Gwiezdna Posiadłość

Alnari
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Alnari De Margant
Wiek :
Jakieś 619 lat, ale wyglądam na jakieś 19 no może
Rasa :
Szklany Człowiek - Podrasa - Naczynie Magii
Wzrost / Waga :
169 cm i 111 kg
Znaki szczególne :
Kryształowy blask widoczny w spojrzeniu, długie i lśniące włosy o szafirowej barwie.
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej wszystko co powinna nosić ze sobą zarówno dama jak i zawodowa łowczyni koszmarów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t268-revi-destin#414 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1067-alnari
AlnariOcalały Klejnot
Postanowiłam nie dzielić się informacją, co też takiego stanowi dla mnie właściwy posiłek. Niby nic, a jednak ów mała tajemnica mogła od czasu do czasu rozbudzić ciekawość. Zwłaszcza w chwilach, kiedy to samemu posiłek się spożywało. Miałam nawet ochotę zażartować i opowiedzieć jakąś bajdę. Mogłabym na przykład posilać się wyłącznie krwią młodych lunatyków czy też pożeraczką serc Upiornych. Obserwowanie reakcji Marzenia, po tym jak ze stoickim spokojem opowiedziałabym o swych kulinarnych upodobaniach, mogłaby być bardzo ciekawa. A nawet zabawna... w ostateczności, uznałam, że zaczekam z tego rodzaju zabawami do końca rytuału. Rozsądek nakazywał nie wyprowadzać z równowagi, kogoś w kogo ręce oddaje się własne bezpieczeństwo a w każdym razie pośrednio.

Na chwilę obecną musiałam powściągnąć nieco ze swej natury. Żyjąc dostatecznie długo, człowiek jest w stanie narzucić sobie naprawdę wiele samodyscypliny. Zwłaszcza jeśli ma to ułatwić mu przeżycie. Oczywiście nie znaczyło to, iż owy fakt mnie cieszył, nikt nie lubił ograniczeń, chyba że sam mógł je nakładać na innych.
-Nawet najlepszy gospodarz nie poradzi nic na dziwne kaprysy swych gości. Ale bez obaw, postaram się aby moje własne nie zakłóciły spokoju tego miejsca. Za bardzo...
Ostatnie słowa znacząco zaakcentowałam, a na moich ustach zatańczył cień figlarnego uśmiechu. Etykieta, etykietą ale nie miałam zamiaru się przez nią nudzić.
-Zakładam, że znajdą się ku temu okazje jak również sposobność do rewanżu. Chętnie goszczę w swych progach intrygujące persony. Sądzę też, że w moim pałacu znajdzie się pewne szczególne miejsce, które przypadnie Ci do gustu... W każdym razie odnoszę takie wrażenie po naszych dotychczasowych rozmowach.
Miałam na myśli swoją szklarnię, której rozmiary przekraczały nawet tą istniejącą w Mieście Lalek. Kryły się w niej niezwykle piękne i rzadkie okazy roślin, sprowadzane z najdalszych rejonów Krainy, a nawet innych światów. Nie wszystkim z roślin udało się zaaklimatyzować, choć moi ogrodnicy nadal pracowali nad usprawnieniem procesu. Spacerując ogrodami, można było odnieść wrażenie, iż nagle przeniosło się do tropikalnej puszczy. Całość uroku ów miejsca dopełniały tysiące motyli, których kolekcjonowanie również wliczało się w długą listę moich pasji. Całe szczęście podczas mojej nieobecności, bracia zadbali, aby me małe sanktuarium nie zostało zaniedbane. I całe szczęście... go ktoś przypłaciłby to głową.
W ślad za gospodarzem przekroczyłam próg pokoju, lustrując pomieszczenie wzrokiem. Od razu korciło mnie, by złapać za tęczową różdżkę i wlać tu odrobinę błękitu. To byłby jednak przejaw nadmiernej swobody, nawet gdyby efekt miał okazać się jedynie tymczasowy. Zresztą to była kwestia nocy. Pomieszczenie było urządzone z gustem, ale najzwyczajniej w świecie gdy posiada się pewne zdolności, wykorzystanie ich zawsze korci.
-Z tym sobie poradzę. Zapewne dla postronnego obserwatora może wydawać się to mało skomplikowane. Ale nie dla tych, którzy parają się zaklęciami i wiedzą jak skomplikowane potrafią być magiczne formuły. Prosty błąd może poczynić nieodwracalne szkody albo dać całkiem nowy efekt. Ah.. magia czyż nie jest fascynująca?
Oznajmiłam ze słodkim uśmiechem, jakby w ogólnie nie dotarło do mnie, iż jutrzejszego poranka wspomniana przeze mnie sytuacja mogła spaść właśnie na moją osobę. Było to jednak ryzyko, które akceptowałam. Będąc badaczem, nie można po prostu stać w miejscu. Należy działać i nie dać się paraliżować rzeczom tam trywialnym jak strach. Wiedza i magia stanowiły moje obsesje to też, potrafiłam znieść naprawdę wiele w ich imieniu.
-Perspektywa wiązania nie brzmi szczególnie przyjemnie...
Chociaż to oczywiście zależało od sytuacji, zwykle jednak z takimi rzeczami czekało się przez co najmniej kilka spotkań. Zwykle. Uśmiechnęłam się do własnych wspomnień.

-Rozumiem, że to konieczność i minimalizacja ryzyka.
Byłam pewna jednego. Nie będę krzyczała, nie dłużej niż kilka sekund. Tortury, którym poddawano mnie w przeszłości, kiedy to nosiłam status niewolnicy... nauczyły mnie cierpieć w milczeniu. Gardło zdawało się wówczas zaciskać tak mocno, że nie mógł się dobyć z niego żaden wyraźny dźwięk. Moje ciało długo się tego uczyło, miało jednak bardzo dobrą motywację. Wiedziałam, że każdy kolejny krzyk jedynie podniecał, mego prześladowcę ściągając na mnie kolejne, coraz mocniejsze ciosy... Minęły wieki... ale nie miałam wątpliwości co do reakcji swego ciała.
-Powinnam pozostawić swoje artefakty na czas rytuału? Ich magiczna energia mogłaby zakłócić proces, lub wchłonąć cześć mocy esencji?
Nie lubiłam rozstawać się ze swymi zabaweczkami, jednak logika podpowiadała, iż mogło się to okazać koniecznym nieudogodnieniem.
W międzyczasie bestia wprosiła się już do pokoju, po którym dreptała leniwie co chwila, przytykając nos do kolejnego przedmiotu. Sprawiała nieco wrażenie ochroniarza, który sprawdza, czy nowy teren jest bezpieczny.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pią 25 Gru - 12:22
Ten dzień był zajebisty. No po prostu lepszy już być nie mógł. Kochany tatusiek uznał, że jednak chce mi dać szansę i pozwoli mi wrócić do domu, chciał porozmawiać. No jak chciał to po prostu poszedłem się z nim spotkać....szkoda tylko, że okazało się, że znalazł mi żonę....szkoda tylko, że nie zapytał mnie o zdanie to raz, a dwa....tą żoną okazała się...moja mała ZUSI! No i gdyby tego było jeszcze mało, gdy udowodniłem mu jak jest, ten co uznał? Że co z tego! I tak mam za nią wyjść, a jak tego nie zrobię, to sam to zrobi. Widziałem już złość i przerażenie w jej oczach i po prostu nie wytrzymałem....Całe szczęście, że nie miałem przy sobie Esencji, bo nie wiem czy ktokolwiek by tam przeżył.
Zdobyłem władzę nad rodem ale co z tego? Nie mogłem spojrzeć Zusi w oczy....zalany krwią ojca, który raczej przeżyje, ale nigdy nie zapomni jak kończy się furia jego jedynego syna...
Szybko opuściłem posiadłość i ... poszedłem zapić to co się stało. Koszmar znów przejął kontrolę, a ja nie miałem pojęcia co o tym myśleć. Musiałem się uspokoić, ale było to dość trudne.
Piłem...nawet nie wiem ile wypiłem...ale chyba sporo bo wszystko mi się kręciło przed oczami i zarzygałem kilka ścian. Zdaje się też, że z kimś się pobiłem, ale może to po prostu rany po walce z ojcem się zaczęły odzywać? Wszystko mnie bolało, miałem na pewno limo pod okiem, rozcięcie na kości policzkowej, krew zaschnęła mi pod nosem. Byłem zdecydowanie brudny, nie tylko od kurzu, ale przede wszystkim od krwi swojej oraz ojca. Możliwe też, że od alkoholu, bo udało mi się siebie samego nie zarzygać i nie zalać bo chyba z dwa razy obszczałem jakieś drzewo czy murek. Kłykcie również były poobijane, ca ciele miałem kilka rozcięć i siniaków. No cóż...zdecydowanie stary umiał się bić, ale trochę mnie nie docenił. Nie byłem już tym szczylem co przed laty i to, że byłem kaleką, nie oznaczało, że brakowało mi pary w łapach. Tym bardziej patrząc na zawód, którym się zajmowałem.
Ubrany byłem dość elegancko. Może nie tak, jakbym się wybierał na bal, jednak proste, dopasowane spodnie, skórzane, wysokie buty, koszula oraz frak pokazywały, że nie wracałem z popijawy samej w sobie, jednak coś mnie na nią zaprowadziło
Było już ciemno i nawet nie zauważyłem gdy znalazłem się niedaleko Czekoladowego Jeziora. Nieźle mnie wyniosło.
Czując charakterystyczną słodkość znów zwróciłem to co miałem w żołądku, czyli w sumie sam alkohol. Nic innego tam nie było. Coś mnie przywiało w to miejsce i już po chwili wiedziałem co to było....posiadłość, otoczona złotem i słodkością.
Erishi....
Jakoś się dokulałem do drzwi. Laskę straciłem gdzieś na początku wędrówki, przy pasie miałem swoją włócznię, na której też było trochę krwi, częściowo nadpalonej przez złote płomienie, które też się w pewnym momencie pojawiły.
Oparłem się o drzwi i powtrzymałem, żeby nie zrzygać ponownie. Aż takim ciulą nie byłem, żeby mu jeszcze napaskudzić na progu. Zacząłem "pukać", a raczej walić pięścią w drewniane drzwi, nie myśląc nawet o tym czy ktoś jest w domu czy nie mają gości czy nie śpią....musiałem pogadać ze smokiem i pierdoliłem co o tym wszyscy w okolicy pomyślą.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Nie 27 Gru - 16:11
Uśmiechnął się na jej słowa.
- To miejsce jest bardziej żywe, niż może się zdawać – powiedział, pijąc do jej prób niezakłócania spokoju. Za bardzo. To nie tak, że tymi wszystkimi zwierzętami, bestiami i osobami dookoła, jedna kobieta i jej bestia mogły spowodować większe zamieszanie jedynie swoją obecnością.
Zaciekawiony uniósł brew. W jego oczach zatańczyły ogniki zainteresowania.
- Będę zatem wyczekiwał dnia, w którym dostąpię tego zaszczytu i odwiedzę twe progi. A zwłaszcza miejsca, które Twoim zdaniem przypadnie mi do gustu – mógłby zapytać, poprosić o chociaż jedną wskazówkę dotyczącą tajemniczej przestrzeni, którą winien zobaczyć. Nie widział jednakowoż takiej potrzeby; niewielka nutka tajemnicy zawsze dodaje pikanterii, nawet najbardziej zwyczajnym zjawiskom, miejscom, czy też przedmiotom.
Gdyby jednak wiedział, niewątpliwie zachwyciłby się oszałamiającym pięknem ogrodu. Magiczna roślinność, dostępna jedynie w niektórych regionach Krainy Luster, a może i nawet pochodząca z innego świata. Ogromna szklarnia, skrywającą za swą ochronną otoczką najpiękniejsze dary natury. Może nawet znalazłby się tam i motyle o dużych, wyrazistych skrzydłach i drobne ptaki, nucące swe pieśni?
- Owszem, magia jest wyjątkowo fascynująca. Tak, jak powiedziałaś – nawet najmniejsza pomyłka może prowadzić do zupełnie innego, często tragicznego, rezultatu. Bywa również zaskakująca. Przykładowo, nie pochodzę z tej krainy, ale wciąż mogę korzystać z mojej magii tutaj. Tak samo jak ludzie mogą używać magicznych przedmiotów w swoim świecie, bez konieczności posiadania magii w samych sobie. A przecież nie różnią się oni aż tak bardzo od nas: brakuje im „magicznych” elementów, ale to wszystko. Parząc się z człowiekiem, istnieje 50% szans na urodzenie się nim. Tak więc pomimo posiadania magii w swojej krwi po jednym z rodziców, nie są oni w stanie jej używać. Czyż nie jest to zastanawiające? Magia nie pozwala się używać komuś, kto ją posiada we krwi, ale gdy mówimy tu o magii przedmiotów; problem ten nie występuję nawet dla kogoś, kto nie posiada jej w ogóle.
Czyż nie było to fascynujące? Że magia mogła działać w świecie ludzi, ale technologia ludzka w magicznej krainie już nie? Że ludzie mogli z niej korzystać tak długo, jak zaklęta była w jakimś przedmiocie?
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale to wszystko w imię bezpieczeństwa. Nie tylko twojego, ale i wszystkich zgromadzonych.
Nie zamierzał jej wiązać na siłę, by zestresowała się jeszcze bardziej. Jeżeli był to tak duży problem, równie dobrze mogliby ją na ten czas po prostu obezwładnić na pomocą jakiejś mikstury, która powodowałaby, że niebieskowłosa nie mogłaby się poruszyć. Wolał jednak, aby to stało się ostatecznością: z czymś takim zawsze wiązało się ryzyko. A rytuał sam w sobie był niczym innym, a niepohamowanym ryzykiem.
Kiwnął głową, potem dodając. – Pozostaw wszystko, co nie jest zwykłym ubraniem i esencją koszmaru tutaj. Po rytuale będziesz mogła już ponownie znaleźć się w bliskim posiadaniu swoich przedmiotów.
Po chwili, dorzucił: Nikt ich stąd nie zabierze, jeżeli cię to martwi.
Powiedziałby jeszcze, że gdyby zabrała ze sobą cokolwiek innego na rytuał, możliwe, że umarłaby natychmiastowo przez niezgodność w procesie spaczania. Powiedział, ponieważ nim zdołał otworzyć usta, do jego uszu dobiegło gorączkowe uderzanie w drzwi wejściowe. Walenie roznosiło się echem po całej posiadłości.
- Innych gości się dziś nie spodziewałem – powiedział, a późnej przeprosił Alnari, pozostawiając ją i idąc zobaczyć, któż może się tak dobijać. Jeżeli chciała, mogła podążyć za nim oraz przekonać się, kto zakłóca wieczorny czas domowników.
Smok gdy tylko znalazł się wystarczająco blisko, by być w stanie poczuć woń koszmaru, od razu ją wyczuł. Tak samo jak specyficzny zapach Mefisto oraz smród alkoholu. Westchnął.
Dopiero przy schodach wyczuł krew. Inne zapachy były zbyt dominujące, aby złapać ją od razu, jednak teraz metaliczno-rdzawy zapach był równie wyraźny, co cała reszta. Zaniepokoiło to Marzenie. Czyżby Mefisto podczas jednej ze swoich popijaw doprowadził do krwawej walki? Był wyraźnie ranny, jednak stara krew to jedno, ale wciąż płynąca? Zdawało się nie być jej dużo, możliwe, że część ran już samoistnie się zasklepiła…
Gdy otworzył drzwi, czerwonwłosy wpadł na niego, jakby niespodziewając się, że ktoś drzwi otworzy i wpuści go do środka, a on sam, zamachnął się, by po raz kolejny w nie uderzyć.
- Wszystko dobrze? – złapał go w ramiona, pomagając mu się utrzymać w pionie – Co się stało? – zażądał wyjaśnień, odsuwając go powoli od siebie i przyglądając się jego – obecnie bardzo źle wyglądającej – osobie. Zaschnięta krew, pobijane ciało, kilka rozcięć, zmarnowany wygląd oraz wyraz twarzy, i ten alkohol, z bliska cuchnący jeszcze bardziej. Nawet włosy miał zabrudzone krwią; teraz były ciężkie i brązowe od całego brudu, który się do nich przylepił.
Zamknął za nim drzwi.
- Pomogę ci – nie czekając na jego zgodę, czy chociażby reakcje; zarzucił sobie jego ramię na barki, pomagając mu przejść do salonu.
Senny będzie musiał opatrzeć mu rany, przygotować ubrania i ręcznik, może nawet pomóc wziąć prysznic, a potem nakarmić. Szczerze wątpił, czy Mefisto w ogóle cokolwiek zjadł. A nawet jeśli, przeczuwał, że w jego żołądku niewiele już pozostało czegokolwiek.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Wto 29 Gru - 10:58
Nie zauważyłem, kiedy drzwi się otworzyły i wpadłem prosto w ramiona smoka. Coś pokurwowałem, póki się nie zorientowałem, iż to właśnie Erishi otworzył drzwi i do tego jeszcze zadał mi jakieś pytanie.
- Załebiiiiśdzie - powiedziałem, stając do pionu....a przynajmniej tak mi się wydawało, bo ziemia cały czas się trzęsła i tak naprawdę bujałem się na wszystkie strony - właśnie wracam ze zaśśśśslubin z mojo Zuuuusziii - dodałem i walnąłem pięścią w ścianę. Albo raczej próbowałem bo była za daleko i tylko odjebałem pirueta, ale jakimś cudem ustałem - a jak powiedźźźziałem, że nje! To co srobił ojczulek? Że in ceeee - opisałem, podchodząc chwiejnie do smoka - szszszkoda, że nje mjaem, esenzji - dodałem jeszcze.
Chciałem się opierać, bo okazało się, że Erishi gdzieś mnie prowadzi - saaam pójdeee! Rishiiiiiiiiiiii - marudziłem, ale jednocześnie....dałem się prowadzić. Już nie do końca ogarniałem co się dzieje. Chciało mi się spać i pić jak cholera. Ale nie ogarniałem do końca nawet czy siedzę, czy stoję, a może lewituję. Wszystko mi było jedno. Organizm był zmęczony bo mimo wszystko dość trudnej walce, a potem po chlaniu i jeszcze kolejnych bijatykach. Chyba wszystko zaczynało mnie boleć....
Nie zachowywałem się cicho, bo też po co? Przecież nie było aż tak późno, a jakoś nie pomyślałem, że Lider grupy może mieć jakiegoś gościa, ale chuj z tym! Teraz miałem swoje problemy i one były najważniejsze! - a myszlałem, że szem pamiętał, a tu ordę stał – bełkotałem niewyraźnie pod nosem. Nie z żalem, nie z niedowierzaniem. Po prostu….jakoś tak nijako.
W takim stanie to nie wiem czy mnie kiedyś ktokolwiek widział. Nie byłem tak nawalony nawet przy spotkaniu Francesci. W sumie sam nie pamiętał, czy kiedykolwiek doprowadziłem się do takiego stanu. Może za smarkacza, ale nie mogłem być tego pewien. Stare dzieje, których nawet nie próbowałem sobie przypomnieć. - PIĆ! – zarządziłem tylko - cosz mocznego!.. pifo! – dodałem jeszcze. Zdecydowanie za mało wypiłem.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Alnari
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Alnari De Margant
Wiek :
Jakieś 619 lat, ale wyglądam na jakieś 19 no może
Rasa :
Szklany Człowiek - Podrasa - Naczynie Magii
Wzrost / Waga :
169 cm i 111 kg
Znaki szczególne :
Kryształowy blask widoczny w spojrzeniu, długie i lśniące włosy o szafirowej barwie.
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej wszystko co powinna nosić ze sobą zarówno dama jak i zawodowa łowczyni koszmarów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t268-revi-destin#414 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1067-alnari
AlnariOcalały Klejnot
Dyskusja na temat magii zapowiadała się ciekawie. Miło było się przekonać, że właśnie odnalazłam kogoś, kto również znajduje zamiłowanie do tej sfery życia jak i nauki. Niestety niedane było nam jej kontynuować, gdyż Erishi udał się sprawdzić, kto też dobija się do jego posiadłości. Kimkolwiek była ta osoba, musiała być bardzo zdesperowana, gdyż rumor, którego narobiła, dochodził aż tutaj.
Aktualnie mało interesowało mnie któż to taki, bo i czemu by miało? Jeśli to ktoś z Bractwa, to z całą pewnością zostanie mi przedstawiony jutrzejszego ranka.
W dodatku będę mogła zabawić się w małe śledztwo, starając się zidentyfikować wieczornego, nachalnego gościa.
Żałowałam jedynie, że nim Marzenie się oddalił, nie zdążyłam poprosić o więcej informacji na temat rytuału. Możliwe, iż posiadał jakieś dawne sprawozdania czy notatki, które nie pogwałciłby wiedzy tajemnej i mogły zostać przekazane przyszłej członkini. Byłaby to idealna lektura do poduszki. Z drugiej strony to jednak nieco za wcześnie, aby dobierać się do ich bibliotek i archiwów. Niestety...


Z drugiej strony znając raporty, jutrzejsze przeżycie mogłoby być znacznie mniej ekscytujące. Zastanawiałam się, czy ktoś z mojego rodzaju, został już poddany podobnemu procesowi... Jak zareaguje moje ciało?
W optymistycznym wariancie cały proces mógł zakończyć się szybciej niż w przypadku innych istot. Wszak cześć natury Naczyń Magii to pochłanianie energii magicznej, zatem przyswojenie tej pochodzącej z esencji również powinno być naturalne. Problem leżał w tym, iż nadmiar energii zwykle był później uwalniany... było to konieczne, gdyż w przeciwnym razie kończyło się to dla nas mało przyjemnie... Jak zatem zachować w sobie tę konkretną spaczoną energię? Mogłam jedynie teoretyzować... Czy powinnam wspomnieć o swej naturze Marzeniu? Z drugiej strony czy zmieniłoby to cokolwiek? Miałam jeszcze czas by się nad tym zastanowić i postanowiłam przenieść się wraz ze swymi przemyśleniami do wanny. Niestety relaksująca kąpiel nie niosła zbyt wiele ukojenia.... Niezapowiedziany gość w dalszym ciągu robił sporo zamieszania. I trzeba było przyznać, że posiadał całkiem donośny głos... ale nie on jeden. Swoją drogą, nici z zabawy w śledztwo... nie było bowiem możliwości, abym przy spotkaniu, nie rozpoznała tego osobnika właśnie po głosie.

Postanowiłam wytłumić uciążliwe dźwięki w wypróbowany przez siebie sposób, własnym śpiewem. Oczywiście nie chciałam stawiać na nogi całej posiadłości, skoro już kto inny do tego doprowadził... ja zamierzałam uśpić ją na nowo. Był to jeden z moich ulubionych utworów, a w każdym razie darzyłam go sporym sentymentem, nawet jeśli po prawdzie miał w sobie nieco makabryczności. W końcu przestrzeń wypełniła słodka melodia mojego głosu. Kołysanka.
Po skończonej kąpieli rozpakowałam kilka rzeczy, które z całą pewnością będą mi niezbędne gdy nastanie poranek. Bestia spała już spokojnie. Tak jak obiecywał Marzenie, zostały jej dostarczone zarówno świeża woda jak i strawa. Sama przypomniałam sobie o własnym głodzie, zdecydowałam się jednak na dość skromny, choć wysoko energetyczny posiłek. Kilka pięknych kamieni granatu oraz jeden spory topaz o złocisto miodowej barwie. Chrupałam je przez dłuższą chwilę, zapewne wielu uznałby to za dość ciężkostrawną kolację... widać nie jedli rubinów albo szmaragdów...

Otulona w chłodny jedwab nocnej koszuli, wsunęłam się w pościel, wcześniej odsłaniając okno tak, aby widzieć z niego choć skrawek rozgwieżdżonego nieba.
Mimo emocji, jakie niosła za sobą zapowiedź jutrzejszych wydarzeń, udało mi się zasnąć już po godzinie. W snach za to, jak zwykle nie mogłam liczyć na spokój, a już na pewno nie na odrobinę prywatności. Jak zwykle w którymś momencie pojawiła się przeklęta Senna Zjawa. Bała się jutra, bardziej niż ja. Swoją drogą czy moje spaczenie zmieni coś w jej sytuacji. Zdecydowanie nie miałam zamiaru dzielić się widzą na temat Revi z moimi nowymi towarzyszami z bractwa... raczej nie spojrzeliby przychylnie na tak perfidne wykorzystanie, by nie rzec... mord na niewinnej istocie. Życie za życie... cóż poradzić.

Ze snu wybudziły mnie, pierwsze słoneczne pomnie, które leniwie wlewały się do pokoju.
Poranna toaleta, skromne śniadanie a w końcu dylemat dotyczący doboru odpowiedniego stroju. Nie wiedziałam, w jaki sposób powinnam ubrać się na ceremonię... założyłam jednak, że jeśli mam mieć publikę to powinnam również prezentować się odpowiednio godnie. Tym bardziej że jeśli coś pójdzie nie tak, będzie to ostatnia kreacja, jaką sama sobie wybrałam.
Po dłuższej chwili wybrałam dla siebie suknię o barwie pogodnego nieba, zdobioną złotymi pasami. Była wyjątkowo lekka i zwiewna, bardziej kusząca niż wyzywająca.
Włosy pozostawiłam rozpuszczone, skrzyły się delikatnym blaskiem, nadal wilgotne po porannej kąpieli.

Byłam niemal gotowa, pozostawał jednak kwestia bestii. Gdyby ta wyczuła, że dzieje mi się krzywda... z całą pewnością rzuciłaby się na członków bractwa i zakłóciła rytuał. Całe szczęście byłam przygotowana... ze swoich eliksirów, odnalazłam Kołysankę. Odpowiednią dawkę dodałam do wody swego pupila. Zapewne będzie na mnie później zły... ale to dla jego i mojego dobra.
Gdy nieco skołowana bestia w końcu usnęła, uśmiechnęłam się tylko i pogłaskałam ją po pysku.

W końcu usiadłam przy niewielkim stoliku, wcierając w skórę perfumowane olejki o słodkim aromacie księżycowego bzu, nuciłam chicho, czekając...

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Sro 30 Gru - 20:49
Słowa Mefisto nie miały zbyt wiele sensu. Były nieskładne, w nieładzie i wielokrotnie bełkotał tak, że nie dało się go zrozumieć. Najważniejsza informacja jednak została przekazana – Mefisto z jakiegoś arystokratycznego powodu został przymuszony przez swojego ojca do zaślubin z własną córką… Nigdy nie potrafił zrozumieć toku myślenia osób, które patrzyły się ze swoją rodziną w imię zachowania czystości krwi.. Wpływało to nie tylko źle na genetyczne podłoże ich teoretycznych dzieci, ale też psychikę samych parzących się. Zwłaszcza, jeżeli byli to rodzice i dzieci. Marzycielowi aż się niedobrze robiło na samą myśl, że można zmuszać swoich potomków do takich obrzydliwych czynów.
I chociaż nie uznawał rozwiązywania problemów przemocą, ani nie był fanem trunków – rozumiał dlaczego upiorny postąpił tak, a nie inaczej.
Rishi? Spojrzał na mało kontaktującą twarz Mefisto. Było to całkiem urocze, ale ze względu na sytuację, w jakiej się znaleźli: uśmiechnął się tylko lekko, zamiast to skomentować. Kowal i tak prawdopodobnie by nie pamiętał wiele z ich rozmowy.
Posadził go na kanapie. Przyniósł mu wodę, ale gdy ten zaczął marudzić, że chce coś mocniejszego: upił łyk, skrzywił się i powiedział, że to czysta wódka. Czerwonowłosy wyrwał mu kubek z ręki oraz zaczął zachłannie pić, krzywiąc się i mówiąc, jak paskudny jest to napój. Pogłaskał go między rogami i poszedł po opatrunki, każąc czekać. Loth pilnował, żeby ten sobie nic nie zrobił, obserwując go z żyrandolu. Po raz kolejny robiąc to tylko dla Erishi a nie rzeczywistej troski o Upiornego.
Nim go opatrzył: udał się z nim do łazienki. Nie widział wszystkich ran, a wolałby jakiejś nie pominąć tylko dlatego, że jest zaklejona brudem i nie krwawi.
Pomógł mu się rozebrać i usadowił go we wannie. Ostrożnie pomógł Mefisto się umyć, oddychając z ulgą. Wyglądało na to, że większość krwi nie należała do niego i sam zainteresowany był tylko powierzchownie ranny.
Kiedy rogacz był już suchy i opatrzony, Ladon przyniósł mu posiłek. Prosty, szybki i łatwy w połykaniu. Na wszelki wypadek. Mniej lub bardziej zmusił rogacza do zjedzenia, a potem położył go spać. Zabrał go do gościnnej sypialni na parterze, mniejszej niż te znajdujące się na górze. Nie chciał go już przemęczać chodzeniem po schodach. Przygotował mu ubrania, które powinny na niego pasować i za bardzo nie odbiegać od sposobu jego ubierania się: białą koszulę z haftą ze srebrnej nici oraz czarne spodnie.
Gdy upewnił się, że Mefisto już zasnął – pogłaskał go po policzku i odszedł. Zamknął za sobą cicho drzwi i udał się na górę. Wszedł do swojego pokoju, przeszedł do prywatnej łazienki, rozebrał się i umył szybko. Następnie położył się na miękkim łóżku. Wpatrywał się w gwiazdy za oknem, dopóki nie zmorzył go sen.

Wstał, gdy pierwsze promienie wpadły do pomieszczenia, rozświetlając pokój o przyjemnie jasnych ścianach oraz meblach. Ubrał jasne spodnie i ciemną górę z wyhaftowanym smokiem chińskim, następnie schodząc na śniadanie. Nie szedł jeszcze budzić Alnari, nie śmiał. Miała prawo się wyspać przed tak… ciężkim zadaniem, jakim będzie przejście rytuału.
Przywitał się z Sagą, jedzącą grzanki i pijącą kawę. Rosea klął, próbując uratować jajka, które zaczynały wypadać mu z rąk. Pokręcił głową.
Po śniadaniu i krótkiej rozmowie z tropicielami, udał się do pokoju, w którym spał Mefisto. Zostawił mu wodę oraz trochę jedzenia.
Udał się do pokoju, w którym była Alnari. Zapukał, chwilę później naciskając klamkę.
- Dzień dobry – przywitał się, widząc, że niebieskowłosa już nie śpi.
- Gotowa? – zapytał, widząc śpiącą bestię. Gdy wstała i podążyła za nim tak, jak ją o to prosił: przyjrzał się jej wyborowi stroju. – Piękna szata. Jesteś pewna, że chcesz ją mieć na sobie podczas spaczania? Może się zniszczyć. Nigdy nie wiadomo, jaka moc ci się objawi.
Jego zdaniem szkoda było marnować czegoś tak ładnego na brutalność i brud.
Jeżeli Ari zmieniła zdanie i poszła się przebrać: poczekał na nią przy schodach. Jeśli zaś postanowiła zostać w tym, co ma na sobie – zaprowadził ją na zewnątrz, w miejsce, gdzie kiedyś stała altanka. Wszystko już na nich czekało. Tak samo jak Saga i Tydius. Erishi przedstawił Alnari pozostałą dwójkę.
Następnie ruchem dłoni wskazał jej, gdzie może usiąść.
- Jeżeli masz wątpliwości, możesz się jeszcze wycofać – powiedział, nim odebrał od niej esencję i zaczął przykuwać ją do krzesła. Miała teraz szansę na ewentualną zmianę zdania.
Gdy jednak powiedziała, że żadnych nie ma: kiwnął głową oraz pewnie ją przykuł.
- Zaczynajmy więc – przygotował swoją broń, a następnie zniszczył esencję, pozwalając jej wsiąkać w Ari. Zaczęło się.
Marzenie oddaliło się od niej bezszelestnie. Pozostała dwójka czekała w gotowości. Nie spuszczali swojej gardy. Nie tym razem.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Czw 31 Gru - 12:37
Co chwila coś pierdoliłem, żaląc się Smokowi. Kij, że większość to był niezrozumiały bełkot. Ważne było, że mogłem się wygadać, a czasami wręcz wywrzeszczeć. W końcu nie panowałem nad tym jak głośno mówię.
Gdy podał mi wodę, uwierzyłem, upijając trochę, wyzwałem gospodarza od cienkich pipek. To czy to zrozumiał nie miało znaczenia. W sumie pewnie i tak następnego dnia nie będę większości pamiętał.
Gdy Erishi gdzieś polazł, tylko obrzuciłem nieprzychylnym spojrzeniem jego ptaszora - upi kuczak.... - burknąłem tylko pod nosem. Jakoś za nim nie przepadałem. Sam nie wiedziałem czemu.
Tego co się działo później, w ogóle nie przewidziałem. W sumie...czy w tym stanie byłem w stanie cokolwiek przewidzieć? Raczej nie.....
Zaprowadził mnie do łazienki i rozebrał, po czym wepchnął do wanny. Zamruczałem zadowolony i zachichotałem, dając się umyć i potem opatrzeć. No cóż. Nie dobierałem się do niego. Nie za bardzo panowałem nad swoim ciałem i byłem zbyt nawalony, żeby w ogóle, nawet myśleć o jakiś sprośnościach. Moje ciało nie reagowało tak jakby to było na trzeźwo więc (gdyby mnie to obchodziło) nie musiałbym się przejmować, że zobaczy coś czego nie powinien. Pierwszy raz jednak mógł zobaczyć moje ślady po pewnym Koszmarze dokładnie.
Zjadłem z trudem i raczej niechętnie i dałem się poprowadzić do pokoju. Tam zakopałem się w pościeli, jednak nie dałem smokowi odejść. Wciągnąłem ją pod nią (nie przejmując się tym, że nic na sobie nie mam) i przytuliłem go do siebie, ziewając szeroko. Zasnąłem jednak szybko, więc nie musiał się ze mną za bardzo męczyć.

Spałem jak skała. Do tego pewnie chrapałem jak jakiś stary smok. Taki z legend. Gdy Erishi wszedł do pokoju, tylko przewróciłem się na drugi bok, chowając bardziej pod kołdrę. Tak, że wystawała tylko moja czerwona czupryna.
Dopiero gdy zaczęło się coś dziać, zerwałem się, obudzony przez Koszmar w mojej głowie. Rozejrzałem się zdezorientowany. Nie wiedząc gdzie się znajduję. Dopiero zapachy, które dotarły do mojego nosa uświadomiły mnie, że pewnie dotarłem do pewnego vege smoka. Westchnąłem ciężko i usiadłem na skraju łóżka. Zdawałem sobie sprawę, że jestem nagi. Tak źle ze mną nie było, jednak nie do końca mogłem sobie przypomnieć, co ja tam w ogóle robię...
Nie mogłem się dobudzić. Z wielkim trudem wepchnąłem w siebie śniadanie po czym wstałem z trudem i założyłem przygotowane spodnie. Wyszedłem z pokoju i zacząłem się rozglądać. Nikogo nie było i coś mi mówiło, że coś się będzie dziać.
Znalazłem łazienkę i wsadziłem łeb pod zimną wodę. Musiałem się rozbudzić, a po wczorajszym pijaństwie było to dość trudne....
Nie mogłem znaleźć też swoich rzeczy, dlatego ruszyłem w kierunku, w którym stała altana. Sam nie wiem czemu...coś mnie ciągnęło do tego miejsca i zaraz się zorientowałem co....rytuał. Znów kogoś spaczali. Miałem nadzieję, że tym razem pójdzie wszystko dobrze.
Nie zwracałem za bardzo uwagi na to kto tam był. Po prostu....usiadłem z trudem pod jednym z drzew na jakimś pagórku i obserwowałem jak to wszystko się potoczy.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Alnari
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Alnari De Margant
Wiek :
Jakieś 619 lat, ale wyglądam na jakieś 19 no może
Rasa :
Szklany Człowiek - Podrasa - Naczynie Magii
Wzrost / Waga :
169 cm i 111 kg
Znaki szczególne :
Kryształowy blask widoczny w spojrzeniu, długie i lśniące włosy o szafirowej barwie.
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej wszystko co powinna nosić ze sobą zarówno dama jak i zawodowa łowczyni koszmarów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t268-revi-destin#414 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1067-alnari
AlnariOcalały Klejnot
Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi, w których chwilę później pojawiła się znajoma mi postać. Powitałam mężczyznę delikatnym uśmiechem i spokojnie podniosłam się z miejsca, odstawiając przedtem flakonik, którym od kilku minut obracałam w palcach.
-Witaj. Z całą pewnością, bardziej gotowa już nie będę.
Odpowiedziałam gładko, choć nie całkiem zgodnie z prawdą. Być może gdybym poświęciła czas, na studiowanie rytuału byłabym zdolna opracować ścieżkę, która jak najlepiej przygotowałaby mnie na nadchodzące wydarzenia. Teraz musiałam zdać się na łaskę i niełaskę swych przyszłych współbraci?
Z kolei miałam nadzieję, iż żaden z moich braci nie dowiedział się, jaką to „rozrywkę” sobie znalazłam i jakie ta mogła nieść za sobą konsekwencję. Zdecydowanie nie byliby zachwyceni, że narażam życie, po tym jak dopiero co mi je zwrócili... Ale życie jest po to, by ŻYĆ. Nie miałam zamiaru, siedzieć pod kloszem o nie.
-Dziękuję. I tak jestem pewna. Jeśli już mam się zwijać z bólu, to chcę, chociaż dobrze przy tym wyglądać. A jeśli się zniszczy, cóż... będzie to dobry pretekst, by zakupić nową. Choć, prawdę mówiąc, nigdy nie potrzebowałam pretekstów, by odwiedzić krawca bądź któryś z butików.
Powitałam się dwójką Tropicieli, po czym wszyscy ruszyliśmy do miejsca, w którym miał odbyć się rytuał. Spodziewałam się zamknięcia w jakiejś ciemnej komnacie, to też lokalizacja była miłym zaskoczeniem.

Nie okazywałam po sobie zdenerwowania, choć zaczęłam je odczuwać w momencie kiedy kolejne pasy odbierały mi możliwość ruchu... Wyraźnie zaprzeczyłam, gdy Marzenie zaproponował, że mogę się jeszcze wycofać.
Nie pozwoliłam na to by, strach pozbawił mnie takiej szansy... Starałam się wyciszyć, nie było to jednak wcale takie łatwe. Spoczywał na mnie ciężar spojrzeń Tropicieli... i coś było z tymi spojrzeniami nie tak. Nie wiedziałam tylko co takiego... Nie miałam jednak czasu, by się nad tym dłużej głowić, gdyż rytuał właśnie się rozpoczął.

Z nieskrywaną fascynacją obserwowałam, sposób, w jaki Marzenie „otworzył” esencję, oraz to jak smugi mrocznej mgły zaczynają spływać na moje ciało... do czasu aż ta obca koszmarna energia zaczęła się we mnie wżerać. Właśnie takie odniosłam wrażenie.

Nie byłam gotowa na tę nagłą falę bólu, która zalała moje ciało. Z mojego gardła wydarł się wyjątkowo donośny i długi krzyk, który po chwili został zduszony. Jakby ktoś wcisnął mi między zęby niewidzialny knebel. Moje usta były rozchylone, lecz nie dobiegał z nich nawet najcichszy pisk. Była to wyuczona reakcja mojego organizmu, można by powiedzieć, że obronna. Niemy krzyk.

Bez wątpienia było widać, że cierpiałam... i to bardzo. Chwilami miałam nadzieję, że cierpienie odbierze mi świadomość, tak się jednak nie działo. Każda chwila rytuału zdawała się przedłużać w nieskończoność.... Kolejne silne uderzenie bólu, przyrównałabym do błyskawicy przeszywającej ciało... I tak właśnie w taj chwili zachowało się moje ciało, wszystkie mięśnie napięły się z taką siłą, że na moich nadgarstkach i kostkach zaczęła pojawiać się siatka drobnych pęknięć. Zaczęłam się szarpać, czym tylko pogorszyłam sprawę. Ukruszyłam się w kilku miejscach, gdzie skóra obcierała się o pasy. Tropiciele mogli dostrzec jak pod ubytkami, jawi się moje kryształowe wnętrze.

Jeśli brali mnie za typowego Szklanego Człowieka, to w tym momencie mogli się zaniepokoić... Choć bardziej musiało ich zaskoczyć to co stało się chwilę później. Sytuacja, którą przewidziałam... moje ciało, które pochłonęło zbyt wiele energii, próbowało się jej pozbyć... i właśnie dlatego zaczęłam się świecić. Całe moje ciało promieniowało, niczym neonowa lampa. Blask bił nawet z moich oczu... Ból wzbierał na sile, podobnie jak ogarniający mnie Strach. Ale nawet gdybym chciała, aby to przerwali, nie byłabym w stanie wydusić z siebie słowa. Musiałam przetrwać...Musiałam. Powtarzałam to sobie, czując jak łzy, ciekną mi po twarzy. Kropla za kroplą, jakby chciały wydrążyć w niej koryto słonej rzeki.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Naprawdę ciężko mu było zrozumieć Mefisto. Słowa, które wypowiadał, a przynajmniej się starał brzmiały nieprzychylnie, najprawdopodobniej kogoś wzywał, sądząc po samym tonie jego głosu, niż realnie wnioskując na podstawie zasłyszanych (z większym lub mniejszym zrozumieniem) słówek. Czerwonowłosy najprawdopodobniej opowiedział niebieskowłosemu całą historię swojego życia oraz to, jak wiele osób w przeciągu jego trwania go zdenerwowała. Nie mniej, Marzenie nie wiele zrozumiało z tego bełkotu. Starał się, ale było to po prostu zbyt trudne.
Kąpiel nie była trudna; początkowo myślał, że rogaty będzie mu w niej przeszkadzał, odpychał się i stawiał, samemu próbując się ogarnąć albo w ogóle nie pozwalając Eri mu pomóc w tej czynności i po prostu sobie idąc od razu do łóżka.  
W czasie mycia, przyjrzał się uważnie piętnu, które pozostawił na ciele kowala koszmar. Przypominał czarny tatuaż odwróconego drzewa, zaczynającego się na klatce piersiowej i przechodzącego jako korzenie na lewą rękę: oplatając ją całą oraz kończąc się przy samej linii nadgarstka. Oprócz znamienia bitwy z mrocznym bytem, na torsie mężczyzny znajdywały się podłużne blizny, które pozostawiły pazury Erishi.
- Przepraszam – nie przeprosił tylko za pozostawienie blizn. Wciąż czuł się winny za przekonanie arystokraty do przystąpienia do rytuału. Może, ale tylko może, wtedy koszmar by się nie „aktywował” i nie zmęcił jego umysłu. Prawdopodobnie i tak jakoś znalazłby drogę, aby to przedostać się do materialnego świata poprzez Mefisto, ale na pewno nie stałoby się to tak szybko. Możliwe, że trwałoby to kilka dni lub tygodni, ale wtedy mógłby zaznać, chociaż odrobinę więcej porządnego snu.
Delikatnie umył mu włosy, patrząc na czarne kosmyki. One, tak samo jak dłuższe kły, akurat bardzo mu pasowały. Dodawały dzikości jego osobie, ukazywały jego szaloną oraz niebezpieczną naturę znacznie lepiej niż cokolwiek innego. Wszakże nawet te jego zaczepne, obraźliwe słowa nie mogły w pełni odzwierciedlić kryjącej się w nim wolności.
Zaskoczy go. Kiedy po prostu wciągnął go do łóżka, gdy ten już miał sobie pójść. Spojrzał na rogatego ze zdziwieniem i niepewności wypisanymi na twarzy. Wyższy jednak zasnął tak szybko, że prawdopodobnie tego nawet nie dojrzał. Musiał być bardzo zmęczony. Pomijając już to całe pijaństwo.
Wyplątał się z jego objęcia ostrożnie. Może, gdyby to były inne okoliczności – zostałby z nim do rana.

Logicznym było, że Alnari się denerwowała. To, czego wkrótce miała doświadczyć, nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy pod słońcem. W końcu nawet ci, którzy na swój sposób lubią ból, nie będą w stanie znosić go dostatecznie długo z przyjemnością.
- Zatem ruszajmy.
Nim zamknął drzwi, posłał śpiącej bestii ostatnie spojrzenie. Miał nadzieję, że środek usypiający będzie a tyle skuteczny, by rajski ptak pozostawał w stanie snu do końca rytuału.
- Doceniam piękno i zdecydowanie rozumiem ten tok myślenia – uśmiechnął się do kobiety.
Erishi lubił estetykę, sam przyozdabiał się strojnymi szatami z dobrego materiału, nie przejmując się faktem, że mogą być one (stroje) zbyt wzniosłe i eleganckie, co do wydarzenia czy też towarzystwa, w którym będzie się obracał.
- Powodzenia.
Życzył jej, nim rozpoczął się proces spaczania. Nie był on przyjemny dla kobiety. Dla pozostałych członków też nie. Musieli pozostać w ciszy przez godzinę, nie poruszać się za bardzo, znosić bolesne krzyki spaczanej osoby, być w pełni gotowości, gdyby coś poszło nie tak i musieli zareagować. Czasami spaczonych osób nie dało się uspokoić inaczej niż siłą fizyczną. Zdarzały się też przypadki, że takie osoby traciły zmysły, by po chwili stracić swoje życia. Próbowały atakować wtedy członków bractwa (lub też kogokolwiek mieli w zasięgu wzroku), zabić ich. Nim jednak były w stanie sięgnąć chociaż tej jednej osoby – życie ich opuszczało.
Czas mijał. Alnari radziła sobie lepiej lub gorzej z odczuwalnym bólem. Najprawdopodobniej nie zdawała sobie nawet sprawy z mijającego czasu, zbyt zajęta cierpieniem. W międzyczasie obudził się też Mefisto, który postanowił wyjrzeć z posiadłości.
Czerwone ślepia Eri oceniły jego stan z daleka. Wyglądał lepiej, chociaż szedł z trudem. Złapał jego spojrzenie, gdy ten siadał. Przez chwilę spoglądał w dwukolorowe ślepia, by zaraz kiwnąć mu głową na dzień dobry i powrócić wzrokiem do szklanej kobiety.
A przynajmniej tak sądził, że jest szklaną kobietą do chwili, w której zaczęła emitować jasnym blaskiem. Całe jej kryształowe ciało wydawało z siebie blask. Żadna szklana istota nie reagowała w taki sposób na spaczanie. Było to niepokojące i coraz bardziej zastanawiające. Jeżeli Alnari nie jest szklaną kobietą, to kim?
Tego się naprawdę nie spodziewał. Ruchem ręki zatrzymał pozostałą dwójkę przed jakąkolwiek akcją. Posłał krótkie spojrzenie również Mefisto, aby ten się nie ruszał.
Zmrużył oczy, wracając spojrzeniem do Alnari. Jeszcze tylko kilka minut i jej cierpienie się zakończy. Zastanowił się: czy (jeżeli to nie ma nic wspólnego z jej rasą) ten blask był objawieniem jej nowej mocy? Czy będzie mogła jakoś używać światłości? Kontrolować brzask, rozjaśniając ciemności mrok?


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Alnari
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Alnari De Margant
Wiek :
Jakieś 619 lat, ale wyglądam na jakieś 19 no może
Rasa :
Szklany Człowiek - Podrasa - Naczynie Magii
Wzrost / Waga :
169 cm i 111 kg
Znaki szczególne :
Kryształowy blask widoczny w spojrzeniu, długie i lśniące włosy o szafirowej barwie.
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej wszystko co powinna nosić ze sobą zarówno dama jak i zawodowa łowczyni koszmarów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t268-revi-destin#414 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1067-alnari
AlnariOcalały Klejnot
Ile to jeszcze miało trwać... Czułam się tak, jakby traciła zmysły. Walka z bólem i próby uwolnienia się z więzów męczyły. Ale wiedziałam, że powinny bardziej. Już dawno powinno zabraknąć mi sił. Ciągle walczyłam, szamocząc się i pogłębiając rany, które nie miały czasu, aby spokojnie się zregenerować.
Ziemia wokół mnie miejscami skrzyła się od mikroskopijnych szafirowych odłamków. Ostre szarpnięcie głową sprawiło, że długie pęknięcie pojawiło się na moim policzku. Ciągnęło się wzdłuż linii szczęki, przechodząc na szyję. I w końcu nadeszło apogeum. Czułam je po zmianie jaka zaszła w energii. Ciało znów miałam naprężone, mierząc się z napięciem każdego z pasów, jaki odbierał mi wolność. Światło jakie emitowałam, przez krótki czas stało się jeszcze bardziej intensywne, by w końcu zacząć wygasać. W końcu sprawiało wrażenie punktów jaśniejących na ciele. Jakby na mojej skórze i włosach powstało coś w rodzaju gwiezdnych piegów. Jedynie oczy nadal promieniowały blaskiem tak silnym, że nie sposób było dostrzec zarówno tęczówek, jak i źrenic.
Atmosfera wokół mnie zdawała się zmieniać, gęstnieć. Zmienił się nawet zapach unoszący się w powietrzu. Był dziwny... i nie sposób było przyrównać go do czegokolwiek innego, co znałam. A przecież żyłam na tym świecie już przeszło sześć wieków. Być może Marzenie, najszybciej mógł skojarzyć ową woń. Nie był to zapach koszmaru ani esencji, chociaż miały w sobie coś pokrewnego. To nie była woń należąca do jednej konkretnej rzeczy. To było tchnienie obcego świata... o czym jeszcze nie zdawałam sobie sprawy.

Proces się zakończył tak jak i moje cierpienie. Wyczerpana zapadłam się w swym siedzisku, zwieszając głowę w dół. Zamknęłam oczy, szukając odrobiny wytchnienia. Gdyby ktoś zbliżył się do mnie w tym momencie, mógłby się nieźle przestraszyć. Zwłaszcza gdy zdałby sobie sprawę, że w bezruchu trwa całe moje ciało. Klatka piersiowa nie unosiła się, nie było oddechu. Rzecz wprawiającą w przerażenie niemal każdą z ras. Może z wyjątkiem marionetek i niektórych sennych zjaw. Już parę razy zdarzyło się, iż wzięto mnie za trupa, dlatego z trudem otworzyłam oczy, by rozejrzeć się wokół. Czekałam, aż ktoś w końcu mnie rozwiąże... Milczałam, starając się jak najlepiej wsłuchać we własne ciało. Wyczuć zmianę, która w nim nastała...

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Nie 17 Sty - 21:31
Czekali w niepewności na to, co nadejdzie. Jasny blask, jeszcze bardziej oślepiający niż wcześniej sprawił, że zmrużył oczy, aż w końcu zasłonił je rękawem szaty. Dopiero gdy na powrót nastała optymalna dla pory dni jasność, pokusił się o odsłonięcie ślepi.
Wpatrywał się przez kilka sekund w milczeniu w Alnari, by następnie zbliżyć się do niej. Pachniała snami, krainą utworzoną z marzeń i obietnic lepszego świata podczas spoczynku. To było tak zaskakujące, że aż zatrzymał się w pół kroku na ułamek sekundy. Czyżby i ona została obdarzona tak niezwykłym darem? Możliwością do porzucenia materialności?
Uśmiechnął się lekko; zarówno Mefisto, jak i ona byli niezwykłymi istotami. Mieli w sobie niepokorne pragnienie wolności, które objawiło się u nich w tak zupełnie różny sposób.
Zbliżając się, dostrzegł, że nie oddycha. Jednak, czy robiła to wcześniej? Jego bystre oczy nie zwróciły na to większej uwagi; założył, że tak, skoro jest żywą istotą, aczkolwiek marionetki nie potrzebują tlenu, więc może i ona – z jakiejkolwiek rasy by nie była – nie jest od niego zależna? Zwłaszcza że wyraźnie żyła: otworzyła wymęczone, przepełnione resztą cierpienia oczy, rozglądając się wokół. One nie przestały promieniować, emitować z siebie tego blasku. Może na to było jeszcze za wcześnie? Albo pozostanie to nieodłączną częścią jej nowej urody? Tak jak czarne kosmyki włosów u Mefisto czy też jego ostre zęby, złote oko?
- Byłaś bardzo dzielna – nie musiał jej tego mówić, kobieta sama zdawała sobie sprawę z tego faktu. To, przez co przeszła, w imię czego, to przeszła: wymagało odwagi, siły oraz samozaparcia. Nie wielu było zdolnych, by poddać się takiemu cierpieniu.
Nie mniej, jako swoisty przewodnik na tej nowej ścieżce dla niej, poczuł się w potrzebie, by to zrobić. – Zasłużyłaś na odpoczynek.
Rozpiął ją z pasów, przyglądając się jej osobie. Wciąż błyszczała, jednak teraz zdawały się to być pęknięcia, małe punkciki na jej kryształowym ciele, na włosach.
Podał jej dłoń, aby pomóc jej ostrożnie wstać.
- Zanieść cię do pokoju? – zaoferował jej, wiedząc, że może nie być w stanie sama przejść drogi dzielącej plac od domostwa.
W zależności od jej odpowiedzi wykonał różne czynności. Gdy kategorycznie odmówiła – odczekał u jej boku tak długo, jak było trzeba, aby mogła się udać do posiadłości.
Jeżeli zaś pozwoliła mu: spróbował ją podnieść, lecz nie spodziewał się, ile będzie  w rzeczywistości ważyć. W pierwszej próbie wyszło niezręcznie, ale kiedy przetransformował się w pół smoka i pół człowieka (coś w rodzaju ludzkich rozmiarów smoka, zdolnego chodzić na dwóch nogach, w tym samym odzieniu, które miał wcześniej), już nie miał z tym najmniejszego problemu. Złapał ją zatem pod nogami jedną ręko-łapą, drugą przy plecach i podniósł ją.
- Nie przemęczaj się. Gdy nadejdzie czas, będzie mogła swobodnie wrócić do domu – wypowiedział te kwestię nie zależnie od domniemanego scenariusza wydarzeń.
Gdy tylko weszli do domu – pomógł jej przetransportować się do pokoju, w którym spała jej bestia. Wtedy też, jeżeli zmienił postać: powrócił do swojego bardziej ludzkiego wyglądu. Aczkolwiek tym razem, zamiast niebieskich włosów miał brązowo-czarne, a na niego głowie znajdowały się rogi.
- Jak się czujesz? Czegoś Ci potrzeba? – zapytał, spoglądając na nią.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Borsuk
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
10 lat
Wzrost / Waga :
20cm/5kg
Pod ręką :
-
https://spectrofobia.forumpolish.com/t726-borsuk
BorsukNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Sro 20 Sty - 14:09
Coraz mniej podobała mu się ta kraina, za dużo tu było niezwykłości i rzeczy, które w każdej chwili mogły go pożreć. Nie miał pojęcia komu ani czemu ufać, a w tym poczuciu dodatkowo utwierdziło go spotkanie z Kodero. Chociaż… Może powinien przyjąć propozycję? Może podróż w torbie wcale nie byłaby taka zła? Ale z drugiej strony sama świadomość zamknięcia i podróżowania z wariatem, który na dzień dobry mierzy do innych z broni… Uch, zdecydowanie dobrze zrobił, że jednak się nie zdecydował.
Szedł więc dalej, coraz bardziej wyczerpany i skołowany. Nie widział nigdzie jednak miejsca, w którym mógłby się zatrzymać czy choć trochę odsapnąć. Bał się rozbijać jakiekolwiek obozowisko, bo nie wiedział, czy jak zacznie zbierać gałęzie czy kopać norę, to coś nagle nie ożyje i go nie zaatakuje. Czuł się mały i bezbronny, a w dodatku był przemarznięty, o ile pluszaki mogą odczuwać zmiany temperatury.
Nie miał pojęcia, co się z nim stało. Jednego dnia był zwykłą pluszową zabawką, drugiego – żyjącą istotą posiadającą świadomość, potrafiącą mówić i myśleć, potrafiącą się poruszać. Nie miał pojęcia, na ile się zmienił, czy gdy się skaleczy to poleci krew czy wypadnie wypełnienie. Zjedzone wcześniej owoce nie rozwiały jego wątpliwości odnośnie tego, jak wygląda tam w środku, czy w ogóle powinien jeść cokolwiek. Może teraz zmiażdżone owoce fermentują mu gdzieś w środku? Może zacznie przeciekać, bo owoce się rozpadną i puszczą sok? A może wraz z przejściem do krainy luster zyskał nie tylko świadomość, ale też w pełni funkcjonalne narządy? Nie miał pojęcia. I nawet nie wiedział, do kogo mógł się zwrócić o pomoc.
Żadnej żywej duszy.
Wtem na horyzoncie zamajaczył budynek. Początkowo myślał, że ma zwidy, gdyż budowla była naprawdę majestatyczna. Bogato zdobiony dach, ogrody, że aż dech zapiera – pałac wyjęty z bajki o księżniczce. Może miał halucynacje od wdychania wszędobylskiego cukru, albo owoce zaczęły fermentować i zaczynało mu już do reszty odbijać? Takich rzeczy bowiem nie widuje się na co dzień, a już szczególnie nie pośrodku niczego. Chociaż z drugiej strony, biorąc pod uwagę dotychczasowe wydarzenia, chyba nic już nie powinno go dziwić. Podszedł więc bliżej, do bramy, która była zamknięta na głucho, ale zza niej widać było, co dzieje się w ogrodzie. A był naprawdę piękny. Brukowane alejki, egzotyczne rośliny w różnych kształtach i kolorach i całe mnóstwo zwierząt, które spacerowały lub wylegiwały się pełne majestatu, jakby nic nie robiło już na nich wrażenia. Bo może tak właśnie było? Zapatrzył się z zapartym tchem na ten widok, nieświadomie stając na tylnych łapkach, przednimi opierając się o pręty. Był ciekaw, czy to były prawdziwe zwierzęta, czy może ożywione maskotki, tak jak on. Nie miał jednak odwagi, żeby zapytać. Przepych otoczenia odebrał mu całą odwagę. Czuł się mały i brudny w otoczeniu tego całego przepychu, ale nie potrafił oderwać od niego wzroku. Mimo wszystko było na co popatrzeć.

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Nie 31 Sty - 22:06
Wyglądało na to, że wszystko się skończyło. Eri zbierał się z tą nową dziewczyną, a sam uznałem, że chyba też trzeba wstać i dokuśtykać do środka. Nie będę tutaj siedział sam jak jakaś ciota. Już miałem zamiar spróbować wstać, jednak ktoś stanął nade mną. To była ta cicha dziewczyna z drużyny. Wyciągnęła do mnie dłoń, która przyjąłem i wstałem z cichym stęknięciem. Skinąłem jej głową w podzięce i ruszyłem w kierunku domu smoka.
W międzyczasie zauważyłem, że nowa adeptka chyba zasłabła, bo nagle Erishi zmienił trochę swoją postać i zaczął ją nieść. Co nie miał siły czy co? Albo się po prostu popisywał. Ale co mi do tego. Niech se robi co chce.
Dotarcie do środka trochę mi zajęło, niestety chyba fakt średnio się teraz nadawałem do czegokolwiek. Ech...jebany staruch znalazł sobie idealny moment na łączenie rodów. Kurwa mać.
Wszedłem do salonu akurat, gdy Erishi wrócił na dół. Widać nowa musiała odpocząć - rytuały zawsze są takie widowiskowe, czy to ja zapoczątkowałem jakiś nowy trend? - zaśmiałem się, opierając się o ścianę i uśmiechając wrednie do niego, mrużąc swoje gadzie oczy.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Alnari
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Alnari De Margant
Wiek :
Jakieś 619 lat, ale wyglądam na jakieś 19 no może
Rasa :
Szklany Człowiek - Podrasa - Naczynie Magii
Wzrost / Waga :
169 cm i 111 kg
Znaki szczególne :
Kryształowy blask widoczny w spojrzeniu, długie i lśniące włosy o szafirowej barwie.
Pod ręką :
Bezdenna sakwa a w niej wszystko co powinna nosić ze sobą zarówno dama jak i zawodowa łowczyni koszmarów.
https://spectrofobia.forumpolish.com/t268-revi-destin#414 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1067-alnari
AlnariOcalały Klejnot
Niestety nie miałam okazji usłyszeć o tym, jak dzielnie zniosłam rytuał ani tym bardziej obserwować transformacji Erishiego... chwilę po tym, jak cały magiczny proces dobiegł końca, moja świadomość osunęła się w ciemność. Wszystko, co do mnie docierało, zdawało się przytłumione... strzępy dźwięków, słów czy rozmów... a w końcu i uczucie niecodziennego oderwania. Byłam przez kogoś niesiona, a to zdarzało się dość rzadko.
W końcu mrok, który mnie ogarnął, zgęstniał do tego stopnia, że zatraciłam się w nim zupełnie.
Spałam, a w śnie chwilami nachodziło mnie wrażenie, że nagle przestaję być częścią świata i rzeczywistości, które tak dobrze znam... zaczynało się ze mną dziać coś, czego zupełnie nie rozumiałam...
Nie miałam pojęcia, jak długo spałam, choć uczucie otępienia oraz głód zaraz po przebudzeniu wyraźnie świadczyły o tym, że zbyt długo... Dowodziło tego również pełne niepokoju oblicze bestii, leżącej tuż przy moim łóżku. Jeśli ktoś chciał sprawdzić jak się czuję, zapewne napotkał problem w postaci mojego spaczonego obrońcy.
-Witaj. Wiesz, że teraz jesteśmy do siebie podobni?
Likyus z pewną rezerwą zamachał ogonem, najpewniej dalej nie wiedział co sądzić o tej całej sytuacji. Gdy wzięłam kąpiel i ubrałam się stosownie, wychynęłam ze swego pokoju w poszukiwaniu kogoś ze służby. Pierwszemu napotkanemu delikwentowi nakazałam zaprowadzić się do gospodarza, a następnie nakarmić mojego pupila. Czekał nas w końcu długi lot.

Nie zajęłam marzeniu zbyt wiele czasu, miałam wrażenie, iż w naszej rozmowie zdecydowaną większość pochłonęły próby zapewnienia o tym, że czuję się już dobrze. Widać również po rytuale musiało dochodzić do incydentów... nie czułam, jednak bym miała okazać się jednym z tak owych przypadków. Co ciekawe miałam świadomość nowej energii, jaka zagnieździła się w moim ciele...
Oczywiście miałam kolejną porcję pytań, z którymi lider mojej grupy musiał się zmierzyć.
W ostateczności oboje wymieniliśmy się kontaktami, choć sądziłam, że Bractwo nawet bez tego zdołałoby mnie namierzyć. Po cóż jednak utrudniać życie „swoim”. Było jeszcze wiele kwestii do omówienia choćby ta dotycząca samego szkolenia, na razie jednak zalecano mi odpoczynek, a tak owego wolałam zażywać we własnych komnatach.

Miłym gestem ze strony Erishiego okazał się podarek w postaci urokliwej bestyjki zwanej Fliksy. Widać, iż mężczyzna zdołał już dostrzec moje umiłowanie dla barw błękitu, gdyż spośród licznego roju to właśnie niebieski okaz został mi ofiarowany.

Pożegnałam się z gospodarzem, dziękując zarówno za gościnę, jak i czuwanie w trakcie ceremoniału. W końcu przyszedł na mnie czas, na grzbiecie rajskiego ptaka uleciałam w dal, w towarzystwie nowej podopiecznej, wczepionej kurczowo w poły mojej peleryny.

ZT.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Niedługo po przyniesieniu Alnari do pokoju, tak ocknęła się. Nie wydawała się ranna, bardziej zmęczona czy też w kiepskiej kondycji fizycznej, toteż zezwolił jej, by opuściła posiadłość. Idąc równie swoim zwyczajem – podarował jej niebieskiego Fliksa w nadziei, że ta mała kruszynka będzie jej sprzymierzeńcem podczas nowej (po spaczonej) drogi życia.
Idąc do salonu, by zobaczyć się z Mefisto: zmienił swój kolor włosów na brązowy, bardziej pasujący do rogów. Oczy też stały się jaśniejsze, bardziej pomarańczowe, chociaż w zależności od światła można by je pewnie uznać za żółte.
Taka kolorystka pasowała obecnie bardziej do jego stroju. Czuł z resztą, że nadszedł czas zmiany, chociaż niewielkiej i tak mało znaczącej, jak kolorystka.
- Tobie też dzień dobry – przywitał się z rogaczem, uśmiechając się delikatnie. Jak na arystokratę, brakowało mu manier. Jednak to sprawiało, że wyróżniał się na tle pozostałych upiornych. – Jak się czujesz? Mam nadzieję, że zjadłeś cokolwiek – zapytał pomijając chwilowo jego pytanie, z troską w głosie. Ważniejszym był stan czerwonowłosego, chociaż wnioskując po jego wyrazie twarzy i zaczepności w tonie, nie było z nim aż tak źle. To był dobry znak.
- Myślę, że każdy z nich jest bardziej lub niej widowiskowy, aczkolwiek zarówno Twój rytuał, jak i Alnari, były doprawdy… poruszające.
Alnari był piękny, jaśniejący. Mefista bardziej mroczy, przemocowy. Nie umniejszało to jednak zachwytowi, w jaki wpadł Erishi, widząc smoczą formę swojego towarzysza rozmów.
- Usiądź, proszę, nie przemęczaj się. Zaparzę herbaty. Musimy poważnie porozmawiać.
Jeżeli Mefisto zgodził się, Eri pomógł mu przejść do kanapy. W sytuacji, gdy się uparł, twierdząc, że sam sobie poradzi: Ladon jedynie westchnął cicho, a następnie oddalił się w stronę kuchni. Po chwili przyniósł dwie filiżanki z herbatą i ciasteczka czekoladowe na przegryzkę. Postawił wszystko na stoliku, następnie siadając obok kowala. Zwrócił swoje ślepia w jego stronę.
- Co się wczoraj stało? – wciąż miał przed oczami obraz zalanego, ledwie stojącego rogacza. Cały we krwi, poobijany, wstrząśnięty, załamany, może nawet zrozpaczony na swój sposób.
- Niewiele zrozumiałem  z twoich wypowiedzi. Jedynie kilka zdań o ojcu, oddaniu twojej ręki i Azusie. Nie wiem, do jakiego stopnia poprawnie zinterpretowałem zasłyszane słowa, ale…. Czy twój ojciec chciał,  byś poślubił własną córkę?
Karygodna prośba, lub też – jak zakładał – polecenie. Nie mogło chodzić o chęć przedłużenia rodu: kowal już posiadał potomstwo. Chyba, że według rodzica czerwonowłosego jedynym przyjmowanym do uznania za kogoś godnego dziedziczenia ich krwi, jest syn, który mógłby później przekazać nazwisko swoim dzieciom.
Myślenie w ten sposób było czymś absurdalnym, zdaniem Marzenia, wszakże kobieta również mogła przekazywać nazwisko: jej partner przyjąłby jej, porzucając swoje podczas zaślubin.

*******
W tym czasie Tydius kręcił się po ogrodzie. Nie miał nic do roboty. Obecnie nie wybierali się na żadną misję związaną z koszmarami. Mógł co prawda porozmawiać z nowym… dość specyficznym członkiem ich drużyny, ale sądząc, po sporzeniu, jakie Erishi posłał mu podczas rytuału Alnari, on i Mef musieli coś obgadać. Z resztą, po tym jak wparował w nocy, robiąc takie zamieszanie, że połowa zwierząt z lecznicy zaczęła się budzić i z przestrachem skowyczeć, zdecydowanie mieli do pogadania. Jego też arystokrata obudził swoim waleniem. A przez to, że zajął właściciela domu, musiał zająć się zwierzkami. Saga oczywiście nie raczyła mu pomóc. Znając ją, spała, nie słysząc niczego. Zazdrościl jej takiego spania. Zastanawiał się też, dlaczego na misjach szum wiatru był w stanie ją obudzić, a po za nimi mogłaby się rozpętać wojna, ta by nawet nie usłyszała.  
Gonił właśnie psowate stworzenie, kiedy przy bramie dostrzegł coś niewielkiego.
Białowłosy podszedł do stworzenia, które wpatrywało się w zwierzęta, widniejące na horyzoncie jego niewielkich oczu.
- Pluszak? – zapytał bardziej siebie niż maleńskiego Borsuka. – Zgubiłeś się, maluchu? Potrzebujesz pomocy? – przykucnął. Wciąż nie otworzył bramy, licząc się z tym, że może to być potencjalne zagrożenie. Chociaż bardziej martwił się, że jeżeli wykona nieostrożny ruch, jakiś pies, albo wilk zrobi sobie z tego malucha zabawkę. Było by szkoda, gdyby zagryzły ich małego towarzysza.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Skinąłem mu tylko głową na powitanie. Może i nie należałem do najmilszych czy też najbardziej wychowanych osób ale cóż, taki już jestem i będzie musiał się do tego przyzwyczaić. Nie będę się zmieniał tylko dlatego, że jest liderem drużyny, do której należę. Nie miał na to co liczyć.
Zmienił wygląd, tego nie dało się przeoczyć. Ale cóż...nadal było widać, że to on. Choć musze przyznać, że będę musiał się przyzwyczaić do tego, że Smok może zmieniać swoją formę...chyba nawet do woli.
- A jak wyglądam? - zapytałem, unosząc jedną brew. Na pewno wyglądałem chujowo, bo tak się właśnie czułem. Miałem kaca, do tego wszystko mnie bolało po wczorajszej walce. Mój ojciec mimo, że miał już swoje lata, to bić nadal się umiał, choć bardzo nie docenił tego co ja wypracowałem przez te wszystkie lata, które spędziłem poza domem. Nie byłem tylko chlejusem gdzieś po barach, za jakiego mnie brał, nie skupiałem się też na biznesie jubilerskim, ale pracowałem dużo w kuźni, oraz trenowałem. Do tego zdaje mi się, że w trakcie walki niezbyt zwracałem uwagę na to, czy jego ciosy zadają jakieś obrażenia czy też nie. No i teraz miałem za swoje... - i tak, zjadłem. Dziękuję za troskę - naprawdę? Musimy teraz się na tym skupiać? To było bez sensu i to całkowicie. Czułem się jak gówno, pewnie tak wyglądałem ale jakoś nie byłem głodny. Najchętniej to wróciłbym do łóżka.
Poruszające? No cóż... chyba nie miałem za bardzo ochoty by brnąć w to dalej. Pewnie tylko namieszałby mi w głowie, a tym bardziej patrząc na to, że moje samopoczucie nie sprzyjało temu bym teraz przyswajał jakąkolwiek, bardziej znacząca czy zawiłą wiedzę. A wypowiedzi smoka, raczej należały do tych bardziej zawiłych.
Zmarszczyłem brwi, słysząc, że chce o czymś ze mną porozmawiać. Dałem się odprowadzić do kanapy. Nie miałem siły się spierać. Stęknąłem głucho, gdy już zająłem swoje miejsce i poczekałem cierpliwie na herbatę. Wolałbym coś mocniejszego ale raczej nie miałem na co liczyć.
Westchnąłem ciężko i rozmasowałem kart - a więc o tym chcesz rozmawiać - powiedziałem bez większych emocji. Spoglądałem w spokojną taflę, parującej herbaty - dobrze zrozumiałeś. Mój ojciec zaproponował mi, że mogę wrócić do domu, zaprosił mnie, po czym okazało się, że znalazł mi żonę - powiedziałem, zaciskając lekko palce na kubku - okazało się, że tą całą żoną była moja córka...ugadał się z ojcem Franceski i uznali, że tak połączą swoje rody i interesy... - wyjaśniłem - pewnie nie byłoby problemu, gdyby Franceska nie skupiała się tak na biznesie....bo po prostu poprosiłbym wtedy o jej rękę, ale nie miałem alternatywy. Niby...mogliby oddać też moja siostrę, komuś z tamtego rodu, jednak ona po pierwszych zaślubinach została bardzo źle potraktowana przez męża...prawie złamana...więc odpadała na takim polu - przyznałem, zamykając oczy - udowodniłem ojcu, że Azusa jest moja....u nas w rodzinie nie ma innego mężczyzny poza naszą dwójką, tak więc nie było wątpliwości....uznał, że to nie jest problem i naciskał bym i tak to zrobił. Że nie muszę....się z nią pieprzyć - zacisnąłem mocniej palce, a kubek niebezpiecznie zatrzeszczał, a moje oczy znów zaczęły nabierać złotego koloru - tak...użył tego słowa, jednak gdy odmówiłem, uznał, że w takim razie sam sobie ją weźmie....wtedy nie wytrzymałem i wyzwałem go na pojedynek i.... mnie poniosło - otworzyłem oczy, spoglądając w taflę napoju, jakbym to tam widział całe wydarzenie - poniosło mnie...a raczej on...to gówno w mojej głowie mnie poniosło. Gdy się ocknąłem okazało się, że wygrałem, a ojciec patrzył na mnie z przerażeniem, oddając mi jednocześnie władze nad rodem. Nie chciałem jej...dlatego powiedziałem, że ma robić to co robi, ale będę kontrolować jego poczynania...po czym....po prostu wyszedłem. Zostawiłem Azusę i poszedłem pić. Nie mogłem się pozbyć tego czegoś...tego nieprzyjemnego uczucia w sobie.
Zacisnąłem palce na nasadzie nosa - przepraszam, że tak tutaj wparowałem, pewnie narobiłem niezłego rabanu...przyznam, że nie pamiętam jak się tutaj dostałem... - dodałem jeszcze lekko zawstydzony. Upiłem trochę gorącego napoju.
Niby nie musiałem się mu z tego zwierzać, ale z tego co zrozumiałem i tak już to zrobiłem. Tylko, że byłem w takim stanie, że nikt pewnie by mnie nie zrozumiał. Poza tym...coś czułem, że i tak by mi wiercił dziurę w brzuchu, póki bym mu tego nie opowiedział.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Borsuk
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
10 lat
Wzrost / Waga :
20cm/5kg
Pod ręką :
-
https://spectrofobia.forumpolish.com/t726-borsuk
BorsukNieaktywny
Nie miał pojęcia, jak długo tam stał i patrzył się jak urzeczony w ogród za bramą. Zwierzęta były niezwykłe, kwiaty upajające, wszystko to było tak cudownie nierealne, zupełnie w inny sposób, niż to, co do tej pory widział. Nie od razu więc zauważył mężczyznę, który zrezygnował z pogoni za jedną z zamieszkujących ten raj istot po to, by podejść do bramy.
Pierwsze słowa mężczyzny wyrwały go z zachwytu, w jaki wprawił go zastany widok, więc jego świadomość nawet nie zarejestrowała pytania rzuconego ni to do niego, ni to do siebie. Dopiero gdy mężczyzna przykucnął, przekaz, jaki kierował w jego stronę, był o wiele jaśniejszy. Ale i tak nie miał pojęcia, co odpowiedzieć.
-Och, um… Dzień dobry - zaczął, bo jakoś konwersacje zaczynać trzeba. – Trudno powiedzieć, szczerze powiedziawszy. Pewnego dnia obudziłem się w tej krainie i tak jakoś krążę po niej, nie bardzo nawet wiedząc gdzie. Jeśli mogę spytać, co to za miejsce? – spytał, licząc, że odpowiedź mężczyzny rozjaśni mu nieco więcej niż wcześniejsza rozmowa z Kodero i Walentisem. Szczerze powiedziawszy, po tamtej rozmowie miał jeszcze większy mętlik niż przed. Mężczyzna stojący przed nim wydawał się być nawet sympatyczny, więc istniała szansa na zaczerpnięcie większej ilości informacji i kto wie, może dowie się, co się z nim tak właściwie stało.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pią 19 Lut - 11:09
Na pytanie rogacza, nie odpowiedział od razu.
Fizycznie Mefisto wyglądał okropnie. Był w opłakanym stanie, ale Marzyciela bardziej niepokoiło jego samopoczucie. Nie musiał znać arystokraty długo, by wiedzieć, jak ważna jest dla niego rodzina. Jak stara się być dobrym ojcem dla swojej córki. To, do czego próbował go zmusić jego własny ojciec, było wystarczające, aby kowal dał się ponieść wściekłości.
- Wyglądasz na zranionego – odparł w końcu. Brzmiało banalnie, może nawet niczym niedomówienie stulecia, ale łączyło dwie płaszczyzny bólu, jakie odczuwa czerwonowłosy. Na swój sposób było to idealne określenie.
- Cieszę się – powiedział, gdy usłyszał, że Mefisto coś zjadł. – Musisz nabrać sił, aby szybciej dojść do siebie.
Kowal oczywiście to wiedział, nie był głupcem, ale w tej chwili przez smoka przemawiała troska, więc z jego ust padały proste słowa, skoncentrowane na zdrowiu oraz samopoczuciu różnookiego.
Dzięki temu, że Erishi był w tej formie trochę niższy niż Mefisto – ten mógł się lepiej i wygodniej na nim oprzeć, kiedy szli razem do salonu. Sam fakt, że kowal pozwolił się poprowadzić sprawił, że Ladon poczuł się bardziej zaniepokojony: normalnie pewnie by się wykłócał, że nie potrzebuje jego pomocy. Posłał mu kolejne zmartwione spojrzenie swoich ślepi. Jak źle z nim realnie było?
Gdy wrócił i usadowił się wygodnie (siedział w niewielkiej odległości od upiornego, ich kolana lekko się stykały. Był to niewielki, niepozorny wręcz gest, który potwierdzał tylko obecność gwiezdnego. Zarazem był tak prosty do przerwania, w razie gdyby Mefisto nie potrzebował niczyjej obecności tak blisko, że wystarczyłoby, aby lekko ruszył nogą, tworząc między nimi przestrzeń), przysłuchał się w słowa arystokraty.
Nie wiedział, że Mefisto ma siostrę. I chociaż w tej chwili nie była ona istotną częścią historii – zapamiętał sobie wzmiankę o niej. Może kiedyś ją pozna i przekona się, jak wiele cierpienia doświadczyła ze strony swojego męża. Plusem tej sytuacji było, oczywiście, że ich ojciec nie był aż tak okrutny, by ponownie próbować ją wydać za mąż. Jednakże nie zmieniło to faktu, że Erishi nie darzył go ciepłymi uczuciami. Jak można tak pogardzać własnym dzieckiem? Znieważać i nie szanować? Zmuszać do tak niechlubnych, obrzydliwych aktów? Sprawiać swojemu synowi tyle bólu. Mieszać w to wszystko własną wnuczkę. Te uroczą dziewczynkę, o której tak wiele razy słyszał. Czyż nie wystarczyło mu, że w taki, a nie inny sposób stał się głową rodu?
Ojciec Mefisto powinien się poważnie zastanowić nad swoim zachowaniem. Zwłaszcza, jeżeli przyjdzie mu stanąć twarzą w twarz z Erishi. Jako lider jest odpowiedzialny za swoich podopiecznych. Ich błędy, są jego błędami. Ich cierpienie, jest jego cierpieniem. Smok nie pozwoli od tak ranić swoich bliskich.
Nie jest zwolennikiem walk, woli unikać przemocy, posługując się słowami, szukając pokojowych rozwiązań. Ale nie jest słaby. Jest smokiem. Siłą samą w sobie. Jego łuski są twarde. Kły, pazury i rogi śmiertelne. Jest nieposkromioną wolnością. Nie obawia się przemocy. Zdaje sobie też sprawę, że czasem jest jedynym językiem, który zrozumie jego przeciwnik.
W większości sytuacji nie musi się nawet uciekać do zmiany w swoją naturalną postać. Ostrze jego, zmrozi i rozgromi każdego. Lodowy żywioł, tak przeciwny od tego Mefisto – ugasi niejedne płomienie. Jeżeli przewodnik rodu Weles również posiada umiejętność związaną z ogniem, nie ma zbyt dużych szans przeciwko jego mroźnym kwitom.
Pozostawała też inna sprawa. Francesca. Matka Azusy, której nigdy nie było przy Mefisto, gdy jej potrzebował. Wiecznie nieobecna w życiu swojego partnera, jak i dziecka.
- Przykro mi, że to cię spotkało – powiedział współczująco, kładąc mu dłoń na ramieniu i lekko pocierając je w geście wsparcia. – Twój ojciec nie jest dobrym człowiekiem. Zdałem sobie z tego sprawę, kiedy wcześniej mi o nim opowiadałeś i o tym, co zrobił twojemu dziadkowi. Teraz utwierdził mnie jedynie w przekonaniu, że nie jest wart, abyś żywił wobec niego jakiekolwiek uczucia. Jest toksycznym rodzicem, który nie zasługuje na miano rodzica – jak wiele razy już patrzył na pogrążone w rozpaczy dzieci, które cierpią przez tych, którzy powinni się nimi zaopiekować? Zbyt wiele. – Wiem, że nie jest to łatwe, ale stworzyłeś swoją własną rodzinę i zdecydowanie nie potrzebujesz go w swoim życiu. Zajmij się sobą, Azusą i swoją siostrą. Skup się na tych, których kochasz, i którzy kochają ciebie.
Może nie mówił miły czy też łatwych rzeczy. Może mówił takie oczywistości, że aż irytowały one drugiego mężczyznę. Ale nie zamierzał się tym przejmować: czasem trzeba usłyszeć coś tak banalnego od innych.
- Moje drzwi są zawsze otwarte – odparł na jego przeprosiny. Przeniósł rękę na jego głowę i zaczął go nieśpiesznie głaskać. Milczące "przychodź, kiedy potrzebujesz, by ktoś zapewnił ci komfort".
- Możesz zostać tutaj tak długo, jak tylko chcesz – uśmiechnął się lekko, gładząc przestrzenie między rogami. W niewypowiedziany sposób powiedział mu, aby został z nim. Jeżeli nie chce wracać do pustego domu, do miejsce, gdzie nie ma nikogo, kto pozwoliłby mu być wrażliwym, kto by go wysłuchał, nie uznając go przy tym za słabego ze względu na ukazanie swych emocji – powinien zostać. Marzenie się o niego zatroszczy. Nie tylko ze względu na fakt, że jest jego podopiecznym. Lubił mniejszego smoka. Był żywiołowy, głośny, pewny siebie, dbający o bliskich, potrafił być łagodny. Nieprzewidywalny. Wciąż wzbudzał w nim tyle sprzecznych emocji. Mało profesjonalnych. Ale wciąż nie potrafił się oprzeć wrażeniu, że nie było to złe. Mimo że Luna wciąż odwiedzała go w snach.

Rosea zachichotał pod nosem. Był radosny typem osoby, o miłym usposobieniu. Borsuk nie musiał się go nigdy obawiać.
- Dzień dobry – odparł z uśmiechem. Później wysłuchał słów pluszaka. Zrobiło mu się go żal: pozostawiony sam sobie w obcym i nieznanym świecie.
- Jesteśmy w Krainie Luster. Jest to miejsce, w którym istnieje magia. Nie wiem, jak dawno temu się obudziłeś, ale nietypowym jest, abyś nie miał swojego Marionetkarza.
Marionetkarz to osoba, która posiada magię zdolną do ożywienia marionetek – wykonanych  z różnego materiału, różnej wielkości, kształtu i formy. Jesteś marionetką, pluszkamiem, który zyskał życie dzięki działaniu magii.

Czy coś mogło się stać stwórcy Borsuka? Całkiem możliwe. Istniało też prawdopodobieństwo, że pluszak został ożywiony przypadkiem: dzięki magii wciąż uczącego się dziecka.
-Nie wiem, jak wiele widziałeś oraz przeżyłeś, ale wyglądasz na kogoś, kto potrzebuje odpoczynku – stwierdził i odpędził od siebie ciekawskiego lamparta, który wpatrywał się w „nowe zwierzątko”.
- Jeżeli chcesz, możesz wejść. Dla bezpieczeństwa wziąłbym cię na ręce, więc nie masz się czego obawiać. Pokażę ci tereny posiadłości i inne zwierzęta. Zdaje się, że ci się spodobały. Odpowiem też w tym czasie na twoje pytania, opowiem trochę więcej o Krainie, różnych rasach, o tym miejscu. Oczywiście zostaniesz też ugoszczony. Pan tych włości jest życzliwą osobą. Pomaga innym. Te zwierzęta, które tu widzisz nie należą do niego. Nie do końca w każdym razie. Są przybłędami. Większość z nich była poważnie ranna, kiedy tu się znalazła. Erishi prowadzi lecznicę dla zwierząt. Nie jest może nie wiadomo jak dobrym medykiem – sam nie jestem jakoś specjalnie wykwalifikowany – ale jakoś sobie radzimy. Większość tych stworzeń tu została, bo nie ma się gdzie podziać albo nie może żyć na wolności. Ale te, które mogą przetrwać same, dowolnie wychodzą. Czasem wracają po jakimś czasie, czasami nie widzimy ich już nigdy.
Westchnął, wspominając pegaza, który pobył tutaj dwa tygodnie, a potem ruszył w siną dal. Majestatyczna była to istota. Kruczoczarna, o potężnych skrzydłach. Szkoda, że nie została dłużej.
- O, i jestem Tydius.
Przedstawił się na koniec.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Pią 19 Lut - 12:47
Prychnąłem gdy uznał, że jestem zraniony. Dość trafne określenie, ale i tak bardzo oczywiste. Nie powiedziałem jednak nic. Byłem do tego zmęczony tym wszystkim. Koszmar, Bractwo, rodzinne sprawy, Frascesca....tego było ostatnio za wiele. Ech...chciałem wrócić do swojej zwykłej rutyny, pracy w kuźni, za barem, zdobywania nowych surowców. Przydałoby się zawrzeć jakiś kontrakt z kimś, nie musiałbym cały czas gdzieś łazić i sprawdzać nowych źródeł. Muszę pogadać z Vaele, może on mi kogoś podsunie.
Opowiedziałem wszystko co było istotne. Erishi nie przerywał mi za co byłem mu wdzięczny. W kilku miejscach kubek z herbatą zatrzeszczał niebezpiecznie, zupełnie jakby zaraz miał zostać zmiażdżony w moich mocnych dłoniach. Szkoda tylko, że nie czułem teraz w ogóle tej siły. Czułem się jak całkowita kaleka i zdawałem sobie sprawę z tego, że jak na razie nie przydam się do niczego Bractwu. Może i pokonałem ojca, ale zrobiłem to w szale, z niechcianą pomocą Koszmaru, który mieszkał w mojej głowie. Nie czułem się ani trochę jak zwycięzca...
Westchnąłem ciężko na jego dalsze słowa - żywię do niego uczucia....obrzydzenie, odrazę i nienawiść - powiedziałem spokojnie, krzywiąc się przy tym - nie mogę powiedzieć ogólne, że jest złym rodzicem....moją siostrę traktował zupełnie inaczej. Mimo swojego pędu za władzą i fortuną. Chciał władzy w rodzinie tylko ze względu na mnie. Denerwowało go to, że dziad cały czas powtarzał, że to on decyduje o tym co się dzieje z członkami rodziny, kto zostanie wyrzucony z domu. Mnie nienawidził od mojego urodzenia, przez moją inność. Miał takiego kręćka na temat czystości krwi, że prawie oskarżył matkę o zdradę, gdyby nie symbol na moim karku - westchnąłem, luzując uścisk na kubku i odkładając go na stół - po śmierci dziadka siostra była jedynym wsparciem ze strony rodziny, aż pewnego dnia, przyszła do mnie i oznajmiła, że cały czas kłamała. Nie chciała mi robić przykrości, ale tak naprawdę zawsze mnie nienawidziła. Brzydziła się moim okiem, że zawsze stała po stronie ojca... - zazgrzytałem zębami - czułem się wtedy tak zdradny, że piłem i lałem się z każdym po drodze....wtedy też pobiłem męża Francesci, a potem spotkałem ją. Chciałem wydłubać sobie oko, jednak mnie powstrzymała i zaczęło się - pogładziłem się palcem po bliźnie pod okiem - straciłem sto lat, starając się jej upodobać, mając nadzieję, że kiedyś odejdzie od tej cipy i przyjdzie do mnie...a gdy to się stało... - zrobiłem krótką pauzę - powiedziała mi o córce po czym znów zniknęła. Ale chyba już mi przeszło.... ba... - zaśmiałem się niezbyt wesoło - nawet pierwszy raz od stu lat postanowiłem zabawić się z kimś innym niż ona... - uśmiechnąłem się półgębkiem. To była miła odskocznia.
Pokręciłem głową - siostra mieszka w domu rodzinnym, nie chce mieszkać ze mną. Za bardzo przyzwyczaiła się do wygód i nicnierobienia.... a Azusa? Już szuka jakiegoś domku, gdzieś na odludziu by móc spełniać swoje marzenia i w końcu żyć po swojemu. Nie będę jej tego zabraniał.
Czy ktoś mnie kochał? Wątpiłem w to. Azusa zawsze mówi do mnie po imieniu. Pewnie jestem dla niej bardziej przyjacielem niż ojcem. Byłem silnym, niezależnym, dorosłym Upiornym. Nie byłem mięczakiem bez jaj, jednak....głupio było przyznać, ale brakowało mi bliskości. Brakowało mi tego, by wracać do domu, w którym ktoś na mnie czeka. Miałem Paskudę, miałem Feather, ale co z tego? To nie było to samo....
- Dzięki... - odpowiedziałem na jego słowa - nie będę długo tutaj siedział, masz pewnie swoje obowiązki - powiedziałem, upijając herbaty. Głaskanie było takie przyjemne, że przymknąłem oczy, jednak było też w tym coś dziwnego, niepokojącego. Pragnąłem jego dotyku, pragnąłem by dotknął rogów, lubiłem gdy ktoś to robił i mało komu na to pozwalałem. Spojrzałem na niego swoim gadzim spojrzeniem. Było w nim coś...innego. Coś co mnie do niego ciągnęło. Pragnąłem go tulić i całować....ale zupełnie tego nie rozumiałem....nawet nie wiedziałem, kiedy zacząłem się wpatrywać w jego usta....byłem zbyt zamyślony.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Borsuk
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
10 lat
Wzrost / Waga :
20cm/5kg
Pod ręką :
-
https://spectrofobia.forumpolish.com/t726-borsuk
BorsukNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Sob 20 Lut - 14:46
Zdecydowanie mężczyzna będący przed nim miał o wiele lepsze usposobienie niż jego poprzedni rozmówca. Przynajmniej nie mierzył do niego z pistoletu, tylko po prostu rozmawiał. Sama aparycja nieznajomego zachęcała do rozmowy. Może więc nie wszyscy w tej krainie skakali sobie d gardeł? Może znajdzie tu kogoś, kto pomógłby mu wrócić do domu. A jeśli nie, to przynajmniej pomoże oswoić się z nową rzeczywistością.
Na pytanie Borsuka, nieznajomy jasno i klarownie przedstawił mu, gdzie w ogóle się znalazł. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać, bo pojęcie marionetki i marionetkarza wciąż było dla niego czarną nomen omen magią. Mimo że sam rzekomo był marionetką, a tak przynajmniej określił go kamerdyner posiadłości.
- Och… To by wyjaśniało to dziwne mrowienie w brzuchu - stwierdził ni to do siebie, ni to do rozmówcy. Musiał sobie wszystko poukładać, bo póki co w głowie miał tylko większy chaos.
Dopiero gdy mężczyzna wspomniał o odpoczynku, poczuł, jak bardzo był naprawdę zmęczony. Kątem oka zobaczył lamparta, który szybko jednak został przepędzony od nich, ale wciąż przyglądał mu się ciekawie, jakby zastanawiał się, jak smakuje. Propozycja mężczyzny, aby wziąć go na ręce, nagle przestała mieć jakiekolwiek znamiona niestosowności i wydała się być jak najbardziej kusząca. Wątpił, by sam był w stanie poradzić sobie z jednym dzikim kotem, a coś mu mówiło, że było ich tu zdecydowanie więcej.
- Przyznam szczerze, że trochę się wydarzyło, odkąd się przebudziłem w tej… Krainie. Z chęcią przysiadłbym gdzieś, dał odpocząć łapom… Oczywiście, jeśli to nie problem – dodał na koniec, nie chcąc, żeby jego wypowiedź brzmiała prostacko. Wysłuchał opowieści kamerdynera o miejscu, w którym się znalazł i w duchu musiał przyznać, że miał naprawdę ogromne szczęście, że nogi przywlekły go aż tu. Zdecydowanie mógł trafić o wiele gorzej.
- Jestem Borsuk. Miło mi cię poznać, Tydiusie- również się przedstawił, po czym pozwolił się wziąć na ręce przez kamerdynera.
- Przyznam szczerze, że jestem pod ogromnym wrażeniem tego miejsca. Wygląda, jakby to był raj, kolejny sen. Do tej pory raczej nie miałem zbyt wiele szczęścia, przynajmniej odkąd się obudziłem.. Tutaj - dokończył. Miał wiele pytań, tak dużo, że nie wiedział, od czego zacząć. Nie chciał też być niegrzeczny i zasypać od razu pytaniami swojego rozmówcę, mimo że ten był bardzo przyjazny. Wciąż jednak mogło to nie być zbyt dobrze odebrane.
- Wspomniałeś wcześniej, że to dziwne, że nie mam swojego Marionetkarza… Mógłbyś mi więcej o tym powiedzieć? Czy to jest niebezpieczne? - wolał dowiedzieć się od razu, ile ewentualnego życia mu zostało. Bo może okazać się, że na gwałt potrzebuje tego całego marionetkarza, inaczej po prostu imploduje, czy coś. W tej krainie wszystko było przecież możliwe.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Sob 27 Lut - 17:43
Wysłuchał słów Mefisto bez przerywania tak, jak zrobił to za pierwszym razem. Zdanie smoka o rodzicu upiornego nie zmieniło się drastycznie: cieszył się, że chociaż swoją córkę darzył większym uczuciem i troską, ale sam fakt, że chciał obwiniać matkę kowala o zdradę, bo jego syn się odrobinę różni….To, że ma do niego takie, a nie inne podejście złościło Marzenie. Może złość ta była nazbyt duża do ich relacji: nie znali się długo, Erishi był jego przełożonym, ale wciąż. Protekcyjność Sennego w stosunku do mężczyzny o czerwonych włosach była czymś, czego nie mógł zmienić w sobie. Chciał go chronić przed złem, bólem i rozpaczą. W końcu wycierpiał już tak wiele.
- Nie znam twojej siostry, nie jestem w stanie powiedzieć, jak realne były jej słowa. Mogła, oczywiście mówić prawdę i wypowiedzieć te okrutne słowa celowo – zmrużył lekko oczy – Ile stuleci musiało minąć, aby wyznała prawdę, wyzwalając siebie i ciebie? Sama myśl o tym, ile bólu oraz żałości musiało się w niej nazbierać przez te lata, jest nie do pomyślenia. Ciekawe, jak bardzo teraz nienawidzi siebie – zakładając, że darzy cię pogardą – za to, że nie zrobiła tego wcześniej?  
Mogła też wypowiedzieć je, aby cię chronić. Przed czymś, przed kimś. Nie wiem. Może została zaszantażowana przez waszego rodzica? Może zostało postawione jej ultimatum: albo odetnie się od ciebie, albo zostanie wyrzucona z domu? Istnieje tyle możliwości: mogła zachorować na coś poważnego i chcieć odsunąć cię od siebie, abyś później tak nie cierpiał, gdyby umarła? Ciężko wydać jednostronną opinię: chcę jednak byś pamiętał, aby nie tracić nadziei. Któregoś dnia sytuacja ta może się zmienić.

Czy to na lepsze, czy to na gorsze: nie wiedział. Przeznaczenia jednak nie da się oszukać, nie da się od niego uciec; nie można się przed nim ukryć. Jeżeli tak zostało postanowione, tak właśnie będzie. Niezależnie od chęci czy też pragnień tych, którzy muszą odgrywać swą rolę w przedstawieniu zwanym życiem.
- Myślę, że jesteś piękny. Nie w ten nieskazitelny sposób. Nie jesteś kimś delikatnym, twoje ciało zdobią blizny. Ale one tylko świadczą o tym, jak ciężko walczysz oraz jak wiele masz w sobie siły i odwagi. To piękno kryje się w tej ostrości, w każdej szramie twego ciała. W końcu one wszystkie kształtują ciebie i to, kim jesteś.
Wiedział, jak bardzo Mefisto nienawidził swojego oka, jak bardzo przeklinał los za to, że urodził się wyglądając w taki sposób. Zdawał sobie sprawę, że niektóre pozostałości na jego ciele były czymś, co sprawiało, że nie miał ochoty siebie oglądać w lustrze: znak pozostawiony przez koszmar był jedną z tych rzeczy. Właśnie dlatego potrzebował usłyszeć, chociaż kilak razy, że jest w nim coś pięknego. Dla Ladon była to bardziej dusza Upiornego, niż jego ciało, ale w tej chwili uważał, że lepszym będzie odniesienie się do jego fizycznej sfery.
No i było to trochę lepszym tematem niż odniesienie się do faktu, że arystokrata umówił się z kimś na noc. Albo kilka. Mało mu się to podobało, chociaż wiedział, że to nie jego sprawa.
- Są różne rodzaje miłości – powiedział, przejeżdżając palcem po całej długości największego rogu – jeśli nie otrzymujesz jej od rodziny w wystarczający sposób, jestem pewien, że miłość, jaką darzą cię przyjaciele w jakimś stopniu zaspokoi twoje pragnienie.
A co do romantyczności, na pewno znajdzie się ktoś, kto zaspokoi i ten rodzaj pragnienia
– prawie zamruczał, mówiąc ostatnie słowa. Nie było to działanie jednak celowe, czy też świadome. Tak jak Mefisto pochłonął się w swych myślach, tak i smok zdawał się lekko odpłynąć.
Rozważał, czy nie przymusić Mefisto do zostania. Oczywiście, żeby mieć pewność, że zaraz sobie czegoś znowu nie zrobi. Wiedział jednak, że to niewłaściwe: nie można więzić tych, którym przeznaczona jest wolność.
Uśmiechnął się trochę niebezpiecznie. Może Ludzie mają rację, mówiąc, że smoki są bardzo zaborcze i chcą zatrzymać swoje skarby dla siebie.
Zauważył jego wzrok na swoich ustach. Nieśpiesznie je oblizał i niewiele myśląc: wplątał swoje palce w włosy mężczyzny, ciągnąc je lekko oraz przyciągając do pocałunku. Nie takiego, jakie dzielili wcześniej, muśnięcia ust o usta. Czegoś bardziej głodnego i śmiałego. Zmusił go (a może wykorzystał szok?) do pogłębienia pocałunku. W tej krótkiej chwili, kiedy to instynkty i uczucia sprawowały władze nad jego ciałem, uznał Mefisto za swojego. Wcześniejsza zazdrość(?) o to, że Upiorny był z kimś innym, sprawiła, że wydał z siebie niski dźwięk. Ach, naprawdę nie chciał, by mniejszy smok dzielił pocałunki z kimś innym. Powinien robić to tylko z nim.
Całował go, zaspokajając własne, przepełnione samolubnością pragnienie.
Kiedy dotarło do niego, co robi: odsunął się gwałtownie od drugiego rogacza. Był zmieszany, trochę zaczerwieniony z powodu swojej porywczości. Wyplątał palce z jego włosów, nerwowo oblizał usta i wstał z kanapy.
- Przepraszam – powiedział, nie wiedząc co w niego wstąpiło – to nie powinno się darzyć. Nie w taki sposób. Nie wiem, co mną kierowało.
Serce trzepotało mu w piersi. Jak mógł posunąć się do czegoś takiego? Wykorzystał wrażliwość Mefisto, zawiódł jego oczekiwania. Powinien być przykładem, kimś kto da mu poczucie stabilności, a ni: kolejną niewiadomą w jego życiu.
Posłał mu speszone spojrzenie. Co teraz się wydarzy? Czy ich relacja całkowicie uległa zniszczeniu?


Tydius z kolei dalej rozmawiał z Borsukiem.
- Żaden problem, pluszowy przyjacielu – uśmiechnął się do niego. – To miejsce jest małym rajem dla tych, którzy potrzebują schronienia i pomocy. Erishi jest istotą o wielkim sercu i nigdy nie odmawia nikomu w potrzebie. Nawet jeżeli teraz nie będziecie mieć okazji porozmawiać – jest trochę zajęty innym gościem – jeśli się tylko spotkacie, od razu go polubisz. To dobra osoba.
Może brzmiał teraz jakby trochę wywyższał swojego szefa i za bardzo słodził, ale taka była prawda. Mimo swoich wad, z których sobie zdaje sprawę, jak i tych, których istnienia nie jest w ogóle świadomy (kto normalny tyle gada? I to jeszcze rzucając takie filozofie, że mało kto, o ile znajduje się ktoś, kto realnie za nim nadąża. Jeżeli można zanudzić albo zdezorientować przeciwnika na śmierć, Rosea był pewien, że smok mógł tego dokonać nawet się nie starając), był dobrą osobą. Gdyby nie był – nie pozowałby tylu istotom mieszkać u siebie. Cała ta jego „służba” to osoby, które potrzebowały dachu nad głową i pracy. On im je dał. Chociaż ciemnoskóry był niemal pewien, że powiedział coś w stylu: zostańcie ile chcecie, niczym się nie martwcie. A reszta zaczęła pomagać przy domu i zwierzętach z czystej wdzięczności. I tak pozostało już do dziś.
Otworzył bramę i wziął marionetkę na ręce. Był tak lekki, ze nawet nie poczuł, iż coś dźwiga.
- Chciałbyś najpierw się umyć, coś zjeść… o ile jesz? – nie był pewien, czy marionetki powinny coś jeść. Chyba mogły, ale czy wszystkie? Czy Borsuk się do nich zaliczał? Nie chciał zrobić mu niepotrzebnej krzywdy.
-Tak, to miejsce jest wspaniałe. Właściciel tego miejsca ma klasę. Ta złota brama, to moim zdaniem, przesada, ale z drugiej strony pokazuje, jaka szycha tu mieszka, prawda? Większość zakłada, że jakiś arystokrata, więc nawet się tu nie zbliża w obawie, że upiorny się wścieknie albo coś…
Erishi nie jest arystokratą, nie z krwi. Chociaż nie zdziwiłbym się, gdyby mieszkał na dworze jednego czy drugiego przez jakiś okres swojego długiego życia.

Ostrożnie podrapał pluszaka, idąc z nim do bocznego wejścia dworku.
- Możesz uznać się za wielkiego szczęściarza. Na sto procent powie ci, żebyś tutaj został tak długo, jak masz ochotę. Takim typem osoby jest. Nie musisz się zatem martwić, że nie będziesz mieć miejsca do spania. Chociaż może być trochę problemów ze zwierzętami – zaśmiał się serdecznie.
Wszedł do budynku i w zależności od tego, gdzie chciał się udać Borsuk: skierował kroki w stronę łazienki lub też kuchni.
- Z tego co wiem, to nic niebezpiecznego. Ale nie jestem pewnikiem, jeżeli chodzi o takie informacje. Wiem jedynie, że większość twórców woli mieć swoje marionetki przy sobie. Jedna nie martw się tym, na pewno nic złego ci się z powodu jego braku nie stanie. Marionetka zawsze po stracie swojego marionetkarza może znaleźć sobie innego i zawrzeć z nim kontrakt. Pewnego dnia spotkasz na swojej drodze takiego, z którym będziesz chciał zostać. A może nie spotkasz i zostaniesz z nami na zawsze? – zapytał entuzjastycznie. – Saga jest trochę ponura, ale lubi zwierzęta i pluszaki, więc na pewno się w tobie zakocha, jak tylko cie zobaczy. Także wierz mi, będziesz bardziej niż mile widziany. A, tak, Saga jest tropicielem, jak ja, mieszkamy z naszym liderem trochę dla tego, że łatwiej jest robić wypady na misję razem i dla tego, ze nie mieliśmy się gdzie podziać.
Zastanowił się chwil. Borsukowi takie informacje się nie przydadzą. I tak biedak nie wie, o czym on mówi. A tłumaczenie wszystkiego jeszcze bardziej mu zamiesza i pewnie też wystraszy.
- To nie jest aż tak ważne, nie zaprzątaj sobie tym jakoś specjalnie głowy.


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Mefisto
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Godność :
Mefisto Weles
Wiek :
490
Rasa :
Upiorny Arystokrata
Wzrost / Waga :
196/95
Znaki szczególne :
prawe oko srebrne z czarną twardówką i blizna pod nim, kolczyki w obu uszach, wąskie, smocze źrenice, ostre kły, wypalony znak na prawej piersi oraz ręce, blizny po pazurach na torsie
Pod ręką :
broń, pieniądze
Broń :
włócznia
Zawód :
Jubiler, Barman, Kowal
Stan zdrowia :
Fabuła: Złamana lewa ręka, naderwane ucho, nie do końca wyleczone żebra
https://spectrofobia.forumpolish.com/t421-mefisto-weles https://spectrofobia.forumpolish.com/t1101-mefisto
MefistoNieaktywny
Wzruszyłem tylko ramionami. Nie wiedziałem co kierowało moją siostrą. Coś mi tylko nie pasowało zupełnie - mam wrażenie, że udawałaby bardziej, gdyby to ona była starsza...a jednaj to ona jest młodsza - przyznałem i westchnąłem. Nie chciałem o tym teraz myśleć, dlatego nie kontynuowałem już tematu. Erishi mógł spokojnie odczytać to po mojej minie. Nie miałem już na to ochoty, za dużo się wydarzyło w ciągu ostatniej doby.
Wątpiłem by była chora. No...może po tym jej mężu nieszczęsnym, ale tak to nie. Spojrzałem poważnie na smoka - Erishi, ja ją straciłem już dawno temu - powiedziałem zgodnie z prawdą. Nauczyłem się nie mieć nadziei. W szczególności teraz, gdy zawiodłem się po raz kolejny....na Sybilli. Teraz już nie szukałem nikogo ale też nie myślałem już o niczym stałym. Poza tym co było pewne.
Spojrzałem na niego zaskoczony mocno. Zrobiło mi się...głupio. Nie sądziłem, że od kogoś to usłyszę...a tym bardziej od faceta. Ale z drugiej strony....zrobiło mi się...miło. Dawno nie słyszałem, by ktoś mówił o mnie coś pozytywnego w tak nieprzymuszony sposób. I to nie w sytuacji łóżkowej czy jakiejś intymnej....tylko po prostu, siedząc obok.
Westchnąłem cicho i zamknąłem oczy, gdy Eri przejechał po jednym z moich rogów. Uwielbiałem to, ale czy Smok zdawał sobie sprawę na jak wiele mu teraz pozwoliłem? Mało kto, mógł ich dotykać - nie szukam jej i nie oczekuję, że znajdzie mnie, więc nie ma co tego roztrząsać - powiedziałem, ale czy sam w to wierzyłem? Potrzebowałem bliskości, miałem swoje lata, chociaż jak na Upiornego to byłem jeszcze dość młody. Dojdę do siebie pewnie znów zatracę się w pracy i tyle.
Nie skomentowałem już tego o romantyczności. Uciekłem myślami gdzieś daleko. Do tego ten mruczący głos.
Widząc jak oblizuje usta, moje lekko się rozchyliły. Dopiero tuż przed pocałunkiem zorientowałem się, co się dzieje - Er... - nie zdążyłem dokończyć. Tym razem to on uciszył mnie pocałunkiem. Spojrzałem na niego zaskoczony ale nie opierałem się długo. Zamknąłem ślepia i sam pozwoliłem mu na pogłębienie pocałunku. Było w tym...tyle tęsknoty. Tyle łapczywości. Jak długo miał przerwę? Nie chciałem pytać, nie musiałem. Było to na tyle długo, by brakowało mu tego.
Objąłem go silnym ramieniem i przyciągnąłem do siebie. Chciałem go dla siebie, nie puszczać, nie oddawać nikomu. Miałem gdzieś, czy ktoś nas zobaczy czy też nie.
Gdy nagle się odsunął, spojrzałem na niego niepewnie. Nie zabraniałem mu. Sam uciekłem wzrokiem gdzieś w bok - ja też przepraszam - powiedziałem i stałem chwiejnie - chyba...będę się zbierał - podrapałem się po tyle głowy. Oblizałem ukradkiem usta. Lubiłem jego smak i zapach. Serce tłukło mi jak oszalałe. Kiedy czułem się tak po raz ostatni? Nie pamiętałem, nie wiedziałem czy kiedykolwiek. Nie rozumiałem tego.
Przeprosiłem go na moment i poszedłem do pokoju by założyć też coś na grzbiet - dzięki za ubrania....oddam przy okazji - powiedziałem spokojnie i dopytałem o moją broń oraz ubrania. Nie będę na niego zrzucał przecież prania!
Gdy odzyskałem swoje rzeczy i podziękowałem też za laskę, której wcale nie musiał mi znów użyczać podszedłem do niego. Spojrzałem na niego z góry, prosto w oczy, nie do końca wiedząc co mam zrobić. Przytuliłem go nagle mocno i wyszeptałem do ucha - dziękuję, że mnie nie wywaliłeś i że dałeś mi się wygadać - powiedziałem i gdy się odsunąłem, nim zdążył zareagować, dałem mu szybkiego całusa...w nos. Uśmiechnąłem się wrednie i ruszyłem do drzwi - jakbyś kiedyś sam chciał się wygadać, to zapraszam do Lotosu, zawsze znajdę dla Ciebie czas - dodałem i otworzyłem drzwi. Nim jednak się odwróciłem, Erishi mógł po raz pierwszy zobaczyć na mojej twarzy szczery, czuły uśmiech. Nie wredny, smuty. Prawdziwy uśmiech. Więc może ten pocałunek nie był taki zły? A może właśnie to był zły znak?
Pożegnałem się z gospodarzem.
Po drodze spotkałem Tydiusa, gdy akurat mówił o złotej bramie - do niego bardziej pasowało by srebro, albo białe złoto jak już - powiedziałem i zerknąłem swoim gadzim spojrzeniem na pluszaka. Nie kontynuowałem jednak i ruszyłem powoli w stronę domu, kuśtykając mocno. Miałem naprawdę sporo do przemyślenia.

ZT


Gwiezdna Posiadłość - Page 2 IK7sRNT
Mefisto - #6600FF
Ein Sof - #FFCC33
Fuoco - #EECFFF

Powrót do góry Go down





Borsuk
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
10 lat
Wzrost / Waga :
20cm/5kg
Pod ręką :
-
https://spectrofobia.forumpolish.com/t726-borsuk
BorsukNieaktywny
Ramiona Tydiusa okazały się być nad wyraz wygodne, choć może to też była kwestia tego, że Borsuk padał z łap. Dał się nieść, obserwując z wysokości ogród i znajdujące się w nim cuda, słuchając także słów swojego przewodnika. Z tonu jego głosu można było wywnioskować, że uwielbia swojego pana, kimkolwiek by nie był. Widocznie był tak dobrą osobą, jak go opisywał. Trudno stwierdzić, ale wyglądało na to, że będzie miał szansę go poznać. Chyba.
- Kąpiel brzmi całkiem nieźle, chyba. Szczerze powiedziawszy, nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić z tym ciałem. I co w ogóle mam w środku… Da się to jakoś sprawdzić? - Miał nadzieję, że w Krainie Luster istniała jakaś technologia pozwalająca spojrzeć do wnętrza bez potrzeby rozcinania. – Niby wcześniej zjadłem parę owoców z drzewa przy moście, ale jakoś nie czułem się po nich najlepiej. Możliwe, że nie powinienem w ogóle ich jeść?
W jego głowie roiło się od pytań, a każda kolejna odpowiedź kamerdynera tylko pomnażała ich liczbę. Nie chciał być też zbyt natarczywy, choć z drugiej strony chciał się dowiedzieć o sobie jak najwięcej. Nie wiadomo, jak długo pozostanie w tym ciele, czy w ogóle kiedykolwiek będzie mu dane wrócić do swojej pani. Musiał więc zdobyć jak najwięcej informacji, by móc przetrwać w tej nowej dla niego rzeczywistości.
- Oj tak, brama robi wrażenie – stwierdził. Niemal w tym samym momencie minął ich jakiś czerwonowłosy jegomość. Nim Borsuk zdołał mu się dobrze przyjrzeć, zniknął za bramą. Zdążył jednak zauważyć gadzie źrenice. Musiał przyznać, że to nie było to, co chciałby ujrzeć. Ta Kraina w jednej chwili potrafiła go zauroczyć, by w następnej przypomnieć, że wcale nie jest tu tak kolorowo.
- Mogę spytać, kim był ten jegomość? - zapytał, gdy nieznajomy oddalił się już wystarczająco daleko. – Nie widziałem wcześniej takich oczu. On też jest…. Magiczny?
Nie wiedział, jak inaczej ubrać w słowa to, co chodziło mu po głowie. To wszystko było tak oderwane od rzeczywistości, że żadne słowa nie pasowały.
Wyjaśnienia odnośnie marionetkarzy i kontraktów ani trochę nie rozjaśniły mu w głowie czy uspokoiły jego niepokoje. No bo on nawet nie miał marionetkarza, chyba. Pewnego dnia po prostu się obudził i zaczął poruszać. Ale może faktycznie nie miał się czym martwić? Może ten cały Erishi, o którym Tydius tyle mówił, opowie mu więcej o tym, kim jest? Chciał go poznać, choć z drugiej strony trochę się go obawiał. Jednak myśl, że miałby gdzieś swój kąt, w którym mógłby się zatrzymać, odpocząć, zdobyć nieco wiedzy o świecie, była nad wyraz pokrzepiająca.
- Byłoby miło, gdybym mógł się tu zatrzymać na jakiś czas. Chciałbym jednak jeszcze zobaczyć moją małą panienkę. Została po drugiej stronie, pewnie za mną tęskni… – Na samą myśl o swojej małej właścicielce, zrobiło mu się przykro. Poczuł, jak bardzo za nią tęskni, jak brakuje mu wspólnych zabaw, popołudniowych herbatek w gronie innych pluszaków i lalek, wieczornych opowieści, gdy oboje leżeli w łóżku zasłuchani w głos jednego z rodziców… Mimo wielu zalet, jakie niosła ze sobą zmiana jego „stanu” świadomości, tęsknił za tą małą istotą, która nawet nie miała pojęcia, co się stało z jej przyjacielem. Szczególnie teraz, gdy zmieniła dom, potrzebowała wsparcia, kogoś znajomego. Niestety, w tym momencie nic nie mógł na to poradzić, choćby nie wiem jak się starał.
- Chyba nie mam wyjścia – odparł, uśmiechając się lekko. Jedno jest pewne – nic nie rozumiał z tego, co Tydius do niego mówił.

Powrót do góry Go down





Erishi
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 40ec629ee85918fd216992be0bd32b08
Godność :
Erishi (czyt. Er'shii)
Wiek :
Wygląda na kogoś przed trzydziestką
Rasa :
Gwiezdny/Marzenie Senne
Wzrost / Waga :
Względne
Znaki szczególne :
Coś na wzór tatuażu w kształcie smoka
Pod ręką :
Loth, wachlarz-sztylet, rapier, bezdenna sakiewka
Broń :
Pazury, wachlarz-sztylet, rapier
Stan zdrowia :
Perfekcyjny
https://spectrofobia.forumpolish.com/t614-erishi#5981 https://spectrofobia.forumpolish.com/t1169-erishi
ErishiGwiezdny Marzyciel
Re: Gwiezdna Posiadłość
Nie 14 Mar - 22:47
Było mu żal Mefisto i jego relacji z siostrą. Chciałby go pocieszyć słowem, ale wątpił by jakiekolwiek przyniosły mu otuchę: zwłaszcza, że nie były to wydarzenia niedawne, a coś, co stało się już jakiś czas temu.
- Przykro mi – odparł w ostateczności. Może innym razem będzie w stanie powiedzieć na ten temat coś więcej. Coś, co przyniesie krwistowłosemu ulgę.
Obecnie jedynie mógł pieścić jego rogi, delikatnie przeczesywać włosy. Może ten drobny gest czułości wystarczy.

Był zachłanny. Łapczywy. Z jakiegoś powodu nie obawiał się, że Mefisto przerwie ich złączone usta. Że się nagle odsunie i zniszczy te chwilę. Całował go więc bez najmniejszego wstydu, z zadowoleniem przyjmując, że obejmuje go silne ramie; przyciąga do siebie jeszcze mocniej. Podobało mu się to. Tkwić w objęciu, kosztowania tych usta, łączenia ich języków oraz czystej intymności.
Przyjemna chwil musiała się jednak skończyć. Jego własna samoświadomość przerwała te wyjątkową chwile.
Przytaknął zawstydzony, kiedy ten oznajmił, że będzie wychodzić. Było mu niezręcznie, wstyd za niepanowanie nad sobą. Dał się ponieść instynktom, swojej zaborczości i zazdrości. Nie powinien, wiedział o tym, ale było mu tak dobrze. Lubił Mefisto, nie było co zaprzeczać.
- Nie ma sprawy – powiedział, komentując jego podziękowania. Danie mu ubrań nie stanowiło problemu. Miał ich pod dostatkiem, a gdyby czegoś mu zabrakło: mógłby po prostu uszyć sobie nowe.
Przyniósł mu zakrwawione odzienie. Z tego wszystkiego już o nim zapomniał. Chociaż, gdyby upiornemu też wyleciało ono z głowy: miałby kolejny powód by przyjść odwiedzić smoka.
Nieśmiało spojrzał w jego ślepia. Nie wiedział, co może powiedzieć. Na szczęście został ocalony od mówienia czegokolwiek przez sile ramiona, które go objęły. Chciał oddać gest, ale kowal odsunął się szybciej niż zdążył zareagować. I jeszcze pocałował go w nos. Uroczy gest, który sprawił, że uśmiechnął się z rozczuleniem.
- Bywaj – powiedział jeszcze, trochę oszołomiony pięknym uśmiechem. Nigdy nie wdział takiego na ustach Mefisto. Miał jednak pewność, że będzie chciał widywać go coraz częściej.

- A więc kąpiel – powiedział entuzjastycznie i zamyślił się nad drugą częścią wypowiedzi Borsuka.
Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie pluszaka.
- Chyba można to sprawdzić, ale nie jestem pewien. Nigdy specjalnie się tym nie interesowałem. Będziesz musiał zapytać Erishi, on powinien posiadać taką wiedze.
Jeżeli on nie wiedział, to Tydius nie miał pojęcia, czy znajdzie się ktoś w posiadłości, kto mógłby udzielić maskotce odpowiedzi. No, chyba że Saga go jeszcze czymś zaskoczy.
- Hmm.. Jeżeli jadłeś i się źle czułeś, to może faktycznie nie powinieneś jeść. Większość marionetek tego nie robi, więc poczekajmy. Jeśli będziesz głodny i będziesz czuł, ze chcesz coś zjeść, dostaniesz sprawdzony towar. Tamte owoce równie dobrze mogły nie być przeznaczone do jedzenia dla nikogo, jakieś lekko trujące czy coś.
Kiwnął Mefisto głową, gdy się minęli.
- Mefisto. Nasza świeża krew. Jest kowalem, jubilerem i prowadzi karczmę. Skubany wie, jak utrzymać biznes.
Nie spodziewał się, że borsuk się przestraszy arystokraty. Z drugiej strony może to było logiczne i racjonalne? Upiorny był wysoki, wyglądał na nieźle poturbowanego, chociaż wesołego, i jeszcze te oczy. Na członkach bractwa nie robiło to żadnego wrażenia. Mierzyli się z koszmarami tysiąckroć straszniejszymi od niego.
- Nie musisz się go bać – pogłaskał Borsuka po grzbiecie – i tak, jest magiczny. Wszyscy tutaj jesteśmy.
Przywitał się z liderem. Nie zatrzymał się jednak, by pozwolić Borsukowi się przywitać i przedstawić. Skierował się od razu do łazienki. Powiedział tylko, ze później się zapoznają, jak już będzie w lepszym stanie. Nie określił jednak kto. Erishi wydawał się być dość skołowany, a fakt, że Mefisto był tak radosny sugerował, że coś się między nimi wydarzyło. Lider potrzebował ochłonąć.
- Jasne. Nikt cię nie będzie tu trzymać na siłę. Możesz wrócić, kiedy będziesz mieć potrzebę, bylebyś uważał, żeby nic cie nie zaatakowało. Zwierzęta tutaj potrafią być zadziorne.
Umieścił pluszaka we wannie i sięgał po mały ręcznik. Namydlił dłonie, zwilżył materiał maskotki i zaczął go myć. Nie chciał ryzykować kompletnym zalaniem go, więc mył prawie na ucho.




Gwiezdna Posiadłość - Page 2 Gbsms8o
#fba0e3 | #00cccc | Saga #ffb437 | Tydius #ff7098
najciekawsza postać pozytywna
x x x x x x

Powrót do góry Go down





Borsuk
Gif :
Gwiezdna Posiadłość - Page 2 5PUjt0u
Wiek :
10 lat
Wzrost / Waga :
20cm/5kg
Pod ręką :
-
https://spectrofobia.forumpolish.com/t726-borsuk
BorsukNieaktywny
Re: Gwiezdna Posiadłość
Nie 28 Mar - 20:35
Zamyślił się nad wypowiedzią Tydiusa. Chyba musiał zacząć notować pytania do tego całego Erishi, żeby nic mu nie umknęło. A lista robiła się coraz dłuższa.
- W sumie i tak mogło być. Chociaż wyglądały całkiem apetycznie - zamyślił się. Chyba Kodero też jadł owoce z tego drzewa. Czy też miał takie objawy? Może powinien go odszukać i ostrzec? Chociaż z drugiej strony… Chciał go pakować do torby, jak jakąś pierwszą lepszą pluszową zabawkę. Aż się wzdrygnął na samą myśl o ponownym spotkaniu tego delikwenta.
Mefisto wyglądał… imponująco. Było coś w jego posturze i spojrzeniu, co wzbudzało respekt. Nie wiedział, czy mógł to określić strachem, ale na pewno będzie musiał uważać, jeśli ich drogi kiedykolwiek się skrzyżują. Wyglądał na osobę, z którą raczej nie zadzierało się bez powodu.
Weszli do budynku, gdzie kątem oka zauważył kolejną wysoką postać. Nie miał niestety czasu, żeby choćby bliżej się mu przyjrzeć, bo Tydius pędził dalej w sobie tylko wiadomym kierunku. Nie zostało mu nic innego, jak poddać się temu pędowi. Choć musiał przyznać, że było to całkiem przyjemne i usypiające doświadczenie. Dopiero teraz zaczynało do niego docierać, jaki był wymęczony.
Łazienka była równie okazała, jak wszystko, co do tej pory widział. Nie wiedział, na czym miał skupić wzrok, więc gdy został posadzony w wannie, oparł się tylko przednimi łapkami o jej krawędź i obserwował wszystkie sprzęty i niuanse. Nie widział zbyt wielu łazienek w swoim dotychczasowym życiu, ale ta zdecydowanie była jedną z większych, w jakich do tej pory był.
Dotyk Tydiusa był delikatny i nad wyraz relaksujący. Poddał się zabiegom, starając się ułatwić mu choć trochę pracę, a przynajmniej nie utrudnić mu jej zbytnio, podnosząc czasem kończyny czy przesuwając się, by mężczyzna miał lepszy dostęp do jego ciała. Szmatka, którą go czyścił, bardzo szybko zrobiła się bura od kurzu, jaki zebrał w trakcie swojej podróży.
- To bardzo miło z twojej strony. Myślę, że skorzystam przez jakiś czas z waszej gościnności, a później wyruszę dalej w drogę. Mimo wszystko trochę się martwię o moją małą. Akurat rozstaliśmy się, jak zmieniała dom, z pewnością to jest dla niej ogromne przeżycie, więc zdecydowanie lepiej by było, gdybym jak najszybciej ją odnalazł. – W sumie to nie wiedział, po co to mówił. Może po prostu potrzebował się przed kimś wygadać, skoro już odkrył, że potrafi wydawać z siebie dźwięki? A może potrzebował mówić cokolwiek, żeby nie zasnąć, bo mimo wszystko kąpiel, jaką zafundował mu Tydius była bardzo przyjemna. Cóż, co by to nie było, i tak chyba nie miało znaczenia, prawda?

Powrót do góry Go down





Sponsored content

Powrót do góry Go down





Powrót do góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach