Gabinet zabiegowy

avatar
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Gabinet zabiegowy
Pią 21 Cze - 23:51
Posłuchał polecenia i poruszał chwilę stopą, jak gdyby była to jakaś zwykła zabawa. Kontrastowało to z jego dość skrzywionym wyrazem twarzy. Mimo wszystko, dziwnie się czuł... Jeszcze niedawno miał tam dziurę. Skończył dopiero wtedy, gdy Tulka postanowiła napić się wody. Sam też sięgnął po szklankę, jednak nie upił z niej ani łyka. I wtedy gdy on mówił, i wtedy, gdy mówiła lekarka... Po prostu tępo wpatrywał się w kubek, nie chcąc jej najwyraźniej przerywać. Trzeba powiedzieć, że jak na takiego krzykacza, dość dobrze słuchał. Chociaż to może bardziej wynikało ze zmęczenia.

Przez całą historię Tulki po prostu milczał, wsłuchując się w jej słowa. Jedynie raz na chwilę podniósł wzrok, by przyjrzeć jej się lepiej i zobaczyć, że rzeczywiście jest dość młoda. Na pewno młodsza od niego... Podświadomie zaczął porównywać jej historię ze swoją. Ale co to w ogóle było za porównanie?! Niemal złapał się za głowę, gdy coś sobie uświadomił. W myślach, bo z zewnątrz wciąż milczał wpatrzony w wodę. Ah, zrobiło mu się naprawdę głupio...

- Jeśli chcesz, możesz być w tamtej postaci... Ja ten... źle mi się po prostu kojarzyło po wczoraj. Ale już nieważne.
Powiedział do niej pośpiesznie, gdy tylko skończyła. Teraz jej uszy i ogon nie były dla niego już jakoś bardzo ważne. Jego niektóre problemy podchodziły pod komedię, gdy zestawiło je się z innymi, choćby cudzymi. Uwadze Franka nie uszedł ruch skrzydeł. Zerknął na nie ukradkiem... Były o wiele większe od jego. Z jednej strony przestraszył się, że mogą tak urosnąć. A z drugiej poczuł dziwną... ulgę? Jej słowa na temat latania sprawiły, że przestał obawiać się o ich kompletną bezużyteczność.
- I nie musisz mi mówić Pan... Czuje się wtedy jak stary dziad. No i nie jest to zbyt wygodne.
Pokiwał nieco głową, myśląc gorączkowo, co dalej powiedzieć. W jego słowach pojawiło się coś, czego dotychczas u rozwścieczonego Franka próżno było szukać. Zakłopotanie i żal. Ale żal do samego siebie.
Uświadomił sobie dopiero teraz, jak głupio wypada przy dziewczynce. Ona trafiła tu w wieku 11 lat, porwana i oszpecona. On jest dorosłym facetem... I sam się tu władował. Trudno mu było teraz wykrztusić jakieś przeprosiny po tym wszystkim, co tu powiedział. Ale coś powiedzieć musiał.
- Em... Naprawdę? To serio... Dość imponujące. Te skrzydła w sensie. Rzeczywiście będę mógł latać? Nigdy o tym nie myślałem tak szczerze...
Nie brzmiało to zbyt normalnie. Był trochę zakłopotany. Próbował jakoś wyminąć temat jego pobytu w Krainie Luster, ale po prostu się poddał. Otworzył usta, a potem zerknął na nadgarstek Tulki. Odłożył pełen jeszcze kubek i dopiero wtedy zaczął mówić.
- Wiesz, może rzeczywiście nie jest tak źle... Ja w sumie tak się skarżę, ale no... Z tobą było gorzej i żyjesz! Może naprawdę przesadzam trochę. Zestresowany ostatnio jestem, to sporo mnie wkurza i tak dalej. Ja, no cóż... Przykro mi. Naprawdę, wybacz. Może już przestanę tak marudzić. Facetowi przy damie nie wypada.
Uśmiechnął się nieco na sam koniec, próbując nadać zdaniu nieco luźniejszego tonu. Mówił szczerze... Przynajmniej próbował, bo nie było to łatwe. Wiedział co prawda doskonale, że wciąż nie rozumie magii i się jej lęka, ale teraz zeszło to trochę na bok. Trudno powiedzieć, by zaufał dziewczynie. On zwyczajnie jej współczuł... Bo wiedział, przez co sam przeszedł i co teraz czuje. Z nią musiało być gorzej. Frank w istocie nie był aż takim egoistą, na jakiego wyglądał. Nie ufał mieszkańcom Krainy Luster i nie cierpiał tego świata. Ale właśnie zdał sobie sprawę, że mogło być gorzej. Chociaż wciąż było dość źle, bo zorientował się, że nie ma gdzie pójść. Choćby tego lekarstwa szukać. Zarówno ta świadomość, jak i historia Tulki sprawiły, że zasępił się wyraźnie na sam koniec.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Sob 22 Cze - 10:17
Pokręciła głową - ja się liczę ze zdaniem pacjentów i jeśli ktoś reaguje tak jak pan to mogę się dostosować do tego - uśmiechnęła się łagodnie i faktycznie pozostała w postaci normalnego Opętańca. Potem nacieszy się swoimi lisimi elementami. W końcu w trakcie operacji też je znikała, żeby futro nie dostało się do ran, więc nie było to dla niej aż takie uciążliwe, choć czuła się nieswojo gdy ich nie miała.
Skinęła głową - dobrze - obiecała, że zacznie do niego mówić po imieniu. Tak było naprawdę wygodniej, bo trudniej było się zaplątać we własnych myślach. Dzięki temu będzie też trochę luźniej.
Westchnęła smutno - oczywiście, że będziesz mógł latać. Znajomy, który uczył mnie latać też jest Żelazną Melodią i naprawdę świetnie lata. Tylko musisz się nauczyć jak ich używać, ale radzę nie próbować skoków z wysoka i może się nauczę jak ptaki wypadając z gniazda. Lepiej zacząć z ziemi i nauczyć się ruchów właściwych, przynajmniej jak się tak uczyłam - powiedziała, a jej pióra lekko się napuszyły. Widziała, że mężczyźnie chyba zrobiło się głupio, ale cóż. Przynajmniej już się nie rzucał tak. Może nauczy się tutaj żyć?
Zaśmiała się krótko na jego słowa i upiła trochę swojej wody - nie przejmuj się. Tutaj przychodzą osoby, które narzekały, jacy to wszyscy są źli bo się wywrócili i zdarli troszeczkę skórki z kolana - powiedziała i było widać, że nie jest na niego ani trochę zła. Była spokojna.
Wstała i odłożyła szklankę - dobra, to wyleczmy resztę, ale niestety po tym poparzeniu zostanie ślad. Jeśli będziesz chciał to możesz tu kiedyś znów przyjść i ją chociażby zmniejszyć - spojrzała na niego przepraszająco i chwyciła go za rękę i zaczęła po prostu leczyć. Nic więcej nie zrobi z jego ranami. Tej ciętej nie trzeba było szyć, więc nie było potrzeby by coś więcej z nimi robić - czym zajmowałeś się w Świecie Ludzi - zapytała, spoglądając na niego, ale nie przestawała go leczyć. Chciała mu trochę pomóc w nowej sytuacji i może uda się coś wymyślić.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 23 Cze - 1:08
Westchnął ciężko, gdy Tulka zdecydowała się nie ujawniać uszu. Z jego strony była to tylko fanaberia... Dla niej mogło być coś ważniejszego, ale dał sobie spokój. Nie miał siły, ochoty i potrzeby kłócenia się z nią. Po prostu kiwnął krótko głową i słuchał jej dalej.

Nie można mu było również odmówić zainteresowania, gdy opowiadała o lataniu. Nie planował co prawda latać i przerażała go wizja tego... Ale informacji poznać nigdy nie zaszkodzi. Raczej samemu nie będzie się tego uczyć. Ale będzie wiedział, by nie skakać z budynku.
- Tak... Zapamiętam.
Mruknął do niej tylko. Cierpliwie słuchał jej również, gdy opowiadała o pacjentach, pijąc przy tym wodę. To zdawało się absurdalne w tym świecie... Ale występowało w tym Franka, więc nie powątpiewał w prawdziwość słów Tulki. Poczuł również pewną ulgę, gdy okazało się, że ta nie jest zła i że on nie jest najgorszym z najgorszych.

Odstawił szklankę razem z lekarką.
- Blizny potrafią dodać urody... - uśmiechnął się nieco krzywo - Chociaż chyba nie w moim przypadku. Ale cóż... Wygląd to jeden z najmniejszych moich problemów na ten moment.
C
ierpliwie pozwolił jej się leczyć, marszcząc lekko czoło na jej pytanie. Czym on się właściwie zajmował...
- Ja? No cóż, em... Nic niezwykłego. Mało jeszcze pracowałem, no i dotąd nosiłem tylko ten... kartony... w sklepie... Czemu pytasz?
Byl świadom, że jego dotychczasowy zawód nie jest powodem do dumy. Dlatego w jego głosie tak jasno było to widać. Zakłopotanie i pewien wstyd... Widać nie tym się chciał zajmować. I niezbyt to pomogło Tulce, chociaż wciąż nie domyślał się, do czego zmierza.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 23 Cze - 10:24
Mężczyzna nie wyglądał na zbyt zainteresowanego nauką latania. Ale nie namawiała. Sam będzie musiał spróbować, a na to dla każdego kiedyś przychodzi czas. Choć miała wrażenie, że on raczej nie przyszedł tutaj, żeby mieszkać w Krainie.

Westchnęła cicho, ale nie naciskała. Przynajmniej się uspokoił. Nie rzucał się, nie przeklinał, nie obrażał. Po prostu poddawał się zabiegowi. I dobrze, bo chyba w końcu by nie wytrzymała i zrobiła coś czego nienawidzi robić. Używać skrzydeł na pacjentach. Według niej to była przesada, ale czasem niestety tak trzeba, w szczególności dla własnego bezpieczeństwa oraz oczywiście dla bezpieczeństwa innych pacjentów.
Słuchała go uważni, ale nie komentowała tego czym się zajmował do tej pory. Był jeszcze młody, więc nawet by się nie zdziwiła, gdyby w sumie nic nie robił tylko siedział na tyłku - zazwyczaj osoby, które tutaj trafiają, najlepiej się czują jak mogą się zająć tym co robiły w Świecie Ludzi, albo spełniają swoje marzenia - wzruszyła ramionami. Jej przypadek był inny dlatego nie porównywała tego do siebie samej.
Skupiała się na poparzonym policzku, a na jej czole pojawiło się kilka kropli potu. Naprawdę potrzebowała odpoczynku, ale zostało już tak niewiele. Nie będzie wzywać Bane'a po taką głupotę, głównie dlatego, że zaś przyjdzie z tym nowym doktorkiem, który w sumie ostatecznie na nic się nie przydał i będzie robił zamieszane i zabierał tlen.
Gdy skończyła westchnęła ciężko i uśmiechnęła się - gotowe - powiedziała i sięgnęła po ręczniczek by zetrzeć pot z czoła. Sięgnęła po wodę i wypiła prawie całą pozostałą zawartość szklanki na raz.
- A....dam Ci taką małą radę, patrząc na Twój charakter - powiedziała poważnie - jeśli spotkasz kogoś z rogami na głowie, lepiej im nie pyskuj. Upiorni Arystokraci w większości są jak stereotypowa szlachta ze Świata Ludzi. Kichniesz, a Ci chcą Cię ściąć, nie wszyscy, ale nie da się tego poznać. Nie każdy kto ma rogi, jest Upiornym, ale każdy Upiorny ma rogi. Taka mała rada, żebyś mógł spokojnie żyć - uśmiechnęła się do niego, a jej wzrok był dość zmęczony. Aż za bardzo patrząc na to, że raczej powinna być dość młoda.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 23 Cze - 13:23
Rzeczywiście... Gdy zobaczył, że nic podejrzanego mu nie wstrzykują, nie tworzą mu magią trzeciej stopy albo kradną nerki, uspokoił się nieco. Ostatecznie przecież uznał, że im szybciej się wyleczy, tym szybciej stąd wyjdzie. Im szybciej stąd wyjdzie, tym szybciej odnajdzie lekarstwo. I tym szybciej będzie mógł wrócić do swojego dawnego życia... Szkoda, że nie dostrzegł wad tego planu już na samym początku jego tworzenie. Niemniej, sprawiał on, że pozwalał się bez większych oporów leczyć.

Kątem oka zauważył pot na jej twarzy... Nie był pewien, co o tym myśleć. Mogło to oznaczać, że była amatorką i się męczyła, że coś kombinuje albo że stara się przy zabiegu. Wyjątkowo nie wybrał opcji drugiej, bo póki co nie robiła nic podejrzliwego.
- Nie planuję tu zostawiać... Znajdę lekarstwo i wracam do domu.
Powiedział do Tulki, dość niepewnie spoglądając na jej coraz liczniejsze krople potu. Nawet jeśli nic złego nie planowała... Stres dobrze na leczenie nie działa. Jego obawy zostały jednak w końcu rozwiane. Lekarka skupiła robotę i usiadła, by odpocząć. Frank jeszcze przez chwilę patrzył na nią, a potem dotknął ostrożnie policzka, by sprawdzić, czy wszystko dobrze.
- Dziękuję... Eh, naprawdę dziękuję.
Kiwnął głową, znów sięgając po szklankę wody. Zaczął powoli sączyć płyn, słuchając z ponurym wyrazem twarzy rady Tulki. Co prawda ból powoli mijał, ale wciąż miał wiele kłopotów.
- Póki co za pyskowanie zostałem rzucony o ścianę i prawie wywalony ze szpitala. Wiele jeszcze przede mną. - uśmiechnął się nieco pod nosem - Wiem, że to głupie, ale nie chcę się zmieniać... Bo co mi zostało z tamtego świata prócz mnie samego? Jakoś muszę radzić sobie z konsekwencjami. Ostatecznie i mnie dosięgnie ręką sprawiedliwości.
Ponownie wypił łyk wody i spojrzał na Julie. Uśmiech ponownie zniknął z jego twarzy. Był świadom, że jego charakter jeszcze nie raz przyniesie mu kłopoty. I że może to się źle skończyć.
- Zapamiętam to o arystokratach... Chociaż raczej nie przepadam za typem szlachty, więc po prostu ich unikam. Nie zamierzam nawet wdawać się w dyskusję z jakimiś snobami... Ale dzięki. - kiwnął jej głową - Zapamiętam... A kiedyś może zmądrzeję na tyle, by nie robić sobie samemu problemów.
Dopiero na sam koniec uśmiechnął się znów pod nosem. Bardziej do samego siebie, niż Tulki. Nie żartował sobie. Ale z jakiegoś powodu wesoło mu się zrobiło, gdy tak mówił o tym.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 23 Cze - 13:44
Lekarstwo? Czyżby mówił o ... lekarstwie na Anielską? Spojrzała na niego uważnie, ale nie wiedziała, czy ma mu mówić czy też nie. Na razie nie ma żadnego lekarstwa. Czarna Róża próbuje je znaleźć, ale to po prostu nie istnieje. Uśmiechnęła się do niego - jakbyś znalazł, to daj znać. Sama nie szukałam, bo wolę tu zostać i pokochałam te skrzydła, ale na pewno przyda się ta wiedza - powiedziała łagodnie - podpowiem tylko jedno. Nie usuwaj skrzydeł. Nie ucinaj ich. Odrastanie jest naprawdę bolesne, a te zawsze odrosną - dodała jeszcze, ostrzegając go. Oby tylko nie wierzył, że to wystarczy by pozbyć się Klątwy.
Uśmiechnęła się do niego, ścierając pot. Wyleczyła już trochę osób, a prawie nic nie jadła, więc organizm zaczynał się buntować przed dalszym działaniem. Miała nadzieję, że nie będzie musiała teraz już używać mocy poza przywróceniem swojego wyglądu. Potem ma zamiar coś zjeść. Chociażby miała iść na miasto i coś sobie kupić, to musi coś zjeść, bo po prostu padnie.
Uśmiechnęła się - nie zmieniaj się. Po prostu uważaj i unikaj ich, bo niektórzy mogą być naprawdę nieprzyjemni - dodała jeszcze.
W końcu zaczęła sprzątać to co było do wyrzucenia i odłączenia kroplówki. Zagoiła jeszcze tę małą rankę po wenflonie - no to w sumie jesteś zdrowy. Nadal możesz być obolały i pewnie trochę osłabiony, ale domyślam się, że nie chcesz tu za długo siedzieć - powiedziała. Nie wyganiała go. Pozwoliła mu odpoczywać tyle ile potrzebował, jednak wiedziała, że nic więcej już dla niego nie zrobi.

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Gabinet zabiegowy
Sro 26 Cze - 1:39
Szczęśliwie albo nieszczęśliwie nie domyślił się podstępu.w słowach Tulki. Lekarstwo nie istniało... Ale on albo w to nie wierzył, albo zwyczajnie nie wiedział. Lub wypierał fakt, że ktoś mu już o tym wspominał. W każdym razie, no nie domyślił się prawidłowego znaczenia słów lekarki.
- Tyle, żeby ich nie ucinać, to akurat wiem.
Mruknął cicho, krzywiąc się nieco z bólu na samo wspomnienie tego. Bolało... Wierzył, że w tej kwestii lustrzanie rzeczywiście mają rację.

Z lekką wdzięcznością przyjął informację, by się nie zmieniał... Nawet nie chodziło o to, że liczył na jakąś pochwałę od opętsńczyni. Po prostu cieszyło go, że nie będzie musiał się z nią sprzeczać w tej kwestii. Nie zamierzał się zmieniać. Ponieważ jego charakter był tym, co tworzy Franka Boone. I było jedyną rzeczą, jaka mu została z normalnego życia. Pomijając zniszczone ubrania i plecak...
- To będzie ciężkie. Ale raczej nie należę do osoby, która szuka kłopotów. Prędzej one znajdują mnie...
Kiwnął głową i wyprostował się nieco na łóżku. Tulka zaczęła sprzątać, czyli operacja była ostatecznie zakończona.

- Noo... Nie. Siedząc w szpitalu nic nie osiagne. A muszę trochę rzeczy ogarnąć...
Ton jego głosu nie oddawał tego, co oznaczało to "trochę". Musiał znaleźć nocleg, kupić prowiant, dowiedzieć się gdzie szukać kogoś, kto mu pomoże z lekarstwem. A on był całkowicie spłukany. Miał tylko plecak i starą bułkę. Jak o tym myślał, to odechciewało mu się wstawania. Mimo to, ostatecznie się przemógł i usiadł ja stole. A potem chwiejnie wstał, założył dziurawego buta i chwiejnie ruszył w stronę wyjścia. Na koniec odwrócił się jeszcze tylko do Tulki.
- Naprawdę wielkie dzięki... Raczej nie spodziewałem się pomocy w tym porąbanym świecie.
Kiwnął jej głową i po prostu wyszedł, zabierając jeszcze swój plecak. A potem ruszył na rynek. Tak się ostatecznie rozpoczęła jego przygoda w Krainie Luster. Doniosła chwila... Szkoda tylko, że Frank wolałby, by nigdy do niej nie doszło.

ZT


Ostatnio zmieniony przez Frank dnia Pią 28 Cze - 21:09, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Czw 27 Cze - 10:26
Uśmiechnęła się delikatnie - znam to z doświadczenia, ale wiem, że z tym da się żyć - powiedziała zgodnie z prawdą. W końcu pierwszego dnia pracy tutaj została zaatakowana przez Rosie. O mało wtedy nie zginęła gdyby drugi pacjent. Nie pchała się w kłopoty...one same do niej przychodziły i niestety nie mogła się ich pozbyć....niestety....
Przytaknęła mu głową. Raczej sporo musi ogarnąć, patrząc na to, że dopiero co tutaj trafił. Ciekawe jak sobie poradzi. Miała nadzieję, że jakoś. W końcu dość sporo osób tutaj trafia, czy to Cyrkowców, czy Ludzi i Opętańców czy nawet Lustrzaków, którzy wychowywali się po tamtej Stronie Lustra. Większość sobie dawała radę i miała nadzieję, że Frank też do nich należał. Sama za bardzo nie mogła mu już niestety pomóc. Nie póki sam o to nie poprosi. Nie chciała się przecież mu narzucać.
Westchnęła - uważaj na siebie i w razie czego możesz tutaj znów przyjść - powiedziała i życzyła mu powodzenia.
Została sama w Zabiegówce. Westchnęła ciężko i zabrała się za sprzątanie i papierkową robotę. Na szczęście nowy doktorek jej tu nic nie poszkryfał, więc mogła zrobić to po swojemu.
Gdy tylko skończyła, upewniła się, że nie ma więcej pacjentów, odebrała kartę od Toriego, bo zauważyła, że już sobie poszli....niestety. Chciała porozmawiać trochę z Queen, ale cóż...w końcu dowiedziała się czy Dyrektor jest już wolny. Jeszcze siedział z tym typkiem więc poszła do Wypoczynkowego, sprawdzić czy Greg i Kayl jakoś się dogadali.

ZT

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Sob 19 Paź - 21:19
Wprowadziła gości do środka, poprosiła by młoda albinoska usiadła na stole, a jeśli się źle czuła mogła się oczywiście położyć. Lepiej tak, niż ją w razie czego zbierać z podłogi gdyby dziewczyna zasłabła.
- Proszę powiedzieć co się stało dokładnie - poprosiła. Została co prawda poinformowana mniej więcej o sytuacji, ale raczej lepiej usłyszeć to z pierwszej ręki, a nie od osób trzecich, które informacje miały tylko przekazać.
Widać było, że Tula jest trochę zmęczona, ale czy było się czemu dziwić? Klinika cieszyła się powodzeniem, więc zazwyczaj był tutaj ruch, ale z drugiej strony był to środek nocy! Ale cóż....ktoś miał szczęście, że w ogóle tutaj przebywała, bo normalnie wróciłaby do domu do Malinowego Lasu.
Zastanawiała się czemu poproszono akurat o nią i przyglądała się uważnie zakapturzonej postaci. Powęszyła dyskretnie. Nie miała super węchu tak jak pod postacią lisa, ale coś tam czuła znajomego, nie mogła mieć jednak pewności, musiała też poczekać aż ten ktoś się odezwie, jeśli nie będzie chciał pokazać twarzy. Może wtedy uda jej się rozpoznać?
Nie czekała za długo i poprosiła dziewczynę o to, żeby podniosła ręce, po czym ostrożnie zdjęła z niej górną część ubrania, żeby móc na spokojnie obejrzeć rany. Wzięła gazik nasączony płynem odkażającym i bardzo ostrożnie przemyła rankę na około, by nie sprawiać jej bólu, a by wiedzieć, z czym może mieć do czynienia. Oczywiście założyła wcześniej rękawiczki.

Powrót do góry Go down





Gwyn
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Gwyneth Creed
Wiek :
wygląda na około 16-18 lat
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
160 cm|50 kg
Znaki szczególne :
albinizm, blizny na lewej dłoni i na klatce piersiowej, perłowe anielskie skrzydła
Pod ręką :
smartfon, mieszek, okulary, figurka ćmy
Zawód :
kelnerka w "Smoczym Lotosie"
https://spectrofobia.forumpolish.com/t370-zlota-klatka-to-wciaz-klatka https://spectrofobia.forumpolish.com/t532-pare-rzeczy#4035
GwynNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 20 Paź - 15:30
Cóż to był za rollercoaster! I w przenośni, i dosłownie! Najpierw Sea mówi, że coś na nią wpadło; potem okazuje się, że muszą lecieć do lekarza w celu zbadania tego czegoś. Cokolwiek to było, nie podobało jej się to uczucie. Ale szybko przeszedł jej strach o swoje zdrowie (i prawdopodobnie życie), kiedy została przez towarzyszkę porwana na grzbiet jakiejś wielkiej pierzastej bestii, jakby mieszanki ptaka z kotem i wilkiem! Rajski Ptak - tak go nazwała. dobrze zrozumiała?
Z pomocą Sei wsiadła na grzbiet stworzenia i zaraz potem obie już leciały nad krainą! Przy takich niesamowitych widokach każdy byłby bardziej skupiony na podziwianiu widoków. Zwłaszcza gdy alternatywą były desperackie próby dostrzeżenia, co do diabła wgryzło się Gwyn w plecy.
I wreszcie dotarły już do kliniki w mieście. Czy to było to samo, w którym pojawiła się po raz pierwszy? Dziewczyna spojrzała w górę. Nie, niebo zamiast lądu. To było inne! Przez chwilę albinoska nawet nie myślała o tym, że pod jej skórą wędruje jakieś nieopisane paskudztwo; nawet tego tak nie czuła. Ewidentnie znieczulenie jeszcze musiało na nią działać. Jednak wiedziała, że coś tam jest - i sama ta świadomość wprawiała ją w niepokój. Ale przecież są w klinice! Tutaj na pewno się tego pozbędą przy użyciu jakiejś swojej magii albo bardziej konwencjonalnych narzędzi...
...prawda?
Wszedłszy do gabinetu zabiegowego razem z Seą i najwyraźniej panią doktor (która, nawiasem mówiąc, wydawała się ledwie o parę lat starsza od niej; i czy to były prawdziwe lisie uszy i ogon? I skrzydła?), Gwyn usiadła we wskazanym miejscu. Nie była aż taka osłabiona, tylko najzwyczajniej w świecie zdenerwowana swoja sytuacją. I było to po niej widać aż nadto dobrze. Nawet jak na albinoskę wyglądała blado!
- Sz-szczerze nie mam pojęcia, jak to wytłumaczyć - odpowiedziała, a przynajmniej spróbowała odpowiedzieć na pytanie lekarki. - Zasnęłam gdzieś na tych świecących mokradłach, kiedy Sea zbierała rośliny, a kiedy mnie obudziła, już miałam tam to coś. Co to w ogóle jest? - zapytała nerwowo i kiedy tylko Tulka zsunęła z niej górę sukienki, ta zasłoniła się tam, gdzie powinna dłońmi i sama spróbowała zobaczyć, co to za zagadkowa rana na jej plecach. Jednocześnie wzdrygnęła się na uczucie zimnego gazika nasączonego jakimś płynem. Nie bolało ją (a jeśli już, to nie tak bardzo), lecz dyskomfort to dyskomfort. Poważnie, co takiego na nią wlazło i ją użarło, że uleciało z niej tyle krwi? Jakiś przerośnięty pająk czy inne paskudztwo?


Głos: #D41B56

Spoiler:

Koszmarna Esencja: 1

Powrót do góry Go down





Seamair
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 Zero-two
Godność :
Erin Collins ale mów mi Seamair.
Wiek :
Już 19 lat gości mnie ten Świat.
Rasa :
Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
Wzrost / Waga :
166 cm /46kg
Znaki szczególne :
Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
Pod ręką :
Zestaw noży do rzucania, magiczne akcesoria, bezdenna sakwa..
Broń :
Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
Zawód :
Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
https://spectrofobia.forumpolish.com/t269-seamair#413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1114-seamair
SeamairPoskramiacz
Poskramiacz
Re: Gabinet zabiegowy
Pon 21 Paź - 16:14
Zawsze było to dla mnie ciekawym doświadczeniem, spotkać kogoś z organizacji w swym codziennym „wcieleniu”. Podobne sytuacje nie zdarzały mi się często to też, przypatrywałam się Lisicy z nieskrywaną uwagą. Poza ciekawością miałam też inny cel. Czekałam, aż Pani doktor złapie ze mną kontakt wzrokowy, a gdy tak się stało, wykonałam gest, na który umówiłyśmy się jeszcze w Różanej wieży. Na krótką chwilę uniosłam dłonie na wysokość mostka, krzyżując je w nadgarstkach. W teatrzyku cieni, dałoby to znajomy kształt, który stałby się jeszcze bardziej sugestywny, gdyby tylko zacząć delikatnie zginać palce. Ptak, skrzydła, opętaniec. Droga skojarzenia była krótka i przejrzysta. Czekałam tylko na chwilę, aż Lisica przypomni sobie, że stoi przed nią ta, która prosiła ją o pomoc. Ta, która przedstawiła się jej jako Drzazga. Od pewnego czasu stałam się rozpoznawalna w organizacji, właśnie pod tym pseudonimem. Pasował do mnie wszak, kiedy chciałam, potrafiłam naprawdę, zaleźć komuś za skórę.
Gdy tylko mój sygnał, doczekał się odpowiedzi, rozluźniłam się niedostrzegalnie. Moja rola, niemal dobiegła końca.
-Byłyśmy w Malinowym Lesie na Samotnych Mokradłach. Coś spadło na nią z drzewa. Zauważyłam, że ma rozciętą skórę, lecz nie uskarżała się na ból. Do zdarzenia doszło… ponad dwie godziny temu.
Nie musiałam dodawać nic więcej. Wykonując gest, przekazałam już rudowłosej swój podejrzenia, jak również oczekiwania. Ufałam, że Pani doktor, sprosta moim oczekiwaniom. Wiedziała też, w jaki sposób się ze mną skontaktować. Stworzenie sobie kolejnej skrytki pocztowej w mieście wydało mi się teraz dobrą inwestycją.
Po chwili zwróciłam się do Gwyn.
-Niestety nie jestem w stanie zdziałać nic więcej. Tak jak obiecałam, pomogłam trafić Ci do miasta… niestety muszę wracać do lasu… może uda mi się jeszcze zająć, choć częścią przygotowań. Zostawiam Cię w dobrych rękach. O tym miejscu słyszy się wiele dobrego. Jeśli będzie to możliwe, odwiedzę Cię za kilka dni, o ile jeszcze będziesz tu przebywać. Bywaj Gwyn. Życzę Ci powodzenia.
Delikatnie dotknęłam ramienia albinoski, posyłając jej uśmiech, który miał podnieść ją na duchu. Nie był jednak radosny, kryły się w nim cienie poczucia winy. W końcu zostawiałam ją tu samą… tak mogła to odebrać. Moja wina leżała jednak zupełnie gdzie indziej.
-Doktor Renard.
Skinęłam głową, po czym nie czekając, opuściłam gabinet. Czułam się źle, od kiedy tylko zbliżyliśmy się do budynku kliniki… Nienawidziłam lekarzy, nawet tych z magicznego świata. Chemiczne specyfiki, lekarskie narzędzia, zimna stal… To wszystko budziło we mnie wspomnienia, które każdego dnia usilnie starałam się zaszyć gdzieś głęboko w swojej głowie… Nie chciałam zdradzić po sobie niczego, dawać nikomu wiedzy na temat swoich słabości. Nie wiedziałam, czy, ktoś pod połą kaptura, mógł dostrzec, iż od momentu przekroczenia progu kliniki po mojej twarzy błąkała się smuga niepokoju. Wstrzymywałam oddech, starając się nie wdychać wszystkich tych szpitalnych woni… najszybszej drogi, by przypomnieć sobie, wszystkie bajki o chorobach i niezbędnych operacjach, jakie trzeba było na mnie przeprowadzić… Nigdy więcej nie pozwolę, by dotknął mnie jakiś lekarz… właśnie to postanowienie, sprawiło, że tak dobrze radziłam sobie w warzeniu leczniczych eliksirów.
Gdy oddaliłam się od Kliniki, byłam już w zdecydowanie lepszym humorze. Nawet jeśli nie udało mi się pochwycić pasożyta, to zyskałam potwierdzenie dla kilku ze swych teorii na jego temat. Będę mogła zrobić znacznie więcej… Pozostawało czekać na informacje od Lisicy. Dam jej jednak nieco czasu…
Z tą myślą, otworzyłam przed sobą portal, prowadzący do Malinowego Lasu. Czas najwyższy wrócić do domu, sporządzić kolejne raporty i pozwolić sobie na luksus, którym był sen we własnym łóżku.
ZT.


~ Aktualny ubiór ~



Fabuła - Karczma Lalek
Spoiler:

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Pon 21 Paź - 21:59
Rozpoznała znak. Drzazga, a więc to jedna z jej "ofiar"? No cóż. Będzie musiała się tym zająć. Taka praca...i jedna i druga.
Wysłuchała uważnie najpierw albinoski, a następnie jej towarzyszki. Czyli coś na nią spadło, ale nie do końca wiedząc co...po tym pojawiły się rany, a w nich zasiedliło się coś...chyba można powiedzieć, że żywego. Przynajmniej pozornie. Jeszcze kształt tych ran...dodatkowo Drzazga była przekonana, że to coś związanego z Anielską. Jakaś nowa odmiana? To by było naprawdę ciekawe.
Przytaknęła tylko głową Czarownicy, gdy ta wychodziła. W końcu nie mogła pokazać, że ją w ogóle zna. Dlatego tylko się grzecznie pożegnała i teraz już skupiła na swojej pacjentce.
- Może zanim zaczniemy cokolwiek robić powiesz jak się nazywasz? No chyba, że wolisz, żeby mówiła do Ciebie per Pani, to nie ma problemu - uśmiechnęła się do niej miło, odkładając kleszcze z wacikiem i wyciągając kilka małych próbówek oraz igłę i skalpel. Odłożyła to wszystko i nie wyglądało na to, żeby szykowała się do jakiegoś wielkiego zabiegu.
- Powiedz mi jak się czujesz? Coś Cię boli? Czujesz się słabo lub jakoś nieswojo? - zapytała spokojnie. Jeśli dziewczyna uznała, że chce by lekarka zwracała się do niej per pani to tak Tulka też zrobiła. Nie ruszała na razie tego co przygotowała, tylko oglądała oraz delikatnie naciskała okolice ran by sprawdzić czy coś z nich wyjdzie.

Powrót do góry Go down





Gwyn
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Gwyneth Creed
Wiek :
wygląda na około 16-18 lat
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
160 cm|50 kg
Znaki szczególne :
albinizm, blizny na lewej dłoni i na klatce piersiowej, perłowe anielskie skrzydła
Pod ręką :
smartfon, mieszek, okulary, figurka ćmy
Zawód :
kelnerka w "Smoczym Lotosie"
https://spectrofobia.forumpolish.com/t370-zlota-klatka-to-wciaz-klatka https://spectrofobia.forumpolish.com/t532-pare-rzeczy#4035
GwynNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Wto 22 Paź - 0:11
Gwyn spojrzała nerwowo na swoją dotychczasową towarzyszkę i w odpowiedzi na jej słowa oraz poklepanie po ramieniu posłała jej nieco wymuszony, acz grzeczny uśmiech. Nie była specjalnie w nastroju na szczersze uśmiechy, ale jednocześnie nie chciała wyjść na niegrzeczną czy coś; w końcu Sea ocaliła jej życie. Być może dwa razy pod rząd.
Teraz została w gabinecie tylko ona i ta skrzydlata lisia pani doktor. Renard. Chyba dobrze usłyszała nazwisko.
- Gwyn. Nazywam się Gwyn - szybko przedstawiła się kobiecie (dziewczynie?) i znów nieco wymuszenie się uśmiechnęła, uważnie przy tym przyglądając się jej poczynaniom. Kleszczyki, waciki, probówki, igły, skalpele... Uch, aż ją dreszcz przeszedł. To znaczy nie tyle bała się nawet najmniejszych zabiegów czy coś w ten deseń, ale wizja, że może doświadczyć bycia krojoną skalpelem, w dodatku po raz drugi w życiu, nie należała do najprzyjemniejszych.
- U-uch... Pomijając to, że nie mam zielonego pojęcia, co mi jest i czuję się jakbym miała wybuchnąć z tego niepokoju? Chyba nie... - odrzekła niepewnie, jeszcze odgarniając włosy, by pomóc Tulce przyjrzeć się "infekcji" bliżej. - To co mi w końcu jest? Czuję tylko jakieś dziwne mrowienie. Nie wiem, jak to opisać, ale jest bardzo, bardzo dalekie od miłego... Tam się coś rusza?! - Ostatnie pytanie zadała szczególnie zaniepokojona. Na samą myśl o jakimś paskudztwie pełzającym pod skórą ogarniał człowieka zimny pot i Gwyn nie była tu wyjątkiem.


Głos: #D41B56

Spoiler:

Koszmarna Esencja: 1

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Gabinet zabiegowy
Wto 22 Paź - 13:24
Uśmiechnęła się do dziewczyny ciepło - możesz mi mówić Julia - powiedziała miło. Widziała wzrok albinoski, więc zakryła to co przygotowała, żeby jej dodatkowo nie stresować. I tak nie będzie widzieć co z będzie jej robić, ale i tak Tulka powinna ja informować o swoich zamiarach.
Przytakiwała głową, słuchając jej wypowiedzi. Czyli czuła się dobrze, przynajmniej fizycznie. Przeszła znów za jej plecy i zaczęła trochę mocniej uciskać wokół ran - czujesz nacisk? Czy zupełnie nic? Albo ból? - zapytała spokojnie, bez paniki w głosie. W sumie przecież nie było po co panikować, ale i tak mogło to być dość niepokojące.
- Nic się nie rusza - powiedziała, przyglądając się ranom. Wzięła specjalnie też szkło powiększające by się przyjrzeć temu co jest w środku. Już się połączyło z ciałem dziewczyny, a więc już nic się na to nie poradzi.
- Pobiorę próbki by mieć pewność co się dzieje i pobiorę też trochę Twojej krwi, dobrze? - zapytała spokojnie. Czekała na zgodę zanim zaczęła cokolwiek robić - mam jednak swoją teorię. Poproszę Cię, byś została trochę w Klinice. Dla pewności - zaproponowała, mając nadzieję, że to jej nie wystraszy - to na pewno nic groźnego, ale patrząc na to że to Kraina Luster, to chyba lepiej być pewnym, prawda? - uśmiechnęła się do niej uspokajająco.
Gdy otrzymała zgodę, zabrała się do pracy. Najpierw pobrał próbki krwi, tak by starczyło na dwie próbki. Musiała to wysłać do Koniczyny, oraz zostawić coś też w Klinice, ale o tym już dziewczyny nie informowała. Następnie pobrała próbkę skóry z okolic ran oraz samej tkanki pasożyta. Wszystko zapakowała odpowiednio i opisała - teraz poczujesz ciepło i mrowienie - powiedziała i zaleczyła trochę rany swoją mocą, by te nie krwawiły i zabezpieczyła.
Pozwoliła się jej ubrać, kończąc przygotowania i pakowanie. Spakowała wszystko dokładnie i wyszła na moment, prosząc Gwyn by poczekała i o nic się nie martwiła. Zaniosła próbki do labolatorium, tak by nikt nie widział ile tego było na początku, a resztę zapakowała i poprosiła Alice by to wysłała. Pudełko nie zdradzało, że jest tam coś z labolatorium, po prostu Tulka przypomniała sobie, że miała to wysłać wieczorem ale padła ze zmęczenia. A to akurat była prawda.
Gdy ta się już ogarnęła poprosiła by za nią poszła do przydzielonej jej sali. Tam będą mogły sobie jeszcze porozmawiać na spokojnie.

ZT x2 (Tulka+Gwyn)

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 10 Lis - 12:37
Marionetki przygotowały nieprzytomnego pacjenta do zabiegu, bo w czasie oględzin okazało się, że rogacz nie umiera od katarku. Bywali przewrażliwieni i z byle malutką ranką biegli do Kliniki, przyzwyczajeni, że doktorek pomoże, ale wyglądało na to, że ten tutaj Jeleń jest w poważniejszym stanie.
Został rozebrany i umyty, pozostawiony na stole żeby czekał na Cyrkowca. I kiedy Bane w końcu znalazł się w pomieszczeniu i podszedł do prawie-sztywniaka, pierwszym co rzuciło mu się w oczy był symbol na piersi. Zrobiony celowo, z powodu mody czy za karę? Nie co dzień spotyka się Upiorniaka któremu ktoś robi coś za karę.
Bane uśmiechnął się pod nosem. Wypalenie było świeże, więc może faktycznie Arystokrata coś przeskrobał. Zabawne.
Pacjent nie był w najlepszym stanie, żeby nie powiedzieć, że w koszmarnym. Medyk długo go oglądał, wzdychając do samego ciebie i kręcąc głową. Facet jeszcze żył i krzywił się brzydko, pewnie bolało biedaczka.
- Nie mogę podać mu pełnego znieczulenia. - powiedział do Marionetek białowłosy, przyglądając się ranie na biodrze - Nie znam genezy powstania tej rany i źródła tego bólu. - spojrzał na twarz rogatego - Może być równie dobrze jakąś klątwą... Póki jest półprzytomny, przypnijcie go pasami. Będę operował bez sedacji, ze znieczuleniem miejscowym ale nie rozległym. - polecił odsuwając się od pacjenta.
Jak polecił, tak też się stało. Upiorny Arystokrata został przypięty mocno szerokimi pasami w miejscach, które nie miał uszkodzone. Dwie silne Marionetki stanęły po dwóch stronach jego głowy, gotowe by go powstrzymać jeśli jegomość postanowi się obudzić i zacząć rzucać.
Bane w tym czasie przygotował się do zabiegu i przygotował samo miejsce operacji.
Rana była zasklepiona co bardzo utrudniło pracę. Właściwie... Bane nie bardzo wiedział co ma zrobić. Brakowało mu drugiego medyka, którego mógłby się poradzić. Cóż może zrobić chirurg w takiej sytuacji? Zerwał zabliźnioną tkankę z kanału rany, oczyścił wnętrze i postarał się zamknąć ranę, podleczając ją co kilka milimetrów. W efekcie czego rana została zamknięta w całości ale naruszone tkanki już nigdy nie będą w pełni zdrowia. Upiorny będzie zapewne kulał jeszcze przez bardzo długo okres życia, jeśli nie przez całe życie.
Zmęczony zabawą z raną i nie do końca zadowolony z ostatecznego efektu Bane przeszedł następnie do ramion, bo należało sprawdzić co z sinym barkiem Jelenia.
Wszystko robił bez znieczulenia ogólnego, dlatego jeśli pacjent krzyczał albo rzucał się na stole, Marionetki reagowały i trzymały go, umożliwiając pracę Chirurgowi.
Bark był obity ale nie zwichnięty, tak przynajmniej wynikło z oględzin. Blackburn nic więcej nie mógł zrobić, dlatego na sam koniec po prostu użył mocy, lecząc Arystokratę z wszelkich pomniejszych zadrapań i siniaków.
Kiedy wszystko było już gotowe, do sali wszedł Jan Sebastian. Przyglądając się z zaciekawieniem leżącemu na stole mężczyźnie, pomógł Cyrkowcowi doprowadzić do ładu pacjenta, samego lekarza (zabrał ubabrany kitel, rękawiczki i narzędzia) i w końcu samą salę.
Nie odpięto pasów. Przykryto szlachcica czystym prześcieradłem i zawieziono do sali, by pod obserwacją doszedł do siebie.
- Będzie żył, Dyrektorze? - zapytał Sebastian, zapewne tylko przez grzeczność bo raczej ciężko było u niego z prawdziwym zainteresowaniem czy empatią w stosunku do innych.
- Gdyby było inaczej wołałbym byś szykował jesionkę. - stwierdził kwaśno medyk - Niemniej pacjent nie wróci do dawnej sprawności tak szybko, jakby zapewne chciał. Nie wiem kto zadał te rany, ale były kłopotliwe w łataniu. Zobaczymy. - wzruszył ramionami.
- Kliniczny park jest duży. - powiedział wymijająco Jan - W razie niepowodzenia... Nikt nie zauważy kopczyka pośród drzew, Dyrektorze. - Marionetka spojrzała czerwonymi ślepiami na swojego pracodawcę i uśmiechnęła się samymi kącikami ust.
Żarty Jaśka były upiorne, ale mimo to Bane wyszczerzył się i poklepał mężczyznę, doceniając próbę zażartowania.
Wyszli z sali jak już wszystko było ogarnięte. Białowłosy skierował się ku swojemu mieszkaniu by zmienić ubranie i wrócić za kilka chwil do pacjenta by sprawdzić, czy jeszcze dycha, ale zatrzymał go Jan.
- Panie Dyrektorze. Julia Renard nie wróciła na noc do Kliniki. - powiedział niczym automat, głosem pozbawionym emocji. Nie miał w zwyczaju się martwić, on po prostu zdawał raport.
Bane skinął głową na znak, że przyjął wiadomość i poszedł do siebie.
Złość uderzyła go drugą falą, mieszając się ze zmęczeniem. Już taki był, szybko wpadał we wściekłość i ogarniały go negatywne emocje. Zwłaszcza w nocy.
Ach, przepraszam. Obecnie dochodziła już pora śniadania.
Blackburn za chwilę będzie gotów oddać duszę za kawę.


z/t



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Sob 23 Lis - 20:00
Zaniesiono ją prosto do gabinetu i najpierw oczyszczono, najdelikatniej jak tylko się dało. Marionetki zdjęły jej ubrania, obmyły ciało letnią wodą. Robiły wszystko powoli i metodycznie, z dokładnością doprowadzając Julię do stanu, kiedy to medyk będzie mógł zając się jej ranami. Nie rozwiązano jej skrzydeł, pozostały w ścisku. Bezwładne, opuchnięte i zwyczajnie...brzydkie.
Bane patrzył w lustro w niewielkiej salce która służyła do przygotowania się do zabiegu. Miał na sobie czyste ubranie, włosy umyte i zaczesane do tyłu, spięte niewielką spinką by nie leciały do oczu. Śnieżnobiały strój kontrastował w półmroku sali i tylko jego nienaturalne źrenice jarzyły się w ciemności, kiedy spoglądał na siebie. Na swoje odbicie.
Nie był w stanie rozpoznać samego siebie. Kim był ten człowiek? Ten, który miał wymęczoną twarz, cienie pod oczami, rozedrgane usta i wzrok szaleńca?
- Nie może pan operować w tym stanie. - odezwał się poważny głos a czerwone ślepia zalśniły w kącie sali. Ku światłu wyszedł Jan ze śmiertelną powagą wymalowaną na twarzy. On również miał na sobie ubiór lekarza, dłonie schował w rękawiczkach a okulary zostały przywiązane by nie leciały w czasie zabiegu.
Bane warknął i pochylił się nad zlewem. Oddychał szybko, był zdenerwowany i dygotał ze zmęczenia.
- Nie denerwuj mnie. - wycedził - Ile to jeszcze będzie trwało?!
Jan Sebastian odwrócił się przez ramię i zerknął stronę stołu. Sekundę po tym do sali przywieziono czystą, przykrytą jasnym prześcieradłem Julię. Słysząc skrzypienie kółek łóżka, Cyrkowiec zerwał się jak spłoszone zwierzę i już miał wypaść do głównej sali, ale przejście zagrodził mu sam Jan.
Bane poczuł jak złość zalewa go wrzącą falą. Marionetka była w tej chwili intruzem, rywalem i najchętniej białowłosy wywaliłby ją na zbity pysk. Jan zauważył złość w oczach medyka i z kamienną twarzą pochylił się ku jemu.
- Asystuj. - wyszeptał mu do ucha - Inaczej tylko jej zaszkodzisz. - dodał, patrząc w podłogę ponad ramieniem Dyrektora.
Cała furia która kotłowała się w Blackburnie gdzieś uleciała. Tylko on, Jan Sebastian był w stanie uspokoić go w ten sposób. Wyglądało to na użycie magii i może w istocie było czymś na zasadach dominacji umysłu? Bane nie myślał o tym w ten sposób. Marionetka była kiedyś jego kuratorem i nadal pozostawała między nimi dość specyficzna relacja.
Cyrkowiec zagryzł zęby i kiwnął głową na znak zgody, dopiero wtedy został przepuszczony ale najpierw okularnik pomógł mu z rękawiczkami.

Medyk zajął miejsce obok Jana i chociaż serce mu krwawiło, pozwolił mu grać pierwsze skrzypce. Oglądał okaleczone ciało Julii, wodził palcami po jej jasnej skórze, sprawdzał obrażenia by poznać ją na nowo. Nie odeszła, ktoś ją porwał i doprowadził do takiego stanu.
Kiedy zauważył naderwane ucho, cofnął dłoń. Nie mógł przyzwyczaić się do jej zwierzęcych elementów. W jego oczach była dziewczyną, zwykłym człowiekiem. Taką chciał ją widzieć, taką zapamiętał. Dla niego nie liczyły się skrzydła, ogon czy uszy. To doprawił jej Giping i z tymi elementami do końca życia będzie po części należała do niego. To tak, jakby nosiła metkę z jego nazwiskiem.
Jan zauważył minę Bane'a i ruchem ręki kazał mu się cofnąć. Poprosił o pomoc i kiedy Marionetki bez twarzy obróciły Julię, wcześniej ją usypiając, pochylił się nad jej plecami.
- Do usunięcia. - powiedział grobowym głosem, zupełnie jakby recytował nazwę proszku do prania. Zupełnie bez emocji.
Medyk nie zamierzał protestować, podał Marionetce niezbędne narzędzia i patrzył na pióra wzrokiem pozbawionym koloru. Odgłos cięcia był nieprzyjemny i odbijał się echem w czaszce Cyrkowca. Widział jej krew i był... sparaliżowany. Miał asystować ale nie był w stanie.
Jan obejrzał się przez ramię i kiwnął głową na stojącą obok Marionetkę, a ta odciągnęła Blackburna od stołu.
Kilka sprawnych ruchów silnych rąk Sebastiana i dodatkowe kończyny wylądowały z głuchym łoskotem na podłodze, skąd zabrano je do utylizacji. Bane poczuł jak wielka gula dusi go, nie pozwala normalnie oddychać. Łzy popłynęły po umęczonych policzkach.

Dalszej części nie pamiętał, ale Marionetka powiedziała mu po wszystkim, że jego asysta była naprawdę pomocna. Tylko czemu tylko Jan był cały we krwi a ubranie Bane'a było nieskazitelnie czyste?
Ordynator wręczył białowłosemu kulę którą wyjął z ciała Julii i zapowiedział, że Cyrkowiec ma zakaz leczenia jej mocą, chyba, że chce się wykończyć i nie dożyć jej wybudzenia.
Przewieziono ją do pustej sali, gdzie miała dojść do siebie po operacji. Bane nawet nie zauważył, że trwała prawie cały dzień...
Po zabiegu Jan poklepał go po ramieniu i udał się do siebie, dokończyć porządkowanie dokumentacji jak zapewnił. Bane'a natomiast wyprowadzono do jego kwatery by tam doprowadził się do ładu. Oczywiście mężczyzna jak tylko się przebrał, skierował kroki ku miejscu w którym leżała Julia.
Nie zostawi jej samej.
Nie tym razem.


z/t



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Wto 5 Sty - 21:29
Użeranie się z natrętnymi pacjentami było stałym elementem pracy lekarza. Jeszcze w Świecie Ludzi, w czasach gdy odbywał staż, wysłuchał całą masę dziwnych historii, wyciągał ludziom dziwne rzeczy z dziwnych miejsc z ciała, tłumaczył i uświadamiał by zobaczyć w czasie wykładu ziewanie rozmówcy, zarywał noce siedząc nad książkami, chlał litry kawy i obiecywał sobie, że nie będzie brał do siebie tych wszystkich awantur z pacjentami, ich podejścia "wiem lepiej" i narzekania na służbę zdrowia.
Spokój i ignorowanie takich akcji przyszło z czasem, ale za każdym razem gdy Bane brał udział w spięciu, pozostawał niesmak do innych. To nie tak, że nie lubił ludzi. Oni go po prostu drażnili.
Zaproszona do gabinetu dziewczyna okazała się być kulturalną, cichą osóbką. Jej kocie uszy poruszały się, co świadczyło o tym, że medyk nie pomylił się i miał do czynienia z Dachowcem, nie przebierańcem. Chociaż, jeśli wziąć pod uwagę, że nawet Opętańcy mogą mieć zwierzęce uszy, pacjentka mogła reprezentować niemal każdą rasę.
Przepuścił ją w drzwiach, przytrzymując je by swobodnie przekroczyła próg. Wskazał jej leżankę i poprosił by usiadła, sam odszedł na bok, założył rękawiczki i siadając na krzesełku na kółkach, podjechał do niebieskookiej.
- Nazywam się Bane Blackburn i jestem chirurgiem oraz dyrektorem kliniki. - przedstawił się uprzejmie, uśmiechając się do niej lekko - Z czym pani do mnie przychodzi? Co się stało? - zapytał od razu, nie przedłużając spotkania.
Dachowiec nie wyglądała na zadowoloną z tego, że musiała tutaj przyjść, dlatego widząc jej minę Cyrkowiec starał się załatwić wszystko szybko i w miarę bezboleśnie. Spojrzenie na jej dłoń kazało mu jednak pomyśleć, że niestety nie wyrobi się w piętnaście minut.
Po chwili oczekiwania, niezależnie od tego czy powiedziała cokolwiek, wyciągnął ku niej rękę i uśmiechając się pokrzepiająco, skinął głową chcąc zapewnić, że wie o co prosi. Miał dobry humor. A może to ona sprawiła, że był dobry? Po serii zabiegów i wizyt pacjentów wkurzających, trafiła mu się miła, kulturalna osóbka.
Czekał na jej ruch, na jej decyzję czy pokaże mu rękę, czy jednak będzie wolała poprosić o przeciwbólowe i po prostu wyjść stąd najszybciej jak się da.
Sala zabiegowa, chociaż nieduża, była jasna i przestronna. Mimo wszystkich mebli i utensyliów, które wyglądały jak z horroru, sprawiała dobre wrażenie. Przede wszystkim widać było, że personel dba o czystość. Wszystko było sterylnie czyste, ściany bielusieńkie i nie pachniało niczym. Nawet czuły nos Dachowca nie mógł wychwycić niczego poza perfumami medyka. A dziś Bane użył ich całkiem sporo, jak zawsze z resztą. Cyrkowiec nie mówił o tym na głos, lecz pachnidłami próbował ukryć własny zapach, charakterystyczny dla kogoś kto cierpi na jakąś chorobę. Tak, jego naturalny zapach przywodził na myśl chorobę. Litry perfum pozwalały oszukać siebie i otoczenie.
Starał się zdobyć jej zaufanie uśmiechem i wolnymi ruchami. Pracował już z różnymi Dachowcami i każdy z nich był inny. Jakim była przebywająca z nim dziewczyna?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Kejko
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 Animesher.com_blue-eyes-shigatsu-wa-kimi-no-uso-black-cat-1706833
Godność :
Kejko Hanari
Wiek :
23 wiosny
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
170 cm / 57 kg
Znaki szczególne :
Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
Pod ręką :
Torebka a w niej bardziej lub mniej istotne drobiazgi.
Broń :
dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
Zawód :
Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Muzyk solista
Stan zdrowia :
Poobijana po niedawnym starciu. Płytkie rany i zadrapania na ramionach, nogach oraz plecach. Rozcięcie na policzku.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t267-kejko-hanari-alias-kolysanka#415 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1091-kejko
KejkoLwie Serce
Re: Gabinet zabiegowy
Czw 7 Sty - 0:45
Przekraczając próg gabinetu, posłałam mężczyźnie ciepły uśmiech, gdy ten przepuścił mnie w drzwiach. Doceniałam takie proste, a jednak szarmanckie gesty, zwłaszcza że nie każdy potrafił się na nie zdobyć.
Instynktownie zlustrowałam pomieszczenie wzrokiem, nie pamiętałam, kiedy ostatnio odwiedzałam medyczny gabinet. Nie licząc urazów, nie miewałam problemów ze zdrowiem, co w moim wieku nie było zresztą niczym nadzwyczajnym. Co zaś tyczyło się urazów, zwykle wybierałam uzdrawianie za pomocą magii. Co więc sprawiło, że wylądowałam w klinice miast u mojego mentora, którego talenty obejmowały również uzdrowicielstwo? Wstyd... Nie chciałam, by Elias dowiedział się o moich ostatnich przygodach oraz ich skutkach... Nie wiedziałam, czy gderliwy Lunatyk wściekłby się, czy raczej mnie wyśmiał. Zapewne jedno i drugie... skoro zatem istniała alternatywa, postanowiłam z niej skorzystać.

Zajęłam wskazane mi miejsce, nadal subtelnie rozglądając się po pomieszczeniu. Było jasne i schludne, lecz daleki od tego, by określić je mianem przytulnego. Coś mi w nim nie pasowało i nie od razu zrozumiałam, co takiego mąciło mój spokój.

Nie bałam się, choć towarzyszyło mi pewne zdenerwowanie. Zwyczajnie odwykłam od takich sytuacji. Starałam się tego po sobie nie okazywać... w końcu nie byłam dzieckiem i miałam świadomość, że nic złego mnie tu nie spotka. Równie świadoma byłam faktu, że samo badanie czy ewentualny zabieg może okazać się bolesne. I właśnie to oczekiwanie na ból, uruchamiało we mnie instynktowne reakcje. Moja postawa oraz delikatny uśmiech powinny zapewniać o spokoju i opanowaniu. Niestety idealny obrazek psuł, długi czarny koci ogon, którego końcówka podrygiwała w nerwowym tańcu. Zdrajca...

Słysząc, że trafiłam pod skrzydła samego dyrektora kliniki, w moim spojrzeniu przez chwilę odmalowało się zdziwienie. Nękający mnie pech, nauczył mnie, aby spodziewać się przykrych niespodzianek, dlatego te pozytywne zawsze wprawiały mnie, w większe zdziwienie niż powinny.
-Miło mi poznać. Kejko Hanari alias Kołysanka.
Przedstawiłam się, odruchowo dodając również sceniczny pseudonim. Zupełnie niepotrzebnie, zwłaszcza że od czasu wypadku porzuciłam grę na flecie. Próbowałam na nowo nauczyć się gry, nowego układania palców, kiedy to zabrakło jednego z nich... Nie szło mi to najlepiej... szybko popadałam w irytację i rozdrażnienie. Nie chciałam patrzeć na palce sunące do chłodnym metalu i na nowo przypominać sobie zdarzenia z wyspy, moment, w którym uświadomiłam sobie stratę kończyny...
-Mam problem z dłonią. Dość niefortunnie upadłam... a potem jeszcze niefortunnej ktoś upadł na mnie, miażdżąc mi rękę.
Wyjaśniłam, chciałam dodać coś jeszcze, lecz właśnie w tamtej chwili dotarło do mnie, co nie podobało mi się w tym miejscu. A dokładniej w momencie, kiedy medyk przybliżył na tyle, że poczułam woń jego perfum. Zapach był intensywny, może nawet zbyt mocny (w każdym razie dla mojego nader czułego nosa), choć miał w sobie coś pociągającego. Jak większość męskich perfum, nawet jeśli zapach był ostrzejszy to i tak nie drażnił w taki sposób, jak przesyt damskich. Jedna z najgorszych rzeczy, jaka może spotkać dachowca to utknąć w jednym pomieszczeniu z grupą kobiet, które pachnidła leją na siebie wiadrami... Mieszanina róż, słodkich owoców i morskiej bryzy może wówczas przyprawić o małości...
Woń perfum uświadomiła mi, że gabinet zdawał się nie posiadać własnego zapachu. Przez to właśnie brakowało mu pewnego zakotwiczenia w mojej zmysłowej mapie.
Gdy białowłosy sięgnął po moją dłoń, ostrożnie podwinęłam rękaw i wysunęłam ją przed siebie. Drżała lekko, choć nie była to wina strachu, lecz bólu grającego w mięśniach.
-To się stało jakieś trzy dni temu i mam wrażenie, że ból się nasilił. Zdaje się, że po tym, gdy próbowałam transformacji.
Podzieliłam się jeszcze tą informacją, choć nie wiedziałam, czy mogła okazać się użyteczna. Gdy chirurg był zajęty oględzinami mojej dłoni, miałam okazję, by nieco lepiej mu się przyjrzeć. Jak zawsze najbardziej ciekawiły mnie oczy, bo to właśnie potrafiły zdradzić najwięcej o człowieku. Jakie tajemnice zostały zapisane gdzieś w głębi zielono-czarnych zwierciadeł duszy?


~Mrau~
Gabinet zabiegowy - Page 2 Funnygifsbox.com_2016-11-24_15-27-34-1
#0099cc

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Nie 10 Sty - 0:17
Czasami potrzebował takiej najzwyklejszej prozy życia. Bez podtekstów, bez uśmieszków i złośliwych docinków. Ucieczka w pracę była zawsze dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza gdy miał dużo do przemyślenia. A obecnie właśnie przeżywał taki czas.
Ustatkowanie się nie leżało w jego naturze i podświadomie czuł, że coś jest nie tak. Czuł się tak, jakby ktoś przycisnął go do muru i oczekiwał od niego kolejnego ruchu, by móc go docisnąć i sprawić, że pożałowałby decyzji jeszcze bardziej. Ale... czy miał powody by tak się czuć? Związanie się z Julią miało przecież całą masę plusów i chociaż nie bardzo odnajdywał się w roli ukochanego, czuł, że tak być powinno. Miał już swoje lata, nie młodniał i z czasem zostałby sam. A samotności i odrzucenia bał się najbardziej na świecie.
Pacjentka była grzeczna i wykonywała polecenia, co Bane przyjmował z profesjonalnym, lekkim uśmiechem na ustach i lekko zmrużonymi oczami.
- Kołysanka, tak? - podchwycił, patrząc w jej niebieskie oczy. Miały piękną barwę, zupełnie niespotykaną w Świecie Ludzi. Tu, w Krainie Luster wszystko było inne a i on widział inaczej niż przed zmianą w Cyrkowca. W jego oczach kolory były o wiele bardziej intensywne, dlatego teraz gdy patrzył na dziewczynę, silny błękit jej oczu aż jarzył się, przyciągając wzrok.
Wciągnął powietrze. Pachniała czystością, zatem nie przyszła z ulicy. Prawdopodobnie miała dom, albo jeśli nie, to przywiązywała wagę do higieny. Jakkolwiek by to nie brzmiało, dla medyka było to ważne. Dodatkowo, czuł zapach czystej sierści. Kocie uszy poruszały się przy każdym, nawet najcichszym dźwięku a ogon bił na boki. I chociaż Bane nie znał się zupełnie na kocim behawioryzmie, wiedział, że takie ruchy oznaczają zdenerwowanie.
- Ładnie. - powiedział ze spokojem. Nie skojarzył pseudonimu z niczym konkretnym, bo jako ignorant nie znał się zupełnie na sztuce. Może gdyby częściej wychodził do miasta w celu innym niż zakupy, napotkałby kiedyś Kołysankę w innym miejscu niż Klinika.
Wysłuchał jej wyjaśnienia, patrząc na kończynę o której była mowa. Dachowiec podała mu rękę, podciągając rękaw. Chwycił ją delikatnie, zupełnie jakby miał do czynienia z motylem a nie z ciałem humanoida.
Już na pierwszy rzut oka zauważył, że ręka nie wyglądała dobrze. Brak palca był zastanawiający, ale nie wyglądało to na świeży uraz, dlatego mężczyzna skupił się na tym, co było powyżej. A powyżej, niemal niczym żarówka, jarzył się ogromny krwiak.
Cyrkowiec zmrużył oczy a uśmiech zniknął z jego twarzy, robiąc miejsce skupieniu. Bane przyglądał się ręce, czuł jej drżenie, spowodowane prawdopodobnie bólem. Właściwie nawet nie musiał pytać, czy ją to boli, bo potrafił odczytać reakcje ciała.
Przejechał smukłymi palcami skrytymi w rękawiczkach po wierzchu jej ręki. Na więcej nie mógł sobie pozwolić bez znieczulenia, by nie przyprawiać jej o dodatkowy ból. Puścił więc dłoń, prosząc by pozostała jednak wyciągnięta. Odjechał na stołeczku w stronę szafki. Tak, był leniwy, mógł wstać i podejść. Ale był leniwy.
Wyjął potrzebne utensylia, na które składała się strzykawka, igła zapakowana w sterylne opakowanie oraz maleńka fiolka z przezroczystą zawartością. Wrócił do niej podjazdem, zatrzymując krzesełko tam, gdzie wcześniej ale po drodze łapiąc za jeżdżący stoliczek i przysuwając go do dziewczyny.
- Podam pani teraz znieczulenie. Następnie odczekamy chwilę aż zacznie działać, a potem zbadam pani dłoń pod kątem złamań. - powiedział spokojnie - Jeśli boi się pani igieł, proszę odwrócić wzrok.
Nie czekając na jej reakcję, przygotował zastrzyk i gdy był gotów, wstrzyknął jej płyn, zachowując wszystkie zasady bezpieczeństwa i higieny. Jego ruchy były sprawne, co tylko potwierdzało profesjonalizm.
Samo ukłucie nie powinno być bolesne bardziej, od ugryzienia komara. Jeszcze za czasów życia w Świecie Ludzi chwalono go za wykonywanie doskonałych zastrzyków. Sekretem było wykonanie go tak, by nie grzebać w ciele człowieka i nie dostarczać mu cierpienia. Szybko i bezboleśnie. Skutecznie.
- Gotowe. Za chwilę ból minie. - powiedział i spojrzał w jej oczy, przyciągnięty jej wnikliwym spojrzeniem. Od dłuższej chwili przyglądała mu się z zaciekawieniem. Uniósł twarz wyżej i zmrużył swoje, dziwne oczy, uśmiechając się jednocześnie. Tym razem jednak i w jego wejrzeniu pojawiło się nieme pytanie.
Czego chciała? Była zaintrygowana? No tak, jako Dachowiec pewnie nie spotkała jeszcze kogoś takiego jak on. Był sztucznym tworem MORII. Nie pasował do tego świata, ani do każdego innego.
Nie wytracał czasu rozmową. Dzisiaj jakoś niespecjalnie miał ochotę na pogaduszki i nie była to kwestia humoru. W jej spojrzeniu było coś... oceniającego. Już dawno nie widział, by ktoś tak na niego patrzył. A może nie zwracał uwagi? Może przesadzał, może był przewrażliwiony... Pierwszy raz od dłuższego czasu poczuł, że tu nie pasuje. Że jest obcy.
- Dobrze, przystąpię zatem do badania. - powiedział w końcu, skupiając uwagę na dłoni - Proszę sygnalizować, jeśli coś panią zaboli. - odczekał chwilę po czym ujął jej rękę.
Początkowo jedynie wodził po wierzchu, dotykał palców delikatnie uciskał je i sprawdzał czucie. Póżniej zaczął ugniatać kończynę mocniej. Zadawał krótkie pytania i oczekiwał zwięzłych odpowiedzi. Działał na tyle szybko, by proces nie przedłużał się w nieskończoność, ale i na tyle wolno, by sprawdzić dokładnie całą dłoń.
Nie wyczuł złamań, co było naprawdę dobrą wiadomością. Kości były całe, ręka była opuchnięta a krwiak zejdzie w mgnieniu oka. Dobrze, że przyszła do Kliniki. Gojenie zajęłoby kilka dni i towarzyszyłby temu ból, a tak dziewczyna wyjdzie stąd zdrowiutka jak rybka.
- Ma pani szczęście. Dłoń jest jedynie mocno obita. - podsumował zabierając ręce, odsuwając się od niej na chwilę. Wstał i zdjął rękawiczki, wyrzucając je do kosza. Posłał jej uspokajający uśmiech i wrócił do niej, stając tym razem przed nią i ponownie łapiąc ją za rękę.
- To co teraz się stanie, będzie wynikiem działania mojej mocy. Proszę się nie przestraszyć, zacznę się świecić a na moich rękach pojawią się wzory. Pani natomiast poczuje ciepło. - wytłumaczył - Moja moc polega na leczeniu za pomocą dotyku. Po chwili stłuczenie pójdzie w niepamięć. - dodał - Zaczynamy?



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Kejko
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 Animesher.com_blue-eyes-shigatsu-wa-kimi-no-uso-black-cat-1706833
Godność :
Kejko Hanari
Wiek :
23 wiosny
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
170 cm / 57 kg
Znaki szczególne :
Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
Pod ręką :
Torebka a w niej bardziej lub mniej istotne drobiazgi.
Broń :
dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
Zawód :
Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Muzyk solista
Stan zdrowia :
Poobijana po niedawnym starciu. Płytkie rany i zadrapania na ramionach, nogach oraz plecach. Rozcięcie na policzku.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t267-kejko-hanari-alias-kolysanka#415 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1091-kejko
KejkoLwie Serce
Re: Gabinet zabiegowy
Sob 23 Sty - 21:14
Delikatny uśmiech zyskał więcej ciepła, a nerwowe ruchy ogona nieco zwolniły, choć nadal daleko było im do pełnego bezruchu. Panowanie nad kocimi atrybutami bywało niekiedy bardzo frasujące. Wiedziałam, że często skazywały mnie na porażkę, kiedy próbowałam ukryć jakąś emocję... albo skłamać. Choć od tego drugiego starałam się stronić. Prawda bywała bolesna, ale na przestrzeni czasu to kłamstwa bardziej ranią.
-Dziękuję. Powiedzmy, że mogę pochwalić się całkiem dobrymi wynikami, jeśli chodzi o „leczenie” bezsenności.
Podczas barania czułam się nieco nieswojo, choć nie do końca rozumiałam przyczynę tego stanu. Doktor Blackburn wykazywał się pełnym profesjonalizmem. Delikatność, z jaką przesuwały się jego palce, wprawiała w prawdziwe zaskoczenie. Były niemal równie ulotne, co dotyk pewnej Straszki... mimo iż spotkałam ją parę lat temu, obraz jej nagle niknących dłoni wrył mi się w pamięć. Było w tym coś przerażającego... choć może nie dla samego obserwatora, lecz Stracha. Bałabym się tego znikania... bo skąd pewność, że pewnego dnia nie zniknie się zupełnie. Jak długo magia była w stanie oszukiwać śmierć?
I czemu ja właściwie myślę o takich rzeczach.... ostatnio coraz częściej. Czy tęsknota, naprawdę mogła aż tak zamącić w głowie? To raczej nie było jedno z tych pytań, na które lekarz mógłby udzielić mi odpowiedzi. A w każdym razie takiej, która by mnie usatysfakcjonowała... dlatego też nie pytałam.
Pokornie poddawałam się wszelkim zabiegom, do czasu aż medyk nie przyłapał mnie na wpatrywaniu się w niego... Jakoś ciągle nie mogłam przejść do porządku dziennego z myślą, że wiele istot uważa to za nachalność, a nie wyraz zainteresowania. Posłałam mężczyźnie lekko zakłopotany uśmiech i spuściłam wzrok.
-Przepraszam, taki mój nawyk... Lubię zerkać ludziom w oczy, czasem da się z nich wiele wyczytać. Choćby wiek, a to przydatne w tym świecie, gdzie wcale nie trudno o spotkanie młodzieńca, którego dusza przeżyła już kilka stuleci. W Świecie Ludzi margines błędu jest znacznie bardziej zawężony.
Dostrzeganie takich rzeczy naprawdę bywało istotne. Choć sama wiedza nie zawsze pomagała w uniknięciu zażenowania czy też rozczarowania. Pamiętam jak podczas jednego z przyjęć, na których stanowiłam część zatrudnionych muzykantów, musiałam zmagać się z zalotami i zaczepkami nastoletniego Upiornego... Do dziś wspomnienie tej sytuacji, przeszywało mnie niemiłym dreszczem... Dzieciak, bo tak właśnie o nim myślałam, wyglądał może na trzynaście lat? W rzeczywistości zbliżał się do 250 urodzin, na które zresztą gorąco mnie zapraszał. Proces starzenia się w tej krainie był dziwną i bardzo indywidualną kwestią, jak się okazywało. A może rogacz po prostu gustował w Zegarmistrzowskich Przysmakach? Na swoje szczęście (o dziwo czasem też mnie spotykało), nie spotkałam go więcej i liczyłam na to, że to się nie zmieni.

Widząc, że medyk jest w pełni skoncentrowany na swojej pracy, starałam się mu jej nie utrudniać. Kilkukrotnie skinęłam głową w geście zrozumienia oraz akceptacji dla dalszych działań doktora. Byłoby to w końcu bezczelne, przychodzić do kogoś po pomoc, a następnie rzucać kłody pod nogi. Nawet gdyby badanie czy sam zabieg okazały się bolesne, również siedziałabym cicho, zaciskając zęby. Czasem by było lepiej, najpierw musiało być gorzej... znoszenie bólu, aby w końcu leczenie przyniosło pozytywne rezultaty, zbieranie batów podczas treningów, aby w końcu opanować do nową zdolność. Mogłabym znaleźć jeszcze sporo podobnych przykładów.

Podczas badania odpowiadałam na pytania, choć momentami nieco niepewnie. Uświadomiłam sobie jedno, odwykłam od dotyku... Była to dziwna, ale bardzo trafna myśl.
-Dobrze to słyszeć, sądziłam, że jest gorzej. Widać głupio spanikowałam.
Lekko przechyliłam głowę i zastrzygłam uszami, słysząc o mocy, jaką dysponował mężczyzna. Dlaczego właściwie założyłam, że wszystko, co będzie się działo, odbędzie się bardziej tradycyjną metodą?
-Niezwykła i praktyczna moc, czy to jej posiadanie skłoniło Pana, by obrać takie powołanie?
Byłam ciekawska, a to była całkiem interesująca kwestia. Leczył za pomocą mocy, a te objawiały się u każdego spontanicznie, trudno było przewidzieć, z jakim darem przyjdzie się na świat. Znałam przypadki dziedziczenia magicznego talentu. Były jeszcze zaklęcia, magia, którą pozyskać mógł każdy, komu wystarczyło cierpliwości i wytrwałości w nauce...
-Możemy zaczynać i po wszystkim... miałabym jeszcze pytanie, czy dwa odnośnie do mojego braku...
Gestem i spojrzeniem zwróciłam uwagę na puste miejsce po serdecznym palcu. Być może medycyna rozwinęła się, już trochę bardziej niż przypuszczałam... a może ta magiczna mogła dać jakąś nadzieję na odzyskanie tego, co utracone, albo chociaż zyskanie godziwego „zamiennika”.
-Chyba że nie ma Pan na to dziś czasu. Mogę wpaść innym razem.
Zastrzegłam nieco nerwowo, przypominając sobie o kolejce ciągnącej się w poczekalni.


~Mrau~
Gabinet zabiegowy - Page 2 Funnygifsbox.com_2016-11-24_15-27-34-1
#0099cc

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Sob 6 Lut - 2:12
Nie wnikał w historię dziewczyny. Nie dlatego, że była nieciekawa, bo z pewnością gdyby ją usłyszał, znalazłby przynajmniej fragmenty, które by go zaintrygowały. Bane po prostu był ignorantem. Nie interesowało go nic, poza czubkiem własnego nosa i jeśli coś lub ktoś odgrywał w jego życiu jedynie epizodyczną rolę, nie przywiązywał wagi do jego opowieści. Gdyby ktoś kiedyś zapytał go, czy lubił poznawać nowe osoby, odpowiedziałby, że i tak, i nie. Nowe osoby oznaczały w jego życiu więcej potencjalnych pacjentów, a co za tym idzie klientów. Oznaczały też więcej niewygodnych pytań. A on, zwłaszcza po zmianie miejsca zamieszkania, nie lubił pytań. Szczególnie tych, które odnosiły się bezpośrednio do niego samego.
Doceniał spokój Kotki. Siedziała grzecznie i znosiła zabiegi bez najmniejszego sprzeciwu. Mogłaby być pacjentem idealnym, gdyby nie jej wnikliwe spojrzenie niebieskich oczu. Bane speszył się, bo wraz z jej wejrzeniem, w jego głowie odżyły dawne wątpliwości. Demony, które nie dawały mu spokoju i przypominały, że jest dziwadłem. Potworem, powstałym tylko i wyłącznie za sprawą zwyrodnialców z MORII. Kimś, kto powinien umrzeć jeszcze na stole operacyjnym w ich siedzibie.
Na chwilę zaprzestał oględzin i popatrzył na nią, szczerze zaciekawiony jej wypowiedzią. Znał powiedzenie: "Oczy są zwierciadłem duszy." lecz nigdy nie podchodził do tego w taki sposób. Dla niego człowiek, lub ogólnie rzecz biorąc istota, była zbudowana z tkanek i o ile blizny czy inne defekty zdradzały historię ich posiadacza, tak oczy zazwyczaj były mu obojętne. Dostrzegał emocje, ale nie szukał w nich niczego więcej.
A może powinien? Może wtedy szybciej zauważałby, kiedy kogoś krzywdzi. Kiedy jego słowa i czyny mają negatywny wpływ na otaczających go ludzi.
- Ma pani rację. - powiedział powoli, jakby wcale nie był pewien swego zdania - Obawiam się jednak, że z moich oczu niewiele można odczytać. - dodał już pewniejszym tonem, wracając do badania.
Czy miał coś przeciwko takiemu wgapianiu się? Cóż, po eksperymentach i tym, co zrobiła z nim MORIA nie był tak pewny siebie jak kiedyś. Nadrabiał braki wyszczekaniem, chamstwem i butą, lecz w głębi duszy czuł się tak, jakby stąpał po cienkim lodzie. Kraina Luster, mimo czasu jaki w niej spędził, nadal była mu obca. Czuł się jak bakteria, którą organizm toleruje, lecz gdyby miał okazję, pozbyłby się go bez wyrzutów sumienia.
Czuł, że nigdzie nie pasuje.

Badanie na szczęście nie wykazało większych urazów, dlatego od razu mógł się wziąć do roboty. Dotyk znosiła dzielnie, sam Cyrkowiec starał się być bardzo delikatny. W pracy zachowywał się zupełnie inaczej niż poza nią. Wiedział bowiem jak oddzielić życie prywatne od zawodowego. Prawdopodobnie gdyby ktoś zapytał siedzącą przy nim Kołysankę, czy uwierzyłaby, że ten miły medyk jest zepsutym do szpiku kości perwersem, odpowiedziałaby, że to niemożliwe.
Nie próbował na niej gierek. Nauczył się, że w Krainie Luster inaczej podchodzi się do niektórych spraw. Coś, co w Świecie Ludzi załatwiało się wylaniem z pracy, tutaj mogło zakończyć się śmiercią, a Bane nie chciał żegnać się z życiem tylko dlatego, że nie potrafił pohamować chęci zmacania przybyłego po pomoc Dachowca.
- Postąpiła pani bardzo mądrze. - sprostował ze spokojem - Głupią paniką nazwałbym opłacenie z powodu bólu ręki trumny i wynajęcie grabarza. - uśmiechnął się lekko - Przybycie do Kliniki natomiast było rozwiązaniem najlepszym z możliwych. Czasami coś, co może się wydawać błahe, ostatecznie może się okazać bardzo poważnym urazem. I w drugą stronę. - wyjaśnił - Ja wolę te mniej makabryczne scenariusze. Nie psują statystyk. - pozwolił sobie na poufałość i pogłębił uśmiech, puszczając do niej przyjaźnie oczko. Jak dziewczyna to odbierze? To już jej sprawa. On starał się przełamać niewidzialną barierę, która wyrosła zaraz po tym, gdy odkrył, że Dachowiec jest w niego wpatrzona i próbuje zajrzeć wgłąb, przez jego oczy.
Zainteresowanie mocą było naturalne, mało kto w Krainie Luster mógł pochwalić się tym, że jednocześnie posiada umiejętności związane z medycyną i moc, która to wszystko uzupełnia. Dopełnia.
Bane znowu zawahał się na moment i zamrugał oczyma. Wesołość gdzieś uleciała a na jego twarzy pojawiła się maska beznamiętności. W zielono-czarnych oczach mignął na chwilę chłód, lecz mężczyzna opanował szybko negatywne emocje, obawiając się reakcji pacjentki.
- Nie. Najpierw zostałem lekarzem. - powiedział zwięźle - Moc dostałem w prezencie. - dodał patrząc jej w oczy. Jeśli faktycznie potrafiła z nich czytać, odkryje ból czający się pod fasadą profesjonalizmu. Białowłosy nie musiał i nie chciał mówić więcej. Temat MORII nie należał do przyjemnych a i Kołysanka nie była mu znana na tyle, by mógł się przed nią uzewnętrzniać. Nawet jeśli nie wiedziała czym były bestie które mu to uczyniły, z pewnością spotkała na swojej drodze już niejednego Cyrkowca. W Krainie Luster, wbrew pozorom, było ich całkiem sporo.
Odpady laboratoriów MORII.
Niedoskonałe twory, które miały być kimś więcej. Miały spełnić ważne role.
Popsute zabawki organizacji zwyrodnialców.
- Odpowiem na każde pani pytanie. - zapewnił, mrugając kilkukrotnie aby odegnać nieprzyjemne myśli i wspomnienia - Będziemy mieć tyle czasu, ile będzie potrzeba. - dodał - Ale pozwoli pani, Kołysanko, że najpierw zajmę się pani ręką. - uśmiech jaki jej posłał tym razem był nieco wymuszony, jednak w dalszym ciągu profesjonalny. Widać było, że medyk nauczył się ukrywać pod nim wiele emocji.
Nie czekając ani chwili dłużej, chwycił jej rękę tak, że jej dłoń zniknęła pomiędzy jego dłońmi. Na początku pojawił się blask, rozświetlający jego już i tak jasną skórę. Zaraz po tym spod koszuli wypełzły białe języki wzorów, zawijasy i sploty, tworzące spójną, całkiem ciekawą całość. Bane wyglądał tak, jakby jego ciało pokrywały świetliste tatuaże.
Skupił się na bolącej kończynie. Kejko mogła poczuć ciepło i rozchodzące się do ręce mrowienie, czasem przechodzące w nieco mocniejsze szczypanie. Nie było to jednak bolesne, bowiem przypominało delikatne ukłucia maleńkich igiełek. I z każdą chwilą było coraz mniej odczuwalne, bo stłuczenie pod wpływem mocy regenerowało się w bardzo szybkim tempie, przynosząc obolałym mięśniom ulgę.
W pewnej chwili Bane spojrzał jej w oczy. Kim była Kołysanka, Dachowiec, która tak luźno wypowiadała się o Świecie Ludzi? Z tego co zdążył się zorientować, nie każdy Lustrzanin zdawał sobie sprawę z istnienia świata po Drugiej Stronie Lustra. Dziewczyna wiedziała o równoległym wymiarze, zatem albo dowiedziała się o nim z opowieści, albo w nim była. Co prawda Cyrkowiec wątpił w to drugie, bo wiedział jak trudno było poruszać się między światami z wyglądem odbiegającym od ludzkiego, lecz i taką możliwość brał pod uwagę.
Stłuczenie wymagało mimo wszystko większych nakładów magii, dlatego Bane po przeciągającej się sesji zaczął odczuwać lekkie zmęczenie. A może po prostu wyszedł z wprawy? Dzień nie należał do specjalnie męczących, tym bardziej dziwiło go to, że pojedyncze leczenie wywiera na nim efekt nieco bardziej drenujący niż zazwyczaj.
Nie odezwał się w czasie leczenia ani słowem. Pozwolił mocy działać na stłuczone miejsce, regenerować tkanki. Łagodził ból, wygładzał sińce. Wszystko to działo się szybko i przyjemnie dla samego leczonego. Nim minęło pięć minut, Dachowiec miała już w pełni zdrową rączkę.
- Gotowe. - powiedział puszczając jej dłoń. Poświata zniknęła a wzory cofnęły się pod mankiety koszuli, by zniknąć gdzieś pod ubraniem. Wygląd medyka nie zmienił się jakoś znacząco mimo znużenia spowodowanego użyciem mocy, jedynie jego oddech odrobinę zmienił tempo.
- Proszę poruszyć ręką na wszystkie strony. Jeśli w którymś momencie zaboli, proszę mi o tym powiedzieć. - powiedział, robiąc krok w tył, dając jej tym samym więcej przestrzeni.
Jeśli wszystko było w porządku, przysunął sobie krzesełko i opadł na nie i cichym sapnięciem, po czym podniósł spojrzenie na jej twarzy i wykrzywił kąciki ust w uprzejmym uśmiechu.
- Przyszedł czas na pytania. Słucham zatem. - zachęcił grzecznie, czekając na to co miało nadejść. Sam był trochę ciekaw w jakich okolicznościach straciła palce, dlatego też po wyleczeniu, nie zbył jej, odprowadzając do wyjścia.
Przyglądał się jej obojętnym wzrokiem lekko zmrużonych oczu. Wiele już w życiu widział, dlatego tak trudno było go zaskoczyć. Chociaż bycie lekarzem w jego wypadku nie było zwykłym powołaniem a biznesem, starał się nieść pomoc tam, gdzie jej wymagano. Wiedział, że jeśli zapyta o możliwość odbudowania palców, będzie jej musiał powiedzieć, że to niemożliwe. Istniały jednak w Krainie Luster takie możliwości na poprawę swojego bytu, że dziewczyna nie powinna się martwić ubytkami. Z protezą, jej zgrabna rączka wyglądałaby tak samo ładnie, jak druga, cała i zdrowa.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Kejko
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 Animesher.com_blue-eyes-shigatsu-wa-kimi-no-uso-black-cat-1706833
Godność :
Kejko Hanari
Wiek :
23 wiosny
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
170 cm / 57 kg
Znaki szczególne :
Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
Pod ręką :
Torebka a w niej bardziej lub mniej istotne drobiazgi.
Broń :
dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
Zawód :
Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Muzyk solista
Stan zdrowia :
Poobijana po niedawnym starciu. Płytkie rany i zadrapania na ramionach, nogach oraz plecach. Rozcięcie na policzku.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t267-kejko-hanari-alias-kolysanka#415 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1091-kejko
KejkoLwie Serce
Re: Gabinet zabiegowy
Pon 15 Lut - 3:40
Nie napastowałam więcej mężczyzny swym wnikliwym spojrzeniem. Raz ewidentnie wywołało to dyskomfort u jasnowłosego, a dwa... musiałam przyznać mu rację. Faktycznie trudno było odczytać coś z jego oczu, zdecydowanie nie zaliczał się do typu „otwartej księgi”. Może gdybym miała nieco więcej czasu... Wyglądało na to, że doktor mógł nadal cieszyć się otulającym go płaszczem tajemniczości. Ale to właśnie do takich spojrzeń wracało się później, po raz kolejny szukając w nich odpowiedzi. W takich sytuacjach zwykle nieco żałowałam, że jednym z mych talentów nie jest telepatia. Nierozwiązane zagadki zawsze przyprawiały o pewną dozę frustracji, szczególnie istoty napędzane ciekawością.

Nastawienie doktora Blackburna naprawdę przypadło mi do gustu. Co prawda nie miałam zbyt wielkich doświadczeń, jeśli chodziło o wizyty w medycznych gabinetach, lecz o lekarzach słyszało się to i owo. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie każdy zadaje sobie wysiłek, aby poza obowiązkową procedurą zadbać również o miłą atmosferę. A od niej zależało bardzo wiele, swoboda i życzliwość działały bardzo korzystnie na poczucie bezpieczeństwa czy samo zaufanie.
Niekiedy mimo całej rzetelności podczas prowadzenia zabiegów czy badań, to właśnie takie aspekty jak przyjazna atmosfera mogły zadecydować o tym, czy ponownie pojawimy się w kolejce do danego specjalisty. Choć ta zasada odnosiła się zwykle do spraw stojących nieco niżej w piedestale wartości. A jak wiadomo zdrowie, powinno znajdować się na podium.

Żartobliwą uwagę ze strony Bane skwitowałam uśmiechem, w którym błysnęły nieprzeciętnie długie, a przynajmniej według ludzkich standardów kły.
-Też wolę trzymać się tych pozytywnych scenariuszy. Choć czasem trzeba się w nie wyjątkowo mocno wczepić, kiedy do głosu dochodzi wewnętrzny pesymista. Na tej materii potrafi dojść do wyjątkowo epickich starć.
Ponownie wychwyciłam nagłą zmianę nastroju, jednocześnie zdając sobie sprawę, że stawiam łapy na grząskim gruncie. Pytanie zdawało mi się niewinne czy może raczej bezpieczne, a jednak... w tak krótkim odstępie czasu, ponownie dopadło mnie wrażenie, iż przyprawiłam medyka o dyskomfort... Zacisnęłam mocniej usta, a moje uszy nieznacznie opadły. Przez moment wyglądałam niczym właśnie skarcona dziewczynka, mimo iż nikt nie udzielił mi reprymendy. Widząc spojrzenie mężczyzny, utwierdziłam się we wcześniejszym podejrzeniu. Nie podjęłam dalszej dyskusji na temat mocy i powołania.

Skinęłam na potwierdzenie słów medyka, po czym skupiłam się obserwacji „zabiegu”. A było na co popatrzeć. Z rosnącym zainteresowaniem śledziłam siatkę świetlistych symboli oplatających Blackburna, a tym samym zbliżających się do jego dłoni, oplatających moją własną. Przez krótką chwilę walczyłam z instynktem, który nakazywał mi cofnąć rękę. Dyrektor Kliniki mógł poczuć, jak moje palce drgnęły niespokojnie, wbrew mojej woli. Później ogarnęło mnie przyjemnie kojące ciepło, które rozlewało się po mojej kończynie wraz z obcą energią. I to właśnie na ten nagły przepływ energii zareagowała cała reszta mnie...
Choć sama nawet nie drgnęłam, Bane mógł zauważyć, dość widoczną zmianę w moim wyglądnie... Moje ciało spięło się, a futro na uszach i ogonie nastroszyło do granic możliwości. W tym momencie mój ogon przywodził na myśl kitę wiewiórki... Ta reakcja mogła zaniepokoić, lecz jeśli jasnowłosy uniósł spojrzenie ku mojej twarzy, nie mógł się na niej doszukać strachu albo oznak bólu. Nie mniej, gdy sama zorientowałam się, co się stało i jak aktualnie się prezentuję, pogorszyłam swój wizerunek, dodając do kompletu rumieńce.
-T-to nic... czasem tak mam... Dziękuję.
Wytłumaczyłam się pospiesznie. Moje ciało niekiedy reagowało w ten sposób na pewne rodzaje magii i nie mogłam nic na to poradzić. Byłam podatna na magię, co często przysparzało mi kłopotów. Zwłaszcza w wiosennym okresie, kiedy szalały wszelakie rodzaje magicznych alergii.
Wolną ręką, starałam się doprowadzić do ładu nastroszony ogon, który nie był jeszcze zbyt chętny do współpracy.
Przez chwilę zgodnie z zaleceniem medyka zajęłam się testowaniem ręki. Dopiero wówczas zdałam sobie sprawę z ogromu ulgi, jaki pojawił się po ustaniu bólu. Strach przed choćby delikatnym poruszeniem palcami ulotnił się, a ja uśmiechałam się ewidentnie zadowolona z końcowego efektu leczenia.
-Niesamowite... jakby nic jej nie było. Nawet posiniaczenie zniknęło. Dziękuję.
Posłałam mężczyźnie ciepły uśmiech, jednocześnie skrywając nutkę zazdrości. Chciałabym posiadać podobny dar, był znacznie bardziej przydatny niż mruczenie usypiających melodyjek.

Zmarkotniałam, gdy dotarliśmy do etapu pytań. Co prawda starałam się nie robić sobie zbyt wielkich nadziei w kwestii utraconej kończyny, lecz mimo wszystko... pragnęłam znaleźć rozwiązanie tego problemu. Chciałam znów wrócić do gry na ukochanym instrumencie.
-Czy jest jakiś sposób, abym odzyskała pełną sprawność dłoni? Nie chodzi mi jedynie o kwestie estetyki... byłam flecistką, ale od czasu wypadku porzuciłam swoją pasję.



~Mrau~
Gabinet zabiegowy - Page 2 Funnygifsbox.com_2016-11-24_15-27-34-1
#0099cc

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Wto 23 Lut - 20:25
Kołysanka była zaskakująco grzecznym i miłym pacjentem. I pewnie gdyby żyli w normalnym świecie, byłby zadowolony i po prostu zrobił to, co do niego należało. Ale nie żyli w normalnym świecie. I on sam nie był normalny.
Czasami męczyły go jego własne zapędy. Zdawał sobie sprawę, że ma nierówno pod sufitem, jednak nie zawsze był w stanie kontrolować samego siebie. Tak było jeszcze w Świecie Ludzi, a tu mu się pogorszyło. W zasadzie cała jego historia życia po tej stronie Lustra składała się z dziwactw, epizodów za które powinien niejednokrotnie oberwać, albo pójść siedzieć. Policja tutaj była jednak...ospała. A może przyzwyczaili się już do takich wykolejeńców?

Obserwował dziewczynę w czasie leczenia. Znosiła je dzielnie, dlatego i on pozostawał spokojny. Im szybciej zakończą zabawę, tym lepiej. Kołysanka z pewnością miała dziś jeszcze jakieś swoje zajęcia. Na niego czekali jeszcze inni pacjenci, chociaż gdyby tak zastanowić się nad tym, że kolejny interesant może nie być tak miły, przebywanie z czarnowłosą było naprawdę miłym doświadczeniem. Nawet jeśli przyglądała mu się z zaciekawieniem, jakby chciała wedrzeć mu się do mózgu i odczytać to, co w nim siedziało.
Oj, zdziwiłaby się gdyby jej się udało. A potem uciekła z krzykiem.

Rumieniec sprawił, że Bane zawiesił wzrok na jej policzkach. Wyglądała...uroczo. Była śliczna, to trzeba było przyznać, i tylko ślepy nie zachwyciłby się jej ładną buzią, dużymi oczami, drobnym noskiem. Z pewnością była jeszcze młodziutka...
Drgnął lekko, odpychając od siebie myśli. Dlaczego zapędzał się w te rejony właśnie teraz? Mało miał problemów? Już i tak miał opinię bałamutnika, nie potrzebował wykładu od Jaśka Sebka, że nie wolno dobierać się do pacjentek. Już kilka razy wysłuchał jego monologu, już wystarczy.
Mimo tego, że bardzo się kontrolował i starał nie myśleć o ślicznej buzi Kołysanki, jej dużych oczach i tym, że była naprawdę milutka, w czasie leczenia przesunął palcami dłoni po wierzchu jej ręki. Gest ten był na tyle dyskretny i wieloznaczny, że dziewczyna mogła odebrać go jako element terapii. Bane jednak zrobił to bo...bo mógł. I to wszystko.
Miała delikatną skórę, na pewno dbała o siebie. Cyrkowiec wiedział, że Dachowcy nie mają w życiu lekko, a jednak ta Kocinka była zaradna. Był ciekaw jak zarabia, jednak nie zamierzał o to pytać. Pogłębianie więzi z pacjentem mogło skończyć się...źle. Bynajmniej nie dla niej, bo przecież nie zrobiłby jej krzywdy. Chyba. Ale dla niego owszem, bo albo straciłby pracę, albo miejscowa władza przypomniałaby sobie o pewnym niegrzecznym medyku, i zrobiła mu z dupy jesień średniowiecza.
A tego przecież nie chciał. Z tylną częścią ciała można robić o wiele ciekawsze rzeczy. Na przykład... Przyczepić sobie magiczny ogon.

Gdy skończył a uszata zareagowała zachwytem, uśmiechnął się lekko. Lubił takie reakcje. Wtedy czuł, że jest potrzebny, że jego rola w świecie jest zauważana, a on sam doceniany. Może właśnie dlatego lata temu zdecydował się zostać lekarzem i po przybyciu do Krainy Luster nie zrezygnował z powołania?
- Cieszę się, że mogłem pomóc. - powiedział szczerze, lekko mrużąc oczy w uśmiechu. Może początkowo było niezręcznie, lecz z czasem przebywanie z nią w jednym pomieszczeniu zrobiło się naprawdę przyjemne. Na tyle, by zaczął swoją grę na czas.
Kiedy Kejko przeszła do zadawania pytań, skupił na niej całą uwagę. Po części był pewien, że zapyta o swoje braki. Nie miał dla niej dobrych wieści, jednak postanowił nie odpowiadać od razu. Szybka odpowiedź równałaby się z tym, że dla niej nie ma już nadziei na powrót do gry na flecie. A Bane nie lubił niszczyć marzeń i odbierać nadziei osobom, które były dla niego miłe i nie sprawiały problemów.
I były śliczne.
Wyciągnął dłoń w jej stronę i poprosił, by pokazała mu rękę. Przez chwilę oglądał palec, a raczej miejsce w którym powinien się on znajdować. Brak części kończyny musiał być uciążliwy, może nie tyle w podstawowych czynnościach co właśnie przy hobby. Cyrkowiec nigdy nie grał na żadnym instrumencie poza nerwami, dlatego nie wiedział jak to było zrezygnować z tej pasji, ale potrafił wyobrazić sobie jakim wielkim problemem byłby brak palca w jego pracy. Chirurg musiał mieć zawsze czyste, zadbane i sprawne dłonie. Wystarczyła jedna malutka ranka, by nie był dopuszczony do operacji. Dlatego właśnie Blackburn tak dbał o to, by cokolwiek by nie robił, jego ręce pozostały w idealnym stanie.
Ponownie przejechał smukłymi palcami po skórze dziewczyny. Poczuł przypływ dziwnego uczucia, dziwną pokusę by sprawdzić, jak smakuje jej skóra. Czy jest słonawa? A może ma neutralny smak? Przejechałby jedynie językiem, liznął odrobinę. Był ciekaw, czy Dachowiec smakowałby tak samo jak... Julia.

Zatrzymał się w połowie drogi i zdał sobie sprawę, że trzyma rękę Kołysanki nieco zbyt nachalnie. Zamknął uchylone usta i zamrugał kilkukrotnie. Co on zamierzał właśnie zrobić?
- P-przepraszam. - powiedział puszczając jej dłoń i odchrząkując z zakłopotaniem. Skąd ta dziwna aura unosząca się w powietrzu? A może Kejko wydzielała jakieś magiczne fluidy i dlatego Cyrkowiec nie mógł przestać myśleć o niej w nieco grzeczniejszych kategoriach?
- Obawiam się, że nie potrafię sprawić, by odzyskałaby pani to, co raz zostało utracone. - powiedział, przenosząc spojrzenie dziwnych oczu na jej wielkie, błyszczące, śliczne oczęta - Niemniej... Jest jeden sposób, by zapełnić lukę. Czy myślała pani kiedyś o protezie? - zapytał i od razu przeszedł dalej - W dzisiejszych czasach nie są to już po prostu dostawiane, nieruchome patyki, które mają udawać, że do czegokolwiek się nadają. Obecne protezy są o wiele bardziej zaawansowane. Może nie czułaby się pani tak, jak przed utratą, lecz proteza w pewien sposób ułatwiłaby funkcjonowanie. A już na pewno mogłaby pani wrócić do gry na flecie. Lub przynajmniej próbować. - uśmiechnął się lekko, chcąc dodać jej otuchy i zatrzeć niezręczną sytuację, której był przed chwilą autorem.
Ależ ona miała śliczną tą buźkę!



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Kejko
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 Animesher.com_blue-eyes-shigatsu-wa-kimi-no-uso-black-cat-1706833
Godność :
Kejko Hanari
Wiek :
23 wiosny
Rasa :
Dachowiec
Wzrost / Waga :
170 cm / 57 kg
Znaki szczególne :
Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
Pod ręką :
Torebka a w niej bardziej lub mniej istotne drobiazgi.
Broń :
dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
Zawód :
Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Muzyk solista
Stan zdrowia :
Poobijana po niedawnym starciu. Płytkie rany i zadrapania na ramionach, nogach oraz plecach. Rozcięcie na policzku.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t267-kejko-hanari-alias-kolysanka#415 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1091-kejko
KejkoLwie Serce
Re: Gabinet zabiegowy
Sob 27 Lut - 3:56
Gdy pochwyciła spojrzenie medyka, bezpowrotnie utraciłam nadzieję, na to, że moje czerwone niczym piwonia lico, zostanie przeoczone… Aż miałam ochotę sięgnąć po tęczową różdżkę i coś z tym zrobić… tylko czy pomogłoby to na same rumieńce? Będę musiała kiedyś spróbować, ale bez widowni, której i tak mimowolnie dostarczyłam już powód do rozbawienia… Mogłam jedynie pocieszyć się faktem, że moje futro dość szybko wróciło do normalnego stanu.
Uśmiech doktora Blackburna miał w sobie coś magnetycznego, przyciągał… a może to wina tego, że pojawił się na przystojnej twarzy? Choć nie, to nie była kwestia samej atrakcyjności, której jednak nie dało się zaprzeczyć. Nie zdziwiłabym się, gdyby w kolejce do gabinetu doktora, przeważała płeć piękna pojawiająca się tu z byle błahostkami. Takimi jak na przykład stłuczenie ręki… Ponownie poczułam się jak panikara, która niepotrzebnie marnuje czas specjalisty… Ręka w końcu sama by się zagoiła… Gdy delikatnie zgięłam i wyprostowałam palce, bez choćby cienia bólu przestałam żałować. Nadal czułam pod skórą przyjemne mrowienie, będące skutkiem uzdrawiającej mocy. Chyba...
Gdy medyk ponownie poprosił mnie o okazanie dłoni, tym razem podsunęłam ją już bez najmniejszych obaw. Ponownie obserwowałam w milczeniu, jak długie smukłe palce wodzą w mojej ręce. W moich wspomnieniach pojawił się pianista, z którym występowałam na kilku wspólnych bankietach… gdy jeszcze grałam. Zarówno w przypadku muzyka, jak i medyka w ich ruchach dało się wyczuć jakaś szczególną pasję.
I gdy tak przyglądałam się badaniu, nagle dotarło do mnie, iż moja dłoń znalazła się dziwnie blisko twarzy Blackburna. Być może chciał się jej przyjrzeć wyjątkowo dokładnie, lecz przez chwilę jego wzrok sprawiał wrażenie nieobecnego. Zmienił się również sam dotyk… trwało to tylko chwilę, lecz muśnięcia smukłych palców przez moment zdawały się nie być już częścią badania. Momentalnie przeszył mnie przyjemny dreszcz, który sprawił, że moje przedramię pokryło gęsią skórką. Drgnęłam mimowolnie, lecz nie wiedziałam, czy winowajcą była ta odrobina przyjemności, czy raczej zdanie sobie sprawy z tego, o czym właśnie pomyślałam. Skoncentrowałam całe swoje siły na obudzeniu logiki, którą coś najwyraźniej przez chwilę przyćmiło. Białowłosy musiał być najzwyczajniej w świecie zmęczony i stąd właśnie chwilowe odpłynięcie. Delikatnie pochyliłam się do przodu i już otwierałam usta, by spytać, czy wszystko w porządku, gdy ciszę przerwało ciche „przepraszam”. Tym jednym słowem doktor utwierdził mnie w słuszności mych podejrzeń o zmęczeniu.
Posłałam mężczyźnie wyjątkowo ciepły uśmiech, którym chciałam wypalić część własnej winy za myśl, która całe szczęście miała pozostać moim sekretem. Jednym z tych wstydliwych… Gdzieś w głębi błękitnych oczu przebłyskiwały refleksy zakłopotania.
-To nic, każdemu zdarza się czasem odpłynąć. I zamarzyć o… drzemce.
Dodałam figlarnym tonem, uznając to za dobry krok na drodze ponownego rozluźnienia atmosfery. Dało się wyczuć, że Pan dyrektor przejął się tym incydentem. Cóż, nie każdy dobrze znosi moment, w którym własne ciało daje mu do zrozumienia, że też ma swoje granice.
-Rozumiem, nie roiłam sobie na to większych nadziei. No może parę razy, na początku.
Czarny ogon powrócił do wybijania niespiesznego rytmu, bezgłośnie zamiatając podłogę gabinetu. Proteza… myślałam nad nią i owszem. Nie była spełnieniem marzeń… lecz jeśli dzięki niej znów mogłabym, wrócić do tego, co kocham? Jak będę czuła się z czymś sztucznym udającym cześć mnie? Nie sposób przewidzieć, jeśli w końcu nie przekonam się o tym na własnej skórze. A nawet jeśli początki miałyby być trudne, to ponoć do wszystkiego da się w końcu przywyknąć. Pozostała inna obawa… cena.
-Tak, rozważałam tę opcję i chciałabym przymierzyć się do niej na poważnie. I tak zwlekałam już zbyt długo, rana dawno się wygoiła… Jak by to wyglądało no i w przybliżeniu jakie byłyby kosz-
Urwałam w pół słowa, zastygając w bezruchu. Za plecami mojego rozmówcy coś nagle mignęło, coś maleńkiego, a jednocześnie zdolnego obudzić we mnie pierwotny koci instynkt. Bane mógł dostrzec, jak moje źrenice nagle się rozszerzają, a ciało spina. Moje spojrzenie było wbite gdzieś ponad ramieniem jasnowłosego.
-Nie ruszaj się…
Szepnęłam, jednocześnie podrywając się z miejsca, tak cicho, jak czynić potrafiły to tylko koty. Nerwowe ruchy ogona zdradzały dziką ekscytację, której nie dało się jednak dostrzec na moim obliczu, gdyż to reprezentowało w tej chwili absolutne skupienie. Jeśli Pan dyrektor zastosował się do mojej prośby lub też w porę nie zdołał wykonać uniku to w jednym ruchu szybkim niczym drżenie przerażonego serca, znalazłam się tuż przy nim. W tej sekundzie dokonałam zamachu na przestrzeni osobistej medyka, gdy pochyliłam się ponad nim, aby upolować swą zdobycz. Gdy końcówki czarnych włosów niemal musnęły twarz medyka, ten mógł poczuć subtelną woń wodnej lilii.
-No i mam Cię…
Mruknęłam z triumfem, jednocześnie ostrożnie odchylając się do pionu i pospiesznie odsuwając od swej mimowolnej ofiary. Dopiero teraz, kiedy maleńkie stworzenie szamotało się w moich dłoniach, a ja czułam przypływ satysfakcji płynącej z udanego polowania, dotarło do mnie, w jakiej niezręcznej sytuacji postawiłam swego lekarza.
-Naprawdę przepraszam… czasem mnie ponosi… i całkiem nie pomyślałam…
Gdyby ktoś postanowił w tamtej chwili wykonać mi zdjęcie, to można by je zamieścić w encyklopedii pod hasłem „kłębek nerwów”. Tak właśnie kończyły się chwile, w których najpierw zaczynało się działać a dopiero później myśleć… no i jak mogłam dać się aż tak ponieść… Wiedziałam, że nie jestem jedynym dachowcem, który zmaga się z podobnymi problemami… ale mimo wszystko! Odchrząknęłam cicho i położyłam uszy po sobie, wyciągnęłam ręce przed siebie, rozsuwając je tylko na tyle, aby Bane mógł zobaczyć uwięzionego między nimi czarnego Grimma. Ogon bestyjki nadal wił się, choć trzymałam go pewnie między palcami, tak by te nie zostały pokłute przez wieńczący go ostry haczyk. A przynajmniej by nie udało mu się to po raz kolejny, bo czułam, że skóra została draśnięta.
-Czy to Twój… znaczy czy to Pański Grimm? Jeśli tak to jeszcze raz naprawdę przepraszam… a jeśli nie… to czy mogę prosić o uchylenie okna?
Jeśli bestyjka nie była pupilem Kliniki, to zdecydowanie nie powinna przebywać na jej terenie, szczególnie iż ciemne Grimmy, były powszechnie znane ze swej złośliwej natury. Nawet pojedynczy stworek mógł okazać się utrapieniem, a często tam, gdzie jedne później pojawiały się kolejne. Gdyby lekarz postanowił podejść do okna, zdołałby odkryć, że na terenie Kliniki pojawiło się jeszcze coś, czego wcześniej zdecydowanie tam nie było. O obecności „intruza” mógł zawiadomić delikatny słodki zapach, którego źródłem były kwiaty białych niczym śnieg róż, które uporczywie wspinały się po murach budynku. Kwiaty rosły nienaturalnie szybko i nie brakowało wiele, by zaczęły przesłaniać same okna gabinetu.


~Mrau~
Gabinet zabiegowy - Page 2 Funnygifsbox.com_2016-11-24_15-27-34-1
#0099cc

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Gabinet zabiegowy - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Gabinet zabiegowy
Pon 8 Mar - 0:24
Zamrugał kilkukrotnie, kiedy powiedziała o drzemce. Początkowo nie skojarzył, o co jej chodzi, jednak już po chwili zganił się za odpływanie w czasie pracy. Wyglądała ślicznie i przez chwilę pomyślał sobie, że mógłby spróbować czegoś więcej. Jak mógł w ogóle dopuścić do siebie takie myśli? Przecież niedawno się zaręczył! Czyżby jego pragnienie zmiany swojego życia niepoparte było szczerością?
- T-tak. W rzeczy samej. - bąknął, postanawiając, że ten tor rozmowy jest bezpieczny. Nie zamierzał tłumaczyć się pacjentce z przemęczenia, jednak zwrócenie jej uwagi w tę stronę było dobrym wyjściem z kłopotliwej sytuacji.
Nie powinien tak lgnąć do każdej kobiety. Kejko przypominała mu Tulkę, mimo iż miała inne uszy, inny kolor włosów i w ogóle cała była inna. Może faktycznie był zmęczony?
Na wieść o protezie dziewczyna przygasła. Wiedział o co dokładnie chodziło. Sama perspektywa odzyskania utraconych palców z pewnością była ciekawa, jednak za tym szło coś, co mogło spędzać sen z powiek. Cena. Bane jako właściciel i dyrektor jedynej kliniki na terenie Krainy Luster mógł windować ceny jak tylko mu się żywnie podobało. Mógł krzyknąć sobie złotą monetę, albo tysiąc. I nikt nie mógłby zarzucić mu, że jest zdziercą. Jeśli się nie podoba, proszę iść i szukać sobie znachorów, którzy pomogą. Profesjonalizm zawsze jest drogi.
Blackburn nie zajmował się przygotowywaniem protez i montowaniem ich u pacjentów. Zupełnie się na tym nie znał, nigdy nie szkolił się pod tym kątem. Ale tego nie musiała wiedzieć.
Już miał podjąć temat, wchodząc jej w słowo, gdy nagle Dachowiec zesztywniała a jej śliczne oczyska zmieniły się w dwie czarne kulki. Wyglądała teraz intrygująco. Na tyle, że otworzył usta by skomentować jej postawę, jednak ona go ubiegła i poleciła, aby się nie ruszał.
Poczuł jak jego ciało spina się, gotowe do akcji. Co się działo? Czemu tak nagle zachowanie Kejko tak diametralnie się zmieniło? Co było przyczyną?
Nie poruszył się ani o milimetr, ufając dziewczynie. Nawet jeśli spróbuje jakichś sztuczek i zaatakuje medyka, nie ujdzie z kliniki daleko. Marionetki były wyczulone na resztę personelu i przesyłały wiadomości między sobą w zawrotnym tempie. Wystarczyłby pojedynczy krzyk by zjawiło się tutaj kilka pracowników, a może i nawet sam Jan Sebastian.
Gdy nagle Kołysanka zbliżyła się do niego i ucapiła coś, co znajdowało się za nim, owionął go jej zapach. Wziął głęboki wdech. Na jego twarzy na chwilę pokazał się grymas charakterystyczny dla narkotycznego transu. Uśmiech wpełzł na jego usta, oczy zrobiły się jakby maślane. Była tak blisko!
Odsunęła się bardzo szybko. Za szybko. Szkoda, bo chciałby jeszcze przez chwilę pooddychać jej zapachem. Pachniała fantastycznie! Zupełnie nie zwierzęco a kwiatowo. Bane zatracił się w zapachu Kejko, nie zauważając, że za oknem zaczyna się dziać coś niecodziennego - pnącza obrastały budynek, zasłaniając widok zza szyby.
- Nie szkodzi. - powiedział zmienionym przez przypływ pożądania głosem - Lubię, kiedy piękne kobiety z taką pasją naruszają moją przestrzeń osobistą. - powiedział cicho i zmrużył oczy. Może to co powiedział było dziwne, jednak ona powinna to odebrać jako komplement. Bo przecież powiedział komplement, prawda?
Jej ogon poruszał się na boki, zdradzając zdenerwowanie. Niepotrzebnie, bo przecież Bane był dość tolerancyjnym mężczyzną. Nie lubił dotykać zwierzęcych dodatków u magicznych istot, ale sam w sobie nie był do nich uprzedzony. Rozumiał instynkty, przecież każdy się z nimi zmagał. On też, nawet w tej chwili walczył z chęcią złapania jej w talii i zbadania wnętrza jej ust własnym językiem. Powstrzymywał go tylko zdrowy rozsądek i obietnica, jaką złożył Julii. Zamierzał pozostać monogamiczny.
- Nie, nie należy do mnie. Nie wiem jakim cudem się tu znalazł. - powiedział marszcząc brwi. Gdy zapytała o uchylenie okna, jakby w ramach odpowiedzi, jedna z szyb okiennych strzeliła, krusząc się pod naporem pnączy. Bane spojrzał na roślinę zaskoczony, dopiero teraz zauważając problem.
- Cóż, uchylenie chyba nie będzie konieczne. - powiedział tonem, zdradzającym zdenerwowanie, bowiem pnącza które wdarły się do środka zaczęły rozrastać się i sunąć po podłodze.
I pewnie dalej obserwowałby nienaturalny wzrost rośliny, gdyby nie to, że w pewnym momencie zaczął nabierać tempa a na już utworzonych łodygach zaczęły kwitnąć duże, rozłożyste róże. Widok byłby piękny, lecz agresywne pnącza nagle wystrzeliły w stronę dziewczyny, nie wiedzieć czemu obierając ją sobie za cel.
- Uważaj! - krzyknął i szarpnął ją za nadgarstek, ciągnąc w swoją stronę a następnie za siebie. Pnącze oplotło się na kostce jego nogi, by następnie wspiąć się po łydce wyżej i wyżej. Medyk skrzywił się pod naciskiem i spojrzał na Kejko. Zdążył ją uchronić przez różą, jednak nie na długo, bo już po chwili kolejne pnącze zaatakowało jej nogi.
Jeśli zdążyła się uchylić, roślina podążyła jej tropem. Jeśli nie, unieruchomiła ją podobnie jak Cyrkowca.
Bane nie rozumiał co się dzieje. Zamierzał krzyknąć i zawiadomić personel, jednak kątem okaz zauważył, że drzwi do gabinetu zostały obrośnięte i całkowicie przykryte rośliną.
Zakwitłe róże wydzielały bardzo mocną woń. Drażniła nozdrza. Było w niej coś narkotycznego.
- To nie moja zasługa! - zawołał do Dachowca, by nie myślała, że została zaatakowana przez medyka - Nie rozumiem co się dzieje.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach