Pokój numer 1

Jan Sebastian
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Jan Sebastian
Wiek :
35
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
188 cm / 368 kg
Znaki szczególne :
Zaostrzone, trójkątne zęby.
Pod ręką :
Notatnik, pióro.
Zawód :
Ordynator Kliniki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t393-jan-sebastian
Jan SebastianBlaszany Żołnierzyk
Re: Pokój numer 1
Czw 13 Sty - 17:13
Gdyby Jan był bardziej empatyczny lub skory do okazywania emocji, zapewne uśmiechnąłby się na jej uwagę. Przysiadł w zasięgu jej wzroku, ale nie tyle blisko by poczuła się osaczona. Przez chwilę patrzył, analizując jej słowa i gdy wreszcie doszedł do wniosku, że nie musi ich zapisywać w notatniku, w jego oczach pojawił się błysk.
- Najwidoczniej nam się nie udało. - powiedział w kontrze do jej zarzutu o dobijaniu - Może dlatego, że nie mielibyśmy co zrobić z ciałem. Personel akurat jest po obiedzie... - tak, to miał być żart, lecz wypowiedziany tak beznamiętnym głosem, jaki posiada Jan Sebastian, brzmiał co najmniej niepokojąco. Albo głupio, ale kto by się tam przejmował jak Marionetkę odbiorą pacjenci.
Był zadowolony z siebie i tego, że kobieta przeżyła. Dużo mówiła, może nawet za dużo, a jej tok myślenia był trochę zawiły ale zrozumiały. Czerwonooki patrzył na nią w czasie gdy wyrzucała z siebie potok słów, nie mrugając przy tym ani raz. Był cierpliwy, irytująco cierpliwy dla kogoś, kto obrałby sobie za cel wyprowadzenie go z równowagi. Idealny współpracownik dla niestabilnego psychicznie głównego medyka Kliniki.
- Jest pani w Mieście Lalek. - poprawił ją beznamiętnie - Nie znam Glassville i nie wiem jakie panują tam warunki czy zwyczaje, ale tutaj nie wpychamy pacjentom cewników wykonanych z wątpliwej jakości materiałów. Chyba, że sami o to poproszą. - dodał nie spuszczając z niej oka.
Gdy wreszcie zaczęła udzielać odpowiedzi, Jan wyjął notatnik i zaczął notować wszystko, co powiedziała. Nie oceniał przydatności zebranych informacji, tym zajmie się później gdy dane mu będzie w ciszy i samotności przeczytać tekst jeszcze raz. W czasie gdy mówiła nie patrzył na kobietę, dając jej pewną swobodę jeśli chodzi o mimikę czy ruchy, bo te chociaż były ograniczone, mogła wykonywać nadal.
Miała sporo zarzutów na które musiał odpowiedzieć, dlatego gdy przerwała, podniósł na nią spojrzenie czerwonych oczu i odłożył na chwilę pisadło.
- Cieszę się, że posiada pani wiedzę na temat leczenia za pomocą magii. Obawiam się jednak, że nie jestem w stanie pani uleczyć w ten sposób. Nie ja, w każdym razie. - wytłumaczył - Chciałbym jednak by wiedziała pani, że poinformowałem o pani przypadku naszego głównego medyka, który posiada zdolności mogące dać pani satysfakcję w temacie leczenia magicznego. - przechylił lekko głowę - Będzie tu lada chwila, jak mniemam.
Dalsze słowa kobiety notował z dokładnością, nie pomijając ani wyszukanego słownictwa, ani podszytych pretensją przytyków a gdy zakończyła wywód stwierdzeniem, że została zarżnięta, Jan zatrzymał pióro w połowie zdania i przez chwilę wisiał w bezruchu nad notatnikiem. Zupełnie jakby wieść o stanie pacjentki nim wstrząsnęła.
Ruszył się dopiero o kilku sekundach. Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami, pochylił się w jej kierunku i poruszył głową na boki jak pies, który nie rozumie co też jego pan wyprawia.
- Chce mi pani powiedzieć, że jest pani świadoma tego, że nie żyje? - zaczepił z błyskiem w oczach, zainteresowany tym co powiedziała.
Śmierć... Tak, jej ciało gdy tu trafiła było w opłakanym stanie, lecz biorąc pod uwagę to, że znajdowali się w Krainie Luster, ciężko było określić granicę między życiem a śmiercią. Nie było to trudne gdy istota po prostu przestawała się ruszać a jej ciało po jakimś czasie stygło, co jednak z tymi, którzy po straszliwych wypadkach po prostu funkcjonowali dalej? Ze zmienionym metabolizmem i parametrami co prawda, lecz nadal mogli spacerować, rozmawiać i po prostu egzystować?
Jeśli było tak jak powiedziała, miał do czynienia ze Strachem a to wzbudziło w nim coś na kształt ekscytacji, która przejawiała się szeroko otwartymi, wpatrzonymi w kobietę czerwonymi żarówkami w miejscach oczu, lekkim drżeniem marionetkowych ust i nachyleniem ku niej. Dłoń trzymająca pióro poruszyła się niespokojnie, drugą przerzucił parę stron odnajdując puste kartki. Już nie mógł doczekać się jej kolejnych wypowiedzi, które zanotuje w swojej "pamięci".

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Pokój numer 1
Sob 26 Lut - 23:53
— Już tak późno? — zdziwiła się z krzywym uśmieszkiem, nadal bezwładnie podparta o poduszki. — Czy jestem przewidywana na kolację? I czy Marionetki gustują w Dachowcach?
Gdy świat ci się wali na głowę, gdy wszystko co dotychczas znałeś przestaje istnieć i trzeba poukładać go na nowo, chwytanie się okazji i drobnych, znanych znaczeń wydaje się na wagę złota. Kotka chwyciła się więc obrony przez śmiech i pokpiwanie, próbując utrzymać się na powierzchni w tym nowym, kompletnym nieznanym świecie. To samo powtórzyło się przy marudzeniu o standardzie świadczonych tu usług medycznych (a raczej ich braku) i dopiero jego reakcja na ostatnie słowa, również sarkastyczne, ociekające zgorzknieniem towarzyszącym jej chyba od chwili przebudzenia u podnóża Łąki, spowodowały jej reakcję.
Zainteresowanie czarnowłosego medyka podziałało na nią wielokrotnie silniej niż wepchnięty siłą ocet. Otworzyła szeroko złote oczyska, a źrenice rozszerzyły się, tworząc wielkie czarne kręgi, jak Słońce w zaćmieniu. Z zewnątrz wyglądało to z pewnością jakby zareagowała na insynuację (a może insolencję), że jest MARTWA. Martwa.
(I po części tak było. Ona, martwa. Jasssne. „Zarżnięta” została jej psychika, w bardzo przejaskrawionym porównaniu, nie sama kotka.)
A jednak jego reakcja coś w niej wzbudziła – coś, co iskrzącym światłem wypełniło pustkę dotychczas rozpychającą jej pierś; tym iskrzącym światłem, do którego potrzebowała przylgnąć. Chciała, by dalej tak wyglądał, by dalej nim emanował.
— Ciężko być pewnym czegokolwiek, gdy twoja głowa wygląda jakby ktoś sięgnął i złośliwie zalał segregator opisany jako „informacje osobiste”. Pod czaszką kołacze się jakieś wrażenie, a ty nie masz pojęcia czy to „przeczucie”, czy przez sen podświadomie podsłuchałeś staruszkę z sali naprzeciwko.
(To nie było zbyt zachęcające.)
Zastanowiła się, szukając argumentów i pławiąc w jego wewnętrznym świetle. Musiało trwać.
— To, że jestem martwa wyjaśniałoby dlaczego jestem w tak dobrym stanie mimo prawie na pewno przetrąconego karku — powiedziała wreszcie, z ociąganiem, jakby powiedzenie czegoś na głos mogło to magicznie urzeczywistnić.
(Bo oczywiście nie mogła być martwa. Nie czuła się martwa.)
— W miejscu wypadku przyjęłam pół fiolki własnego eliksiru leczącego… tak mi się przynajmniej wydaje, bo coś później wyrzygałam… ale nie był klasy wystarczającej, by naprawiać złamania — oznajmiła cierpko, z komiczną przesadą prezentując zagipsowanie ręce. Czy to pobudzi jego ciekawość?
To była ciekawość. Posmakowała tego elektryzującego uczucia w oczekiwaniu na dalsze słowa medyka, rezonując, dostrajając się w taki sposób jak ktoś nastraja się smutnymi piosenkami lub energią grupy zwariowanych znajomych.
Oczy zabłyszczały jej z podnieceniem, paluszki w zakresie możliwości zgięły się w łupkach. Nagle wyglądała nawet na mniej niż te kilkanaście lat.



Pokój numer 1 - Page 3 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





Jan Sebastian
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Jan Sebastian
Wiek :
35
Rasa :
Marionetka
Wzrost / Waga :
188 cm / 368 kg
Znaki szczególne :
Zaostrzone, trójkątne zęby.
Pod ręką :
Notatnik, pióro.
Zawód :
Ordynator Kliniki.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t393-jan-sebastian
Jan SebastianBlaszany Żołnierzyk
Re: Pokój numer 1
Sob 2 Kwi - 1:43
Jan przez dłuższą chwilę przyglądał się pacjentce w milczeniu. Cóż miał o niej myśleć? Była ekscentryczna, musiał się postarać by nadążyć za jej tokiem myślenia. Nie dlatego, że był nienakręcony - robił to dziś rano - i nie dlatego, że dziewczyna bredziła. Ona po prostu mówiła dużo, bardzo szybko zmieniała tematy i zaczepiała o rzeczy, które przez innych byłyby zignorowane. Sebastian już dawno nie rozmawiał z kimś tak zmiennym w toku myślenia. Ale czy miał prawo ją oceniać? Nie znał jej, nie wiedział o niej nic poza tym, że trafiła tu ranna. O ile nie martwa.
Przekrzywił głowę na bok, nie spuszczając oczu z jej twarzy. Czerwone oczy błyszczały zainteresowaniem.
- Nie sądzę. - przyznał - Przynajmniej nie te, które znam. Marionetki nie potrzebują pożywienia, potrzebujemy jedynie paliwa bądź nakręcenia. - dodał ewidentnie kończąc wywód na temat jedzenia Dachowców. Miał naprawdę słabe poczucie humoru i nie przywiązywał wagi ani do sarkazmu ani ironii, dlatego też uchodził za nudziarza. Piekielnie skutecznego nudziarza, bo swoje obowiązki wykonywał z ogromną dbałością.
Gdy temat zszedł na jej życie, Jan, pobudzony ciekawością, nachylił się ku niej i notował wszystko co mówiła jak szalony. On kiedyś też zastanawiał się jak to jest czuć i po zapisaniu wielu stron w notatniku w końcu oswoił się z myślą, że Marionetki posiadają coś zwanego emocjami lecz okazują je na własny sposób. Nawet on je okazywał, chociaż w osobliwy sposób.
- Czyli ma pani problem z pamięcią. - skwitował, nie tracąc jednak zaufania - W zasadzie nie jest to nic dziwnego biorąc pod uwagę obrażenia z jakimi tu pani trafiła. Możliwe, że doszło do uszkodzenia mózgu lecz nie mamy tu aparatury, która mogłaby to potwierdzić bądź wykluczyć. - wyjaśnił wciąż wgapiając się w nią intensywnie.
O dziwo tym razem nie była aż ta rozmowna, a przynajmniej nie udzielała mu jasnych odpowiedzi. Szybko ekscytacja i ciekawość przerodziły się w coś, co można byłoby nazwać frustracją. Jan nie otrzymywał tego, co chciał, a przecież zadał proste pytania. Dlaczego to wszystko było takie skomplikowane?
Jemu pod kopułą 'czaszki' nie świeciła żadna myśl, żadne wrażenie, że kiedyś mogło się z nim dziać coś, co miało wpływ na to kim jest teraz. Pod koniec dnia gdy karylion wygrywał swoją pieśń, Jan oraz inne Marionetki Kliniki przystawały wsłuchane w melodię i przejęte jej tonami, zaczynały kolejne rozdziały swoich historii. Właśnie dlatego Sebastian zapisywał to, co działo się dnia poprzedniego. Żeby jego opowieść miała sens, składała się w jedną, logiczną całość a nie była zlepkiem oderwanych od siebie fragmentów.
Cofnął się nieco a jego oczy przygasły odrobinę. Zapisał coś w notatniku, patrząc na tekst po czym zamknął zeszyt. Przez chwilę siedział w ciszy, zupełnie jakby się nad czymś zastanawiał.
- Lista pani obrażeń jest długa. - powiedział wreszcie - Ale o tym będzie z panią rozmawiał nasz dyrektor, lekarz który doprowadzi pani proces leczenia do końca, za pomocą magii. Nazwy przyjętych eliksirów nie mają znaczenia. - wstał powoli, wsuwając notatnik pod pachę - Więcej informacji otrzyma pani niebawem, tymczasem zostawiam panią samą. Zalecam odpoczynek, jednak jeśli wyraża pani chęć na odwiedziny bliskich bądź przyjaciół, istnieje taka możliwość. Personel będzie do pani zaglądał, jesteśmy do pani dyspozycji. - skłonił się lekko i sztywnym krokiem ruszył w stronę drzwi.
Jeśli chciała o coś zapytać, musiała pogodzić się z tym, że Jan nie udzieli jej żadnych odpowiedzi. Powoli zbliżał się wieczór i Marionetka musiała zdążyć z dotarciem w ustronne miejsce przed pierwszymi nutami karylionu, tak, by po wysłuchaniu muzyki mieć czas na przeczytanie notatników, stanowiących jego 'pamięć'.
Jan Sebastian nie mógł i nie chciał zapomnieć tego, kim jest teraz. Wystarczyło mu, że nie pamiętał kim był kiedyś.

ZT

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Pokój numer 1
Sob 2 Kwi - 20:33
Jakiś czas później w skromne progi kliniki zawitał wymęczony przez życie opętaniec, który przybył tu z robotą. Jego ostatnie dni to było w zasadzie zlewanie się nieustannie kolejnych godzin bezczynności lub monotonnej roboty, która nawet nie miała dla niego wiekszego sensu. Czasami chodził do baru się napić, czasami spacerował, za to znajomości jakoś ostatnimi czasy ucichły. Wszyscy gdzieś wsiąkli... I jakby dziwacznie to nie brzmiało, bo przecież nie przepadał za całą tą krainą oraz jej ekscentrycznymi okazami, tak mu brakowało tych ekscentrycznych okazów. Może dlatego, że po prostu brakowało mu kontaktu. Ale nie użalał się nad sobą, jedynie frustrował w ciszy, denerwując coraz bardziej na kolejne nieprzyjemne sytuacje z jego pracy. Na przykład dzisiaj rano, dostarczył paczkę do jakiejś biblioteki, a bibliotekarka zwyzywała go, że niby jest uszkodzona. I nie chciała przyjąć, domagała się spłaty pieniędzy. Frank w pewnym momencie po prostu wyszedł, bo już dość miał kłócenia się z kocicą, ale podejrzewał, że jeszcze mu się za to oberwie. A teraz na wieczór miał jeszcze dostarczyć coś do kliniki, gdzie mieszkał pajac, co go kiedyś leczył... Tak, to do tej kliniki trafił na samym początku swej przygody. Wchodząc do tego miejsca aż wciągnął powietrze. Przystanął i zmrużył oczy, wspominając przez chwilę. Mimowolnie dotknął się po twarzy, w miejscu gdzie widoczne mogły być jeszcze blizny po oparzeniu wywołanego eksplozją. Pokręcił głową i skierował się do lady zdać towar. Tam przez długi czas nie wiedzieli, o co chodzi, co jedynie bardziej budowało cichą frustrację kuriera. W trakcie, gdy ustalali coś między sobą, słyszał też krótką wymianę zdań doktorów o młodej pacjentce, która straciła pamięć. Dachowiec. Prychnął cicho, czekał jednak cierpliwie na wyjaśnienie sprawy. Wreszcie recepcjonistka wróciła, każąc mu zanieść paczkę gdzieś głębiej do szpitala. Frank stęknął ostentacyjnie, bo naprawdę miał już ochotę wrócić do mieszkania, po czym zabrał pakę w głąb szpitala. Korytarze były kompletnie puste o tej porze dnia, co w sumie go nawet cieszyło, bo nikt mu nie przeszkadzał. Postawił paczkę leków w wyznaczonym miejscu, na końcu korytarza, po czym wrócił z powrotem. I w pewnym momencie przystanął, krzywiąc się lekko, gdy spostrzegł, jak jakiś dziwny facet opuszcza pokój o numerze jeden. Skojarzył mu się bardzo szybko z rozmową na zewnątrz...

Odczekał parę minut, aż facet odejdzie i zmrużył nieco oczy. Z jednej strony chciał iść do domu, z drugiej strony dachowiec w sali obok stracił pamięć. A może to będzie ktoś znajomy, na przykład ta pinda Lydia... Rozejrzał się jeszcze krótko, po czym wsunął do pomieszczenia, momentalnie wbijając wzrok w pacjenta. Mina stała się nieco zawiedziona, bo okazał się, że nikt znajomy to nie był, ale trochę zbyt późno, by się wycofać.
- Um... Cześć.
Mruknął, oglądając dziewczynę. Dachowiec, z całą pewnością. Na oko również młody, bo w wieku nastoletnim, ale coś z nim było nie tak. Mężczyznę na chwilę zmroziło z bliżej nieznanych mu przyczyn. Może dlatego, że dotarł do niego absurd tego, co robi. Uznał jednak, że krótka wymiana zdań z członkiem tej nielubianej przez niego rasy nie zmieni niczego. A w zasadzie i tak nie zamierzał tego wieczoru robić nic ciekawego... Byle go stąd ktoś nie wyrzucił. Ale wtedy najwyżej powie, że zabłądził.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Pokój numer 1
Pon 11 Kwi - 21:41
Frustrację lekarza przejęła i ona – mogła się w sumie nie odzywać, nie przyznawać do takich strasznych rzeczy, skoro mężczyzna i tak sobie poszedł. Zabrał ciekawość, zostawił to poczucie rozdrażnienia z nie do końca znanego jej powodu i wyszedł, niepomny prób zatrzymania go w jej towarzystwie. A czuła się przy nim tak dobrze! Na pewno przy nim zdrowiała! A on sobie poszedł. Co za lekarz.
Zacisnęła wciąż blade usta, próbując przetrawić porażkę, a nawet – tak! – odrzucenie. Instynkt podpowiadał jej, że powinna do czarnowłosego przylgnąć, przebywać w jego towarzystwie, pławić się w jego świetle. W świetle, a nie w uczuciu, jakby coś niewidocznego raz po raz przebiegało jej po skórze. Wzdrygnęła się.
I wtedy do sali chorych wszedł kolejny mężczyzna, równie wysoki co lekarz, ale znacznie młodszy. No i te skrzydła! Spore, jakby ptasie, ale kompletnie z metalu, każda jedna lotka. Velo cały czas czekała aż przeważą właściciela. Drugą rzeczą – zauważoną z opóźnieniem, gdy już zamknęła buzię i przestała się wgapiać w stalowe pióra – był jego „zewnętrzny” ubiór. Nie miał na sobie ani kitla, ani mundurka, w których kręcili się tu medycy, no i zdecydowanie nie wyglądał na pacjenta, nawet pomimo starego oparzenia na pociągłej twarzy.

Wniosek mógł być tylko jeden! Przyszedł odebrać ją ze szpitala!

W pierwszej chwili uśmiechnęła się szeroko, ale „cześć” mruknęła już coś tak cicho, nagle wyczuwając jego wahanie i niepewny wzrok. Była bardziej niż świadoma jak źle i krucho musi wyglądać, nie musiał jej tego jeszcze przypominać.
— Kejko ci powiedziała? Szybka jest. Albo to ja byłam nieprzytomna dłużej niż mi się wydawało — powiedziała z fałszywą werwą i wzruszyła ramionami ciężkimi przez łupki na ramionach, cały czas siląc się na nonszalancję. Zastanawiała się jak przekazać znajomemu-nie-znajomemu, że nie wie kim on jest. Albo jak ten zareaguje. Kołysanka zareagowała średnio. Może tym razem nie powinna pochopnie pytać czy są parą. — Nie wydaje mi się, żeby chcieli mnie stąd dziś wypuścić. Chyba że uciekniemy — rozpromieniła się znienacka, a złote oczy zabłyszczały jak lane złoto, jak świetliki w ciemności. — Ale wtedy to ty, nie ona, będziesz mi musiał wszystko opowiedzieć. Bo aktualnie zapomnieli mi wspomnieć nawet mojego imienia — skrzywiła się na samą myśl o amnezji, zdecydowanie nie brnąc w historię o swojej martwocie (którą próbowali jej wmówić).
Wahanie Opętańca otaczało ją, obmywając jak fale: przypływ i odpływ, w górę i w dół, krok do przodu i dwa w tył. Zastąpiło frustrację pozostawioną przez czarnowłosego lekarza, przygaszając jasne spojrzenie i (najwyraźniej) przypisane do strun głosowych gadulstwo.



Pokój numer 1 - Page 3 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Pokój numer 1
Wto 12 Kwi - 21:51
Zamrugał krótko parę razy, drapiąc się po szyi z zamyśleniem. Kejko Kejko... Nic mu to imię nie mówiło specjalnie, o ile dobrze pamiętał, mógł więc tylko podejrzewać, że to ktoś z personelu. Bardziej jednak zaskoczyło go w tym wszystkim, że nieznajoma zdawała się go znać, nawet mimo tego, że opętaniec nie kojarzył jej absolutnie w żadnym stopniu. Chwilę myślał intensywnie nad tym, jak powinien zareagować w zaistniałej sytuacji, nie odpowiedział toteż jej od razu, a jedynie zetknął krótko na korytarz, chcąc się upewnić, że nikt z personelu nie zaglądnie tu w najbliższym czasie. Dachowiec... Aż prychnął w duchu. Dosyć ciekawie było oglądać przedstawiciela tej rasy przymocowanego bezsilnie do łóżka, niż bezczelnego, miotającego się na wszystkie strony. Chciał już podejmować sam ze sobą kolejną w głowie debatę, tym razem o tym, co teraz powinien z nią zrobić, ale ona sama wyszła z ciekawą propozycją. Uniósł nieco brwi.
- Uciec hmm... Uciec. Może, może... Ale musiałabyś się mnie słuchać bezwzględnie, prawda?
Odetchnął głębiej i podszedł do łóżka, postanawiając ten jeden raz zabawić się czyimś kosztem. Kobieta zresztą nie wyglądała na w żaden sposób ranną poza oczywi umysłem, który rzekomo miał amnezję, to też mogło wyjaśnić jej nader ufną reakcję. Nie stałaby się jej więc żadna krzywda, gdyby po prostu stąd z nią wyszedł.
- Mówisz, że wszystko? - zmarszczył nieco brwi, nachylając się przy łóżku - To byłoby trochę opowiadania... Ale jak stąd wyjdziemy, to mielibyśmy dużo czasu moja ehm... Ukochana.
Pierwsze słowo, jakie przyszło mu do głowy i na moment sam zamarł, uświadamiając sobie, co palnął. No teraz się nieźle wkopał... Ale przecież nie zamkną go za kratkami za zabawy z pacjentem, prawda? Zwłaszcza, że sam pacjent nie zostałby do niczego zmuszony. Postanowił pójść za ciosem i usiadł, prostując się nieco i ujmując jej dłoń w obie swoje. Do pracy zaprzęgł cały swój nie tak imponujący talent aktorski.
- Myślałem, że już ciebie nie zobaczę... Oh em... - zawiesił się na moment - Moja V... Ve...lo. Velo.
Skleił najbardziej przypadkowe imię na poczekaniu, jakie potrafił, nawet jeśli miałoby okazać się ono kompletnie nietrafione.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Pokój numer 1
Sro 20 Kwi - 22:40
— No pewnie, że bym musiała! Nie mam nawet cholernego pojęcia gdzie jestem! Mieli mi pomóc, poskładać, no a spójrz! — Ostatkiem frustracji wyssanej z lekarza wzruszyła ciężko ramionami, okutanymi w łupki, i podparła się wyżej na poduszkach, jakby po raz pierwszy rozważając na poważnie swoją własną propozycję. Pomogło, że jego wewnętrzne falowanie nieco się zestaliło w chwili, gdy postanowił wreszcie podejść bliżej.
A potem umysł kotki zaczął działać jeszcze szybciej, chomiki w kołowrotkach w jej blond główce wręcz szalały, bo oto okazało się, że mogła się wreszcie do czegoś odnieść, gdzieś przynależeć! Mężczyzna przed nią był jej partnerem! Albo choć kochankiem!
To były już dwie nici – on i Kejko – prowadzące do jej przeszłości, do bezdennej jamy wypełnionej czernią. Dwa połyskujące sznureczki, które być może dadzą radę utrzymać ją na powierzchni. Choćby na razie. Póki nie wymyśli czegoś więcej.
Uśmiechnęła się oślepiająco, gdy ujął jej słabą dłoń. Jakby jej czegoś brakowało w słowach skrzydlatego, ale przecież widać i czuć, że jest zdezorientowany niemal jak sama kotka, nie ma potrzeby czepiać się szczegółów.
— Opowiadaj! Chcę wiedzieć WSZYSTKO. Łącznie z wyjaśnieniem komu mam wygarnąć – gdy już wydobrzeję – za nazwanie mnie Ve Lovelo. No i przypomnij mi swoje imię, koniecznie. — Jakby tknięta tą uwagą, zrobiła minę i przechyliła głowę. Puchate ucho drgnęło. — Przepraszam, kocie. Naprawdę wszystko.
Po chwili przeniosła wzrok na ich splecione dłonie. W takim stanie chyba nigdzie nie pójdzie. Wprawdzie nie próbowała jeszcze wstawać z łóżka, ale mężczyzna przed nia nie wiedział, że obudziła się raptem godzinę, może dwie temu.
— Serio myślisz, że ucieczka będzie najlepszym wyjściem? Może najpierw po prostu zapytaj na recepcji czy możesz mnie już stąd zabrać. Tamten ponury lekarz mówił, że zrobili co mogli i teraz muszę się po prostu regenerować, bo lekarza z magią leczenia – wyobraź sobie, to ci dopiero szpital w krainie magii! – aktualnie nie ma w ośrodku. Może przyjdzie później.



Pokój numer 1 - Page 3 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Pokój numer 1
Czw 21 Kwi - 17:07
Skinął głową lekko, marszcząc przy tym brwi. Babka musiała być wyjątkowo nieporadna, skoro zaufała przypadkowemu facetowi, że jest jej kochankiem, a potem jeszcze postanowiła pójść z nim gdziekolwiek ją zaciągnie. No ale amnezja... Prawda? Frank nie wyobrażał sobie stracić pamięć. Z tą jednakże musiało być coś jeszcze nie tak, a przynajmniej tak uznał, gdy ta zwróciła się do niego "kocie".
- Znaczy... Wyjaśnię wszystko, naturalnie, ale to potem nie jest teraz miejsce na takie rozmowy, trzeba wszak stąd znikać.
Zaczął bardzo szybko myśleć o tym, że wpakował się trochę. Teraz kobieta raczej nie da mu spokoju, a z drugiej strony nie mógł tutaj zostać i tego przeciągać, bo go personel nakryje. Więc może rzeczywiście wypadałoby ją zabrać na spacer gdzieś. Mężczyzna szczerze był tak sfrustrowany po dzisiejszym dniu, że czuł cichą satysfakcję mogąc uprzykrzyc go jeszcze komuś. Zmrużył nieco oczy, po czym przywdział na twarz bardziej pewny wyraz.
- I nie Velovelo, tylko Velo. Tak po prostu. No... A więc nieźle ciebie urządzili kocico... - wstał powoli i zaczął ją oglądać - Jesteś w stanie się w ogóle ruszyć?
Uniósł nieco brwi, nachylając się nad nią, aby sprawdzić czy nie jest przypadkiem podłączona do jakiejś aparatury. Jej pytanie... Było dość zasadne, a Frank potrzebował chwili, by je przetrwić. Zawiesił się na moment, ale zaraz przypomniał sobie o psotnej naturze dachowców... Jak raz taka wiedza miała mu się na coś przydać.
- Oczywiście, moglibyśmy, ale przecież w szpitalu jest nudno, a oni mogą nie chcieć, prawda? - znów przy niej usiadł - A ja się nazywam Frank. Frank Boone. Powiedz mi, nie masz ochoty się stąd urwać ze mną?

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Pokój numer 1
Sob 23 Kwi - 18:06
Gdyby znała jego myśli, niemal od razu zaczęłaby od polemiki kto tu kogo i w co wpakował. I jeszcze, kto tu komu nie dał i nie daje spokoju! No ale nie znała, więc to Frank cieszył się (względnym i tymczasowym) spokojem. Pomijając tę pełzającą w nim frustrację, której drobne nóżki Velo odczuwała w chwilach, gdy na moment tonął we własnych, prywatnych myślach.
Oczywiście, że niczym nieskalany umysł kotki — Velo! była Velo! — wziął te uczucia do siebie i postanowił też wziąć za nie odpowiedzialność. Niezmieniona przez brudną, lepką rzeczywistość, naiwna i życzliwa dusza kotki wyraźnie odczuwała niepokój i stres Opętańca i chciała go choć odrobinę odciążyć.
— No dobra, najpierw próba generalna — zadecydowała autorytarnie, gotowa powodować jak najmniej problemów i jak najwięcej rozwiązywać ich sama. — Pomóż mi wstać, Frank.

Za ręce jej złapać nie mógł, a sama podnieść się nie może, bo ma usztywnione nawet łokcie i wygląda jak Marionetka, której ktoś zapomniał naoliwić. Skopała jednak kołdrę i była gotowa zsunąć nogi z brzegu łóżka, żeby ułatwić operację siadania, a później wstawania. Pod spodem miała bawełnianą koszulę nocną do kolan.
— Skoro mnie stąd porywasz, to musisz jeszcze odzyskać moje rzeczy: choćby wierzchnią pelerynę, bo nie będę paradować w tej cienkiej halce, i sakwę na biodro z rzeczami osobistymi. Miałam tam przynajmniej jeszcze jeden eliksir przeciwbólowy. Będzie jak znalazł — sapnęła, krzywiąc usta po bezmyślnym wsparciu się o uszkodzoną rękę.
Ciało miała słabe od wielu obrażeń wewnętrznych, nie na tyle jednak, by zostać przykutą do łóżka. Pytanie, na ile wystarczy jej sił i brawury, by udawać, że wszystko jest okej.



Pokój numer 1 - Page 3 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Pokój numer 1
Nie 24 Kwi - 18:22
Mężczyzna przez chwilę jeszcze tylko myślał nad swoim własnym położeniem, wzdychając cicho. Potem postanowił skupić się na uszatej, nie dając jej pretekstu do podejrzeń, bo tych było sporo, zaczynając od tego, że cała ta historia ewidentnie się nie kleiła. Frank spoglądał przez chwilę, jak kontuzjowana kotka próbuje podnieść się z łóżka, a potem jakby usłyszał sygnał, prośba o pomoc przypomniała mu, że udając partnera być może powinien trochę bardziej postwrac się. Widział zresztą, że jej samej podniesienie się może zająć długo... Na tyle długo, by przylazł tu jakiś wścibski personel.
- A tak, już...
Odparł jej pospiesznie i stanął przy łóżku, wyciągając do niej dłonie, aby pomóc jej wstać. Szybko zorientował się, że łapanie za potencjalnie złamaną rękę to zły pomysł, więc przemógł się i wsunął swoje za jej plecy i pod kolana, aby unieść bądź co bądź lekką dziewczynę. Uniósł ją znad łóżka na podłogę, gdzie powoli odstawił na ziemię, aby mogła wstać o własnych nogach. Na koniec cofnął się pół kroku i zmierzył ją wzrokiem, teraz dopiero widząc fatalny stan, w jakim się znajdowała. No ale cóż, było za późno...
- Hm... Da się załatwić. - odparł z zamyśleniem na wspomnienie o płaszczu - Tylko musisz mi powiedzieć, gdzie on jest.
Ruszył już do wyjścia, zerkając na nią przez ramię. Akurat zdobycie czegoś tak prostego jak płaszcz nie powinno być trudne, toteż mężczyzna czym prędzej ruszył na zewnątrz, o ile usłyszał gdzie się owy teraz znajduje. Otworzył drzwi i już chciał wyjść na korytarz, ale odwrócił się na moment.
- Już się przygotuj do wyjścia, wiesz... Rozejrzyj się za jakimś tylnym wyjściem.
Machnął jej ręką, po czym ruszył na zewnątrz odnaleźć dla niej jakieś odzienie.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Pokój numer 1
Wto 26 Kwi - 23:17
Wzdrygnęła się, gdy tym razem poczuła dreszcz przebiegający jej wzdłuż kręgosłupa. Niby nic, a jednak zaalarmowana postawiła uszy na sztorc, a gładki dotąd ogon zjeżył swoje króciutkie futro. Gdy Frank wziął ją w ramiona, poczuła go jeszcze wyraźniej, więc przywarła do mężczyzny, nagle bardzo strwożona. Nie rozumiała tego nawału uczuć. Przecież dopiero co się obudziła.
Nawet po odstawieniu na podłogę przez chwilę nie opuszczała jego boku, ciesząc się ciepłem drugiego ciała, nawet gdy chciał się cofnąć, by prostu ocenić jej stan.
— Nie mam pojęcia gdzie są — odparła z szeroko otwartymi oczami. — Mogli zostawić je gdzieś tutaj, w szafce — ruchem brody wskazała mebel przy jej łóżku, jakby oczekując, że przed wyjściem sprawdzi zawartość — ale bardziej prawdopodobne, że peleryna jest w szatni albo na recepcji. W sumie aż tak mi na niej nie zależy, bardziej na jakimkolwiek okryciu. Równie dobrze możesz poprosić o koc albo sweter, mówiąc, że jest mi zimno. Nie miniesz się bardzo z prawdą.
Zamrugała, gdy wspomniał o „tylnym wyjściu”.
— Okno — rzekła, spoglądając na okno, które nie mogło być bardzo trudne do otwarcia. — Skrzydła — dodała, wymownie spoglądając na dwie stalowe konstrukcje wystające mu z pleców. — Nie lecimy?
Po co jej skrzydlaty książę, skoro nie zamierzał jej zabierać na randki w najwyższych punktach Krainy Luster?
Gdy wyraźnie zdezorientowana bezwiednie przeniosła wzrok znów na okno, do jego framugi przyczepiało się właśnie coś niewielkiego, ale futrzanego. Postąpiła o krok, by lepiej się przyjrzeć i zauważyła też delikatne, podwójne skrzydła, wszystko w kolorze subtelnie pudrowego fioletu. A potem już gapiły się na nią wyłupiaste, ciemne oczy, zupełnie jak u owada i Velo podskoczyła – najpierw z zaskoczenia, a później, bo chcąc ze zdziwienia przytknąć rękę do ust prawie uderzyła się nią w twarz. Stworzenie przed nią wlepiało w nią spojrzenie, a pyszczek wyglądający zza szyby wyglądał zupełnie jakby się uśmiechał.



Pokój numer 1 - Page 3 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Pokój numer 1
Czw 28 Kwi - 21:00
Frank początkowo nie zwrócił uwagi na fakt, że dachowiec przylgnął do niego nawet bardziej, niż powinien. Chociaż to, czy powinien to kwestia względna, bowiem tak jak dla Franka było to nienaturalne, tak z perspektywy Velo nie musiał być. Przecież podał się za jej kochanka. Mężczyzna wyczuł, że jej ciało jest jakoś chłodniejsze, niż powinno... Ale nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, bowiem wiedział dobrze, że istniały tego typu istoty na terenie krainy luster. Z jedną nawet się przespał pod wpływem alkoholu na balu. To był doprawdy dziwny wieczór...
- No dobra... - spojrzał na nią, marszcząc nieco brwi - O co chodzi?
Spytał, mając na myśli to, jak się do niego przycisnęła. Nie był pewien, czy to takie przymilanie się, czy rzeczywiście miała jakiś problem. Rozejrzał się krótko, po czym odchrząknął, kierując do wyjścia. Przed tym jeszcze tylko spojrzał na okno wskazane przez nią, marszcząc nieco brwi. A tak... Miał skrzydła, to prawda. Uśmiechnął się nieco krzywo, bowiem latał na nich dosyć średnio, ale może uda mu się nie rozbić och oboje podczas tego krótkiego bądź co bądź lotu. Kotka w końcu nie była jakoś specjalnie ciężka, o czym przed chwilą się przekonał. Opętaniec machnął jej krótko ręką, po czym wyszedł na zewnątrz, wzdychając przy tym ciężko. Pokręcił krótko głową z niesmakiem, kierując się do recepcji, aby tam poprosić o koce. W normalnym świecie zapewne już po godzinie byłby ścigany i tak dalej, ale tutaj? Nawet chyba nie istniało coś takiego, jak policja, więc równie dobrze mógł być seryjnym mordercą i by nie zauważyli.
- Cóż za popierdolony świat...
Wymamrotał doręczyciel z dezaprobatą, która nie zniknęła pomimu tak długiego czasu siedzenia tutaj. Dotarł do recepcji, odebrał koc dla pacjentki i podziękował krótko, kierując się z powrotem. Był to gruby, wełniany kawał materiału, który powinien jej wystarczać. Wszedł do środka pokoju numer 1 po raz kolejny tego dnia, odnajdując od razu wzrokiem Velo i pokazując jej zdobycz.
- Zdobyłem coś dla ciebie. - rzucił i podszedł bliżej, podając jej go - Wystarczy ci?

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Pokój numer 1
Nie 8 Maj - 1:31
Na pierwsze pytanie pokręciła głową, bo sama do końca nie wiedziała o co jej chodzi. Zmarszczone brwi i zaciśnięte usta nie pozostawiały wiele pola do negocjacji. Jej nastroje zmieniały się jak w kalejdoskopie, w środku czuła… no właśnie nie wiedziała co czuła, a całokształt sytuacji wcale nie tchnął nadzieją. Pokręciła łepkiem jeszcze raz, choć długi ogon bujał się niespokojnie z boku na bok jak gotowy do uderzenia bicz – jedyna część ciała, którą mogła swobodnie poruszać, która mogła wyrażać emocje, jakie by one nie były.

Frank wyszedł, chyba zgadzając się na jej plan, a Velo na powrót zainteresowała się futrzakiem za oknem. Niespotykany zwierzak, którego chyba nie rozpoznawała – o ile powinna je rozpoznawać, a znajomość charakterystyki Bestii od Kejko nie była tylko czystym trafem lub zbiegiem okoliczności.
...Cholerne ręce! — westchnęła w duchu, bo niczego sama nie mogła zrobić. Podeszła jednak bliżej, niemal rozpłaszczając na szybie nos – niemal, bo była za mała, by przysunąć się wystarczająco blisko z powodu parapetu. Wyciągnęła jednak szyję, zaparła się i zmrużyła oczy, próbując sięgnąć jak najwyżej, przyjrzeć się jak najbliżej. Najwyraźniej albo jej samozaparcie przeważyło, albo żyjątko zeszło niżej, bo nagle znaleźli się pyszczek w pyszczek i kotka mogła przejrzeć się w migdałowatych, odrobinkę wyłupiastych oczach futrzaka. Uśmiechnęła się promiennie, po raz pierwszy od dłuższej chwili i w tej chwili wszedł Frank, a ona zaskoczona opadła na jego oczach o te trzydzieści centymetrów, które zyskała z okazji nieświadomej lewitacji.

— Powinien wystarczyć — stwierdziła, odwracając się do niego, by mógł zarzucić jej pled na ramiona i plecy. Podświadomie czuła, że nie jest to jakość do której była przyzwyczajona, ale nie miała co wybrzydzać. Nie wspominając jeszcze, że owa ucieczka rozwiąże kwestię zapłaty za leczenie, która niska pewnie nie będzie. Później będzie musiała znaleźć Kejko, by wytłumaczyć się tak, żeby żadna z nich nie miała problemów przez eskapadę kochanków.
Postanowiła udawać, że jej lewitowanie to rzecz normalna i powszechna, w końcu prawdopodobnie miała tę moc i wcześniej, prawda? W takim razie jedyną osobą, która się zdziwiła była sama kotka, a tego wcale nie musiała mu tego pokazywać. I tego, że prawdopodobnie nie będzie potrafiła powtórzyć jej na zawołanie.
— Sprawdzisz w szafce czy nie ma tam mojej sakwy? — poprosiła jeszcze raz. — To najbardziej prawdopodobne z miejsc, skoro miałam tu spędzić całą rekonwalescencję po tym upadku z klifu.
Kotka wgapiła się tymczasem na zamek w oknie, zastanawiając się czy jest zamknięte na klucz albo skuwkę, czy jednak ta „Klinika” przypominała więzienie mniej niż jej się to wydawało. Zachód słońca za oknem był tak piękny, że aż się chciało przekręcić klamkę, otworzyć skrzydła na oścież i cieszyć uszy śpiewem ptaków z parku.
...I klamka na oczach uciekinierów przekręciła się i okno rozwarło, a ciekawski, liliowy futrzak o sześciu nóżkach śmiało wpełzł na parapet.



Pokój numer 1 - Page 3 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Pokój numer 1
Nie 8 Maj - 15:29
Ten zrobił dość nieokreśloną minę, gdy nie zdołał uzyskać odpowiedzi na jej pytanie. Spojrzał na drzwi, a potem na nią znów, przyglądając jej się uważnie. Westchnął ciężko i poszedł załatwić po prostu co trzeba. Po powrocie wręczył jej od razu materiał, jednak tak jak początkowo chciał jej go jedynie dać, tak ta gdy tylko podszedł odwróciła się do niego plecami, aby nadstawić się pod koc. Zmarszczył nieco brwi, ale raz że uświadomił sobie iż ma dość ograniczone ruchy a dwa, że kochanek nie powinien mieć obiekcji w takiej sytuacji, a tego przecież udawał. Położył więc jej koc na ramionach i owinął go szczelnie, by nie spadł, po czym zerknął w kierunku szafek.
- No jasne.... - mruknął i podszedł do szafki aby zacząć przeglądać zawartość - Dużo w niej miałaś?
Podpytał na wypadek, gdyby miała się ona nie znaleźć. Najpewniej jednak leżała na swoim miejscu i mężczyzna mógł wkrótce wrócić z nią do właścicielki, aby przypiąć ją jej gdzieś tak, by nie spadła. Frank zerknął w kierunku okna, kierując się tam z zamiarem otworzenia go. Wtem jednak to samo się rozwarło, a nieco zaskoczony Frank spojrzał na Velo. Otworzył usta bo już chciał ją o to spytać, ale uświadomił sobie, że powinno to być dla niego oczywiste. Westchnął więc tylko w myślach i machnął ręką, aby przegonić dziwnego stwora, który siedział na parapecie.
- To jak, idziemy kochana?
Spytał, słowo "kochana" dodając jednak dość topornie. Ugh musiał się do tego przyzwyczaić na ten dzień czy dwa... Teraz czekał aż ta podejdzie by mogli wylecieć.

Powrót do góry Go down





Velo
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
obecnie Velonika Cheshire
Wiek :
dziarskie, piętnastoletnie ciałko
Wzrost / Waga :
150cm / 40kg
Znaki szczególne :
jarzące się, złote oczy
Pod ręką :
Sakwa ściągana rzemieniem, na długim pasku, wisi na gałęzi obok, zaraz obok lekkiej opończy: przekąski, Pyskata Busola, zwój liny, puste fiolki na eliksiry, dobry humor i problemy egzystencjalne
Broń :
sztylecik w sakwie
Zawód :
Przygodystka!
Stan zdrowia :
MARTWA. Ups.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t792-velonika-cheshire https://spectrofobia.forumpolish.com/t295-koniec-koncow-wszystkie-kawalki-zloza-sie-w-calosc https://spectrofobia.forumpolish.com/t991-all-you-need-is-love-and-a-cat#14347 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1123-velo
VeloDuchowa Zguba
Re: Pokój numer 1
Pią 20 Maj - 21:46
Przytrzymywała pled brodą gdy Frank grzebał w szafeczce. Jak na szpital przystało, wszystkie rzeczy zostały przy pacjentce – nie, żeby miała jak po nie sięgnąć. Już po chwili Frank natrafił więc na pas z przymocowanymi doń sakiewkami, pobrzękującymi i szeleszczącymi podejrzanie, oraz na parę butów podejrzanie przypominających trekkingowe.
Nie zauważyła tego jednak, bo była zajęta kolejną ciekawostką, którą prawdopodobnie była telekineza. Otwarła nieco buzię i koc natychmiast zsunął się na podłogę. Futrzak przekrzywiał łepek, zupełnie niezrażony tym pokazem cyrkowych sztuczek. Gdy Opętaniec chciał go zgonić, spróbowała wyciągnąć obronnie ręce… no ale przecież nic to nie dało. A jednak zwierzątko pofrunęło prosto w jej ramiona i zaraz umościło się przy szyi. Velo otworzyła oczy jeszcze szerzej. To miało skrzydła! Liliowe futerko było aksamitne i cieplutkie, a sama bestyjka mruczała cichutko, wibrując jej na obojczyku.
Słowa mężczyzny przywróciły ją do rzeczywistości. Zamrugała.
— Tak, zmywajmy się stąd — zgodziła się całkiem ochoczo. Miał rację, było trochę nudno. — Tylko gdybyś najpierw mógł założyć mi buty? — Poprosiła bezwstydnie, cofając się i opadając ostrożnie na skraj łóżka. Futrzak wczepił pazurki w materiał koszuli i gapił na kotkę z zaciekawieniem, które wydawało się niemal świadome. Ona z kolei gapiła się na Franka, obserwując jego cichy spokój. Miała na końcu języka kolejne pytanie, ale wyraźnie dał jej do zrozumienia, że nieco się śpieszą – i miał rację, w końcu obiecany przez tamtego medyka uzdrowiciel mógł nadejść w każdej chwili i w sumie lepiej, żeby złapał ich albo w pokoju, albo zastał salę pustą; nic pomiędzy, bo przypał-że-hej.
— Gdzie mnie zabierasz? — dopytała jednak, stwierdzając, że nie jest bardzo angażujące pytanie. — Kupiliśmy coś razem? Czy mieszkamy u mojej rodziny?
Rodziny? Skąd ta nagła myśl?



Pokój numer 1 - Page 3 Icegif-935

And I've seen your flag on the marble arch
And love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

Powrót do góry Go down





avatar
Gif :
Pokój numer 1 - Page 3 5PUjt0u
Godność :
Boone
Wiek :
26
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
181 cm/ 76 kg
Znaki szczególne :
Ślad po oparzeniu na całej lewej stronie twarzy
Pod ręką :
Plecak, troszkę pieniędzy i oczywiście niedziałający telefon
Broń :
Krótki miecz lub pistolet jako skrzydła
Zawód :
doręczyciel przesyłek
https://spectrofobia.forumpolish.com/t263-frank-boone https://spectrofobia.forumpolish.com/t1084-frank
FrankŻelazna Melodia
Żelazna Melodia
Re: Pokój numer 1
Wto 24 Maj - 15:08
Frank dość ostentacyjnie wyciągnął długi pas z przymocowanymi doń dziwnymi bibelotami. Zamrugał parę razy, po czym zwiesił go sobie przed twarzą, mierząc wzrokiem przez chwilę. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz ten długi sznur cudacznych rzeczy przekazał samej właścicielce, a raczej położył obok niej. W razie gdyby chciała pomocy przy zapięciu go, zrobił to bez szemrania, nie chcąc marnować nadto czasu w tym miejscu. Miał tu tylko dostarczyć leki, dręczenie pacjenta mogło zostać wyjątkowo źle odebrane i zdecydowanie nie mieściło się w zakresie jego obowiązków...
- Cóż to znowu za stwór... - spojrzał ze zdziwieniem na bestyjkę - Buty um... No jasne, tylko śpieszmy się.
Poruszył palcami i Podszedł do niej natychmiast, zerkając co jakiś czas na stworzenie nieco skonsternowany. On nie wiedział co to za zwierzę ona zapewne też, w końcu straciła pamięć... A jednak przymilał się wyjątkowo, co zapewne znaczyło, że mógł być jakoś związany z dziewczyną. Frank pokręcił głową i skupił się na zakładaniu jej butów, nie chcąc palnąć czegoś przypadkiem, co by go kompletnie spaliło. Nawet jeżeli jak dotąd szło dosyć gładko.
- Mieszkanie... Mam...y jedno takie nieopodal. Jest ciasne, ale własne, jak to mówią. Tylko twoich rzeczy tam nie ma, wynieśli je do znajomej bo mieszka bliżej szpitala.
Zamyślił na szybko jakieś kłamstwo, po czym podszedł do okna. Spojrzał na zewnątrz, marszcząc nieco brwi, po czym zerknął na nią przez ramię. Nim ta by zdążyła przeanalizować tę historyjkę i wyciągnąć jakieś wniosku, skinął na nia, aby ta podeszła. Lepiej było zmienić temat.
- Lecimy? Mam znajomego lekarza magika, postawi ciebie po znajomości za grosze.
Oparł się o parapet i czekał. Gdy tylko podeszła, rozjejrzał się ostatni po pokoju i chwycił ją na ramiona, by następnie napiąć mięśnie na plecach i wybić się na zewnątrz. Prosto na świeże powietrze, wzbił się trochę w górę i zaczął szukać drogi. Gdy tylko rozpoznał odpowiednie uliczki, pofrunął w kierunku rzeczonego lekarza jak najszybciej. Na miejscu miał ją zgodnie z obietnicą wyleczyć, za co zapłacił sam Frank. Po wszystkim zabrał ją do swojego mieszkania, już jednak na piechotę.

ZT X2

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach