Pokój nr 2

Bane
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Pokój nr 2
Sob 23 Lis - 20:12
Pokój nr 2 8MGYQMC

Sala chorych mogąca naraz pomieścić pięć osób.
Urządzona jest dość skromnie. Białych ścian nie zdobią żadne malunki czy obrazy, podłoga zrobiona została z ciemnego drewna. Ustawione w pokoju łóżka są proste ale miękkie przez zastosowanie sprężynowych materaców. Dzięki kółeczkom możliwe jest przesuwanie łóżek w celu zmiany układu pokoju. Pomagają też przy transporcie chorych do sal zabiegowych. Każde osobne łóżko jest zaścielone (pościel wymieniana jest regularnie), ma poduszkę i narzutkę. Przy każdym znajduje się prosty metalowy stoliczek na którym pacjent może postawić książkę lub szklankę z wodą, albo cokolwiek sobie zapragnie.
W pokoju ustawionych zostało też kilka bujanych krzeseł – dla odwiedzających, lub pacjentów którzy znudzeni są ciągłym leżeniem i gapieniem się w sufit.
Duże okno (zakratowane by ktoś przez przypadek nie wypadł) wpuszcza do pomieszczenia dużo światła, wieczorami jednak jest przysłaniane roletą by zapewnić pacjentom minimum prywatności.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój nr 2
Sob 23 Lis - 20:26
Umieszczono ją w pustej sali. Bezwładne ciało ułożono na czystym prześcieradle, okryto czystą, białą kołdrą, podpięto aparaturę. Zadbano o nią tak, jak o każdego pacjenta, bez dodatkowych wygód. Przecież dla personelu była tylko Julią...
Dla Bane'a była aż Julią.
Od początku jej pobytu w tym pokoju siedział przy niej, czuwał, obserwował i starał się reagować na nawet najmniejszy sygnał. Widział jej twarz, lekkie skrzywienie ust i ruch zamkniętych oczu. Cierpiała, a on jedyne co mógł zrobić to trzymać za dłoń i wbrew zakazom Jana, leczyć ją lekko swoją mocą.
W przerwach kiedy miał pewność, że nic jej nie grozi, przysypiał w fotelu albo opierał się na łóżku w jej nogach i pozwalał sobie odlecieć. Marionetki przynosiły mu jedzenie ale niewiele był w stanie przełknąć, dlatego jadł tylko tyle by nie paść z wycieńczenia. Dużo pił, tylko czystą wodę.
Wyglądał jak upiór. Całkowicie zapomniał o Różdżce... Wpuścił do pokoju Wredotka i resztę zwierzyńca: Amber, Kropkę... Może ich obecność pomoże?
Czekał aż Julia się obudzi. Odchodził od zmysłów nie wiedząc, czy w ogóle to nastąpi. Był zły na siebie i cały świat, chciało mu się wyć ale i dziękować losowi, że Julia trafiła do Kliniki żywa. Będzie musiał podziękować temu, który ją przyniósł. Będzie musiał podziękować Janowi...
Zmęczenie w końcu wzięło górę i Bane, usadawiając się w fotelu, skrzyżował ręce na piersi. Zamknął umęczone brakiem snu oczy a jego głowa opadła lekko do przodu, zdradzając, że mężczyzna zasnął.
A może umarł?
Nie. Cichy oddech i poruszająca się lekko na piersi czarna koszula zdradzała, że zwyczajnie padł ze zmęczenia. Nawet on musiał odpoczywać.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój nr 2
Sob 23 Lis - 21:20
Ostatnie co pamiętała...to chyba jakiś huk, strzał? Potem ból i głośny ryk. Nie miała pojęcia co działo się między tym, a tym bardziej po tym. No może poza jednym. Pamiętała bursztynowe oczy okalane czernią. Łagodny głos, starający się ją uspokoić. Ale nie pamiętała gdzie go widziała, gdzie słyszała. Nie umiała sobie jednak przypomnieć. Wiedziała, że go zna, że to Cień...ale nic więcej. Nie pamiętała skąd, jak ma na imię...nic. To nie było przyjemne.

W końcu jednak musiała się obudzić. Sama nie wiedziała ile spała. Ale to chyba był ciężki sen, bo trudno było jej się ruszyć, czy nawet otworzyć oczy.
Amber spała zwinięta w jej nogach, a Kropka schowała się pod jej dłoń. Obie ciche, grzeczne, smutne. Nie śmiały rozrabiać, jakby wiedziały, że ich pani potrzebuje teraz spokoju. Jednak obie były czujne. Amber co jakiś czas szturchała prawdą dłoń Tulki by sprawdzić czy ta się nie budzi, ale teraz zmieniła ją Kropka, która czuwała, skryta pod bezwładnymi palcami dziewczyny.
Do Julii powoli zaczynały dochodzić jakieś dźwięki, ale były stłumione, piszczało jej w uszach. Było jej jakoś dziwnie słabo, gardło ją bolało. W sumie....wszystko ją bolało. Czuła się ociężała. Znała to uczucie, ale dlaczego było ono takie intensywne? Chyba nigdy po zabiegach nie czuła się aż tak źle. Ale...gdzie w ogóle była?
Poruszyła lekko palcami prawej dłoni, na co Kropka od razu zareagowała. Podniosła łebek i nasłuchiwała, czekając na jeszcze jeden sygnał. Musiała być pewna i gdy tylko poczuła, jak palce znów się poruszają i lekko zaciskają na jej futerku, wyskoczyła spod dłoni i zaczęła piszczeć. Skoczyła Białowłosemu na głowę, odbijając się od niej, chciała go obudzić. Zrobiła to jednak tylko raz.
Julia skrzywiła się, słysząc wysoki dźwięk. Powoli otwierała oczy, rozbudzała się, ale pierwszy raz miała z tym tak wielki problem.

Odrastanie skrzydeł 1/30

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój nr 2
Nie 24 Lis - 11:06
Kayl spędził kolejny dzień w pracy, spokojnie, bez pośpiechu. Klienci na niego nie naciskali, nie prowokowali ani nie męczyli. Skrzydła już wystawały mu poza ramiona, jednak nadal nie będące niczym niezwykłym. Obiad cichy, Julia znowu się na nim nie pojawiła, ale myśląc, że może pomagać przy operacji, Kayl na to nie patrzył....

Po pracy, czekał godzinę przed kliniką, aż córka wyjdzie, jednak to nie nastąpiło. Zaczął jej szukać, pytać, marionetki i pacjentów, ale nikt nic nie wiedział. Tak samo smok, wydawał się zaniepokojony. Nie chciał jednak iść z Kaylem, widząc, że ten zaczyna panikować, odleciał, szukać pani sam. Kaylowi nie pozostało nic innego, jak przejechać się po mieście i popytać...

Kolejne godziny mijały, kolejni mijani przechodnie, przypadkowi znajomi z widzenia i jeszcze nie tak dawno widzeni w pracy klienci apteki i pacjenci. Po raz kolejny, zero informacji. Co najwyżej sugestia by popytać w ciemniejszych zaułkach i być gotowym na wszystko. Nie podobało się to ojcu za bardzo...

Wrócił do domu Tulki, tylko po to by zabrać jedną rzecz, przyniesioną jeszcze ze świata ludzi. Stary, wierny nóż myśliwski. Doświadczenie nauczyło go, że walka na noże kończy się dużo gorzej dla ludzi biorących w niej udział niż z jakąkolwiek inną bronią. Ale rzadko ze skutkiem śmiertelnym. A też nie miał w planach nikogo mordować. Wyjechał pod wieczór, znowu do miasta, najpierw do Mefisto, poprosić o pomoc kogoś o wyższym statusie, potem wyjechał do bardziej oddalonych domów...

Dwa dni kręcenia się coraz dalej i dalej od Kliniki, szukając jakiejkolwiek wskazówki co się stało z córką. Ktoś nawet zaproponował mu udanie się do świata ludzi, sprawdzenia tam... Tylko gdzie miała tam iść Tulka? Kogo tam znała... Kayl miał już powoli dosyć, coraz bardziej się denerwował, ostatecznie wyżywając się na rzezimieszku, który próbował go okraść z konia w ciaśniejszym miejscu, samemu dostając sporej wielkości ranę na ramieniu i kilka skaleczeń na twarzy i nogach. Magia stosowana przez niektórych mieszkańców krainy luster okazywała się dużo mniej przyjemna niż początkowo skupiał się mężczyzna.

Nie wiedząc gdzie dalej szukać, wrócił do kliniki, gdzie jedna z marionetek szybko zmieniła mu jego prowizoryczny opatrunek na trochę lepszy. Zaraz też się dowiedział, że Tulka trafiła znowu do kliniki, jednak troszeczkę w inny sposób niż zwykle. Wyrwał się z prób wycierania twarzy z zaschniętej krwi i wpadł do pokoju wskazanego przez Marionetkę.
Pierwszy moment jest zawsze najtrudniejszy. Od strony drzwi, Julię zasłaniał śpiący na siedząco mężczyzna i siedząca mu na głowie kropka, a dodatkowo łzy, które tak długo trzymały się oczu, teraz wypłynęły, pogarszając całą sytuację. Przetarł je szybko brudnym rękawem i podszedł do łóżka od drugiej strony, patrząc na powoli rozbudzającą się córkę... Bez skrzydeł. Bez siły. Bez koloru na twarzy... Co ją spotkało? Czemu jest w takim stanie. Pytania dręczyły jego głowę i wyobraźnię. Upadł tylko na kolana i złapał ją za dłoń.
- Przepraszam... Przepraszam, że zawiodłem... Szukałem Cię wszędzie, ale nikt nie chciał mi powiedzieć gdzie zniknęłaś. Nie było żadnych śladów... Tak się martwiłem...- mówił przez łzy, patrząc się na jej dłoń, nie chcąc patrzeć jej w oczy. Naprawdę źle się z tym czuł. To on powinien być w gorszym stanie. A teraz, z dużo bardziej wystającymi skrzydłami, już pokazującymi swoje właściwości poprzez pierwszą fioleczkę z substancją w środku, wiszącą mu na wysokości kości ogonowej.
Czekał na odpowiedź córki. Jakikolwiek znak, że jest ok. Lub chociaż znośnie. Lub, że tak będzie... Był zdesperowany, krótko mówiąc. Mało spał przez ostatnie dni. Mało jadł. Czekał na ten jeden znak, żeby móc chociaż na chwilę usiąść i samemu odpocząć, wziąć za siebie odpowiedzialność. Jednak na pierwszym miejscu, była Julia.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój nr 2
Pon 25 Lis - 10:32
Nie wiedział dokładnie kiedy odleciał. Zmęczenie uderzyło go niczym obuch, prosto w łeb. Nie śnił o niczym, pustka ogarnęła jego umęczony umysł ale tylko pozornie dostarczała wypoczynku. Nie potrafił bowiem wypoczywać, nie kiedy Julia leżała obok nieprzytomna i mimo operacji jej los jeszcze nie był pewien.
Obudzilo go uderzenie w głowę. Otworzył oczy i od razu zmarszczył brwi, zły na coś co wyrwało go ze snu. Dziwne oczy od razu odnalazły brykającą Kropkę, ale czemu się tak zachowywała?
Bardzo nie lubił takich nagłych wybudzeń, a już zwłaszcza kiedy był tak padnięty. Już miał ofuknąć stworzonko kiedy do sali wszedł nie kto inny, a Kayl D'voir. Nie wiedzieć czemu, jego obecność wywołała u Bane'a falę złości. Julia była jego, jakiś facet który podaje się za jej ojca nie odbierze jej. Powoływanie się na więzy krwi w momencie w którym Tulka nie widziała go tyle lat było zwyczajnie śmieszne.
Obserwował działania drugiego mężczyzny, zupełnie nie zauważając ruchów Julii. Był jak zahipnotyzowany. Kayl był dla niego konkurentem. Tym drugim, który władował się z buciorami w życie Lisiczki i próbował zagarnąć ją tylko dla siebie. Zabierał jej czas a teraz jeszcze dodatkowo udawał, że jest tak dobrym ojcem. Że szukał jej, umierał z nerwów... Śmiech na sali.
Cyrkowca nie interesowały prawdziwe pobudki Opętańca bo dla niego i tak był kimś gorszym. Kimś, kto porzucił córkę dla własnej wygody.
Widząc brudne ubranie bruneta drgnął i szerzej otworzył oczy.
- Proszę, niech pan wyjdzie i doprowadzi się do ładu. - odezwał się poważnym tonem, łypiąc na niego z góry - Stanowi pan zagrożenie dla pacjentki. - wskazał Julię i przeniósł na nią wzrok.
I kiedy zobaczył, że dziewczyna się porusza i otwiera oczy, zamarł. Serce stanęło, oddech uwiązł gdzieś w środku. Czas zatrzymał się a on patrzył tylko na nią szeroko otwartymi oczami.
Nagle zmęczenie uciekło, poczuł zastrzyk energii przez co jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Chciałby podejść bliżej, rzucić się na nią i wyściskać ale... Kayl.
Bane, spuszczając nieco głowę cofnął się, robiąc miejsce ojcu i córce. Z pewnością będzie chciała z nim porozmawiać. Z kimś kto ją kocha. Mimo początkowego odrzucenia, zapewnia ją o miłości i oddaniu. Nie rani, jak białowłosy, każdym słowem i gestem.
Cofnął się w kąt i pozwolił rodzinie pobyć razem.
Czuł, że nie pasuje do tego obrazka.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój nr 2
Pon 25 Lis - 10:59
Docieralo do niej coraz więcej rzeczy. Powoli otwierala oczy, mruzac je przed światłem. Czuła, że ktoś trzyma ja chyba za rękę. Odwróciła z trudem głowę w kierunku mężczyzny - ta... ta? - zapytała ledwo słyszalnie. Nie umiała za długo utrzymać oczu otwartych -  gdzie jestem? - dodała równie cicho, mocno zachrypnietym głosem. Spróbowała odwrócić głowę i rozejrzeć się, ale średnio jej to wychodziło. Gardło bolało nie tylko od środka. Ślad po chwytaku też piekł, a ona chyba była teraz bardziej wrażliwa.
Wróciła wzrokiem do Opetanca i zmarszczyła lekko brwi, z trudem zaciskając palce na jego dłoni   co się... Stało? - spoglądała na niego. Dlaczego był taki... Brudny? Czemu wyglądał na smutnego? Dlaczego była taka słaba i o olala? Niczego  nie rozumiała....
Ale w jej głowie pojawiło się kolejne pytanie, chyba ważniejsze od poprzednich - gdzie jest... Bane? - zapytała słabo.
Może i Kayl był jej ojcem i kochała go ale teraz potrzebowała ich obu. Może mówiła cichutko ale Cyrkowiec że swoimi zmysłami na pewno dał radę usłyszeć to pytanie.
Chciała się rozejrzeć, ale nie była jeszcze w stanie. Leciutko trzymała ojca za rękę, oddychała płytko. Wszystko ją bolało. I czemu nie mogła ruszać skrzydłami oraz lewą ręką?

Odrastanie skrzydeł 2/30


Ostatnio zmieniony przez Tulka dnia Pon 25 Lis - 21:40, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój nr 2
Pon 25 Lis - 18:17
Kayl nie patrzył na swojego pracodawcę. Skupił się w 100% na córce. Ta wydawała się być przytomna, jednak zupełnie bez kontaktu z rzeczywistością. Mówiła bardzo cicho, jakby niepewna czy może mówić. Ale chociaż tyle ile próbowała przekazać, zrozumiał. Niewiele myśląc wyciągnął resztkę wody jaką miał w swoim plecaku i podał córce. prosto pod usta, mówiąc
- Spokojnie, jesteś w klinice, nic Ci nie będzie... Masz, napij się chociaż łyczek. Zniknęłaś gdzieś na kilka dni, sam nie wiem co się dokładnie stało, Levi Cię tutaj przyniósł... Przepraszam... - Zaczął się sam motać, zestresowany sytuacją. - Musisz odpocząć... - wymamrotał cichutko, odstawiając buteleczkę na ziemię i łapiąc ją ponownie za dłoń.
Słysząc kolejne pytanie napiął się nieco mocniej. Widział co się działo z córką przez obecnego pracodawcę. Widział też, że był tutaj wcześniej...
- Też tu jest... - powiedział tonem odrobinę tylko chłodniejszym niż przy wcześniej obecnej panice. Rozumiał, swoje miejsce w tym świecie, ale też miał też na tyle rozumu by domyślać się co się dzieje. A wyobraźnia ojca zwykle wybiera gorszy scenariusz.
- Nie przemęczaj się, jeżeli nie masz siły mówić, to nie mów. - dodał delikatnie, widząc, że córka próbuje zrozumieć swoją sytuację.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój nr 2
Pon 25 Lis - 18:54
Julia powoli dochodziła do siebie a jego bolało serce. Nie mógł znieść widoku obolałej, ledwo przytomnej dziewczyny. Patrzył w podłogę, nie mając odwagi by przyglądać się jak się budzi. Nie chciał pamiętać jej wyglądu sprzed kilku godzin a jednak miał przed oczami obraz podsuwany przez wyobraźnię. Obraz okaleczonej, ledwo żywej ofiary jakiejś bestii.
Kto związał skrzydła? Skąd ta kula w ręce? A ślady na szyi? Błoto i mocz mógł jeszcze jakoś wyjaśnić, możliwe że Tulka gdzieś się ukrywała, bardzo się bojąc.
Nie chciał pytać. To wszystko było zbyt świeże, zbyt bolesne a myśl, że nie udało mu się jej odnaleźć i uratować...
Nie był jednak sam. Kayl najwidoczniej też próbował i również on zawiódł na tym polu. To nawet pocieszające.
Kiedy padło pytanie, Bane zagryzł usta i nie podszedł od razu. Dopiero kiedy brunet zdradził obecność medyka, Cyrkowiec zbliżył się do słabej Julii i delikatnie dotknął jej ramienia.
- Jestem tu. - powiedział cicho, tłumiąc żal - Jestem przy tobie.
Nie zdołał powiedzieć nic więcej. Patrzył na jej gips i rękę, na jej osłabione ciało. Gdyby mógł, potrwałby ją w ramiona, wycałował, wyznał jak bardzo się bał, że ją straci... Taka opcja nie wchodziła jednak w grę bowiem tuż obok, trzymając ją za rękę, czuwał jej ojciec. A Bane wiedział, że Kayl nigdy nie zaakceptuje związku jego młodszej córki z mężczyzną, który jest jego rówieśnikiem. Kimś, kto mógłby być jej wujem.
Kto kiedyś właściwie był nawet tak przez nią nazywany.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój nr 2
Pon 25 Lis - 21:39
- Klinika? - zapytała i ponownie spróbowała się rozejrzeć. Ale nie miała siły by oderwać głowę od poduszki. Nawet nie próbowała tego robić. Faktycznie zaczynała rozpoznawać to miejsce, tę salę. To nie była ta, w której spała, gdy trafiła tutaj po raz pierwszy. To była ta druga, na więcej osób - czyli wróciłam...do domu....żyję? - zapytała, a w jej oczach pojawiły się łzy ulgi. Widać naprawdę się bała, że to tylko sen, że nie da rady wrócić do domu. Coś naprawdę strasznego musiało jej się stać, skoro tak reagowała, na te informacje.  
Gdy przyłożył jej butelkę do ust, zaczęła pić powoli ale dość łapczywie. Widać było, że naprawdę była spragniona. Jak długo była bez wody czy jedzenia? Podziękowała cichutko i westchnęła z ulgą, czując jak woda wlewa się do jej pustego żołądka. Przymknęła oczy, słuchając dalszych słów ojca - ki...kilka dni? - zapytała i znów zamknęła oczy - prze...przecież....pojechałam na pustkowia....potem byłam...byłam... - zmarszczyła brwi. Nie umiała sobie przypomnieć. Wiedziała, że czegoś się bała, że jej życie było zagrożone, że chciała wrócić do domu....ale nie wiedziała czemu.... - nie...nie pamiętam... - przyznała i widać było szok w jej podbitych ze zmęczenia i utraty krwi oczach. Zawsze miała świetną pamięć, prawie fotograficzną, a teraz nie pamiętała co robiła te kilka dni. Ale miała wrażenie, że nie było jej dzień...może dwa, ale nie więcej. Co się wydarzyło. Skrzywiła się, bo głowa zaczynała ją boleć od tego przypominania sobie.
Gdy usłyszała, że Bane też jest w pomieszczeniu, z trudem, bardzo wolno przekręciła głowę szukając go. Widziała jak się zbliża. Posłała mu krótki, ledwo widoczny uśmiech. Odczuła ulgę. Naprawdę wróciła do domu. Ale dlaczego on trzymał się tak na odległość? Czemu jej nie przytulił? Nie przywitał się? Nie dał jej buzi? Nie rozumiała tego. Nie docierało do niej to, że obecność ojca mu w tym przeszkadza. A ona tak chciała się teraz przytulić...do ich obu. Ale nie miała siły podnieść nawet ręki, zacisnąć palców, to nawet nie próbowała się podnieść. I tak nie dałaby rady z jej skrzydłami, były za ciężkie....właśnie...skrzydła!
- Toksynku... - zaczęła cicho, nie przejmując się tym co pomyśli Kayl. Nie puszczała jednak jego ręki, jakby trzymał ją na ziemi, był zapewnieniem, że to nie sen - dlaczego nie...mogę ruszać...skrzydłami? Strasznie ... mnie bolą.... - powiedziała z trudem. Blackburn wiedział, że Lisiczka uwielbia swoje skrzydła, mimo iż początkowo je zakrywała, wiedziała, że jest przez nie dziwadłem, potem dbałą o nie, gdy zostały naprawione i uwielbiała latać. Tym bardziej nie docierała do niej myśl, że może ich po prostu nie mieć.
W międzyczasie za oknem przeleciał granatowy smok, spoglądając krwawymi ślepiami przez okno do pokoju. Po chwili jednak odleciał w tylko sobie znanym kierunku.

Odrastanie skrzydeł 3/30

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój nr 2
Sob 30 Lis - 15:16
Strasznie mieszają się uczucia, gdy jednocześnie jest się zmęczonym i szczęśliwym, zmartwionym i wyzwolonym ze stresu noszonego przez dłuższy czas. Tak jak Bane miał swoje odruchy i odsunął się w pierwszej chwili, tak Kayl chciał w tym samym czasie uścisnąć córkę, uciec by się o niego nie martwiła i pomóc jej jakkolwiek trzeba. Walczył też ze zmęczeniem, by tam nie zasnąć.
Na pytania córki odpowiadał skinięciami głowy. Nie pamiętał by jechała na pustkowia, ale teraz przynajmniej wiedział, że szukał w złym miejscu. Zacisnął drugą dłoń, wyrzucając sobie bezsilność po raz kolejny. Fakt, że córka nie pamięta co się stało, choć przeraził go, również uspokoił. Może lepiej by nie przeżywała od nowa tego co się stało. Może lepiej niech nie musi mieć z tym już nic wspólnego.
Nie wtrącał się w pytanie zadane drugiemu mężczyźnie, który mimo bycia lubianym przez córkę, wyraźnie ją zaniedbywał... Kayl wyrobił sobie złe zdanie, które trudno będzie zmienić. Ale teraz nie była na to pora. Najważniejsza była przecież Julia, jedno z jego dwóch oczek w głowie... To jedno, które go zaakceptowało... Czemu starsza córka uciekła? Czemu nie chciała nawet z nim rozmawiać... Czy w ogóle rozmawiała z kimkolwiek?
Kayl przymknął oczy i zamyślił się. Czego jeszcze nie wiedział? Co jeszcze się stanie? Na co powinien być gotowy?... Kto może mu pomóc?

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój nr 2
Pon 2 Gru - 18:16
Obecność Kayla działała na niego jednocześnie drażniąco ale i motywująco do tego, by pozostał w pełni trzeźwy. Był wymęczony zarówno psychicznie jak i fizycznie i najchętniej padłby na posłanie obok i zasnął sniem wiecznym.
Słysząc bolesne pytania Julii chciał odejść, uciec najdalej stąd. Nie podołał zadaniu odnalezienia jej i czuł, że za chwilę serce mu pęknie.
Kiedy dziewczynka zwróciła na niego uwagę i nazwała go w pieszczotliwy sposób, coś w nim pękło. Już nie liczył się Kayl. Nie liczyło się to, że był jej ojcem i prawdopodobnie nie był przychylny związkowi swojej córki z grubo starszym mężczyzną. Nie liczyła się Klinika, okoliczności i stan zdrowia.
Podszedł do niej z wyrazem bólu wypisanym na twarzy. Usta drżały gdy je przygryzał, brwi i zaszklone oczy zdradzały, że zaraz pęknie i zaleje się łzami.
- Lisiczko... Nie masz ich. - powiedział lamiącym się głosem i zamknął oczy, nie mając odwagi spojrzeć jej w twarz - Były... w strasznym stanie i musiałem... Jan musiał... Usunęliśmy je. Dla twojego dobra, były... martwe. - zaczął tłumaczyć, szybko i chaotycznie - Nie mogłem pozwolić byś przez nie umarła, nie mogłem ich zostawić! Byłaś w koszmarnym stanie... My... Zrobiliśmy wszystko żeby cię uratować... - jąkał się - Błagam... Zrozum. One odrosną... Pomogę, będę robił wszystko żebyś przetrwała odrastanie...
Ugryzł się w język i dosłownie zalał łzami. Już nie miał siły się powstrzymywać. Był mięczakiem, mimo, że nigdy by się do tego nie przyznał otwarcie.
Wszystko go bolało. Chciał, żeby jego życie wróciło już do normy.
- Nie chciałem cię stracić... Nie przeżyłbym... - wymamrotał przez łzy - Pękłoby mi serce.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój nr 2
Sro 4 Gru - 17:47
Kayl wydawał się...nieobecny. Po prostu trwał obok i nic nie mówił. Dodatkowo wyglądał na naprawdę zmęczonego, ale może to przez ten brud, który go pokrywał? Nie miała pewności. Wiedziała, że nie było jej jakiś czas, że coś jej się stało, ale nie do końca chyba docierało do niej to, że ktoś może się aż tak bardzo o nią martwić by doprowadzić się do takiego stanu, w jakim znajdowali się obecnie obaj mężczyźni.
Gdy usłyszała słowa Dyrektora, spojrzała na niego zaskoczona. Jak to? Nie ma ich? Spróbowała nimi poruszyć, ale poczuła tylko ból uszkodzonych mięśni, jednak nie poczuła ani odrobiny ruchu pod sobą. Czyli jednak....teraz była prawie tym, co chciał z niej stworzyć Giping. Dziwnym Dachowcem, tylko, że z mocami.
Miała ochotę się rozpłakać, zniknąć gdzieś pod kołdrą. Ale wiedziała, że nie może, musi być silna. Dla Bane'a, dla Ojca. Nie mogła teraz płakać. Nie mogła pokazywać jak bardzo z nią jest źle.
Dlatego też uśmiechnęła się delikatnie do Białowłosego - Bane...czemu płaczesz? - zapytała słabo - wiem...że nie zrobiłbyś tego....gdyby nie było takiej potrzeby poza tym... - musiała zrobić krótką przerwę - sam powiedziałeś, że odrosną...prawda? - powiedziała uśmiechając się do niego. Gdyby tylko miał na sobie Blaszkę...tak samo jak ona, to na pewno by poczuł, jak w tym momencie cierpiała.
Spojrzała na obu mężczyzn - chyba...jesteście zmęczeni....może... - westchnęła ciężko - może powinniście odpocząć? - zapytała niepewnie. Tak naprawdę nie chciała zostawać sama....bała się i to bardzo....Bała się, że to wszystko zniknie....
Kropka i Amber czuły jak Tulka się czuje. Podeszły niepewnie. Kropka położyła się przy jej gipsie, tak że mogła palcami poczuć jej futerko, a Amber przy jej głowie, wcześniej jednak ją delikatnie polizała po policzku, po którym zaraz spłynęła z trudem ukrywana łza, którą też lisica zlizała szybko.

Odrastanie skrzydeł 4/30


Ostatnio zmieniony przez Tulka dnia Pon 9 Gru - 11:35, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój nr 2
Nie 8 Gru - 12:37
Tak jak wcześniej Blackburn dał spokój gdy witał się z córką, tak D'Voir nie zabierał głosu gdy mieli swoją interakcję. Siedział spokojnie, skupiając się na analizowaniu jakie obrażenia otrzymała i od czego one mogły być, co chwila zaciskając zęby.
Kiedy córka zaczęła wyrażać zmartwienie o nich, uśmiechnął się tylko.
- Jedna noc, w tą czy w tą... Wystarczy mi szybki prysznic i świeży opatrunek. Ale jesteś obecnie priorytetem. Tutaj nie ma ani Renardów, ani Twojej matki, tylko nasza trójka. Nikt Cię nie przesunie na dalszy plan, prawda? - Powiedział, ostatnie zdanie kierując do dyrektora kliniki, kładąc akcent na ostatnie słowo. Wyrażał się obecnie z czułością, ale czego się można spodziewać po tej nerwowej relacji?
- Jeśli jesteś zmęczona, idź spać, zostanę z Tobą jeszcze trochę, potem wezmę się za siebie. Jak się wyśpisz nie będę już wyglądał jak przybłęda. - powiedział już nieco czulej, zdając sobie sprawę, że córka jest już świadoma otoczenia. Wydawała się być wybudzona. - A jeśli nie, to zostanę z Tobą aż mnie kukiełki stąd nie wygonią. Wolę być tutaj niż gdziekolwiek indziej.- przyznał spokojnie. Przymknął oczy. - Cieszę się, że wróciłaś. - kolejne łzy poleciały mu z oczu, które zaraz wytarł wolną ręką. Nadal nie puścił dłoni Julii.

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój nr 2
Nie 8 Gru - 13:20
Jej spokojny uśmiech w jego oczach był boleśnie sztuczny. Dlaczego nie płakała, dlaczego nie krzyczała? O wiele lepiej by się poczuł, gdyby rzuciła się na niego z łapami, wykrzyczała mu żal i pretensje o utracone skrzydła. Wiedziałby, że to minie ale w jakimś stopniu, przyjmując na siebie winę za ich stratę, czułby się lepiej. Nie był masochistą, ale odbierając chociaż część jej bólu, przerzucając go na siebie, mógłby przynajmniej powiedzieć, że na coś się przydaje.
A ona? Uśmiechała się, pytała czemu to on płacze. Cieszyła się, że odrosną... Nie! Nie tak to powinno wyglądać.
Bane przełknął łzy i zagryzł mocno zęby, marszcząc brwi. W całym swoim egocentryźmie miał teraz żal do świata, że Julia z takim spokojem przyjęła informację o swoim stanie zdrowia, o sytuacji i o... O uczuciach Cyrkowca. Nie potrafił powiedzieć jej przy jej ojcu, jak była dla niego ważna dlatego sądził, że kiedy powie o sercu i tym, że mogłoby one pęknąć...
Na ziemię sprowadziły go jej słowa o odpoczynku. Wydało mu się to tak irracjonalne, że aż cofnął się nieco i spojrzał na nią ze zdziwieniem. Opanował jednak cięty język i odetchnął, uspokajając nadszarpnięte nerwy.
- Nic mi nie jest. - powiedział dobitnie po czym spojrzał na Kayla kiedy ten zwrócił się poniekąd do niego. Zmrużył lekko oczy.
Ile on wie? Co mu powiedziała a czego się domyślał? Czy wiedział o więzi między jego małą córcią i grubo starszym mężczyzną? Znał historię Bane'a? Jego słabości? Uzależnienia?
Nie. Niemożliwe. Nikt nie znał Cyrkowca tak dobrze, jak on siebie sam. Kayl po prostu czuł, że coś było na rzeczy, bo jako ojciec posiadał pewnie specjalny zmysł.
Blackburn spojrzał na Julię i przez chwilę patrzył na jej twarz, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Nie chciał iść, ale czuł też, że dziewczyna potrzebuje odpoczynku i może chwili z ojcem, na rozmowę czy zebranie myśli.
- Jeśli pozwolisz... Zostanę. - powiedział tylko, chociaż na usta cisnęło mu się o wiele więcej. Chciał nakrzyczeć na nią za to co się stało. Chciał złapać ją w ramiona i zadusić w uścisku prawie na śmierć. Chciał wyszeptać, co czuje. Ucałować. Zasnąć obok niej...
Wszystko, by pokazać jak bardzo jest ważna.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój nr 2
Nie 8 Gru - 17:50
Nie wyglądał na zadowolonego z tego, że tak dzielnie przyjęła wiadomość o skrzydłach. Ale nie chciała ich smucić. Nie miała siły płakać. Wszystko ją bolało, starała się jednak ich nie martwić tym wszystkim.
- Renardowie? - zapytała cicho, marszcząc przy tym brwi, ale szybko zwróciła uwagę na coś innego - ale...co ważniejsze...opatrunek? Jesteś ranny? - patrzyła mu prosto w oczy. Była zmęczona i obolała, ale nadal martwiła się o innych - mu...musisz się umyć....i opatrzyć...nie...nie chcę, żeby...żeby coś było źle, żebyś miał problemy....ja nigdzie się nie wybieram...poczekam - obiecała - porozmawiam z Banem o tym co mnie czeka - dodała. Naprawdę chciała żeby był zdrowy. Jak będzie ranny i coś się zapaskudzi, to nie będzie mógł jej pomóc...a wiedziała, że teraz będzie potrzebowała pomocy. I to sporo. Sama raczej na razie nie zrobi nic, skoro nie ma siły nawet porządnie ścisnąć ojca za rękę.
Przeniosła wzrok na białowłosego - cze...czemu miałabym Ci...nie pozwolić? - zapytała, nie rozumiejąc zupełnie jego zachowania.
Miała wrażenie, że między mężczyznami do czegoś doszło. Ale nie była pewna....może jej się coś zdawało? - czy...coś między wami zaszło jak mnie nie było? - zapytała, wzdychając cicho. Przeskakiwała wzrokiem z jednego mężczyzny na drugiego - tato? Czy to dlatego,... że jestem z Bane'm? - zapytała wprost. No cóż...chyba wyczucie czasu jej gdzieś zniknęło w trakcie tego co jej się przytrafiło. Spoglądała to na jednego to na drugiego, zupełnie jak zagubione dziecko, nie rozumiejące sytuacji. W sumie...właśnie tak się teraz czuła.
W międzyczasie coś zaczęło się dobijać do okna. Niewielki granatowy smoczek o czerwonych ślepiach i złotej grzywie, który z łatwością przecisnął się między kartami, trzymający w pysku długie pióro, które niewątpliwie należało do Tulki. Drapał po szybie bardzo chcąc dostać się do środka.

Odrastanie skrzydeł 5/30


Ostatnio zmieniony przez Tulka dnia Pon 9 Gru - 11:35, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





avatar
GośćGość
Re: Pokój nr 2
Nie 8 Gru - 22:38
Widząc reakcję córki, nawet się ucieszył. Jeśli nie pamiętała tego co było dla niej złe w świecie ludzi, czuł, że może być jej lżej. Zdziwił się jednak, że nie dostrzegła rozerwanego rękawu koszuli, czyżby miała mroczki przed oczami?
- Nic wielkiego, po prostu higiena, wypada zmienić. Czy teraz czy za godzinę, nie zrobi różnicy. Może się obędzie bez blizny. - powiedział z uśmiechem. - Nie będzie nic źle. Ale jeśli poczujesz się z tym lepiej, to wrócę za pół godziny. - dodał spokojnie.
Chciał już się zbierać do wyjścia gdy padło pytanie o niego i Bane'a.
- Nie sądzę by coś się miało stać... Chciał mnie po prostu wygonić jak tylko do Ciebie przyszedłem - powiedział sztucznie rozbawiony. Nie było to kłamstwo, ale też nie cała prawda. Nie było sensu odsłaniać wszystkich kart.
Zaraz wstał, pogłaskał córkę po głowie i uśmiechnął się. - Tylko już teraz nigdzie nie uciekaj.- po czym powoli wyszedł i udał się do siebie.
[Dbanie o siebie- przerwa od wątku na 10 postów]

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój nr 2
Nie 8 Gru - 23:39
Zachowanie Tulki było nieco niepokojące ale nie na tyle, by Bane zadawał niewygodne pytania. Ostatnio dużo się działo i miała prawo być zdezorientowana. Zrozumienie przyjdzie z czasem, podobnie jak zdrowie. Cyrkowiec miał tylko nadzieję, że następne dni, tygodnie, miesiące i może lata będą spokojniejsze. Jeśli nie dla niego, to przynajmniej dla niej.
Jej troska była na swój sposób rozczulająca. Dziewczyna zawsze w pierwszej kolejności dbała o innych, dopiero na samym końcu o siebie. Kayl faktycznie wyglądał źle ale Bane potrafił zrozumieć, że mężczyzna na pierwszym miejscu zamiast higieny, stawia dobro córki. Blackburn nie miał co prawda dzieci, ale Julia była dla niego tak samo ważna jak dla Opętańca.
- Wszystko w porządku. - powiedział medyk, odpowiadając na pytanie dziewczyny odnośnie relacji z jej ojcem. A kiedy zapytała ojca o ich związek prawie padł na zawał.
Spiął się cały na ciele i spojrzał na nią z niedowierzaniem. To chyba nie był dobry moment na takie wyznania... Prawda?
Na szczęście Kayl nie podjął tematu i zdecydował się opuścić pokój. Atmosfera jeszcze przez chwilę była napięta, ale jak tylko zniknął, Bane odetchnął i przysunął sobie stołek bliżej łóżka. Usiadł na nim ciężko i opadł korpusem na jej nogi, kładąc głowę na jej brzuchu. Dłonią odszukał jej zdrową rękę i uścisnął ją mocno.
Było tyle słów, które chciał wypowiedzieć. Tyle emocji kołatało mu teraz w głowie. Złość. Żal. Smutek. Ale i ulga. Szczęście i radość bo wróciła. Jest tutaj i za jakiś czas będzie zdrowa.
Uniósł głowę i spojrzał na nią, jakby chciał wyryć w pamięci rysy jej twarzy. Na zawsze. By nie zapomnieć nigdy.
Uniósł się i pochylił nad jej twarzą a następnie pocałował delikatnie jej czoło, policzki, czubek nosa i w końcu usta. I w tych pocałunkach było wszystko to, czego nie miał odwagi powiedzieć. Delikatne muśnięcia pełne uczucia, troski.
- Umierałem bez ciebie. - przyznał siadając na taborecie i ponownie wtulając się w nią. Starał się by jego głową nie przyciskała za mocno jej brzucha. Białe jak śnieg włosy rozsypały się na pościeli. Dłoń dziewczyny przyciągnął sobie do ust i zaczął składać na niej lekkie pocałunki.
- Wszystko... się ułoży. - powiedział cicho jakby zapewniał nie ją, a samego siebie - Tutaj jesteś bezpieczna. Przy mnie... jesteś bezpieczna. - dodał zamykając oczy - Kocham cię. Jestem szczęśliwy, że jesteś tu... Przy mnie.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój nr 2
Nie 8 Gru - 23:57
Uśmiechnęła się do ojca. Nie zauważyła rozcięcia to prawda, ale nie za bardzo mogła się na czymkolwiek skupić - nigdzie się nie wybieram - przyznała. No...może chciała by się przenieść, ale nie zbyt daleko. Po prostu do innej części Kliniki i to wszystko.
Uścisnęła jeszcze raz dłoń mężczyzny i uśmiechnęła się gdy pogłaskał ją po głowie - kocham Cię tato - powiedziała jeszcze gdy ten wychodził, odprowadzając go wzrokiem. Chyba pierwszy raz zdobyła się na to żeby wypowiedzieć w jego kierunku te słowa. W ogóle...czy ona go kiedykolwiek tak nazywała? Nie pamiętała, ale to chyba nie było teraz zbyt ważne.
Westchnęła, gdy Bane się nagle na niej położył i sama uścisnęła jego dłoń ale o wiele słabiej. Uśmiechała się delikatnie, spoglądając na niego. Spojrzała na niego zaskoczona, gdy nagle pochylił się nad nią. Zaśmiała się krótko, gdy pocałował ją w czubek nosa i odwzajemniła lekki pocałunek w usta. Leciutko się zarumieniła i wydawała się spokojniejsza. Jej uśmiech w końcu był szczery.
Spojrzała na białowłosego smutno, gdy wyznał jak się czuł gdy jej nie było - przepraszam...nie wiem co się stało...ale...to chyba nie była moja wina... - powiedziała krótko. Pewnie sobie przypomni, ale nie teraz. Teraz nie chciała o tym myśleć, coś jej mówiło, że byłoby to zbyt bolesne by dała radę to ukryć.
Zabrała mu rękę i położyła na białych włosach - ja też Cię kocham - powiedziała łagodnie, głaszcząc go po głowie - i cieszę się, że tutaj jesteś - dodała jeszcze czule.
Była spokojna, wiedziała, że teraz będzie bezpieczna. Miała tylko nadzieję, że ktokolwiek jej to zrobił, to nie przyjdzie po nią.
Słysząc dziwne drapanie, oraz widząc zainteresowanie Kropki oknem, spojrzała w tamtą stronę - Toksynku? Wpuścisz go? - poprosiła, patrząc na Leviathana.
Jeśli to zrobił odebrała tylko od niego pióro, uśmiechając się smutno po czym wróciła do swojego ukochanego - po...powiedz mi....co mi tak właściwie jest...proszę - jeśli był na tyle blisko, pogładziła go po szarym policzku, czuła się lepiej, mogła ruszać ręką, a to był dobry znak. Wiedziała jednak, że jeszcze sporo brakuje jej do pełnego wyzdrowienia.

Odrastanie skrzydeł 6/30

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój nr 2
Wto 10 Gru - 22:54
Po raz pierwszy od dłuższego czasu mógł po prostu wyłączyć mózg i dać odpocząć zszarganym nerwom. Oczywiście nadal martwił się o dziewczynę bo jej stan nie był jeszcze zadowalający, ale była obok i to było dla niego najważniejsze.
Kiedy wplotła rękę w jego włosy poczuł jak cały stres gdzieś ulatuje. Zrobiło mu się ciepło, przyjemnie i poczuł się bezpiecznie. Nie pamiętał czy kiedykolwiek jej to mówił, ale uwielbiał takie pieszczoty i pozwalał na to tylko jej.
Mógłby zasnąć w tej pozycji, ale bardzo się pilnował, bo przecież chciał spędzić z nią chwilę. Gdhby nie fakt, że jest obolała, porwałby ją do siebie i wyspali by się razem porządnie, za te wszystkie ciężkie dni i noce.
Odlatywał kiedy Julia zwróciła jego uwagę na drapanie. Wstał ociągając się i podszedł do okna. Wpuścił dziwnego stwora który wydawał się być miniaturą monstrum które przyniosło Opętaną.
Bane nie lubił gadów dlatego kiedy tylko jaszczuro podobne stworzenie weszło do środka, mężczyzna zmrużył oczy podejrzliwie. Chciał wrócić na posłanie, tam gdzie był przedtem. Chciał by Tulka dalej go głaskała. Stęsknił się po prostu.
Bał się tego pytania jak diabeł grzmotu. Spojrzał gdzieś w bok zaciskając mocno usta i początkowo milczał, mając nadzieję, że Lisica jednak zmieni temat.
- Kiedy cię tu przyniesiono, byłaś ledwo żywa. - powiedział cicho, zachrypniętym głosem - Nie pamiętam... - uniósł dłoń i chwycił się za głowę jakby chciał dotykiem wymusić powrót wspomnienia tamtego dnia - Wybacz. Nie pamiętam co dokładnie ci było. Kiedy cię ujrzałem, postradałem zmysły. - wyjaśnił - Potem razem z Janem operowaliśmy cię... Długo. Bardzo długo. - podszedł do okna i spojrzał przez nie, unikając wzroku Julii - Amputowaliśmy skrzydła. Jan wyjął kulę która utkwiła w twoim ciele... - ciężko było mu mówić - Zabronił mi używać mocy. Wybacz, że nie mogę ulżyć twoim cierpieniom. Nie jestem... w stanie. - odwrócił się do niej. Przez chwilę mogła ujrzeć jak bardzo jest zmęczony, jak bardzo wyniszczony i... Wygląda jakby przybyło mu w te kilka dni, conajmniej kilka lat. Może to przez stres? A może po prostu światło tak dziwnie padło.
Podszedł do niej i ponownie ułożył się głową na jej brzuchu. Ileż by dał za chwilę odpoczynku. Z nią. Chociaż godzinę snu.
- Nie pozwolę już nikomu cię skrzywdzić. - obiecał - Nie pozwolę nikomu cię zabrać. - dodał - Jesteś moim największym skarbem.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój nr 2
Sro 11 Gru - 12:43
Gładziła go po włosach, przeczesując jego białe kłaki. Uśmiechała się delikatnie, ją to też uspokajało.
Levi, gdy oddał pióro, co już było dla niego nietypowym zachowaniem, zwiększył swój rozmiar mniej więcej do podobnych do owczarka niemieckiego i podszedł do Bane'a, żeby się z nim przywitać i w ogóle go powąchać - to Leviathan, Levi - powiedziała Tulka - Levi to Bane, masz być dla niego miły - powiedziała łagodnie po czym skupiła się już na wypowiedzi Dyrektora. Widać było, że jest mu z tym trudno i to bardzo. Ale musiała wiedzieć. Obecnie wiedziała tylko tyle - leży w łóżku, nie może się za bardzo ruszać, wszystko ja boli i nie ma skrzydeł. To było wszystko. Nic więcej do niej nie docierało. Dlatego tak ważne to dla niej było, by wiedzieć w ogóle na czym stoi, na co może sobie pozwolić. Wyglądało na to, że raczej zbyt szybko nie wróci do pracy.
Uśmiechnęła się delikatnie - nie przejmuj się Skarbie - powiedziała łagodnie i gdy znów położył się na nią to wróciła do przeczesywania jego włosów - gdyby mi się to stało w Świecie Ludzi pewnie spędziłabym jeszcze więcej czasu w łóżku niż tutaj. Nic mi nie będzie jak trochę poleżę. Będziesz miał okazję by mnie porozpieszczać i ... zmusić do tego bym odpoczęła, a tak? Przecież zaraz bym chciała wrócić do pracy - mówiła cicho, ale już nie przerywała aż tak bardzo.
Słysząc jego słowa na moment przerwała i delikatnie ścisnęła palce na jego białych włosach, ale nie za mocno. Zaraz też je poluzowała. Chyba dopiero teraz docierało do niej jak bardzo jest dla kogoś innego ważna. Dopiero teraz ogarnęła, że faktycznie mu zależało. Targnął nią szloch, a po policzkach pociekły łzy. Starała się to tłumić ale nie umiała - prze...przepraszam, że się musiałeś martwić. Ja naprawdę nie wiem...co się stało. Nie pamiętam.... - mówiła załamana. Nadal trzymała dłoń na jego włosach o ile się nie podniósł.
Spojrzała na niego - po...powiedz mi....jak długo będę musiała tu leżeć? Kiedy będę mogła się przenieść do pokoju? - nie pytała kiedy wyzdrowieje ile będzie trwać rehabilitacja. Chciała wiedzieć kiedy będzie mogła się przenieść - chciałabym odpocząć...z Tobą...móc się w końcu przytulić - pociągnęła nosem, nadal nie umiejąc się w pełni uspokoić.

Odrastanie skrzydeł 7/30

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój nr 2
Pią 13 Gru - 22:04
Nie wiedział czemu, lecz każde jej słowo sprawiało mu okropny ból. Dopiero kiedy zniknęła, z dnia na dzień, zdał sobie sprawę jak jest ważna. Czuł się tak, jakby ktoś pozbawił go części duszy. Nawet jeśli przez większość czasu był dla niej okropny, krzywdził ją i wyniszczał... Egoistyczna potrzeba posiadania przy sobie kogoś, na kim mu zależy, była silniejsza.
Był zepsuty do szpiku kości. Wiedział o tym. Czuł też, że się nie zmieni. Ale najpiękniejsze było to, że ona go akceptowała. I gdyby mógł, nosiłby ją na rękach.
Nowe stworzenie było dziwne i Bane miał wiele pytań, ale postanowił, że poczeka z tym na inny moment. Nie chciał męczyć dziewczyny, z resztą sam też ledwo żył.
Wrócił do niej i wtulił się ufnie, pragnąc by ta chwila przedłużyła się w nieskończoność.
Zaśmiał się cicho kiedy powiedziała o rozpieszczaniu. Faktycznie, będzie miał na to okazję i zamierza ją wykorzystać ale czy będzie potrafił? Tulka nie była typem materialisty, cieszyła się co prawda z prezentów ale bardziej liczyły się gesty a Bane… cóż, nie zawsze zachowywał się tak, jak należy. Gdyby za każdym razem przepraszał za swoje zachowanie, byłoby to najczęściej używane przez niego słowo. I wtedy straciłoby na mocy, bo stałoby się powszechne.
- Może nawet uda mi się ciebie trochę utuczyć. - powiedział z uśmiechem i błyskiem w oku - Więcej ciałka do kochania. - mrugnął do niej.
Popłakała się a on milczał, wsłuchując się w jej szloch. Nie, żeby sprawiał mu przyjemność. Po prostu nie wiedział co powiedzieć. No i chciał by się wypłakała, bo słyszał, że to często pomaga. Najważniejsze było to, że była bezpieczna.
Wpadł na pomysł. Skoro Julia nie miała skrzydeł, nie musiał się bać, że ją pogniecie. Wstał i podszedł do niej po czym delikatnie ją przesunął i kiedy już zrobił sobie miejsce, władował się obok niej. Zagarnął ją do siebie i przytulił jej twarz do swojej piersi. Był zmęczony ale czysty, bo przecież zdążył się ogarnąć. Nie wylał na siebie litra perfum, jedynie odrobinę, więc dziewczyna mogła poczuć czysty zapach. Był dziwny, zwiastował niebezpieczeństwo a jednak znajomy, bo znała go jak żaden inny.
- Kilka dni, najdroższa. - wyszeptał całując ją we włosy, wciągając nosem jej zapach, rozkoszując się nim - A potem zabiorę cię do siebie. Nie dbam o to, co powie twój ojciec. Może mnie przeklinać, może obić mi mordę ale... Będziesz u mnie. Ze mną będziesz najbezpieczniejsza. - wyjaśnił cicho - Będę się tobą zajmował tak, jak należy. Tak jak powinienem od początku... - dodał i przytulił ją do siebie - Tak jak powinien kochający mężczyzna. A teraz śpij, kochana. Sen przyniesie ci siły i zdrowie. - pogłaskał ją i zamknął oczy, oddychając spokojnie. Pierwszy raz od długiego czasu.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój nr 2
Sob 14 Gru - 12:47
Zrobiła krótką, naburmuszoną minkę. Dlaczego wszyscy chcą ją tak bardzo utuczyć? Przecież nie była aż taka chuda...prawda? Ale zaraz się też zarumieniła i uciekła wzrokiem gdzieś w bok. To...było nawet miłe - ale nie pozwolę zrobić z siebie kluski - ostrzegła go tylko. Nie chciała mieć za dużo ciałka. Choć chyba nawet przy prawidłowej wadze by czuła się już gruba....nigdy się nie odchudzała, ale taką miała urodę i tyle.
Syknęła cichutko, gdy Bane postanowił ją trochę poprzestawiać w łóżku - co...robisz? - zapytała niepewnie, ale szybko otrzymała odpowiedź. Położył się obok! Wtuliła się w niego i połasiła, wycierając przy tym łzy do jego czarnej koszuli. Nie umiała się jednak początkowo ułożyć. Dziwnie jej było bez skrzydeł i z ręką w gipsie. Ale udało jej się go też chociaż odrobinę przykryć kołdrą, albo raczej dać znać, że chciałaby to zrobić. Chyba nie miała na sobie nic poza bielizną i bandaży, ale nie przejmowała się tym, nawet nie zwracała uwagi na to w ogóle.
Zaśmiała się krótko i zamknęła oczy, wzdychając z zadowoleniem - lubię Twój zapach - przyznała. Mówiąc tym samym, że cieszyła się, że tym razem nie kąpał się w perfumach. Chyba dziś by ich nie wytrzymała.
Jej oddech się powoli uspokajał. Uśmiechała się delikatnie, mimo iż na pewno była mocno obolała - mam nadzieję, że te kilka dni szybko minie... - powiedziała cichutko i ziewnęła. Naprawdę była padnięta, a teraz czuła się bezpiecznie - kocham Cię Toksynku - wyszeptała jeszcze i zaraz też odpłynęła w Krainę Snów. Wtulała się mocno i zaciskała zdrowa piąstkę na koszuli mężczyzny, nie przejmując się czy ojciec przyjdzie i ich zobaczy czy nie. Ona naprawdę nie chciała teraz zostawać sama... Krzywiła się trochę przez sen i co jakiś czas rozbudzała ale nie z krzykiem. Po prostu się rozbudzała na moment, jakby sprawdzając czy Bane nadal leży obok.
Zwierzaki poszły w ich ślady i zajęły miejsce na łóżku obok. Levi owinął się wokół dziewczynek i ziewnął szeroko i głośno po czym zasnął szybko, zmęczony po długim locie.

Odrastanie skrzydeł 8/30


Ostatnio zmieniony przez Tulka dnia Wto 17 Gru - 20:14, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój nr 2
Nie 15 Gru - 22:54
On również miał nadzieję, że te dni miną jak z bicza strzelił. Leżąc obok niej, czuł spokój i czuł się senny, a jednak nie potrafił odpłynąć. Czasami tak jest że mimo zmęczenia człowiek nie jest w stanie iść spać, ciało błaga o sen ale umysł nie pozwala na odpoczynek. Tak było teraz. Bane leżał w ciszy i wsłuchiwał się w jej spokojny oddech.
Wszystkie zwierzęta Julii były przy nich (oczywiście nie licząc konia), spały sobie na łóżku obok. I cały ten obrazek był naprawdę piękny a jednak głowę medyka zaczęły zaprzątać niewygodne myśli.
Jak to będzie zajmować się kimś? Robił to co prawda od dawna bo jako lekarz, zajmował się swoimi pacjentami ale... Tulka oprócz bycia pacjentką była kimś więcej. Powiedział, że będzie się starał być dla niej lepszy. Jak prawdziwy, kochający mężczyzna. I chociaż był pewien uczuć, to nie wiedział za bardzo co powinien robić. A może nic nie powinien robić? Zachowywać się naturalnie... Przecież takiego znała go najlepiej.
Przytulił ją do siebie i westchnął. Usta mimowolnie układały się w podkówkę.
Bał się przyszłości. Bał się tego, co nadejdzie. Fakt, był tchórzem.
Otworzył oczy i spojrzał gdzieś w przestrzeń. Cóż... Nie pozostało mu nic, jak przyjąć to co nadejdzie. Po części miał wpływ na swój los, ale nie zawsze da się przewidzieć wszystko, co nas spotka.
Zwłaszcza, gdy nie ma się kontroli nas sobą, a co dopiero nad swoim życiem.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Tulka
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Wiek :
Wizualnie 18
Rasa :
Opętaniec
Wzrost / Waga :
173 cm
Znaki szczególne :
blizna na prawej brwi, dwubarwne prawie oko, lekko poszarpane prawe ucho, tatuaż na lewym nadgarstku, skrzydła o dwóch różnych kolorach
Pod ręką :
notatnik, długopis
Broń :
2 Pufery
Zawód :
Lekarz Pierwszego Kontaktu
https://spectrofobia.forumpolish.com/t239-kp-tulki https://spectrofobia.forumpolish.com/t1120-tulka
TulkaNieaktywny
Re: Pokój nr 2
Pon 16 Gru - 22:10
Oddychała spokojnie, przynajmniej na początku. Co jakiś czas otwierała zmęczone, podkrążone oczy ale nie odzywała się. Szybko też zasypiała na nowo.
Nagle jednak chyba zaczęło jej się coś śnić. Coś niezbyt przyjemnego, bo na jej czole pojawiły się krople potu. Zaciskała palce na koszuli mężczyzny i zbliżyła się do niego. Oparła czoło o jego tors i zaczęła lekko wierzgać nogami. Jakby chciała przed czymś uciec czy się schować, a może obronić - nie...proszę...dlaczego...- mówiła cichutko, drżącym, przerażonym głosem.
Po policzkach ciekły łzy, a dziewczyna nie panowała nad tym co robi jej ciało, co raczej nie było zbyt bezpieczne patrząc na to w jakim stanie była.
Wyraźnie się bała i kuliła w łóżku. Raz nawet kopnęła Dyrektora w nogę, jednak raczej nie był to atak na jego osobę, a na kogoś w jej głowie. Koszmar na pewno nie był przyjemny, a dodatkowo chyba przywołało wspomnienia, bo nagle puściła jego koszulę i złapała się za zagipsowaną rękę, na miejsce gdzie wcześniej znajdowała się kula. Zawyła też przy tym z bólu, kuląc się mocno.

Odrastanie skrzydeł 9/30

Powrót do góry Go down





Bane
Gif :
Pokój nr 2 5PUjt0u
Godność :
Bane Blackburn
Wiek :
40
Rasa :
Cyrkowiec
Wzrost / Waga :
190/80
Znaki szczególne :
Białe włosy, szara skóra, dziwne oczy. Blizny na oku i na szyi.
Pod ręką :
Piersiówka, klucze do Kliniki, pieniądze.
Zawód :
Dyrektor i chirurg w Klinice (Kraina Luster)
Stan zdrowia :
Fizycznie: Zdrów.
Psychicznie: Niezdrów.
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t347-bane-blackburn https://spectrofobia.forumpolish.com/t1071-bane
BaneZatrute Jabłko
Re: Pokój nr 2
Sro 18 Gru - 22:01
Kiedy zaczęła wierzgać przez sen, przycisnął ją mocniej do siebie i pogładził po włosach. Bolało go to, że dziewczyna cierpi. Zagryzł usta ale nie budził jej, mając nadzieję, że zły sen minie. Julia musi sama uporać się ze swoimi koszmarami. Jak każdy.
Ale czy sam Bane się z nimi już uporał? Nie potrafił odpowiedzieć na zadane sobie pytanie. Bywały noce kiedy nie spał wcale a jedynie gapił się w niebo. Czasami zabijał czas książką. Demony które skrywał w sercu nie dawały mu spokoju, wspomnienia zalewały umysł falą goryczy. Nie mógł odpowiadać za to co zrobił tyle lat temu... A jednak cała ta sprawa z dziewczyną na przystanku ciążyła mu. Nie bolało go sumienie, bo odkrył, że właściwie chyba go nie ma. Niewielu rzeczy żałował lecz jeśli już taka była, to poczucie winy wyniszczało go.
Był rozbity. Pokruszony na milion kawałków które trzymały się w kupie tylko i wyłącznie dzięki spoiwu jakim byli jego bliscy. Nie siostra. Julia. Jan. Anomander… Kiedyś. Teraz już tylko Julia i Jan. Dla nich żył, udawał, że wszystko gra.
Zmarszczył brwi kiedy go niechcący kopnęła ale nie odezwał się ani słowem. Nie bolało, z resztą... czy to ważne? Walczyła z własnymi koszmarami. Należało przeczekać.
Nie słuchał tego, co mówiła przez sen. Po prostu przy niej był, trwał i przytulał. Starał się dać jej bezpieczeństwo jakiego nie miała od bardzo dawna.
Szarpnęła jego koszulę a on sapnął, jakby wyrwany z zamyślenia. Spojrzał na nią uważnie. Skuliła się i zaczęła jęczeć z bólu.
Jak jej pomóc? Może jeśli... chociaż trochę...
Zacisnął pięści i zgrzytnął zębami. Przytulił ją do serca i zamknął oczy. Wzory na jego skórze poruszyły się niemrawo i zaświeciły lekko, pulsacyjnie, a moc leczenia ogarnęła swym ciepłem Julię. Chciał odegnać chociaż ból.
I nagle poczuł tąpnięcie. Coś... Jakby ktoś zrzucił mu na pierś kowadło. Poczuł się strasznie ciężki, przygnieciony ogromnym ciężarem. Sapnął cicho i 'zgasł'. Z trudem otworzył oczy.
Jan ostrzegał. Mówił: "Nie lecz, jesteś za słaby." Czy to grzech, że chciał pomóc Julii?
Chłód ogarnął jego ciało, mężczyzna zadrżał, wydrenowany z mocy prawie do samego końca. O dziwo nie zemdlał a jedynie poczuł się wyczerpany do granic możliwości. Nawet nie senny, a jedynie bezradny.
A tego nienawidził najbardziej.



That didn't happen.
And if it did, it wasn't that bad.
And if it was, that's not a big deal.
And if it is, that's not my fault.
And if it was, I didn't mean it.
And if I did...
You deserved it.

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach