Punkt Obserwacyjny SCR

Colette
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Punkt Obserwacyjny SCR
Nie 13 Lis - 21:06

Zdawać by się mogło, że naturalną koleją rzeczy artyści zwykli chciwie łaknąć pochwał wszelkiego rodzaju; ledwie garstka renegatów tworzyła sztukę dla samej sztuki, w żaden sposób nie szukając poklasku tłumu. Lecz jakże groteskowo brzmiała pochwała z ust gburowatego, starego zboczeńca, który nawet… nie istniał! Colette obrzuciła znad ramienia zjawę zdegustowanym spojrzeniem, lecz nie poświęcała jej zbyt wiele uwagi i szybko odwróciła się do Rosarium z psotnym uśmiechem tańczącym na jej wąskich ustach.
Wuj Baltazar, jak widzisz mój arcyksiążę, byłby doskonałym doradcą. Jest z niego nie tylko niezrównany w boju wojownik pijący na śniadanie krew wrogów i zagryzający ją wciąż bijącymi sercami wyrwanymi z ich ciał, lecz również doskonały z niego ogrodnik. Kto wie, czy ta… zjawa wielu talentów nie rozwinie swojego małego interesiku jeszcze bardziej i stanie się dajmy na to cukiernikiem?

I jakby na zawołanie odezwał się i wspomniany wcześniej Baltazar, jakby dowodząc niedawnych słów Upiornej. Choć natura słów upiora-Arystokraty zdawała się być zgoła niewinna, to Colette świadoma zboczonej natury Agasharrowego "wuja" nie mogła przyjąć ich spokojnie - nie po tym, gdy zjawa próbowała obłapywać ja swoimi nieistniejącymi łapskami. Zasłoniła przedramieniem swoją pierś w obronnym geście i cofnęła się odruchowo, niemalże wpadając plecami na Rosarium. W rzeczy samej była bardziej zniesmaczona, niż przestraszona, lecz świadomość, że za słowami widziadła kryje się coś jeszcze nie dawała jej spokoju.
Mój Lordzie, choć dzień już na dobre się rozgościł na niebie, to pozwólmy Baltazarowi nacieszyć się jego istnieniem jeszcze kilka krótkich chwil, nim znowu pogrąży się w niebycie. — odparła cichym tonem powracając wzrokiem do oczu Upiornego.


Jakkolwiek Baltazar był odpychającym starym zboczeńcem, tak jego specyficznie żywiołowa natura nie pozwalała jej na pogrążenie się w ponurych rozmyślaniach. Colette była świadoma, że wkrótce być może będzie musiała opowiedzieć się po którejś ze stron; musiała też zadecydować, jak wiele i czy w ogóle przekaże informacje o Marionetkarzach z Wysp Lunis. Wszystkie te rozważania były na ten moment bezowocne i gdyby Upiorna oddała się im, byłaby zapewne nieprzytadna dla Stowarzyszenia.
To… zrozumiałe. Lunis jest zbyt krótkowzroczne, by przyznać się do takich… komplikacji i zbyt zapatrzone w siebie, by zdawać sobie sprawę z potencjalnych możliwych konsekwencji. — odpowiedziała Czarnoksiężnikowi, barczystemu mężczyźnie ubranemu w długie, ciemnopurpurowe szaty — Miejmy więc nadzieję, że krnąbrna służba to jedyne, co wymsknęło się że stalowego uścisku Lae'phela. — ostatnie zdanie powiedziała dużo ciszej, jakby do siebie.


Czasem więc bywa, że z pozoru nieprzydatna lina zwisająca ze statku okazuje się być sznurem cumującym okręt do nadbrzeża. Colette wzięła głęboki oddech i spojrzała na oferowaną jej dłoń Upiornego, którą po chwili ujęła w swoją drobną dłoń i dała się przyciągnąć do siebie mężczyźnie. Zaledwie po kilku drobnych kroczkach - owocach impetu gestu Rosarium - Colette wsparła swoją dłoń o arcyksiążęcą pierś, noskiem znajdując się zaledwie kilkanaście milimetrów od jego mostka. Carlunamis przypięty rzemykiem do paska Upiornej obijał się o jej biodro.
Lunis zapewne będzie chciało dostać ich głowy na tacy. — rzekła cicho i zmarszczyła brwi, nim zadarła głowę, by spojrzeć na Upiornego — Lecz nie wiem, czy na to… zasłużyli. — ton jej głosu zdradliwie zadrżał, nim kobieta odzyskała panowanie nad swoim tonem — Jakkolwiek Marionetkarze nie posiadają zapewne przy sobie żadnych Marionetek, sami w sobie mogą okazać się być bardzo niebezpieczni. Pomijając ich zdolności magiczne, zapewne będą wyposażeni w swoje protezy. Śmiercionośne narzędzia, lecz nie powinny sprawić większego wyzwania dobrze wyszkolonym wojownikom. — odzyskawszy siłę głosu, jej słowa zabrzmiały pewniej i bardziej stanowczo, niż jeszcze przed chwilą — Może i niczym nie będą różnić się od bezdomnych, ale proszę, niech Strażnicy nie dadzą zwieść się pozorom. — dodała ciszej wpół opuszczając blade powieki na jasne oczy.




Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Czw 18 Maj - 13:19, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Zaletą nierozerwalnie związaną z Wujem Baltazarem jest elastyczność. Niewielu byłoby zdolnych do tak gwałtownych, dalekosiężnych i absurdalnych zmian własnej osoby ze względu na potrzeby chwili jak Zjawa nazywana wujem Baltazarem. W gruncie rzeczy nie miałby żadnych oporów przed wmawianiem wszystkim, że jest piękną księżniczką zaklętą przez złego czarnoksiężnika w paskudnym ciele i zmuszoną do wygadywania tych wszystkich nieobyczajnych bredni. Rzecz jasna Baltazaria wskazałaby na Agasharra, jako na czarnoksiężnika winowajcę wszelkich jej nieszczęść. Byłby nawet gotowy twierdzić, że jego miano "wuj Baltazar" pochodzi od echa jej prawdziwego imienia: Wiris Taltaraz. I nic nie robiłby sobie z tego, że jakkolwiek długo by się nie powtarzało "Wiri Taltaraz" to nie dałoby to efektu w postaci "wuja Baltazara"

- Och! Ja cukiernikiem? Miałby swe dzieła sztuki sprzedawać jakimś darmozjadom?! Jak jakaś szemrana kurtyzana siedząca na zacienionej ławce i czekająca na byle przybłędę, który zechce skorzystać z jej usług? Ja, wielki wuj Baltazar nie będę sprzedawać swego talentu, lecz mogę się z nim podzielić... Jeśli dziewuszka rozumie co mam na myśli. - Po tych słowach spojrzał na Colette z uśmiechem, który mógł budzić niepokój i śmiało mógłby znaleźć się w encyklopedii pod pewnym hasłem zaczynającym się na literę P. - Nie mam zamiaru tracić czasu na głupców, których powinno się zostawić na pewną śmierć. Niech ich zadepczą, bo jedyne do czego się nadają to żeby być zaprawą pod bruk ulicy. Moje talenty są warte więcej niż całe te wasze strojnisiowate kluby przynudnych orgii.

Lord Protektor zajęty był odprawianiem swych ambasadorów, którzy mieli wyruszyć do walczących stron by upewnić się, że Marionetkarze z Wysp nie otrzymają wsparcia ani od Zory, ani od Fyortersoli. Oczywiście z należytą dyskrecją. Jakkolwiek bowiem działania Różanych Strażników mogły i zapewne będą musiały sięgnąć po argument siły, tak Czarna Róża nie była wyłącznie bezmyślną siłą zadającą cios na ślepo. Dyplomacja miała zapewnić bezpieczne zaplecze. Szczególnie trudne zadanie stało przed dyplomatą, który miał zmierzyć się z Vincentem Zorą i jego sztabem.

Było więcej niż prawdopodobne, że Marionetkarze z Wysp współpracują z Zorą. Milicja miała wiadomości, które nie powinny znajdować się w wiedzy każdego mieszkańca Miasta Lalek. Do tego wojna swój początek miała w Księżycowym Metalu - a niewielu Marionetkarzy posiadało umiejętności, by w pełni wykorzystać potencjał tego cennego kruszcu. Co więcej na potrzeby Milicji o wiele prościej, taniej i bezpieczniej było wykorzystać inne rozwiązania.

Dłoń Lorda Protektora powędrowała na policzek Colette, tak że kciukiem przysłonił jej usta, gdy ganiła Lunis za krótkowzroczność. Księżycowe Wyspy miały wiele własnych, wewnętrznych problemów - bo jak inaczej wyjaśnić nagłą zmianę polityki praktykowanej od tysiącleci?
- Niech Krótkowzroczność Lunis zapewni im spokojny sen, a nam swobodę działań bez niewygodnych pytań ze strony Wyspiarzy i bez nierozważnych działań Lae'phela i jego przełożonych. - Lunis nie miało sił, by walczyć z Arcyksięstwem. I nie chodzi tu nawet o liczebność wojsk - wszak Księżycowa Stolica była ogromną metropolią, lecz o fakt, że utrzymanie porządku przy absolutnej władzy opartej na przywilejach Upiornej Arystokracji wymagało zaangażowania ogromnych sił. I choćby Lunis było zdolne do szczelnego otoczenia swymi armiami Miasta Lalek, to Lae'phel nie otrzyma znaczących posiłków - czym wtedy księżycowe miasto strzegłoby swych tradycji.

Następnie, przyciągnąwszy Colette do siebie wysłuchał jej raportu i nakazał Lunatykowi - pośrednikowi wszelkiej komunikacji - przekazać te wieści do tych, którzy znajdowali się na pierwszej linii frontu. Stało się to akurat na kilka chwil przed tym, jak Ciernista Wiedźma stanęła przy Lordzie Protektorze ukłoniwszy się nisko.
- Gotowa. - Zakomunikowała członkini Stowarzyszenia, czekając na dalsze polecenie. Najpewniej domyślała się kolejnych słów wypowiedzianych przez Arcyksięcia, lecz konieczne było wyjaśnienie zarówno dla niej, jak i dla Colette, by obie mogły pojąc istotę swego zadania.
- Jedna z was potrafi wejrzeć do magazynu, lecz opisywanie chaosu walki jest trudniejsze niż jego pokazanie. Druga za pomocą swego artefaktu pozwoli nam ujrzeć to, co dzieje się w kryjówce Marionetkarzy przybyłych z Wysp Księżycowych.
Po tych słowach Koliber zbliżyła się do Colette i powoli wyciągnęła dłoń w jej stronę, by dotknąwszy ją palcami napełnić umysł Arystokratki wiedzą posiadaną przez siebie.

- No weźcie nie słuchajcie kołka. Co on tam wie? Takie dziewuchy jak wy mogą robić teraz o wiele przyjemniejsze rzeczy niż stanie i robienie jakiś magicznych czary mary. Już ja, wspaniały Baltazar zadbam o was i pokażę parę sztuczek. Takich specjalnych, o których kołek to by nawet nie pomyślał. Bo wiecie kołka to przerasta, bo to nudziarz. Noo..... Dziewuszki moje miłe! - Grzmiał Baltazar jednocześnie próbując dotknąć zarówno Colette jak i jej współpracowniczkę w praktykowaniu dziennikarstwa wojennego z bezpiecznego dystansu. Jego działania jednak pozostawały w dalszym ciągu bez większego echa, więc padł nieopodal kobiet na kolana i wyciągając ręce w górę zawył.
- Dzisiejsza młodzież nie szanuje starszych! Kompletnie nie wie co powinna robić i nie słucha mądrych rad. Tak właśnie upadają imperia! Przez pychę i ciamajdowatość młództwa! Gdy szlachetni i mądrzy starcy odchodzą, Ci płaczą, że nie usłuchali ich za życia. Panienki będą mogły płakać z rozkoszy jak przejrzą na oczy i po rozum do głowy sięgną wedle mych mądrych słów! Wuj Baltazar was nigdy nie zostawi!

- Przygotujcie się, gdy tylko Różani Strażnicy przekroczą drzwi magazynu chcę mieć pełne rozeznanie sytuacji. - Uśmiechnął się do obu członków Stowarzyszenia Czarnej Róży, po czym spojrzał raz jeszcze na pole bitwy. Jakiś oddział Fyoretersoli opuścił Pałac Gwiazd i zaatakował. Tym samym batalia objęła już obie strony mostu.

- Jeśli wolno. - Głos zabrał członek Stowarzyszenia, który dopiero co pojawił się w Wieży Zegarowej, a który jeszcze chwilę wcześniej zajmował się materiałami wybuchowymi znalezionymi w wozie jednego z rzekomych kupców. - Prawdopodobnie udało nam się ustalić miejsce, gdzie wybuchowa mieszanka została sporządzona. Przychodzę prosić o zgodę na weryfikację przypuszczeń.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Sprawy zdawały się toczyć nad wyraz szybko: ledwo opuściła pokład Szkarłatnego Węża i postawiła swoje pierwsze kroki na kontynencie, a już rzucona została w objęcia Miasta Lalek i targającego nim konfliktu, który – jak wskazywały nowe okoliczności –  powiązany był ściśle z miejscem jej pochodzenia. Nadmienić należy również, iż sprawca całego zamieszania a przede wszystkim Colettowej obecności w Wieży Zagranicznej trzymał ją w swoim żelaznym uścisku i powierzał jej coraz to nowsze i bardziej dyskretne obowiązki.

Sama możliwość skomponowania i wystawienia pastorale heroique na salonach Różanego Pałacu była zaszczytem samym w sobie, o którego doświadczeniu zapewne niejeden młody artysta śnił nocami. Czyż nie podobnym zaszczytem dla młodzika przynależącego do Stowarzyszenia była możliwość współpracowania z najbardziej doświadczonymi i zasłużonymi weteranami w quasi-sztabie? Była wszak w miejscu, w którym wszystko się dzieje i gdzie podejmowane były decyzje, które mogły wpłynąć na polityczną arenę Miasta Lalek, gdyby Czarna Róża postanowiła opowiedzieć się po którejś ze stron lub arbitralnie próbowała zaprowadzić porządek wśród gangów.

A jednak Colette, choć ukontentowana z uśmiechu losu przeczuwała, że być może chodzi o coś więcej, niż arcyksiążęca przychylność. Może Lord Protektor widział w niej zagrożenie, które trzeba było trzymać jak najbliżej na wypadek gdyby trzeba było działać szybko i stanowczo? Księgi i kroniki pełne były historii o chytrych jak lisy władcach, którzy dzięki sprytowi i podstępowi byli zawsze o krok od wrogów i niejednokrotnie rozprawiali się z nimi w sposób stanowczy i… brutalny. Rozsądek nawoływał do większej powściągliwości, a na horyzoncie czaiły się czarne ptaki głośno kraczące, że ponownie nie będzie niczym więcej niż pionkiem w nieswojej grze.
—  Orgii? — powtórzyła bezmyślnie za Baltazarem rzucając zdziwione spojrzenie Rosarium, po czym speszona szybko odwróciła wzrok; piekące policzki wcale nie ułatwiały jej opanowania się..

Tak, Baltazar zdecydowanie zbyt dużo mówił i być może w tym oto momencie Colette pożałowała, że nie zaproponowała pozbycia się zjawy. Na szczęście ku uldze kobiety uwagę Upiornego zaabsorbowało odprawianie dyplomatów. Już wyobrażała sobie barwne plotki krążące po salonach Lunis, gdyby ktoś postronny przeinaczył niefortunnie słowa upiora i rozpowiadał o sławetnych orgiach Czarnej Róży. Choć może to nie byłyby tylko plotki? Szybko zganiła się za taką myśl i przygryzła wargę.

Na której szybko spoczął palec Upiornego uniemożliwiając jej dalsze zabranie głosu. Być może był to akt miłosierdzia okazany wobec panny Lucan, która nie musiała już więcej zabierać głosu w sprawach dla niej trudnych, narażających ją na nielojalność zarówno wobec Lunis jak i Rosarium. Niełatwo jest mieć dwóch mocodawców. Miękki miąższ umalowanych warg rozstąpił się nieco, być może ze zdziwienia spowodowanego niespodziewanym ekscesem ze strony mężczyzny. Będąc pozbawioną głosu, skinęła jedynie głową z niemalże groteskowym namaszczeniem.

Choć bycie zawieszoną na arcyksięciu było zaskakująco wygodne to nie mogła trwać tak wiecznie, a pretekstem do przerwania kontraktu okazały się być… obowiązki! Zwolniła uściski wyprostowawszy spojrzała na przybyłą kobietę. Nie spodziewała się, że jej instrument zostanie wykorzystany w podobny sposób.
—  Sprytne rozwiązanie! — oczy Colette rozszerzyły się ze zdziwienia, a dłoń intuicyjnie powędrowała w dół, w kierunku smukłego kształtu Carlunamisu. Metal był przyjemnie zimny w dotyku, a panna Lucan czuła, jak delikatna magia rezonuje pod opuszkami jej palców. —  Nigdy jeszcze nie robiłam tego w taki sposób. Z reguły snułam swoje własne historie, liczę jednak, że uda mi się przekazać jak najmniej zmącony obraz.

Potok słów padający z ust Colette (która czuła, że wreszcie mogła się realnie do czegoś przydać) zamarł, gdy dłoń kobiety spoczęła na jej ramieniu a jej umysł wypełnił się dziwacznym połączeniem i myślami-obrazami, które nie były jej. Przyzwyczajenie się do nowego doświadczenia nie było zadaniem prostym; choć Upiorna nie mogła pozbyć się wrażenia, że jest to bardziej zaawansowana wersja gry, w którą bawiła się razem z rodzeństwem, a która polegała na przekazywaniu sobie po plecach konkretnych liter czy symboli tak, by w wyniku przekazu powstał cały wyraz lub rysunek. Nigdy nie była w tym dobra.

Doświadczenie było na tyle intensywne, że Colette nie zarejestrowała słów Baltazara – gdyby tak było zapewne zastanawiałaby się, czy zjawa może zostać skazana za usiłowanie sutenerstwa. Choć może najpierw musiałaby uporać się z bezgranicznym obrzydzeniem słów starego zboczeńca.
—  Gotowa.  powtórzyła wcześniejsze słowa Kolibra i trzymając w dłoniach Carlunamis czekała na sygnał ze strony Ciernistej Wiedźmy.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Czw 18 Maj - 13:20, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Punkt Obserwacyjny SCR
Nie 15 Sty - 20:21
Niekiedy polityka niewiele różniła się od dziecięcych przepychanek. Choć mówiło się o tym, że naczelną rolę grają interesy, to emocje nazbyt często przedzierały się na pierwszy plan. Wbrew pozorom nie chodziło jednak o to, by wyzbyć się całkowicie emocji i przy podejmowanych ważkich decyzji odrzucić uczucia, sympatię i pielęgnowaną latami niechęć. Istotne było raczej uświadomienie sobie powodów swoich działań i szczerość wobec siebie. Szukanie elementów zbieżnych decyzji rozsądnej z decyzją najbliższą sercu.

Wuj Baltazar był jednak zaprzeczeniem tego wszystkiego. Jego decyzje nie były kierowane rozsądkiem, a wyłącznie emocjami. Co gorsze nie jego własnymi, lecz oczekiwaniem wywołania określonych emocji u innych. Dał temu zresztą bardzo dobrze wyraz, gdy pośpiesznie zareagował na dźwięk słów wypowiedzianych przez Colette.
- Tak! Bo dziewuszka widzi, że ja to jestem osoba ze wszech miar szczera i niemniej skromna. Tyle już konwersujemy sobie tutaj przyjemnie, a jeszcze nie było okazji by o tym opowiedzieć. Natomiast niektórzy nie są zbyt szczerzy i wolą nieszczerość i fałszywe uśmieszki zamiast prawdy. W gruncie rzeczy nie ma nic złego w orgiach, tak jak i nie ma nic złego w tańcu. Jednak kto to widział, żeby zamiast tańczyć wybierało się buty tak długo, że aż zasnąć można. Ja bym już dawno zasnął, gdyby nie jedzonko, bo te jest całkiem kuszące!

Rosarium oparł się przedramieniem o barierkę, na dłuższą chwilę odrywając swoje spojrzenie od bitwy. Jakkolwiek bowiem starcie pomiędzy wpływowymi organizacjami Marionetkarzy nie było bez znaczenia, tak możliwość wpłynięcia na walczących była znikoma. Nie wyjdzie przecież na środek mostu, by wygłosić płomienną mowę, która wzruszy sercami walczących tak dogłębnie, że Ci rzucą broń i padną sobie w objęcia.

Wizja taka niebezpiecznie jednak zbliżała się do absurdalnych i niedorzecznych marzeń wuja Baltazara. Mogło to oznaczać zatem tylko jedno. Wizja ta ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co sam Upierdliwy Krewniak, a zatem jest może być śmiało klasyfikowana jako fałsz. Oczywiście niektórym by to nie przeszkadzało. Czy bowiem mówienie o jednoczeniu ziem, zamiast brutalnym krwawym podboju,  czy też przedstawianie brata, który chciał jedynie objąć we władztwo odziedziczone ziemie jako o buntowniku, nie było tak samo fałszywe?

Zanim Colette się odsunęła na odległość, która pozwalała jej na wykonywanie swoich obowiązków, to Arcyksiążę kilkukrotnie dotknął głowy kobiety. Spojrzawszy w oczy wyspiarki powiedział:
- Opowiadanie historii, nawet znanej i mającej rzeczywiście miejsce w przeszłości, wymaga odrobiny wyobraźni, by w sposób przekonujący i jak najbardziej wierny nieznanej rzeczywistości uzupełnić luki, w tym co wiadome.
Nie można zapominać, że gdyby wszystkie szczegóły historii były znane i opowiedziane, to nie byłoby już nic do powiedzenia. Ważne jest jednak, by trzymać się jak najbardziej tego, co rzeczywiście mogło się wydarzyć. Żeby uniknąć przekłamań i nieopisanego gniewu na pytanie "co jest rzeczywiste?"

- Potrzeba wam więcej czułości, która przenika każdy aspekt rzeczywistości i łączy wszystkie skomplikowane ontologiczne pojęcia wzajemnymi więzami w sposób podobny do łączenia myśli i ich psychoanalizie. Ja to nie chwaląc się jestem bardzo chętny by poanalizować drogą dziewuszkę. Ja dostanę coś miłego do rączki, a ona dowie się czegoś o własnym ciele. Jak dla mnie to uczciwy układ. - Powiedział wyciągając dłoń w stronę Colette, zupełnie jakby chciał zaproponować zawarcie porozumienia.

- Nie ma sensu tracić czasu. Zaczynajmy. - Dał sygnał Colette oraz Kolibrowi, by zaczynały, a następnie spojrzał w stronę lunatyka, oczekując od niego raportów.

Dowiedzieli się, że natarcie Zory na północy mostu zostało odparte. Nie oznaczało to końca bitwy, lecz na pewno pokrzyżowały plany szybkiego zdobycia mostu i przytłoczenia sił Fyortersoli. Za to na południu, jakkolwiek Zora została odepchnięta, to nie opóźniło to znacząco powolnego zajmowania pozycji do ataku. Bitwa, choć delikatnie przechylała się na szalę Fyortersoli, była w punkcie, gdy nie było możliwe przewidzieć kto będzie jej zwycięzcą.


Ostatnio zmieniony przez Tyk dnia Czw 22 Cze - 8:40, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Punkt Obserwacyjny SCR
Pią 3 Lut - 14:35

Jakkolwiek barwna osobowość Baltazara bez wątpienia byłaby w stanie zdobyć uwagę niejednej panny, mężatki czy wdowy, atencja ta zapewne owocowała niechęcią do rubasznego sposobu bycia zjawy. Na nic byłyby tłumaczenia, że wuj Baltazar nie istnieje i nie może nikogo skrzywdzić!

Lecz słowa Upierdliwego Krewniaka pozostały bez komentarza ze strony Colette. Upiorna być może wdałaby się w polemikę z Baltazarem, gdyby nie to, że była nad wyraz przejęta powierzonym jej zadaniem. Może nie tyle samą jego naturą, co tym, by wypaść jak najlepiej – w grę przecież nie wchodziło tylko zaprezentowanie swoich umiejętności muzycznych samemu arcyksięciu, który to nie miał okazji słyszeć jej gry, ale również innym członkom Czarnej Róży, którzy wypełniali Wieżę po brzegi; jednak najbardziej dotkliwą okolicznością wydawał się cel jej małego występu – miała przecież odegrać istotną rolę w obrazowaniu bitwy, a więc w czasie jej pierwszej prawdziwej misji.

Z dosyć nerwowych rozmyślań wyrwała ją arcyksiążęca ręka, która kilkukrotnie spoczęła na jej głowie w przedziwnej manierze. Drgnęła i odwzajemniła spojrzenie mężczyzny; nie wiedząc, co ma ze sobą począć, obdarzyła go niepewnym, trochę koślawym uśmiechem i opuściwszy powieki, przygryzła lekko wargę.
Jak sobie życzysz. — skinęła głową i zająwszy miejsce na drewnianej skrzyni stojącej nieopodal barierki, wsparła instrument o udo, z dłonią Kolibra nieubłaganie ciążącą jej na barkach.

I wkrótce smukłe palce Colette sprawnym, zdecydowanym szarpnięciem wprawiły w wibracje delikatne struny Carlunamisu. Melodia, początkowo cicha i nikła, rosła z każdym ruchem dłoni Upiornej, by po chwili znowu stać się ledwie słyszalna. Dziwaczne falowanie zdawało się tworzyć jeszcze bardziej osobliwą harmonię potęgowaną przez metaliczne brzmienie instrumentu.

Myśli kobiety wypełniły się obrazami – można by rzec, że widziała wszystko nie swoimi oczami, jakby z lotu ptaka. Gromady ubrane w błękitne mundury maszerowały równymi szeregami, by zaraz rozproszyć się i ścierać z małymi grupkami ludzi ubranych w czarne szale. Wizja trwała krótko i momentalnie przeniosła się na okazale wyglądający budynek, z którego wnętrza dobiegały odgłosy walki. Kolejne cięcie i Upiorna spoglądała teraz jakby z perspektywy osoby znajdującej się w środku budowli; widziała szturmujących „Milicjantów” ubranych w błękitne peleryny, którzy wkrótce byli wypierani na zewnątrz przez cudacznie wyglądających ludzi o niebieskich skórach. „Marionetki —” skorygowała się w myślach „— Marionetki Fyortersoli”.

Zjawy nie pojawiły się jednak od razu. Z Carlunamis sączyły się ledwie strużki bladej, połyskliwej mgły, które opatuliły stopy zebranych w pobliżu osób. Tak, jak orkiestra buduje napięcie widowni, nim miejsce na scenie zajmie chór śpiewaków, tak Colette trzymała w niepewności zgromadzonych w Wieży Zegarowej członków Czarnej Róży z nieprzeniknionym uśmiechem na twarzy. Dopiero, gdy jej entrée osiągnęło punkt kulminacyjny i wieża wypełniła się całą gamą dźwięków, mgła w ułamku sekundy przybrała humanoidalne, przeźroczyście upiorne postacie. Panna Lucan nie mogła powściągnąć błysku satysfakcji, który rozświetlił jej oczy, gdy spoglądała na swoje małe, mgliste twory, które starały się najwierniej obrazować przekazywane jej informacje.
Na razie to tyle, nic nowego nie ma. — Koliber oderwała od niej dłoń i splotła ramiona na wysokości piersi, przenosząc ciężar ciała na tylną nogę.

Równocześnie z tym małym gestem głowa Upiiornej obróciła się w kierunku Rosarium i spojrzała na niego przeciągle. Nie przestawała grać, lecz jej muzyka ścichła, wszak Colette jedynie muskała zimne struny Carlunamisu opuszkami palców. Zjawy znowu straciły swoją skonkretyzowaną postać i przemieniły się w tumany gęstej, srebrzystej mgły.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
- Zdrada! - Krzyknął zupełnie nie czcigodny Wuj Baltazar, który choć mienił się członkiem rodziny Rosarium, to nigdy do niej nie należał. I choćby przeszukać wszystkich przodków Agasharra, to nie znalazłoby się tego Baltazara. Nawet uwzględniając bękarty, czy wyklętych - których ród się wyrzekł za ich przewinienia. I chociaż Zjawa podkreślała swe przymioty, chwaliła męstwo i kazała trwożyć się na sam dźwięk swego imienia, to w istocie nic z tego nie można było nazwać prawdą.

W tym punkcie Baltazar niewiele różnił się od szarlatanów sprzedających pordzewiałą biżuterię znalezioną na polach bitew pomiędzy potężnymi Upiornymi Arystokratami, mówiących, że są to ich własne dzieła i mieniących się najlepszymi jubilerami Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani. Był podobny do fałszywych uzdrowicieli zachęcających do korzystania ze swych usług osoby zupełnie zdrowe. Grajków rozpoczynających rozmowy od "zapewne mnie pan kojarzy!" Najemników  chwalących się, że myślą w sposób nieszablonowy i dzięki temu rozwiązują każdy problem, po czym na włamanie przywdziewają płytowy pancerz, który w danej sytuacji jest nieprzydatny. Niezbyt różniące się od najzwyklejszych kurtyzan z dzielnic biedoty Dachowce, które liczą, że swymi dźwiękami i pomrukami uwiodą jakiegoś Księcia i dzięki temu dostaną wygodne miejsce w zamku pośród chmur. Czy nawet młode dziewczyny, które usłyszawszy jakąś opowieść o rozmawiających ze zwierzętami księżniczkach wyruszają w las by odebrać dzieci ich matkom. Zabrać ze sobą do domu jakiegoś ptaszka, czy innego mieszkańca lasu, zbyt młodego by uciekać, bądź się chować. Wuja Baltazara łączyła z nimi wszystkimi pycha, egocentryzm i przekonanie o własnej wyższości - nawet jeżeli w niektórych przypadkach było zamaskowane za kurtyną fałszywej skromności i nieszczerego smutku.

To nawet nie tak, że Rosarium nie chciał wejść w polemikę z Wujem Baltazarem. Poćwiczyć sztukę argumentacji, by zbijać jego niedorzeczne twierdzenia i powoli, cierpliwie wykazywać wady rozumowania Zjawy. Gdy jednak można ugodzić swojego przeciwnika śmiertelnie, to po co marnować siły na bezowocne uderzanie w jego tarczę. Czasem lepiej zaczekać aż się odsłoni, nie marnując sił na puste dysputy.


- Zdrada! Czy Ty bękarci synu chcesz zastąpić Wuja Baltazara jakimiś pseudo zjawami? Marnymi imitacjami mojej wspaniałości? Wstyd mi za takie bezrogate coś jak Ty! Nawet nazywanie Cię kołkiem to obraza dla kołków! Mówiłem Twej nieszczęsnej matce, że na pewno na twoim ciele ukryty jest gdzieś dodatkowy róg, albo i czterdzieści! - Baltazar ogarnięty szałem wymachiwał szablą na prawo i lewo, nie czyniąc jednak nikomu żadnej szkody. W swych ostatnich słowach nawiązywał do zwyczaju panującego w starych, szanowanych rodach Upiornej Arystokracji, gdzie urodzenie się kogoś z liczbą rogów inną niż jedna para, było odbierane jako zły omen. Dzieci takie były traktowane jak mutanty i początkowo zabijane, a z czasem gdy zwyczaje nieco się rozluźniły, były kastrowane, by nie roznosić "skażonej" krwi dalej.

Koliber spojrzała na Zjawę, po czym powoli, wyjątkowo nieśpiesznie, przeniosła swoje oczy na Colette i oznajmiła pod nosem:
- W przeciwieństwie do niego Twoje zjawy są przydatne.
Wyspiarka mogła mieć wątpliwości, czy słowa te były pochwałą, czy raczej stwierdzeniem podobnym, jak powiedzenie "pada" podczas deszczowego dnia. Wypowiedziane były w sposób całkowicie pozbawiony emocji. Koliber wydawała się wręcz nieco nieobecna.

Baltazar usłyszał słowa członkini Stowarzyszenia. W gruncie rzeczy Koliber nie kryła się z nimi za bardzo. Zjawa stanęła na barierkach i unosząc wysoko miecz głośno zaczęła swą przemowę.
- Powstań ludu wyklęty, gdy władają Tobą tacy nieudacznicy, zgnili Arystokraci, za nic mający sobie wasze życie, a oceniający was tylko przez użyteczność! Chwyćcie miecze, widły, siekiery, sierpy i młoty, by walczyć przeciwko tyranii tego płaza! Kto wolność ceni i w sercu ma, kto równości pragnie ras, ten niech za mną podąża przeciwko zakale mej rodziny i jego bezrozumnym sługusom! Otacza się kobietami, bo sam jest niczym kobieta - bezrozumny, niezbyt bystry i niezdolny do samodzielnych decyzji! Tacy głupcy nie powinni rządzić nawet toaletą! To do nas, dzielnych i uciśnionych należy przyszłość. Władza dla Arystokracji oraz wolność i swobody obywatelskie dla wyklętego ludu tej ziemi, to ja wam obiecuję!

W czasie przemówienia Baltazara, na które w zasadzie nikt nie zwrócił większej uwagi. Colette znów zaczęła grać, ukazując im tym razem scenę walki pomiędzy członkami Stowarzyszenia oraz Marionetkarzami z Wysp Księżycowych. Rosarium przyglądał się uważnie widziadłom stworzonym przez instrument Arystokratki.

Dopiero jednak gdy dwoje Marionetkarzy padło martwych, choć nie zostali śmiertelnie ugodzeni przez żadnego z członków Stowarzyszenia - co zresztą zostało Rosarium potwierdzone przez odpowiednie do tego osoby.
- Nie ginie się za sprawę, w którą się nie wierzy. Nie oddaje się własnego życia, jeżeli nie jest się przekonanym, że to jedyne wyjście. Marionetkarze nie chcieli być złapani. Zdecydowali zabrać swoje tajemnice do grobu.
Zamyślone słowa Rosarium kontrastowały z wypowiedzią Agmowej mamy, która nastąpiła kilka chwil później.
- Widzisz! Miałam rację, że trzeba przygotować Agmy, które po zjedzeniu zwłok  pozwolą na dostęp do wspomnień. Tylko eee... nie zdążyłam ich jeszcze wyhodować.
Słowa te nie były skierowane do Arcyksięcia, czy zebranych wokół niego członków Stowarzyszenia, a raczej do kogoś, kto stał obok Agmowej mamy i najpewniej był jej asystentem.

Arcyksiążę spojrzał w kierunku kobiety, lecz szybko wrócił wzrokiem do zjaw Colette. Wtedy też Koliber ponownie zabrał głos.
- W budynku jest jeszcze dwóch. - Gdy Lord Protektor spojrzał w stronę Kolibra, kobieta również spojrzała na niego. Zwlekała chwilę, nim wyjaśniła sytuację, w jakiej znaleźli się Gawain, Themis, Thorn i Vyron.
- Wyczuwam jeszcze dwie inne osoby, ale nie mogę podać szczegółów. Zdaje się, że ich umysł jest w jakiś sposób chroniony. Wiem, że tam są, ale nie wiem gdzie dokładnie i kim są. - Na zakończenie westchnęła i ponownie dotknęła Colette, by pozwolić jej na stworzenie kolejnych zjaw, gdy członkowie Stowarzyszenia wykonają swój ruch.

Zjawa widząc nieskuteczność swych nawoływań do rebelii próbowała jeszcze przekonywać, że przez niegodziwe i nieudolne rządy Rosarium nastanie czas wielkiego głodu. Wobec jednak braku większego skutku, uznał, że wróci do wcześniejszej taktyki.
- I co Kołek? Bierzesz sobie jakiegoś kobiety, co są równie bezużyteczne jak Ty, i potem nawet Ci nie powiedzą gdzie są wrogowie! Za moich czasów za coś takiego czekała gilotyna! To jawna niekompetencja! No ale czego spodziewać się po kobiecie.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz

Czystość rasowa w Lunis była jedną z polityk o najwyższym priorytecie. Zresztą czego innego można było spodziewać się po izolacjonistycznym narodzie wyspiarskim, który odgradzał się nawet od własnych krewniaków pozostających na jakże rozległym kontynencie? Colette uniosła głowę i spojrzała przeciągle na Baltazara wygłaszającego obelgi pod adresem Rosarium. W rzeczy samej nie można było pozwolić, by niechciane geny godzące w archetyp Upiornego były przekazywane dalej. Tak drastyczne wykluczenie ze społeczeństwa jednostek o większej ilości rogów było zatem wysoce pożądane i potrzebne, aby nie dopuszczać do kolejnych mutacji. Kto wie, jak daleko mogłoby to zajść, gdyby owe geny uległy dalszemu nieprzewidzianemu przekształceniu? Może przy odpowiedniej kombinacji byłyby odpowiedzialne za kolejne zniekształcenia, dajmy na to wyrośnięcie kolejnej, nieparzystej kończyny?

Dzieci dotknięte wspomnianą deformacją były tak samo pogardzane jak te pochodzące z nieprawego łoża, a będące wynikiem związku międzyrasowego. Upiorna nie dopuszczała do siebie myśli, że można byłoby być dumnym z przodka będącego Szklanym czy Marionetkarzem! Wskazywałoby to jedynie na desperację arystokraty i na jego zubożenie.

Mimowolnie spojrzała na wierzchołek arcyksiążęcej głowy. Rogi Upiornego były niewidoczne, a ciekawość Colette przez to niezdrowo wzrosła. Szybko jednak odtrąciła tę myśl jak latającego koło nosa owada.  
Dziękuję. — słowa Kolibra potraktowała wszak jak pochwałę i ku własnemu zdziwieniu musiała przyznać samej sobie, że zarumieniła się pod maską.

Nie zajmowała się również nawołującymi do rewolucji słowami Baltazara. Jej umysł ponownie wypełnił się obrazem wnętrza zrujnowanego magazynu oraz trójką znajdujących się w jego wnętrzu Różanych Strażników. Palce Colette uderzyły w instrument. Na podłodze leżały zwłoki dwójki mężczyzn z dziwacznymi protezami. Kobieta drgnęła, gdy uświadomiła sobie, że już wcześniej miała przyjemność widzieć podobne konstrukty. I choć już wcześniej była świadoma, że może mieć sposobność spotkać się z niesławnymi lalkarzami z Lunis, to dopiero wizualizacja potwierdziła grozę plotek.
To naprawdę Marionetkarze z Wysp. — szepnęła cicho. Pokręciła głową i speszona kontynuowała grę, oczywistości wszak potwierdzać nie wypada.

Nagle obraz zniekształcił się i w końcu znikł, a Colette ze zdziwieniem spojrzała przez ramię nad stojącą nad nią Koliber. Ta wzruszyła tylko ramionami.
Coś zakłóca. — odparła jakby stwierdzała najbardziej oczywistą na świecie rzecz.

Colette podniosła się przerywając swoją grę i spojrzała na Upiornego. Skoro Zora współpracował z Marionetkarzami z Wysp, mogło być gorzej niż początkowo przypuszczała. Co, jeżeli Milicjanci przyjmą podobne metody walki co buntownicy z Lunis?
Nie ma z nimi kontaktu. — odezwał się Lunatyk dzierżący Wietrzny Pierścień — Żaden z nich nie odpowiada na nasze wezwania. Wyślijmy egzekutorów. Proponuję wziąć siłą ten magazyn.

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Punkt Obserwacyjny SCR
Nie 18 Cze - 23:26
- Też mi coś! Jakby Marionetkarze z Wysp różnili się od Marionetkarzy ze ścieków zwanych Miastem Lalek - Baltazar splunął niematerialną śliną, która bezgłośnie spadała w dół Wieży Zegarowej. - Wszyscy Marionetkarze to nudziarze, co muszą sobie tworzyć zmyślonych przyjaciół, bo nikt nie chce z nimi rozmawiać. Znałem ja wielu takich i zawsze przy odrobinie czegoś mocniejszego zwierzali się ze swoich głębokich problemów. Mówili o tym, że byli w dzieciństwie niekochani i nie mieli przyjaciół. No ja się nie dziwię jak się jest takim wybrykiem natury. Ja to nie miałem problemu z przyjaciółmi! Jeszcze mając ledwo dziesięć lat razem z kumplami plądrowaliśmy okoliczne wioski i gwałciliśmy wieśniaczki. Oj nie chcecie wiedzieć co robiliśmy z wieśniakami! Z tym psim ludem. Niech sobie ci Marionetkarze będą nawet z łodzi, kogo to obchodzi? - Zjawa mówiła głosem podniesionym, donośnym - zupełnie jakby wygłaszała przemówienie mające poruszyć masy. Niestety - marny los biednego wuja Baltazara - poruszył jedynie masę swojego nieistniejącego ciała. PS: jego ciało nie ma masy, ale nie chciałem być nazbyt okrutny.
Gdy współpracujące ze sobą Colette i Koliber utraciły możliwość przekazywania członkom Stowarzyszenia Czarnej Róży obrazów dotyczących Rosarium spojrzał na pole bitwy.
Widział dobrze jak Zora rzuciła się szturmem na Pałac Gwiazd. Porzucili żmudne przygotowywanie terenu, stawiając po raz kolejny na siłę uderzenia mającego przełamać obronę Eleonory. Było to działanie rozsądne w obliczu porażki na północy mostu. Powolne zdobywanie terenu miało pozwolić elitarnym żołnierzom Vincenta złamanie oporu Marionetek w Richardówce. Skoro jednak to się nie udało, to Zora mogła liczyć na szybkie zwycięstwo bądź cofnąć się spod Mostu Korzennego. Marionetkarze Milicji nie chcieli, by bitwa zmieniła się w długotrwałe walki pozycyjne.
Arcyksiążę widział także zielone mundury rodu Iris przekraczające rzekę Ailir, by wspomóc ród Fyortersole - z którymi od dawna są w zaprzyjaźnionych relacjach.
Pojawienie się Upiornego Arystokraty wraz ze swymi ludźmi z jednej strony oraz Marionetkarzy z Wysp Księżycowych mogłoby zwiastować, że wyspiarski konflikt przeniesie się na kontynent. Zdaniem Lorda Protektora były to jednak analogia zbyt daleko idąca. Zarówno Fyortersole, jak i Zora, byli Marionetkarzami. Aer Iris nie chciał władzy nad Miastem Lalek, lecz honorował wyłącznie stare traktaty. Zora natomiast bez wątpienia była inspirowana przez Marionetkarzy z Wysp, jednak realizowała przede wszystkim swoje własne interesy. Vincent nie poświęci swoich milicjantów dla cudzej sprawy. Gdyby nie widział w Metalu Księżycowym szansy na złamanie statusu quo i przejęcie Miasta Lalek, to nie angażowałby się w tę sprawę.
- Przecież to właśnie robimy. - Odpowiedziała kobieta sama siebie nazywająca Agmową Mamą. Pierwsze słowa wypowiedziała głośniej, by zwrócić na siebie uwagę, po czym zniżyła ton. - Przede wszystkim musimy powiadomić walczące strony o naszych działaniach. Nie chcemy żeby do tego magazynu ściągnęły Cienie Tenebres, tak jak nie chcemy żeby nasze rozmowy z Vincentem zostały odebrane przez Eleonorę za akt wojny.
Lord Protektor spojrzał zarówno na Marionetkarkę - twórczynię Agm, jak i na Lunatyka odpowiedzialnego za komunikację sztabu Stowarzyszenia Czarnej Róży z jej ludźmi rozrzuconymi po całym Mieście Lalek.
- Macie rację, lecz nie możemy działać pochopnie. Przede wszystkim chcę wiedzieć, czy problemy z kontaktem dotyczą wyłącznie Różanych Strażników znajdujących się wewnątrz magazynu.
Lunatyk potwierdził przypuszczenia Arcyksięcia. Choć nie były to dobre wieści, to Rosarium poczuł ulgę. Gdyby cała komunikacja została zakłócona mogłoby to oznaczać atak na samo Stowarzyszenie i to atak potężny. Zupełnie inny od nieudolnej próby wysadzenia Wieży Zegarowej.
- Czas żeby Czarna Róża odwiedziła Vincenta Zorę i Eleonorę Fyortersole. Przekażemy im, że Różani Strażnicy zostali zaatakowani przez Marionetkarzy z Wysp Księżycowych. Niech Vincent Zora dodatkowo usłyszy, że oczekujemy pomocy jego sił. Pod Akademią Zwycięstwa jest jeszcze sporo mieczy. Wystarczy tuzin, żeby wesprzeć Czarną Różę.
Koliber dotąd przyglądająca się rogom Colette, które wyraźnie zafascynowały członkinię Stowarzyszenia Czarnej Róży odpowiedziała nagle, raczej głośno myśląc, niż kierując te słowa do kogokolwiek.
- Przecież to my ich zaatakowaliśmy.
Rosarium tylko uśmiechnął się do kobiety, po czym kontynuował wydawanie poleceń. W końcu Vincent Zora nie musiał wiedzieć o wszystkim.
- Przygotujemy też grupę Ciernistych Egzekutorów żeby wesprzeć naszych Różanych Strażników znajdujących się już w magazynie. Gdy będą gotowi chcę niezwłocznie otrzymać informację. Mają czekać z wkroczeniem na mój sygnał.
Sytuacja zrobiła się nietypowa, a zatem pchanie kolejnych ludzi do magazynu na ślepo nie było decyzją rozsądną. Lord Protektor wierzył, że cokolwiek jego Różani Strażnicy spotkali wewnątrz magazynu, to będą w stanie wytrzymać na tyle długo, by przygotować Egzekutorów i dokonać niezbędnego zwiadu.
- Chcę mieć jakiekolwiek informacje o tym, co dzieje się w tym magazynie. - Zakończył, rzucając to zdanie przede wszystkim w kierunku grupy, do której należała Koliber, a która była odpowiedzialna za zwiad. Jednakże odpowiedział mu także Lunatyk, który natychmiast zaczął komunikować się z członkami Stowarzyszenia, którzy mogli być potrzebni. Egzekutorów powiadomił już wcześniej.
- Precz z kłamstwem i obłudą! Precz ze zniewieściałymi hierarchami, którzy podstępem zagarnęli władzę w rodzie i wykorzystują ją by kalać imię swoich sławnych przodków! Za moich czasów odrazą było kłamstwo i gdy dopuściliśmy się niegodziwych czynów to ich nie ukrywaliśmy. Wręcz przeciwnie! Wieść o nich nosiliśmy niczym ordery. Czy ja mówiłem jak urządzaliśmy sobie gwałtowe czwartki? Najeżdżaliśmy okoliczną wieś i braliśmy co chcieliśmy! I nie proście nawet bym wyjawił co robiliśmy z wieśniakami! Wasze zniewieściałe uszka nie są przystosowane do tak zacnych zabaw z tym biedaczym ścierwem. Gdybym to ja dowodził, to sam osobiście poszedłbym do tego magazynu i pokazał wszystkim kto jest prawdziwym herosem. Myślicie, że mój brzuch jest gruby od tłuszczu? Nie, po prostu karmię się chwałą zwycięstw! Moje ciało jest prawdziwą twierdzą. Nawet największe armię trwożą się na dźwięk mojego imienia. Moje ciało to świątynia przyjemności, której drogie Panie mogą zaznać. - Ostatnie słowa skierował do Koliber i Colette stojących nieopodal Arcyksięcia.
- Przy takiej świątyni chce się zostać ateistką. - Szepnęła Koliber na ucho do Colette, po czym spojrzała na Arcyksięcia, który postanowił w końcu zwrócić uwagę na wuja Baltazara.
- Skoro nie mamy obecnie żadnych informacji o magazynie zajętym przez Marionetkarzy z Wysp Księżycowych, to czy zechcesz wyczarować Zjawy, by wuj Baltazar mógł zaspokoić swoje potrzeby? - Słowa te skierował do Colette, uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Niewychowane kurtyzany! Nie uczono was, że niegodnym jest szepty podnosić w towarzystwie! nie wstydźcie się i powiedźcie jak bardzo pragniecie wuja... - Baltazar przerwał nagle, gdyż zrozumiał co właśnie zostało wypowiedziane przez przyzywającego go Agasharra. - Patrzcie kołka! Poszedł po rozum do głowy i zrozumiał, że wuja słuchać trzeba. No, przyznam, że nie spodziewałem się tego po kimś o tak małym mózgu.
Nim jeszcze Baltazar skończył swój monolog, to kobieta nazywająca się Agmową Mamą zadała głośno pytanie, którego znaczenia Baltazar nie zrozumiał.
- Wasza Wysokość, czy wolno mi spytać czy nasza artystka otrzymała już swój kolor i czy jest to róż? Pasowałby jej.
Rosarium spojrzał w stronę Ciernistej Wiedźmy. Gdy odpowiadał, że jeszcze nie, usłyszał także słowa Kolibra skierowane do samej Colette:
- Ja mam czarny.
Na dźwięk tej deklaracji pochodzącej ze strony członkini Stowarzyszenia Czarnej Róży spojrzenie Lorda Protektora oraz Kolibra spotkały się. Patrzyli na siebie przez krótką chwilę, po czym Koliber odwróciła wzrok spoglądając w inną stronę a Lord Protektor zwrócił się do Upiornej Arystokratki.
- Wszystkie się dowiesz w odpowiednim czasie. - Po czym wyciągnął dłoń i pogładził ją po policzku. Jednocześnie Koliber zrobiła raz jeszcze krok w stronę wyspiarki i szepnęła, ponownie bardzo cicho:
- Uwierz mi, że to nie jest odpowiednie miejsce i czas na wyjaśnienia.
W tym czasie Baltazar nie mógł doczekać się obiecanej orgii.
- No dalej! Dalej! Tylko baby zajmują się jakimiś kolorami. Kogo to w ogóle obchodzi jak sobie jedna z drugą będą malować paznokcie czy jakie paskudne kiecki założą - przecież i tak chodzi o to, żeby je z nich zedrzeć! No szybciej, dawać mi tę orgietkę! Natychmiast mówię!

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Punkt Obserwacyjny SCR
Czw 29 Cze - 21:21

Baltazar, czcigodny wuj i senior rodu, zdawał się mieć nieposkromiony wręcz apetyt na płeć niewieścią. Ale nie tylko, lecz Colette nie odważyła się wgłębiać w dalsze preferencje romantyczno-erotyczne wiekowej zjawy. Nie tylko ze względu na obleśną naturę nestora, lecz przede wszystkim z uwagi na fakt nieistnienia owego osobnika - w gruncie rzeczy byłoby to tak samo owocne, jak pytanie wody dlaczego płonie.

Znudziły ją również próby prowokowania upiora - jak się okazało, zjawa była na tyle płodna, iż nie potrzebowała żadnej zachęty do wyrzucania z siebie kolejnych, coraz to bardziej kreatywnych obleg czy niestworzonych historii ze swojego dzieciństwa. Vincul położył się u stóp Colette i przeciągnął się z ziewnięciem.

Zastanawiała się w ciszy, jakim cudem Marionetkarze opuścili Wyspy Księżycowe i przedarli się na kontynent. Zapewne była to część służby, która przypłynęła razem z Lapha'elem i jego ludźmi statkami. Musieli zatem doskonale maskować owe akty niesubordynacji i dezercji, skoro wieść ta nie przedarła się do opinii publicznej - lecz równie dobrze Colette nie dysponowała kompletem informacji i zwyczajnie nie słyszała o owych plotkach.

Rodziło to jednak pewne pytania odnośnie stopnia zorganizowania Marionetkarzy. Dotąd słyszała jedynie oficjalną wersję, jaką jej przedstawiano: że działania buntowników były niezorganizowanymi ogniskami buntu, które spontanicznie wybuchały i gasły. Jak widać mieli jednak uformowane pewne struktury, dzięki którym Marionetkarze dostali się na kontynent; nie sądziła, że przypuszczalne odłączenie się służących od Księżycowego Generała było wynikiem spontanicznego zrywu, lecz raczej opracowanego planu.

Lecz mogła równie dobrze się mylić, a Marionetkarze zostali przemyceni na kontynent w inny sposób.

Uchwyciła na sobie spojrzenie oczu Kolibra, lecz świadomość ta spowodowała tylko rosnące zawstydzenie panny Lucan. Mimowolnie przeczesała włosy myśląc, iż być może jakaś nie-Baltazarowa zjawa zaplątała się w jej włosach?

Jej zadanie zakończyło się, tak przynajmniej przypuszczała, bowiem nie mogła już więcej materializować obrazów wnętrza magazynu. Położyła Carlunamis na udzie i kilkukrotnie zacisnęła w pięść zdrętwiałą od gry rękę.

Baltazar wytrącił ją swą obecnością z zamyślenia, a kobieta nieco nieprzytomnie spojrzała w kierunku zjawy. Nie potrafiła orzec, czy bardziej ogarnął ją ścisk żołądka wywołany obrzydzeniem baltazarowymi słowami, czy rozbawienie przewrotnym komentarzem Koliber. Zachichotała cicho.
Och? — uniosła głowę i obróciła się w stronę Rosarium, zaskoczona nagłością jego słów — Jeżeli taka jest twoja wola. — rzekła ostrożnie i gdy jej zmęczona ręka odpoczęła nieco, rozpoczęła na nowo swoją grę.

Nie polemizowała z zasadnością rozkazu Upiornego. Zjawy przecież były bezcielesne, a zatem nie mogły zapewne wchodzić w tak zażyłe interakcje - nawet między nimi samymi. Być może Rosarium po prostu próbował znaleźć jej jakiekolwiek zajęcie?

Działo się wiele, pojawiało się wiele niewiadomych i rzeczy, których Colette nie ogarniała swoim rozumem. Czuła się przytłoczona i zagubiona. Nie umknęła jej również wymiana spojrzeń między Koliber, a arcyksięciem.
 Chyba wolę w to nie wnikać. — odparła zadziwiająco chłodno, czym zaskoczyła nawet samą siebie. — Mamy w końcu Baltazara do zabawienia. — Uderzyła w struny harfy. Zjawa nie przypuszczała, że sama przyniesie sobie zgubę.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Czw 13 Lip - 10:38, w całości zmieniany 2 razy

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Patrzący na kotłujących się wojowników walczących na placu przed Pałacem Gwiazd, na południe od Mostu Korzennego, nie myślał o toczącym się tam starciu. Patrzył, gdyż był to punkt dobry do zawieszenia wzroku. Widział jak nawałnica Milicjantów wlała się w bezładzie na plac z licznych uliczek Miasta Lalek a przeciwko nim stanęły zielone mundury rodu Iris wsparta przez jakiś oddział Eleonory - nie złożony jednak z charakterystycznych, przypominających dzieło morderczej sztuki, Marionetek bojowych Rodziny. To nie była jednak jego walka i nie zważał na to, kto wygra te starcie.

Plany Lorda Protektora wybiegały daleko poza Miasta Lalek. Był świadom, że przyjdzie czas, gdy będzie trzeba zaprowadzić arcyksiążęcy pokój także w skorumpowanym i kontrolowanym przez gangi mieście. Na to jednak przyjdzie jeszcze czas w przyszłości. Musiał czekać na lepsze okoliczności, na bardziej sprzyjającą okazję. Sprawą pilniejszą były jednak Wyspy Księżycowe.

Dostrzegał wrogów zarówno w starej arystokracji Lunis, która prędzej zbrojnie wystąpi przeciwko Lordowi Protektorowi, niż ugnie kolana, jak również w enigmatycznych buntownikach, o których wiedział niewiele. Faktem było jednak, że Ci nienawidzili Upiornej Arystokracji, a więc niełatwo byłoby ich przekonać do przyjęcia zwierzchnictwa rodu Rosarium. Wzajemne utarczki pomiędzy tymi grupami były natomiast doskonałą okazją do wpłynięcia na jedną ze stron. Udzielenia pomocy, która zwiąże ręce tego, kto będzie władał Wyspami Księżycowymi.

Agasharr spojrzał na Colette, która potwierdziła, że zrozumiała jego polecenie. Chociaż Lord Protektor nie uważał się za osobę nieomylną, która nie popełnia żadnego błędu, to zdawał sobie sprawę, że jego polecenia nie mogą być kwestionowane. Gdyby zezwalał na dyskusję z każdym poleceniem, które komuś wyda, to pozwoliłby także na realny paraliż arcyksięstwa. Z ulgą przyjął, że Colette jego zdaniem to zrozumiała.

Choć równie dobrze mogła przewidzieć to, co się zaraz stanie. Mogła zdawać sobie sprawę, że niematerialny Wuj Baltazar, który nigdy nie istniał, nie może wejść w żadną interakcję z żadną istotą. Tak materialną, jak również podobnymi jemu zjawami. Co więcej w gruncie rzeczy los Baltazara był już policzony - ten popełnił błąd. Czy może raczej kształtująca go magia nie mogła oderwać się od pewnych logicznych konsekwencji, pewnej - choć nikłej - spójności wykreowanego wizerunku. Wuj Baltazar tak bardzo naciskał na stosunki, zależało mu na tym tak bardzo, że nie było innego wyjścia - musiał pozytywnie odebrać wizję orgii. Pozytywnie, a zatem w sposób, który pozwoli na przerwanie rytuału.

- Ależ cudownie! - Powiedział w sposób tak obleśny, że Koliber spojrzała na niego zniesmaczona, po czym uśmiechnęła się - spostrzegłszy, że ten zaczął już powoli, lecz miarowo znikać. - Pierwsza dobra decyzja kołka! Chodźcie do mnie pię... - Baltazar spostrzegł, ze jego dłoń przeszła przez zjawę wykreowaną magią Colette - nie mogąc jej dotknąć. Zaklął głośno, a później zauważył także, że jego dłoń zaczęła znikać - nie miał już palców.
- Przeklęty, zdradziecki bękarcie! Ty tchórzliwy głazojadzie, któremu rogi w mózg wrosły i pozbawiły resztek miernego rozumku. Jak śmiesz traktować w ten sposób istoty o wiele wspanialszej, doskonalszej! Jesteś tylko pyłem na piaskach pustyni historii, a ja górującym nad nimi szczytem, którego nic nie śmie wzruszy... - I ostatecznie zniknął, co Koliber skwitowała krótkim:
- Doskonale, przypominał mi kogoś. - A mówiąc to kobieta na chwilę szczerze się uśmiechnęła. Gdy tylko jednak zdała sobie sprawę jak dużo osób ją otacza, a także - za sprawą swojego przekleństwa, swych mocy - że Ci dostrzegli jej uśmiech, od razu powróciła do swojego obojętnego, neutralnego wyrazu twarzy.

- Co z naszymi dyplomatami? Dotarli już do Eleonory i Vincenta? - Zapytał Arcyksiążę spostrzegłszy, że brak wuja Baltazara zaprowadził dziwną wręcz ciszę. Przerywały ją wyłącznie szepty członków Stowarzyszenia, wykonujących swoje zadania oraz inne wydawane przez nich dźwięki - kroki, odgłosy rzucanych czarów i wszystkie inne.
- Rozmawiamy już z Eleonorą Fyortersole, lecz Vincent Zora zagrzewał swoich ludzi do walki. Niebawem ma skończyć. - Odpowiedział Lunatyk, lecz gdy minęło zaledwie kilka sekund musiał sprostować swoje informacje w związku z rozwojem wydarzeń. - Vincent Zora już skończył swoje przemówienie, nasz człowiek jest do niego prowadzony.

- Skoro nie jesteśmy w stanie zobaczyć co dzieje się w magazynie pozostaje nam jedynie zawierzyć, że nasi Różani Strażnicy poradzą sobie cokolwiek odnaleźli wewnątrz tego magazynu. - Odpowiedział uprzednio odwróciwszy się do swojego sztabu. Następnie spojrzał na Colette i powiedział, już bezpośrednio do niej:
- Nie powinniśmy jednak marnować Twoich umiejętności i sprowadzać w objęcia nieznośnych myśli. Zechcesz...
Przerwał jednak, gdyż zauważył poruszenie w okolicy Lunatyka zapewniającego komunikację ze wszystkimi członkami Stowarzyszenia Czarnej Róży. Spojrzenie szkarłatnych oczu wystarczyło, by ujrzeć niepokój zdradzany przez postawę ciała, nagłe ruchy i nazbyt gwałtowne poruszanie głową.
- La'phael wyruszył. Księżycowi wymaszerowali i zmierzają najprawdopodobniej do Miasta Lalek. Poza tym jeden z naszych Tropicieli sprawdza trop Koszmaru na północ od rzeki Ailir - na szczęście daleko od pola bitwy.

- Rozumiem. - Skomentował krótko, po czym dłonią uniósł podbródek Colette i dokończył: - Zechcesz nam coś zagrać?
Nie zignorował jednak wieści o wymarszu sił La'Phaela. Nie wiedział co Księżycowy generał miał w planach, lecz był świadom jednego. Zora została odparta na północy mostu. Vincent rzucił wszystko na jedną kartę, by spróbować przepędzić Fyortersoli z Pałacu Gwiazd. Jeżeli jednak ten atak się nie powiedzie - Milicja będzie musiała się cofnąć. Szczególnie teraz, gdy w pobliżu pola bitwy grasuje Koszmar a La'Phael i jego siły wymaszerowały z terenów wynajętych ze względu na konieczność handlu Księżycowym metalem.

Rosarium był w istocie zły. Posunięcie La'phaela mogło zmusić go do zajęcia stanowiska. Jeżeli porywczy generał chciałby walczyć z Miastem Lalek, to Arcyksiążę musiałby wybrać jedną ze stron. Gdyby bowiem pozostał neutralny, to z jednej strony okazałby słabość w oczach Lunis a z drugiej Miasto Lalek niełatwo zaufałoby w jego protektorat. Jeżeli jednak zajmie stanowisko, to bądź będzie znienawidzony przez Lunis, bądź przez Miasto Lalek. Nie wątpił w skuteczność propagandy gangów, które przedstawiłyby Lorda Protektora jako kolejnego magnata pragnącego wyłącznie władzy. Na szczęście La'phael był daleko, a bitwa nie powinna się aż tak przeciągnąć.
- Skierujemy gniew La'phaela z dala od Miasta Lalek. Niech nasi ludzie ustalą, czy walczący wiedzą o Koszmarze. - Powiedział w końcu po dłuższej chwili, którą dał sobie na przemyślenie aktualnej sytuacji. Miał już gotowy plan, lecz na tę chwilę najważniejszy był magazyn - z którym nie mieli kontaktu.
- Jak postępy w przywróceniu łączności? - Skierował swoje słowa do grupy członków Stowarzyszenia, do której należała także Koliber. Tych odpowiedzialnych za zwiad. Nie uzyskał jednak zadowalającej odpowiedzi. Jeszcze nie udało im się przełamać zaklęć ochronnych - o wiele łatwiej byłoby uczynić to z bliska. Grupa Egzekutorów nie była jednak jeszcze gotowa, by wkroczyć. Potrzebowali jeszcze kilku dodatkowych minut.

W międzyczasie, gdy Rosarium milczał rozmyślając nad nierozważnym ruchem La'phaela, to Koliber ostrożnie pochyliła się ku Colette, tak że jej usta znalazły się zaledwie kilkanaście centymetrów od ucha Arystokratki.
- Zagraj nam coś. - Powtórzyła polecenie Arcyksięcia, choć w jej ustach brzmiało to raczej jak stwierdzenie, zupełnie jakby mówiąc przejęzyczyła się i chciała jedynie zrelacjonować fakt, że Colette im coś zagra - choć żaden ruch ze strony wyspiarki jeszcze nie nastąpił. Koliber musiała być świadoma pewnej niezręczności i dlatego, dla wyjaśnienia swoich intencji, dodała niemal natychmiast:
- Proszę.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Punkt Obserwacyjny SCR
Czw 13 Lip - 15:44

Mgła ponownie przybrała ludzkie kształty i uformowała sylwetki trzech kobiet ubranych w lekkie szaty, które bardziej nadałyby się do alkowy, niż – w zasadzie – do czegokolwiek innego. Brwi Upiornej zmarszczyły się na moment, a Colette wzrok swój utkwiła w strunach Carlunamisu; nie podniosła go nawet na moment, by rzucić ostatnie spojrzenie konającemu wujkowi Baltazarowi, którego agoniczne krzyki przewidywalnie przybrały formę wyzwisk rzucanych wszem i wobec Tkacza, który go przyzwał. Gdy upiór ostatecznie zamilkł, Colette uciszyła palcem ostatnią rezonującą jeszcze strunę, a magiczna mgła zniknęła jak za pstryknięciem palców. Jej widziadła nie były już więcej potrzebne – tak samo jak Baltazar.
Choć zanotowała jej uśmiech, nie wdawała się w dyskusję z kucającą niedaleko niej kobietą, którą nazywano Kolibrem. Pokiwała jedynie w zamyśleniu głową i nieobecnym spojrzeniem wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt zawieszony w oddali. Któż by się spodziewał, że całkowicie nieświadomie wejdzie w buty swojej współpracowniczki? Czuła się, jakby gęsta mgła osiadła na jej zmysłach, blokując docierające do niej bodźce, a zarazem emocje. Ten dziwaczny stan otępienia, niemalże obojętności zaskakiwał ją – zwłaszcza, że nie rozumiała, w czym tkwiły jego przyczyny. Westchnęła zirytowana i uniosła dłoń do twarzy, by następnie palcami przycisnąć materiał maski na wysokości nosa. Być może ten prosty przypływ negatywnych emocji przyniesie jej jakiekolwiek ożywienie.

Na domiar złego brakowało jeszcze gwałtownej reakcji wyspiarskiego generała. Colette drgnęła i przeniosła swoje oczy na Lunatyka, który niczym herold rozgłaszał im coraz to gorsze nowiny. Co mogła zmienić jego samozwańcza szarża? Upiorna przypuszczała, iż dysponował on nie więcej niż gwardią przyboczną oraz poplecznikami, jednak ich potencjał militarny nie mógł przekraczać centurii. Atak na Zorę wcale nie byłby czymś, co zadowoliłoby Fyortersole. Choć dziewczęca wizja idealistycznie (i naiwnie) doszukiwała się w nich potencjalnych sojuszników w walce z Milicją, rozum podpowiadał, iż dla Rodziny nie liczy się nic innego, niż zabezpieczenie własnego interesu i przynajmniej utrzymanie statusu quo. Pomoc ze strony La’phaela byłaby niepotrzebnym robieniem sobie długów wobec osób o sprzecznych interesach. Nie byli wszak hutraszami.

Poczuła się dziwnie. Zaskoczona uniosła podbródek i spojrzała w oczy Upiornego, przekrzywiając głowę w nieco pytającej manierze. Gest był władczy i dominujący, bardzo… bezpośredni. Jakie szczęście, że miała na twarzy maskę!
Zdaje mi się, że jeszcze zbyt wcześnie jest na rapsody żałobne o nadgorliwym generale Lunis, sir. — kącik jej ust drgnął w półuśmiechu, gdy przymrużyła oczy.

Trwała tak chwil parę, nim odwróciła wzrok i delikatnie musnęła struny harfy opuszkami palców. Tym razem mgła nie wzbiła się, ni żadna powabna zjawa nie uformowała swoich kuszących kształtów. Nawet, jeżeli miała być niczym więcej niż ładną dekoracją umilającą czas zebranych w Wieży Zegarowej członków Czarnej Róży, mogła dowiedzieć się wielu ciekawszych informacji, niż z głębin swojej komnaty od towarzyszących ich królików. Jakże mogłaby marudzić?  

Oddech Kolibra załaskotał ją w odsłonięte ucho, na co Upiorna zachichotała cicho. Tak, zdecydowanie czuła się bardziej żywa, a przede wszystkim – mniej odrętwiała. Błysnęła zębami w uśmiechu, wyczuwając wahanie i niepewność jej towarzyszki i obróciła się w jej stronę.
Pani o uroczym uśmiechu może ma jakieś specjalne życzenia dla tego skromnego grajka? — zagadnęła Kolibra i spojrzała w jej oczy —  Przyjmę po tym utworze i z radością spełnię twoją prośbę.

Wraz z kolejnymi akordami muzyka poczęła się kształtować w skoczną, ludową melodię, której wokalnie zawtórowała Upiorna – nie śpiewała jednak głośno, lecz bardziej nuciła. Czyżby przyszło jej zająć miejsce Baltazara w zapełnianiu ciszy…?
Jak żurawie pióra na hebanowym niebie,
Jak wzburzone fale tulące wyspy brzegi,
Błękitne twe oczy, zimne północy śniegi
W których tak łatwo przychodzi zatracić siebie.

Zielenią odwieczną niezmienne ich mrocza
w radości porywach, serca lisiego psotach
Niczym winna rośl na pieczętujących wrotach
Ogrodów starych, kwiecia pełnego otocza.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Pon 16 Paź - 14:42, w całości zmieniany 1 raz


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Tyk
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 D93840e52cb57748d5a24bdfa761040295dab6ee
Godność :
Lord Protektor, Arcyksiążę Agasharr I Rosarium
Wiek :
30 lat
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
178/75
Pod ręką :
Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae), Divard, zabawki
Zawód :
Lord Protektor Krainy Luster
Specjalne :
Główny Administrator
https://spectrofobia.forumpolish.com/t233-agasharr-rosarium#284 https://spectrofobia.forumpolish.com/t914-archiwa-arcyksiazece https://spectrofobia.forumpolish.com/t497-kancelaria-arcyksiazeca https://spectrofobia.forumpolish.com/t1121-tyk
TykArcyksiążę
Arcyksiążę
Re: Punkt Obserwacyjny SCR
Sro 11 Paź - 18:14
Tak właśnie odchodzą najznamienitsi twórcy nieistniejących zasług, napoleonowie czczych przechwałek, zwycięscy niezliczonych niestoczonych bitew oraz dzierżyciela nadanych samemu sobie tytułów. Bez płaczu, bez armatnich wystrzałów, bądź jakichkolwiek honorów. Odchodzą tak, jakby byli wyłącznie niesfornym kociakiem przebiegającym przez drogę - którego ignoruje się, gdy tylko zniknie z oczu.

Sława Baltazara ma bowiem to do siebie, że nie jest oparta na żadnych zasługach, lecz raczej na własnym przeświadczeniu wielkości. Nic więc dziwnego, że nie jest uznawana przez nikogo innego, poza samą - nieistniejącą już Zjawą stworzoną za pomocą Rytuału Upierdliwego Krewniaka.

- Zgodzę się, jest na to zdecydowanie zbyt wcześnie. - Początkowo Rosarium myślał nawet, czy śmierć La'phaela nie byłaby im obojętna. Czy powinien się w ogóle przejmować wyspiarskim wodzem padłym pod ostrzem jakiegoś Upiornego wiele kilometrów od Miasta Lalek. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że Lunis mając przeciwko sobie jakiegoś pomniejszego Demonicznego Księcia mogłoby natrętnie głosić hasła o konieczności odwetu. Polityczne stronnictwa bywały bardziej upierdliwe niż jakikolwiek wyimaginowany krewny.

- Nasz ambasador rozpoczął rozmowę z Vincentem Zorą. - Przekazał w krótkich słowach Lunatyk, ograniczając się do relacjonowania tylko najbardziej istotnych wiadomości. Wszystkie informacje z frontu o mniejszej wadze były przekazywane bezpośrednio do odpowiednich grup w Wieży Zegarowej. Członkowie Stowarzyszenia Czarnej Róży pracowali intensywnie. Wszak Czarna Róża miała wielu agentów rozrzuconych po całym obszarze pola bitwy, a także jego okolic.

Gdy Colette zwracała się do Kolibra na jej twarzy, na krótką chwilę, pojawił się delikatny uśmiech. Jednak Arystokratka nie musiała czekać na koniec utworu, gdyż jej towarzyszka od razu przecząco poruszyła głową. Jednak już wtedy dało się dostrzec, że w umyśle kobiety pojawiła się jakaś myśl, która nie dawała jej spokoju. Zdradziły ją oczy, które krótko uciekły gdzieś w bok, jakby szukając szczęśliwej gwiazdki niezmąconej światłem stojącej przed nią Colette.

- Egzekutorzy są gotowi wyruszyć. - Oznajmił głos Lunatyk wchodząc swoimi słowami pomiędzy strofy pieśni Colette. Krótki komunikat oznaczający, że biała plama na mapie pola bitwy może zostać usunięta. Doświadczeni wojownicy Stowarzyszenia Czarnej Róży - często pamiętający początki organizacji - mieli o wiele wyższą wartość bojową niż prawdopodobnie jakikolwiek żołnierz Fyortersoli czy Zory, lecz jednocześnie ich strata byłaby o wiele bardziej kosztowna.

- Mamy zbyt wiele wojen do toczenia, by tracić obiecujących Różanych Strażników. Niech wyruszają natychmiast. - Wydał polecenie Rosarium, jednocześnie sięgając ręką do maski Colette, a dokładniej do zdobiących ją króliczych uszu. Palce monarchy przesunęły się delikatnie po materiale.
- Znakomicie. - Pochwał kobietę, która właśnie po raz ostatni uderzyła w strunę, zakończywszy swoją pieśń.

Nim jednak zdążył powiedzieć cokolwiek innego do uszu Agasharra i Colette dobiegł nieco speszony i nieśmiały głos Koliber, choć może był to głos osoby pogrążonej w zadumie, nie mogącej rozstrzygnąć jakiegoś dylematu?
- Przepraszam, ale czy jestem podrywana? - Zapytała konspiracyjnym szeptem, tak jakby chciała aby jej słowa nie dotarły do uszu Lunatyka, czy innych członków Stowarzyszenia Czarnej Róży.

Czarnowłosa kobieta patrzyła się na nich uważnie oczekując odpowiedzi. Nie zbił ją z tropu rozbawiony śmiech Arcyksięcia, który zsunął dłoń najpierw po masce na  policzku Arystokratki, a potem po jej szyi.
- Myślę... - Przerwał, bowiem Lunatyk ogłosił nowe wieści, na tyle istotne by pozostawić na razie wszystkie inne sprawy na boku.
-Odzyskaliśmy łączność. - Lunatyk nie musiał mówić o co chodzi. Wszyscy w Wieży Zegarowej wyczekiwali informacji o starym, opuszczonym magazynie na północnym brzegu rzeki Ailir.
- Przekaż uzyskane informacje Egzekutorom. Niech się odpowiednio przygotują. - Następnie zwrócił się do Colette i Kolibra stojących wciąż obok niego. - Pora na kolejny wspólny utwór.

Powrót do góry Go down





Colette
Gif :
Punkt Obserwacyjny SCR - Page 2 73824387e8e95d09caae6aa88ad993a4
Godność :
Aylin
Wiek :
wizualnie 20 lat
Rasa :
Upiorna Arystokratka
Wzrost / Waga :
160/55
Znaki szczególne :
albinizm, złote rogi
Pod ręką :
Fabuła: wymieniona magiczna biżuteria, Agma Draekwa, Carlunamis
Broń :
Anemon (szabla), sztylet
Zawód :
nadworny grajek i supertajny agent, zabaweczka
Stan zdrowia :
zdrowa
Specjalne :
Administrator, Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t805-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t825-menazeria-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t839-tajna-szpiegowska-skrzynka-colette https://spectrofobia.forumpolish.com/t1078-colette
ColetteKochanka muz
Kochanka muz
Re: Punkt Obserwacyjny SCR
Pon 25 Mar - 16:42

Palce Upiornej delikatnie muskały napięte struny Carlunamisu, a na twarzy kobiety pojawił się wyraz zamyślonego, zaledwie wpół obecnego skupienia. Dzień walk w Mieście Lalek niósł ze sobą dużą garść informacji, domysłów i wyobrażeń, które bez wątpienia panna Lucan będzie musiała usystematyzować sobie w zaciszu swojej alkowy, gdy tylko uda im się wrócić do Różanego Pałacu. I o ile jej podopieczni byli na tyle uprzejmi, by nie zdemolować jej wyposażenia komnaty.
Umknął więc jej uśmiech, jaki zakwitł na ustach kucającej obok niej Koliber, a melodia trwała dalej, aż w końcu, przy ostatniej ze strof umilkła zdławiona zdecydowanym ruchem palców Colette. Sprzęgło się to z ruchem ze strony Rosarium, jego dłonią bawiącą się materiałem jej maski, który zaskakująco dobrze skrywał pod sobą jej złote rogi. Drobny ruch, być może rodzaj pieszczoty spowodował, iż w umyśle Upiornej pojawiła się kuriozalna myśl, której nie mogła tak łatwo zbyć. A może mężczyzna planował obnażyć ją z jej przebrania i ukazać wszystkim, że panna Lucan, ta, która miała być wywiadowcą zbierającym dla Lunis informacje o kontynencie w rzeczy samej postanowiła kolaborować z tym, który był konieczną opcją wsparcia dla targanej konfliktami wyspiarskiej stolicy? Być może ta myśl odnalazła odzwierciedlenie w liliowych oczach Upiornej, która spojrzała z dołu na górującego nad nią arcyksięcia, być może jednak szybko została zdławiona przez rozbawienie samej Colette, która wyjątkowo szybko zdała sobie sprawę z absurdu i nielogiczności podobnych myśli. Otoczona była najbardziej zaufanymi służącymi Rosarium. Osobami, których wierność była dowiedziona nie tylko słowami, ale również — i przede wszystkim — czynami.
Dziękuję. — odwzajemniła grzeczność i wyciągnęła szyję, oczami odszukując szkarłatne spojrzenie oczu Upiornego, a na jej ustach pojawił się delikatny, bliżej nieokreślony uśmiech; trwała tak chwilę, nim jej wzrok zszedł najpierw na arcyksiążęce usta, a następnie gwałtownie przeniósł się na Koliber, która to postanowiła z kolei w sposób wybitnie efektowny zawstydzić Colette. Szybko pochyliła głowę.
Może…? — wydukała z siebie, otuchy szukając w tym, że jej twarz skąpana była w półmroku materiału króliczych uszu, co utrudniało zauważyć zdradliwy rumieniec, który przyozdobił jej policzki. Może następnym razem powinna nałożyć na siebie grubszą warstwę pudru…? 
Nie dane jednak długo jej było roztrząsać nowe, niespodziewane uczucie, bowiem już wkrótce przystąpiła do dalszej części swojego występu. Ciepła dłoń Kolibra spoczęła między jej łopatkami, a jej umysł ponownie wypełnił się znajomymi obrazami, tym razem jednak nie były one tak wyraźne, jak poprzednim razem. Wraz z pierwszą nutą mgła uniosła się i przybrała postać magazynu o zmurszałym dachu, w którego to trzewiach zmagać się mieli Różani Strażnicy. Pojawiły się znajome postacie ubrane w mundury Stowarzyszenia, ale również, ku trwodze ogarniającej z niewyjaśnionych dla niej przyczyn pannę Lucan, zawtórowało im wykrystalizowanie się wielkiego, powykręcanego cielska nieprzypominającego niczego, co stworzyła natura.
Wielkie nieba, co to za abominacja…? — zapytała, a ton jej głosu zadrżał z obrzydzenia, gdy uzmysłowiła sobie, że już kiedyś słyszała o podobnych. — Marionetkarze z Wysp. — rzuciła krótko, drżącym, niskim tonem, a jej palce zaciśnięte ciasno dookoła gryfu instrumentu zbielały.  

Komentarz wybił ją z rytmu, a widma zamajaczyły i zaczęły się rozpływać, nim Colette ostatkami siły woli zmusiła się - i je - do wytrzymania jeszcze chwili. Grała więc z trudem, choć świat kręcił się dookoła niej, a Upiorna sama nie potrafiła określić przyczyny tego stanu - czy był to fakt trwogi, jaką wywarło na niej pojawienie się wielkiej bestii, czy może było to zmęczenie wynikające z długiej gry i częstego korzystania z mocy Carlunamisu. 
 


⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆
spinning the spheres.
WE SEVERED THE

STARS
☽◯☾

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach