Gwiezdna Posiadłość

Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Gwiezdna Posiadłość
Sro 1 Kwi - 17:53
Gwiezdna Posiadłość A23761b62a9c0871efef38470771df52

Bogato zdobiony pałacyk w jasnych kolorach. Na tyłach rezydencji mieści się lecznica dla zwierząt oraz legowiska i miejsca, w których są karmione. Pałacyk znajduje się pośrodku dużego i odludnego terenu przy czekoladowym jeziorze. Ogrodzony złotym ogrodzeniem. Po terenie posiadłości przechadzają się zwierzęta i bestie różnych gatunków: od zwykłych kotów i psów, przez wilki i konie, aż po pawie i tygrysy.

NPC mieszkające na terenie posiadłości:
Należące do bractwa:
Saga
Tydius
Zwykłe:
Melody - weterynarz
Abbera - ogrodnik
Sylva - pokojówka
Alvin - lokaj
Naru - weterynarz i zaopatrzeniowiec (głownie w kontekście prowiantu dla zwierząt)
Temanra - kucharka
Ben - zwierzęcy behawiorysta
Simon - nie ma przypisanej roli. Robi to, co akurat jest do roboty.


Lista zwykłych npc może zostać kiedyś rozpisana


Ostatnio zmieniony przez Erishi dnia Pią 19 Lut - 11:01, w całości zmieniany 4 razy


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pią 3 Kwi - 13:41
Erishi zabrał Mefisto najpierw poza tereny Miasta lalek, a później przeprowadził przez Malinowy Las. Przedzierali się z mniejszym bądź też większym (ze strony Upiorngo) trudem. W razie gdyby na którymś etapie Arystokrata potrzebował pomocy – Smok chętnie mu jej udzielił. Jeśli by też o coś pytał, to starał się odpowiedzieć na jego pytania w sposób przystępny i jak miał nadzieję, wszystko tłumaczący.
W końcu znaleźli się w okolicy Czekoladowego Jeziora. Po minięciu piankowego gąszczu drzew, Mefisto mógł zobaczyć pozłacane ogrodzenie i dużą złotą bramę, której pręty w centrum wyginały się i układały we wzór smoka. W miejsce jego oczu włożone były dwa kamienie szlachetne o pięknej, głęboko niebieskiej barwie. Kwiaty zaszeleściły im pod stopami.
Droga, którą szli była zrobiona z połyskujących szkiełek. Lub czegoś przypominającego szkło w konsystencji i dotyku. Była gładka, ale nie zbita. Składała się z niewielkich, niby to spłaszczonych i sprasowanych drobinek, które mieniły się wszystkimi kolorami. Oprócz tego, jak na terenach Jeziora: rosły drzewa piankowe, żelkowe kwiaty i ptysiowe krzewy, rodzące słodkie owoce. Na ternie posiadłości były też zwykłe drzewa, obsypane budzącymi się do życia kwiatami czy też drzewa z Malinowego lasu, porośnięte wonnymi torebkami z herbatką.
Oprócz przeróżnych słodkości, małych strumyków płynnej czekolady i innych śliczności, były też przeróżne zwierzęta. Dostojne pawie przechadzały się po ogrodach, prezentując swoje rozłożyste ogony, ptaki przeróżnej maści śpiewały tylko sobie znane pieśni. Były też koty, psy, czasem też pumy, pantery i lwy. Nawet wilki i likaony. Pojawiały się też okoliczne bestie, jednak one nie zawsze należały do Smoka. Rodzinka Reyuin czasem pałętała się po terenach domu Eri, a to jakiś Avi zbłądził i przysiadł w kwiatach tutaj, nie tam, gdzie powinien.
- Znam się trochę na medycynie – powiedział, tłumacząc, czemu to Mef widzi taki zwierzyniec – pomagam, jeśli widzę jakieś stworzenie w potrzebie. Mam też dobrą rękę do nich, więc te które po leczeniu chcą zostać, to zostają. Reszta dowolnie może wyjść. Niektóre po jakimś czasie wracają, innych nie spotykam już nigdy – westchnął lekko, prowadząc go dalej. – Posiadam tylko dwie bestie, inne, jeśli tu jakieś zobaczysz, to się napatoczyły same od siebie. Jedną z nich jest Aterloth, o którym mówiłem, że może spróbować cię uleczyć – ptak był gdzieś w pobliżu, Eri to czuł, ale póki co nie pojawił się na horyzoncie. – Drugą z nich jest Eques, słodki Jairo. Nie lubi obcych, zwłaszcza mężczyzn, ale może ośmieli się podjeść dostatecznie blisko, byś mógł go zobaczyć.
Nie kierowali się jednak cały czas drogą prostą, zmierzającą do posiadłości, widniejącej na horyzoncie. W niektórych momentach ścieżka się rozgałęziała. Mężczyźni skręcili w jedno z nich, kierując się z dala od rezydencji. Szli tak przez jakiś czas, aż w końcu natrafili na dużych rozmiarów plac. Na jego środku znajdowała się duża altana wykonana z białego marmuru. Jej kolumny były rzeźbione: układały się w kształty kobiet i mężczyzn. Niekiedy mieli oni uszy i ogony zwierząt, czasem rozpostarte skrzydła, a innym wyglądały jak zwykłe zwierzęta. Miała kopułę, lecz teraz była ona złożona, otwierała się całkiem na promienie słońca.
- Oprócz nas – podjął Ladon, gdy zbliżyli się dostatecznie, by Mefisto mógł zobaczyć, że w altanie znajdują się jakieś postacie – są tu też inni członkowie mojej drużyny. Rytuał, który teraz przeprowadzimy, pozwoli ci posiąść potężną moc, lecz jest on bolesny i niebezpieczny. Im więcej ludzi, tym lepiej.
Niebieskowłosy kiwnięciem głowy przywitał się z postaciami w środku. Wszystko było już przygotowane. Runy, chociaż mogły zostać narysowane – były wykute w podłożu. Otaczały i zachodziły na stojące na środku krzesło: obwiązane łańcuchami i sznurami, którymi przywiązany miał być Mefisto.
- Nie musisz się martwić – powiedziała zakapturzona kobieta, która stała na poboczu – to specjalne więzy, odporne na magię.
Nie wiedziała, jaką umiejętnością Mefisto się posługuje: tylko Eri to wiedział. Nie miało to jednak znaczenia w tym przypadku: zawsze należało być przygotowanym na wszystko.
- Kajdankami też cię zepniemy, dla pewności – mężczyzna o jasnych włosach odezwał się i rzucił Arystokracie uśmieszek. W jego oczach tańczyła złośliwość. – No, chyba, że jednak cykorzysz i rezygnujesz? Hm?  A może… - nie dokończył, bo został uderzony łokciem w żebra przez kobietę, stojącą u jego boku. Brązowowłosa żywo przeprosiła Mefisto za jego zachowanie.
- To godni zaufania lustrzanie – powiedział Erishi, kładąc dłoń na ramieniu czerwonowłosego – co poniektórzy mają charakterek, ale nie musisz się ich obawiać.
- Przedstawimy ci się – podjął kolejny mężczyzna o krótkich, różowych włosach – po wykonaniu rytuału. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko takim działaniom, ale wolałbym zachować swe miano na później, by mieć pewność, że nie zostało ono wypowiedziane na marne.


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pią 3 Kwi - 22:17
Szliśmy na tyle długo, że zacząłem się zastawiać, czy mnie gość nie chce czasem wykończyć. Byłem zmęczony, a Erishi zamiast wziąć jakąś podwózkę, to uznał, że wybierzemy się pieszo...no uroczo...
Miałem nadzieję, że sama droga mnie nie wykończy oraz, że dziewczyny w domu uwierzą, że poszedłem na piwo ze starym znajomym.
Kilka razy musiałem go prosić o pomoc. Nie zawsze było to możliwe, żebym uniósł nogę wystarczająco wysoko, po pierwsze dlatego, że moje biodro jeszcze nie było zagojone, nadal kurewsko bolało, a dodatkowo miałem na nogach jebane laćki! Głównie dlatego, że nie mogłem wrócić do domu i poprosić córkę, by mi pomogła mi założyć buty, bo by mnie już nie wypuściła z domu, a jakoś nie chciałem prosić o to kogoś w sklepie, tym bardziej typa, którego dopiero co poznałem. Zaufałem mu, ale czy to był błąd? Pewnie dopiero się o tym przekonam....
Potrzebowałem też kilka krótkich przerw, ale chyba to rozumiał. No niestety nie byłem w formie i raczej nie wyglądałem na takiego, który miał ochotę na spacery.
W końcu dotarliśmy do jego domu. Złoto? Trochę tandetnie i niezbyt praktycznie, patrząc na to jak miękki to był metal. Ale cóż...jego sprawa. Dodatkowo...czy to na pewno dom należący do dorosłego faceta? Słodkości, kolorki, zwierzątka? To raczej raj małej dziewczynki, a nie dorosłego faceta, ale cóż...nie wnikam.
Spojrzałem na niego - ja mam Feather, kochankę i córkę, to też się liczy? - zapytałem półżartem. Chyba zaczynałem się trochę denerwować tym wszystkim i mieć wątpliwości, ale nic po sobie nie pokazywałem. Z resztą...co mnie interesowało jakie on ma Bestie? Żebym wiedział, czy zeżrała mnie jego bestia czy jakiś dzikus? Możliwe.
Ruszyłem za nim w dalszą drogę, miałem jednak nadzieję, że niedługo da mi odpocząć. Usiąść. Bo jak będę musiał stać to raczej wole wracać do domu bo moja noga już tego nie wytrzyma.
Uniosłem brew, widząc jakieś nowe postacie - to może w końcu mi wyjaśnisz co tu się będzie działo? Bo jak na razie wiem tylko, że jest niebezpiecznie i będzie bolało, a może coś więcej? - zapytałem go, nie przejmując się tym czy reszta mnie słyszy czy też nie.
Przeniosłem wzrok na kobietę - jakież do uspokajające, że chcą Cię przywiązać do krzesła i jeszcze się upewniają, że z niego nie wstaniesz - westchnąłem, ale nie chciałem się zbytnio wrednić.
Zaśmiałem się jednak słysząc słowa chłoptasia - miałbym sobie stąd iść? Ależ dopiero zaczyna mi się tutaj podobać - powiedziałem, szczerząc się do niego wrednie, jednocześnie rozwiązując jego buty i związując je bardzo porządnie ze sobą. On nie mógł tego zauważyć, o ile nie spojrzał w dół. Ale reszta? Czemu nie - dawno nie dałem nikomu w mordę chociaż mam wrażenie, że Twoja koleżanka chętniej by się potyczkowała i byłoby to ciekawsze - wzruszyłem ramionami, ewidentnie podburzając jego męską dumę. No bo od kiedy to kobieta bardziej nadaje się do potyczek?
Przytaknąłem ostatniemu mężczyźnie i spojrzałem znów na gospodarza - To od czego zaczynamy? - zapytałem ściągając bluzę, odsłaniając znów wypalony symbol. Nie sądziłem, że mam się rozbierać, ale nawet w kuźni lepiej pracowało się bez ubrań od pasa w górę. Zdjąłem też laćki bo bez przesady, żeby w nich ciągle popierdalał, już mnie stopy od tego bolały. Skrzyżowałem ręce na piersi i czekałem na instrukcje. Niech sobie myślą co chcą. Że się popisuję, czy cokolwiek, czy chcę się pochwalić dobrze zbudowaną klatą, jednak wolałem czuć się swobodnie, a materiał bluzy jednak drażnił wypalone miejsce, a to w ogóle w niczym nie pomagało.


Gwiezdna Posiadłość IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 11:08
Szkarłatny Szpon bardziej niż rozumiał potrzebę odpoczynku Mefisto. W normalnych okolicznościach, gdyby nie szli na wyjątkowo niebezpieczny rytuał, mogący się źle skończyć dla nich wszystkich, wziąłby dorożkę lub prosił chociaż o same konie, by mogli razem pojechać na ich grzbietach.
Upiorny musiał być jeszcze bardziej zmęczony, prawie że niezdolny do późniejszego ruchu dla jego własnego bezpieczeństwa i powodzenia misji. Im bardziej będzie się bowiem rwał i wyrywał, im bardziej będzie się rzucał: tym większe prawdopodobieństwo, ze rytuał zostanie przerwany i zakończy się niepowodzeniem, które przyniesie Mefisto nic, a cierpienie. Stanie się niezdolną do racjonalnego myślenia istotą, bestią, niczym zombie, która pragnie pożywiać się mięsem lustrzan. Lepiej, żeby tak nie było.
- Nasz spacer jest celowy – zaczął wyjaśniać, by Arystokrata nie pomyślał, że Gwiezdny chce go zabić. – Im bardziej będziesz zmęczony, tym lepiej. Droga powrotna jednak będzie już w karocy, więc o to się nie martw – posłał mu lekki uśmiech. – Zadbam o ciebie, nieważne co. - Nawet jeśli będzie oznaczało to zabicie pozbawionego świadomości mężczyznę.
Marzyciel zdawał sobie sprawę z tego, co mężczyzna może myśleć o miejscu jego zamieszkania. Same urocze rzeczy, słodkości i inne pierdołki, które nie pasują do faceta. Smok jednak nie miał specjalnie wyboru, by się osiedlić: potrzebował dużej przestrzeni, naprawdę dużej, z dala od innych. Większość terenów, która byłaby wręcz idealna do osiedlenia się, była albo za blisko, albo ukształtowanie powierzchni było takie, a nie inne i nie możliwe było stawianie jakichkolwiek budynków. Gdy tylko znajdzie coś innego, jakieś miejsce, które będzie spełniało trzy wymogi (duże, odludne, ze zróżnicowaną roślinnością – nie mógł w końcu tak zostawić tych wszystkich zwierząt, które z sobą miał. Potrzebował dla nich miejsca, więc przykładowo pustynia by się nie nadawała: była za sucha, za gorąca).
Smok zaśmiał się, słysząc (jak zakładał) dowcip ze strony czerwonowłosego. – Liczy. Kobiety to prawdziwe bestie – odparł, niby to poważnym tonem, ale w oczach niebieskowlosego tańczyło rozbawienie. Sam co prawda wielokrotnie zmieniał się w niewiastę: jednak jego charakter się przy tym nie zmieniał, nie jakoś znacząco. Zawsze jest łagodną istotą, która stara się jak może, by uniknąć walki. W wielu przypadkach bardzo niepotrzebnej walki. Chociaż, musi przyznać, że nie lubi być wysoką kobietą: woli te niskie, może nawet niższe niż przeciętne. A takie to podobno zawsze są wojownicze. Może więc i on, nawet tego nie zauważając, staje się wojowniczą bestią? Kto wie.
- Przeprowadzimy rytuał – powiedział, następnie pokazał Mefisto krzesło. Gestem nakazał mu usiąść.
- Ma on na celu, jak już wcześnie mówiłem, wyzwolić moc w Tobie tkwiącą i sprawić, że staniesz się potężniejszy. Będzie bolało. Musisz koniecznie zostać zakuty, nie możesz się zbytnio poruszać, dla własnego bezpieczeństwa. Dlatego właśnie szliśmy całą drogę. Być był nic, a zmęczony. Jestem pewien, ze dawka bólu spowoduje, iż znajdziesz sobie siły by krzyczeć i się wyrywać, ale w zależności od tego, jak dobrze będziesz to znosił, jak długo zachowasz świadomość: mniej na uwadze, by się nie ruszać. Do rytuału tak naprawdę wiele nie potrzeba. Widzisz te znaki na podłodze? – zapytał, wskazując na runy – one są niezbędne do przeprowadzenia rytuału. One oraz Esencja Koszmaru. Będzie to trwało przez całą godzinę. My wszyscy zachowamy ciszę: musimy, to warunek konieczny do spełnienia. Nie wiemy, jaką mocą będziesz mógł się posługiwać, ani czy nas zaatakujesz czy nie: możesz częściowo zmienić swój wygląd zewnętrzny przy tym np. zakładając, że będziesz mógł posługiwać się mocą pozwalającą na kontrolę wody, możliwe, gdyż tam być wcale nie musi, twoje włosy lub oczy zmienią kolor na niebieski. Może też wystąpić sytuacja, w której twój charakter się częściowo zmieni. To tylko w sytuacji, gdyby były jakieś zakłócenia, ale na tyle niewielkie, że obrzęd nie zostanie przerwany. Ważną kwestią jest jeszcze jedno, muszę cię o tym uprzedzić, musisz wiedzieć na co się piszesz. – Ostatnie zdanie kierował głownie do otaczających ich osób. Niektórzy z nich nie chcieli, by nowi widzieli takie rzeczy. Jeśli coś poszłoby nie tak, to ich świadomość tak czy siak by przepadła. – Jest to niebezpieczne, ponieważ możesz umrzeć lub zmienić się w coś na wzór zombie, rozumiesz? – westchnął przy tym. – Oczywiście dopilnujemy, żeby żadna z tych sytuacji nie miała miejsca, ale miej to na uwadze. Jeszcze możesz się wycofać. Ale gdy już się zacznie, nie będzie odwrotu. – Mówiąc to patrzył mu w oczy. W głosie Ladon kryła się stal. Mówił jak najbardziej poważnie. Liczył jednak, że arystokrata nie będzie tchórzem i zostanie.
Mężczyzna, który wyraźnie kpił z Mefisto, teraz sam kipiał wściekłością. Jak upiorny w ogóle śmiał, mówić takie rzeczy? Warknął na niego zirytowany. Chciał podejść, jednak stracił równowagę z nieznanego mu powodu i poleciał prosto na twarz. Zawył jak dzika bestia i posłał Mefisto spojrzenie przepełnione furią. Jego przyjaciółka zaraz pomogła mu wstać.
- Należało ci się – powiedziała zakapturzona kobieta. Za to mężczyzna o różowych włosach zaczął się śmiać jak opętany.
- Zabije go! – krzyknął, stojący już blondyn. – Przysięgam, zabije! – jego przyjaciółka ponownie walnęła go między żebra.
- Przestań, sam zacząłeś – posłała mu twarde spojrzenie, a następnie odciągnęła od Upiornego.
Eri pozwolił sobie na szybki uśmieszek, po czym odchrząknął, zwracając uwagę zabranych na siebie.
- Musisz po prostu tam usiąść – Smokowi nie przeszkadzało to, ze Mefisto ściągnął część ubrań. Bardziej niepokoił go znak pozostawiony przez Koszmar. – Pozwolić się związać, nie walczyć za bardzo i nie opierać się Esencji, która będzie wstępować w twoje ciało. To wszystko.
Gdy tylko czerwonowłosy usiadł, zaraz został mocno spętany. Jeśli prosił wcześniej o coś: wodę, alkohol czy knebel: zostało mu to dostarczone. Członkowie drużyny zostawili się naokoło Mefisto. Eri stał najbliżej niego, gotowy by go przytrzymać, gdyby zaszła taka potrzeba. Gotowy, by stawić czoła wszystkiemu, co miało się zdarzyć.


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 12:37
Przytaknąłem głową, słysząc dlaczego mnie tak męczy tym spacerem. Westchnąłem tylko ciężko - rozumiem - powiedziałem, krzywiąc się przy kolejnym kroku, który wymuszał na mnie podniesienie wyżej nogi. W sumie chyba wolę to, niż jazdę konną. Na wierzchowca w chwili obecnej nie dałbym rady ani na niego wsiąść, ani tym bardziej usiedzieć. Ech...może ten dziwak nie chciał bym uważał się za kalekę, ale odpuściłem tylko dlatego, żeby przestał mu truć o to dupę. Nadal uważałem się za kalekę i nic na to nie mogłem poradzić....
Zaśmiałem się - zadbasz? Ululasz mnie też potem do snu i ucałujesz w czółko? - powiedziałem rozbawiony, zerkając na niego.
Uśmiechnąłem się - oj są... - przyznałem, uśmiechając się delikatnie. A przynajmniej Syb się taka zdawała...wiele lat temu, a teraz była Azusa, która zdecydowanie miała charakterek po mnie i coś mi się zdaje, że nie jeden raz da mi w kość.
Najpierw wysłuchałem jego słów, zanim usiadłem. Chciałem usiąść i to cholernie, ale musiałem najpierw wiedzieć co mnie na tym jebanym krześle czeka. Po co te cholerne liny i łańcuchy. Ukradkiem spróbowałem nimi poruszyć ale ani drgnęły. Więc naprawdę nie miałem szans, żebym się uwolnił, gdy już mnie przykują.
Spojrzałem na niebieskowłosego i przełknąłem z trudem ślinę. A więc jeśli coś pójdzie nie tak to nie tylko będzie bolało, ale jednocześnie nie będę już sobą, o ile w ogóle będę? - chyba musisz mi dać coś mocnego, bo zaschło mi w gardle - powiedziałem cicho.
Spojrzałem po chwili na blondasa i wyszczerzyłem się - ależ mój drogi nie wiem o co Ci chodzi - pokręciłem głową - przecież stoję tutaj, to jak mogłem zrobić cokolwiek? - zapytałem, podnosząc jeszcze dłonie w geście "rączki mam tutaj". Wątpię by wiedzieli o moich umiejętnościach, więc skąd pomysł, że to ja?
Gdy tylko dostałem coś na zwilżenie gardła przytaknąłem głową i schyliłem się na moment. Rzuciłem Erishi swoją esencję, swoją drogą nawet nie zapytał o to czy ją mam, ale cóż. Skoro mówił, że zostaje ona po pokonaniu Koszmaru to proszę bardzo.
Usiadłem na krześle i dałem się obwiązać. Trochę się powierciłem, no cóż...skoro mnie mają porządnie trzymać to lepiej, żeby nie spadły. Wolałem wrócić cało do domu.
- Trzymaj tej blondasa z dala - wyszeptałem Niebieskiemu, wcześniej przywołując go by się nachylił. Nie ufałem mu. Nie bałem się go, jednak gdy przed czymś tak niebezpiecznym słyszy się groźby to niezbyt dobrze wróży.
Zaśmiałem się krótko - bułka z masłem - powiedziałem i odetchnąłem głęboko, dając znać, że możemy zaczynać.


Ostatnio zmieniony przez Mefisto dnia Pon 13 Kwi - 16:53, w całości zmieniany 1 raz


Gwiezdna Posiadłość IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 15:27
Nie dokładnie utulanie i ululanie do snu miał na myśli, ale jako, że sobie trochę żartowali, to było w porządku. – Jasne, opowiadam świetne bajki na dobranoc. Jeszcze znajdę jakiegoś pluszowego misia, do którego będziesz mógł się przytulić, i voila! – zaśmiał się. Dobrze, że rozładowywali napięcie w taki, a nie inny sposób. Zwłaszcza, że wkrótce miało przestać być tak miło.
Gwiezdny pokiwał głową w zrozumieniu. Wcale nie dziwił się Mefisto, że miał potrzebę spożycia alkoholu po wysłuchaniu, że może zmienić się w krwiożerczą bestię, która własnej rodziny nie rozpozna. Nie dziwił mu się też, gdyż zauważył jego pociąg i zamiłowanie do trunków. Nie oceniał go jednak wcześniej, nie będzie oceniać teraz, ani nie będzie tego robić później.
Różowowłosy podał mu piersiówkę z wódką. Nosił ją przy sobie nie tyle z powodów problemów z alkoholem, a raczej by w razie czego odkazić rany. I przy okazji się napić, gdy tępy ból będzie przebiegał przez jego ciało.
- Do dna – polecił mu ciemnoskóry mężczyzna i puścił oczko w nadziei, że Upiorny trochę się rozluźni.
- Spierdalaj, a nie, kurwa, nie wiesz o co mi chodzi! – warknął blondyn, powstrzymywany jedynie przez swoją przyjaciółkę. Gdyby go nie trzymała, to na pewno zaatakowałby Arystokratę.
- Nie interesuje mnie jak, podły rogaczu – wysyczał wściekle i tym razem, zamiast przez brązowowłosą dziewczynę, został uderzony przez zakapturzoną kobietę, która zagroziła, że jak się nie zamknie, to go wykastruje. Blondyn wiedział, że byłaby do tego zdolna, więc zaklął wściekle, ale nie ruszył się z miejsca. Posłał Mefisto spojrzenie mówiące, że jeśli kiedyś zostaną sami, to gorzko pożałuje swojego uczynku.
Erishi złapał rzuconą Esencję. Zakładał, że Mefisto trzymał ją blisko siebie – nie był pewien, gdzie dokładnie, warsztat chociaż nie mały, utrudniał mu lokalizacje. Teraz jednak, po tym jak wyszli, wiedział, że ma ją przy sobie. Czuł jej zapach dokładniej, lepiej. Nie ogarnęła całej przestrzeni pomieszczenia, rozchodziła się tylko z jednego punktu.
Szkarłatny Szpon upewnił się, że więzy są zawiązane poprawnie. Nie wątpił w zdolności swoich kolegów. Ale dla pewności musiał to zrobić. Gdyby jednak okazały się za luźne… Nie wybaczyłby sobie śmierci Upiornego.
- Przepraszam za niego – powiedział równie cicho. – To dobry wojownik, ale jak widzisz, jego charakter… pozostawia wiele do życzenia. Będzie trzymał się na dystans, dopilnuje tego.
Niebieskowłosy kiwną głową i głośniej dopytał: Gotowi?
- Tak jest! – odparły cztery głosy. Mogli zaczynać.
- Nie broń się. Pozwól Esencji wniknąć w twoje ciało, niech ogarnie każdą z komórek, każdy włos. Będzie bolało, nieziemsko wręcz. Wiem, że jesteś silny i dasz sobie radę. Powodzenia.
Po tych słowach zmiażdżył przypominający kamień przedmiot tuż przy twarzy rogatego. Pozwolił na to, by ciemna, mroczna i niby to żywa mgła wpadła przez usta i nos do gardzieli Mefisto. Odsunął się bezszelestnie, kiedy to obłok ogarnął Upiornego Arystokratę, by po chwili przedostać się przez pory jego skóry i zacząć proces Spaczania. Znaki wyryte w podłożu zalśniły jasnym blaskiem. Pozostałości Esencji, krążyły wokół obwiązanego na krześle mężczyzny. Były to niewielkie skrawki dymu, niby to smugi, wirujące i wijące się jak węże.
Ból dopadł Mefisto z lekkim opóźnieniem. Dopiero po dziesięciu sekundach od zalśnienia znaków, mógł poczuć, jak przeraźliwe jest Spaczanie.
Członkowie grypy Erishi stali w oczekiwaniu i pogotowiu. Mieli wyciągnięte bronie. Najbliżej Mefisto stał sam Ladon: jeśli czerwonowłosy spoglądał przed siebie, widział go wyraźnie. Smok trzymał dłoń na rapierze, nogi miał lekko ugięte. Czekał.


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 16:52

Ból spadł na Mefista niczym młot kowala spada na wykuwane ostrze - z ogromną siłą i w falach. Pierwsza fala była względnie znośna, każda kolejna wzmagała na sile, każda kolejna oddalała ból od granic wytrzymałości. Każde kolejne uderzenie sprawiało, że umysł Upiornego zapadał się coraz głębiej w szaleńcze pragnienie śmierci i zakończenia tego cierpienia.
Czarna mgła wezbrała wokół mężczyzny i zaczęła wirować z ogromną siłą odpychając znacznie strażników jak i samego Erishiego. Mgła zaczęła formować coś przypominającego pień drzewa i właśnie wtedy zmieniła barwę z czarnej na złotą, roztaczając przeraźliwy blask w całej sali. To wszystko działo się na zewnątrz, w duszy Upiornego aktualnie działo zdecydowanie więcej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać.
Gdy ciało Mefista już poddawało się bólowi, gdy jego umysł nie wytrzymywał już z cierpienia i próby utrzymania świadomości, wszystko zniknęło. Cały świat rozmył się przed oczami mężczyzny i znalazł się on w znajomym miejscu. Miejscu, które tylko on mógł znać.
Wokół widział piękne złociste niebo, stąpał po chmurach a przed nim stało olbrzymie złote drzewo.
Ein Sof
Rozbrzmiał w głowie Upiornemu szept. Cichy, damski... Przerażony szept.
Mefisto nie czuł już bólu, czuł spokój i pewnego rodzaju ukojenie wszelkich swoich obaw. Było to bardzo nienaturalne uczucie, jakby coś chciało by się tak czuł. Wiedział, że tak nie powinno być, wiedział doskonale, że coś jest nie tak. A mimo tego wszystkiego szedł powoli w stronę drzewa, krok po kroku aż stanął przed jego pniem.
Jego umysł wciąż walczył.
Jednak nie był w stanie powstrzymać swojej dłoni przed dotknięciem rdzenia koszmaru, który nie tak dawno jeszcze sam zniszczył. Ten jednak zdawał się być inny, starszy, potężniejszy, bliższy sercu i duszy. Bijące złote serce emanowało ciepłem i potęgą, Mefisto poczuł delikatne mrowienie, gdy moc drzewa powoli zaczęła wypełniać jego ciało.
Mrowienie rozchodziło się powoli po jego ciele, sprawiało, że zaczynał czuć się coraz bardziej poddany i uległy, w głowie słyszał szepty niezliczonej armii tego Boga, mówiącej mu, żeby oddał mu swoje serce i służył mu za naczynie, że został wybrany i nie powinien się temu sprzeciwiać. Wystarczy przecież, że pozwoli złotym płomieniom wypalić swoją nieśmiertelną duszę do cna, by zrobić miejsce dla najwyższego stworzyciela.



We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 17:37
Sam się zaśmiałem - a mleko i ciasteczka dostanę, żeby mi się dobrze spało? - rzuciłem jeszcze po czym uniosłem jedną brew - a to mało tu pluszu Ci lata? - rozejrzałem się za rodzinką królików, które aż się prosiły, żeby je pomacać. Wyglądały jak skrzydlate chmurki. Tylko, że w różnych kolorach...dosłownie.
Uśmiechnąłem się w podzięce i przyjąłem piersiówkę. Szczerze to nie musiał mnie zachęcać, ale przynajmniej wiedziałem, że nie będzie zły, że mu ją wyduldam. Zajęło mi to kilka łyków, bez krzywienia się. Cóż...alkohol to mam już chyba w żyłach, bo za wiele na mnie nie wpływał.
Oddałem mu piersiówkę i wróciłem wzrokiem do blondasa - ładnie to tak wyzywać słabszego? Ale chętnie potem sprawdzę, kto ma większe jaja, no chyba, że już ich nie będziesz miał - wyszczerzyłem się wrednie. Wkurzał mnie, dodatkowo w takiej sytuacji mi groził? Naprawdę chętnie mu potem nakopie do dupska. Ciekawe czy wtedy też będzie się tak głupkowato wyrażał.
Nie wiem czemu, obecność Błękitka mnie uspokajała. On jedyny wydawał się godny zaufania, przynajmniej częściowego. No on... i jeszcze ten różowy był spoko. O reszcie albo nie miałem zdania, albo miałem ochotę im wjebać...a raczej jemu.
Westchnąłem - jakby mi odbiło, pilnuj go...będzie pierwszy - spojrzałem mężczyźnie w oczy - i...jakby coś poszło nie tak....wiesz gdzie iść...wymyśl jakąś fajną historyjkę - uśmiechnąłem się jeszcze przelotnie. Nie chodziło nawet o strach...ale jeśli to fakt jest aż takie niebezpieczne....wolałem, żeby wiedziały, że coś mi się stało...nie chciałem ich zostawiać...ale chyba gorsze byłoby czekanie na mój powrót...który by nigdy nie nastąpił.
Zamknąłem oczy, gdy nagle ogarnęła mnie mgła. Czułem jak się we mnie wdziera, ale jak na razie...nie było to aż takie przyjemne. Dopiero po chwili to poczułem. Zacisnąłem zęby ale po chwili się zaśmiałem? - To wszystko? Nie jest tak źle! - warknąłem ale zaraz znów zagryzłem zęby.
W pewnym momencie przegryzłem też wargę, z której pociekła ciepła krew. Ból był okropny ale dość długo udało mi się trzymać gębę na kłódkę, choć nawet nie wiem kiedy z mojego gardła wydobył się krzyk. Starałem się nie wiercić, chciałem, żeby to się skończyło. Ale wiedziałem, że muszę usiedzieć.
Ledwo utrzymywałem przytomność, ale ból nie do końca nie było to nawet możliwe. Z jednej strony traciłem świadomość, z drugiej kolejna fala bólu mi ją zwracała. A każda była silniejsza. Myślałem, że to nigdy się nie skończy, myślałem, że siedzę tam wiecznie!
I nagle...skończyło się. Ból minął...mgła również. Przez zaciśnięte powieki, przedzierało się światło. Uchyliłem je, przetarłem oczy. Byłem wolny, a z oczu zniknęły łzy, które wcześniej uciekały spod powiek.
W tym momencie do mnie dotarło. Wróciłem! Znów byłem w tej zjebanej jaskini! Znów widziałem to cholerne drzewo.
Moje serce przyspieszyło, ale zaraz się uspokoiło. Słyszałem jakiś szept, jakiś przerażony szept, ale nie docierało do mnie jego znaczenie. Zaraz został też zagłuszony przez głosy. Mnóstwo głosów.
Moje ciało samo się poruszyło, w stronę znienawidzonego kawałka drewna. Dotknąłem go! W samo serce, które jeszcze kilka dni temu przebiły srebrne igły, które wystrzeliłem.
Chciał mnie? Może to jest wyjście...nic by nie bolało. Teraz było mi przyjemnie...Nic nie bolało, całe to piekło się skończyło....
Chciałem zapanować nad ciałem...nie mogłem się mu oddać! Nie teraz...nie gdy odkryłem, że mam córkę, nie teraz gdy obiecałem, że nadrobimy stracony czas!
Starałem się zrobić cokolwiek. Zacisnąć palce, zagryźć język albo wargę. Cokolwiek co zwróci mi władze nad ciałem.
- Spierdalaj! Nigdy nie dostaniesz mojego ciała - wrzasnąłem, choć sam nie wiem czy zrobiłem to na głos, czy tylko w swojej głowie - odpierdol się w końcu ode mnie! Nie będę jakąś lalką dla samozwańczego stwórcy! Nie po tym co mi zrobił! - starałem się z tym walczyć. Może i wcześniej bolało...ale walczyłem by żyć...a teraz? Miałem się poddać? Miałem odejść ze swojego ciała? Nie...nie zrobię tego! Nigdy w życiu!
Chciałem, żeby te głosy się zamknęły, by mnie zostawiły w spokoju. Nie ważne, że wrócę znów do bólu. Nie wiem ile rytuał trwał, czy się skończył czy nie...czy to dopiero początek. Czy to jakaś próba czy też nie? Nie wiedziałem, ale to nie było ważne. Niech to miejsce zniknie! Niech ten jebany drzewiec w końcu się ode mnie odpierdoli!!!


Gwiezdna Posiadłość IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Ivor Tyree
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 57f072c14c914063a4b1855d9cbbf1d4
Godność :
Sir Ivor Tyree
Wiek :
Wygląda na 40-50 lat w rzeczywistości dużo więcej
Rasa :
Cień
Wzrost / Waga :
197cm/85kg
Znaki szczególne :
Brak skóry na całej twarzy i głowie. Długi czarny łuskowaty ogon zakończony srebrnym ostrzem.
Pod ręką :
Srebrny dzwoneczek zawieszony na szyi, sakwa z pieniędzmi.
Broń :
Krwawa Jaskółka (Katana), Zdobiony srebrny rewolwer wysokiego kalibru, Zdobiony sztylet schowany w rękawie, Ostrze na końcu ogona
Specjalne :
Mistrz Gry
https://spectrofobia.forumpolish.com/t428-ivor-tyree https://spectrofobia.forumpolish.com/t501-obserwacje-obiektu-nr-kl-01612#3413 https://spectrofobia.forumpolish.com/t474-kruki-pocztowe-ivora https://spectrofobia.forumpolish.com/t1089-ivor-tyree
Ivor TyreeSiedem Nieszczęść: Pycha
Siedem Nieszczęść: Pycha
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 18:31
Zniewaga...
Szkarłatna błyskawica przecięła nieboskłon, który zaszedł krwawym odcieniem karminu. Przeraźliwy ryk niemalże rozdarł bębenki Mefista, który w ostatniej chwili odzyskał kontrolę na tyle, żeby zakryć uszy i odruchowo zamknąć oczy.
Ból.
Znowu poczuł ból.
Znajomy ból, znajome palące gorąco przeszywające jego ciało.
Gdy otworzył oczy i spojrzał w dół ujrzał znajomą złotą włócznię wystającą z miejsca, w którym poprzednio złoty doppler zostawił mu znamię. Zza ramienia Upiornego wychyliła się jego własna twarz. Ta sama jednak... Inna. Złote włosy i tęczówki ukazywały jego prawdziwą naturą. Złoty płomień ponownie rozchodził się po ciele Mefista z rany, w której znajdowało się ostrze włóczni i powoli obejmował ciało mężczyzny niczym korzenie.
Od niego nie da się uciec, Mefisto.
W końcu i tak zostaniesz jego Apostołem.
Pamiętaj, On i Ja już na zawsze będziemy w Tobie.
A złote płomienie dopilnują, żeby Ciebie było coraz mniej.

Gdy te słowa niemalże wypalały się w umyśle i duszy Mefista przed jego oczami ukazywały się przerażające widoki. Słyszał bębny wojenne, pieśni żołnierzy, czuł jak ziemia u posad trzęsie się od ich pochodu. Widział jak złote armie plądrują świat Luster jak i Ludzi, widział jak mordują wszystkich, którzy nie oddali się Koszmarowi. Widział swoich najbliższych rozwieszonych na złotych drzewach, swoją córkę z wyrwanym sercem... Swoją dłoń, trzymającą jej serce. Siebie stojącego na szczycie wzniesienia, dzierżącego złotą włócznię, otoczonego złotymi płomieniami i krwią.
I wtedy spojrzał sobie prosto w oczy. W te złote, lśniące oczy i coś głęboko w nim wiedziało, że to co widzi to nie tylko groźby, że to jest coś, co już się stało.

---

Złoty dym zaczął wirować coraz szybciej i coraz ciaśniej wokół Mefista, znajdującego się w środku okręgu run. Przerażająca energia wydobywała się z wnętrza wiru w postaci złotych iskier i płomieni. Potężny ryk rozdarł złotą zasłonę, a Upiorny przeciążony tym wszystkim co zobaczył utracił na chwilę panowanie nad swoją własną duszą.
Źrenice jego aktualnie złotych płonących oczu zwęziły się i zmienił się w bestię, która zawsze czyhała gdzieś, pod powierzchnią świadomości.


We’re the best dressed here.
Forget the scruffy starlings
dishevelled thrushes
the gaudy tits and finches –
they’re all a waste of space.

We’re the real class act:
never a feather out of place
our blacks perfectly matched.
Like gangsters, ministers,
we demand respect.

Our quills drink in the light
like ink.


Murder of crows
Dilys Rose


Głos: #009966
MG: #CC0033

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 19:04
Wrzasnąłem z bólu, gdy ten nagle przeszył moje ciało. Spojrzałem w dół i zauważyłem tak znaną sobie włócznię. Tę samą, która kilka dni temu była w moim kierunku skierowana. Ta sama, której musiałem unikać, gdy walczyłem z doplerem. Ta sama...która ostatecznie rozjebała mi biodro i uczyniła mnie kaleką. A teraz...przebijała mnie w zupełnie innym miejscu.
Spojrzałem za siebie, oddychając z trudem. I ... widziałem...siebie! Ale innego...złoto zakryło szkarłat, srebro i fiolet. Szczerze? Nie pasowało mi to...ale co miałem zrobić...
Z trudem trzymałem się na nogach. Czułem ból, słyszałem przez zakryte uszy wrzask. Miałem już tego dość! Kątek oka widziałem, jak złote płomienie wypalają kolejne znaki na moim ciele. Całe prawie ramie było nimi pokryte, korzenie czy konary tajemniczego symbolu rozrosły się, sprawiając ból oraz zostawiając na mnie kolejne pamiątki. Bym aby na pewno nie zapomniał...
Gdy otworzyłem oczy...nie mogłem ich już zamknąć. Złote armie, śmierć...ciała. To było gorsze od tego co stało się te kilkadziesiąt lat temu.
I wtedy ją zobaczyłem...swoją córkę. Swoje jedyne dziecko, które dopiero co miałem okazję spotkać dopiero co zostaliśmy sobie przedstawieni.
- Nieee!!! - wrzasnąłem ile sił w płucach, zapewne nawet moje ciało wrzeszczało....
- Zusi....Zusi! - spojrzałem w "swoje" złote oczy - nie wybaczę! Jak tylko znajdę sposób, zamorduję tak, że nigdy nie wrócisz! - wrzasnąłem i znów poczułem piekielny ból.
Nie...to nie mogła być prawda, to się nie wydarzyło...
Zabiję...rozszarpię...zdepczę...zagryzę....ZABIJĘ!!!

~~~

Zgromadzeni mogli nagle usłyszeć najpierw wrzask, wrzask bólu, ale nie tego spowodowanego spaczeniem. Tego, który wyrywa się z gardła kogoś, kto utracił wszystko. Ten wrzask przerodził się w ryk, pełen agresji i nienawiści.
W końcu ze złotego dymu, złotych płomieni, wyłoniły się skrzydła, a następnie rogata głowa, pełna zabójczo ostrych zębów. Zaraz za nią uderzył o ziemię ogon. Więzy nie wytrzymały, tak samo jak altana, która została od środka rozerwana przez ogromne, łuskowate cielsko.
Złote oczy lśniły w mroku, z pyska kapała gęsta ślina, a rozwidlony język łapał zapachy.
Smok rozpostarł skrzydła i ponownie zaryczał po czym w jego oczy rzuciła się jasna czupryna. Nikt nie zdążył zareagować, gdy stojący obok, zostali ochlapani świeżą posoką. Mefisto szarpał go jak zabawkę, uderzył nim o kamienną posadzkę. Agresywny, wściekły.
- Zabiję...zabiję! - dało się wysłyszeć słowa, wyrywające się z jego gardła, gdy kierował wzrok na kolejne zebrane osoby. Nawet nie zauważył, gdy różowogłowy wyleciał w powietrze i spadł kilka metrów dalej na trawę.
Nie był sobą, ale czy na pewno oszalał, czy rytuał się nie powiódł czy jednak tylko coś skłoniło go do takiego zachowania? Do tego szaleństwa, które biło z jego złotych ślepiach, w których było widać płomienie, która jeszcze chwilę temu go otaczały.
Krew kapała razem ze śliną z jego pyska, gdy szykował się do ataku na kolejną osobę.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 20:49
Zastanowił się chwilę, po czym odparł: Jeszcze lepiej. Dostaniesz gorącej czekolady. – W końcu miał tutaj czekolady pod dostatkiem. A co to za problem, by ją podgrzać? Żaden. Pianki nawet się do tego znajdą, jak będzie trzeba – piankowych krzewów mało w granicach posiadłości smoka nie było.
- Mało na pewno nie – odparł rozbawiony. Tutaj naprawdę był istny zwierzyniec, ale Marzeniu to nie przeszkadzało. Lubił towarzystwo innych istot. Może był naiwny, może za długo przebywał w Esterze, pierwotnym wymiarze, z którego pochodził. Nie było tam bowiem wojen, krzywd i nienawiści. Zdarzała się zazdrość lecz sporadycznie. Wszyscy żyli tam w pokoju. Każdy miał własne ideały, napęd do samorozwoju i przysługiwania się dla świata. Ziemianie i Lustrzanie byli inni: mieli inne potrzeby i lubowali się w walce. Koszmary i Gwiezdni również ze sobą walczyli, lecz nie zbyt często. Głownie po to, by zachować równowagę wszechświata.
- A żebyś zdechł przy tym rytuale – syknął wściekły blondyn. Tylko silny chwyt na ramieniu i stalowe spojrzenie lidera trzymały go w miejscu. Kyran nie zamierzał ryzykować swojego życia w walce ze Smokiem. Jeszcze nie postradał zmysłów. Chociaż wydawać mogło by się inaczej: groził komuś, kto miał być jego kompanem.
Erishi położył dłoń na ramieniu Mefisto. Miał nadzieję, że ten gest ukoi trochę jego zdenerwowanie. Wyrozumiale pokiwał głową.
- Możesz na mnie liczyć. Będę uważać na niego. Na każdego. W końcu później macie coś do załatwienia – uśmiechnął się po raz ostatni i zabrał dłoń. – Osobiście będę czuwał nad twoją rodziną, gdyby coś poszło nie tak. W końcu to ja Cię do tego namówiłem. – Odszedł, posyłając mu błyszczące spojrzenie gadzich ślepi.
Rytuał się rozpoczął.
Kiedy czarna mgła Esencji zaczęła zmieniać swój kształt w coś przypominające drzewo, Erishi wiedział, że jest źle. Od razu założył, iż to musi być sprawka tamtego Koszmaru, z którym wcześniej walczył Mefisto. Tego, który pozostawił na nim przeklęty symbol wtopiony w skórę lub na niej stworzony.
Nagle wszyscy zostali odepchnięci przez skumulowaną energię. Trójka mężczyzn i dwie kobiety upadli na plecy, odrzuceni poza granice altany. Zamroczeni przez uderzenie o ziemię, tkwili chwilę na trawie, między kwiatami i żelkowymi krzewami.
- Bez paniki i w ciszy – nakazał im Erishi, który nie pozwolił sobie na dłuższy czas odpoczynku. Chociaż wciąż czuł pulsujący ból z tyłu czaszki: podniósł się, wszyscy się podnieśli, i bezszelestnie podszedł do altany. Już w locie widział, jak mgła zmienia barwę na złotą. Źle to wróżyło.
Nie mniej jednak nie sądził, że przeznaczeniem Mefisto będzie tutaj umrzeć. Koszmar, który go oznakował (jak Ladon przypuszczał) nie zamierzał go zabić. Chciał przejąć nad nim władze, może namówić do czegoś? Lub, co gorsze, zmienić Mefisto w jeden z Koszmarów.
Czerwonooki ustawił się tam, gdzie wcześniej stał. Wszyscy byli w oczekiwaniu.
Czas upływał, ból rozdzierał Mefisto. Zapach potu unosił się w powietrzu, świszczący oddech przerywał cisze. Czas mijał powoli. Nikt nie wiedział, co dzieje się we wnętrzu rogatego. Wszyscy mogli mieć tylko nadzieję, że wygrywa walkę z bólem. Z Koszmarem i samym sobą.
Dym wirował wokół Arystokraty z coraz większym zaangażowaniem.
Nerwowe szelesty ciał rozniosły się po altanie. Niepokój zalał grupę Erishi. Wyglądało na to, że zbliżali się do kulminacji.
Ze złotego dymu wyłonił się czarno-czerwony smok. Rósł w oczach, przebijając się przez ściany altanki. Gruz walał się po terenie, niektóre odłamki marmuru spadały zdecydowanie zbyt blisko członków bractwa. Gwiezdny jednak nie zwrócił nawet na to uwagi. Wpatrywał się w Mefisto, w jego smoczą postać z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przeznaczenie złączyło ich losy, splotło ze sobą i wyglądało na to, że figlarnie dało im też możliwość cieszyć się podobnymi formami.
W jego wnętrzu rozegrała się walka między zadowoleniem: miał smoczego kompana, kogoś, kto będzie mógł zrozumieć jak to jest być prawdziwie wolnym, a nie uwięzionym w tak niewielkiej postaci. Mefisto całym sobą był smokiem, a moc Esencji pozwoliła mu przełamać barierę wcześniej nie możliwą przez niego do pokonania. Nareszcie będzie mógł żyć. Ogarnął go też przygnebiający smutek, który zacisnął się w piersi Marzyciela. Od tak dawna nie wiedział innego smoka, że dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo tęsknił za innym gadem jego rozmiarów.
W Esterze Erishi był jednym z dwóch pradawnych bestii. I chociaż każdy mógł się w smoka zmienić – Luna często to robiła – to nie było szczere i pierwotne. Wygląd ten przepełniony był fałszem.
Drugi ze smoków Esteru był młody. Młodszy niż Eri. Szkarłatny Szpon poznał go jeszcze za czasów nauk u Białej Łabędzicy. Był wesołym i dobrym „dzieckiem”. Czerwonooki tęsknił za nim. Za możliwością otulenia jego mniejszego ciała swoim skrzydłem i spoczywania u jego boku. Za ciepłym uśmiechem i jasnymi piórami, które zdobiły całe jego ciało. Mefisto teraz przypominał mu o domu tak bardzo, że aż czuł namacalny ból, który rozprzestrzeniał się po jego duszy. Po jego Esencji.
- Jasny chuj….. – wyrwało się blondynowi nim został porwany przez szalejącą bestię.
- Kyran! – wykrzyczała Elizabeth. Nie czekając długo, użyła swojej mocy i potraktowała Mefisto ładunkami elektrycznymi. Na próżno. Jej atak zdawał się nie działać na smoka, nie w taki sposób, by ocalić życie Kapelusznika. Jego krew zalała podłogę. Czerwona posoka ochlapała Sagę. Jej płomienne oczy pozostały niewzruszone. Za to jej broń poszła w użycie. Wyciągnęła zza płaszcza czarny pistolet i wystrzeliła z niego. Amunicja z Esencji koszmaru. Trafiła w nogę wściekłego smoka. Przeszła na wylot i wyżarła dziurę. Rana będzie zdolna do wyleczenia, jednak pozostanie po niej blizna w kształcie płomienia.
Tydius został znokautowany przez ciężki ogon. Nie zdołał się nawet uchylić, zbyt zszokowany tym, co widzi. Nawet nie wydał z siebie głuchego odgłosu gdy padł na ziemię.
Erishi otrząsnął się. Całe to wydarzenie trwało kilkanaście sekund. Marzenie porzuciło swoją ludzką powłokę, wygląd, który przybrał by lepiej i łatwiej komunikować się z rasami żyjącymi w Krainie Luster. Na powrót stał się smokiem. Jego forma była podobna w budowie ciała do tej Mefista. Był wyższy i dłuższy, ale nie jakoś specjalnie. Jego mocno niebieskie ślepia odznaczały się na tle czarnych łusek, piór i futra. Niebieskie, sterczące rogi i gdzieniegdzie srebrne oraz złote barwy również wyróżniały się na tle czerni.
- Wystarczy! – warknął, a jego ryk poniósł się echem po najbliższej okolicy. Machnął ostro zakończonym ogonem.  Nie czekając na reakcję złotookiego smoka, Senny natarł na niego i wbił ostre pazury w grzbiet Arystokraty. Długim ogonem sięgnął pod sam spód brzucha i wbił ostre zakończenie pomiędzy łuski.
Zaczęła się walka i szarpanina dwóch bestii. Eri nakazał innym członkom bractwa (obecnie dwóm kobietom) się wycofać i zając Tydiusem.
Zaryczał w czystym, drapieżnym odruchu. Nakazywał smokowi się poddać, podporządkować. To Erishi był tutaj „samcem” alfa. Mefisto zrozumie to prędzej czy później: nawet jeśli jest obecnie dziką bestią, możliwe, że bezpowrotnie, to hierarchia musi zostać zachowana. Może być tylko jeden dominujący osobnik. Ta walka rozstrzygnie to, który z nich był dominatem.


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 21:11
Blondas padł. Coś tam sobie wyszeptał, ale nie dał rady ostrym zębom gada, na którym elektryczność zrobiła średnie wrażenie. Już otwierał paszczę, by rozerwać kolejne ciepłe i pełne krwi ciałko, gdy z drugiej strony zaatakowało go coś innego i to już bolało. Zaryczał groźnie i już zwracał się w kierunku kolejnej osoby, gdy nagle ktoś za nim wrzasnął, po czym spróbował przyszpilić go do ziemi i wbić ogon w brzuch.
Zawarczał groźnie i skierował swoje płomienne, złote ślepia na napastnika. Uniósł wargę, ukazując ociekające krwią zęby, spomiędzy których wystawały jeszcze kawałki ubrania po czym nagle wyprostował skrzydło, wbijając przeciwnikowi ostre zakończenia na skrzydle w brzuch i odrzucając go od siebie.
Nie zwracał uwagi na długi ogon błękitnego. Stanął mu na drodze.
- Rozszarpię, zabiję! - Słowa powtarzały się, jakby był w jakimś transie - pomszczę! - dodał jeszcze i rzucił się na szyję przeciwnika. Działał instynktownie ale było widać, że jego ciała nie do końca go słucha. W końcu pierwszy raz się w nim znajdował.
Drapał i gryzł, chcąc zabić. To nie była potyczka, to nie była zabawa czy droczenie się z innym złodziejem. To była zajadła walka.
Mefisto rozpostarł skrzydła, tak samo jak "pióra" na ogonie i uderzył nim ponownie w ziemię. Ryknął i podniósł się na tylne łapy, po czym przybił przeciwnika do ziemi, opierając się na nasadę jego szyi i gryząc bliżej głowy, raniąc potężne ciało ostrymi pazurami i zębiskami.
Na pewno nie był sobą, ale czy był stracony?


Gwiezdna Posiadłość IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 21:32
Walka nie była przyjemna. Była krwawa i brutalna. Świeża krew kapała z ran zarówno Mefisto, jak i Erishi.
- Kogo chcesz pomścić? – warknął, nie rozumiejąc o czym on mówi. Czyżby w trakcie przemiany dopadły go wspomnienia kogoś bliskiego, kogo stracił? Czy to był już koniec dla Upiornego, który nie wiedział nic, poza śmiercią ukochanych? Dopadła go rozpacz i wściekłość tak wielka, że pozbawiła zmysłów i logicznego myślenia? Możliwe. W takiej sytuacji, nie był on stracony. Miał szansę na przetrwanie tego i ponowny powrót do swojego „ja”. Nawet jeśli coś poszło nie tak, jego charakter mógł zmienić się tylko częściowo, nie całościowo. Bowiem najważniejszy aspekt jego osoby pozostał: dbanie o bliskich.
Erishi nie pozwolił na złapanie jego szyi przesz szczeki drugiego smoka. Rany które pozostawił przy pomocy pazurów były wyraźne i bolesne. Powstrzymywał warknięcia spowodowane cierpieniem. Dawno nikt go tak nie zranił. Ciężko było bowiem przebyć się przez twardą skórę i łuski.
- Uspokój się! – wbił wszystkie cztery łapy w jego podbrzusze i szybkimi ruchami zaczął rozdzierać łuski. Ogonem wbił się w jedno ze skrzydeł i mocnym szarpnięciem rozdarł błoniastą powłokę. Następnie złapał za jego boki szponami, przyciągnął mocniej do siebie i w jednej chwili odepchnął, by przekręcić się i uwolnić spod jego cielska. Zaryzykował rozdarcie szyi przez dobrze uzębione szczeki, ale był gotów na takie poświęcenie. Dłuższymi rogami starał się wcelować w jego oczy i chociaż chwilowo go oślepić.
Błoniasto-pierzaste skrzydła Erishi zatrzepotały, uderzając w drugiego smoka.
Gdy udało mu się wyrwać z jego szczęk, mocnym zamachem ogona uderzył w jego szczęki. Nie wbił jednak zabarwionej szkarłatem końcówki, a jedynie uderzył jej twardym bokiem.
Erishi wykorzystał chwilę zamroczenia Mefisto na użycie swojej zdolności. Przywołał deszcz barwnych kwiatów, które spadły z nieba i zaczęły osiadać na ich wielkich cielskach oraz najbliższej okolicy. Miały one za zadanie uspokoić wściekłość mniejszej bestii.


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 21:45
- Zabiłem ją...to ją zabiło! - odpowiedział, choć nie do końca składnie. - Zabiliśmy moją małą Zusi! - po tych słowach Senny mógł zorientować się co zobaczył Weles. Co działo się w jego głowie. Dodatkowo jego głos brzmiał...jakby przemawiały dwie osoby jednocześnie. Tak było odkąd wyłonił się ze złotych płomieni.
Atakował bez namysłu, jak ranne zwierze, które nie wiedziało co się dzieje. Używał kłów, pazurów i skrzydeł by ranić, zabijać, ale nie miało to najmniejszego sensu. Nie celował w odpowiednie miejsca, nie starał się trafić tam gdzie powinien.
Warkot i ryk co chwila rozrywały nocne niebo, tak samo jak trzepot skrzydeł i uderzenia potężnych ciał. Mefisto zdecydowanie nie był sobą. To co teraz robił nie pasowało do spokojnego Kowala, który uważał się za kalekę, który nie chciał walczyć, uważał, że się do tego nie nadaje. Bo przecież takiego go poznał Błękitny. Mefisto nie pokazał wtedy woli walki, tylko obronę. Nie atakował, nie zachęcał do tego.
Lubił uliczne bitki, lubił dać komuś w mordę czy się poszarpać, ale takie walki (według Upiornego) nie były dla niego.
Rogacz nie zdawał sobie sprawy z tego, że to co widział było tylko tym co chciało drzewo żeby zobaczył. Jego córka żyła, nie było żadnej złotej armii. To wszystko było tylko okrutną wizją. Dla niego to była prawda. Czuł zapach krwi, teraz tak bardzo intensywny, głównie przez to, że miał nią uwalany pysk. Czuł jej smak. Wyczuwał w powietrzu ból, może nawet i strach.
Ryknął z bólu i cofnął się, gdy większy smok zaczął rozdzierać mu łuski na brzuchu. W jego oczach nadal płonęła wściekłość oraz chęć zabijania. Chęć smakowania świeżej, ciepłej krwi, wyciekającej z ciała, w którym jeszcze biło serce.
Oblizał pysk i już miał ponownie zaatakować, gdy z nieba, zaczęły sypać się...kwiaty...
To jakiś żart?!
Spojrzał w górę, potem na Erishi. Już miał znów zaatakowac, ale coś mu nie pozwalało. Potrząsnął kilka razy łbem i cofnął się. Nie chciał odpuszczać, ale wściekłość zaczęła ustępować dziwnemu otumanieniu. Warczał i starał się pozbyć kwiatów z pyska. Denerwowały go a jednocześnie uspokajały. Nie było to przyjemne uczycie....

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 22:06
Pozostałości po przeklętym drzewie zdawały się wciąż pozostawać w ciele Mefisto. Jego głos był obcy, daleki i brzmiał tak, jakby mówiły dwie osoby. Jednak teraz to nie to było problemem. Erishi usłyszał wystarczająco, by domyślić się, przez co Arystokrata przeszedł podczas wewnętrznej walki z klątwą.
- Twoja córka żyje – błękitne ślepia odnalazły te złote i z intensywnością się w nie wpatrywały. – Nie zabiłeś jej. Nic jej nie tknęło. Twoja rodzina jest bezpieczna. To było niczym więcej niż iluzją, ułudą! Otrząśnij się! Walcz z tym, nie ze mną! – odrobinę mniejszy smok rozumiał jego słowa, tego był pewien. Ale czy szczerze i prawdziwie do niego docierały? Nie był tego taki pewny.
- Nie daj się pochłonąć nienawiści – próbował słów, podczas plątaniny ich łap, skrzydeł i ogonów. Pośród ryków, dźwięku chlupoczącej krwi. Metalicznego zapachu. Starał się przemówić mu do rozsądku. – Gdzie podział się ten rogaty mężczyzna, który unika bojów? – szczęki kłapnęły tuż koło jego pyska.
- Pomogę ci na powrót stać się sobą – krew ściekała z nich obojga. Jednak tak naprawdę żaden z nich nie był jeszcze zmęczony. Mefisto nie był w pełni sił podczas rytuału, ta postać również taka nie była: nie przemawiało jednak przez niego zmęczenie, a nieporadność, instynkt bestii i ból dawnych ran.
Eri rzucił się na drugiego smoka. Jego działaniom nie towarzyszyła agresja: nie zamierzał go zabijać, nie chciał poważnie ranić. Chciał tylko przyszpilić go do ziemi, pokazać, że on tutaj rządzi i ustawić do pionu. By mógł być sobą.
Przygniótł go swoim cielskiem do ziemi. Szczekami złapał za szyję, niedaleko pyska nie pozostawiając mu możliwości na kontratak. Ogonem obwiązał jego tylne łapy, by mieć pewność, że nie wstanie.
Zaryczał głośno, by zaraz powiedzieć: To koniec. Przegrałeś. Wróć do swojej ludzkiej postaci. Skup się na niej. Pamiętaj kim jesteś. Bo na pewno nie dziką bestią. Wyzbądź się resztek drzewa. Podążaj za moim głosem. Słuchaj go. - mówienie w ten sposób było trudne, ale wykonalne, gdy miało się wielką paszczę. - Już jest dobrze. Nie jesteś sam. Twoi bliscy są bezpieczni. Żyją i mają się dobrze. Czekają na ciebie. Aż do nich wrócisz. Więc skup się na ogarniającym spokoju, na mnie i na sobie. Nie znamy się długo, jednak czy cię okłamałem? Możesz mi ufać. Tak więc ufaj i wracaj. Do swojej rodziny.


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 13 Kwi - 22:24
- Nie...Nie! - pokręcił łbem by zaraz walnąć nim w bok szyi przeciwnika - widziałem! Czułem! Serce...jego brak! - wykonał łapą ruch, jakby trzymał coś w szponach, po czym to zmiażdżył z wielką siłą. To chyba wystarczyło, by Eri zrozumiał. Dla Upiornego to nie była iluzja. To było prawdziwe. Jego zmysły zostały oszukane.
- Jest mój! - przebił się ten inny głos, ale smok zaraz potrząsnął łbem i rąbnął nim tym razem o resztkę altany. Zupełnie jakby chciał się pozbyć tego głosy z głowy. Nie panował nad sobą. Nie miał na to sił. Chyba wymęczenie go przed rytuałem nie było najlepszym pomysłem. Dał radę się nie ruszać, ale obecnie nie miał sił by walczyć z samym sobą. Z tym co z nim siedziało i nie chciało go opuścić.
Warknął groźnie, gdy został przyszpilony do ziemi. Nie miał jednak szans już się podnieść. Spoglądał z nienawiścią na przeciwnika. Oczy nadal płonęły. Szarpnął się lekko, spróbował poruszyć skrzydłem, ale to zdrowe, zostało przygniecione przez jego własne ciało. Drugim średnio mógł ruszać, gdyż sprawiało to spory ból.
Warczał i ryczał chcąc zagłuszyć słowa lidera grupy. Próbował uwolnić swoje łapy, ale spokój, zesłany przez dziwne kwiaty sprawiał, że siły go opuszczały. Adrenalina przestawała działać. Czuł się coraz bardziej ciężki, coraz mocniej docierał do niego ból.
Dopiero ostatnie słowo dotarło do złotookiego - rodziny.... - spojrzał na błękitnego, a jego oko zmieniło barwę na fioletową. W gadzim oku pojawiły się łzy. Zaryczał żałośnie, a ryk ten powoli zmienił się w krzyk. Żałosny krzyk pokonanego mężczyzny, który pojawił się na uwalonej posoką posadzce.
Nie miał sił....leżał i łkał głośno. Poraniony na całym ciele, z przestrzeloną nogą. Na prawym ramieniu widniały nowe, wypalone znaki. Praktycznie nią nie ruszał. Drżał na całym ciele. Na pewno nie wyglądał teraz na dumnego arystokratę.
"Zdrową" ręką zacisnął pięść na grzywce, teraz trochę dłuższych włosów i zawył cicho. Starał się uspokoić, dojść do tego co się stało, ale ból i ogólne poczucie beznadziei mu to uniemożliwiało. Krwawił i cierpiał, błagając w duchu by to wszystko się skończyło, tracąc w końcu przytomność z wycieńczenia...


Gwiezdna Posiadłość IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Wto 14 Kwi - 11:15
Chciał krzyknąć, że wszystko jest dobrze. Że jego rodzina naprawdę jest bezpieczna. Ale uświadomił sobie, iż Mefisto by nie posłuchał. Nie, kiedy targała nim nienawiść i wściekłość. Erishi było żal mężczyzny. Chociaż zobaczył nic a iluzję, a kłamstwo – wierzył, że to prawda i zżerało go to od środka.  Nie porzucił jednak nadziei: zamierzał zrobić wszystko, aby przywrócić go do normalności. Jakkolwiek by ona nie wyglądała.
Trzymał go w uścisku szczęk, łap i ogona. Wyraźnie wdział i odczuwał w jego ruchach, coraz mniej gwałtownych, spokojniejszych i zmęczonych, że poddawał się uspokajającemu działaniu kwiatów. Wibrujące pokłady rozluźnienia razem z barwami płatków rozprzestrzeniały się po ich ciałach. Uczucie to, dla Erishi, było miłe, przyjemne. Zakładał, że dla Mefisto również.
Głos powrócił do Upiornego, fioletowe oko zaszkliło się od łez. Już wszystko było dobrze.
Ladon, kiedy tylko arystokrata zaczął zmieniać swoja postać na ludzką: uwolnił go z uścisku.
Gdy miał pewność, że Mefisto nie zacznie przybierać wyglądu smoka ponownie, sam przybrał wygląd ludzki. Ten sam, który rogaty widział wcześniej. Rany zaczęły zabarwiać jego ubrania. Chociaż sam materiał nie został przecięty: czerwona posoka w niego wsiąkała. Złapał się za najbardziej bolące miejsce na ciele i podszedł do płaczącego mężczyzny. Ściągnął z siebie wierzchnią część hanfu i okrył rogatego. Owinął jego klatę piersiową materiałem, by chociaż trochę powstrzymać krwawienie. Ostry zapach koszmaru otaczał rogatego.
Tydius już zdążył odzyskać przytomność. Nie był trwale uszkodzony, miał jedynie guza z tyłu głowy.
Elizabeth łkała nad zwłokami Kyrana, rwąc sobie włosy z głowy. Straciła kogoś, kogo kochała – jej cierpienie było wręcz wyczuwalne w powietrzu.
Sagi nie było w pobliżu. Najpewniej była już w posiadłości Eri, szykując bandaże i opatrunki oraz ciepłą wodę, mającą służyć do oczyszczenia ran.
- Dasz radę przejść sam? – zapytał różowowłosy. Lider pokiwał głową.
- Przenieśmy go do domu – powiedział, schylając się do Upiornego i łapiąc jego ramiona. Był w okropnym stanie.
- Bethy… - zaczął, ale głos uwiązł mu w gardle. Kobieta spojrzała prosto na niego, niezdolna wydusić z siebie nic innego, jak głośny szloch. Przycisnęła twarz do zwłok blondyna. Zawładnęły nią dreszcze. - Przykro mi -  na razie tylko tyle mógł jej powiedzieć. Rosea złapał za nogi Mefisto i oboje przenieśli go do bezpiecznego miejsca.

☆☆☆☆☆☆☆☆


Saga oczyściła rany nieprzytomnego rogacza. Erishi zajął się oczyszczaniem własnych. Kiedy obaj byli pozbawieni piachu i kawałków gruzów altany z rozcięć na ciele: Aterloth użył swej leczniczej mocy na nich obu. Złote drobiny oderwały się od jego ciała i otuliły smoki. Przyjemne ciepło razem z lekkim swędzeniem gojących ran rozeszło się po ich ludzkich powłokach. Delikatny blask wypełnił pomieszczenie. Później zostali pokryci bandażami: głównie Mefisto. Erishi pozwolił sobie na tylko na jeden, okrywający jego nadgarstek. Miał tam głęboką ranę, która mimo zasklepienia: wciąż sprawiała trochę bólu. Mocny ucisk miał zapewnić stabilność stawu.  Parę godzin i powinno być lepiej.
Mefisto z kolei był cały w bandażach. Na jego ciele były poważniejsze rany: pozostały blizny po ostrych pazurach Erishi. Większość klatki piersiowej pokryta była jeszcze czerwonymi znakami, świadczącymi o tym, jak brutalna była walka dwóch bestii. Na postrzelonej ręce zachowała się spora blizna w kształcie płomienia. Nawet kolorem, który przypominał tańczący ogień, zdawała się przekazywać, że nie jest normalna. Pozostałość po naboju zrobionym z Esencji Koszmaru była niezwykła. Już zawsze miała wyglądać jak żywy płomień.
Różowowłosy poszedł po płacząca kobietę. Nie chciał zostawiać jej tak długo w obliczu przeżytej tragedii. Nawet jeśli sam nie darzył pozytywnymi uczuciami zmarłego, był to jego kompan. Niejednokrotnie ratowali swoje życia i walczyli ramię w ramie.
- Myślisz, że Bethy się pozbiera? – zapytała Saga. Siedziała na krześle, niedaleko łóżka, na którym leżał Mefisto. Erishi stał przy oknie na drugim końcu pokoju. Zastanawiał się, jakie słowa obrać, by wyrazić swoją żałość i dodać otuchy Elizabeth. Rozmyślał nad tym, jak powiadomić Mefisto o śmierci blondyna oraz tym, że to on ją spowodował. Nie chciał, by się obwiniał: nie była to jego wina.
- Jest silną kobietą – odparł po chwili myślenia, nie odwracając się do niej. Ręce miał splecione za plecami. Loth siedział na jego ramieniu w postaci małego ptaszka. – Ale obawiam, że odciśnie to na niej piętno. Nie wiem jeszcze jakie – westchnął. Nie udało mu się przypilnować Kyrana. Zawiódł go, opętanice i arystokratę. Tak naprawdę odpowiedzialność za jego śmierć ponosi nikt inny, a Eri. Ta przypominające klątwę strata i wyrzuty sumienia już zawsze będą go dręczyć.


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Wto 14 Kwi - 22:01
Nie miałem pojęcia co się ze mną działo. Miałem w głowie jakieś obrazy, ale nie miały one ani składu ani ładu, nawet najmniejszego. Obrazy przelatywały mi przez głowę, często nawet nie dałem rady zakodować co one tak naprawdę znaczą, co przedstawiają!

W końcu coś zaczęło do mnie docierać. Jakieś rozmowy? Nie byłem tego pewien, bo wszystko brzmiało, jakby był zanurzony pod wodą i starał się usłyszeć co mówią osoby, które znajdują się na brzegu. Słyszę, że rozmawiają, ale żadne słowo nie miało sensu, było zbyt zniekształcone.
Jednak mimo, że coś słyszałem, to nie mogłem się obudzić. Na czole pojawiał mi się pot, a sam oddychałem głośniej. Było mi strasznie gorąco...
Nagle...wszystko znów zniknęło, a ja zobaczyłem ponownie siebie...ale w tym złotym wydaniu. Uśmiechałem się do samego siebie, wrednie...paskudnie. W jednej dłoni, trzymałem, bijące jeszcze serce, w drugiej włócznię, otoczoną złotymi płomieniami.
Spojrzałem w dół...i ja...prawdziwy ja...trzymałem w rękach to samo. Czułem ciepło oraz ściekającą mi po dłoni posokę. Drugi ja wskazał na drzewo, a na nim wisiała Azusa. Jeszcze żyła...ale bez serca....z wielką dziurą w piersi, daleko nie pociągnie... Wiedziałem, że to ja....że to moja wina....ale nie...to nie mogła być prawda!
- Nieee! - wrzasnąłem, siadając na łóżku i krzywiąc się od razu z bólu. Otworzyłem oczy i chciałem się rozejrzeć. Zapytać gdzie jestem i co się dzieje, gdy nagle poczułem potężnego plaskacza na swoim policzku.
Złapałem się za lico i zamrugałem, chcąc się dowiedzieć, od kogo to było. To ta dziewczyna, która biła łokciem blondasa. Ale....co ona mówiła? Nie słyszałem jej...znów głos był przytłumiony, ale zdaje się, że na mnie krzyczała....
Powoli jednak docierał do mnie sens jej słów. Ja...kogoś zabiłem? Ale kogo? Podawała mi imię, ale przecież nikt mi się nie przedstawił...to skąd miałem wiedzieć o kogo chodzi. Już miałem o to zapytać, gdy rozejrzałem się po pomieszczeniu i... zorientowałem się, że kogoś brakuje... - mó...mówisz o tym blondynie? - zapytałem słabo cicho. I znów oberwało mi się w twarz. Nie miałem jednak siły by tego uniknąć.
- Ja...przepraszam...nie mam pojęcia co się stało...nie pamiętam nic, poza bólem, odkąd usiadłem na tym krześle... - przyznałem, wzdychając głośno - je...jeśli to naprawdę ja...naprawdę przepraszam...nie miałem zamiaru nikomu robić krzywdy... - raczej moje słowa teraz nic nie znaczyły.
Wszystko mnie bolało, a pewnie zaraz się dowiem, że coś poszło nie tak. Że tak naprawdę chuja, a nie się udało....że wszystko zjebałem i że nie będą współpracować z kimś takim.
Miałem w ustach smak krwi...ale coś mi podpowiadało, że nie należała ona do mnie....


Ostatnio zmieniony przez Mefisto dnia Sro 15 Kwi - 17:56, w całości zmieniany 1 raz

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Sro 15 Kwi - 12:47
Kiedy tylko Tydius przyprowadził Elizabeth, lider grupy w końcu odwrócił wzrok od okna. Spojrzał na zdruzgotaną kobietę, całą umazaną krwią i ziemią. Widział, że ledwo się trzyma. Jednak gdy tylko jej wzrok spoczął na nieprzytomnym Mefisto, zawładnęła nią wściekłość. Dodała brązowowłosej sił. Wyrwała się z uścisku Rosea i warknęła, niby to zwierzę.
- To jego wina! Powinien zdechnąć – wysyczała nienawistnie. Jej schowane do tej pory kryształowe skrzydła przedarły się przez materiał ubrania. Ostre, kolorowe niby to pióra uniosły się, gotowe do ataku.
- Nie panował nad sobą, wiesz o tym – przypomniała jej Saga. – Nam wszystkim jest trudno z jego stratą. Nie był najlepszym człowiekiem pod słońcem, ale to był dobry kompan. Dobry wojownik.
Ruda podeszła do fioletookiej i położyła jej dłoń na ramieniu w geście uspokojenia.
- Kochałam go – powiedziała przez obolałe z krzyku gardło. Odepchnęła dłoń przyjaciółki i zbliżyła się do Mefista.
- Ponoszę odpowiedzialność za śmierć Kyrana – słowa niebieskowłosego przeszyły pokój. Loth zaświergotał coś w swoim języku i nerwowo zatańczył na ramieniu pana. – To ja przyprowadziłem tutaj Mefisto – kontynuował. Odszedł od ona i zbliżył się do pozostałych. – Przekonałem go, że powinien przyjść. I przyszedł – stał wyprostowany, napięty jak struna. – Ostrzegał mnie, że w razie właśnie takiej sytuacji, gdzie będzie poza zdrowymi zmysłami: mam uważać na Kyrana. Nie przypadli sobie do gustu, jak wszyscy widzieliście.
Zapadła cisza. Nikt nie śmiał ruszyć się nawet na krok.
- Beth – łagodny i zbolały ton, gdy wypowiedział  jej imię, przeszył gardło smoka – przykro mi. Te słowa mogą nie wiele znaczyć: nie przywrócą mu życia. Jednak są szczere. Jego strata, żal i wina już zawsze będą kurczowo zaciskać się wokół mojej duszy. Nie zapomnę jego zasług. Nie zapomnę jego osoby. Przyjmę na siebie najdotkliwszą karę – ogłoszę wszystkim jego śmierć. Będę o nim mówił, wspominał, opłakiwał. Kyran nigdy nie zostanie zapomniany. Jego ideały przetrwają w nas. Jego osoba wciąż będę w naszych sercach i umysłach. Jego fizyczna powłoka została zniszczona, ale dusza przetrwała. Jest z nami, obserwuje nasze poczynania. Walczy, abyśmy i my mogli walczyć.
Nie wiedział, czy jego słowa dodadzą im otuchy. Nie był nawet pewien czy były adekwatne: może powinien wyrzec coś innego, by złagodzić ból Elizabeth? Nawet jeśli walka z koszmarami wiązała się ze śmiercią i stratą, nawet jeśli każdy jest tego świadomy – dopóki nie dojdzie do śmierci, nikt nie jest w stanie szczerze zrozumieć, jak niebezpiecznym zadaniem się zajmują.
Pokój przeszył krzyk Mefisto. Zerwał się ze swojego miejsca. Elizabeth nie czekała nawet sekundy. Jej furia opadła, zastąpiła ją nic, a żałoba. Jednak nie byłaby sobą, gdyby nie zdobyła się na ten akt. Podeszła do ledwie świadomego mężczyzny i spoliczkowała go. Nikt jej nie powstrzymywał.
- Tak, o blondynie – syknęła na niego. Uderzyła go jeszcze raz, a potem znów zalała się łzami i wyszła z pomieszczenia.
Nikt nie poszedł za nią: grupa zdawała sobie sprawę, że potrzebuje czasu. Skupili się zatem na Mefisto.
- Wiemy, że nie chciałeś – Wężownik odezwał się i z wymuszonym uśmiechem usiadł koło mężczyzny. – Wypadki się zdarzają. To było poza twoją kontrolą – dodał, klepiąc go lekko w plecy.
Saga w tym czasie położyła dłoń na jego ramieniu. Nie odezwała się: nie przepadała za blondynem, ale wciąż żałowała jego śmierci. Z resztą, nie była najbardziej rozmowna osobą na świecie.
- Jedyną osobą, która ponosi winę za śmierć Kyrana jestem ja – Erishi zbliżył się do złotookiego smoka. Przykucnął przed nim.  Włosy miał związane w niski kucyk. Smoczy niby to tatuaż, nachodził na jego szyję. – zawiodłem go jako lider i towarzysz. Jako przyjaciel. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczy. – W czerwonych oczach smoka krył się żal i smutek. Krył się zawód. Jednak nie był on skierowany w stronę rannego mężczyzny. Szkarłatny Szpon zawiódł się samym sobą. – Elizabeth będzie cię nienawidzić, ale to lojalna osoba. Jesteś częścią naszej grupy, więc będzie cię wspierać i ratować, gdy znajdziesz się w opałach. Możesz na nią liczyć.
- Na nas wszystkich możesz – wtrącił się różowowłosy. – Jestem Tydius Slangdraer – przedstawił się w końcu. – A to jest Saga. Nie mówi zbyt wiele, ale to porządna kobieta.
Ognistowłosa wzruszyła ramionami. Zabrała dłoń i podeszła do fotela, na którym wylegiwał się czarny kocur. Wzięła go na ręce, usiadła na meblu, następnie zaczynając głaskać kota.
- Jak się czujesz? – podjął Eri. Mówił spokojnym, ale cichym tonem.


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Sro 15 Kwi - 17:34
Policzek mnie piekł, ale już nawet nie podnosiłem do niego dłoni. Widziałem jej cierpienie. Straciła kogoś ważnego dla siebie...i to ja byłem tego powodem. Może i nie przypadł mi do gustu, ale miałem nadzieję, że się trochę poszarpiemy i będzie okey...ale jednak tak nie będzie. Nawet nie wiedziałem jak zginął....
- Jak...jak on w ogóle zginął? - spojrzałem swoimi smoczymi oczami. Nie były złote, miały jego naturalny kolor, ale już nie były takie "ludzkie" jak wcześniej. Jednak Arystokrata nie zdawał sobie z tego sprawy. Ani nawet z innych zmian, które w nim zaszły.
Westchnąłem ciężko i zerknąłem na różowego, gdy ten zajął miejsce obok mnie - możliwe, że było to do uniknięcia...mówiłem jednak, że żaden ze mnie wojownik - spojrzałem na Erishi, dając mu do zrozumienia, że może jednak mylił się co do mnie. Może jednak nie nadaję się do walki z koszmarami. Skoro potrafią pokazywać takie obrazy....to mogą mnie pokonać w każdym momencie...
Nie zdawałem sobie też sprawy, że teraz "pachniałem" Koszmarem. Że miałem w sobie jego cząstkę i raczej nie chodziło o Esencję....Coś jednak czułem, że się we mnie zmieniło.
Westchnąłem ciężko - nie zawiodłeś...nie pozwoliłeś by inni oberwali - uniosłem lekko jeden kącik ust - nie bierz winy na siebie...ja też mam jej sporo...ma prawo mnie nienawidzić i nie zdziwię się, jak zawaha się by mi pomóc - spuściłem wzrok i zamknąłem oczy. Byłem tak bardzo zmęczony...
Skinąłem głową swoim nowym towarzyszom i również się przedstawiłem. Choć czułem, że nie ma między nimi dla mnie miejsca. Byłem tutaj obcy i od razu narobiłem marasu....zabiłem jednego z nich. Przełknąłem ciężko ślinę.
Przeniosłem wzrok na Smoka - jak gówno....i pewnie tak też wyglądam - westchnąłem ciężko i przesunąłem się na skraj łóżka.
- Chyba powinniście się zająć Elizabeth....oraz pochówkiem swojego towarzysza - miałem nadzieję...że mieli co chować...w końcu naprawdę nie wiedziałem co się stało - ja już dość wam kłopotów narobiłem...domyślam się, że ten cały rytuał nie poszedł tak jak powinien...nie licząc nawet tego, że kogoś straciliście - powiedziałem i zaparłem się by wstać - wracam do dom.... - nie zdążyłem odpowiedzieć, gdy w trakcie wstawania nie dość, że jedna noga się pode mną ugięła, to jeszcze zrobiło mi się czarno przed oczami....ech to na pewno nie były dla mnie dobre czasy....

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Sro 15 Kwi - 18:38
Nikt z pozostałej dwójki nie wychylał się by powiedzieć Mefisto prawdę i odpowiedzieć na jego pytanie. To zadanie należało do Gwiezdnego.
- Zmieniłeś się w smoka – odparło Marzenie – pięknego smoka. Rozszarpałeś go swoimi kłami i przytwierdziłeś kilka razy do ziemi nim zdążyliśmy odpowiednio zareagować. Znokautowałeś ogonem Tydiusa zanim udało mu się otrząsnąć z szoku. Gdyby mu się to udało nie miałbyś tylu ran.
Długowłosy nie powiedział nic na temat żadnej zmiany w wyglądzie Arystokraty. Teraz nie było to ważne. Ważniejszym było to, że wciąż pachniał jak Koszmar. Jak jego pozostałości, które nawiedzały postać rogatego. Zebrani wiedzieli, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Uwierz mi, walczyłeś naprawdę zaciekle – czerwonooki zamilkł na chwilę. Zaraz jednak podjął: Mało nie rozszarpałeś mi gardzieli. Kilka razy myślałem, że powyrywasz mi wszystkie pióra. To było bardziej niż wojownicze.
Saga nagle wstała z fotela i wyszła z pokoju, wciąż trzymając kota na rękach. Możliwe, że poszła do Elizabeth.
Drzwi zamknęły się za nią z cichym skrzypnięciem.
- Prawdziwą winę za te sytuację ponosi Koszmar – rzekł pewnie – nie mniej jednak obaj okazaliśmy się zbyt słabi. Ty jednak nie możesz sobie wiele zarzucić. Pierwszy raz spotkałeś się z czymś takim, więc to oczywiste, że się temu poddałeś. Ja jednak…jestem liderem. Mam doświadczenie. A jednak i tak zawiodłem. A co do Bethy, to nie zostawi cię na śmierć. Nie będzie się też wahać. Wierz mi. Dopilnuje być długo żył i pamiętał to zdarzenie.
Rosea znowu poklepał Mefisto pocieszająco po plecach. Zrobił to delikatne, mając nadzieję, że nie sprawi mu tym zbyt wiele bólu. Nie więcej, niż już czuje.
- Wyglądasz jak ktoś, kto stoczył wyczerpującą walkę – niebieskowłosy znalazł na to lepsze słowa. Chociaż wskazywały dokładnie na to samo, co powiedział Mefisto.
Marzyciel złapał Upiornego i podtrzymał go, by ten nie upadł. Ostrożnie położył go na łóżku.
- Zajmę się tym – Wężownik wstał z miejsca. – Poślę też po karocę. Zgadzam się z tym, żeby wrócił już do domu. Niech odpocznie pośród rodziny.
Wyszedł z pokoju. W pomieszczeniu został Mefisto, Erishi i Aterloth, który teraz przysiadł na ramie łóżka. Wciąż był w swojej małej formie. Spoglądał na leżącego ze współczuciem.
- Nie martw się. Wkrótce wypoczniesz i poczujesz się lepiej.


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Sro 15 Kwi - 20:36
Otworzyłem szeroko oczy. Nie mogłem w to uwierzyć. Jednocześnie jednak pojawiały się w mojej głowy obrazy. Gdy rosłem, zalewała mnie furia. Zrobiło mi się niedobrze, dlatego też zakryłem usta. Nadal czułem krew...i najbardziej przerażało mnie to, że jej smak mnie nie odrzucał, raczej świadomość oraz te urywki wspomnień, które zdołały się mi już pokazać.
Zaśmiałem się krótko i pogładziłem po karku, mokrym od potu. Zamieniałem się w smoka...Erishi również....Mieliby tu naprawdę niezłe widowisko, gdyby nie tragedia, która temu towarzyszyła....Coraz bardziej, zaczynałem wątpić w to, że siła, która we mnie jest, to wszystko o czym mówił Błękitek, jest dobre.
Skrzywiłem się wyraźnie, gdy wspomniał o Koszmarze. Nie chciałem teraz o nim myśleć... w szczególności, że byłem prawie całkowicie pewny, że to nie był koniec...że w przypadku tego konkretnego, to co mówił Erishi o tym, że wracają do swojego świata...nie sprawdza się....bo jeśli by tak było...dlaczego znów musiałem się z nim zmagać? Ten rytuał był o wiele bardziej wymagający niż wytrzymanie bólu i usiedzenie na rzyci....ech....
Westchnąłem ciężko - już się tym nie zadręczaj...to nikomu nie pomoże...a teraz Elizabeth potrzebuje twojego wsparcia - uśmiechnąłem się delikatnie - powtarzanie jak bardzo zawiodłeś tego nie zmieni - powiedziałem i przeczesałem wilgotne włosy. Czy mi się zdawało, czy były trochę dłuższe? Pewnie mi się zdawało...naprawdę byłem wtedy padnięty.
- A zapomnieć na pewno mi nie da... - dodałem jeszcze, jakby do siebie.
Nie opierałem się. Byłem naprawdę zmęczony, dlatego dałem się położyć. Słysząc, że pozwolą mi wrócić do domu, przytaknąłem tylko głową - gdzie są moje rzeczy? - zapytałem. W końcu wypadało założyć coś na grzbiet, laćki też bym mógł zabrać, no i laska...bez której daleko w tej chwili nie zajdę. Niestety ta została zniszczona. Pękła, gdy jebnąłem ją ogonem. Westchnąłem ciężko. No trudno...zdobędę nową, to nie jest przecież wielki problem...
Gdy zostaliśmy sami, spojrzałem na Lidera - czy mogę liczyć na rozmowę z Tobą za kilka dni? - zapytałem, oddychając spokojnie - muszę odpocząć i przemyśleć to o co chcę zapytać...teraz pewnie z tej rozmowy nic by nie wyszło - gdy się zgodził, zaprosiłem go do Karczmy. Dało się tam spokojnie porozmawiać. Ba! Nawet spiskować się tam dało bo nikt nie wtryniał nosa w sprawy innych gości.
Gdy już mogłem wrócić, założyłem na siebie bluzę, z lekką pomocą i ruszyłem, podtrzymywany przez mężczyzn do Karocy. Było już naprawdę ciemno...i zimno, tym bardziej, że (jak się dowiedziałem) straciłem sporo krwi.
Nie oczekiwałem, że Beth pojawi się, żeby mnie pożegnać. Czułem jednak jej nienawistne spojrzenie. No pięknie....miałem stać się silniejszy, a w wyniku tego wszystkiego zostałem mordercą (bo pewnie tak mnie widzą), zdobyłem wroga, oraz ledwo co żyłem...nie czułem się już w ogóle silny. Nie dość, że bolało mnie biodro, wypalenia dawały mocno o sobie znać...do tego, dowiedziałem się, że zostałem postrzelony w nogę...tę samą, przy której biodro miałem rozjebane...no pięknie.
Erishi uparł się, że pojedzie ze mną. W sumie...cieszyłem się, bo jakby coś się stało, woźnica nie wywali mnie z karocy...miałem tylko nadzieję, że Francesca i Azusa już śpią....

ZT x2

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Pokiwał głową.
- Oczywiście. Ja również nie życzę ani tobie ani twojej bestii spotkania krzywdy. To zwykła sugestia, może nawet i prośba. Źle bym się czuł, gdyby mając możliwość pomocy – nie mógłbym tego zrobić, gdybyś nie przyszła, ponieważ nie wiesz, że masz taką możliwość.
To, czy przybędzie do niego, zależy już od niej samej. Jej decyzją będzie pozostawienie zdrowia swojego kompana, może i siebie w jego rękach. Czy byłaby w stanie to zrobić, teraz gdy są nieznajomymi? Nie wiedział. Ciężko pokładać bowiem wiarę w kimś obcym. Z drugiej strony, kiedy życie bywa okrutne, zdaje się to być łatwiejsze – powierzyć swój los obcej istocie w nadziei, że okaże się cieplejsza niż bliscy. Że nie będzie  w niej zawiści, chciwości, chęci manipulacji. Czyż nie było to głęboko smutne? Ci, których nazywamy rodziną, przyjaciółmi potrafią być naszymi najgorszymi wrogami, podczas gdy zupełnie nieznane nam istoty mogą okazać się naszymi najlepszymi sprzymierzeńcami, tymi, którzy ukazują nam dobroć, wsparcie, łagodność. Podczas gdy znamy tylko zło, pogardę i chłód.
- Wierzę, że z odpowiednią ilością mijającego czasu, wszyscy zmieniamy się w jakimś stopniu. Zatem będziesz mogła odkrywać go na nowo jeszcze wiele razy. Dokładnie tak samo, jak on ciebie.
Im więcej wieków żył, tym bardziej to dostrzegał. Czasem były to subtelne zmiany: przechodzenie z obojętności do jakiegoś zjawisko do przykładowo miłowania go. Z pogardy i wstrętu do danej potrawy, do chętnego jej konsumowania. Takie było życie. Pełne zmian oraz prób dostosowania się. W imię trwania. Bowiem wszystko to, co nie podda się zmianie, nie przystosuje się – minie, ginąc z wiarą w swoje przekonania. W stary świat, który nie uległ żadnej przemianie.
Wysłuchał każdego z jej pytań oraz odpowiedział w najbardziej wyczerpujący sposób, w jaki tylko potrafił. Z zadowoleniem stwierdził, że wyczerpał temat dostatecznie, gdy nie padło już żadne inne pytanie.
- Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko, jeżeli zaproszę cię teraz do siebie – powiedział, uważnie ją obserwując – wolałbym mieć cię na oku przed rytuałem. Tak będzie bezpiecznej.
Nie dopowiedział, ze ostatnim razem nie dopilnował Mefisto, przez co ten skończył tak, a nie inaczej. Poczucie winy zapętliło się w jego żołądku. Chyba nigdy już się jej nie wyzbędzie.
Ale to właśnie dlatego postanowił, że następną osobę przypilnuje bardziej. Zagwarantuje jej porządny nocleg, ciepłą i relaksująca wodę, wonne olejki i perfumy. Jedzenie, by się najadła. Wsparcie emocjonalne, gdy będzie tego potrzebować. Zadba o nią.
Nie obawiał się ukazać jej swojej smoczej formy, kiedy to przygotował się do podróży przez pustynię. Miała walczyć z nim oraz innymi członkami jego drużyny ramię w ramię, jeśli przeżyje rytuał. Powinna być świadoma jego mocy zmiennokształtności. Nawet jeżeli będzie (początkowo) myśleć, że jest humanoidalną istotą zdolną do zmiany w bestię.
Pozwolił Shakrastowi wejść na jego grzbiet i chwycić się jego rogów oraz piór. Jeżeli zacznie je wyrywać, sięgnie do niego ogonem i zdejmie go z łba. Oczywiście nie porzuci go gdzieś w locie: będzie go trzymał w objęciach ogona.
**************
Gdy przybyli do jego posiadłości, zapadał już zmierzch. Słońce powoli chowało się za barwnym lasem.
Ladon wylądował pośrodku wolnego placu i przemienił się ponownie w człowieczą postać. Shakrast zeskoczył z jego grzbietu, jeszcze nim ten dotknął podłoża. Zaczął szaleć i bawić się, zaczepiając wszystkie zwierzęta, które spotkał. Oby tylko ich nie skrzywdził.
- Zdaje sobie sprawę, że podróż była wyczerpująca dla ciebie i twojej bestii, zwłaszcza jej – spojrzał na rajskiego ptaka – są tutaj osoby, które się nim zajmą. Pozwól, że najpierw zaprowadzę go do lecznicy, tam będzie mógł odpocząć i najeść się. Oczywiście nie będzie musiał mieć niepotrzebnego kontaktu z innymi bestiami czy też zwierzętami, jeżeli preferuje samotność.
Jeżeli Alnari zgodziła się zaprowadzić Umbriel do lecznicy: udali się tam wspólnie, by później Marzenie zabrało ja do posiadłości.
Jeżeli postanowiła, że bestia będzie towarzyszyć jej cały czas – od razu udali się do domu.
- Powiedz, czym się żywisz? – szczerze, nie miał pojęcia. A chciał o nią zadbać również pod tym względem. – Jeżeli będę w stanie, przygotuje konkretny posiłek.
Gdy już mu odpowiedziała, przytaknął, przyswajając informację.
- Pokaże ci pokój. Łazienka jest z nim połączona, także nie będziesz  musiała się martwić, by przechadzać się gdzieś daleko. W szafie powinno być wiele różnych ubrań, na pewno znajdziesz coś dla siebie.
Cóż, nie wspomniał, nie teraz, skąd i po co ma kobiece ubrania u siebie w domu. Jeszcze przyjdzie na to czas.


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Alnari
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 5PUjt0u
Godność :
Alnari De Margant
Wiek :
Jakieś 619 lat, ale wyglądam na jakieś 19 no może
Rasa :
Szklany Człowiek - Podrasa - Naczynie Magii
Wzrost / Waga :
169 cm i 111 kg
Znaki szczególne :
Kryształowy blask widoczny w spojrzeniu, długie i lśniące włosy o szafirowej barwie.
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej wszystko co powinna nosić ze sobą zarówno dama jak i zawodowa łowczyni koszmarów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t268-revi-destin#414 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1067-alnari
AlnariOcalały Klejnot
Talent, którym dysponował mój towarzysz, był ciekawy podobnie jak i postać, którą dzięki niemu przyjął. Sporą część lotu poświęciłam na analizę. Zmiennokształtność była dość powszechnym talentem, jednak w zależności od jej posiadacza z ową mocą wiązały się różne ograniczenia. Czy Erishi mógł przybierać tylko zwierzęce postaci, a może równie łatwo wcielał się też w ludzi? Czy wygląd musiał kopiować, czy też sam poddawał go kreacji... tyle pytań i źródło wiedzy na wyciągnięcie ręki. A jednak zachowałam je dla siebie, nie chcąc wyjść na zbyt nachalną. Będę zdobywać swoje odpowiedzi na własną rękę, krok po kroku. To zawsze jakaś rozrywką, ale i forma ćwiczenia dedukcji i obserwacji, których nie należało zaniedbywać.

W końcu dotarliśmy na miejsce, a ja z satysfakcją omiotłam spojrzeniem tereny smoczej posiadłości. Miejsce z rodzaju tych, za którymi dało się tęsknić. W ślad za majestatycznym gadem wylądowałam, na placu zgrabnie zsuwając się z grzbietu swojej bestii. Nie musiałam czekać długo, aby smok zmienił formę, teraz wcielając się w bardzo zaangażowanego gospodarza ów posiadłości.

Słuchając o tym, gdzie miał być zabrany Umbriel, cały czas drapałam go za uchem, cierpliwie czekając na koniec wypowiedzi swego rozmówcy. W końcu odpowiedziałam spokojnie, choć w moim tonie dało się wyczuć pewną stanowczość.

-Dziękuję za troskę, ale bestia zostanie ze mną. Jest znacznie bardziej wytrzymały, niż się wydaje, ale nie wiem, jak zareaguje na inne stworzenia dlatego wolę by, został pod moją opieką.

Nie byłoby w dobrym takcie gdyby mój podopieczny postanowił zapolować na któregoś z pupili Marzenia... Zresztą bestia i tak nigdzie nie dałaby się zamknąć i w końcu zaczęła mnie szukać. Należało zatem oszczędzić stresu zarówno jej jak i żyjącym tu istotom.

Ruszyłam w ślad za gospodarzem, zaś bestia kroczyła dostojnie kilka metrów za nami. Z ciekawością lustrowałam nowe otoczenie, jednocześnie starając się zapamiętać drogę prowadzącą na plac. Widok na rozgwieżdżone niebo z tego właśnie miejsca musiał być szczególnie piękny. Słońce już zachodziło... być może, będę mogła pozwolić sobie na mały spacer, kiedy już świat całkiem pogrąży się w mroku.
-Mam dość nietypowe potrzeby żywieniowe... Proszę, nie zaprzątaj tym sobie głowy, zawsze mam przy sobie odpowiednio bogate zapasy minerałów.
Moja dieta zawsze stanowiła pewien problem, zwłaszcza tu na kontynencie. Nie chodziło o brak odżywczych zasobów, lecz o samą jej odmienność. Wspólne kolacje w lokalach czy podczas bankietów bywały nieco krępujące... Z pewnym rozbawieniem do dziś wspominam pewnego upiora, który pomylił perły ze zwykłymi cukierkami i połamał sobie na nich aż dwa zęby... Podobnych wypadków było jeszcze kilka, dlatego też nauczyłam się, by samodzielnie dbać o swe kulinarne fantazje. Zwykle w ich spełnianiu pomagali mi miastowi jubilerzy.
-Dziękuję. Musisz często miewać gości.
Bardziej stwierdziłam, niż zapytałam, kiedy znaleźliśmy się przed drzwiami komnaty, którą miałam tymczasowo zajmować. W oczach swego gospodarza mogłam wydawać się nieco uparta. W rzeczywistości byłam po prostu indywidualistką, która lubiła kierować się własnymi zasadami czy kaprysami. Odmówiłam zadbania o bestię, gdyż sama lepiej znałam jej potrzeby, podobnie było z poczęstunkiem. Co do ubrań... również nie miałam w zwyczaju paradować w czymś, co potencjalnie mogło już posiadać innego właściciela. Moda stanowiła jedno z moich zainteresowań i do własnej prezencji przywiązywałam wiele uwagi. Bezdenna sakwa, z którą się nie rozstawałam, mieściła w sobie zawartość kilkudziesięciu szaf z garderobą i dodatkami... Od czego była również czarodziejska wstęga. Byłoby jednak niegrzeczne, znów otwarcie odmówić to też po prostu podziękowałam.
-W jaki sposób powinnam przygotować się do rytuału?

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pon 21 Gru - 15:59
Rozumiał jej potrzebę posiadania bestii przy sobie w nieznanym sobie miejscu. Zwłaszcza, że rzeczywiście spaczony Rajski Ptak mógł.. nieciekawie reagować na inne stworzenia, znajdujące się na terenie posiadłości.
- Rozumiem. To logiczne rozwiązanie. Ktoś przyniesie mu wody i pokarm, gdy już zostaniecie odprowadzeni do pokoju.
Nie miał nic przeciwko bestiom, chodzącym po domostwie. Cała ich masa robiła to tak, czy tak. Jasne, wiele z nich znajdowało się w lecznicy, ale te zdrowe, które postanowiły zostać na terenie domu smoka? Chodziły sobie gdzie chciały, tak długo, jak załatwiały się na zewnątrz i nie niszczyły mebli. Dla rozrabiaków, niszczących mienie, nie ma miejsca w środku.
Umbriel wydawał się słuchać Alnari na tyle, by w razie chęci zniszczenia czegoś – wysłuchałby jej polecenia, by przestał. Dlatego nie było problemu, aby wszedł do środka. Problem był za to z jego nową bestią. Zwłaszcza, z jego manią zabierania Erishi rzeczy. Oczami wyobraźni mógł już dostrzec, jak mackoogoniasty przeszukuje wszystkie zakamarki posiadłości, by znaleźć jakiś dawno zagubiony przedmiot.
Na jej słowa odnośnie jedzenia, zmarszczył brwi i spojrzał na nią.
- Jesteś pewna? Nie chciałbym wyjść na złego gospodarza, który to nie potrafi zapewnić posiłku dla swojego gościa.
Jeżeli jednak kobieta dalej nalegała, iż nie ma takie potrzeby, lub też przedstawiła mu to, czym się pożywia: Erishi przytaknął w zależności od wypowiedzianych jej słów, dopowiedział, iż rzeczywiście nie jest w posiadaniu tego rodzaju kryształów.
- Czuj się jak u siebie i niczym nie krępuj. Jeżeli czegoś ci zabranie lub nagle będziesz czegoś potrzebować, proszę, nie obawiaj się o to pytać czy to mnie, czy kogoś innego – uśmiechnął się do niej, otwierając przed nią drzwi. – Zgadza się. Miewam ich wielu. Większość z nich związana jest z Bractwem, aczkolwiek nie jest to warunek, aby tu przybyć w odwiedziny. Czuj się zaproszona do przybycia tutaj kiedy tylko masz ochotę. Jeżeli będę, chętnie cię ugoszczę.
Dłonią wskazał jej pokój, aby weszła do niego. Utrzymywany był w jasnych barwach. Ściany miały kremowy kolor z białymi pasami w rogach oraz drobnymi wzorkami cytrynowej trawy u dołu. Meble były białe, łóżko popielate z pościelą o butelkowo-zielonej barwie. Duża szafa miała taki sam kolor, jak meble.
W pokoju był również ciemny puchaty dywan, wystarczająco duży, aby bestia Ari mogła się na nim położyć.
Erishi przeszedł za kobietą do pomieszczenia i ukazał jej łazienkę: utrzymywaną w biało-niebieskich barwach, z dużą wanną. Jednocześnie odpowiedział na jej pytanie: Musisz po prostu wypocząć. Zrelaksować się. Innego wymogu nie ma. Wbrew temu, co wielu może mówić, sam rytuał nie jest skomplikowany. Narysuje na ziemi runy, wokół ciebie. Ze względów bezpieczeństwa będziemy musieli cię przykuć do krzesła: nie możesz się poruszać, a spaczanie boli. Bardzo. Trwa też godzinę, więc tym bardziej będziesz to odczuwać. Będziesz krzyczeć, próbować się wyrwać. Dlatego zrobimy wszystko, abyś pozostała jak najlepiej zabezpieczona. Będziemy w pobliżu, obserwować w pełnej ciszy, ponieważ taka procedura musi być zachowana. Oddasz mi swoją esencję, gdy nadejdzie czas rytuału. We właściwej chwili przełamie ją i pozwolę ciemnej chmurze esencji wniknąć w ciebie.
Zamknął drzwi od łazienki. Oczekiwał na odpowiedź lub też dalsze pytania.
- Jutro spotkasz też pozostałych członków naszej drużyny. A przynajmniej niektórych z nich.
W końcu nie wiedział, że pewien czerwonowłosy rogacz niedługo ich odwiedzi.


Gwiezdna Posiadłość Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach