spluwy, pazurki
Zawód :
Średniej klasy szlachcianka
Stan zdrowia :
Wyśmienity
https://spectrofobia.forumpolish.com/t306-queen
QueenNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Czw 13 Cze - 21:39
Raven obserwowała wszystko z odpowiedniej odległości. Nie chciała stawać zbyt blisko, aby nie przeszkodzić Tulce w swobodnym przemieszczaniu się po gabinecie, toteż znajdowała się niedaleko ściany. Ręce miała skrzyżowane na piersi, jedno ucho przyklapnięte i przegryzioną wargę. Niepokoiła się o stan zdrowia Victora. Wiedziała jednak, ze jest w dobrych rękach.
Pomiędzy podjadaniem cierpienia Toriego, Queen przypatrywała się Julii. Lisiczka niesamowicie zmieniła się, od kiedy ostatni razy się widziały. Wydoroślała nie tylko fizycznie, zewnętrznie ale i wewnętrznie. Stała się odpowiedzialna, nauczyła się leczyć innych i dzięki swojej dobroci serca, stała się wyśmienitym lekarzem. Co prawda nie widziała jej w akcji, w sytuacji kryzysowej, kiedy ktoś dosłownie umierał jej na rękach, jednak pielęgniarki i reszta personelu medycznego traktowała ją z szczerym szacunkiem. A to coś znaczy. Wszakże szacunku nie dostaje się za nic.
W pewnym momencie wyczuła na sobie spojrzenie mężczyzny. Odwzajemniła je, spoglądając przyjaźnie i ze współczuciem na niego.
Słysząc diagnozę, odetchnęła z ulgą. Na całe szczęście złamane zostało tylko jedno żebro, które niedługo się zrośnie i Tori będzie jak nowy. Żadnego przebitego płuca, żadnych (przynajmniej wstępnie) krwawień wewnętrznych czy uszkodzonych narządów wewnętrznych. Tylko przebite żebro i siniaki na ciele.
- Całe szczęście, że to nic poważnego – uśmiechnęła się do blondyna oraz podeszła do niego.
- Julio, co jeszcze możesz dla niego zrobić? – przeczesała Victorowi włosy palcami. Zrobiła to po to, aby ukazać mu troskę, jaką obdarza jego osobę oraz aby poprawić mu fryzurę. Ach, ta przeklęta estetyka. – Masz może jeszcze jakieś maści, które osłabią ból jeszcze bardziej?
Gdzie w takiej chwili podziewał się Blue? Najprawdopodobniej wrócił do domu. Albo siedzi na jednym z drzew przed kliniką oraz czeka aż kotka z okularnikiem i wiewiórką z niej wyjdą. Możliwe też, że poleciał nie wiadomo gdzie i wróci po kilku dniach nieobecności. Takie sytuacje również się zdarzały.


Przez noc droga do świtania,
Przez wątpienie do poznania,
Przez błądzenie do mądrości,
Przez śmierć do nieśmiertelności.

Gabinet zabiegowy TDFI7p

#00b7eb | #d23b68 | #a4254b
x x x

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Czw 13 Cze - 22:07
PIERWSZY GABINET ZABIEGOWY

Na szczęście leki zaczęły dość szybko działać, a Pacjent nawet trochę za bardzo się uspokoił. Wydawał się aż nadto ospały, ale na razie postanowiła się tym nie martwić.  
Uśmiechnęła się szczerze do Victora - a za chwilę będzie mógł pan nie tylko mówić, ale i śpiewać i tańczyć - puściła mu oczko.
Spojrzała na kotkę, która towarzyszyła okularnikowi - mogę go wyleczyć, a wtedy będzie jeszcze trochę obolały, bo bólu nie odejmę, ale maści nie będą konieczne - powiedziała i poruszyła ogonem. Na wszelki wypadek jednak postanowiła go osłuchać - to będzie ostatni wysiłek, obiecuję - powiedziała, po czym przykładając stetoskop do jego pleców po prosiła o kilka głębszych oddechów. Nie słyszała nic niepokojącego więc postanowiła się zabrać do pracy.
Stanęła za nim i położyła dłonie na jego plecach - teraz poczuje pan ciepło, a miejscach zranień mrowienie - powiedziała i zamknęła oczy by się skupić. Zaczęła swoje czary lecząc go powoli, ale dokładnie. Nawet najmniejsze zadrapania zniknęły, a Julia w końcu się odsunęła, wzdychając ciężko - no i gotowe - odparła, przecierając czoło.
- Teraz niech pan trochę odpocznie, może się pan położyć, ale raczej nie ma potrzeby by zostawał tutaj pan dłużej - powiedziała, wyciągając z biurka kartkę oraz pióro - czy mogłabym prosić pana o podanie podstawowych danych do kartoteki? To tak na przyszłość, jakby nie daj boże coś się znów stało, a my żebyśmy wiedzieli co się stało ostatnim razem - poprosiła, jednak nim usiadła, żeby zacząć zapisywać, do Gabinetu weszła Marionetka, informując, że Drugim Gabinecie leży dwóch mężczyzn, którzy potrzebują natychmiastowej pomocy. Lisica przytaknęła i podała Queen podstawkę z kartką oraz pióro - proszę...uzupełnijcie to i poczekajcie na mnie. Panu Victorowi i tak potrzeba odpoczynku. Poproszę by przyniesiono wam wodę - po tych słowach ruszyła do Gabinetu drugiego....

DRUGI GABINET ZABIEGOWY


Dziewczyna porozmawiała z Dachowcem, którzy przyniósł do Kliniki nowych Pacjentów. Gdy dowiedziała się wszystkiego, podziękowała mu i ruszyła obejrzeć w końcu nieznajomych. Jeden był nieprzytomny, blady, a do tego poparzony. Żelazna Melodia. Drugi wił się z bólu, a jednocześnie wyglądało na to, że nie mógł się sam ruszyć, nie podobało jej się to. A dodatkowo....dlaczego on ma na sobie mundur Stowarzyszenia? Nie podobało jej się to ani trochę.
Podała Strażnikowi lek przeciwbólowy, by choć trochę mu pomóc, mając nadzieje, że to nie jest coś poważnego. Przeskanowała go mocą, ale nic nie znalazła poza małą ranką...co do cholery....
Szybko podeszła do drugiego. Przeskanowała go szybko i zagryzła wargę. Zdjęła mu buty i od razu zauważyła ranę - merd.... - zaklęła po czym wyszła na moment, wołając Marionetkę, by jak najszybciej sprowadziła Dyrektora. Julia była zbyt zmęczona by samej się tym zająć, a dodatkowo, bała się trochę o tę nogę...nie mieli jak jej prześwietlić, a nie czuła się na tyle wprawna, żeby móc spokojnie się tym zająć.
Gdy tylko Marionetka pobiegła do Gabinetu Dyrektora, Tulka podeszła do Opętańca i wcześniej, prowizorycznie opatrzywszy ranę na stopie, delikatnie próbowała go ocucić. Oby tylko się obudził i powiedział co się dzieje...


(Obrażenia Franka:

— płytkie cięcie na lewym ramieniu + przebita prawa stopa (promieniujący ból, wypływająca stale, ale wolno krew) + oparzona lewa strona twarzy (stopień IIa: płytkie rany i tworzące się bąble – piekący, nieustający ból) + osmalone włosy i brwi, duszący kaszel;
— siłą rzeczy jest wolniejszy i obolały, wymaga pomocy medycznej;
— od udzielonej pomocy i pierwszej pomocy będzie zależeć obecność blizny na twarzy)

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 14 Cze - 3:11
Ah ta ciemność... Błoga, przyjemna ciemność. Niczym zimny okład na jego oparzenia i rany. Przez myśl opętańcowi przeszło nawet, że może rzeczywiście w końcu umarł. Tak pięknie. Tak błogo. Tak cicho... No tylko do cholery te skrzydła uwierały. Poza tym, coś go dotykało po gębie. Miał szczerą ochotę to coś zamordować. Nie mógł jednak zbyt długo się powściekać na fakt, że ktoś zakłóca jego spokój, bo rany dały o sobie spać. Niemal rozpłakał się w duchu, gdy musiał wrócić na jawę. Wraz z przytomnością wrócił ból. Porażający ból, niemal wszędzie. Na twarzy, w stopie, na ramieniu, w płucach. W tym momencie jasne dla niego już było, że znowu nie udało mu się umrzeć. Niestety, to był czas na powrót do żywych...

Jego odzyskanie przytomności obwieścił wpierw kilka głębszych oddechów, a potem otwarcie oczu. Frank mógł zaliczyć pierwszy sukces... Pierwsze, co zobaczył, to nie żaden potwór, tylko jakieś ładne dziewczę. O ile to nie podstęp, powinien być bezpieczny. No chyba.
- Ałaa... Czy ja umarłem?
Wymamrotał obolały, gapiąc się dziwnie rozszerzonymi oczami na Tulke. Dopiero po zadaniu tego jakże ważnego pytania, pozwolił sobie na zerknięcie gdzieś w bok. Zmarszczył czoło na widok iście medycznego otoczenia. W głowie pojawiło się zasadnicze pytanie "gdzie ja właściwie jestem?" Niestety zamierzał chyba samemu na nie znaleźć odpowiedź zamiast po prostu spytać. Szybko otrząsnął się z pierwszego szoku i spróbował podnieść ze stołu. Natychmiast tego pożałował. Jęknął z bólu i opadł z powrotem. Bolało go chyba wszystko. A nawet jeśli nie, stopa, ramię i twarz nadrabiały za całe ciało.
- Z biegiem czasu boli jeszcze bardziej...
Stwierdził cicho do samego siebie, po czym znów spojrzał na Tulke. Dopiero teraz mógł się lepiej jej przyjrzeć. I... No ktoś sobie z niego chyba jaja robił. Znowu rude uszy?
- Nie nie nie nie nie nie nie nie... - zaczął mamrotać niczym szaleniec, kręcąc przy tym głową - Czemu znowu... Dajcie mi w końcu spokój z tymi rudymi kotami...
Przy drugiej części wyglądał, jak gdyby zaraz miał się rozpłakać. Drugiej Lydii dzisiaj już chyba nie przeżyje.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 14 Cze - 10:26
DRUGI GABINET ZABIEGOWY

Nie dotykała jego poparzeń w celu ocucenia mężczyzny. Dopiero gdy zaczął wykazywać oznaki wracania do siebie, szybko przygotowała sobie maść z aloesu, żeby móc choć trochę złagodzić te poparzenia. Trzeba było działać, żeby nie oszpeciły Opętańca na całe życie. Co prawda Bane mógłby to potem naprawić, ale miała zamiar wykonać swoją robotę jak najlepiej.
Uśmiechnęła się z lekką ulgą, gdy mężczyzna przemówił - nie...jeszcze pan nie umarł i na mojej służbie nikt nie umrze - powiedziała łagodnie i założyła rękawiczki - proszę się chwilę nie ruszać, to może szczypać - poprosiła i bardzo ostrożnie zaczęła rozprowadzać maść na jego policzku.
Przytrzymała go, gdy próbował wstać - niech pan leży - poprosiła i spojrzała na niego z góry, z poważną miną.
Zamrugała zaskoczona, słysząc jak ten zaczyna panikować. Odłożyła maść i szybko zniknęła swoje lisie uszy i ogon, a po bokach jej głowy pojawiły się ludzkie uszy. Wróciła do pacjenta, by spróbować go uspokoić - już już. Nie jestem kotem. Jestem Opętańcem, tak jak pan - uśmiechnęła się do niego łagodnie i lekko poruszyła skrzydłami, by zwrócić na nie jego uwagę - proszę leżeć i powiedzieć jak pan się nazywa? - zapytała łagodnie, chcąc sięgnąć po maść, gdy drugi mężczyzna zaczął się ruszać i ... wstał. Chwiejnie ale wstał.
Tulka szybko do niego doskoczyła, ten jednak tylko spojrzał na nią, stwierdził, że musi wracać, wziął maskę ze stolika na których leżały ich rzeczy i za pomocą kompasu wrócił do Szkarłatnej. Tulka tylko westchnęła ciężko, ale cóż....miała nadzieję, że potem się z nim rozmówi. W końcu też był ze Stowarzyszenia.
Ale w sumie nie ma tego złego...wiedziała, że Strażnicy są uparci, więc i tak by nie zmusiła go, żeby został, a tak to mają tylko jednego Pacjenta do opieki.
- Czy coś pana jeszcze boli poza twarzą i stopą? - zapytała jeszcze, by wiedzieć gdzie się skupić przy leczeniu. Co prawda mocą wyczuje to co jest uszkodzone, ale o nie znaczy, że będą to jedyne obolałe miejsca.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 14 Cze - 11:24
DRUGI GABINET ZABIEGOWY

Po drodze zaszli do składziku gdzie Bane ubrał świeży kitel a Veltigarowi podał nowy, jeszcze nigdy nie używany. Odzieży było tutaj aż nadto, z resztą wiele sztuk zostało po samym Anomanderze. Nie wszystkie ubrania zdążył kiedykolwiek wypróbować.
Kiedy już byli gotowi, Cyrkowiec poprowadził do Zabiegowych. Marionetka wskazała gdzie powinien zajść najpierw. Już zza drzwi usłyszał głosy i rozpoznał wśród jęków pacjenta kojący głos Julii. Zaczęła pracę od razu... to dobrze. Miał nadzieję, że początki na nowym stanowisku będą wyglądały troszkę lepiej niż początki jako Pielęgniarka. Wtedy była bardzo krucha i chorowita. Z resztą nadal była, ale wierzył, że kiedy się w sobie zepnie, dziewczyna jest w stanie góry przenosić.
Otworzył drzwi i wkroczył do środka bez pukania - w końcu był u siebie - tym razem nie przepuszczając Veltigara. Omiótł wzrokiem pomieszczenie i zatrzymał spojrzenie na miotającym się ni to w szale, ni w rozpaczy, Opętańcu. Kolejny skrzydlaty? Oprócz Julii, cała reszta źle mu się kojarzyła.
- Dzień dobry. - powiedział grzecznie, podchodząc do łóżka - Nazywam się Bane Blackburn i jestem lekarzem. Proszę się uspokoić, jest pan w Klinice, w dobrych rękach. - posłał pacjentowi uśmiech i odwrócił się do Tulki - Co my tu mamy?
Karta pacjenta nie mogła być uzupełniona bo nie było na to czasu. Skrzydlaty znalazł się tutaj przed chwilą, o czym świadczył jego stan i podjęte przez Julię działania.
Słuchając dziewczyny, powrócił spojrzeniem do rannego i zaczął go oglądać, pochylając się lekko nad ciałem. Facet nie wyglądał najlepiej, ale rany nie były śmiertelne. Trochę martwiła przebita na wylot stopa... i właśnie tego Bane postanowił się uczepić.
- Pani doktor, to nasz nowy pracownik, pan doktor Veltigar. Od dziś będzie z nami pracował, początkowo na okresie próbnym ale na stanowisku równym pani. - wyjaśnił Bane - Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna. - dodał z uśmiechem, kierując go zarówno do niej jak i do Andresa - A teraz przejdźmy do rzeczy. - podszedł do nóg leżącego mężczyzny - Może trochę zaboleć. - powiedział do pacjenta - Przytrzymajcie go w razie czego. - dodał cicho do swoich pracowników i pochylił się nad raną, chwytając lekko kończynę.
Rana wyglądała paskudnie i dodatkowo cały czas wypluwała z siebie krew i wszelakie brudy. Trzeba będzie to szybko ogarnąć, bo sprzęt w Klinice nie pozwalał na transfuzję krwi. Albo może nie tyle sprzęt, co sami Lustrzanie którzy byli tak różnorodni, że znalezienie dawcy graniczyłoby z cudem.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 14 Cze - 16:06
Nieco zdezorientowany patrzył, jak kobieta schowała swoje dodatkowe części ciała. Podziałało najwyraźniej, bo skończył marudzić pod nosem. Pewnie bardziej by go ta metamorfoza zdziwiła, gdyby nie to, że dzisiaj zaliczył już dwie podróże przez portal, teleportacje, kłótnie z ludziokotką i atak piratów. Tych w najbardziej stereotypowym tego słowa znaczeniu. Dodatkowo, jej następne słowa wywołały u niego swego rodzaju ulgę. Sam w sumie nie wiedział, czym teraz jest i ewidentnie nie chciał tym być, ale miło było zobaczyć kogoś z podobnymi problemami do jego.
- Eeee... Opętańcem, taak? - spytał ostrożnie, przypatrując się jej skrzydłom - Hm, dobrze wiedzieć. Ja jestem ten...
Przez chwilę wahał się nad tym, czy powinien jej odpowiadać, czy jednak tak niezbyt. Wciąż wiele pytań pozostawało bez odpowiedzi. Od tych rozmyślań uwolnił go jednak wychodzący strażnik, którego jedynie opętaniec odprowadził nieco zdziwionym spojrzeniem. W tym momencie Frank uświadomił sobie, że w zasadzie wciąż nic nie wie. I że w ogóle nie powinno go tu być. Że ten świat nie powinien istnieć. Wcześniej jakoś nie myślał o tym, bo zapewne by zwariował tam w bramie. Zresztą nie było czasu. Bardzo szybko musiał walczyć o życie z piratami, a jeszcze wcześniej z biurokracją i tą złośliwą, rudą kotką. Do teraz czuł siniaki na plecach po tym, jak ciskała nim na wszystkie strony... Dopiero w tym momencie znów nasiliła się ta panika związana z nieznanym. A wraz z nią lekki lęk przed wszystkim, co związane z tą krainą. Z pewnością fakt, że Tulka okazała się opętańcem nieco pomógł. Ale to wciąż było za mało, by komukolwiek tutaj zaufał. Niestety, pod koniec dotarło do niego, że nie ma zbytniego wyboru.
- Cóż... W zasadzie boli mnie wszystko. Ale raczej nie o siniaki chodzi.
Uśmiechnął się krzywo i zerknął kątem oka na swoją prawą rękę. Potem znów przeniósł wzrok na Tulkę, marszcząc przy tym lekko czoło. Zdawało się, że każdy jego ruch wiązał się z jakąś wewnętrzną walką. Nawet tak prosty, jak podanie ręki. To czynił właśnie strach z człowieka... A raczej teraz już opętańca.
- Nazywam się, hm... Frank. Frank Boone, chociaż raczej mało tu kogo obchodzi moje nazwisko.
Powoli podniósł rękę i wyciągnął ją do Tulki. Miał jedynie nadzieje, że nie odgryzie mu jej. Wtedy jednak do pomieszczenia weszła nowa osoba. Frank przeniósł na nią wzrok i uśmiech spełz z jego twarzy. Niezależnie od tego, czy kobieta podała mu rękę, czy nie, cofnął własną z powrotem.

W milczeniu przyglądał się lekarzowi, przyznać trzeba, że nieco nieprzychylnym spojrzeniem. Stanowczo dość mu już było dzisiaj niespodzianek. Im mniej zmieniało się w jego otoczeniu, tym spokojniej się czuł. I stanowczo nie podobał mu się fakt, że stosunkowo miłą przedstawicielkę jego... gatunku? Na samą myśl o tym robiło mu się niedobrze, ale wyglądało na to, że nie jest już dłużej człowiekiem. Nie podobało mu się, że to jednak nie Tulka będzie go leczyć, tylko jakiś lekarz, który na dodatek nie patrzył chyba na Franka zbyt przyjemnie przy wejściu. Całą jego wypowiedź jedynie przemilczał z dość ponurym wyrazem twarzy. Ożywił się dopiero wtedy, gdy ten postanowił zająć się jego stopom. Oznajmiając do tego dość nieprzyjemne wieści.
- Co Pan w zasadzie zamierza zrobić?
Mimowolnie cofnął się nieco na stole, patrząc podejrzliwie na Banea. Nie ufałby mu nawet, gdyby nie znajdował się w magicznej i śmiertelnie niebezpiecznej krainie. Łącząc jego ostrzeżenia wraz z ogólnymi doświadczeniami z Szkarłatnej Otchłani budował się obraz niezbyt przyjemnego zabiegu. I tą niechęć było trochę widać na twarzy Franka.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 14 Cze - 18:14
PIERWSZY GABINET ZABIEGOWY


Tori starał się nie narzekać na to co się dzieje. Pomagano mu, zauważono czego potrzebuje i ostatecznie... Zabieg podziałał. Z lekkim niedowierzaniem, z uwagi na do tej pory brak związku z magią leczącą, podziękował, jeszcze szeptem, po czym już głośniej, powtórzył.
- Dziękuję, naprawdę.- Powiedział to już swoim normalnym tonem i skorzystał z rady by położyć się na chwilę. Patrzył się przy tym cały czas na swoją towarzyszkę.
- Dziękuję i Tobie. Masz fajną znajomą, ale chyba wolałbym się z nią więcej nie spotykać w takich okolicznościach. Napisałem coś kiedy z nią rozmawiałaś w poczekalni.- powiedział wyjmując notatnik.- Daj mi kilka minut i będę w stanie wyjść. Nie wiem czy chcesz coś jeszcze dzisiaj zrobić, ale chociaż Cię odprowadzę do domu- powiedział, szczerze nie chcąc by ten dzień się kończył. Było mu... dobrze. Po raz pierwszy od dawna czuł się po prostu spokojny. I to dzięki niej. Chciał się odwdzięczyć, ale szczerze nie wiedział jak. Robił to co umiał najlepiej, ale to było w jego oczach za mało.
Spojrzał na papiery które dostali do wypełnienia.
- To może miejmy to już za sobą?- zapytał siadając i kładąc papier na kolanach. Zajęło to kilka minut, po czym Tori znowu się położył- Strasznie napina mi się brzuch. Potrzebuję jeszcze kilku chwil.
Po około 10 minutach usiadł i spróbował wstać co z zadowoleniem osiągnął. Wyciągnął rękę do straszki i niezależnie czy złapała go za rękę, wyszedł z nią ze szpitala.
/ZTx2

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 14 Cze - 22:44
Gabinet zabiegowy Q3qJz7J
Wygląd: Szatyn z włosami starannie uczesanymi i ułożonymi tak, by dobrze komponowały się z utrzymywanym w stałej długości, gęstym, ale dość krótkim zarostem. Sylwetka wysportowana i umięśniona. Ubrany jest w białą koszulę z mankietami na spinki z oprawionymi hematytami, szaro-zielonkawy krawat, szarą kamizelę garniturową, ciemne garniturowe spodnie i wypastowane, garniturowe buty. Od środkowego  guzika kamizeli do jej prawej kieszeni ciągnie się srebrna dewizka zegarka kieszonkowego. Wzrost : 190 cm. Waga: 85 kg
 

Charakter: Na co dzień elegancki, kulturalny i spokojny. W pracy stawia na profesjonalizm i indywidualne podejście do tematu. Od samego siebie wymaga równie dużo co od innych. Lubi literaturę, sztukę, muzykę i taniec. Mimo pozornego „kija w dupie” potrafi się żywiołowo bawić.


GABINET ZABIEGOWY nr. 2

- Proszę mi mówić po imieniu. W takich miejscach jak placówki medyczne, gdzie czas bywa na wagę złota, tytułowanie się wzajemnie „Szanownymi Panami” lub innymi formami grzecznościowymi, może mieć niezwykle wysoką cenę. – powiedział poważnym i spokojnym głosem - Obawiam się, że przypadków chirurgiczno-ortopedycznych jest tu więcej niż „katarków” i „kaszelków” razem wziętych. Z „katarkami” i „kaszelkami” autochtoni radzą sobie sami. Do placówki medycznej przychodzą w chwili, gdy sami nie potrafią sobie poradzić z problemem. Niemniej rozumiem o co chodzi, i przyjmuję stanowisko.
Wejście do gabinetu pozbawionej twarzy kukły, dało mu sposobność do szybkiego przemyślenia niektórych spraw.
Po pierwsze – gdzie do cholery jest van Vyvern?
Po drugie – musiał znaleźć laboratorium
Po trzecie -  trzeba musiał dowiedzieć się jak najwięcej z tego co obaj medycy razem odkryli.
Wyszli razem z gabinetu. Andres zostawił w nim swoją teczkę zabierając z niej jedynie dwa wieczne pióra. Przecież nikt jej nie ukradnie, a nawet jeśli to poza kopiami dokumentów i lokalną książką dotyczącą leczenia ran postrzałowych, nie było nic ciekawego.  
W drodze do składziku nie odzywał się. Gdy doń doszli, i odebrał swój kitel, szybkim spojrzeniem sprawdził co jest wewnątrz. Trzeba przyznać, że van Vyvern doskonale zaopatrzył placówkę. Pozostawało mieć tylko nadzieję na to, że części leków wkrótce skończy się termin przydatności.
Gdy weszli do gabinetu zabiegowego, ponownie zobaczył „Panią Doktor” (koniec końców nie wiedział jak się dziewczyna nazywa), a na stole, skrzydlatego jegomościa po przejściach.
Słysząc słowa Bane’a kiwnął mu głową i uśmiechnął się delikatnie do „Pani Doktor”. Trzeba przyznać, że bez zwierzęcych elementów wyglądała znacznie ładniej.
Po zachowaniu pacjenta, można było wnosić, że aktualny dyrektor kliniki nie wydawał się być osobą, z którą ten, chciał mieć w danej chwili do czynienia.
Cóż, przyszła pora na chrzest bojowy.
Aby lekko podkręcić pierwsze wrażenie (wywarte zarówno na dyrektorze, Pani Doktor jak i pacjencie), skorzystał z rozwijanych przez lata zdolności aktorskich. Wyprostował się, poprawił kitel i powoli, krokiem spokojnym i przystojącym wybitnemu specjaliście, podszedł do stołu, na którym przebywał pacjent.
- Pozwoli pan, że wyjaśnię – powiedział podchodząc do Pacjenta, ale stając tak by ten cały czas mógł go widzieć.  Budowanie zaufania i porozumienia na linii pacjent-lekarz to podstawa. - Nazywam się Andres Veltigar, jestem lekarzem, specjalistą chorób wewnętrznych. To co w tej chwili doktor Blackburn będzie robił, to sprawdzenie, jak bardzo  poważna jest rana stopy. Proszę się nie obawiać, jestem przekonany, że Pan doktor zakończy wszystko tak szybko, jak to tylko możliwe.
Popatrzył pacjentowi w oczy i lekko kiwnął głową na znak, że za chwilę będą zaczynać, i ten powinien się przygotować.
- Podczas gdy Pan doktor będzie badał pańskie obrażenia, proszę mi powiedzieć gdzie, i w jaki sposób, się ich pan nabawił? – zapytał biorąc do ręki kartę pacjenta i wyjmując z kieszeni kitla jedno z dwóch zabranych z teczki wiecznych piór.
Nie siadał.
Lekarz, który siada podczas zbierania wywiadu, nie budzi aż takiego zaufania, jak ten który stoi, i jest gotowy do niemal natychmiastowej reakcji.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Sob 15 Cze - 0:49
A więc mężczyzna był tutaj całkiem nowy. Uśmiechnęła się do niego delikatnie - Opętaniec to człowiek, który złapał Anielską Klątwę, przez co wyrosły mu skrzydła. Sama też byłam człowiekiem, zanim kilka lat temu trafiłam do Krainy - wyjaśniła pokrótce. Nie wiedziała jakie było nastawienie Pacjenta co do bycia skrzydlatym, dlatego też się nie rozgadywała. Widać było, że jest dość mocno wstrząśnięty tym co się dzieje, ale jednocześnie już trochę nosi swoje skrzydła...dlaczego więc jeszcze nie wie czym się stał?
Uścisnęła jego dłoń - Julia Renard - powiedziała, nie komentując jego słów na temat nazwiska. Tutaj też Istoty posiadały własne. Były tutaj rody i rodziny, tak więc i nazwiska tutaj były używane. Ale pewnie mężczyzna niedługo się o tym przekona.
Skinęła głową lekarzom, gdy weszli do Gabinetu. Ale dlaczego ten nowy gość tutaj też przyszedł? Spojrzała na niego, ale szybko wróciła wzrokiem do Dyrektora - poparzenie drugiego stopnia na połowie twarzy, przebita stopa, która najbardziej się martwię, rozcięcie na ramieniu oraz sporo pomniejszych obrażeń i stłuczeń. Nie wykryłam żadnych złamań czy innych uszkodzeń kości - wymieniła wszystko, zerkając na nowego. Jednak skupiała się głownie na Dyrektorze.
Nie uszło jej uwadze to, że ani Cyrkowiec ani Opętaniec nie wyglądali na zadowolonych. Może jednak nie było dobrym pomysłem, żeby prosić go o pomoc?
Wysłuchała słów Dyrektora na temat nowo przybyłego. Ledwo sobie pogadali i już dostał pracę? No ładnie... - Julia Renard - podała mu dłoń by się przywitać i lekko skinęła mu głową.
Podeszła do Franka bliżej, gdy Bane poprosił by w razie czego go przytrzymać. Zerknęła też na Veltigara ale on widać wolał zająć się papierkami. Z trudem powstrzymała warknięcie, dodatkowo dobrze, że miała ukryte swoje lisie elementy, bo uszy byłyby położone tak płasko jak tylko się da. Dlaczego akurat ON musiał uzupełniać kartę pacjenta? Spojrzała na Białowłosego ale nic nie powiedziała.
Dodatkowo wyjaśnienie nowego doktorka było mało pomocne. Na cholerę Pacjentowi wiedza jaką dziedziną się zajmuje? W szczególności, że tutaj nie było mowy o chorobach wewnętrznych a po prostu o urazach? Tym bardziej nie był tutaj potrzebny - Doktor Blackburn musi poruszać trochę stopą i ją ponaciskać by upewnić się, że możemy ją bezpiecznie zaleczyć, a to niestety może zaboleć. Nic więcej jednak nie zrobi bez pozwolenia - uśmiechnęła się, dopowiadając co dokładniej się stanie. Badać można na różne sposoby i powiedzenie, że będzie badał obrażenia było trochę masłem maślanym dla niej. Ale możliwe, że była jeszcze za młoda, żeby to wszystko zrozumieć. Jak na razie jednak Veltigar nie zyskał sobie sympatii Lisiczki.
Jeśli nie musiała przytrzymywać Franka, wróciła do opatrywania jego policzka, bo to była też dość pilna sprawa, a następnie, jeśli udało mu się odsłonić ramię, obejrzała je dokładnie, sprawdzając czy obejdzie się bez szycia czy też nie.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Gabinet zabiegowy
Sob 15 Cze - 18:53
O świetnie... Kolejny kretyn, który zamierzał mu pomóc. Frankowi chciało się krzyczeć. Miał ochotę wydrzeć się na nich "DAJCIE MI KURWA SPOKÓJ". Opieka Tulki stanowczo mu wystarczyła. I absolutnie nic nie pomogła postawa nowego doktora na wejściu. Opętaniec tylko patrzył to na niego, to na Banea morderczo ponurym wzrokiem mówiącym "wara od stopy". Na szczęście opanował się na tyle, by nie powiedzieć tego na głos... W sumie postanowił powiedzieć coś gorszego. Na słowa Julii pokręcił jedynie głową z lekkim niedowierzaniem
- Gdzie ja kurwa trafiłem... PO PIERWSZE - tutaj wskazał na Andresa - Co ty tu pajacu robisz? Czy naprawdę jest ze mną aż tak źle, że potrzeba trójki lekarzy, z czego jeden jest nawet nie tej specjalizacji, co trzeba?
Powiedzieć, że był zirytowany, to tak, jakby stwierdzić, że tylko troszkę go stopa bolała. Miał dość cierpliwość mu się kończyła.
- Tak samo ty - wskazał na Banea - Po chuj tu jesteście? Czy naprawdę nie możecie mi dać świętego spokoju? Ona - wskazał na Julie - w zupełności wystarczy. Ja już naprawdę dość mam na dzisiaj tych wszystkich magicznych kotów i piratów. A po drugie co to w ogóle za pomysl, by mi ruszać nogę? Od kiedy wy jesteście lekarzami? Żyjecie w jebanej krainie magii i na pewno macie sposoby, od których nie będzie mi się chciało rzygać z bólu.
W tym momencie zrobił krótką przerwę, by nabrać powietrza.
- Nie chcę oglądać więcej osób, niż jest to konieczne. A tym bardziej nie chcę, by bawiły się mi stopą. - machnął ręką na Andresa - Więc zabieraj się stąd z tą pierdoloną kartą. Po prostu wyjdźcie stąd i dajcie mi odpocząć, bo czuję, że zaraz mi łeb wybuchnie!

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 16 Cze - 21:18
Mimo naprawdę dobrych chęci, Bane nie spotkał się z aprobatą Pacjenta. Facet miotał się, krzyczał i obrażał wszystkich dookoła, zapominając chyba, gdzie się znajduje.
Bane uśmiechnął się do niego znad stopy, zdobywając się na uśmiech tak sztuczny, że nie powstydziłaby się go aktorka z reklamy o pożyczkach, której dzięki pieniądzom udało się wyremontować kuchnię.
Zamiast jednak zwrócić się do leżącego, odwrócił głowę do Andresa i to do niego skierował słowa.
- "Zasada numer jeden." - powiedział z uśmiechem - "Nigdy nie spodziewaj się wdzięczności, choćbyś uratował umierającego. W Krainie Luster nie istnieje takie słowo." - wyrecytował, unosząc lekko palec w górę o czym spojrzał na Julię i również jej posłał uśmiech, ale już nieco cieplejszy.
Przeniósł wzrok na Pacjenta, bo ten coś tam gadał, wkurzał się na cały świat i okazywał niezadowolenie. Cyrkowiec już przyzwyczaił się do humorków mieszkańców. Opętaniec najwidoczniej miał naprawdę zły dzień, albo po prostu był trudny w obyciu.
Białowłosy przewrócił oczami i kiedy tamten skończył, postanowił zabrać głos.
- Po PIERWSZE - zaczął, naśladując głos tamtego - Nie pan decyduje kto znajduje się w tym pomieszczeniu. Jestem Dyrektorem tej placówki i tylko od mojej decyzji zależy, ile lekarzy będzie pana oglądać. Po drugie, nie robi nam pan łaski, że pozwala się pan sobą zająć, dlatego odrobina szacunku i pokory naprawdę się panu przyda. To pana przyniesiono do Kliniki, a nie Klinika przyszła po pana. - uśmiechnął się złośliwie - Po trzecie, jak już tak ładnie dajemy świadectwo, że umiemy liczyć... "Ona" to dla pana "pani doktor Renard" ewentualnie "pani doktor Julia". - wskazał na dziewczynę - No i ostatecznie po czwarte, oczywiście, że mamy sposoby, od których nie będzie się panu chciało rzygać z bólu ale dopóki nie sprawdzimy pana stanu, nie podamy ŻADNYCH leków. Dlatego niech pan grzecznie współpracuje i pozwoli sobie pomóc. Im mniej się pan będzie rzucał, tym wcześniej pana wypuścimy. Same korzyści! - puścił mu oczko i pochylił się nad stopą. Naprawdę nie miał ochoty tłumaczyć temu debilowi, na czym polega badanie przebitej stopy.
Skinął na Veltigara i poprosił, by mężczyzna odłożył kartę. To co zrobił w następnej kolejności, wymagało, żeby brunet przytrzymał skrzydlatego gburka.
Rana była poważna i przechodziła na wylot, ale oprócz zakrzepłej krwi i brudu, nie zauważył żadnych innych syfów. Ortopedą co prawda nie był, ale przez wieloletnią pracę z Anomanderem posiadał już jako taką wiedzę i potrafił ocenić, czy coś się nadaje do ratowania, czy lepiej odciąć kończynę.
- Bardzo pan lubi swoją stopę? - zapytał chwytając na kończynę i poruszając na wszystkie strony, sprawdzając jak reaguje Pacjent - Jeśli boli, to dobrze. Znaczy, że ma pan w niej czucie. - stwierdził i cicho parsknął, bo zdał sobie sprawę, że słowa te bardziej pasowały do rosyjskiego cyrulika, pracującego na głębokiej Syberii niż do wykształconego Anglika, prowadzącego własną Klinikę.
Nie trwało to długo, wyglądało na to, że coś cokolwiek co przebiło nogę, nie uszkodziło kości ani ścięgien na tyle poważnie, by zakwalifikować mężczyznę do operacji. Po chwili Bane puścił nogę i wyprostował się, uśmiechając do skrzydlatego.
- No, nie jest tak źle! - wygłosił z entuzjazmem - Julio, bądź tak dobra i przynieś mi proszę środki odkażające. Załatamy panu stópkę a potem zajmiemy się resztą. - podszedł do dziewczyny - Widzę, że zajęłaś się poparzeniami. Bardzo dobrze! - pochwalił ją szczerze - Andres, za chwilę zobaczysz coś fajnego. - zwrócił uwagę nowego lekarza i strzelił palcami. Ostatnie dni były dość stresujące i nie miał okazji wykazać się umiejętnościami. Teraz kiedy miał większą władzę i mimo złej kondycji psychicznej czuł się pewniejszy siebie, mógł sobie pozwolić na popis przed nowym pracownikiem. W końcu większy szacunek mają pracownicy, którym szef imponuje i jest przy tym w porządku. Prawda?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet zabiegowy
Wto 18 Cze - 10:29
Przywołały go wrzaski.
Ciężko było bawić się w zgadywanie, kiedy ktoś wydzierał się na cały korytarz. Greg pozwolił sobie zerknąć zza drzwi, gotów wycofać się od razu, kiedy okaże się, że są zbyt zajęci aby mu pomóc.
Był tam Bane, była tam Julia, był jakiś obcy lekarz (rozwijają się, nie ma co) i był pacjent, którego nie był w stanie dostrzec, wszyscy obecni w pokoju mu go zasłaniali, lecz który z pewnością darł się na całe gardło. Swoją drogą miłe słownictwo. Po okresie życia w "cywilizacji" stęsknił się trochę za rynsztokowym rzucaniem "kurwą" za "kurwą". Chyba poważna sprawa. Greg nie wiedział, czy poczekać aż załatwią swoje, czy też wejść na chama. Ale nie mógł czekać. Jeszcze okaże się, że pan D'voir wyskoczy oknem albo zrobi coś równie głupiego. Podrapał się za uchem, bardziej jak zwierze niż jak człowiek, z zamachem. Nie miał po co czekać. Zapukał i wsadził pyzatą głowę do zabiegowego:
- Julka. Wybacz, widzę że jesteście zajęci, ale musisz na chwilę tu przyjść. Chodzi o twojego tatę.
Jeśli ta wyszła na korytarz, czułby się o wiele pewniej, z pewnością nie tak, jak jakiś intruz. Jeśli zaś wolała zostać w zabiegówce, po prostu wyjaśniłby całą sytuację w ten sam sposób, w jaki ją dostrzegł:
- Pan D'voir... jest z nim źle. Widziałem, jak na moich oczach zaczął mutować. I nie chodzi mi o skrzydła, tylko o jego twarz - robiła się to bardziej, to mniej zwierzęca. I to świadczy albo o tym, że to jakiś jest wrogi Zmiennokształtny, który się pod niego podszył, aaalbo właśnie odkrywa w sobie moc zamiany w lisa. Cecha rodzinna. Ym... macie dla niego coś na uspokojenie, albo coś antymagicznego? Nie jestem lekarzem, nie wiem jak się tym zajmować. - powiedział nagląco, stukając niecierpliwe butem w marmurową posadzkę. Nie musiała wyjaśniać mu dużo. Wystarczy że coś mu poradzi i już go tu nie ma!

Powrót do góry Go down





Reinhardt
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Reinhardt Garlindt
Wiek :
455 lat
Rasa :
Doppelganger
Wzrost / Waga :
Zmienne.
Pod ręką :
Portfel z pieniędzmi i dokumentami.
Broń :
-
Zawód :
Zarządca MORII
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t401-reinhardt-garlind?highlight=reinhardt https://spectrofobia.forumpolish.com/t1110-reinhardt
ReinhardtDoppelganger
Doppelganger
Re: Gabinet zabiegowy
Sro 19 Cze - 20:32
Gabinet zabiegowy Q3qJz7J
Wygląd: Szatyn z włosami starannie uczesanymi i ułożonymi tak, by dobrze komponowały się z utrzymywanym w stałej długości, gęstym, ale dość krótkim zarostem. Sylwetka wysportowana i umięśniona. Ubrany jest w białą koszulę z mankietami na spinki z oprawionymi hematytami, szaro-zielonkawy krawat, szarą kamizelę garniturową, ciemne garniturowe spodnie i wypastowane, garniturowe buty. Od środkowego guzika kamizeli do jej prawej kieszeni ciągnie się srebrna dewizka zegarka kieszonkowego. Wzrost : 190 cm. Waga: 85 kg


Charakter: Na co dzień elegancki, kulturalny i spokojny. W pracy stawia na profesjonalizm i indywidualne podejście do tematu. Od samego siebie wymaga równie dużo co od innych. Lubi literaturę, sztukę, muzykę i taniec. Mimo pozornego „kija w dupie” potrafi się żywiołowo bawić.


Bez większych emocji patrzył na pacjenta, który raczył przed chwilą zwyzywać go od pajacy i stwierdzić fakt, że nie posiada stosownej specjalizacji. Może i nie posiadał, ale był jedną z dwóch osób, które w tym przybytku posiadały formalne wykształcenie medyczne. Cóż, co raz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że istoty zamieszkujące Krainę Luster są niewdzięczne, okrutne, butne i chamskie. Jakby było mało, sam Bane, swoimi słowami utwierdzał go w tym przekonaniu. Czyżby naprawdę w Krainie Luster nie było czegoś takiego jak wdzięczność? Czyżby „wdzięczność” była tylko kolejnym martwym słowem figurującym w tutejszym języku?
Może i prawdą było twierdzenie, że świat w którym zabraknie rycerskości, wdzięczności i honoru to bezwartościowa kupą ziemi, której losy są przypieczętowane. Może był to jeden ze znaków mówiących, że Kraina Luster jest już tylko kupą rzeczonej ziemi ?
Nie odpowiedział.
Pokiwał tylko głową ze zrozumieniem.
Zastanawiał się, jak w takim wypadku powinien zachowywać się lekarz? Czy powinien wyjść, zostawiając pacjenta na pastwę losu, czy może pomagać do samego końca? Postanowił poobserwować przez jakiś czas zachowania tutejszego personelu.
Zdziwiło go to, że „Pani Doktor”, której imię i nazwisko brzmiało Julia Renard, jeszcze raz postanowiła powiedzieć pacjentowi co zamierza zrobić Dyrektor. Przecież zrobił to chwilę przed nią. Choć to zachowanie nosiło znamiona podważenia jego autorytetu jako lekarza, to popatrzył na dziewczynę bez przygany ani złości. Istniała cała masa powodów dla którego mogła to zrobić. Pierwszym z nich mogła być zwykła niechęć, choć nie przypominał sobie by zrobił coś co zasługiwałoby na takie traktowanie. Drugim była obawa o swoje stanowisko, w końcu prawdopodobnie byli na tym samym poziomie jeśli chodzi o stanowisko. Trzecim powodem mogła być zwykła zazdrość u uwagę Dyrektora. Raporty van Vyverna niby wspominały o tym, że ową dwójkę coś łączyło, ale od czasu gdy ten przestał przesyłać meldunki i sprawozdania, nie miał aktualnych informacji.
Przez chwilę patrzył na dziewczynę, po czym, słysząc to co powiedział pacjent, uśmiechnął się do niej. To nie był uśmiech tryumfu. To był zwykły, szczery uśmiech pomiędzy kolegami po fachu. Koniec końców, oboje byli medykami w tej niewdzięcznej krainie.
Odłożył papirologię na później i podszedł do Banea
- Panie Dyrektorze, Pani Doktor, przed podjęciem jakichkolwiek działań, chciałbym skonsultować przypadek. – powiedział patrząc na Banea a następnie na Julię i wskazując oczyma i lekkim ruchem głowy na drzwi.
Traf chciał, że w tej właśnie chwili, owe drzwi uchyliły się, i pojawiła się w nich gęba, która na pierwszy rzut oka wydała się Andresowi znajoma. Tylko skąd ?
Gdy opuścili na chwilę gabinet Andres ponownie zabrał głos. Mówił cicho, tak by tylko Bane i Julia słyszeli o co chodzi.
- W mojej walizce, którą zostawiłem w poczekalni, są leki. Jest wśród nich ampułka z brevitalem. Nie znam nazwy handlowej tego specyfiku na terytorium Anglii, ale jest to środek, który powoduje krótkotrwałe znieczulenie ogólne. Trwa ono mniej więcej 15-20 minut. Utrata przytomności następuję po około minucie od podania. Działa nawet na bardzo nerwowych pacjentów. Do Państwa decyzji pozostawiam ewentualne podanie. Niemniej, wydaje mi się, że we troje, a raczej, w obecnej sytuacji ja sam, bo Pani Julia wzywana jest w jakiejś sprawie, – popatrzył na niewysokiego blondyna, który przed chwilą wołał Julię. Prawdopodobnie było to coś pilnego. - zaś raną nogi i poparzeniami musi zając się chirurg, nie będę w stanie utrzymać pacjenta bez zrobienia mu krzywdy.
Pozostało tylko wysłać kogoś po stojącą koło krzesła walizkę i podjąć decyzję o podaniu leku.
On sam zapewne podałby ten lek choćby ze względu na to, że personel kliniki był nieliczny, a agresywny pacjent mógł kogoś poważnie zranić, co wyłączyłoby taką osobę z pracy.
Ale cóż, był tu Nowy i na okresie próbnym. Nie chciał się rządzić.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Czw 20 Cze - 1:06
Pióra dziewczyny najeżyły się, podobnie jak jej włosy, a źrenice zrobiły się wąskie. Do tego kły zaostrzyły i wydłużyły. Poprosiła o pomoc, a raczej konsultację i robi się znowu bajzel? Może i Bane był sobie Dyrektorem, ale co to było za zachowanie? Robienie z Pacjenta idioty i takie teksty?
- Witamy w Krainie Luster, która poza magią nie różni się zbytnio od Świata Ludzi. Przynajmniej jeśli chodzi o placówki medyczne - puściła do Franka oczko, uśmiechając się przy tym, choć jej oczy nadal zdradzały, że nie podobało jej się to co wyczyniał Chirurg.
Dlaczego oni od razu uważali, że Pacjent jest z Krainy? Z tego co się orientowała to raczej od niedawna miał skrzydła, nawet nie były za duże, a dodatkowo nie wiedział nawet czym są Opętańce. Ech...dlaczego dorośli uważali, że wszystko wiedza lepiej bez przeprowadzenia nawet podstawowego wywiadu?
Nie podobało jej się to zachowanie, ani też to, że ten nowy doktorek zajmował się JEJ kartą, JEJ pacjenta. Na szczęście ją odłożył. Nie komentowała tego i grzecznie podała Bane'owi wszystko o co ten poprosił. Nie podobało jej się zachowanie, ale to nie oznaczało, że będzie podważać wszystko co ten powie. Najwyżej potem będzie reprymenda, obecnie jednak miała to gdzieś.
Spojrzała na nowego lekarza, gdy ten uznał, że chce się czymś podzielić, a jednocześnie zobaczyła, że do środka zagląda Greg. Westchnęła ciężko - przepraszam na chwilę - powiedziała i postanowiła, że najpierw dowie się czego chce Cyrkowiec. Wysłuchała go, idąc trochę dalej by lekarze nie słyszeli rozmowy. Westchnęła ciężko - nie jest zmiennokształtnym, o to się nie martw. A przynajmniej nie był. Jak go nic nie boli, nie panikuje to też się uspokój. Jak nie będzie mógł wrócić do swojej postaci to powiedz, żeby zamknął oczy i skupił się na swoim prawdziwym wyglądzie - wzruszyła ramionami - potem z nim porozmawiam, ale widać jednak Joce mnie zabije, bo wychodzi na to, że jednak Kayl jest Opętańcem - westchnęła ciężko - wracaj do niego. Potem do niego pójdę, chyba, że Bane mnie uprzedzi, a możliwe, że za niedługo Joce będzie mogła mieć gości więc jeszcze trochę wytrzymaj - poklepała go po ramieniu i wróciła do lekarzy.
Zmarszczyła brwi. Zostawił w obcym miejscu walizkę z lekami? Serio? Przecież nigdy nie wiadomo kto tutaj przyjdzie....ech....
Pokręciła głową - to nic poważnego, znajomy po prostu jest panikarzem czasem - powiedziała spokojnie i uśmiechnęła się słodko - a jeśli chodzi o Pacjenta, to prawdę mówiąc poprosiłam by zawołano Dyrektora, by skonsultować z nim ranę stopy, gdyż nie miałam do czynienia z takimi obrażeniami i wolałam zapytać kogoś z doświadczeniem - przyznała i lekko skinęła głową białowłosemu - jednak jeśli nie ma on żadnych przeciwwskazań to już sobie z nim poradzę i nie będą żadne leki do tego potrzebne - spojrzała na doktora Veltigara - czy mogę już wrócić do Pacjenta, czy trzeba coś jeszcze omówić? - znów wróciła wzrokiem do Dyrektora, czekając na jego pozwolenie by zajęła się już to sprawą sama.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Gabinet zabiegowy
Czw 20 Cze - 16:28
Słowa i sztuczny uśmiech Banea bynajmniej nie polepszyły sytuacji. Frank jeszcze bardziej zniechęcił się do tych wszystkich osób tutaj. Bo co to niby znaczyło, ze jego przyniesiono do kliniki? Nie prosił się o nic, co go dotąd spotkało. Ani o nocną wycieczkę po Krainie Luster, ani o metalowe skrzydła, ani o atak piratów i wreszcie także o przynoszenie go tutaj. Szpitalem by nie pogardził, ale naprawdę nie kłamał przy stwierdzeniu, że zaraz mu głowa eksploduje. Stanowczo od tabunu lekarzy wolał w tej chwili spokój, by mógł przetrawić pewne informacje. Jego zły stan nie dotyczył tylko stopy, czego chyba lekarze nie chcieli uparcie dostrzec. Miał ochotę krzyczeć. Drzeć się tak głośno, aż znowu nie opadnie z sił do błogosławionej nieświadomości. Miał zamiar wykrzyczeć cały ten ból fizyczny i wściekłość, jaka wiązała się z jego przybyciem do tej magicznej krainy. Chciał, by chociaż przez chwilę mógł odsapnąć. By nikt nie męczył go bolesnymi zabiegami lub lekarskim żargonem. Potrzebował tego, bo był cały spięty praktycznie do granic możliwości. Dlatego nie kłamał. Rzeczywiście mogło skończyć się to źle, jeśli nie pozwolą mu pozbierać myśli. Niestety, nie posłuchali go.
- Ja się kurwa nie prosiłem na ten świat i do tej kliniki...
Tyle jedynie zdążył mu odwarknąć, zanim sztab wykwalifikowanych lekarzy rozpoczął swą operację. Jego słowa przerodziły się w zduszony pomruk bólu, gdy Bane zaczął wywijać mu nogą na wszystkie strony.

No ale rzeczywiście, długo to jednak nie trwało. A Frankowi, pomimo zapewnień, głowa nie eksplodowała. Legł ostatecznie na poduszkach i wbił w sufit wściekłe spojrzenie. Jeśli ktoś się chociaż na chwilę zamknął, mógł usłyszeć jego trące o siebie zęby. W pewnym momencie jednak Tulka postanowiła również skomentować poczynania tamtej dwójki. Obrócił powoli głowę w jej kierunku, marszcząc lekko czoło słysząc jej słowa. A więc tak... Potwierdziło się. Był w Krainie Luster. Zaiste piękne słowa przywitania. Przynajmniej Frankowi się podobały, bo perfekcyjnie pasowały do zaistniałej sytuacji. Banda butnych lekarzy, którym wydaje się, że lecząc na siłę robią komuś łaskę... Wtedy również tknęła go myśl dotycząca zapłaty. Doszedł do wniosku, że jeżeli będą za to chcieli jeszcze jakieś pieniądze, celowo zdechnie im na stole operacyjnym. Tak dla obniżenia reputacji.

No i wreszcie odezwał się ten wybitny lekarz. Już coś kąśliwego chciał powiedzieć na temat jego potrzeby konsultowania przypadku (naprawdę świetny pomysł mówić to tuż przy pacjencie), gdy do środka wparowała kolejna osoba... To był prawie ten moment. Moment eksplozji. Jego twarz lekko poczerwieniała. Już chciał krzyknąć donośne "WYPIERDALAJ!" w stronę Gregoryego, szczęśliwie skończyło się na wyjątkowo głośnym sapnięciu. To by już mogła być przesada... Musiał się uspokoić. Lekarze co prawda poważnie pomagali mu w tym, ale to on sam głównie nakręcał się tam w środku. Odetchnął głębiej parę razy, a potem opadł na poduszkę i zapatrzył się ponurym wzrokiem w zakratowane okno. Tymczasem pokój nagle opustoszał, gdy lekarze poszli załatwiać swoje sprawy. Nastała cisza. Chociaż chwilowa. I Frank czuł, jak powoli ulatuje z niego ta irytacja. Wracała stara niepewność tego, co go czeka. Co nie oznaczało, że przestał denerwować się na tamtą dwójkę... Raczej na długo wpisała mu się niechęć do nich. A niechęć do całego tego świata pozostała taka, jaka była. Chciał wrócić do domu. Wiele by oddał, by obudzić się w ludzkim szpitalu na planecie Ziemia i usłyszeć, że to tylko zły sen.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Czw 20 Cze - 18:24
Facet coś tam mamrotał pod nosem, ale Bane nie zwracał na niego uwagi. Chciał zrobić swoje zanim straci cierpliwość i po prostu strzeli gościa w pysk. Co jak co, ale skoro ktoś już chciał się nim zająć i mu pomóc, ranny powinien zamknąć mordę i pokornie czekać na ratunek.
Cyrkowiec postanowił, że nie podejmie się naprawiania blizn. Choćby go proszono na kolanach. Niech Frank łazi z poharataną facjatą do końca życia. Będzie miał pamiątkę z pierwszych dni w Krainie Luster.
Stres związany z przejściem na Drugą Stronę był u niego tak widoczny, że nawet dziecko załapałoby o co chodzi. Bane reagował podobnie, ale u niego szybko wziął górę rozsądek. Znalazł sobie kąt na pierwszą noc, potem jakoś zorganizował sobie życie.
Skrzydlaty też na pewno przyzwyczai się do nowości. Zaakceptuje skrzydła, może nawet je pokocha? Anomander wyglądał ze swoimi naprawdę majestatycznie. Skurwiel ponury.
Już miał zająć się leczeniem, kiedy Veltigar zwrócił jego uwagę i poprosił o wyjście na zewnątrz. Właściwie nie było to konieczne, ale Bane skinął głową i przystał na prośbę. Może nowy lekarz, ma coś ważnego do dodania.
I właśnie w tym momencie do sali wlazł nie kto inny, a Gregory. Bane spojrzał na niego i jego usta mimowolnie ułożyły się w uśmiechu, na skroni wystąpiła pulsująca żyłka a brwi zaczęły lekko drżeć.
Co ten idiota wyrabiał? Po raz kolejny przeszkadzał w pracy. Tak trudno usiedzieć na dupie w jednym miejscu?
Posłał mu spojrzenie typu: "Jeśli ci życie miłe, wypieprzaj." i odetchnął, chcąc uspokoić nerwy. Dobrze, że była przy nim Julia i Veltigar, a za nim Pacjent, bo niechybnie Greg dostałby wpierdol albo przynajmniej ochrzan.
Tulka opuściła salę pierwsza i zajęła się Gryfem. Bane stanął z Andresem na uboczu, oparł się o ścianę i popatrzył wyczekująco na wirusologa. Wysłuchał co miał do powiedzenia z uwagą, ale jego brwi lekko powędrowały ku górze, kiedy usłyszał, co tamten ze sobą przyniósł. Kiedy skończył mówić, uśmiechnął się i położył mu dłoń na ramieniu. Zaczynał lubić tego typa. Był rzeczowy, konkretny i nie bawił się w zbędne grzeczności.
- Żadne leki nie będą konieczne. - powiedział cicho - Zachowaj je na poważniejsze przypadki, Andres. I mów mi po imieniu. - dodał, bo chyba jeszcze nie prosił o to wprost. Kiedy dołączyła do nich Julia, odesławszy niepokornego Gryfka, przeniósł wzrok na nią i wysłuchał jej opinii. Prawdę mówiąc ucieszyła go jej samodzielność i chęć działania, bo miał dość Franka. Imponowało mu, że ledwo objęła stanowisko a już chciała zajmować się pacjentami sama. To dobrze świadczyło o niej i o nim, bo podjął dobrą decyzję.
- Właściwie powinienem zająć się szyciem, bo ponoć robię to całkiem nieźle. - stwierdził, ze sztuczną skromnością od której prawie puchły uszy - Ale wierzę, że sobie poradzisz. Rana jest trochę problematyczna, bo stopę przebito na wylot, ale jeśli do tego przysiądziesz ze swoją zwyczajową starannością, dasz radę ją załatać. - powiedział i posłał jej uśmiech - Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, wezwij Marionetki - mogą przytrzymać Pacjenta. Nie podawaj mu silnych leków. On i tak nie zapłaci za usługę. - westchnął i spojrzał w głąb korytarza - Powiedzmy, że dzisiaj dostanie ratunek w gratisie. Wiesz co robić, Julio. - zakończył - Ja w międzyczasie zaproszę pana Veltigara do gabinetu, podpiszemy umowę. Później odnajdę Kayla, z nim też muszę wszystko uregulować... Chyba, że do tego czasu będziesz już wolna, to wtedy będziesz przed nim. Chciałbym by wszystko było ustalone. - poprawił kitel - No nic. Tak jak powiedziałem, w razie czego wzywaj. Tymczasem... zapraszam za mną. - zwrócił się do wirusologa i razem poszli w stronę pokoju, w którym rozpoczęli znajomość.

z/t x2 Bane i Reinhardt (Veltigar)



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Czw 20 Cze - 22:44
Była już naprawdę zmęczona, a żaden z mężczyzn nie ułatwiał jej zadania. Nie chciała zaraz pierwszego dnia pracy na nowym stanowisku sprawiać problemów, ale też nie mogła wyciskać z siebie wszystkiego. Choć wiedziała, że i tak bardzo możliwe, że prześpi całą drogę powrotną do domu. W końcu Alba została w Malinowym, tak więc i tak to Kayl będzie prowadził.

Szybko załatwiła sprawę z Gregiem. Dlaczego wszystko lądowało znów na jej głowie? Chyba była fakt za mało doświadczona i teraz to wykorzystują...ech...
Słysząc mało skromne słowa chirurga, wywróciła oczami, ale nie komentowała tego. Słuchała uważnie jego instrukcji po czym przytaknęła mu głową i wróciła do Gabinetu. W końcu na tyle spokoju, żeby móc zająć się Pacjentem i nikt nie będzie jej rozpraszał.
- Przepraszam za to zamieszanie - powiedziała do Franka z lekkim uśmiechem - ale już ... mam nadzieję...nikt nie będzie nam przeszkadzał i niedługo będzie pan wolny - powiedziała łagodnie i obejrzała stopę, nie dotykając jej. Musiała pomyśleć jak ją naprawić.
- Niestety będę musiała pana trochę jeszcze pomęczyć, bo stopę trzeba zaszyć, jednak na pocieszenie powiem, że nie będzie się pan męczył potem z ranną stopą, gdyż od razu ją wyleczę - w trakcie mówienia przygotowała wzmacniającą kroplówkę z małym dodatkiem leku przeciwbólowego. Żeby choć trochę mu ulżyć - dam panu kroplówkę na wzmocnienie, bo stracił pan sporo krwi, zanim skończę to będzie można ją odłączyć - wyjaśniła i jeśli tylko jej na to pozwolił to sprawnie wprowadziła wenflon w jego ramię i podpięła kroplówkę.
Następnie obejrzała policzek i westchnęła ciężko. Postanowiła zacząć od stopy. Przygotowała sobie wszystko i usiadła przy nogach pacjenta by móc zająć się raną - niestety będzie boleć ale postaram się to zrobić szybko i starannie - powiedziała łagodnie i jeśli tylko uznał, że jest gotowy i chce mieć to za sobą, zaczęła sprawnie zaszywać ranę, pomagając sobie mocą, by móc jak najlepiej załatać nogę - może powie mi pan w międzyczasie co się stało? - zapytała zerkając na niego znad stopy, nie robiąc jednak przerwy, by móc to jak najsprawniej załatwić.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 21 Cze - 2:02
Na widok wracającej Tulki uniósł nieco głowę i spojrzał w jej kierunku. Zerknął tylko jeszcze za jej ramię, czy na pewno jest sama. Miny szczęśliwej nie miał. Ale na pewno mniej wściekłą, niż w obecności większej ilości lekarzy. Teraz opadł nieco z sił. Był zmęczony i bardziej ponury. Aczkolwiek znając jego wybuchowy charakter, pewnie w każdej chwili mogło to się zmienić. Póki co jednak był spokojny. Po prostu uśmiechnął się krzywo, gdy ta go zaczęła przepraszać.
- Sam w sumie wywołałam to zamieszanie... Ale jakoś dziwnie mi nie żal. Dziękuję, że ty się akurat mną zajmujesz. Przypuszczam, że tamta dwójka po całej tej sytuacji prędzej by mi wycięła nerkę, niż pozszywała.do kupy.
Uśmiech spełz z jego twarzy tak szybko, jak się pojawił. Szczerze mówiąc, nie był on zbyt prawdziwy. Bardziej uprzejmy. Zorientował się już, że niewiele go dzieli od wywalenia z kliniki. A Julia była chyba ostatnią osobą, która miała ochotę go leczyć. W sumie czuł do niej lekką sympatię. Głównie dlatego, że ostatecznie stanęła po jego stronie. Do tego miała na plecach ten sam problem, co on. Jednakże nie zmieniało to jego zdania na temat Krainy Luster. Uparcie wierzył, że to straszne i niebezpieczne miejsce. Wciąż zamierzał wizytę w nim traktować jak zrywanie plastra. I dlatego nie ufał jej... Bo pochodziła stąd. I Bóg jeden wie, do czego była zdolna.

W milczeniu przysłuchiwał się jej dalszym planom co do jego stopy. Chociaż nie uśmiechało mu się to z co najmniej kilku powodów, to ostatecznie kiwnął lekko głową i pozwolił jej rozpocząć robotę. Pozwolił jej na wszystkie z czynności, kierując się zasadą plastra. Byle szybciej, byle do wyjścia. Zresztą pomijając już to, że potrzebował tego leczenia i wiedział o tym, to zwyczajnie wyszedłby na kretyna, gdyby protestował. Wykłócał się o liczbę lekarzy i ich poczynania. Teraz zajmował się nim jeden, który jako jedyny nie życzył mi źle chyba. Dostał, czego chciał... Więc teraz niestety musiał się zamknąć i być grzecznym.

- Ufam, że to prawda... Chyba i tak mnie to czeka, więc miejmy to już za sobą.
Tym samym dał jej przyzwolenie. Skrzywił się nieco, gdy zaczęła zszywać mu stopę, ale przynajmniej zaoferowała mu okazję do skupienia na czymś myśli. Ten przez chwilę marszczył czoło układając pierwsze zdanie w głowie, a potem zaczął mówić.
- No więc tak... Em, to dość długa i nieciekawa historia. W skrócie, chciałem z kilku względów dostać się do Krainy Luster. Na granicy mialem dość hm... nieprzyjemną sytuację ze strażniczką, która trochę wydłużyła mi tam pobyt. Zdawało się, że już mnie wypuści, ale przylecieli... Piraci? Wiem, że to głupie, ale to ewidentnie byli ci tacy stereotypowi piraci. Wyłączono z jakiegoś powodu portale i tam utknąłem. No i potem tak... Rana na stopie jest od trafienia nożem. Następnie próbowałem tym nożem kogoś "unieszkodliwić" w przypływie męskości. Skończyło się to eksplozją na mojej twarzy i rozcięciem ramienia... Chyba tak to jakoś było. Potem przyleciał ten facet w masce i mnie stamtąd zabrał. Obudziłem się na łące, gdy ten dostał ataku padaczki.
Przez cały ten czas gapił się w sufit, zerkając jedynie co jakiś czas na pracującą Tulkę. Próbował skupić myśli na opowiadaniu. Zszywanie rany to mimo wszystko nie było coś przyjemnego.

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 21 Cze - 8:20
Pokiwał głową ze zrozumieniem. Szczerze mówiąc, liczył na jakiś specyfik lub medykament na podobne sytuacje, ale skoro nikt mu takiego nie zaoferował, to nie będzie się pytać.
- Okej okej. Joce i tak ma dość powodów, aby zabić przynajmniej kogoś. - chciał, aby zabrzmiało to jak żart, jednak nie było mu do śmiechu, ani Julce, ani nikomu. - Ygh... To ja ci już nie przeszkadzam.
Powoli poczłapał do pokoju wypoczynkowego, licząc, że kiedy wróci, Kayl nadal będzie siedzieć tam, gdzie powinien. A żeby spróbował zniknąć!

z/t

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 21 Cze - 9:50
Uśmiechnęła się trochę spokojniej - doktora Veltigara nie znam, jak mówił Dyrektor, dopiero co został przyjęty do pracy więc nie będę się na jego temat wypowiadać, ale jeśli chodzi o doktora Blackbuna, mogę zapewnić, że nawet jeśli jest taki nieprzyjemny w obyciu to jest jednak profesjonalistą. Nie działa na niekorzyść pacjenta - a przynajmniej miała taką nadzieję. Musiała jednak choć trochę ratować opinię tego miejsca. Nie znała za bardzo Opętańca, dlatego też miała nadzieję, że jak już się w Krainie zadomowi, to nie będzie rozpowiadał nie wiadomo czego na temat Kliniki.
Westchnęła ciężko, gdy usłyszała powątpiewanie w głosie skrzydlatego - wiem, że pan nie zna Krainy, ale naprawdę nie jest tutaj tak źle i nie każdy chce pana zabić lub zrobić krzywdę - spojrzała mu prosto w oczy - to naprawdę zwykła kroplówka i mogę jej nie podawać, ale wtedy istnieje ryzyko, że jak tylko pan stąd wyjdzie to pan tu wróci, bo ktoś znajdzie pana nieprzytomnego na drodze - powiedziała wprost - też jestem ze Świata Ludzi, więc wiem, że to trudne, jak nie wie się co robić, ale kto z Ludzi nie marzy o lataniu, mocach i dłuższym życiu? - zapytała zabierając się za stopę - dla mnie ta Kraina jest o wiele lepsza od tamtego Świata, więc może nie powinnam się wypowiadać, ale proszę choć spróbować ją poznać, a nie być tak negatywnie nastawionym do wszystkiego? - zaproponowała, zaczynając zszywać ranę.
Słuchała uważnie i zmarszczyła brwi. Czemu Stowarzyszenie jej nie poinformowało. Wiedziała, że mają jakiś system informowania w razie kryzysu, a skoro Piraci atakowali, to był kryzys. Nie zdziwi się jednak, jeśli zostanie tam wezwana jak będzie już po wszystkim. A jak nie to miała to w sumie gdzieś. Była tylko Maskotką, może dlatego nikt nie traktował jej poważnie, tylko wzywali ją jak leniwi medycy uznawali, że nie chce im się ratować swoich towarzyszy.
Przytakiwała mu głową, starając się nie myśleć o wieściach, które jej przekazał - co do Piratów to nie dziwi mnie to. Po Szkarłatnej Otchłani latają tacy, którzy bardzo przypominają tych, o których opowiada się w Świecie Ludzi - powiedziała spokojnie.
Westchnęła ciężko i odłożyła narzędzia. Zdjęła rękawiczki i położyła dłoń na nodze pacjenta - teraz poczuje pan ciepło i mrowienie, a rana trochę zaświeci - powiedziała i zamknęła oczy. Rana faktycznie zaczęła się świecić i dość szybko goić, pod wpływem dotyku młodej lekarki.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 21 Cze - 19:05
Na jej zachwalanie Banea jedynie pokręcił głową z niesmakiem. Akurat jej opinia nie wydawała mu się zbyt rzetelna. Ale w sumie i tak nie zamierzał komukolwiek mówić o klinice. W zasadzie, to w ogóle nie miał zamiaru wdawać się w rozmowę z tutejszymi. Nie komentował nawet jej słów, bo nie było sensu... Być może zresztą miała rację. Problem w tym, że i tak wolałby nie mieć długu wdzięczności u tego gbura.

Nie odpowiedział jej również wtedy, kiedy zaczęła opowiadać o Krainie Luster. Pokręcił tylko lekko głową, gdy ta zaproponowała odłączenie kroplówki.
- Kroplówka jest jednym z najmniejszych moich problemów...
Mruknął cicho, odpowiadając jej również spojrzeniem. Nie zobaczyła tam niestety wdzięczności, czy zrozumienia dla jej słów. Za to dostrzegła coś, co uświadamiało bardziej, niż słowa, dlaczego Frank tak nienawidzi tego miejsca. W jego oczach krył się strach, rozgoryczenie oraz te wszystkie emocje, które towarzyszyły mu od kilku tygodni. Były pełne zmęczenia i przekrwione od dymu. Jakby wystarczająco wymowne nie było poparzenie na pół twarzy... Frank miał powody, by być źle nastawionym do tej krainy. Zrobiła w jego życiu porządne zamieszanie i doprowadziła go właśnie do tego stanu. Opętaniec otworzył nawet usta, chcąc chyba coś powiedzieć, ale ostatecznie po prostu opadł na poduszki i się poddał, cierpliwie czekając na szycie.

- Całe szczęście, że nie zwariowałem...
Stwierdził ponuro na sam koniec i przyglądał się, jak Tulka magią łata mu stopę. Uniósł brwi ze zdziwienia, ale nie protestował. Czuł, że rzeczywiście to tylko leczenie. Zresztą magię widział już nie jeden raz i nie jeden raz uratowała mu życie.
- Dzięki...
Mruknął jeszcze tylko cicho, gdy rana kompletnie się zagoiła.

Przez następnych kilka chwil nic nie robił. Po prostu leżał, zastanawiając się chyba nad czymś. W końcu jednak westchnął ciężko i krzywiąc się nieco, usiadł.na stole. Płuca go bolały... Ale to była jedna z jego najmniej ważnych dolegliwości.
- Mówiłaś, że pochodzisz z ludzkiego świata... - zaczął ostrożnie, próbując chyba odpowiednio ubrać w słowa to, co zamierza powiedzieć - Na pewno wiesz, co się czuję po przybyciu tutaj. Przez całe życie egzystowałaś normalnie, nieświadoma otaczających ciebie mocy. A potem wszystko to zwala ci się na łeb...
Tutaj ponownie zrobił przerwę, zastanawiając się chwilę, jak kontynuować. W jego głosie teraz po raz pierwszy można było usłyszeć lekki żal. I to rozgoryczenie, towarzyszące jego napadom złości.
- Nie potrafię tutaj żyć. Nie rozumiem tego świata, to nie moje miejsce. - pokręcił lekko głową - Jak mam tu funkcjonować, skoro nie rozumiem magii ani niczego, co widzę? Zostałem dosłownie wyrwany ze swojego łóżka i wrzucony tutaj. Potem próbowałem wmówić sobie, że to sen, ale zaczęły rosnąć te przeklęte skrzydła! Przez nie nie mogę spać od kilku tygodni. Doprowadzają mnie do obłędu!
Z każdym jego słowem coraz bardziej było słychać to rozgoryczenie. Z pewnością by znów krzyczał wściekle, gdyby nie to, że nie miał na kogo.
- Przez nie przestałem wychodzić z domu... Jak mam się nie bać, skoro gdy tylko tu przybyłem, spotkało mnie to. - wskazał na swoją twarz - Jak mam zaakceptować te blaszane przekleństwo, skoro póki co jedynie zniszczyło mi dawne życie? Nie pozwalają mi latać. Nie dają mi żadnych mocy i już na pewno nie sprawią, że będę dzięki nim żył dłużej. Więc wybacz... Ale trudno mi być do tego świata inaczej nastawionym.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 21 Cze - 20:03
Uśmiechnęła się do niego, gdy jej podziękował. To jej wystarczyło. Nie była takim gburem jak Bane i nie potrzebowała jakiegoś wywyższania. To naprawdę było wystarczające - proszę nią poruszać trochę, na pewno jeszcze jakiś czas poboli, ale nie będzie już ryzyka, że wda się zakażenie lub dojdzie do wykrwawienia - powiedziała spokojnie.
Musiała chwilę odpocząć, dlatego nalała sobie szklankę wody - chce się pan napić? Przepraszam, ale muszę chwilę odsapnąć zanim wyleczę resztę obrażeń - powiedziała. Może nie powinna, ale chciała być szczera. Potrzebowała dosłownie chwili, a pacjent też musiał odpocząć zanim stąd wyjdzie.
Usiadła i upiła wody, jeśli chciał to Frank również ją dostał. Słysząc jednak jego pytanie, odstawiła naczynie i westchnęła - myślę, że moja sytuacja była trochę inna - zaczęła spokojnie - trafiłam tutaj mając jedenaście lat. Zostałam zwabiona podstępem. Dopiero rok później zobaczyłam gdzie jestem, że magia jest tutaj czymś normalnym choć i tak do teraz spotykam się z osobami, które uważają mnie za dziwadło - wróciła do swojej prawdziwej postaci - tak wyglądam naprawdę. Pewien bardzo miły pan chciał mieć swoją zabawkę z lisimi uszami i ogonem, więc postanowił porwać ludzkie dziecko i się pobawić w chirurga plastycznego - znów je ukryła, pamiętając jak Pacjent wcześniej na to zareagował. Po co mu to mówiła? Sama nie wiedziała, ale może zobaczy, że nie jest tak źle - to co się potem działo, pokazało, że dla mnie tutaj jest dom. Nie w Świecie Ludzi, gdzie niby mam rodzinę, ale nie byłam z nią zbyt zżyta, tak więc chyba pan rozumie, że tutaj jednak dla mnie jest lepiej - uśmiechnęła się przepraszająco.
Wysłuchała go jednak uważnie. Rozumiała o co chodzi. Spotkała się z wieloma takimi przypadkami - patrząc na to kto grasuje po Świecie Ludzi i łapie Lustrzaków to rozumiem czemu pan się ukrywał - powiedziała gdy ten już skończył - nie mówię, że ma pan kochać to miejsce. Ale tak naprawdę da się tutaj żyć normalnie - powiedziała i zaczęła lekko bawić się mankietem swojego kitla. Poruszyła też nieświadomie swoimi skrzydłami, które na pewno były o wiele większe od tych, które ma mężczyzna. Ciekawe czy rozumiał jak się czuło dziecko, które trafiło na nieznany teraz i zostało zmuszone jeszcze do przejścia raczej bardzo bolesnych operacji - próbował pan latać? Patrząc na rozmiar skrzydeł to raczej jeszcze chwilę będzie musiał pan poczekać. Dodatkowo to nie jest coś co się umie od razu, trzeba się nauczyć z nich korzystać - powiedziała spoglądając na blaszane pióra - jest pan żelazną melodią, tak więc będzie je pan mógł zmieniać w broń palną, pewnie już nawet teraz - mówiła spokojnie - Anielska Klątwa, czyli to co pana dotknęło sprawia, że życie wydłuża się dwukrotnie i mało kto nie otrzymuje mocy. Ale rozumiem, że trudno jest się przyzwyczaić, jednak to jak pan tutaj trafił nie jet jeszcze najgorsze - dodała i odruchowo zaczęła masować wytatuowany nadgarstek.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach